Minister finansów Tuska obiecał „pomoc” powodzianom.
Jak sądzicie: ma poczucie humoru? I czy sam humor jest adekwatny do sytuacji?
Ruszyliśmy z projektem wsparcia zakupu kas fiskalnych przez przedsiębiorców, którzy przez powódź stracili możliwość prowadzenia biznesu. Wsparcie wyniesie do 2000 zł.
- zapowiedział minister finansów Andrzej Domański we wpisie zamieszczonym w mediach społecznościowych.
Zapowiedź wsparcia zakupu kas fiskalnych nie przypadła jednak do gustu internautom, komentującym wpis ministra. Zwracali oni uwagę, że w tym momencie istnieją dużo ważniejsze wydatki niż kasy fiskalne.
Politycy komentują
Suchej nitki na propozycji ministra nie zostawiają m.in. politycy opozycji.
Przedsiębiorcy liczyli na konkretne wsparcie z waszej strony. Zawiedli się. Kasy fiskalne? Do czego? Do liczenia strat? Jesteście żałośni w tych swoich chorych pomysłach
- skomentował wpis poseł Prawa i Sprawiedliwości Jan Mosiński.
Kolejnym krokiem będzie wsparcie w dojechaniu do urzędu skarbowego w celu zapłacenia podatku. Godny konkurent dla Pauliny Hennig - Kloski
- ocenił Waldemar Buda.
Wpis Domańskiego skomentował także rzecznik Prawa i Sprawiedliwości Rafał Bochenek.
Złupić, oszukać i pozostawić samych sobie to naczelna dewiza tego rządu... A powódź to uwypukliła jak w soczewce. Proponowanie kas fiskalnych przedsiębiorcom, którzy stracili cały majątek ( zaplecze, maszyny, restauracje, piece, zakłady produkcyjne, maszyny itp) to już nie tylko nieprzyzwoite, ale podłe i zakrawa na kpinę w żywe oczy....a więc schemat jest taki: najpierw kasa, misiu kasa, a potem może coś tam pomożemy... Żenujące... Wcześniej kredyty, pożyczki, a teraz kasy fiskalne... Ręce opadają
- napisał we wpisie opatrzonym hashtagiem #TuskDoDymisji.
Towar i sklep może i zmyło, ale kasa fiskalna musi być. Popieram!
- stwierdził natomiast prezes Fundacji Republikańskiej Marek Wróbel.
Rząd oferuje dofinansowanie do kas fiskalnych, podczas gdy biznesy powodzian leżą w gruzach. Przedsiębiorcy nie mają gdzie pracować, nie mają towaru i sprzętu do pracy. To jakiś ponury żart. A może najpierw odbudowa, a potem biurokracja?
- pytał Kacper Kamiński, syn europosła Mariusza Kamińskiego.
Komentarze publicystów
Pomysł Andrzeja Domańskiego komentują także znani publicyści.
- Jestem przekonany, że ofiary powodzi o niczym innym niż nowe kasy fiskalne bardziej nie marzą
- drwił Rafał Ziemkiewicz.
Gdyby tak tymi kasami fiskalnymi zasypywać zerwane drogi i budować z nich mosty temat zniszczeń ogarnie się w kilka dni. Brawo panie Andrzej Domański ma pan łeb na karku
- pisał z kolei publicysta Rafał Otoka Frąckiewicz.
Woda zabrała cały twój biznes - zniszczyła siedzibę, sprzęt, maszyny, towar - ale rząd daje ci kasę fiskalną To są k… jaja
- stwierdził dziennikarz śledczy Piotr Nisztor.
, to zapewne niedługo z pracą pożegna się rzecznik prasowy Ministerstwa Finansów. Zgodnie ze scenariuszem przećwiczonym już przez Ministerstwo Klimatu i Środowiska
- stwierdziła pisarka i publicystka Monika Szatyńska-Luft.
Minister dobrze kombinuje. Czy za chwilę zarządzi tam akcję mandatową?
Ciekawe, co na to nasze komentatorskie indywidua: @awista i @ruda4774.
Skrytykują ministra, czy pójdą pierwsi na kontrolę kasy fiskalnej u powodzian?
Np. kontrolę zasadności i racjonalności pozyskania dofinansowania do zakupu kasy...
Na to należy patrzeć z adekwatnym przymrużeniem oka, tak jak na pomysł MF. Na pewno póki co...
Dziadunio Józek wyrobił "wejścia", więc Donek bez problemu - ratując pijarowo swój skompromitowany wizerunek - załatwił pomoc powodzianom:
Trzymajcie się! (...) Danke.
Te kasy fiskalne mają chyba nie tylko na celu umożliwienie policzenia i zarejestrowania kwot strat, jak tu już ktoś zasugerował. Kto wie, może od tych kwot strat trzeba też będzie zapłacić podatek, który kwotowo powinien przynajmniej zrekompensować straty budżetu państwa, jakie poniesione zostały z tytułu zniszczenia firm przez powódź. Bo skoro firma została zniszczona, to nie wpłyną podatki od wynagrodzeń pracowników, sprzedaży towarów i usług itp. Więc jakoś trzeba to zrekompensować. Co więcej, sprawa ta może mieć jeszcze dalszy swój ciąg. Otóż, ze strony obozu rządzącego padały już takie propozycje, aby odroczone zostały (chyba na rok) zusowskie zobowiązania poszkodowanych podmiotów. Ciekaw jestem, od czego te zobowiązania byłyby naliczane, gdyby faktycznie zostały odroczone w czasie? Czy od tego, co popłynęło z prądem Nysy Kłodzkiej i Odry prosto do Bałtyku? Ktoś tu napisze, że idiotyzm, żeby od strat płacić podatek czy inne zobowiązania. Nic z tych rzeczy, w tym kraju wszystko jest już możliwe. Przykład? Składka zdrowotna, którą co miesiąc jako pracownicy płacimy. Z naszego wynagrodzenia potrąca się 9% składki zdrowotnej, od której płacimy też podatek dochodowy, bo nie jest ona odliczana od dochodu do opodatkowania. Czyli płacimy podatek od innej daniny, którą świadczymy na rzecz państwa. Tych pieniędzy przecież nie mamy do swojej dyspozycji, nie wydamy na zakup Mercedesa czy innego Bentleya. Ale porażające jest to, że ogromna część naszego społeczeństwa popiera i wybiera tych, którzy potem wymyślają takie idiotyzmy. I jeszcze uśmiecha się z tego powodu od ucha do ucha.
Były teoretyczne, ale się zmobilizowały.
Oczywiście dzięki Krulowi Ełropy Tuskowi i Ojro-krulewnie von Ursuli.
Minister finansów Andrzej Domański był pytany na antenie Radia ZET o unijne środki, których uzyskaniem tak mocno szczycił się rząd Donalda Tuska. Jego zdaniem "bardzo ważne jest, że mamy te środki unijne, które będą mogły być przeznaczone właśnie na odbudowę terenów".
Prowadzący rozmowę zapytał, czy Unia Europejska zgodziła się, by Polska wykorzystała pieniądze, które już miała.
Te pieniądze mieliśmy, moim zdaniem, teoretycznie. Nastąpiła pełna mobilizacja tych środków na rzecz odbudowy terenów dotkniętych powodzią
– odparł Domański.
tysol.pl
Dobra rada wobec powyższego: sprawdźcie na swoich kontach, czy pieniądze są zmobilizowane
, czy tylko teoretyczne...
Do radny
Tak, masz rację - pieniądze dla powodzian są pieniędzmi teoretycznymi, podobnie jak całe nasze państwo.
Niezrozumiałe jest dla mnie to, że bądź co bądź, Minister Finansów publicznie mówi, że środki z funduszu spójności przeznaczone dla naszego kraju są dla nas dostępne tylko teoretycznie (też w mediach słyszałem podobne wypowiedzi kilku polityków obecnej koalicji), to o co tu chodzi? To albo są te pieniądze albo ich nie ma. Idąc tym tropem myślenia, to można również powiedzieć, że pieniądze zaplanowane dla naszych jednostek organizacyjnych też są tylko teoretyczne. Może dostaną, a może i nie. Oczywiście, w przypadku pieniędzy z funduszu spójności mocno trzeba się napracować, aby w całości je wykorzystać, ale na to jest aż siedem lat (plus ze dwa lata na rozliczenie się z tych pieniędzy).
