Newsweek czyli maszyna opluwająco-osrywająca


Odrażający, brudni, źli Polacy według tygodnika Lisa. Przemysł pogardy wchodzi na wyższe obroty.

Maszyna opluwająco-osrywająca”, jak miałem kiedyś nieprzyjemność nazwać medialny teatrzyk Tomasza Lisa, wchodzi właśnie na wyższe obroty. Już nie wystarczy porównywanie Kaczyńskiego do psychopaty i mordercy, a Macierewicza do terrorysty mającego na rękach krew tysięcy ludzi, dziś trzeba utopić w fekaliach cały naród.

 

 

fot. wPolityce.pl

fot. wPolityce.pl

 

Trzeba to zrozumieć. Naród wybrał PiS, więc naród jest głupi. Odrażający, brudny i zły. I przecież to zupełny przypadek, że wszystko to na łamach „Newsweeka”, tygodnika należącego do spółki córeczki wielkiego koncernu niemiecko-szwajcarskiego, który ostatnio przesłał do redakcji „w Sieci” tonę sprostowań. Uwaga – „tona” jest tu przenośnią, szanowni prawnicy „Newsweeka”, więc proszę sobie wyprostować coś innego. A jeśli kto ciekawy, na tamte „sprostowania” odpowiadam w dzisiejszym „w Sieci”, zachęcając Lisa, by zaprosił mnie do swojego nowego „pogromu” w Onecie…

Oczywiście, nie mam złudzeń, że przemysł pogardy na taką konfrontację pójdzie. No, chyba że podłożą na fotel garść pinezek albo zasypią cytatami z fałszywego konta na Twitterze, by na końcu pozwać sądownie za wrogie spojrzenia w kierunku pana Tomasza.

Na razie mają jednak na głowie sprawy znacznie poważniejsze – Polacy nie chcą się zmienić. Nie dość, że wybrali ten straszny PiS, to jeszcze ani kroku w tył. Charyzma Schetyny, elegancja Kijowskiego, wiedza Petru, nawet wdzięk Urbana nie są w stanie przekuć złych Polaków w wyznawców jedynie słusznej drogi zgiętego karku i wypiętego na baty tyłka. No, co poradzisz, jak nic nie poradzisz. Pozostaje wojna podjazdowa, brzydkie napisy po salonowych kiblach w stylu „Pisowiec jest gupi” oraz materiały medialne mające nareszcie oddzielić Polaków słusznych od niesłusznych, cywilizowanych (czytaj: kulturowo zgermanizowanych) od tłuszczy i dziczy, czyli Hunów.

I właśnie o Polakach jako Hunach traktuje dzisiejszy artykuł w „Newsweeku”, jaki wisi kalafiorem na jego stronie internetowej. Papierowej wersji nie czytuję, zresztą konia z rzędem temu, kto mnie przekona, że to się najlepiej nadaje akurat do czytania. Czas na kupkę cytacików z tygodnika pana Lisa, przypomnijmy, bo i on czynił to w „sprostowaniach” kilkakrotnie, „rzetelnego i niezależnego dziennikarza”, którego pozycja w ostatnim czasie „nie uległa pogorszeniu”. Bo że dziś ogląda go 300-400 tys. ludzi, czyli kilka razy mniej niż w TVP2, to przecież Pikuś. Czy, jak kto woli – Jarosław Kuźniar.

Więc czytajmy:

Mamy najazd Hunów – mówi doświadczony ratownik WOPR z Pomorza. Takiej degrengolady nad Bałtykiem jak dziś, nie pamięta. Joanna, właścicielka pensjonatu na Mierzei Wiślanej wspomina czasy, gdy we wczesnej fazie PRL nad morze przybywali robotnicy. Wykręcali nogi od łóżek, kurki z umywalek, nawet górnopłuki, żeliwne. – Ci, którzy w tym roku do nas zawitali, są dużo bardziej niegrzeczni. Też kradną. Koniec lipca, a ja nie mam połowy łyżeczek, ręczników, nawet zabawek dla dzieci, prawie wszystkie zniknęły. Tapicerkę musi w łóżkach wymieniać. – Zarzygana. Najgorsze? Nie trzeźwieją wcale, dzieci żal, samopas od rana do nocy”.

I dalej:

„Największy tegoroczny szok? Matka, jak gdyby nigdy nic myjąca w morzu ubrudzone fekaliami dziecko – opowiada psycholog rozwojowa Dorota Zawadzka, znana jako Superniania (to ta pani, która uczyła wychowywać w telewizji cudze dzieci, a ze swoim ma nie lada problemy – przyp. KF).- W ramach akcji edukacyjnej od początku wakacji przemierza Wybrzeże. Widzi efekt 500+. – Ten nawał rodzin z dziećmi bije po oczach – tłumaczy. – Z jednej strony fantastycznie, bo wiele maluchów pierwszy raz w życiu zobaczyło morze. Niektóre nawet nie wiedzą jakie. Mówię Bałtyk, a one oczy szeroko otwarte. Pytam, co to wydmy? Słyszę: wydmy to miejsce, gdzie robi się kupę”.

I dalej:

„Już czasem na plażę przychodzą półprzytomni. Piwo, jedno, drugie, a potem afera, gdzie podział się synek? – potwierdza Roman Chmielowski z pomorskiego WOPR. Zadziwia go beztroska tegorocznych plażowiczów. – Ludzie nawet nie rozróżniają flag. Więcej, wstydzą się wołać o pomoc, gdy toną. Do tego totalna znieczulica. Kiedyś, gdy dziecko tonęło wszyscy biegli na ratunek. Teraz tylko stoją i się patrzą”

I dalej:

„Kolizja za kolizją. Jeździć nie potrafią, widać, że pierwszy raz wybrali się w taką podróż – domyśla się podinspektor Krzysztof Kiwak z Powiatowej Komendy Policji w Nowym Dworze Gdańskim”.

O kim mowa? Oczywiście – o Polakach. Kim są dla bohaterów tekstu (ustawionych w tej roli przez autorkę tekstu) ci straszni „oni”? Polakami. Pojawia się także, a jakże, smutna postać Agaty Młynarskiej, która najpierw nazwała polskich wczasowiczów „Kiepskimi”, potem przepraszała, że coś się jej wyrwało z kontekstu, ale w „Newsweeku” łka dalej. I tłumaczy, że może, owszem, „generalizacja była niefortunna”, ale przecież miała powód. Jaki? Wybrała się z mężem na wycieczkę rowerową z Jastarni do Władysławowa. Padał deszcz, uciekli do pierwszej z brzegu knajpki. „A tam krzyki, przekleństwa, pijany pan wyzywa głośno od najgorszych swoją żonę”.

Jak bardzo trzeba gardzić własną ojczyzną, by sprowadzać wszystkich jej mieszkańców do nawalonego jak stodoła barana? Jak bardzo ciasne trzeba mieć horyzonty, by uznawać, że pijany Polak jest reprezentatywny dla całej nacji? A pijany Francuz? Anglicy w Krakowie? Wreszcie – pijany Niemiec?

Właśnie – może by „Newsweek” napisał coś o Niemcach na urlopach? Służę przykładami, przy których matka myjąca w morzu dziecko z kupy to jest dopiero Pikuś. Albo Jarosław Kuźniar. Zresztą, brakuje w tekście „Newsweeka” wypowiedzi tego ostatniego. Opowiedziałby o odrażających Polakach w podróży i o tym, że mu w pociągu jajka brzydko pachną. Albo o tym, jak beznadziejnie zachowują się za granicą, biorąc sobie w używanie sprzęt ze sklepu, a potem oddając go, gdy przestanie być potrzebny.

Zdjęcie Krzysztof Feusette

 

http://wpolityce.pl/media/302929-odrazajacy-brudni-zli-polacy-wedlug-tygodnika-lisa-przemysl-pogardy-wchodzi-na-wyzsze-obroty

 

 


 

 

Tak wyglądały wakacje nad Bałtykiem przed wprowadzeniem 500+ wg tygodnika Lisa?

 

Piją, klną i śmiecą” - tak rozpoczyna się tekst w tygodniku Lisa opisujący tegorocznych turystów nad Bałtykiem. A to tylko krótki fragment barwnej charakterystyki uderzającej w rodziny, które korzystają z programu 500+. Reakcje na Twitterze pokazują, że „Newsweek” chcąc pogrążyć zwykłych Polaków, najbardziej pogrążył sam siebie.

 

Prześmiewczo i z dystansem do tekstu odniósł się Marek Magierowski.

 

 

Plaża nad Bałtykiem przed wprowadzeniem programu 500+, według .

 

 

Z kolei była posłanka SLD Aleksandra Jakubowska dosadnie określiła opublikowane przez tygodnik Lisa treści.

 

AJakubowska @AJakubowska1

Takiego wiadra gnoju pogardy, jakie dzisiaj wylał na Polaków Newsweek, nie da się nawet skomentować. Konstancińska "arystokracja"...


http://wpolityce.pl/spoleczenstwo/303138-tak-wygladaly-wakacje-nad-baltykiem-przed-wprowadzeniem-500-wg-tygodnika-lisa

 

 


 

 

"Newsweek" o najeździe Hunów na wybrzeże Bałtyku. To beneficjenci programu Rodzina 500 +. Żeby udowodnić tezę manipulują

fot.PAP/Marcin Bielecki

fot.PAP/Marcin Bielecki

 

Aktualny „Newsweek” staje na uszach, by udowodnić tezę o najeździe Hunów na wyrzeże Bałtyku. Hunami mają być wielodzietni beneficjenci programu Rodzina 500 plus. Okazuje się jednak, że tygodnik, by udowodnić tezę posługuje się manipulacją.

W tekście obok ratownika WOPR, który nie wyrabiają z ratowaniem topiących się dzieci, hotelarki, która jest okradana na potęgę, wypowiada się Dorota Zawadzka, znana jako Superniania. Jej wypowiedź szokuje:

Największy tegoroczny szok? Matka, jak gdyby nigdy nic myjąca w morzu ubrudzone fekaliami dziecko

—opowiada psycholog rozwojowa Dorota Zawadzka, znana jako Superniania.

W ramach akcji edukacyjnej od początku wakacji przemierza Wybrzeże. Widzi efekt 500+.

Ten nawał rodzin z dziećmi bije po oczach

—tłumaczy na FB Dorota Zawadzka.

Z jednej strony fantastycznie, bo wiele maluchów pierwszy raz w życiu zobaczyło morze. Niektóre nawet nie wiedzą jakie. Mówię Bałtyk, a one oczy szeroko otwarte. Pytam, co to wydmy? Słyszę: wydmy to miejsce, gdzie robi się kupę

-opisuje odczucia Doroty Zawadzkiej „Newsweek”.

I natychmiast na usta ciśnie się pytanie: skąd wiadomo, że wszystko to dotyczy beneficjentów programu 500 +? Z odpowiedzią spieszy sama Zawadzka, która twierdzi, że negatywnych zachowań wcale nie łączyła z rodzicami, którzy dostali rządowe wsparcie.

Kilka dni temu rozmawiałam telefonicznie z dziennikarką z Newsweeka. O wakacjach nad Bałtykiem. O tym co widzę, co mi się podoba a co nie. Dziś widziałam zajawkę całości - muszę jutro kupić - bo widzę spory skrót mojej wypowiedzi i być może wynikającą z niego niezręczność. Owszem powiedziałam, że widać rodziców 500+ i że to wspaniałe, że dzieci mogły przyjechać nad morze. Że to co ich wyróżnia to ” nieobycie ” i zachwyty dzieci nad, widzianymi po raz pierwszy, plażami, straganami z zabawkami, wesołymi miasteczkami itd. Ale nie powiedziałam, - co wydaje się sugerować artykuł - że to właśnie i przede wszystkim ci rodzice piją i zachowują się agresywnie. I że ich to właśnie te dzieci nie wiedzą, jakie to morze i co to wydmy. Generalnie jest na naszych plażach za dużo alkoholu i agresji wobec ludzi i otaczającej nas przyrody. Dzieci nie wiedzą często gdzie przyjechały i nie ma specjalnie znaczenia to czy ich rodzice mają więcej czy mniej pieniędzy. To  spostrzeżenie tyle smutne, co ogólne.

Najwyraźniej „Newsweekowi” pasowały te słowa, żeby uderzyć w znienawidzone 500 +. A można było spojrzeć na sprawę inaczej. Skoro nad morze po raz pierwszy w życiu przyjechało tyle dzieci, których rodziców nigdy wcześniej nie było stać na wypoczynek nad Bałtykiem, to gdzie ta nasza słynna zielona wyspa? Gdzie ten polski dobrobyt, o którym tak dużo mówiło się przez osiem ostatnich lat? Te dzieci powinny być wyrzutem sumienia zadowolonych z życia elit III RP. I tym bardziej widać jak wielkie znaczenie ma dla Polaków, którzy wreszcie mogą zapewnić dzieciom wypoczynek, program Rodzina 500 Plus. To namacalny dowód na to, że ci ludzie odzyskują godność.

 

http://wpolityce.pl/spoleczenstwo/302933-newsweek-o-najezdzie-hunow-na-wybrzeze-baltyku-to-beneficjenci-programu-rodzina-500-zeby-udowodnic-teze-manipuluja

 

 

 

 

 

 

 




(22)
  • Co "parlamentarnego" można powiedzieć o gnojku, który dopiero co pochował własną matkę, a i to nie przeszkodziło mu pluć na rodaków? Ale czy rzeczywiście rodaków?

    Historia rodziny Lisów – Tomasz Lis, czy Tomasz Lisienko?

    Poniżej historia białoruskiej rodziny Lisienko, której potomkiem jest znany wszystkim Tomasz Lis.
    Wycieczkę po historii rodziny Lisów można zacząć od pierwszego zamieszkałego w Zielonej Górze przedstawiciela rodu.

    Wasilij Lisienko (ur. 23.11.1903 – zm. 13.05.1974) – pradziad redaktora Tomasza Lisa, urodził się w Pińsku na Zachodniej Białorusi. Pracował wpierw jako pomocnik młynarza oraz po ukończeniu 13 roku życia trafił do pracy w garbarni. Tam poznał idee socjalistyczne i związał się z „bolszewikami“. W czasie Rewolucji Październikowej, Wasilij Lisienko, jako 15 letni młodzieniec z bronią ręku brał udział w walce z kapitalistami i wrogami ludu. Zamieszany był też w wir wojny Polsko-bolszewickiej 1920 roku, już jako żołnierz czerwonego zwiadu. W roku 1921 poślubił osiemnastoletnią Jelenę, która dwa lata później urodziła mu syna Eduarda Wasiljewicza (ur. 26.05.1923 – zm. 23.12.1969). W tym czasie Lisienkowowie mieszkali w Mińsku. Do 1941 roku Wasilij Lisienko pracował w miejskim aparacie partyjnym jako zastępca kierownika Wydziału Zwalczania Dywersji Gospodarczej. Gdy przyszła wojna jako podporucznik przeszedł szlak bojowy i razem z 1. Frontem Ukraińskim dotarł do Zielonej Góry. Tu też po wojnie pozostał, wraz z sowiecką jednostką wojskową, a w 1947 roku ściągnął do miasta rodzinę. Niestety żona Jelena nie mogła odnaleźć się na obcej ziemi i w 1950 roku powróciła do Związku Sowieckiego, podając jako pretekst chorobę siostry i pomoc podstarzałej matce. Zmarła wkrótce w Moskwie – w 1952 roku.

    Syn Wasilija – Eduard, jako osiemnastoletni młodzieniec został w 1941 roku wcielony do armii i wojnę zakończył pod Kołobrzegiem w szpitalu wojennym. Tak jak ojciec pozostał w Polsce i po wyjściu ze szpitala, w 1947 roku „zameldował się“ w Zielonej Górze. Tam poznał pochodząca z Kresów Polkę – Mirosławę (ur. 14.02.1928 – 06.01.1976), z którą w 1948 roku wziął ślub. Niedługo później, w tym samym roku urodził się ich syn Stiepan Eduardowicz – ojciec Tomasza Lisa.

    Tak więc, prócz Wasilija zaaklimatyzowanego już na nowych terenach, w Zielonej Górze zamieszkali też jego syn Edward wraz z żoną i synem Stiepanem.
    Cała rodzina, jako sprawdzeni komunistyczni agitatorzy i propagandziści, szybko znaleźli zatrudnienie w aparacie partyjnym oraz bezpieczeństwa PRL.
    Na fali odwilży i zmian w 1953 roku, cała rodzina Lisienków (z wyjątkiem Wasilija) zmieniła nazwisko na polsko brzmiące „Lis“ z uwagi na coraz większą niechęć otoczenia do „ruskich“. Wojskowa, ubecka kariera najstarszego z rodu wkrótce zakończyła się. Powołana w 1956 roku tzw. „komisja Mazura“ dopatrzyła się przekroczenia przez niego prawa w czasie służby i wysłano go na emeryturę. Został on zwolniony z wojska na mocy decyzji Dowódcy Jednostki Zmechanizowanej w Zielonej Górze, gdzie służył w pionie kontrwywiadu.
    Było to następstwem udowodnienia mu bestialskiego znęcania się nad aresztantami. Dawni towarzysze nie dali jednak Edwardowi zginąć. Znaleziono mu robotę na kolei i zatrudniono jako sekretarza POP w DOKP Zielona Góra. Edward Lis, syn Wasilija pracował do śmierci w KW PZPR w Zielonej Górze i w przeddzień Wilgilii 1969 roku zmarł na zawał serca w drodze do domu (w wieku 46 lat). Sześć lat później w wypadku drogowym zginęła jego żona Mirosława.

    Ojciec Tomasza Lisa – Stiepan (od 1953 roku Stefan) – imał się różnych prac.
    Zawsze jednak pod „patronatem“ lokalnego Urzędu Bezpieczeństwa. Z wykształcenia inżynier zootechnik, w wyuczonym zawodzie nie przepracował jednak wiele. W początkach kariery zatrudniony w 128 Pułk Artylerii Przeciwlotniczej, jako podoficer polityczny, z czasem „służył” w KW PZPR oraz WUSW. Był, jak mówią o nim współpracownicy – specjalistą od prowokacji i dywersji (http://www.kontrowersje.net). W 1965 roku Stefan ożenił się z równolatką Wandą, która rok później dała mu syna Tomasza. Po 1989 roku, Stefan Lis, już jako wojskowy emeryt, został dyrektorem Okręgowej Stacji Hodowli Zwierząt w Zielonej Górze.

    Wszyscy zmarli przodkowie Tomasza Lisa są „dostępni“ na Cmentarzu Komunalnym przy ulicy Wrocławskiej w Zielonej Górze:

    Pradziad: Wasilij Lisienko (ur. 23.11.1903 – 13.05.1974) – kwatera 15 – rząd 7 – grób 22
    Dziad: Edward (Lisienko) Lis (ur. 26.05.1923 – 23.12.1969) – kwatera 3 – rząd 11 – grób 8
    Babka: Mirosława (Lisienko) Lis (ur. 14.02.1928 – 06.01.1976) – kwatera 3 – rząd 11 – grób 8

    http://www.skarbowcy.pl/blaster/forum/viewtopic.php?p=134930#p134930

    Matka: Wanda Lis (ur. 2.05.1946 - zm. 25.07.2016) - kwatera 10, rząd 1, grób 22.
    http://www.mzp.pl/wyszukiwarka-grobow/szczegoly/51417
  • Czyli powyższe mówi samo za siebie o p.Lisie
  • avatar
    Nigdy nie byłem fanem T.Lisa, ale to co pisze Achlarwa jest poniżej wszelkiego poziomu. Zostawcie zmarłych w spokoju. Po co, w jakim celu Achlarwa podajesz miejsca pochówku rodziny Lisa. Tacy jak ty są kreatorami i animatorami wszechogarniającego nasz kraj przemysłu pogardy. Dopiero co wyjechał papież, który mówił o miłosierdziu i nawoływał do poszukiwania w sobie ludzkich uczuć - pochyl nad tym czoło i nie strzykaj jadem jeszcze gorszym od tych których krytykujesz. Żenada.
  • szejk: to jest cytat wpisu z forum, link podałem. Sam cytowany artykuł pochodzi zaś stąd: http://www.eprudnik.pl/historia-rodziny-lisow-tomasz-lis-czy-tomasz-lisienko/
    Przed zamieszczeniem go tutaj zweryfikowałem podane dane. Są ogólnodostępne. Od siebie dodałem jedynie ostatnią informację oraz link, skąd ta informacja pochodzi, bo właśnie podczas weryfikacji danych dowiedziałem się o niedawnej śmierci matki.

    Jednym z twórców przemysłu pogardy jest właśnie Lisienko, więc nie mam obiekcji, jeśli staje się ofiarą własnego tworu. Ma dokładnie to, na co zasłużył i co sam zaczął.
    W stosunku do Tomasza Lisa Lisienki takie pojęcia, jak miłosierdzie, nie mają zastosowania. Może tylko takie: Pan Bóg jest nieograniczenie miłosierny, Lisienko podobnie: niemiłosiernie ograniczony...
  • Chwileczkę... Szejku... mów za siebie. Po pierwsze Lis (i jemu podobni) jest osobą publiczną, swoimi programami, reportażami mówiąc ogólnie "urabia" Polaków. Więc chyba dobrze jest wiedzieć z kim się ma do czynienia. A po drugie... w sumie już nie potrzeba drugiego, trzeciego... po poznaniu historii jego rodziny już wiem dlaczego jest taki szujowaty. Zastanawia mnie tylko dlaczego osoby sprzyjające lisiemu towarzystwu wykorzystują religię, papieża itp. do tego by nie mówić o niewygodnych dla nich faktach z przeszłości.
  • Popisy Lisienki (Tomasza Lisa) w żałobie po utracie matki (niewiele ponad tydzień temu...)

    Awantura na Twitterze. Jakubowska o Lisie: To mięczak. I pomyśleć, że to ja ja uchyliłam temu typowi furtkę do TV

    Pyskówka Tomasza Lisa i Aleksandry Jakubowskiej rozgrzała Twitter. Poszło o artykuł w „Newsweeku”, w którym gazeta Lisa poniżyła Polaków. Na te krzywdzące słowa nie pozostała obojętna nawet Aleksandra Jakubowska.
    Takiego wiadra gnoju pogardy, jakie dzisiaj wylał na Polaków Newsweek, nie da się nawet skomentować. Konstancińska „arystokracja”…
    – napisała na Twitterze Aleksandra Jakubowska.

    Chodzi o artykuł w ostatnim „Newsweeku” pod tytułem „Najazd Hunów”. Hunami są Polacy, którzy przyjechali z dziećmi na wypoczynek nad Bałtyk. Piją, klną, śmiecą. Matki myją w morzu ubrudzone fekaliami dzieci, rodziny okradają pensjonaty, rzygają na tapczany. I w ogóle wszyscy są non stop pijani, a ratownik nie wyrabia z ratowaniem dzieci. I oczywiście to beneficjenci programu 500 plus.
    Odrażający, brudni, źli Polacy według tygodnika Lisa. Przemysł pogardy wchodzi na wyższe obroty
    Na krytyczne słowa Jakubowskiej natychmiast zareagował Tomasz Lis, redaktor naczelny „Newsweeka”.
    Biorąc pod uwagę kartotekę pani Jakubowskiej nie dziwie się, że tak głęboko wchodzi teraz PIS-owi. Wolność bezcenna.
    – odpowiedział.

    Jakubowska nie pozostała dłużna:
    Arystokracja konstancińska miauknęła, Z klasą. Jak zawsze. I pomyśleć. że to ja uchyliłam temu typowi furtkę do TV
    – napisała.

    Lis nie wytrzymał:
    Zamykam furtkę, towarzyszko.
    – skwitował.

    Na to Jakubowska:
    Hihihi, zawsze wiedziałam, że to mięczak: Lis mnie zbanował!
    – napisała.

    i dodała:
    Skrytykuj, że „elyty” pogardzają na łamach swoich piśmideł prostymi i niezamożnymi Polakami, to zaraz ci powiedzą, że podlizujesz się PiS…

    http://wpolityce.pl/media/303266-awantura-na-twitterze-jakubowska-o-lisie-to-mieczak-i-pomyslec-ze-to-ja-ja-uchylilam-temu-typowi-furtke-do-tv
  • Jan Pietrzak o publikacji "Newsweeka": "Goebbelsowska propaganda też uczyła, że Polacy są brudni i źli".

    Niech naczelny „Newsweeka” Tomasz Lis poleci do Rio de Janeiro, gdzie teraz zjeżdżają się olimpijczycy i zobaczy, jaki na tych pięknych plażach jest bałagan i jakie nieprawdopodobne wydarzenia tam się dzieją
    — mówi satyryk Jan Pietrzak w rozmowie z portalem wPolityce.pl.

    wPolityce.pl: „Newsweek” w tekście zatytułowanym „Najazd Hunów”, pisze o niewychowanych, pijanych i brudnych Polaków, którzy nie potrafią zachować się nad Bałtykiem. Co Pan sądzi o tym artykule?

    Jan Pietrzak: Goebbelsowska propaganda jeszcze przed wybuchem II wojny światowej też uczyła, że Polacy są brudni i źli. Niemcy najpierw nas oczerniali, a później na nas napadli. Widocznie Lis uznał, że jest upoważniony przez swoje niemieckie wydawnictwo, do obrażania i oczerniania Polaków. Naprawdę nie wiem, jak można to inaczej wytłumaczyć.

    Na każdej plaży na całym świecie są różni ludzie i są różne odcinki plaży.

    Oczywiście, tam, gdzie są tłumy, tam jest bałagan. Niech naczelny „Newsweeka” Tomasz Lis poleci do Rio de Janeiro, gdzie teraz zjeżdżają się olimpijczycy i zobaczy, jaki na tych pięknych plażach jest bałagan i jakie nieprawdopodobne wydarzenia tam się dzieją. Zajmuje się antypolską propagandą, za którą płacą mu Niemcy. On jest jednym z tych, którzy mają nas drażnić, obrażać, opluwać i potem to opisywać. Taką ma pracę. Nie wiem czy państwo polskie powinno tolerować takie działania.

    Może gdyby Platforma Obywatelska albo Nowoczesna wygrała wybory, nie byłoby takich ataków na zwykłych Polaków?

    Myślę, że to jeden z powodów tej nagonki.

    Nie tylko „Newsweek” stara się przybić Polakom łatkę. W ubiegłym tygodniu „Gazeta Wyborcza” pisała, że polskich pielgrzymów na Światowych Dniach Młodzieży można poznać po skwaszonych minach.
    Trudno z tak głupią wypowiedzią dyskutować. Mogę za to stwierdzić, że zastępców naczelnego „Wyborczej” można poznać po tym, że plotą ewidentne kłamstwa o Polsce dla telewizji „Russia Today” . Robią to celowo, żeby zaszkodzić naszemu krajowi. Każdemu może się zdarzyć, że zrobi głupstwo, ale należy odróżniać głupstwa przypadkowe od celowych, które wynikają ze złej woli. „Gazeta Wyborcza” po to jest finansowana z różnych antypolskich źródeł, żeby szkodzić Polsce. To jest Targowica, która działa w mediach i atakuje w sposób obłąkany, bo widzi, że sprawy w Polsce w końcu zmierzają w dobrym kierunku. Od kiedy dostali wsparcie finansowe od Sorosa przestali się kryć.

    Rozmawiał emer
  • Tomasz Lis (Lisienko) nie daje za wygraną. Znów obraża Polaków. Piją, śmiecą i nie dają napiwków...

    Portal natemat.pl postanowił pochylić się nad siedmioma faktami o polskich turystach. Oczywiście są to upiorne fakty. A jakże. Polacy to przecież pijaki i chamy. Tygodnik Tomasza Lisa (Lisienki) „Newsweek” i jego portal powinny już na stałe założyć rubrykę pt. „Obrażamy Polaków”.
    Według autorki tekstu Polak jest nad morzem oczywiście pijany.
    Ludzie z niemowlakami w wózkach wjeżdżają do całodobowych monopolowych przy plaży. Piją choć mają pod opieką małe dzieci. Na plażach, w restauracjach i na ulicach.
    – czytamy.
    Po takim stwierdzeniu brakuje tylko w artykule opisu ledwo stojącej na nogach mamusi, której pierś wypada ze stanika i która nieudolnie próbuje upchnąć butelkę gorzały pod kocyk niewinnego dziecka. Ale to nie koniec. Nie dość, że Polacy są nad Bałtykiem wiecznie pijani to jeszcze urządzili sobie z wybrzeża wysypisko śmieci.
    Najbardziej denerwuje chyba wrzucanie butelek i śmieci do wody. Ciężko to wysprzątać. Po sezonie jeszcze długo plaża wygląda tak jakby fale podmywały wysypisko śmieci.
    – czytamy.
    Jasna już sprawa, że w tym procederze najgorsi są „poznaniacy, warszawiacy i inni wrocławianie”.
    Z artykułu dowiadujemy się również, że mieszkańcy nadmorskich kurortów bez trudu rozpoznają tych, którzy na wakacje wzięli kredyt typu chwilówka. Dlaczego? Bo kupują najdroższe dania w restauracjach, najdroższe drinki w pubach i oczywiście nie dają napiwków.
    No cóż, wiadomo, Polacy nie mogą przecież mieć pieniędzy. Jak już coś więcej kupują to tylko za chwilówkę! Ale uwaga, ci chociaż płacą, bo reszta się miga!
    Codziennie, bez wyjątku, trafiali nam się klienci, którzy próbowali wymyślić powód, dla którego nie zapłacą za swój obiad. A to buraczki były zepsute, a to ryba niedoważona. Ale hitem był facet, który po zjedzeniu niemal całej porcji pod resztki frytek lub kotleta wkładał martwą muchę… Przychodził z awanturą do kuchni i wychodził nie płacąc.(…)
    – czytamy w tym wstrząsającym artykule słowa anonimowej rozmówczyni, która przez dwa sezony pracowała jako kelnerka w jednej z największych restauracji w Darłowie.
    Autorka zauważa również, że Polak nad morzem nie szanuje innych.
    Potomstwo biega z lodami i goframi smarując bitą śmietaną wszystkich dookoła. Rodzice nie reagują. (…) Dzieci bez opieki wchodzą do morza. Rodzice? Tradycyjnie nie reagują.
    – czytamy.
    Problemem wszystkich Polaków nad morzem jest też niecierpliwość. Chociaż autorka tekstu cytuje tylko jedną sytuację opisaną przez Iwonę z Darłówka.
    W Darłówku na kanale jest most dla pieszych, który bywa podnoszony do góry ze względu na przepływające łódki i statki. Dlatego co jakiś czas po jednej i drugiej stronie kanału gromadzą się ludzie, którzy czekają aż będzie można przejść. Kiedy zostaje z powrotem uruchomiony dla pieszych, ludzie ruszają jakby mieli pobić rekord w biegu na 60 metrów. Przepychają się, kombinują, chociaż na pierwszy rzut oka widać, że pośpiech niczego nie zmieni
    – mówi Iwona.
    No i na koniec najgorsza wada Polaków. Słuchają swojej polskiej muzyki czyli disco polo. I to jak natrętnie!
    Wszędzie, zawsze, bez wyjątku. Z głośników komórek i kolumn w klubach. Z aut i laptopów, na plażach, w pokojach, hotelach i ulicach. Młodzi, starzy, rodziny z dziećmi.
    – czytamy.
    Uff, na szczęście w artykule nie było nic o wymiotowaniu Polaków ani o ich czynnościach fizjologicznych. Widocznie te wątki wyczerpał ostatni materiał „Najazd Hunów” w tygodniku „Newsweek”.

    http://wpolityce.pl/media/303787-tomasz-lis-nie-daje-za-wygrana-znow-obraza-polakow-pija-smieca-i-nie-daja-napiwkow
  • "Newsweek" ubolewa, że Polacy nie szanują patriotycznych symboli. Dziwnie to brzmi na łamach niemieckiej gazety.

    W „Newsweeku” kolejny odcinek serialu o głupich Polakach. Przed tygodniem mogliśmy poczytać o chamskich, brudnych i niekulturalnych Polakach, którzy nad Bałtykiem piją za pieniądze z 500+. Teraz o tym, że nasi rodacy nie szanują patriotycznych symboli, noszą je na koszulkach i majtkach, tatuują, a co gorsze, nie wiedzą co te symbole znaczą.
    Patriotycznych koszulek obawia się stylista Tomasz Jacyków. Przestrzega w „Newsweeku”, że to nie tylko tekstylia i nie jest to chwilowy trend.
    Podobnie jest we Francji, Włoszech. Europa staje się coraz bardziej nacjonalistyczna, ludzie obnoszą się z narodowymi symbolami. To może być wyraz niezadowolenia, lęków, poczucia, braku tożsamości
    — stwierdził Jacyków w tekście „Czas patriotów”, który tygodnik zajawia z okładki.
    Dodaje, że zastanawia się co myślą osoby, które noszą patriotyczne koszulki.
    Czy to nie jest wysyłanie innym sygnału: ja jestem prawdziwym Polakiem, jestem u siebie, a ty? Jeżeli nie masz takiej koszulki, to może jesteś spoza naszego kręgu? Jesteś wrogiem?
    — mówi stylista próbując przyrównać osoby noszące patriotyczne koszulki do szowinistów.
    „Newsweek” leje krokodyle łzy nad tym, że symbol Polskiego Państwa Podziemnego „kotwica” jest szargana, bo ludzie noszą je na koszulkach, decydują się na tatuaże. Krytykuje akcję IPN, w której bezpłatnie rozdawano powstańcze zestawy. Podpiera się wypowiedziami żołnierzy powstania, nie przytacza jednak wypowiedzi tych powstańców, którym moda na patriotyczne gadżety nie przeszkadza. Każdy ma prawo do własnego zdania i należy, szczególnie w przypadku powstańców je szanować. Szkoda jednak, że redakcji nie dała głosu również drugiej stronie, a można było spytać o zdanie choćby gen. Jana Podhorskiego.

    Autorki tekstu (Małgorzata Święchowicz, Ewelina Lis) ubolewają, że znak Polski Walczącej pojawia się m.in. obok haseł „Wielka Polska” czy „Śmierć wrogom Ojczyzny”. A dlaczego miałby się nie pojawiać, skoro kilka tysięcy żołnierzy NSZ, którzy używali tych haseł walczyło w Powstaniu Warszawskim? To o zgrupowaniu NSZ Chrobry II, w którym walczył m.in. rotmistrz Witold Pilecki, dowódca sił powstańczych Antoni Chruściel „Monter” powiedział, że tylko oni nie cofnęli się w czasie nawet na centymetr. W Powstaniu walczyli również działacze przedwojennego ONR, którego współczesna organizacja o tej samej nazwie, nie jest żadnym kontynuatorem.
    Wśród zarzutów, które padają w tekście, warto odnieść się jeszcze do dwóch, pierwszy, że to moda, a drugi, że Polacy słabo znają swoją historię. Nawet jeżeli to moda, to bardzo dobry trend. Autorki opiniując swoje wywody wypowiedziami ekspertów ubolewają, że poziom wiedzy historycznej nie tylko wśród młodych ludzi i wśród Polaków jest niski. Częściowo można się z tym zgodzić, to w dużej mierze zasługa poprzedniej koalicji rządzącej PO-PSL, która ograniczyła liczbę lekcji historii w szkołach. Niech tylko 10 proc. osób, które noszą patriotyczne koszulki czy tatuaże, głębiej zainteresuje się naszą historią, będzie to ogromnym zyskiem z mody, nad którą tak ubolewa „Newsweek”.
    Noszenie patriotycznych symboli na koszulkach, kurtkach czy bluzach nie jest problemem. To pozytywna moda, która może przerodzić się w głębsze zainteresowanie historią. Jednak noszenie majtek z znakiem Polski Walczącej, a takie można kupić w internecie, nie jest przesadą, ale debilizmem.
    Tygodnikiem należącym do niemieckiego koncernu nie kieruje troska o szacunek do „kotwicy” czy innych patriotycznych symboli. Mainstreamowe media boli, że wśród młodych ludzi odradza się patriotyzm, duma z polskości i jej historii. Wierzyli, że ponad ćwierć wieku medialnej tresury, opluwania polskiej historii, pisania, że w powstaniu AK mordowała Żydów, kultu przepraszania za niepopełnione winy, ludzie będą wstydzić się sięgać do przeszłości i tam szukać dla siebie wzorów. Na szczęście nie udało im się wpoić wstydu do własnej historii. Przecież gdyby na koszulkach młodzieży widniały „tęcze” czy „pacyfy” pieliby z zachwytu. Jednak ludzie wolą nosić z dumą patriotyczne symbole, podobizny Pileckiego, husarzy, powstańców, żołnierzy podziemia antykomunistycznego.

    http://wpolityce.pl/spoleczenstwo/303764-newsweek-ubolewa-ze-polacy-nie-szanuja-patriotycznych-symboli-dziwnie-to-brzmi-na-lamach-niemieckiej-gazety
  • Lisie media wiedzą swoje: "dobra zmiana" wyległa nad Bałtyk. Zniesmaczona tym faktem elita odpoczywa w górach

    Redakcje, którymi kieruje Tomasz Lis (NaTemat i „Newsweek”) uparcie przekonują nas od kilku tygodni, że na plażach Bałtyku wypoczywają w tym roku głównie beneficjenci rządowego programu „Rodzina 500 plus”„. A przynajmniej to im mamy zawdzięczać tłok, brud na wydmach (że niby ich dzieci się tam załatwiają, a inne nie), panoszenie się chamstwa, a w dodatku, to niby właśnie oni kradną i piją.
    Pod hasłem „beneficjenci 500 plus” lisie redakcje rozumieją wyborców PiS.
    A więc chodziło o atak na PiS! Tomasz Lis niechcący przyznał jaki był cel tekstu „Newsweeka” o najeździe Hunów na Bałtyk
    Dlatego też redakcje owe niemiłosiernie okładają wypoczywających nad Bałtykiem Polaków swoją pałką.
    Odrażający, brudni, źli Polacy według tygodnika Lisa. Przemysł pogardy wchodzi na wyższe obroty.
    Tomasz Lis nie daje za wygraną. Znów obraża Polaków. Piją, śmiecą i nie dają napiwków…
    Lisim mediom nie mieszczą się w głowie dwa fakty. Pierwszy jest taki, że tłok nad Bałtykiem może być m.in. wynikiem strachu przed zagranicznymi kurortami. Przecież już wiosną ISIS ostrzegało, że kurorty nie będą bezpieczne i padną celem terrorystów. Zapowiedzi się potwierdziły. Jednak lisie media nie piętnują turystów za to, że są tchórzami i że zamiast wypoczywać na greckich plażach wolą bezpieczniejszy, choć chłodniejszy Bałtyk. Piętnują ich natomiast za to, że czytają „wSieci” i chodzą w patriotycznych koszulkach.
    Co pasjami czytają tynkarze z Zamościa? Odkrycie dziennikarki „Newsweeka”
    Drugi fakt, który nie mieści się lisim mediom w głowie jest taki, że niechwalebne zachowania turystów, jak śmiecenie, picie alkoholu na plaży czy wypróżnianie się na wydmach nie mają żadnego związku z 500 plus. Zabawne jest to, że w sianą przez siebie propagandę lisie media same najwyraźniej uwierzyły. Rzućmy okiem na tekst: „Gdy „500 plus” biega po plaży uciekaj w polskie góry. Millenialsi już tam są”.
    Tekst zaczyna się słowami:
    Parawaning, kolejki do gofra, przaśność oraz Janusze z baterią piwa w jednej dłoni i z dmuchaną orką w drugiej. Podobno „dobra zmiana” wyległa na plaże nad polskim morzem.
    Skąd wiadomo, że to dobra zmiana wyległa? No przecież stąd, że utrzymuje tak „Newsweek” i „NaTemat”. No, a skoro oni tak piszą, to pewnie tak jest. Autor nie jest pewien, więc ubezpiecza się drobnym słówkiem „podobno” i kontynuuje swój wywód.
    Są tacy, którym to nie odpowiada. Millenialsi, bo o nich mowa, na nowo odkryli ciche zakątki w polskich górach.

    Od lat jeżdżę w góry, bo po prostu je kocham. A teraz dowiedziałam się, że jestem, „millenialsem”, który coś odkrył. Góry chyba odkryły lisie redakcje. Ale idźmy dalej.
    Byłam już nad polskim morzem i mi się nie podobało. Tłok i niewiele więcej niż leżenie na plaży. A teraz jeszcze czytałam, że beneficjenci „500 plus” zjechali nad morze. Wyobrażam sobie te biegające z gołymi tyłkami maluchy. Nie, to nie dla mnie
    – mówi Marta, przedstawiona jako
    „warszawianka, miłośniczka jogi i kotów, oczywiście też weganka.
    Dlaczego „oczywiście weganka” - nie wiem, ale pewnie dla lisich mediów, to symbol kogoś, kto jest cool. Pani Marta wyczytała (pewnie w lisich mediach właśnie), że beneficjenci 500 plus zjechali nad morze, więc trzeba brać nogi za pas. Czy rok, dwa lata wcześniej dzieci nie biegały na golasa po plaży? Biegały, ale teraz to mają być gorsze dzieci, dzieci 500 plus. A to już jest nie do zniesienia!
    I choć z całego tekstu wynika, że w tym roku w górach też jest więcej turystów, to jednak nikt nie stawia tezy, że to beneficjenci 500 plus. Autor jest pewien, że to ci, którzy przed nimi uciekli. Skąd to wie? Ano z lisich mediów. „Hołota”, czyli wyborcy PiS jest nad Bałtykiem i basta. Góry są przecież dla wegan i miłośników jogi, a nie dla „rozwrzeszczanych bachorów”.

    http://wpolityce.pl/spoleczenstwo/304025-lisie-media-wiedza-swoje-dobra-zmiana-wylegla-nad-baltyk-zniesmaczona-tym-faktem-elita-odpoczywa-w-gorach
  • Ale ona bezczelna - Lis żali się na brak pieniędzy. I chwali wakacjami w Grecji

    Przez długie lata Hanna Lis zarabiała krocie na "gwiazdorskim kontrakcie" - podobnie zresztą jak jej mąż Tomasz. Teraz, gdy straciła posadę, żali się, że musi oszczędzać. Uderza w dramatyczne tony wykorzystując do tego dzieci i chorą mamę. Żałosne. Tabloidy złapały się jednak na ten lep. "Zaczął się jej dramat życiowy" - pisze "Super Express". Równocześnie Lisowa chwali się wakacjami na greckiej wyspie i startem nowego programu. Litości!

    Hanna Lis udzieliła ckliwego wywiadu magazynowi "Viva". Pojawiają się tam takie absurdy, że nóż w kieszeni...
    - Utrata pracy i środków do życia, bo wbrew temu, co się mówiło, nie dostałam żadnej odprawy, nie jest czymś szczególnie przyjemnym, gdy ma się na utrzymaniu dwoje dzieci i chorą mamę - wyznała w wywiadzie dla "Vivy".

    Później jeszcze raz wykorzystuje najbliższych do takich gierek.
    - Nigdy nie byłam szczególnie rozrzutna, a teraz muszę być bardzo oszczędna, bo od stycznia nie zarabiam, a muszę zapewnić byt dzieciom i mamie - stwierdziła.

    A mąż gdzie?

    Dziś w kolei pojawił się ten tweet:

    Hanna Lis @hannalisowa
    Wszystkich zatroskanych o mój los z radością informuję,iż dziś zaczynam zdjęcia do mojego nowego programu.Wszystkiego dobrego
    09:33 - 12 sie 2016

    Osobny akapit trzeba poświęcić streszczeniu wywiadu, jakie pokazało się na stronie "Super Expressu". Ci to dopiero popłynęli...
    "Kiedy w 2007 r. wyszła za showmana Tomasza Lisa (50 l.), wydawało się, że wreszcie świat stoi przed nią otworem. Niestety, pech nie opuszczał pani Hanny. W styczniu tego roku straciła posadę w "Panoramie" w TVP 2 i zaczął się jej dramat życiowy"

    albo
    "Dziś musiała nauczyć się nowego życia. Sama musi stawić czoło wszystkim problemom" i jeszcze "Ma nadzieję, że wkrótce podły los się odmieni"

    I teraz hit
    "Na razie Lis ładuje swoje akumulatory na greckiej wyspie Mykonos"

    No to bidula...

    http://niezalezna.pl/84610-ale-ona-bezczelna-lis-zali-sie-na-brak-pieniedzy-i-chwali-wakacjami-w-grecji
  • Najpierw "Newsweek", teraz "Polityka". Znowu obelgi pod adresem Polaków

    To już niemal jakaś absurdalna moda. Gwiazdki telewizyjne, celebryci, dziennikarze "liberalnych" mediów na wyścigi obrażają Polaków. I zaczynają używać coraz ostrzejszych sformułowań. Dziennikarze "Polityki" już wprost piszą "Pan cham".

    Zaczęło się w połowie lipca od wpisu na portalu społecznościowym Agaty Młynarskiej (pisownia oryginalna).
    Podróż samochodem z Helu do Trójmiasta w lipcowy dzień potrafi twać 6 godzin. We Władysławowie jest totalny armagedon - zjechali wszyscy państwo Kiepscy z rodzinami i przyjaciółmi, jedzenie jest drogie i przeważnie niedobre - ryby smażone na oleju niepierwszej świeżości, króluja gofry i fryty. Wszędzie gra muzyka, w każdej knajpie faceci w gastronomicznej ciaży opędzaja się od swoich dzieci i umęczonych żon.Wiadomo, dobry browar to podstawa! Wieje, pada deszcz i bywa zimno

    W podobnym tonie była jedna z publikacji w "Newsweeku" kierowanym przez Tomasza Lisa. Polaków odpoczywających nad Bałtykiem określono jako "Hunów". Brednie wsparła swoimi wypowiedziami Dorota Zawadzka, znana z telewizora jako "superniania".

    Na ciąg dalszy tego serialu nie trzeba było czekać. Tym razem do chóru obrażających Polaków dołączyli dziennikarze "Polityki". Już okładka jest skandaliczna, z tytułem "Pan cham" i zdjęciem mężczyzny w podkoszulku, z puszką piwa i papierosem w ręku.

    Na stronie internetowej tygodnika jest też fragment tekstu - doskonale obrazujący niedorzeczność takich artykułów. O ile wcześniejsi "oburzeni celebryci" narzekali na Polaków i na tym poprzestawali, to w "Polityce" usilnie próbowali znaleźć wątek polityczny. I taką oto tezę wysnuli:

    "Elity niby walczą z chamami, a chodzi o to, że zwykli Polacy im śmierdzą. Tak ładnie ustawił to PiS, usprawiedliwiając politycznie chamstwo i wpędzając w poczucie winy tych, którzy ośmielają się je zauważyć" - napisali.

    Tragikomedia. Nic dziwnego, że riposta była szybka...

    slawek jastrzebowski @sjastrzebowski
    Głupie Polaki nie chcą klęczeć przed wielce oświeconą elitką. Ta źle skrywana nienawiść;)))
    21:20 - 17 sie 2016

    http://niezalezna.pl/84841-najpierw-newsweek-teraz-polityka-znowu-obelgi-pod-adresem-polakow
  • "Elyta" kontra "chamy", czyli o tym skąd frustracja na salonach

    Trwa festiwal obrażania prostych ludzi przez tak zwane elity, a przynajmniej tych, którzy za elity się uważają. Kolejni, rozochoceni przez poprzedników przedstawiciele „elyty” puszczają w ruch pióra i dają upust swojej niechęci do człowieka prostego. Wyznawcy KOD pozwalają sobie na dużo.
    Do akcji szydzenia ze zwykłych ludzi wkroczył stryj Mateusza Kijowskiego - Janusz Kijowski. Jego zdaniem nadciągają trudne czasy, bo Polacy nie chcą dołączać do KOD. Na tych, którzy nie łyknęli papki serwowanej przez bratanka w kucyku, pan Janusz nie zostawia suchej nitki.
    Będzie trudno! Biedni ludzie, słabo wykształceni, o niewybrednych gustach, obarczeni rodziną, pozbawieni ciekawości świata i języków, pracujący za marne grosze albo pobierający głodowe zasiłki - nie chcą bronić Konstytucji, Trybunału czy Demokracji liberalnej. Wolą to, co daje im PiS: obietnice i przyzwolenie dla pogardy. Gardzą więc nami. Nienawidzą nas: żydów, cyklistów, bezbożników, jajogłowych inteligencików, bankierów, komediantów i imigrantów… Bez socjalno-demokratycznej alternatywy taki brunatny stan rzeczy może się tylko utrwalać. A nam zostaną marsze KOD-u i wspomnienia 25-lat Wolności! Będzie bardzo trudno… Taki dziś mam dzień, do dupy!
    -napisał na swoim profilu na FB Janusz Kijowski.
    Słaby dzień musiała mieć też Joanna Konieczna, która na portalu NaTemat napisała:
    Piszę do Ciebie bez najmniejszej nadziei na przeczytanie. Przecież Ty nie trudzisz się literowaniem - cyfry na banknotach to wystarczająca lektura. Nie, nie te na pasku z księgowości - zachłanne paszcza żąda, żeby jej dać. A jak już się nażre i napije, to zaśnie
    -tak rozpoczyna się wpis zatytułowany „Pobudka, chamie”.
    Co jeszcze ma do powiedzenia tytułowemu „chamowi” pani Joanna:
    Powiem Ci, ludzie słusznie oburzony, któryś się właśnie dorwał do rogu, że te piękne elity najpierw musiały kilka szkół skończyć i ciężko się narobić, żeby do towarzyskiej śmietanki dostać. To często Twoi sąsiedzi, którym się chciało zajrzeć do książek, podczas kiedy Ty gapiłeś się w telewizor. Uczyli się języka, nie tylko umiłowanego ojczystego, żeby poglądy wyrobić nie na sieczce serwowanej w Wiadomościach, ale na przeglądzie światowej prasy. Na studiach balowali, ale na nie dotarli, a często ukończyli, pracując na stażach, żeby świecić CV, a nie oczami. Co bardziej rozpustni kończyli kolejne szkoły, żeby zdobywać doświadczenie i móc zarabiać większe pieniądze na podróże dalsze, niż do najbliższego centrum handlowego. Pracowali, pracują, mają. A Ty, chamie odurzony wyborczym zwycięstwem, jak zwykle pierwszy dostaniesz w dupę. Elity każdej władzy wezmą swoje i zdążą zawinąć łupy, zanim Ty się ockniesz, że znowu były jakieś wybory. Zostawią dziurawe ulice, brudne domy, unijna kasa przestanie ciurkać, a co więksi gracze biznesowi przeniosą się do mniej sfrustrowanego kraju. Na przykład na Litwę. Pobudka, rodem z Barei, będzie bolesna. Najbardziej dla Ciebie, leniwy chamie.
    Skąd u naszych „elyt” ten przypływ miłości do prostych ludzi? Ano może należałoby go poszukać w sondażach. Weźmy np. ten który GW zatytułowała tak:
    Nowy sondaż poparcia dla partii. Dość mocna PO, a dalej? Jest zaskoczenie
    Największym zaskoczeniem jest sam tytuł, bo „dość mocna” PO cieszy się 18- procentowym poparciem, a PiS 36 - procentowym. Równie dobrze tekst można było zatytułować: „PO na drugim miejscu, a PiS piąty od końca” lub „PO na zaszczytnym miejscu wicelidera”. Tak czy inaczej wyznawcy KOD-u dwoją się i troją, żeby ludzi przekonać, jak jest źle, a te „chamy” wiedzą swoje i basta.
    To nie wszystko! „Chamy” są zadowolone z kierunku, w którym idzie gospodarka. Z danych CBOS wynika, że prawie jedna trzecia Polaków ocenia sytuację gospodarczą Polski jako dobrą. To najlepszy wynik od 2009 r. Sytuację własnych gospodarstw domowych ponad połowa badanych ocenia jako dobrą.
    No i jak tu się nie denerwować? KOD-ziarze dwoją się i troją, żeby udowodnić, że jest źle i nic. Cóż więc im pozostaje? Wiadra pomyj wylewane na współrodaków. Ojej! Ale czy to nie jest aby ta mowa nienawiści, którą tak piętnują postępowcy? E, nie! Mowa nienawiści byłaby wtedy, gdyby „chamami” nazywał Polaków ktoś z PiS. Gdy robią to wyznawcy KOD, mamy wyłącznie do czynienia z troską o przyszłość kraju.

    http://wpolityce.pl/polityka/305355-elyta-kontra-chamy-czyli-o-tym-skad-frustracja-na-salonach
  • szejk - wyraź swoje oburzenie tutaj: facebook.pl/lechwalesa

    Ten gość podle obraża tam nieżyjącego prezydenta RP.

  • Ależ kabaret! W radiowęźle Agory skrytykowano chamstwo wobec 500+, po czym... zadzwonił oburzony Lis! "To sosik propagandystów PiS!"

    Czasem zdarza się tak, że nawet w radiowęźle Agory pada kilka przytomnych słów. Reakcja na ten wyjątek od reguły przeszła jednak nasze oczekiwania - był to kabaret jakich mało! Ale po kolei…
    Dominika Wielowieyska w audycji Radia Tok FM przytoczyła dzisiejszy wstępniak Tomasza Lisa, w którym charakteryzuje dziennikarzy jako „kontrasów” i „neutrasów” w stosunku do rządzących. Lis stwierdził, że tzw. „neutrasi” przysługują się władzy.
    Grzegorz Sroczyński bardzo krytycznie ocenił wstępniak Lisa, a także artykuł z „Newsweeka” o chamstwie na polskich plażach, którego źródłem są Polacy, którzy wyjechali nad Bałtyk za 500 plus.
    Jest to bardzo niemądry tekst nie o tym, że na plażach jest chamstwo, (…) ale tekst był opakowany w ten sposób, że 500 plus pojechało na wakacje i mamy chamstwo nad morzem
    — mówił.
    Takie stawianie sprawy, pomijając, że jest intelektualnie nieuczciwe, jest też bardzo szkodliwe, dlatego że powoduje w Polsce podziały i podgrzewa uprzedzenia społeczne
    — dodał.
    Dziennikarz stwierdził także, że jeżeli Lis uważa, że musi mieć wrogów we własnym obozie i musi ich dyscyplinować, to jego problem.
    Po chwili rozmówców zaskoczył telefon samego zainteresowanego do studia. Szef „Newsweeka” odciął się Sroczyńskiemu.
    Chciałbym się odnieść do tego, co powiedział pan Sroczyński, który mówiąc o intelektualnej nieuczciwości sam dokonał dwóch aktów nieuczciwości intelektualnej
    — zaczął Lis.
    Pan Sroczyński powiedział, że dzisiejszy wstępniak, który napisałem, jest tekstem dyscyplinującym. Myślę, że powinien go przeczytać i będzie mu łatwiej go zrecenzować i zrozumieć, że jego interpretacja jest całkowicie mylna
    — dodał.
    Jeśli chodzi o tekst o plażach, mógłbym się łatwo wykpić, bo przed tygodniem - z różnych względów - w ogóle mnie nie było mnie w pracy. Ale będę tego tekstu bronił. Ten sosik, którym oblał ten tekst pan Sroczyński, to jest dokładnie ten sosik, którym oblali go propagandyści PiS
    — zarzucił Lis.
    Sroczyński szybko zripostował:
    Jeżeli różne osoby mówiąc ci to samo, Tomku, to może trzeba to przemyśleć po prostu. Może coś w tym jest?
    Naczelny „Newsweeka” zamiast się zreflektować, znowu ruszył do ataku.
    Ten tekst nie był oblany pogardą dla tych, którzy korzystają z programu 500 plus. Ten program w TOK FM popierałem. Wszystko inne jest wynikiem nieuczciwej PiS-owskiej interpretacji. Jeśli panu Sroczyńskiemu taka interpretacja, PiS-owski przekaz pasuje - ma do tego prawo. Proponowałbym, żeby nie dokonywał intelektualnych albo pseudointelektualnych nadużyć. Zachęcam do przemyśleń
    — zakończył Tomasz Lis.
    Obecny w studiu Jacek Nizinkiewicz dosadnie skomentował to, co właśnie wyczynił Lis.
    Ja chyba też tę PiS-owską narrację wyznaję
    — wykpił.
    Mówienie o pisowskiej narracji , jeżeli ktoś ma inne zdanie, jeżeli ktoś nie zgadza się z pewnymi opiniami (…) jest absolutnie absurdalne
    — spuentował Nizinkiewicz.

    http://wpolityce.pl/media/305561-alez-kabaret-w-radiowezle-agory-skrytykowano-chamstwo-newsweeka-po-czym-zadzwonil-oburzony-lis-to-sosik-propagandystow-pis
  • Krysztopa na mientko: Jestem nad morzem. Szukam Hunów

    Siedzę sobie właśnie z laptopem na plaży nad polskim morzem. Po lewej leży za parawanem przytulająca się bez ostentacji para, po prawej rodzina z dwojgiem dzieci, całkiem podobna do naszej, obok mnie Żona usiłuje czytać książkę, zajmując się Synami, po to żebym mógł napisać felieton. Starszy kopie dołek Młodszemu. I wkoło, w zasięgu wzroku, ani jednego Huna.

    Hotel mamy przeciętny, ani jakoś szczególnie zły, ani najlepszy w okolicy. Ma wszystko, czego potrzebujemy, basen „sportowy” i baseny rekreacyjne dla dzieci i opiekunów, dobre polskie jedzenie, pokoje czyste. Ludzie są dla siebie uprzejmi, może za wyjątkiem jednego grubego Niemca, który wychodząc z sauny, mruknął pod nosem „Heil Hitler” i szybko zniknął w przebieralni, zanim do kogokolwiek dotarło, co powiedział.

    Jeśli ktoś sobie życzy bardziej intensywnych doznań, jedzie do większej nadmorskiej miejscowości. Jeśli ktoś, tak jak my, ze względu na dzieci, szuka ciszy i spokoju (o ile w przypadku dzieci taki efekt jest w ogóle możliwy), jedzie do miejscowości mniejszej. A jeśli i takich niuansów mu mało, to na przykład w naszym hotelu ma tak zwane strefy ciszy, gdzie nawet dzieci nie przeszkadzają. Nie to żeby nie próbowały, ale obsługa grzecznie acz stanowczo pilnuje zasad.

    Nie zauważyłem również, a jeździmy nad polskie morze od lat, żeby pośród gości nadmorskich kurortów wystąpiła jakaś zmiana związana z tym, że Polacy w ramach programu 500+ dostali dodatkowe pieniądze. Nie widzę tej różnicy. Kompletnie. Może jest ich trochę więcej, a może tak mi się pod wpływem propagandy „wiodących mediów” wydaje.

    O co więc chodzi celebrytom i wspierającym ich mediom? Co mają na myśli, pisząc o „Kiepskich” i o „najeździe Hunów”? Tak sobie myślę, że w oczach znienawidzonych Polaków, których spotkali nad morzem, dostrzegli jakąś prawdę, ale prawdę o sobie, nowobogackich prymitywach, uzurpujących sobie prawo do czucia się lepszymi od innych.

    Ale co ja tam wiem, w końcu sam pobieram swoje 500+.

    Cezary Krysztopa

    http://tygodniksolidarnosc.com/pl/18755/63/c/krysztopa-na-mientko--jestem-nad-morzem--szukam-hunow.html
  • Newsweek nawet za PO nigdy nie wypowiadał się dobrze na temat polskiego społeczeństwa. Temat z okładki: Wakacje z Polakiem nr 28/2015, więc sprzed wyborów. Nie będę przytaczać, bo nie warto rozpowszechniać pomyj wylewanych na nasz Naród.
    Dlaczego te media nie potrafią dostrzec, że dzięki 500+ wiele polskich dzieci po raz pierwszy widziało morze na własne oczy? Choćby dla tego faktu było warto zdecydować się na ten wydatek.
  • gyokuro: Dlaczego te media nie potrafią dostrzec, że dzięki 500+ wiele polskich dzieci po raz pierwszy widziało morze na własne oczy?

    To wydaje się chyba proste: to nie są polskie tylko polskojęzyczne media. Dawniej zwało się takie coś gadzinówkami. A jeśli do tego dodamy, że szefostwo tych mediów też ma podobne "problemy" - sprawa staje się chyba jasna.
    http://www.eprudnik.pl/historia-rodziny-lisow-tomasz-lis-czy-tomasz-lisienko/
  • To, że te dzieci nigdy nie widziały morza to chyba wina nieudolności rodziców. Moi rodzice - pracownicy fizyczni - potrafili utrzymać trójkę dzieci i co roku jeździliśmy nad morze bez pomocy państwa. Chcieć to móc
    wiem, że zaraz zostanę zhejtowana, chociaż do 500+ dla PRACUJĄCYCH nic nie mam
  • mlodapp: jesteś pewna, że Twoi rodzice, przy całym szacunku, posiadając więcej dzieci, również co roku jeździliby z Wami nad morze? Gratulując zaradności rodziców musisz mieć świadomość, że nie wszyscy byli tacy sami i mogli mieć więcej dzieci przy podobnym poziomie zarobków. Poza tym artykuł nie jest o tym, że ktoś jeździł nad morze lub nie, tylko że z "winy" 500+ tam pojechał. Wymowa jest jednoznaczna: motłoch, plebs, margines dostał kasiorę z 500+ i całe swoje prostactwo, buractwo i chamstwo przeniósł nad morze, a gdyby nie dostał tej kasiory - pozostałby w domu z wszystkimi swoimi cechami budzącymi zgorszenie wśród "tych lepszych".
    Ale nie ciesz się, artykuł może w pewnym zakresie dotyczyć również Ciebie z czasów dziecięcych (np. w zakresie żeliwnych górnopłuków ):
    "... gdy we wczesnej fazie PRL nad morze przybywali robotnicy. Wykręcali nogi od łóżek, kurki z umywalek, nawet górnopłuki, żeliwne. – Ci, którzy w tym roku do nas zawitali, są dużo bardziej niegrzeczni. Też kradną. Koniec lipca, a ja nie mam połowy łyżeczek, ręczników, nawet zabawek dla dzieci, prawie wszystkie zniknęły".
  • @mlodapp - tu chodzi o DZIECI, a nie o ich rodziców. Nie rozpatruj, czy rodzic zaradny czy niezaradny. Dzieci nie mają wyboru, w jakiej rodzinie się urodzą. Dzięki 500+ mogły skorzystać dzieci również tych mniej zaradnych rodziców. I bez obrazy, jeden jest zaradny, bo albo naprawdę jest mądry i bystry, albo ma pomagających rodziców, albo umie kombinować, a drugi to poczciwiec, co uczciwie pracuje ledwo wiążąc koniec z końcem, ma biednych rodziców, i gdyby nie 500+, to jego dzieci nigdy by tego morza nie zobaczyły, aż do swojej własnej dorosłości.
  • Polskie dzieci rasistami? Szokujące słowa dziennikarki Tomasza Lisa!

    Nawet dzieciom nie odpuszczą! Renata Kim z „Newsweeka” atakuje polskie dzieci i wmawia słuchaczom, że to agresywni rasiści. Oczywiście winę zrzuca na rządzących Polską polityków Prawa i Sprawiedliwości, którzy w ciągu kilku miesięcy mieli omamić opinię publiczną i sprawić, że i mali i duzi Polacy stali się rasistami.
    Dzieci, które mają ciemniejsze twarze, są wyzywane, imigranci, nawet ekonomiczni, są bici. (…) Dzieci krzyczą „Murzyn, wypieprzaj do Afryki! (…)
    – histeryzowała na falach radia TOK.FM Renata Kim z tygodnika „Newsweek”.
    Dziennikarka w egzaltowanym stylu „wytłumaczyła” słuchaczom na czym, jej zdaniem, polega „fenomen” Polaków, którzy w ciągu niecałego roku pod rządami Prawa i Sprawiedliwości, z miłujących uchodźców obywateli, zamienili się w pałających nienawiścią rasową troglodytów.
    Pewien pedagog opowiadał mi kiedyś, że w klasie dzieci krzyczą, iż nie chcą „ciapatych”.On zapytał dzieci: skąd wy macie takie informacje, że oni są źli! A dzieci odpowiedziały: od rodziców
    – „ujawniła” Renata Kim.
    Bliska współpracownica Tomasza Lisa natychmiast podała też rzekome źródło owej nietolerancji wobec uchodźców. Oczywiście winni są politycy, którzy sprzeciwiali się przyjęciu do Polski 7 tys. uchodźców, których ochoczo chciała przyjąć Ewa Kopacz na wyraźne polecenie Angeli Merkel.
    (…) Rodzice dowiedzieli się o tym oczywiście od polityków, którzy w czasie kampanii wyborczej straszyli, że przyjdzie ich tu 7 tys., a potem będzie ich 700 tys.
    – mówiła Renata Kim.
    Jeszcze kilka tygodni temu dziennikarze Newsweeka narzekali, że nad morzem Bałtyckim wypoczywają pijani i brudni Polacy. „Wspaniałomyślnie” oszczędzono wtedy dzieci. Ta propaganda wywołała kpiny Polaków i niewiele dała redaktorom Tomasza Lisa. Teraz czas więc na użycie cięższej artylerii. Za „dobrą zmianę” karane w Newsweeku będą teraz dzieci.

    http://wpolityce.pl/polityka/306812-polskie-dzieci-rasistami-szokujace-slowa-dziennikarki-tomasza-lisa

Tylko zalogowani użytkowicy mogą dodawać komentarze.

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.
Polityka Prywatności   
Polityka cookies   
Jak wyłączyć cookies?   
Cyberbezpieczeństwo
  AKCEPTUJĘ