Prezydent nie zdecydował się na podpisanie nowelizacji ustawy o Kodeksie karnym skarbowym oraz Ordynacja podatkowa, w której znalazła się propozycja obniżenia kar za przestępstwa skarbowe. Jak stwierdził, w obecnej sytuacji budżetowej nie może złożyć podpisu pod ustawą obniżającą wymiar takich sankcji finansowych. - Nie godzę się na to, aby w sytuacji dramatycznej, sytuacji polskich finansów publicznych, obniżać karę za przestępstwa skarbowe - oznajmił Karol Nawrocki.
Nowelizacja obu ustaw była częścią rządowego pakietu deregulacyjnego. Jej celem było obniżenie kar za przestępstwa skarbowe, które nie powodują bezpośrednich strat w podatkach. Nowe limity grzywien nakładanych przez sąd miały wynosić 480 stawek dziennych (29 862 336 zł) zamiast 720 stawek (44 793 504 zł) lub 120 stawek dziennych (7 465 584 zł) zamiast 240 stawek (14 931 168 zł). Założeniem zawetowanej przez Karola Nawrockiego ustawy było też zlikwidowanie obowiązku zgłaszania przez płatnika lub inkasenta osób odpowiedzialnych za obliczanie, pobieranie i wpłacanie podatków, a także likwidacja kary za naruszenie obowiązku dotyczącego niewyznaczenia osoby pobierającej podatki.
Prezydent przypomniał jednocześnie, że w swoich kolejnych inicjatywach ustawodawczych chce zaproponować "pancerz budżetowy", mający na celu pomoc rządowi w utrzymaniu finansów publicznych pod kontrolą.
Czytaj więcej na https://biznes.interia.pl/gospodarka/news-karol-nawrocki-oglasza-kolejne-weto-w-sytuacji-dramatycznej-,nId,8013705#utm_source=paste&utm_medium=paste&utm_campaign=firefox
Weto prezydenta wobec zmian w KKS i Ordynacji podatkowej wygląda na decyzję bardziej polityczną niż merytoryczną. Projekt rządowy dotyczył obniżenia kar w przypadkach, które nie generują strat dla budżetu – głównie spraw formalnych, często nadmiernie penalizowanych. W praktyce nie chodziło więc o „pobłażanie” oszustom podatkowym, lecz o racjonalizację sankcji tam, gdzie ich surowość nie miała uzasadnienia.
Zatrzymanie tej nowelizacji nie wzmocni finansów państwa, ale utrwali system, w którym drobne błędy czy niedopatrzenia wciąż mogą być karane w sposób niewspółmierny. To rozwiązanie wygodne politycznie, bo łatwo sprzedać je jako „obronę budżetu”, jednak z punktu widzenia sprawiedliwości i proporcjonalności prawa – budzi poważne wątpliwości.
Zapowiedź „pancerza budżetowego” pokazuje, że weto miało także wymiar symboliczny – podkreślenie roli prezydenta jako strażnika dyscypliny fiskalnej. Pytanie tylko, czy prawdziwe wzmocnienie finansów publicznych powinno zaczynać się od utrzymywania kar za formalne przewinienia, które z realną ochroną budżetu mają niewiele wspólnego.
Nie zgadzam się z teorią podtekstu politycznego. 1 sierpnia miałem tą wątpliwą przyjemność zapłacić 2000 zł mandat i dodatkowo w bonusie otrzymałem 15 punktów karnych. A wszystko to za to, że po przejechanie pociągu przez przejazd kolejowy przed którym stałem jako pierwszy zdjąłem nogę z hamulca i powolutku wtoczyłem się parę centymetrów za jeszcze migające swiatło czerwone. Przy tym - ponieważ zatrzymałem się bezpośrednio pod tym sygnalizatorem (wyjeżdżając z uliczki bocznej z której sygnalizator nie był widoczny natomiast zamykanie szlabanu już tak) nie widziałem migającego światła. Dodatkowo czekałem aż szlaban - który widziałem - otworzy się w 100%. Nie stworzyłem żadnego zagrożenia na drodze, jeżdżę ostrożnie i do tej pory od lat nie miałem żadnych mandatów, nie miałem wpływu na wykroczenie - bo nie widziałem sygnalizatora ze względu na jego felerne usytuowanie. Popełniony przeze mnie błąd FORMALNY acz niezamierzony został wykorzystany aby przywalić mi z grubej rury. Nie zanegowałem mandatu i zapłaciłem - ponieważ funkcjonariuszka takie FORMALNE możliwości miała.
Dla porównania osoba, która dwa tygodnie później wjechała między zamykające się szlabany i narobiła poruty na przejeździe została ukarana IDENTYCZNIE jak ja. Świadomość tego naprawdę potrafi zepsuć urlop.
Dlaczego chcemy inaczej traktować osoby naruszające prawo podatkowe? I do tego mieszamy w to politykę?
Biedni szykanowani przedsiębiorcy. Naruszenie pewnych formalnych zasad obowiązujących podatników ma znaczenie, gdyż te zasady dyscyplinują podatników w relacjach z fiskusem. Brak sankcji lub ich obniżenie powodowałoby, że dyscyplina podatników stałaby się niższa i o to właśnie chodziło autorom poprawek (takie "róbta co chceta").
Ps. Zgadzam także się z wami.
harakiri - skoro uważasz, że słusznie dostałeś mandat, bo formalnie to możliwe, to nie ma co narzekać. Dla mnie to frajerstwo, bo przepisy drogowe są po to, aby ludziom jeździło się bezpiecznie, a nie żeby spełniać jakieś warunki dla nich samych. Skoro nie miałeś widoku na semafor, ale zachowałeś ostrożność i nie było żadnego zagrożenia, była szansa na wygraną. W takiej sytuacji powinno być upomnienie, co najwyzej mikro mandat.
Tak samo jest z każdymi przepisami, zapominamy dla kogo są i komu mają służyć. Nie wiem czy jesteś z kontroli, ale warto sobie to zapamiętać i wyciągnąć wnioski, żeby formalizm nie przerastał istoty sprawy.
Baba - moja wypowiedź miała na celu pokazanie, że za formalne wykroczenia kary mogą być całkiem realne. Co do mojego mandatu - nigdy więcej policja nie zarobi na mnie złotówki bez żelaznych podstaw i orzeczenia sądu. Następnego dnia wyjeżdżałem na urlop i nie miałem czasu na utarczki z ....
Drogówka też na rankingi za ilość wystawionych mandatów i w ślad za tym idą nagrody, awanse dla policjantów- no tu to może bardziej za znajomości niż za zasługi. A w skarbówce może jest inaczej?