Czy rosyjskie lobby energetyczne uzależniło Polskę od dostaw rosyjskiego gazu? Niestety, wiele na to wskazuje. Gra toczyła się o ogromną stawkę. W styczniu 2010 r. prezesem EuRoPol Gazu został – nie kto inny, tylko Aleksandr Miedwiediew – brat prezydenta Rosji. Był więc jednocześnie wiceprezesem Gazpromu, prezesem spółki Gazprom-Export i prezesem EuRoPol Gazu, który miał decydować o umorzeniu – uwaga 1,2 miliarda złotych długu Gazpromowi. Konflikt interesów stał się oczywisty.
Waldemar Glodek, 11 mar 2011
Jeśli rząd umorzy długi Gazpromu, to będziemy wnioskować o powołanie sejmowej komisji śledczej – zapowiadał w połowie listopada 2009 r. Lech Kaczyński. Było to kilka tygodni po uprawomocnieniu się precedensowego wyroku Federalnego Sądu Arbitrażowego w Moskwie. Nakazał on rosyjskiemu koncernowi energetycznemu Gazprom zapłacenie wymaganej prawem kwoty za tranzyt rosyjskiego gazu przez Polskę. Łącznie z odsetkami była to kwota 1,2 miliarda złotych. Wówczas długi Gazpromu wynosiły ponad 55 miliardów dolarów i ciągle rosły. Jedyną szansą, aby uniknąć spłaty zaległych kwot Polsce, było umorzenie długu. Za tym umorzeniem w listopadzie 2009 r. opowiedział się rząd Tuska, jednak stanowczo zaprotestował Lech Kaczyński.
Jednostronna decyzja
Na mocy porozumienia jamajskiego z 1993 r., rosyjski koncern Gazprom miał przesyłać przez terytorium Polski gaz do krajów Europy Zachodniej. Pieniądze za przesył gazu miały trafiać do spółki EuRoPol Gaz SA
odpowiedzialnej za tranzyt. Przez 13 lat współpraca układała się względnie pomyślnie – głównie dzięki temu, że statut spółki EuRoPol Gaz SA skonstruowany był w taki sposób, że kontrolę nad nią miał polski rząd. Oczywiście Gazprom dążył do zmiany tej sytuacji. Przejęcie kontroli nad EuRoPol Gazem dawałoby rosyjskiemu potentatowi możliwość samodzielnego decydowania o przepływie gazu do Polski. Taka sytuacja dawałaby Rosjanom ogromne narzędzie do szantażowania władz w Warszawie (bardzo ciekawie mówił o tym wątku prezes Bartimpexu Aleksander Gudzowaty w rozmowie z Romanem Mańką).
W rękach polityków
Próba przejęcia kontroli nad EuRoPol Gazem miała oczywiście ogromne znaczenie polityczne. Nie tylko dla relacji polsko-rosyjskich, ale także dla stosunków na najwyższych szczytach władzy w Rosji. Personalna obsada stanowisk w Gazpromie doskonale odzwierciedla bowiem równowagę między obozem premiera i prezydenta Rosji. Szefem Rady Dyrektorów (odpowiednik polskiej Rady Nadzorczej) Gazpromu był aż do stycznia 2008 r. Dmitrij Miedwiediew – obecny prezydent Rosji. Zastąpił go były premier Rosji Wiktor Zubkow – jeden z jego najbliższych współpracowników. Z kolei wiceprzewodniczącym rady jest Aleksiej Miller, który równocześnie pełni funkcję prezesa zarządu Gazpromu.
Aleksiej Miller to jeden z najbliższych współpracowników Władimira Putina. To Putinowi zawdzięczał stanowiska w Komitecie Miejskim w Sankt Petersburgu. To Putin uczynił go szefem wydziału odpowiedzialnym za nieruchomości prezydenta Jelcyna, potem wiceministrem gospodarki, w końcu szefem Gazpromu. Zastępcą Millera i zarazem wiceprezesem Gazpromu jest nie – kto inny tylko Aleksandr Anatoljewicz Miedwiediew – brat prezydenta Rosji. Miedwiediew jest również prezesem spółki Gazprom Export – zajmującej się eksportem gazu do krajów Europy Środkowo-Wschodniej.
Letni impas
Latem 2006 r. zarząd Gazpromu ogłosił, że opłaty za tranzyt rosyjskiego gazu przez Polskę są zbyt wysokie. Rosjanie zakwestionowali polskie przepisy, które wymagają, aby w taryfach za transport gazu uwzględnić niewielką dopłatę zależną od wartości majątku firmy. Taka dopłata stosowana jest w większości państw Unii Europejskiej i służy ograniczeniu ryzyka bankructwa firmy gazociągowej. Opłaty te w innych krajach jednak Gazpromowi nie przeszkadzały. Kwestionował je tylko w Polsce. Może (aczkolwiek nie musi) to mieć związek, ze sprawą likwidacji Wojskowych Służb Informacyjnych, które były nieformalną rezydenturą rosyjskich służb specjalnych w Polsce.
Doszło więc do sytuacji kuriozalnej. Firma złamała warunki umowy, których przestrzegała od 13 lat. EuRoPol Gaz SA wysyłał do Gazpromu faktury jak dotychczas wyliczane na podstawie stawek zatwierdzonych przez prezesa Urzędu Regulacji Energetyki. Jednak Gazprom płacił mniej, stosując stawki, które sam sobie ustalił (sic!). Takiego stanu rzeczy nie zaakceptował Michał Kwiatkowski – prezes EuRoPol Gazu. Po wielokrotnych wezwaniach do uregulowania należności (na które Rosjanie nie reagowali) zdecydował się skierować sprawę na drogę postępowania prawnego. W lutym 2008 r. EuRoPol Gaz SA złożył do Sądu Polubownego w Moskwie pozew przeciwko firmie Gazprom Export. Sprawą zajęły się aż trzy instancje sądu arbitrażowego. Ku zdumieniu obserwatorów, we wszystkich instancjach rosyjski potentat przegrał. Musiał więc zapłacić Polsce zaległe opłaty wraz z opłatami. Łącznie niebagatelną kwotę 1,2 miliarda złotych. Jedyną możliwością, aby uniknąć tej zapłaty, była decyzja zarządu EuRoPol Gazu o anulowaniu tej opłaty.
(...)
W drodze do umowy
Już 21 stycznia, czyli jeden dzień po zawieszeniu Kwiatkowskiego i Tabaki, Donald Tusk i Aleksander Grad podali do wiadomości publicznej, że opowiadają się za umorzeniem Gazpromowi długu w wysokości 1,2 miliarda złotych. Cztery dni później rząd podjął decyzję o umorzeniu wielkiego długu Gazpromowi. 27 stycznia potwierdził to wspólny komunikat Gazpromu PGNiG i EuRoPol Gazu, którym tymczasowo kierował Aleksandr Miedwiediew. W ciągu kilku następnych dni doradcy Lecha Kaczyńskiego sugerowali w mediach, że będą wnioskować o powołanie komisji śledczej, jeżeli rząd dotrzyma słowa i umorzy długi Gazpromu. Tusk się jednak nie ugiął. 10 lutego polski rząd zatwierdził projekt nowej umowy gazowej z rządem Rosji. W komunikacie przekazanym dziennikarzom rzecznik rządu Paweł Graś mówił, że umowa precyzuje trzy najważniejsze kwestie: zwiększenie dostaw gazu do Polski, przedłużenie obowiązywania umowy gazowej i nowe rozliczenia za tranzyt gazu przez Polskę. Na marginesie trzeba pogratulować sofistycznych umiejętności ministrowi Grasiowi, który umorzenie Gazpromowi długu nazwał – „rozliczeniem za transport”. W efekcie 1 marca rząd Donalda Tuska upoważnił Waldemara Pawlaka do podpisania umowy gazowej z Rosją na warunkach wynegocjowanych przez PGNiG i Gazprom. Biorąc pod uwagę fakt, że w EuRoPol Gazie SA rządził już Aleksandr Miedwiediew i to on decydował, kogo wysyła na negocjacje, wynik tych rozmów był łatwy do przewidzenia, jeśli chodzi o sprawę polskiej racji stanu.
Pośpieszne zmiany
16 marca w Moskwie zorganizowano posiedzenie Rady Nadzorczej EuRoPol Gazu. Uczestniczyli w nim Aleksandr Miedwiediew i prezes PGNiG Michał Szubski. W trakcie posiedzenia dokonano bardzo istotnych zmian. Po pierwsze zmieniono status spółki. We wszystkich sprawach zarząd EuRoPol Gazu musi podejmować decyzje jednogłośnie. W razie rozbieżności w jakiejkolwiek sprawie, spór miała rozstrzygać Rada Nadzorcza. W razie niepowodzenia, należało zwołać Walne Zgromadzenie Akcjonariuszy czyli Gazprom i PGNiG. Po drugie obie te firmy wskazują równą liczbę członków zarządu. Tydzień później zebrało się Walne Zgromadzenie Akcjonariuszy EuRoPol Gazu, aby zmienić statut i zarząd spółki. Ogłoszono jednak przerwę do 20 kwietnia, ponieważ nie zostało podpisane polsko-rosyjskie międzyrządowe porozumienie o dostawach gazu i zasadach działania EuRoPol Gazu. Reasumując: najważniejsza decyzja w sprawie spółki strategicznej odpowiadającej za tranzyt gazu miała zapaść 20 kwietnia.
10 kwietnia Lech Kaczyński wsiadł na pokład rządowego tupolewa lecącego do Katynia. Ten dzień stał się jednym z najtragiczniejszych w powojennej historii Polski. Oprócz prezydenta, zginęli bowiem najważniejsi przeciwnicy umowy gazowej z Rosją.
Sukces Gazpromu
Osiem dni później w Krakowie odbył się uroczysty pogrzeb pary prezydenckiej. Na pogrzeb przyjechał prezydent Rosji Dmitrij Miedwiediew. Towarzyszył mu brat Aleksandr i szef Gazpromu Aleksiej Miller. Próżno szukać ich obu na zdjęciach z konduktu pogrzebowego. Nie wiadomo, co obaj robili tego dnia w Polsce. Wiadomo jednak, że dwa dni później odbyło się ponownie Walne Zgromadzenie Akcjonariuszy EuRoPol Gazu, w trakcie którego wybrano nowego prezesa zarządu. Został nim Mirosław Dobrut. Równocześnie ze stanowiska prezesa odwołano Michała Kwiatkowskiego, a ze stanowiska wiceprezesa – Jerzego Tabakę, którzy nie chcieli umarzać długów Gazpromowi. Już następnego dnia rząd ogłosił, że nowa umowa zostanie podpisana na początku maja. Tak się nie stało.
Unia Europejska – zaniepokojona tym stanem rzeczy – wymusiła na Polsce negocjacje z udziałem przedstawiciela Brukseli. Ostateczną umowę podpisano 29 października w Warszawie, a aneks do niej kilka godzin później. Treść umowy i aneksu nie są znane. Wiadomo jedynie, że Gazprom będzie dostarczał do Polski gaz do 2037 r. Wiadomo też, że strona polska zrezygnowała z 1,2 miliarda złotych, które miał zapłacić Gazprom. Rezygnacja nawet z jednego miliarda w obliczu kryzysu finansów publicznych trudno ocenić inaczej, jak działalność na szkodę Polski. Treść umowy polsko-rosyjskiej nie została udostępniona ani Polakom, ani przedstawicielom Komisji Europejskiej. – Staramy się działać w tej kwestii zgodnie z interesem Polski i przepisami europejskimi. Jestem przekonany, że tak jest. Nie ma powodów, by akurat Polska była testowana ponad standardy i przepisy obowiązujące w UE – wytłumaczył dziennikarzom Donald Tusk.
Potwierdzone polskie złoża gazu ziemnego w łupkach (5,9 bln m3)są na największe w Europie. Ponieważ obecnie zużywamy rocznie około 14 mld m3, to łatwo obliczyć, że wystarczy ich na 400 lat, a to oznacza nie tylko całkowitą samowystarczalność, ale i niepowtarzalną okazję zniszczenia wpływów Gazpromu, poprzez odebranie mu europejskiego rynku. Polska powinna zrobić wszystko, by osiągnąć ten cel. A jest on w zasięgu ręki.
Tak jak Rosja odbudowała w ostatnim dziesięcioleciu swoje imperialne wpływy na wydobyciu surowców i uzależnieniu od siebie europejskich odbiorców, tak Polska powinna użyć tej samej metody, by nie tylko uniezależnić się od barbarzyńskiego sąsiada, ale i całkowicie, trwale zniszczyć podstawy jego ekonomicznego imperializmu. Tylko słaba Rosja będzie dobrym partnerem do współpracy gospodarczej, z nadzieją na demokratyczne przemiany.
Musimy za wszelką cenę rozpocząć eksploatować nasze złoża, by nie tylko stać się niezależni i bezpieczni energetycznie, ale także by zostać liczącym się eksporterem, co z jednej strony będzie oznaczało spadek cen surowców energetycznych na świecie, a z drugiej bankructwo niewydolnego ekonomicznie molocha, jakim jest Gazprom, który w ostatnich latach poczynił wielkie, lecz wątpliwe ekonomicznie, inwestycje w nowe rurociągi.
Gospodarcze zniszczenie Gazpromu i hegemonii surowcowej putinowskiej Rosji powinno być priorytetem polskiej racji stanu.
Oczywiście potem, udzielimy naszym sąsiadom stosownego wsparcia finansowego, grantów naukowych i programów humanitarnych – jest bowiem jasne, że krajom w których opozycja zwycięża dyktaturę, warto pomagać.
Tymczasem Rosja nadal realizuje bandycką doktrynę Władimira Putina, który w grudniu 2005 r. otwarcie przyznał "Poza sektorem energetycznym nie istnieje obszar, w którym moglibyśmy się ubiegać o światowe przywództwo". Dziś sprowadza się do brutalnego lobbingu, który ma wmówić opinii publicznej, że wydobycie gazu łupkowego jest szkodliwe dla środowiska. Taką, sowicie opłacaną kampanię medialną, od ponad roku prowadzą firmy public relations związane z rosyjskim Gazpromem. W tym samym czasie Rosja stara się skupić jak najwięcej praw do złóż tego surowca w Europie, w szczególności w Polsce. Stawką jest niezależność energetyczna - nie tylko naszego kraju, ale całej Europy.
Władze Gazpromu wydają miliony dolarów, aby powstawały kolejne raporty, mające świadczyć o degradacji środowiska naturalnego w wyniku wydobywania gazu z łupków. Materiały te są następnie wykorzystywane przez rosyjski wywiad, który inspiruje kłamliwe publikacje prasowe. Rosyjscy „dyplomaci” z KGB od wielu miesięcy wykazują szczególną aktywność w Brukseli. Naciski skierowane są na jedną z komisji w Parlamencie europejskim, która ma zbadać możliwe skutki wydobywania gazu łupkowego. Agenci Gazpromu śledzą aktywność polskich posłów w Brukseli, którzy mają złożyć nowy wniosek w tej sprawie, a przede wszystkim chcą wpłynąć na członków Komisji Europejskiej, która ma stworzyć nowe rozwiązania prawne, mające regulować w przyszłości wydobycia gazu łupkowego. Rosjanom zależy oczywiście na takiej „regulacji”, która zakazywałyby eksploatacji gazu łupkowego z uwagi na szkody ekologiczne.
O skuteczności tego lobbingu świadczyć może przykład Francji, gdzie parlament przeforsował zakaz stosowania jednej z najbardziej zaawansowanych i najtańszych metod eksploatacji gazu łupkowego, czyli technikę kruszenia hydraulicznego. Rosyjska gra ekologią wydaje się o tyle łatwiejsza, że w Parlamencie Europejskim zasiada wielu polityków, mających za sobą działalność w ruchach ekologicznych, a także pacyfistycznych, które od lat 60. ubiegłego wieku są finansowane i doskonale spenetrowane przez Rosjan. Możemy zatem spodziewać się inspirowania i finansowania "społecznych" protestów w tej sprawie. Schemat działania będzie identyczny jak ten, który stosowano w latach zimnej wojny. Wówczas ekolodzy "spontanicznie" protestowali przeciwko amerykańskim głowicom jądrowym w Europie i wyścigu zbrojeń. Kto naprawdę stał za protestami okazało się, gdy były archiwista KGB, Wasylij Mitrochi, uciekł ze swoim archiwum do Wielkiej Brytanii.
Widać to już w Czechach, gdzie Rosjanie rozpoczęli manipulowanie opinią publiczną, poprzez organizacje ekologiczne i pokojowe. W sprawie rosyjskich działań wypowiedział się były szef sztabu czeskiej armii, gen. Jirzi Szedivy, który podkreślił, że Rosjanie zrobią wszystko, aby "utrzymać pozycję dostawcy". W Polsce też uaktywnili się pożyteczni idioci i agenci wpływu. Na szczęście słychać też głosy rozsądku, ale jest ich niewiele. W trakcie Forum Ekonomicznego w Krynicy, obecny minister skarbu, Mikołaj Budzanowski stwierdził m.in. iż "zagraniczne raporty mówiące o tym, że wydobycie gazu z łupków szkodzi środowisku to kłamstwo i manipulacja, za którą stoją Rosjanie".
Niezależnie od kampanii dezinformacyjnej, jaką prowadzą w sprawie gazu łupkowego, Rosjanie rozpoczęli też walkę o uzyskanie koncesji na poszukiwanie i wydobywanie niekonwencjonalnego gazu. Jak wynika z danych Komisji Europejskiej, tylko w Polsce rosyjskie firmy mają już ponad jedną piątą wszystkich koncesji. Rosjanom oczywiście nie chodzi o to, aby być pierwszymi w ewentualnej eksploatacji. Chcą kupić jak najwięcej koncesji, aby móc w przyszłości blokować wydobycie gazu łupkowego. W Polsce nie istnieją żadne mechanizmy, które pozwoliłyby na zahamowanie tego procesu.
Tymczasem polski rząd nie dostrzega problemu. Nadal brak ustawowych rozwiązań, które mogłyby zabezpieczyć Polskę przed wrogimi działaniami, a premier Pawlak nadal chodzi zadowolony z faktu podpisania umowy, która nie dość, że uzależniła nas od Moskwy do roku 2034, to jeszcze „zapewnia” nam najdroższy gaz na świecie: ponad 340 dolarów za 1000 m.sz. (u końcowego odbiorcy ponad 500 dolarów – proszę sprawdzić rachunek z gazowni). Jedyną osobą, która przeciwstawiała się podpisaniu tej bandyckiej umowy, był ś.p. Prezydent Lech Kaczyński. Ta przeszkoda została już jednak przez Rosjan „usunięta” (Jarosława Kaczyńskiego miał usunąć były członek PO, Henryk Cybula).
Jeśli społeczeństwo będzie nadal wybierało „przywódców”, którzy lekką ręką uzależniają nas od Rosji i zmuszają do płacenia lenna Moskwie (bo czymże innym jest przepłacanie za gaz), to pozostanie nam bierne przyglądanie się, jak dalej jest rozgrabiany nasz narodowy majątek. Pozwoliliśmy już (podpisując idiotyczne porozumienia klimatyczne) odebrać sobie prawo do masowej eksploatacji węgla, pozwoliliśmy już uzależnić nasze petrochemie wyłącznie od ruskiej ropy (choć jeszcze 15 lat temu ponad połowę sprowadzaliśmy przez Naftoport), zaniechaliśmy budowy gazociągu łączącego nas z Norwegią, a nawet krótkiego odcinka łączącego nasz system z niemieckim (tzw. Bernau-Szczecin), nie można zatem wykluczyć, że mąż stanu jakim jest Radosław Sikorski, do spółki z Donaldem Tuskiem zrezygnują z wydobycia gazu łupkowego, odbierając Polsce po raz kolejny możliwość rozwoju i samostanowienia.
Podstawą tej obawy może być zadziwiający fakt, że polska państwowa firma PGNiG prosi obywateli o lobbing i poparcie, by wpłynąć na decyzje polskiego rządu dotyczące wydobycia i koncesji. Czyżby grali w przeciwnych drużynach?
http://www.prawica.com.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=491:wojna-rosji-z-polsk-trwa-nadal&catid=37:ogospodarce&Itemid=54