"PO-wcy zajęli się głównie trzepaniem kasy i machlojami, mając wszystko gdzieś" - pisze na swoim blogu słynny muzyk Tymon Tymański, który mocno krytykuje rządy Tuska w Polsce
Tymon Tymański krytykę wyraził na swoim blogu. O Platformie Obywatelskiej napisał jeszcze tak: "Można mnożyć nazwiska lewych prezydentów i burmistrzów, ale nie o to chodzi. Nie mam na to ochoty ani siły."
W swoim wpisie Tymon Tymański stwierdził też, że partia Tuska nie robi nic, by rozwijać kulturę w Polsce. A kulturze jedynie pomaga PiS.
"Stwierdzam tylko fakt - najczęściej to PiS-owcy zainteresowani byli łożeniem na program informacyjno-kulturalny "Łossskot", to PiSowcy próbowali zmodernizować Trójkę, wydawać płyty i robić koncerty w ramach imprez Muzeum Powstania Warszawskiego. To PiS-owcy działali przy Jazz Jamboree i wydawali książki o Pomarańczowej Alternatywie czy Totarcie. I nie obchodzą mnie ich motywacje, tylko czyny" - napisał Tymon Tymański.
Waszym zdaniem Czy zgadzasz się z poglądem Tymona Tymańskiego? Tak - 81% Nie - 19%
Nie masz wystarczających uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego postu.
04 maja 2012, 07:43
Re: Polityka i politycy
Lepiej z Kaczyńskim zgubić, niż …
Czasem lepiej z Jarosławem Kaczyńskim zgubić, niż z kimś innym znaleźć. Tak by było teraz w sprawie bojkotu ukraińskiej części Euro, gdyby nie to, że prezes PiS kompletnie nie ma w tej sprawie racji. To znaczy – ma swoją rację. Małą maluteńką wynikającą z bieżących partyjnych gier i gierek. Ale w kategoriach dobra ogólnego racji nie ma – podtrzymuję całkowicie swoje zdanie wyrażone we wcześniejszym komentarzu.
Ale dwie rzeczy trzeba dziś przyznać liderowi PiS. Pierwsza to, że i on ma czasem niesamowitego farta. Gdy ogłosił wczoraj, że trzeba Ukraińców ukarać za Janukowycza odezwał się chór głoszący przewidywalne hasła. Że szkodzi Polsce, służy interesom Rosji i Niemiec, miesza politykę do sportu itp. itd. Wygłosili je wszyscy złapani przez media politycy PO z Donaldem Tuskiem na czele. Mnie szczególnie wzruszyła swoją logiką Małgorzata Kidawa-Błońska, która orzekła, że Kaczyński to zrobił, bo chciał na siebie zwrócić uwagę. Zaskakujące! Jak to może być, że jakiś polityk chce zwrócić na siebie uwagę? Czy to dopuszczalne? Przecież każdy inny polityk – z panią poseł na czele – robi wszystko, aby nikt na niego zwrócił uwagi.
To tylko mała dygresja. Wróćmy do meritum, czyli anatem rzucanych na Kaczyńskiego. Ze dwie godziny później okazało się, że drogą „kaczystowskiego” bojkotu podążył Janusz Lewandowski. To jest właśnie ten fart. Czy Lewandowski też – zdaniem Donalda Tuska – strzelił samobója? W czyją bramkę?
Tu dochodzimy do drugiej rzeczy. Jarosław Kaczyński posiadł rzadki dar ujawniania hipokryzji polskiego mainstreamu. Przez kilka wczorajszych godzin prorządowe media grzały silniki, aby rozjechać Kaczora. W tradycyjny sposób: że proponuje rzeczy głupie, straszne i szkodliwe. Po Lewandowskim trzeba było nieco zmniejszyć obroty. Ale informacje o bojkocie podawane są w specyficzny sposób – sporo o Kaczyńskim, potem trochę o jakichś anonimowych komisarzach unijnych, i prawie wcale o Lewandowskim. To się nazywa informacja wysoko przetworzona. Choć czasem chciałoby się ją dostać w wersji saute.
To jest ten moment, gdy przyzwoitość każe wziąć w obronę Kaczyńskiego. W obronę przed hipokrytami stosującymi dwie miary – inną dla swoich, inną dla wroga. Ale nie w obronę przed krytyką, bo w sprawie bojkotu Euro na Ukrainie prezes PiS najzwyczajniej nie ma racji.
Niesiołowski zaatakował dziennikarkę. "Won stąd!". Zobacz wideo Stefan Niesiołowski słynie z temperamentu, z dobrych manier już raczej nie. W czasie piątkowej blokady Sejmu wyjątkowo ostro potraktował dziennikarkę. Ewa Stankiewicz, której poseł PO zasłonił obiektyw kamery, groził, że rozbije sprzęt nagrywający i powiedział: "Won stąd!", chciała wezwać policję.
Ewa Stankiewicz, dziennikarka "Gazety Polskiej Codziennie", chciała porozmawiać z parlamentarzystą Platformy Obywatelskiej. Podeszła do niego z kamerą w dłoni. Stefan Niesiołowski był wyraźnie zdenerwowany. Gdy przedstawiła się i zadała pytanie, odparł, że nie będzie z nią rozmawiał i zabronił się nagrywać.
To jest pani od tego filmu Solidarni, od tego PiS-owskiego paskudztwa, tak? - pytał Niesiołowski.
Nie jestem od Pospieszalskiego, mam osobne imię i nazwisko. I nie PiS-owskiego paskudztwa, tylko dokumentu - odparła Stankiewicz.
Niesiołowski odparł, żeby poszła do PiS-u i zagroził, że jeśli nie przestanie go nagrywać, rozbije jej kamerę. Potem gwałtownie próbował zasłonić obiektyw i rzucił parokrotnie: Won stąd!
Poseł PO tłumaczył się z tego incydentu następnego dnia, w sobotę.
Mało mi zębów nie wybiła tą kamerą - mówił Stefan Niesiołowski w TVN24. - Prosiłem, żeby odeszła, żeby sobie poszła. Była jak głucha, jak grochem o ścianę - argumentował parlamentarzysta, usprawiedliwiając swoją reakcję.
Odsunąłem kamerę grzecznie - stwierdził poseł Niesiołowski.
WON STĄD! W czasie wywiadu z Sejmu z red. Ewą Stankiewicz poseł Stefan Niesiołowski zaatakował dziennikarkę: - Won stąd! Kim pani jest? Ja nie chcę z panią rozmawiać. Niech pani idzie do Pospieszalskiego.
- Ja jestem Ewa Stankiewicz. Mam osobne imię i nazwisko - mówiła dziennikarka.
- Pani jest od tego filmu "Solidarni". Od tego pisowskiego paskudztwa – powiedział Niesiołowski.
- Nie chcę z panią rozmawiać. Niech pani idzie do PiS-u.
- Proszę to odwrócić, bo pani rozbiję kamerę.
- Przed chwilą nie mógł pan wyjść z Sejmu. Czy pan wie dlaczego? - pytała dziennikarka w kontekście blokady Sejmu przez "Solidarność".
- Czy pani jest głucha? - odpowiedział Niesiołowski. - Niech pani idzie do tych pisowskich lizusów. Bez zgody proszę mnie nie filmować, bo pani rozbiję kamerę.
Po takim eleganckim wywiadzie udzielonym przez polskiego posła PO, b. wicemarszałka Sejmu RP polskiej dziennikarce należy wspomnieć o jego działalności w kontaktach z SB:
„Celowo zatajałem pewne fakty, ażeby uchronić niektóre osoby od odpowiedzialności karnej. Dziś całkowicie zrozumiałem swoje niewłaściwe stanowisko w tej kwestii i dlatego pragnę, tak jak i w innych sprawach, mówić tylko szczerą prawdę" - kajał się w 1970 roku Stefan Niesiołowski podczas przesłuchiwania przez MSW w tzw. sprawie organizacji „Ruch”.
Wydawał wszystkich...
Na początku lat 90. Stefan Niesiołowski, jedna z ikon Zjednoczenia Chrześcijańsko-Narodowego, uważany był obok Marka Jurka czy Jana Łopuszańskiego za jednego z najbardziej radykalnych polityków prawicy walczących o powrót Polski do państwa katolickiego, w którym przestrzegane będą zasady Dekalogu. Był też zagorzałym zwolennikiem lustracji, broniąc w 1992 r. przed atakami rząd Jana Olszewskiego, także w dniu obalenia gabinetu przez Sejm RP.
Za obecnym senatorem Platformy Obywatelskiej ciągnęła się aura opozycyjności — działalności w „Ruchu”, organizacji założonej w latach 60. przez Niesiołowskiego, Andrzeja Czumę i Emila Morgiewicza. Innymi liderami tej liczącej według niektórych źródeł ponad 100 osób struktury byli jeszcze: Marian Gołębiewski i Benedykt Czuma. „Ruch” miał zdecydowanie antykomunistyczny charakter. Pokazywały to m.in. zapisy deklaracji programowej „Mijają lata”, której autorami byli Andrzej Czuma, Morgiewicz i Niesiołowski. Odrzucono w niej Polskę Ludową jako legalne państwo polskie. „Ruch” — w przeciwieństwie do późniejszego np. KOR-u — za błędne uznawał działanie na rzecz demokratyzacji i reformowania PRL, uważając, że dopiero na jej gruzach można zbudować w pełni niepodległe państwo, niezależne od Związku Sowieckiego i przestrzegające praw człowieka. Jedną ze spektakularnych akcji miało być spalenie Muzeum Lenina w Poroninie. Pomysłodawcą był właśnie Niesiołowski. Do akcji nie doszło, gdyż organizacja została namierzona przez bezpiekę, która aresztowała kierownictwo „Ruchu”. Po przesłuchaniach i śledztwie zapadły wysokie wyroki. Niesiołowski dostał 7 lat i do dziś otacza go nimb odważnego opozycjonisty. Tymczasem prawda jest inna...
Feralna narzeczona
Sprawa procesu „Ruchu” z roku 1970 nie wracałaby dzisiaj jak bumerang, gdyby nie artykuł Niesiołowskiego pt.: „Niepodległość, demokracja, antykomunizm”, który ukazał się w 26. numerze tygodnika „Ozon” z 2006 roku – który wywołał gwałtowny sprzeciw Elżbiety Królikowskiej - Nagrodzkiej, dziennikarki mieszkającej obecnie w Wielkiej Brytanii. W obszernym sprostowaniu wysłanym na ręce redaktora naczelnego ‚,Ozonu” Grzegorza Górnego naświetliła przekłamania Niesiołowskiego. Najbardziej istotne jest to, że ujawniła fakt kolaboracji współzałożyciela „Ruchu” z SB podczas śledztwa. Królikowska, która wówczas była narzeczoną Niesiołowskiego, w 2003 roku uzyskała od Instytutu Pamięci Narodowej status osoby pokrzywdzonej, a w konsekwencji dostęp do materiałów archiwalnych MSW. Wynika z nich, że Niesiołowski sypał aresztowanych, ujawniając informacje o organizacji, choć jedynym przyjętym przez opozycjonistów sposobem postępowania po aresztowaniu miała być odmowa składania zeznań i zaprzeczanie działalności w „Ruchu”. Królikowska zastosowała się do tych reguł. Zaprzeczała wszelkim związkom z „Ruchem”.
Oto fragment protokołu z jej przesłuchania w SB z 30 czerwca 1970 roku:
„Przez cały okres trwania znajomości Stefan Niesiołowski nigdy nie proponował mi wstąpienia do tajnej organizacji. Nigdy też nie informował mnie, że taka organizacja istnieje. Od pozostałych osób których nazwiska występują w moich protokołach przesłuchania również ani nie informowały mnie o istnieniu tajnej organizacji, ani też nie żądały ode mnie środków finansowych na cele takiej organizacji (..). Tu następuje najbardziej istotna część protokołu:
W tym miejscu podejrzanej okazano protokół przesłuchania podejrzanego Stefana Niesiołowskiego z dnia 29 czerwca 1970 roku i podejrzana oświadczyła, że rozpoznaje charakter pisma swojego narzeczonego oraz jego podpis, po czym zapoznała się z treścią protokołu”.
Narzeczony ją wsypał bez mrugnięcia okiem. Fragment protokołu z przesłuchania Niesiołowskiego z 29 czerwca 1970 roku (przesłuchujący: kpt. mgr Leonard Rybacki):
„Pragnę jeszcze wyjaśnić, że pozyskałem, wiosną 1969 roku jako członka naszej nielegalnej organizacji również Elżbietę Nagrodzką, zam. w Łodzi przy ul. Bydgoskiej 30 m.39. Nagrodzką zorientowałem kto jest członkiem organizacji na terenie Łodzi oraz poznałem z Andrzejem Czumą z Warszawy. Wiadomym mi jest, że Nagrodzka miała wziąć udział w akcji podpalenia muzeum Lenina w Poroninie”.
Protokoły hańby
Zeznanie Niesiołowskiego dotyczące narzeczonej to nie jedyny dowód współpracy z SB podczas śledztwa. Z protokołów z przesłuchań, znajdujących się w Instytucie Pamięci Narodowej (nr sprawy II 3 Ds. 25/70, tom VI, strona 11 — 11) dowiadujemy się, że por. Dariusz Borowczyk z KM MO w Łodzi zanotował 20 czerwca 1970 roku o godz.15.10, że Stefan Myszkiewicz Niesiołowski przyznaje się do tego że istniał ,,Ruch”, że był organizacją konspiracyjną. Twierdzi, że nie było przywódców.
To dopiero początek. Z protokołów z przesłuchań, znajdujących się w Instytucie Pamięci Narodowej (nr sprawy II 3 Ds. 25170, tom VI, strona 11 -76) wynika już, że prominent PO zdradzał wszystkich naokoło: 21 czerwca 1970r. Niesiołowski wymienia podczas przesłuchania nazwiska swojego brata Marka, Andrzeja i Benedykta Czumów, Andrzeja Woźnickiego. 25 czerwca 1970 r. Niesiołowski rozszyfrowuje kto kryje się pod pseudonimami, m.in. „Emil” (Emil Morgiewicz), „Jurek” (Benedykt Czuma). Równocześnie sam zaprzecza swojej przynależności do „Ruchu” i współredagowania „Biuletynu”.
28 czerwca 1970 r. kaja się na całej linii: Wyjaśnienia, jakie wówczas (przed 28 czerwca 1970 r ) składałem odnośnie mojej przynależności i działalności w nielegalnym związku, częściowo były nieprawdziwe. Pragnę dziś wyjaśnić udział w nielegalnej organizacji w sposób szczery i zgodny z prawdą (fragment protokołu z przesłuchania - przesłuchujący kpt. mgr Leonard Rybacki z Biura Śledczego MSW w Warszawie. 1 lipca 1970 r. Niesiołowski, wymieniając z nazwiska Andrzeja Czumę, ujawnia, że był bardzo aktywnym członkiem naszego Ruchu i inicjatorem rożnych akcji.
11 lipca 1970 roku Niesiołowski zeznaje : Pragnę uzupełnić oraz sprostować pewne wyjaśnienia jakie złożyłem do protokołów w czasie poprzednich przesłuchań na temat podjętej przez nasz Ruch akcji spalenia muzeum Lenina w Poroninie. Celowo zatajałem pewne fakty, ażeby uchronić niektóre osoby od odpowiedzialności karnej. Dziś całkowicie zrozumiałem swoje niewłaściwe stanowisko w tej kwestii i dlatego pragnę, tak jak i w innych sprawach, mówić tylko szczerą prawdę.
Swoich zeznań w SB w latach 70. w czasie wywiadu przed Sejmem z red. Ewą Stankiewicz z dnia 12 maja 2012 roku Niesiołowski jednak nie ujawnił zastępując je epitetem „won”.
Waldemar Łysiak w takich przypadkach był zdania: „Mnożą się nam różnego (głównie podłego) sortu ekscelencje – takie, do których Jan Sztaudyngir radził się zwracać: Ekscelencjo, pozwolisz Że ci zejdziem z drogi. Tak do gówna przy drodze Powiedziały nogi”
Aleksander Szumański
------------------- Dla potwierdzenia zapytałem "wujka google" i znalazłem inne źródła:
W tych źródłach jest ciekawy tekst: "...Dziennik przypomina, że w 1989 r. Niesiołowski w swojej książce "Wysoki brzeg" sam przyznał, iż załamał się w śledztwie. "Musiałem się zdecydować - albo zaprzeczać wszystkiemu i odmówić zeznań, albo zeznawać wykrętnie. Nie miałem odwagi ani siły odmówić zeznań i to był mój największy błąd. Potem nie rozumiałem dlaczego. Nic mnie właściwie nie usprawiedliwiało, poza strachem" - cytuje gazeta fragment książki..."
13 maja 2012, 16:12
Re: Polityka i politycy
Mam nadzieję, że na tego pana już więcej nikt nie zagłosuje. Niech chłopisko idzie sobie już na emeryturę i zajmie się znowu muszkami i motylkami.
14 maja 2012, 11:53
Re: Polityka i politycy
Nierób Niesiołowski
Trzy wystąpienia z mównicy sejmowej, dwa podpisy pod projektami ustaw, zero zgłoszonych projektów uchwał, interpelacji poselskich, wniosków czy zapytań w sprawach bieżących.
Poseł Stefan Niesiołowski słynie z lenistwa.
Należy do najbardziej leniwych parlamentarzystów, jeśli chodzi o działalność polityczną. W tej kadencji trzy razy stanął na mównicy sejmowej. Da porównania: rekordzista Romuald Ajchler z SLD pojawił się na niej już 104 razy, Zbigniew Kuźmiuk z PiS-u 81. Pozostali posłowie przemawiali średnio kilkadziesiąt razy. Wyraźny brak aktywności to także liczba interpelacji poselskich. Niesiołowski nie ma na swoim koncie ani jednej, podobnie jak w poprzedniej kadencji. Rekordzistka Anna Sobecka z SP złożyła już 177, a Kazimierz Moskal z PiS-u - 174.
Niesiołowski nie złożył także żadnego projektu uchwały czy wniosku. Ograniczył się do dwóch zapytań i oświadczeń. Należy - jako przewodniczący - tylko do jednej komisji w Sejmie, nie działa w żadnej podkomisji. Nie słynie też z aktywności w swoim okręgu wyborczym.
Poseł Stefan Niesiołowski słynie z aktywności.
Obecny na niemal wszystkich posiedzeniach Sejmu, zasiadający w pierwszym rzędzie Stefan Niesiołowski słynie z niezwykłej aktywności. Sprowadza się ona jednak jedynie do chamskich wypowiedzi kierowanych do posłów opozycji. Nie ma właściwie stenogramu z posiedzeń izby, w którym nie pojawiałoby się jego nazwisko jako tego, który wykrzykuje coś do polityka na mównicy.
____________________________________ Videtur et hoc mihi Platforninem non debere esse Poza tym uważam że Platformę należy zniszczyć /Katon starszy/
Ostatnio edytowano 15 maja 2012, 17:11 przez Badman, łącznie edytowano 6 razy
15 maja 2012, 17:07
Re: Polityka i politycy
Ciekawe jaki był jako wykładowca? Czy też miał takie teksty do studentów? W swoim życiu spotkałam już wykładowców, którzy swoją kulturą zaprzeczali swojej oświacie.
15 maja 2012, 17:31
Re: Polityka i politycy
"GPC": gangster obciąża Niesiołowskiego.
"Gazeta Polska Codziennie" pisze o zeznaniach skruszonego gangstera Marcina D., który miał w zeznaniach obciążyć Stefana Niesiołowskiego oskarżeniem o to, że pomógł jednemu z łódzkich biznesmenów w przekształceniu działki pod apartamentowiec. "GPC" to gazeta, w której publikuje Ewa Stankiewicz, dziennikarka, którą Niesiołowski miał zaatakować przed sejmem. Sam poseł odpiera zarzuty o atak.
"Gazeta Polska Codziennie" przypomina o silnej pozycji Niesiołowskiego w PO. Jako przykład podaje "dobre kontakty z takimi politykami, jak m.in. były minister sportu w rządzie PO Mirosław Drzewiecki". Gazeta pisze też, że nazwiska tych polityków przewijają się w "protokołach przesłuchań podejrzanych i świadków zeznających w sprawach dotyczących przestępczości zorganizowanej".
Jak czytamy, w protokołach zeznań Marcina D. w pabianickiej Prokuraturze Rejonowej z 2009 roku pojawiają się nazwiska kilku lokalnych biznesmenów a także Stefana Niesiołowskiego. Gangster zeznać miał, ze Dariusz D., biznesmen z Łodzi miał robić "lewe interesy" z politykiem.
Jak pisze dziennik Marcin D. i Dariusz D. mieli poznać się w areszcie śledczym w Łodzi, gdzie siedzieli w jednej celi. Marcin D. za udział w grupie przestępczej zajmującej się przerzutem marihuany z Holandii do Polski, zaś Dariusz D. za przemyt spirytusu. Potem mieli nawiązać kontakt.
Z zeznań Marcina D. wynikać ma, że Dariusz D. opowiadał mu o pomocy, udzielonej przez polityka w przekształceniu działki w Łagiewnikach na działkę pod budowę apartamentowca. Pierwotnie miała być przeznaczona pod budowę stacji benzynowej. "Tym politykiem był Niesiołowski. Znam go z telewizji" - o takich słowach Marcina D. pisze "GPC".
"Gazeta Polska Codziennie" pisze o "prostym sposobie załatwienia sprawy". Spodziewano się, że ówczesny prezydent Łodzi nie będzie chciał podpisać dokumentu przekształceniowego, ktoś z otoczenia prezydenta miał więc podsunąć mu dokumenty podstępem. Zapłatą za pomoc miał być nowy samochód marki BMW X5.
Według gazety, która powołuje się na relację Marcina D., miało dojść do spotkania Dariusza D. z politykiem. W to spotkanie miał być zaangażowany również Marcin D. Jak mówił podczas przesłuchania, samego Niesiołowskiego jednak nie widział. "Widziałem samochód, którym przyjeżdżał - BMW X3 lub X5 w kolorze czarnym. Mówiono, że przyjeżdża z kierowcą" - miał zeznać Marcin D. W dalszej części zeznań miał powiedzieć: "O tej pomocy wiem od D. Wiem, że D. dysponował wizytówką posła i przy mnie do niego dzwonił. Jestem pewny, że chodziło o posła Niesiołowskiego, bo w tamtym czasie, gdy oglądaliśmy telewizję i występował poseł Niesiołowski, D. mówił, że on jest jego dobrym znajomym".
Akcja z przekształceniem działki się nie powiodła - pisze "GPC" i wyjaśnia, że doszło do ponownego zatrzymania Dariusza D. przez policję w związku z inną sprawą.
Gazeta przytacza też odpowiedź Stefana Niesiołowskiego, do którego zadzwonił dziennikarz przygotowujący materiał. - Z czymś takim jak "Gazeta Polska" nie rozmawiam. Nie znam pana Dariusza D. Gratuluję wam działalności rewolucyjnej. Proszę do mnie nigdy więcej nie dzwonić - powiedział "GPC" poseł kończąc rozmowę.
A oto cytaty z wypowiedzi byłej posłanki Sawickiej:
K… mać, tyle mam układów teraz wypracowanych i to wszystko w łeb weźmie, bo nie problem byłby, gdybyśmy my wzięli władzę.
Zgadza się tylko wiesz mieć biznes, otwierajcie jak coś tutaj w Warszawie, zgram wam taką pakę ludzi, którą bym kierowała jak tra la la la, i biznes w Warszawie. I rezyduję tutaj, na stałe przeprowadzam się i koniec i kręcimy lód, co półtora tygodnia jestem w Sejmie.
Jestem, pod względem politycznym, dla mojego ugrupowania i ważna i atrakcyjna z powodów politycznych, bo mówimy po prostu o dużej ilości głosów, czyli mocnym poparciu. I rozważają w tej chwili, czy będę startowała do Sejmu czy do Senatu.
Mnie tam jest obojętne,równie dobrze mogę być panią senator, więcej czasu może być na biznes.
Powiem szczerze, że chciałabym to doprowadzić do końca, jeżeli coś z tego mielibyśmy oboje albo ty. Ale jeżeli jest tylko za friko, to to pieprzę.
Biznes na służbie zdrowia będzie robiony.
____________________________________ Mów otwarcie i otwarcie działaj, gdy w kraju dobre panują rządy.Otwarcie działaj, lecz mów ostrożnie, gdy rządy są złe...
16 maja 2012, 15:30
Re: Polityka i politycy
K… mać, tyle miała układów i nie POmogło Czy szczekacze przeproszą Mariusza Kamińskiego i Tomasza Kaczmarka za oszczerstwa, kalumnie i kłamstwa?
- Cała Polska mogła (...) obejrzeć film jak Beata Sawicka, ówczesna posłanka Platformy Obywatelskiej, na ławeczce, w parku obok Sejmu, bierze pięćdziesiąt tysięcy złotych łapówki. Drugą część łapówki, kolejne pięćdziesiąt tysięcy wzięła kilka dni później. W zamian za łapówkę posłanka PO miała pomóc w ustawieniu przetargu. Pamiętamy wyreżyserowane wówczas przedstawienie ze łzami i omdlewaniem posłanki PO - pisze Mastalerek.
Załącznik:
O! tu mnie donek całował.jpg
- Tym razem nie pomogły bajeczki o uwiedzionej, skrzywdzonej kobiecie. Sąd nie dał się też nabrać na tanie triki w postaci kobiecych łez. Były efektowne, ale tym razem nie efektywne. Choć na te łzy w 2007 roku nabrało się wielu Polaków, to w sądzie ich skuteczność okazała się zerowa. Zatriumfowało prawo - dodaje poseł PiS.
Mastalerek przytacza wypowiedzi Sawickiej zarejestrowane przez CBA. Według niego to dowód na to, że Sawicka płaczem próbowała udawać skrzywdzoną kobietę, a tak na prawdę zdawała sobie sprawę z tego co robi, wiedziała nawet, że CBA obserwuje ją. "K… mać, tyle mam układów teraz wypracowanych i to wszystko w łeb weźmie, bo nie problem byłby, gdybyśmy my wzięli władzę." - Beata Sawicka nie przerwała korupcyjnego procederu, mimo, ze miała świadomość funkcjonowania CBA. Widać uznała, że dla pieniędzy opłaca się trochę ryzykować. Przeliczyła się - konkluduje Mastalerek. Dodaje przy tym, że wszyscy politycy (głównie ci z PO), którzy atakowali CBA pod kierownictwem Mariusza Kamińskiego, powinni teraz przeprosić. - Ten wyrok to sukces operacji Centralnego Biura Antykorupcyjnego kierowanego przez Mariusza Kamińskiego. To sukces Tomasza Kaczmarka i innych funkcjonariuszy CBA. Ci wszyscy, którzy bezpardonowo ich atakowali powinni odszczekać swoje słowa i przeprosić. Przeproście panie i panowie Mariusza Kamińskiego i Tomasza Kaczmarka za oszczerstwa, kalumnie i kłamstwa - pisze poseł PiS.
Główni bonzowie PO (Grupiński, Halicki, Olszewski) do dziś ciągle twierdzą, że "pisowskie CBA" walczyło z opozycyjną PO
Komentarz forumowicza "~O take POlske": W jednej z zaprezentowanych przez CBA podsłuchanych rozmów, Sawicka mówiła: biznes na służbie zdrowia będzie robiony, powiedziała też: jest nas troje, którzy tworzą prawo (…) będziemy przekształcać szpitale w spółki prawa handlowego. Potem dodała: … od tego typu spraw będzie pierwszy macher, frontmenka, partnerka z mojej grupy, a dzisiejsza … – tu CBA wyciszyło słowa posłanki, a w stenogramie je wycięto chodzi o słowa: szefowa komisji zdrowia, czyli Ewa Kopacz ulubienica wyliniałłego ryżego fryca dzisiejsza marszałek sejmu
Nie masz wystarczających uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego postu.
____________________________________ Videtur et hoc mihi Platforninem non debere esse Poza tym uważam że Platformę należy zniszczyć /Katon starszy/
Ostatnio edytowano 16 maja 2012, 18:35 przez Badman, łącznie edytowano 3 razy
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników