Teraz jest 11 wrz 2025, 15:21



Odpowiedz w wątku  [ Posty: 2082 ]  idź do strony:  Poprzednia strona  1 ... 60, 61, 62, 63, 64, 65, 66 ... 149  Następna strona
Katastrofa smoleńska 
Autor Treść postu
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA25 cze 2009, 12:10

 POSTY        3598
Post Katastrofa smoleńska
avacs
Każdy ma swoją teorię spiskową, Rosjanie też:
- wg "tajnej instrukcji"  (której de facto nie ma) Kaczyński nakazał lądowanie pilotom, i w związku z tym kontrolerzy z wieży nie mogli zabronić lądowania  
Wg Klicha i Millera (którzy nie mają teorii spiskowych) nie ma żadnych dowodów na to aby Błasik lub prezydent lub Kazan wywierali jakikolwiek nacisk na pilotów. Błasik, siedząc w kabinie, prawie wcale się nie odzywa, a jak się odzywa, to nie na temat.
Dlaczego Rosjanie wysnuli odrębne od naszych wnioski: ani chybi teoria spiskowa, a już zdanie, że prezydent nakazał lądowanie to mistrzostwo świata spisku. Pisze o tym bardzo poważna (w Rosji) gazeta związana z rządem: Komsomolskaja Prawda, po czym potwierdza to w swojej wypowiedzi wicepremier Rosji. O tym niżej  

- idąc dalej śladem swojej teorii spiskowej, Rosjanie wysnuli wniosek: piloci po nakazie prezydenta lądowali za wszelką cenę, i na siłę. I w związku z takim stanowiskiem pilotów wieża nic nie mogła zrobić.
Piętro wyżej zacytowałem Millera, który mówił, że piloci nic chcieli lądować, i podał, skąd to wnosi.

- aby uprawdopodobnić powyższą teorię spiskową Rosjanie podają nieprawidłowe tłumaczenie słów nawigatora z zapisu  czarnej skrzynki, że niby "wkurzy się" (ktoś), jak nie wylądują.
Polska strona zupełnie inaczej przetłumaczyła te słowa, o czym pisałem wcześniej, i nie miały one nic wspólnego z wkurzeniem się kogokolwiek. Ja rozumiem, że złe tłumaczenie tekstu może się zdarzyć uczniowi w podstawówce, ale nie komisji badającej przyczyny katastrofy lotniczej. Rosjanie wiedzieli, że strona Polska odczytuje jeszcze raz zapisy z czarnej skrzynki, i "odszumia" te zapisy (czego nie mogli zrobić Rosjanie), wystarczyło więc uprzejmie zapytać Polaczków co tam odczytali z tych skrzynek. Ale po co, skoro powyższe tłumaczenie idealnie pasuje do teorii spiskowej.

Pod teorią spiskową Komsomolskiej Prawdy podpisuje się też wicepremier Rosji:

"Nie mogli zabronić lądowania, jeśli ktoś inny podjął decyzję"
Na pierwszy rzut oka słowa rosyjskiego wicepremiera wyglądają na pojednawcze. Ale zaraz potem Siergiej Iwanow wraca do tezy, że kontrolerzy nic nie mogli zrobić, jeśli ktoś na pokładzie Tu-154 kazał lądować

"Wszystkie ewentualne pytania strony polskiej dotyczące katastrofy Tu-154M pod Smoleńskiem można będzie zapewne wyjaśnić w toku śledztwa" - oświadczył wicepremier Rosji Siergiej Iwanow.

Iwanow dodał, że "kontrolerzy lotów nie mogli zabronić lądowania, jeśli dowódca statku powietrznego lub ktoś inny, który był w tym czasie w samolocie, podjął decyzję, by lądować za wszelką cenę".

Wypowiedź Iwanowa, który był wiceprzewodniczącym rosyjskiej Komisji Państwowej do wyjaśnienia przyczyn katastrofy Tu-154M, przekazała telewizja państwowa Kanał 1.

http://wiadomosci.dziennik.pl/swiat/art ... cyzje.html
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Może więc wyślesz mailem swój artykuł na temat teorii spiskowych do Komsomolskiej Prawdy, albo do Kancelarii Premiera Rosji, bo jak widać oni też potrzebują konsultacji psychomatołków. Może nawet bardziej niż my. Bo Polacy jednak przyjmują do wiadomości niezbite fakty Rosjanie nie  :P

serwant
Jak widzę Ty też masz swoją teorię spiskową
Miller nie próbuje zwalić odpowiedzialności na wieżę, wielokrotnie mówił, że wina po stronie polskiej będzie szerzej opisana w polskim raporcie, niż w raporcie rosyjskim. "Będziemy słuchać raportu w ciszy, to zaboli wszystkich". To jego słowa.
Czego Ty jeszcze chcesz od niego?!
Komisja Millera bada sprawę "zaniedbań i zaniechań" w lotnictwie wojskowym 10 lat do tyłu, oberwie się zapewne nie tylko rządowi PO, ale i rządowi PiS, i rządowi SLD. "Polskiego raportu z polską winą" boja się zapewne wszyscy "od skrajnego prawa do skrajnego lewa"
Poczekaj wreszcie na publikację tego raportu. Wtedy będziesz stawiał Millerowi zarzuty.


29 sty 2011, 08:34
Zobacz profil
Fachowiec
Własny awatar

 REJESTRACJA20 paź 2006, 18:38

 POSTY        1181
Post Katastrofa smoleńska
RMF.FM                    



Agnieszka Burzyńska: Słyszała pani o rosyjskim raporcie w sprawie katastrofy pod Smoleńskiem. Rosjanie całkowicie obwinili polskich pilotów. Dziwi to panią?

Sandra Roelofs Saakaszwili: Nie chcę znać szczegółów. Wiem, że były problemy, zła pogoda, ogień i, że nikt nie przeżył. Mnie to wystarczy. Drążenie szczegółów - czyja to wina, co się stało - jest tylko bardziej bolesne. Mam swoje własne wyobrażenie i mogę mieć tylko nadzieję, że ludziom na pokładzie nie przemknęło nawet przez myśl, że coś im się stało celowo. To moja jedyna nadzieja, że umierali z przekonaniem, iż był to wypadek, że umierali z tą właśnie myślą, a nie żadną inną.


Pięknie powiedziane...

http://www.rmf24.pl/opinie/wywiady/kont ... nId,321040


29 sty 2011, 11:16
Zobacz profil
Znawca
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA22 paź 2006, 20:34

 POSTY        209
Post Katastrofa smoleńska
Na czym polega szczyt hipokryzji? - pyta na łamach "Naszego Dziennika" była szefowa MSZ Anna Fotyga.
I odpowiada: leżeć plackiem przed Rosją i jeszcze popiskiwać, że to z winy PiS.

Według niej w burzy medialnej po ogłoszeniu raportu MAK uwadze większości Polaków umknęły trzy fakty: prezydent Dmitrij Miedwiediew zagroził NATO rozmieszczeniem uderzeniowej grupy nuklearnych wojsk rakietowych; prezydent Nicolas Sarkozy podpisał z Rosją układ o sprzedaży ofensywnych okrętów desantowych Mistral; Rosja ratyfikowała układ START II.

Zdaniem Fotygi te trzy wydarzenia stanowią powód do natychmiastowego alertu dla Polski. Groźba Miedwiediewa ma "wymusić uzgodnienie promowanej przez Rosję nowej architektury bezpieczeństwa, w tym przypadku europejskiej tarczy antyrakietowej. Jedna z koncepcji, mająca zwolenników w NATO i Rosji, mówi o strefach odpowiedzialności za ochronę, z Rosją odpowiadającą za jedną ze stref, znacznie większą niż jej terytorium".

Fotyga zarzuca polskim władzom milczenie w tej kwestii, podobnie jak w sprawie Mistrali, określając takie postępowanie mianem "milczącej akceptacji". Podkreśla też, że układ START, bardzo korzystny dla Rosji, wsparli wszyscy.

- Czy wiedzą Państwo na czym polega szczyt hipokryzji?
Leżeć plackiem przed Rosją i jeszcze popiskiwać, że to z winy PiS. Popiskiwać ustami tak znanych "rusofobów" jak profesorowie Tomasz Nałęcz i Roman Kuźniar - konkluduje Fotyga.

http://wiadomosci.wp.pl/kat,1342,title, ... prasa.html


29 sty 2011, 12:14
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA23 sie 2009, 07:34

 POSTY        3657
Post Katastrofa smoleńska
W co gra Putin?
Najczęstszą myślą Donalda Tuska w ostatnich tygodniach musi być pytanie:
- Wołodia, ale dlaczego? Dlaczego?

Bo, faktycznie, jest to zagadka. Umom nie razbieriosz!
Wszystko się pięknie, logicznie zapinało. Polski premier okazał na użytek swoich wyborców pewną stanowczość wobec MAK, a więc pijarowskie pozory, jedyne, na czym mu w tej sprawie zależy, zostały ocalone. Teraz Rosja mogła już spokojnie złożyć całą winę na nieżyjących pilotów i ?naciski psychologiczne?, których już by nie musiała precyzować ? cała sfora chorych z nienawiści do śp. Lecha Kaczyńskiego robi to w naszych mediach bezustannie od miesięcy i robić będzie nadal z najwyższym zaangażowaniem.

Wystarczyło tylko, żeby Rosjanie też zachowali pozory, żeby przyznali ? no tak, i u nas nie wszystko było w porządku, zawiodło wyposażenia lotniska i praca kontrolera, ale to miało drugorzędne znaczenie. W końcu po katastrofie ?Kopernika? sowieci zgodzili się wziąć winę na siebie, przyznać, że to radziecka technika zawiodła ? decyzja była wtedy podjęta w politbiurze KPZR, na najwyższym szczeblu, ale Tusk też właśnie negocjował na najwyższym szczeblu.

Oczywiście, jedna trzecia, niechby nawet i połowa Polaków by w to nie uwierzyła. Ale z tym by już Tusk przeżył; jedna trzecia Amerykanów do dziś nie wierzy w oficjalne wyjaśnienie zamachu na Kennedy?ego, a aż dwie trzecie Niemców i Francuzów w zamach na WTC, i co z tego? Tusk wyszedłby z opresji z twarzą, a może nawet wzmocniony: nie dał się ani polskim oszołomom, ani tajemniczym ruskim lobby ?którym nie na rękę pełna prawda?, i w ogóle.

A tu ? szok.
Putin go przed całym światem przeczołgał, zrobił z niego pętaka, który musi odszczekiwać własną fanfaronadę sprzed tygodnia, skamleć, że ?nie kwestionujemy zasadniczych ustaleń, chcemy tylko uzupełnienia??
?Car tu wielmożność woli swej okazał?: żadnych polskich uwag, żadnych dodatkowych przesłuchań ani dokumentów!
Żadnego podskakiwania!
Niech Polacy nie śmią dokonywać ?niedopuszczalnych nacisków? na niezależną, międzynarodową instytucję, jaką jest MAK! Wyjaśnienie jest ostateczne i nieodwołalne, koniec dyskusji, a wrak i czarne skrzynki dostaniecie, jak my będziemy chcieli, złóżcie podanie i grzecznie czekajcie.

I Tusk, oczywiście, obtarł twarz ze śliny i gorliwie zapewnia Polaków, że to tylko deszcz padał, bo co ma zrobić, ale jego wizerunek przetrącony został nieodwołalnie.
I tylko próbuje pojąć: ale dlaczego? :wacko:
Po co Władimir Władimirowicz mu to zrobił?   :(

Ma w Tusku sojusznika najbardziej sobie powolnego, spolegliwego, jakiego mógł mieć. Na wszelki rozum, powinien go więc wesprzeć i pomóc mu udawać, że jest samodzielnym, polskim, myślącym o interesach swego kraju politykiem ? a nie pokazywać wszem i wobec, że sobie nim może buty wycierać. Co Rosji z tego, że topi tak sobie życzliwego polskiego przywódcę?

Szukanie odpowiedzi wieść nas może w kilku kierunkach.

Pierwszy ? jak się już wspomniało, Rossiji umom nie razbieriosz.
Wbrew przyjętemu przez Tuska założeniu, polityka rosyjska nie jest racjonalna, ale emocjonalna. Przyznanie się do choć najdrobniejszego uchybienia po swej stronie dla szurniętych na punkcie swego dziwaczenie pojmowanego ?honoru? Rosjan było by niedopuszczalnym sponiewieraniem godności ich wielkiego narodu. Więc wolą brnąć w najbardziej nawet idiotyczne kłamstwa, upierać się, że Tupolew z prezydentem na pokładzie spadł, bo zderzył się z innym, nieznanym samolotem amerykańskiej konstrukcji, jawnie niszczyć albo ukrywać dowody, bo święty honor Rosji jest taki, że przyznać się nie wolno do niczego, nawet do niedopiętego guzika u lejtnanta.

Drugi ? Rosjanie najlepiej wiedzą, że wbrew narzucającemu się potocznemu mniemaniu katastrofa nie była tylko skutkiem bałaganu, wiedzą, jakiego naprawdę trupa mają w szafie, i wolą w bezczelny sposób fałszować śledztwo i niszczyć oraz ukrywać dowody, licząc, że zostanie to wytłumaczone na sposób opisany powyżej, niż dopuścić, by pewne fakty wyszły z ukrycia i zaczęły się układać.

Trzeci ? polityka Putina jest jak najbardziej racjonalna, tylko kieruje się zupełnie innym założeniem, niż odruchowo przyjmuje Tusk i cały w ogóle Zachód. Rosja nie potrzebuje grzecznego Tuska, nie potrzebuje przyjaznej ani nawet uległej Polski. Rosja potrzebuje Polski pogrążonej w chaosie i jak najsłabszej. Poniewierając Tuska w oczach Polaków, otwiera Putin świadomie nową perspektywę wojnie polsko-polskiej; albo Tusk przegra z Kaczyńskim, i wtedy Rosja będzie miał po swojej stronie Berlin, Paryż i inne stolice, skłonne przyzwolić: no tak, ci Polacy są nieznośni, zróbcie z nimi co uważajcie, my nie będziemy dla takich wariatów psuć sobie z wami stosunków. Albo obaj pozostaną jeszcze długo zwarci w walce jak te przysłowiowe jelenie, które w końcu zdychają, bo żaden nie może ani zwyciężyć drugiego, ani się wycofać. Tak czy owak, jeśli strategicznym celem Rosji nie jest mieć dobre stosunki z Polską, ale nie mieć w ogóle Polski, jest to postępowanie oczywiste i zrozumiałe. A kto zna przekonujący dowód, że strategiczny cel Kremla nie jest właśnie taki?

Jedno z tych wyjaśnień musi być prawdziwe, innego nie widzę.

I tu powinna, wedle praw rządzących pisaniem felietonów, znaleźć się jakaś pointa. Niestety, nie jestem w stanie jej wymyślić. Postawi ją dopiero, i to jest najgorsze, Władimir Władimirowicz. W chwili, którą uzna za stosowną.

Tagi: raport MAK, Władimir Putin, przeczołgał, Donald Tusk, naiwniak,
http://blog.rp.pl/ziemkiewicz/2011/01/2 ... gra-putin/

____________________________________
Videtur et hoc mihi Platforninem non debere esse
Poza tym uważam że Platformę należy zniszczyć
/Katon starszy/


29 sty 2011, 22:18
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA25 cze 2009, 12:10

 POSTY        3598
Post Katastrofa smoleńska
96 gołębi wyleci w rocznicę katastrofy

10 kwietnia w pierwszą rocznicę katastrofy rządowego samolotu, ze Smoleńska do Gdańska wyleci 96 gołębi pocztowych. Będą one symbolem wszystkich ofiar samolotu Tu-154

Lot gołębi to inicjatywa gdańskiego oddziału Polskiego Związku Hodowców Gołębi Pocztowych - donosi "Dziennik Bałtycki". Ptaki zostaną wypuszczone w Smoleńsku. W stadzie znajdą się trzy białe gołębie, jako symbol pary prezydenckiej Marii i Lecha Kaczyńskiego oraz ostatniego prezydenta na uchodźstwie Ryszarda Kaczorowskiego.

Stado poleci ze Smoleńska do Gdańska, do którego zgodnie z planem mają dolecieć 11 kwietnia. Hodowcy przyznają, że gołębie będą narażone na ataki jastrzębi i nie każdemu ptakowi uda się wrócić.

- Przebycie tej trasy może im zabrać nawet dwa dni. Polecą bowiem w bardzo trudnych warunkach, bo pogoda może nie sprzyjać takim lotom.- opowiada Piotr Dzik, radny Gdańska, hodowca gołębi pocztowych.

Nie przez przypadek ten pomysł ogłoszono dziś, to jest 28 stycznia. Właśnie w tym dniu obchodzimy rocznicę tragedii w Katowicach, gdzie w 2006 roku czasie wystawy gołębi zawaliła się hala Międzynarodowych Targów Katowickich. Zginęło wówczas 65 osób.

http://www.fakt.pl/96-golebi-wyleci-w-r ... 334,1.html

komentarz:
- no i to są właśnie PRAWDZIWI POLACY z prawdziwymi gołębiami  :)


Ostatnio edytowano 30 sty 2011, 09:00 przez Nadir, łącznie edytowano 1 raz

28 kwietnia zamieniłem na 28 stycznia



30 sty 2011, 08:58
Zobacz profil
Znawca
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA03 kwi 2010, 12:55

 POSTY        294
Post Katastrofa smoleńska
KOMPUTER TU-154 ZAMILKŁ 15 METRÓW NAD ZIEMIĄ
salon24.pl

"Według raportu MAK, zanik zasilania i zamrożenie pamięci komputera pokładowego FMS samolotu Tu-154 nastąpiły 15 m nad poziomem lotniska. Komputer przestał działać o godz. 10.41.05. Dokładnie w tym samym czasie miało dojść do zniszczenia samolotu wskutek rozbicia o powierzchnię ziemi.

Z raportu MAK wynika, że moment zderzenia tupolewa z ziemią, który miał być bezpośrednią przyczyną zniszczenia maszyny, pokrywa się z chwilą ?zamrożenia pamięci? komputera. Problem w tym, że samolot nie mógł być 15 m nad poziomem lotniska i jednocześnie rozbijać się o ziemię na wysokości pasa startowego lub tuż nad nim (Tu-154 uderzył w ziemię w miejscu znajdującym się między 0 a 5 m nad poziomem lotniska). Co jest więc powodem tych sprzeczności i która wersja gen. Tatiany Anodiny jest zgodna z prawdą?

Na stronie 119 polskiego tłumaczenia raportu MAK jest napisane: ?Zanik zasilania FMS (?zamrożenie? pamięci) nastąpiło o 10.41.05, na wysokości barometrycznej skorygowanej do poziomu lotniska na wysokości około 15 metrów, prędkości podróżnej 145 węzłów (~270 km/h), w punkcie o współrzędnych 54°49,483? szerokości północnej, i 032°03,161 długości wschodniej?.

Uderzył w ziemię, a potem w drzewa?
? Gdy nastąpił zanik zasilania FMS, polski Tu-154 M znajdował się około 80 m przed miejscem pierwszego zderzenia z drzewami, 600 m od progu pasa. Tak wynika z obliczeń po zniwelowaniu błędu odchylenia i przedłużenia prostej linii podanych przez MAK błędnych współrzędnych ? mówi ?GP? K.M. (nazwisko i imię do wiadomości redakcji), mieszkający dziś za granicą wojskowy związany z kontrolą radiolokacyjną przestrzeni powietrznej, ekspert sejmowego zespołu ds. wyjaśnienia katastrofy smoleńskiej Antoniego Macierewicza.

Te obliczenia jeszcze bardziej podważają wersję MAK, według której w czasie, gdy ?wysiadł? komputer, samolot roztrzaskał się o ziemię. Skoro zanik zasilania FMS nastąpił 80 m przed pierwszym zderzeniem tupolewa z drzewami, należałoby ? trzymając się wersji Rosjan ? przyjąć, że samolot najpierw uległ zniszczeniu, a dopiero potem... zderzył się z drzewami.

? Co więcej, podane przez MAK współrzędne miejsca, w którym rozbił się samolot, i współrzędne zatrzymania się komputera pokładowego FMS dzieli różnica ok. 800 m, choć powinno to być to samo miejsce ? dodaje K.M.

Współrzędne miejsca, w którym rozbił się samolot (dokładnie: współrzędne środka tej strefy), to według MAK 54ľ49.450'N i 32ľ03.041'E (str. 88 tłumaczenia polskiego raportu MAK). Natomiast współrzędne miejsca zatrzymania się komputera pokładowego FMS ? 54°49,483? N i 032°03,161? E (str. 117 polskiego tłumaczenia raportu MAK).
Informacje te odczytali Amerykanie, bo w rządowym tupolewie zainstalowany był FMS produkcji USA.

Co uszkodziło komputer?
Najprostszym wyjaśnieniem, na które wskazuje ten sam czas ?zamrożenia pamięci? komputera i zniszczenia samolotu (10.41.05), jest hipoteza przerwania pracy FMS w wyniku katastrofy. Jak wyjaśnialiśmy ? katastrofa ta musiałaby jednak nastąpić 15 m nad poziomem lotniska i w sporej odległości od miejsca rozbicia się maszyny, co wymagałoby założenia ?teorii spiskowej?, czyli np. wybuchu bomby na pokładzie. Czy są inne wytłumaczenia?

? Komputer pokładowy przestaje działać wtedy, gdy ?siada? energetyka. Być może rozpadł się środkowy silnik, wówczas odpadła prądnica, co spowodowało brak zasilania. Jednak bez poznania zapisów oryginałów czarnych skrzynek nie sposób rozstrzygnąć, co mogło być tego przyczyną ? mówi ?GP Janusz Więckowski, wieloletni pilot Tu-154.

Czy awaria komputera mogła spowodować zablokowanie systemu sterowania samolotem lub wpłynąć na pracę silników bądź też uniemożliwić wykonanie manewru odejścia na drugi krąg, który rozpoczął kpt. Protasiuk?

? Awaria komputera pokładowego nie wpływa bezpośrednio na możliwość zapanowania pilotów nad maszyną ani na zachowanie się samolotu. Komputer nie steruje samolotem, jest jednak bardzo ważnym urządzeniem pomocniczym. Nowoczesny amerykański system komputerowy umożliwia bezpieczne i dokładne ustawienie podejścia ? mówi kpt. Więckowski.

Przypomnijmy, że do komputera Tu-154 wprowadzono na podstawie błędnych kart podejścia dostarczonych przez Rosjan nieprecyzyjne współrzędne lotniska, niewskazujące środka drogi startowej. Jak powiedział ?GP? Krzysztof Zalewski z miesięcznika ?Lotnictwo?, ?pilot, planując lot, wprowadził do GPS dane z otrzymanych od Rosjan kart podejścia. Komputer wyprowadził go idealnie w punkt, w którym nie było lotniska?. Co jednak stało się potem?

? Trudno powiedzieć, bo informacja, że FMS przestał działać w momencie zniszczenia samolotu, choć przerwanie pracy komputera nastąpiło na wysokości 15 m nad poziomem lotniska, jest faktycznie dziwna ? mówi Krzysztof Zalewski.

? Może dano do badania w USA urządzenia z innego samolotu? ? zastanawia się Marek Strassenburg Kleciak, pracujący w Niemczech ekspert ds. nawigacji satelitarnej.
Maciej Lasek, członek Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego, której przewodniczy minister spraw wewnętrznych i administracji Jerzy Miller, mówi ?GP?, że komisja zajmuje się tym problemem.

? Niedługo przedstawimy nasze stanowisko w raporcie komisji. Wcześniej nie chcę tego komentować ? stwierdza w wypowiedzi dla ?GP? Maciej Lasek. Poprosiliśmy, by ekspert komisji powiedział, czy jest sprzeczność w raporcie MAK w tej kwestii.

? Nie mogę odpowiedzieć na to pytanie, bo zająłbym wówczas stanowisko dotyczące tego problemu, a nie chcę teraz tego robić ? odpowiada Maciej Lasek.

Wystąpienie nagłego braku zasilania i ?zamrożenia? pamięci komputera pokładowego FMS 15 m nad poziomem lotniska to kolejna niewiadoma i kolejny niejasny punkt w rosyjskiej wersji tłumaczącej przyczyny katastrofy.
Leszek Misiak, Grzegorz Wierzchołowski
Współpraca: K.M.


Jak sfałszowano stenogramy
Rosjanie nie tylko ukryli fakt, że dowódca Tu-154 podjął decyzję o przerwaniu podejścia do lądowania. Wstawili także do stenogramów rozmów z kokpitu zmyśloną wypowiedź mającą świadczyć o presji, jakiej rzekomo poddani byli piloci tupolewa
Na obronę lansowanej przez Rosjan i ich polskich pomocników hipotezy, że załoga Tu-154 była pod presją gen. Andrzeja Błasika i prezydenta Lecha Kaczyńskiego, nie ma już żadnych argumentów.
Najpierw okazało się, że kpt. Arkadiusz Protasiuk, dowódca tupolewa, samodzielnie podjął decyzję o przerwaniu podejścia do lądowania i tzw. odejściu na drugi krąg ? i to na przepisowej wysokości 100 m. Oznacza to, że załoga Tu-154 wcale nie próbowała lądować.
Dziś wiadomo już, iż Rosjanie nie tylko ukryli niewygodne dla nich słowa kpt. Protasiuka, ale i błędnie odczytali inne wypowiedzi nagrane w kokpicie. Według polskiej komisji badającej przyczyny katastrofy smoleńskiej, dotyczy to np. słów ?wkurzy się, jeśli... [niezrozumiałe]... jedna mila od pasa? ? które posłużyły MAK do obciążenia odpowiedzialnością za katastrofę śp. Prezydenta RP. W rzeczywistości ? jak poinformował portal TVN24.pl ? w kabinie pilotów padło wówczas zdanie: ?Powiedz, że jeszcze jedna mila od osi została?.
Rosjanie nie umieścili w stenogramach jeszcze paru innych ważnych wypowiedzi, przede wszystkim słów ?Tam jest obniżenie, Arek? drugiego pilota Roberta Grzywny, i odpowiedzi Arkadiusza Protasiuka: ?Wiem, zaraz będzie?. Fragment ten wyraźnie świadczy o tym, że załoga Tu-154 miała świadomość nietypowego ukształtowania terenu przed lotniskiem Smoleńsk-Siewiernyj."
(lm, wg)

http://autorzygazetypolskiej.salon24.pl/


30 sty 2011, 10:06
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA21 paź 2006, 19:09

 POSTY        7731

 LOKALIZACJATriCity
Post Katastrofa smoleńska
cammila                    



KOMPUTER TU-154 ZAMILKŁ 15 METRÓW NAD ZIEMIĄ

Z raportu MAK wynika, że moment zderzenia tupolewa z ziemią, który miał być bezpośrednią przyczyną zniszczenia maszyny, pokrywa się z chwilą ?zamrożenia pamięci? komputera.
Problem w tym, że samolot nie mógł być 15 m nad poziomem lotniska i jednocześnie rozbijać się o ziemię na wysokości pasa startowego lub tuż nad nim (Tu-154 uderzył w ziemię w miejscu znajdującym się między 0 a 5 m nad poziomem lotniska).
Co jest więc powodem tych sprzeczności i która wersja gen. Tatiany Anodiny jest zgodna z prawdą?

Te obliczenia jeszcze bardziej podważają wersję MAK, według której w czasie, gdy ?wysiadł? komputer, samolot roztrzaskał się o ziemię.

Skoro zanik zasilania FMS nastąpił 80 m przed pierwszym zderzeniem tupolewa z drzewami, należałoby ? trzymając się wersji Rosjan ? przyjąć, że samolot najpierw uległ zniszczeniu, a dopiero potem... zderzył się z drzewami.

? Co więcej, podane przez MAK współrzędne miejsca, w którym rozbił się samolot, i współrzędne zatrzymania się komputera pokładowego FMS dzieli różnica ok. 800 m, choć powinno to być to samo miejsce ? dodaje K.M.

Informacje te odczytali Amerykanie, bo w rządowym tupolewie zainstalowany był FMS produkcji USA.

Co uszkodziło komputer?
Jak wyjaśnialiśmy ? katastrofa ta musiałaby jednak nastąpić 15 m nad poziomem lotniska i w sporej odległości od miejsca rozbicia się maszyny, co wymagałoby założenia ?teorii spiskowej?, czyli np. wybuchu bomby na pokładzie.
Czy są inne wytłumaczenia?

Czy awaria komputera mogła spowodować zablokowanie systemu sterowania samolotem lub wpłynąć na pracę silników bądź też uniemożliwić wykonanie manewru odejścia na drugi krąg, który rozpoczął kpt. Protasiuk?

Przypomnijmy, że do komputera Tu-154 wprowadzono na podstawie błędnych kart podejścia dostarczonych przez Rosjan nieprecyzyjne współrzędne lotniska, niewskazujące środka drogi startowej.
Jak powiedział ?GP? Krzysztof Zalewski z miesięcznika ?Lotnictwo?, ?pilot, planując lot, wprowadził do GPS dane z otrzymanych od Rosjan kart podejścia.
Komputer wyprowadził go idealnie w punkt, w którym nie było lotniska?.

Jak sfałszowano stenogramy
Rosjanie nie tylko ukryli fakt, że dowódca Tu-154 podjął decyzję o przerwaniu podejścia do lądowania.
Wstawili także do stenogramów rozmów z kokpitu zmyśloną wypowiedź mającą świadczyć o presji, jakiej rzekomo poddani byli piloci tupolewa.

Na obronę lansowanej przez Rosjan i ich polskich pomocników hipotezy, że załoga Tu-154 była pod presją gen. Andrzeja Błasika i prezydenta Lecha Kaczyńskiego, nie ma już żadnych argumentów.
(....)
Rosjanie nie umieścili w stenogramach jeszcze paru innych ważnych wypowiedzi, przede wszystkim słów ?Tam jest obniżenie, Arek? drugiego pilota Roberta Grzywny, i odpowiedzi Arkadiusza Protasiuka: ?Wiem, zaraz będzie?.
Fragment ten wyraźnie świadczy o tym, że załoga Tu-154 miała świadomość nietypowego ukształtowania terenu przed lotniskiem Smoleńsk-Siewiernyj."


Problem w tym, że samolot nie mógł być 15 m nad poziomem lotniska i jednocześnie rozbijać się o ziemię na wysokości pasa startowego
No cóż - nawet Rosjanie nie są doskonali.
A jak ktoś powiedział "żeby kłamać trzeba mieć dobrą pamięć".
Jak widać Rosjanie nie mają dobrej pamięci.

ILE JESZCZE "CIEKAWYCH" FAKTÓW UJRZY ŚWIATŁO DZIENNE?!
I pytanie: dlaczego te fakty są w dochodzeniu do PRAWDY ukrywane? Albo fałszowane?

To tak czynią PRZYJACIELE?!

KTO SIĘ BOI PRAWDY?

____________________________________
Nie jesteś tym, kim myślisz, że jesteś - lecz tym, kim się stajesz, gdy myślisz kim jesteś.


30 sty 2011, 11:01
Zobacz profil
Specjalista
Własny awatar

 REJESTRACJA14 mar 2010, 18:03

 POSTY        333
Post Katastrofa smoleńska
Opolska prokuratura cały czas prowadzi śledztwo w sprawie śmierci Jana Klusika, ale nie ma wątpliwości, że zmierza ono do umorzenia. Podczas sekcji zwłok nie znaleziono obrażeń, które mogłyby być spowodowane pobiciem. Teraz zaangażowano toksykologów, którzy może ?coś? znajdą, a napastnika spod Krzyża Pamięci... w ogóle się nie szuka.

- Biegły przeprowadzający sekcję zwłok nie stwierdził żadnych obrażeń będących skutkiem urazu zewnętrznego ? wyjaśnia Lidia Sieradzka, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Opolu. Ujawnia także, że żebra Jana Klusika nie były złamane, ani pęknięte. Nasz reporter chciał zapoznać się z opinią biegłego, ale spotkał się z odmową.
? Śledztwo trwa. Dopóki się nie zakończy nie ma takiej możliwości ? stwierdził Artur Jończyk, szef opolskiej Prokuratury Rejonowej, która wyjaśnia okoliczności śmierci obrońcy Krzyża.

Awantura na Krakowskim Przedmieściu
W sierpniu zeszłego roku na Krakowskim Przedmieściu trwała obrona Krzyża Pamięci. Tysiące osób sprzeciwiało się jego usunięciu. Ludzie przyjeżdżali z rozmaitych zakątków Polski. Do Warszawy wybrała się również grupa przyjaciół z Opolskiego Stowarzyszenia Pamięci Narodowej. Wśród nich byli bracia Klusik. Antoni i Jan. Pierwszy to znany działacz opozycyjny z czasów PRL-u.

