Szanowni Państwo.Trochę dali się nam we znaki pracodawcy, swoim upartym „nie” dla składek za ubezpieczenie funkcjonariuszy. Mam nadzieję, że wszyscy wyciągniemy stosowne wnioski w tej lekcji. Niestety, to nie jedyny ich grzeszek. Jest jeszcze coś, co ma o wiele większy wymiar i poważniejsze skutki. Mam na myśli grupowe ubezpieczenia na życie.
Od czasu, kiedy zrobiło się głośno o łamaniu prawa (ustawy o finansach publicznych) przy zawieraniu umów ubezpieczenia grupowego na życie przez pracodawców na rzecz swoich pracowników, tam gdzie dotychczas ubezpieczycielem była spółka PZU Życie, pracodawcy zdecydowali się na zawarcie niejawnych porozumień ze spółką POMOC S.A. o dystrybucji programów ubezpieczeniowych na rzecz spółki PZU Życie, w ramach tzw. członkostwa w klubie, gdzie spółka POMOC stała się ubezpieczającym. Nie byłoby w tym nic szczególnego, gdyby nie fakt, że złamane zostały tym samym wszystkie zasady , jakie obowiązują, czy powinny obowiązywać, w programach finansowanych przez pracowników, realizowanych na ich zlecenie.
Zasada pierwsza – ubezpieczający ma reprezentować interesy ubezpieczonych. Dotychczas pracodawca „jakoś tam” reprezentował pracowników i kiedy narastała fala niezadowolenia z programu (niskie świadczenia, nierzetelna obsługa itp.) oraz kiedy pojawiała się konkurencja, PZU Życie z bólem, ale jednak, poprawiało program. Kiedy ubezpieczającym stała się spółka córka PZU, nie ma mowy o jakimkolwiek reprezentowaniu interesów ubezpieczonych pracowników wobec zakładu ubezpieczeń. Nigdy nie zdarza się, żeby spółka „córka” występowała przeciwko spółce „matce”.
Zasada druga – grupa ubezpieczonych jest silna swoją liczebnością. Po zmianie zasad, to nie grupa jest partnerem wobec PZU Życie a poszczególni Kowalscy i Nowakowie. Przy czym głos p. Kowalskiego można spokojnie „utopić” bo to zaledwie jeden głos. Kiedy postulowała cała grupa – PZU zazwyczaj ustępowało pola i program był poddawany zabiegom kosmetycznym na korzyść ubezpieczonych.
Zasada trzecia - ubezpieczający nadzoruje program i negocjuje jego warunki. Kiedy pracownicy dochodzili do wniosku, że program realizowany od wielu lat odstaje od innych propozycji, ubezpieczający wnioskował o jego zmianę, dbając o to , żeby choć trochę dorównywał konkurencji. Dzisiaj każdy z ubezpieczonych musi sam wystosować pismo do PZU Życie o jakąkolwiek zmianę (którą PZU Życie jest kompletnie nie zainteresowane) bo przecież nie przez spółkę POMOC. Przyznacie Państwo, że kiedy do biura PZU Życie dzwonił Naczelnik US, to trochę inaczej z nim rozmawiano niż gdy zadzwoni p. Nowak i stwierdzi, że program mu nie pasuje bo jest singlem a musi płacić za członków rodziny, dzieci, teściów i nie wiadomo co jeszcze, że inni ubezpieczyciele dają o wiele lepsze warunki itp.
Zasada czwarta – grupa korzysta z przywileju inicjatywy zmian w programie. Jest pewnym, że teraz jedynym, który ma „władzę” nad programem jest ubezpieczyciel i to on decyduje kiedy i co ma podlegać zmianom.
Wniosek jest jeden: z deszczu pod rynnę.
Dzisiaj wydaje się, ze warunki proponowane w ramach klubu POMOC są w miarę przyzwoite. Poczekajmy dwa, trzy lata i sprawdzimy jak Kowalski wynegocjuje lepsze warunki albo obniży składkę. NIE MA TAKIEJ MOŻLIWOŚCI. Teraz PZU Życie zrobi w ubezpieczeniem co tylko zechce. A jak się komuś nie podoba, to zawsze może zrezygnować. Tyle tylko, że ubezpieczenie indywidualne jest kilka razy droższe i nie zawiera tak wielu elementów. Szach i mat.
Coraz więcej grup pracowniczych wycofuje się w udziału w klubach, które są
de facto prowadzone przez ubezpieczyciela. Organizują się pod egidą związków zawodowych, organizacji branżowych itp.
Powstał pomysł utworzenia specjalnego wielowariantowego programu ubezpieczeniowego dla Członków Związku Zawodowego Skarbowców. Programu, gdzie każdy będzie sam wybierał sobie spośród np. 6 wariantów, grupę będzie reprezentował profesjonalista z licencją KNF i „nie da sobie wcisnąć byle czego”, a pieniądze za obsługę, które dzisiaj otrzymują najwierniejsi „żołnierze” PZU – panie obsługujące w kadrach i płacach – trafią do Związku. Chyba lepiej ufundować kilkdziesięciu dzieciakom wakacje czy stypendia, wysłać kogoś na leczenie za granicę, bo NFZ nie ma pieniędzy, niż „fundować” komuś dodatkową pensję. A mówimy tu o sporych kwotach, bo w skali jednego, średniej wielkości urzędu to może być nawet 30.000 zł rocznie. (a to tylko za ubezpieczenie 500 osób).
Do stworzenia programu potrzebna jest szczegółowa wiedza o tym z jakich wariantów dzisiaj korzystają pracownicy. Zwracam się do Państwa z prośbą o przesyłanie skanów aktualnych tabel świadczeń w waszych jednostkach. Na ich podstawie powstaną propozycje wariantów ubezpieczenia z szerszym zakresem za te same składki. Oczywiście wszystkie kolejne kroki będą konsultowane i dyskutowane z Państwem na bieżąco.
Uprzejmie proszę o przesyłanie aktualnych tabel świadczeń na adres
mrj@ubezpieczenia-mrj.pl Sprawdzimy czy jest o co powalczyć.
Pozdrawiam
MRJ
Ps. Tam gdzie ubezpieczenia funkcjonują jeszcze na starych zasadach, należy się spodziewać zmian i to w najbliższym czasie, bo pracodawcom nie wolno podpisywać tego rodzaju umów.