Teraz jest 10 wrz 2025, 14:47



Odpowiedz w wątku  [ Posty: 2082 ]  idź do strony:  Poprzednia strona  1 ... 101, 102, 103, 104, 105, 106, 107 ... 149  Następna strona
Katastrofa smoleńska 
Autor Treść postu
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA19 lut 2008, 14:23

 POSTY        429
Post Re: Katastrofa smoleńska
Jak podaje RMF FM - szczątki rządowego tupolewa w Smoleńsku zostały przykryte prowizoryczną wiatą. Według stacji, Rosjanie zakończyli już budowę konstrukcji nad wrakiem samolotu, który do tej pory był przykryty jedynie brezentem. Pojutrze mają się zakończyć prace wykończeniowe. Wcześniej przykrycie wiatą niszczejących od 10 kwietnia 2010 roku szczątków zapowiedział - po wizycie w Moskwie - Prokurator Generalny Andrzej Seremet.

Rosjanie zbudowali nad szczątkami konstrukcję z elementów metalowych i drewnianych. 40 metrów długości, 20 metrów szerokości. Wysokość: 4 metry. To taka tymczasowa ochrona, rzekłbym: tymczasowy hangar - powiedział reporterowi RMF rzecznik gubernatora obwodu smoleńskiego Andriej Jewsiejenkow.

Stacja podkreśla jednak że dach tego hangaru nie został wykonany ani z blachy, ani nawet z drewna. Zdecydowano, że konstrukcję zwieńczy przykrycie z wytrzymałego, nieprzemakalnego materiału. Można powiedzieć - nie tylko państwo polskie, ale i rosyjskie "zdało egzamin". 19 miesięcy i 14 dni po katastrofie wiata jest.

Z portalu wpolityce.pl

Już nawet tygodnik "Wprost", który wyszydzał wszystkich domagających się prawdy o Smoleńsku ogłasza, że "niewiele wiemy" o katastrofie. Czy można więc powiedzieć, że dotychczasowa linia zwolenników rządowego niby-dochodzenia się rozsypała?

CEZARY GMYZ, dziennikarz śledczy, publicysta "Uważam Rze" i "Rzeczpospolitej": Mam wrażenie, że rechot, którego szczytem były wydarzenia na Krakowskim Przedmieściu związane z krzyżem, powoli zaczyna więznąć w krtani.

Próby przykrycia prawdy, jak choćby wniosek Palikota o rozwiązanie zespołu smoleńskiego dobitnie świadczą, że coraz ciężej jest ukryć prawdę. Palikot zawsze jest spuszczany ze smyczy, kiedy pojawiają się kłopoty. Ten tchórz, który zaszył się w szczurzą norę po 10 kwietnia znów bryluje. Tym razem jednak nie jest to oznaka zwycięstwa kłamstwa lecz niebezpieczeństwa jakie niesie za sobą ujawnienie prawdy. Nawiasem mówiąc Palikot swoimi wygłupami usiłuje odwrócić uwagę od oskarżeń o okradzenie byłej żony i chowanie pieniędzy  przed polskim fiskusem w rajach podatkowych.

Niestety ostatnie wydarzenia związane z atakami hackerskimi pokazują, że nasze państwo jest w stanie gorszym niż przed katastrofą smoleńską. Od kilku dni widzimy bezradność naszych służb specjalnych, które nie są w stanie przywrócić działania internetowych stron rządowych.
ABW zapewniała, że była przygotowana na najbardziej skomplikowane i nowoczesne ataki internetowe a ten się powiódł bo był zbyt prosty lub wręcz prostacki. Inny słowy szykowaliśmy się na wojnę atomową a zostaliśmy zabici łopatą.
Żałosne.


 
Czy komisja rządowa powinna wznowić swoją pracę? Czy raport Millera w swojej istocie jest jeszcze do obrony?

Absolutnie Komisja Millera nie powinna wznawiać pracy. Blamaż byłego ministra a obecnie wojewody małopolskiego, który odpowiada nie tylko za autoryzowanie kłamstw Anodiny o obecności gen Błasika w kabinie pilotów, powinien się skończyć jego natychmiastową dymisją. Dodajmy, że Miller dalej brnie w te kłamstwa w wywiadach dla michnikowego szmatławca i Syfilisweeka. Niestety, jest to autoryzowane przez premiera.

Nie waham się stwierdzić, że Miller stojący na czele komisji badającej ten wypadek był sędzią we własnej sprawie. To on bowiem nadzorował Biuro Ochrony Rządu, które nie było w stanie zapewnić bezpieczeństwa głowie państwa. Do tego stopnia, że oficerowie BOR, którzy mieli sprawdzić lotnisko pod względem bezpieczeństwa premiera i prezydenta zostali odprawieni z kwitkiem przez ciecia. Jeżeli premier Donald Tusk czuje się dobrze chroniony przez ludzi generała Mariana Janickiego to ma bardzo dobre samopoczucie. Jedynym ciałem, ktore mogłoby przybliżyć nas do prawdy o katastrofie smoleńskiej jest komisja międzynarodowa.
 
Na czym polega istota zmian w naszej wiedzy o tragedii po odczytaniu zapisu dźwiękowego z kokpitu?

Nie chodzi tylko o ustalenie, że nie ma żadnych dowodów na obecność generała Błasika w kokpicie. Ze stenogramów sporządzonych przez Instytut Ekspetryz Sądowych im Jana Sehna w Krakowie wynika jeszcze jeden wniosek – prawie do ostatnich sekund lotu w kabinie panował wzorowy porządek. Zasada sterylnego kokpitu była w pełni respektowana a piloci w pełni skupieni na zadaniu jakim było nie lądowanie ale ocena sytuacji poprzez wykonanie próbnego podjeścia. Jeśli porównamy to ze stenogramami z wieży kontrolnej na której panuje chaos co najmniej od chwili gdy o mało na płycie lotniska nie roztrzaskał się rosyjski Ił to kokpit tupolewa była oazą profesjonalnego spokoju.
 
Czy Pana zdaniem tupolew uderzył w brzozę?

Na to pytanie muszę odpowiedzieć szczerze – nie wiem. I walnąć się jako dziennikarz w piersi, że wcześniej pewne wiadomości brałem za prawdę nie pytając o dowody. Jednak po ekspertyzie Instytutu im. Sehna a potem po tekście Pawła Reszki i Michała Majewskiego, którzy odkryli, że nikt nie chce się przyznać do rozpoznania głosu generała Błasika stwierdziłem, że trzeba zadać najważniejsze pytanie – skąd wiemy, że tupolew zawadził skrzydłem o brzozę i że to była przyczyna katastrofy? Jeszcze raz przejrzałem raport MAK, polskie uwagi do tego raportu i raport Millera wreszcie. Oraz załączniki do tych dokumentów.

To co rzuciło mi się teraz w oczy to fakt, że we wszystkich tych dokumentach uderzenie w brzozę skrzydłem jest traktowane jako aksjomat, dogmat wręcz, który nie wymaga udowadniania. Ekspertyz sporządzone przez profesorów Biniendę i Nowaczyka na potrzeby zespołu smoleńskiego nie dać się już zbyć rechotem – wariaci od Macierewicza. Czekam aż polscy i naukowcy zmierzą się z obliczeniami przez nich przedstawionymi. To również jest kwestia wiarygodności polskiej nauki.


25 sty 2012, 23:48
Zobacz profil
Fachowiec
Własny awatar

 REJESTRACJA20 paź 2006, 18:38

 POSTY        1181
Post Re: Katastrofa smoleńska
wp.pl                    



"Tusk zrozumiał, że został oszukany przez Rosjan" - oto kulisy "skandalu"

- Dziś sypią się i raport MAK, i raport komisji Jerzego Millera. Chyba sam Donald Tusk zrozumiał, że został oszukany przez Rosjan. Jeśli pozwala, by inne państwo tak nas traktowało, pluło nam w twarz, to znaczy, że nie potrafi stać na straży polskiej godności - mówi w wywiadzie dla Wirtualnej Polski Bartosz Kownacki. Pełnomocnik części rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej, w tym wdowy po gen. Andrzeju Błasiku, a także poseł Klubu Parlamentarnego Solidarna Polska ujawnia też, że polska prokuratura po wielu miesiącach starań w końcu otrzymała od Rosjan zdjęcia wykonane tuż po katastrofie. – Dowodzą one, w jak skandaliczny sposób potraktowano szczątki ofiar. Ciała wkładano do trumien brudne, w workach. Przecież można było tych ludzi umyć, ubrać, zapewnić im minimum godności - podkreśla.

Paulina Piekarska: Czy opinia biegłych z krakowskiego Instytutu Ekspertyz Sądowych, zawierająca nowy odczyt czarnej skrzynki Tu-154M, przybliżyła nas do prawdy o tym, co wydarzyło się 10 kwietnia 2010 r.?

Mec. Bartosz Kownacki: Pokazała mały fragment prawdy. Widzimy, że sypie się zarówno raport MAK, jak i raport komisji Jerzego Millera. Ekspertyza dowiodła, jak nierzetelnie były wykonane oba dokumenty. Rosjanie nie postępują uczciwie, a polski rząd niestety uległ ich kłamstwom, czego dowodem jest raport komisji.

Ekspertyza została wykonana na podstawie kopii. Oryginały nagrań mogłyby wnieść do sprawy jeszcze więcej?

- Dla czystości procesowej biegły powinien pracować na oryginale. Kopia zawsze obciążona jest pewną dozą ryzyka. Prokuratorzy powiedzieli, że mają pewność, że nie było tu żadnego fałszerstwa, ponieważ w Moskwie mieli możliwość porównania kopii z oryginałem. Moim zdaniem nie można jednak wykluczyć w 100%, że pracując na oryginalnych taśmach, nie udałoby się im uzyskać dodatkowych informacji.

Jak wdowa po gen. Błasiku zareagowała na opinię krakowskich biegłych?

- Znaliśmy tę ekspertyzę dużo wcześniej, niż została ona ujawniona w mediach, ale wiem, że pani Ewa czekała na konferencję prasową prokuratorów. To pokazuje, jak była zaszczuta przez ten cały czas. Nawet gdy zobaczyła dokument podpisany przez biegłych, uwierzyła w niego dopiero wtedy, gdy przeczytano go głośno. Dopiero wtedy poczuła ulgę. W tym miejscu trzeba oddać szacunek prokuraturze, która w tej sytuacji zachowała się tak jak należy. Podejrzewam, że po części konferencja została zorganizowana właśnie ze względu na rodziny – prokuratorzy mieli świadomość, jak jest to dla nich ważne.

MAK powinien odnieść się do najnowszych materiałów opublikowanych przez polską prokuraturę? Przewodniczący rosyjskiego zespołu stwierdził, że Komitet wykonał już swoje zadanie i nie widzi podstaw do ponownego zajmowania się tą sprawą.

- Powinien się odnieść, ale wiadomo, że tego nie zrobi. MAK już sprawę załatwił, w sposób wygodny dla strony rosyjskiej, więc po co ma znowu do niej wracać? Świat usłyszał, co miał usłyszeć. A to, że część dokumentów była fałszywa, niewiele ich obchodzi. Polski rząd powinien przewidzieć taką sytuację zaraz po katastrofie. Dziś nie ma nawet trybu formalno-prawnego do zmuszenia MAK-u do zabrania głosu w tej sprawie.

Donald Tusk powinien wymóc to na stronie rosyjskiej?

- Dzisiaj tylko przy nacisku ze strony polskiego rządu jesteśmy w stanie cokolwiek wyegzekwować. Rosjanie sami z siebie na pewno nie podejmą żadnej decyzji. Dla nich sprawa jest zamknięta. Ale gdybyśmy głośno mówili na arenie międzynarodowej o tym, jak nierzetelne są rosyjskie dokumenty, że część z nich została sfałszowana i że domagamy się międzynarodowej komisji, Rosja musiałaby się do tego odnieść. Wtedy nie mogłaby milczeć. Ale to pozostaje w gestii rządu i naszych dyplomatów.

Premier raczej nie podejmie takich działań.

- W mojej ocenie polityka międzynarodową polskiego rządu jest w ogóle na bardzo niskim poziomie. Uwierzyliśmy Rosjanom, że uczciwie wyjaśnią sprawę katastrofy. Dziś już wiemy, że nas oszukali. Chyba sam Donald Tusk po raporcie MAK zrozumiał, że został oszukany. Raport Millera okazał się nieudolną próbą obrony polskiego interesu. Nic dziwnego, premier boi się przecież reakcji Rosji. Po części go rozumiem – żeby się jej postawić, potrzeba determinacji i odwagi. Przypomnę jednak, że w katastrofie nie zginęło kilka przypadkowych osób, tylko prezydent i najważniejsi urzędnicy państwa. Jeśli pozwalamy, by inne państwo tak nas traktowało, to znaczy, że premier i rząd nie potrafią stać na straży polskiej godności. Pozwalamy, żeby ktoś nas oszukiwał i pluł nam w twarz.

Co nasz rząd powinien zrobić w tej sytuacji?

- Działać w dwóch kierunkach - formalno-prawnym – wszcząć postępowanie karne w stosunku do osób, które po stronie rosyjskiej dopuściły się fałszerstwa, ale też pociągnąć do odpowiedzialności dyscyplinarnej lub karnej polskich biegłych przy komisji MAK, którzy - jak się okazało - w nienależyty sposób chronili nasze interesy. Przecież ich zadaniem było m.in. kontrolowanie, jak sporządzana jest opinia fonoskopijna, czy jak przebiega proces sekcji zwłok. Skoro tego nie dopilnowali, to po co tam w ogóle byli? Po wszczęciu takich procedur można zacząć rozmowy z Rosją. Powiedzieć wprost, że nie zgadzamy się na takie traktowanie. Oczywiście groziłoby to bardzo poważnym nadwątleniem i tak już słabych stosunków dyplomatycznych między naszymi krajami.

W świetle najnowszych ustaleń raport MAK ma jeszcze jakąkolwiek wartość czy można go wyrzucić do kosza?

- W tym momencie wiarygodność Rosji jest dla mnie zerowa. Jeżeli kolejne przygotowane przez Rosjan dokumenty okazują się nierzetelne, to istnieje ogromne ryzyko, że wyciągnięte na ich podstawie wnioski są błędne. Dziś nie mam zaufania nie tylko do raportu MAK, ale do żadnych rosyjskich dokumentów.

Jak pan odbiera doniesienia, że żaden z polskich ekspertów nie chce się przyznać do zidentyfikowania głosu gen. Andrzeja Błasika w kabinie pilotów?

- Sytuacja jest żenująca i niebezpieczna pod względem prawnym. Przecież na dokumencie znajdują się podpisy konkretnych osób. A przy sporządzaniu rzetelnego raportu nie można opierać się jedynie na swoim „odczuciu”. Takie tłumaczenie wywołuje śmiech. Jeżeli były wątpliwości co do głosu w kokpicie, powinno się go opisać jako niezidentyfikowany.

Ktoś powinien za to odpowiedzieć karnie?

- Dziwię się, że premier nie zażądał od Jerzego Millera wyjaśnienia tej sprawy. Jeżeliby się okazało, że faktycznie ktoś dopisał głos generała na podstawie jedynie swojego „wrażenia” czy „kontekstu sytuacyjnego”, to moim zdaniem doszło do fałszerstwa intelektualnego, czyli przestępstwa.

Jacek Kurski uważa, że rząd powinien przeprowadzić kampanię informacyjną w zachodnich mediach, która będzie miała na celu „odkłamanie tez zawartych w raporcie MAK”. Uważa pan, że taka akcja jest potrzebna?

- Niestety dziś po prawie dwóch latach od katastrofy na świecie coraz mniej osób pamięta, kim był Lech Kaczyński czy gen. Błasik, ale na pewno w świadomości dużej części opinii międzynarodowej istnieje przekonanie, że to Polacy, naciskani przez pijanego generała i prezydenta, swoją brawurą doprowadzili do katastrofy. W takiej sytuacji, kiedy pojawia się tyle rozbieżności, rząd powinien zrobić wszystko, by nagłośnić tę sprawę i pokazać opinii światowej, że potrzebna jest międzynarodowe śledztwo. Żyjemy w takich czasach, że kampania medialna, uświadamiająca, że Rosjanie przekazują nam kolejne nieprawdziwe dokumenty, mogłaby okazać się skuteczna. Mamy swoich sojuszników w NATO, a to jest sprawa ocierająca się o bezpieczeństwo państwa. Moglibyśmy poprosić ich o pomoc. Powstanie międzynarodowej komisji do zbadania przyczyn katastrofy leży też w interesie samej Rosji – mogłaby się uwiarygodnić.

Pana zdaniem politycy, w tym premier Donald Tusk, powinni przeprosić wdowę po gen. Błasiku oraz rodziny pilotów Tu-154M?

- To jest kwestia empatii i kultury osobistej. Przeprosiny nie załatwiają sprawy. Wolałbym nawet, żeby ktoś nie przeprosił, ale wyjaśnił, jak mogło dojść do sporządzenia tak nierzetelnych opinii, przez które przez rok żyliśmy w błędnym przekonaniu, na temat ostatnich chwil przed katastrofą.

Płk Edmund Klich powinien zostać odwołany ze stanowiska przewodniczącego Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych? Podobno wniosek o jego odwołanie jest już gotowy.

- Jeśli Edmund Klich rzeczywiście czułby się winny, to sam zrezygnowałby ze swojej funkcji. Jako oficer powinien honorowo powiedzieć: „Nie sprostałem zadaniu, odchodzę”. To by znaczyło dużo więcej niż słowo „przepraszam”. Powinien również wyjaśnić, w jaki sposób zabezpieczał polskie interesy jako polski akredytowany przy MAK, jak nadzorował opinię fonoskopijną czy sekcje zwłok ofiar - jakie miał do tego zaplecze i kto nawalił? Być może nie miał odpowiedniego wsparcia ze strony rządu. Ucięcie sprawy poprzez odwołaniem go ze stanowiska nie wystarczy.

Zaskoczyło pana, że Edmund Klich nagrywał rozmowę z szefem MON?

- Dla mnie podważa to jego wiarygodność i pokazuje, jaką osobą naprawdę jest. Nie mówiąc już o tym, że jeśli urzędnik nagrywa ministra, to jest to coś niebywałego. Pytanie – dlaczego to zrobił? To dowodzi, że od samego początku czuł, po jak niepewnym gruncie stąpa. Wiedział, że sprawa jest niewygodna, że lepiej się ubezpieczyć nagrywając innych urzędników. Podejrzewam, że to nie jest jedyne nagranie, jakiego dokonał. Pewnie jest ich więcej.

Wdowiec po Aleksandrze Natalii-Świat mówił w programie Tomasza Lisa, że 21 miesięcy po katastrofie ma poczucie, iż znaleźliśmy się w punkcie wyjścia.

- Może nie tyle w punkcie wyjścia, ile nie poruszamy się do przodu. Przecież wciąż nie otrzymaliśmy od Rosji wszystkich potrzebnych dokumentów, nie mamy rzetelnej dokumentacji z początkowej fazy śledztwa, nie dysponujemy wiarygodnymi opiniami z sekcji zwłok.

Na miejscu wypadku podobno wciąż można znaleźć ludzkie szczątki.

- Wiemy to od polskich archeologów, którzy podczas swojej wizyty kilka miesięcy po katastrofie odnaleźli tam ogromną liczbę przedmiotów, elementów samolotu, a także szczątków ofiar. To dowodzi, że ta ziemia nigdy nie została przez Rosjan przekopana, o czym nas zapewniali, zebrali tylko to, co znaleźli na wierzchu.

Komisja Jerzego Millera powinna wznowić prace? Poprawić swój raport?

- Raport komisji Millera, podobnie jak raport MAK, uważam za bardzo słaby. Polska komisja pracowała w dużej mierze na dokumentach przekazanych przez Rosjan, wykonała bardzo mało własnych ekspertyz. Zresztą po ujawnieniu krakowskiej opinii fonoskopijnej śmiem podważać ich jakość. Dziś nie mam żadnego zaufania do ustaleń rządowej komisji. Być może eksperyment na tupolewie też był oparty na czyimś wrażeniu. Być może przycisk „uchod” nie zadziałał 9 na 10 razy, więc komisja uznała, że nie działał zawsze.
Uważam jednak, że komisja powinna wznowić działania, chociażby po to, by poprawić swój raport, który zawiera oczywiste nieprawdy. Na ich usunięciu powinno zależeć premierowi. Przecież z takim raportem Polska staje się pośmiewiskiem. Wątpię, czy oprócz sprostowań, komisja będzie potrafiła intelektualnie czy też wydolnościowo zrobić cokolwiek więcej. W tej kwestii bardziej liczę na prokuraturę.

Jarosław Kaczyński uważa, że śledztwo powinno zacząć się od początku, mimo że prokuratura wojskowa nadal nie skończyła śledztwa i to nie ona opublikowała raport, który okazał się być oparty na błędnych przesłankach.

- Od początku prace prokuratury były chaotyczne. Wyznaczono za mało prokuratorów i urzędników, aparat administracyjny był niewystarczający, by obsłużyć tak poważną sprawę. Po odwołaniu prokuratora Marka Pasionka nadzór w ogóle nie funkcjonuje. Prokuratura nie daje sobie rady z tym śledztwem. Widać to było wielokrotnie po wypowiedziach prokuratora Seremeta, który mówił coś, czego nie potrafili potwierdzić później prokuratorzy referenci. Oczywiście nie można też mówić, że prokuratura wszystko robi źle. W ostatnim czasie znacznie polepszyły się jej stosunki z rodzinami ofiar. Trzeba też przyznać, że prokuratorzy starają się bezpośrednio przeprowadzać dowody – świadczy o tym m.in. krakowska ekspertyza czy ekshumacja ciała śp. Zbigniewa Wassermanna. Prokuratorzy w końcu ją zrobili, choć mam wrażenie, że przez wiele miesięcy bali się podjąć taką decyzję.

Czego się bali?

- Tego, jak zareaguje opinia publiczna, przełożeni, być może były na nich wywierane jakieś naciski. Pamiętamy przecież, że prokurator Seremet początkowo twierdził, że nie można przeprowadzić ekshumacji w okresie wiosenno-letnim. Później okazało się, że jednak ją przeprowadzono w tym czasie.

Zdaniem Joachima Brudzińskiego odpowiedzialność za złą sytuację w prokuraturze wojskowej, szczególnie w kontekście śledztwa smoleńskiego, ponosi szef Naczelnej Prokuratury Wojskowej gen. Krzysztof Parulski. Pan również ma zastrzeżenia do jego działań?

- Tak. Źle zorganizowana praca prokuratorów na samym początku, która do dziś pokutuje, to właśnie jego wina, on był szefem tej instytucji. Jego decyzja o odwołaniu prokuratorów Marka Pasionka i Zbigniewa Woźniaka to wynik przenikania polityki w śledztwo smoleńskie. Gen. Parulski nie mając zaufania do osób związanych z inną opcją, wolał ich po prostu usunąć. To był katastrofalny błąd. Prok. Pasionek świetnie znał sprawę, naprawdę chciał ją wyjaśnić. Być może usuwając go i zmniejszając nadzór nad śledztwem szef NPW chciał zamieść sprawę pod dywan. Odejście gen. Parulskiego może tylko pomóc w śledztwie.

Antoni Macierewicz oskarża wojskowych prokuratorów o liczne błędy i twierdzi, że dalsze śledztwo powinni poprowadzić nowe osoby.

- Odsunięcie dotychczasowych prokuratorów byłoby katastrofą. To są ludzie, którzy najlepiej znają tę sprawę. Ktoś nowy musiałby się w nią wgryzać przez wiele lat, a czas biegnie. To nie oznacza, że z obecnej pracy prokuratury jestem zadowolony. Uważam, że ten zespół nie tyle powinien zostać zmieniony co poszerzony o nowe osoby.

Macierewicz, powołując się na analizy amerykańskich ekspertów, przekonuje, że bezpośrednią przyczyną katastrofy nie było uderzenie z brzozę, ale dwa wielkie wstrząsy.

- Ten wątek jest bardzo ważny i należy zwrócić uwagę na to, co podają te osoby. Profesorowie z USA podkreślają, że ich ustalenia oparte są na modelu teoretycznym. Nie mają dostępu do wszystkich potrzebnych dokumentów źródłowych, jak choćby m.in. zapisu ATM, opinii z oględzin wraku, czy dokładnych pomiarów uszkodzeń. Prosili o nie prokuraturę, ale nie otrzymali od niej zgody. Dopiero dysponując wszystkimi danymi model nabrałby cech rzeczywistych. W tym kontekście całkowicie nie rozumiem działań prokuratury, która od wielu miesięcy odmawia nam wydania kopii zapisu ATM, aby właśnie niezależni eksperci mogli na niej pracować. To pozwoliłoby rozwiać wszelkie wątpliwości.

Nie przekonują więc pana analizy tych ekspertów?

- Nie jestem od tego, żeby oceniać, czy coś mnie przekonuje, czy nie. Chciałbym, aby mogli wreszcie zacząć pracować na całości dokumentów.

Macierewicz jest pewny, że wersja z brzozą jest fikcją.

- Ma prawo mocno stawiać swoje tezy. Ja jako adwokat mogę się opierać tylko na dokumentach. A tych nie mamy. A te które posiadamy są w dużej części nieprawdziwe, o czym mówiłem wcześniej. Dlatego teza, że to był zwykły wypadek, który był wynikiem błędów pilotów, jest tak samo bezpodstawna, jak mówienie o tym, że samolot został zestrzelony.

Grzegorz Schetyna stwierdził w programie „Z każdej strony”, że krakowska ekspertyza stała się kolejnym odcinkiem politycznej wojny, a PiS z raportu komisji Millera robi oręż polityczny.

- Katastrofa smoleńska ma charakter narodowy, jest sprawą ponadpolityczną. Żadna partia nie ma prawa jej zawłaszczać, ale obowiązkiem każdej partii i każdego polityka jest żądanie dojścia do prawdy. Nie uważam, żeby PiS wykorzystywało katastrofę politycznie. W świetle najnowszych faktów takie oskarżenia są daleko krzywdzące i nieprawdziwe. Czy najnowsza opinia fonoskopijna jest prywatną sprawą Ewy Błasik i najlepiej, żeby nikt się w tej sprawie nie wypowiadał? Jeśli zawinili polscy urzędnicy, politycy mają prawo o tym mówić.

Czy w najbliższym czasie w śledztwie smoleńskim zostaną komuś postawione zarzuty? Mec. Rafał Rogalski twierdzi, że mogą je usłyszeć m.in. funkcjonariusze BOR oraz urzędnicy kancelarii prezydenta, kancelarii premiera, a także MON.

- Boję się, że sprawa zakończy się postawieniem zarzutów urzędnikom niższych szczebli, z których zrobi się kozły ofiarne. Tymczasem oni wykonywali jedynie polecenia swoich przełożonych. To nie oni są odpowiedzialni za katastrofalny stan państwa. Prawdziwi winni nie zostaną ukarani. Zarzuty nie dojdą do ludzi z pierwszego szeregu, do ministrów. Polityka zrobi w tej sprawie swoje.

Wspominał pan o ekshumacji Zbigniewa Wassermanna. Czy inne rodziny też napisały wnioski w tej sprawie?

- Z tego, co się orientuję, do prokuratury wpłynęły wnioski rodziny Stefana Melaka, Przemysława Gosiewskiego i Janusza Kurtyki. Kilka rodzin wciąż się zastanawia. To dla nich bardzo trudna sytuacja. Uważam, że po ekshumacji śp. Zbigniewa Wassermanna, która wykazała fałszerstwo Rosjan, prokuratura powinna z urzędu podjąć decyzję o kolejnych. Jest rzeczą skandaliczną, że ujawnienie tak ważnego dla sprawy faktu, było skutkiem nie pracy organów państwowych, ale ogromnego zaangażowania jednej rodziny.

Powinno dojść do ekshumacji gen. Błasika?

- Na tym etapie wszystko zależy od tego, co wykażą kolejne ekshumacje. Jeżeli by się okazało, że one również potwierdzą błędy w rosyjskiej dokumentacji, niewykluczone, że prokuratura podejmie decyzję o powtórzeniu wszystkich sekcji.

Według pana prokuratura podejmie taką decyzję?

- Gdyby to postępowanie było prowadzone zgodnie z zasadami przewidzianymi w kodeksie postępowania karnego, to prokuratorzy już dawno podjęliby stosowne decyzje o ekshumacji. Niestety w tej sprawie zbyt wielką rolę odgrywa polityka, ale i tak podejrzewam, że do takich ekshumacji dojdzie.

Pod koniec lutego rosyjska prokuratura ma przekazać Polsce nagranie z kamery wieży kontroli lotów lotniska Siewiernyj. Te taśmy będą miały duże znaczenie dla śledztwa?

- Jeśli to prawda, to jesteśmy w kropce dyplomatycznej. Przez wiele miesięcy Rosja twierdziła, że tych nagrań w ogóle nie ma, że nic się nie nagrało. Jeśli teraz nagle te taśmy by się „odnalazły”, to znaczyłoby, że Rosjanie kpią z nas i że od początku kłamali. Poczekajmy, czy faktycznie je dostaniemy.

Sądzi pan, że te nagrania dowiodą winy rosyjskich kontrolerów, dadzą odpowiedź na pytanie, czy ich sprzęt, w tym radiolokator, były sprawne?

- Nie wierzę w to, żebyśmy kiedykolwiek byli w stanie zarzucić coś kontrolerom czy osobom, które zabezpieczały lotnisko Siewiernyj. Rosja nigdy nie przekaże nam takich dowodów. A nawet jeśli chcielibyśmy postawić komuś zarzuty, Rosja nigdy nie wyda nam swojego obywatela. Ta sprawa została pogrzebana na samym początku przez nasze zaniedbania.

A co ze zdjęciami z sekcji zwłok ofiar – udało je się w końcu wyegzekwować?

- Na początku Rosjanie wmawiali nam, że te zdjęcia były robione, ale gdzieś wyparowały. Gdy w końcu trafiły do Polski, okazało się, że nie są to wcale zdjęcia z sekcji. Niektóre są czarno-białe, inne kolorowe, niewyraźne. Każde robione na innej zasadzie.

Co na nich jest?

- Są fragmentaryczne zdjęcia ciał w trumnach, zdjęcia z oględzin miejsca zdarzenia, często zupełnie bezużyteczne. Zdjęć niektórych osób w ogóle nie ma. Małgorzata Wassermann powiedziała kiedyś, że „zwierzęta się lepiej traktuje niż ciała ofiar w Smoleńsku". Te zdjęcia są tego dowodem.

To znaczy?

- Niektóre ciała wkładano do trumien brudne, w workach. Przecież można było tych ludzi umyć, ubrać. To nie było tak, jak próbowano nas przekonać, że wszystkie ciała były w tak fatalnym stanie, że nie można było zapewnić im minimum godności. W wielu przypadkach szczątki ofiar potraktowano w sposób skandaliczny.

Czy Rosjanie mogą ukrywać jeszcze jakieś ważne dowody?

- Jestem tego pewien. Chociażby kilkadziesiąt dokumentów, o których pisała strona polska składając uwagi do raportu MAK. Do dziś ich nie mamy. A jest też pewnie ogromna liczba materiałów, o których istnieniu nawet nie wiemy.

Prokurator generalny Andrzej Seremet ocenił, że polskie śledztwo "jest bliżej ukończenia niż dalej". Wiadomo, kiedy mogłoby się zakończyć?

- Mam dość komentowania wypowiedzi prokuratora generalnego. Nie wiem, na jakiej podstawie tak mówi. W takich sprawach nie można się spieszyć. Jeśli śledztwo ws. katastrofy Casy, która miała miejsce w Polsce i nie była tak skomplikowana, trwało dwa lata, to oczywiste, że sprawa wypadku w Smoleńsku musi trwać dłużej. Najpierw musimy poczekać na zakończenie śledztwa rosyjskiego, a nic nie wskazuje na to, żeby miało się to stać w najbliższych miesiącach.

Sądzi pan, że tragedia smoleńska znajdzie swój jednoznaczny koniec? Dowiemy się, jakie były prawdziwe przyczyny tej katastrofy?

- Tej sprawy nie da się zamknąć, tak jak nie da się jej wymazać z naszej historii. Ona będzie badana przez kolejne 20 czy 50 lat i mam nadzieję, że kiedyś dotrzemy do prawdy. Dziś najważniejsze, co trzeba zrobić, to zebrać wszelkie możliwe dokumenty i wykonać rzetelnie wszelkie badania i ekspertyzy. Chodzi o to, żeby w przyszłości nie było podstaw do tworzenia teorii spiskowych. Dzisiaj musimy wyjaśnić każdy najbardziej absurdalny wątek.

Rozmawiała Paulina Piekarska, Wirtualna Polska


28 sty 2012, 11:25
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA21 paź 2006, 19:09

 POSTY        7731

 LOKALIZACJATriCity
Post Re: Katastrofa smoleńska
dj_toga                    



wp.pl                    



"Tusk zrozumiał, że został oszukany przez Rosjan" - oto kulisy "skandalu"

Macierewicz jest pewny, że wersja z brzozą jest fikcją.
- Ma prawo mocno stawiać swoje tezy. Ja jako adwokat mogę się opierać tylko na dokumentach. A tych nie mamy.
A te które posiadamy są w dużej części nieprawdziwe, o czym mówiłem wcześniej.
Dlatego teza, że to był zwykły wypadek, który był wynikiem błędów pilotów, jest tak samo bezpodstawna, jak mówienie o tym, że samolot został zestrzelony.

W 1941 roku Rosjanie twierdzili, że polscy oficerowie - więźniowie z Katynia - uciekli do Mandżurii.
W 2011 roku twierdzą, że pijany NATOwski generał w polskim mundurze wywierał "ogromną presję na członków załogi co spowodowało katastrofę".
Przypomnę:


Co najmniej dwie osoby nie będące członkami załogi Tu-154M były w kabinie podczas manweru lądowania samolotu - poinformował również Aleksiej Morozow. Według Morozowa, jedną z nich był dowódca sił powietrznych gen. Andrzej Błasik; nie podał nazwiska drugiej osoby. Morozow dodał, że zgodnie z ekspertyzą psychologiczną obecność Błasika wywarła "ogromną presję na członków załogi i spowodowała, że podjęła ona dalszą próbę (lądowania - PAP), poniżej wysokości decyzji, bez nawiązania kontaktu wzrokowego z ziemią".
http://www.gk24.pl/apps/pbcs.dll/articl ... /120510808

Kiedy odkryto masowe groby w Katyniu zmienili wersję i przez 50 lat utrzymywali, że to Niemcy wymordowali jeńców wojennych.
Jaką wersję przyjmą kiedy ta PRAWDA (może za 10, może za 20 lat) ujrzy światło dzienne?
Impuls elektryczny telefonu Jarosława do Lecha spowodował wybuch samolotu??!!

Tusk zrozumiał 12 stycznia 2011 roku w dniu opublikowania raportu MAK.


W czwartek premier odnosząc się do raportu MAK uznał, że nie jest kompletny, dlatego Polska zwróci się do Rosji o podjęcie rozmów w celu uzgodnienia wspólnej wersji. Nie wykluczył też odwołania się do instytucji międzynarodowych, gdyby rozmowy z Rosją się nie powiodły.
http://www.rmf24.pl/fakty/polska/news-t ... nId,318320

Choć późno.


Schetyna: Reakcja premiera na raport MAK spóźniona
"TO JEST WSPÓLNA NAUCZKA DLA NAS WSZYSTKICH"

http://www.tvn24.pl/12690,1690073,0,1,s ... omosc.html



I tylko lemingi starają się być świętsze od papieża i dochodzenia do PRAWDY ciągle boją się jak diabeł święconej wody.

____________________________________
Nie jesteś tym, kim myślisz, że jesteś - lecz tym, kim się stajesz, gdy myślisz kim jesteś.


28 sty 2012, 12:25
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA23 sie 2009, 07:34

 POSTY        3657
Post Re: Katastrofa smoleńska
Jasny wniosek  z niejasnych nagrań

Ujawnione przez „Syfilisweek” kolejne „taśmy Klicha” – czyli nagrania, wykonane przez polskiego Akredytowanego na początku śledztwa smoleńskiego powodują, że przebieg tego dochodzenia staje się jeszcze bardziej niż dotąd tajemniczy.

- Będziecie nas podsłuchiwać? - pyta pułkownik Klich niezidentyfikowanego rozmówcę (jak można się domyślać, mającego coś wspólnego z polskimi służbami specjalnymi).
- Tak jest -  odpowiada ów człowiek.
- No ja myślę, że trzeba. Teraz trzeba już. Ja bym proponował, żeby jednak nas… -  mówi Edmund Klich.
Jego rozmówca zgadza się:
-  Niebezpieczna sytuacja i trzeba podsłuchiwać -  stwierdza.
-  Trzeba, trzeba -  potwierdza pułkownik.
-  Ja wiem, że nad wszystkim trzeba mieć kontrolę. Nie może się wymknąć. Rację musimy mieć my.

Ta króciutka wymiana zdań rodzi szereg pytań. O ile sam fakt inwigilacji prowadzących tak kluczowe dochodzenie przez polskie służby specjalne nie jest moim zdaniem niczym dziwnym ani nagannym (choćby ze względu na ochronę kontrwywiadowczą, której potrzeba w wypadku śledztwa smoleńskiego jest oczywista), o tyle końcówka tej rozmówki bynajmniej oczywista nie jest. Jest natomiast i niejasna, i niepokojąca.

Bo co to znaczy „nie może się wymknąć, rację musimy mieć my”?
Nie może się wymknąć z rąk śledztwo lub bardziej ogólnie -  sprawa.
Ale kim dla Klicha byli „my”, i w opozycji do jakich „onych”?


Można tu sformułować dwie hipotezy.

Pierwsza - że „rację” według Klicha muszą mieć ci, którzy od początku lansowali tezę, iż katastrofa smoleńska była wynikiem, mówiąc ogólnie, nacisków na załogę ze strony prezydenta Kaczyńskiego i jego otoczenia. I nadzór służb ma służyć osiągnięciu tego efektu. Kiedy przypomnimy sobie wszystkie przejawy podporządkowywania przez rządzących śledztwa smoleńskiego paradygmatowi wojny z PiS-em musimy uznać, że ta interpretacja nagranej przez Klicha konwersacji jest niestety prawdopodobna.

Hipoteza druga – prawdopodobna  znacznie mniej – opiera się na przypomnieniu, że tenże pułkownik Klich udzielił niegdyś niejasnej (jak to on) wypowiedzi, z której wynikało, iż wśród prowadzących śledztwo po stronie polskiej zetknął się z tendencją, aby koniecznie całą, a przynajmniej jak największą winą za Smoleńsk obciążyć Rosjan. Niewiele z  późniejszych faktów można zinterpretować jako potwierdzenie tego nastawienia strony polskiej. Ale może jednak dla Klicha „rację musimy mieć my” oznacza „rację musimy mieć my - Polacy”?
Sytuację dodatkowo zaciemnia fakt, że to Klich nagrywał rozmowę. A w tym kontekście - niezależnie od tego, co pułkownik myślał, mówiąc „(nic) nie może się wymknąć, rację musimy mieć my” nie sposób nie zauważyć możliwości, że wypowiadając to zdanie „podpuszczał” rozmówcę. Czyli że chciał, by ten „pociągnął” temat, wypowiedział jakieś słowa, będące potwierdzeniem, iż polskie władze chcą zmanipulować śledztwo, aby niezależnie od tego, jaka jest prawda, przyniosło ono jakiś konkretny, założony przez te władze rezultat.

Jeśli tak - to w jakim celu Klich tak postępował?
Czy ma to związek z faktem, że po wyjściu z poprzedniego spotkania (tego z ministrem Klichem, który sugerował by na tym etapie nie formułować wniosków o rosyjskiej odpowiedzialności) Akredytowany według „Syfilisweeka” powiedział sam do siebie: ja was rozliczę”?

Pora na wnioski.
Nad przebiegiem śledztwa smoleńskiego pojawia się coraz więcej znaków zapytania. Piszący te słowa długo dawał prowadzącym to dochodzenie (zarówno jeśli chodzi o prokuraturę, jak i o komisję Millera) kredyt zaufania. Niestety kolejne fakty w zasadniczym stopniu nadszarpnęły ten kredyt.
Kolejna odsłona spektaklu pt. taśmy Klicha wskazuje, że postulat rozpoczęcia od początku badania smoleńskiej katastrofy (a w ramach tego - zbadania, jak przebiegało jej badanie dotychczasowe) jest moim zdaniem postulatem słusznym. A zająć się tym, uważam, powinna nadzwyczajna komisja sejmowa. Oczywiście z udziałem opozycji.

Wiem oczywiście, że wielu krzyczy „mamy już dosyć Smoleńska!”. Wiem też, że wielu wyznawców po obu stronach dzielących Polaków barykad nigdy nie uwierzy w jakiekolwiek ustalenia, niezgodne z tym, co uważają za swoją prawdę.
Trudno, mimo to badanie trzeba zacząć od nowa. Nie można dopuścić do tego, aby wokół tragicznej śmierci polskiego prezydenta i kilkudziesięciu przedstawicieli elity państwa pozostały znaczące znaki zapytania.

Piotr Skwieciński
http://blog.rp.pl/skwiecinski/2012/01/2 ... ch-nagran/

I co WY na to????

____________________________________
Videtur et hoc mihi Platforninem non debere esse
Poza tym uważam że Platformę należy zniszczyć
/Katon starszy/


29 sty 2012, 22:00
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA23 sie 2009, 07:34

 POSTY        3657
Post Re: Katastrofa smoleńska
10.02.2012 – ZAPAL ŚWIATEŁKO PAMIĘCI

22 miesiące dzielą nas od tamtego kwietniowego poranka... Ile to dni ? 669... Jakby 669 schodów – jeden wyższy, inny – niższy, ale są. I są jak Schody do Nieba - na dole toną w ciemnościach, ale im wyżej  tym mrok na nich mniejszy i ustępuje jasności, płynącej z Nieba... A w Niebie mieszka Prawda i choć droga do niej często bywa zawiła, ciernista i stroma, choć często prowadzi przez najciemniejsze zakamarki ludzkich dusz, pniemy się uparcie w górę Czy dotrzemy  do Prawdy ? A może ona zstąpi do nas...

Co łączy te niewidzialne schody, poza tym, że łączą nas maluczkich, którzy Prawdę miłują równie gorąco jak Boga, Honor, Ojczyznę i bardzo jej pragną?

Co miesiąc, każdego dziesiątego dnia niewidzialne ręce stawiają na nich Światełka Pamięci – niech wiedzą Pan Prezydent i Jego Towarzysze, że pamięć o Nich  tu na ziemi wciąż trwa i nie słabnie choć różne wiatry próbowały i próbują ich płomień gasić. Nie zdołały i nie zdołają ! Tego płomienia nikt i nic nie zgasi !...

Dogasają na najniższych stopniach Schodów do Nieba światełka palone zaraz po tragedii, ale to nic, Schody świecą wciąż nowymi i nowymi. Jakby wytyczały szlak. Jakby podpowiadały – „tędy prowadzi droga, nie zbaczaj z niej bo w ciemnościach przepaście czyhają, niejednego już pochłonęły bo zboczył z drogi do Prawdy”...

Twoje Światełko Pamięci też tam jest?
Jeśli nie to zapal je dziś o zmroku i postaw na Schodach do Nieba....  

Obrazek

http://contessabalcanese.nowyekran.pl/p ... ko-pamieci

____________________________________
Videtur et hoc mihi Platforninem non debere esse
Poza tym uważam że Platformę należy zniszczyć
/Katon starszy/


10 lut 2012, 22:54
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA10 lis 2006, 07:34

 POSTY        3465
Post Re: Katastrofa smoleńska
Załącznik:
donek i TANIA.jpg

piłkarzyk i BESTIA.

Remake serialu "Piękny i bestia".


 Nie masz wystarczających uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego postu.

____________________________________
"Demokracja to cztery wilki i owca głosujące o obiedzie" R.A.Heinlein


11 lut 2012, 16:16
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA10 lis 2006, 07:34

 POSTY        3465
Post Re: Katastrofa smoleńska
Seryjny Samobójca znowu w akcji?
      
Mamy kolejne zwłoki na gościńcu...
Kolejny przypadek powieszenia bez żadnych znaków, bez żadnej zapowiedzi, bez choćby złego nastroju... przypadek, w którym, nie wątpię ani przez chwilę, śledztwo zostanie umorzone, a udział osób trzecich zostanie wykluczony. Pozostanie nam tylko sie zastanawiać, czy udział osób drugich i czwartych jest wykluczony równie stanowczo.
Jak zawsze w takich przypadkach każdy, kto sie będzie zastanawiał nad tą śmiercią, zadawał, nie daj Bóg, pytania, będzie nazwany hieną wymachująca trupem, no, ale co mi tam, mam twarda skórę i mam w du.. żym poważaniu, co jakies rządowe psiaki sobie myślą.
Za każdym razem słyszymy to samo, aż w końcu zaczyna się to „za każdym razem”powtarzać zbyt często, a i ci, co nam to powtarzają też się powtarzają.

Polska pod rządami Donalda Tuska zdaje sie obfitować w takie całkowicie przypadkowe śmierci. OK, wiemy, że najprawdopodobniej centrum decyzyjne jest gdzieś indziej, ale roboczo przyjmijmy, że „projektem PO” rządzi Donald Tusk. Co prawda rządzi w takim samym stopniu, jak końska czaszka na kiju wiodła zastępy Dżyngis – Chana, bo niesiono ją na samym czele watahy, ale, niech będzie.

Chyba najbardziej skandaliczne przypadki zamilczanej śmierci to przypadek ministra Wróbla, pociętego piłą mechaniczną rzekomo przez nie pamiętającego niczego syna, dyrektora Michniewicza, powieszonego po uprzednim umówieniu się z rodziną na Wigilię, Zielonki, powieszonego z wydrukami z konta w wodoodpornej teczce, oficera kontrwywiadu z Wejherowa, oficer ABW zaszczutej na samym początku tej kadencji, Ratajczaka, co to jeździł i parkował samochodem będąc w stanie zaawansowanego rozkładu, doradcy Andrzeja Leppera, powieszonego parę miesięcy temu, prof. Dulinicza, Róży Żarskiej zmarłej w Moskwie, red Knyża, biskupa Cieślara, który rzekomo odebrał sms od ofiary katastrofy smoleńskiej, żeby już nie wspominać o serii samobójstw w sprawie Olewnika. No i żeby już nie wspominać o najgłośniejszych przypadkach śmierci w całym okresie III RP. No i żeby nie wspominać, o panu „od śrub w samochodzie, tych odkręconych”, który występuje i tak się przedstawia w aferze przeciekowej, zatem aferze Leppera właśnie.

No i oczywiście śmierć Andrzeja Leppera, który ni stąd, ni zowąd popełnia samobójstwo, o czym w jednobrzmiących tekstach zawiadamiają natychmiast wszystkie media. Po katastrofie smoleńskiej natychmiast poleciał sms o tym, że zawinili piloci, bo zeszli za nisko, a do wyjaśnienia pozostaje, kto ich do tego skłonił. I tym razem, jak się wydaje, jeden i ten sam ośrodek decyzyjny nadał medialnym cynglom, że śmierć nastąpiła przez powieszenie, że to samobójstwo, że nie ma osób trzecich, do wyjaśnienia pozostaje, kto go do tego doprowadził. To znaczy, czy był to Jarosław Kaczyński i „duszna atmosfera wykluczenia IV RP”.

Minister Wróbel, który od początku podważał rządową wersję wydarzeń ze Smoleńska, został zabity w sposób wręcz demonstracyjny. Ponoć przez syna, który nagle zwariował. OK., tyle, że syn ministra jest niezwykle drobnej postury, był znacznie słabszy od swego ojca, że nic nie wskazywało na jego chorobę przed tragedią, że , jak na osobę niepoczytalną, zdumiewająco sprawnie i szybko poćwiartował zwoki, usunął z mieszkania ślady krwi ( no, to jest dopiero praca, na miarę Heraklesa, pamiętacie, jak wyglądało czyszczenie samochodu w „Pulp Fiction”? Wybaczcie niestosowne porównania, ale przecież czyszczenie mieszkania z krwi po użyciu piły tarczowej to niesłychanie trudne i żmudne zajęcie!), przewiózł szczątki, usunął ślady… I to wszystko sam jeden, drobny, słaby fizycznie, niepoczytalny człowiek. Czemu potem odwołał swoje zeznania? Czemu nic nie pamięta?

Ale tego wszystkiego nie będzie się już badać. Śledztwo w sprawie śmierci Eugeniusza Wróbla zostało zakończone. Nie będzie aktu oskarżenia. W opinii biegłych psychiatrów i psychologa ( przy czym NIE DOKONANO obserwacji) sprawca, syn byłego wiceministra, jest całkowicie niepoczytalny.

No, ale minister Wrobel mógł równie dobrze wpaść pod TIRa na białoruskich numerach, wypić kawę i dostać udaru, ulec wypadkowi samochodowemu, jak szef ekipy archeologów, mających pojechać na poszukiwania szczątków, prof. Dulinicz, albo, jak swego czasu kapitan Hutyra, który, po zderzeniu z walcem drogowym zdołał zadzwonić do kolegi i powiedzieć o wypadku, potem się okazało, jak przyjechała policja, że jednak ma zmiażdżoną i urwaną głowę, więc musiał mieć spore trudności z tą rozmową telefoniczną. Mógł, jak wielu świadków w sprawie morderstwa księdza Popiełuszki, umrzeć po wypiciu duszkiem kilku litrów spirytusu alkoholu, bądź wstrzyknięcia sobie tegoż bezpośrednio do krwi, co, jak sugerują wyniki badania krwi, było pewnym okresie bardzo modne… Mógł się powiesić nad Wisłą, jak chorąży Zielonka, uprzednie zapakowawszy do wododopornej torby kilka wydruków ze swoim nazwiskiem, żeby już się policja tak strasznie nie męczyła ze zgadywaniem. Albo się powiesić, jak dyrektor Michniewicz, uprzednio zadzwoniwszy do żony, by sobie pogadać i się umówić na następny dzień.

Wspólnym mianownikiem tych wszystkich spraw jest to, że są umarzane i koniec, nic więcej się nie dzieje. Nie inaczej stało się w przypadku śmierci dyrektora Michniewicza. Pamiętam ta zdumiewającą ciszę i powściągliwość mediów w tej sprawie. Dyskretny pogrzeb, zero komentarzy ze strony Donalda Tuska, choć przecież był to jego wysoki urzędnik… Był on dyrektorem Biura Dyrektora Generalnego, dyrektorem Biura Ochrony, pełnomocnikiem ds. ochrony informacji niejawnych i administratorem danych. Ponadto w latach 2000-2001 był pełnomocnikiem ds. ochrony informacji niejawnych w Rządowym Centrum Legislacji, do śmierci pełnił też funkcję członka rady nadzorczej PKN Orlen. Miał najwyższe poświadczenia bezpieczeństwa, zarówno krajowe, jak i NATO oraz Unii Europejskiej. Przez jego ręce przechodziły niemal wszystkie dokumenty kancelarii premiera, także tajne.

Jego ciało znaleziono 23 grudnia 2009 r. w podwarszawskiej wsi. Zupełnym przypadkiem w ten sam dzień z remontu z Samary wrócił do Polski Tu-154M 101. Czy jest jakikolwiek związek? Nie wiem. Zapewne nie ma, ale wspomnieć o tej koincydencji warto, może kiedyś okaze się coś innego.

Prokuratura po kilkunastu miesiącach śledztwa umorzyła śledztwo, przyjmując, że Grzegorz Michniewicz popełnił samobójstwo. Wśród dziennikarzy i w internecie zaczęły krążyć plotki o problemach rodzinnych dyrektora kancelarii, a także o nieuleczalnej chorobie, która miała doprowadzić go do targnięcia się na własne życie. Były to kłamstwa, ale ktoś je puszczał w obieg. Dokładnie tak samo, jak kłamstwa o naciskach, Błasiku, czterech podejściach, brzozie, o debeściakach i tak dalej, może nawet te same osoby i w ten sam obieg puszczają?

Uzasadnienie umorzenia śledztwa przez Prokuraturę Okręgową w Warszawie brzmi dość dziwnie: "Z zeznań szeregu świadków jednoznacznie wynika, iż Grzegorz Michniewicz miał najbliższe dni dokładnie zaplanowane. W dniu 23 grudnia 2009 r. planował bowiem pojechać do Białogardu, aby z żoną i jej rodziną spędzić święta. Wszystkie jego zachowania podejmowane nie tylko w ostatnich dniach, ale także i godzinach życia, wskazywały, iż plan ten chce wypełnić. Wskazuje na to choćby sporządzony przez niego wniosek urlopowy, zakup prezentów czy też podejmowanie jeszcze późnym wieczorem 22 grudnia przygotowania do wyjazdu. Niewątpliwie więc decyzja o popełnieniu samobójstwa podjęta została nagle pod wpływem impulsu”

Ani lekarze, do których chodził Michniewicz, ani jego koledzy z pracy nic nie słyszeli o żadnej chorobie. Między 11 a 13 grudnia dyrektor generalny kancelarii Tuska był na spotkaniu w Łańsku. Wszyscy pracownicy, którzy tam przebywali, stwierdzili, że był rozluźniony, wesoły i nic nie wspominał o kłopotach ze zdrowiem. To samo w prokuraturze powiedziała żona Michniewicza. Według żony mąż nie chorował na ciężkie, nieuleczalne schorzenia. Nie leczył się także psychiatrycznie ani nie korzystał z pomocy psychologa.

I tu pojawia się osoba ministra Arabskiego, wielce” zasłużonego” w „organizowaniu” wizyty Prezydenta Kaczyńskiego w Smoleńsku, a wcześniej w szmaciarskim odbieraniu mu samolotu, żeby czasem nie mógł polecieć do Brukseli.

Arabski był prawdopodobnie ostatnią osobą z pracy, z którą rozmawiał Michniewicz. "Był czymś zasmucony [...] W końcu powiedział, że odbył bardzo przykrą rozmowę z ministrem Arabskim [...] bał się, że zostanie zwolniony" - zeznała w prokuraturze matka Grzegorza Michniewicza, która rozmawiała z nim telefonicznie o godz. 21:26. Syn powiedział jej także, że następnego dnia jedzie do żony do Białogardu.

Małżonka Michniewicza potwierdziła słowa o rozmowie z Arabskim. "Świadek dodała, iż od męża dowiedziała się, że miał on nieprzyjemną rozmowę ze swoim przełożonym, ministrem Tomaszem Arabskim. [...] Twierdził, iż na pewno zostanie zwolniony z pracy".

Co ciekawe - to właśnie Arabski był ostatnią osobą, z którą Michniewicz kontaktował się telefonicznie przed śmiercią. Kilka minut wcześniej - o godz. 22:56 - Michniewicz otrzymał osobistego SMS-a od żony (treść wiadomości nie zawierała nic niepokojącego), z którą przedtem rozmawiał przez telefon. Wcześniej dyrektor generalny Kancelarii Premiera kontaktował się też z córką. "Wieczorem dostałam od niego SMS-a z podziękowaniem za książkę [...]. Po mojej odpowiedzi SMS-em, że się cieszę z trafionego pomysłu, odpisał mi, że bardzo lubi podróże, że nic innego mu w życiu nie pozostało, chyba że ktoś mu to życie odbierze. Po tym SMS-ie zadzwoniłam do niego. To było ok. godz. 22. [...] w trakcie rozmowy ze mną tata był radosny. Ta rozmowa trwała kilka minut i nic w jego głosie nie wskazywało na to, co się później stało".

Prokuratorzy przejrzeli domowy komputer Michniewicza. W pliku pt. "Moje plany" zmarły dokładnie zaplanował dzień 23 grudnia; wypisał nawet, z kim ma się spotkać i co zrobić o konkretnych godzinach. Miał już kupiony bilet na świąteczny wyjazd do teściów. Paulina T., pracowniczka biura denata, potwierdziła to w prokuraturze: "22 grudnia Grzegorz Michniewicz mówił, że następnego dnia będzie tylko do godz. 14, bo jedzie na święta [....] Według mnie nic, kompletnie nie wskazywało na to, że on może pozbawić się życia". I dodała: "Chcę na zakończenie dodać, że ja nie wierzę, aby on popełnił samobójstwo".

No i teraz Dariusz Szpineta - zawodowy pilot i instruktor pilotażu, ekspert i prezes spółki lotniczej, został znaleziony martwy w łazience ośrodka wczasowego w Indiach. Wcześniej parokrotnie wypowiadał się w mediach w sprawie Smoleńska, wskazując, że lot Tu-154M był lotem wojskowym. Nic więcej na razie nie wiemy o tej sprawie, poza tym, że kolejny człowiek, ktory podważał rzadowo- FSBowską wersję wydarzeń padł ofiarą „seryjnego samobójcy”. Nic nie wskazywało na jakiekolwiek samobójcze zamiary, czy choćby zły nastrój. Ciekawe, czy SMSy do mend internetowych już wysłane...

Z pewnością linia obrony jest już wybrana, jak zawsze-

a/ „nie wykorzystujcie, hieny, smierci do swoich polityczych celów! Uszanujcie ból rodzin!” Jak wiadomo, zbrodnia niczego tak nie pożąda, jak milczenia o sobie.

b/ „znowu oszołomy wymyślają teorie spiskowe, na pewno bomba helowa go zabiła, muahahahaha!” Po co dyskutować, jak można obśmiać z góry.

c/ „To duszna atmosfera IV RP jest zabójcą!” W przypadku Dariusza Szpinety może byc trudno, ale przecież nie takie przeszkody brali propagandziści z marszu.

P.S. Zachęcam do czytania poniedziałkowych felietonów w Freepl.info i w „Gazecie Polskiej Codziennie”.

seawolf, 7 grudnia, 2011 - 16:17

źródła
http://freepl.info/seawolf
http://niepoprawni.pl/blogs/seawolf
http://niezalezna.pl/bloger/69/wpisy
http://seawolf.salon24.pl
Zachęcam też do słuchania moich felietonów w wersji audio, na
http://niepoprawneradio.pl

To dodajmy jeszcze kolejnego "seryjnego samobójcę":

Nie żyje główny świadek w aferze marszałkowej.
Płk Leszek Tobiasz, były oficer WSI, główny świadek oskarżenia w tzw. aferze marszałkowej, w którą zamieszany jest prezydent Bronisław Komorowski, nie żyje!
Był kluczowym świadkiem oskarżenia.
To właśnie on miał przyjść do Bronisława Komorowskiego z informacją o korupcji w komisji weryfikującej WSI.
Tym samym oddala się wyjaśnienie "afery marszałkowej", w której jedną z istotnych postaci był obecny prezydent

http://wiadomosci.dziennik.pl/polityka/ ... i-wsi.html

KTO NASTĘPNY?

____________________________________
"Demokracja to cztery wilki i owca głosujące o obiedzie" R.A.Heinlein


Ostatnio edytowano 15 lut 2012, 23:26 przez kominiarz, łącznie edytowano 1 raz



15 lut 2012, 23:22
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA25 cze 2009, 12:10

 POSTY        3598
Post Re: Katastrofa smoleńska
To może być punkt zwrotny w historii Polski

Załącznik:
siedlce_tablica_pap_600.jpeg

Trzeba pamiętać o ofiarach katastrofy smoleńskiej - powiedział prezes PiS Jarosław Kaczyński podczas uroczystości nadania odcinkom obwodnicy Siedlec nazw: Prezydenta Ryszarda Kaczorowskiego i Prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Ulice łączy Rondo Ofiar Katastrofy Smoleńskiej. Prezes PiS zaznaczył, że katastrofa smoleńska była bardzo ważnym wydarzeniem w historii Polski, "być może nawet punktem zwrotnym".

- Trzeba pamiętać o tych, którzy zginęli. Trzeba pamiętać, że nie zginęli w zwykłym wypadku. Zginęli w drodze do Katynia, wykonując swój narodowy, a w wypadku wielu także państwowy obowiązek, obowiązek pamięci o naszych przodkach, którzy oddali życie za ojczyznę - mówił prezes PiS.

Kaczyński podkreślił, że trzeba pamiętać o ofiarach katastrofy. - Nawet gdy bardzo wielu chce, byśmy zapomnieli - zaznaczył.

Prezes PiS przedstawił sylwetki prezydentów Lecha Kaczyńskiego i Ryszarda Kaczorowskiego. - Łączyło ich przeświadczenie, że Polska musi być wolna, niepodległa - powiedział.

Podczas uroczystości, w imieniu ofiar katastrofy, zabrała głos Magdalena Merta, wdowa po b. wiceministrze kultury Tomaszu Mercie. - W stolicy nie możemy liczyć na upamiętnienie członków naszych rodzin i tym bardziej cenimy sobie takie gesty - podkreśliła

http://wiadomosci.wp.pl/kat,1342,title, ... omosc.html


 Nie masz wystarczających uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego postu.


11 mar 2012, 09:13
Zobacz profil
Znawca
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA03 kwi 2010, 12:55

 POSTY        294
Post Re: Katastrofa smoleńska
W sprawie niedopełnienia obowiązków przez premiera: prokurator uwzględnił skargę

(...) Prokuratura Apelacyjna w Warszawie uwzględniła skargę Stowarzyszenia Solidarni 2010 dotyczącą bezczynności Prokuratury Okręgowej, która uprzednio zignorowała zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa niedopełnienia obowiązków przez Prezesa Rady Ministrów Donalda Tuska. Teraz prokurator okręgowy będzie musiał zbadać sprawę.

Stowarzyszenie Solidarni 2010 w sierpniu ubiegłego roku powiadomiło Prokuraturę o podejrzeniu popełnienia przestępstwa niedopełnienia obowiązków przez osobę, która zawarła z władzami Federacji Rosyjskiej umowę w sprawie ustalenia reżimu prawnego dla badania przyczyn katastrofy smoleńskiej. Osoba tą najprawdopodobniej był Prezes Rady Ministrów Donald Tusk.

W myśl ustawy o umowach międzynarodowych z dnia 14 kwietnia 2000 r. organ właściwy do prowadzenia negocjacji lub minister kierujący działem administracji rządowej właściwy do spraw, których dotyczy umowa międzynarodowa, po uzgodnieniu z zainteresowanymi ministrami, składa Radzie Ministrów, za pośrednictwem ministra właściwego do spraw zagranicznych, wniosek o ratyfikację lub zatwierdzenie umowy międzynarodowej (art. 14). Umożliwia to publikację umowy we właściwym dzienniku urzędowym. Obowiązek ten nigdy nie został wykonany, co łatwo sprawdzić, gdyż nikt nie zna treści tej umowy ani dokumentu ją zatwierdzającego, czy dziennika urzędowego, w którym można by zapoznać się z jej treścią. (...)

Treść skargi m.in. tutaj:
http://wpolityce.pl/artykuly/24907-w-sp ... nil-skarge


17 mar 2012, 07:28
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA21 paź 2006, 19:09

 POSTY        7731

 LOKALIZACJATriCity
Post Re: Katastrofa smoleńska
cammila                    



W sprawie niedopełnienia obowiązków przez premiera: prokurator uwzględnił skargę
(...) Prokuratura Apelacyjna w Warszawie uwzględniła skargę Stowarzyszenia Solidarni 2010 dotyczącą bezczynności Prokuratury Okręgowej, która uprzednio zignorowała zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa niedopełnienia obowiązków przez Prezesa Rady Ministrów Donalda Tuska. Teraz prokurator okręgowy będzie musiał zbadać sprawę.

Stowarzyszenie Solidarni 2010 w sierpniu ubiegłego roku powiadomiło Prokuraturę o podejrzeniu popełnienia przestępstwa niedopełnienia obowiązków przez osobę, która zawarła z władzami Federacji Rosyjskiej umowę w sprawie ustalenia reżimu prawnego dla badania przyczyn katastrofy smoleńskiej.
Osoba tą najprawdopodobniej był Prezes Rady Ministrów Donald Tusk.


W myśl ustawy o umowach międzynarodowych z dnia 14 kwietnia 2000 r. organ właściwy do prowadzenia negocjacji lub minister kierujący działem administracji rządowej właściwy do spraw, których dotyczy umowa międzynarodowa, po uzgodnieniu z zainteresowanymi ministrami, składa Radzie Ministrów, za pośrednictwem ministra właściwego do spraw zagranicznych, wniosek o ratyfikację lub zatwierdzenie umowy międzynarodowej (art. 14). Umożliwia to publikację umowy we właściwym dzienniku urzędowym. Obowiązek ten nigdy nie został wykonany, co łatwo sprawdzić, gdyż nikt nie zna treści tej umowy ani dokumentu ją zatwierdzającego, czy dziennika urzędowego, w którym można by zapoznać się z jej treścią. (...)


To gorsze niż Trybunał Konstytucyjny :(

Prokuratura Okręgowa uprzednio zignorowała zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa.
Prokuratura Apelacyjna w Warszawie uwzględniła skargę Stowarzyszenia Solidarni 2010 dotyczącą bezczynności Prokuratury Okręgowej.


Czyli prokurator okręgowy, który zignorował zawiadomienie powinien ponieść karę dyscyplinarną.
Jesteśmy wszyscy równi wobec prawa czy równi i równiejsi?

____________________________________
Nie jesteś tym, kim myślisz, że jesteś - lecz tym, kim się stajesz, gdy myślisz kim jesteś.


17 mar 2012, 09:13
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA25 cze 2009, 12:10

 POSTY        3598
Post Re: Katastrofa smoleńska
Obnażamy kłamstwa i tajemnice o 10 IV 2010 r.! Zobacz!

Zastanawiające, że nikt dotąd nie pokusił się o rzetelne zestawienie faktów w sprawie katastrofy smoleńskiej (rzetelne tzn. takie, w którym nie ma ani "bogoojczyźnianego oszołomstwa", ani "czołobitnego rusofilstwa i zaprzaństwa").
Nasz autor, Piotr Bugajski (z-ca red. nacz. "Fakt") zderzył ze sobą interesujące doniesienia, które towarzyszyły wyjaśnianiu przyczyn katastrofy smoleńskiej (często marginalizowane w tzw. mediach głównego nurtu). Wnioski? Sami je wysnujcie
(...)
http://www.fakt.pl/Cala-prawda-o-Smolen ... 246,1.html


21 mar 2012, 20:23
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA23 sie 2009, 07:34

 POSTY        3657
Post Re: Katastrofa smoleńska
- To była pozorowana sekcja zwłok
- zdradzają nieoficjalnie dziennikarzom Faktu biegli, którzy pracują przy badaniach ekshumowanego ciała Przemysława Gosiewskiego.

Dokumenty sporządzone przez Rosjan mają się nijak do faktycznego stanu ofiary - dodają. Jak się dowiedzieli dziennikarze - są też ślady wskazujące na niewłaściwe obchodzenie się z ciałem Przemysława Gosiewskiego. Rosjanie - zdaniem rozmówców - mieli się dopuścić do zbezczeszczenia zwłok
Trumnę z ciałem posła PiS wyjęto z grobu na warszawskich Powązkach w poniedziałek. Od tamtej pory niemal bez przerwy jest poddawane badaniom przez polskich ekspertów z zakresu medycyny sądowej z Krakowa, Wrocławia, Gdańska i Bydgoszczy

Szokujące odkrycie
–  Badanie są przeprowadzane niezwykle szczegółowo – mówi osoba znająca kulisy śledztwa. Jak ustalili dziennikarze Faktu, nasi biegli patolodzy byli zdumieni tym, co odkryli.
– Odkryto ślady niewłaściwego obchodzenia się z ciałem. Można tu mówić o tym, że doszło do zbezczeszczenia zwłok. Wydaję się, ze Rosjanie działali tak, jakby byli pewni, że nikt nie będzie otwierał trumien i tego nie wykryje – opowiada osoba zbliżona do śledztwa

Pozorowana sekcja

Nasi lekarze ustalili także, że sekcja zwłok przeprowadzona w Moskwie została wykonana pobieżnie.
–  Właściwie można tutaj mówić o pozorowanej sekcji zwłok – mówi informator Faktu.
– Poza wykonaniem rutynowych cięć nie ma śladów przeprowadzania badań, jakie robi się podczas standardowej sekcji. A bez tego nie sposób określić, jaka była przyczyna śmierci ofiary – wyjaśnia. Wygląda więc na to, że Rosjanie w dokumentach wpisywali po prostu byle co.

To właśnie dokumenty sekcyjne z Moskwy były powodem przeprowadzenia ekshumacji ciała Przemysława Gosiewskiego. Sporządzone były tak, jakby dotyczyły osoby innej niż zmarły polityk - napisano w nich, ze ofiara miała 180 cm wzrostu i nie miała żadnych szczególnych znaków. Poseł PiS był o 20 cm niższy i miał zdeformowane kości, to ślady po chorobie Heinego - Medina przebytej w dzieciństwie.

ILE JESZCZE ZAGADEK ZOSTAŁO DO ROZWIĄZANIA?
I CO ONE  JESZCZE KRYJĄ??!!
KTO DO TEGO DOPUŚCIŁ?
I CZY TUSK BEKNIE ZA TO?
CZY PANI KOPACZ ZA SWOJE KŁAMSTWA ZOSTAŁA NAGRODZONA AWANSEM NA MARSZAŁKA SEJMU?
~ pytam
Wyobraźcie sobie jakim to trzeba byc PODŁYM człowiekiem żeby zapewniać społeczeństwo że ona tam była i są tam nasi najlepsi fachowcy od sekcji zwłok, bo tu chodzi o rzetelność życia nikt im nie przywróci więc kłamstwa rządzących coraz więcej mnie upewniają o zamachu o zmowie ryżego z Putinem .
~ karol
Ale przecież Kopacz osobiście zapewniała, że dochowano wszystkich zasad, a sekcje przeprowadzono z zachowaniem należytej staranności i to przy udziale naszych specjalistów. To że naszych specjalistów nie było przy sekcjach, to już wiadomo, a teraz jak mydlana bańka pada zapewnienie o należytej staranności. Jak ktoś taki jak Kopacz może być marszałkiem sejmu? Czy młodym, wykształconym nie jest głupio? Tusk i Kopacz zasługują na Trybunał Stanu, a nie zaszczyty.
~ George  
Tusk,Kopacz i cała hołoto antypolska Naród wam tego zbezczeszczenia nigdy nie wybaczy. Przy waszej zdradzie targowica, to pikuś
~ nard


link: http://wiadomosci.wp.pl/kat,38126,title ... omosc.html

____________________________________
Videtur et hoc mihi Platforninem non debere esse
Poza tym uważam że Platformę należy zniszczyć
/Katon starszy/


Ostatnio edytowano 22 mar 2012, 22:50 przez Badman, łącznie edytowano 1 raz



22 mar 2012, 22:50
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA25 cze 2009, 12:10

 POSTY        3598
Post Re: Katastrofa smoleńska
Po katastrofie Tu-154M Rosjanie zagłuszali telefony

Tuż po katastrofie prezydenckiego Tu-154M w Smoleńsku Rosjanie zagłuszali rozmowy telefoniczne - twierdzi "Nasz Dziennik". Gazeta publikuje obszerny wywiad z ppłk. Krzysztofem Dacewiczem, funkcjonariuszem Biura Ochrony Rządu, który 10 kwietnia 2010 r. był w Smoleńsku.

Oficer odsłania kulisy przygotowań do wizyty prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Katyniu i relacjonuje, jak dowiedział się o katastrofie.

"Podeszła do mnie w Katyniu polska dziennikarka, która zwróciła się do mnie z pytaniem, czy słyszałem, że samolot z prezydentem ma jakieś kłopoty. Odpowiedziałem, że nic nie wiem, nie słyszałem, ale zaraz pójdę i postaram się czegoś więcej dowiedzieć. Poszedłem od razu do pana ministra Jacka Sasina i mówię: "Panie ministrze, czy pan coś wie na temat jakichś problemów z samolotem?". Odpowiedział: "Pan też coś słyszał? Ja też coś słyszałem, ale nie znam szczegółów". Wtedy próbowaliśmy wykonywać telefony.

"Po katastrofie próbował się z nami połączyć kierowca ambasadora Gerard K., który był na płycie lotniska. Ale żaden z telefonów nie dzwonił. Dopiero po paru minutach K. dodzwonił się do swojej żony, która też z nami była w Katyniu, i poinformował ją o katastrofie, a ona nam tę informację przekazała.

Dlaczego Rosjanie zakłócali łączność telefoniczną? "Nie wiem" - odpowiada Dacewicz. "Nie zastanawiałem się nad tym. Każdy z nas był wyposażony w telefon służbowy i do żadnego z nas Gerard się nie dodzwonił. Gdy po relacji żony Gerarda powiadomiłem o tym, co się stało, ministra Sasina, poprosiliśmy o pilotaż milicyjnym radiowozem i pojechaliśmy na lotnisko".

http://fakty.interia.pl/raport/lech-kac ... 75427,6911


23 mar 2012, 00:16
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA25 cze 2009, 12:10

 POSTY        3598
Post Re: Katastrofa smoleńska
Oddali Jaka-40 do Muzeum

Załącznik:
634681060148362500.jpg

Ostatecznie wylądował w Muzeum Wojska Polskiego w Warszawie. I tam już pozostanie na zawsze. Mowa o samolocie Jak-40, który latał z VIP-ami w zlikwidowanym 36. Specjalnym Pułku Lotnictwa Transportowego

Z Okęcia maszyna została przetransportowana ulicami stolicy w nocy z czwartku na piątek. Na czas przejazdu Jak-40 został rozłożony na części. Ponowny montaż ma potrwać do niedzieli, zaś oficjalną prezentację samolotu zaplanowano na Noc Muzeów, która w tym roku przypada z 19 na 20 maja.

We wrześniu 2011 r. rzecznik MON Jacek Sońta informował, że maszyna mogłaby trafić do Muzeum Armii Krajowej w Krakowie. Podkreślał jednak, że to, gdzie trafi samolot, nie jest jeszcze przesądzone. Inny Jak-40, który latał w specpułku, znajduje się w Muzeum Sił Powietrznych w Dęblinie. Przyleciał tam z Warszawy pod koniec 2011 r. W styczniu 2012 r. został przejęty przez placówkę, a od lutego można go oglądać.

W Warszawie jest jeszcze jeden wycofany z rządowej eskadry Jak-40. Został przekazany Wojskowej Akademii Technicznej w 2006 r. i jest wykorzystywany do celów dydaktycznych m.in. przez kadrę i studentów kierunku lotnictwo i kosmonautyka. Samolot można zobaczyć przy budynkach WAT przy ul. Radiowej.

Pozostałe samoloty ze specpułku - dwa Jaki-40 i jeden Tu-154M - posiada obecnie Agencja Mienia Wojskowego, która zajmuje się sprzedażą wycofanego sprzętu polskiej armii. Sprzedaż trzech samolotów zaplanowano na połowę roku. Jak powiedziała rzeczniczka prasowa AMW Małgorzata Golińska, obecnie trwa przygotowywanie dokumentacji technicznej i oferty.

Z Agencją skontaktowało się już kilku zainteresowanych. AMW poleciła im dosłać dokumenty, by sprawdzić, co to za podmioty - osoby fizyczne czy firmy; Agencja uprzedza też, że by wziąć udział w postępowaniu, należy wpłacić wadium. Jak-40 został zaprojektowany w roku 1965. Seryjną produkcję rozpoczęto w 1968 r. Jego załoga liczy trzy osoby. Na pokładzie transportowanych może być, w zależności od wersji, maksymalnie 32 pasażerów. Maszyna ma ponad 20 m długości, 6,50 m wysokości. Rozpiętość skrzydeł wynosi 25 m. Maksymalna osiągana prędkość samolotu to ok. 550 km/h.

Decyzję o rozformowaniu zajmującego się przewozem najważniejszych osób w państwie 36. specpułku szef MON Tomasz Siemoniak ogłosił w sierpniu 2011 r., kilka dni po prezentacji raportu komisji, która badała katastrofę smoleńską. Jednostka przestała istnieć z początkiem 2012 r., jej zadania - w zakresie transportu śmigłowcami - przejęła 1. Baza Lotnictwa Transportowego w Warszawie.

http://www.fakt.pl/Oddali-Jaka-40-do-Mu ... 429,1.html


 Nie masz wystarczających uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego postu.


24 mar 2012, 10:28
Zobacz profil
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Odpowiedz w wątku   [ Posty: 2082 ]  idź do strony:  Poprzednia strona  1 ... 101, 102, 103, 104, 105, 106, 107 ... 149  Następna strona

 Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
 Nie możesz odpowiadać w wątkach
 Nie możesz edytować swoich postów
 Nie możesz usuwać swoich postów
 Nie możesz dodawać załączników

Skocz do:  
cron