Na Krakowskim Przedmieściu pojawili się 14 sierpnia. Całą noc przed Krzyżem spędzili na modlitwie. Nie podobało się to podpitym awanturnikom. W pewnej chwili Jan został kopnięty w klatkę piersiową.
- Nie widzieliśmy tego momentu, ale brat mówił, że dostał bardzo mocno ? wspomina Antoni Klusik.
Pobity mężczyzna nie zgłosił się do lekarza, choć cały czas uskarżał się na ból w piersiach. Kilka tygodni później odwiedził kolegę. I podczas tej wizyty zasłabł. Reanimacja nie pomogła. Jan Klusik zmarł.

Śledztwo po artykule
Krewni Jana Klusika nie powiadomili policji, ani prokuratury, że jego śmierć może być skutkiem pobicia. Pochowali mężczyznę bez przeprowadzania sekcji zwłok. Śledczy z Opola przyznają, że o wydarzeniach w Warszawie dowiedzieli się dopiero z tekstu ?Bieszczaders spod Krzyża?, który ukazał się w październiku na łamach ?Gazety Polskiej? Wtedy zdecydowali się na wszczęcie śledztwa.
Przeprowadzono ekshumację, a po kilku tygodniach biegłych przedstawił prokuratorom swoją opinię. Wynika z niej, że Jan Klusik nie miał żadnych obrażeń, które mogłyby wskazywać o pobiciu. Na tym się jednak śledztwo nie zakończyło. Postanowiono jeszcze skorzystać z pomocy toksykologów. A ponieważ zwrócono się do Instytutu Sehna w Krakowie
na wynik ich pracy trzeba będzie poczekać aż do maja. Po co jednak te badania? Tego nie wiedzą chyba nawet opolscy śledczy.
- Nie chcemy, aby ktoś później nam zarzucił, że czegoś zaniedbaliśmy ? wyjaśnia prokurator Jończyk.

W tej sprawie zaskakuje jeszcze jedno. Bierność prokuratury w poszukiwaniu mężczyzny, który miał uderzyć Jana Klusika.
- Prowadzimy śledztwo w sprawie śmierci. Musimy ustalić, czy spowodowana ona była działaniem osób trzecich. Jeśli tak, to wtedy będzie ich poszukiwać ? tłumaczy prokurator Sieradzka.

Sytuacją oburzony jest Antoni Klusik. Uważa, że działania prokuratury to tylko gra pozorów.
- Zwykłe ściemnianie. Przecież na Krakowskim Przedmieściu pełno jest kamer. Gdyby od razu sprawdzili zapis monitoringu, a znają dość dokładny czas, już dawno wiedzieliby, czy doszło do pobicia ? mówi były opozycjonista.

Agora zrezygnowała z pozwu?
Okolicznościami śmierci Jana Klusika interesowali się również dziennikarze opolskiego dodatku ?michnikowego szmatławca?. Oczywiście, pojawiły się w niej komentarze sugerujące, że prawicowe środowiska chcą wykorzystać tragedię człowieka.  
?Kiedy jednak PiS zabiera się za "badanie" sprawy, a członkowie
pobratymczej OSPN ochoczo opowiadają o wydarzeniach spod krzyża, choć wcześniej sami nie złożyli doniesienia do prokuratury, trudno nie dopatrywać się chęci zbicia kapitału politycznego na śmierci Klusika, skądinąd dobrego człowieka? ? pisała między innymi Joanna Pszon.

Teksty w ?Wyborczej? nas nie zaskoczyły, ale zdenerwowały Antoniego Klusika, który na konferencji prasowej dobitnie powiedział co myśli o takim dziennikarstwie. Wtedy obrazili się szefowie Agory S.A. Wynajęli prawnika, który zażądał od Klusika przeprosin. I wpłaty 5 tysięcy złotych na cel społeczny. Równocześnie grożąc pozwem. Pan Antoni kajać się nie zamierzał. Wówczas wydawało się, że bez sądu ani rusz.
- Pismo procesowe jest już gotowe ? mówiła w listopadzie radca prawny Małgorzata Cybińska, pełnomocnik Agory.

Minęły dwa miesiące. W minionym tygodniu z pomocą biura prasowego Sądu Okręgowego we Wrocławiu sprawdziliśmy, że do wydziału I cywilnego nie wpłynął pozew przeciwko Antoniemu Klusikowi.
- Ja żadnego pisma od prawników Agory także nie dostałem. A jak dzwonią jacyś dziennikarze z ?Wyborczej?, to nawet nie zaczynam z nimi rozmowy ? mówi działacz OSPN.
? Swojego zdania o ?Wyborczej? nie zmieniłem ? dodaje.

Kilka razy próbowaliśmy skontaktować się z radcą Małgorzatą Cybińską, aby dowiedzieć się skąd ta zwłoka? A może szefowie ?michnikowego szmatławca? zrezygnowali z ciągania Antoniego Klusika po sądach?
Niestety, prawniczka nie chciała rozmawiać z naszym reporterem, choć wcześniej nie było z tym problemów. A sekretarka pełnomocniczki Agory pouczyła nas, że pytania o pozew są... niestosowne!  :zeby:

Grzegorz Broński


30 sty 2011, 18:47
Zobacz profil
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA19 lut 2008, 14:23

 POSTY        429
Post Katastrofa smoleńska
Serwant, Maxer, Avacs - wyedukowani na wikipedii i onecie. Studiują teksty gwna, żakowskiego, lisa i najsztuba. Analizują teksty środy i senyszyn. Wychwytują w mig cięte teksty wenderlichta, żelichowskiego i kalinowskiego. Wszystko okraszają szerokim spojrzeniem nowoczesnego euroczłeka prezentowanym w trup vision network. Resztę dopowiedzą im niezależni ścierwojady i eksperci ścierwojadów.
Zawsze uważałem i sądzę tak nadal, że ludziska gnębieni za komuny uciekali w intelekt, który był jedynym miejscem niezależnym i niedostępnym dla tych sowieckich i polskojęzycznych tępaków (z SB, partii i kowchozu). Po komunie i kolejnych reformach edukacji racjonalne i logiczne rozumowanie podupadło. Papka szkolno-medialna, awans miernot na wykształciuchów utworzyło nowy gatunek - pożyteczny dla elyt polytycznych - homoanus wazelinus bezmózgus.
Do takich argumenty nie docierają. Dyskusja i polemika to dla nich wyrazy obce lub bliskoznaczne. Należy stosować ich taktykę. Powtarzać wkółko własne zdanie i  najeżdżać na nich bez litości. Innej formy nie znają. Miło to było, i to za miło dla tych naczyniaków ludzkich na tkance narodu polskiego. Jak przestaniemy mówić wprost, że ktoś jest kłamcą, chamem, debilem, nieukiem, szują to jeszcze ktoś taki będzie się uważał za coś przeciwnego, wręcz utwierdzi się w tym i nam taką łatkę przypnie. Jeszcze mam znaczki na klapę z czasów komuny z napisem "Ojczyzna". Mogą się jeszcze nam przydać !!!!


30 sty 2011, 20:55
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA25 cze 2009, 12:10

 POSTY        3598
Post Katastrofa smoleńska
Rosjanie odmawiali Polakom dostępu do lotniska w Smoleńsku

Na lotnisko ?Siewiernyj? nie zostali wpuszczeni ani polscy dyplomaci, ani specjaliści do spraw bezpieczeństwa. Obiekt był przygotowywany w ostatniej chwili na przyjęcie polskich delegacji, ale do ostatnich chwil nie było wiadomo, co dokładnie zrobiono.

Na cztery dni przed wizytą Lecha Kaczyńskiego w Smoleńsku rosyjskie władze odmówiły polskim dyplomatom dostępu do lotniska. Obiekt był w złym stanie i gospodarze zapowiedzieli, że muszą ?odtworzyć jego infrastrukturę? ? na ostatnią chwilę.

To najważniejsze ustalenia śledztwa dziennikarskiego przeprowadzonego przez tvn.24.

Polscy dyplomaci  oraz funkcjonariusze z BOR chcieli sprawdzić lotnisko jeszcze w przeddzień wizyty Donalda Tuska. O odmowie dostępu dowiedzieli się w samochodach, w drodze do bazy, od polskich dyplomatów z ambasady w Moskwie. Grupa pojechała więc do Katynia.

Nie chodziło wyłącznie o fizyczny dostęp do lotniska. Rosjanie nie ujawnili Polakom, jakiego sprzętu brakuje na lotnisku i jakie prace będą prowadzone, by doprowadzić je do stanu używalności.

Dramatyczny stan obiektu był znany już wcześniej. 23 i 24 marca 2010 r. miały tam lądować grupy przygotowawcze obu państw z przedstawicielami rządu i kancelarii prezydenta. Gospodarze odmówili jednak zgody na lądowanie: z braku możliwości. Lotnisko nie funkcjonowało wówczas nawet jako czynne. ?Odtworzenie? infrastruktury było prowizorką ? jedynie na okres 7-10 kwietnia. Prace trwały niemal do ostatnich godzin przed wizytami Donalda Tuska i Lecha Kaczyńskiego.

Polacy zdawali sobie sprawę, że lotnisko może się nie nadawać do użytku.
W korespondencji wojskowych i ambasady RP w Moskwie otwarcie stawia się sprawę: lotnisko jest obiektem nieczynnym, który zostanie uruchomiony wyłącznie na tę specjalną okazję.
Co więcej, ówczesny ambasador RP w Rosji Jerzy Bahr poinformował Mariusza Kazanę, szefa protokołu dyplomatycznego w kancelarii prezydenta, że Rosjanie ostrzegają, iż ?jakiekolwiek korzystanie z lotniska w Smoleńsku może stanowić poważny problem?.

http://wiadomosci.dziennik.pl/polityka/ ... ensku.html


31 sty 2011, 11:41
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA23 sie 2009, 07:34

 POSTY        3657
Post Katastrofa smoleńska
Drogie Dzieci!
POsłuchajcie bajki.

Ostatni lot
Piloci niewątpliwie byli pod presją. W kabinie od dłuższego czasu ich pracę obserwował dowódca sił powietrznych, gen. Andrzej Błasik. Zapewne dlatego pilot zdecydował się na wykonanie manewru podejścia do lądowania....

Mimo obecności przełożonego ? a może właśnie z tego powodu ? w kabinie tupolewa panowała nerwowa atmosfera.

Trudno powiedzieć, co robił drugi, bo na większość komend nie odpowiadał...

Nawigator nie znał rosyjskiego, więc ograniczył się do zaprogramowania komputera pokładowego UNS, i odczytywania wskazań radiowysokościomierza.

Pół mili nam zostało ? powiedział nawigator, patrząc na ekran UNS.

W tym momencie samolot został przygotowany do lądowania.  (g...o prawda!)

Gen. Andrzej Błasik nadal stał w kokpicie i przez otwarte drzwi relacjonował komuś z tyłu, co robią piloci.

Tymczasem załoga od dłuższego czasu popełniała błąd za błędem.

Co chwila łamała podstawowe zasady pilotażu tupolewa.

Robiono rzeczy wręcz zakazane przez instrukcję eksploatacji samolotu dostarczoną przez producenta oraz Regulamin Lotów Lotnictwa Sił Zbrojnych RP.

Kapitan Arkadiusz Protasiuk wiedział, że musi wylądować.

Czekał na upragniony awans na stopień majora. Udane lądowanie w obecności prezydenta i szefa sił powietrznych, gen. Andrzeja Błasika, mogło mu w tym pomóc. Porażka, czyli lot na lotnisko zapasowe, mogła pogrzebać jego marzenia.

Protasiuk był stremowany, ale prawdopodobnie miał pomysł, jak wylądować.

W systemie komputerowym nawigator wytyczył kolejne punkty kursowe.

Sterował samolotem i jednocześnie rozmawiał z pracownikiem wieży.

Uwagi kontrolera jednak puszczał mimo uszu od momentu

usłyszał słowa, na które czekał

Upragnione słowa ? które każdy polski pilot wojskowy rozumie jako zgodę na lądowanie ? Protasiuk usłyszał w ostatniej chwili.

Już trzy kilometry wcześniej powinien zacząć zniżać lot!

Natychmiast zaczął zaplanowany manewr.

Zignorował, a może po prostu nie usłyszał, że chwilę później kontroler wyraźnie powiedział: "Lądowanie warunkowo".

Protasiuk, patrząc na panel komputera pokładowego, sprawdzał położenie samolotu i prawą ręką delikatnie operował pokrętłem autopilota :lol:  płynnie regulując prędkość zniżania :lol:.

W samolocie i tak nikt go nie słuchał.

Dla dowódcy liczyła się kreska na panelu UNS wyznaczająca drogę do progu pasa. Nawet wskaźnik ARK pokazujący położenie samolotu względem radiolatarni nie miał dla niego znaczenia. Tak samo jak kolejne alarmy systemu ostrzegania TAWS.

Samolot schodził w dół ścieżką wymyśloną przez dowódcę.
Ten kurs nie miał absolutnie nic wspólnego z glisadą wyznaczoną dla lotniska.
Kontroler podawał kolejne informacje, dowódca nie odpowiadał.

Nie miał czasu na rozmowę z wieżą, był skupiony na poszukiwaniu pasa.

miał nadzieję, że za chwilę zobaczy światła reflektorów bramki wlotowej na pas. A potem spokojnie wyląduje. Przecież udało się kolegom z jaka, więc powinno i im się udać.

Nie było mowy o locie na lotnisko zapasowe ani nawet o odejściu na drugi krąg.
Za chwilę przecież miały się zacząć uroczystości w Katyniu. Właściwie Lech Kaczyński już był spóźniony.

Załoga cały czas szukała wzrokiem lotniska i zapomniała o kontrolowaniu wysokościomierza barometrycznego.

Nawigator czytał wyłącznie wskazania radiowysokościomierza.

Tymczasem przed lotniskiem w Smoleńsku jest bardzo rozległa dolina, mająca w najgłębszym miejscu 60 metrów głębokości. Piloci o tym nie wiedzieli,
a może po prostu w stresie zapomniała.

Sto ? odczytał wskazanie radiowysokościomierza nawigator.

Załoga pozostała jednak bierna, a dowódca łamał kolejne zasady.

Protasiuk nie skontaktował się z wieżą, choć kontroler zaznaczał, że lądowanie jest możliwe tylko pod warunkiem poinformowania go, że pilot widzi ziemię. Dowódca po prostu zaczął manewr lądowania.

Sto ? odczytał ponownie wskazanie radiowysokościomierza porucznik Ziętek.

Nikogo z załogi nie zastanowił ani nie zaniepokoił fakt, że choć między jednym a drugim odczytem minęło aż siedem sekund, a samolot cały czas opadał, to wysokość się nie zmieniła.

Nie wiedzieli, że tupolew leciał nad opadającym zboczem doliny i cały czas schodził w kierunku jej dna.

W końcu major Robert Grzywna zaczął się denerwować

Odchodzimy ? zaproponował drugi pilot, gdy od ziemi dzieliło ich już mniej niż 80 metrów.

(bzdura udowodniona: drugi pilot nie proponował, tylko potwierdził słowa pierwszego pilota, co jakos"umskło" uwadze rosyjskich speców)

Reszta załogi jednak zignorowała jego komendę.
Dowódca ciągle obniżał wysokość lotu.
Szukał wzrokiem ziemi.

Wiedział, że gdzieś przed nim powinien być próg pasa.

Widział go świetnie na panelu komputera,

Dowódca był pewien, że samolot wyląduje, bo przecież tyle razy się udawało.

Nic nie odpowiedział Grzywnie, ponieważ całą uwagę skupił na poszukiwaniu ziemi.
(hahahaha nic nie odpowiedział Grzywnie, bo Grzywna o nic nie pytał)


Dowódca, nie wyłączając automatycznego pilota, zaczął wyrównywać samolot do lotu poziomego. Tupolew jednak dotychczas zniżał lot z prędkością około 6,8 m na sekundę i teraz potrzebował czasu, żeby wyhamować opadanie. Od ziemi dzieliło go już 50 metrów i nadal leciał w dół.
(zaczął wyrównywać samolot ale ten NADAL leciał w dół... nieodobry samolot!)

nawigator nie nadążał z podawaniem malejącej z każdą chwilą wysokości.

Horyzont sto jeden! ? krzyknął do mikrofonu zdenerwowany Wiktor Ryżenko.

Kontroler z wieży smoleńskiej chciał, żeby samolot natychmiast wyrównał lot. Protasiuk się nie odezwał. Może nie słyszał komendy? A może ją zignorował, bo właśnie zaczął wyrównywać lot?
Pewnie był skupiony na realizacji swojego planu lądowania. Tak naprawdę nie wiadomo, czy zrozumiał, co mówił do niego kontroler. Zresztą, po co miałby przerywać lądowanie?
( NIE LĄDOWAŁ!!!!!!!!!!!!!!!! Wiedział, że nie ma warunkow do lądowania i już 22 sekundy temu wydał komendę "ODCHODZIMY", którą powtórzył drugi pilot - Grzywna. Tyle, że samolota nadal leciał w dół....)

Nadal nie wyłączając automatycznego pilota, zaczął delikatnie zadzierać dziób samolotu w górę. Właśnie udało mu się zrobić to, co zamierzał. Samolot już prawie zaczynał lecieć płasko, gdy od ziemi dzieliło go 30 metrów. Protasiuk nie wiedział jednak, że znajduje się wewnątrz doliny, poniżej progu lotniska, a zbocze pod samolotem z każdą sekundą będzie wznosiło się ku górze.

Dwadzieścia! ? zaalarmował nawigator.
Tylko tyle metrów dzieliło ich od ziemi. Protasiuk przestał rozumieć, co się dzieje.
Przecież samolot właściwie już leciał płasko, a wysokość wciąż malała. To było nielogiczne i bez sensu.

(TO PRAWDA! Stery nie dzialaly tak jak NORMALNIE powinny działać)

? Protasiuk po prostu zaprogramował się na lądowanie.
(bzdura udowodniona - 22 sek prze i na BEZPIECZNEJ wysokośći 10o metrów wydał koemndę "odchoszimy. Którą  - powtarzam - powtórzył  drugi pilot - Grzywna)

Zawiódł CRM (crew resource management), czyli zarządzanie załogą w kokpicie.
nikt tego nie zrobił, nawet Grzywna, mówiąc: "Odchodzimy" ? ocenia ekspert od wypadków lotniczych i jednocześnie były wojskowy pilot.

(Grzywna, mówiąc: "Odchodzimy" powtórzył jedynie po kpt. Protasiuku)

Nie udało się, bo zeszli za nisko
(g..o prawda! byli jeszcze na wysokości decyzji - 100m !!!!!!!!!!!)

Prawdopodobnie w Smoleńsku załoga zamierzała postąpić w ten sam sposób.
Nie udało się tylko dlatego, że zeszli za nisko ? przelatując w poprzek doliny.

O godzinie 10:40.56 Arkadiusz Protasiuk musiał się zorientować, że samolot jest za nisko. Zapewne dostrzegł światła lampy lotniskowej KNS (według naszych informacji nie działały trzy z sześciu świetlówek, ale światło i tak musiało być widoczne z daleka).

Nacisnął przycisk odejścia na drugi krąg.
Samolot nie zaczął się wznosić.
W kabinie rozległ się tylko sygnał wyłączenia autopilota. Zapewne w tej samej chwili dowódca chwycił za wolant i wyciągnął rękę w kierunku manetki gazu. Musiał zwiększyć moc silników, żeby móc poderwać samolot do góry.

W chwili kiedy Protasiuk naciskał przycisk odejścia, zapewne przed przednią szybą kokpitu już zamajaczyły we mgle kształty potężnych drzew rosnących kilkaset metrów dalej. Samolot nie miał mocy, żeby szybko się wznosić, dlatego zahaczył klapami skrzydeł o czubek niewielkiego drzewka (tzw. pierwszą brzozę w raporcie MAK).

W tym samym momencie, co sygnał wyłączenia autopilota, w kabinie rozległ się dźwięk oznaczający, że samolot przelatuje nad bliższą radiolatarnią. Do kakofonii dźwięków dokładał się jeszcze alarm TAWS, który z krótkimi przerwami sygnalizował niebezpieczeństwo od kilkunastu sekund.

Tupolew był już tak nisko, że brzuchem szorował po zaledwie trzymetrowych krzakach. Ścinał czubki kolejnych drzewek. Wózki wypuszczonego podwozia niemal dotykały ziemi.

(i ryjąc w błotnistym gruncie rozpadł się na milion kawałków?)

Arkadiusz Protasiuk zrozumiał, że walczy o życie. Prawą ręką dopchnął manetki gazu. Będzie trzymał je mocno już do końca lotu ? tak później ocenią specja-liści oglądający szczątki wraku.
W chwili kiedy silniki pracowały już pełną mocą, dowódca zapewne zobaczył drzewa przed samolotem. Zareagował, skręcając wolantem. Próbował uniknąć zderzenia. Tupolew powoli się wznosił. Ściął skrzydłem niewielkie olchy prawie pięć i pół metra nad ziemią. A po chwili uderzył w olbrzymią brzozę (tzw. druga brzoza w raporcie MAK).

Pień potężnego drzewa pochylił się od uderzenia w kierunku zachodnim. Skrzydło złamało brzozę na wysokości 6,5?6,7 metra. Odpadła część końcówki skrzydła oraz silnik sterujący trymerem lotek i mimośród odpowiedzialny za ustawienie klap. Samolot jeszcze się wznosił, ale jednocześnie powoli zaczął się obracać wokół osi.
Cudem uniknął zderzenia z kolejnymi drzewami. Chwilę potem kikutem lewego skrzydła zerwał przewody elektryczne osiem metrów nad ziemią. Obrócony na plecy tupolew uderzył w ziemię i zatrzymał się niemal w miejscu..

(zahaczał czyli wytracał prędkość, ale rozpadł się na milion kawałków?........)

Nie było słychać żadnego wybuchu ani huku ? tylko chrzęst łamanej blachy.
Kabina pasażerska oparła się na prawej końcówce skrzydła i obracała wokół osi samolotu, sunąc po ziemi.
Kadłub został w momencie uderzenia spłaszczony ciężarem znajdującego się nad nim centropłatu z paliwem i wszystkiego, co było schowane w luku bagażowym. Potworna siła zmasakrowała głowy pasażerów.
Miękkie poszycie dachu kabiny pasażerskiej dosłownie ścierało się o ziemię. Po chwili pękł centropłat.
Lewa, uszkodzona część skrzydła odpadła i oderwała się od kadłuba.
Druga część przecięła resztki kabiny oraz trzy saloniki.
Kabina pilotów niemal przestała istnieć.

Samolot o długości 47,9 metra prawie zatrzymał się w miejscu.
Większość szczątków znalazła się na obszarze 150 metrów na zachód od punktu, w którym nastąpiło pierwsze zetknięcie z ziemią. Przeciążenie w momencie uderzenia wynosiło ok. 100 g.


+++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++

I tylko pytanie: jak oni (autorzy tej książki) jako jedyni we trzech przeżyli?
Bo nie ulega wątpliwości, że musieli być na pokładzie tego samolotu 10 kwietnia, skoro opisują z detalami sytuację w samolocie, A ponadto nawet rozmawiali z pilotami i generałem Błasikiem! Skoro znają ich myśli.
 :rotfl:

____________________________________
Videtur et hoc mihi Platforninem non debere esse
Poza tym uważam że Platformę należy zniszczyć
/Katon starszy/


31 sty 2011, 18:16
Zobacz profil
Fachowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA07 gru 2007, 12:19

 POSTY        1667
Post Katastrofa smoleńska
Marek Strassenburg-Kleciak z Politechniki Hamburskiej (meconing)
http://smolensk-2010.pl/2010-09-09-musi ... trofy.html

____________________________________
Polak ,katolik,hetero,szczęśliwy.Wszystkie błędy stylistyczne i ortograficzne są zamierzone jakiekolwiek powielanie ich i rozpowszechnianie bez zgody jest zabronione!
טדאוש


31 sty 2011, 18:59
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA21 paź 2006, 19:09

 POSTY        7731

 LOKALIZACJATriCity
Post Katastrofa smoleńska
Badman                    



serwant                    



badman                    



nie było ŻADNEJ brawury ze strony załogi Tupolewa
Była decyzja (na wysokości 100 metrów czyli decyzyjnej" o ODEJŚCIU
...............
Na wysokości 100 metrów czyli decyzyjnej" pilot uznał, że nie ma szans na lądowanie i wydał komendę ODCHODZIMY.
Ale samolot nie chciał odejść tylko zaczął spadać w dół.

Może więc prześledźmy tę sytuację w oparciu o fragment "Ostatniego lotu":

Drogie Dzieci!
POsłuchajcie bajki.

[i]Ostatni lot
Piloci niewątpliwie byli pod presją. W kabinie od dłuższego czasu ich pracę obserwował dowódca sił powietrznych, gen. Andrzej Błasik. Zapewne dlatego pilot zdecydował się na wykonanie manewru podejścia do lądowania....
+++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++
I tylko pytanie: jak oni (autorzy tej książki) jako jedyni we trzech przeżyli?
Bo nie ulega wątpliwości, że musieli być na pokładzie tego samolotu 10 kwietnia, skoro opisują z detalami sytuację w samolocie, A ponadto nawet rozmawiali z pilotami i generałem Błasikiem! Skoro znają ich myśli.
 :rotfl:


"Katastrofa smoleńska" to gniot
- napisali książkę pod dyktando rosyjskich służb

Jasnogórscy paulini zarzucają częstochowskiemu wydawnictwu Sfinks nierzetelność i wykorzystanie autorytetu jasnogórskiego sanktuarium w publikacji "Katastrofa smoleńska. Dzień po dniu, godzina po godzinie".

Przeor klasztoru stwierdził, że książka to "gniot wydawniczy".
- To bardzo dziwna publikacja. Jeżeli miałabym ją podsumować, to powiedziałabym, że została ona spreparowana, napisana pod dyktando rosyjskich służb specjalnych - oceniła w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" Zuzanna Kurtyka, wdowa po prezesie IPN, który zginął w katastrofie smoleńskiej.

Publikacja ukazała się pod koniec ubiegłego roku. Według danych na okładce jej autorem jest o. Henryk Pietraszewicz. Jak pisał w styczniu "Nasz Dziennik", autor nie jest zakonnikiem - pod tym pseudonimem kryje się osoba świecka.
"Klasztor nie ma nic wspólnego ani z faktem wydania książki ani z prezentowaną w niej treścią" - podkreślił w opublikowanym oświadczeniu przeor Jasnej Góry o. Roman Majewski.

Dodał, że wydawca nadużył też zgody klasztoru na wykorzystanie kazania wygłoszonego w dniu tragedii. Jak poinformował przeor wobec prośby i zapewnień dyrektora wydawnictwa o obiektywności planowanej publikacji, redakcja dwumiesięcznika "Jasna Góra" udostępniła mu treść i tak ogólnie dostępnego kazania przeora Jasnej Góry z dnia 10 kwietnia 2010 r.

"Umieszczenie podziękowań oraz informacja zamieszczona przez wydawnictwo w stopce redakcyjnej, że autorem tekstu jest ww. dwumiesięcznik, sugeruje jednoznacznie, że to jego redaktorzy są autorami książki i rodzi w czytelniku mylne wrażenie akceptacji i poparcia Jasnej Góry dla całej publikacji. Redakcja dostarczyła jedynie tekst kazania, z którego fragment, bez wcześniejszego porozumienia, zamieszczono jako przedmowę" - poinformował o. Majewski.

Zaznaczył, że przed wydaniem książki Jasna Góra nie znała jej treści. Informacja, jakie miała na temat autora tekstu były takie, że jest to znany historyk krakowski, autor wielu książek historycznych.
"W osłupienie zatem wprawił Jasną Górę zapis, iż redaktorem jest o. Henryk Pietraszewicz. Umieszczenie takiego 'pseudonimu' anonimowego historyka z Krakowa odczytywane jest jednoznacznie jako imię i nazwisko jednego z paulinów jasnogórskich. Tymczasem autor tekstu, czyli tzw. znany historyk ukrywający się przed czytelnikiem jako o. Henryk, nie zamierza ujawnić, kim jest naprawdę" - napisał przeor Jasnej Góry.

Oświadczył też, że "klasztor nie podpisuje się pod tą książką, ani jej nikomu do czytania nie poleca".

"Wszystkie osoby, które wzburzył ten gniot wydawniczy, zapewniam o znanej powszechnie solidarności zarówno z tymi, którzy zginęli, z ich najbliższymi i z tymi, których celem jest poznać prawdę, którą kryje ta tragedia. Materialnym dowodem tej solidarności niech na zawsze pozostanie kawałek samolotu, którym leciała do Smoleńska delegacja z prezydentem RP, a który to kawałek po katastrofie został wmontowany w najnowszą suknię dla Cudownego Obrazu Matki Bożej" - dodał o. Majewski.

Jak pisał "Nasz Dziennik", lektura książki ma prowadzić do wniosku, jakoby to presja prezydenta Lecha Kaczyńskiego i błędy załogi samolotu, a nie ewidentne zaniedbania rosyjskich kontrolerów doprowadziły do katastrofy z 10 kwietnia.

- To bardzo dziwna publikacja. Jeżeli miałabym ją podsumować, to powiedziałabym, że została ona spreparowana, napisana pod dyktando rosyjskich służb specjalnych - oceniła w rozmowie z dziennikiem Zuzanna Kurtyka, wdowa po prezesie IPN, który zginął w katastrofie smoleńskiej.

źródło:
http://wiadomosci.wp.pl/kat,1342,title, ... omosc.html

Nie dość, że gniot oparty na fałszywych danych z fałszywego raportu MAK, to jeszcze z fałszywymi osobami w tle.
O. Henryk Pietraszewicz jest, jak widać, tak sam prawdziwy jak ta "pielęgniarka Ewa" z expose Tuska. Do dziś jej, cholera, znaleźć nie mogą! I nigdy nie znajdą. Bo jak można znaleźć coś czego nigdy nie było...  :wysmiewacz:

____________________________________
Nie jesteś tym, kim myślisz, że jesteś - lecz tym, kim się stajesz, gdy myślisz kim jesteś.


31 sty 2011, 19:06
Zobacz profil
Znawca
Własny awatar

 REJESTRACJA19 maja 2009, 06:14

 POSTY        103
Post Katastrofa smoleńska
Wchodzę więc na pewien okres do grupy spiskowej i zaczynam z grubej rury:

Zagadka smoleńskiej mgły

Bez mgły oszukanie załogi samolotu by się nie powiodło

Do katastrofy by nie doszło...

Wiemy już na pewno, że załoga Tu-154 została zmylona nieprawidłową pracą radiolatarni, złymi komendami wieży i błędnymi współrzędnymi lotniska na karcie podejścia. Do katastrofy prawdopodobnie jednak by nie doszło, gdyby nie gęsta mgła, która nagle ? tuż przed tragedią ? pojawiła się nad lotniskiem Siewiernyj.

? Bez mgły oszukanie załogi samolotu by się nie powiodło ? mówi ?GP" K.M., ekspert zespołu ds. katastrofy smoleńskiej pod kierownictwem Antoniego Macierewicza, specjalista ds. kontroli radiolokacyjnej, który prezentował swoje wyliczenia na forum Parlamentu Europejskiego w Brukseli.

? Mgła uniemożliwiła pilotom zorientowanie się, jak blisko znajdują się od ziemi. Jeśli był to zamach, jej wytworzenie było niezbędne, gwarantowało jego powodzenie. Bez mgły piloci dostrzegliby, że są błędnie naprowadzani przez wieżę kontroli lotów, zmyleni przez niewłaściwe dane GPS i odlecieliby na drugi krąg ? potwierdza nasz informator, były pilot Tu-154. Jego zdaniem, jeśli to był przypadek i można udowodnić, że mgła była spowodowana naturalnymi zmianami pogodowymi, może to wykluczać teorię zamachu.

Dlatego ustalenie, czy mgła w Smoleńsku była naturalna, czy wywołana sztucznie, jest jedną z kluczowych kwestii w wyjaśnieniu przyczyn katastrofy smoleńskiej.

Źródło: Gazeta Polska


31 sty 2011, 19:49
Zobacz profil
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Odpowiedz w wątku   [ Posty: 2082 ]  idź do strony:  Poprzednia strona  1 ... 60, 61, 62, 63, 64, 65, 66 ... 149  Następna strona

 Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
 Nie możesz odpowiadać w wątkach
 Nie możesz edytować swoich postów
 Nie możesz usuwać swoich postów
 Nie możesz dodawać załączników

Skocz do:  
cron