Jeżeli obecna władza uwala (przy walnym wsparciu kumpli po zachodniej stronie naszych granic) wiele projektów przygotowanych jeszcze przez poprzedników, gdzie otrzymano już wszelkie zgody, pozwolenia, podpisano umowy, rozpoczęto wstępne prace itp. to faktycznie zaczyna brakować już czasu, aby od początku przygotować jakiekolwiek nowe projekty do realizacji, następnie wykonać je i rozliczyć. Z tej siedmioletniej perspektywy zostały już tylko 3 lata budżetowe. Przygotowanie założeń do budowy byle jakiego systemu informatycznego czy jakiegoś niedużego budynku użyteczności publicznej i potem oddanie do eksploatacji to czas rzędu 3-4 lat. Być może uwalanie przez obecną ekipę wcześniej przygotowanych projektów jest celowym działaniem, bo ktoś tu ma jakiś swój interes. Wtedy faktycznie, niewiele da się tych środków wykorzystać i zostają dostępne tylko na papierze. A przecież po to jest minister finansów, aby maksymalnie te środki zostały wykorzystane. O każde pieniądze mogę się założyć, że będą olbrzymie biurokratyczne przeszkody, aby wykorzystać te niby 5 mld Euro na pomoc powodzianom. A zima nadchodzi szybkimi krokami - w tamtych rejonach już w listopadzie może być biało i mroźno. Przecież, zanim uruchomi się te pieniądze, trzeba przygotować jakiś plan ich wydatkowania, dokonać inwentaryzacji tego, co uległo zniszczeniu, dokonać osuszenia terenu i ocalałych jeszcze budynków, z czym będzie coraz trudniej, bo właśnie teraz w górach nadchodzi pora deszczowa (może nie aż z tak z intensywnymi deszczami), niskie temperatury itp, nie ma więc czasu na różne proceduralne sprawy. A zanim wyremontuje się jakiś dom, trzeba odbudować infrastrukturę, czyli drogi, zniszczone mosty, sieci wodociągowe i kanalizacyjne itp. W tak podbramkowej sytuacji, w trybie nadzwyczajnym powinny zostać uruchomione środki z budżetu państwa na pomoc ludziom. A o jakich tu kwotach rządzący nam mówią: 1-2 mld zł? Śmiech na sali. Kropla w morzu potrzeb. PiS jaki był to był, ale jak pojawiła się pandemia, to bezzwłocznie zaczął uruchamiać różnego rodzaje tarcze pomocowe. A przecież pandemia nie zniszczyła ludziom mieszkań, dróg, mostów, ale jednak państwo polskie jakoś zaopiekowało się społeczeństwem i przedsiębiorcami, wydając w sumie ok. 200 mld zł. Może i przez to zadłużyli nieco państwo polskie, ale w życiu są rzeczy ważne i ważniejsze. Poprzednia ekipa wybrała to drugie. A to, co teraz w Polsce dzieje się w związku z powodzią - zostawmy bez komentarza.
Do radny
Tak, masz rację - pieniądze dla powodzian są pieniędzmi teoretycznymi, podobnie jak całe nasze państwo.
Niezrozumiałe jest dla mnie to, że bądź co bądź, Minister Finansów publicznie mówi, że środki z funduszu spójności przeznaczone dla naszego kraju są dla nas dostępne tylko teoretycznie (też w mediach słyszałem podobne wypowiedzi kilku polityków obecnej koalicji), to o co tu chodzi? To albo są te pieniądze albo ich nie ma. Idąc tym tropem myślenia, to można również powiedzieć, że pieniądze zaplanowane dla naszych jednostek organizacyjnych też są tylko teoretyczne. Może dostaną, a może i nie. Oczywiście, w przypadku pieniędzy z funduszu spójności mocno trzeba się napracować, aby w całości je wykorzystać, ale na to jest aż siedem lat (plus ze dwa lata na rozliczenie się z tych pieniędzy).
