Czy człek wypalony, bez pomysłów powinien mieć aż taki wpływ na losy narodu?
Rostowski: nie mam lepszych pomysłów ws. reformy emerytalnej Minister finansów Jacek Rostowski przyznał podczas spotkania z Parlamentarną Grupą Kobiet, że ustawa podwyższająca wiek emerytalny nie jest jedynym sposobem na rozwiązanie problemów demograficznych. Zaznaczył jednak, że on sam "lepszych pomysłów nie ma".
- Nie mówię, że ta ustawa w jej obecnej formie jest jedynym wyobrażalnym sposobem na rozwiązanie tego problemu, ale ja, szczerze mówiąc, lepszych pomysłów nie mam. Jesteśmy oczywiście jak najbardziej otwarci na doprecyzowanie i inne, lepsze pomysły - powiedział szef resortu finansów....
Dlaczego w programie PO nie było ani słowa o "od dawna przygotowywanej reformie"?
- Wyraźnie dłużej żyjemy. Jeśli na to spojrzeć, to mamy do czynienia z absolutną rewolucją. Jeśli spojrzymy na historię, to niedługo osiągniemy prawie stuprocentowy wzrost przeżywalności. Myśmy o tym nie mówili wcześniej, bo w ciągu kilku ostatnich lat mieliśmy wiele innych spraw. Ale przygotowanie do tej reformy już dawno rozpoczęliśmy - mówił na debacie ws. emerytur premier Donald Tusk.
- Rozumiemy, że zmiany emerytalne brutalnie wkraczają w marzenia odpoczynku na emeryturze. Nie możemy udawać, że nie ma tego pytania, które nad nami wisi. Tego pytania, jak ma wyglądać rynek pracy w społeczeństwie, które za 30 lat będzie o wiele starsze. Nie możemy udawać, że nie myślimy o tym, jak będzie wyglądał rynek pracy za 20, 30 lat. To nie jest nasz wymysł, to wynika z obliczeń - tłumaczył premier.
Według Forum Młodych PiS premier Donald Tusk oszukał Polaków wychodząc po wyborach z postulatem wydłużenia wieku emerytalnego. Młodzi politycy przypominają, że w czasie kampanii wyborczej PO nie wspominała o tym projekcie. - Polacy czują się oszukani przez premiera - mówi Marcin Mastalerek.
____________________________________ Kardynała Richelieu sekret wam dziś zdradzę. Od przyjaciół Boże strzeż z wrogami sobie poradzę. C.T.
23 lut 2012, 17:25
Re: Nie chcemy pracować aż do śmierci!
supersaper
Dlaczego w programie PO nie było ani słowa o "od dawna przygotowywanej reformie"? - Wyraźnie dłużej żyjemy. Jeśli na to spojrzeć, to mamy do czynienia z absolutną rewolucją. Jeśli spojrzymy na historię, to niedługo osiągniemy prawie stuprocentowy wzrost przeżywalności. Myśmy o tym nie mówili wcześniej, bo w ciągu kilku ostatnich lat mieliśmy wiele innych spraw. Ale przygotowanie do tej reformy już dawno rozpoczęliśmy - mówił na debacie ws. emerytur premier Donald Tusk.
Dlaczego?
18 listopada 2011 r. Donald Tusk wygłosił w sejmie godzinne expose, które było jak grom z jasnego nieba - zaskoczyło wszystkich. Nikt nie sądził, że po czterech latach unikania trudnych decyzji, Tusk zdecyduje się na reformy i zaryzykuje utratę poparcia społecznego. Lista ambitnych zapowiedzi jest długa: wydłużenie oraz zrównanie wieku emerytalnego kobiet i mężczyzn, zmiany w Kasie Rolniczego Ubezpieczenia Społecznego (KRUS), podniesienie składki rentowej, ograniczenie przywilejów podatkowych dla zamożnych rodzin, a także dla twórców, zmiany w emeryturach mundurowych, likwidacja ulgi internetowej. Szef PiS Jarosław Kaczyński źle ocenił to śmiałe expose. Jego zdaniem, "uczciwie by było to wszystko zapowiedzieć przed wyborami". - Tylko nie wiem, kto by dzisiaj był premierem - oświadczył Kaczyński. - Społeczeństwo zostało po prostu cokolwiek zmanipulowanie - dodał. 14 lutego 2012 r. rząd zaprezentował projekt podniesienia wieku emerytalnego do 67 lat. Mimo społecznych protestów zapowiedział, że nie zgodzi się na referendum w tej sprawie. Czy rzeczywiście Donald Tusk jest gotowy na rządy znaczone potem, krwią i łzami? http://wiadomosci.wp.pl/gid,14266524,ka ... caid=1df77
O tym nie mówiłem w kampanii, bo..., bo..., bo... Tusk pytany był przez polityków Solidarnej Polski, dlaczego kwestia podniesienia wieku emerytalnego dla kobiet i mężczyzn do 67. roku życia nie pojawiła się w czasie kampanii wyborczej. - Czy jest z mojej strony grzechem, że nie było to przedmiotem kampanii wyborczej, to znaczy, że nie zrobiliśmy z tego jednej z myśli przewodnich naszej kampanii wyborczej? - Możemy udawać przed samymi sobą, że świat zaludniają politycy wyłącznie szlachetni, którzy z mówienia całej prawdy uczynili swoją istotę prymarną, ale ja wiem, że tak nie jest i na tej sali też takich nie ma - powiedział premier. http://wiadomosci.wp.pl/kat,1342,title, ... omosc.html
OK! PO nie musiała z reformy emerytalnej robić hasła wyborczego. Ale pod hasłem "Polska w budowie" trzeba było pokazać PRAWDZIWY program wyborczy i do tej budowy dróg i stadionów dodać "budowę emerytur". Odrobina zwykłej ludzkiej przyzwoitości w tak istotnej sprawie chyba należy się wyborcom. A przynajmniej tym którzy na nich głosowali.
- Rozumiemy, że zmiany emerytalne brutalnie wkraczają w marzenia odpoczynku na emeryturze. Nie możemy udawać, że nie ma tego pytania, które nad nami wisi. Tego pytania, jak ma wyglądać rynek pracy w społeczeństwie, które za 30 lat będzie o wiele starsze. Nie możemy udawać, że nie myślimy o tym, jak będzie wyglądał rynek pracy za 20, 30 lat. To nie jest nasz wymysł, to wynika z obliczeń - tłumaczył premier.
Pół roku temu pan premier mówił: dla mnie ważne jest tu i teraz Skąd nagle dzisiaj troska pana premiera o moje wnuki?
Kto się dał oszukać, ten się dał... Nie każdy dał się nabrać.
____________________________________ Nie jesteś tym, kim myślisz, że jesteś - lecz tym, kim się stajesz, gdy myślisz kim jesteś.
23 lut 2012, 18:48
Re: Nie chcemy pracować aż do śmierci!
Kobiety chcą dłużej pracować. Niektóre
Ustawę o wydłużeniu wieku emerytalnego otrzymało do konsultacji dziewięć różnych organizacji kobiecych. Do Demokratycznej Unii Kobiet projekt dotarł dwa dni temu.
– Jestem za wydłużeniem wieku, ale trzeba brać pod uwagę także staż pracy – uważa Lucyna Orłowska, która zajmuje się m.in. bezrobociem kobiet. Podkreśla też, że kobiet nie powinno się zmuszać do pracy. – Ale zastanawiamy się, od którego momentu – dodaje Orłowska. Zdaniem wielu ekspertek z organizacji kobiecych, dłuższa praca jest dla kobiet korzystna z różnych względów. – Kobiety na emeryturze po prostu szybciej się starzeją – twierdzi Orłowska.
Przedstawicielki organizacji kobiecych są zgodne, że w Polsce zdecydowanie brakuje pracy dla osób starszych. Dlatego reformie muszą towarzyszyć działania rządu na tym polu – programy aktywizujące i szkolenia dedykowane osobom starszym. – Praca jest bardzo ważna na każdym etapie życia. Rząd musi sobie jednak zdawać sprawę, że skoro proponuje wydłużenie wieku, to musi zadbać o pracę dla tych osób – uważa prezes Stowarzyszenia Aktywne Kobiety dr Halina Sobańska. Sama ma 54 lata, a 2 lata temu obroniła doktorat. Jej zdaniem trzeba np. przygotowywać kobiety 60+ do aktywniejszego udziału w życiu publicznym. Sobańska podkreśla też, że konieczne są daleko idące zmiany w ochronie zdrowia.
To zresztą jeden z najczęstszych postulatów organizacji kobiecych. – Na pracę do 67. roku życia można by było decydować się tylko wtedy, gdyby służba zdrowia i zakłady rehabilitacji były bezpłatne i czynne do późna, a także gdyby była możliwość pracy w niepełnym wymiarze godzin – uważa Wacława Mielewczyk z Ligi Kobiet Polskich. Jej zdaniem jednak o tym, czy pracować 7 lat dłużej, powinna zdecydować sama kobieta. – Jeśli chce pracować krócej i mieć mniejszą emeryturę, to jej wybór – uważa Mielewczyk. Podkreśla, że kobiety żyją dłużej i mają wykształcenie lepsze od mężczyzn.
Przedstawicielki organizacji kobiecych są za to raczej sceptyczne wobec pomysłów PSL. – Rozwiązania Pawlaka są korzystne tylko dla rolniczek – kwituje Orłowska.
Projekt opiniują też m.in. Bałtyckie Centrum Gender i Europejskie Forum Właścicielek Firm. Główną organizacją jest jednak Kongres Kobiet, z którego przedstawicielkami premier spotykał się już dwukrotnie w sprawie reformy emerytalnej. Członkinie kongresu popierają wydłużenie wieku, ale podkreślają konieczność zmian na rynku pracy i wprowadzenie bonów opiekuńczych. Wśród postulatów kongresu jest też szerszy dostęp do żłobków i przedszkoli czy zrównanie pensji kobiet i mężczyzn (np. kwoty w spółkach Skarbu Państwa). (...) http://serwisy.gazetaprawna.pl/emerytur ... ktore.html
23 lut 2012, 18:55
Re: Nie chcemy pracować aż do śmierci!
silniczek
Kobiety chcą dłużej pracować. Niektóre
Nie masz wystarczających uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego postu.
____________________________________ Służ panu wiernie, on ci za to pierdnie.
23 lut 2012, 19:58
Re: Nie chcemy pracować aż do śmierci!
Załącznik:
na rurze.jpg
Pinero pisze skrypty, tańczy na rurze...
Nie masz wystarczających uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego postu.
____________________________________ Nie jesteś tym, kim myślisz, że jesteś - lecz tym, kim się stajesz, gdy myślisz kim jesteś.
23 lut 2012, 21:45
Re: Nie chcemy pracować aż do śmierci!
Nadir
Pinero pisze skrypty, tańczy na rurze...
Wesołe jest życie staruszka (- szki)
____________________________________ Służ panu wiernie, on ci za to pierdnie.
23 lut 2012, 21:48
Re: Nie chcemy pracować aż do śmierci!
Rysuje się koncepcja
No nie, tego już za wiele! Żeby jeszcze powiedział to jakiś oszołom, przeżarty liberalnym doktrynerstwem, wychłostanym już na wszystkie sposoby przez „mądrych i roztropnych”, to zrozumiałe - do licznych swoich nieprawości i sprośnych błędów Niebu obrzydłych dodał jeszcze jedną, czy jeszcze jeden. Ale żeby uważany za źródło roztropności wicepremier Waldemar Pawlak? Takiego noża i to w dodatku z tej strony nikt spodziewać się nie mógł - a jednak.
„O nierządne królestwo i zginienia bliskie!” Niby wszyscy się śmieją z kalendarza Majów, w którym koniec świata został zarządzony właśnie na rok bieżący, ale tu nie ma się z czego śmiać, skoro już sam Waldemar Pawlak, zapytany na korytarzu sejmowym przez dziennikarkę telewizyjną, co sądzi o emeryturach odparł, że on w ogóle „nie wierzy” w „chimeryczne” emerytury państwowe i dlatego stawia raczej na oszczędności i poprawne stosunki z dziećmi. Czyż nie jest to nieomylny znak, że świat się kończy i tylko ci się uratują, którzy dużo piją?
Nawiasem mówiąc, pewien Czytelnik nadesłał mi kalkulację, z której wynika, że zamiast odkładać składkę do ZUS, korzystniej byłoby ją przepijać - bo ze sprzedaży zgromadzonych w ten sposób przez całe aktywne życie zawodowe butelek po piwie, można by przez resztę życia zapewnić sobie dochód nawet trochę większy od dzisiejszych emerytalnych obiecanek, które przecież i tak na pewno nie zostaną dotrzymane.
Już wicepremier Pawlak coś tam przecież musi na ten temat wiedzieć, więc skoro publicznie wypowiada się w ten sposób, to nieomylny to znak, że pora porzucić wszelką nadzieję. Ładny interes! I kto mi teraz powróci łzy żalu i skruchy, które wylewałem strumieniami po pryncypialnych krytykach, jakie spotkały mnie ze strony ludzi „mądrych i roztropnych” po przedstawieniu pomysłu likwidacji przymusu ubezpieczeń emerytalnych? Na szczęście większość komentarzy demonstrowała zgorszenie i oburzenie z powodu tytułowego „fiuta” i przezornie omijała meritum - ale mimo to, ileż łez wylałem - i to nie tylko z żalu doskonałego i skruchy, ale również - na widok szczerego przywiązania do socjalizmu, które wzruszyłoby nawet samego Józefa Stalina.
Nawet samego Józefa Stalina, powtarzam - a wzruszyłoby go do łez to przywiązanie do socjalizmu przede wszystkim dlatego, że demonstrują je nie tylko przedstawiciele lewicy, ale i prawicy. Nawet - powiedzmy sobie szczerze - wicepremier Waldemar Pawlak, wprawdzie sam już w emerytury państwowe „nie wierzy”, ale od nas, zwykłych obywateli jeszcze tej wiary oczekuje tym bardziej, że o ile sam stara się oszczędzać - i chwała Bogu, ma z czego - to nam już na to nie pozwala, głosując razem z Polskim Stronnictwem Ludowym za podwyżkami podatków. Ciekawe, czy zacytowana wypowiedź wicepremiera Pawlaka nie jest aby sygnałem czekających nas przetasowań w rządzie premiera Tuska, to znaczy --podmianki partnera koalicyjnego. Tak się bowiem zawsze składa, że kiedy nasi Umiłowani Przywódcy piastują zewnętrzne znamiona władzy, to robią głupstwo za głupstwem - że aż obywatele dochodzą do przekonania, że lekkomyślnie powierzyli nie tylko losy państwa, ale i własne w ręce jakichś wariatów i marnotrawców. Wystarczy jednak, żeby taki jeden z drugim Umiłowany Przywódca został odsunięty od żłóbka, od razu robi się nie tylko normalny aż do bólu, ale nawet - rozumny.
Weźmy takiego Leszka Balcerowicza. Jego felietony na tematy gospodarcze w tygodniku „Wprost” były bez porównania lepsze od poczynań na stanowisku wicepremiera i ministra finansów - a zaczął je pisać zaraz po utracie tego stanowiska. Hmm; wygląda na to, że wbrew rozpowszechnionym opiniom, to właśnie my, biedni felietoniści, wzięliśmy lepszą cząstkę. Kiedy Umiłowani Przywódcy dochodzą do jakichś rozsądnych wniosków dopiero po niezwykle kosztownych i co tu ukrywać - niefortunnych eksperymentach na obywatelach, my, biedni felietoniści, idąc na skróty myślowe, osiągamy te same rezultaty znacznie szybciej oraz - co przecież nie jest bez znaczenia - znacznie taniej i bez takiego ryzyka. Ale dość już tych uwag, które zaczynają przybierać postać gołosłownego samochwalstwa. Niech zatem przemówią - jak je określa były prezydent naszego nieszczęśliwego kraju Lech Wałęsa - „koncepcje”.
W dyskusji nad kolejnym etapem „reformy emerytalnej” - bo jak wiadomo, system emerytalny za każdym razem wchodzi w kolejny etap reformy, kiedy zabraknie pieniędzy - rysuje się koncepcja podwyższenia wieku emerytalnego do lat 67, z jednoczesnym zrównaniem wieku kobiet i mężczyzn. Wychodzi to naprzeciw pragnieniom postępaków, którzy chcieliby wszystko wyrównać i dlatego małych naciągają, dużych obcinają, grubych uciskają a chudych nadymają. Ale argument ideologiczny jest zaledwie drugorzędny - bo jak zauważyła pani Irena Wóycicka, która w tubylczym judenracie zajmuje się właśnie przychylaniem nieba za pomocą ubezpieczeń społecznych - następne pokolenia będą żyły dłużej, niż pokolenia obecne.
I TO JEST NAJGORSZE!
Dopiero na tym tle lepiej rozumiemy kompleksowe działanie rządu, który na polecenie Sił Wyższych forsuje również Narodowy Program Eutanazji, którego celu nietrudno się przecież domyślić. W jego następstwie ludzie starzy i chorzy nie będą żyli bez opamiętania, jak obecnie, a tylko tak długo, by ich egzystencja nie zagroziła systemowi socjalistycznemu. Oczywiście konieczna jest w tym celu interwencja państwa - więc państwo interweniuje. Ale Narodowy Program Eutanazji, chociaż oczywiście zmierza we właściwym kierunku, może jednak okazać się niewystarczający. To nie jest czas na jakieś półśrodki i dla ratowania systemu socjalistycznego trzeba pójść na całość. Skoro największym zagrożeniem dla systemu jest graniczące z pewnością prawdopodobieństwo zwiększenia średniej długości życia obywateli, to nie ma co dłużej się namyślać, ani urządzać referendów, z których i Salomon nie naleje - tylko interweniować na całego. Po co wydłużać wiek emerytalny, po co urządzać referenda, po co wiecować nad tym, co i tak nieubłaganie się zbliża, kiedy można ustawowo, a jeszcze lepiej - normą konstytucyjną wyposażyć rząd w prawo ustalania obywatelom maksymalnej przeżywalności. Dopuszczalna byłaby tu pewna elastyczność, uzależniona od efektywności Narodowego Programu Eutanazji.
Gdyby Narodowy Program Eutanazji okazał się bardziej wydajny, można by granice maksymalnej przeżywalności przesunąć, dajmy na to, o rok albo nawet półtora, zaś w przeciwnym razie - cofnąć nawet do ustawowego wieku emerytalnego. Oczywiście do takiego posunięcia państwo socjalistyczne też musiałoby podejść kompleksowo, to znaczy - w każdej gminie zorganizować Stację Końcową, gdzie obywatele, którzy osiągnęli przepisany wiek, mogliby godnie rozstać się z tym światem. Dla oszczędności takie Stacje Końcowe mogłyby być zorganizowane przy „Orlikach”, a Dworzec Centralny - na zapleczu Stadionu Narodowego. Zakłady utylizacji zwłok trzeba by jednak urządzić w miejscach bardziej odosobnionych, by nie urażać wrażliwości młodych, wykształconych”.
Dzięki tym wszystkim przedsięwzięciom system nie tylko może przetrwać, ale nawet - dostarczać pewnej nadwyżki - a taka widoczna poprawa rentowności mniej wartościowego społeczeństwa tubylczego z pewnością ucieszy judenrat centralny, dzięki czemu nasz nieszczęśliwy kraj może stać się wzorem dla całego Eurokołchozu. Warto podkreślić, że dla tej koncepcji właściwie nie ma alternatywy. To znaczy - teoretycznie jest - w postaci odstąpienia od przymusu ubezpieczeń społecznych - ale z uwagi na przywiązanie nie tylko Umiłowanych Przywódców, którzy ze zrozumiałych względów opowiadają się za interwencjonizmem państwowym - ale również na przywiązanie większości obywateli do socjalizmu, w ogóle nie wchodzi w rachubę, zwłaszcza przy zachowaniu procedur demokratycznych.
____________________________________ Videtur et hoc mihi Platforninem non debere esse Poza tym uważam że Platformę należy zniszczyć /Katon starszy/
24 lut 2012, 23:05
Re: Nie chcemy pracować aż do śmierci!
Tak plebs niech tyra do śmierci, a góra niech sobie przydziela wysokie wynagrodzenie o premiach nie mówiąc. Co mnie jako zwykłego zjadacza chleba interesuje że za kilkanaście lat zbraknie kasy na emerytury, skoro teraz (pomimo kryzysu) kasa rozdawana jest można powiedzieć na lewo i na prawo. Jak to było w spocie jednej partii - MORDO TY MOJA? Przyzwolenia społecznego na tą „reformę” być nie może!
____________________________________ Należy mieć: siłę, aby zmienić to, co się da; cierpliwość, aby przeczekać to, na co nie ma się wpływu oraz mądrość, aby odróżnić jedno od drugiego.
25 lut 2012, 11:26
Re: Nie chcemy pracować aż do śmierci!
Rozsądna alternatywa dla podnoszenia wieku emerytalnego
Podnoszenie wieku emerytalnego wcale nie jest koniecznością. Jest to tylko skuteczna, choć brutalna metoda skłonienia ludzi by dłużej pracowali i tym samym dłużej płacili podatki.
Postulat podniesienia wieku emerytalnego ma zupełnie inny wymiar w Polsce i w innych krajach europejskich. Choć świadczenie we Francji czy w Niemczech jest w pewnym stopniu powiązane z wcześniejszymi zarobkami, to jego wysokość nie zależy ani od oczekiwanej długości życia na emeryturze ani od czasu, w trakcie którego gromadzone były środki. Pod tym względem polski system emerytalny bardziej przypomina system kapitałowy niż bismarckowski system przywilejów emerytalnych.
Pominąwszy grupy uprzywilejowane (których niestety wciąż jest sporo) oraz zaszłości z poprzedniego systemu (obowiązującego przed 1999 rokiem) gromadzenie środków na emeryturę wygląda następująco. Od wynagrodzenia odprowadzana jest co miesiąc składka, która dopisywana jest na indywidualne konto w ZUS. Rachunek, na który trafiają środki jest oprocentowany i to jak dotąd całkiem wysoko (około 3,5% w skali roku i to realnie). W momencie przejścia na emeryturę na podstawie wartości środków „zgromadzonych” na wirtualnym rachunku w ZUS wyliczane jest dożywotnie świadczenie. Metoda, którą się stosuje jest bardzo prosta: zgromadzony kapitał dzielony jest przez oczekiwaną długość życia emeryta. Od momentu wypłaty świadczenia utrzymywana jest jego realna wartość – co roku rewaloryzowane jest ono o inflację.
Sytuacja obywatela przypomina tą, w której sam oszczędzałby na emeryturę. Im więcej zarabia, tym więcej zgromadzi. Im dłużej pracuje tym dłużej zgromadzone środki „leżą” na oprocentowanym rachunku w ZUS, przez co ich wartość w momencie przejścia na emeryturę jest większa. Ponadto im później zdecyduje się przejść na emeryturę tym świadczenie jest wyższe z tytułu tego, że mniej mu statystycznie pozostało lat na pobieranie świadczenia. Czy można więc utrzymywać, że nie ma bodźców do przechodzenia na emeryturę raczej później niż wcześniej?
Spójrzmy na przykład na osobę, która zaczęła pracować w wieku 25 lat i wpadła na pomysł przejścia na emeryturę po piętnastu latach pracy. Załóżmy, że na koncie w ZUS odłożyła 100 tys. zł. Na jaką pozwoliłoby jej to emeryturę? Jeśli oczekiwana długość życia po dożyciu 40 lat to 80 lat, emerytura wyniosłaby 208 zł miesięcznie. W tej sytuacji raczej nikt by się na takie posunięcie nie zdecydował. Dlatego też nie ma właściwie powodu, by go zabraniać.
Oprócz może jednego. Państwo gwarantuje każdemu minimalny poziom emerytury. W tej chwili jest to 635 zł, co oznacza konieczność dopłaty ponad 400 zł miesięcznie z kasy państwa do przykładowej przedwczesnej emerytury. Szacuje się, że w 2050 roku przy dzisiejszych zasadach pobierania świadczeń ponad 40% kobiet otrzymywałoby minimalną emeryturę współfinansowaną z budżetu. Podniesienie wieku emerytalnego zaś w znacznej mierze zniosłoby konieczność dopłacania do minimalnych emerytur.
Ten problem można jednak rozwiązać inaczej. Wystarczy umieścić w systemie warunek minimalnego kapitału zgromadzonego w ZUS uprawniający do przejścia na emeryturę. Wiek emerytalny ostałby się jedynie jako granica, po przekroczeniu której obywatele uprawnieni byliby do minimalnej emerytury nawet jeśli nie zdołaliby na nią uzbierać. Wcale nie jest powiedziane, że musiałoby to być 67 lat. Poza tym kontekstem pojęcie „wieku emerytalnego” straciłoby jakikolwiek sens.
Co zyskujemy przyjąwszy takie rozwiązanie? Przede wszystkim wszyscy, którzy nie czują się na siłach nie będą zmuszeni do pracy. Nie ma potrzeby zmuszać kogoś, kto bardzo ciężko pracował przez pierwsze dwadzieścia pięć lat życia, do pracy aż do osiągnięcia 67 lat. Nic nie stoi na przeszkodzie, by sam przyznał sobie „przywilej” emerytalny i wycofał się z życia zawodowego, jeśli zgromadził środki pozwalające na życie na zadowalającym go poziomie. Ważne tylko, by konstrukcja systemu emerytalnego nie promowała dodatkowo takich zachowań. Za to, że pracownik traci swoje zdrowie, płacić powinna mu zatrudniająca go firma, a nie podatnicy, którzy przecież nie kupują wytwarzanego przezeń produktu.
Również problem aktywizacji zawodowej osób w wieku okołoemerytalnym znajduje lepsze alternatywne rozwiązanie niż administracyjny nakaz. W systemie z minimalnym kapitałem zniesiony zostałby bowiem sztywny podział na emerytów i nieemerytów. Zniesiony zostałby więc okres ochronny uniemożliwiający zwolnienie na 4 lata przed emeryturą, przez który ludziom po pięćdziesiątce tak trudno jest teraz znaleźć pracę. Każdy sam decydowałby bowiem o momencie przejścia na emeryturę – pracodawca nawet nie musiałby o tym wiedzieć.
Warto by połączyć taką reformę ze zniesieniem zupełnie bezpodstawnych w naszym systemie ograniczeń jeśli chodzi o pracę osób pobierających świadczenia emerytalne. Emeryci nie powinni być też zmuszani do opłacania składek, z których i tak nie otrzymają żadnych świadczeń (na przykład składki rentowej – emeryt nie może być rencistą).
W sytuacji zostawienia decyzji emerytalnej w rękach obywateli, od państwa należałoby wymagać poprawy polityki informacyjnej. Kroki w celu lepszego uświadomienia społeczeństwa, jak działa system emerytalny, warto podjąć tak czy inaczej – niezależnie od tego w jakim kierunku pójdą reformy. Na stronie internetowej ZUS powinna być możliwość łatwego sprawdzenia, ile wynoszą zgromadzone przez obywatela środki i ile wyniosłoby świadczenie w zależności od momentu przejścia na emeryturę. Ujawniony powinien też zostać prognozowany wskaźnik oprocentowania składek na kontach w ZUS. Znając ten parametr łatwo byłoby ustalić, ile trzeba jeszcze pracować, by zarobić na emeryturę na pożądanym poziomie. Dzisiejsza sytuacja, w której rząd traktuje niski wiek emerytalny jak przywilej, który należy ze względu na dobro przyszłych pokoleń odebrać, rodzi tylko więcej nieporozumień na temat emerytur.
Ostatnio edytowano 25 lut 2012, 20:46 przez Nadir, łącznie edytowano 1 raz
zmniejszyłem ilość tekstu kolorową czcionką
25 lut 2012, 15:39
Re: Nie chcemy pracować aż do śmierci!
Czegoś nie rozumiem. Nasi rodzice płacili składki i z nich powinni mieć sfinansowane emerytury. A nasze składki winny leżeć na koncie i czekać aż osiągniemy odpowiedni wiek. Jeżeli składki rodziców "wcięło", i emerytury dostają z naszych składek, to gdzie ta kasę wcięło i kto za to odpowiada? Dwa proste pytania i zero odpowiedzi. Tylko frazesy o kryzysie i transformacji ustrojowej.
____________________________________ Polak ,katolik,hetero,szczęśliwy.Wszystkie błędy stylistyczne i ortograficzne są zamierzone jakiekolwiek powielanie ich i rozpowszechnianie bez zgody jest zabronione! טדאוש
25 lut 2012, 20:01
Re: Nie chcemy pracować aż do śmierci!
Tadeo74
Tylko frazesy o kryzysie i transformacji ustrojowej.
Dokładnie. Kasa ze składek spływa do jednego garnuszka, która potem w zależności od potrzeb decydentów jest ..........(każdy niech sobie wstawi odpowiednie słowo które mu przyjdzie do głowy). Nieudolna służba zdrowia której reformy przeprowadza PO już 6 rok z kolei. Ile można czekać na poprawę tego sektora. Podstawowa opieka zdrowotna to fikcja. Jak można robić jakieś założenia (kontrakty) że w danym roku tyle a tyle osób zachoruje na daną chorobę. Istna paranoja. Idź z marszu do lekarza to odprawią Cię z kwitkiem, że już limit w tym miesiącu wyczerpany, a zapisy pod koniec miesiąca. Nic tylko brać urlop żeby stanąć w kolejce i się zapisać, bo przez telefon to nie ma szans.
____________________________________ Należy mieć: siłę, aby zmienić to, co się da; cierpliwość, aby przeczekać to, na co nie ma się wpływu oraz mądrość, aby odróżnić jedno od drugiego.
26 lut 2012, 09:48
Re: Nie chcemy pracować aż do śmierci!
Rozsądna alternatywa dla podnoszenia wieku emerytalnego
Podnoszenie wieku emerytalnego wcale nie jest koniecznością. Jest to tylko skuteczna, choć brutalna metoda skłonienia ludzi by dłużej pracowali i tym samym dłużej płacili podatki.
Postulat podniesienia wieku emerytalnego ma zupełnie inny wymiar w Polsce i w innych krajach europejskich. Choć świadczenie we Francji czy w Niemczech jest w pewnym stopniu powiązane z wcześniejszymi zarobkami, to jego wysokość nie zależy ani od oczekiwanej długości życia na emeryturze ani od czasu, w trakcie którego gromadzone były środki. Pod tym względem polski system emerytalny bardziej przypomina system kapitałowy niż bismarckowski system przywilejów emerytalnych.
Pominąwszy grupy uprzywilejowane (których niestety wciąż jest sporo) oraz zaszłości z poprzedniego systemu (obowiązującego przed 1999 rokiem) gromadzenie środków na emeryturę wygląda następująco. Od wynagrodzenia odprowadzana jest co miesiąc składka, która dopisywana jest na indywidualne konto w ZUS. Rachunek, na który trafiają środki jest oprocentowany i to jak dotąd całkiem wysoko (około 3,5% w skali roku i to realnie). W momencie przejścia na emeryturę na podstawie wartości środków „zgromadzonych” na wirtualnym rachunku w ZUS wyliczane jest dożywotnie świadczenie. Metoda, którą się stosuje jest bardzo prosta: zgromadzony kapitał dzielony jest przez oczekiwaną długość życia emeryta. Od momentu wypłaty świadczenia utrzymywana jest jego realna wartość – co roku rewaloryzowane jest ono o inflację.
Sytuacja obywatela przypomina tą, w której sam oszczędzałby na emeryturę. Im więcej zarabia, tym więcej zgromadzi. Im dłużej pracuje tym dłużej zgromadzone środki „leżą” na oprocentowanym rachunku w ZUS, przez co ich wartość w momencie przejścia na emeryturę jest większa. Ponadto im później zdecyduje się przejść na emeryturę tym świadczenie jest wyższe z tytułu tego, że mniej mu statystycznie pozostało lat na pobieranie świadczenia. Czy można więc utrzymywać, że nie ma bodźców do przechodzenia na emeryturę raczej później niż wcześniej?
Spójrzmy na przykład na osobę, która zaczęła pracować w wieku 25 lat i wpadła na pomysł przejścia na emeryturę po piętnastu latach pracy. Załóżmy, że na koncie w ZUS odłożyła 100 tys. zł. Na jaką pozwoliłoby jej to emeryturę? Jeśli oczekiwana długość życia po dożyciu 40 lat to 80 lat, emerytura wyniosłaby 208 zł miesięcznie. W tej sytuacji raczej nikt by się na takie posunięcie nie zdecydował. Dlatego też nie ma właściwie powodu, by go zabraniać.
Oprócz może jednego. Państwo gwarantuje każdemu minimalny poziom emerytury. W tej chwili jest to 635 zł, co oznacza konieczność dopłaty ponad 400 zł miesięcznie z kasy państwa do przykładowej przedwczesnej emerytury. Szacuje się, że w 2050 roku przy dzisiejszych zasadach pobierania świadczeń ponad 40% kobiet otrzymywałoby minimalną emeryturę współfinansowaną z budżetu. Podniesienie wieku emerytalnego zaś w znacznej mierze zniosłoby konieczność dopłacania do minimalnych emerytur.
Ten problem można jednak rozwiązać inaczej. [......]
~roman65: Mówicie !Krzyczycie! Emeryci darmozjady,dokąd Młodzi zastanówcie się .Wy robicie na własne emerytury .Każdy emeryt pracując miał przez conajmniej przez 40 lat potrącany fundusz emerytalny. To jest bardzo niegrzeczne robić z emerytów Zebraków .Na emeryturę Emeryt Zapracował!!!!.
~dodo: I tak się to wszystko zawali. Następne posunięcia zmuszą kolejne 2 miliony młodych do emigracji zarobkowej gdzie po zapoznaniu się z warunkami pracy i socjalnymi nigdy nie powrócą. Społeczeństwo ponosi koszty wychowania i wykształcenia ludzi młodych a oni są zmuszani do emigracji. Dalsze nic nie robienie elit rządowych przynosi takie skutki. Wmawia się ludziom , że podniesienie wieku emerytalnego poprawi ekonomikę kraju. Kraj potrzebuje inwestycji w młodych w postaci pracy za godziwe wynagrodzenie oraz mieszkań. Jak dotychczas rząd nic nie robi. Dwa miliony ludzi na emigracji oraz ponad dwa miliony osób bezrobotnych - policzcie jaki to ubytek w dochodach państwa oraz społeczeństwa.(podatek dochodowy19%+ZUS i" zdrowie" 34%+VAT23%) Gdy nie potrafi się rządzić w takich założeniach to trzeba oddać Polskę komuś w AJENCJE i przestać tumanić ludzi. JAK NIE POTRAFISZ TO NIE PCHAJ SIĘ NA AFISZ.
~30 latek napisał: Jak emeryt zapracował to widać po doprowadzonej w latach osiemdziesiątych do ruiny gospodarce. Dzisiaj się pracuje. Kiedyś przychodziło się do pracy, odbębniało 8 godz. i do domku. Nie mamy przemysłu motoryzacyjnego, elektronicznego tudzież innych. ~$ » Przemysł był, nie ma go teraz, ale ruiny po nim stoją do dziś. Pracowało więcej ludzi i ciężej niż dziś. Mniejsza mechanizacja (za 50 lat też tego nie porównasz, ale cóż ty możesz wiedzieć z tak płytkim myśleniem, które przez głupią wypowiedź w tym poście pokazałeś?) a odbudowano kraj po wojnie. Lata stracone to nie te po wojnie, a te ostatnie 25, gdzie nic nie wybudowano, a sprzedano resztki majątku by kilku kolesi miało lepiej od reszty. Dziś armia urzędników przerzuca papierki. Nazywają to pracą. Byle kresę nazywa się projektem. Płaci się grube pieniądze na produkcję makulatury, o nagrodach i premiach za buble nie wspomnę, a ludzie którzy pracę faktyczną wykonują traktowani są jak zło konieczne. Stosunek ludzi którzy pracują do tych którzy niby coś robią zmienił się kilkukrotnie na niekorzyść. Rozwinęła się technika i komputeryzacja a dziadostwo większe niż było. Budowano ręcznie więcej i gospodarniej. Może i kradli worki z cementem, ale nie robili przewałek na miliardy, a ten sam tłuczeń sypią pod autostradę kilka razy i teraz przesypując go z miejsca na miejsce.
~Max: Artykuł nie wyjaśnia kilku zależności.Co się dzieje z oprocentowaniem? Część nie dożywa pełnego okresu 18 lat emerytury,a pieniądze rekompensują dopłaty do minimalnej. Rzadkie i sporadyczne przypadki życia ponad minimalny czas, natomiast częstsze niedożycia emerytury. Bilansowo ZUS powinien wychodzić na zysk. Kto powoduje straty? Vincent, czy Tusk,bo do tego dochodzą zaniżenia wyliczonej emerytury. Obywatel powinien mieć wgląd bieżący w wysokość składek, żeby Vincent nie mógł kraść,a Tusk opowiadać bajki
~konik polny W latach 45-89 Polacy pracowali na odbudowę kraju (pierwszych 30 lat tego okresu) i utrzymanie Polski w tym ludzi (emerytury, renty w późniejszym czasie, państwowa służba zdrowia za którą z czasem zaczęto płacić nie tylko z budżetu) oraz na ZSRR które uzyskiwało sporą część tego co wypracowywali nasi rodzice i dziadkowie (mam 36 lat i pracę zarobkową rozpocząłem w 1996 roku - po znajomości zresztą i za bardzo psie pieniądze). Po 1989 zaczęto likwidację sektora państwowego i budowę państwa od nowa. Wg wszelkich wskazówek należało oprzeć gospodarkę o usługi i drobne przedsiębiorstwa - nie zrobiono tego. Likwidacja starych województw spowodowała upadek większości miast poniżej 200tyś. mieszkańców, duże przedsiębiorstwa, takie jak np. Tonsil sprzedawano zagranicznej konkurencji, która w większości wypadków od razu likwidowała miejsca pracy i sprzedawała budynki oraz ziemię, którą kupowano za bezcen. Zazwyczaj za zapewnienia utrzymania części miejsc pracy przez określony okres czasu. W efekcie mamy państwo bez gospodarki, za to z licznymi dużymi marketami, które mają duże ulgi podatkowe (czy wiesz Drogi Czytelniku, dlaczego hipermarkety zmieniają właściciela co parę lat?). Na gaz łupkowy też nie mamy co liczyć, bo nie będziemy nawet wiedzieć ile go się wydobywa - będą to robić zagraniczne firmy i to na własną rękę, a dane dot. wydobycia będą Polskim urzędnikom podawać wg własnych pomiarów. Nasi przedsiębiorcy są tępieni przez państwo i urzędników oraz nierówne traktowanie zagranicznych i lokalnych podmiotów gospodarczych, ludzie są źle opłacani, ok. 70% zarobków zabiera państwo, które "wie lepiej" co z naszymi pieniędzmi robić. Tymczasem kłócimy się o PiS, PO, Korwina, o ZZ o to kto dobrze zarabia, a kto źle i czy mu się należy...
~ada: Podnoszenie wieku emerytalnego na jakiej podstawie -ja mam 55 lat i nie moge znalezc pracy w polsce poniewaz jestem juz za stara bo sa mladzi i nie maja pracy . Wiec pytam sie ile mi lat jeszcze pozostalo do 67 i z czego mam sie utrzymac ? pytam sie o to rzadzacych moze ktos mi odpowie .Jestem w pelni sil i lepiej sie czuje niz mlodzi jestem zahartowana zyciem, moglabym robic wszystko ale mlodzi tez patrza sie w tym wieku chce pracowac i to jeszcze na kontrakt chyba cos nie tak.Nie bede plakac ze nie mam pieniedzy i tyram za granica ale czy to jest sposob na rozwiazanie problemow w polsce dlaczego tyle zdolnych ludzi wyjechalo za granice i pracuje fizycznie czy nie mozna byloby pomyslec o przyszlosci dla nich i stworzyc miejsca pracy a nie budowac markety i pozwolic obcokrajowcom bogacic sie .Chore rzady
~ JZ33 lata pracy: Ludzie ciekawa jestem ile lat przepracowała pana Tuska małżonka ile ma lat pracy i w jakich warunkach. Nie rozumie jednego dlaczego my polacy mamy dostosować się do rządów pana Tuska o wydłużenie wieku emerytalnego, przecież nas jest więcej polaków niż w rządzie i oni nam nakażą ile mamy pracować? Przecież wypracowanych 35 lat dla kobiety to aż świat bez względu na wiek a dla mężczyzny 40 lat pracy. Ludzie nie dajmy się bo chcą nas ograbić ze wszystkiego. Już nam pozabierali wszystko i jeszcze im mało. Polacy powinni wyjśc na strajk generalny i pokazać im kto rządzi bo zrobili z nas nędzarzy. Nie dajmy się rządowi TUSKA.
Pan premier Tusk nie śpi po nocach z rozterki co będzie z tą Polską za 28 lat. Aż się wzruszyłem. Taki Kaczyński, taki Miller, Buzek, taka Suchocka, taka Belka, Pawlak, Kwaśniewski, Wałęsa - oni wszyscy mieli w co będzie z tą Polską w 2040 roku, a tu prosze! Wieki Książę Kaszub Donald Tuskowski Pierwszy Zbawca Polski i Polaków się znalazł. Zamartwia się na śmierć co to będzie za 28 lat z jego umiłowanym Krajem i jego ukochanym Narodem.
To jest dopierrhrro mąż stanu! To jest dopierrhrro patrrhrrriota Brrrhrrrawo.
____________________________________ Videtur et hoc mihi Platforninem non debere esse Poza tym uważam że Platformę należy zniszczyć /Katon starszy/
26 lut 2012, 10:14
Re: Nie chcemy pracować aż do śmierci!
ŚMIERĆ RYŚKA z Klanu: Rostowski ZAROBIŁ na śmierci Rysia 12 TYSIĘCY ZŁOTYCH
Ryszard Lubicz (†52 l.) swoją przedwczesną śmiercią przysłużył się budżetowi państwa. Przez 30 lat Rysiek wpłacił ZUS-owi co najmniej 216 tys. zł. Ale osierocone dzieci oraz owdowiała Grażynka dostaną łącznie z ZUS 184 tys. zł. Z różnicy - 32 tys. zł - będzie się cieszyć minister finansów Jan Rostowski (61 l.), musi tylko odjąć 20 tys. długu publicznego na osobę.
Ryszard Lubicz z "Klanu" wiódł do 2235. odcinka serialu szczęśliwe życie u boku Grażynki. Mógłby jeszcze pożyć dłużej i cieszyć się z emerytury, na którą całe życie opłacał składki do ZUS. Niestety, scenarzyści napisali mu inny los. W życiu też się tak zdarza.
Łukasz Piechowiak, analityk Bankier.pl, policzył, że gdyby Lubicz był postacią rzeczywistą, to swoim zgonem przysłużyłby się systemowi emerytalnemu. Przede wszystkim przez 30 lat śp. Lubicz wpłacił do ZUS łącznie ok. 216 tys. zł. A ile dostanie po śmierci rodzina, czyli żona i dzieci, w formie renty?
- W sumie na żonę i trójkę dzieci: Maćka, Bożenkę, Kasię oraz doliczając zasiłek pogrzebowy, otrzymujemy ok. 184 tys. zł - policzył dokładnie Piechowiak. Różnica między tym, co Rysiek wpłacił do ZUS, a tym, co otrzymają jego najbliżsi, wynosi więc 32 tysiące złotych. Przeciętny dług publiczny na jednego obywatela w Polsce to 20 tys. zł. Pozostałe 12 tysięcy to zysk Ministerstwa Finansów. Analityk starał się policzyć wszystko jak dobry księgowy. Ale popełnił błąd - założył, że serialowa żona nie będzie pracowała.
- Grażynka zaraz po pogrzebie wróciła do pracy. Renty więc nie będzie pobierać - podpowiada nam osoba pracująca przy produkcji filmu. - Trochę to zmienia te wyliczenia - przyznaje ekonomista. Zmienia o tyle, że na śmierci Ryśka państwo zarobi jeszcze więcej. Podobnie jak na śmierci ok. 40 proc. mężczyzn, którzy umierają przed 65. rokiem życia.
Pod redakcją Bogdana Wojtyniaka i Pawła Goryńskiego Narodowy Instytut Zdrowia Publicznego - Państwowy Zakład Higieny Warszawa 2008
(...) 2. DŁUGOŚĆ ŻYCIA I UMIERALNOŚĆ MIESZKAŃCÓW POLSKI
2.1. Analiza danych o umieralności mieszkańców Polski pozwala na stwierdzenie, że stan zdrowia ludności po roku 1991 stopniowo poprawia się ale na tle ogółu krajów Unii Europejskiej sytuacja jest wciąż niezadowalająca, a na dodatek w latach 2000. poprawa ta uległa spowolnieniu, szczególnie w przypadku mężczyzn.
2.2. Przeciętna długość życia w Polsce wzrasta po 1991 r. ale po roku 2002 wzrost uległ spowolnieniu. W 2007 r. długość życia mężczyzn wynosiła 71,0 lat a dla kobiet była o prawie 9 lat większa i wynosiła 79,7 lat. (...) 2.3. Długość życia mieszkańców Polski jest wyraźnie krótsza niż przeciętna w krajach Unii Europejskiej - w przypadku mężczyzn o 4,6 lat a w przypadku kobiet o 2 lata. O ile nie zostaną podjęte bardziej intensywne działania na rzecz poprawy zdrowia naszego społeczeństwa osiągnięcie w Polsce długości Ŝycia takiej jaka obecnie jest przeciętna w UE może w przypadku mężczyzn zająć kilkadziesiąt lat. (...) http://www.prawapacjenta.eu/var/media/F ... ortalu.pdf
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników