A więc Silniczku cóż takiego strasznego stałoby się gdy dowodzący feralnym samolotem zdecydował się na lądowanie w Mińsku a nie w Smoleńsku. Uroczystości katyńskie z udziałem prezydenta rozpoczęłyby się 3 godziny później. Zapewne przez kilka tygodni trwałoby ujadanie ze strony GP, ND, RM i Trwam, ale do tej pory już dawno o całej sprawie byśmy zapomnieli.
A do mnie tak
USZATKU "Przede wszystkim 96 osób ocaliło by życie. A to przecież w tym wszystkich jest najważniejsze"- ZGODA. Ale to wiemy teraz. Gdyby nie zginęli, większość nie brałaby takiej możliwości pod uwagę, a wskazywałoby na rosyjską prowokację mającą na celu niedopuszczenie do niezależnych od Tuska i Putina uroczystości katyńskich. Znów pojawiłby się spisek, tylko, że innego rodzaju. Z drugiej strony przypomnijmy sobie co było rok przed katastrofą smoleńską. Po tzw.incydencie gruzińskim prezydenckie otoczenie uznało pilota za tchórza i nie chciało nawet słuchać tego, że ów pilot być może uratował prezydentowi życie, odmawiając lotu do strefy działań wojennych.
Dziwne, bardzo dziwne. Jak chorągiewka na wietrze.
14 paź 2010, 19:54
Katastrofa smoleńska
Protasiuk nie drugi raz leciał z Prezydentem, musiał więc być na niego ODPORNY. Nie wiem jak działał na załogę bardziej bezpośredni przełożony, czyli gen, Błasik. My też czujemy respekt przed bezpośrednim przełożonym dużo większy niż przed Min. Finansów. Piloci mają jednak specjalne szkolenia z asertywności. Przykład Gruzja, obaj piloci odmówili lądowania. W lotnictwie cywilnym kokpit jest cały czas zamknięty po wejściu do niego załogi i otwierany dopiero po wylądowaniu. Takie same procedury powinny być w lotnictwie wojskowym, nie byłoby wtedy problemu. Ale o czym mowa, skoro sam generał sił powietrznych włazi do kokpitu przed lądowaniem, wtedy kiedy teoretycznie drzwi powinny być zamknięte. Łamanie procedur to był standard w 36 Pułku Specjalnym - do 10 kwietnia, po 10 wszyscy zmądrzeli. Standardem były wycieczki po kokpicie różnych VIP-ów, i naciski na pilotów przez różnych VIP-ów, nie tylko Prezydenta, czy Generała Błasika. Przykład - telefon z W-wy, żeby piloci lądowali w Gruzji.
Komisja MAK badała wpływ stresu na decyzję pilotów, przez psychologów zresztą. Na pewno poda na ten temat informacje. ---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Odmowa nie zawsze oznacza to samo
Jeśli nie wyląduję, będę miał przechlapane - miał powiedzieć Arkadiusz Protasiuk, kapitan prezydenckiego Tu-154, który rozbił się w kwietniu pod Smoleńskiem. Jak we wrześniu donosiły media, właśnie takie zdanie udało się odcyfrować polskim ekspertom badającym zawartość rejestratora rozmów. Niespełna miesiąc później kolejne dokumenty mają temu zaprzeczać.
Oto bowiem, jak się okazuje, także Protasiuk miał odmówić Lechowi Kaczyńskiemu lotu do Tbilisi, kiedy to kapitan tamtego lotu powiedział prezydentowi nie, za co przez niektórych polityków PiS został nazwany tchórzem. Owa odmowa ma być dowodem, że był odporny na naciski z góry. Nie wchodząc w szczegóły i w to, czy był odporny na presję najważniejszego pasażera, czy nie był, warto zastanowić się, co by się stało, gdyby się zgodził. Wydaje się, że jest to sytuacja rodem z amerykańskich filmów: Lot prezydenta do kraju objętego wojną. Wojną nie byle jaką, bo z Rosją. Jeśli nawet Arkadiusz Protasiuk odmówił prezydentowi lotu do Tbilisi, nie oznacza to, że odmówiłteż lądowania w Smoleńsku
Kapitan Grzegorz Pietruczuk odmawia prezydentowi lądowania, obawiając się zestrzelenia. I oto nadchodzi rozkaz, że piloci mają się zamienić miejscami. Protasiuk będący wtedy drugim pilotem ma zająć fotel kapitański. Protasiuk również miał odmówić. Pytanie jednak, co by się stało, gdyby nie odmówił i kontynuował lot. W tedy nie tylko zastąpiłby dowódcę, ale też okazałby mu brak lojalności, zaufania i podważyłby jego decyzję. W wojsku jest to niedopuszczalne. Nie chodzi być może nawet o to, kto jest ważniejszy, ale o zwyczajne międzyludzkie relacje. Relacje dwóch osób, które codziennie spotykają się w pracy - mało tego, wykonują jeden z najniebezpieczniejszych na świecie zawodów, gdzie wzajemne zaufanie jest tak samo kluczową sprawą w pracy jak odpowiednie wyszkolenie.
Dlatego w moim przekonaniu Protasiuk nie mógł wtedy powiedzieć: "OK, ja polecę". Wciąż zastanawiam się jednak, jak to jest możliwe, że skoro kapitan samolotu odmawia ze względów bezpieczeństwa wykonania przelotu, to z góry nadchodzi rozkaz, aby lotnicy zamienili się miejscami. Gdyby okazało się to prawdą, byłoby to szokujące. Bycie kapitanem statku powietrznego nie sprowadza się bowiem do tego, kto siedzi na jakim zydelku, ale jakie ma doświadczenie i wyszkolenie. W przeciwnym razie na lewym fotelu równie dobrze można by posadzić owczarka niemieckiego. Innymi słowy - wydający ów rozkaz wykazał się olbrzymią dezynwolturą wobec kompetencji pilota.
W końcu rzecz być może najważniejsza, a mianowicie to, że w pewnej chwili lotu, kluczowej chwili, kokpit tupolewa zamienił się w salkę wykładową, w której ktoś niczym kustosz tłumaczy postronnym, do czego służy mechanizacja skrzydła. Pytanie też, dlaczego to nawigator, a nie drugi pilot czyta tak zwaną czeklistę przed lądowaniem. Jest to bowiem obowiązek drugiego pilota.
Należy jednak rozróżniać decyzję o lądowaniu na podsmoleńskim lotnisku od czynności podejmowanej podczas samego lądowania. To ta decyzja ma kluczowe znaczenie. Samo zaś lądowanie (zamiennik) w tak trudnych warunkach było następstwem braku decyzji odlotu na lotnisko zapasowe. Błędy we mgle, bez ILS przy kiepskim naprowadzaniu nie są już czymś szczególnie obciążającym.
14 paź 2010, 20:58
Katastrofa smoleńska
cytat z Klicha - Gdyby na lotnisko Siewiernyj w Smoleńsku przed 10 kwietnia, a nawet przed 7 kwietnia (gdy do Katynia leciał premier Donald Tusk) dotarła jakaś grupa rekonesansowa, to powinna uznać, że na tym lotnisku nie może lądować ani prezydent, ani premier - ocenił Klich. Dodał zarazem, że zła prognoza pogody była znana jeszcze przed wylotem prezydenckiego samolotu 10 kwietnia, zatem nie powinien on nawet wystartować.
Czyli, zła decyzja podjęta już w Warszawie. Wiadomo było na jakie lotnisko lecą, i że może być problem z lądowaniem przy takiej pogodzie. Zła decyzja na lotnisku w Warszawie na poziomie wyższym niż załoga, w tym na poziomie Szefa Sił Zbrojnych (gen, Błasika), bo on też był wtedy na lotnisku. Od razu było lecieć do Mińska, Witebska, Moskwy. A o tym, przed wylotem, raczej nie decyduje pilot.
14 paź 2010, 21:06
Katastrofa smoleńska
"Zła decyzja na lotnisku w Warszawie" - tutaj można się zgodzić, z tym zastrzeżeniem, że warunki pogodowe w zakresie mgły są zmienne i nie w pełni przewidywalne. Samolot "Jak" z dziennikarzami przecież wylądował, ale mający lądować tuż przed feralnym Tupolewem rosyjski samolot wojskowy już nie. Pewnie będziemy jeszcze długo wałkować problem dlaczego polski pilot nie powtórzył manewru rosyjskiego kolegi.
14 paź 2010, 21:24
Katastrofa smoleńska
Zapytanie nr 2496 do ministra obrony narodowej w sprawie odznaczenia pilota prezydenckiego samolotu, kpt. Grzegorza Pietruczuka, srebrnym krzyżem za zasługi dla obronności (...) 1. Czy pilot ma prawo odmówić wykonania rozkazu zwierzchnika Sił Zbrojnych RP? 2. Czy odznaczenie pilota za de facto zaniechanie działania tak wysokim odznaczeniem państwowym jest zgodne z obowiązującymi procedurami? 3. Czy Minister, podejmując decyzję o odznaczeniu, chciał pokazać, iż będzie premiował w przyszłości przypadki niesubordynacji, tchórzostwa i odmawiania wykonywania rozkazów? 4. Czemu sprawa odznaczenia pilota została tak nagłośniona w mediach przez szefa MON? Czy był to kolejny element prowokacyjnej polityki rządu wobec prezydenta RP? 5. Czy zbadano przebieg wydarzeń w kabinie pilotów i zgodność podejmowanych przez nich decyzji z obowiązującymi procedurami? Jakie są wnioski z tej kontroli? 6. Czemu szef MON nie odznaczył innych członków załogi? 7. Jak MON zamierza reagować, jeśli w przyszłości będą powtarzać się tego typu przypadki odmawiania zmiany kierunku lotu?
Wypadałoby zacytować także odpowiedź. Oto ona:
Odpowiedź ministra obrony narodowej na zapytanie nr 2496 w sprawie odznaczenia pilota prezydenckiego samolotu kpt. Grzegorza Pietruczuka Srebrnym Krzyżem za zasługi dla obronności
(...) Przed startem z Symferopola, około godz. 15.30 czasu warszawskiego, dowódca 36. Specjalnego Pułku Lotnictwa Transportowego odebrał telefon od pana Macieja Łopińskiego szefa Gabinetu Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej, który przekazał polecenie prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej dotyczące zmiany planowanej trasy dalszego lotu i realizacji lotu do Tbilisi. W tej sprawie z dowódcą pułku rozmawiał również osobiście prezydent Rzeczypospolitej Polskiej.
Dowódca pułku przyjął polecenie prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej do realizacji, zwracając równocześnie uwagę na bardzo duże zagrożenie bezpieczeństwa lotu oraz brak wymaganych zgód dyplomatycznych zezwalających na jego wykonanie. Następnie polecił przygotować i wysłać wystąpienie o dodatkowe zgody dyplomatyczne. Odbyła się także rozmowa kpt. pil. Grzegorza Pietruczuka z osobami towarzyszącymi prezydentowi Rzeczypospolitej Polskiej, jak i z nim osobiście.
(...) Dowódca załogi konsultował się również z szefami ochrony prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej i prezydenta Ukrainy, którzy nie posiadali potwierdzonych informacji odnośnie do bezpieczeństwa na lotnisku w Tbilisi. Pragnę w tym miejscu przypomnieć, że brak zgody na wlot w przestrzeń powietrzną państw, granice których musiałby przekroczyć, aby wykonać lot po zmienionej trasie, wiąże się z ryzykiem, iż statek powietrzny będzie traktowany jako ˝naruszyciel˝. Samolot TU-154M nie jest przystosowany do operowania w strefie konfliktu zbrojnego.
Biorąc to pod uwagę i mając na względzie rangę i ilość przewożonych pasażerów, dowódca załogi nie mógł postąpić inaczej.
W konsekwencji, po akceptacji przez pana prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej, przekazanej dowódcy załogi za pośrednictwem oficera BOR, lot został zrealizowany zgodnie z pierwotnym planem, tzn. do Ganji. (...)
W myśl art. 114 ust. 1 ustawy z dnia 3 lipca 2002 r. Prawo lotnicze (Dz. U. z 2006 r. Nr 100, poz. 696, ze zm.) dowódca statku powietrznego jest obowiązany wykonywać loty zgodnie z przepisami, w szczególności zaś zapewnić bezpieczeństwo statku powietrznego oraz znajdujących się na jego pokładzie osób i rzeczy. Zgodnie z ust. 2 tego przepisu, gdy statkowi powietrznemu grozi niebezpieczeństwo, dowódca jest obowiązany zastosować wszelkie niezbędne środki w celu ratowania pasażerów i załogi. Stosownie do art. 115 ust. 1 pkt 2 tej ustawy, w celu zapewnienia bezpieczeństwa lotu oraz bezpieczeństwa i porządku na pokładzie statku powietrznego, dowódca jest upoważniony do wydawania poleceń wszystkim osobom znajdującym się na pokładzie statku powietrznego, a zgodnie z ust. 2 tego przepisu osoby te są zobowiązane do wykonywania poleceń dowódcy.
Wprowadzony do użytku regulamin lotów decyzją nr 412/MON ministra obrony narodowej z dnia 13 października 2006 r. w sprawie wprowadzenia do użytku w lotnictwie Sił Zbrojnych Rzeczypospolitej Polskiej ˝Regulaminu lotów lotnictwa Sił Zbrojnych Rzeczypospolitej Polskiej˝ (Dz. Urz. MON Nr 19, poz. 252, ze zm.) zawiera przepisy lotnicze obowiązujące personel lotnictwa wojskowego Rzeczypospolitej Polskiej. Ponadto, zgodnie z jego § 1 ust. 2, stosuje się go również do pozostałych osób korzystających lub dysponujących przydzielonymi polskimi wojskowymi statkami powietrznymi, a także - na podstawie ust. 3 tego przepisu - poza granicami Rzeczypospolitej Polskiej, jeżeli zawarte w nim przepisy nie są sprzeczne z przepisami obowiązującymi w przestrzeni danego państwa, a w przestrzeniach niepodlegających zwierzchnictwu żadnego państwa - z przepisami międzynarodowymi.
Przepis § 12 ust. 10 regulaminu lotów stanowi, że dowódca statku powietrznego jest zobowiązany wykonać lot zgodnie z przepisami. Ponosi odpowiedzialność za wykonanie postawionego zadania, bezpieczeństwo statku powietrznego oraz znajdujących się na pokładzie osób i rzeczy. Z kolei § 12 ust. 14 stanowi, że wszystkie osoby obecne na pokładzie statku powietrznego są obowiązane wypełniać polecenia dowódcy statku powietrznego niezależnie od ich stopnia wojskowego oraz statusu. (...)
Łączę wyrazy szacunku i poważania Minister Bogdan Klich Warszawa, dnia 27 października 2008 r.
Kilka uwag w sprawie głosów. Proszę zwrócić uwagę, że E.Klich oświadczył, że kiedy on SŁUCHAŁ ORYGINAŁÓW TAŚM z czarnych skrzynek rządowego Tu-154m to ŻADNYCH GŁOSÓW OSÓB SPOZA ZAŁOGI NIE SŁYSZAŁ.
Zmienił zdanie dopiero gdy DOSTAŁ OD KOMISJI MAK KARTKĘ PAPIERU NA KTÓREJ TE GŁOSY BYŁY ZAZNACZONE.
??Mikrofony są bardzo czułe, nagrywają wszystkie szmery w kokpicie, a także odgłosy z saloniku dla VIP-ów nawet przy zamkniętych drzwiach ? tak twierdzi w rozmowie z Krzysztofem Zasadą nasze źródło w otoczeniu komisji badania wypadków lotniczych??
??Jednak płk Zbigniew Rzepa, rzecznik NPW, zapewnia, że czarna skrzynka nagrała jedynie dźwięki tła z kokpitu załogi. Tomasz Tuchołka, jeden z nielicznych polskich specjalistów projektujących czarne skrzynki, przekonuje, że rejestrator dźwięku nagrywa rozmowy przez trzy kanały. ? Jeden to mikrofon umieszczony w kabinie, a pozostałe podłączone są do słuchawek pilotów i załogi. Mikrofon z kabiny jest tak czuły, że jest w stanie nagrać ciche rozmowy, a także dźwięk uderzenia czy odgłos silników ? mówi ?DGP? Tuchołka. Czy mogły się na niej nagrać głośne dźwięki z kabiny pasażerskiej? ? Jeśli dźwięk był głośny, to możliwe ? przyznaje Tuchołka?.?
W maju E.Klich oświadczył, że on uważnie słuchał nagrań rozmów z kabiny pilotów i żadnych innych głosów nie słyszał. Zmienił zdanie gdy dano mu kartkę papieru z zapisanymi głosami. Na początku maja 2010 roku ten głos miał zostać rozpoznany ale jak pokażą wypowiedzi z czerwca nie został on rozpoznany.
?....Rzeczywiście w tle jest piąty głos, ale ja go nie słyszałem, jak przesłuchiwałem oryginalne taśmy - przyznaje Edmund Klich...?
??Klich powiedział też, że słuchając nagrań z kabiny pilotów, nie słyszał głosu nikogo spoza załogi. Według doniesień mediów urządzenia zarejestrowały słowa jeszcze jednej osoby, prawdopodobnie dyrektora protokołu dyplomatycznego w MSZ Mariusza Kazany.
- Słuchałem całych rozmów w kabinie i słyszałem bardzo dokładnie rozmowy załogi między sobą, załogi z kontrolerami na ziemi. Natomiast jeśli były jakieś inne rozmowy, to takie rozmowy są w tle. W związku z tym, słuchając bez wyciszenia szumów, ja nie słyszałem innych głosów i tego nie mogę potwierdzić, bo mogę powiedzieć to, co słyszałem ? zaznaczył Klich??
Poniżej artykuły z czerwca po opublikowaniu przez rząd RP stenogramów stworzonych przez MAK w których znalazła się informacja, że to głos M. KAZANY.
?....Szef MWSiA: Kazany nie rozpoznali dwaj eksperci
....Informacji PAP na temat Kazany nie potwierdził Jerzy Miller, który w Senacie przedstawiał dzisiaj informację o pracach komisji badającej przyczyny wypadku.
"Dwóch polskich ekspertów przesłuchiwało nagrania rozmów z kokpitu samolotu Tu-154M; nie rozpoznali głosu dyrektora protokołu dyplomatycznego MSZ Mariusza Kazany" - mówił we wtorek w Senacie szef MSWiA Jerzy Miller. "Nic innego nie wiem w tej sprawie" ? dodał
(...)To, że głos nienależący do załogi, który zarejestrowała czarna skrzynka Tu-154 należał do szefa protokołu dyplomatycznego MSZ, Mariusza Kazany, jest tylko sugestią. Nie potwierdzili tego polscy eksperci - powiedziała rzeczniczka MSWiA Małgorzata Woźniak.
Jak dodała, taka sugestia pojawiła się po zbadaniu, do kogo z osób znajdujących się na pokładzie można by zwrócić się "panie dyrektorze".
Zaznaczyła, że pytanie, dlaczego nazwisko Kazany, mimo że nie zostało potwierdzone, znalazło się w stenogramie z zapisu rozmów załogi, powinno być skierowane do Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego (MAK), który po stronie rosyjskiej wyjaśnia okoliczności tragedii i którego eksperci przygotowali odczyt nagrań. Odrębną analizę tych nagrań przygotowują też polscy specjaliści(...)
JEŻELI MIKROFONY SĄ TAK CZUŁE, ŻE MOGĄ NAGRAĆ GŁOSY SPOZA KABINY PRZY ZAMKNIĘTYCH DRZWIACH TO CZEMU E.KLICH NA ORYGINAŁACH TAŚM NIE SŁYSZAŁ NIKOGO KTO NIE BYŁBY ZAŁOGĄ Tu-154m?
Generał Błasik
Podobna sprawa jest z generałem Błasikiem. E.Klich nie słyszał jego głosu na oryginałach taśm. Znalazł się on w zapisie stenogramów przekazanych przez komisję MAK.
Nawet według stenogramów głos ten pojawił się tylko raz i w sytuacji, która wskazywała na użycie Intercomu gdzie nawigator zgłasza się mówiąc :? kabina?
08:39:07,5-08:39:10,7 Anonim Mechanizacja skrzydła przeznaczona jest do(niezrozumiale)[głos w tle czytania karty-Gen. Błasik]
Jest to JEDYNE ZAPISANE zdanie, które podobno wypowiedział generał Błasik. Wiele osób czytając ten tekst, który według E.Klicha nie był słyszalny na oryginałach czarnych skrzynek ma nieodparte wrażenie, że pochodzi z lotów szkoleniowych przy porozumiewaniu się przez Itercom.
Na tym zdaniu które:
- nie było słyszane na oryginałach taśm (E.Klich uważnie słuchał oryginałów taśm czarnej skrzynki)
- które było wypowiedziane ponad 10 km od lotniska i 2 minuty przed katastrofą
niektórzy budują mit o obecności gen.Błasika w kabinie z czułymi mikrofonami.
To co on robił przez 2 minuty w kabinie? milczał?
Nikt się nie przywitał z starszym stopniem oficerem wchodzącym do kabiny?
____________________________________ Polak ,katolik,hetero,szczęśliwy.Wszystkie błędy stylistyczne i ortograficzne są zamierzone jakiekolwiek powielanie ich i rozpowszechnianie bez zgody jest zabronione! טדאוש
14 paź 2010, 21:31
Katastrofa smoleńska
"Gdyby na lotnisko Siewiernyj w Smoleńsku przed 10 kwietnia, a nawet przed 7 kwietnia (gdy do Katynia leciał premier Donald Tusk) dotarła jakaś grupa rekonesansowa, to powinna uznać, że na tym lotnisku nie może lądować ani prezydent, ani premier - ocenił Klich." - ALE 7 IV LĄDOWAŁ TAM RÓWNIEŻ PREMIER ROSJI PUTIN (wg ekspertów z zachowaniem tych samych warunków jakie miały nasze samoloty). Ale w końcu mimo wszystkich różnic łączy nas Polaków i Rosjan wspólna słowiańska nonszalancja.
14 paź 2010, 21:42
Katastrofa smoleńska
Gdyby docelowe lotnisko było inne można by było liczyć na zmienność pogody i mgły, bo można lądować na urządzeniach naprowadzających, ale nie na lotnisku w Smoleńsku. Wystarczyło chwilę podyskutować i pomyśleć na lotnisku w Warszawie, co będzie jak nie wylądujemy w Smoleńsku, co było prawdopodobne (bo mgła tam jest często i gęsto). - I tak wtedy musimy lecieć na zapasowe lotnisko, więc bardziej opóźnimy wycieczkę. Może więc od razu przesunąć imprezę o 2-3 godziny z tytułu nadzwyczajnych warunków i lecieć do Mińska, czy Witebska. Była 7-7.30 rano, więc w Katyniu jeszcze spali. Myślenie nie jest jednak u nas w cenie, więc wyszło jak wyszło. Najprościej, zwalić teraz wszystko na Protasiuka - błąd pilota, i pozamiatane. A inne błędy decyzyjne?
14 paź 2010, 21:46
Katastrofa smoleńska
Ale w końcu mimo wszystkich różnic łączy nas Polaków i Rosjan wspólna słowiańska nonszalancja.
Raczej G Ł U P O T A, i to niestety na wysokich szczeblach. Jak to mówią: do trzech razy sztuka, Putin wylądował, Tusk wylądował, a Kaczyński JUŻ NIE. To się nazywa dobre szacowanie ryzyka, co trzeci odpada. ---------------------------------
Tadeo74 Sprawę badają 2 komisje i 3 prokuratury, chyba więc coś mądrego wymyślą. My dywagujemy, a nie znamy ani konkretów, ani szczegółów. Jednego tylko pewien jestem, bardziej niż czegokolwiek innego, że Rosjanie przerzucą większość, lub całość winy na Polskę. Zawsze byli dobrzy w te klocki, a teraz jeszcze mają ku temu warunki.
14 paź 2010, 21:50
Katastrofa smoleńska
Palikot
10:26:43,6 Dyrektor Kazana: No, to mamy problem? 10:32:37,7 Dyrektor Kazana: Na razie nie ma decyzji Prezydenta, co dalej robić. (...) 10:39:07 Generał Błasik: Mechanizacja skrzydła przeznaczona jest do (fragment niezrozumiały) (...)
Palikot, skąd wiesz, że te słowa wypowiedzieli Dyrektor Kazana i Generał Błasik???
14 paź 2010, 22:55
Katastrofa smoleńska
Zawalczą o gwarancje skutecznego śledztwa
Pierwszy wniosek wzywający Komisję Europejską do skłonienia rządu Donalda Tuska do rzetelnego prowadzenia śledztwa w sprawie katastrofy smoleńskiej jest już w biurze unijnej komisarz sprawiedliwości Viviane Reding - ujawnia "Nasz Dziennik".
Wniosek złożył Stefan Hambura, pełnomocnik syna Anny Walentynowicz i brata Stefana Melaka. Adwokat powołuje się na artykuł 258 traktatu o funkcjonowaniu Unii Europejskiej. Jeśli Komisja uzna, że państwo członkowskie uchybiło jednemu z traktatowych zobowiązań, może skorzystać z prawa do wszczęcia postępowania, wezwania do usunięcia zaniedbań, a nawet skierować sprawę do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej w Luksemburgu - zaznacza gazeta.
Jak zaznacza mec. Hambura w rozmowie z "ND", upływający czas wyraźnie pokazuje, że polski rząd nie radzi sobie ze śledztwem i istnieją uzasadnione obawy, iż przyczyny katastrofy nigdy nie zostaną wyjaśnione. "Obecny kierunek, jaki przyjęło śledztwo w sprawie katastrofy smoleńskiej, nie gwarantuje mu sukcesu" - mówi adwokat, dodając, że z dnia na dzień sprawa wygląda coraz gorzej. O tym więcej na łamach "Naszego Dziennika".
Fragment stenogramu z 57. posiedzenia Senatu RP - informacja rządu na temat badania przyczyn katastrofy samolotu TU-154 M:
"Senator Dorota Arciszewska-Mielewczyk: (...) Ostatnio pojawiają się pogłoski, że za sterami TU-154 siedział generał Błasik. (...)
Minister Spraw Wewnętrznych i Administracji Jerzy Miller: (...) Pytanie dotyczące pana generała Błasika pozostawiam bez odpowiedzi zgodnie z umową, którą chciałbym zawrzeć z państwem, że jako przewodniczący komisji - a w związku z tym poddany wszystkim ustaleniom członków komisji - nie będę się wypowiadał w żadnej takiej sprawie do czasu zakończenia prac komisji i ustalenia treści komunikatu końcowego.
Uważam za niestosowne tego typu domniemania. Na tym etapie badań, moim zdaniem, nie ma przesłanek, aby takie pytania stawiać i aby na takie pytania odpowiadać.
Proszę państwa, posłużę się pewnym przykładem, żeby państwu pokazać złożoność sytuacji. Na pewno większość z państwa poznała ten stenogram. Ten stenogram można przeczytać. Ale czy z tego stenogramu wynika, jakie było zachowanie osób, które znajdowały się kokpicie? Wczoraj wypowiedź pewnej osoby uświadomiła mi, jak blisko można być postawienia pochopnej tezy. To jest zapis tego, co słyszały mikrofony, a przecież część osób w kokpicie miała na uszach słuchawki, w związku z czym nie słyszeli tego, co słyszały mikrofony, bo jak się ma na uszach słuchawki, to słyszy się tylko to, co jest w słuchawkach. Takich niedopowiedzeń jest tak dużo i ten proces analiz musi być tak dokładny, tak wyczulony na wszelkie uproszczenia, że ja bardzo proszę nie pytać mnie o to, kto siedział za jakimi sterami, bo nie odpowiem, dopóki komisja wszystkiego nie ustali. Skrzywdzić kogoś jest bardzo łatwo, ale nieraz jest to krzywda, której już nigdy nie da się wymazać.
Senator Michał Okła: Panie Ministrze, ja chciałbym pociągnąć wątek pobytu pana generała Błasika w kokpicie. Czy pan generał Błasik mógł sam, ot tak sobie, przejść przez sektor prezydenta bez jego zgody czy bez jego polecenia, po to, żeby dostać się do kokpitu? To jest pierwsza sprawa.
Druga sprawa. Czy jest bardzo prawdopodobne albo pewne stwierdzenie, która osoba była nazywana dyrektorem i miała przekazać informację od prezydenta? Tej informacji od prezydenta, tej decyzji do tej pory nie znamy. Czy pan minister mógłby coś powiedzieć na ten temat? (...)
Jerzy Miller: (...) Czy pan generał Błasik mógł przejść... Nie wiem. Ja wiem, jak ten samolot wyglądał przed wypadkiem, jaka była tam geografia miejsc, ale ani nie wiem, gdzie pan generał Błasik usiadł na Okęciu, ani nie wiem, jak się przemieszczał, w związku z czym nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie.
A kto był nazywany dyrektorem? To jest pytanie, które sobie zadają Rosjanie i w związku z tym prosili Polaków o pomoc. Jak państwo wiedzą, dwóch ekspertów, którzy przyjechali z Polski i którym odtworzono głos przypisywany panu dyrektorowi protokołu dyplomatycznego, nie rozpoznało w tym głosie głosu pana dyrektora Kazany. Nic więcej na ten temat nie potrafię powiedzieć. (...)
Senator Dorota Arciszewska-Mielewczyk: (...) Panie Ministrze, z jednej strony leje pan miód na moje serce, mówiąc o tym, że nie chce pan... że martwi się pan, bo są różne oskarżenia pod adresem różnych osób, ale z drugiej strony gra pan na emocjach i nie odpowiada na pytania, mówiąc o kulturze i dobrym imieniu. A ja panu przypomnę... Zadam pytanie. Jeżeli tak jest, to dlaczego na początku brano pod uwagę właściwie fałszywe informacje - państwo zresztą jako reprezentanci rządu mówili najpierw, że zidentyfikowany głos to jest głos pana Kazany, potem pan mówi, że po przesłuchaniu tych materiałów okazało się, że nie był to jego głos i wskazuje na pana generała Błasika... Czy nie świadczy to o tym, że stenogram jest wadliwy i powinien być cytowany z pewnym wahaniem, przynajmniej przez członków rządu, bo inaczej można by odnieść wrażenie, że uwiarygodniacie państwo stronę rosyjską? Nie podejmujecie państwo kroków, które... Mówię o tym również w związku z wypowiedzią pana Klicha, który jest nieobiektywny - w tej komisji reprezentuje pana premiera - i zresztą wcześniej już oskarżał pilotów, a nie potwierdziły się jego oskarżenia wypowiadane w telewizji. Czy nie uważa pan, że to spowodowało taki festiwal oskarżania pilotów bez dowodów? Pan Klich do tej pory nie został zdymisjonowany i dalej reprezentuje taką postawę. Czy pan jako członek rządu nie uważa, że jest to naganne?
Jerzy Miller: Proszę państwa, nigdy nie zdarzyło mi się mówić o obecności pana generała Błasika w samolocie TU-154 M. A co do pana dyrektora Kazany, to uznałem, że powinienem powiedzieć, ponieważ wiem więcej niż to, co zostało pokazane w stenogramie, a wiem więcej dlatego, że to Rosjanie zwrócili się do mnie osobiście z prośbą, abym wskazał nazwisko polskiego eksperta, który może zidentyfikować głos pana dyrektora Kazany. Ja nie znam przypadku, aby przedstawiciel polskiego rządu stwierdził obecność pana generała Błasika i pana dyrektora Kazany w jakimkolwiek miejscu samolotu.(...)"
Polska ekipa archeologów żali się, że rosyjscy prokuratorzy w sposób znaczny utrudniają im pracę, w tym zabraniają używania nowoczesnego sprzętu laserowego. Niech dalej kwitnie przyjaźń polsko-rosyjska w tym w sprawie katastrofy.
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników