Zawinił człowiek czy korupcja? Piotr Skwieciński 22-10-2011
"Według władz za ostatnie katastrofy lotnicze odpowiadają piloci. Eksperci nie są tego tacy pewni.
Źródła w Ministerstwie Obrony przychylają się do wersji mówiącej, że przyczyną wypadku Suchoja, który rozbił się w czwartek nad Amurem, był czynnik ludzki, czyli błąd załogi – donosi rosyjska prasa.
(...) Szturmowiec Su-24 leciał na rutynowy przegląd techniczny. Nie był to pierwszy przegląd i remont tej maszyny – została wyprodukowana przed 1993 rokiem. W ciągu ostatnich lat wypadki tego typu bombowców są coraz częstsze. Na ogół jednak pilotom udaje się katapultować, tak jak na przykład 17 lutego 2010 roku pod Petersburgiem.
W maju naczelny prokurator wojskowy Siergiej Fridinskij, opisując rozmiary korupcji w wojsku i przemyśle obronnym (jego zdaniem kradzione jest co najmniej 20 procent pieniędzy wkładanych przez państwo w armię), jako jeden z przykładów tego rodzaju przestępczości wymienił oszukiwanie podczas remontowania samolotów.
– W lotniczym zakładzie remontowym numer 275 dyrektor w porozumieniu z dostawcami kazał instalować w remontowanych samolotach zamiast nowych części zamiennych części używane, często wręcz niesprawne – mówił prokurator. – Dokumentacja techniczna była fałszowana. Nietrudno zgadnąć, jaki to miało wpływ na bezpieczeństwo i gotowość bojową.
Dobiega końca śledztwo w sprawie katastrofy cywilnego jaka-42, który 7 września rozbił się w Jarosławiu z 42 osobami na pokładzie, w tym drużyną hokejową Lokomotiw. Eksperymenty wykazały, że samolot startował, jednocześnie hamując. Według nieoficjalnych informacji Międzypaństwowy Komitet Lotniczy (MAK) za podstawową uznaje w tej sytuacji wersję, że pilot, chcąc podnieść mającą kłopoty ze startem maszynę, ciągnął z całej siły ster, nieświadomie zapierając się z całej siły nogami w pedał hamulca. Stąd niedostateczna prędkość w momencie oderwania się maszyny od ziemi i katastrofa.
Niektórzy rosyjscy lotnicy twierdzą jednak, że w jaku nie da się przypadkowo nadepnąć na pedał hamulca.
– Zwalać winę na załogę zawsze jest najłatwiej – komentuje lotnik oblatywacz Andriej Gusiew. I podkreśla, że ponieważ MAK dopuszcza samoloty do eksploatacji, we własnym interesie odrzuca hipotezy mówiące o awarii technicznej. Zdaniem Gusiewa hamował nie pilot, tylko sam system hydraulicznego hamowania – z powodu jakiegoś defektu.
W czwartek wieczorem w Petersburgu jak-42 startujący do Kazania zderzył się z lotniskowym samochodem, który nieoczekiwanie, wbrew wszelkim regułom, znalazł się na pasie startowym. (...)"
– W lotniczym zakładzie remontowym numer 275 dyrektor w porozumieniu z dostawcami kazał instalować w remontowanych samolotach zamiast nowych części zamiennych części używane, często wręcz niesprawne – mówił prokurator. – Dokumentacja techniczna była fałszowana. Nietrudno zgadnąć, jaki to miało wpływ na bezpieczeństwo i gotowość bojową.
Dobiega końca śledztwo w sprawie katastrofy cywilnego jaka-42, który 7 września rozbił się w Jarosławiu z 42 osobami na pokładzie, w tym drużyną hokejową Lokomotiw. Eksperymenty wykazały, że samolot startował, jednocześnie hamując. Według nieoficjalnych informacji Międzypaństwowy Komitet Lotniczy (MAK) za podstawową uznaje w tej sytuacji wersję, że pilot, chcąc podnieść mającą kłopoty ze startem maszynę, ciągnął z całej siły ster, nieświadomie zapierając się z całej siły nogami w pedał hamulca. :blink: Stąd niedostateczna prędkość w momencie oderwania się maszyny od ziemi i katastrofa.
Niektórzy rosyjscy lotnicy twierdzą jednak, że w jaku nie da się przypadkowo nadepnąć na pedał hamulca. – Zwalać winę na załogę zawsze jest najłatwiej – komentuje lotnik oblatywacz Andriej Gusiew. I podkreśla, że ponieważ MAK dopuszcza samoloty do eksploatacji, we własnym interesie odrzuca hipotezy mówiące o awarii technicznej. Zdaniem Gusiewa hamował nie pilot, tylko sam system hydraulicznego hamowania – z powodu jakiegoś defektu.
Sukinsyństwo - nic więcej. Z katastrofą smoleńską było identycznie.
Komisja hazardowa złożona z większości członków PO i z przewodniczącym z PO na jej czele badała sprawę członków PO. Werdykt był znany od początku. Sędziowie we własnej sprawie.
____________________________________ Videtur et hoc mihi Platforninem non debere esse Poza tym uważam że Platformę należy zniszczyć /Katon starszy/
23 paź 2011, 11:34
Re: Katastrofa smoleńska
1/ Dla Kwaśniewskiego robili remont w Smoleńsku
Wiemy, jak wyglądają, a przynajmniej jak powinny wyglądać kulisy przygotowań do wizyty prezydenta czy premiera w obcym kraju. Kiedy 15 lat temu na lotnisku w Smoleńsku lądował samolot z Aleksandrem Kwaśniewskim (57 l.), wszystko było dopięte na ostatni guzik - opowiada nam były prezydent. Dla głowy polskiego państwa zalano nawet betonem zdewastowany pas startowy. Szczegóły tamtej wizyty zdradza osoba z ówczesnego kierownictwa Biura Ochrony Rządu. I przyznaje, że zeszłoroczne przeloty do Katynia premiera Donalda Tuska (54 l.) i prezydenta Lecha Kaczyńskiego (61 l.) zostały źle przygotowane Wizyta Kwaśniewskiego była szykowana ponad trzy miesiące. Sprawdzono każdy element wyposażenia lotniska w Smoleńsku, zapadła nawet decyzja o remoncie pas lotniska Siewiernyj. – Inaczej do tej wizyty by nie doszło – mówi Faktowi osoba z ówczesnych władz BOR. – Aż trudno mi uwierzyć, że mogło być inaczej – tak nasz rozmówca komentuje doniesienia o zaniechaniach, o które prokuratura podejrzewa BOR przygotowujący wizyty w 2010 r. 7 kwietnia 2010 r. delegacja z premierem szczęśliwie wylądowała. Lot z 10 kwietnia okazał się tragiczny – zginęło 96 osób.
Wszystko pod linijkę
Prezydent Kwaśniewski lądował w Smoleńsku w 1996 r. – Na trzy miesiące przez terminem do Rosji poleciała grupa rekonesansowa – opowiada nasz rozmówca z BOR. – Sprawdzone zostało calusieńskie lotnisko Siewiernyj. Nie było takiej możliwości, by jakikolwiek sprzęt nie działał, czy był uszkodzony. Nasi funkcjonariusze z linijką w ręku mierzyli cały pas startowy. Okazało się, że jego część wymagała remontu. Dlatego natychmiast zadecydowaliśmy, ze Rosjanie muszą wylać nową nawierzchnię. Zrobili to z przekazanych przez Polskę pieniędzy. Musieli tez dokonać wymiany wszystkiego, co budziło nasze wątpliwości, włącznie z każdą żaróweczką czy guzikiem – relacjonuje tamte wydarzenia nasz rozmówca. Ochrona pod bronią
Zupełnie inaczej też niż w 2010 r. wyglądała kwestia ochrony prezydenta Kwaśniewskiego. – Naszych agentów było mniej więcej tyle samo, co Rosjan – kilkadziesiąt osób – opowiada nam funkcjonariusz. – Oczywiście, że mieli broń – dodaje, gdy przypominamy, że podczas kwietniowych wizyt BOR nie miał broni, bo zakazali tego Rosjanie. Przed wizytą prezydenta Kaczyńskiego oficerowie ochrony nie czekali na niego na płycie lotniska, tylko w oddalonym o kilkanaście kilometrów Katyniu. – Nie wyobrażam sobie takiej sytuacji – mówi nasz rozmówca.
BOR stawiał warunki
Dlaczego 14 lat temu Rosjanie zgodzili się na wcześniejsze rozeznanie BOR i obecność uzbrojonych agentów w Smoleńsku, skoro odmówili tego samego 7 i 10 kwietnia ubiegłego roku? – Nie mogli się nie zgodzić! Gdyby odmówili, do tej wizyty po prostu by nie doszło – relacjonuje oficer. – Bez spełnienia naszych warunków, nie moglibyśmy zapewnić bezpieczeństwa i prezydent po prostu by tam nie pojechał. Wybuchłby skandal. Tę relację potwierdza też Aleksander Kwaśniewski. Nie chce zdradzać szczegółów ochrony, z której do dziś korzysta. Ale zapewnia: – Leciałem do Katynia ze świadomością, że wszystko jest przygotowane i dopięte na ostatni guzik.
2/ Kto jeszcze mógł zginąć pod Smoleńskiem? Według prokuratury...
Może to trochę dziwić, ale według litery prawa jest to możliwe. Śp. Lech i Maria Kaczyńscy uzyskali status pokrzywdzonych w śledztwie smoleńskim. Co więcej, prokuratura nadała taki status także premierowi Donaldowi Tuskowi. Dlaczego? Według śledczych funkcjonariusze BOR mogli nie dopełnić obowiązków przygotowując wizyty w Katyniu Donalda Tuska (7 kwietnia) oraz Lecha i Marii Kaczyńskich (10 kwietnia) w 2010 r. Czy to oznacza, że ci, którzy wrócili żywi ze Smoleńska też mieli powody by się bać
O nadaniu takiego statusu zdecydowała Prokuratura Okręgowa Warszawa-Praga. Po ponad rocznym śledztwie prokuratura z Warszawy zajmująca się sprawą katastrofy smoleńskiej poinformowała, że powoła zespół biegłych, którzy ocenią, jaki wpływ na bezpieczeństwo obu wizyt miały działania BOR.
Zebrane do tej pory dowody w tym śledztwie rodzą uzasadnione podejrzenia - poinformowała prokuratura, która przesłuchała łącznie 106 osób
- Uznano, że zgromadzone dowody rodzą uzasadnione podejrzenie, iż funkcjonariusze Biura Ochrony Rządu, podczas planowania i realizacji działań ochronnych, podejmowanych wobec osoby prezydenta Lecha Kaczyńskiego i jego małżonki Marii Kaczyńskiej oraz premiera Donalda Tuska mogli nie dopełnić ciążących na nich obowiązków służbowych, co z kolei mogło mieć wpływ na bezpieczeństwo tych właśnie osób - słowa prokuratury przytacza portal tvn24.pl
Cud profesjonalizmu Rzadko mamy okazję być dumni z państwa polskiego. Z administracji, służb ratowniczych, z ich profesjonalizmu, sprawności, dobrej organizacji i szybkości działania. Zazwyczaj spodziewamy się wszystkiego najgorszego.
Tak było i tym razem, kiedy boeing z uszkodzonym podwoziem najpierw kilkadziesiąt minut krążył nad Warszawą, a potem zdecydował się usiąść na wyściełanym pianą gaśniczą Okęciu. Wstrzymaliśmy oddech, obawiając się kolejnej lotniczej tragedii.
Jednak nic złego nie nastąpiło. Pilot maszynę na ziemię sprowadził idealnie. Równo i łagodnie samolot szorował po ziemi, wyhamowywał, spod silników posypały się iskry, wreszcie zatrzymał się na pasie. Po kilku sekundach otoczyły go wozy gaśnicze, piana popłynęła na rozgrzany kadłub samolotu, a pierwsi pasażerowie zaczęli zjeżdżać po nadmuchiwanych trapach. Większość obserwatorów akcji na Okęciu z pewnością miała w pamięci sceny sprzed półtora roku, ze Smoleńska. Wtedy doszło do katastrofy, tym razem byliśmy świadkami cudu. Okazało się nagle, że polskie służby ratunkowe, wieża kontroli lotów i sam dowódca statku – wbrew naszym obawom i niedobrym doświadczeniom – mogą z fantastycznym skutkiem doskonale współdziałać. Nie było chaosu, tylko profesjonalne realizowanie procedur alarmowych. Doświadczenie pilota Tadeusza Wrony, dobre przygotowanie pasa startowego i służb ratowniczych oraz – niezbędna w takich sytuacjach – spora doza szczęścia sprawiły, że 230 pasażerów szczęśliwie dotarło do celu swojej podróży.
I tak jak parę minut wcześniej wszyscy pamiętali bałagan i chaos, które doprowadziły do smoleńskiej tragedii, tak po udanym lądowaniu pewnie wielu szybko przypomniało sobie słynne lądowanie samolotu pasażerskiego na Hudson River, z którym od razu eksperci zaczęli porównywać wtorkowy incydent. Kapitanowi Wronie udała się sztuka, która z pewnością stanie się przedmiotem analiz i pozytywnym przykładem pokazywanym pilotom na całym świecie.
Odpowiednie komisje będą teraz wyjaśniać, jak mogło dojść do tak poważnej awarii, sprawdzać, czy zawinił producent czy serwisant samolotu. Polacy jednak tym razem mają powód do dumy. Byliśmy w stanie uniknąć tragedii.
Rzadko mamy okazję być dumni z państwa polskiego. Z administracji, służb ratowniczych, z ich profesjonalizmu, sprawności, dobrej organizacji i szybkości działania. Zazwyczaj spodziewamy się wszystkiego najgorszego. Tak było i tym razem, kiedy boeing z uszkodzonym podwoziem najpierw kilkadziesiąt minut krążył nad Warszawą, a potem zdecydował się usiąść na wyściełanym pianą gaśniczą Okęciu. Wstrzymaliśmy oddech, obawiając się kolejnej lotniczej tragedii. Jednak nic złego nie nastąpiło. Pilot maszynę na ziemię sprowadził idealnie. Równo i łagodnie samolot szorował po ziemi, wyhamowywał, spod silników posypały się iskry, wreszcie zatrzymał się na pasie. Po kilku sekundach otoczyły go wozy gaśnicze, piana popłynęła na rozgrzany kadłub samolotu, a pierwsi pasażerowie zaczęli zjeżdżać po nadmuchiwanych trapach.
Na Okęciu w Warszawie był cud profesjonalizmu pilotów.
Na Siewiernyj w Smoleńsku był cud nieprofesjonalizmu tych którzy wysłali pilotów i tych którzy ich sprowadzali na ziemię.
____________________________________ "Demokracja to cztery wilki i owca głosujące o obiedzie" R.A.Heinlein
Ostatnio edytowano 01 lis 2011, 21:50 przez kominiarz, łącznie edytowano 1 raz
01 lis 2011, 21:50
Re: Katastrofa smoleńska
1. nie tylko Tupolewy się psują, 2. dlaczego instrukcji awaryjnego wysuwania podwozia nie przetłumaczono na język polski? 3. wydaje się że lotnictwo pasażerskie mamy jednak nieco sprawniejsze niż wojskowe, 4. lotnisko warszawskie bije o kilka klas lotnisko smoleńskie, 5. na szczęście nie lądowali w nocy albo podczas mgły (choć nawet wtedy mieliby jednak ILS).
02 lis 2011, 14:15
Re: Katastrofa smoleńska
Wrona odpowiada Marcie Kaczyńskiej: Oni chcieli umknąć, a my....
Jego zdaniem tych sytuacji nie można porównywać. "Piloci Tu-154, kiedy zobaczyli ziemię, starali się umknąć i uniknąć zderzenia. Mieli większą prędkość i przypadek sprawił, że w trakcie tego manewru uniknięcia kontaktu z ziemią uderzyli skrzydłem w grubsze drzewo, co spowodowało, że odpadła im końcówka skrzydła. Tak nierówne siły na całym skrzydle i na tym skróconym spowodowały, że nie mieli szans dalszej kontroli, on się przechylił. Z tej oceny wyszło, że jeszcze w powietrzu wykonał pół beczki. Byli bez możliwości kontroli, skuteczność sterów była za słaba. My mieliśmy cały sprawny samolot z wyjątkiem tego, że nie było podwozi"- mówi Wrona.
My mieliśmy samolot skonfigurowany do lądowania, tylko bez podwozia. Manewr podejścia do lotniska był prezycyjny do końca, wiedzieliśmy w którym momencie dotkniemy pasa i jak delikatnie to zrobimy" - powiedział Wrona w Radiu Zet.
Cichym bohaterem awaryjnego lądowania boeinga 767 na Okęcie jest kontroler z wieży kontroli lotów lotniska im. Fryderyka Chopina. Ten zuch bynajmniej nie wygląda na sztywniaka. Chodzi w modnych okularach i czapce-oprychówce!
To Maciej Szczukowski sprowadzał na ziemię lot nr 16. Mimo napiętej sytuacji, kontroler zachował zimną krew i pomógł kapitanowi Tadeuszowi Wronie bezpiecznie wylądować na płycie lotniska Okęcie. Szczukowski opowiadał o wtorkowym awaryjnym lądowaniu boeinga 767 w "Dzień dobry TVN".
To właśnie on powiedział do pilotów: Powodzenia! tuż przed ich lądowaniem. O tym, że nie będzie to zwykłe lądowanie, dowiedział się ok 1,5 godziny przed lądowaniem. Zauważył, że samolot leci zbyt wolno. Wieża skontaktowała się wtedy z załogą maszyny. Ta powiedziała, że ma problemy z wypuszczeniem podwozia.
Kontrolerzy błyskawicznie podjęli decyzję o tym, by posadzić na lotnisku jeszcze tylko dwa samoloty i oczyścić płytę, by była gotowa na przyjęcie boeinga 767 z Nowego Jorku. Praca kontrolera ruchu lotniczego nie jest łatwym i prostym zajęciem. Stres jest tam na porządku dziennym. Rekompensatą za taki rodzaj pracy są natomiast bardzo wysokie zarobki - nawet ponad 20 tysięcy złotych oraz wczesna emerytura.
Nie masz wystarczających uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego postu.
____________________________________ Polak ,katolik,hetero,szczęśliwy.Wszystkie błędy stylistyczne i ortograficzne są zamierzone jakiekolwiek powielanie ich i rozpowszechnianie bez zgody jest zabronione! טדאוש
04 lis 2011, 20:15
Re: Katastrofa smoleńska
8. Załoga Tupolewa mogła gdzie indziej wylądować bezpiecznie. Załoga Boeinga nigdzie bezpiecznie lądować nie mogła. Załoga Tupolewa zginęła. Załoga Boeinga - nie.
9. Załoga Boeinga lądowała docelowo, a załoga TU-154M podchodziła próbnie do lądowania, po uzgodnieniu tego faktu z wieżą kontroli lotów. Wieża wyraziła zgodę na próbne podejście do lądowania. Problem TU-154M polegał na tym, że samolot nie był ani na kursie, ani na ścieżce, a pilot został wprowadzony w błąd zarówno przez wieżę, jak i własnego nawigatora, który źle ustawił wysokość. Błasik, z pewną nieśmiałością, zwracał uwagę załodze, że źle czytają wysokość, ale ... nikt go nie słyszał. Gdyby nie sławna brzoza, TU-154 wylądował by bezpiecznie nawet na drzewach. Ot, przeznaczenie Szansy na lądowanie na lotnisku zapasowym już potem nie mieli. Zresztą, była też mowa o tym, że lotniska te nie są przygotowane, a jedno (w Witebsku bodajże) wręcz nieczynne.
Komorowski z Tuskiem cieszyli się:
No pewnie, jeden Kaczyński z głowy, jeszcze tylko z drugim trzeba sobie poradzić, a potem ... cała Polska NASZA, hulaj dusza piekła nie ma ...
Ktoś dołoży punkt nr 10?!
04 lis 2011, 23:07
Re: Katastrofa smoleńska
silniczek
8. Załoga Tupolewa mogła gdzie indziej wylądować bezpiecznie. Załoga Boeinga nigdzie bezpiecznie lądować nie mogła. Załoga Tupolewa zginęła. Załoga Boeinga - nie.
9. Załoga Boeinga lądowała docelowo, a załoga TU-154M podchodziła próbnie do lądowania, po uzgodnieniu tego faktu z wieżą kontroli lotów. Wieża wyraziła zgodę na próbne podejście do lądowania. Problem TU-154M polegał na tym, że samolot nie był ani na kursie, ani na ścieżce, a pilot został wprowadzony w błąd zarówno przez wieżę, jak i własnego nawigatora, który źle ustawił wysokość. Błasik, z pewną nieśmiałością, zwracał uwagę załodze, że źle czytają wysokość, ale ... nikt go nie słyszał. Gdyby nie sławna brzoza, TU-154 wylądował by bezpiecznie nawet na drzewach. Ot, przeznaczenie :( Szansy na lądowanie na lotnisku zapasowym już potem nie mieli. Zresztą, była też mowa o tym, że lotniska te nie są przygotowane, a jedno (w Witebsku bodajże) wręcz nieczynne.
Kto dołoży punkt nr 10?! ;)
No to pkt 10:
Załoga Boeinga nie miała wyboru - musiała lądować bez podwozia, załoga Tupolewa miała - odlecieć jak najdalej od smoleńskiej mgły.
I z rozpędu pkt 11:
Po jednej stronie jest obwarowany procedurami system lotów cywilnych - po pierwsze bezpieczeństwo pasażerów, po drugiej chory system zaspokojenia ambicji tak zwanych VIP-ów - po pierwsze wykonanie zadania.
____________________________________ "Wszelkie poglądy, opinie czy wnioski wyciągnięte zostały wyłącznie na podstawie obserwacji poczynionych na własnym podwórku, o ile w treści postu nie zostało wskazane wprost, że jest inaczej"
04 lis 2011, 23:30
Re: Katastrofa smoleńska
silniczek
9. Załoga Boeinga lądowała docelowo, a załoga TU-154M podchodziła próbnie do lądowania, bla bla bla
Hmm, "docelowo" to jakiś nowy synonim słowa "awaryjnie"? A Tu to gdzie miał lądować? Tak więc punkt 9 powinien raczej mieć treść: Załoga Boeinga lądowała awaryjnie w uszkodzonym samolocie, a załoga TU-154M lądowała docelowo ale pod zbyt silną presją polityczną. Spóźniłem się na 10, i 11 też. 12. Niewątpliwie piloci obydwu lotów stali się bohaterami. Jeden uratował 231 istnień, a drugi miliony.
04 lis 2011, 23:45
Re: Katastrofa smoleńska
No to pkt 10: Załoga Boeinga nie miała wyboru - musiała lądować bez podwozia, załoga Tupolewa miała - odlecieć jak najdalej od smoleńskiej mgły
Avacs, gdybym wiedział, że się przewrócę, to bym usiadł ...
I z rozpędu pkt 11: Po jednej stronie jest obwarowany procedurami system lotów cywilnych - po pierwsze bezpieczeństwo pasażerów, po drugiej chory system zaspokojenia ambicji tak zwanych VIP-ów - po pierwsze wykonanie zadania
Nie interesuję się zbytnio tematem boeinga, i nie wiem, jak tam było z procedurami, ale z tego, co piszą, to samolot w ogóle nie powinien wylatywać, bo coś z nim było nie tak już od początku. Teraz LOT sprawdza pozostałe boeingi. Wszędzie dobrze avacs, gdzie nas nie ma Nasuwa się więc ewentualne pytanie: Kto dopuścił niezbyt sprawny samolot do lotu?! Całe szczęście, że wszystko dobrze się skończyło. Gdyby boeing trafił przypadkiem na brzozę, to kapitan Wrona z bohatera stał by się "zdrajcą i nieukiem".
]rychu Jeden uratował 231 istnień, a drugi miliony
I to jest sedno całej sprawy: Prezydent Kaczyński gdzieś poleciał, i ... nie wrócił A czy zostaliśmy "uratowani", czy "pogrzebani" ocenimy za jakieś 5-10 lat. Jak na razie mamy miłe złego początki, nie trzeba być nawet wróżką, żeby się domyślić, co będzie dalej. Wystarczy tylko poczytać komentarze na tym forum
04 lis 2011, 23:51
Re: Katastrofa smoleńska
Co zawiodło? Nowe fakty ws. lądowania Boeinga 767.
W kokpicie Boeinga 767 technicy z USA zastali "wyciśnięty" bezpiecznik awaryjnego wypuszczenia podwozia. Możliwe, że albo uległ uszkodzeniu, albo nie aktywowała go załoga, która awaryjnie lądowała we wtorek na stołecznym lotnisku - informuje "Nasz Dziennik". Wyłączony bezpiecznik oznacza, że dalsze procedury nie mogą zakończyć się powodzeniem. Jeśli tu nastąpiłoby przeoczenie, to będzie ono widoczne w zapisach czarnych skrzynek. Niewykluczone, że bezpiecznik został prawidłowo sprawdzony przez załogę, był załączony, ale uległ uszkodzeniu i system awaryjny nie mógł zadziałać. Z odpowiedzią na te pytania będzie musiała zmierzyć się Państwowa Komisja Badania Wypadków Lotniczych badająca okoliczności awaryjnego lądowania Boeinga 767. http://wiadomosci.wp.pl/title,Co-zawiod ... &_ticrsn=3
Państwowa Komisja Badania Wypadków Lotniczych nie komentuje doniesień "Naszego Dziennika", że w Boeingu, który lądował "na brzuchu" Warszawie, był "wyciśnięty" bezpiecznik awaryjnego wypuszczenia podwozia. "Nasz Dziennik" twierdzi, że technicy z USA w kokpicie zastali "wyciśnięty" bezpiecznik. Według gazety, możliwe, że albo uległ uszkodzeniu, albo nie aktywowała go załoga. Zdaniem gazety, wyłączony bezpiecznik oznacza, że dalsze procedury nie mogą zakończyć się powodzeniem. - Nie komentujemy tej wiadomości; do czasu wydania wstępnego raportu o tym zdarzeniu nie będziemy przekazywać żadnych wyników z badania - powiedział wiceprzewodniczący komisji Maciej Lasek. Dodał, że "komisja nie przekazywała takiej oficjalnej wiadomości". Lasek zapowiedział, że raport wstępny może być gotowy pod koniec listopada. Obecnie komisja analizuje m.in. dokumentację techniczną oraz m.in. zapis pokładowych rejestratorów lotu.
____________________________________ "Demokracja to cztery wilki i owca głosujące o obiedzie" R.A.Heinlein
Ostatnio edytowano 06 lis 2011, 10:17 przez kominiarz, łącznie edytowano 1 raz
06 lis 2011, 10:16
Re: Katastrofa smoleńska
avacs
I z rozpędu pkt 11: Po jednej stronie jest obwarowany procedurami system lotów cywilnych - po pierwsze bezpieczeństwo pasażerów, po drugiej chory system zaspokojenia ambicji tak zwanych VIP-ów - po pierwsze wykonanie zadania.
I z rozpędu pkt 12: Tutkiem leciał kartofel zwany inaczej byle jakim prezydentem Polski (jaki prezydent taki zamach - B. Komorowski) a boeingiem nie leciał
Kim jest kpt Wrona, traktowany całkiem inaczej niż kpt Protasiuk? Czemu w obu przypadkach władza ma już swój wyrok zanim sprawy zbadała PKBWPL?
1 Listopada na pasie lotniska Chopina wylądował bez podwozia samolot kapitana Wrony. Przyleciał do nas z USA, wioząc przez ocean około 200 osób. Kapitan już w pobliżu NJ zdawał sobie sprawę że samolot ma usterkę układu hydraulicznego odpowiedzialnego za wysuwanie podwozia podczas lądowania.
W dobie walki z terroryzmem nasz bohater nie zastanawiał się czy jest to jedynie usterka techniczna, czy może sabotaż. Dotąd nie było zamachu na nasze samoloty? Nie nawiedziła go myśl, że jeśli jednak sabotaż, to zamachowcy mogli zastosować dywersję w więcej niż jednym układzie. Np. taką która ujawnić się mogła dopiero nad oceanem. Instrukcji na ten temat nie było?
Nasz bohater, a z nim pozbawiona prawa decyzji grupa turystów leciała sobie spokojnie nad oceanem, nie przejmując się alkaidami i innymi znanymi lub nie problemami - w tym z hydrauliką.
W Warszawie już po wylądowaniu okazało się że bezpiecznik układu hydraulicznego był wyciśnięty (pewnie przez pilotów w celu uniknięcia iskrzenia przy lądowaniu, lub aby nie zapaliła się pompa oleju, ale na wszystko odpowiedź da PKBWL - Państwowa Komisja Badania Wypadków Lotniczych). Nasza władza wie już jednak że służby państwowe zdały egzamin.
Czyżby ktoś już rozesłał SMS?
Jakże ten przypadek podobny do tego w Smoleńsku. Jeszcze nikt nie zdążył sprawdzić czegokolwiek, ale każdy już swoje wie. Tym razem gdy ktoś zechce, coś przecież jednak już da się ustalić. Corpus delicti że tak powiem mamy w ręku.
Co służby państwowe powiedzą na to, gdyby się okazało że nie sprawność układów hydraulicznych była spowodowana celowym działaniem człowieka? Oby nie.
Bo władza musiała by sobie odgryźć język. Chociaż jeśli sobie nie odgryzła za panią przyszły marszałek Kopacz o Smoleńsku, to co jej tam Wrona plus dwustu. Ludzie się nie liczą, gdy da się na tym trochę pijaru ugrać ?
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników