Dr Krzysztof Kontek nie jest pracownikiem ani współpracownikiem Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie - informuje w odpowiedzi na pytania money.pl rzecznik SGH Mariusz Sielski. Dr Kontek przekonuje, że oszacował skalę rzekomych nieprawidłowości przy liczeniu głosów w wyborach prezydenckich. W doniesieniach mediów przedstawiany jest jako pracownik uczelni.
Dr Kontek przekonuje, że oszacował skalę rzekomo nieprawidłowo policzonych głosów w tegorocznych wyborach prezydenckich, a następnie porównał efekty swoich analiz z ponownie oficjalnie przeliczonymi głosami w 13 komisjach wyborczych. Z jego badania wynika, że nieprawidłowości mogły dotyczyć 1482 obwodowych komisji, a to mogło przełożyć się na 315-487 tys. dodatkowych głosów dla Karola Nawrockiego.
Złożył też protest wyborczy, co zapowiedział w miniony wtorek na antenie TVN24. Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych Sądu Najwyższego protest zdołała już przeanalizować.
Zbadał "anomalie" wyborcze. SGH: dr Kontek nie jest pracownikiem uczelni
Dr Krzysztof Kontek nie jest pracownikiem ani współpracownikiem Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie - informuje w odpowiedzi na pytania money.pl rzecznik SGH Mariusz Sielski. Dr Kontek przekonuje, że oszacował skalę rzekomych nieprawidłowości przy liczeniu głosów w wyborach prezydenckich. W doniesieniach mediów przedstawiany jest jako pracownik uczelni.
- Podtrzymuję swoją ostrożną kalkulację skali nieprawidłowości w skali kraju - powiedział "Gazecie Wyborczej" dr Krzysztof Kontek, przedstawiany w mediach jako ekspert ds. statystyki, związany ze Szkołą Główną Handlową w Warszawie.
Dr Kontek a współpraca z SGH
Dr Kontek przekonuje, że oszacował skalę rzekomo nieprawidłowo policzonych głosów w tegorocznych wyborach prezydenckich, a następnie porównał efekty swoich analiz z ponownie oficjalnie przeliczonymi głosami w 13 komisjach wyborczych. Z jego badania wynika, że nieprawidłowości mogły dotyczyć 1482 obwodowych komisji, a to mogło przełożyć się na 315-487 tys. dodatkowych głosów dla Karola Nawrockiego.
Złożył też protest wyborczy, co zapowiedział w miniony wtorek na antenie TVN24. Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych Sądu Najwyższego protest zdołała już przeanalizować.
"Po wczorajszym wywiadzie w TVN z Krzysztofem Kontkiem Izba Kontroli Nadzwyczajnej zadziałała błyskawicznie i już dziś rano na posiedzeniu niejawnym rozpoznała jego protest wyborczy, pozostawiając go bez dalszego biegu" - przekazał w środę reprezentujący dr. Kontka mec. Jacek Dubois. "Izba nie chce się dowiedzieć o anomaliach w komisjach" - dodał.
Do biura prasowego SGH wysłaliśmy pytania o powiązania naukowca z uczelnią oraz prośbę o komentarz dotyczący jego ustaleń w zakresie przeliczenia głosów. W odpowiedzi otrzymaliśmy krótką informację od rzecznika, Mariusza Sielskiego, według której "dr Krzysztof Kontek nie jest pracownikiem ani współpracownikiem Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie".
Wokół postaci naukowca nie brakuje kontrowersji. W sieci można znaleźć zdjęcia przedstawiające go jako uczestnika marszu organizowanego przez Koalicję Obywatelską czy też zdjęcia, na których pozuje z emblematami Komitetu Obrony Demokracji.
Ponadto głosy krytyki wobec zastosowanych przez dr. Kontka metod obliczeniowych słychać ze strony środowiska naukowego. Interia opublikowała list znającego Kontka osobiście dr. Tomasza Berenta, profesora SGH.
"Drogi Krzysztofie. W poniedziałek (23.06.2025) o 23:47 wysłałem Ci wiadomość SMS z zapytaniem, gdzie mogę zapoznać się z Twoją analizą dotyczącą wyborów. Odpowiedziałeś rano. Siadłem natychmiast do lektury i… zdębiałem" - zaczyna swój list otwarty prof. Berent.
"Zaszokowała mnie treść Twego wywodu. Skwantyfikowałeś bowiem jedynie liczbę głosów, które mogły być nieprawidłowo alokowane Karolowi Nawrockiemu. Odwrotnego scenariusza w ogóle nie wziąłeś pod uwagę" - wytyka autor listu.
"Biorąc pod uwagę to, co wiemy z teorii statystyki, nie ma fizycznie takiej możliwości, aby wynik wyborów nie był prawdziwy" - podkreśla prof. Berent.
W dalszej części listu zadaje koledze po fachu pytania, w których jednocześnie zarzuca mu błędy z zakresu analizy statycznej.
"Twoje wyniki nie są wiarygodne statystycznie" - konkluduje autor listu.
Co za ślepa determinacja tej strony, która przegrała wybory prezydenckie, aby za wszelką cenę dokonać unieważnienia tych wyborów. Z góry zakładają, że wszelkie ewentualne tu nieprawidłowości były tylko na korzyść Nawrockiego. Przecież to nie PIS był organizatorem tych wyborów, lecz ci, którzy teraz oskarżają PIS o rzekome ich sfałszowanie. To jak zorganizowali i jak pilnowali prawidłowości tych wyborów? Czy naprawdę obecnie rządzący mają nas, zwykłych obywateli za idiotów? Wszystko co złe to jest wina PIS-u. nawet to, że ich kandydat przegrał wybory. No, bo gdyby PIS nie wystawił swojego kandydata, to z pewnością wszystko ułożyłoby się po myśli rządzących. A tu jak na złość, Kaczyński ponownie na kandydata wystawił człowieka znikąd (a w wyborach 10 lat temu był nim A. Duda) i ponownie wygrał, mając przeciwko sobie niemal wszystkich i co więcej, pozbawienie PIS-u pieniędzy nie pomogło. Bardziej ośmieszyć obecnej ekipy już się nie dało, stąd ich taka zwierzęca wściekłość. Wystawili więc Giertycha, ale ten zamiast dobić PIS, prędzej dobije siebie jak i swoje ugrupowanie.
...