Bartoszewski: nie mówiłem, że nie można głosować na kogoś, kto ma kota Chyba każdy zgodzi się, że hodowanie zwierząt futerkowych daje mniejsze kwalifikacje do umiejętności rozumienia i rozwiązywania problemów ludzi i społeczeństw, niż wychowanie do dorosłości pięciu dzieci w duchu harcerskim.
To znaczyłoby, że największe kwalifikacje do rządzenia miał Wałęsa, bo miał aż ośmioro dzieci. Jaruzel, Kwach, Miller, Buzek, Tusk tylko po jednym. Sam też ma jedynaka. Suchocka w ogóle nie miała dzieci. Ale jak wiemy z jego dziećmi różnie bywało. Z nim samym też jakoś nie bardzo: - A dajcie mi już z nią spokój - mówi o swej żonie Lech Wałęsa. Były prezydent nie chce już dłużej żyć pod jednym dachem z osobą, która publicznie pierze ich brudy. I zamierza wyprowadzić się z Gdańska do Warszawy. - Trudno. Ja nie wyjadę. Tu jest mój świat - przyznała Danuta Wałęsowa w wywiadzie dla dwutygodnika "Viva". http://media.wp.pl/kat,1022941,wid,1426 ... &_ticrsn=3
Niby "profesor", a głupoty gada. A swoją drogą to jak to z tym "profesorstwem" było, bo na forach piszą "maturzysta" zamiast "profesor". A jeśli już piszą profesor, to profesor Bydłoszewski. Skąd to się wzięło? Ktoś wie?
____________________________________ "Demokracja to cztery wilki i owca głosujące o obiedzie" R.A.Heinlein
19 lut 2012, 22:27
Re: Polityka i politycy
To głosować na tego co ma kota?
____________________________________ "Nikt nie przekona nas, że białe jest białe a czarne jest czarne". Jarosław Kaczyński
19 lut 2012, 22:34
Re: Polityka i politycy
viola1
To głosować na tego co ma kota?
Lepiej na tego co ma kota w pokoju niż na tego co ma kota (piłkę) w głowie
____________________________________ "Demokracja to cztery wilki i owca głosujące o obiedzie" R.A.Heinlein
Ostatnio edytowano 19 lut 2012, 22:39 przez kominiarz, łącznie edytowano 1 raz
19 lut 2012, 22:39
Re: Polityka i politycy
Mówisz jak profesor.
____________________________________ "Nikt nie przekona nas, że białe jest białe a czarne jest czarne". Jarosław Kaczyński
19 lut 2012, 22:40
Re: Polityka i politycy
Tusku, musisz... odejść!
Coś mi się wydaje, że na wiosnę zacznę kibicować Donaldowi Tuskowi
Bo ja zawsze, wyjąwszy Barcelonę, kibicuję słabszym. A pan premier, nad czym krokodylim szlochem zanosi się Grzegorz Schetyna, gaśnie w oczach, mizernieje, szybciej się męczy, a gdy próbuje walnąć pięścią w stół, ściąga na siebie obrus z zupą i kompotem. Nie ma się co wyzłośliwiać niczym Pawlak w „Samych swoich", że „Szkoooda, a taki był ładny, hamerykański...", ale wiadomo, że jak sobie pościelesz, tak się wyśpisz. Tusk umościł sobie posłanko milutkie, oczyścił teren z jednostek mogących zagrozić jego jednowładztwu, a następnie udał się na zimową drzemkę. Śniło mu się, że zostaje prezydentem Francji, potem kanclerzem Niemiec, laureatem Nagrody Nobla... Bum! Bum! Bum! Piłkarzem Roku, dowódcą NATO, Pierwszym Człowiekiem na Marsie... Bum! Bum! Bum! To dobija się społeczeństwo, panie premierze.
Ciężki jest los szefa rządu. Nie dość, że w tygodniu rzadko kiedy można w tenisa poodbijać, na piłeczkę też chętnych powoli brakuje, w domu rodzinnym tyle się bywa, co kot napłakał, bo ile to jest długi weekend raz w tygodniu, to jeszcze trzeba coś tym oszalałym z krytyki, spuszczonym z wajchy mediom rozjaśnić i wyłuszczyć.
Dlatego pan premier resztką sił bierze sprawy PR w swoje ręce i chociaż jeszcze przed wyborami byliśmy zieloną wyspą, a tuż po nich weszliśmy w nagły kryzys, chociaż już mieliśmy być w strefie euro, a, chwalić Boga, jednak nie jesteśmy, chociaż Stadion Narodowy miał być „już na pewno" otwarty w listopadzie 2011 r., a wciąż nie można tam rozegrać meczu, i chociaż pan premier nie potrafi przewidzieć, co będzie za kilka tygodni, a nawet dni (choćby jego beztroski wyjazd w Dolomity, gdy MAK szykował się do publikacji raportu), to jednak ten sam pan premier zapewnia, że zna realia, jakie panować będą w Polsce w roku... 2040. Ale jeszcze zabawniejsze jest, jak postrzega ówczesną Polskę: „Wszystko wskazuje na to, że warunki pracy i służba zdrowia będą ulegały poprawie" .
Co na to wskazuje? Półroczne kolejki do kardiologa? Godzinne dojazdy pekaesem do lekarza pierwszego kontaktu? Chaos w gabinetach, szpitalach, aptekach, na OIOM i w ministerstwie, jaki pozostawiła ulubienica premiera Ewa Kopacz? Wolne żarty. Można słabnąć, ale żeby tak zatracić kontakt z rzeczywistością?
Dlatego na wiosnę będę kibicować Donaldowi Tuskowi. Szczególnie podczas jego rozmowy z Michelem Platinim, gdy będzie go przekonywać, że brak kąta prostego między słupkiem bramki a jej poprzeczką na Stadionie Narodowym „to nie jest tragicznie". Pewnie, że nie jest. Tragicznie to dopiero będzie.
Wiele zamieszania wywołały doniesienia o tajnych donosach agenta "Bolka", które mogły zachować się w sejmowym archiwum. Działacze opozycji natychmiast zaapelowali o zabezpieczenie tych dokumentów. Ich zdaniem dotyczą one Lecha Wałęsy.
Na specjalnie zwołanej konferencji dawni koledzy Lecha Wałęsy ze Stoczni Gdańskiej wezwali władze Sejmu do przekazania donosów TW "Bolka" do Instytutu Pamięci Narodowej.
"Dotychczasowa praktyka systematycznej kradzieży i niszczenia dokumentów archiwalnych dotyczących przeszłości Wałęsy przez wysokich urzędników państwowych, nakazuje mobilizację opinii publicznej w celu niedopuszczenia do kolejnego ukrycia i zniszczenia materiałów znajdujących się w Sejmie RP" - zaapelowali Krzysztof Wyszkowski, Józef Szyler oraz Henryk Jagielski. Ich odezwę opublikował portal wPolityce.pl.
Burza wybuchła po tym, jak tygodnik "Uważam Rze" napisał, że dotarł do tajnych protokołów tak zwanej komisji Jerzego Ciemniewskiego, która badała lustrację przeprowadzoną w 1992 roku przez Antoniego Macierewicza. Jak napisał tygodnik, z protokołów wynika, że w kancelarii tajnej Sejmu mogły zachować się kopie - uważanych dotychczas za zaginione - donosów TW "Bolka".
Na doniesienia tygodnika zareagowała Kancelaria Sejmu. Podała, że powołana przez szefa kancelarii w styczniu komisja bada, czy dokumenty, o których pisze "Uważam Rze", wciąż objęte są klauzulą tajności.
"Wydając tę decyzję, Szef Kancelarii Sejmu kierował się potrzebą ustalenia, czy - w związku z licznymi zmianami w przepisach dotyczących ochrony informacji niejawnych, które miały miejsce od momentu wytworzenia tych dokumentów - nadane im klauzule nadal obowiązują" - podkreśliła Kancelaria Sejmu w komunikacie.
Jeśli okazałoby się, że nie, wtedy postulat trzech opozycjonistów byłby możliwy do spełnienia.
"Wzywamy opinię publiczną do aktywności w tej sprawie, zaś prezesa IPN dr. Łukasza Kamińskiego do niezwłocznego wystąpienia do marszałek Ewy Kopacz o przekazanie tej dokumentacji i publicznego jej udostępnienia" - zaapelowali Wyszkowski, Szyler i Jagielski.
2/ Wałęsa: Nie mogą mi darować, że jestem bohaterem
"Zakompleksieni łajdacy" - tak Lech Wałęsa nazywa osoby, które twierdzą, że jako agent "Bolek" współpracował z bezpieką. Jak dodał, nie mogą mu darować, że został bohaterem
Były prezydent nie zostawia suchej nitki na tych, którzy rozpowszechniają informację o jego rzekomej współpracy ze Służbą Bezpieczeństwa. Jak powiedział w TVN24, wielu działaczy opozycji nie może pogodzić się ze świadomością, że zwykły robotnik doprowadził do powstania i zwycięstwa "Solidarności".
Lech Wałęsa ostro komentował doniesienia tygodnika "Uważam Rze" i "Naszego Dziennika", które twierdzą, że w sejmowym archiwum znajdują się dowody na jego agenturalną przeszłość. Mają o tym świadczyć donosy składane przez tajnego współpracownika o pseudonimie Bolek, utożsamianego według tych mediów właśnie z Wałęsą.
To sfałszowane przez bezpiekę rzekome dowody mojej współpracy - przekonuje były prezydent. - Te materiały wyciągają zakompleksieni łajdacy! - oburzał się Wałęsa.
Koperta z donosami, jakie składał TW "Bolek" trafiła do komisji Jerzego Ciemieniewskiego, która w 1992 roku badała lustrację prowadzoną przez Antoniego Macierewicza. Teraz znajduje się w sejmowym archiwum i niewykluczone, że wkrótce znajdujące się w niej dokumenty zostaną odtajnione.
Byli opozycjoniści - Krzysztof Wyszkowski, Józef Szyler oraz Henryk Jagielski - zaapelowali do marszałek Sejmu Ewy Kopacz o jak najszybsze zabezpieczenie donosów i przekazanie go do Instytutu Pamięci Narodowej.
"Dotychczasowa praktyka systematycznej kradzieży i niszczenia dokumentów archiwalnych dotyczących przeszłości Wałęsy przez wysokich urzędników państwowych, nakazuje mobilizację opinii publicznej w celu niedopuszczenia do kolejnego ukrycia i zniszczenia materiałów znajdujących się w Sejmie RP" - podkreślili na konferencji.
Nie podaruję osobom, które będą rozpowszechniały informacje o tym, że byłem agentem - odpowiada były prezydent. I jak dodał, chciał darować karę pieniężną, jaką sąd zasądził Krzysztofowi Wyszkowskiemu w podobnej sprawie. Jednak teraz bezwzględnie będzie się domagał, by Wyszkowski zapłacił ją w całości.
3/ Nagranie rozmowy z Lepperem bezużyteczne. Śledztwa nie będzie
Ten materiał miał przekonać prokuraturę do wznowienia śledztwa. Tak przekonywał Tomasz Sakiewicz, redaktor naczelny "Gazety Polskiej", który nagrał rozmowę z Andrzejem Lepperem. Jednak śledczy uznali, że sprawa afery jest zamknięta
Umorzone ponad dwa lata temu śledztwo w sprawie ewentualnego przecieku z "afery gruntowej" nie zostanie wznowione po analizie nagrania rozmowy Tomasza Sakiewicza z Andrzejem Lepperem.
Do wznowienia sprawy miało przekonać śledczych nagranie rozmowy z Andrzejem Lepperem, na którym nieżyjący już szef Samoobrony wskazywał źródło przecieku. Na początku sierpnia zeszłego roku - po śmierci Leppera - redaktor naczelny "Gazety Polskiej" Tomasz Sakiewicz przekazał prokuraturze zarejestrowany kilka miesięcy wcześniej materiał audio.
Śledczy zlecili przygotowanie ekspertyzy fonoskopijnej dotyczącej nagrania. Ekspertyza wpłynęła do prokuratury na początku września. Zajmujący się sprawą prok. Grzegorz Jaremko - jeden ze śledczych wcześniej prowadzących umorzone śledztwo dotyczące ewentualnego przecieku - po zapoznaniu się z opinią fonoskopijną podjął w październiku decyzję o przesłuchaniach świadków.
Wszystkie możliwe do wykonania czynności zostały przeprowadzone, na podstawie zebranych materiałów i ustalonych okoliczności nie ma podstaw do wznowienia śledztwa - stwierdził prok. Dariusz Ślepokura z Prokuratury Okręgowej w Warszawie. Dodał, że w związku z tym wcześniejsza decyzja o umorzeniu postępowania pozostaje w mocy.
Do finału głośnej sprawy - tzw. afery gruntowej - doszło w lipcu 2007 r. CBA, podstawiając swoich agentów, wykryło, że dwóch mężczyzn, powołując się na wpływy w Ministerstwie Rolnictwa, oferowało za łapówkę przekształcenie gruntów na Mazurach z rolnych na budowlane. Łapówka miała być dla ówczesnego wicepremiera i ministra rolnictwa Andrzeja Leppera.
Na skutek - jak wówczas mówiono - przecieku akcja została przerwana. Mężczyzn - Piotra Rybę i Andrzeja K. - w I instancji skazano w procesie o płatną protekcję, wyroki te uchylił sąd okręgowy, ponowny ich proces ruszył w końcu listopada zeszłego roku przed sądem rejonowym. Do tej pory odbyły się dwie rozprawy, na których odczytano akt oskarżenia i wysłuchano wyjaśnień oskarżonych. Termin kolejnej rozprawy nie został na razie wyznaczony.
Lepper został krótko po akcji CBA zdymisjonowany (ówczesny premier Jarosław Kaczyński uznał, że jest on w kręgu podejrzeń). Afera spowodowała rozpad koalicji PiS-Samoobrona-LPR i nowe wybory, w wyniku których władzę przejęła PO z PSL.
W czasie prowadzonego w Prokuraturze Okręgowej w Warszawie od 2007 r. śledztwa przesłuchano ponad 250 świadków, zasięgano opinii biegłych i ekspertów. Jak zapewnili przedstawiciele prokuratury, skrupulatnie zbadano siedem wersji ewentualnego przecieku. Prokuratura informowała wtedy jednak, że "wszystkie łańcuchy poszlak zawierały luki".
Szef Samoobrony, były wicepremier rządu PiS-LPR-Samoobrona został znaleziony 5 sierpnia martwy w warszawskiej siedzibie partii. Podczas sekcji zwłok nie stwierdzono obrażeń, które wskazywałyby na udział osób trzecich. W tej sprawie warszawska prokuratura okręgowa wciąż prowadzi śledztwo.
4/ Śledczy umorzyli śledztwo. Kaczmarek się skarży Rzeszowscy śledczy umorzyli śledztwo w sprawie przekroczenia uprawnień przez CBA i ABW przy zatrzymaniu Janusza Kaczmarka. Były minister uważa, że ta decyzja to błąd, złożył więc zażalenie na decyzję śledczych.
Do rzeszowskiej prokuratury wpłynęło zażalenie na umorzenie śledztwa dotyczącego przekroczenia uprawnień przez prokuratorów oraz funkcjonariuszy CBA i ABW przy zatrzymaniu w 2007 r. m.in. b. szefa MSWiA Janusza Kaczmarka. Zażalenie złożył pełnomocnik Kaczmarka.
Jak poinformował we wtorek PAP zastępca prokuratora okręgowego w Rzeszowie Jaromir Rybczak zażalenie po sprawdzeniu pod względem formalnym zostanie skierowane do Sądu Rejonowego Warszawa Mokotów, czyli do II instancji. Dopiero sąd podejmie decyzję, czy postanowienie prokuratury w sprawie umorzenia uchylić czy utrzymać je w mocy.
Rzeszowska prokuratura umorzyła na początku lutego śledztwo dotyczące przekroczenia uprawnień przez prokuratorów oraz funkcjonariuszy CBA i ABW przy zatrzymaniu w 2007 r. b. szefa MSWiA Janusza Kaczmarka, b. szefa PZU Jaromira Netzla i b. szefa policji Konrada Kornatowskiego jako podejrzanych w sprawie złożenia fałszywych zeznań i utrudnienie postępowania przygotowawczego w związku z ujawnieniem informacji o czynnościach operacyjno-rozpoznawczych CBA w resorcie rolnictwa. Kaczmarek i Netzel mieli w tym śledztwie status pokrzywdzonych.
W śledztwie wszczętym w listopadzie 2007 r. śledczy sprawdzali, czy doszło do przekroczenia uprawnień m.in. przez ministra sprawiedliwości, prokuratora generalnego, jego zastępcę, prokuratora krajowego oraz prokuratorów Prokuratury Okręgowej w Warszawie w sierpniu 2007 r. poprzez wydanie zarządzenia o zatrzymaniu i przymusowym doprowadzeniu Kaczmarka, Netzla i Kornatowskiego. Prokuratura badała w tym śledztwie także zgodność z prawem czynności operacyjno-rozpoznawczych realizowanych przez funkcjonariuszy CBA i ABW.
Rybczak mówił na początku lutego, że powodem umorzenia (w większości punktów) był brak ustawowych znamion czynu zabronionego. W opinii prokuratury w tym przypadku istniały podstawy faktyczne i prawne do podejmowania tych działań przez funkcjonariuszy publicznych, czyli ministra i prokuratorów, "a w każdym razie nie doszło do rażącego złamania przez nich prawa". Kaczmarek komentując umorzenie, powiedział PAP, że zwyciężyła korporacyjna solidarność.
Bartoszewski przypomniał, że pierwszą książką, jaką wydał w Trzeciej Rzeczpospolitej, była publikacja zatytułowana "Warto być przyzwoitym" (taki też tytuł nadano niedzielnej uroczystości na Zamku Królewskim).
Byłoby przyzwoiciej gdyby za słowami szły i czyny....
Nie masz wystarczających uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego postu.
____________________________________ Videtur et hoc mihi Platforninem non debere esse Poza tym uważam że Platformę należy zniszczyć /Katon starszy/
Ostatnio edytowano 22 lut 2012, 19:11 przez Badman, łącznie edytowano 1 raz
22 lut 2012, 19:10
Re: Polityka i politycy
1/ Wałęsie nic nie grozi. Ma immunitet
Przekroczył prędkość o 25 kilometrów na godzinę?Przekroczył. Ale policja z prokuraturą nic mu nie mogą zrobić. Jarosław Wałęsa (36 l.) ma immunitet europosła. Może co najwyżej przyjąć mandat za zbyt szybką jazdę motocyklem. Jeśli zechce...
Jrosław Wałęsa nie poniesie odpowiedzialności za wypadek z września zeszłego roku, bo zdaniem prokuratury, to nie przekroczenie przez niego prędkości doprowadziło do zderzenia z osobową toyotą. – Prokuratorzy uznali, że nie ma bezpośredniego związku miedzy prędkością, z jaką jechał pan Wałęsa, a tym, ze doszło do wypadku – wyjaśnia Iwona Śmigielska-Kowalska, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Płocku. – Biegli orzekli, że gdyby pan Wałęsa jechał z dozwoloną prędkością, do tego wypadku i tak by doszło.
Europoseł jechał 115 km na godzinę – o 25 km więcej, niż na tym odcinku trasy wynosi dozwolona prędkość. Jednak według śledczych, całkowitą winę za zderzenie ponosi kierowca toyoty, który nie zauważył nadjeżdżającego z dużą prędkością motocykla i nie ustąpił mu pierwszeństwa. Mężczyzna usłyszał zarzuty i grozi mu teraz do 8 lat więzienia.
– Jeżeli prokuratura uznała, że niezależnie od tego, czy pan Wałęsa jechał 90 kilometrów czy 115 wypadek miał miejsce tylko z winy kierowcy toyoty, to pan Wałęsa odpowie tylko za przekroczenie prędkości – mówi nam karnista prof. Piotr Kruszyński (67 l.).
Ale prokuratura nawet nad wlepieniem mandatu się jeszcze zastanawia. – Prokuratura rozważa wyłączenie wątku przekroczenia prędkości do postępowania o wykroczenie, ale decyzja ta jeszcze nie zapadła – mówi prokurator.
Jeśli w końcu zdecydują się ukarać Jarosława Wałęsę mandatem, może on i tak odmówić jego przyjęcia, ponieważ chroni go immunitet europarlamentarzysty.
Na jeden dzień Biały Dom zamienił się w klubową scenę bluesa. Barack Obama udowodnił, że ma talent nie tylko w naukach politycznych. Podczas wtorkowego koncertu zaśpiewał na prośbę Micka Jaggera - poradził sobie świetnie, wystarczy posłuchać (...) http://www.fakt.pl/Tak-spiewa-prezydent ... 517,1.html
22 lut 2012, 21:05
Re: Polityka i politycy
Kierowca auta, w które wjechał Wałęsa: Bardzo to przeżyłem
- Wszyscy wiemy, jak jeżdżą motocykliści w Polsce - mówi Faktowi pan Tadeusz, kierowca toyoty, w którą wbił się pędzący motocyklem młody Wałęsa. - Bardzo to przeżyłem - dodaje
Teraz stanie przed sądem za spowodowanie wypadku. Tymczasem syn byłego prezydenta, który gnał 115 kilometrów na godzinę, czyli dużo za dużo, nie ma problemów
– Bardzo to przeżyłem i przeżywam do tej pory – mówi nam pan Tadeusz, kierowca samochodu, w który wbił się ścigaczem europoseł. O wypadku nie chce jednak rozmawiać. Bo to jego, a nie młodego Wałęsę, śledczy obwinili za wypadek. Mieszkaniec podbydgoskiej wsi usłyszał już zarzuty, grozi mu osiem lat więzienia. Jarosław Wałęsa (36 l.) zarzutów nie dostał, choć biegli eksperci orzekli, że motocyklista pędził 115 kilometrów na godzinę w miejscu, gdzie znaki ograniczają prędkość do 90. Ale prokuratorzy uznali, że to nie szybkość była powodem wypadku, tylko manewr kierowcy osobówki, który wyjechał z drogi podporządkowanej. Wałęsa być może dostanie tylko karę za przekroczenie prędkości, ale ma mandat europarlamentarzysty i nie musi jej przyjmować.
Kierowca toyoty zasiądzie na ławie oskarżonych.
– Czekam na otwarcie drzwi sądu – mówi nam pan Tadeusz. Nie chce odpowiedzieć na pytanie, czy uważa się za jedynego sprawcę wypadku. – Wszyscy wiemy, jak jeżdżą motocykliści. Ale nie mam nic do pana Jarosława Wałęsy – dodaje tylko i odmawia wszelkich komentarzy. – Poczekajmy do wyroku – kończy rozmowę, wsiadając do terenówki, takiej samej, którą jechał feralnego dnia koło Sierpcem na początku września.
Wałęsę czeka teraz długa droga powrotu do zdrowia. Przeszedł już kilkanaście operacji, a będą kolejne. Już wiadomo, że nie będzie miał w pełni sprawnej ręki. I już nigdy nie wsiądzie na motocykl – sam tak postanowił, choć nie ukrywa, że będzie mu tego brakowało. Lubił szybką jazdę, jak większość polskich motocyklistów. – Proszę wsiąść na motor i przejechać się, poczuć ten wiatr, tę wolność – tłumaczył swoją miłość do dwóch kółek. A jego współpracownicy wspominali dziennikarzom, jak opowiadał, że drogę z Warszawy do Gdańska pokonał kiedyś w niewiele ponad 2 godziny, czyli musiał pędzić ze średnią prędkością ponad 150 kilometrów na godzinę...
Takiemu Tadziowi to furmankę i na polne drogi, no oczywiście po odsiedzeniu kilku latek i zdaniu egzaminu na kartę woźnicy.
____________________________________ "Nikt nie przekona nas, że białe jest białe a czarne jest czarne". Jarosław Kaczyński
23 lut 2012, 20:59
Re: Polityka i politycy
Ciekawy jestem, co proponujesz Jarosławowi Wałęsie, wszak to poseł na sejm Rzeczpospolitej Polskiej, powinien być wzorem i świecić przykładem, a który, cytuję: drogę z Warszawy do Gdańska pokonał kiedyś w niewiele ponad 2 godziny, czyli musiał pędzić ze średnią prędkością ponad 150 kilometrów na godzinę...?! Przekraczając prędkość jest współwinny tak samo jak kierowca toyoty. Zobaczymy, jaki będzie wyrok sądu.
Ostatnio edytowano 23 lut 2012, 21:25 przez silniczek, łącznie edytowano 1 raz
23 lut 2012, 21:23
Re: Polityka i politycy
viola1
To głosować na tego co ma kota?
Miarą człowieczeństwa jest stosunek do zwierząt.
Kot Alik wielokrotnie stawał się drugoplanowym bohaterem informacji o Jarosławie Kaczyńskim, swoim bardzo znanym właścicielu. Prezes Prawa i Sprawiedliwości co prawda nigdy nie ujawnił wizerunku swojego pupila, jednak wiadomo było, że jest on bliski jego sercu. Choć prezes długo walczył o życie pupila, Alik zgasł w ostatni czwartek - informuje Fakt.
Co ciekawe, zwierzaka osobiście poznał... Zbigniew Hołdys, który w minione wakacje leczył swojego jamnika, Bronka, w tej samej warszawskiej klinice. Muzyk napisał dzisiaj na Facebooku:
Dowiedziałem się, że Alik nie żyje, kocur Jarosława Kaczyńskiego. Schorowany znajda, o którego zdrowie właściciel walczył bezustannie. Poznałem go pewnego razu - Bronek i Suseł odwiedzali tę samą klinikę weterynaryjną, co Alik. Niekiedy mijali się w hallu, a ja mijałem się z panem Alika, bez słowa. W lipcu tego roku Alik i Bronek wylądowali w weterynaryjnym szpitalu w tym samym czasie, na kroplówkach, klatka przy klatce. Gadali całymi godzinami. Nakręciłem wówczas filmik komórką, na pamiątkę, ale nie miałem zamiaru go pokazywać, bo to sprawy osobiste. Dziś, kiedy Alik odszedł, pokażę wam skrawek.
Temu wydarzeniu poświęcił nawet jeden z lipcowych felietonów dla Wprost. Przypomnijmy, co wtedy pisał: Wylądowały w tej samej klinice weterynaryjnej, w tym samym pokoju szpitalnym, klatka przy klatce. On, kocur Jarosława Kaczyńskiego - Alik, i mój jamnik Bronek. Tamten ciemnobury, mój - czarny. Obydwa w podobnym, dojrzałym wieku - Alik ma lat 13, Bronek lat 15. (...) Gdy wszedłem - oba mówiły naraz. Alik jest kotem gadatliwym i sprzecza się bez przerwy. Bronek to dla odmiany pies wyniosły, jego zamknięte w klatce ego kazało mu bezustannie pojękiwać. Gdy do klatek zbliżyła się moja żona Gusia, Alik zamiauczał, zamruczał i zaczął się łasić. (...)Wyciągnąłem palec i już chciałem dotknąć poczochrańca, ale wtedy Alik znieruchomiał, wolno uniósł łapę i przełożył ją przez pręty klatki. Trzymał ją w górze, czekając na mój ruch. Był gotów dziabnąć mnie do krwi.
Hołdys opisuje również spotkania z Kaczyńskim, którego widywał w trakcie leczenia swojego pupila: Minęliśmy się w klinice, przed nią lub w jej holu bodaj czterokrotnie. Wchodząc do budynku, prezes mówił "dzień dobry" do czekających wewnątrz właścicieli i pacjentów. Liczyło się jedno: by w ciągu dnia zajrzeć do swojego pupila, być może dać mu łakoć i go wygłaskać. Działo się to w dni niekiedy bardzo politycznie intensywne, co mogłem potem zauważyć w przekazach medialnych - a mimo to zawsze zajeżdżały dwa samochody, wysiadali z nich ludzie w czarnych garniturach, wysiadał prezes i maszerował do swojego zwierzaka. http://www.pudelek.pl/artykul/36388/hol ... ka_foto/2/
PS. W domu mam psa, kota i... żółwia
____________________________________ Nie jesteś tym, kim myślisz, że jesteś - lecz tym, kim się stajesz, gdy myślisz kim jesteś.
23 lut 2012, 21:25
Re: Polityka i politycy
A swoją drogą lepiej głosować na tego, co ma kota na głowie, niż na tego, co ma kota w głowie. Prawda stara, ale jara
23 lut 2012, 21:27
Re: Polityka i politycy
silniczek
Ciekawy jestem, co proponujesz Jarosławowi Wałęsie.
Jak Tadziu będzie siedział, nich podejmie próbę pobicie swego rekordu. Średnia 150 km jest dobra dla motorynki, ale nie dla ścigacza.
____________________________________ "Nikt nie przekona nas, że białe jest białe a czarne jest czarne". Jarosław Kaczyński
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników