Teraz jest 06 wrz 2025, 08:10



Odpowiedz w wątku  [ Posty: 1058 ]  idź do strony:  Poprzednia strona  1 ... 37, 38, 39, 40, 41, 42, 43 ... 76  Następna strona
Kącik Kulturalno-Patriotyczny 
Autor Treść postu
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA23 sie 2009, 07:34

 POSTY        3657
Post Re: Kącik Kulturalno-Patriotyczny
Polsko-rosyjska wojna z atomem w tle

Naprzeciw siebie stanęły dwie koalicje: polsko-amerykańska i rosyjsko-zachodnioeuropejska. Stawka jest niezwykle wysoka. Hegemonia w regionie i zmiana układu sił na świecie. Chodzi o gaz łupkowy. Strony konfliktu są już określone.
Profesor Zbigniew Lewicki z Uniwersytetu Warszawskiego uważa wręcz, że Stany Zjednoczone są jedynym sojusznikiem, który może pomóc Polsce uniezależnić się od dostaw Rosji. Amerykanista podkreślił na falach radiowej Trójki, że rozmowy władz polskich z Barackiem Obamą w sprawie łupków powinny być poświęcone wyłącznie kwestiom politycznym.
- Chodzi o to - mówił amerykanista - by łupki w ogóle móc wydobywać.
A to wcale nie jest takie pewne. Według badań Europejskiego Centrum Zasobów Energii Eucers wykorzystanie tylko części niekonwencjonalnych zasobów przed 2020 rokiem zapewni kontynentowi dostęp do własnego źródła energii.
Europie teoretycznie powinno zależeć na uniezależnieniu się energetycznie od obcych dostawców. Jednak Unia Europejska to twór, w którym liczą się partykularne interesy konkretnych państw. A w przypadku gazu łupkowego każdy ma coś do ugrania.

Szara eminencja

Rozgrywającym jest Rosja. Dostawy surowców naturalnych to jeden z ostatnich haczyków na Europę. Duża część Starego Kontynentu jest zależna od błękitnego paliwa z Rosji. Moskwa nie będzie się biernie przyglądać próbie uwolnienia z żelaznego uścisku rosyjskiego niedźwiedzia. Głośno mówią o tym czescy eksperci ds. bezpieczeństwa, generałowie rezerwy Jirzy Szedivy i Andor Szandor cytowani przez portal internetowy iDnes.
- Energia i źródła surowców pełnią w Rosji funkcję broni politycznej - podkreślają. A źródła gazu łupkowego to dla niej "ewidentnie mocna konkurencja". Według ekspertów Europa stanie się areną wielkich manewrów szpiegowskich.

Generałowie podkreślili, że największym wsparciem Rosji w UE są Niemcy. - Będą narzędziem utrzymania rosyjskich wpływów. Działający gazociąg North Stream da im całkowitą wyłączność na dystrybucję gazu - powiedział Szedivy.
Przy inwestycji za ogromne pieniądze trudno przypuszczać, by nasi zachodni sąsiedzi stali się nagle wielkimi zwolennikami gazu z łupków.
Rosja ma jeszcze jedną kartę przetargową. Europa nie jest jedynym rynkiem zbytu. W grze pojawiły się Chiny i rury z błękitnym paliwem płyną już do Państwa Środka. Moskwa nie jest więc zależna od zachodnich partnerów. - Oczywiście nie chcą tracić kontaktów, ale gdy tylko w grze będą pieniądze, będą grać chińską kartą - podkreślił Szedivy.

Bez Norwegii i Rosji ani rusz

Nie możemy mieć więc złudzeń, że gaz z łupków stanie się priorytetem dla Unii Europejskiej.
- Nie będziemy mieli wielu przyjaciół w realizacji tego projektu. Jeśli popatrzymy na politykę UE i wypowiedzi znaczących polityków, to entuzjazm dla gazu pochodzącego z łupków jest, bardzo oględnie mówiąc, umiarkowany - powiedział na konferencji "The Poland - U.S. Energy Roundtable" Maciej Kaliski, dyrektor departamentu ropy i gazu Ministerstwa Gospodarki.
I nie chodzi tylko o interesy między krajami Unii a Rosją. Podczas marcowej debaty w Parlamencie Europejskim głos w sprawie gazu z łupków zabrał unijny komisarz ds. energii Guenther Oettinger. Podkreślił, że gaz łupkowy może pełnić jedynie rolę uzupełniającą w dostawach dla Europy i nie zastąpi importu gazu konwencjonalnego z Norwegii czy Rosji.
- Import gazu konwencjonalnego z takich państw jak Norwegia, Rosja, Algieria czy statkami z Kataru będzie pełnił główną rolę - powiedział Guenther Oettinger.

Nikt nam nie zabroni. Na razie...

W tym momencie docieramy do kolejnej strony konfliktu. Ekologów. Ich presja może doprowadzić do ograniczenia lub wręcz zatrzymania wydobycia surowca.
Guenther Oettinger zaznaczył w marcu, że trzeba się zastanowić, czy na poziomie UE nie trzeba bardziej zadbać o bezpieczeństwo przyszłego wydobycia. - UE ma swoje przepisy dotyczące ochrony wód podziemnych, prowadzenia wydobycia, emisji CO2 i BHP, których trzeba przestrzegać - dodał unijny komisarz.
Długo nie trzeba było czekać na pierwsze reakcje. Na początku maja francuscy deputowani uchwalili ustawę o zakazie wydobycia gazu łupkowego. Zakaz dotyczy najtańszej i najbardziej powszechnej formy pozyskiwania surowca ze skał - tzw. szczelinowania. Czy podobne zakazy mogą zacząć obowiązywać w całej Unii? Pomimo słów komisarza Oettingera na razie nic tego nie zapowiada.
- Gaz łupkowy to sprawa poszczególnych krajów, a nie Unii Europejskiej - powiedziała PAP Jesse Scott, ekspertka ds. środowiska UE. Jej zdaniem minie co najmniej kilka lat, zanim KE ewentualnie zaproponuje jakąś regulację dotyczącą wydobycia gazu łupkowego w UE.

Ekologia z atomem w tle

Paryż mógł sobie pozwolić na zablokowanie wydobycia. Gaz nie ma tam znaczącej pozycji w bilansie energetycznym. Co innego w Polsce.
- We wschodniej Europie sprawa wygląda zupełnie inaczej, zwłaszcza dla Polski gaz łupkowy oznacza szanse na korzyści ekonomiczne oraz uniezależnienie się od węgla - twierdzi Jesse Scott.
I tu znów mamy kolejną stronę konfliktu. We Francji 80 proc. energii pochodzi z elektrowni jądrowych. Według Jana Krasonia, światowej sławy geologa, cytowanego przez "Dziennik Gazetę Prawną", wpływ na decyzję wprowadzającą zakaz eksploatacji złóż gazu łupkowego miało lobby francuskie nuklearne i Gazprom. Według niego producentom energii nie potrzeba konkurencji ze strony łupków.

Wpływ na postawę ekologów, według wspomnianych wcześniej czeskich wojskowych ekspertów, mogą mieć rosyjskie specsłużby. Według nich Moskwa doskonale potrafi wykorzystać do swoich celów targające Europą niepokoje społeczne.
- Wpływanie na opinię publiczną przez organizacje ekologiczne i pokojowe, to są sposoby, które Rosjanie wykorzystują już dość długo i całkiem skutecznie - twierdzi Andor Szandor.

Rosjanie to nie nowicjusze na tym polu. Były szef czeskich wojskowych służb informacyjnych przypomina m.in. protesty, które towarzyszyły rozmieszczaniu amerykańskich rakiet i systemu radarowego. Choć Moskwa nie może skorzystać z "instrumentów bezpośrednich", może zablokować wydobycie gazu z pomocą organizacji ekologicznych.
Takie sensacje potwierdza anonimowo przedstawiciel polskiego Ministerstwa Gospodarki. W rozmowie z "Dziennikiem Gazetą Prawna" powiedział, że do polskich władz dotarły sygnały, że rosyjscy potentaci energetyczni mogą przekazywać ogromne sumy organizacjom ekologicznym w Europie!
A nieraz do wywołania niepokojów nie potrzeba wiele. Weźmy na przykład Niemcy, którzy również są niechętni wydobyciu gazu z łupków.
- U naszych zachodnich sąsiadów trudno jest uzyskać akceptację dla jakichkolwiek projektów energetycznych, nawet farmy wiatrowe wywołują spory. To jest sprawa polityczna, a nie ekonomiczna - podkreśla Jesse Scott. Dodaje, że jedyne źródło energii akceptowane w tym kraju to solary montowane na dachach budynków.

O co chodzi ekologom

Tylko czy te wszystkie głosy oburzenia płynące ze strony ekologów mają uzasadnienie w rzeczywistości?
We Francji zablokowano wydobywanie gazu łupkowego metodą szczelinowania hydraulicznego. Na czym ono polega? Do odwiertu pod dużym ciśnieniem wpompowywane są ogromne ilości wody z niewielką domieszką chemikaliów i piaskiem. Mieszanka rozrywa strukturę skalną i uwalnia zgromadzony gaz.
Według ekologów grozi to zatruciem wód gruntowych. Jednak według wielu ekspertów nie ma takiej możliwości. A zarzuty są irracjonalne.
- Jest bardzo mało prawdopodobne, by do wód gruntowych dostała się woda wraz z chemikaliami, Szczelinowanie odbywa się na głębokości 3-4 tys. metrów. Bardzo głęboko. Słodkie poziomy wodonośne, czyli użytkowane na potrzeby zaopatrzenia ludności w wodę, występują maksymalnie do głębokości 300 metrów. Różnica jest znaczna - zauważa dr Małgorzata Woźnicka.

Mikołaj Budzanowski, wiceminister skarbu, uważa decyzję Zgromadzenia Narodowego we Francji za dziwną. Jak podkreślił w "Sygnałach dnia", Francuzi nie mają nawet decyzji środowiskowej, która świadczyłaby, że głębokie odwierty zagrażają środowisku.
W Polsce do tej pory nie stwierdzono negatywnego oddziaływania na środowisko. Według dyrektor ds. gospodarowania wodami podziemnymi w PIG podobnie jest w USA.
- Nie potwierdzono nam żadnego incydentu, aby woda z chemikaliami używana w czasie szczelinowania hydraulicznego w procesie wydobywania gazu z łupków dostała się do wód gruntowych - twierdzi dr Małgorzata Woźnicka.
Tak więc argumenty proekologicznych ekspertów i obrońców środowiska, że grozi nam zatrucie wód gruntowych, używanymi do szczelinowania substancjami chemicznymi, jest bezzasadne. Pojawiają się jednak inne argumenty.

Wybuchająca woda

Internet jakiś czas temu obiegły filmiki (zobacz) udowadniające, że mieszkanie w pobliżu odwiertów nie jest bezpieczne. Z kranów leciała wybuchająca woda. Wystarczyło przyłożyć zapalniczkę do kranu. Przebadano 68 studni w stanie Pensylwania i Nowy Jork. Z badań naukowców z Duke University wynika, że poziom metanu w domach położonych w pobliżu odwiertów przekraczał normę średnio 17 razy.
Jednak ci sami eksperci nie stwierdzili w wodzie substancji, które używane są do szczelinowania. Metan najprawdopodobniej wydobywał się z nieszczelnej instalacji. Czyli niebezpieczne jest nie tyle wydobywanie gazu z łupków, a złe zabezpieczenie infrastruktury.
Oczywiście żadna eksploatacja złóż - zarówno konwencjonalnych, jak i niekonwencjonalnych, a także innych złóż energetycznych - nie jest neutralna dla środowiska. To tak jakby mówić, że kopalnie węgla nie mają wpływu na otoczenie.
- Należy przede wszystkim kontrolować i monitorować taką działalność. Jeśli coś wzbudzi podejrzenia, wtedy należy podejmować odpowiednie działania - zaznaczyła dr Małgorzata Woźnicka.
W Polsce funkcjonuje system monitoringu wód podziemnych, przy odwiertach badania przeprowadza także PGNiG. Jak na razie nie potwierdzono zagrożenie dla ludzi. A dla środowiska gospodarka oparta na gazie łupkowym może być wręcz korzystniejsza niż ta oparta na węglu.
- Dzięki niemu Polska będzie korzystała z bardziej niskoemisyjnej energii, a tym samym - będzie emitowała mniej dwutlenku węgla do atmosfery - stwierdził w radiowej Jedynce Mikołaj Budzanowski.

Przyjaźń za pieniądze

Przed nami trudna bitwa. Choć Unia Europejska (a właściwie Traktat Lizboński) nie może zabronić Polsce wydobywania gazu łupkowego, walka będzie trwać. Jednak UE ma wiele argumentów, by przekonać, że korzystanie ze złoży jest nieopłacalne. Możemy sobie np. wyobrazić, że ktoś wpadnie na pomysł nowej opłaty środowiskowej.
Eksploatacja własnych złóż jako dywersyfikacja źródeł cennego surowca da nam większe gwarancje bezpieczeństwa niż tarcza rakietowa czy amerykańskie F-16.
Właśnie dlatego rozmowy z Barackiem Obamą w Warszawie nie są bez znaczenia. Przy tak różnych interesach tak wielu graczy próby storpedowania polskiego wydobycia pojawią się na pewno. USA może nas objąć parasolem ochronnym.
Oczywiście ma w tym nie tylko interes polityczny. Nie ma nic za darmo. Wiceprezes PGNiG Marek Karabuła ma nadzieję, że firmy amerykańskie zainwestują w Polsce setki milionów dolarów w poszukiwania i eksploatację gazu łupkowego.
W ostatnich latach Ministerstwo Środowiska wydało ponad 40 podmiotom przeszło 80 koncesji na poszukiwanie gazu niekonwencjonalnego w Polsce, głównie amerykańskim - m.in.: Exxon Mobil, Chevron, Maraton, ConocoPhillips i kanadyjskiej Lane Energy.

Autor: Jan Kaliński

http://finanse.wp.pl/kat,104122,title,P ... omosc.html

ZOBACZ JAK WYDOBYWA SIĘ GAZ Z ŁUPKÓW
http://finanse.wp.pl/gid,12461720,galeria.html
Załącznik:
serce wiertni.jpeg

Zobacz także
   * Szacunki gazu łupkowego nie uwzględniły wszystkich danych
   * Litwa zachęca USA do współpracy w wydobyciu gazu łupkowego
   * PGNiG: mamy nadzieję, że Amerykanie zainwestują w Polsce setki mln USD
   * Miedwiediew: gaz łupkowy w UE niepewny


 Nie masz wystarczających uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego postu.

____________________________________
Videtur et hoc mihi Platforninem non debere esse
Poza tym uważam że Platformę należy zniszczyć
/Katon starszy/


27 maja 2011, 18:10
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA25 cze 2009, 12:10

 POSTY        3598
Post Re: Kącik Kulturalno-Patriotyczny
Polsko-rosyjska transformacja

W latach 1989 – 1990 nie pokonaliśmy Rosji. Ona sama z Polski zrezygnowała. W imię jakich własnych interesów czy nadziei? – pyta były opozycjonista

W opublikowanym w „Rzeczpospolitej" dwugłosie w sprawie roli ludzi władzy podczas transformacji systemu (Jan Rulewski „Komuniści nie są bohaterami", Stanisław Kwiatkowski „To był historyczny kompromis") oczywiste racje przyznaję Rulewskiemu. Dwa lata temu w tekście „Dlaczego przewróciłem okrągły stolik"(„Rz", 6 lutego 2009) przedstawiłem własną ocenę tamtych wydarzeń.

Błogosławiony strach

Obu stronom „okrągłego stołu", zresztą splecionym agenturalnymi powiązaniami i konfidencjonalnymi ustaleniami, które sobie chcą przypisać główne role w likwidacji gnijącego ustroju, zadajmy proste pytanie. Czy gdyby nie doszło do ugody „okrągłego stołu", toby nie upadł komunizm?

Kwiatkowski przytomnie pisze: „Owo przekazanie władzy nazywają obaleniem komunizmu. Jakiego komunizmu? Jakie obalenie?".

A Rulewski słusznie zwraca uwagę na słabość władzy i opozycji. Zwłaszcza konstruktywnej, która sama nie wierzyła, że może, i nie zamierzała niczego obalać.

Jak pisałem w swoim artykule, głównym motywem ugody był strach przed radykalną młodzieżą, przed nieobliczalnością polskiego narodu. Strach błogosławiony. Bo wymusił kompromis na takim poziomie, z którego już nie było powrotu.

Kwiatkowski twierdzi, że „pokojowa, ewolucyjna zmiana systemu społeczno-politycznego" to dokonanie „światłych reformatorów z PZPR". A przecież do dziś trwa spór wśród historyków, czy impuls „okrągłego stołu" wyszedł z krajowych kręgów władzy czy od moskiewskich mocodawców. I o to, jakie czynniki, oprócz ekonomicznych, które słusznie punktuje Janek Rulewski, ów impuls wywołały.
(...)
czytaj dalej

http://www.rp.pl/artykul/670988_Kornel_ ... _1989.html


09 cze 2011, 22:42
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA21 paź 2006, 19:09

 POSTY        7731

 LOKALIZACJATriCity
Post Re: Kącik Kulturalno-Patriotyczny
X LAT PLATFORMY OBYWATELSKIEJ

PO nie będzie klęczało przed księdzem
ani kłaniało bankierom, ani związkowcom

10 lat temu był poryw serca, ale dziś Polacy będą nas oceniać za władzę jaką wykonujemy - mówił premier Donald Tusk podczas sobotniej konwencji PO.
W czasie przemówienia podkreślił, że można zbudować partię, która wygrywa wybory, zdobywa władzę także po to, żeby dzielić się nią z innymi środowiskami i ludźmi bezpartyjnymi. Przypomniał, że w jego rządzie reprezentowane są "trzy poważne środowiska": PSL ma tam 3 ministrów, PO - 9 ministrów, a pozostała siódemka nie należy do żadnej partii politycznej.
- My także dla nich tę władze zdobyliśmy. Po to, aby władza już nigdy nie kojarzyła się z partyjną butą, ciasną ideologią - zaznaczył Tusk.

Premier powiedział na gdańskiej konwencji - podczas, której PO świętuje 10. rocznicę powstania - że członkowie Platformy powinni w "skupieniu i bardzo uczciwie powiedzieć Polsce co zrobiliśmy przez te 10 lat dla naszej ojczyzny; co się udało, a co nie".
- Jesteśmy winni Polsce chwilę powagi. 10 lat temu to był poryw serca, ale dziś nikt nas nie będzie oceniał na podstawie naszych wzruszeń (...) Dzisiaj wszyscy Polacy będą oceniać nas za władzę, jaką wykonujemy - powiedział Tusk.

Szef rządu zaznaczył, że to nie może być ciężar, który przygniata partię, ale Polacy mają surowe oczekiwania wobec PO.
- Nie możemy ani przez sekundę zapomnieć, że 40 mln ludzi, 40 mln Polaków, żyjących w samym sercu Europy(...), że te miliony Polaków mają bardzo twarde, surowe wymagania wobec tych, którzy ośmielają się prosić o władze - oświadczył.

PO jest miejscem dla wszystkich

PO jest miejscem dla wszystkich - bez wyjątku - którzy chcą dobrze służyć Polsce - powiedział premier Donald Tusk. Podkreślił, że PO jest partią, która zdobywa władzę także po to, by dzielić się nią z innymi środowiskami i ludźmi bezpartyjnymi.
- Nie przygotowałem sobie dzisiaj na kartce precyzyjnego opisania fenomenu, jakim jest fakt, że w PO chcą działać ludzie o różnych poglądach, ale podobnej postawie - mówił Tusk na sobotniej konwencji PO w Gdańsku.

Ocenił, że jest to oczywiste i "oczekiwane przez przygniatającą większość Polaków", bo "w Polsce wszyscy skądś jesteśmy, skądś przyszliśmy".
- Polska jest miejscem dla wszystkich Polaków, Platforma jest miejscem dla tych, którzy chcą dobrze służyć Polsce - dla wszystkich bez wyjątku - zadeklarował.
- Niektórzy zadają sobie pytanie: jak to możliwe - Bartosz Arłukowicz, Joanna Kluzik-Rostkowska, Dariusz Rosati. Odpowiedzmy: możecie tak pytać o każdego z nas na tej sali, każdego bez wyjątku - powiedział premier.
Przekonywał, że pracować dla Polski w Platformie, to "moment bardzo ważnej próby". - Jestem przekonany, że ci kolejni nasi przyjaciele, którzy przyszli do nas, aby razem z nami budować lepsza Polskę, przejdą tę próbę bardzo dobrze - powiedział.

"Idźcie i zwyciężajcie"

Premier ocenił, że Polska potrzebuje dzisiaj wielkiego zrywu nie dlatego, że coś nam grozi, ale dlatego, że mamy "nadzwyczajną szansę". - Jesteśmy o krok od tego, żeby powiedzieć: Polska jest jedną z najdumniejszych ojczyzn dla swoich rodaków, nie tylko na naszym kontynencie. Nie ma już powodu do żadnego wstydu, do żadnych kompleksów - mówił Tusk.

Nasz rząd nie będzie się kłaniał bankierom, ani związkowcom, nie będzie klękał przed księdzem - powiedział premier Donald Tusk podczas sobotniej konwencji PO w Gdańsku.
- Ten rząd dziś - i jeśli wygramy - nasz przyszły rząd - nie będzie się nisko kłaniał ani bankierom, ani związkowcom. Nie będziemy klęczeli przed księdzem, bo do klęczenia jest kościół - przed Bogiem - oświadczył Tusk.
Jak dodał, "władze publiczne, ta wielka obywatelska platforma może uklęknąć i nisko się pokłonić przed tymi, którzy dają nam pracę i zlecają nam robotę do wykonania - przed Polakami, przed narodem".
- Idąc do tych wyborów pamiętajcie, aby pokłonić się nisko tym, od których tak naprawdę zależy los Polski i wasz los, bo oni na to zasłużyli - zwrócił się Tusk do obecnych w Ergo Arenie.

Chcę was poprowadzić do zwycięstwa - idźcie i zwyciężajcie - zwrócił się w sobotę premier Donald Tusk do 12 tysięcy uczestników konwencji PO w Ergo Arenie.
- Chcę was poprowadzić do zwycięstwa. Nie liczmy tych, które mamy za sobą. Traktujmy to wyzwanie tak jak każde, które przed nami stało. Chcę was poprowadzić do zwycięstwa, bo bardzo kocham Polskę. Wiem, że wy też. Chcę zwycięstwa po to, aby następne cztery lata były dobre dla wszystkich naszych rodaków i dla naszej ojczyzny - powiedział premier.

http://wiadomosci.wp.pl/kat,1342,title, ... &_ticrsn=3

____________________________________
Nie jesteś tym, kim myślisz, że jesteś - lecz tym, kim się stajesz, gdy myślisz kim jesteś.


12 cze 2011, 13:20
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA10 lis 2006, 07:34

 POSTY        3465
Post Re: Kącik Kulturalno-Patriotyczny


X LAT PLATFORMY OBYWATELSKIEJ

PO nie będzie klęczało przed księdzem
ani kłaniało bankierom, ani związkowcom

10 lat temu był poryw serca, ale dziś Polacy będą nas oceniać za władzę jaką wykonujemy - mówił premier Donald Tusk podczas sobotniej konwencji PO.
Premier powiedział na gdańskiej konwencji - podczas, której PO świętuje 10. rocznicę powstania - że członkowie Platformy powinni w "skupieniu i bardzo uczciwie powiedzieć Polsce co zrobiliśmy przez te 10 lat dla naszej ojczyzny  

:zeby:
A "zegara długu" nie POwiesili?  :(



Chcę was poprowadzić do zwycięstwa, bo bardzo kocham Polskę.
Chcę zwycięstwa po to, aby następne cztery lata były dobre dla wszystkich naszych rodaków i dla naszej ojczyzny - powiedział premier.

:o

„Co pozostanie z polskości, gdy odejmiemy od niej cały ten wzniosło-ponuro-śmieszny teatr niespełnionych marzeń i nieuzasadnionych urojeń? Polskość to nienormalność - takie skojarzenie nasuwa mi się z bolesną uporczywością, kiedy tylko dotykam tego niechcianego tematu. Polskość wywołuje u mnie odruch buntu: historia, geografia, pech dziejowy i Bóg wie co jeszcze, wrzuciły na moje barki brzemię, którego nie mam specjalnie ochoty dźwigać... Piękniejsza od Polski jest ucieczka od Polski - tej ziemi konkretnej, przegranej, brudnej i biednej. I dlatego tak często nas ogłupia, zaślepia, prowadzi w krainę mitu. Sama jest mitem”.
Donald Tusk dla „Znaku” z 1987 roku (nr. 11-12) do tematu: „czym jest dla mnie polskość?”.

____________________________________
"Demokracja to cztery wilki i owca głosujące o obiedzie" R.A.Heinlein


12 cze 2011, 18:48
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA21 paź 2006, 19:09

 POSTY        7731

 LOKALIZACJATriCity
Post Re: Kącik Kulturalno-Patriotyczny
10 LAT z PiS-em.  

13 czerwca 2011 roku Prawo i Sprawiedliwość kończy 10 lat.


Gdy 13 czerwca 2001 roku bracia Kaczyńscy zakładali to ugrupowania, nikt nie przypuszczał, że będzie jedną z najważniejszych partii początków XXI wieku w Polsce. I że wraz z PO, starszą raptem o pół roku, zmonopolizuje polską scenę polityczną.

Pod koniec lat 90. bracia Kaczyńscy byli na marginesie życia politycznego. Podobnie jak Donald Tusk. Wszystko się jednak zmieniło, gdy Jerzy Buzek mianował Lecha Kaczyńskiego ministrem sprawiedliwości. Nowy szef resortu dobrał sobie zgrany zespół współpracowników - m.in. Zbigniewa Ziobrę i Zbigniewa Wassermanna - i wspólnie z nimi zaczął wprowadzać nową restrykcyjną politykę. M.in. wprowadzono wytyczne dla prokuratorów, aby w większości spraw występowali do sądów o zastosowanie tymczasowego aresztowania

Część komentatorów krytykowała zmiany, ale ludziom się spodobało. Lech Kaczyński zyskiwał popularność i na bazie Porozumienia Centrum, wchodzącego w skład rozpadającej się Akcji Wyborczej Solidarność stworzył nową partię: Prawo i Sprawiedliwość.
Jeszcze przed wyborami dołączyli do niego politycy Przymierza Prawicy: Marek Jurek, Kazimierz Marcinkiewicz, Kazimierz Michał Ujazdowski i przyszły szef CBA Mariusz Kamiński. Partia podniosła sukces wyborczy i z ok. 10 proc. poparcia weszła do Sejmu.


2001. Zaczęło się od Lecha Kaczyńskiego
Załącznik:
PIS 2001.JPG

Na zdjęciu: Marek Jurek, Kazimierz Michał Ujazdowski, Ludwik Dorn, Lech Kaczyński, Jarosław Kaczyński na konwencji PiS w Teatrze Roma w Warszawie, czerwiec 2001

202
W Sejmie IV kadencji zdominowanym przez lewicową koalicję SLD-UP-PSL centroprawicowe Platforma Obywatelska i PiS zbliżyły się do siebie. Zawiązano nawet koalicję wyborczą zwaną POPiS-em. Wspólny start w wyborach samorządowych uznany został jednak za porażkę. Razem partie zdobyły 16 proc. poparcia, a rok wcześniej w wyborach miały łącznie 22 proc. Największym sukcesem okazał się wybór Lecha Kaczyńskiego na prezydenta Warszawy.

2003
Komisja śledcza ds. afery Rywina miała dwóch bohaterów: Jana Rokitę i Zbigniewa Ziobrę. Obaj dzięki przenikliwości i uporowi w dążeniu do wyjaśnienia afery zyskali sympatię i poparcie Polaków. Do historii przeszły słowa wypowiedziane przez zdenerwowanego Leszka Millera do posła PiS: ''Pan jest zerem, panie Ziobro''. Dzięki obradom komisji, które Polacy oglądali na żywo, słupki poparcia dla obu partii poszybowały w górę. Przyszłość należała do POPiS-u.

2004
PiS poparło wejście Polski do Unii Europejskiej, mimo że frakcja Marka Jurka była temu przeciwna. W wyborach do europarlamentu PiS zdobyło 12 proc. i 7 mandatów. O połowę mniej niż Platforma. Również Liga Polskich Rodzin zanotowała lepszy wynik. To wtedy PiS zaczęło odróżniać się od PO dryfując w prawą stronę. Europosłami PiS zostali m.in. Adam Bielan, Anna Fotyga i Michał Kamiński.

2005.
Podwójne zwycięstwo i rozpad POPiS
Jeszcze latem sytuacja wydawała się jasna: pod koniec roku mieliśmy mieć premiera z Krakowa (Jana Rokitę) i prezydenta z Sopotu (Donalda Tuska). Jednak - dzięki mocnej, dynamicznej kampanii oraz przychylności Radia Maryja - PiS wygrało wybory parlamentarne. Wsparcie Andrzeja Leppera oraz plotka o ''dziadku z Wehrmachtu'' przyczyniły się do zwycięstwa Lecha Kaczyńskiego w wyborach prezydenckich.
Po wyborach, podczas negocjacji ws. utworzenia koalicji, napięcie między PO i PiS-em szybko wzrosło. Nie udało się sformować rządu. POPiS się rozpadł, a premierem rządu mniejszościowego został Kazimierz Marcinkiewicz. PiS nie musiało specjalnie namawiać do wejścia w koalicję Samoobrony i LPR. Wicepremier Lepper? Jeszcze przed wyborami brzmiało to jak science-fiction. W listopadzie było już rzeczywistością.
Załącznik:
PIS 2005.JPG

Na zdjęciu: rozmowy koalicyjne PO i PiS

2006.
Marcinkiewicz idzie w odstawkę, Kaczyński premierem
- Kazimierz Marcinkiewicz to premier na cztery lata - zapowiadał Jarosław Kaczyński, gdy we wrześniu w 2005 roku przedstawiał go jako kandydata. Długo nie wytrzymał. Po ponad pół roku okazało się, że Marcinkiewicz musi odejść. Z czasu jego urzędowania Polacy zapamiętali głównie "Yes, yes, yes" po wynegocjowaniu budżetu unijnego. Gdy w lipcu 2006 Kaczyński w końcu został premierem, wielu oczekiwało, że sytuacja w rządzie i koalicji się unormuje i zacznie się zwykła, codzienna praca. Stało się, oczywiście, inaczej.

To rozstania i powroty. I pierwsze przegrane wybory
Jeszcze przed dymisją Marcinkiewicza doszło do zawirowań w koalicji, "przystawki" zerwały podpisany w styczniu tzw. pakt stabilizacyjny, jednak już w maju podpisały z PiS-em umowę koalicyjną. Miało to swoją cenę: Roman Giertych, ku zgrozie nauczycieli, został szefem MEN, a Rafał Wiechecki -  ministrem gospodarki morskiej.
Po przejęciu przez prezesa PiS sterów w rządzie konflikty z "przystawkami" zaczęły się nasilać. Pod koniec września Lepper starł się z Kaczyńskim, gdy zażądał zwiększenia w projekcie budżetu 2007 wydatków na cele socjalne. Zapowiedział, że w obecnym kształcie Samoobrona budżetu nie poprze. Został za to nazwany przez premiera ''warchołem'', odwdzięczył się ''chamem''. 22 września wyleciał z rządu, a Kaczyński wygłosił słynne przemówienie na wiecu pod bramą Stoczni Gdańskiej, w którym zapewniał, że "nigdy więcej nie wolno już rozmawiać z ludźmi o marnej reputacji". Nie rozmawiano. Przez niecały miesiąc. 17 października Lepper - po negocjacjach, w które włączył się sam prezydent - wrócił do rządu. Kaczyński tolerował go przez prawie cały następny rok - mimo wybuchu w grudniu 2006 seksafery.
W październiku wyborcy pokazali PiS-owi żółtą kartkę: partia Kaczyńskiego przegrała z PO wybory do sejmików oraz prezydentury w dużych miastach, m.in. w Warszawie, gdzie Gronkiewicz-Waltz pokonała Marcinkiewicza. Zapoczątkowało to ogólnonarodową akcję poszukiwania pracy dla b. premiera.

2007.
Jazda po równi pochyłej
Od początku roku 2007 PiS pchało się w coraz to większe kłopoty. 12 lutego śledczy zatrzymali doktora G. - pod zarzutem korupcji, do którego jednak Zbigniew Ziobro na słynnej konferencji prasowej dodał zarzut zabójstwa pacjenta. W połowie kwietnia, po sporze ws. ochrony płodu, z partii odszedł marszałek Marek Jurek - założył Prawicę RP, która szybko podryfowała w stronę politycznego planktonu. 25 kwietnia podczas akcji CBA samobójstwo popełniła Barbara Blida, co stało się głównym symbolem rządów Ziobry w resorcie sprawiedliwości.
W lipcu doszło do wybuchu afery gruntowej, w wyniku której oskarżony przez CBA o korupcję Andrzej Lepper został po raz drugi i ostatni wyrzucony z rządu. Rozpadła się koalicja, a prezydent rozpisał przedterminowe wybory. Podczas kampanii wiele autorytetów zjednoczyło się wokół PO, a na stronę partii Tuska przeszedł m.in. Radosław Sikorski. Platforma uzyskała 41 proc. głosów, PiS - 36 proc. Partia Kaczyńskiego przeszła do opozycji.

2008. Na wygnaniu. W Pałacu
Po przegranych wyborach ośrodkiem władzy stał się dla PiS Pałac Prezydencki, gdzie schronienie znalazła część polityków tej partii, m.in. Anna Fotyga. Zaczęła ona - wykorzystując uprawnienia prezydenta w zakresie polityki zagranicznej - tworzyć w Pałacu MSZ bis. To wtedy doszło m.in. do tzw. wojny o krzesła na szczycie unijnym. W Sejmie PiS skupiło się na krytyce polityki rządu. Gdy we wrześniu rozpoczął się światowy kryzys finansowy, partia Kaczyńskiego ostro sprzeciwiła się planowanym przez Jacka Rostowskiego oszczędnościom i opowiedziała za wydatkami pobudzającymi popyt.
2008 to też rok kolejnych konfliktów wewnątrz PiS-u, m.in. między frakcją spin doktorów a ziobrystów. Z partią pożegnała się część działaczy, Ludwik Dorn zaczął być marginalizowany. Symbolem nowej ery są zmiany we władzach partii - na nowych wiceprezesów partii zostają wybrani: Marek Kuchciński, Aleksandra Natalli-Świat i Zbigniew Ziobro.

2009.
Aniołki Kaczyńskiego
Nowy rok rozpoczął się optymistycznie: PiS próbowało zmienić wizerunek i przyciągnąć inteligencję i młodych. Na lutowym kongresie w Krakowie przyjęło nowy program "Nowoczesna, solidarna, bezpieczna Polska", w którym m.in. sprzeciwiło się rządowej polityce cięcia wydatków. Sam kongres stał się jednym z głównych politycznych wydarzeń roku, a prezes PiS wezwał na nim do zakończenia politycznych wojen i przedstawił nową, pokojową i merytoryczną twarz swojego ugrupowania. Symbolem zmian stały się "aniołki Kaczyńskiego" - Joanna Kluzik-Rostkowska, Aleksandra Natalli-Świat i Grażyna Gęsicka.
Już w marcu Kaczyński wrócił jednak do starej, agresywnej retoryki.
W czerwcowych wyborach do europarlamentu PiS uzyskało dość słaby, drugi po PO, wynik - wysłało do Brukseli m.in. Zbigniewa Ziobrę i Jacka Kurskiego, których propagandowa moc spadła. Ale delegując Ziobrę do Brukseli Kaczyński pozbył się coraz groźniejszego konkurenta do fotela prezesa.

2010.
Tragiczny rok katastrofy smoleńskiej
Katastrofa smoleńska była tragedią dla całej Polski, ale  PiS i Jarosław Kaczyński zostali nią szczególnie dotknięci. Zginął prezydent Lech Kaczyński, Maria Kaczyńska i wielu najważniejszych polityków PiS, m.in. Przemysław Gosiewski, Krzysztof Putra, Aleksandra Natalli-Świat, Grażyna Gęsicka. Jarosław Kaczyński wystartował w wyborach prezydenckich. Dzięki łagodnemu wizerunkowi promowanemu w kampanii przez jego sztab odniósł duży sukces - minimalnie przegrał z Bronisławem Komorowskim w drugiej turze.
Po wyborach miały miejsce rozliczenia. Partyjnych liberałów, którzy prowadzili kampanię Kaczyńskiego zaczęto obwiniać o rzekomo słaby wynik wyborczy. W listopadzie tuż przed wyborami samorządowymi odeszło kilkunastu działaczy partii, m.in. Joanna Kluzik-Rostkowska, Elżbieta Jakubiak, Paweł Kowal, Michał Kamiński, Paweł Poncyljusz i Adam Bielan. Wkrótce potem założyli PJN.

2011.
Bój o odzyskanie władzy
Załącznik:
PIS 2011.JPG

Po odejściu PJN-u PiS włączyło w swoje szeregi kilku polityków: eurodeputowanego Janusza Wojciechowskiego, Zbigniewa Kuźmiuka, posła Bogusława Kowalskiego. Do partii powrócił były szef CBA Mariusz Kamiński, który od razu stał się ważną postacią w partii.
Idealną okazją do politycznej promocji stała się rocznica katastrofy smoleńskiej - PiS zorganizowało własne obchody, konkurencyjne wobec państwowych, z antyrządowymi marszami, w które włączyli się Solidarni 2010, "Gazeta Polska", tzw. obrońcy krzyża i inne skrajne środowiska prawicowe. Kaczyński i jego zwolennicy na cały dzień "przejęli" Krakowskie Przedmieście.
Na wiosnę politycy PiS rozpoczęli objazd po Polsce, a młodzi działacze partii zorganizowali kongres. Miał pokazać, że młodzi popierają ugrupowanie Jarosława Kaczyńskiego. Prezes też był na nim obecny.

Monika Margraf, Michał Protaziuk
http://wiadomosci.gwno.pl/Wiadomosci/ ... e,,ga.html


 Nie masz wystarczających uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego postu.

____________________________________
Nie jesteś tym, kim myślisz, że jesteś - lecz tym, kim się stajesz, gdy myślisz kim jesteś.


13 cze 2011, 20:50
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA23 sie 2009, 07:34

 POSTY        3657
Post Re: Kącik Kulturalno-Patriotyczny
Takich życzeń PO nie przewidziała - "niech ich szlag trafi"

Platforma Obywatelska i Prawo i Sprawiedliwość mają po dziesięć lat i z tej okazji poprosiliśmy warszawiaków o życzenia dla obu partii.
- Nikomu nic dobrego - usłyszeliśmy od jednej z osób.
- Dla obu szybkiego końca - dodała kolejna.
Były również życzenia dedykowane: "Niech Platformę szlag trafi" a "PiS niech wyzbędzie się sekty religijnej, jaką stworzył".

Zeby PO nagły szlag trafił i nagła krew zalała. I żeby PO nich słuch wszelaki zaginął, a Tuska i Komoruskiego pod Trybunał Stanu za Zamach Smoleński
~kiki

Życzę politykom Platformy Obywatelskiej By Narod postawił ich przed Sądem Kryminalnym za działalnośc szkodliwą dla Państwa Polskiego i nas -obywateli tego kraju.
~glas


Polacy nie dajcie się otumanić przez PO. O ironio Tusk kocha ojczyznę. Którą?
Jak by Polskę to by dbał i zabiegał o Jej interesy a nie złodziei i malwersantów. Pytam się, co zrobił Tusk dla naszej ojczyzny, że Polska jest w przededniu bankructwa. O tym dowiemy się po wyborach jak Węgrzy czy Grecy bo Platforma Obywatelska cygani i fałszuje aby wygrać wybory. Pomagają jej w tym media typu TVN, michnikowy szmatławiec itd. Jak by wybory były 5-cio dniowe to uzyskaliby 101% poparcia patrz Białoruś. Pokazali jak to się robi w Wałbrzychu. Boją się rozliczenia Węgrzy zrozumieli ten rodzaj fałszu i wyrzucili poprzednią ekipę. Obecny rząd węgierski nawet wbrew zaleceniom UE prowadzi politykę narodową i wyprowadza kraj z zadłużenia na ścieżkę szybkiego rozwoju. Mam nadzieję, że naród Polski jeszcze przed wyborami zrozumie ten fałsz i poprze Kaczyńskiego, który drogą węgierską wyprowadzi kraj z kryzysu na ścieżkę szybkiego rozwoju nie zapominając o rozliczeniu złodziei i sprzedawczyków dla przykładu.
~Piotr


Reporter: Dominika Leonowicz
http://wiadomosci.wp.pl/kat,124758,titl ... video.html

____________________________________
Videtur et hoc mihi Platforninem non debere esse
Poza tym uważam że Platformę należy zniszczyć
/Katon starszy/


13 cze 2011, 22:09
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA25 cze 2009, 12:10

 POSTY        3598
Post Re: Kącik Kulturalno-Patriotyczny
Jak daleko stąd, jak blisko

Dziś dwudziesta rocznica traktatu Polski i RFN o dobrym sąsiedztwie i przyjaznej współpracy z 1991 roku.
W rocznicowej aurze opublikowany został w tym tygodniu sondaż instytutu Allensbach na temat wzajemnego postrzegania się Polaków i Niemców.  Część mediów opublikowała wyniki badań z użyciem typowych już  górnolotnych tytułów, jak „świetlana przyszłość” czy „cenny podarek na rocznicę”. Czy o relacjach polsko-niemieckich nie można pisać rzeczowo bez emfazy pojednania ale i bez kąśliwości? Zajrzyjmy jednak do samego sondażu.

Zacznijmy od ogólnej obserwacji. Większość Niemców i Polaków uważa, że w ciągu ostatniej dekady relacje obu państw się polepszyły.  49 proc. Polaków i 40 proc. Niemców sądzi, że poprawiły się „trochę”.  20 proc. Polaków i 25 proc. Niemców uważają, że nasze relacje poprawiły się „znacznie”. Aż 73 proc. Niemców miało pozytywne wrażenia z wizyty w Polsce. W wypadku Polaków podobne wrażenie miało 66 proc ankietowanych. To pozytywne dane pokazując ,że obie strony  swobodnie czują się w czasie wizyt w swoich krajach. Co charakterystyczne dla myślenia obu narodów o  swoich krajach – w opinii Polaków – Niemcy są na pierwszym miejscu listy pożądanych partnerów, z którymi należy ściśle współpracować . Dla Niemców na pierwszej pozycji jest USA, a Polska jest dopiero na dziewiąta – po Francji, Chinach, Rosji, Austrii Wielkiej Brytanii, Japonii i Holandii.

Jak się okazuje – wbrew stereotypom – to Niemcy są bardziej proamerykańscy niż Polacy. Jednocześnie Rosja, budząca słuszne obawy u wielu Polaków,  znajduje się na wysokiej czwartej pozycji wymarzonych partnerów strategicznych Niemców.

Można więc odnieść wrażenie, że Polacy wyraźnie nadal zafascynowani poziomem gospodarczym RFN  wciąż uważają, że Polska droga do Europy wiedzie przez Niemcy – podczas gdy nasi zachodni sąsiedzi widza się raczej w roli  global-playerów, czyli państwa kooperującego, jak równy z równym z mocarstwami lub mającymi specjalne relacje z wybranymi sąsiadami, takimi jak Austriacy czy Holendrzy, czy wreszcie Polska. Tylko 31 proc. Niemców uznaje Polskę za kraj, z którym należy blisko współpracować.

Niemcy wciąż z pewnym dystansem oceniają też  potencjał Polski – na pewno zwykły Niemiec nie uważa, że sąsiad za Odrą ma choćby podobny potencjał co Francuz. Jedynie 8 proc. Niemców ocenia, że polskiej gospodarce dobrze się wiedzie.

Fascynację wielu Polaków siłą RFN obrazuje też badanie, w którym  aż 67 proc. Polaków postrzega Niemców jako obywateli kraju, którego „gospodarka funkcjonuje bardzo dobrze” a 60 proc. naszych rodaków widzi w RFN kraj o wysokim standardzie życia. Dla odmiany większość Niemców (74 proc.) postrzega Polskę przede wszystkim jako kraj bardzo religijny oraz kraj o wysokim poczuciu dumy narodowej (61 proc.) – ten ostatni wynik to pewnie efekt obrazków medialnych z żałoby smoleńskiej i pochówku Lech Kaczyńskiego.

Musi niepokoić  fakt, że aż 58 proc. mieszkańców RFN nie dostrzega już szczególnej odpowiedzialności Niemiec wobec Polski wynikającej z wydarzeń II wojny światowej
. Niemcy zapominają z wolna, że nasz kraj był terenem eksterminacji na skalę porównywalną tylko z brutalnością okupacji terenów ZSRR, Jugosławii czy Grecji. Dla kontrastu aż 54 proc. Polaków uważa, że Niemcy mają z racji historii specjalne zobowiązania wobec Polski. Skąd wzięła się ta zmiana za Odrą? To efekt utożsamienie przez młode pokolenie Niemców grozy ostatniej wojny wyłącznie z zagładą Żydów i w jakimś stopniu efekt kontrpropagandy „wypędzeń”.

Optymiści wskazują,  że o ile od roku 2007 rola USA, Włoch i Rosji w oczach Niemców zmalała, o tyle Polska, jako jedyny kraj w Europie, zyskał na znaczeniu przesuwając się na skali badań do góry aż o 14 proc. Jednak nadal tylko 4 proc. badanych Niemców wyobraża sobie, że mogłoby żyć i pracować  w Polsce. Dlaczego tak mało? Dla odmiany aż 43 proc. Polaków wyobraża sobie życie i pracę za Odrą. Krótko mówiąc wciąż Polacy wiedzą o Niemczech więcej niż Niemcy o Polsce. Jest o czym dumać przy okazji rocznicowych fet.

http://blog.rp.pl/semka/2011/06/17/jak- ... ak-blisko/


17 cze 2011, 22:19
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA10 lis 2006, 07:34

 POSTY        3465
Post Re: Informacja publiczna - nagranie z posiedzenia RM
,,,,

PRIMUS INTER PARES

18 czerwca minęła 62 rocznica urodzin ś.p. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego.

Załącznik:
Lech Kaczyński prezydent.jpg


Na portalu prezentujemy wspomnienia przyjaciół zmarłego Prezydenta.
Tak Lecha Kaczyńskiego wspominał Maciej Łopiński, jeden z najbliższych przyjaciół, sekretarz stanu w Kancelarii Prezydenta, dziś kierujący Ruchem Społecznym im. Lecha Kaczyńskiego:

Lech Kaczyński był człowiekiem z krwi i kości, nie pomnikiem z brązu. Jak każdy z działających, miał prawo do błędów. Jak każdy z nas, czujących się dziećmi Rzeczypospolitej, próbował zaledwie, najlepiej jak potrafił, odgadnąć, które ścieżki prowadzą ojczyznę we właściwym kierunku (...) Ostatecznym punktem odniesienia politycznych projektów Lecha Kaczyńskiego pozostawało państwo, którego podmiotem jest naród. Jak najdalszy od nacjonalizmu, prezydent Kaczyński uważał, że Polska wcale nie potrzebuje bezrefleksyjnie importować ciasnego pojęcia narodowości ze składnicy XIX-wiecznych idei, skoro sama na podstawie własnych wysiłków i projektów, na czele z unią lubelską, wypracowała model narodowości otwartej, tolerancyjnej (...) własne pojęcie narodu oparte na poczuciu troski o dobro wspólne – o ową „pospolitą rzecz", która przez osiem wieków trwania naszego pierwszego państwa spajała ludzi mówiących po polsku, rusku, ukraińsku, litewsku, niemiecku czy w jidysz. (...)

Prezydent doskonale rozumiał i doceniał wartość świadomości obywatelskiej, indywidualnej inicjatywy i spontanicznego zaangażowania. Jakże mógłby tego nie cenić, on, człowiek wielkiego ruchu „Solidarności" - jeden z owych niepokornych, którzy upominając się o prawa robotników i obywateli, przynieśli nam wolność i demokrację! Ale Lech Kaczyński zdawał sobie zarazem sprawę, że najbardziej namacalnym dziełem narodu jako wspólnoty obywateli jest państwo. Nowoczesne narody wyrażają się poprzez swoje państwa. Prezydent wielokrotnie powtarzał, że naród bez państwa nie może się prawidłowo rozwijać. (...)

Modernizacja była dla prezydenta wielkim, obliczonym na całe lata projektem, który ponieść może do przodu tylko talent i praca obywateli, ale który nie może się udać, jeśli przestrzeni równych szans nie zagwarantuje obywatelom państwo. Wierzył, że im mniej patologii, im mniej korupcji, im mniej szarych stref w państwie, tym większe szanse na wykorzystanie potencjału tkwiącego w Polakach. (....)

Lech Kaczyński chciał, by Polska pewnie kroczyła do przodu. Wiedział, że zmierzając w przyszłość, kraj nasz nie może wciąż oglądać się wstecz. Ale zdawał sobie sprawę i z tego, że kto nigdy nie spogląda za siebie, ten łatwo może zapomnieć, jaką drogą podąża; skąd przyszedł i dokąd zmierza. (...)

Lech Kaczyński swoje bycie „pierwszym obywatelem Rzeczypospolitej" rozumiał zawsze jako bycie pierwszym wśród równych. Bo wspólnota szukających dobra wspólnego nie zna przywilejów, poza tym jednym, danym wszystkim: służenia własnemu państwu i narodowi. Tak żył i pracował Lech Kaczyński – i tak właśnie zginął. Ale pozostawił nam coś więcej niż wspomnienie swojej prezydentury. Pozostawił nam wizję Polski: nowoczesnej, mającej poczucie własnej godności i bez kompleksów uczestniczącej w budowie lepszej Europy i świata..(...)

My wszyscy – i ci, którzy prezydenta aktywnie popierali, współpracowali z nim, podzielali jego wizję państwa, i ci, którzy zachowywali krytyczny dystans i wchodzili z prezydentem w spór– mamy dziś szansę odkryć tę prezydenturę. Mamy szansę oddać jej sprawiedliwość i, niezależnie od dzielących nas naturalnych różnic, uznać ją za wspólne dobro naszego odrodzonego państwa (...).


Źródło: http://niezalezna.pl/12192-pierwszy-wsrod-rownych


 Nie masz wystarczających uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego postu.

____________________________________
"Demokracja to cztery wilki i owca głosujące o obiedzie" R.A.Heinlein


Ostatnio edytowano 18 cze 2011, 19:35 przez kominiarz, łącznie edytowano 1 raz



18 cze 2011, 19:33
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA21 paź 2006, 19:09

 POSTY        7731

 LOKALIZACJATriCity
Post Re: Kącik Kulturalno-Patriotyczny
Ślązacy upominają się o język i autonomię

Postulaty uznania śląskiego za język regionalny i autonomii dla regionu pojawiły się Marszu Górnośląskiej Tożsamości

Zorganizowali go w Mysłowicach członkowie Stowarzyszenia Ślonsko Ferajna. Poseł Marek Plura (PO) uważa, że przyznanie językowi śląskiemu takiego statusu stoi pod znakiem zapytania w obecnej kadencji Sejmu.

Organizatorzy przygotowali kilka postulatów - wprowadzenia w szkołach języka śląskiego i edukacji regionalnej, uznania języka śląskiego za język regionalny, umieszczenia śląskich symboli - obok polskich - na budynkach administracji samorządowej i publicznej oraz uznania narodowości śląskiej.

Peter Langer z Ślonskiej Ferajny dorzucił do tej listy także "autonomię Śląska".
- Autonomia jest rzeczywiście jednym z tych punktów, ale w sensie większej swobody regionalnej w ramach Unii Europejskiej a nie odrywania się i tworzenia nowego państwa - powiedział Langer.
Dodał, że umocnienie tożsamości regionalnej, jest bardzo ważne dla Śląska - regionu, który jest mieszanką wielu kultur: polskiej, śląskiej, czeskiej i niemieckiej.

Plura przyznał, że pojawiły się opóźnienia w pracy sejmowej Komisji Mniejszości Narodowych i Etnicznych. Jego zdaniem, przyznanie językowi śląskiemu statusu języka regionalnego stoi pod znakiem zapytania.

- Kiedy projekt zaistniał, formalnie wszystko szło w bardzo dobrym kierunku i sprawnie. Niestety od lutego tego roku wprowadzane są dodatkowe działania. W trakcie pierwszego czytania w komisji zamówione zostały dodatkowe ekspertyzy. Nie były konieczne choć pożyteczne. To jednak przesunęło kalendarz rozpatrywania tej kwestii o kolejne trzy miesiące - powiedział Plura.

- Projekt znalazł się jakby w fazie hamowania - stwierdził poseł.
Projekt noweli ustawy o mniejszościach narodowych i etnicznych oraz o języku regionalnym trafił do laski marszałkowskiej pod koniec października 2010 roku. Na początku lutego marszałek Sejmu Grzegorz Schetyna skierował go do pierwszego czytania w sejmowej Komisji Mniejszości Narodowych i Etnicznych. Prace nad nim trwały ponad 2 lata.
Dotąd status języka regionalnego ma w Polsce tylko kaszubski.

Stowarzyszenie Ślonsko Ferajna powstało w 2008 roku w Mysłowicach, liczy 30 członków.

http://www.rp.pl/artykul/678962_Slazacy ... nomie.html

____________________________________
Nie jesteś tym, kim myślisz, że jesteś - lecz tym, kim się stajesz, gdy myślisz kim jesteś.


25 cze 2011, 20:23
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA21 paź 2006, 19:09

 POSTY        7731

 LOKALIZACJATriCity
Post Re: Kącik Kulturalno-Patriotyczny
Katastrofalne wyniki matur.
Nie zdał co czwarty


Na ponad 343 tys. osób przystępujących do obowiązkowych egzaminów maturalnych w tym roku nie zdało ich ponad 84 tys. abiturientów. To prawie jedna czwarta wszystkich zdających. Bez prawa powtarzania matury w tym roku pozostało 7 proc. uczniów - informuje CKE.

Centralna Komisja Egzaminacyjna w Warszawie opublikowała dzisiaj wstępne informacje o wynikach egzaminu maturalnego w maju 2011 r.
Do wszystkich egzaminów obowiązkowych (tj. z języka polskiego, matematyki i języka obcego) - jak poinformowała CKE na swojej stronie internetowej - przystąpiły 343 824 osoby, z których egzamin zdało 259 529, co stanowi 75,5 proc. ogółu.

Egzaminu maturalnego nie zdało 84 259 abiturientów - to prawie jedna czwarta wszystkich zdających. Z liczby tej 59 965 osób będzie miało możliwość przystąpienia do egzaminu poprawkowego w sierpniu. Zgodnie z przepisami maturzysta, który nie zdał jednego obowiązkowego egzaminu (pisemnego lub ustnego), ma prawo poprawić go pod koniec wakacji.

Bez prawa powtarzania matury w tym roku pozostało 24 330 osób, czyli 7 proc. zdających.


- Ta liczba osób, które definitywnie nie zdały matury, nie szokuje. Podobny odsetek maturzystów, który w pierwszym podejściu oblał maturę, był w ubiegłym roku. Było to wówczas 6,6 proc. ogółu zdających - powiedział dyrektor Instytutu Badań Edukacyjnych Michał Federowicz.

(....).

http://wiadomosci.onet.pl/kraj/katastro ... omosc.html

Nieźle  :excl:  

Takie będą Rzeczypospolite, jakie ich młodzieży chowanie
Jan Zamojski (1600 rok)

____________________________________
Nie jesteś tym, kim myślisz, że jesteś - lecz tym, kim się stajesz, gdy myślisz kim jesteś.


30 cze 2011, 17:37
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA23 sie 2009, 07:34

 POSTY        3657
Post Re: Kącik Kulturalno-Patriotyczny
Nadir                    



Katastrofalne wyniki matur.
Nie zdał co czwarty


Bez prawa powtarzania matury w tym roku pozostało 24 330 osób, czyli 7 proc. zdających.

- Ta liczba osób, które definitywnie nie zdały matury, nie szokuje.
Podobny odsetek maturzystów, który w pierwszym podejściu oblał maturę, był w ubiegłym roku.
Było to wówczas 6,6 proc. ogółu zdających - powiedział dyrektor Instytutu Badań Edukacyjnych Michał Federowicz.

Takie będą Rzeczypospolite, jakie ich młodzieży chowanie
Jan Zamojski (1600 rok)


To napawa mnie bulem :(

i brakiem nadziejii  <_<

____________________________________
Videtur et hoc mihi Platforninem non debere esse
Poza tym uważam że Platformę należy zniszczyć
/Katon starszy/


30 cze 2011, 21:30
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA25 cze 2009, 12:10

 POSTY        3598
Post Re: Kącik Kulturalno-Patriotyczny
RAŚ to formacja o charakterze wodzowskim

Prof. Zygmunt Woźniczka w rozmowie z Agatą Pustułką charakteryzuje Ruch Autonomii Śląska w kontekście organizowanego prareferendum na temat autonomii.

Ruch Autonomii Śląska to jeszcze stowarzyszenie czy już partia regionalna?
- Formalnie stowarzyszenie, ale rzeczywiście mamy do czynienia z procesem kształtowania się partii, która ma konkretny cel polityczny, czyli odzyskanie autonomii przez Śląsk, i charyzmatycznego wodza, czyli Jerzego Gorzelika. RAŚ działa na zasadzie przeciwstawienia Śląska Polsce i charakteryzuje się swoistym śląskim fundamentalizmem. Bazuje na śląskim etosie i śląskiej krzywdzie. Odwołuje się do historii równie mocno, jak chociażby PiS.

PiS? Oj, dla wielu działaczy RAŚ będzie to mocno obraźliwe porównanie!

-Chodzi o pewne ogólne zasady. RAŚ jest formacją o charakterze wodzowskim, a Jerzy Gorzelik praktycznie jedyną medialną twarzą. A ten populizm związany z autonomią? Według RAŚ stanie się ona lekiem na wszystkie bolączki regionu, co oczywiście jest zbyt daleko idącym uproszczeniem.

Ale prawda jest taka, że dziś Gorzelik jest obok Kazimierza Kutza pierwszoplanową medialną twarzą Śląska.
- Co wynika ze słabości elit, ale nie tylko. RAŚ jest siłą niezwykle wyrazistą, o bardzo jasnym przekazie skierowanym do wyborców, atrakcyjnym dla mediów. Na tym tle Platforma Obywatelska wypada jak Front Jedności Narodu.

http://www.polskatimes.pl/opinie/wywiad ... ,id,t.html


02 lip 2011, 22:54
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA21 paź 2006, 19:09

 POSTY        7731

 LOKALIZACJATriCity
Post Re: Kącik Kulturalno-Patriotyczny
Katastrofalne wyniki matur.
Nie zdał co czwarty

http://wiadomosci.onet.pl/kraj/katastro ... omosc.html

Motto:
Takie będą Rzeczypospolite, jakie ich młodzieży chowanie
(Jan Zamojski, 1600 rok)

Co Ministerstwo Edukacji Narodowej na to?!

ho* - 29 Marzec 2011, 09:12
Temat postu: Coś o czytaniu

Bez manierów językowych
Bronisław Komorowski, robiąc błędy ortograficzne, pokazał, że jest prezydentem większości Polaków, a na pewno wszystkich „Polakuf”. O czym informujemy poniżej, nie bez „bulu”

Małgorzata Święchowicz
Uznałam, że nie mogę już tego robić, bo oszaleję – opowiada Joanna Kolan, nauczycielka języka polskiego z Bydgoszczy, która zdecydowała się zarzucić sprawdzanie prac maturalnych z obawy o własne zdrowie psychiczne.
– Niech zajmują się tym ludzie bardziej odporni – tłumaczy.

Bo trzeba mieć i nerwy, i detektywistyczną żyłkę, by podczas lektury prac maturalnych wydedukować, że „fsgusze” to „wzgórze”, a „blogeż” – jak się niektórym maturzystom wydaje – autor blogu. O „Potopie” można się dowiedzieć, że był „szwecki” z powodu „gwałtuw” na polskich kobietach. Z kolei w „Lalce” chodziło o „defraudatora pieniędzy”, „arystokradczego” i „bez manierów”. Izabela, która jest córką Starskiego, lub Judyma, wychowana „w kuluarach arystokracji” zwykle odrzucała „zaloty swych kokieterów”. „Miała wnękliwe spojrzenie” i czasami „oddawała się duchowieństwu”. Być może Wokulskiemu też by się oddała, choć go nie „lubiała” i miała „za ociemniałego potwora”. Jednak gdyby ten potwór (lub „potfur”) „pogłębił majątek”, to kto wie... Może by się i w nim „zadłużyła”.

Joannę Kolan najbardziej zadziwiła trzecia część „Dziadów”, z której dzięki maturzystom mogła się dowiedzieć, że młodzież polską masowo wywożono na „kibelkach”. Niektórzy mieli wątpliwości, czy to były „kibelki”, „kobitki”, czy „kobietki” (generalnie panie poganiane batem, by szybciej biegły na zsyłkę).

Wyobrażając sobie te zesłania, Joanna Kolan postanowiła nie katować się już maturami i nie psuć sobie więcej żadnego maja. Maturzyści bowiem potrafią go egzaminatorom gruntownie zohydzić. Sadzą kwiatki nie lepsze od tych, jakie niedawno zasadził prezydent Komorowski, odwiedzając ambasadę Japonii i wpisując do księgi kondolencyjnej słynne już zdanie: „Jednoczymy się w imieniu całej Polski z narodem Japonii w bulu i w nadzieji na pokonanie skutków katastrofy”.

Dariusz Chętkowski, pisarz i publicysta, ale przede wszystkim polonista w łódzkim XXI LO, nie udzieli prezydentowi prostej rady, by zaczął się uczyć ortografii, bo to rada do niczego – nauka zasad pisowni bowiem wydaje się już ponad siły współczesnego Polaka.

Matóra dla każdego
W 2010 roku do sprawdzenia było ponad 1,7 miliona prac maturalnych, nad którymi głowiło się 28 tysięcy nauczycieli. Narzekali oni na niską świadomość językową maturzystów, prace zawierające kolokwializmy i wulgaryzmy, błędy nie tylko ortograficzne, ale też składniowe, logiczne, stylistyczne.
– Kiedyś nie można było zdać matury, jeśli zrobiło się więcej niż trzy błędy ortograficzne – wspomina Chętkowski. – Teraz można ich zrobić nawet pół setki na każdej stronie.

Za rażącą nieznajomość zasad ortografii egzaminator może odjąć maksymalnie 3 punkty (na 50, które można dostać za pracę). Maturzystom przestało się już więc opłacać nawet zasłanianie się zaświadczeniem o dysleksji.
– Jeszcze kilka lat temu były klasy, w których takie zaświadczenie miał co trzeci uczeń. Teraz prawie nikt mi ich nie pokazuje – wyjaśnia Chętkowski. Uczniowie nie tłumaczą się dysleksją, po prostu robią błędy i już.
– Mniej osób stara się o zaświadczenie. Nie ma zwyżki – przyznaje Ewa Jakacka, wiceprzewodnicząca Polskiego Towarzystwa Dysleksji.
– Powód to kryteria oceniania, które nie karzą już aż tak bardzo za błędy ortograficzne, a w niektórych przypadkach pozwalają w ogóle nie brać ich pod uwagę podczas oceny zadań – potwierdza Lucyna Grabowska, kierownik Działu Matur Centralnej Komisji Egzaminacyjnej.

Oczywiście – jak zauważa – najprościej byłoby jak kiedyś liczyć błędy i wpisywać maturzystom zero punktów za egzamin, ale nie na tym polega nowoczesne ocenianie. – Sprawdzać powinno się rzeczy najważniejsze: wiedzę oraz umiejętność wypowiadania się w dłuższej formie w sposób spójny i logiczny. Współcześni dydaktycy twierdzą, że ortografia nie jest najważniejsza. Poza tym język to przecież też gramatyka, odpowiednia składnia, frazeologia – wyjaśnia.

Oczywiście do CKE docierają głosy nauczycieli niezadowolonych z minimalizowania znaczenia ortografii, ale – jak się tu zauważa – buntuje się mniejszość. Na dodatek sytuacja jest paradoksalna: CKE broni uczniów, których nauczyciele chcieliby srogo karać za błędy, a przecież ktoś tych uczniów poprawnej pisowni nie nauczył. I prawdopodobnie sprawę zaniedbał już w podstawówce.

Na przykład Chętkowski w swoim liceum nie kładzie nacisku na ortografię, bo za późno i szkoda czasu. Rozliczany jest z tego, jak uczeń wypadnie na maturze, a skoro może wypaść dobrze, nie znając zasad... – Oczywiście kiedy sprawdzam prace klasowe, wytykam błędy i obniżam oceny, ale czuję się z tym trochę staroświecko – mówi z przekąsem.

– Ja też jeszcze walczę – dodaje Kolan. – Tłumaczę kolejnym uczniom, że jeśli każdy zacznie pisać, jak mu się podoba, to przestaniemy się rozumieć.

Uprzejmnie donoszę

Mimo ulgowego traktowania błędów ortograficznych wyniki matury z języka ojczystego nie są dobre – w ubiegłym roku uczniowie wypadli gorzej niż na egzaminie z języka angielskiego, niemieckiego, a nawet hiszpańskiego.

Profesor Jan Hartman z UJ już dwa lata temu bił na alarm, zauważając, co się dzieje z naszym językiem. Zaniepokojony tym, że co drugi student nie potrafi napisać poprawnie kilku prostych zdań, domagał się debaty. Oprócz takich półanalfabetów po tytuł magistra sięgają też wręcz analfabeci (mniej więcej co dziesiąty – jak wylicza profesor – ma objawy typowe dla kogoś, kto nie umie czytać ani pisać: stawia kulfony, które nie tworzą spójnych zdań, a jedynie zbitki pozbawione wielkich liter, kropek, podmiotów, orzeczeń i sensu). Profesorowi Hartmanowi wtórowało wielu innych nauczycieli akademickich, którzy zauważyli, że poziom językowych kompetencji spada na łeb na szyję – jeśli student ma coś napisać (nie na komputerze), sadzi byka na byku. Coraz częściej też wykładowcy natykają się na zdania zapisane fonetycznie, z czego wypływa prosty wniosek, że język polski zaczyna być znany już jedynie ze słyszenia.

Zauważa się to nie tylko na uczelniach.
– Dobrze, że społeczeństwo nam się informatyzuje – tłumaczy Andrzej Bartyska, rzecznik Urzędu Kontroli Skarbowej w Gdańsku. Co roku do urzędu przychodzi coraz więcej donosów (formalnie: „doniesień o podejrzeniu popełnienia przestępstwa”) – od 2007 roku nastąpił 45-procentowy wzrost tej obywatelskiej twórczości i gdyby każdy pisał wyłącznie klasyczne donosy (kartka papieru wyrwana z zeszytu w kratkę odręcznie zapisana koślawym pismem z błędami), potrzeba byłoby sztabu ludzi do ich rozszyfrowania.

Hetnie popracóje
Nawet gdy nam wyjątkowo zależy i nie piszemy do urzędów w cudzej sprawie, anonimowo, ale w swojej i pod nazwiskiem, nie dość się przykładamy. Robimy byki, choćby w CV.

„Skończyłem liceóm, ale znam się na mórarce” – takie aplikacje dostaje wielu pracodawców. Niedbale pracy szukają nie tylko „móraże” („murasze” też) i nie tylko „tokaże”, „żeźnicy”, „chydraulicy” czy „kuharze”.

– Wydawałoby się, że ludzie z wyższym wykształceniem powinni popełniać mniej błędów, a jednak robią je bardzo często – mówi Aneta Szczygieł, ekspert rynku pracy.

Kłopot mają nawet ci, którzy od razu chcą być menedżerami. Nie są jednak zdecydowani, czy chcą być „menagerem”, „menadżerem”, czy może „menedrzerem”. – Nie sprawdzają pisowni, a mogliby przecież sięgnąć do słownika, poprawić błędy. Ale nie zadają sobie tego trudu. Wysyłają CV, myśląc, że jakoś to będzie – tłumaczy Marek Karczewski, który tak jak Aneta Szczygieł jest ekspertem portalu Praca.pl. Ten serwis zbadał ostatnio umiejętności językowe kandydatów szukających pracy. Okazało się, że aż czterech na dziesięciu popełnia błąd w pisowni zawodu, jaki wykonuje lub chce wykonywać. Prym wiodą ślusarze i właśnie menedżerowie – z tych ostatnich tylko połowa wie, jak poprawnie napisać to, czym się zajmuje. Co dziesiąty szuka pracy „manadzera”, ale zdarza się, że chętnie przyjąłby stanowisko „akont manadzera”.

Błędy ortograficzne to dyskwalifikacja, zwłaszcza gdy w jednym zdaniu pojawi się więcej niż jeden – ostrzegają eksperci rynku pracy. Ale kto ich teraz posłucha, skoro językowe wpadki zdarzają się nawet temu, kto zajął najwyższą posadę w kraju?

– Ja o „bulu” prezydenta nawet nie rozmawiałam z uczniami – przyznaje Joanna Kolan.
– Bo o czym tu dyskutować? Nawet nie chodzi o to, że nie wypada narażać głowy państwa na śmieszność. W klasie nikt by się nie śmiał, zaręczam. Panowałaby raczej grobowa cisza.

Źródło:
http://www.psychiatria.info.pl/forum/pr ... a64397d6f1

____________________________________
Nie jesteś tym, kim myślisz, że jesteś - lecz tym, kim się stajesz, gdy myślisz kim jesteś.


03 lip 2011, 10:08
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA21 paź 2006, 19:09

 POSTY        7731

 LOKALIZACJATriCity
Post Re: Kącik Kulturalno-Patriotyczny
. .

Rymkiewicz podpisuje się pod każdym słowem

Załącznik:
JAROSLAW MAREK RYMKIEWICZ (w środku).jpg


21 lipca zapadnie wyrok w procesie, który wydawca "michnikowego szmatławca" wytoczył pisarzowi i poecie Jarosławowi Markowi Rymkiewiczowi za jego słowa, że redaktorzy "GW" nienawidzą Polski i chrześcijaństwa jako "duchowi spadkobiercy Komunistycznej Partii Polski".

Agora S.A. chce, by Sąd Okręgowy w Warszawie nakazał pozwanemu przeprosiny i wpłatę 10 tys. zł na cel społeczny. Strona pozwana wnosi o oddalenie pozwu. W czwartek sąd przesłuchał Rymkiewicza i wysłuchał mów końcowych. W sali dochodziło do licznych spięć słownych.

Przyczyną procesu była wypowiedź Rymkiewicza dla "Gazety Polskiej" z sierpnia ub.r., gdy komentując sprawę krzyża przed Pałacem Prezydenckim, mówił: "Polacy, stając przy nim, mówią, że chcą pozostać Polakami. To właśnie budzi teraz taką wściekłość, taki gniew, taką nienawiść - na przykład w redaktorach "michnikowego szmatławca", którzy pragną, żeby Polacy wreszcie przestali być Polakami".

Poeta dodawał, że redaktorzy "GW" są "duchowymi spadkobiercami Komunistycznej Partii Polski".
Według niego, "rodzice czy dziadkowie wielu z nich byli członkami tej organizacji, która była skażona duchem "luksemburgizmu", a więc ufundowana na nienawiści do Polski i Polaków. Tych redaktorów wychowano tak, że muszą żyć w nienawiści do polskiego krzyża. Uważam, że ludzie ci są godni współczucia - polscy katolicy powinni się za nich modlić".

Agora wezwała Rymkiewicza do przeprosin za naruszenie dóbr osobistych wydawcy "GW", a gdy nie odniosło to skutku, złożyła pozew. Żąda w nim przeprosin w "GP" i wpłaty 10 tys. zł na ośrodek dla ociemniałych w Laskach.

Rymkiewicz (emerytowany profesor PAN) powiedział sądowi, że autoryzował swą wypowiedź i podpisuje się pod każdym słowem. Zwrócił tylko uwagę, że nie miał na myśli wszystkich redaktorów "GW", lecz tych, "którzy założyli "GW" i nadają jej oblicze". Dodał, że gotów jest przeprosić tych z nich, którzy uważają się za "dobrych Polaków".

Oświadczył, że "GW" próbuje wychowywać Polaków w przekonaniu, że "są czemuś winni, np. temu, co się działo w Polsce w latach wojny i holokaustu". Próbuje też przekonać Polaków, że przynależność do UE jest rzeczą dobrą.
- Przynależność do UE jest dla Polski zabójczo szkodliwa - zadeklarował Rymkiewicz.
- Gazety w krajach demokratycznych nie prowadzą działalności pedagogicznej. Ta działalność bierze się z nienawiści do Polski i Polaków - ocenił.

- Propaguje się w "GW" przekonanie, ze Polska istnieć nie musi, że powinna stać się częścią jakiegoś ogólnoeuropejskiego państwa - twierdził pozwany.
- To są rdzenne poglądy Róży Luksemburg - dodał. Według niego uważała ona, że wszystkie małe państwa muszą zniknąć i przyłączyć się do większej całości.
- Stąd brała się jej nienawiść do Polski - powiedział. Podkreślił, że KPP "była organizacją zarażoną "błędem luksemburgizmu" i dlatego została przez Stalina rozwiązana.
- Poglądy "GW" są zbudowane na ideach Róży Luksemburg, czyli na ideach, które propagowała KPP - dodał.

- Oni się sami przyznawali, że pochodzą ze środowiska "żydokomuny", którego to słowa nie lubię - uzasadniał Rymkiewicz swe słowa o redaktorach "GW". Podkreślił, że "w komunistycznych rodzinach wychowywano w nienawiści do krzyża i chrześcijaństwa".
- Wszystko wskazuje, że "GW" jest gazetą ateistyczną - oświadczył.

Pytany przez pełnomocnika Agory Piotra Rogowskiego, czy można oceniać ludzi za poglądy rodziców, Rymkiewicz odparł, że nie można się wstydzić za rodziców, można zaś wyciągać wnioski co do ich wychowania.
Spytany przez adwokata, czy w latach stalinowskich był w Związku Młodzieży Polskiej, Rymkiewicz potwierdził.
- Sednem sprawy nie jest to, co robiłem w wieku 15 lat - dodał.
- A dlaczego pan uważa, że sednem sprawy są poglądy rodziców redaktorów "GW"? - replikował Rogowski.

- Czy mówił pan, że Stalin jest nieśmiertelny; że uczyni z Polski 17. republikę; czy krzyczał pan: "Precz z papieżem, niech żyje Stalin" - indagował dalej mecenas.
- Oceniłem bardzo surowo swoją młodość jako haniebną; zrozumiałem ją i wyciągnąłem właściwe wnioski - odpowiedział Rymkiewicz.
Rogowski złożył sądowi głośny wywiad z lat 80., w którym Rymkiewicz ostro oceniał swą młodość w stalinizmie - jako argument, że "strona pozwana stosuje podwójną miarę, rozgrzeszając siebie, a w pełni przypisując odpowiedzialność co najmniej dwóm redaktorom "GW" za to, członkami jakich organizacji byli ich rodzice".
Michnik krytykował Luksemburg za niedocenienie niepodległościowych dążeń Polaków - podkreślił Rogowski.

"Nie czytam Michnika" - odparł Rymkiewicz.
Pytany przez adwokata, przyznał że jego rodzice byli w PZPR. Jak się nazywał pana ojciec? - pytał adwokat, nawiązując do
sprawdzania życiorysów rodziców redaktorów "GW" w "GP".
- Schulz. Ojciec nie był Żydem, tylko Niemcem - odparł Rymkiewicz. Pytany, czy był wyrzucony ze studiów, aresztowany czy internowany - jak naczelny "GW" Adam Michnik - Rymkiewicz zaprzeczył.

W końcowym wystąpieniu (często przerywanym przez publiczność, która oklaskiwała Rymkiewicza) Rogowski wniósł o uwzględnienie pozwu. Ocenił, że strona pozwana nie wykazała, że to, co powiedział poeta, było prawdą. Adwokat poety mec. Sławomir Sawicki wniósł o oddalenie powództwa, gdyż Rymkiewicz przedstawiał tylko dopuszczalne opinie w ramach debaty publicznej i nie przekroczył granic dozwolonej krytyki.

Sąd oddalił wnioski pozwanego o przesłuchanie jako świadków Michnika oraz m.in. Rafała Ziemkiewicza i Tomasza Terlikowskiego. Sąd uznał, że przedmiotem dowodzenia mogą być tylko fakty, a świadkowie mieliby wyrazić opinie. Sawicki mówił, że świadkowie mieliby mówić o tym, jak wypowiedź poety "mogła być odebrana przez potencjalnych odbiorców". Przeciwny wzywaniu jakichkolwiek świadków był Rogowski, bo niektórzy mieliby zeznawać na okoliczność "przodków redaktorów gazety".

Rymkiewicz (rocznik 1935) to poeta, pisarz, tłumacz, dramaturg i krytyk literacki, autor głośnych książek eseistycznych m.in. o Adamie Mickiewiczu. Za zbiór wierszy "Zachód słońca w Milanówku" otrzymał w 2003 r. Nagrodę Nike (jej fundatorem jest m.in. "GW"). Poeta nie przyszedł na uroczystość, ale pieniądze odebrał. Przed wyborami w 2007 r. był w Komitecie Honorowym Poparcia PiS. Po katastrofie smoleńskiej napisał głośny wiersz "Do Jarosława Kaczyńskiego" ze słowami m.in. "To co nas podzieliło - to się już nie sklei, Nie można oddać Polski w ręce jej złodziei, Którzy chcą ją nam ukraść i odsprzedać światu, Jarosławie! Pan jeszcze coś jest winien Bratu!". Potem wszedł do komitetu poparcia lidera PiS w wyborach prezydenckich.

http://www.rp.pl/artykul/684363-Rymkiew ... lowem.html

Czytaj w "Uważam Rze": wywiad z J.M. Rymkiewiczem, między innymi o procesie z Agorą
http://uwazamrze.pl/2011/07/polskosc-to ... szczescie/


 Nie masz wystarczających uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego postu.

____________________________________
Nie jesteś tym, kim myślisz, że jesteś - lecz tym, kim się stajesz, gdy myślisz kim jesteś.


07 lip 2011, 19:27
Zobacz profil
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Odpowiedz w wątku   [ Posty: 1058 ]  idź do strony:  Poprzednia strona  1 ... 37, 38, 39, 40, 41, 42, 43 ... 76  Następna strona

 Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
 Nie możesz odpowiadać w wątkach
 Nie możesz edytować swoich postów
 Nie możesz usuwać swoich postów
 Nie możesz dodawać załączników

Skocz do: