. . . Sekrety prezesa PiSŻaden polityk nie wywołuje tak wielkich emocji, jak Jarosław Kaczyński. Żaden nie ma tak dużej grupy wiernych wyznawców, jak i zapiekłych przeciwników. Prezes PiS to poważny gracz w polityce od dwudziestu lat - na wiecach potrafi porywać tłumy, jest bezwzględny wobec swoich politycznych wrogów, twardą ręką rządzi partią... Jaki jest prywatnie?
Oto Jarosław Kaczyński, jakiego nie znacie!
Cała prawda o życiu prezesa PiS! Poznaj jego największe sekrety!
Tajemnicza ukochanaSzarmanckość prezesa PiS wobec kobiet jest niemal mityczna. Całowanie w rękę, bukiety kwiatów dla Jolanty Szczypińskiej, "aniołki prezesa" na partyjnych plakatach... Czy jednak jakaś kobieta skradła serce Jarosława Kaczyńskiego? W ubiegłorocznej kampanii prezydenckiej Kaczyński postanowił przeciąć wszelkie spekulacje o swoim osobistym życiu i zdobył się na szczere wyznanie.
- Mówię to raz i nie chcę do tego wracać: byłem w młodości zaangażowany emocjonalnie. To się skończyło rozstaniem. Większość moich znajomych miała już wtedy rodziny, bo w tamtych czasach ludzie szybciej decydowali się na małżeństwo. Mogę tylko powiedzieć, że jestem z tą osobą w rzadkich, ale ciepłych kontaktach po dziś dzień - zdradził w wywiadzie dla magazynu "Gala".
Dziennikowi "Fakt" udało się ustalić, co doprowadziło do nieszczęśliwego rozstania i końca tej wielkiej miłości.
- Wiem, że rozstał się z wybranką serca, bo jej ojciec był przeciwny temu związkowi, nie chciał, żeby się spotykali. Ale więcej na ten temat Jarosław Kaczyński nie chciał rozmawiać - przyznała Elżbieta Jakubiak.
Kim była tajemnicza wybranka prezesa PiS?
- Kiedyś bardzo chciałam, żeby założył rodzinę, ciągle śniły mi się suknie ślubne. Miałam nawet wrażenie, że była taka pani... Ale nie pewna posłanka, o której pisały media, tylko pani muzykolog - zdradziła matka Jarosława w "Alfabecie Jadwigi Kaczyńskiej". W wywiadzie ujawniła również, że Jarosław nie jest jedynym starym kawalerem w rodzinie Kaczyńskich: "Dziadek Janek i dziadek Stasiek też się nie ożenili".
Jak czas pokazał, to musiała być ta jedyna i największa miłość w życiu Jarosława Kaczyńskiego. Nigdy więcej tak poważnie się nie zaangażował.
- Znam Jarosława od 30 lat. Wiem, że raz był bardzo zakochany. Miał też związki z kobietami bardziej lub mniej udane. Ale już 10 lat temu powiedział mi: Hanka, ja to już się nie ożenię. Przecież człowiek w tym wieku ma już swoje przyzwyczajenia i ciężko byłoby je zmienić - mówiła "Faktowi" Hanna Foltyn-Kubicka, wieloletnia przyjaciółka rodziny Kaczyńskich.
Nieszczęśliwa miłość sprawiła, że Jarosław Kaczyński zdecydował się na samotne życie u boku mamy Jadwigi. Jednak nie czuje się samotny.
- Miałem rodzinę, przyjaciół. To mnie satysfakcjonowało emocjonalnie. Teraz zostali przyjaciele, którzy są wspaniali, wspierający, niezwykle serdeczni. Nie czuję się sam - przyznawał w wywiadzie.
Nosił pistolet pod marynarkąNa początku lat 90., jeszcze w sejmie kontraktowym, kiedy Kaczyński budował struktury PC, przeszedł przemianę z człowieka ugrzecznionego w twardziela, używającego często dosadnego języka. Symbolem jego nowej twarzy staje się pistolet wkładany pod marynarkę. Dostał na niego pozwolenie jako szef Kancelarii Prezydenta Wałęsy.
"Zaraził go nim Maciej Zalewski, który jako sekretarz Rady Bezpieczeństwa Narodowego urzędujący w BBN, uległ fascynacji służbami i bronią. Zalewski zaczyna nawet chodzić na strzelnicę. Kaczyński nosi pistolet raczej jako atrapę. Inną sztukę broni krótkiej ma przy sobie zresztą także jego kierowca pan Tadek" - pisze Piotr Zaremba w książce "O jednym takim... Biografia Jarosława Kaczyńskiego".
Pistolet prezesa, Taurus kaliber 6.35, stał się "bohaterem" charakterystycznej anegdoty.
"Gdy koalicyjne rozmowy wchodzą w impas, Kaczyński wyciąga broń spod marynarki i kładzie na stole. Lufa jest wycelowana w liberałów - którzy sposobią się do wycofania z niepowołanego jeszcze rządu. Donald Tusk, lider KLD, dworuje sobie: 'Mówicie, że jesteście chadekami, a czytaliście chociaż tę encyklikę Lelum Polelum?'. Kaczyński podnosi pistolet, mierzy: 'Zginiesz za te słowa'".
Według innej wersji scena miała mieć miejsce w sejmowej, ciasnej windzie w drodze na koalicyjne rokowania. Przypomniał ją podczas debaty przed wyborami parlamentarnymi w 2007 r. Tusk: "Spotkaliśmy się kiedyś w windzie, w sejmie w 1991 r. Nosił pan wtedy przy sobie krótką broń. Dlaczego? Nie wiem do dziś. Wtedy wyjął pan broń, popatrzył się na mnie i powiedział: 'Dla mnie zabić ciebie, to jak splunąć'".
- Nie było takiego wydarzenia - odparł wtedy Jarosław Kaczyński. I dowodził, że ma bardzo dobrą pamięć. Później na konferencji prasowej wspomniał jednak, że "jakiś" incydent z bronią rzeczywiście się wydarzył. Przyznał, że miał w tamtych czasach "malutki pistolecik". Ale powtórzył, że takich słów, jakie zacytował Tusk, nigdy nie powiedział.
Jest łasuchem i całe życie się odchudzaElżbieta Jakubiak w jednym z wywiadów zdradziła, że Jarosław Kaczyński jest łasuchem. Uwielbia frytki. - W żartach mówił do mnie: "Ja wiem że frytki to takie dziecinne, ale ja je naprawdę bardzo lubię" - opowiada Elżbieta Jakubiak.
Bardzo lubi też słodkości, zwłaszcza ciastka do filiżanki herbaty. - Kiedyś pewna pani upiekła dla niego szarlotkę, w ogromnej brytfance, która miała jakieś dziesięć centymetrów wysokości i przyniosła ją do biura. Jarosław był zachwycony. Przed południem zjadł kawałek i potem musiał wyjść, ale ta szarlotka była taka dobra, że inni ją zjedli. Kiedy Jarosław wrócił, żartował: 'To jest haniebne żeby zjeść moją szarlotkę'. Wszystko było z oczywiście z uśmiechem, w żartach... - wspominała Jakubiak.
Herbatę również pije posłodzoną, zawsze z ulubionej filiżanki z napisem "Busko-Zdrój". Lubi też sok z czerwonych pomarańczy.
W wywiadzie dla "Gali" Jarosław Kaczyński przyznał, że nie ma czasu na pichcenie.
- Teraz jadam poza domem, ale były czasy, gdy pracowałem w Białymstoku i codziennie sam sobie gotowałem. Tu, w Warszawie, wolałem wpadać do mamy. Ona zawsze się śmiała, bo nie miałem talentów kulinarnych. Najczęściej piekłem sobie kurczaka w prodiżu, bo to było mięso najłatwiejsze do dostania - wspominał.
- Potrafię jeszcze ugotować krupnik - chwalił się. - Ogórkowa też była jadalna w moim wykonaniu - przekonywał szef PiS.
I zdradził swoją wielką tajemnicę: - Całe życie się odchudzałem, bo wydawało mi się, że jestem za gruby!
