Tobie tym razem argumentów zabrakło, ale ostatniego słowa oczywiście nie :piwo:
<!--QuoteEnd--></div><!--QuoteEEnd-->
To będzie i argument, i ostatnie słowo
Rząd PO 2007 – zobowiązania i ich realizacja….Łódź, 27.09.07 r.Awantura na remontowanej ulicy Piotrkowskiej podczas przedwyborczej wizyty premiera Kaczyńskiego. Joanna Janowska (pierwsza z lewej) krzyczy na szefa rządu:
- To dla pana pomalowano tu trawę na zielono. Na co dzień nic się tu nie dzieje!
Gdy w trakcie jesiennej kampanii wyborczej zrugała publicznie premiera Jarosława Kaczyńskiego, opozycja nosiła ją na rękach i obiecywała pomoc. <!--coloro:#CC0000--><span style="color:#CC0000"><!--/coloro-->Po wyborach politycy o niej zapomnieli. <!--colorc--></span><!--/colorc-->
Więc spokojnie bankrutuje.
Podczas wrześniowej wizyty premiera Kaczyńskiego w Łodzi niemal wszystkie telewizje pokazały kobietę krzyczącą na szefa rządu. Joanna Janowska, właścicielka dużej restauracji przy ul. Piotrkowskiej, wykpiła "malowanie trawy na zielono" zokazji przyjazdu Kaczyńskiego.
- Dla pana specjalnie zwieziono na budowę torowiska koparki, a na co dzień nic się tu nie dzieje! - krzyczała. - Dopiero jak pan przyjechał z panią minister, pojawili się robotnicy i straż miejska. Tu remont trwa już trzy miesiące, a my bankrutujemy!
"My", czyli prowadzący firmy przy opustoszałej Piotrkowskiej, na którą z powodu remontu nie mogą dojechać klienci.
Kaczyński milczał, wytrzeszczając oczy, podobnie jak prezydent Łodzi Jerzy Kropiwnicki i minister pracy i polityki społecznej Joanna Kluzik-Rostkowska.Tylko przerażony rzecznik MPK szarpał kobietę za ramię i syczał: "Czego się pani drze? Pani przyjdzie do mnie do gabinetu, tam porozmawiamy". "Na pewno do zimy skończymy" - zapewniał dziennikarzy z uśmiechem.
Janowska stała się gwiazdą.Andrzej Morozowski zaprosił ją do studia TVN 24. Opozycja proponowała miejsca na listach wyborczych. Wszyscy obiecywali przyspieszyć remont Piotrkowskiej, "jak tylko wygrają wybory".
Na obiad do pani Joanny przyszedł ze znajomymi Leszek Miller (kandydował z Łodzi na posła).
"Anonimowy łodzianin" porozsyłał do mediów faks z apelem, by w niedzielę przyszli pomóc "pani Joannie, która się premierowi nie kłania".
Na miejscu dziennikarze zastali Krzysztofa Kwiatkowskiego, który z ramienia Platformy ubiegał się o fotel senatorski. Przyszedł wraz z przyjaciółmi, by pozować fotoreporterom nad tacą z sosami do shoarmy.
W listopadzie do restauracji pani Joanny nie zawitali ani pani poseł, ani pan senator, ani ekspremier. Za to odszedł pizzerman, bo nie miał komu piec margarity.
W grudniu również nikt tam nie widział ani pani poseł, ani pana senatora, ani ekspremiera. Nie było też kelnera, który żył z napiwków.
W styczniu, lutym, marcu i kwietniu żaden z polityków nie zajrzał do pani Joanny choćby na kawę. A na ulicę Piotrkowską nie zajrzał żaden robotnik, bo MPK wynegocjowało, że remont zamiast w marcu może spokojnie skończyć się w czerwcu. Z restauracji odeszło dwóch kolejnych kucharzy i dwie pomoce kuchenne.
- A co mieli robić? - pani Joanna patrzy na mnie znad książki (512 stron, "W ułamku sekundy" Aleksa Kavy). Jest godz. 13, pora lunchu. W restauracji na 60 osób tylko jedna popija kawę. To ja.
- Sama gotuję, a raczej nie gotuję. Sama obsługuję. Jedyny kelner, który został, z nudów wariuje: ciągle coś przestawia i czyści popielniczki. Więc tak siedzę i ****zę w stołek. Kilkaset metrów ulicy remontują blisko rok, samochody podjechać nie mogą, mam dziesięciu klientów dziennie. Więc sobie czytam - mówi z grymasem Janowska.
Dziś żałuje, że nakrzyczała na premiera. - No przecież Kaczyński nic nie był winien, bo za inwestycję odpowiada miasto. Ale wściekła mnie ta pokazówka prezydenta Kropiwnickiego, że niby robota wrze. Nikt nas nie informował, ile potrwa remont. Jakbym wiedziała, że rok, zamknęłabym restaurację i pojechała na wakacje choćby do Zgierza. Albo kupiłabym hektar ziemi i sobie orała, bo tu z nudów oszaleję. Czuję się wykorzystana przez polityków, zbili na mnie jakiś tam kapitał i zapomnieli. Tak się teraz zastanawiam, czy ten remont po moim wyskoku specjalnie nie jest przedłużany.
- Absolutnie nie - zapewnia Aleksandra Mioduszewska, rzeczniczka Zarządu Dróg i Transportu.
- Ale remont miał się skończyć w marcu? - pytam.
- Tak. Jednak zakończy się raczej dopiero w czerwcu.
- Na pewno?
- No, raczej tak. W każdym razie w lipcu tramwaje już tamtędy pojadą. Wtedy zaczniemy remontować chodniki. I krawężniki.
Janowska:
- Poczekam. W końcu to najspokojniejsze bankructwo, jakie się może człowiekowi przytrafić.
Źródło: michnikowy szmatławiec
<a href="http://www.gazetawyborcza.pl/1,75478,5157887.html" target="_blank">http://www.gazetawyborcza.pl/1,75478,5157887.html</a>
Mój comment:Obiecanki, cacanki, a ... głupi wyborcy znowu z ręką w nocniku :sex:
Comment Helveta: ?
:rolleyes: