A ja to się ciesze byle czym.
A tak naprawdę to wiele rzeczy bardziej mnie śmieszy niż cieszy, więc mam uciechę. Choć z drugiej strony radocha jest.
A śmieszą mnie agresywni podatnicy z roszczeniami, zawistne koleżanki i koledzy, przegrani bez klasy, itd.
Moje generalne podejście w pracy jest takie: jak ktoś mnie nie lubi no to trudno, ma problem. Bo to ten ktoś musi w sobie te negatywne emocje nosić.
Nie ma ludzi, których ja z kolei nie lubię *(choć bywają osobnicy, których nie trawię ale to już jest inaczej) bo uważam, że najwyżej są nie warci moich emocji. Wtedy tacy mnie śmieszą.
Spróbujcie, to nawet działa. I dzień jest wtedy przyjemniejszy, i praca mniej denerwuje.
