Teraz jest 06 wrz 2025, 15:12



Odpowiedz w wątku  [ Posty: 1058 ]  idź do strony:  Poprzednia strona  1 ... 45, 46, 47, 48, 49, 50, 51 ... 76  Następna strona
Kącik Kulturalno-Patriotyczny 
Autor Treść postu
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA19 lut 2008, 14:23

 POSTY        429
Post Kluczowe pytania o III RP
Jeszcze coś dla wytrwałych, prawdziwych wykształconych, sądzę iż warte poświęcenia kilku minut aby przeczytać i logicznie to przemyśleć i przetrawić. Artykuł z Uważam Rze, Z.Krasnodębski.

Kluczowe pytania o III RP
Los się jednak uwziął na nas, Polaków. Powróciło coś, co – jak się wydawało – należy już bezpowrotnie do przeszłości. Powróciły dawne dylematy moralne i polityczno-etyczne rozterki. Jakie są dopuszczalne granice kompromisu? Jak wobec władzy powinien się zachowywać przyzwoity człowiek? Co jest jeszcze realizmem, a co już oportunizmem i zdradą wartości? Czy działać w ramach istniejącego systemu, czy też budować struktury równoległe? Czy liczyć na stopniowe zmiany i działać na ich rzecz od wewnątrz, czy raczej liczyć na zryw, przełom, powstanie? Z mar powstali „biali”, spierając się z „czerwonymi”, ściera się duch pozytywistów z duchem romantyków. Nawet skandaliczny mesjanizm polski, mimo stanowczego werdyktu profesor Janion, że paradygmat romantyczny już nie obowiązuje, a Konrad zamienił się w Gustawa, odżył z nieoczekiwaną siłą. Tysiące ludzi maszerują w obronie niepodległości, powiewają polskimi flagami – wyśmiewani i karykaturowani przez media.

Znamienne, że dylematy współczesnego Polaka wyartykułowali ostatnio ci, którzy w zasadzie negują ich sensowność, twierdząc, że mówienie o „drugim obiegu” czy potrzebie budowania równoległego społeczeństwa, „Polski wolnych Polaków” przeciwstawionej „Polsce lemingów”, to wielka przesada i nadużycie, bo przecież III RP, choć niedoskonała, nie jest jednak PRL, że przecież odbywają się wybory – i trzeba szanować pana prezydenta, pana premiera, a nawet panią „marszałkinię”, niezależnie od tego, czy oni nas szanują, czy szanują wolną Polskę, jej instytucje i historię, czy szanują swoje słowo.
Już jednak sam fakt, że te męczące pytania, te dylematy na nowo się pojawiły, że nie można od nich uciec, świadczy, iż coś fundamentalnie złego stało się w RP i że owa pocieszająca konstatacja jest zafałszowaniem rzeczywistości. Bo przecież nie są to dylematy wydumane i nie dotyczą tylko tych, którzy działają w polityce czy „metapolityce”, obracając się we wpływowych kręgach w stolicy, obecnej czy dawnej, lub zajmują się historiozoficzno-etycznymi spekulacjami. Odczuwają je także zwykli ludzie. Oni także muszą decydować, czy pisać pracę magisterską na drażliwy temat u niezbyt dobrze widzianego profesora? Czy angażować się w przedsięwzięcia opozycyjne, gdy ma się nieskończony przewód habilitacyjny? Czy wypowiadać się krytycznie o władzy, prowadząc fundację lub kierując stowarzyszeniem, i stracić być może szanse na dotację? Czy zezwolić na „PiS-owskie” zebranie w prowadzonym przez siebie domu kultury lub szkole? Nawet niektórzy proboszczowie zastanawiają się, wspominając los ks. Sławomira Żarskiego, czy zbyt śmiałym kazaniem nie obrażą miejscowego burmistrza lub sekretarza powiatowego PO.

Wątpliwości, czy można stosować historyczne analogie i odwoływać się do nasyconych znaczeniami pojęć z przeszłości, pojawiały się również dawniej. W stanie wojennym niektórzy twierdzili, że posługiwanie się symbolami i słownictwem ruchu oporu z czasów niemieckiej okupacji to ogromne nadużycie. Byli oburzeni, że na murach Warszawy znowu pojawiały się znaki Polski Walczącej, że mówi się o „podziemiu”, że kolporterki prasy podziemnej stylizują się na łączniczki AK. Bo też rzeczywiście czas niemieckiej okupacji i czas wojny polsko-jaruzelskiej dzieliła przepaść, jeśli idzie o skalę stosowanej przemocy. A jednak rozumiemy, dlaczego w tych czasach represji, gdy czołgi stały na ulicy, sięgano po historyczne symbole i słowa, mimo że wszyscy wiedzieli, że „internat” nie może się równać z pobytem w alei Szucha, ZOMO z gestapo, że Jaruzelski jest komunistą, a nie narodowym socjalistą. Dzisiaj również trudno nie zauważyć różnic między obecnym „drugim obiegiem” a drugim obiegiem w PRL. Najczęściej nie grozi za jego organizowanie więzienie, a powielacze zostały zastąpione Internetem. Formalnie obowiązuje wolność słowa i można z niej korzystać. Ale obecny „drugi obieg” zrodziła ta sama co kiedyś potrzeba informacji, nieskrępowanej dyskusji i kontrolowania rządzących. Znowu hasło „prasa kłamie” nabrało w jakże wielu przypadkach aktualności, bo też rozbrajanie wiadomości negatywnych dla rządu, dyfamacja opozycji i dezinformacja należą do głównych zadań prorządowych mediów, a więc olbrzymiej większości mediów w Polsce.
W III RP rządzonej przez PO wszystkie reguły i procedury demokratyczne są nadal zachowane. Jednak, jak wiemy, mają one sens tylko w pewnych warunkach. Także Rosja jest formalnie demokracją, a na Ukrainie formalnie niezależny sąd skazał na pobyt w kolonii karnej Julię Tymoszenko, Łukaszenko został wybrany przez większość Białorusinów. Wiemy wszakże, że gdy opinia publiczna jest zmanipulowana i pozbawiona podstawowych informacji, gdy rządzący nie ponoszą żadnej odpowiedzialności ze swe czyny i słowa, gdy nie mają skrupułów, gdy naród pogrąża się w politycznej apatii, to i demokracja jest tylko udawana.

Słabość demokracji?

Niestety rozwój wypadków prowadzi Polskę w tym kierunku. Niedawno odbyły się wprawdzie wybory, lecz czy obywatele rzeczywiście wybrali to, o czym mówił Donald Tusk w swoim exposé, a Radosław Sikorski w Berlinie? Niby nie ma cenzury, ale dziennikarze i tak wiedzą, co mają pisać, by nie mieć trudności ze spłatą kredytów – nie muszą w tym celu zasięgać opinii specjalistów z ulicy Mysiej. Z jednej strony oficjalne kontakty ze społeczeństwem stają się coraz bardziej sztuczne i upozowane – nie przypadkiem jazdy tuskobusem przypominały gospodarskie wizyty Edwarda Gierka, a bożonarodzeniowe orędzie prezydenta nieodparcie nasuwało wspomnienia o orędziach Henryka Jabłońskiego. Z drugiej strony nic tak nie demaskuje platformianej władzy jak jej lęk przed ludźmi, przed spontanicznym tłumem. Dzisiaj oddziela się Bronisława Komorowskiego od ludu nie tylko silnymi zastępami służb porządkowych, lecz także wolną przestrzenią, by nie doleciały do niego gwizdy i niezbyt pochlebne komentarze.

Można twierdzić, że wspomniane dylematy towarzyszą nam stale od 1989 r. Jak wiemy, od samego początku byli ludzie, którzy kontestowali III RP, wskazując na jej zasadnicze wady konstrukcyjne.

I niewątpliwe wiele było racji w tej krytyce. Nowe i ciekawe jest to, że wybitni publicyści i naukowcy, którzy potrafili opisywać III RP jako demokrację fasadową, gdy premierem był Leszek Miller, którzy byli wstrząśnięci aferą Rywina, potrafili tak gładko przejść do porządku dziennego nad aferą hazardową i nie widzą ani obecnych nadużyć władz, ani fasadowości polskiej demokracji. A przecież Miller żadną miarą nie może się mierzyć z Tuskiem. Pokazuje to, że choroba jeszcze się pogłębiła, wdarła się głębiej w społeczną tkankę, dotarła do części posolidarnościowej inteligencji.

Można wszystkie te zjawiska bagatelizować jako zwykłe słabości systemu demokratycznego występujące także we Francji, w Niemczech czy USA. Wszędzie ludzie władzy mają skłonność do jej nadużywania, a konformiści nie mają łatwego życia. Można zapomnieć o morderstwie politycznym w Łodzi i samopodpaleniu się przed kancelarią premiera RP, o działaniach ministra Klicha, Grada, Grabarczyka czy Kopacz, o inwestorze z Kataru i euro wprowadzonym w 2012 r. Nad jednym jednak nie można przejść do porządku dziennego – nad tragedią smoleńską. Jest ona punktem zwrotnym w historii Polski po 1989 r. Dziś widać, że władze RP od początku nie były zainteresowane wyjaśnieniem jej przyczyn, że od początku mataczyły w tej sprawie. A polskie elity proplatformiane pokazały swoje wredne oblicze, wyśmiewając żałobę narodową i skwapliwie, na komendę, padając na twarz przed putinowskim reżimem. Niedawno eksperci zespołu poselskiego przedstawili szczegółowe analizy podważające tezę, jakoby katastrofa nastąpiła w wyniku zderzenia samolotu z brzozą i oderwania się części skrzydła. Poważni uczeni, badając różne aspekty, twierdzą na podstawie dostępnych im danych, że oficjalne wyjaśnienie nie może być prawdziwe. Mogą się oczywiście mylić, ale to należy im udowodnić. W normalnym kraju eksperci komisji rządowej ustosunkowaliby się do ich twierdzeń i albo wykazaliby błędy, albo zgodziliby się z wnioskami. Tymczasem wszystko skwitowano kolejną drwiną i propozycją wysłania Antoniego Macierewicza na badania psychiatryczne. W mediach zaś zapadła głucha cisza, z wyjątkiem nielicznych jak ten tygodnik.
Racja stanu

Tragedia smoleńska i zachowanie się Donalda Tuska, Bronisława Komorowskiego, Radosława Sikorskiego w tej sprawie stawia nas w sytuacji zupełnie różnej od tej, w której może być Francuz oburzony stylem rządzenia Nicolasa Sarkozy’ego czy Niemiec zbulwersowany postępowaniem prezydenta Christiana Wulffa. Tu idzie bowiem o rzecz zupełnie elementarną, o rację stanu – o Boga, honor i ojczyznę. I nie do końca ma rację poeta piszący w słynnym wierszu: „Pan musi coś zrobić w tej sprawie (…) Drogi Panie Jarosławie”. My wszyscy musimy coś zrobić w tej sprawie. Ci zaś, którzy nic zrobić nie chcą, należą do jakiejś innej wspólnoty politycznej, nie naszej.

Oczywiście warto się zastanawiać, jak to robić. W argumentach neorealistów wiele rzeczy jest niejasnych. Cóż to bowiem znaczy „działać w ramach istniejącego systemu”? Czym innym jest usiłowanie przekonania innych Polaków do swoich racji, czym innym współdziałanie z rządem. Także w PRL nie opuszczało się dobrowolnie instytucji, w których można było uczciwie uprawiać swój zawód. Nikt nie twierdził, że nie można było studiować, że nie powinno się być inżynierem czy lekarzem.

Nie znaczyło to jednak, że trzeba było wstąpić do PZPR, co niestety uczyniło wielu przyzwoitych ludzi, zwiedzionych propaństwową retoryką, i potem musiało się tego wstydzić. Nie znaczyło również, że trzeba wejść do Rady Konsultacyjnej, PRON, zostać ormowcem czy esbekiem. I trzeba mieć nadzieję, że w miarę, jak będzie trwała platformiana władza, nie pojawi się nazbyt wielu neo-Dobraczyńskich, choć nie zabraknie pokus – na rozsądnych czekają przecież synekury od premiera i ordery od prezydenta.

Posmoleńska III RP ciągle stwarza o wiele więcej możliwości działania zgodnego z sumieniem, z wyznawanymi wartościami niż Polska Rzeczpospolita Ludowa, nawet w jej najbardziej „liberalnej” fazie. Dlatego też wysyłanie „do lasu” tych, którzy twierdzą, że jej suwerenność jest zagrożona, a władze działają wbrew żywotnym polskim interesom, jest sprowadzeniem wszystkiego do absurdu. To nie jest czas walki zbrojnej. I miejmy nadzieję, że taki czas już nigdy nie nadejdzie, choć wolni ludzie zawsze powinni być gotowi do obrony, bo inaczej nie zachowają wolności. Dzisiaj jest rzeczą oczywistą, że trzeba korzystać z tych możliwości działania, jakie dają oficjalne instytucje. Zresztą większość tych, którzy musieli odejść z mediów czy instytucji państwowych, nie odeszła dobrowolnie. Nie trzeba też unikać dyskusji z drugą stroną (choć nie ze wszystkimi i choć dyskusja nie zastąpi innych form walki politycznej) – tam, gdzie spełnione są elementarne warunki uczciwej, równorzędnej dyskusji.

Ale przecież są też granice

I wiemy, gdzie mniej więcej one przebiegają. Na przykład jeśli ktoś powołuje się na dziedzictwo Lecha Kaczyńskiego, jeśli czyni z dawnej współpracy z nim swój kapitał polityczny, to powinien powstrzymywać się od przyjmowania zaszczytów, nagród i orderów od obecnej władzy do czasu, gdy okoliczności jego tragicznej śmierci zostaną wyjaśnione. Kto tego nie rozumie i postępuje inaczej, ten wykazuje brak wyczucia i wrażliwości. I nie pomogą tu ani greka, ani łacina – ani nawet „Pan Tadeusz”.

Polskie cechy wschodnie

Nie można także uwiarygodniać obecnych władz. Są legalne, ale – dopóki działania przed- i posmoleńskie nie zostały ukarane – nie są prawowite. Niestety „propaństwowa” retoryka neorealistów przypomina tę z czasu PRL. Wtedy też twierdzono, że Polska jest tylko jedna, nad Wisłą, że trzeba ją zmieniać od wewnątrz i uznawać realia geopolityczne.
Oczywiście jest tylko jedno państwo polskie i nie chodzi o to, żeby obok niego powstało inne, równoległe. Samoorganizacja społeczeństwa politycznego ma właśnie na celu wyrwanie tego, a nie innego państwa – Rzeczypospolitej Polskiej – z rąk ludzi, którzy nie cenią jego suwerenności i traktują jego obywateli jak medialnie urabialną masę. Do tego potrzebna jest możliwość komunikowania się – dlatego powstaje alternatywna sfera publiczna, dlatego też obywatele organizują się. I oby robili to jeszcze aktywniej, śmielej i sprawniej. Te organizacje nie zastąpią ministerstw, urzędów, armii, policji, ambasad. Ale tylko tak zorganizowane społeczeństwo może obronić swoją wolność i odzyskać państwo dla Polaków, tylko ono umożliwia realną demokrację – a nie zatomizowana masa, podzielona na grupy interesów, skazana na media kontrolowane przez władzę i zajęta wyłącznie swoim życiem prywatnym lub grzybobraniem.

Dzisiaj mamy w Polsce do czynienia z trójpodziałem. Obok insurgentów i konfederatów pojawili się neorealiści, którzy nie są zadowoleni z obecnej władzy, ale gotowi są z nią współpracować. Jedni zawiązują konfederację, zwołują pospolite ruszenie, inni – jak pod Ujściem – namawiają do rozejścia się do domów. Ale wielu obywateli w ogóle nie zauważyło, że stoimy przed wyborem, sądzi, że wszystko jest w porządku, że – co najwyżej – należy poprawić tę lub inną ustawę, zdyscyplinować tego lub innego ministra. I w ogóle niewiele ich to obchodzi. Wielu pobudzić mogą do protestu co najwyżej kłopoty z refundacją leków, bezrobocie albo wysoka cena benzyny, co ma w ich przypadku tę samą funkcję motywacyjną, jak podniesienie ceny wołowego bez kości lub szynki w PRL.

Polacy, zwani lemingami, utwierdzani są w dobrym samopoczuciu przez media i elity okołorządowe. Wierni władzy komentatorzy, socjologowie i politologowie produkują tony panegiryków na cześć szefa rządu i nienawistne pamflety na opozycję. Wielu zwolenników PO naprawdę sądzi, że sam spór o realizm świadczy tylko o postępującej aberracji opozycyjnej prawicy, która zamiast cieszyć się z III RP, z silnej pozycji Polski w Europie, z prezydencji, pogrąża się w szaleństwie. Nie widzą, że Polska w szybkim tempie nabiera cech wschodnich. A to, że jeszcze w Polsce rozbrzmiewa wolne słowo, zawdzięczamy w ogromnej mierze działalności niezależnych portali, blogerów, organizacji, stowarzyszeń i klubów oraz tym, którzy – gdy trzeba – wychodzą na ulicę, modlą się pod Pałacem Prezydenckim i demonstrują. Można powiedzieć, że to niewiele. Ale tak naprawdę w tej sytuacji to dużo, jakże dużo.

Zdzisław Krasnodębski


21 sty 2012, 03:17
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA10 lis 2006, 07:34

 POSTY        3465
Post Re: Kącik Kulturalno-Patriotyczny
Wisława Szymborska nie żyje.
Zmarła 1 lutego, miała 89 lat.


Wisława Szymborska, wybitna poetka i noblistka z 1996 roku nie żyje. Poetka zmarła w wieku 89 lat w swoim domu w Krakowie. Od miesięcy ciężko chorowała, a w listopadzie przeszła poważną operację. Informacje potwierdził sekretarz noblistki Michał Rusinek - Pani Wisława umarła najlepiej jak mogła, w swoim domu, w swoim pokoju, w swoim łóżku. Umarła we śnie, odeszła spokojnie - powiedział na antenie TVN24 Michał Rusinek.

Wisława Szymborska była już za życia klasykiem poezji polskiej. Jej wiersze są w podręcznikach szkolnych. W 1996 roku otrzymała najbardziej prestiżową nagrodę literacką świata - Nagrodę Nobla. W 2011 roku została odznaczona  przez Bronisława Komorowskiego najwyższym polskim odznaczeniem - Orderem Orła Białego.

Jej rodzicami byli Wincenty Szymborski, zarządca zakopiańskich dóbr hrabiego Władysława Zamoyskiego  i Anna Maria z d. Rottermund. W czasie II Wojny Światowej przyszła noblistka pracowała jako urzędniczka na kolei, by uniknąć wywiezienia na roboty do Rzeszy. Wtedy zaczęła też pisać swoje pierwsze wiersze. Po wojnie zaczęła studiować polonistykę a nastepnie socjologię na Uniwersytecie Jagiellońskim, ale studiów nie ukończyła, ze względu na trudną sytuację materialną.
W kwietniu 1948 wyszła za mąż za poetę Adama Włodka. Z mężem rozwiodła się w roku 1954. Od roku 1969 była związana z pisarzem Kornelem Filipowiczem aż do jego śmierci w 1990 roku. Nigdy jednak nie wzięli ślubu ani nie zamieszkali razem.

Szymborska wydała 12 tomików swej poezji. Nabardziej znane to "Wołanie do Yeti", "Sto pociech", "Wszelki wypadek" i ostatni, wydany w 2009 roku - "Tutaj". Była też autorką "Lektur nadobowiązkowych" - zabawnych felietonów o książkach z bardzo różnych dziedzin.
Jej wielką pasją było pisanie niezbyt przyzwoitych limeryków oraz tworzenie z fragmentów gazet zabawnych kartek do przyjaciół.

Więcej
http://www.se.pl/wydarzenia/kraj/wislaw ... 25296.html

Kto i za jakie zasługi dał Nobla W.Szymborskiej?
Załącznik:
Kto i za jakie zasługi dał Nobla W.Szymborskiej.JPG

http://forum.o2.pl/temat.php?id_p=6594450


 Nie masz wystarczających uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego postu.

____________________________________
"Demokracja to cztery wilki i owca głosujące o obiedzie" R.A.Heinlein


05 lut 2012, 10:11
Zobacz profil
Fachowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA07 gru 2007, 12:19

 POSTY        1667
Post Re: Kącik Kulturalno-Patriotyczny
"Nie płakałem po Szymborskiej"

____________________________________
Polak ,katolik,hetero,szczęśliwy.Wszystkie błędy stylistyczne i ortograficzne są zamierzone jakiekolwiek powielanie ich i rozpowszechnianie bez zgody jest zabronione!
טדאוש


05 lut 2012, 13:32
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA25 cze 2009, 12:10

 POSTY        3598
Post Re: Kącik Kulturalno-Patriotyczny
Weteran żył jak zwierzę w górach, bo się załamał. Zdjęcia z Iraku
Załącznik:
634650787844048399.JPG

Mężczyzna znaleziony w Tatrach, który okazał się irackim kombatantem z jednostek zajmujących się wojną psychologiczną, odzyskuje kontakt z rzeczywistością. W piątek przemówił. Jego poraniona wojną i chorobami psychika nakazała mu wyartykułować pierwsze słowa po arabsku i angielsku. Ale polskiego nie zapomniał. Tak jak nie zapomniał tego, co przeżył w Iraku. Nam udało się zdobyć zdjęcia z jego irackiej służby

Wiadomo, że starszy chorąży Włodzimierz N. (36 l.) ma już zarezerwowane miejsce w szpitalu wojskowym w Warszawie, gdzie najlepsi specjaliści różnych specjalności mają przywrócić go do "żywych". Jego losem zainteresował się nawet Minister Obrony Narodowej.

Człowiek z gór już nie milczy. W szpitalu w Zakopanem – gdzie trafił z odmrożeniami – zaczął rozmawiać z pielęgniarkami. Na razie nie mówi wiele, ale jego stan psychiczny wyraźnie się poprawia. Opiekę nad zagadkowym mężczyzną przejęło wojsko.

Włodzimierz N.i z Węgorzewa sam zaczął się zwracać do pielęgniarek! Najpierw mówił tylko o tym, że niczego nie wie i nie pamięta, ale teraz zaczął komunikować swoje samopoczucie i potrzeby. Powiedział, że jest mu niedobrze i że jest mu niewygodnie w szpitalnym łóżku. Nadal nie chce jednak rozmawiać z lekarzami.

W piątek żołnierz rezerwy, odznaczony za udział w misjach w Libanie i Iraku, miał zostać przewieziony karetką do stolicy – do Wojskowego Instytutu Medycznego przy ul. Szaserów w Warszawie.
Żołnierzem w pierwszej kolejności zajmą się specjaliści z kliniki chirurgii plastycznej i rekonstrukcyjnej. Wciąż nie wiadomo, czy nie trzeba będzie amputować jego stóp, bo były podchorąży ma odmrożenia. W warszawskim szpitalu jest doskonały oddział leczenia odmrożeń. Potem zajmą się nim zapewne lekarze z Kliniki Psychiatrii i Stresu Bojowego.

Włodzimierz N. służył w specjalnych jednostkach skierowanych do wojny psychologicznej
. Był żołnierzem Centralnej Grupy Działań Psychologicznych, która zajmowała się m.in. przenikaniem do struktur terrorystycznych w krajach, gdzie stacjonują polscy żołnierze.

Ministerstwo obrony nie wyklucza, że przywróci byłemu żołnierzowi wojskowa rentę, którą stracił w 2008 r., gdy nie stawił się na badania. Oferuje też pomoc jego rodzinie.

- Życiu i zdrowiu mężczyzny nie zagraża niebezpieczeństwo. Ma liczne odmrożenia, szczególnie dolnych kończyn. Jego stan jednak się poprawia. Rodzina nie chce, by szerzej informować o jego stanie - mówi dr n. med. Piotr Drenda, ordynator szpitala w Zakopanym.

http://www.fakt.pl/Czlowiek-z-gor-juz-n ... 151,1.html


 Nie masz wystarczających uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego postu.


18 lut 2012, 06:49
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA21 paź 2006, 19:09

 POSTY        7731

 LOKALIZACJATriCity
Post Re: Kącik Kulturalno-Patriotyczny
Marsz w Obronie Wolności Mediów
Załącznik:
Marsz w Obronie Wolności Mediów_2.jpg

Tłumy na ulicach w obronie Wolnych Mediów

Liczba uczestników Marszu w Obronie Wolności Mediów znacznie przerosła oczekiwania organizatorów. Z naszych szacunków wynika, że w marszu w obronie TV Trwam wzięło udział kilkanaście tysięcy osób. Marsz współorganizował poznański Klub "Gazety Polskiej".

Uczestnicy demonstracji sprzed Sejmu przeszli Alejami Jerozolimskimi, ulicami Marszałkowską i Królewską na Krakowskie Przedmieście przed Pałac Prezydencki, gdzie odbyła się główna część manifestacji. Organizatorom trudno było oszacować liczbę uczestników. Z naszych szacunków wynika, że w marszu wzięło udział kilkanaście tysięcy osób.

- Przyjechaliśmy z Poznania, aby bronić wolnych mediów i Telewizji Trwam. Na początku było nas kilka tysięcy, jednak z czasem liczba uczestników marszu zaczęła rosnąć. Docierają do nas informacje, że jest nas już podobno ok. 25 tys. – tłumaczył w rozmowie z portalem Niezależna.pl Maciej Andrzejak z poznańskiego Klubu „Gazety Polskiej”, który razem ze stowarzyszeniem Solidarni 2010 był organizatorem marszu.

Zgromadzenie przed Pałacem zaczęto od modlitwy, którą poprowadził ks. Stanisław Małkowski. Później szefowa "Solidarnych" Ewa Stankiewicz odczytała "akt społecznego zwolnienia dyscyplinarnego" przewodniczącego Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji Jana Dworaka, który ponosi odpowiedzialność za to, że TV Trwam nie ma na cyfrowym multipleksie.

"Oświadczamy, że rozwiązujemy z panem umowę o pracę zawartą w 2011 r. bez zachowania okresu wypowiedzenia. Przyczyną rozwiązania angażu jest stosowanie podwójnych standardów związanych z przyznawaniem zgody na umieszczenie na multipleksie cyfrowym firm ubiegających się o tę zgodę oraz stosowanie niejasnych kryteriów konkursu. Rada przez pana kierowana wydała zgodę firmom, które nie mają zaplecza finansowego, merytorycznego i technicznego, które w tej chwili nadają tylko plansze informacyjne. Rada przez pana kierowana nie przyznała takiej zgody telewizji Trwam, która od 9 lat codziennie nadaje programy publicystyczne, serwisy informacyjne i programy kulturalne" - brzmiał początek odczytanego tekstu.

Jak mówiła Stankiewicz, na kolejnej manifestacji nie będzie już dyscyplinarnego zwalniania, lecz taczki dla Dworaka.
Załącznik:
Marsz w Obronie Wolności Mediów_3.jpg

Wyspiański pisał: "A to Polska właśnie". Patrzę na te tysiące ludzi tutaj i też mówię: "A to Polska właśnie" - powiedział do zgromadzonych eurodeputowany Ryszard Czarnecki. Ci w odpowiedzi zaczęli skandować: "Tu jest Polska".

Z relacji uczestników wynika, że marsz przebiegał spokojnie. Dużo było młodych ludzi, szły nawet całe rodziny z małymi dziećmi. Całość marszu zabezpieczała policja, która kierowała ruchem. Przechodnie i kierowcy reagowali pozytywnie. Wiele osób spontanicznie przyłączało się do marszu. Nie odnotowano żadnych oznak agresji wobec uczestników marszu.

Organizatorzy przyznają, że nie liczyli na tak duży odzew ze strony społeczeństwa.

- Nie sądziliśmy, że będzie nas tyle. Przy tak dużej liczbie uczestników mamy za słabe nagłośnienie. Tył demonstracji nie słyszy wyraźnie tego, co dzieje się z przodu, jednak mimo wszystko atmosfera jest bardzo dobra. Ludzie niosą biało-czerwone flagi i transparenty z hasłami o obronie wolnych mediów i prawach katolików do dostępu do ich radia i telewizji. Ludzie skandują, że chcą oglądać w mediach rzeczywistość, a nie wydarzenia kreowane przez Donalda Tuska – tłumaczył w rozmowie z portalem Niezależna.pl Maciej Andrzejak.
Załącznik:
Marsz w Obronie Wolności Mediów_1.jpg

http://niezalezna.pl/23730-tlumy-na-uli ... ych-mediow


 Nie masz wystarczających uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego postu.

____________________________________
Nie jesteś tym, kim myślisz, że jesteś - lecz tym, kim się stajesz, gdy myślisz kim jesteś.


19 lut 2012, 20:35
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA21 paź 2006, 19:09

 POSTY        7731

 LOKALIZACJATriCity
Post Re: Kącik Kulturalno-Patriotyczny
Emigracyjni rozwodnicy

Ich mężowie, jak miliony Polaków, wyjechali do pracy za granicę. Chcieli zarobić na lepsze życie dla swojej rodziny, ale zapłacili za to wysoki rachunek: pogłębiły się kryzysy małżeńskie, a więź z dziećmi została zerwana. Mówią, to już nie jest ten sam człowiek, a i one się zmieniły.

Małgorzata 45 lat, księgowa z Katowic:
Radek miał już dość pracy za grosze. Jest budowlańcem. Mówił, że tutaj nigdy się nie dorobi, a ludzie wyjeżdżają za granicę i bogacą się. Policzył, że za tę samą pracę w Irlandii zarobi kilka razy więcej niż w kraju. Mieliśmy dom, od kilku lat w stanie surowym. Nie było za co go wykończyć. Kisiliśmy się w kawalerce z dwójką dzieci. Jacuś, najmłodszy synek ma wadę serca, po macierzyńskim nie wróciłam do pracy. Ciągle musiałam z nim jeździć do lekarzy. Żyliśmy z jednej pensji.
Na lotnisku płakałam jak bóbr, kochałam go, mamy dzieci. Zastanawiałam się, jak ja będę bez niego żyła, jak sobie dam radę. Jeszcze wtedy nie zdawałam sobie sprawy, że rozłąka będzie dla naszej rodziny tak trudnym doświadczeniem, że w końcu doprowadzi do rozstania. Gdybym to wiedziała, to pal licho ten dom, może kiedyś byśmy go skończyli i bez euro. Rodzina jest ważniejsza, a tak moje dzieci dziś wychowują się bez ojca. Ale mądry Polak po szkodzie.
Dzwonił codziennie. Ale doszliśmy do wniosku, że za dużo kasy idzie na telefony. Lepiej więcej zaoszczędzić i szybciej wrócić. Przez pierwsze pół roku przyjeżdżał raz w miesiącu, ale znowu liczyliśmy ile na to idzie, ile kafelek do nowego domu można by kupić. Przyjeżdżał cztery razy do roku. Na początku było mi bardzo ciężko, a potem przyzwyczaiłam się. Dzieciaki też coraz rzadziej pytały o tatę. Miały trochę więcej zabawek, lepsze ciuchy. Kiedy Jacuś podrósł poszłam do pracy w szkole, do księgowości. Nie wiem kiedy zleciało te 7 lat.

I nagle on wraca do Polski. Mówi, że na zawsze.
W Irlandii kryzys, zarobki lecą na łeb na szyję. Przestaje się opłacać, chce być blisko rodziny. Dzwoni w poniedziałek, a w piątek jest już w domu. Nawet nie dał nam czasu na oswojenie się z tą myślą. Z jednej strony cieszyłam się, ale gdzieś pod skórą czułam jakiś niepokój. Zastanawiałam się, jak to będzie. Nie było go z nami prawie 7 lat. Dzwonił, pisał, ale to przecież nie to samo. Cały czas mówiłam o tym, że chcę, żebyśmy w końcu byli razem. I nie kłamałam. Ale jak stanęłam przed faktem dokonanym, to przestraszyłam się.
Wszystko było jakoś nie tak.
Dzieci go nie słuchały. Ale jak miały słuchać, jak wyjeżdżał były jeszcze malutkie, jak wrócił już chodziły do szkoły. Szymon ma 12 lat, Jacuś 9. Mówił, że go ignorują. One go nie ignorowały, ale przyzwyczaiły się, że tata jest tylko od dawania prezentów. W domu były ciągłe wojny, on stawiał im wymagania, a one leciały do mnie na skargę. Zwykle popierałam jego decyzję: mają chodzić na dodatkowy angielski; starszy syn nie może od kolegi wracać o 21 pierwszej, ma być najpóźniej o 19 w domu. W sumie był dość surowym ojcem. Pamiętam, jak młodszy syn podczas jakiejś awantury wykrzyczał mu „Ty nie jesteś moim tatą. Ja chce być z mamą”. Widziałam, że mąż miał łzy w oczach. Prosiłam go, żeby dał dzieciakom czas, nie musztrował ich tak, a przyzwyczają się do niego i wszystko będzie dobrze.
Ja i chłopcy chodziliśmy na obiady do szkolnej stołówki. Nie chciało mi się już gotować w domu tylko dla niego.  A on jadł u swojej matki, ale narzekał, że od czego ma żonę, żeby w domu garnki były puste. Był spragniony domowego ciepła. Uświadomiłam sobie, że wszystko zmieniło się przez te lata, kiedy go nie było, że czas nie stanął w miejscu. Ja chyba w ogóle zaczęłam być samotną matką i radziłam sobie dobrze. Przyzwyczaiłam się do tej roli. A do tego w Polsce nie mógł znaleźć pracy, bo wszędzie za mało mu płacili, przyzwyczaił się do irlandzkich stawek. Był ciągle sfrustrowany i niezadowolony.

W Polsce wytrzymał dwa lata.
W pewnym momencie powiedział, że wraca do Irlandii. „Rozwód” - jeszcze wtedy nie padło to słowo, baliśmy się je wypowiedzieć, ale ono już wisiało w powietrzu. Z Irlandii napisał mi maila, że może lepiej sprzedać ten wielki dom i kupić mieszkanie w bloku, będzie taniej i lżej. Napisałam mu, że połowę pieniędzy przeleje mu na konto. Nadal nie padło słowo rozwód, chociaż dzieliliśmy już wspólny majątek. W ciągu roku nie przyjechał do Polski ani razu. Dzwonił, żeby zapytać o dzieci. Napisał mi maila, że już do Polski raczej nie wróci, że chce się urządzić w Irlandii, że nie chce mi wiązać rąk, że w tej sytuacji rozwód będzie lepszy. Później od teściowej dowiedziałam się, że kogoś tam ma. Przysyła pieniądze, nie powiem. Najgorzej, że dzieci praktycznie nie znają swojego ojca.  Widza go dwa razy do roku. Latem starszy syn był u niego przez miesiąc na wakacjach. Mówił, że było fajnie, że będzie miał siostrę.

Wrócił obcy człowiek

Magda 32 lata, polonistka z Białegostoku:
Z moim mężem pobraliśmy się, bo wpadliśmy. Byliśmy młodzi, mieliśmy po 20 lat, razem chodziliśmy do liceum. Ale kochaliśmy się i chcieliśmy być razem. Studia kończyliśmy zaocznie. Dużo wtedy pomagali nam rodzice. Po polonistyce uczyliśmy w szkole, za niewielkie pieniądze. Mieszkaliśmy z moją mamą i marzyliśmy o samodzielności. Kiedy Adelka miała 5 lat postanowiliśmy, że on pojedzie do pracy do Londynu, do swojego brata.
Mijały kolejne lata, czułam, że jesteśmy od siebie coraz dalej. Trudno być małżeństwem przez telefon i od święta. Był tam 4 lata, jego rodzice obiecali, że dołożą nam do mieszkania. Zauważyłam też, że on przysyła coraz mniej pieniędzy. Tłumaczył się, że kryzys, jest coraz trudniej z pracą, ale ja miałam złe przeczucia. Powiedziałam: dość, wracaj i już.

Wrócił. Był niepocieszony.
Wielki pan się zrobił? Drogi mu w Polsce nie pasują, bo dziurawe. Tak, jakby przed wyjazdem były same autostrady. W sklepie niemiła obsługa, w urzędach nic nie można załatwić, na poczcie kolejki na godzinę czekania. Ciągle marudził, że w tym kraju nikt nie ma szacunku dla czasu drugiego człowieka. Ja to wszystko wiem, ale on mówił tak, jakby to była moja wina, jakbym w międzyczasie miała wychować te panie w okienku na poczcie To już nie był ten sam człowiek – zawsze uśmiechnięty, mój Marek, który pocieszał: nie martw się, damy radę. I zawsze dawaliśmy.

Kłóciliśmy się właściwie o wszystko.
Najbardziej o to, że on znika na całe wieczory i nie mówi, gdzie idzie, z niczego się nie tłumaczy. Bo on musi do ludzi. Tak mógł żyć sobie w Londynie, jak kawaler, ale w Polsce chciałam mieć męża. Liczyłam na to, że będzie przede wszystkim ze mną i z dzieckiem. Wspominałam, że kiedyś siedzieliśmy wieczorami z książkami w rękach, oglądaliśmy telewizję, rozmawialiśmy i było fajnie. A teraz on się nudził w domu. Może i nie mieliśmy czasu, żeby się wyszaleć. Ale dziecko jest ważniejsze, niż napicie się piwa z kolegami. Wyobrażałam sobie, że musiał nieźle imprezować w tym Londynie, przewalał kasę, zamiast odkładać. Zastanawiałam się, czy jak tak łaził po klubach i pił, to czy podrywał panienki. Nie dawało mi to spokoju. Zapewniał, że mnie nie zdradzał, wmawiał mi obsesję, ale widziałam, co się z nim dzieje. Nie mógł usiedzieć w domu.

Wychodził, a ja zostawałam z małą sama.
Płakałam. Wracał koło północy i jeszcze mówił, że robi to dla mnie, że to wcale nie późno, że mógłby siedzieć w jakimś pubie i do rana. Nie pytał, czy ja też może chcę wyjść, bo dla niego oczywiste było, że jestem niańką na cały etat. Widziałam jak zagranica zmienia ludzi. Wrócił jakiś inny, obcy człowiek, co innego było dla niego ważne. Nie umiałam z nim żyć. Rok po powrocie wyprowadził się domu. Minęły dwa lata, ale nadal jest mi ciężko i chyba go kocham, takiego jaki był zanim stał się światowcem.

Rozmowa z Justyną Święcicka, psychologiem, autorką wielu poradników:

Co się dzieje w związkach ludzi, którzy wiele miesięcy są daleko od siebie?

Na każdym etapie dłuższego rozstania pojawiają się różne emocje i oczekiwania. Kiedy partnera nie ma wiele miesięcy jest smutek. Nie ma go też, kiedy partnerka potrzebuje wsparcia w podejmowaniu co dziennych decyzji, chociażby dotyczących dzieci. Ojciec, który jest na końcu świata wypada z życia rodziny, z wychowania dzieci. Życie nie polega na czekaniu. W końcu druga osoba musi zorganizować swój świat bez partnera. Często czuje się samotna, więc szuka nowych znajomych, nowych zainteresowań. Nie ma w tym nic złego, bo dzięki temu nie popada w zgorzchnienie. Tworząc swój świat może jednak daleko odejść od partnera. A z drugiej strony partnerka, która się rozwija jest osobą ciekawszą. On przecież też się zmieniał, poznawał nowy kraj, język, obyczaje.

Ale on w końcu wraca, a ona ma nowe życie.

Jak się pojawia na weekend, czy święta, są fajerwerki. Rodzą się oczekiwania, że będzie fantastycznie: prezenty, łzy radości. Ale to wszystko na chwilę. Jak wraca na stałe to jest dezorganizacja życia rodzinnego. Kobieta mówi: już ułożyłam sobie życie rodzinne, pracę, wolny czas, a teraz  wszystko jest inaczej, on przewraca je do góry nagami. Zmieniają się ludzie za granicą, zmieniają się ci, co zostają w kraju. Może się okazać, że któreś z nich jest innym człowiekiem, na innym etapie i czasami trudno się spotkać. I wtedy związki się rozpadają.

Co zrobić, żeby związek na odległość przetrwał próbę czasu?

- Pomocna jest technika, internet. Partnerzy nawet co dziennie mogą ze sobą rozmawiać na skype, sms-ować, pisać maile, dzwonić. Mogą być w stałym kontakcie, wtedy on wie, co się dzieje w domu, wspólnie podejmują decyzje dotyczące ich rodziny, może też pogadać z dziećmi. Nie wypada tak zupełnie z życia rodziny. A kiedy po powrocie okaże się, że trudno jest być ze sobą, bo w gruncie rzeczy wiele się zmieniło, to warto poszukać pomocy specjalistów.
Autor: Maja Stasińska Źródło: Onet.
http://zdrowie.onet.pl/psychologia/emig ... tykul.html

Dałem ten artykuł w tym topiku, nie w "Etyce...", bo to nie jest tylko kwestia moralności, etyki czy dobrych obyczajów. To kwestia teraźniejszości i przyszłości Polski.
Sam przeżyłem 3 i pół letni okres pobytu za Wielką Wodą i rozłąki z rodziną, to wiem coś na ten temat...

____________________________________
Nie jesteś tym, kim myślisz, że jesteś - lecz tym, kim się stajesz, gdy myślisz kim jesteś.


26 lut 2012, 15:55
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA21 paź 2006, 19:09

 POSTY        7731

 LOKALIZACJATriCity
Post Re: Kącik Kulturalno-Patriotyczny
Wielki sukces polskiej kinematografii!
Film Agnieszki Holland "W ciemności "został mianowany do filmowej nagrody "Oscar".


Oscara zdobył irański film "Rozstanie".

____________________________________
Nie jesteś tym, kim myślisz, że jesteś - lecz tym, kim się stajesz, gdy myślisz kim jesteś.


27 lut 2012, 08:00
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA10 lis 2006, 07:34

 POSTY        3465
Post Re: Kącik Kulturalno-Patriotyczny
Załącznik:
Wyklęci.JPG

Nie dajmy zginąć poległym.
1 marca Narodowym Dniem Pamięci Żołnierzy Wyklętych
!


Przez całe lata PRL-u nazywano Ich „zaplutymi karłami reakcji”, a wszystkie niepodległościowe organizacje, do których należeli określano jako „faszystów”, czy „bandy reakcyjne z pod znaku NSZ”. W zamian za ofiarną walkę w obronie wartości jaką była Niepodległość Ojczyzny wielu z Nich poległo z bronią w ręku, innych zamęczono w więzieniach ciągłymi przesłuchaniami i torturami, a jeszcze inni po okrutnych śledztwach przechodzili pokazowe procesy, które były kpiną z wymiaru sprawiedliwości, a których wyrok był oczywisty – natychmiastowo wykonywano kary śmierci. Jedynie nielicznym udało się przetrwać stalinowski reżim, aby żyć dalej przez długie dekady Polski Ludowej z piętnem „reakcyjnego bandyty”. Zaledwie garstka z Nich dożyła tzw. odwilży i ustawy honorującej ich wieloletnie zmagania w szeregach SZP, ZWZ, AK, DSZ, ROAK, NZW, NSZ, SN, i WiN z oboma okupantami. Dożyli oni również dużej liczby rewizji nadzwyczajnych od wyroków śmierci, które otrzymali ich dowódcy i towarzysze partyzanckiej doli i niedoli… a tych trzeba przynajmniej przypomnieć!

http://www.zolnierzewykleci.pl/


 Nie masz wystarczających uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego postu.

____________________________________
"Demokracja to cztery wilki i owca głosujące o obiedzie" R.A.Heinlein


01 mar 2012, 21:51
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA21 paź 2006, 19:09

 POSTY        7731

 LOKALIZACJATriCity
Post Re: Kącik Kulturalno-Patriotyczny
Rondo majora Zygmunta Szendzielarza „Łupaszki”
oraz
Gimnazjum nr 2 imieniem Danuty Siedzikówny ps. „Inka”


Ostrołęccy radni przyjęli uchwałę, która miejskiemu rondu nadaje imię bohaterskiego majora Zygmunta Szendzielarza „Łupaszki”, dowódcy okrytej sławą V Wileńskiej Brygady Armii Krajowej - informuje „Nasz Dziennik”.

- Chciałem podziękować wszystkim, którzy głosowali za nadaniem rondu imienia „Łupaszki”. Ostrołęka w godny sposób uczciła mjr. „Łupaszkę” i wszystkich żołnierzy wyklętych, których Narodowy Dzień Pamięci będziemy obchodzili za kilka dni - cytuje wypowiedź po głosowaniu prezydent Ostrołęki Janusz Kotowski „Nasz Dziennik”. To właśnie Kotowski złożył projekt uchwały, dotyczący nazwania ronda.

Z propozycją uhonorowania majora „Łupaszki” zwróciły się do prezydenta m.in. Stowarzyszenie Krajowe Koła Weteranów 5. Pułku Ułanów Zasławskich w Ostrołęce oraz Związek Harcerstwa Rzeczypospolitej.

Jak przypomina „ND”, ostrołęckie rondo jest już drugim miejscem w mieście, które nosi imię żołnierza V Brygady Wileńskiej AK. Półtora roku temu ostrołęccy samorządowcy w drodze głosowania nadali Gimnazjum nr 2 imię Danuty Siedzikówny ps. „Inka”, zamordowanej przez UB młodziutkiej sanitariuszki V Brygady.

Na ubiegłotygodniowej sesji Rady Miasta ostrołęccy radni zagłosowali za tym, aby rondo na skrzyżowaniu ulic Warszawskiej i Brzozowej nosiło imię Zygmunta Szendzielarza „Łupaszki”. Piętnastu radnych było za, dwóch wstrzymało się od głosu, jedna osoba była przeciwko, a dwie obecne na sali w ogóle nie wzięły udziału w głosowaniu.

Uroczyste nadanie rondu  imienia mjr. Zygmunta Szendzielarza „Łupaszki” nastąpi 1 marca i będzie jednym z punktów ostrołęckich obchodów Narodowego Dnia Pamięci Żołnierzy Wyklętych.
28 lutego 2012 r.
http://www.eostroleka.pl/8222nasz-dzien ... 28519.html

____________________________________
Nie jesteś tym, kim myślisz, że jesteś - lecz tym, kim się stajesz, gdy myślisz kim jesteś.


01 mar 2012, 23:02
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA10 lis 2006, 07:34

 POSTY        3465
Post Re: Kącik Kulturalno-Patriotyczny
Wprowadzenie euro to radykalne obniżenie stopy życiowej

- Otwarcie drogi do euro to otwarcie takich operacji, jak OFE, ale w większej skali. OFE doprowadziło do obniżenia emerytur. Bezczelnie oszukiwano Polaków w tej sprawie. Wprowadzenie w Polsce euro to radykalne obniżenie stopy życiowej. Będziemy uświadamiali społeczeństwo, o co tutaj chodzi – mówił prezes Prawa i Sprawiedliwości, Jarosław Kaczyński, podczas konferencji prasowej w Chorzowie.

Jarosław Kaczyński odniósł się również do podpisania przez Polskę Paktu Fiskalnego. - Pakt fiskalny jest umową międzynarodową, która jest sprzeczna z prawem UE. Mamy do czynienia ze sprzecznością. Podpisujemy się pod procesem rozmontowywania UE. Pewne reguły obowiązywały, dzisiaj wchodzimy w sytuację, gdy reguły przestają obowiązywać. To jest sytuacja nowa, z której będą korzystać najsilniejsi. W związku z tym, chciałem podkreślić, że PiS będzie bronić praw konstytucji z całym zaangażowaniem – stwierdził Jarosław Kaczyński.

Kazimierz Michał Ujazdowski stwierdził, że PiS wzywa "wszystkie instytucje do respektu dla konstytucji". - Respekt wiąże się z przekonaniem o wadze państwa polskiego. Nie godzimy się na ratyfikację kuchennymi drzwiami. Dzisiaj Tusk proponuje nam zgodę na umowę międzynarodową z naruszeniem konstytucji. Będziemy jej (konstytucji – przyp. red.) bronić przed cynizmem, przed politykami ulegającymi hegemonii Francji, czy Niemiec – dodał.

Krzysztof Szczerski dodał, że "pakt fiskalny jest jak akt bezwarunkowej kapitulacji". - To łamie ducha prawa europejskiego. To kapitulacja słabszych państw przed silniejszymi. Pakt przede wszystkim łamie traktatową zasadę UE. Państwa uzyskują wzajemną możliwość zaskarżania się przed trybunałem. Państwa silniejsze kontrolują państwa słabsze. Pakt łamie podstawową zasadę UE – stwierdził poseł PiS.

Pakt fiskalny podpisany przez 25 przywódców krajów UE
Podpisany w piątek w Brukseli przez 25 przywódców krajów UE, w tym premiera Donalda Tuska, pakt fiskalny wymusza więcej dyscypliny w finansach publicznych, zwłaszcza w państwach eurolandu, ustanawiając nowe, bardziej automatyczne sankcje.

Premier powiedział w piątek, że Sejm będzie musiał rozstrzygnąć w głosowaniu o trybie i sposobie ratyfikacji paktu fiskalnego. Uchwałę w sprawie wyboru trybu wyrażenia zgody na ratyfikację podejmuje Sejm bezwzględną większością głosów w obecności co najmniej połowy ustawowej liczby posłów.
Tusk zapowiedział też, że jeśli prawnicy dopuszczą taką możliwość, rząd zaproponuje metodę tzw. małej ratyfikacji.
Zgodnie z konstytucją, jeśli na podstawie umowy międzynarodowej Polska przekazuje organizacji międzynarodowej lub organowi międzynarodowemu kompetencje organów władzy państwowej, ustawa wyrażająca zgodę na ratyfikację takiej umowy uchwalana jest przez Sejm i Senat większością 2/3 głosów w obecności co najmniej połowy ustawowej liczby posłów oraz co najmniej połowy ustawowej liczby senatorów.

Jeśli jednak umowa nie dotyczy przekazania organom międzynarodowym pewnych kompetencji polskiego państwa, wystarczy zwykła większość w Sejmie. Arytmetyka sejmowa pokazuje, że w głosowaniu w Sejmie nad ratyfikacją paktu, koalicji rządowej najprawdopodobniej nie udałoby się zebrać większości 2/3 głosów.

Międzyrządowy traktat ma wejść w życie 1 stycznia 2013 r., jeśli do tego czasu będzie ratyfikowany przez 12 z 17 państw strefy euro.

Polska Rzeczpospolita Bezrobotna – czyli Donald jest nagi. Tysiące godzin w TV i radiu oraz hektolitry farby drukarskiej poświęcono mitowi Donalda Tuska i Polsce jako „zielonej wyspie”. Ta propaganda sukcesu wylewała się przez dziurki od nosa. Im bardziej skrzeczała ekonomiczna rzeczywistość w kraju, tym bardziej premier i PO twierdziły, że tym gorzej … dla rzeczywistości. Aż w końcu mleko się rozlało i wyszło szydło z worka. Dług publiczny galopuje, statystycznemu Polakowi co minutę wzrasta zadłużenie per capita, drożyzna rośnie jak na drożdżach, a gdy chodzi o bezrobocie, uparcie ścigamy Hiszpanię – i to mimo wyeksportowania do Europy Zachodniej około 2 mln młodych Polaków.
http://www.xami.pl


Około 20 lat temu "obalono" w Polsce komunizm. Obalono tak skutecznie, że żadnemu z czerwonych nie spadł nawet włos z głowy, czołowi komuniści stali się nagle socjaldemokratami, trockiści przeobrazili się w działaczy społecznych, reżyserzy, którzy udowadniali, dlaczego AKowcy byli straconym pokoleniem, w opozycyjnych intelektualistów, PRLowscy prawnicy, stali się konstytucjonalistami, redaktorzy PRL-owskiej TV właścicielami prywatnych TV, członkowie ZMS, PZPR, UBecy i kapusie - stali się kapitalistami pełną gębą i ludźmi roku Forbesa. A robotnicza hołota przemieniła się w robotniczą bezrobotną hołotę. Przemiana wody w wino jawi się na tym tle jako kuglarska sztuczka. Mieliśmy szansę zaobserwować, jak to można w naszym demokratycznym państwie prawa bezkarnie zastrzelić generała policji i jak do tej pory nie udało się ustalić mocodawców. Mogliśmy zaobserwować, jak po kolei są umarzane wszelkie procesy w sprawach gospodarczych, gdzie Polskę okradano na miliardy dolarów. Jak rozpadały się samochody inspektorów NIKu, jak odwoływano kolejnych sędziów, jak ginęli świadkowie.
Zaprawdę, polscy autorzy książek sensacyjnych powinni zostać uznani za grupę zawodową, którą dotknęło strukturalne bezrobocie - jak tu cokolwiek sprzedać w takich warunkach? Jak miałaby sobie poradzić Agatha Christie ze swoim Orientexpressem, kiedy w polskich więzieniach "wiesza się" trzech kolejnych światów w sprawie Olewnika?
Dzisiaj taki Lem ze swoją wirtualną rzeczywistością, lub iluzjami wywołanymi chemicznymi substancjami z "Kongresu futurologicznego" miałby miażdżącą konkurencję ze strony miłościwie nam panującego (Pijarującego, jak kto woli) premiera Tuska i sztabu jego socjotechników oraz szpeniów od marketingu politycznego, którzy co dzień fundują nam taką matrixową rzeczywistość, że firmy informatyczne powinny podkupować od nich licencje i wdrażać, wdrażać, wdrażać.
Natomiast od pamiętnego kwietnia dosłownie czuję, że jestem naocznym świadkiem, jak Wielka Historia wylewa (nomen omen) ze swoich utartych od kilkunastu lat szlaków, zatacza koło i miażdży niepokornych i pechowców. Miażdży na śmietniku smoleńskiego lotniska. Widzimy, jak po tej miazdze "nasz rząd" jest w zasadzie ekspozyturą woli Rosji i Niemiec.
Widzimy jak coraz bardziej uzależniamy się od rosyjskiego gazu, że nawet KE nie może tego przemilczeć i broni polskiego społeczeństwa przed Polskim rządem. Widzimy jak możni Unii Europejskiej świetnie dogaduje się z Rosją naszym kosztem (Nord Stream, helikopterowce), być może niedługo uzależnimy się w kwestii energii atomowej (najnowsza rosyjska propozycja).
Widzimy jak "nasze elity intelektualne" wypisują wazeliniarskie i wiernopoddańcze odezwy do bratniej potęgi i mamy deja vu - ja już to widziałem! I nawet w tej samej aktorskiej obsadzie! Widzimy rosnącą potęgę Chin, obudowanie imperium przez Rosję rywalizującej z chinami, widzimy wycofanie się USA z obecności w Europie . Pytanie: co dalej ?
~Observer

Walka o prawdę jest walką o wolność i suwerenność RP. ......."J.G.:
Jeden z profesorów na Politechnice Gdańskiej podczas wykładu prof. Marka Czachora na temat absurdów lansowanej teorii
„pancernej brzozy” powiedział mu właśnie, że lepsze jest kłamstwo niż wojna. Ludziom się wydaje, że nie mogą dopuścić
do zwycięstwa prawdy o Smoleńsku, bo będą się działy jakieś straszne rzeczy. To jest myślenie w istocie autodestrukcyjne.
Jeśli naród pogodzi się z tym, że można zabijać mu prezydenta, to nie ma co mówić o własnym państwie, to już jest koniec.
Tej sprawy nie możemy odpuścić, nawet jeśli jedyne, co możemy robić, to maszerować każdego miesiąca.
Rządy mamy takie, że pożal się Boże, ale mam nadzieję, że nie są one jednak wieczne."
~czytam niezlależna

http://wiadomosci.onet.pl/kraj/kaczynsk ... omosc.html

____________________________________
"Demokracja to cztery wilki i owca głosujące o obiedzie" R.A.Heinlein


03 mar 2012, 15:00
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA23 sie 2009, 07:34

 POSTY        3657
Post Re: Kącik Kulturalno-Patriotyczny
Radwańska nie ucieka do podatkowego raju
Patriotyczna postawa polskiej tenisistki.


Agnieszka Radwańska w przeciwieństwie do wielu gwiazd światowych kortów tenisowych nie ucieka do rajów podatkowych i tak jak każdy przeciętny obywatel oddaje część swoich dochodów fiskusowi.
"Patriotyczną" postawę polskiej tenisistki chwali "Super Express".
- Mieliśmy propozycję, żeby, tak jak wiele gwiazd tenisa, przenieść się do raju podatkowego. Nie jesteśmy tym jednak zainteresowani, bo tu jest nasze miejsce - wyznaje w rozmowie z "SE" Robert Radwański, ojciec Agnieszki i Urszuli.
- Był taki pomysł, ale wolałabym zostać. Chcę żyć normalnie w Krakowie. Tu jest mój dom.
Zawsze za nim tęsknię, kiedy długo jestem za granicą - tak mówiła o możliwej zmianie miejsca zamieszkania jego starsza córka już trzy lata temu.

To rzadka postawa w przypadku zarabiających miliony dolarów tenisowych gwiazd. Przyjaciółka Polek, Caroline Wozniacki, z Danii wyprowadziła się do Monte Carlo. Rezyduje tam zresztą wielu sławnych sportowców, m.in. Robert Kubica.
W Monte Carlo nie mieszkają jedynie... francuscy sportowcy. Zgodnie z przepisami tamtejszego prawa z podatków w Monako są zwolnieni wszyscy poza... obywatelami Francji. Z tego powodu na przykład numer 7 rankingu WTA Marion Bartoli mieszka w Szwajcarii.
Radwańscy nie poszli wzorem Wozniacki, Bartoli czy również zamieszkałej w Monako Wiktorii Azarenki, numer 1 światowego rankingu.
- Nie unikamy płacenia podatków - mówi Robert Radwański. Jego córka Agnieszka jedną trzecią zarobionych pieniędzy oddaje fiskusowi. Państwo wzbogaci się więc na jej sukcesach, choćby na tym ostatnim - za triumf w turnieju WTA w Miami "Isia" zarobiła 712 tysięcy dolarów.
W całej karierze najlepsza polska tenisistka zarobiła do tej pory 26 milionów złotych.
Z informacji podanych przez jej ojca wynika, że podatki pochłonęły z tej kwoty niecałe 9 milionów.

http://sport.wp.pl/kat,1840,title,Radwa ... omosc.html

Agnieszka Radwańska jest wyborcą PIS.
Głosowała na Kaczyńskiego...

____________________________________
Videtur et hoc mihi Platforninem non debere esse
Poza tym uważam że Platformę należy zniszczyć
/Katon starszy/


05 kwi 2012, 21:33
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA25 cze 2009, 12:10

 POSTY        3598
Post Re: Kącik Kulturalno-Patriotyczny
Załącznik:
1333714848_by_95matii95.jpg


 Nie masz wystarczających uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego postu.


07 kwi 2012, 05:54
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA23 sie 2009, 07:34

 POSTY        3657
Post Re: Kącik Kulturalno-Patriotyczny
Tadeo74                    



"Nie płakałem po Szymborskiej"

Güntera Grassa też różnie oceniają. :)

Was gesagt werden muss
Günter Grass


Warum schweige ich, verschweige zu lange,
was offensichtlich ist und in Planspielen
geübt wurde, an deren Ende als Überlebende
wir allenfalls Fußnoten sind.

Es ist das behauptete Recht auf den Erstschlag,
der das von einem Maulhelden unterjochte
und zum organisierten Jubel gelenkte
iranische Volk auslöschen könnte,
weil in dessen Machtbereich der Bau
einer Atombombe vermutet wird.

Doch warum untersage ich mir,
jenes andere Land beim Namen zu nennen,
in dem seit Jahren - wenn auch geheimgehalten -
ein wachsend nukleares Potential verfügbar
aber außer Kontrolle, weil keiner Prüfung
zugänglich ist?

Das allgemeine Verschweigen dieses Tatbestandes,
dem sich mein Schweigen untergeordnet hat,
empfinde ich als belastende Lüge
und Zwang, der Strafe in Aussicht stellt,
sobald er mißachtet wird;
das Verdikt "Antisemitismus" ist geläufig.

Jetzt aber, weil aus meinem Land,
das von ureigenen Verbrechen,
die ohne Vergleich sind,
Mal um Mal eingeholt und zur Rede gestellt wird,
wiederum und rein geschäftsmäßig, wenn auch
mit flinker Lippe als Wiedergutmachung deklariert,
ein weiteres U-Boot nach Israel
geliefert werden soll, dessen Spezialität
darin besteht, allesvernichtende Sprengköpfe
dorthin lenken zu können, wo die Existenz
einer einzigen Atombombe unbewiesen ist,
doch als Befürchtung von Beweiskraft sein will,
sage ich, was gesagt werden muß.

Warum aber schwieg ich bislang?
Weil ich meinte, meine Herkunft,
die von nie zu tilgendem Makel behaftet ist,
verbiete, diese Tatsache als ausgesprochene Wahrheit
dem Land Israel, dem ich verbunden bin
und bleiben will, zuzumuten.

Warum sage ich jetzt erst,
gealtert und mit letzter Tinte:
Die Atommacht Israel gefährdet
den ohnehin brüchigen Weltfrieden?
Weil gesagt werden muß,
was schon morgen zu spät sein könnte;
auch weil wir - als Deutsche belastet genug -
Zulieferer eines Verbrechens werden könnten,
das voraussehbar ist, weshalb unsere Mitschuld
durch keine der üblichen Ausreden
zu tilgen wäre.

Und zugegeben: ich schweige nicht mehr,
weil ich der Heuchelei des Westens
überdrüssig bin; zudem ist zu hoffen,
es mögen sich viele vom Schweigen befreien,
den Verursacher der erkennbaren Gefahr
zum Verzicht auf Gewalt auffordern und
gleichfalls darauf bestehen,
daß eine unbehinderte und permanente Kontrolle
des israelischen atomaren Potentials
und der iranischen Atomanlagen
durch eine internationale Instanz
von den Regierungen beider Länder zugelassen wird.

Nur so ist allen, den Israelis und Palästinensern,
mehr noch, allen Menschen, die in dieser
vom Wahn okkupierten Region
dicht bei dicht verfeindet leben
und letztlich auch uns zu helfen.


Źródło:
http://www.sueddeutsche.de/kultur/gedic ... -1.1325809


„Co powinno być powiedziane”

Dlaczego milczę, przemilczam za długo
co jest oczywiste i co w planowanych grach
zostało przećwiczone, przy końcu których jako ocaleni
jesteśmy najwyżej przypisaną notką.

To jest stwierdzone prawo do pierwszego uderzenia
które przez buca ujarzmiony,
i do zorganizowanych wiwatów kierowany,
naród irański zlikwidować może,
bo w jego (buca) obszarze działania jest podejrzenie
o budowę bomby atomowej.

Lecz dlaczego sobie zabraniam
nazwać tamten kraj po imieniu,
w którym od lat -aczkolwiek trzymany w tajemnicy-
rośnie jądrowy potencjał bez kontroli,
skoro nie ulega żadnemu sprawdzeniu (weryfikacja).

Ogólne zatajenie tego stanu faktycznego,
któremu moje milczenie się podporządkowało
odczuwam jako obciążające kłamstwo
i presje, które mają na widoku karę,
kiedy się ich nie przestrzega;
werdykt "antysemityzm" powszechnie znany.

Lecz teraz, bo mój kraj,
który przez własne zbrodnie,
nie porównywalne zbrodnie,
jest stopniowo ścigany i wzywany na dywanik,
od nowa i czysto służbowo,

choćby zwinnym językiem zdeklarowane jako odszkodowanie
następny statek podwodny zostanie dostarczony do Izraela,
którego specjalność polega na przemieszczaniu wszystko niszczących głowic jądrowych,
na miejsca w których egzystencja bomby atomowej jest nie potwierdzona,
lecz jako obawa przed mocą dowodową być musi,
mówię, co musi być powiedziane.

Dlaczego do tej pory milczałem?
Ponieważ myślałem, że moje pochodzenie,
dotknięte nie wyzmazywalną plama,
zabrania postulować, ten fakt jako wypowiedzianą prawdę,
Izraelowi, z którym jestem związany i pozostać chce.

Dlaczego dopiero teraz mówię,
zestarzały i ostatnią kroplą atramentu:
Mocarstwo atomowe Israel zagraża temu i tak kruchemu pokojowi na świecie?
Albowiem musi być powiedziane,
co mogłoby być jutro za późno;
ponieważ również my - jako Niemcy wystarczająco obciążeni-
moglibyśmy zostać kooperantami zbrodni,
co jest przewidywalne, dlaczego nasza współwina,
nie mogłaby być umorzona przez żadną zwykłą wymówkę.

I przyznaję: już nie milczę,
bo mam dosyć zachodniej obłudy;
poza tym pozostaję nadzieja,
że więcej ludzi uwolni się od milczenia,
temu sprawcy jawnego niebezpieczeństwa
wezwać do rezygnacji z przemocy i jednocześnie obstawać przy tym,

że powstanie permanentna Kontrola
izraelickiego potencjału jądrowego
i irańskiej instalacji atomowej
przez międzynarodową komisje,
na która obydwa rządy wyrażą zgodę.

Tylko w ten sposób możemy wszystkim, Izraelczykom i Palestyńczykom,
więcej jeszcze, wszystkim ludziom, którzy
w tym przez to urojenie okupowanym
regionie znienawidzeni blisko obok siebie żyją
i ostatecznie również nam, pomóc.


Źródło:
http://lubczasopismo.salon24.pl/Fikcje/ ... era-grassa

____________________________________
Videtur et hoc mihi Platforninem non debere esse
Poza tym uważam że Platformę należy zniszczyć
/Katon starszy/


12 kwi 2012, 21:44
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA25 cze 2009, 12:10

 POSTY        3598
Post Re: Kącik Kulturalno-Patriotyczny
Komentarz rysunkowy. Rosja

Załącznik:
924792.jpg

- jegr (gość) pisze:
I po co im głowa? W patriotycznym geście można ją oddać za naród , a bez głowy i tak można rządzić

http://www.rp.pl/artykul/859772.html


 Nie masz wystarczających uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego postu.


13 kwi 2012, 22:10
Zobacz profil
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Odpowiedz w wątku   [ Posty: 1058 ]  idź do strony:  Poprzednia strona  1 ... 45, 46, 47, 48, 49, 50, 51 ... 76  Następna strona

 Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
 Nie możesz odpowiadać w wątkach
 Nie możesz edytować swoich postów
 Nie możesz usuwać swoich postów
 Nie możesz dodawać załączników

Skocz do: