W 2012 r. Polska przyjęła pakt fiskalny. Na jego mocy, pod naciskiem Francji, odmówiono Polsce nie tylko prawa do zasiadania z głosem stanowiącym w gremium kierowniczym tego paktu (tzn. na szczytach Eurogrupy), do którego przesunęło się centrum decyzyjne UE, ale nie przyznano nam nawet statusu stałego obserwatora bez prawa głosu. Będziemy na szczyty zapraszani lub nie, wedle woli Paryża i Berlina. Polska wsparła zaś ten system, oferując 6,27 mld euro na jego stabilizację.
W debacie prezydenckiej Bronisław Komorowski przedstawiał się jako strażnik bezpieczeństwa narodowego i polityk doświadczony na arenie międzynarodowej. W ten ton uderzyli też sprzyjający mu komentatorzy.
Tezy urzędującego prezydenta można sprowadzić do kilku punktów. Poddajmy je zatem analizie, na którą w kilkuminutowej wymianie zdań przed kamerami zwykle nie ma czasu.
Zacznijmy od rzekomych sukcesów na forum Unii Europejskiej, do której PiS ponoć „odwraca się plecami”. W 2012 r. Polska przyjęła pakt fiskalny. Na jego mocy, pod naciskiem Francji, odmówiono Polsce nie tylko prawa do zasiadania z głosem stanowiącym w gremium kierowniczym tego paktu (tzn. na szczytach Eurogrupy), do którego przesunęło się centrum decyzyjne UE, ale nie przyznano nam nawet statusu stałego obserwatora bez prawa głosu. Będziemy na szczyty zapraszani lub nie, wedle woli Paryża i Berlina. Polska wsparła zaś ten system, oferując 6,27 mld euro na jego stabilizację.
Pensja dla Tuska
Dobrze zatem przypomnieć panu prezydentowi, że silna pozycja Rzeczypospolitej w UE nie polega na pobieraniu wysokiej pensji przez Donalda Tuska ani na zbieraniu pochlebnych recenzji w obcych mediach od obcych polityków, zadowolonych, że nie przeszkadzamy im w realizacji ich interesów narodowych, lecz na realizacji interesów polskich.
Od wiosny 2014 r. – od afery taśmowej u Sowy i Przyjaciół – nie ma nas w rozmowach na temat Ukrainy. Jakiż poważny minister spraw zagranicznych chciałby negocjować z szefem polskiej dyplomacji, który wszak może powtórzyć treść poufnych negocjacji w jakiejś restauracji i zostać nagrany przez kelnerów? Wszyscy czekają, aż kierująca polskim MSW pani katechetka (z całym szacunkiem do zawodu) ukończy śledztwo w sprawie nagrań i oczyści polski aparat państwowy.
O nas bez nas
Tymczasem mamy format normandzki, w którym Polski nie ma. Doprawdy, to już Aleksander Kwaśniewski (jak był trzeźwy) lepiej sobie radził. W 2004 r. to on z Brazauskasem dyrygowali Solaną, szefem unijnej dyplomacji, w czasie negocjacji w Kijowie. Niemców ani Francuzów w ogóle tam nie było. Dziś nie ma tam nas. Za rządów PiS u i Lecha Kaczyńskiego zaś na szczycie UE-Rosja w Samarze w 2007 r. to kanclerz Angela Merkel w imieniu prezydencji niemieckiej mówiła głosem Polski w sporze o rosyjskie embargo na polskie mięso, a nie Sikorski, Tusk czy Kopacz.
Zapytajmy pana prezydenta, kto lepiej rozpoznał charakter i intencje Rosji – PiS, ostrzegający przed nią, czy PO, podążające w głównym nurcie francusko-niemieckim, by zapewnić swoim politykom intratne posady w unijnych instytucjach? PO i prezydent Komorowski przez sześć lat łudzili Polaków wizją ocieplenia relacji z Kremlem. Odpowiadało to potrzebom politycznym Berlina z jego koncepcją „zmiany przez powiązanie”. Tyle że okazało się, że to nie Niemcy zmieniają (demokratyzują) Rosję, tylko Rosja zmienia (korumpuje) Niemcy i UE.
Dziś chcemy baz NATO (najlepiej z amerykańskimi żołnierzami) w naszym kraju. Wskutek polityki PO tarczę antyrakietową ma jednak Rumunia, nie Polska. My „mamy mieć” – ale na razie szpicę symbolicznej wielkości i bez automatyzmu działania. Głównym przeciwnikiem rozmieszczania infrastruktury bojowej NATO na obszarze państw bałtyckich, Polski i Rumunii jest zaś nasz najważniejszy partner z głównego nurtu polityki europejskiej – Niemcy. Jak widać, Trójkąt Weimarski „działa znakomicie”.
W ubiegłym roku doszło do porozumienia Brytyjczyków, Skandynawów i Bałtów o wspólnej ochronie przestrzeni powietrznej w sytuacji jej naruszania przez lotnictwo rosyjskie. Dlaczego Polska jest w tym gremium tylko obserwatorem?
Rozbrajanie armii
Wskutek motywowanego względami wyborczymi wprowadzenia ochotniczej armii zawodowej liczba żołnierzy Wojska Polskiego spadła po 2008 r. o blisko 25 proc., a stany osobowe po 2011 r., czyli już za prezydentury Komorowskiego, wahają się na poziomie nieco poniżej 100 tys., z tego w Wojskach Lądowych zaledwie 47 tys. (wliczając w to urzędników w mundurach). Ukompletowanie jednostek bojowych w stosunku do ich stanów etatowych jest niskie. Według opublikowanego raportu NIK u najgorzej pod tym względem przedstawiała się sytuacja w 34. Brygadzie Kawalerii Pancernej z Żagania (53 proc. stanów, w tym 22 proc. szeregowych) oraz w 5. Pułku Artylerii z Sulechowa (56 proc. stanów, w tym 37 proc. szeregowych). Najlepsza pod tym względem jednostka WP – 18. Batalion Powietrznodesantowy z Bielska-Białej – miała 87 proc. stanów, w tym 90 proc. szeregowych.
Struktura korpusów osobowych w armii pozostaje kuriozalna. Mamy „więcej wodzów niż Indian”. Proporcje liczby oficerów i podoficerów do liczby szeregowych to 1,6:1. Miało to sens, gdy szeregi mieli wypełnić mobilizowani rezerwiści, ale tych już nie ma
(...)
całość - Gazeta Polska Codziennie
Przemysław Żurawski vel Grajewski
Ur. 1963, doktor habilitowany, adiunkt na Wydziale Studiów Międzynarodowych i Politologicznych Uniwersytetu Łódzkiego, członek Instytutu Europejskiego w Łodzi, pracownik badawczy Centrum Europejskiego Natolin. W roku 1992 pracownik Biura Ministra Obrony Narodowej ds. Planowania Polityki Obronnej, a w latach 1995-1996 Biura Pełnomocnika Rządu ds. Integracji Europejskiej i Pomocy Zagranicznej. W latach 2005-2006 ekspert frakcji EPL-ED (chadecji) w Parlamencie Europejskim w Brukseli, odpowiedzialny za monitorowanie polityki wschodniej UE (Białoruś, Ukraina, Rosja, Mołdawia). Od 2006 wykładowca (visiting professor) białoruskiego Europejskiego Uniwersytetu Humanistycznego na emigracji w Wilnie. W latach 2007-2008 stały komentator kontraktowy TVP Info w zakresie wydarzeń międzynarodowych. Od 2008 r. wykładowca-współpracownik KSAP.