Minister uznał jednak, że Konewka gwarantuje większy obiektywizm w funkcjonowaniu zabrzańskiej placówki. Tymczasem, jak wynika z naszego dziennikarskiego śledztwa, urzędnik ten w kwietniu 2006 roku przestał kierować Urzędem Skarbowym w Sosnowcu w atmosferze skandalu. Kontrola wewnętrzna wykazała w kierowanym przez niego urzędzie blisko trzydzieści poważnych nieprawidłowości.
Chodziło m.in. o zbyt „przychylne" traktowanie niektórych firm i przedsię-biorców skutkujące stratami budżetu państwa. Do dziś nikt z urzędników nie poniósł jednak za to żadnej odpowie-dzialności, a sam Konewka w sensie prawnym ma czyste konto. Sprawa do-słownie „rozeszła się po kościach".
Mianowany pod koniec lipca na na-czelnika Urzędu Skarbowego w Zabrzu 41-letni Andrzej Konewka został obda-rzony przez ministra finansów wyjątko-wym zaufaniem. Jako jedyny spośród 200 kandydatów w całej Polsce uzyskał tę nominację, choć się o nią nie starał. Formalnie ubiegał się o posadę w Byto¬miu, Chorzowie lub Katowicach. Mi¬nister skorzystał jednak z ekstraordy-naryjnego przepisu ustawy o urzędach i izbach skarbowych.
- Minister może nie powołać na stano¬wisko naczelnika US kandydata wyłonio¬nego w drodze konkursu w przypadku, jeżeli żaden z kandydatów nie gwarantu¬je obiektywnego wypełniania obowiąz¬ków naczelnika - tłumaczy Magdalena Kobos, rzecznik prasowa ministerstwa finansów.
O posadę w Zabrzu ubiegało się trzech innych kandydatów. Dotychczasowy p.o. naczelnika, Marek Grabowski nie przeszedł sita egzaminacyjnego, ale dwaj pozostali kandydaci - jak najbardziej. Chodzi o Jana Sowę - byłego wicedyrek¬tora Izby Skarbowej w Katowicach oraz Ewę Zakrzewską - piastującą już wcze¬śniej funkcje kierownicze w US w Gli¬wicach. Zdaniem ministra nie gwaranto¬wali oni jednak obiektywizmu działania zabrzańskiej skarbówki, w przeciwień¬stwie do Andrzeja Konewki.
Problem jednak w tym, że jeszcze trzy lata temu to właśnie Andrzej Konewka był w gigantycznych tarapatach w związ¬ku z pracą na najważniejszych stanowi¬skach w Urzędzie Skarbowym w Sosnow¬cu. W pierwszej połowie 2006 roku Izba Skarbowa w Katowicach przeprowadziła kilkumiesięczną, kompleksową kontrolę wewnętrzną za minione lata. Chodzi¬ło m.in. o bliższe wyjaśnienie głośnej wówczas w całej Polsce afery związanej z Krzysztofem E, którego prokuratura podejrzewała o wyłudzenia nienależnych zwrotów podatku VAT, a nawet korum¬powanie znanego śląskiego sędziego.
Wnioski z działań kontrolnych były druzgocące dla urzędników Konewki. Z dokumentów, do których dotarł re¬porter GŁOSu wynika, iż kontrolerzy naliczyli blisko trzydzieści nieprawidło¬wości. Z kilkustronicowego protokołu można dowiedzieć się o szeregu podej¬rzanie dziwnie nieprofesjonalnych zacho¬wań sosnowieckich urzędników, którymi kierował Konewka od 2000 roku (także jako wicenaczelnik odpowiedzialny za egzekucję zobowiązań podatkowych).
Kontrolerzy z Izby Skarbowej zarzu¬cali sosnowieckim urzędnikom m.in. prowadzenie kontroli w wybranych podmiotach gospodarczych w taki spo¬sób, iż nasuwało to „podejrzenie celowe¬go ich wstrzymywania, nieefektywnego przeprowadzenia, a nawet pozorowania pewnych czynności i utrudniania kon¬troli^. Jest też mowa o „zagubieniu lub celowym ukryciu" materiałów z kon¬troli w upadającej kopalni Niwka-Mo-drzejów. Inspektorzy odkryli też, iż w niektórych przypadkach prowadzono egzekucje administracyjne dopiero po przedawnieniu zobowiązań podatko¬wych. Inne wyliczenia mówią zaś o nie-wszczynaniu czynności egzekucyjnych o wartości nawet kilku milionów złotych!
Wystawiano także niektóre tytuły wykonawcze z opóźnieniem, co również skutkowało przedawnieniem się sprawy i przepadkiem nieściągniętego podatku. W piśmie przewija się kilka razy określenie czynności sosnowieckich urzędników jako „rażąco nieprawidłowe". Mówi się także o „skutecznym opóźnianiu wszczęcia i prowadzenia postępowania podatkowego wobec Krzysztofa P. w zakresie podatku od osób fizycznych".
„Należy stwierdzić, że całe ścisłe kierownictwo US w Sosnowcu ponosi odpowiedzialność za brak nadzoru nad komórkami organizacyjnymi US w Sosnowcu, czego efektem są opisane liczne nieprawidłowości" - brzmi konkluzja pisma podpisanego w sierpniu 2006 roku przez ówczesną szefową Izby Skarbowej w Katowicach - Teresę Zejmę.
Nie takie zawiadomienie
Tamtą aferę „na dzień dobry" Konewka przypłacił odwołaniem z zajmowanej funkcji w Sosnowcu i został szeregowym pracownikiem w innym urzędzie. Wydawać by się mogło, że to był dopiero początek jego kłopotów. Ale dziś Andrzej Konewką ma kryształowo czystą kartotekę i posadę w Zabrzu z osobistego namaszczenia samego ministra.
- Prokuratorskie śledztwo w sprawie tych nieprawidłowości zostało umorzone, zaś postępowanie przed Komisją Dyscyplinarną zakończyło się pełnym uniewinnieniem pana Konewki - potwierdza Grażyna Piechota, rzecznik prasowa Izby Skarbowej w Katowicach.
Postanowiliśmy bliżej się temu przyjrzeć i odkryliśmy zadziwiające fakty. Jak chociażby ten, że kierownictwo Izby Skarbowej w Katowicach nigdy osobiście nie złożyło w prokuraturze zawiadomienia w sprawie stwierdzonych w 2006 roku nieprawidłowości. Polecenie dopełnienia tej formalności otrzymała natomiast następczyni Konewki w Sosnowcu, ale - jak ustaliliśmy - zrobiła to dopiero w czerwcu 2007 roku (a więc blisko rok po zakończeniu kontroli). Ale i tak treść zawiadomienia dotyczyła nieco marginalnej sprawy w całej tej historii.
Umorzenie Pita
-Ani w 2006 ani w 2007 roku nie wpłynęło do naszej prokuratury zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa niedopełnienia obowiązków służbowych przez byłe kierownictwo US w Sosnowcu - twierdziła stanowczo Elżbieta Cicha, szefowa Prokuratury Rejonowej w Sosnowcu w rozmowie z reporterem GŁOSu. Zastrzegła, iż dopiero od roku piastuje swoją funkcję i z tej racji nawet nie może pamiętać całej historii. Po sygnaturach akt sprawy odnaleźliśmy w końcu tę właściwą. I okazało się, że:
- Zawiadomienie dotyczy podejrzenia ewentualnego ujawnienia tajemnicy skarbowej ogólnie przez urzędników i nie wskazywany jest w nim pan Konewka z nazwiska. Ponieważ nie znaleziono żadnych konkretnych dowo¬dów, 24grudnia 2007 roku sprawę umorzono - relacjonuje prokurator Cicha.
Co jednak ciekawe, w aktach tamtej sprawy znajduje się nie tylko protokół pokontrolny, ale także kopia 6-stronicowego wniosku rzecznika odpowiedzialności zawodowej, który - w osobnym, urzędniczym postępowaniu dyscyplinarnym - żądał ukarania Konewki najwyższą z możliwych karą, czyli nagany.
Sęk w tym, że prokurator prowadząca sprawę nawet nie przesłuchała Konewki w charakterze świadka i nie dociekała faktycznych przyczyn tak niejasnych postępowań sosnowieckich urzędników wobec wybranych podmiotów gospodarczych. Nie wyjaśniła na przykład dlaczego syn poprzednika Konewki w US w Sosnowcu otrzymał działkę w darowiźnie od jednego z biznesmenów, a co wynikało z protokołu. Poprzestała na zapoznaniu się z wersją inspektorów kontrolnych Izby Skarbowej i na gwiazdkę roku 2007 sprawę umorzyła.
- Gdyby pod moimi rządami takie zawiadomienie wpłynęło, najpewniej złożyłabym wniosek o wyłączenie ze śledztwa naszej prokuratury. Wszak na co dzień współpracujemy ze służbami skarbowymi w tropieniu przestępstw w mieście - przyznaje prokurator Cicha.
Tymczasem umorzenie śledztwa stało się dobrym pretekstem do tego, by udowadniać, iż w sosnowieckim urzędzie tak naprawdę nic złego się nie wydarzyło. Jeszcze kilka dni temu obowiązującą wersją w Izbie Skarbowej w Katowicach była ta, iż zawiadomienie do prokuratury dotyczyło niedopełnienia obowiązków przez pracowników US w Sosnowcu i to ono właśnie zostało umorzone z „uwagi na brak znamion czynu zabronionego".
Ale postępowanie dyscyplinarne też miało swoją „dramaturgię". Trwało z przerwami i zawieszeniami (m.in. z powodu oczekiwania na... decyzję prokuratury) dwa lata i zakończyło się pełnym uniewinnieniem nie tylko Konewki, ale także dziesięciu jego pracowników. Z jedenastu przedstawionych Konewce zarzutów dwa się przedawniły, a z dziewięciu został oczyszczony. Uzasadnienie tej decyzji zawiera ponad 30 stron. Do dziś nie zna go Aneta Różana (obecnie Wiśniowska) - która pisała ów zawodowy „akt oskarżenia" wobec Konewki, gdyż we wrześniu 2007 roku otrzymała... awans z US w Sosnowcu do Izby Skarbowej i przedstawionych zarzutów już nie broniła w postępowaniu.
- To był mój cel zawodowy, by dostać się do Izby Skarbowej. Praktycznie byłam więc tylko na pierwszym posiedzeniu dyscyplinarnym, które i tak się nie odbyło z powodów proceduralnych. Ale jestem przekonana, iż decyzja komisji była merytoryczna i przemyślana - mówi dziś pytana o sprawę Aneta Różana. Zapewnia, iż żadnych nacisków na nią nie wywierano, choć przyszło jej przecież oskarżać swego niedawnego szefa i innych kolegów z pracy.
Nic do zarzucenia nie mają sobie też inni uczestnicy tamtych wydarzeń. - Nie ma nic nadzwyczajnego i niezgodnego z prawem w tym, że sama nie zawiadomiłam prokuratury tylko poleciłam zrobić to szefowej danego urzędu. To jest powszechnie stosowana praktyka w skarbowości - mówi Teresa Zejma, dziś szefująca skarbówce w Bielsku Białej.
Kariona Adamek-Bienia kierowała komisją dyscyplinarną: - Wiele trudu i pracy kosztowało nas tamto postępowanie. Ale jestem przekonana, iż osądziliśmy sprawę uczciwie i merytorycznie - uznała pani Kariona i na dowód swych słów przesłała nam kilka kartek urzędniczej „nowomowy" z tamtego uzasadnienia. Nic tylko uznać, iż kontrolerzy Izby Skarbowej nie znali się na swym fachu i Konewkę oskarżyli niesłusznie ...
Nic dziwnego, że obecny naczelnik zabrzańskiego US tkwi na stanowisku, iż jest godnym zaufania urzędnikiem korpusu służby cywilnej. „Nie mam żadnej kontrowersyjnej przeszłości. Przebyłem całą drogę zawodową w skarbowości od referenta do naczelnika pracując ciężko na swoje dobre imię. Przeszedłem również pozytywnie całe postępowanie konkursowe, a następnie dostałem nominację i ją przyjąłem" - podkreśla w oświadczeniu przesłanym do redakcji. Na osobistą rozmowę z dziennikarzem nie wyraził zgody.
Pracownikiem ministerstwa, który rozstrzygał konkursy personalne i decydował o obsadzeniu najważniejszych stanowisk skarbowych także w Zabrzu był Henryk Świniarski, obecnie dyrektor departamentu administracji podatkowej Ministerstwa Finansów, któremu podlegają wszystkie urzędy skarbowe w kraju. To ten sam człowiek, który przed laty kierował... zabrzańską skarbówką, a został odwołany z dyrektorowania Izbą Skarbową w Katowicach w 2006 roku, w kilka dni po rozpoczęciu kontroli w sosnowieckiej skarbówce...
Przemysław Jarasz Głos Zabrza Nr37
Czytam, czytam i czytam. Jeszcze raz czytam i... OCZOM NIE WIERZĘ!!! To tak wygląda ta "NOWA JAKOść"??!!
hiPOkryzja, hiPOkryzja i jeszcze raz hiPOkryzja
co mówiła Platforma 2, 3 czy 4 lata temu?
wieszała psy na PIS'ie a co teraz sama robi?
hiPOkryci, hiPOkryci i jeszcze raz hiPOkryci !
Gdzie to jest na pewno na południu Polski znamy.Zresztą alkoholizm to nie problem "ryba psuje się od głowy" zgadnijcie kto ma często czerwoną twarz i trzęsące ręce.