Dla gnoi Pyjas sam się zatłukł, a nie zrzucili go na parter. Czerwona bolszewia dalej pilnuje swoich ludzi i interesów. Patrząc na zaangażowanie organów Państwa, należy zadać pytanie. jakiego Państwa interesów oni pilnują i bronią. Szkoda mi Polski-ale takich polskojęzycznych obywateli mamy.
18 lut 2011, 23:51
Katastrofa smoleńska
silniczek
nadir Że też Ci się chłopie jeszcze chce .... Dyskutować z maxer2007 oczywiście , to miałem na myśli. Przecież ON może bez ograniczeń, i w koło Macieju, o tym samym I trzeba go przekonywać cały czas przekonywać, że "kaczka to nie jeleń"
Wiesz, czuję w sobie taką misję wyprowadzania ludzi z błędnego myślenia Wiem, że to nie jest łatwe, ale kropla drąży kamień...
shoto
Dla gnoi Pyjas sam się zatłukł, a nie zrzucili go na parter. Czerwona bolszewia dalej pilnuje swoich ludzi i interesów.
Nowe władze w IPN to i nowe dyrektywy. Na razie z Pyjasa zrobili pijaka. Pewnie można się spodziewać, że wkrótce z Popiełuszki zrobią pedofila.
Eksperci z budy ruskiej Ostatni lot Osieckiego i Białoszewskiego
Mówi się, że Mongołowie rodzą się w siodle i coś jest chyba na rzeczy. Wystarczy przyjrzeć się im podczas tradycyjnego Naadamu, kiedy to podążają wiele kilometrów na miejsce wyścigu i praktycznie nie zsiadają przez wiele dni ze swoich rumaków. Wśród rywalizujących nie brakuje młokosów.
O Polakach można po dziesiątym kwietnia 2010 roku śmiało powiedzieć, że rodzą się za sterami samolotu. I nawet nie ważne, że ktoś nigdy nie pilotował czy konstruował w swoim życiu żadnego statku powietrznego. Ważne, że lotnictwo ma we krwi. Najlepszym na to przykładem jest dziennikarz Jan Osiecki i były konferansjer Festiwalu Piosenki Żołnierskiej w Kołobrzegu Tomasz Białoszewski - i ciekawostka - pierwszy historyczny prowadzący kultowy program telewizyjny Kawa czy herbata. Obaj panowie, autorzy sensacyjnej książki "Ostatni lot" pisanej na motywach ruskiej bajki o MAKu, nigdy, bowiem samolotów nie pilotowali ani nie kształcili się nawet w zbliżonym do lotnictwa kierunku. Po katastrofie smoleńskiej jednak stali się wziętymi ekspertami od katastrof lotniczych, oczywiście obok naszego flagowego Mongoła Hypkiego.
Jak jednak ćwierkają wróbelki, kariera medialnych ekspertów zawisła na włosku i po godzinie 12 czasu GMT, czyli po konferencji prasowej polskich prokuratorów ruszą w Polskę, aby wykupić cały nakład swego dzieła. Chodzą bowiem słuchy, że generała Andrzeja Błasika, dowódcy Sił Powietrznych RP, feralnego 10 kwietnia w ogóle w kokpicie samolotu TU-154M nr 101 nie było.
Kontynuowanie dalszej kariery w charakterze ekspertów lotniczych przynajmniej w III RP dobiega końca, a jej dalsze trwanie będzie możliwe jedynie w Rosji u boku generalicy Anodiny, ewentualnie w budzie ruskiej, którą ruscy szumnie okrzyknęli "wieżą kontrolną lotniska Siewiernyj". Oczywiście w charakterze szympansów.
____________________________________ Nie jesteś tym, kim myślisz, że jesteś - lecz tym, kim się stajesz, gdy myślisz kim jesteś.
19 lut 2011, 08:33
Katastrofa smoleńska
Czy prawda może jeszcze wygrać z manipulacją?
Czwartkowa konferencja prasowa w sprawie katastrofy smoleńskiej zorganizowana przez rosyjską państwową agencję prasową RIA Nowosti tym się różniła od piątkowej konferencji polskich prokuratorów, którzy wrócili z Moskwy, czym agitowanie różni się od informowania, a propaganda od informacji. Zgromadzeni w RIA Nowosti niezwykle wylewni rosyjscy eksperci wykorzystali raport MAK, w którym przedstawiono mocno niepełną (choćby bez roli kontrolerów z lotniska Siewiernyj), a więc fałszywą wersję przebiegu lotu prezydenckiego TU-154M, do zdezawuowania umiejętności polskich pilotów i powtórnego zrzucenia na nich całej winy za to, że doszło do katastrofy.
Natomiast polscy prokuratorzy podczas swojej konferencji wyłącznie rzeczowo informowali o okolicznościach przesłuchań, które przeprowadzili w Rosji. Choć ? dla odmiany ? nie wiem, czy nie byli aż tak (zdecydowanie nadmiernie) oszczędni w słowach, że określenie ?informowali? nie jest mocno na wyrost. Nasi śledczy nie zgodzili się ujawnić nawet nazwisk czterech osób, które przesłuchali w Moskwie. Na co oczywiście prawo im zezwala, ale przecież bezwzględnie tego nie nakazuje. A więc ? zważywszy bezprecedensowy charakter tego dochodzenia i olbrzymie zainteresowanie nim opinii publicznej ? postąpili zgodnie z prawem, lecz ze zdrowym rozsądkiem już raczej nie. A to z pewnością nie koniec. Biorąc pod uwagę zarówno styczniową, jak i ostatnią polsko-rosyjską wymianę razów na konferencjach prasowych (po piątkowej konferencji polskich prokuratorów swoją zorganizowali rosyjscy śledczy), proponuję, abyśmy przywykli do myśli, że dochodzenie w sprawie katastrofy smoleńskiej jeszcze przez wiele lat będzie trwało i zajmowało uwagę opinii publicznej. I, obawiam się, zatruwało stosunki między Polską a Rosją.
Chyba że Rosjanie pójdą wreszcie po rozum do głowy i zaczną to śledztwo traktować tak, jak powinni, czyli jak postępowanie w sprawie wyjaśnienia przyczyn katastrofy i ewentualnie ustalenia winnych, którzy mogli mieć wpływ na to, że do niej doszło. Przestaną zaś je traktować jako kolejną okazję do obrony państwa rosyjskiego przed? No właśnie, przed kim lub przed czym? Przed własną niezdolnością do spojrzenia całej prawdzie w oczy?
Dodam jeszcze tylko cytat wypowiedzi płk Edmunda Klicha
Czego boją się Rosjanie? - Czy boją się polskich ekspertów? Nasze pytania być może byłyby zbyt trudne i konkretne dla Rosjan. Klich nie krył swojego oburzenia niektórymi wypowiedziami rosyjskich ekspertów - To jest obraźliwe porównanie dla ludzi, którzy tam byli.
Więcej słów już chyba nie trzeba.
____________________________________ Nie jesteś tym, kim myślisz, że jesteś - lecz tym, kim się stajesz, gdy myślisz kim jesteś.
19 lut 2011, 16:09
Katastrofa smoleńska
Kara za skandaliczny wpis o Smoleńsku
"Zwolenników teorii o zamachu w Smoleńsku należałoby zagazować" - taki wpis na forum internetowym gezety.pl umieścił jeden z urzędników skarbówki w Zielonej Górze. Pracodawca go namierzył i ukarał. W jaki sposób? Upomnieniem i odebraniem... rocznych nagród.
Urzędnik z Zielonej Góry włączył się do dyskusji, jaka rozgorzała po relacji z pokazu filmu "List z Polski" na Uniwersytecie Opolskim. "A wystarczyło trochę gazu a banda oszołomów szybko przeniosłaby się na ten lepszy świat, po co mają z tym zwlekać?" - tak o ?zwolennikach teorii o zamachu? napisał na forum. Pracownik fiskusa wpisał się z konta mającego rozszerzenie mofnet.gov.pl. Dlatego jego namierzenie nie stanowiło problemu.
Co na to Ministerstwo Finansów? Jego rzeczniczka, Wiesława Dróżdż przyznała, że ten wpis można tylko potępić, ale ministrostwo nie ma narzędzi, żeby móc za nią karać. Jak dodała, to, że pracownik wpisał się ze służbowego komputera w godzinach pracy, jest już podstawą do wszczęcia postępowania wyjaśniającego. Przeprowadzono wobec niego postępowanie dyscyplinarne. Pomimo kilkunastoletniej nienagannej pracy, został ukarany upomnieniem z wpisaniem do akt oraz pozbawieniem rocznych nagród.
Rzeczniczka Urzędu kontroli Skarbowej w Zielonej Górze przyznała także, że przypomniano także innym pracownikom o "zasadach korzystania ze sprzętu biurowego i właściwego wykorzystania czasu pracy".
____________________________________ Powyższy post wyraża jedynie opinię autora w dniu dzisiejszym. Nie może on służyć przeciwko niemu w dniu jutrzejszym, ani każdym innym następującym po tym terminie. Ponadto autor zastrzega sobie prawo zmiany poglądów, bez podawania przyczyny.
20 lut 2011, 20:12
Katastrofa smoleńska
poborca05
Kara za skandaliczny wpis o Smoleńsku
"Zwolenników teorii o zamachu w Smoleńsku należałoby zagazować" - taki wpis na forum internetowym gezety.pl umieścił jeden z urzędników skarbówki w Zielonej Górze. Pracodawca go namierzył i ukarał. W jaki sposób? Upomnieniem i odebraniem... rocznych nagród. Urzędnik z Zielonej Góry włączył się do dyskusji, jaka rozgorzała po relacji z pokazu filmu "List z Polski" na Uniwersytecie Opolskim. "A wystarczyło trochę gazu a banda oszołomów szybko przeniosłaby się na ten lepszy świat, po co mają z tym zwlekać?" - tak o ?zwolennikach teorii o zamachu? napisał na forum. Pracownik fiskusa wpisał się z konta mającego rozszerzenie mofnet.gov.pl. Dlatego jego namierzenie nie stanowiło problemu.
Ale co się dziwić? TyPOwy zwolennik PO: młody (20-35 lat) z dużego miasta (powyżej 50.000) wykształcony (licęcjat) *
Ciekawe pod jakim nickiem pisze na skarbowcach... Myślę, że namierzenie go przed Adminów nie stanowi problemu.
* POdkreślenie moje
____________________________________ "Demokracja to cztery wilki i owca głosujące o obiedzie" R.A.Heinlein
20 lut 2011, 20:28
Katastrofa smoleńska
poborca05
Kara za skandaliczny wpis o Smoleńsku "Zwolenników teorii o zamachu w Smoleńsku należałoby zagazować" - taki wpis na forum internetowym gezety.pl umieścił jeden z urzędników skarbówki w Zielonej Górze. Pracodawca go namierzył i ukarał. W jaki sposób? Upomnieniem i odebraniem... rocznych nagród.
Urzędnik z Zielonej Góry włączył się do dyskusji, jaka rozgorzała po relacji z pokazu filmu "List z Polski" na Uniwersytecie Opolskim. "A wystarczyło trochę gazu a banda oszołomów szybko przeniosłaby się na ten lepszy świat, po co mają z tym zwlekać?" - tak o ?zwolennikach teorii o zamachu? napisał na forum. Pracownik fiskusa wpisał się z konta mającego rozszerzenie mofnet.gov.pl. Dlatego jego namierzenie nie stanowiło problemu.
Co na to Ministerstwo Finansów? Jego rzeczniczka, Wiesława Dróżdż przyznała, że ten wpis można tylko potępić, ale ministrostwo nie ma narzędzi, żeby móc za nią karać. Jak dodała, to, że pracownik wpisał się ze służbowego komputera w godzinach pracy, jest już podstawą do wszczęcia postępowania wyjaśniającego. Przeprowadzono wobec niego postępowanie dyscyplinarne. Pomimo kilkunastoletniej nienagannej pracy, został ukarany upomnieniem z wpisaniem do akt oraz pozbawieniem rocznych nagród. Rzeczniczka Urzędu kontroli Skarbowej w Zielonej Górze przyznała także, że przypomniano także innym pracownikom o "zasadach korzystania ze sprzętu biurowego i właściwego wykorzystania czasu pracy".
Urzędnik nie pomyślał. Widział, że przy nickach forumowiczów pokazują się rozszerzenia (tak jak na forum Gazety Prawnej początkowe numery IP - bez ostatniego członu), więc ktoś może się zbulwersować, że "rząd", a pisze takie rzeczy. W dodatku w godzinach pracy.
____________________________________ Nie jesteś tym, kim myślisz, że jesteś - lecz tym, kim się stajesz, gdy myślisz kim jesteś.
20 lut 2011, 23:08
Katastrofa smoleńska
1/ Rosjanie przyznają się do winy! "W Smoleńsku powinni..." Gwałtowny zwrot akcji w smoleńskim śledztwie?
Tego jeszcze nie było. Ze strony przedstawiciela Rosjan padło stwierdzenie niezgodne z przyjętą dotychczas przez naszych "partnerów" narracją. De facto jest to wręcz przyznanie się do winy. Jak donosi "Super Express", szef rosyjskiej grupy śledczej Michaił Guriewicz przyznał, że kontrolerzy ze smoleńskiego lotniska powinni je zamknąć ze względu na złe warunki atmosferyczne.
Jak się okazało ? wbrew temu, co dotychczas mówili Rosjanie ? według rosyjskich przepisów obowiązujących także na lotniskach wojskowych kierownicy lotów są zobowiązani zakazać lądowania w warunkach poniżej minimum pogodowego. Zeznania kontrolerów ze Smoleńska potwierdzają zresztą, że dobrze sobie z tego zdawali sprawę: "Na lotnisku Siewiernyj w Smoleńsku bezpośrednie kierownictwo nad lotami sprawuje kierownik lotów. W dniu 10 kwietnia 2010 r. lotami kierował podpułkownik Plusnin (...) Zezwolenie załodze samolotu na lądowanie wydaje bezpośrednio kierownik lotów, przy czym obowiązkowym warunkiem wydania zezwolenia na lądowanie jest wizualny kontakt z samolotem, to znaczy, kierownik lotów musi wizualnie obserwować samolot.
W ten sposób zbliżamy się powoli do prawdy o 10 kwietnia. Rosjanie nie mogą w nieskończoność udawać idiotów insynuując, że kontrolerzy na lotnisku znaczą tyle, co "szympansy". Rola wojskowych na smoleńskiej wieży miała kluczowe znaczenie.
Kto w Moskwie wydał polecenie sprowadzania tupolewa mimo braku widoczności? Czy kontrolerzy mogli zakazać tego lądowania i zamknąć lotnisko? Kto tak naprawdę kierował ich pracą na wieży w Smoleńsku?
To m.in. na te pytania odpowiadało czterech Rosjan, którzy pełnili służbę 10 kwietnia, gdy rozbił się polski samolot. Ale przed polskimi śledczymi, którzy te przesłuchania przeprowadzali, nie lada wyzwanie. Z chaotycznych odpowiedzi kontrolerów muszą wyłuskać nazwiska osób odpowiedzialnych w Moskwie za podjęcie decyzji o pozwoleniu na lądowanie prezydenckiej delegacji.
Polscy prokuratorzy, którzy pojechali do Moskwy, od początku wiedzieli, że zezwolenie Rosji na przesłuchanie osób obecnych 10 kwietnia na wieży kontroli lotów w Smoleńsku może kryć w sobie pułapki.
Zadali po 80 pytań ? Skoro przez tyle czasu to wszystko było niemożliwe, trzeba się było dokładnie się zastanowić, o co ich pytać. Zwłaszcza, że pierwsze zeznania kontrolerów Pawła Pliusnina i Wiktora Ryżenki zostały przez rosyjską prokuraturę unieważnione, a podano nam nowe, zupełnie inne i wygładzone ? mówi nam nieoficjalnie jeden z polskich prokuratorów.
Dlatego nasi śledczy przygotowali na wstępie po 80 pytań do kontrolera lotów Pawła Pliusnina, kontrolera strefy lądowania Wiktora Ryżenki, obecnego na wieży pułkownika Nikołaja Krasnokuckiego oraz pomocnika kontrolera mjr Władimira Łubancewa. Bo wedłiug naszych informacji to właśnie ci ludzie zostali przesłuchani w ostatnich dniach przez Polaków.
? W ich zeznaniach zgadzają się tylko nazwiska, bo we wszystkich innych sprawach zeznawali inaczej ? zdradza nam osoba znająca kulisy śledztwa. ? Widać, że musieli dobrze miedzy sobą uzgodnić wersje zeznań.
Co zeznali Rosjanie? Według naszych nieoficjalnych informacji, cała czwórka zgodnie i wbrew pierwszym zeznaniom stwierdziła, że nikt z wieży nie miał prawa zabronić polskiej załodze lądowania na smoleńskim lotnisku. Najbardziej istotne jest jednak to, że przesłuchiwani oficerowie podawali nazwiska różnych osób, z którymi łączyli się w Moskwie, a które to tak naprawdę decydowały o tym, by zezwolić polskiej załodze na lądowanie mimo tragicznych warunków atmosferycznych.
? Jeden podał nam nazwisko. Drugi nie był pewien. Trzeci zeznał, że zna tylko funkcję tej osoby z Moskwy. A czwarty wymienił inne nazwisko, ale już nie był pewien i mówił, że być może jednak ktoś jeszcze inny był tego dnia w moskiewskim centrum operacyjnym o kryptonimie ?Logika? ? relacjonuje przebieg przesłuchania nasz informator. ? W wielu miejscach Rosjanie zasłaniali się niepamięcią, albo mówili, że dzwonili, ale nie wiedzą, z kim rozmawiali, bo telefon mógł odebrać ktoś inny ? dodaje. A to dla naszych prokuratorów absolutnie najważniejsze ? ustalenie, kto w Moskwie podjął decyzję o zezwoleniu polskiej załodze na lądowanie, choć wiadomo było, że wiązało się to z ryzykiem katastrofy.
? Będziemy musieli do tego dojść, kogo z Moskwy mamy przesłuchać ? mówi nam jeden z prokuratorów. Jedyną konkretną odpowiedzią, jaka udało się naszym prokuratorom wydobyć, to to, że kierownik strefy lądowania Wiktor Ryżenko 10 kwietnia rano nie przeszedł koniecznych do dopuszczenia do pracy badań lekarskich. Wcześniej obaj kontrolerzy plątali się w zeznaniach na ten temat ? raz mówili, że badania przeszli, a potem że nie, bo punkt medyczny na lotnisku 10 kwietnia był nieczynny.
? Tak naprawdę te osoby powinny odpowiadać za składanie fałszywych zeznań ? mówi nam osoba znająca materiał sprawy. ? Ale nic im nie możemy zrobić, bo zeznawali najpierw przed rosyjskimi prokuratorami, a dopiero potem przed polskimi.
SONDA FAKTU Myślisz, że szefowie kontrolerów są winni katastrofy? TAK - 86% NIE - 14%
Smoleński "Korsarz" nie podał 10 kwietnia 2010 roku polskiej załodze informacji o wysokości względnej. Informacja ta pozwala zapewnić minimalne przewyższenie nad przeszkodami! Niestety, podobnych uchybień było więcej!
10 kwietnia 2010 r. nie podano polskim pilotom obowiązującej minimalnej wysokości względnej. Z uwagi na brak stanowiska MAK w tej kwestii, nie wiadomo na pewno, czy według obowiązujących rosyjskich przepisów wojskowych taka informacja była obowiązkowa.
- Z doświadczenia wiem, że Rosjanie zwykle bardzo restrykcyjnie podchodzili do przestrzegania zasad przy podejściu. Jeżeli samolot zszedł pod ścieżkę, natychmiast był wysyłany na drugi krąg. Dopiero potem, gdy nabieraliśmy wysokości, z wieży padało karcące pytanie o powód zejścia pod ścieżkę. Nie wiem, dlaczego w Smoleńsku wyglądało to zupełnie inaczej. Sądzę, że gdyby tam pracował kontroler z prawdziwego zdarzenia, z pewnością nie byłoby miejsca na łamanie procedur, a każde odchylenie samolotu byłoby natychmiast skorygowane - dodaje pilot, z którym rozmawiali dziennikarze "Naszego Dziennika".
Co istotne, w rosyjskim lotnictwie państwowym "próbne" podejścia do lądowania w warunkach pogodowych poniżej minimów nie są w ogóle przewidziane. Ponadto 10 kwietnia padła komenda "lądowanie dodatkowo", co oznacza, że na lądowanie nie zezwolono (to zgoda na zajęcie wysokości decyzji). W takim przypadku jeżeli dowódca załogi przed przelotem wysokości podjęcia decyzji (i nie później niż w odległości 1000 m od progu pasa) podejmie i wyartykułuje decyzję o lądowaniu na swoją odpowiedzialność, kontroler może zezwolić na lądowanie. Jednak zgoda ta będzie oznaczała tylko tyle, że przestrzeń powietrzna przed samolotem i pas są wolne.
W ocenie polskich ekspertów, taka sytuacja nie mogła mieć miejsca w dniu katastrofy, bo żaden z pracowników służb naziemnych przy widzialności 200 m, w chwili końcowego podejścia samolotu Tu-154M, nie był w stanie określić, czy na drodze startowej nie ma jakichś osób, pojazdów, przeszkód lub zwierząt i w związku z tym nie można było wydać zgody na lądowanie.
Co zatem powinni zrobić kontrolerzy? Zabronić lądowania statku powietrznego i wydać załodze polecenie odejścia na drugi krąg - na pewno znacznie wcześniej, niż uczynili to kontrolerzy w dniu katastrofy - pisze "Nasz Dziennik".
SONDA FAKTU Czy Rosjanie starają się ukryć winę swoich kontrolerów? TAK - 89% NIE - 11%
1/ Rosjanie przyznają się do winy! "W Smoleńsku powinni..." Gwałtowny zwrot akcji w smoleńskim śledztwie? 2/ Kontrolerzy kryją swoich szefów Kto w Moskwie wydał polecenie sprowadzania tupolewa mimo braku widoczności? Czy kontrolerzy mogli zakazać tego lądowania i zamknąć lotnisko? Kto tak naprawdę kierował ich pracą na wieży w Smoleńsku?
Polscy prokuratorzy, którzy pojechali do Moskwy, od początku wiedzieli, że zezwolenie Rosji na przesłuchanie osób obecnych 10 kwietnia na wieży kontroli lotów w Smoleńsku może kryć w sobie pułapki. Zadali po 80 pytań Zwłaszcza, że pierwsze zeznania kontrolerów Pawła Pliusnina i Wiktora Ryżenki zostały przez rosyjską prokuraturę unieważnione, a podano nam nowe, zupełnie inne i wygładzone
? W ich zeznaniach zgadzają się tylko nazwiska, bo we wszystkich innych sprawach zeznawali inaczej ? zdradza nam osoba znająca kulisy śledztwa. ? Widać, że musieli dobrze miedzy sobą uzgodnić wersje zeznań.
? W wielu miejscach Rosjanie zasłaniali się niepamięcią, albo mówili, że dzwonili, ale nie wiedzą, z kim rozmawiali, bo telefon mógł odebrać ktoś inny
A to dla naszych prokuratorów absolutnie najważniejsze ? ustalenie, kto w Moskwie podjął decyzję o zezwoleniu polskiej załodze na lądowanie, choć wiadomo było, że wiązało się to z ryzykiem katastrofy.
Jedyną konkretną odpowiedzią, jaka udało się naszym prokuratorom wydobyć, to to, że kierownik strefy lądowania Wiktor Ryżenko 10 kwietnia rano nie przeszedł koniecznych do dopuszczenia do pracy badań lekarskich. Wcześniej obaj kontrolerzy plątali się w zeznaniach na ten temat ? raz mówili, że badania przeszli, a potem że nie, bo punkt medyczny na lotnisku 10 kwietnia był nieczynny.
? Tak naprawdę te osoby powinny odpowiadać za składanie fałszywych zeznań ? mówi nam osoba znająca materiał sprawy. ? Ale nic im nie możemy zrobić, bo zeznawali najpierw przed rosyjskimi prokuratorami, a dopiero potem przed polskimi.
3/ Oto wina rosyjskiego kontrolera! Smoleński "Korsarz" nie podał 10 kwietnia 2010 roku polskiej załodze informacji o wysokości względnej. Informacja ta pozwala zapewnić minimalne przewyższenie nad przeszkodami! Niestety, podobnych uchybień było więcej!
10 kwietnia 2010 r. nie podano polskim pilotom obowiązującej minimalnej wysokości względnej.
Nie wiem, dlaczego w Smoleńsku wyglądało to zupełnie inaczej. Sądzę, że gdyby tam pracował kontroler z prawdziwego zdarzenia, z pewnością nie byłoby miejsca na łamanie procedur, a każde odchylenie samolotu byłoby natychmiast skorygowane
Co zatem powinni zrobić kontrolerzy? Zabronić lądowania statku powietrznego i wydać załodze polecenie odejścia na drugi krąg - na pewno znacznie wcześniej, niż uczynili to kontrolerzy w dniu katastrofy
Próżno się trudzisz Silniczku. Serwant i tak ma swoją teorię spiskową: Rosjanie niewinne, Tuski niewinne, winny Błasik i Protasiuk.
A "Kaczyński był słabym prezydentem"
____________________________________ Videtur et hoc mihi Platforninem non debere esse Poza tym uważam że Platformę należy zniszczyć /Katon starszy/
21 lut 2011, 23:07
Katastrofa smoleńska
badman Nie próżno, nie próżno. Popatrz tylko na wyniki SONDY w obu artykułach FAKTY mówią same za siebie. Poniżej stanowisko RZĄDU w tej sprawie ------------------------------------------------------------------------
1/ Minister sprawiedliwości: Można ukarać Rosjan
Minister sprawiedliwości Krzysztof Kwiatkowski (40 l.) rozwiał wątpliwości. - Istnieje prawna możliwość wydania postanowienia o postawieniu zarzutów także Rosjanom - powiedział w wywiadzie dla portalu Onet.pl
Szef resortu sprawiedliwości zaznaczył, że o tym, czy tak się stanie, zadecydują prokuratorzy prowadzący postępowanie. ? Od ewentualnych zarzutów zależy ewentualny wymiar kary ? wyjaśnił minister.
I dodał, że wyobraża sobie, iż ukarani w sprawie tragedii z 10 kwietnia zostaną także Polacy. ? Zwłaszcza, że jak zapowiedział minister Jerzy Miller, raport jego komisji będzie także mówił o winie leżącej po polskiej stronie ? tłumaczył Kwiatkowski.
Minister odniósł się także do czwartkowej konferencji rosyjskich ?ekspertów?, którzy kpili z katastrofy i obrażali polskich pilotów. ? Nie damy się sprowokować ? mówił. ? Polska prokuratura prowadzi niezależne postępowanie w tej sprawie. Kierowana przez Ministra Jerzego Millera komisja prowadzi swoje działania. I to tym instytucjom i poczynionym przez nich ustaleniom należy ufać w szczególności.
SONDA FAKTU Kto według ciebie bardziej zawinił? Polacy - 43% Rosjanie - 57%
2/Sikorski: Z Rosją zawsze będą komplikacje (...) ? Z Rosją zawsze będą nas łączyły skomplikowane stosunki, bo to nasz sąsiad i ważny partner handlowy. Ale jesteśmy dużo skuteczniejsi, kiedy w kwestii stosunku do Rosji wywieramy wpływ na całą Unię czy na jej kluczowych graczy. Polska powinna grać na przecięciu różnych kręgów oddziaływania. Jednym takim kręgiem jest Grupa Wyszehradzka, czy szerzej nowi gracze unijni. Drugi krąg to Trójkąt Weimarski. Jeszcze szerszy krąg to oczywiście forum całej Unii Europejskiej. Wreszcie cała społeczność atlantycka. Jest takie amerykańskie powiedzenie: ?Jak nie jesteś przy stole, to jesteś w jadłospisie?. W naszym interesie jest być wewnątrz kręgów decyzyjnych. Jakim partnerem jest dzisiaj Rosja? ? Rosja nigdy nie była łatwa, bo to kraj sprzeczności. Z jednej strony największe państwo świata, potęga nuklearna i surowcowa. A z drugiej, jak mówią sami Rosjanie, to kraj anachronizmów cywilizacyjnych, kraj w wielu kwestiach zacofany przez 70 lat komunizmu. Pamiętajmy, że Rosja ma niełatwe relacje z prawie wszystkimi swoimi sąsiadami, nie tylko z Polską. Ale to my dzisiaj spieramy się z Rosja o przyczyny katastrofy smoleńskiej. Nie obawia się pan ochłodzenia w naszych relacjach po opublikowaniu polskiego raportu? ? Rosjanie powinni być nam wdzięczni, jeśli dopełnimy obrazu wszystkich przyczyn katastrofy. W końcu wszystkim nam zależy na bezpieczeństwie pasażerów. Reakcja naszej opinii publicznej na raport MAK była zbyt zdecydowana? ? Tak sadzę, biorąc zwłaszcza pod uwagę fakt, że pani Anodina opublikowała raport, broniący wiarygodności jej urzędu, który certyfikuje rosyjskie lotniska. Ja mam zaufanie do polskich ekspertów i instytucji. Zresztą uważam, że w sprawie katastrofy smoleńskiej prawie wszystko już wiadomo. (...)
SONDA FAKTU Kto jest lepszym ministrem spraw zagranicznych? SIKORSKI - 32% FOTYGA - 68%
Superszpieg z USA: Rosjanie mogli przesunąć radiolatarnie!
Rosjanie mogli przesunąć radiolatarnie, by rozbić polski samolot. Mieli motywy! - uważa Eugene Poteat, prezes amerykańskiego Stowarzyszenia Byłych Oficerów Wywiadu
Z Eugene'em Poteatem, prezesem amerykańskiego Stowarzyszenia Byłych Oficerów Wywiadu, rozmawiał dziennikarz "Naszego Dziennika" Piotr Falkowski. - Podczas zimnej wojny, 2 września 1958 roku Rosjanie przesuwali swoje radiolatarnie, aby samolot Herkules C-130 naszych sił powietrznych wleciał na terytorium Armenii, wówczas wchodzącej w skład Związku Sowieckiego, gdzie został zestrzelony przez rosyjskie MiG-i. Inny nasz samolot, Boeing RB-47, lecący nad wodami międzynarodowymi Morza Barentsa został zmylony, skierowany w stronę Rosji i zestrzelony przez sowieckie myśliwce z Murmańska, a było to 1 lipca 1960 roku - powiedział Poteat. Czy teoretycznie dzisiaj można zastosować tego typu techniki wobec nowocześnie wyposażonego samolotu? zapytał dziennikarz "Naszego Dziennika".
- Bez wątpienia. W przypadku Smoleńska samolot Tu-154M (który my w NATO nazywaliśmy "Careless") leciał w kierunku radiolatarni, licząc na to, że wkrótce uda się zobaczyć ziemię, a wieża wciąż powtarzała, że pilot jest na właściwej ścieżce i kursie. Tymczasem samolot był od prawidłowego kursu na lewo i na złej wysokości. W końcu się rozbił, istotnie na lewo od ścieżki prowadzącej w kierunku pasa startowego. Wystarczy, że bliższa radiolatarnia będzie nieco przesunięta na lewo, a kontroler zapewnia, że maszyna jest na właściwym kursie, i wtedy nie sposób uniknąć katastrofy. W podobnych okolicznościach rozbije się każdy samolot, niezależnie od jego wyposażenia. Mówiąc o przyczynach tej katastrofy, nie obawia się Pan mówić o winie Rosjan i możliwości celowego spowodowania przez nich tego zdarzenia. W Polsce takie opinie uchodzą za skrajne, wręcz niezrównoważone... - zapytał dziennikarz.
- Widzę po prostu motywy. Wierzę, że przynajmniej dwa są istotne. Po pierwsze, Rosjanie mogli się obawiać złego wrażenia wobec opinii światowej, jakie mogło powstać, gdyby odbyła się ceremonia z udziałem prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Katyniu. Mieliśmy okrągłą rocznicę mordów i o Katyniu mogło znowu być głośno. Po drugie, zależało im, aby odwrócić Polskę od NATO i osadzić w niej prorosyjską władzę, do czego w końcu tak naprawdę doszło.
I jeszcze SONDA FAKTU Jak oceniasz słowa Eugene Poteata? SĄ ROZSĄDNE - 87% TO INTYGOWANIE - 13%
Chyba nikt w dziejach zoologii tak nie obraził człekokształtnych wąskonosych i powszechnie lubianych małp, zwanych szympansami, jak członek, w pełni znaczenia tego słowa, rosyjskiej komisji technicznej.
Komisja, przypomnijmy, tradycyjnie dla swojej strefy czasowej, bada granice cierpliwości tych, którym prawda nie kojarzy się ze słynnym sowieckim czasopismem, ale raczej wartością ponadczasową.
Członek komisji nazywa się Oleg Smiernof i gdyby nie jego nienawiść do sympatycznych ssaków, pies z kulawą nogą nie podniósłby tej zdrowej, by zająć stanowisko. Cóż, kiedy z typowym dla pewnego środowiska wyczuciem i taktem, na głośnej już telekonferencji Smiernof mówił tak: ?Nie ma ziemi, to nie ma ziemi. Oni szukali ziemi wzrokiem i jest pełno trupów. Jeśli w wieży kontroli lotów byłby szympans i bełkotem podawał informacje, nawet to nie przyczyniłoby się do tragedii?.
Wiem, że cytat ten, świadczący o rosnącej przyjaźni rosyjskich władz do narodu polskiego, tudzież nieprawdopodobnej sile rażenia polityki zagranicznej prezydenta Bronisława Komorowskiego, był już w mediach komentowany. Pozwalam sobie jedynie przypomnieć, że zanim jeszcze MAK ogłosił swój pierwszy raport, nie kto inny, ale głowa państwa polskiego twierdziła, że przyczyną tragedii było podjęcie przez naszych pilotów próby lądowania. Mijają tygodnie i nadal nie jest jasne, czy rzeczywiście podjęli taką próbę, a jeśli tak, to czy nie miały na nią wpływu fałszywe informacje płynące z rosyjskiej wieży. Jak widać, prezydent Komorowski pasjami lubi zabierać głos w sprawach, o których jeszcze przed wyborami miał, jak się wydaje, pojęcie nikłe. A dziś? To przepisem na bigos staropolski, to receptą na uniknięcie zdrad małżeńskich, to konkluzją rosyjskiego eksperta podzieli się pierwszy, bo kto pierwszy, ten lepszy. Skutki takiej polityki zagranicznej bywają tyleż zabawne, co opłakane.
Bez powodu na naszych oczach obrażane są szympansy, choć historia nie zna przypadku, by któryś z nich powtarzał: ?Jesteś na kursie i na ścieżce? ? komuś, kto na niej nie jest. Najwyraźniej po erze politycznej poprawności następuje czas politycznego zezwierzęcenia. To prawdopodobnie wynik ostatniej korekty do teorii Darwina. Jak się okazuje, są na świecie skunksy, które nie pochodzą od małpy.
"Gen. Błasika nie było w momencie katastrofy w kokpicie"
Podczas tragedii w kokpicie nie było generała Błasika - twierdzi jeden z pełnomocników rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej
Mecenas Bartosz Kownacki, pełnomocnik sześciu rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej w "Kontrwywiadzie" RMF FM wyznał, że ostatnie zeznania rosyjskich kontrolerów będą istotne dla śledztwa.
Nie jest to dziwne, ale rodzina generała Andrzeja Błasika ma poważne wątpliwości czy w momencie katastrofy był on w kokpicie tupolewa.
- Nie ma na to jakichkolwiek dowodów. Raport MAK de facto opiera się na stwierdzeniu, iż ciało świętej pamięci generała znalazło się w tym samym miejscu, gdzie znajdowało się ciało nawigatora. A ja przypomnę chociażby to, że zgodnie z ustaleniami pan generał nie był zapięty pasami. Z różnych przyczyn mógł się znaleźć w tym samym miejscu - powiedział Kownacki.
Mecenas jest zdania, że informacje dotyczące miejsca znalezienia zwłok nie dowodzą tego, w którym miejscu w czasie tragedii znajdował się generał. - W żaden sposób na podstawie tych opisów nie można wnioskować, że ciało znajdowało się w tym lub innym miejscu. Ewentualnie, szczegółowe badanie kokpitu pozwoliłoby przybliżyć całą sytuację. - wyznał mecenas.
- Uważam, że generała Błasika nie było w momencie katastrofy w kokpicie Tu-154 - stwierdził mecenas Bartosz Kownacki. - Rodzina rozpoznała głos generała, ale został on zarejestrowany w kokpicie kilka minut przed katastrofą, potem generał mógł wyjść z kokpitu - dodaje.
W grudniu doszło do spotkania Donalda Tuska z rodzinami ofiar ze Smoleńska. Spotkanie zakończyło się jednak skandalem po tym jak Ewa Tomaszewska, Beata Gosiewska i Małgorzata Wassermann trzasnęły drzwiami.
Obie strony oskarżały się o skandaliczne zachowanie. Rzecznik rządu Paweł Graś miał nawet stwierdzić, że Ewa Tomaszewska zapytała wtedy premiera czy wydał rozkaz zabicia jej i każdego kto pyta o Smoleńsk.
Dziś "Super Express" ujawnia nagranie z tego zamkniętego spotkania. Oto ono (ZOBACZ)
"SE" zwraca w związku z tym uwagę na to, jak Paweł Graś zmanipulował całą sytuację, podkręcając ją w relacji na korzyść swojego szefa.
Tomaszewska sugerowała zagrożenie życia ("czy zadawanie pytań jest zagrażające życiu?"), a Tusk trochę się uniósł, uznając pytanie za "oburzające" dodając że ma dosyć wysłuchiwania uwag na temat domniemanego zabójstwa.
I tak ponownie prawdziwe życie polityczne okazało się trochę mniej efektowne niż to wynika z opowieści jego aktorów. Co nie czyni go jednocześnie mniej żenującym.
Nie masz wystarczających uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego postu.
23 lut 2011, 20:21
Katastrofa smoleńska
Rozważmy tekst przekopiowany przez Szanownego Silniczka
1. Rodzina rozpoznała głos generała, ale został on zarejestrowany w kokpicie kilka minut przed katastrofą, potem generał mógł wyjść z kokpitu - dodaje. - zauważmy, że nie tak dawno na tym forum jeden z komentatorów twierdził, że mógł to nie być głos gen.Błasika. 2. Raport MAK de facto opiera się na stwierdzeniu, iż ciało świętej pamięci generała znalazło się w tym samym miejscu, gdzie znajdowało się ciało nawigatora. A ja przypomnę chociażby to, że zgodnie z ustaleniami pan generał nie był zapięty pasami. Z różnych przyczyn mógł się znaleźć w tym samym miejscu - powiedział Kownacki. 3. Jak już przedstawiałem z zeznań pilotów i żon członków załogi feralnego Tupolewa wynika, że Błasik często, nie będąc członkiem załogi, znajdował się podczas różnych lotów w kabinie załogi, a nawet przejmował stery.
A właściwie to dlaczego miał Błasik wychodzić z kokpitu skoro rzekomo nie lądowali? Jeżeli jednak lądowali (a więc świadomie schodzili niezgodnie z procedurą poniżej wysokości decyzji pomimo braku widoczności ziemi) to czy Błasik opuścił załogę w najtrudniejszym (najciekawszym) momencie? Nie oddalił się zbytnio skoro w momencie katastrofy znalazł się obok nawigatora? Jeżeli jednak wyszedł, to czy nie zdążył zapiąć pasów (może nie miał zwyczaju ich zapinania, albo nie wrócił jeszcze na swoje miejsce, rozmawiając z prezydentem, przez którego salonik musiałby przecież przejść wychodząc z kokpitu)? Będąc przypartym do muru można jeszcze wymyślić, że Rosjanie przesunęli zwłoki Błasika, ale dlaczego nie zrobili tego ze zwłokami Prezydenta, efekt byłby dużo większy? Załóżmy jednak dla potrzeb naszej dyskusji bardzo mało prawdopodobną możliwość, że jednak gen.Błasik kilka chwil przed katastrofą wyszedł z kokpitu. Powstaje pytanie czy Protasiuk - pracujący w tym czasie jak stwierdzają eksperci za dwóch, a nawet trzech - zauważyłby to, jeżeli już to dokonane cichaczem, wyjście, czy też dalej w podświadomości Protasiuka zostałoby, że za jego plecami nadal stoi głównodowodzący siłami lotniczymi?
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników