Teraz jest 06 wrz 2025, 21:16



Odpowiedz w wątku  [ Posty: 1058 ]  idź do strony:  Poprzednia strona  1 ... 40, 41, 42, 43, 44, 45, 46 ... 76  Następna strona
Kącik Kulturalno-Patriotyczny 
Autor Treść postu
Zaawansowany
Własny awatar

 REJESTRACJA29 cze 2011, 19:34

 POSTY        48
Post Re: Kącik Kulturalno-Patriotyczny
List prezydenta na pogrzebie śp. Aleksego Kowalika


24 lip 2011, 10:04
Zobacz profil
Specjalista
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA23 gru 2009, 22:16

 POSTY        317
Post Re: Kącik Kulturalno-Patriotyczny
pixloc                    




A ten to umieścił na Facebooku?
Czy może wysłał 2 nawalonych koli - jak to jest w zwyczaju PO.


24 lip 2011, 11:41
Zobacz profil
Zaawansowany
Własny awatar

 REJESTRACJA29 cze 2011, 19:34

 POSTY        48
Post Re: Kącik Kulturalno-Patriotyczny
Bradley                    



A ten to umieścił na Facebooku?

Wystarczy kliknąć, aby sprawdzić.
To nie jest trudne.
Dasz radę.


24 lip 2011, 14:06
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA25 cze 2009, 12:10

 POSTY        3598
Post Re: Kącik Kulturalno-Patriotyczny
Albin Siwak: To ja puściłem szczura o stanie wojennym

Był znienawidzonym aparatczykiem. Dziś o świętach państwowych i religijnych w PRL, o tym, czy Gomułka spał z kozami, czym były średnia kotletowa i długi ołówek - opowiada Albin Siwak, były członek KC PZPR, w rozmowie z Anitą Czupryn

W 1945 r. miał Pan 12 lat i mieszkał w warmińskiej wsi Lutry. Jak Pan pamięta pierwsze obchody Święta Odrodzenia Polski 22 lipca?
- Kiedy ustanowiono to święto, byłem synem wójta. 12-latka to święto nie interesowało. W tamtym czasie bardziej interesowały mnie rower, jezioro i łódka niż święto. Zapamiętałem tylko to, że ojciec robił spotkania z sołtysami. Był urzędnikiem, którego zadaniem było propagowanie. Ojciec do 1948 r., do czasu połączenia PPS z PPR, był członkiem PPS. Jego poglądy różniły się od poglądów członków PPR, czego dowodem było to, że kiedy zjednoczono obie partie, to on z niej wystąpił. Ale w 1945 r. zobowiązany był jako wójt zebrać sołtysów, powiedzieć im o tym, jak powinny we wsi przebiegać obchody, co ludność powinna wiedzieć. Były pogadanki. Przyjeżdżał prelegent z powiatu, robił spotkanie z sołtysami, mówił, w jakim celu Polska Ludowa to święto ustanawia, że będzie to święto nowej Polski, więc żeby wywieszać flagi i świętować.
(...)
czytaj dalej

http://www.polskatimes.pl/opinie/wywiad ... ,id,t.html


25 lip 2011, 22:48
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA23 sie 2009, 07:34

 POSTY        3657
Post Re: Kącik Kulturalno-Patriotyczny
1 SIERPNIA 2011
67 ROCZNICA POWSTANIA WARSZAWSKIEGO.


Powstanie Warszawskie to "narodowa katastrofa"
Załącznik:
powstanie_warszawskie.jpg

Nazywanie Powstania Warszawskiego "narodową katastrofą" uważamy za niedopuszczalne, zwłaszcza w przededniu kolejnej rocznicy jego wybuchu - oświadczyli w niedzielę radni klubu PiS w radzie Warszawy. Chodzi o wpis szefa MSZ Radosława Sikorskiego na twitterze.

Sikorski w sobotę zamieścił na twitterze wpis: "warto wyciągnąć lekcje także z tej narodowej katastrofy", do którego dołączył link do strony internetowej http://www.powstanie.pl. Autorzy tej strony nazywają się "przeciwnikami kultu sprawców Powstania Warszawskiego".

Na stronie można przeczytać m.in.: "Ciągle pozostaje niezwykle trudnym dotarcie do świadomości społecznej, że Powstanie Warszawskie posiadało dwa aspekty. Z jednej strony niebywałego bohaterstwa Powstańców i poświecenia ludności cywilnej - z drugiej strony kompromitującego braku wyobraźni politycznej, nieodpowiedzialności i ignorancji zawodowej pomysłodawców Powstania - bo nie można ich nazywać dowódcami. Prawda jest taka, że żołnierze AK zaufali przywódcom Powstania, że poprowadzą ich do zwycięstwa, czyli pokonania garnizonu niemieckiego w Warszawie - a ci poprowadzili ich do z góry zaplanowanej klęski".

W oświadczeniu podpisanym przez prezydium klubu radnych PiS w radzie miasta napisano, że słowa Sikorskiego godzą w pamięć o Powstaniu Warszawskim.
"Podważanie sensu heroicznego zrywu Powstańców Warszawskich, atak na ich dowódców, przywołuje w pamięci praktyki władz komunistycznych, które nie powinny mieć miejsca w Wolnej i Niepodległej Rzeczypospolitej" - napisali radni.

Prezydium klubu zwróciło się też do prezydent Warszawy Hanny Gronkiewicz-Waltz do zajęcia stanowiska w tej sprawie. "Podobnie jak tysiące Warszawiaków chcemy wiedzieć, czy Pani Prezydent tak, jak jej partyjny kolega uważa Powstanie Warszawskie za »narodową katastrofę«. Czy podobnie jak on sprzeciwia się kultowi »sprawców« Powstania Warszawskiego" - napisano w oświadczeniu przekazanym dziennikarzom po uroczystej sesji rady miasta, tradycyjnie odbywającej się na Zamku Królewskim w przeddzień zrywu stolicy w 1944 r.

Prezydent Hanna Gronkiewicz-Waltz odcina się od słów Radosława Sikorskiego.
– Ja zostałam wychowana w kulcie Powstania Warszawskiego i nic tego nie zmieni. Ale komentarze i pytania co do historycznego sensu zrywu zawsze były i będą. Nie da się ich powstrzymać. Może minister Sikorski pozwala sobie na takie sformułowania, bo nie jest z Warszawy – ocenia prezydent Warszawy.
– Ale z drugiej strony, jeśli miał pomysły by burzyć Pałac Kultury to może mieć też oryginalny pogląd na powstanie. Choć niewątpliwie po takiej wypowiedzi powstańcom warszawskim może być bardzo przykro.


Powstanie Warszawskie wybuchło 1 sierpnia 1944 r. i trwało 63 dni. Zginęło w nim przeszło 18 tys. powstańców i 180 tys. cywilów. Po kapitulacji żołnierze Armii Krajowej zostali wywiezieni do obozów jenieckich, a ludność cywilna wypędzona z miasta. Część warszawiaków została wywieziona do Niemiec na roboty, inni do obozów koncentracyjnych. Niemcy, łamiąc postanowienia aktu kapitulacyjnego, rozpoczęli systematyczne niszczenie Warszawy - burzono większość zabytków, pomników, szkół, kościołów i bibliotek. Spaleniu uległy archiwa i dzieła sztuki.

Już w maju 1944 r. samoloty sowieckie zrzucały nad Warszawą ulotki nawołujące do akcji zbrojnej. 29 i 30 lipca Radio Moskwa i radiostacja "Kościuszko" nadawały wezwanie do mieszkańców Warszawy: "Walczcie przeciwko Niemcom". Pod koniec lipca wojska I Frontu Białoruskiego pod dowództwem marsz. Konstantego Rokossowskiego dotarły na przedpola Warszawy, a 1. Armia Wojska Polskiego gen. Zygmunta Berlinga zbliżyła się do Puław. Do zburzonej Warszawy Rosjanie weszli dopiero 17 stycznia 1945 r.

W 2010 r., odsłaniając pomnik poświęcony Poległym, Zamordowanym oraz Wypędzonym Mieszkańcom Warszawy prezes Związku Powstańców Warszawskich gen. Zbigniew Ścibor-Rylski przeprosił cywilną ludność miasta za upokorzenia i cierpienia, jakich doznała w czasie Powstania Warszawskiego.
      


I czego się pisiory rzucacie jak galareta w betoniarce?
Radek ma całkowitą rację i wasze ujadanie nic tym temacie ...
wtc  2011-07-31 15:03:47[41]


http://wiadomosci.onet.pl/regionalne/wa ... omosc.html


Pomnik Małego Powstańca to hańba
Załącznik:
Pomnik Małego Powstańca.jpg

Elitarny dodatek do periodyku z ul. Czerskiej - "Wysokie Obcasy" opublikował wywiad z zakurzoną gwiazdą polskiej rozrywki, Olgą Lipińską. Żenujący do szpiku kości.

Nie mogę przeboleć, że się dzieci wychowuje na idiotycznych mitach. Na "Trylogii" - mówi Olga Lipińska.
- Nic to!" - krzyknął Wołodyjowski i zginął. Wychowuje się, że najszczytniejszą sprawą jest umrzeć za ojczyznę. Pomnik Małego Powstańca to hańba. Co to jest? Przecież życie - ŻYCIE - jest najważniejsze - dodaje znana reżyser.

Olga Lipińska sama nie ma dzieci. Niemowlaki budzą w niej odpychające uczucie.
Kiedyś powąchałam niemowlaka. Pachniał skwaśniałym mlekiem. Źle. Jego mama - świetna scenografka - zamiast rysować projekty, wisiała nad łóżeczkiem i wąchała go bez przerwy. Nie widziałam nic wzruszającego w rączkach i nóżkach. Nie mogła tego zrozumieć - mówi.

Na rewelacje Lipińskiej o Pomniku Małego Powstania odpowiedział na łamach "Faktu" dyrektor Muzeum Powstania Warszawskie - Jan Ołdakowski.

Ja też uważam, że Pomnik Małego Powstańca jest sytuacją przerażającą. Niestety, to przerażenie i grozę wojny muszę adresować do tych, którzy tę wojnę wywołali, zabijali ludzi na ulicach. Rzeczywiście ten pomnik jest hańbą, ale musimy pamiętać o tym, że jest to wynik ludobójczej, totalitarnej polityki Niemiec hitlerowskich i to ich należy oskarżać, że to oni doprowadzili do sytuacji, że nie było możliwości demokratycznej zmiany władzy w Polsce. Dlatego powstańcy zdecydowali się na zbrojny opór i to, niestety, w każdym wieku. Ta sama sytuacja miała miejsce rok wcześniej w Getcie Warszawskim. Gdyby nie zbrodnicza ludobójcza polityka hitlerowskich Niemiec, nie musiałyby dzieci brać udziału w Powstaniu Warszawskim  - podkreśla Jan Ołdakowski

Z kolei poproszona o komentarz prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz dodała:
Myślę, że każdy naród walczy adekwatnie do swojej sytuacji i te dzieci ginęły i tak pod bombami. Matki nie miały pokarmu. Matki i dzieci umierały z głodu. Każdy liczył na to, że Rosjanie pomogą. To trzeba być w tamtej sytuacji.
Mój ojciec, który był powstańcem, jak mi to przekazywał, to mówił, że wtedy nie było istotnego wyboru, można było wyjść na ulice i być złapanym w łapance. Jeżeli życie jest takie tanie, że można wyjść i coś może się stać, to wtedy już się nie patrzy w taki sposób, jak osoby, które żyją w trakcie pokoju i myślą, że można z tego zrezygnować.


Różne żenujące wypowiedzi ma już Olga Lipińska w swoim wielkim dorobku.
Teraz przeszła samą siebie, stając się jednoosobowym kabaretem.
Miejmy nadzieję, że bez widowni.

http://www.wsieci.rp.pl/opinie/za-burta ... a-do-hanba


 Nie masz wystarczających uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego postu.

____________________________________
Videtur et hoc mihi Platforninem non debere esse
Poza tym uważam że Platformę należy zniszczyć
/Katon starszy/


Ostatnio edytowano 01 sie 2011, 17:50 przez Badman, łącznie edytowano 2 razy



01 sie 2011, 17:43
Zobacz profil
Specjalista
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA23 gru 2009, 22:16

 POSTY        317
Post Re: Kącik Kulturalno-Patriotyczny
Pozytywny bilans Powstania Warszawskiego


W mojej opinii autor poniższego tekstu rozprawił się ostatecznie z lansowaną często tezą „bezsensowności Powstania Warszawskiego”.
Wymowa i logika tego eseju jest trudna do podważenia, – przez co stanowi klamrę, zamykającą dyskusję o tym czy warto było czy nie.

Tekst poniższy stanowi też hołd bohaterstwu pokolenia naszych dziadków i pradziadków, którzy jak się wszyscy przekonacie nie walczyli i nie ginęli na darmo w Warszawie.

Ten tekst nie był publikowany w Internecie zanim go nie przepisałem. A dziś przypominam bo naprawdę wart jest szerokiego upublicznienia. A może nawet warto go przetłumaczyć na język angielski i francuski? Zapraszam do lektury:

Globalne implikacje Powstania Warszawskiego

Autor: Adam Witek

Wiedza i Życie: Inne Oblicza Historii  Odkąd Islam i Mongołowie uczynili z naszego kontynentu izolowany politycznie przylądek, Europa stała się sama dla siebie źródłem kryzysów politycznych. Szczególnie charakterystyczne dla historii nowożytnej Europy są rozległe kryzysy polityczno-militarne, obejmujące znaczną jej część lub nawet prawie cały kontynent. Inną cechą tych kryzysów jest ich periodyczność. Wybuchają, co sto, sto pięćdziesiąt lat, trwają kilkadziesiąt lat, niosąc Europie spustoszenia wojenne i dziesiątkując ludność, a po ich zakończeniu kontynent cieszy się względnym spokojem, przerywanym tylko lokalnymi konfliktami.  

Chronologicznie pierwszy kryzys tego typu nastąpił podczas wojny stuletniej. Drugi to wojna trzydziestoletnia i siedemnastowieczny kryzys kontynentu w ogólności. Rewolucja francuska i wojny napoleońskie w latach 1789-1815 to kolejny zły czas dla ludzkości, poprzedzający okres bezprecedensowej prosperity wieku XIX.W zasięgu współczesnej pamięci historycznej pozostaje „trzydziestoletnia wojna dwudziestowiecznej Europy” w latach 1914-1945, tylko z racji braku perspektywy historycznej opisywana jako dwie wojny światowe – w końcu termin „wojna stuletnia” powstał dopiero w XIX wieku…  Inna cechą charakterystyczną tych kryzysów jest ich finał, który niekiedy bywa zaskakujący i wbrew logice dotychczasowych wydarzeń, ale trzeba pamiętać, że te ostatnie akordy kryzysu wyznaczają kształt porządku po jego zakończeniu.Polityczne status quow okresie pokoju jest prawie zawsze definiowane przez wydarzenia, które współczesnym niekoniecznie jawią się jako decydujące. Żeby nie być gołosłownym: wojna stuletnia trwała przeszło sto lat, praktycznie likwidując polityczny system zależności wasalnych Europy i pozbawiając znaczenia klasę rycerską. Epidemia „czarnej śmierci” w okresie tego kryzysu pozbawiła życia, co trzeciego mieszkańca kontynentu, w konsekwencji załamując system cechowy wytwarzania dóbr, ukształtowany jeszcze w okresie Cesarstwa Rzymskiego. Ale w pamięci historycznej pozostaje Joanna d’Arc i jej legenda. Legenda, która dzięki dość przypadkowej śmierci bohaterki (ostatecznie miała szereg innych okazji, aby zginać) położyła się na długie wieki cieniem na stosunkach angielsko-francuskich. Siła epizodycznych, w końcu, działań Dziewicy Orleańskiej polegała na ich lokalizacji w czasie pod koniec kryzysu.  

Niekiedy kształt porządku po kryzysie jest dziełem świadomych swoich działań dyplomatów, ale ich wysiłki intelektualne zawsze pozostają funkcją ostatnich wydarzeń kryzysu, choćby nawet uczestnicy kongresów pokojowych tego nie zauważali.  

Kongres wiedeński kończył kryzys wojen Republiki Francuskiej i wojen napoleońskich. Europa pozostawała w stanie wojny przez 25 lat. Kolejne koalicje antynapoleońskie, mobilizując kilkusettysięczne armie w skali pojedynczych kampanii, kosztowała życie kilku milionów swoich żołnierzy. Wydawałoby się, że ci, którzy wnieśli największy wkład w pokonanie Napoleona – Rosjanie i Austryjacy, będą decydować o losach Europy, dyktując swoje warunki na kongresie pokojowym. Tymczasem ich stanowisko zostało skutecznie zrównoważone przez Brytyjczyków i Prusaków, ponieważ ostatnim akcentem tych wojen była bitwa pod Waterloo, ponad miarę eksponująca wysiłek militarny Brytyjczyków. Ale największymi beneficjentami tego epizodu zostali Prusacy, którzy praktycznie wszystkie zmagania z Napoleonem przegrali, a co do ich udziału w bitwie pod Waterloo historycy wojskowości do dziś toczą spory. Ich szczęście polegało na tym, że znaleźli się w odpowiednim czasie w odpowiednim miejscu w okolicach zwycięskich Anglików (a z całą pewnością byli pod Ligny). Najbliższy chronologicznie okresowi napoleońskiemu jest kryzys „wojny trzydziestoletniej dwudziestowiecznej Europy” – lata 1914-1945.
Istnieje także szereg analogii historycznych pomiędzy tymi kryzysami, żeby wymienić rewolucje społeczne w początkowej fazie obu kryzysów, dominację rozstrzygnięć militarnych i decydujący wkład czynnika wschodniego w militarne rozstrzygnięcie kryzysu. Istnieją także istotne różnice.
Kongres wiedeński definitywnie zakończył kryzys w całej Europie. Traktat poczdamski kończący drugą wojnę światową być może również miał takie cele, ale zdecydowanie nie zdołano ich zrealizować. Dla Europy Wschodniej finał kryzysu z pewnością nie nastąpił właśnie tam. W konsekwencji dla wielu z nas kryzys trwał jeszcze kilkadziesiąt lat, a niektórzy z jego uczestników, jak Polska i Niemcy, do dziś nie podpisali traktatu pokojowego, formalnie pozostając w stanie wojny. Jakie zatem wydarzenie określiło porządek w Europie po drugiej wojnie światowej i czy w ogóle da się je wskazać? Dystans czasowy pozwala dziś wyekstrahować wydarzenia istotne od tych, które współczesnym wydawały się znaczące dla dalszego porządku w Europie po roku 1945. Zanim postaram się wskazać odpowiedni epizod końcowy, odpowiedzialny za kształt pokryzysowej Europy, jeszcze tylko jedna uwaga.
Porządek europejski po drugiej wojnie światowej decydował o porządku i układzie sił na całym świecie. Poszukiwanie zatem punktu historii, od którego zależy porządek europejski, czyni nasz dyskurs globalnym.  

Niewątpliwie tego epizodu, kluczowego dla powojennego sił w Europie i na świecie, należy szukać gdzieś w roku 1944, roku otwarcia drugiego frontu na zachodzie i wielkich sukcesów armii sowieckiej na wschodzie. W tym roku nawet Albert Speer, minister zbrojeń III Rzeszy, ostatecznie przestał wierzyć w pomyślny przebieg strategicznej obrony Niemiec. Dla wszystkich obiektywnych obserwatorów przebiegu działań wojennych w roku 1944 stawało się oczywiste, że hitlerowskie Niemcy przyjęły „strategię klęski”, w wyniku której żądana w Casablance w styczniu 1943 roku bezwarunkowa kapitulacja Rzeszy jest tylko kwestią czasu. Finał był już wtedy do przewidzenia, ale układ sił po zakończeniu wojny był tego roku całkowicie nieokreślony. Aliantów co prawda wiązały bardzo ogólne ustalenia co do porządku w powojennej Europie ze spotkania w Teheranie pod koniec 1943 roku, ale choćby z racji tego, że w grudniu 1943 sytuacja na frontach była jeszcze daleka od zwycięstwa, nie mogły mieć one wymiaru ostatecznego.

Dziś ponadto możemy udowodnić, że przynajmniej jedna strona aliansu, strona sowiecka, w sprawie porządku powojennego w Europie pokładała nadzieję w orężu, a nie w dyplomacji. Milovan Djilas przytacza wypowiedź Stalina z końca wojny: „Ta wojna różni się od wojen przeszłości, kto okupuje dane terytorium, narzuca mu również własny system społeczny. Im dalej zajdą armie, tym dalej da się rozciągnąć system”. I choć decydenci zachodni nie deklarowali podobnie radykalnych poglądów ani też nie byli świadkami cytowanej rozmowy, to trudno zakładać, że nie zdawali sobie sprawy z intencji Stalina. Świadczą o tym plany operacji militarnych i dyskusje towarzyszące konstrukcji i realizacji tych planów. Stało się wiadome, że tam, gdzie zatrzymają się zwycięskie fronty, będzie przebiegać granica podziału pomiędzy systemami.

Strona zachodnia nie miała szans na rewizję tak ukształtowanego podziału, a przynajmniej w 1944 roku politykom anglosaskim tak się wydawało. Można powiedzieć, że w tym roku rozpoczął się wielki wyścig pomiędzy aliantami, którego stawką była Europa. W tym wyścigu ekipa sowiecka, prowadząc na głównym torze, zjechała na kilkumiesięczny postój do boksu z przyczyn, jak podawało szefostwo teamu, technicznych! Kto chce niech wierzy. Ten postój pozbawił pewnych faworytów zwycięstwa.  

Jedną z największych zagadek historii są przyczyny przeszło pięciomiesięcznego postoju armii sowieckiej po zwycięskiej ofensywie na Białorusi w czerwcu i lipcu 1944. Najbardziej prawdopodobny, choć nie da się tu wskazać jednego powodu, jest wybuch Powstania Warszawskiego.  

Aby przedyskutować tę tezę, należy przyjrzeć się przebiegowi działań wojennych latem 1944. Niewątpliwie punktem zwrotnym wojny było lądowania aliantów zachodnich w Normandii 6 czerwca 1944. Od tego momentu, a ściślej po niepowodzeniu dowództwa niemieckiego w zniszczeniu sił inwazyjnych aliantów (co stało się oczywiste 9 czerwca), Sztab Generalny Wehrmachtu został pozbawiony swobody operowania rezerwami strategicznymi. We Francji powstał front, który nie mógł być marginalizowany, tak jak front włoski, ponieważ konsekwencje wydarzeń na tym froncie dotyczyły samego terytorium Rzeszy. Wehrmacht został zmuszony do prowadzenia wojny na dwóch frontach i oba miały priorytetowe znaczenie militarne. To, co było ograniczeniem dla Niemców, stwarzało swobodę operacyjną Sowietom. W symbolicznym dniu 22 czerwca sowieckie dowództwo podjęło na Białorusi ofensywę pod kryptonimem „Bagration”. Zarówno dzień rozpoczęcia ofensywy, jak i jej patrona wybrano bardzo starannie. 22 czerwca było już wiadomo, że powodzenie lądowania zachodnich aliantów w Normandii jest faktem. Strona niemiecka nie mogła wykorzystać całych dostępnych rezerw wojskowych dla zatrzymania ofensywy „Bagration”.

Natomiast książę Bagration – rosyjski bohater wojen napoleońskich, poległy pod Borodino, wywodzący się z rodziny carów gruzińskich był na pewno postacią symbolizującą zjednoczenie narodów Związku Sowieckiego w wojnie z obcym najazdem. Dodatkowo w kwestii osoby księcia generała można tylko dodać, że przypisuje mu się autorstwo planu powstałego na wiosnę 1812 roku, który zakładał uderzenie wyprzedzające na terytorium Księstwa Warszawskiego celem rozbicia zdążających w rejon koncentracji w okolicach Suwałk korpusów napoleońskich.Uderzenie II Armii Rosyjskiej pod dowództwem autora planu miało wyjść z rejonu Brześcia i być skierowane na północ od Warszawy z ewentualnym zajęciem kluczowej dla teatru działań twierdzy Modlin.  Jeżeli spojrzeć z kolei na przebieg operacji „Bagration”, to w 130 lat później powtarzała ona główną ideę księcia generała, choć oczywiście jej zasięg był znacznie większy. Logistyka dwudziestego wieku pozwalała na operacje zakrojone na znacznie większą skalę. I tylko stosunek sił nie przypominał tego sprzed 130 lat. W ramach operacji „Bagration” sztab sowieckiej armii Stawka zgromadził 166 dywizji, łącznie 5200 czołgów i 31 000 dział i moździerzy. Tymi siłami zaatakował grupę armii „Środek”, w skład której wchodziły cztery armie (z czego jedna pancerna), dysponujące łącznie 42 dywizjami. Sytuację Grupy Armii „Środek” pogarszał jeszcze nadmiernie rozciągnięty na 1000 km i źle uformowany front obrony. Ofensywa sowiecka w ciągu dwóch tygodni stała się dla Wehrmachtu wojskową katastrofą. Do 13 lipca armia sowiecka, jak podaje Guderian, zniszczyła 25 dywizji niemieckich, a inne źródła szacują tę liczbę nawet na 28 dywizji. Zniszczone zostały całkowicie 4. i 9. Armia Wehrmachtu, a także prawie całkowicie 3 Armia pancerna. Z 380 tysięcy żołnierzy niemieckich obsadzających odcinek frontu grupy armii niemal 300 tysięcy zostało zabitych bądź wziętych do niewoli. W efekcie kontynuowania ofensywy „Bagration” już na ziemiach polskich do końca lipca Wehrmacht stracił kolejne 100 tysięcy żołnierzy. Wyniki ofensywy „Bagration” pozostają największym zwycięstwem w skali zmagań militarnych w całej historii. W dziedzinie terytorialnej wyglądają one równie imponująco. Wyprowadzając natarcie z rejonu Witebska i Orszy, do 2 sierpnia wojska sowieckie osiągnęły linię Wisły i stanęły pod Warszawą. Przebycie 650 kilometrów, dzielących Witebsk od Warszawy, które przeszły czołówki Frontu Białoruskiego, zajęło sowietom 5 tygodni.

Warto przy tym zauważyć, że Berlin od Warszawy dzieli już tylko 550 km.  Biorący udział w tej operacji sowiecki Pierwszy Front Bałtycki zaatakował niemiecką Grupę Armii „Północ” i 1 sierpnia, po zdobyciu Mitawy, dotarł do Zatoki Ryskiej, odcinając 30 dywizji Grupy Armii Północ na tzw. przyczółku kurlandzkim, które od tego momentu skazane były jedynie na niepewne zaopatrzenie drogą morską i tym samym całkowicie pozbawione możliwości działań zaczepnych. I choć Grupa Armii „Północ” nie podzieliła losu Grupy Armii „Środek”, to przestała stanowić zagrożenie z flanki dla całości frontu sowieckiego.  Najgroźniejszą dla Niemiec konsekwencją powodzenia operacji „Bagration” była jednak 350-kilometrowa luka we froncie na linii Wisły i Narwi od Karpat aż po Prusy Wschodnie, której broniło zaledwie osiem dywizji niemieckich. Na domiar złego od 13 lipca ruszyła sowiecka ofensywa skierowana przeciw Grupie Armii „Północna Ukraina”, posuwając się na Przemyśl, linią Sanu, aby na początku sierpnia utworzyć przyczółek pod Puławami na drugim brzegu Wisły, zdobyty przez 1 Armię Wojska Polskiego. Wobec dramatycznej sytuacji na froncie wschodnim 21 lipca Hitler mianował Heinza Guderiana Szefem Sztabu Generalnego. Pierwszym jego zadaniem było utworzenie frontu na łuku Wisły. Ponieważ tylko nieliczne linie kolejowe biegły w kierunku południe-północ, przerzucenie niemieckich posiłków z i tak zagrożonych innych odcinków frontu wschodniego było logistycznie trudnym zadaniem. W sierpniu na zagrożony odcinek łuku Wisły rozpaczliwie ściągano posiłki Wehrmachtu nawet z frontu włoskiego. Ale pod koniec lipca siły niemieckie nad Wisłą liczyły jedynie osiem dywizji i stać je było tylko na rozpaczliwe ryglowanie przyczółków, jakie utworzyły armie sowieckie i polskie pod Magnuszewem (50 km od Warszawy), Puławami i Baranowem. Podjęte przez Wehrmacht próby likwidacji przyczółków na lewym brzegu Wisły zakończyły się niepowodzeniem.

Najistotniejszy z punktu widzenia ataku na Warszawę przyczółek magnuszewski został definitywnie obroniony 16 sierpnia 1944. W Warszawie od dwóch tygodni trwało powstanie.Naturalną konsekwencją porażki taktycznej Niemców pod Magnuszewem byłoby uderzenie sowieckie w kierunku Warszawy. Ale armie Frontów Białoruskich od dwóch tygodni czekały. Front zatrzymał się 2 sierpnia, w dzień po wybuchu Powstania Warszawskiego. Warto w tym momencie oddać głos Guderianowi: „My, Niemcy” mieliśmy wrażenie, że to nie zamiar Rosjan sabotowania polskiego powstania, lecz nasza obrona zatrzymała ich natarcie”. Z perspektywy czasu należy zauważyć, że było to wrażenie mylne. Jak Guderian zamierzał obronić 350 km frontu, na którym miał jedną dywizję na 45 km, podczas gdy Grupa Armii „Środek” wcześniej poniosła sromotną klęskę, obsadzając 25 kilometrów frontu jedną dywizją?

Przed kompletnym załamaniem się niemieckiego frontu pomiędzy Bałtykiem a Karpatami latem 1944 Niemców mógł uratować tylko cud. I cud się wydarzył.  Wybuch powstania warszawskiego spowodował zatrzymanie na kilka miesięcy ofensywy militarnej Sowietów na zachód. Powód tego wyhamowania ofensywy „Bagration” i ofensywy w kierunku „Północna Ukraina” był, jak można stwierdzić na poziomie wiarygodności 0,99, wyłącznie polityczny. To prawda, że armie Frontów Białoruskich przebyły w ciężkich walkach powyżej 600 km w pięć tygodni i posuwające się dywizje sowieckie potrzebowały uzupełnień i wytchnienia, podciągnięcia lotnisk polowych i uporządkowania logistyki. Ale nie było to dla zwycięskiej armii sowieckiej zadanie, którego w warunkach letnich nie wykonano by w dwa tygodnie. A przecież dla Frontów Ukraińskich czas ofensywy i głębokość natarcia były trzykrotnie mniejsze i skala potrzeb uzupełnień także mniejsza. Z wojskowego punktu widzenia Armia Sowiecka miała możliwość kontynuowania z powodzeniem ofensywy od połowy sierpnia i w odróżnieniu od ofensywy styczniowej nie napotkałoby głęboko rozbudowanej obrony niemieckiej.
W ogóle niewiele by napotkała.

Nie byłoby obrony niemieckiej na Wale Pomorskim i „punktów umocnionych” jak Grudziądz, Wrocław, Kostrzyń czy Poznań. Los niemieckich obrońców łuku Wisły zostałby przypieczętowany szybciej niż Grupy Armii „Środek”. Jeżeli przyjąć jako prognozowane tempo natarcia średnie z ofensywy „Bagration”, to Berlin kapitulowałby najpóźniej w październiku, a przed końcem roku Sowieci staliby na Renie, a może nawet nieco dalej.Warto pamiętać, że pierwszy most na Renie alianci uchwycili dopiero 6 marca 1945 roku. A operacja zachodnich aliantów „Market Garden”, której celem było właśnie radykalne skrócenie wojny, zakończyła się fiaskiem w połowie września 1944.  

Gdyby nie ich kilkumiesięczna bezczynność, Sowieci prawdopodobnie niepodzielnie panowaliby w całych Niemczech. Bałkany i tak znalazłyby się pod ich okupacją, bo któż inny mógł tam wkroczyć? Aliantom zachodnim pozostałaby Francja, Włochy i pewnie część Beneluksu. Porozumienie jałtańskie byłoby, jeżeli w ogóle by było, tylko dyktatem Sowietów wobec całej Europy, a nie – jak to się stało w Jałcie – jedynie wobec wschodniej jej części.


Skutków takiego podziału Europy nie sposób przecenić. Niemiecka Republika Demokratyczna byłaby obok Austryjackiej Republiki Ludowej sojusznikiem miłującego pokój Związku Radzieckiego.

Największy i najbardziej uprzemysłowiony kraj Europy byłby demokracja ludową, wspierając swym potencjałem światową rewolucje bolszewicką. Naciski militarne i propagandowe doprowadziłyby do zwycięstwa wyborczego partii komunistycznych w Italii i we Francji. W najlepszym wypadku Włochy i Francję czekałaby finlandyzacja. Scenariusz Roku 1984Orwella wypełniłby się przed rokiem 1949, rokiem wydania jego dzieła.
Nieprzypadkowo Orwell swoją wizję podzielonej Europy zaczynał kreślić w 1944. Dla uważnego obserwatora sceny militarnej i politycznej, jakim był autor Roku 1984,ta wizja jawiła się jako niebezpiecznie bliska realizacji. Zanim by to się jednak stało, cały naród niemiecki doświadczyłby okupacji sowieckiej. Rozstrzygnięć z pola bitew nie sposób byłoby odwrócić przy stole dyplomatycznym.

Zachodni sojusznicy nie posiadali ani woli, ani środków militarnych, aby wymusić jakiekolwiek ustępstwa na Stalinie. To ostatnie stwierdzenie jest zweryfikowane doświadczalnie. Pragmatyczna dyplomacja amerykańska prawdopodobnie odwróciłaby się od problemów europejskich, przenosząc trzydzieści lat wcześniej środek ciężkości swojej polityki zagranicznej na Daleki Wschód. Optymistycznie prognozując – może Ameryka nie utraciłaby Chin, ale wtedy – jak to zauważył Mao Tse Tung, mówiąc o Europie – „losy tego nic nie znaczącego przylądka nikogo dziś nie interesują”. Europa pozostałaby wewnętrzna prowincją systemu komunistycznego, znaczącą ze względu na eksploatację gospodarczą, ale całkowicie marginalizowaną politycznie. Ponadto system komunistyczny, wsparty potencjałem prawie całej Europy, odnosiłby większe sukcesy w procesie tzw. dekolonizacji, co ostatecznie mogłoby zagrozić pozycji Stanów Zjednoczonych z nieobliczalnymi konsekwencjami dla całego świata.

Dla Lenina rewolucja bolszewicka w Niemczech była warunkiem sine qua non rewolucji światowej. Stalin otarł się niemal o tę szansę.  Na drodze realizacji ambitnych celów globalnych obu wybitnych przywódców bolszewickich stanęli Polacy, przy czym w roku 1944 szansa ta była nieporównanie większa niż w 1920.  Na drodze do Niemiec latem 1944 praktycznie nie było znaczących sił militarnych. Wojska sowieckie nie zostały zatrzymane w efekcie działań militarnych przeciwnika. Stanęła na rozkaz swego naczelnego wodza, który wolałby Powstanie Warszawskie stłumili hitlerowcy. Można powiedzieć, że z punku widzenia interesów światowego bolszewizmu Stali wybrał rozwiązanie najgorsze z możliwych. Prawdopodobnie liczył, że powstanie upadnie po tygodniu-dwóch. Ostatecznie żadne oblężone miasto w czasie drugiej wojny nie broniło się dłużej, o ile atakująca strona zdecydowała się je zdobyć, a nie izolować. Powstańcy w Warszawie byli nawet w gorszej sytuacji niż obrońcy będący regularną armią. Ale sprawy przybrały nieoczekiwany obrót.
Powstanie trwało dwa miesiące i skapitulowało tak naprawdę z przyczyn politycznych a nie militarnych.

Tak długie oczekiwanie pobawiło armię sowiecką szansy z lata 1944. Było oczywiste, że ofensywa militarna prowadzona na umocnione już pozycje niemieckie będzie dużo bardziej kosztowna i wymagająca lepszego przygotowania. Ale wymóg dobrego przygotowania kolejnej ofensywy splatał się, jak należy przypuszczać, w kalkulacjach Stalina z inną okolicznością.

http://lazacylazarz.nowyekran.pl/post/2 ... szawskiego

Druga część jest tutaj

http://lazacylazarz.nowyekran.pl/post/2 ... szawskiego


01 sie 2011, 19:59
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA23 sie 2009, 07:34

 POSTY        3657
Post Re: Kącik Kulturalno-Patriotyczny
..

Biegali wokół idących w skupieniu młodych ludzi poprzebierani za motyle.
Całością dowodził 40-letni Paweł H., jak się przedstawiał – magister sztuki. Organizator prowokacji wyjaśniał, że to „artystyczny happening, który miał zwrócić uwagę na poważny problem. Wkurzają mnie roszczenia żydowskie” – tłumaczył.
„Dzieci myślały, że jesteśmy częścią marszu. Niespodzianką. Śmiały się. Tylko Żydzi mieli zacięte miny. Kilku próbowało nas schwytać”
– żalił się.
Wszystkie motyle zostały spisane, a sprawą zajęła się prokuratura.
Większość publicystów, łącznie z niżej podpisanym, potępiła chamski wybryk.

Zdecydowanie w obronie oenerowców stanął za to Paweł Smoleński.
„Prokuratura oświadczyła, że musi zbadać, jakie intencje przyświecały motylom na Marszu Żywych.
Chyba niewiele jest tu do badania, skoro oświadczyli, że to artystyczny happening.
Pewnie nie miałbym odwagi przebrać się za motyla, nie tylko na Marsz Żywych. Lecz zdaje mi się, że każdy polski obywatel i każda organizacja ma prawo protestować i stawiać pytania.
Demokracja to orkiestra, w której zagrać wolno każdemu, także happenerom.
Wolno też w demokratyczną melodię angażować prokuraturę.
Ale po co?”
– pisał na łamach „michnikowego szmatławca”.

I tu powyższe małe political fiction czas skończyć.

Nie będę znęcał się nad Pawłem Smoleńskim i dopytywał, czy na pewno w takiej sytuacji powtórzyłby swoje słowa z komentarza o motylu na procesji Bożego Ciała.

Zastanawia mnie tylko, jak to się dzieje, że w czasach, w których coraz większą uwagę mamy przykładać do języka, by nikogo, choćby nieświadomie, nie dotknąć i nie dyskryminować, coraz wyraźniej wyklucza się możliwość naruszenia czyichkolwiek uczuć religijnych.

Może więc umówmy się, że w ogóle wykreślamy z kodeksu paragraf o naruszeniu uczuć religijnych, skoro Europejczycy takowych nie mają albo mieć nie powinni?

Hm, ale dlaczego tylko uczuć religijnych, a nie tożsamości seksualnej, rasowej czy narodowej?

http://blog.rp.pl/mazurek/2011/07/29/oe ... ajstopach/

Paweł "Kali" Smoleński z  „michnikowego szmatławca”
I wszystko na ten temat.

Ktoś chciałby jeszcze coś dodać?  :unsure:

____________________________________
Videtur et hoc mihi Platforninem non debere esse
Poza tym uważam że Platformę należy zniszczyć
/Katon starszy/


03 sie 2011, 19:41
Zobacz profil
Fachowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA07 gru 2007, 12:19

 POSTY        1667
Post Re: Kącik Kulturalno-Patriotyczny
A gdyby taki "motyl" pojawił się na pogrzebie matki/żony/dziecka dziennikarza z GW, to też wszystko byłoby w porządku?

____________________________________
Polak ,katolik,hetero,szczęśliwy.Wszystkie błędy stylistyczne i ortograficzne są zamierzone jakiekolwiek powielanie ich i rozpowszechnianie bez zgody jest zabronione!
טדאוש


06 sie 2011, 11:23
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA23 sie 2009, 07:34

 POSTY        3657
Post Re: Kącik Kulturalno-Patriotyczny
Powstańcy z Warszawy woleli umrzeć, niż żyć pod butem
Sikorski z Bydgoszczy wolałby żyć pod butem, aby tylko żyć


- Decyzja o wybuchu powstania nie była prostą kalkulacją. Powstańcy szli do walki uśmiechnięci, poczuli się wreszcie wolni. Woleli umrzeć, niż żyć pod butem. Nie byli bezwolną masą. Naszym obowiązkiem jest uczczenie ich i ich wyboru - mówi w wywiadzie dla "Super Expressu" Anna Fotyga. Była szefowa dyplomacji nawiązała do słów Radosława Sikorskiego, który zamieścił na twitterze wpis: "warto wyciągnąć lekcję także z tej narodowej katastrofy", do którego dołączył link do strony internetowej, której autorzy nazywają się "przeciwnikami kultu sprawców Powstania Warszawskiego".

Zdaniem Fotygi "polityka zagraniczna PO odbiera Polakom godność" i przekonuje, iż za rządów PiS nie prowadzono wtedy "polityki konfrontacji".
- Prowadziliśmy aktywną i asertywną politykę międzynarodową. Tak jak rządy innych państw mówiliśmy, co leży w naszym interesie i, co ważniejsze, wdrażaliśmy to, wykorzystując dostępne atuty - podkreśla.

Jako przykład twardej polityki prowadzonej przez Prawo i Sprawiedliwość była minister spraw zagranicznych wskazuje budowę Nord Stream.
- Kiedy broniliśmy spraw Polski, ważni europejscy partnerzy nie akceptowali Gazociągu Północnego. A kiedy Platforma zmiękczyła stanowisko, wszyscy inni ustąpili - zauważyła na łamach "SE".

Pytana o raport komisji Jerzego Millera, Fotyga stwierdziła, że nie ma w nim m.in. informacji o pracy Biura Ochrony Rządu, ministra Tomasza Arabskiego i MSZ.
- Gdyby borowcy byli na miejscu, sytuacja mogła wyglądać inaczej. Gdyby zobaczyli rosyjskiego iła, który o mały włos także się nie rozbił, na pewno połączyliby się z funkcjonariuszami znajdującymi się na pokładzie tupolewa i ostrzegli o sytuacji - zaznaczyła.

Była szefowa dyplomacji w rozmowie z Tomaszem Walczakiem z "SE" stwierdziła, że kiedy powstanie rząd PiS, "będziemy mówić o prawdzie, a nie raportach".
- Społeczeństwo tę prawdę pozna. Z całą pewnością będziemy mówili o tym na forum międzynarodowym. Wśród naszych sojuszników - zaakcentowała.

Cały wywiad z Anną Fotygą w dzisiejszym wydaniu gazety "Super Express".



Sikorski nie jest nawet tłem A..Fotygi!!!! Całkowita Bierność Sikorskiego w MSZecie i manifestacyjna uległość Tuska z Komorowskim wobec Putina nie zapewni nam bezpieczeństwa energetycznego i gospodarczego ani wolności kraju.To sie jeszcze w całej historii Polski nigdy nikomu nie udało Gdyby nie śp.L.Kaczyński, rząd Tuska chciał podpisać kontrakt 100 lecia na  gaz z Rosji,który uzależnił by nas na dziesiątki lat.Po tragedii Smoleńskiej UE stanowczo sprzeciwiła się planom tego rządu.Sami widzicie w czyim imieniu działa ten rząd...
~pol  2011-08-13 10:06:39

http://wiadomosci.onet.pl/kraj/anna-fot ... omosc.html

____________________________________
Videtur et hoc mihi Platforninem non debere esse
Poza tym uważam że Platformę należy zniszczyć
/Katon starszy/


13 sie 2011, 10:28
Zobacz profil
Fachowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA07 gru 2007, 12:19

 POSTY        1667
Post Re: Kącik Kulturalno-Patriotyczny
Czerwona Targowica

Gdyby Sowieci zwyciężyli w 1920 roku, kazano by nam czcić Manifest 30 lipca.


Julian Marchlewski, przewodniczący Tymczasowego Komitetu Rewolucyjnej Polski wyglądał jak hrabia, z sumiastym wąsem, elegancko przystrzyżoną brodą, noszący zawsze dobrze skrojony garnitur. Jeśli mówił o potrzebie likwidacji niektórych klas społecznych, to zawsze z wielką elegancją. Feliks Kon, słynny obrońca w procesach 1905 roku ze swoją ogromną brodą i mikrą posturą przypominał rabina nawróconego na komunizm. Najbardziej przyciągała wzrok postać Feliksa Dzierżyńskiego, twórcy Czeka, seryjnego mordercy, który asystował czasami swoim siepaczom przy wymyślnych torturach na "wrogach ludu". Budził strach zaciśniętymi ustami i oczami w których od lat mieszkał obłęd. To on był faktycznym przywódcą TKRP, zaufanym samego towarzysza Lenina. Ów marionetkowy rząd, zwany skrótowo Polrewkomem wraz z kilkoma innymi współpracownikami posuwał się powoli za Armią Czerwoną. Po raz pierwszy zebrał się 24 lipca w Smoleńsku, a z datą 30 lipca ogłoszono jego manifest w którym pozbawiano władzy "dotychczasowy rząd szlachecko-burżuazyjny", fabryki przekazywano robotnikom, a majątki dworskie - komitetom włościańskim. Tezy manifestu powstały oczywiście w Moskwie, spisano zaś je w Grodnie, bądź jak chcą niektórzy historycy - w Wilnie. Do Białegostoku przyszli panowie Czerwonej Polski dotarli dopiero 2 lipca. Tego dnia przed Pałacem Branickich przemianowanym teraz na Pałac Pracy zorganizowano wielki wiec na którym przemawiali Marchlewski, gen. Michaił Tuchaczewski i reprezentant KC partii bolszewickiej, Iwan Skworcow-Stiepanow. Skandowano: "Niech żyje Polska Republika Rad", a jeden z mówców oświadczył, że "Białystok będzie pierwszą twierdzą Przemysłowej Polski". Prof. Janusz Szczepański w książce "Społeczeństwo Polski w walce z najazdem bolszewickim 1920 roku" opisał m.in. jakie marketingowe sztuczki stosowała nowa władza w mniejszych ośrodkach: najpierw wysyłano na plac orkiestrę albo grajków, którzy mieli przyciągnąć tłum. Potem wygłaszano przemówienie w polskim, rosyjskim i jidysz, a następnie delegacja rewkomu otrzymywała kwiaty od dzieci i dziewcząt. Często organizowano także koncerty muzyczne, zmuszano ludzi nawet do oglądania sztuk teatralnych, w których Lenin był porównywany do Marata, choć widzowie mogli nie kojarzyć tej postaci z Wielkiej Rewolucji Francuskiej.

Ale z rządzeniam Polrewkom od razu miał problemy. Okazało się, że komisarze z Armii Czerwonej, którzy wcześniej tu robili swoje porządki za urzędowy język w Białymstoku uznali rosyjski i jidysz, a Polacy zostali tu określeni jako mniejszość narodowa! Polski język jako urzędowy wprowadzono ponownie, a Marchlewski wspólnie z Konem usunęli z wydziału oświaty "żydowskich nacjonalistów", jak ich określili. Polrewkom lokalną władzę oddał w ręce tworzących się komitetów rewolucyjnych (czyli rewkomów). Szkopuł w tym, że po przejściu sowieckiej armii one już powstały w ponad sześćdziesięciu miasteczkach i zdążyły już sobie zrazić miejscową ludność. Sowieci nie byli wybredni: niejednokrotnie do rewkomów wchodzili znani w okolicy bandyci i złodzieje (jak np. w Ostrołęce) oraz najbardziej oportunistyczny element. Podobnego autoramentu indywidua tworzyły trybunały rewolucyjne, które miały przeciwdziałać "politycznym i gospodarczym przestępstwo i aktom bandytyzmu" i Milicję Robotniczo-Włościańską.

W Płocku krasnoarmiejcy zasłynęli wymordowaniem kilkudziesięciu chorych i rannych oraz gwałtami na polskich i żydowskich dziewczętach. - "Bolszewicy uważali to za zaszczyt względem miejscowej ludności, powtarzając, że wytwarzają nową wyzwoloną rasę" - pisał "Tygodnik Płocki". Ale jak na swoje standardy Armia Czerwona, gdy szła do przodu, była poprawna. Działacze Polrewkomu zdawali sobie sprawę do czego zdolni są krasnoarmiejcy, dlatego naciskali, aby nie rabować i nie gnębić miejscowej ludności, bo wtedy cała robota propagandowa poszłaby na nic. Jan Jerzy Milewski, historyk z IPN w Białymstoku podaje, że w jednym przypadku w tym mieście rozstrzelano sowieckich żołdaków za ściąganie pierścionków kobietom w sklepie. Ich zwłoki leżały na ulicy przez cały cały dzień, by odstraszyć innych. W drodze na Warszawę czerwonoarmiści za zarekwirowaną żywność czasem nawet "płacili" pokwitowaniami na których w kilku językach, łącznie z hebrajskim widniał napis: "Proletariusze wszystkich krajów, łączcie się!" Prof. Szczepański podaje, że dowództwo sowieckie planowało odbicie sobie dopiero w Warszawie wcześniejszą powściągliwość. Żołnierze mieli mieć prawo do dwudniowego rabunku stołecznych sklepów i używania na warszawiankach.

Polrewkom wydał dekret o wolności sumienia, w którym ostrzegano duchownych, że "żaden przymus i gwałt w sprawie wiary" nie będzie tolerowany. Aresztowano kilkudziesięciu księży, z których kilkunastu potem zostanie zabitych. Masowo duchowieństwa jednak nie mordowano, bo okupanci wiedzieli o przywiązaniu Polaków do księży. Zdarzały się ucieczki duchownych, ale większość pozostała w swoich parafiach. Przykład dał biskup Romuald Jabłrzykowski, który zarzucił podróż do Częstochowy, aby wzmocnić ducha obrońców Łomży. Został uwięziony przez bolszewików, uwolnili go dopiero po ponad dwóch tygodniach polscy żołnierze. Takie postawy powodowały, że katolicy zaczęli żyć w jakimś religijnym uniesieniu: mnóstwo ludzi chodziło do kościoła każdego dnia i modliło się o oswobodzenie kraju. Ludzie zbierali się, by śpiewać religijne pieśni.
W pierwszych dniach, aby pozyskać klasę robotniczą Polrewkom wydał dekret o ośmiogodzinnym dniu pracy, co tylko świadczyło o oderwaniu od życia towarzyszy przysłanych z Moskwy. Nie wiedzieli, że już od roku taki czas pracy w kraju obowiązywał. Marchlewski narzekał później w swoich wspomnieniach na brak "politycznego wrzenia mas pracujących". Jaki żal musieli czuć członkowie Polrewkomu, kiedy w pierwszych dniach sierpnia pojawiła się w progach "Pałacu Pracy" delegacja robotników żądająca uwolnienia uwięzionego fabrykanta Literrera. A w Chełmicy w powiecie lipnowskim pracownicy cukrowni przez dwa dni ukrywali przed bolszewikami swojego dyrektora i jego córkę w kotle i ułatwili im ucieczkę w przebraniu. Większość organizacji Polskiej Partii Socjalistycznej, głównej siły robotniczej przyjęła wrogą postawę wobec nowego reżimu (członków partii komunistycznej w Białymstoku było zaledwie osiemdziesięciu).

Dość przyjaźnie na władzę sowiecką zareagowali parobkowie z folwarków i małorolni, bo wierzyli, że bolszewicy polepszą im życie. Zdarzało się, że krasnoarmiejcy zabierali krowy bogatym chłopom i dawali je biedakom. Agitatorzy do parobków i najbiedniejszych chłopów zwracali się z szacunkiem i mówili do nich: "towarzyszu". Niejednokrotnie ku ich zakłopotaniu mianowali ich sołtysami i wójtami. Lenin nakazał TKRP rozdawanie pańskiej ziemi, ale w tej materii Marchlewski okazał się być bardziej czerwony od samego wodza rewolucji. Nad majątkami dworskimi ustanowiono jedynie "zarząd włościański" i  po zwycięstwie miały one zostać przekształcone w kołchozy. Lenin naciskał na Dzierżyńskiego, ale ten nic nie mógł zrobić, bo inni towarzysze z Polrewkomu poparli Marchlewskiego, aby "nie kopiować rosyjskich doświadczeń", jak powiedzieli. Władimir Ijlicz był wściekły i 14 sierpnia wysłał starego bolszewika Karola Radka do Białegostoku: "Błagam cię, idź prosto do Dzierżyńskiego i domagaj się, żeby posiadacze i kułacy byli bezwzględnie likwidowani, ale trochę szybciej i energiczniej, a także żeby dać chłopom skuteczną pomoc przy przejmowaniu pańskich gruntów i lasów" - napisał w telegramie. Majątków nie rozparcelowano jednak z braku czasu, a większość chłopów nienawidziła bolszewików mimo ich umizgów. Co prawda członkowie lewicowego PSL "Wyzwolenie" wchodzili czasem taktycznie do rewkomów, ale nawet kierownictwo tej partii wzywało do oporu wobec najeźdźców. "Nie kacap z głębokiej Rosji i nie bolszewik uczyć nas będzie. Polski my naród, polski lud - według własnej myśli i zdania zaprowadzim swoje ludowe rządy w Polsce" - głosiła jedna z odezw "Wyzwolenia". Mnóstwo jest świadectw ukrywania żywności przed bolszewikami, uciekinierów z sowieckiej niewoli i organizowania kryjówek dla dziedziców, a także bojkotu mityngów organizowanych przez nową władzę. Brawurową demonstrację wierności ojczyźnie zademonstrowali chłopscy delegaci z Nalibok w powiecie oszmiańskim. Odmówili podpisania deklaracji o przyłączeniu swojej gminy do sowieckiej Białorusi po czym uciekli uzbrojonym bolszewikom przez okno.

Niejednokrotnie entuzjastycznie wojska i władza sowiecka była przyjmowana przez prawosławnych. - Tu jest Rosja i ruskie powinny rządzić - powiedział jeden z witających bolszewików w powiecie sokólskim. Do rewkomów w pomorskich gminach chętnie wchodzili Niemcy. Na spotkaniach z czerwonoarmistami śpiewano wspólnie "Międzynarodówkę" i "Deutschland Ueber alles" ("Niemcy ponad wszystko"). Do nowej władzy entuzjastycznie ustosunkowała się przede wszystkim żydowska biedota. Duża część młodych służyła nawet w tworzonych przez bolszewików oddziałach milicji. Działo się tak dlatego, iż Żydzi chcieli jako mniejszość narodowa mieszkać w jednym kraju, po drugie byli bardzo podatni na "internacjonalistyczne" i "antydyskryminacyjne" hasła. Prof. Janusz Szczepański twierdzi, że za Sowietami opowiedziała się nawet część spekulantów, którzy dali wiarę pogłoskom, że w nowej Rosji Żydzi tak naprawdę rzadzą i robią krociowe interesy. Ale sami także byli ofiarami najazdu: zakazano działania żydowskiej gminy wyznaniowej, na bogatych kupców nakładano kontrybucje, zdarzały się zabójstwa rabinów (o których pisał także Izaak Babel w swojej "Armii Konnej"). Zdarzało się, że Żydzi razem chwytali za broń w obronie Polski; 300-osobowy oddział partyzancki walczący o wyzwolenie Wysokiego Mazowieckiego w większości tworzyli żydowscy chłopcy i mężczyźni. W conajmniej kilku przypadkach udało się uratować księży katolickich przed aresztowaniem, dzięki ostrzeżeniom miejscowych starozakonnych.
Do milicji udawało się jeszcze trochę przygarnąć młodych, ale próby stworzenia przez Dzierżyńskiego Polskiej Armii Czerwonej skończyły się fiaskiem. Zebrano jedynie 176 ochotników, z czego po odwrocie pozostało u boku sowieckich żołnierzy jedynie trzydziestu pięciu. "Żelazny Feliks", w końcu zorientował się jak bardzo nienawidzą go rodacy, zaczął się bać i prosił Kreml o przysłanie mu do ochrony batalionu Czeka z Rosji.

W czasie Bitwy Warszawskiej bolszewicy rozgłaszali, że Warszawa już padła. Dzierżyński, Marchlewski i Kon "złożyli wizytę" księdzu kanonikowi Wiktorowi Mieczkowskiemu 15 sierpnia w jego plebanii Wyszkowie. Nie przepędzili proboszcza, uprzejmie poprosili go by został i dyskutowali z nim długie godziny, po czym przenocowali. Następnego dnia szykowali się do triumfalnego wkroczenia do stolicy, gdy otrzymali telegram o odparciu sowieckiego ataku. Ks. Mieczkowski opisał potem scenę wyjazdu "biesów rewolucji" z Wyszkowa: "Widziałem, że miny ich były poważne i ze mną nadzwyczaj swobodnie dyskutowali, nie zdradzając się, że jadą do Warszawy. Przykro mi było, że ludzie tak inteligentni powiększają liczbę zdrajców Ojczyzny, być może jako fanatycy obłędu bolszewickiego. Odetchnąłem, gdy ich auto pomknęło w stronę Białegostoku (...)" Na wieść o rozbiciu hord bolszewickich pod Warszawą, Mazowsze i Podlasie pogrążyło się w chaosie. Sieć rewkomów uległa rozpadowi, spontanicznie zaczęły powstawać oddziały partyzanckie, które napadały i nękały Armię Czerwoną. "Wyzwoliciele" zaczęli rabować i zabijać ludność cywilną. 20 sierpnia w Białymstoku czekiści Dzierżyńskiego rozstrzelali szesnastu mieszkańców. Mord miał znaczenie symboliczne, bo zabici stanowili jakby przekrój elity Białegostoku: znalazło się w tej grupie trzech ziemian, trzech funkcjonariuszy policji, trzech oficerów, jeden związkowiec, proboszcz, kupiec żydowski i książę tatarski.

Ale o zwycięstwie pod Warszawą wiedzieli już wszyscy i miasto także było w stanie wrzenia. 22 sierpnia wierni w Białymstoku urządzili nawet procesję katolicką ulicami miasta. Trudno chyba o większą prowokację i akt odwagi. W pochód wmieszali się uzbrojeni czekiści, ale nie odważyli się jednak strzelać. Jeszcze tego samego dnia w popłochu działacze Polrewkomu opuścił stolicę Podlasia. Norman Davies w książce "Orzeł Biały, Czerwona Gwiazda" nazywa ich "grupką nieposłusznych pędraków, którzy z ciekawości zbłądzili za ogrodzenie swoejgo politycznego przedszkola i wyszli na ulicę". Chyba jednak jest dla owych zdrajców nazbyt łaskawy.

Rafał Geremek

http://fronda.pl/news/czytaj/tytul/czer ... wica_14841


 Nie masz wystarczających uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego postu.

____________________________________
Polak ,katolik,hetero,szczęśliwy.Wszystkie błędy stylistyczne i ortograficzne są zamierzone jakiekolwiek powielanie ich i rozpowszechnianie bez zgody jest zabronione!
טדאוש


13 sie 2011, 20:33
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA21 paź 2006, 19:09

 POSTY        7731

 LOKALIZACJATriCity
Post Re: Kącik Kulturalno-Patriotyczny
. .
Dzień Wojska Polskiego

Prezydent Komorowski krytykuje słabość dowodzenia w polskiej armii
Załącznik:
prezydent_krytykuje słabość dowodzenia w polskiej armii.jpg

"Słabość rodzi słabość" - w dzień Wojska Polskiego prezydent tymi słowami nawiązał do tragedii w Smoleńsku. Bronisław Komorowski skrytykował też system kierowania i dowodzenia w Siłach Zbrojnych, który jego zdaniem został ujawniony 10 kwietnia.
Przemawiając przed Grobem Nieznanego Żołnierza, Bronisław Komorowski podkreślał swoją rolę jako zwierzchnika sił zbrojnych. Prezydent ostrzegał przed słabością dowodzenia. Od tego, według głowy państwa, zaczynają się wszystkie kłopoty, dlatego antidotum ma być zintegrowany system dowodzenia armią.
(....)
Bronisław Komorowski lubi swoje reformatorskie pomysły i jest do nich przywiązany. Powtarza je przy każdej nadarzającej się okazji. Prezydent lubi też radzić - tym razem ministrowi i premierowi - jak powinni sprawować kontrolę cywilną nad wojskiem.
Powinna to być kontrola sprawowana po ojcowsku. Mądra, wymagająca, ale z miłością - podkreślał Komorowski

http://www.rmf24.pl/fakty/polska/news-k ... nId,354604

- Katastrofa smoleńska ujawniła słabości obecnego, kształtowanego przez długie lata, systemu dowodzenia i kierowania siłami zbrojnymi - powiedział prezydent Bronisław Komorowski, który wziął udział w uroczystej odprawie wart przed Grobem Nieznanego Żołnierza w Warszawie.
- Słabość rodzi słabość, pochodną był więc brak skutecznego nadzoru nad wykonaniem decyzji, rozchwianie dyscypliny realizacyjnej, słabości w szkoleniu i wyposażeniu - mówił prezydent
Stąd konieczna jest, w moim przekonaniu, integracja systemu kierowania i dowodzenia na szczeblu centralnym wokół trzech podstawowych funkcji - planowania strategicznego, dowodzenia bieżącego i dowodzenia operacyjnego - dodał prezydent, nawiązując do forsowanej przez poprzedniego ministra obrony koncepcji dyslokacji głównych dowództw.
(.....)
Prezydent dodał, że po katastrofie smoleńskiej wojsko "jest obiektem bardzo wnikliwej i krytycznej analizy i oceny publicznej", ale "na krytyce nie wolno poprzestać". Podkreślił, że działania naprawcze w armii podjęte jeszcze przed publikacją raportu komisji Millera. Zaznaczył, że wraz z wojskiem "egzamin przechodzi dzisiaj także państwo polskie - z cywilnej kontroli i z cywilnej odpowiedzialności za armię".
Złożył hołd żołnierzom 1920 r. i wszystkich kampanii polskiej historii.
- Stajemy tu, by pokłonić się cieniom żołnierzy wszystkich polskich wojen i wszystkich polskich bitew. Bez ich ofiary nie byłoby bowiem Polski, także tej dzisiejszej - tej wolnej, suwerennej i demokratycznej - powiedział. Podziękował też Francji za wsparcie w 1920 r. w odbudowie niepodległej Polski.
W uroczystości wzięli udział marszałek Sejmu Grzegorz Schetyna, premier Donald Tusk, inni przedstawiciele parlamentu, rządu i innych władz centralnych, weterani, przedstawiciele wojskowej dyplomacji, reprezentanci samorządu sądownictwa, służb mundurowych i harcerze. Zebrani wokół placu mieszkańcy mogli oglądać wojskowy sprzęt, w tym samobieżną armatohaubicę Dana, inne pojazdy artyleryjskie i wozy radiolokacyjne. Oddano salut 12 salw armatnich. Celebrę zakończyła defilada pododdziałów reprezentacyjnych, wśród nich szwadronu kawalerii i pododdziału z Francji

http://fakty.interia.pl/polska/news/pre ... ,1681215,3


 Nie masz wystarczających uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego postu.

____________________________________
Nie jesteś tym, kim myślisz, że jesteś - lecz tym, kim się stajesz, gdy myślisz kim jesteś.


15 sie 2011, 19:04
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA23 sie 2009, 07:34

 POSTY        3657
Post Re: Kącik Kulturalno-Patriotyczny
Panie Prezydencie, nie zapomnimy!
Warta honorowa w hołdzie prezydentowi RP śp Lechowi Kaczyńskiemu

Załącznik:
warta_honorowa w hołdzie prezydentowi RP śp Lechowi Kaczynskiemu.jpg


Sto sześćdziesiąt osób wyróżnionych odznaczeniami przez śp. Lecha Kaczyńskiego prowadziło dziś wartę honorową dla uczczenia tragicznie zmarłego prezydenta i pozostałych ofiar katastrofy smoleńskiej.

Uczestnicy oddali hołd zmarłemu zwierzchnikowi sił zbrojnych, generalicji i pozostałym uczestnikom tragicznie zmarłych w drodze do Katynia. Ponowili też apel o uczczenie Ofiar tragedii narodowej pomnikiem na Krakowskim Przedmieściu.

Zebrani przed pomnikiem Prymasa Stefana Wyszyńskiego, przemaszerowali pod Pałac Prezydencki. Uformowani w dwuszeregu uczestnicy warty uczcili minutą ciszy moment, w którym 10 kwietnia 2010 r. doszło do katastrofy TU-154M z delegacją lecącą na uroczystości 70. rocznicy Zbrodni Katyńskiej.

Inicjatorami wystawienia Warty Honorowej była grupa osób represjonowanych w okresie PRL i internowanych podczas stanu wojennego, a patronatem wydarzenie objęło stowarzyszenie Polska Jest Najważniejsza.

Podczas uroczystości aktorka Katarzyna Łaniewska odczytała też oświadczenie uczestników warty honorowej.
Poniżej jego treść:

Święto Wojska Polskiego obchodzone w rocznicę Bitwy Warszawskiej 1920 roku, wielkiego zwycięstwa, które oddaliło bolszewicką nawałę od Polski i od całej Europy, powinno skłaniać do zadumy nad niedawną historią i nad dzisiejszą.
My, uhonorowani orderami i odznaczeniami za zasługi dla Rzeczpospolitej, stajemy w tym dniu uroczystym na Warcie Honorowej składając hołd delegatom narodu poległym 10 kwietnia 2010 roku w drodze do Katynia:
Zwierzchnikowi Sił Zbrojnych, Prezydentowi RP Lechowi Kaczyńskiemu,
Jego Małżonce,
Generalicji i wszystkim uczestnikom tragicznego lotu.
W tym miejscu szczególnym, ponawiając apel o godne uczczenie ofiar wielkiej tragedii narodowej pomnikiem na Krakowskim Przedmieściu, powtarzamy zobowiązanie, które pozostawił nam ś.p. Prezydent Polski profesor Lech Kaczyński:
Będę robił wszystko, żeby Nasz Kraj szedł drogą demokracji, aby Polskie Państwo było silne, aby potrafiło chronić słabszych, aby traktowało swoich obywateli równo, aby zwyciężyła uczciwość, a nie cynizm i draństwo.
Warszawa 15 sierpnia, 2011 r.


Pochód Warty Honorowej minęła w pewnym momencie kolumna samochodów z urzędującym [oby żył wiecznie]
prezydentem Bronisławem Komorowskim.
Załącznik:
prezydent Komorowski.jpg


Komentarze:
Na tym polega patriotyzm, mimo iż przez POstkomunistów wyśmiewani, zawsze wierni. Chwała Wam za to!
Andrzej (nv), pon., 2011-08-15 21:06

Oto przykład patriotyzmu jeden z rodziny Thuska kiedy to jego dziadek wstąpił do Wermachtu chociaż jego krajanie Kaszubi walczyli z Niemcami pod znakiem Rodła i ginęli w tej walce i jeszcze jeden św Maksymiliana Kolbe, kiedy to Niemcy proponowali Mu podpisanie volkslisty i wyjście z Pawiaka ale On odmówił bo powiedział iż jest Polakiem a kim był dziadek Thuska a jego wnuk mówiący iż polskość to nienormalność.
Nora (nv), pon., 2011-08-15 22:18

Brakuje mi bardzo śp Lecha Kaczyńskiego, szczególnie w tym dniu 15 sierpnia w święto Wojska Polskiego. Ten Jego charyzmat, przemówienia, defilady,miłość do historii Polski o której mówił nam często wspominając, to tak jak rodzina bez matki-PUSTA.Myślę, że ludzie /nie wszyscy/to czują. Patrzę na tych naszych żołnierzy jak na sieroty, defilują, ale jak manekiny, bo takie mają rozkazy. Jego następca do pięt mu nie dorasta, a pamiętam jak powiedział: Szkoda Polski mając na myśli prezydenturę śp.Lecha Kaczyńskiego.Jakim trzeba być debilem żeby tak myśleć i mieć takie mniemanie o sobie.
sowa (nv), pon., 2011-08-15 20:34

Stowarzyszenie Polska Jest Najważniejsza to nie to samo co PARTIA PJN !!!NIE MYLIĆ !!!
Stowarzyszenie jest spuścizną po wyborach prezydenckich J.Kaczyńskiego i Jego wyborczego hasła. Partia PJN bezprawnie przywłaszczyła sobie to wyborcze hasło na nazwę partii( sprawa oparła się o sąd) jako " odszczepieńcy" bez honoru.
kreska (nv), pon., 2011-08-15 20:35

Dla przypomnienia...15.08.2006 Zakopane
http://www.watra.pl/watratv/wspomnienie ... ski-na-k...
Gość (nv), pon., 2011-08-15 19:53

"aby zwyciężyła uczciwość, a nie cynizm i draństwo".

Tych słów PREZYDENTA RP prof.Lecha Kaczyńskiego, tusek z chrabiom komoroskim nie zapomną MU nigdy!!!
antyk omor (nv), pon., 2011-08-15 19:47


http://vod.gazetapolska.pl/365-warta-ho ... czynskiemu


 Nie masz wystarczających uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego postu.

____________________________________
Videtur et hoc mihi Platforninem non debere esse
Poza tym uważam że Platformę należy zniszczyć
/Katon starszy/


16 sie 2011, 12:03
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA23 sie 2009, 07:34

 POSTY        3657
Post Re: Kącik Kulturalno-Patriotyczny
silniczek                    



RAŚ to formacja o charakterze wodzowskim

Ruch Autonomii Śląska to jeszcze stowarzyszenie czy już partia regionalna?

-Chodzi o pewne ogólne zasady. RAŚ jest formacją o charakterze wodzowskim, a Jerzy Gorzelik praktycznie jedyną medialną twarzą. A ten populizm związany z autonomią? Według RAŚ stanie się ona lekiem na wszystkie bolączki regionu, co oczywiście jest zbyt daleko idącym uproszczeniem.

Ale prawda jest taka, że dziś Gorzelik jest obok Kazimierza Kutza pierwszoplanową medialną twarzą Śląska.
- Co wynika ze słabości elit, ale nie tylko. RAŚ jest siłą niezwykle wyrazistą, o bardzo jasnym przekazie skierowanym do wyborców, atrakcyjnym dla mediów. Na tym tle Platforma Obywatelska wypada jak Front Jedności Narodu.


Tomasz Tomczykiewicz łże mówiąc, że jest Ślązakiem!
On jest Małopolaninem!!

Załącznik:
Tomasz Tomczykiewicz.JPG


Zastanawiam się w jaki sposób, osoba o intelekcie kafara, zrobiła taką zawrotną karierę w Platformie Obywatelskiej?? Gdzie oni w tej Platformie mają oczy??
Oznajmiam wszem i wobec, że Tomasz Tomczykiewicz, który na dzisiejszej konferencji w Sejmie określił siebie jako rodowitego Ślązaka, jest ordynarnym i pospolitym kłamcą!!
Tomasz Kazimierz Tomczykiewicz urodził się w Pszczynie, to fakt.

Co wiemy dziś o samej Pszczynie?
Oto kilka wybranych cytatów odnoszących się do Pszczyny, zaczerpniętych z Wielkiej Encyklopedii Lemingów "Wikipedii":
"We wczesnym średniowieczu tereny te, nazwane potem ziemią pszczyńską, należały nie do Śląska lecz do Małopolski.
Do 1178 roku wieku Pszczyna i Ziemia Pszczyńska należała do piastowskiego księcia Kazimierza Sprawiedliwego, który podarował je księciu opolsko-raciborskiemu, Mieszkowi Plątonogiemu.Jan II, zwany Żelaznym w 1407 r. wyodrębnił ze swych włości Pszczynę wraz z okolicznymi ziemiami jako dożywotnią własność swej żony, Heleny Korybutówny, bratanicy króla Władysława Jagiełły.
Przejściowo właścicielem Pszczyny został stronnik króla Macieja, królewicz czeski Hynek z Podiebradów, który jednak odstąpił ją swojemu bratu Wiktorynowi, księciu ziębickiemu. Ten zaś sprzedał Pszczynę w 1480 r. księciu cieszyńskiemu, Kazimierzowi II. Zasłużył się on przede wszystkim odnowieniem w 1498 r. przywileju miejskiego dla Pszczyny. Był już ostatnim właścicielem miasta i ziemi z rodu piastowskiego – w 1517 r. sprzedał je Aleksemu Thurzonowi, jednemu z najpotężniejszych magnatów węgierskich.
Od tej pory ziemię pszczyńską, stanowiącą już wówczas część Rzeszy Niemieckiej, zwano Pszczyńskim Wolnym Państwem Stanowym – jako że jej władca podległ bezpośrednio tylko władzy cesarskiej.
Podczas niemieckich spisów powszechnych w 1900 roku 88,7% mieszkańców miasta zadeklarowało, że posługuje się językiem polskim, a w 1910 – 86,7%"

To wstyd, że poseł na Sejm i przewodniczący Klubu Parlamentarnego PO Pan Tomasz Tomczykiewicz nie zna historii miasta, w którym się urodził i którym rządził!!!
Gdybyż tylko zechciał skorzystać z dobrodziejstwa Internetu, to swoimi publicznymi wygłupami nie ośmieszałby polskiego Sejmu.
Pan Panie Tomczykiewicz jesteś Wielkopolaninem, a więc Polakiem! Ale jeśli uważa Pan, że przynosi to panu ujmę, to proszę zrzec się polskiego obywatelstwa i złożyć mandat poselski. Do wyboru ma pan obywatelstwo czeskie, węgierskie, litewskie i nawet pruskie!!!

Wzywam zatem Tomasza Kazimierza Tomczykiewicza do natychmiastowego sprostowania tego cynicznego i bezprzykładnego kłamstwa, obliczonego na wywoływanie konfliktów w lokalnych społecznościach.
Wzywam do natychmiastowego zaprzestania fałszowania  historii Polski!

Ja wiem, że dla niektórych "polskość, to nienormalność", ale to nie jest powód żeby łgać w żywe oczy!!

gallux - stary moher; obrazek jak słowo, może zabić, zwłaszcza jeżeli rama jest ciężka

http://gallux.nowyekran.pl/post/9149,to ... opolaninem


 Nie masz wystarczających uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego postu.

____________________________________
Videtur et hoc mihi Platforninem non debere esse
Poza tym uważam że Platformę należy zniszczyć
/Katon starszy/


17 sie 2011, 17:38
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA23 sie 2009, 07:34

 POSTY        3657
Post Re: Kącik Kulturalno-Patriotyczny
Co zrobić z Wajdą?

Krzysztof Kłopotowski twierdzi, że swoim posłowiem do wznowienia „Michnikowszczyzny” „wprowadzam polskie myślenie w koleiny, z których nie ma dobrego wyjścia”. Bardzo możliwe, że co do tych kolein ma rację.
Nie ma racji tylko w jednym, przypisując mi jakąkolwiek moc sprawczą w procesie wejścia w nie polskiego myślenia. Ja w każdym razie nie czuję się kimś, kto wyznacza bieg zbiorowego myślenia, ale wręcz przeciwnie − kimś, kto usiłuje za nim nadążyć, odczytać znaki czasu i połapać się, co z nich wynika.

Nie napisałem wcale, że powinniśmy zerwać łączność między narodem a jego elitami artystycznymi. Napisałem, że elity artystyczne się od narodu oderwały, że dowodnie pokazała to żałoba posmoleńska, mobilizacja salonowców przeciwko pochówkowi prezydenta na Wawelu i przeciwko krzyżowi na Krakowskim Przedmieściu.
Piszę, że pękło i „się już nie sklei”.
Kłopotowski zaś, że to źle, jak pęka, i nie powinno pękać.
Pewnie ma rację, źle i nie powinno. Ale co zrobić, jak już pękło?
Nie zauważać tego pęknięcia, to go nie będzie?

(....)

Prawda jest taka, że michnikowszczyzna jałowieje i usycha, tam samo, jak i przedtem działo się to z podobnymi odszczepionymi od narodu wiórami. Politycznie to wciąż jeszcze jako tako wygląda − bo pozycję salonu wyznacza sojusz z nowoczesnym towarzyszem szmaciakiem z PO, który cznia salonowe ględzenia, ale na razie potrzebuje, więc za nie płaci; bo jest w stanie urządzać takie przebieranki, jak wąsacz z dwururką, zbierający głosy dla sił postępu od elektoratu naiwnie tradycjonalistycznego; bo wreszcie salon ma siłę mobilizowania pewnej liczby hałaśliwych barbarzyńców.

Ale to nie żaden inny polski czy jakikolwiek naród, tylko młodzi barbarzyńcy, wykolejeńcy, produkt społecznego rozkładu − u nas kopią i opluwają modlących się pod żałobnym krzyżem, w Hiszpanii pielgrzymów przybyłych na spotkanie z Papieżem, w Londynie plądrują sklepy, a w Berlinie palą samochody.
Jedyny „naród europejski”, jaki się udało wychować pogrobowcom Oświecenia.
Natomiast intelektualnie − tam już nic nie ma. Żadnej ciekawej książki, żadnej myśli. Towarzystwo wzajemnej adoracji zachwycające się podróbkami podróbek siebie samych sprzed lat. Pustka i napuszona chałtura. Jedyna idea − obracanie wszystkiego w kpinę i pierdzenie na wargach na Boga, Honor i Ojczyznę.

Kuba Wojewódzki zaprosił kiedyś do swego talk-show Adama Michnika, i na zakończenie rozmowy oznajmił mu, że jest jego następcą − co ten pierwszy zmuszony był przyjąć do wiadomości. Niby wszystko w konwencji żartu, ale w sumie − święta racja. Średnia wieku owej elity, o docenienie której upomina się Krzysztof, przypomina wszak kremlowskie politbiuro, a następcy − właśnie tacy. Dumni z tego, że w ogóle im się nie chciało wkuwać o tych wszystkich powstaniach ani czytać tej nudy o „Panu Tadeuszu” czy innych Sienkiewiczów.

I jeszcze jedno: ubolewa Krzysztof, że „gardzi się dorobkiem Andrzeja Wajdy, bo trafił do obozu przeciwnika i za dużo mówi”, gdy tymczasem „jego wypowiedzi polityczne spływają jak piana do rynsztoka historii, a zostaje złoto sztuki w narodowym skarbcu”.
W pełni się z tym zgadzam, i chyba nie ja, ani moi czytelnicy, jesteśmy właściwymi adresatami tej uwagi. Nigdy nie miałem kłopotu, by oddać jakiemuś twórcy sprawiedliwość za to, co kiedyś zrobił dobrego, tylko dlatego, że dziś dołuje albo się świni.
To akurat właśnie modus operandi salonu.
Jeśli Kapuściński czy Wajda z nami, to każde ich dzieło jest arcydziełem, a jeśli na przykład Nowakowski nie z nami, to w ogóle go ma nie być.

Naród jest wyrozumiały, drogi Krzysztofie.
Naród pamięta Staszicowi jego ciężką i pożyteczną pracę, a nie to, że podpisał W. Ks. Konstantemu świński dekret wprowadzający w Królestwie Polskim cenzurę − i Wajdzie też zapamięta jego najlepsze filmy, a nie schrzanione agitki czy pyskowanie przeciwko pochówkowi Prezydenta.
Naród będzie pamiętał, że Czesław Miłosz był wielkim polskim poetą, a nie że od czasu do czasu bredził okrutnie i pozwolił na starość zrobić z siebie „dyżurny autorytet”. I tak.

Tak sądzę, bo przecież ten naród zapamiętał Oświeconych, którzy się gromadzili na obiadach czwartkowych u „Króla Stasia” − a litościwie spuścił w niepamięć tych, którzy  spotykali się u generałowej Zajączkowej. Choć byli to ci sami ludzie. Może się mylę, a może znam ten naród lepiej niż ci, którzy tak się nadymają poczuciem bycia „młodymi, wykształconymi i z dużych miast”.

Rafał Ziemkiewicz
całość:
http://blog.rp.pl/ziemkiewicz/2011/08/2 ... c-z-wajda/

____________________________________
Videtur et hoc mihi Platforninem non debere esse
Poza tym uważam że Platformę należy zniszczyć
/Katon starszy/


21 sie 2011, 13:24
Zobacz profil
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Odpowiedz w wątku   [ Posty: 1058 ]  idź do strony:  Poprzednia strona  1 ... 40, 41, 42, 43, 44, 45, 46 ... 76  Następna strona

 Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
 Nie możesz odpowiadać w wątkach
 Nie możesz edytować swoich postów
 Nie możesz usuwać swoich postów
 Nie możesz dodawać załączników

Skocz do:  
cron