Teraz jest 06 wrz 2025, 15:08



Odpowiedz w wątku  [ Posty: 838 ]  idź do strony:  Poprzednia strona  1 ... 13, 14, 15, 16, 17, 18, 19 ... 60  Następna strona
Tanie państwo c.d. 
Autor Treść postu
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA20 paź 2006, 19:00

 POSTY        2176
Post 
Tym razem "Tanie państwo" w wersji mini t.j. "Tanie miasto".

<!--quoteo--><div class='quotetop'></div><div class='quotemain'><!--quotec--> <!--sizeo:2--><span style="font-size:10pt;line-height:100%"><!--/sizeo-->23-letni dyrektor z maturą <!--sizec--></span><!--/sizec-->

Wystarczy matura i chęć szczera, by zostać jednym z dyrektorów miejskiego przedsiębiorstwa. Dowodzi tego kariera 23-letniego Adama Krenca, który właśnie zaczął pełnić obowiązki zastępcy dyrektora Administracji Komunalnej Bałuty Stare II. Sprawę opisuje "Express Ilustrowany".

Adam Krenc, syn szefa łódzkiej "Solidarności" Waldemara Krenca, twierdzi, że awansu nie zawdzięcza ojcu. Według dziennika, jest jednak inaczej.

Mam duże doświadczenie - przekonuje Adam Krenc. Trzy lata temu zacząłem jako administrator w AN na Kozinach, potem byłem inspektorem technicznym w administracji Księży Młyn, ale cały czas starałem się o awans. I udało się - podkreśla Krenc.

Gazeta pisze, że Adam Krenc nie ma uprawnień zarządcy nieruchomości. Studiuje na prywatnej uczelni, ale jeszcze nie ma nawet licencjata. Czy to wystarczy, by współkierować dużą gminną administracją? To młody, zdolny człowiek. Wyślę go na kursy zarządców, a że szybko się uczy, na pewno podoła obowiązkom - twierdzi dyrektor administracji Tadeusz Himstedt.

Himstedt zaprzecza, by awans 23-latka miał cokolwiek wspólnego z pełnioną przez ojca Krenca funkcją. Nikt mi nie kazał go zatrudnić. Nie znam też osobiście Waldemara Krenca. Ponieważ jestem miejskim urzędnikiem i sam nie decyduję o takich awansach, spytałem mojego przełożonego, dyrektora Wydziału Budynków i Lokali Urzędu Miasta Wojciecha Kusia, czy nie ma nic przeciwko tej kandydaturze - mówi gazecie.

Nie opiniowałem kandydatury Adama Krenca. Była to samodzielna decyzja dyrektora Himstedta - zaprzecza Kuś. A nominacja jest tymczasowa, do ogłoszenia konkursu na to stanowisko - dodaje.

Doradca rynku nieruchomości z 17-letnim doświadczeniem Tomasz Błeszyński mówi, że zatrudnienie na tak poważne stanowisko osoby bez przygotowania zawodowego to duże ryzyko, szczególnie że chodzi o zarządzanie znacznym majątkiem.

Wprawdzie przepisy nie nakazują, by z pełnieniem tej funkcji wiązała się licencja zarządcy lub wyższe wykształcenie, ale dla mnie taka nominacja wynika z racji politycznych, nie zaś ekonomicznych - mówi "Expressowi Ilustrowanemu". (PAP)

<!--QuoteEnd--></div><!--QuoteEEnd-->

<a href="http://wiadomosci.wp.pl/wiadomosc.html?kat=15151&wid=8820320&rfbawp=1176705188.469&ticaid=13938" target="_blank">http://wiadomosci.wp.pl/wiadomosc.html?kat...69&ticaid=13938</a>

Równi i równiejsi...


16 kwi 2007, 07:45
Zobacz profil
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA20 paź 2006, 19:00

 POSTY        2176
Post 
Tanie państwo, solidarne państwo...
<!--quoteo--><div class='quotetop'></div><div class='quotemain'><!--quotec--><!--sizeo:2--><span style="font-size:10pt;line-height:100%"><!--/sizeo-->Państwo solidarne dla wybranych<!--sizec--></span><!--/sizec-->
Pożyczkowy boom ogarnął wszystkich Polaków. Ale najlepiej pożyczać, gdy jest się ministrem, posłem lub urzędnikiem. Zero formalności, prawie zero procent. A kto za to płaci? Pan płaci, pani płaci, społeczeństwo płaci...
Posłanka Samoobrony Alina Gut lubi pożyczać. Niedawno spłaciła pierwszą pożyczkę i natychmiast zaciągnęła drugą. Obie po 20 tys. złotych. Obie z Funduszu Świadczeń Socjalnych Sejmu przeznaczonego dla posłów w trudnej sytuacji finansowej. Ale posłanka nie ma problemów materialnych.
- No tak, biedna nie jestem. Gdyby stosować takie kryterium, to nie dostałabym pożyczki - przyznaje rozbrajająco. Ale wzięła. I to dwie. - Wszyscy biorą, to wzięłam. I zastanawiam się nad trzecią pożyczką - dodaje Gut. Pieniędzy nie wydaje, odkłada je w banku, chce sobie kupić mieszkanie. To się może opłacać, bo wiele kont i lokat jest wyżej oprocentowanych niż sejmowa pożyczka. Tak oto politycy z Wiejskiej zarabiają na publicznych pieniądzach.
Z funduszu socjalnego Sejmu w tej kadencji zapożyczyła się już prawie połowa posłów w sumie na ponad 3 mln złotych.
- To po prostu zakamuflowana forma dodatkowych pieniędzy dla polityków. Fundusz socjalny to fikcja i natychmiast powinien zostać zlikwidowany - ocenia Robert Gwiazdowski z Centrum im. Adama Smitha.
Ustawa o funduszu socjalnym mówi, że tworzy się go w zakładach pracy, by wspierać finansowo uboższych pracowników: dofinansowując wczasy lub udzielając pożyczek. Na fundusz składają się pieniądze odłożone z puli na wynagrodzenia. Szczegółowe zasady ich rozdzielania określają pracodawcy. Zwykle jednak nie dają zbyt chętnie i zbyt wiele. W przeciętnym zakładzie pracy pracownik może liczyć najwyżej na kilka tysięcy złotych pożyczki, i to pod warunkiem że znalazł się w wyjątkowej sytuacji życiowej. O ile jego firma ma w ogóle fundusz socjalny.
Takie problemy nie dotyczą natomiast posłów zarabiających wielokrotnie powyżej średniej krajowej. Z sejmowego funduszu na zakup mieszkania mogą dostać 20 tys. zł, a na jego remont kolejne 15 tys. zł. Kredyt obciążony jest tylko 4-proc. odsetkami w skali roku przy 2-letniej spłacie, a w razie potrzeby raty można zawiesić nawet na pół roku. Tymczasem kredyt z banku - zwykle hipoteczny, czyli trzeba wykazać rzeczywisty zakup mieszkania - na zakup lokum jest oprocentowany ok. 7 proc., a na jego remont nawet 13 proc.
Pieniądze przydziela marszałek Sejmu po zasięgnięciu opinii Sejmowego Zespołu do spraw Pomocy Socjalnej. Rzadko się zdarza, by komuś odmówiono. Wystarczy tylko dwóch posłów poręczycieli, by otrzymać pożyczkę.
Dwa domy, 200-hektarowe gospodarstwo, szklarnia, pieczarkarnia i sklepik to tylko część majątku Renaty Beger. Ale posłanka Samoobrony zaraz po wyborach dostała pożyczkę socjalną z Sejmu. - Potrzebowałam na dokończenie domu - twierdzi.
A na co potrzebują tych pieniędzy inni posłowie? - Wzięłam pożyczkę, żeby spłacić drogi kredyt komercyjny - przyznaje Ewa Janik z SLD. - Pożyczyłem 15 tys. zł na komplet wypoczynkowy do nowego domu - mówi Jan Bury, wiceszef PSL. Z sejmowej kasy skorzystała też Małgorzata Ostrowska z SLD. - Wymieniłam podłogi i położyłam nową glazurę w mieszkaniu - tłumaczy posłanka.
Kredytowy boom ogarnął także ministerstwa. Pożyczki z funduszu to dodatkowe źródło pieniędzy dla urzędników rządowych. A w resortach warunki spłaty są jeszcze lepsze niż na Wiejskiej. W Kancelarii Prezesa Rady Ministrów (KPRM) odsetki od pożyczki socjalnej to zaledwie 1 proc. rocznie. Tak tanich kredytów nie udziela żaden bank. Nic dziwnego, że od początku kadencji pożyczki wzięło 20 proc. pracowników KPRM. Przyznaje je dyrektor generalny kancelarii po zasięgnięciu opinii komisji socjalnej. Maksymalnie można pożyczyć 15 tys. zł.
Z tanich kredytów chętnie korzystają też dyplomaci. Z funduszu socjalnego MSZ pożyczyło pieniądze już 33 urzędników (w sumie ponad milion złotych); 35 tys. złotych na remont domu otrzymał na cztery lata np. wiceminister Janusz Stańczyk, odsetki to również 1 proc. rocznie.
Największa i najtańsza jest oferta Ministerstwa Sprawiedliwości. Resort co roku wydziela ze swojego budżetu pulę na pożyczki mieszkaniowe. Skorzystał z niej prokurator Janusz Kaczmarek, dziś minister spraw wewnętrznych i administracji. Z resortu dostał pod koniec 2005 roku 150 tys. zł pożyczki na budowę domu. Odsetek bać się nie musi, bo wysokość oprocentowania to roczny wskaźnik inflacji. W 2006 roku wyniósł zaledwie 1,5 proc. Dług ma rozłożony na 10 lat. Choć odszedł z Ministerstwa Sprawiedliwości, prawo nie zmusza go do zwrotu pieniędzy(...) <!--QuoteEnd--></div><!--QuoteEEnd-->

Cały artykuł tutaj - <a href="http://www.Syfilisweek.pl/wydania/artykul.asp?Artykul=18365" target="_blank">http://www.Syfilisweek.pl/wydania/artykul.asp?Artykul=18365</a>

Wybierając posłów (i to wszystkich opcji) fundujemy im przede wszystkim dostatnie życie... Smutne...

I jeszcze mała dygresja odnośnie pożyczki dla Janusza Kaczmarka. Jestem ciekaw czy w przypadku deflacji Ministerstwo Sprawiedliwości dopłaciłoby do spłaty udzielonego kredytu...
Cholera, że też mnie Zyta nie zaproponowała takiego oprocentowania.
Pani minister. Helvet chętnie zagospodaruje 150.000 zł. na 1,5% w skali roku. A gdyby miała Pani wolne 250.000 zł. też nie pogardzę. Przy takich warunkach biorę każdą sumę. Z pocałowaniem ręki.


Ostatnio edytowano 17 kwi 2007, 07:44 przez helvet, łącznie edytowano 1 raz



16 kwi 2007, 20:24
Zobacz profil
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA20 paź 2006, 19:00

 POSTY        2176
Post 
Chyba w SO wiedzą, że lubimy o nich pisać, bo starają się chłopaki... oj starają się (dziewczyny zresztą też).
<!--quoteo--><div class='quotetop'></div><div class='quotemain'><!--quotec--> <!--sizeo:2--><span style="font-size:10pt;line-height:100%"><!--/sizeo-->Kadry minister Kalaty <!--sizec--></span><!--/sizec-->

Życiowa partnerka posła Filipka i były redaktor faszyzującego pisma to nowi doradcy minister pracy Anny Kalaty.
Gabinet polityczny ministra pracy to przystań dla wypróbowanych działaczy Samoobrony. Właśnie zacumowali w niej kolejni młodzi politycy z partii Leppera. Nie mają dorobku, kwalifikacji, ale mają referencje od najbliższych współpracowników przewodniczącego.

Sporo się zmieniło, skończyłem studia.

Do gabinetu politycznego trafił Marcin Martynowski, politolog z wykształcenia, niegdyś aktywista neopogańskiego stowarzyszenia "Niklot" i redaktor faszyzującego pisma "Odala". Celem tej gazetki chętnie zamieszczającej cytaty z Adolfa Hitlera była "walka z obcymi naszej Rasie doktrynami, jak chrześcijaństwo, liberalizm i marksizm" oraz "zgłębianie tajników ezoterycznego Narodowego Socjalizmu i pierwotnego Poganizmu". Niklotowcy czcili pradawne bóstwa i organizowali pogańskie rytuały. Sympatykami Niklota byli ubrani na czarno, wygoleni mężczyźni lubiący się fotografować z ręką podniesioną w hitlerowskim pozdrowieniu. Swoje akcje Niklot organizował z jawnie faszystowskim Narodowym Odrodzeniem Polski.

Martynowski (ur. 1975) zrobił w Samoobronie błyskawiczną karierę - był m.in. szefem kampanii wyborczej posła Mateusza Piskorskiego, rzecznika prasowego partii, został też wiceszefem Samoobronyw Szczecinie.

Jak Pan został członkiem gabinetu politycznego minister Kalaty? - zapytaliśmy.

- Starałem się o pracę w Warszawie ze względu na sprawy osobiste, a konkretnie sercowe... No i ją dostałem.

Kto Panu załatwił posadę?

- Wolałbym nie wymieniać nazwisk. To nic wielkiego - po prostu mam pół etetu w gabinecie politycznym.

I co Pan będzie tam robił?

- Właściwie to dopiero się wdrażam. Pewnie będę pisał polityczne wystąpienia dla pani minister.

Kiedy pytamy o Niklota i Odalę, mówi: - Od czasów Niklota sporo się zmieniło, np. skończyłem studia. Były błędy, ale robiliśmy też rzeczy słuszne, pokazując np., iż walentynki to obca nam tradycja.

Kukiełki kontakty z partią

Doradcą minister Kalaty została też Sylwia Kukiełka (ur. 1982 r.) . Pracowała w kilku biurach parlamentarnych Samoobrony, o jej wpływach w partii krążą legendy. Kukiełka jest od kilku lat przyjaciółką i matką dziecka Krzysztofa Filipka, człowieka numer 2 w Samoobronie.

W 2002 r., zaraz po maturze, została przewodniczącą bydgoskich struktur młodzieżówki Samoobrony i ogłosiła: "Podziwiam Andrzeja Leppera za wielką odwagę i za to, że zawsze mówi prawdę".

Cała Polska usłyszała o niej trzy lata później: ówczesna szefowa bydgoskiej Samoobrony Elżbieta Strzępek ujawniła, że Kukiełka "romansuje z posłem Filipkiem" oraz oskarżyła oboje "o sianie rozpusty i obrzydliwego zgorszenia". Strzępek wyrzucono z Samoobrony, Kukiełka zamieszkała ze swoim przełożonym.

Pięła się w górę w partyjnej drabinki. Drugi raz zrobiło się o niej głośno przy okazji tzw. taśm prawdy. Poseł Wojciech Mojzesowicz - mając na myśli właśnie Kukiełkę - mówił do Renaty Beger: "Ten kurdupel Filipek zgwałcił moją sekretarkę". Filipek stanowczo zaprzeczył, podał posła PiS do sądu. Proces jeszcze się nie rozpoczął.

Wczoraj nie udało nam się skontaktować z Kukiełką.

Stanisław Kowalczyk, dyrektor gabinetu politycznego Anny Kalaty uważa, że zatrudnienie Kukiełki i Martynowskiego było słuszne: - To młodzi, zdolni ludzie. Bardzo się w ministerstwie przydadzą.

Czym będzie się zajmować pani Kukiełka?

- Tym, na czym się zna, czyli kontaktami z partią. Nasz gabinet ma do spełnienia również taką rolę, a pani Kukiełka od lat ma zawodowy kontakt ze strukturami partyjnymi.

Prywatny również. Jest partnerką przewodniczącego Filipka..

- Przy zatrudnianiu nie miało to żadnego znaczenia.

A Martynowski? Nie przeszkadzała pani minister jego przeszłość?

- To świetny chłopak, współpracuje ze mną od trzech lat. Ma bogaty bagaż doświadczeń, ale wyciągnął z tego dobre wnioski. On szczerze żałuje uwikłania w jakieś podejrzane organizacje w młodości i dawno się zrehabilitował. Trzeba dać mu szansę.

Szansę w gabinecie kierowanym przez Kowalczyka otrzymali też - o czym "Gazeta" pisała dwa miesiące temu - redaktorzy partyjnego biuletynu "Głos Samoobrony". Ujawniliśmy, że czterech członków redakcji jest na etatach w ministerstwie. Dyrektor Kowalczyk wczoraj uściślił: - Proszę napisać, że redaktor naczelny Marcin Domagała już opuścił ministerstwo. Awansował na dyrektora administracyjnego Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych.

Sprawdziliśmy: Domagała - historyk z wykształcenia - rzeczywiście dyrektoruje w PFRON-ie, choć na stronie internetowej funduszu nie ma o tym ani słowa. Sam dyrektor nie chciał ujawnić nam drogi swojego awansu: - Jak zostałem szefem? Nie rozumiem pytania. Zwyczajnie. <!--QuoteEnd--></div><!--QuoteEEnd-->

<a href="http://serwisy.gwno.pl/kraj/1,34317,4064812.html" target="_blank">http://serwisy.gwno.pl/kraj/1,34317,4064812.html</a>

Fajna fucha - "wdrażanie się". Umie się ustawić p. Martynowski. Zresztą nie tylko on.


Ostatnio edytowano 17 kwi 2007, 17:57 przez helvet, łącznie edytowano 1 raz



17 kwi 2007, 15:44
Zobacz profil
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA20 paź 2006, 19:00

 POSTY        2176
Post 
Kolejny przykład "propaństwowego myślenia" działaczy SO o konieczności wydatkowania pieniędzy budżetowych.

<!--quoteo--><div class='quotetop'></div><div class='quotemain'><!--quotec--><!--sizeo:2--><span style="font-size:10pt;line-height:100%"><!--/sizeo-->Fabryka dyrektorów w Samoobronie<!--sizec--></span><!--/sizec-->

W KRUS zabrakło stanowisk do obsadzenia, więc Samoobrona wymyśliła nowe - zastępców dyrektorów. Ogłoszono konkursy. Wygrywa Samoobrona - pisze Marcin Kącki w czwartkowej michnikowemu szmatławcowi

Szefem Kasy Rolniczego Ubezpieczenia Społecznego jest Jacek Dubiński, człowiek z polecenia Samoobrony. Ale dyrektorzy blisko 50 oddziałów KRUS już z Samoobroną niewiele mają wspólnego.

Trudno jednak wymienić tylu dyrektorów naraz. - Wymyślono, że trzeba dać dyrektorom zastępców. I od kilku tygodni w oddziałach KRUS pojawiają się wicedyrektorzy wyłaniani z konkursu. Na razie wygrywają ci z polecenia Samoobrony - mówi nam szef jednego z oddziału KRUS we wschodniej Polsce. Naprzeciwko jego gabinetu właśnie zawisła tabliczka "z-ca dyrektora". Został nim człowiek Samoobrony.

Janusz Maksymiuk wiceszef partii zaprzecza, aby Samoobrona miała wpływ na wybór wicedyrektorów w KRUS: - Skoro wygrali ludzie, którzy wypadli najlepiej, to w czym problem?

- I akurat wszyscy najlepsi okazali się z Samoobrony? - pytamy.

Maksymiuk: - To tylko chwalić za kompetencje. Bo komisja konkursowa na pewno nie wiedziała, że oni z Samoobrony.

- Człowiek od pani Beger to pojechał wręcz ze znaczkiem partii w klapie.

Maksymiuk: - A co miał się go wstydzić?  (... ) <!--QuoteEnd--></div><!--QuoteEEnd-->

To tylko zapowiedź artukułu z jutrzejszej GW.

<a href="http://wiadomosci.gwno.pl/wiadomosci/1,53600,4070730.html" target="_blank">http://wiadomosci.gwno.pl/wiadomosci/1,53600,4070730.html</a>

Ma jeszcze ktoś wątpliwości dlaczego nie będzie w tym roku podwyżek (wynagrodzeń oczywiście)?


Ostatnio edytowano 19 kwi 2007, 08:06 przez helvet, łącznie edytowano 1 raz



18 kwi 2007, 20:11
Zobacz profil
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA20 paź 2006, 19:00

 POSTY        2176
Post 
W nawiązaniu do postu, o którym pisałem wyżej, podrzucam link do dzisiejszej Wyborczej stanowiący
uzupełnienie zasygnalizowanego tematu.

<a href="http://wiadomosci.gwno.pl/wiadomosci/1,53600,4071229.html" target="_blank">http://wiadomosci.gwno.pl/wiadomosci/1,53600,4071229.html</a>

Nie ma co. Jacy oni są skromni...


Ostatnio edytowano 19 kwi 2007, 08:06 przez helvet, łącznie edytowano 1 raz



19 kwi 2007, 07:19
Zobacz profil
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA20 paź 2006, 19:00

 POSTY        2176
Post 
Chyba szykuje się rekordowy tydzień. To już szósty post.

<!--quoteo--><div class='quotetop'></div><div class='quotemain'><!--quotec--> <!--sizeo:2--><span style="font-size:10pt;line-height:100%"><!--/sizeo-->Agencja przepłaca za ekskluzywne biurowce<!--sizec--></span><!--/sizec-->

NIK zarzuca Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa rozrzutne wydawanie publicznych pieniędzy. Według raportu, do którego dotarł DZIENNIK, chodzi o wynajem siedziby za zbyt duże pieniądze. Na swoją warszawską centralę agencja wydaje rocznie 14 mln zł - ujawnia DZIENNIK.

Raport NIK nie jest jeszcze dostępny opinii publicznej. Wnioski kontrolerów są bardzo krytyczne: koszty utrzymania siedzib Agencji są zbyt wysokie, a ponadto centrala, zamiast w jednym, znajduje się w trzech miejscach.
Największe kontrowersje budzi główna siedziba agencji. Mieści się przy ul. Żelaznej 59 na warszawskiej Woli, w budynku mieszkalnym zaadaptowanym na potrzeby biura.

ARiMR zajmuje tam ponad 13 tys. metrów. Przez ostatnie trzy lata agencja płaciła 26 euro za metr. Główna siedziba mieści się zaś w ekskluzywnym apartamentowcu. Swego czasu mieszkali tam Michał Wiśniewski i Liroy. Dwie pozostałe lokalizacje ARiMR również nie są tanie. W wieżowcu Babka Tower (29,5 euro/mkw.) ARMiR wynajmuje 4 tys. metrów za 29,5 euro za metr kwadratowy. Trzecia siedziba mieści się przy ul. Miłej, gdzie cena metra wynosi 30,5 euro.

Jeszcze jesienią minister rolnictwa Andrzej Lepper publicznie zapowiadał obniżenie kosztów wynajmu. Nowe ceny ARMiR negocjowała pół roku. - Obniżyliśmy opłaty do 22,5 euro za metr - mówi „Dziennikowi” Radosław Iwański, rzecznik prasowy ARMiR.

"Jestem przekonany, że to nie jest pełna kwota, zapewne są jeszcze jakieś umowy, dodatkowe aneksy, protokoły, które utrzymują poprzedni poziom opłat" - podejrzewa poseł Marek Sawicki z PSL. -"Jeśli nawet opłaty spadły, to i tak jest to skandal, bo można wynajmować taniej" - oburza się Sawicki.

ARMiR przymierzał się do lokalu w stołecznym centrum handlowym Złote Tarasy. To też prestiżowe miejsce: ceny zaczynają się od 20 euro za metr powierzchni biurowej. "Jest zainstalowana sieć komputerowa, a ceny można negocjować"- zapewnia Agnieszka Podbielska z ING Real Estate Development.

W Warszawie są jednak tańsze miejsca. "W biurowcu w okolicy Okęcia cena za metr to 18 euro" - zachwala ofertę Wojciech Korzeniowski z firmy Emmerson. "Ceny do negocjacji, ale firmy, które wynajmują ponad 10 tys. mkw. są rzadkością. Jeśli jednak wynajmującym jest agencja rządowa, to jest to szczególnie atrakcyjny klient. Takie instytucje mogą liczyć na znaczące upusty" - zaznacza Korzeniowski.

DZIENNIK ustalił, że w takich przypadkach stawki można zbić nawet o 25 procent.
Dyrektor Bartosik w rozmowie z DZIENNIKIEM przyznał, że agencja potrzebuje docelowo 20 tys. mkw., by pomieścić pracowników i archiwa. I chociaż NIK zaleca, by siedziba centrali mieściła się w jednym miejscu, Bartosik w rozmowie z DZIENNIKIEM przyznaje, że nie było sensu jej szukać, bo przeprowadzka jego zdaniem byłaby logistycznie trudna do zrealizowania. "Za cztery lata będziemy mieli swoją siedzibę" - kwituje Bartosik.

Taka postawa oburza Sawickiego, członka sejmowej komisji wsi i rolnictwa. "Gdzie jest CBA, gdzie jest minister Ziobro, czy można tak szastać publicznymi pieniędzmi, bo komuś się nie opłaca, bo komuś jest niewygodnie z przeprowadzką!" - irytuje się Sawicki. Wtóruje mu Aleksander Grad z PO: "Czekam na realizację idei taniego państwa" - mówi Grad.
<!--QuoteEnd--></div><!--QuoteEEnd-->

<a href="http://www.dziennik.pl/Default.aspx?TabId=95&ShowArticleId=40838" target="_blank">http://www.dziennik.pl/Default.aspx?TabId=...ArticleId=40838</a>

Czy jest w Polsce urząd skarbowy ( ewentualnie IS lub UKS ) mieszczący się w apartamentowcu?


19 kwi 2007, 17:27
Zobacz profil
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA20 paź 2006, 19:00

 POSTY        2176
Post 
Ta informacja bardziej pasuje do tematu "przywileje władzy", ale ponieważ takiego tematu nie ma, pozwoliłem sobie wrzucić poniższy artykuł tutaj.
Zwłaszcza, że są to bardzo pokrewne zagadnienia (można by rzec - wzajemnie się uzupełniające).

<!--quoteo--><div class='quotetop'></div><div class='quotemain'><!--quotec--> <!--sizeo:2--><span style="font-size:10pt;line-height:100%"><!--/sizeo-->Posłowie chcą zakazu wyrzucania ich z pracy. <!--sizec--></span><!--/sizec-->

Parlamentarzyści to ważne persony, a chcą być jeszcze ważniejsze - domagają się przywilejów, które nie pozwolą na wyrzucenie polityka z pracy.
Blisko setka parlamentarzystów, oprócz pracy w Sejmie, zarabia także gdzie indziej. Najczęściej w urzędach, na uniwersytetach lub w firmach prywatnych. Przykłady: posłanka Zofia Grabczan z Samoobrony pracuje jako główny specjalista ds. marketingu w jednej z lubelskich firm, a Jan Ołdakowski z PiS jest dyrektorem Muzeum Powstania Warszawskiego. Wszyscy mają wysokie diety, darmowe przeloty samolotem, dopłaty do paliwa i dostają pieniądze na utrzymanie biur. Teraz żądają, aby pracodawcy nie mieli żadnej możliwości wyrzucenia ich ani obcięcia pensji. Ochrona ma trwać dwa lata po zakończeniu kadencji.

- Poseł, który dodatkowo pracuje, jest o niebo lepszy od tego, który siedzi tylko w ławie poselskiej. Trzeba zapewnić mu ochronę, żeby przez swoje poglądy nie stracił pracy - twierdzi Mirosław Krajewski z Samoobrony, jeden z pomysłodawców (wykłada na kilku uczelniach).

Hubert Costa, Samoobrona, pracuje na niepełnym etacie jako lekarz. Chwali pomysł kolegów: - Przynajmniej będę wiedział, że mam za co żyć, jak nie dostanę się do Sejmu w kolejnych wyborach.

Ale żaden z polityków Samoobrony, którzy podpisali się pod projektem, a do których zadzwoniliśmy, nie potrafi podać przykładu parlamentarzysty, który przez pracę w parlamencie stracił pracę zawodową.

Adam Ambrozik z Konfederacji Pracodawców Polskich zauważa, że takie prawo byłoby absurdalne. - Nie można przymusić pracodawcy do zatrudniania kogoś przez w sumie sześć lat. Żaden z innych pracowników w Polsce nie ma takich przywilejów. Paradoksalnie może to obrócić się przeciw posłom, bo nikt nie będzie chciał ich zatrudnić.

- To jest nadmierne korzystanie z przywilejów władzy. Nie widzę powodu, dla którego trzeba ochraniać przed zwolnieniem jakiegokolwiek pracującego parlamentarzystę - wtóruje Marek Balicki, były minister zdrowia.

Czy pomysł się przyjmie? Parlamentarzyści z takich przywilejów raczej nie zrezygnują.

Źródło: Metro <!--QuoteEnd--></div><!--QuoteEEnd-->

<a href="http://wiadomosci.gwno.pl/wiadomosci/1,53600,4075154.html" target="_blank">http://wiadomosci.gwno.pl/wiadomosci/1,53600,4075154.html</a>

A nam pierwotnie zaproponowano trzy (wynikające z Kodeksu Pracy ) miesiące...


Ostatnio edytowano 20 kwi 2007, 17:57 przez helvet, łącznie edytowano 1 raz



20 kwi 2007, 07:27
Zobacz profil
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA20 paź 2006, 19:00

 POSTY        2176
Post 
Właściwie to miałem opory przed zamieszczeniem tego artykułu z uwagi na miejsce publikacji, ale coż tam...
Dla nich miliony (i to duże) były. Dla nas nie...

<!--quoteo--><div class='quotetop'></div><div class='quotemain'><!--quotec--><!--sizeo:2--><span style="font-size:10pt;line-height:100%"><!--/sizeo-->Podejrzany przetarg CBA. Zamiast ścigać sami kręcą!<!--sizec--></span><!--/sizec-->

Powołano ich, aby walczyli z korupcją. Mieli ścigać wszelkie przekręty na linii administracja państwowa – przedsiębiorcy. Tymczasem wygląda na to, że przetarg na laptopy – jeden z pierwszych ogłoszonych przez Centralne Biuro Antykorupcyjne Mariusza Kamińskiego – jest sprzeczny z prawem.
wem. Eurourzędnicy z Brukseli upomnieli już w tej sprawie cztery państwa UE. O tych wytycznych wie również polski Urząd Zamówień Publicznych. Sprawa stosowania unijnych zasad w przetargach komputerowych wyszła zresztą już wcześniej. O to, żeby stosować wytyczne KE, dopominał się Piotr Bułkowski, przedstawiciel firmy komputerowej AMD na Polskę – opowiada o tym w rozmowie z „TRYBUNĄ” poniżej.

Mimo to spece CBA zrobili wszystko na odwrót. Powstaje pytanie, czy chcieli preferencyjnie potraktować firmy sprzedające wybrany procesor? Przecież inne podmioty mogły zaoferować sprzęt tej samej klasy, być może po niższej cenie. A ta, jak można przeczytać w warunkach przetargu, jest jedynym kryterium wyboru dostawcy.

– Pojawia się bardzo poważne pytanie, czy ogłaszając warunki tego przetargu przedstawiciele CBA nie wiedzieli o tym, że tak sformułowana specyfikacja nie powinna się znaleźć w warunkach przetargu? Czy był to przypadek, czy celowe działanie? W jednym i drugim przypadku kompromituje to tę instytucję – ocenia posłanka SLD Katarzyna Piekarska. Podkreśliła, że bez względu na to Kamiński powinien przyjrzeć się swoim urzędnikom, bo „być może nie był to przypadek”.

Wpadka ze złamaniem prawa przez „policję PiS” powołaną do ścigania patologii w życiu publicznym świadczy – zdaniem posłanki SLD – o tym, że ta instytucja nie działa profesjonalnie. – Gdyby było inaczej, zadbałaby o to, aby podobnych wpadek nie było. Instytucja, która miała zwalczać przejawy korupcji, sama stwarza sytuacje, które są korupcjogenne. A to jest groźne – stwierdziła.

Piekarska zapowiedziała, że wraz z grupą posłów z Komisji Sprawiedliwości przyjrzy się, jak działa CBA także w sferze zakupów sprzętu. – Zobaczymy, jak ta sprawa się skończy. Zapowiedziała, że sprawa przetargu na laptopy zostanie poruszona przy okazji omawiania sprawozdania z działalności CBA za 2006 r. Taki dokument już został złożony w Sejmie. – Przecież ta instytucja bardzo dużo kosztuje podatników – stwierdziła.

<div align="center">* * *</div>
Typowa dyskryminacja
Z Piotrem Bułkowskim, przedstawicielem firmy  komputerowej AMD na Polskę, rozmawia Piotr Ożadowicz

W szczegółowym opisie zamówienia na laptopy dla Centralnego Biura Antykorupcyjnego sformułowano warunki dla zamawianego sprzętu określając rodzaj procesora oraz jego wydajność w gigahercach. Czy jest to zgodne z prawem?
– To klasycznie niezgodna z prawem specyfikacja.

Dlaczego?
– Nie można określać wartości procesora poprzez megaherce, cache, tego typu wskazania techniczne, bo to nie daje w całości obrazu pracy procesora. To tak, jakby samochód określać tylko przez pojemność silnika, jego moc, czy liczbę cylindrów. Właściwości samochodu to jest wypadkowa całości. Dlatego określenie procesora następuje poprzez określenie punktów określanych w tzw. testach SYSmarka.

Większość przetargów jest rozpisywana właśnie poprzez wskazanie określonego procesora o określonej szybkości. Wasza firma kwestionowała taki system rozpisywania warunków technicznych w Urzędzie Zamówień Publicznych. Na jakich podstawach?
– Na ten temat jest orzeczenie Komisji Europejskiej. Mówi ono, że jest to nieprawidłowść. W tej sprawie zostały pouczone już cztery europejskie kraje.

Jak ocenić rozstrzygnięcie przetargu na podstawie takich wytycznych?
– Jest on po prostu niezgodny z prawem. W działalności gospodarczej zabrania się praktyk dyskryminujących. A to typowy przykład takiej praktyki.

Czy może to oznaczać, że w tym przetargu preferowano jakieś firmy? Ustawiano warunki właśnie pod nie?
– Nie jestem od tego, by się wypowiadać, czy ktoś rozpisuje przetarg pod kogoś. Mogę powiedzieć tylko tyle, że tak ułożone specyfikacje przetargowe są specyfikacjami dyskryminującymi niektóre firmy.

Dziękuję za rozmowę.<!--QuoteEnd--></div><!--QuoteEEnd-->

<a href="http://www.trybuna.com.pl/n_show.php?code=2007042102" target="_blank">http://www.trybuna.com.pl/n_show.php?code=2007042102</a>

Fachowcy???


Ostatnio edytowano 22 kwi 2007, 06:43 przez helvet, łącznie edytowano 1 raz



21 kwi 2007, 20:55
Zobacz profil
Fachowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA16 maja 2006, 21:36

 POSTY        2772

 LOKALIZACJAz MEKKI
Post 
Helvet, z tymi laptopami to jest wciąż problem. Kupuje się je rzadko i brak wymiany informacji na czym można wtopić. Na przykład znakomite laptopy Lenovo z czytnikiem biometrycznym nie nadają się do podłączenia do sieci korporacyjnej bo... aby używać tego czytnika trzeba mieć uprawnienia administratora systemu, podobnie z programem do szyfrowania. Tych informacji nie znajdziesz w żadnych opisach handlowych. Przydałby się stały konsultant do takich zakupów bo trudno nadążyć za zmieniającą się techniką i tymi niuansami, bardzo ważnymi niuansami.

AMD ma rację, że walczy o rynek, ale więcej by wywalczył gdyby pomógł w takich konsultacjach przed zakupami.

____________________________________
"Tylko zmiana jest niezmienna" - Heraklit


Ostatnio edytowano 22 kwi 2007, 19:05 przez tranqilo, łącznie edytowano 1 raz



22 kwi 2007, 11:06
Zobacz profil
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA20 paź 2006, 19:00

 POSTY        2176
Post 
Dzięki Tranqilo. Przyda się komentarz fachowca.

I wracamy do głównego tematu. Większość wpisów z tego tygodnia dotyczyła działalności SO, to pozwolę sobie kontynuować ten wątek.
We wczorajszej Rzepie można było przeczytać...

<!--quoteo--><div class='quotetop'></div><div class='quotemain'><!--quotec--> <!--sizeo:2--><span style="font-size:10pt;line-height:100%"><!--/sizeo-->Nowy szef PFRON z Samoobrony. Urzędnik, specjalista od wszystkiego<!--sizec--></span><!--/sizec-->

Samoobrona wybrała szefa PFRON. Będzie nim Ryszard Wijas - dyrektor generalny w Ministerstwie Pracy, niedoszły europoseł partii Leppera.
Jak dowiedziała się "Rz", nominacja dla Wijasa jest już w Kancelarii Premiera.

Państwowy Fundusz Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych podlega Ministerstwu Pracy, któremu szefuje Anna Kalata z Samoobrony - i ta partia wskazuje szefa funduszu. To instytucja, która obraca dużymi pieniędzmi -w tym roku planuje wydać ponad 4 mld zł (pieniądze pochodzą m.in. z UE, od zakładów pracy i z budżetu państwa).

Kim jest człowiek, który będzie za nią odpowiadał? Ryszard Wijas do Samoobrony trafił w 2003 r. Był wtedy szefem Centrum Informacji Europejskiej. Jednak współpraca z SLD-owskimi władzami resortu mu się nie układała. - Poszedłem do Samoobrony szukać prawa i sprawiedliwości -mówi Wijas.

W 2004 r. w Krajowym Związku Spółdzielni Mleczarskich przeszedł szkolenie dla aktywu partyjnego Samoobrony (była na nim także Anna Kalata) i startował z ramienia tej partii do Parlamentu Europejskiego. Bez powodzenia.

Teraz Wijas na stanowisku szefa PFRON zastąpi Andrzeja Sochaja uważanego za człowieka Artura Balazsa. Wijas zapewnia, że nie brakuje mu kwalifikacji: - Jestem społecznym instruktorem PCK, byłem instruktorem harcerstwa, zajmowałem się jako uczeń szkoły średniej osobami niepełnosprawnymi, jeździłem na obozy z młodzieżą niepełnosprawną -wylicza.

37-letni Wijas ma długi staż urzędniczy. Pracował w MON, UKIE, Ministerstwie Zdrowia, Głównym Urzędzie Miar. Zrobiło się o nim głośno, gdy "Życie Warszawy" podało, że za 40 dni pracy w Ministerstwie Pracy dostał nagrodę -42 tys. zł. -To nieprawda, dostałem 14 tys. Była to jedyna nagroda, jaką otrzymałem przez cały rok -mówi.

Jest absolwentem Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego i podyplomowej organizacji i zarządzania na Uniwersytecie Łódzkim. Zdobyte doświadczenie medialne (pracował w Antenie 1, był szefem reklamy w Inforze) wykorzystywał w administracji jako rzecznik prasowy. Zajmował się także funduszami unijnymi.

Ryszard Wijas jest mianowanym urzędnikiem służby cywilnej, wygrywał konkursy. Podczas jednego z nich, w Ministerstwie Zdrowia, komisja stwierdziła, że choć testy z wiedzy i angielskiego nie wypadły u niego najlepiej, to wykazuje profesjonalizm, jest kreatywny, ma umiejętność tworzenia planów działania. -Niech pani napisze, że dyrektor generalny Wijas wyzywa na pojedynek wszystkich pozostałych dyrektorów generalnych na temat matematyki, fizyki, chemii, integracji europejskiej, niemieckiego, angielskiego, francuskiego -mówi Wijas.

Na nominację Wijas będzie musiał poczekać -PFRON od 23 stycznia tego roku nie ma rady nadzorczej, która formalnie mianuje prezesa. <!--QuoteEnd--></div><!--QuoteEEnd-->

<a href="http://www.rzeczpospolita.pl/gazeta/wydanie_070421/kraj/kraj_a_11.html" target="_blank">http://www.rzeczpospolita.pl/gazeta/wydani.../kraj_a_11.html</a>

Nie ma co. Spec od wojskowości, zdrowia, integracji europejskiej... Na pewno sprawdzi się i w UOKiK-u.
A poźniej może Ministerstwo Finansów, ewentualnie zarząd Orlenu...


22 kwi 2007, 14:48
Zobacz profil
Fachowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA23 paź 2006, 03:51

 POSTY        2661

 LOKALIZACJAmordor
Post 
W kontekście Włoszczowej...

<!--quoteo--><div class='quotetop'></div><div class='quotemain'><!--quotec-->Minister Przemysław Gosiewski odbierze dziś tytuł honorowego obywatela miasta Włoszczowa.

W październiku, na miesiąc przed wyborami samorządowymi w 11-tysięcznym mieście za sprawą Gosiewskiego po raz pierwszy zatrzymał się pociąg ekspresowy.

Wcześniej pociągi jechały z Warszawy do Krakowa bez żadnych przystanków. Zmianę rozkładu jazdy i budowę nowego peronu lansował właśnie minister Gosiewski.

Przystanek we Włoszczowie kosztował PKP prawie trzy miliony złotych.<!--QuoteEnd--></div><!--QuoteEEnd-->

<a href="http://fakty.interia.pl/fakty_dnia/news/wloszczowa-wdzieczna-gosiewskiemu,899804,2943" target="_blank">http://fakty.interia.pl/fakty_dnia/news/wl...emu,899804,2943</a>

____________________________________
always look on the bright side of life


23 kwi 2007, 06:28
Zobacz profil
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA21 paź 2006, 14:08

 POSTY        541

 LOKALIZACJAZewsząd
Post 
Z cyklu absurdy IV RP... :rolleyes:

<!--quoteo--><div class='quotetop'></div><div class='quotemain'><!--quotec-->
<!--sizeo:3--><span style="font-size:12pt;line-height:100%"><!--/sizeo-->Becikowe będzie wypłacane w ratach po 100 zł<!--sizec--></span><!--/sizec-->

- Joanna Kluzik-Rostkowska chce zmotywować najuboższe kobiety, by dbały o ciążę. Wiceminister pracy i polityki społecznej proponuje, by becikowe było wypłacane na raty, po 100 zł miesięcznie - informuje serwis dziennik.pl
Warunkiem wypłacania becikowego są comiesięczne badania dokonywane przez matkę. Pieniądze byłyby wypłacane każdej kobiecie w ciąży, w rodzinach, w których dochód na osobę nie przekracza 504 zł netto, od czwartego miesiąca ciąży do 3 miesiąca po porodzie.

- Niezamożne kobiety, którym należy się dziś podwójne becikowe nie stracą na tym. Bo dostaną dokładnie te same pieniądze. Czyli nie dwa tysiące po porodzie, ale tysiąc w ratach i tysiąc po porodzie. By kobieta mogła dostać takie "becikowe na raty", musiałaby udowodnić, że dba o ciąże - mówi minister Kluzik-Rostkowska.
Potwierdzeniem, że kobieta chodzi regularnie do lekarza miałaby być karta ciąży - dodaje dziennik.pl.

- Co miesiąc wypłacane pieniądze miałyby pomóc kobiecie zadbać o dziecko już w czasie ciąży, a nie dopiero wtedy, gdy ono się urodzi - przekonuje wiceminister pracy. - Kobieta miałaby na przykład pieniądze na potrzebne leki - dodaje.

Źródło: Onet.pl

<!--QuoteEnd--></div><!--QuoteEEnd-->


24 kwi 2007, 00:27
Zobacz profil
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA20 paź 2006, 19:00

 POSTY        2176
Post 
Ponieważ Inspektor dodał ten artykuł tylko do strony głównej a moim zdaniem ten topic jest bardziej właściwy na umieszczenie rzeczonej informacji, pozwoliłem sobie zaktualizować ulubiony temat w IV R.P.

<!--quoteo--><div class='quotetop'></div><div class='quotemain'><!--quotec--> <!--sizeo:2--><span style="font-size:10pt;line-height:100%"><!--/sizeo-->456 nowych aut na koszt podatników. 33 miliony na samochody dla urzędników.<!--sizec--></span><!--/sizec-->

33 mln zł ma pójść w tym roku z budżetu państwa na nowe samochody. Rząd chce ich kupić prawie pół tysiąca. Wszystkie dla urzędników rządowych, wojewódzkich i z agencji państwowych. Bo urzędnicy twierdzą, że auta, którymi jeżdżą, obecnie są już za stare.

Urzędnikom znudziły się samochody, którymi jeżdżą. Twierdzą, że 4- czy 7-letnie auta są już zbyt stare. I dlatego z prawie 3 tysięcy aut, jakimi dysponuje administracja państwowa, ma być wymienione na nowe prawie 20 procent - informuje "Fakt".

"Dynamiczny rozwój technologiczny w branży motoryzacyjnej powoduje, że samochody powyżej 3 roku użytkowania prezentują często przestarzałą już technologię, co ma swoje przełożenie w kosztach eksploatacyjnych oraz mniejszym bezpieczeństwie kierowcy i pasażerów" - tłumaczą się biurokraci.

Przekonują, że na zakupie nowych aut budżet państwa tylko zaoszczędzi, bo administracja mniej będzie wydawać na naprawy samochodów. Co więcej, centrum obsługi Kancelarii Premiera planuje zorganizować właśnie jeden - zamiast kilkudziesięciu - gigantyczny przetarg na samochody i dlatego wierzy, że zdoła wynegocjować lepsze warunki.

A idzie tu o grube miliony. Biurokraci planują kupić dokładnie 456 aut. Prawie 150 samochodów, ma być klasy średniej niższej (np. citroen C4, fiat stilo, nissan almera) za ok. 52 tys. zł każdy. Ponad 130 aut ma być klasy średniej wyższej (np. opel vectra, peugeot 407, citroen C5). Te są już droższe - za ok. 76 tys. zł każdy. Urzędnicy zażyczyli sobie także 20 samochodów terenowych (np. cheep cherokee, honda CR-V) po prawie 100 tys. zł każdy. Nie zabraknie też prawdziwych limuzyn. Urzędnicy chcą kupić ich 17 - po 160 tys. zł za sztukę. <!--QuoteEnd--></div><!--QuoteEEnd-->

Kurde a co ja mam powiedzieć. Swoim już jeżdzę dziesięć lat. Może rząd zechce zamówić jeden więcej...
I wcale nie musi to być terenówka czy klasa wyższa średnia.


28 kwi 2007, 10:54
Zobacz profil
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA21 paź 2006, 14:08

 POSTY        541

 LOKALIZACJAZewsząd
Post 
helvet                    



"Dynamiczny rozwój technologiczny w branży motoryzacyjnej powoduje, że samochody powyżej 3 roku użytkowania prezentują często przestarzałą już technologię"


To ja bym chętnie wziął takie 3-letnie auto... do użytku służbowego oczywiście (może być Honda Accord po którymś z dyr. Min. Fin.).


Ostatnio edytowano 30 kwi 2007, 09:36 przez zoltar7, łącznie edytowano 1 raz



28 kwi 2007, 14:01
Zobacz profil
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Odpowiedz w wątku   [ Posty: 838 ]  idź do strony:  Poprzednia strona  1 ... 13, 14, 15, 16, 17, 18, 19 ... 60  Następna strona

 Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
 Nie możesz odpowiadać w wątkach
 Nie możesz edytować swoich postów
 Nie możesz usuwać swoich postów
 Nie możesz dodawać załączników

Skocz do:  
cron