Jeżeli obecna władza uwala (przy walnym wsparciu kumpli po zachodniej stronie naszych granic) wiele projektów przygotowanych jeszcze przez poprzedników, gdzie otrzymano już wszelkie zgody, pozwolenia, podpisano umowy, rozpoczęto wstępne prace itp. to faktycznie zaczyna brakować już czasu, aby od początku przygotować jakiekolwiek nowe projekty do realizacji, następnie wykonać je i rozliczyć. Z tej siedmioletniej perspektywy zostały już tylko 3 lata budżetowe. Przygotowanie założeń do budowy byle jakiego systemu informatycznego czy jakiegoś niedużego budynku użyteczności publicznej i potem oddanie do eksploatacji to czas rzędu 3-4 lat. Być może uwalanie przez obecną ekipę wcześniej przygotowanych projektów jest celowym działaniem, bo ktoś tu ma jakiś swój interes. Wtedy faktycznie, niewiele da się tych środków wykorzystać i zostają dostępne tylko na papierze. A przecież po to jest minister finansów, aby maksymalnie te środki zostały wykorzystane. O każde pieniądze mogę się założyć, że będą olbrzymie biurokratyczne przeszkody, aby wykorzystać te niby 5 mld Euro na pomoc powodzianom. A zima nadchodzi szybkimi krokami - w tamtych rejonach już w listopadzie może być biało i mroźno. Przecież, zanim uruchomi się te pieniądze, trzeba przygotować jakiś plan ich wydatkowania, dokonać inwentaryzacji tego, co uległo zniszczeniu, dokonać osuszenia terenu i ocalałych jeszcze budynków, z czym będzie coraz trudniej, bo właśnie teraz w górach nadchodzi pora deszczowa (może nie aż z tak z intensywnymi deszczami), niskie temperatury itp, nie ma więc czasu na różne proceduralne sprawy. A zanim wyremontuje się jakiś dom, trzeba odbudować infrastrukturę, czyli drogi, zniszczone mosty, sieci wodociągowe i kanalizacyjne itp. W tak podbramkowej sytuacji, w trybie nadzwyczajnym powinny zostać uruchomione środki z budżetu państwa na pomoc ludziom. A o jakich tu kwotach rządzący nam mówią: 1-2 mld zł? Śmiech na sali. Kropla w morzu potrzeb. PiS jaki był to był, ale jak pojawiła się pandemia, to bezzwłocznie zaczął uruchamiać różnego rodzaje tarcze pomocowe. A przecież pandemia nie zniszczyła ludziom mieszkań, dróg, mostów, ale jednak państwo polskie jakoś zaopiekowało się społeczeństwem i przedsiębiorcami, wydając w sumie ok. 200 mld zł. Może i przez to zadłużyli nieco państwo polskie, ale w życiu są rzeczy ważne i ważniejsze. Poprzednia ekipa wybrała to drugie. A to, co teraz w Polsce dzieje się w związku z powodzią - zostawmy bez komentarza.
Istnieje czarny scenariusz związany ze środkami z UE. Może się okazać, że pieniądze z UE będą tylko na dopłaty do wydatków na remonty i odbudowę. A że wielu właścicieli nie będzie stać na odbudowę pojawią się wybawiciele, którzy za grosze będą wykupować ziemię, zrujnowane domy. Za sprzedany majątek powodzianie kupią sobie kontenerki do mieszkania, a ci nowi dostaną środki z UE. Zgadnijcie sami skąd będą „wybawiciele”. Następny krok to skreślenie PL i zmiana języka urzędowego. Nie można się na to zgodzić, lepiej przygotować się jakoś zawczasu i niedopuści do takiego scenariusza. Może jakaś opinia związków nt. sposobów wykorzystania pieniędzy z UE, które przecież są naszymi pieniędzmi? Wg mnie nie bez powodu powódź dotknęła Śląsk.
Póki co tęgie głowy z "kloakalicji" 13 grudnia znalazły sposób na powódź .
Tutaj raczej przyda się: Yeah, bać Tuska!
Radny - błądzisz
Ja spoza resortu.
Ja w ostatnich wyborach głosowałem na koalicję bo dość już miałem polityki pis ale obecna władza jak tak dalej będzie rządzić to nie doczeka do następnych wyborów. Póki co to na razie tylko rozliczają poprzedników, ok ale to dla przeciętnych zjadaczy chleba nic nie znaczy, po prostu zwykli ludzie nic z tego nie mają, to co ludziom obiecywali okazało się kłamstwem wyborczym. Jak obecna opozycja dojdzie ponownie do władzy to zabraknie wolnych prycz w więzieniach.
@viglaif - pominąłeś czy zapomniałeś, więc życzliwie uzupełniam:
"zabraknie wolnych prycz w więzieniach"...
dla przestępców i kryminalistów.
@ruda4774
Ja też.
Oj, biedny jest nasz Premier. O mało nie zmyła go powódź. Na szczęście, Pan Tusk mieszka w Gdańsku, czyli w dorzeczu Wisły a nie Odry, a ponieważ Wisłę powódź ominęła, więc nasz Premier szczęśliwie ocalał. Ale niestety, radość nie trwała zbyt długo, nadchodzi kolejna, moim zdaniem o wiele poważniejsza powódź, bo obejmująca już cały nasz kraj. Po prostu, wali się mu nasza służba zdrowia, kasa NFZ bowiem świeci pustkami. Szpitale nie mają już pieniędzy na regulowanie swoich bieżących zobowiązań, zamykane są niektóre oddziały, przesuwane są terminy operacji (na przyszły rok) itp. Ponadto, wytypowana jest już ponad setka oddziałów porodowych (ok. 30% obecnego stanu), które mają zostać po prostu zlikwidowane. Sprawa wybuchła w dniu wczorajszym, więc jest rozwojowa, więc niewiele jest jeszcze znanych nam szczegółów.
Obecna ekipa rządzi dopiero 10 miesięcy, wstrzymali wiele dużych inwestycji i już mają bardzo poważne problemy finansowe. PiS przez 8 lat swoich rządów zwiększył zadłużenie państwa polskiego o ok. 450 mld zł, z czego ok. 200 mld to skutek Cowid-19 i wojny na Ukrainie na potrzeby różnych tarcz osłonowych (czyli można powiedzieć - siła wyższa, na którą nie mieli większego wpływu). I pomimo tego, gospodarka rozwijała się, pieniędzy jakoś starczało, a zadłużenie kraju było utrzymywane w unijnych i konstytucyjnych ryzach. A co mamy teraz? W tym roku deficyt budżetowy może sięgnąć 200 mld zł (niektórzy ekonomiści twierdzą, że nawet ok. 300 mld), na przyszły rok planuje się blisko kolejne 300 mld, czyli przez dwa lata ich rządów - dług państwa może wzrosnąć o 500-600 mld zł i liczony w stosunku do naszego PKB - będzie zbliżony już do 60%. A to oznacza, że po jego przekroczeniu, państwo polskie nie będzie mogło się dalej zadłużać. No, chyba że złamana zostanie Konstytucja, w czym chyba obecnie się specjalizują. Ciekaw jestem, jak szeroki wtedy będzie uśmiech tych wszystkich, którzy tak mocno popierają obecny układ rządzący? A obecnie w Polsce tego poparcia udziela ok. 60% wyborców. Życzę im wszystkim dobrego samopoczucia.
Zauważyłam, że są wyznawcy ryżego, do których nie dociera żaden argument i nawet jakby w tv ryży powiedział wszystko wprost, że ich dymaja, że są głupi i dali się nabrać, że on jest obcym agentem i planuje zniszczyć Polskę, to i tak nie uwierzą. To chyba rodzaj hipnozy, bo niemożliwe aby nawet inteligentni ludzie byli aż tak głupi. Z resztą podobnie jest z wyznawcami drugiej strony, też już chętnie i raz na zawsze zapomnieli wszystko co złe.
Warto być odważnym jak bóbr: