Mierniki bazujące na wykonywanej pracy (czyli wszystkie) mierzą nie faktyczne obciążenie pracą, lecz wykonaną pracę. W dodatku tylko w ramach funkcjonującego modelu. W innej strukturze organizacyjnej te same mierniki mogą dać inny wynik.
Najprościej to wytłumaczyć na takim przykładzie:
Czynności sprawdzające z udziałem podatnika.
Załóżmy, że w przypadku jakiegoś dokumentu (zeznanie, deklaracja etc.) na każde 1000 złożonych 40 - 45 wymaga przeprowadzenia czynności sprawdzających z udziałem podatnika (braki, błędy etc.).
Urząd A ma tyle etatów ile trzeba i z pełną obsadą (mówimy o przykładzie idealnym) i wykonał 43 czynności (na każde 1000 złożonych dokumentów).
Tak samo urząd B (etaty i obsada) i wykonał 41 czynności.
Urząd C ma za mało etatów, starają się jak mogą (nadal mówimy o przykładzie idealnym

), ale się nie wyrabiają, przeprowadzają tylko 25 czynności.
Tak samo urząd D - im wyszło 26 czynności.
Średnia wychodzi ok. 34 czynności na urząd.
Jakie będą wnioski zespołu ds. organizacji, optymalizacji, nobilitacji... ecie pecie?
Wariant I
"Analiza obciążenia pracą wskazuje, iż standardowa ilość czynności w danym module wynosi 35 - 36 czynności na każde 1000 złożonych dokumentów. W tym stanie rzeczy zespół zaleca zwiększenie etatów w urzędach C i D"
Zespół ma gest, dodał 2 czynności ponad średnią. Jednak dodanie etatu, tak by dało się osiągnąć poziom 36 czynności, to i tak zbyt mało na osiągnięcie poziomu 40 - 45 czynności.
Wariant II
"Analiza obciążenia pracą wskazuje, iż standardowa ilość czynności w danym module wynosi 35 - 36 czynności na każde 1000 złożonych dokumentów. W tym stanie rzeczy zespół zaleca optymalizacje zatrudnienia poprzez redukcję etatów w urzędach A i B"
W urzędach A i B spada ilość czynności do 30 - 35.
"Spadek liczby czynności zdaniem zespołu wskazuje, iż decyzja o redukcji etatów była słuszna. Obecne dane dotyczące liczby przeprowadzanych czynności potwierdzają dotychczasową tezę zespołu, że w urzędach A i B organizacja pracy była nieprawidłowa"
Podpowiedź: pytanie jest na inteligencję

.
Sorki, ale mierniki bazujące na wykonywanej pracy, w sytuacji gdy permanentnie brakuje etatów, zawsze będą ciągnąć w dół.
Należałoby raczej ustalić liczbę podatników (wszystkich - działalność, świat pracy etc.), przypadających na jeden etat w urzędzie (tylko obsadzone etaty). Mam na myśli średnią wartość, bez rozdzielania na działy, piony, referaty etc.
Podzielić wszystkie US-y na kilka grup, według ilości podatników na etat, ale też wg. wielkości US.
Zostawić NUS-om swobodę w decydowaniu o tym ile ma być etatów w jakim pionie, dziale etc.
Monitorować na bieżąco wyniki każdego US.
W niektórych US-ach "na próbę" można zwiększyć liczbę etatów, a potem monitorować tego skutki.
Po roku, dwóch każdy DIAS znając wyniki na swoim podwórku (w każdej grupie), nakazałby w US-ach o gorszych wynikach zastosowanie pomysłów funkcjonujących w US-ach o lepszych wynikach - zmiany organizacyjne, poprzesuwanie etatów. Mógłby też zwiększyć liczbę etatów.
Przy okazji, obligatoryjnie, wywaliłby NUS-ów z 2, 3 najgorszych US-ów (udowodnili, że się do niczego nie nadają).
Doświadczenie jest zawsze lepsze niż teoria wzięta z sufitu.
Z tego coś by mogło wyjść, ale też jedynym skutkiem mógłby być jedynie wielki bałagan.