Przedkłada piwo nad inne trunkiPrezes PiS za alkoholem nie przepada, choć czasem zrobi wyjątek. Swego czasu Leonard Krasulski, pracownik browaru i późniejszy współzałożyciel Porozumienia Centrum przywoził mu z Elbląga sześciopaki piwa EB. Z kolei zwycięstwo Aleksandra Kwaśniewskiego nad Lechem Wałęsą w wyborach prezydenckich w 1995 r. uczcił kieliszkiem czerwonego wina (uważał, że wraz z końcem prezydentury Wałęsy kończą się jego problemy z tym politykiem). Również podczas ubiegłorocznej kampanii prezydenckiej Jarosław Kaczyński dał się sfotografować jak wychyla kufelek zimnego piwa.
Pierwszego papierosa Jarosław Kaczyński wypalił w wieku sześciu lat.
- Zostaliśmy jednak zdemaskowani. Kupiliśmy tego papierosa w miejscowym sklepiku. I prowadząca spytała potem mamę, czy to rodzice kupowali. Spotkały nas za to - mnie i Leszka - jakieś represje. W podstawówce jakoś po papierosy nie sięgałem. Zacząłem popalać dopiero w liceum i to też przy rozmaitych okazjach. Na przykład ucieczki ze szkoły, albo wizyty jakiegoś pierwszego sekretarza, kiedy odwołano lekcje - wspominał w rozmowie z Jackiem Karnowskim i Piotrem Zarembą pt. "Alfabet braci Kaczyńskich".
Kocha zwierzętaJarosław Kaczyński bardzo kocha zwierzęta. Jego słynny kot Alik to jedyna istota na świecie, która może bezkarnie prezesa drapać i kąsać. - On się cieszy, gdy przychodzę do domu. W bardzo specyficzny sposób to jednak wyraża. Biegnie za mną i gryzie mnie w nogi. I to pomimo statecznego jak na kota przystało wieku i chorych nerek... - opowiadał w Radiu dla Ciebie.
Jak twierdzą bliscy Kaczyńskich, imię kota, Alik, jest zdrobnieniem i nawiązuje do dziadka Aleksandra, ojca Jadwigi Kaczyńskiej, po którym zarówno Lech, jak i Jarosław otrzymali drugie imiona. Szef PiS znalazł go 11 lat temu. Potrącony przez samochód kotek leżał przy drodze w okolicy Wyszogrodu (woj. mazowieckie). Współpracownicy Kaczyńskiego pamiętają, że aby ratować małego kociaka całkowicie zmienił plan swojego dnia.
- Prezes zatrzymał się, wziął kotka do samochodu i kazał wieźć się do najbliższego weterynarza. Z weterynarzem na wsi był problem, rozpoczęły się poszukiwania, które dopiero po bardzo długim czasie zakończyły się sukcesem - opowiada jeden z nich w rozmowie z "Super Expressem".
Po wypadku Alikowi została charakterystyczna pamiątka.
- Jest mocno pouszkadzany i ma pełno drutów w sobie, jego ogon jest nieczuły - wyjawił sam Kaczyński.
Pracował jako bibliotekarz, lubi SienkiewiczaJarosław Kaczyński w latach 1982-83 jako doktorant prawa pracował w Bibliotece Uniwersytetu Warszawskiego. W BUW podawał książki. "Pamiętam jego niepozorną sylwetkę bibliotekarza" - napisze po latach jego późniejszy partyjny współpracownik, a potem wróg, wtedy student Andrzej Anusz (cyt. za: "O jednym takim..."). Dla samego Kaczyńskiego, jak pisze Zaremba, to wspomnienie traumatyczne.
Prezes PiS uwielbia czytać książki i o nich rozmawiać. Za PRL polował na nowości wydawnicze.
- Gdy miałem 27 lat, czytałem rzeczy, które by mi dzisiaj do głowy nie przyszły. Miałem ambicję czytania wszystkiego, co dało się zdobyć - opowiadał w "Alfabecie braci Kaczyńskich".
W rozmowie z "Rzeczpospolitą" zdradził, że jego ulubiona książka to "Eksplozja w katedrze" Alejo Carpentiera z 1962 r., której akcja toczy się w czasach wielkiej rewolucji we Francji i na Karaibach. Innym razem jako najważniejsze książki wymieniał "Czarodziejską górę" Tomasza Manna oraz "W poszukiwaniu straconego czasu" Marcela Prousta. Jego zdaniem największa jest literatura rosyjska - ceni twórczość Lwa Tołstoja, Antona Czechowa, za Fiodorem Dostojewskim nie przepada. Lubi też Jane Austen.
Ma słabość do twórczości Henryka Sienkiewicza, książki "Rodowody niepokornych" Bogdana Cywińskiego oraz powieści z lat 60., np. Tadeusza Konwickiego, bo przenoszą go do lat młodości.
Prezes PiS przez lata pisał też dzienniki - grube zeszyty leżą podobno w jego mieszkaniu.
Nie przejmował się wizerunkiemNa początku swojej politycznej drogi Jarosław Kaczyński nie przywiązywał dużej wagi do swojego wizerunku. "Trudno było z nim dyskutować o jego przykrótkich krawatach. Albo o tym, że w czapce leninówce, którą nosił, jego koledzy dostrzegli kiedyś kocią sierść ('No tak, Buś zrobił sobie w niej legowisko' - oznajmił ze stoickim spokojem. Buś był jego najsłynniejszym kotem)" - czytamy w "O jednym takim...".
W dzieciństwie z kolei, jak wspomina kolega prezesa PiS Marek Maldis, który chodził z nim do podstawówki i liceum - często chodził z rozwiązanymi sznurówkami: - "Kaczki" to były normalne chłopaki, wałęsające się z nami po ulicach, popalające papierosy. Czym się wyróżniali? Często nie pamiętali o zawiązaniu butów.
Nie lubi rano wstawaćPrezes PiS nie zrywa się nigdy zbyt wcześnie. A to dlatego, że często zdarza mu się pracować w nocy, zwłaszcza pisać. Lech Kaczyński powiedział kiedyś do pewnego młodego polityka prawicy, słysząc, że ten jest umówiony z Jarosławem na 8 rano: "Coś musiało się panu pomylić. Jarek na taką godzinę? Niemożliwe" - taką anegdotę przytacza w książce "O jednym takim... Biografia Jarosława Kaczyńskiego" Piotr Zaremba.
Do pracy Kaczyński wyrusza dopiero ok. godziny 10.00. W wywiadzie-rzece "Czas na zmiany" Michała Bichniewicza i Piotra Rudnickiego przyznał, że prezydent Lech Wałęsa, u którego był szefem kancelarii, żądał, żeby przychodził do pracy przynajmniej na 9.00. - Oczywiście nie przychodziłem, ignorowałem jego prośby i telefony - wyznał Kaczyński.
W kwietniu 2007 r. o tym, że prezes PiS nie jest rannym ptaszkiem zrobiło się naprawdę głośno - poszło o nagrywane wcześniej poranne wywiady "na żywo". "Jarosław Kaczyński to cotygodniowy gość radiowych poranków w publicznej Jedynce. Występuje w 'Sygnałach dnia'. Ale nie wstaje bladym świtem bynajmniej. Nie on jeździ do studia, do swojego ulubionego red. Karnowskiego, tylko red. Karnowski ze swoim studiem przyjeżdża do niego. Poprzedniego wieczoru. Następnego dnia rano o 7.15 puszczają ich z taśmy - jak to radiowcy mówią 'z puszki' - i wszyscy oszukują, że jest to rozmowa na żywo"- pisała "Trybuna".
Miłośnik Beatlesów, zafascynowany disco poloJarosław Kaczyński lubi słuchać muzyki, choć nie ma ulubionego gatunku.
- Mogę słuchać muzyki filmowej, mogę Trubadurów, a mogę i Mozarta. Znam poszczególne kawałki, ale znawcą nie jestem. Szkoda, że zlikwidowano Radio Classic. RMF Classic to już nie to, choć też miłe - mówił w "Alfabecie braci Kaczyńskich". Innym razem zdradził, że na jego preferencje wpływ ma "współczynnik pokoleniowy":
- Wolę słuchać Beatlesów, niż te zespoły, które dzisiaj są sławne - np. U2.
- Lubię jazz, aczkolwiek przyznaję się do pewnej perwersji. Przyjemniejsze od słuchania muzyki jest słuchanie opisów, np. podczas radiowych audycji. To jest muzyka, której nie rozumiem, traktuję trochę jak zjawisko socjologiczne - opowiada. A rock?
- To część mojego życia, mojej epoki, więc nie może mnie nie interesować. Ale raczej nie słucham. (...) Ze wstydem przyznam, że Budkę Suflera zacząłem rozpoznawać w 1997 r., kiedy Cugowski poparł AWS. Znałem innych muzyków: Klenczona, Nalepę, Niemena. Polskiego rocka prawie nie znałem. Przeczytałem o nim w latach 80. w prasie. Ciekawiło mnie disco polo z powodów socjologicznych. Kiedy stało się modne, poprosiłem kierowcę, żeby kupił mi parę płyt. (...) Nie mam ani słuchu, ani systematycznej wiedzy na temat muzyki. Odbieram ją bardzo prosto. Mozarta z Mendelssonem może nie pomylę. Ale Bóg mi talentów muzycznych poskąpił.
Kolejki - zmora jego życiaPrezes PiS sam nie prasuje sobie koszul. - Robi to pani do pomocy, czasami mama to robiła - wyznał w wywiadzie dla "Gali". Pomaga mu też pani Basia, przyjaciółka domu oraz pan Piotr, który kupuje karmę kotu Alikowi.
Były jednak czasy, kiedy to na jego barkach spoczywały sprawy zaopatrzenia domu.
- Większe zakupy robiłem zazwyczaj w sobotę, już po tym, jak wyjechał Leszek, bo wcześniej to był jego obowiązek. Najpierw nie było to dolegliwe, po prostu wychodziło się do sklepu i wracało z pełnymi torbami. (...) Ale z czasem zacząłem zauważać, że zajmuje mi to coraz więcej czasu, że muszę krążyć coraz dalej, że muszę chodzić w odległe części Żoliborza, na bazary. (...) Kolejki przez 10-12 lat to była zmora mojego życia. A jeszcze musiałem coś kupić dla kotów. (...) Chodziłem po sklepach komercyjnych, stałem w tych kolejkach i przeklinałem okropnie. I te baby, kobiety jeszcze się długo zastanawiające. Czasem się ośmieliłem coś im powiedzieć, strasznie się wtedy na mnie rzucały. (...) Boże! Myślałem, że mnie szlag trafi. Dziś to śmieszy, ale to straszne wspomnienie - opowiadał w "Alfabecie...".
Bitwy na kamienie i zabawa misiami Jako dziecko prezes PiS uczestniczył w bitwach na kamienie - "wojnie" między ulicą Lisa Kuli i blokiem nazywanym trójką na Placu Inwalidów na warszawskim Żoliborzu, podczas których nieraz był kontuzjowany. - Byliśmy słabsi, bo na Lisa Kuli mieszkało mniej dzieci niż w tym bloku. Nasz starszy o dwa lata kolega Marek Jackiewicz - najpierw był marszałkiem, ale potem awansowaliśmy go na króla. Jarek został hetmanem, ja - hetmanem polnym. Inni koledzy byli marszałkami i generałami. Typowo oficerska armia - wspominał Lech Kaczyński w "Alfabecie...".
Lech Kaczyński zdradził też, jaka była ulubiona zabawka braci: mieli całą masę misiów.
- Ustawialiśmy je w rzędy na szafkach nawet kiedy się już nimi nie bawiliśmy. Chcieliśmy, żeby miały dobrze, więc je odkurzaliśmy. W pewnym momencie doszło do eksmisji misiów - opowiadał w "Alfabecie...".
Samiec alfa Jak pisał "Wprost", Jarosław Kaczyński uwielbia poddańczość. Partyjna anegdota głosi, że gdy prezes PiS dzwonił z Nowogrodzkiej do ówczesnego szefa klubu Marka Kuchcińskiego, będącego w sejmie, ten odbierał telefony zawsze na stojąco. Gdy z kolei młody poseł rozmawiał kiedyś z prezesem trzymając rękę w kieszeni, ten potrafił poświęcić całe posiedzenie komitetu politycznego na ganienie takiego zachowania. A Kuchcińskiego za poddańcze gesty wynagrodził stanowiskiem marszałka sejmu.
Jarosław Kaczyński prawdziwym zaufaniem darzy bardzo wąskie grono osób. Tych, którzy zawsze byli wobec niego lojalni i wierni, potrafi docenić, ale ci, którzy choć raz podpadli, już zawsze będą na cenzurowanym prezesa. Ważna jest też inna rzecz - najbliższych współpracowników Kaczyńskiego - Adama Lipińskiego, Marka Suskiego i Joachima Brudzińskiego - charakteryzuje to, że nie mają ambicji przywódczych. Potrafią być w cieniu i tym zdobywają zaufanie Kaczyńskiego.
A prezes nie lubi konkurencji. Jak samiec alfa musi każdego konkurenta sobie podporządkować (Zbigniew Ziobro) albo usunąć (Ludwik Dorn). Dorn, wcześniej nazywany "trzecim bliźniakiem", gdy został marszałkiem sejmu, stał się zbyt niezależny. Zaczął sprzeciwiać się prezesowi, a to poskutkowało uderzeniem poniżej pasa. Kaczyński zasugerował, że Dorn nie płaci alimentów. Ten, odcinając się, powiedział, iż "zarząd PiS przypomina sułtana otoczonego przez dwór eunuchów". Do dziś ze sobą nie rozmawiają. Ale prezes kontroluje poczynania Dorna przy pomocy Adama Lipińskiego, który w sejmie ma dwa miejsca - jedno w pierwszym rzędzie, obok Kaczyńskiego, a drugie w ostatnim - obok Dorna i Ujazdowskiego. Teraz Dorn startuje do sejmu jako "sprzymierzeniec ludu pisowskiego", ale do partii nie wrócił.
Łagodni rodziceRodzice byli wobec Jarosława Kaczyńskiego i jego brata raczej łagodni. Prezes PiS w "Alfabecie braci Kaczyńskich" Michała Karnowskiego i Piotra Zaremby wspominał, że ojciec sprawił mu lanie tylko raz - kiedy w ogródku przed domem razem z ciotecznym bratem podpalił siano należące do niejakich państwa Kowalskich. Największy wpływ na wychowanie barci miała matka - Jadwiga Kaczyńska. "Czasami wpadała w gniew i zdarzało mi się uciekać przed ścigającą mnie mamą z paskiem dookoła stołu. Kiedyś też, gdy nie chciałem się uczyć angielskiego, dostałem butem. Zacząłem udawać, że straciłem oko, co potwornie przestraszyło mamę" - opowiadał Jarosław Kaczyński.
Matka to najważniejsza osoba w życiu Jarosława. Jak doniósł ostatnio serwis Politykier.pl, to właśnie na zorganizowanie dla niej domowego szpitala wydał oszczędności życia - ponad 100 tys. złotych.
Kiedyś nieźle rozumiał się z Tuskiem Bywały takie momenty w przeszłości, kiedy Jarosław Kaczyński i Donald Tusk nieźle się rozumieli. W latach 1995-2000 pozwalała na to pozycja Tuska jako outsidera, który po utracie funkcji wiceszefa Unii Wolności zdawał się być skazany na wypadnięcie z polityki - Kaczyńscy również przez lata balansowali na skraju klęski.
Wcześniej nawet, jeśli Jarosław Kaczyński celował do Donalda Tuska z pistoletu, ten nie pozostawał mu dłużny.
Oto historia opowiedziana w 1993 r. przez dzisiejszego lidera PO do książki "Teczki liberałów", rzecz dzieje się podczas tych samych negocjacji w 1991 r.: "Oni są bardzo przeczuleni na punkcie swoich figur i pseudonimu 'Kaczor'.
W pewnym momencie Jarek mówi: 'Wy mi opowiadacie różne rzeczy, a po mnie spływa jak woda po...' - tu się ugryzł w język - i dodał: 'po psie'. Ja odruchowo protestuję: 'po kaczce'. I zaraz potem zza otwartego okna, za którym był staw, rozległ się potworny jazgot: kwa, kwa, kwa. I myśmy udawali, że nie słyszymy tego kwakania, a w nich było widać rosnące przekonanie, że zrobiliśmy taką reżyserkę, przywieźliśmy te kaczki i skłoniliśmy je do kwakania, żeby ich upokorzyć... Oni wszędzie widzą spisek" (co ciekawe, w ostatnich latach obaj bracia sami chętnie dworowali sobie ze swoim ksywek, a Jarosław upodobał sobie szczególnie przysłowie o spływaniu po nim jak po kaczce).
W latach późniejszych stosunki między nimi wyraźnie się ochłodziły. Zaważył na nich w szczególności uraz z "dziadkiem z Wehrmachtu", jaki Tusk wyniósł z kampanii w 2005 r. Powtarzał wówczas komu popadnie: "Uwierzcie mi, Kaczyński to zły człowiek".
"Widziałem obu liderów mijających się w przejściu 12 listopada 2006 r. W wieczór wyborów samorządowych jeden wychodził z telewizyjnego występu w pałacyku Sobańskich, drugi tam wchodził. Nawet na siebie nie spojrzeli. Nieco wcześniej na sejmowym korytarzu Kaczyński zwrócił się podobno do Tuska per pan, choć są na "ty" od początku lat 90." - opisuje Piotr Zaremba.
Bez obstawy się nie ruszaDla Kaczyńskiego bez ochroniarzy nie ma życia. Chronią go nie tylko przed atakiem, ale też przed obiektywami paparazzich. - Prezes bez ochrony już nigdzie się nie rusza. Jakby miał lęk przez zewnętrznym światem. Niby lubi spotkania z ludźmi, ale nie wyobraża sobie wejścia bez ochrony w tłum. Nawet do księgarni nie wejdzie bez obstawy - mówi jeden z jego współpracowników.
Kiedy prezes PiS był premierem, jego życie chroniło sześciu oficerów BOR. Po tym, jak ówczesny szef MSWiA Grzegorz Schetyna zmniejszył, a potem zlikwidował zupełnie tę ochronę, PiS natychmiast wynajął prywatną firmę ochroniarską. Dziś ochrona Kaczyńskiego to trzech bodyguardów i na zmianę dwóch kierowców.
Najbardziej wyluzowany jest w ElbląguJarosław Kaczyński lubi wypuszczać się w Polskę. Mówi o sobie, że "ma przebieg nie mniejszy niż kierowca tira". Podróżując, lubi siedzieć na przednim siedzeniu obok kierowcy.
W terenie prezes PiS ma ulubione miejsca. Top listę otwiera Elbląg, bo w wyborach 1989 r. właśnie tam wywalczył fotel senatora. W 2006 r. Piotr Gursztyn, przygotowując tekst do "Dziennika", pojechał z Kaczyńskim do Elbląga. "Zobaczył tam inną twarz na co dzień zestresowanego, oddzielonego od świata prezesa - kiedy został sam z grupą partyjnych działaczy, z których część, na czele z Leonardem Krasulskim, jest z nim blisko jeszcze od 1989 r., rubasznym śmiechom i żartom nie było końca. Kaczyński wspominał z 'Lońką' Krasulskim kampanię do sejmu kontraktowego .
- A pamiętasz we wsi Godkowo tego pijanego faceta na naszym spotkaniu, osuwa się, osuwa, już myślimy, że się nie podniesie, a on staje na nogi - prawił rozpromieniony prezes. Widać było, jak bardzo jest we własnym świecie" - pisze Piotr Zaremba w "O jednym takim...".
W odnowionej poniemieckiej kamienicy przy 1 maja w Elblągu, dziś siedzibie PiS, kiedyś Porozumienia Centrum, przechowywany jest pieczołowicie pierwszy statut PC.
- Bardzo lubię tam jeździć, tam odpoczywam - mówił w 2005 r. w rozmowie z "Syfilisweekiem" Kaczyński.
Jeden ze sztabowców Kaczyńskiego, towarzyszący mu w kampaniach od lat, przyznaje, że nigdzie prezes nie jest tak wyluzowany jak w Elblągu. Z działaczami potrafi usiąść przy ognisku i zaprosić wszystkich na piwo. Jak w czasach, gdy nie bał się wchodzić w lud bez ochrony.
Na zdjęciu z 2006 r. Jarosław Kaczyński spaceruje po Starym Mieście w Elblągu.
Źródło:
http://wiadomosci.wp.pl/gid,13790985,ti ... &_ticrsn=3