Teraz jest 06 wrz 2025, 03:50



Odpowiedz w wątku  [ Posty: 399 ]  idź do strony:  Poprzednia strona  1 ... 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9 ... 29  Następna strona
Zgoda buduje (niezgoda rujnuje) 
Autor Treść postu
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA25 cze 2009, 12:10

 POSTY        3598
Post Zgoda buduje (niezgoda rujnuje)
Arcybiskup Nycz zauważa problem 2010-08-04



Ta dziwaczna wojna nerwów wokół krzyża przed Pałacem Prezydenckim mogła mieć tylko jeden finał: ten, który miała. Było przecież jasne, że jego obrońcy nie odstąpią. I było też raczej jasne, że wobec ich głośnych protestów księża i harcerze nie zechcą pełnić roli swoistego aparatu represji porywającego krzyż do kościoła.

Gra nie toczy się już przecież tylko o jeden drewniany krzyż, ale o przyszłość tego miejsca na Krakowskim Przedmieściu. Nawet jeśli harcerze zabiorą swoją własność, pojawią się (już się pojawiają) inne krzyże. Można by rzec, że garstka ludzi chcących akurat tam uczcić pamięć Lecha Kaczyńskiego trochę sobie to prawo wystała. Najbardziej trwałe okazują się często zjawiska zainicjowane spontanicznie. Bez wątpienia idea upamiętnienia smoleńskich ofiar w miejscu, gdzie schodziły się tysiące ludzi z całej Polski, aby to robić bez niczyjej zachęty, bezsensowna nie jest. Nawet jeśli część dzisiejszych "obrońców krzyża" to ludzie o radykalnych przekonaniach przywiązani do spiskowych teorii, o czym przypomina nam nieustannie część mediów.

Powtarzam, to nie jest spór o miejsce krzyża w życiu publicznym. To spór o upamiętnienie zmarłych

Proponowałbym zresztą, aby te media wykrzesały z siebie wobec nich przynajmniej tyle tolerancji, ile ofiarują rozmaitym grupkom antyglobalistycznej czy po prostu zbuntowanej młodzieży, której często wręcz się kibicuje, gdy bierze sprawy w swoje ręce. Nie jest dobrą drogą pokrzykiwanie o "budowlanej samowoli" (politolog Wojciech Jabłoński) czy narzekania na utrudnienia w ruchu na Krakowskim Przedmieściu ("michnikowy szmatławiec"), bo to trąci PRL, kiedy to niezależnym inicjatywom przeszkadzano w imię często nie urojonych, a jednak stosowanych jako pretekst biurokratycznych norm. Pójdę nawet dalej: bez wciągnięcia ludzi, którzy się pod tym krzyżem gromadzą, do jakiegoś kompromisu, okaże się on nieskuteczny. Próbowano już tego - z wiadomym skutkiem.

A teraz arcybiskup Nycz oznajmia, że aby porozumienie w sprawie krzyża miało sens, konieczna jest gwarancja, że na tym miejscu pojawi się choćby tablica. Przypominająca o życiu i śmierci poprzedniego prezydenta.

Domyślamy się, że arcybiskup szczerze, choć trochę późno zorientował się, na czym polega problem. Czy podobna refleksja towarzyszy urzędnikom Kancelarii Prezydenta? Czy wycofali się, bo dalsze zaognianie tego konfliktu to dla PO wygodna sytuacja przykrywająca jej kłopoty z budżetem? Czy może dlatego, że Bronisław Komorowski chce być jednak prezydentem wszystkich Polaków, więc przygotuje kompromis? Kluczem do niego powinna być, powtórzmy, wola upamiętnienia Kaczyńskiego i pomysł, jak to zrobić. Kluczem powinno być też przekonanie jego zwolenników do formuły tego upamiętnienia.

To również pytanie do PiS: czy wygodna jest dla niego sytuacja stałego wrzenia na Krakowskim Przedmieściu, mobilizująca najradykalniejszych, ale dla wielu Polaków nieczytelna. Czas byłoby przejść do polityki nieskoncentrowanej wyłącznie na symbolach. Zwłaszcza że będę powtarzał do upadłego: to nie jest spór o miejsce krzyża w życiu publicznym. To spór o godne upamiętnienie zmarłych. A takie spory powinny trwać jak najkrócej.

Piotr Zaremba

http://www.polskatimes.pl/komentarze/29 ... ,id,t.html


04 sie 2010, 10:38
Zobacz profil
Fachowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA07 gru 2007, 12:19

 POSTY        1667
Post Zgoda buduje (niezgoda rujnuje)
Karły obroniły krzyż ? Łukasz Kołak

Medialne ałtorytety, księża w koloratkach i bez, jezuita w podkoszulku oraz zastępy dziennikarzy, rzuconych przez swych szefów na ?odcinek katolicki?, od godziny 13.00, trzeciego sierpnia 2010 r., wmawiali mi przez ekran telewizora, że jestem niewierzący. Bo przecież osoba wierząca (jak twierdzili) musiała się tego dnia wstydzić za tych awanturników, którzy obronili krzyż smoleński przed przeniesieniem go w godne miejsce. A ja jakoś się nie wstydziłem. Przeciwnie ? odczuwałem radość z tego drobnego zwycięstwa. Pokusiłbym się nawet o stwierdzenie, że odczuwałem radość ewangeliczną, ale wobec sugestii ałtorytetów, że prawdopodobnie jestem niewierzący, powstrzymam się od takich deklaracji. A zatem radowałem się niezmiernie. Z tego, że przed pałacem prezydenckim ?zwyciężyła demokracja?. Że Polacy wzorem sarmackich obrońców swych wolności dali prztyczka w nos tym, którzy gardzą własnym narodem. ?Prawda przeciw światu? głosili pierwsi chrześcijanie. Po 2 tysiącach lat hasło nadal aktualne.

Bartosz Arłukowicz stwierdził w TVN 24, że ta krzyżowa ?awantura? obnażyła relatywizm moralny kościoła instytucjonalnego. Mocne słowa. Ale przyznaje całkowitą rację panu posłowi. To prawda. Powiem więcej, kościół instytucjonalny, a więc ten pisany dużą literą, nie tylko został obnażony jako instytucja opanowana przez relatywistów. Kościół zachował się jak Poncjusz Piłat ? umył ręce. Ta ?awantura? go nie obchodzi. Z tym, że jak zwykle w takich wypadkach, jednostka ratuje honor całej instytucji. Podczas gdy arcybiskupowi Nyczowi polewano ręce nad miską i podawano ręcznik, do obrońców krzyża udał się ks. Stanisław Małkowski, przyjaciel ks. Popiełuszki i poświęcił krzyż. Jak pamiętamy fakt nie poświęcenia wcześniej tego krzyża był argumentem przeciwko jego obecności pod pałacem. Katoliccy formaliści zapomnieli, że krzyż na którym ukrzyżowano Chrystusa także był niepoświęcony. Taka postawa zdaje się, jest określana przez katolickich zawodowców jako ?bardziej papieska od papieża?. 3 sierpnia, w dniu ?awantury?, krzyż smoleński był już poświęcony. Dzięki odważnemu księdzu, który wykonał tę posługę w zastępstwie, poobsadzanych na biskupich godnościach, zastępów współczesnych Piłatów.

Przodowniczka na ?odcinku katolickim? w ?Rzeczpospolitej?, pani redaktor Czaczkowska, stwierdziła z kolei, że niektórzy wierni (tzn. ci awanturnicy spod krzyża) nie obdarzają należnym autorytetem hierarchów Kościoła. Kolejny strzał w dziesiątkę! Racja całkowita. Na autorytet trzeba sobie zapracować. Niektórym hierarchom coś na ten temat mogliby powiedzieć księża Wyszyński, Popiełuszko oraz Karol Wojtyła. Mogliby, gdyby żyli. Niestety nie ma już ich pośród nas a ich następcy nie zadają sobie trudu w poznaniu, na czym polegała wielkość tych osób. Na szczęście są jeszcze wśród księży odważne jednostki, które nie tylko nie wstydzą się obrońców krzyża, ale co ważniejsze, nie wstydzą się własnej sutanny?

Tymczasem biskup Pieronek, który pół roku temu odkrył i podzielił się ze światem wiedzą o żydowskim spisku, dając sygnał innym księżom patriotom w kraju, że już można krytykować imperialistyczny Izrael i popierać pokojowo nastawionych Palestyńczyków, ogłosił, że w Polsce narodził się karlizm. Tak, tak konserwatyści spod znaku ?Pro Fide rege??. Co prawda ten nasz karlizm nie ma wiele wspólnego z tym oryginalnym, hiszpańskim. Ten nasz dotyczy ludzi, którzy dla swych, brudnych, politycznych celów wykorzystują symbole religijne. I dlatego się karlą (czy karleją ? nie pamiętam dokładnie). No cóż jestem wdzięczny biskupowi Pieronkowi za te słowa. Kiedy o godzinie 13.00, trzeciego sierpnia br. powiedziano mi, że jestem niewierzący, przez wiele godzin zastanawiałem się kim naprawdę jestem. Na szczęście nie musiałem męczyć się długo. Słowa biskupa Pieronka wskazały moją tożsamość intelektualno ? religijną. Teraz już wiem ? jestem karłem! Zaplutym karłem reakcji!

http://www.bibula.com/?p=25118

Problem jest wielopłaszczyznowy, a podziały widoczne w samym kościele. Dopiero z tego artykułu dowiedziałem się o poświęceniu tego krzyża, bo media w tym temacie przemilczały niewygodny fakt.

____________________________________
Polak ,katolik,hetero,szczęśliwy.Wszystkie błędy stylistyczne i ortograficzne są zamierzone jakiekolwiek powielanie ich i rozpowszechnianie bez zgody jest zabronione!
טדאוש


04 sie 2010, 18:24
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA25 cze 2009, 12:10

 POSTY        3598
Post Zgoda buduje (niezgoda rujnuje)
Polska droga do zapateryzmu

Krzyki, przepychanki, kordony policji, ludzki tłum gęstniejący z minuty na minutę. Procesja księży i harcerzy, która ostatecznie musiała zrejterować, napotykając to błagania, to drwiny i wyzwiska. Krzyż przed pałacem pozostał. Jedni mówią o zwycięstwie obywateli nad bezduszną władzą, inni, z większą słusznością, o anarchii, rozkładzie państwa i uleganiu szantażowi.

Zastanawiam się jednak, czy najważniejszym rezultatem walki o krzyż nie będzie otworzenie w Polsce drogi dla zapateryzmu.
Czy obrazki z Krakowskiego Przedmieścia nie przyczynią się do wzrostu siły radykalnej, antychrześcijańskiej lewicy, której głównym postulatem stanie się walka z Kościołem i publiczną obecnością religii. I czy, paradoksalnie, winowajcami nie będą w pierwszej mierze Jarosław Kaczyński, który udzielił wsparcia protestującym, a z drugiej Bronisław Komorowski, który odpowiada za nieprzemyślaną i nieskuteczną organizację przenosin.

Jarosław Kaczyński i posłowie PiS, sądzę, bronili krzyża, ponieważ to najbardziej dobitny w polskiej tradycji narodowej symbol wyrażający cześć dla zmarłego polityka, przywódcy państwa. Dla nich krzyż to znak wielkości Lecha Kaczyńskiego.
Wzniesiony i wyniesiony przed pałacem ma wskazywać, podobnie jak krzyże na grobach poległych żołnierzy, że pod Smoleńskiem nie doszło po prostu do nieszczęśliwego wypadku. Tam musiało się wydarzyć, uważają, coś więcej. Nie chodzi im o zwykłe upamiętnienie zabitych w lotniczej katastrofie, ale o hołd dla poległych. Jedynie krzyż w odpowiednim stopniu zawiera sugestię, że blisko Katynia doszło do więcej niż katastrofy, więcej niż do nieszczęśliwego wypadku. Stąd zresztą politycy PiS się domagają, by na miejscu krzyża pojawił się pomnik lub obelisk z krzyżem. Tylko tak można dowieść w przestrzeni publicznej, że prawdziwa jest opowieść o prawie-zamachu.

Z punktu widzenia Bronisława Komorowskiego i polityków PO krzyż przed pałacem stał się, i trudno, by było inaczej, sztandarem zwolenników PiS. Nic dziwnego zatem, że tak ważną sprawą stała się dla nich demitologizacja kultu Lecha Kaczyńskiego i usunięcie wyrażającego go znaku z Krakowskiego Przedmieścia.
Warto zauważyć: podczas gdy PiS chce pomnika, PO woli mówić o tablicy. To tylko pozornie niewielka różnica, kryje się za nią fundamentalnie inne postrzeganie samego wydarzenia.


Dla obu partii krzyż okazał się przeto, śmiem twierdzić, poręcznym instrumentem walki.
I choć sam krzyż jako symbol religijny został niejako w tę wojnę uwikłany, to właśnie religia i Kościół mogą ponieść największe straty. Dlaczego? Dlatego, że obrona krzyża, a ściślej jej sposób, towarzysząca temu agresja i łamanie reguł wywołały wśród większości wyborców, mniemam, strach. Strach przed Kościołem, strach przed fanatyzmem religijnym, strach przed rzekomym zawłaszczeniem przestrzeni publicznej przez oszalałych religiantów. Strach przed tym, że lada moment w Polsce zaczną rządzić ludzie, którzy z różańcem w dłoniach narzucą swą wolę siłą. Strach tym silniejszy, że wobec demonstrantów demokratycznie wybrane władze miejskie i państwowe okazały się bezsilne.

Obraz to oczywiście groteskowy, a strach bezpodstawny. Nie w tym rzecz jednak. Dość, że jest on wymowny i trafia do wyobraźni. Że pada na podatny grunt stereotypów. Że budzi instynktowne przerażenie tylu Polaków, z duszą na ramieniu myślących ?co teraz pomyśli o nas Europa?.

Jedyną siłą zatem, która istotnie zyska na wojnie o krzyż, będzie, obawiam się, nowa lewica. To ona może się stać w oczach coraz większej grupy wyborców gwarantem państwa gotowego walczyć z groźbą fanatyzmu. To ona okaże się umiarkowana i spokojna. Mimo swej rzeczywistej skrajności, mimo totalnej ideologizacji zacznie robić wrażenie partii rozsądku. Strach przed agresją obrońców krzyża może wywołać niewspółmierną reakcję.

Nieodgadnione są wyroki losu. Wygląda na to, że w Polsce sprawcami odrodzenia lewicy a la Zapatero będą jej najzagorzalsi przeciwnicy. Będą jak Molierowski pan Jourdain, który nie wiedział o tym, że mówi prozą.

Paweł Lisicki

http://blog.rp.pl/lisicki/2010/08/04/po ... pateryzmu/


04 sie 2010, 22:51
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA25 cze 2009, 12:10

 POSTY        3598
Post Zgoda buduje (niezgoda rujnuje)
Hazardowa przyjęła raport. "Zgniłe obyczaje. Dyktatura"


Żyjemy w kraju zgniłych obyczajów. Żyjemy w dyktaturze, która tu się rozpoczęła. Gdzie PO pokazała, jak można zabić prawdę - mówiła na posiedzeniu hazardowej komisji śledczej Beata Kempa. - Raport tej komisji to wstyd - skomentował z kolei Bartosz Arłukowicz. Komisja głosami PO i PSL przyjęła stanowisko ze swojej działalności.

Nie jest to jednak ostateczne sprawozdanie komisji. Biegli z biura legislacyjnego ocenili, że całe sprawozdanie składa się z głosowanego przez komisję stanowiska (zostało już przyjęte) oraz ze zdań odrębnych, które może złożyć każdy członek komisji. Przewodniczący Sekuła ogłosił 45 minut przerwy.

Szkolenie z odwracania kota ogonem

Przyzwyczaiłam się do obelg kolegów z PO. Panie pośle Urbaniak, przekroczył pan wszelkie granice przyzwoitości. Przeszliście chyba ostatnio szkolenie z odwracania kota ogonem. To my jesteśmy winni temu, że ten raport jest niespójny, bo śmieliśmy zgłosić poprawki - pytała posłanka PiS.

- Kiedyś miał pan wątpliwości co do mojego wykształcenia. Jak słuchałam, jak wiele miesięcy pan dukał te swoje pytania - jeśli w ogóle były pana, bo nie jestem pewna, czy to pan je pisał - to mam wątpliowści do pana logiki - mówiła do Jarosława Urbaniaka.
- Pan jako logik mógłby usunąć te sprzeczności (w raporcie komisji - red.).
- Zastanowiłabym, co trzeba sobie zrobić, żeby tak nienawidzić ludzi - dodała.

Bartosz Arłukowicz mówił wcześniej, że raport komisji jest "nierzetelny". Wymienił kilka przykładów sprzeczności wewnątrz dokumentu, co zostało przez posłów PO uznane za winę samego Arłukowicza, który zgłosił wczoraj kilkadziesiąt poprawek. - Pan może gadać, gadać, gadać, ale to nie zmieni faktu, że niespójność raportu jest spowodowana pańskimi poprawkami - mówił Urbaniak.

- Mam przeprosić, że zgłaszałem poprawki do raportu, który stwierdzał, że nic się nie stało - odpowiedział poseł Lewicy.
- Ten dokument na zawsze przejdzie do archiwum sejmu i będzie dowodem tego, jak komisja pracowała. Ale Polacy obserwowali tę komisję i wyciągali wnioski. Słyszeli zeznania Sobiesiaka, Rosoła, Drzewieckiego - mówił Arłukowicz.

Dera do sprawozdania: jestem zniesmaczony, że muszę cię czytać

- Jestem zniesmaczony tym, że muszę cię czytać. Gdybyś potrafił, to chciałbym, abyś spłonął ze wstydu. Skoro pan przewodniczący kazał mi mówić "do sprawozdania", to bardzo się staram - żartował Andrzej Dera na posiedzeniu hazardowej komisji śledczej.

Sekuła prosił wcześniej posłów PiS, aby swoje uwagi kierowali do sprawozdania, a nie np. personalnie do niego.

- Sytuacja staje się coraz bardziej żenująca. Jedynym wyjściem dla nas są zdania odrębne, ponieważ w raporcie przyjęto wczoraj poprawki, które zburzyły jego logikę - mówił z kolei poseł Sławomir Neumann.

PiS zapowiada "raport dla młodych"

- Sekuła się przerazi naszymi wnioskami, jego przyboczni również. Ale komisja śledcza ma działać tam, gdzie nie działają organy państwa - mówiła godzinę przed rozpoczęciem obrad hazardowej komisji śledczej Beata Kempa. Zapowiedziała, że PiS przedstawi specjalną część raportu komisji przeznaczoną dla młodych ludzi.

- Zamiast czegoś, co się nazywa sprawozdaniem, mieliśmy spektakl, jak należy zamiatać afery pod dywan. To stan i obraz państwa polskiego tu i teraz - mówiła Kempa. Uznała, że "prawdziwy" raport będą (Kempa i Andrzej Dera - red.) musieli napisać za Sekułę, który, ich zdaniem, "nie wziął pod uwagę treści przesłuchań niejawnych".

(...)
http://wiadomosci.onet.pl/2206695,11,ha ... ,item.html


05 sie 2010, 13:55
Zobacz profil
Fachowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA07 gru 2007, 12:19

 POSTY        1667
Post Zgoda buduje (niezgoda rujnuje)


- Sekuła się przerazi naszymi wnioskami, jego przyboczni również. Ale komisja śledcza ma działać tam, gdzie nie działają organy państwa - mówiła godzinę przed rozpoczęciem obrad hazardowej komisji śledczej Beata Kempa. Zapowiedziała, że PiS przedstawi specjalną część raportu komisji przeznaczoną dla młodych ludzi.


Raport dla młodych to przygotuje TVN24, a wersję muzyczną Figurski z Wojewódzkim.

____________________________________
Polak ,katolik,hetero,szczęśliwy.Wszystkie błędy stylistyczne i ortograficzne są zamierzone jakiekolwiek powielanie ich i rozpowszechnianie bez zgody jest zabronione!
טדאוש


05 sie 2010, 14:17
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA25 cze 2009, 12:10

 POSTY        3598
Post Zgoda buduje (niezgoda rujnuje)
Kancelaria nie robi nic, by oddać cześć ofiarom?

Kancelaria Prezydenta do tej pory nie wystąpiła do stołecznego konserwatora zabytków o wydanie zaleceń ws. dopuszczalnych zmian otoczenia Pałacu Prezydenckiego

Ten dokument jest niezbędny, by przed Pałacem Prezydenckim można było postawić tablicę upamiętniającą ofiary smoleńskiej katastrofy.

Kancelaria Prezydenta nie odpowiedziała również na pismo stołecznej konserwator Ewy Nekandy-Trepki z 14 lipca. Chcąc sformalizować obecność stojących przed Pałacem Prezydenckim krzyża i wystawy, w piśmie pani konserwator zwróciła uwagę, że na wszelkie nowe elementy, które na dłużej miałyby pojawić się na terenie Pałacu Prezydenckiego i dziedzińca frontowego, konserwator powinien wyrazić zgodę.

Do tej pory do warszawskiego ratusza nie wpłynął żaden formalny wniosek o budowę w stolicy pomnika lub innej formy upamiętnienia Lecha Kaczyńskiego. Wpłynęły jedynie dwie petycje w tej sprawie.

http://www.fakt.pl/Kancelaria-nie-robi- ... 016,1.html


05 sie 2010, 14:25
Zobacz profil
Fachowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA07 gru 2007, 12:19

 POSTY        1667
Post Zgoda buduje (niezgoda rujnuje)
silniczek                    



Kancelaria nie robi nic, by oddać cześć ofiarom?

Kancelaria Prezydenta do tej pory nie wystąpiła do stołecznego konserwatora zabytków o wydanie zaleceń ws. dopuszczalnych zmian otoczenia Pałacu Prezydenckiego

Do tej pory do warszawskiego ratusza nie wpłynął żaden formalny wniosek o budowę w stolicy pomnika lub innej formy upamiętnienia Lecha Kaczyńskiego. Wpłynęły jedynie dwie petycje w tej sprawie.

http://www.fakt.pl/Kancelaria-nie-robi- ... 016,1.html


Kancelaria czeka, aż prezydent będzie zaprzysiężony (bo co to za Kancelaria Prezydenta bez niego samego).

____________________________________
Polak ,katolik,hetero,szczęśliwy.Wszystkie błędy stylistyczne i ortograficzne są zamierzone jakiekolwiek powielanie ich i rozpowszechnianie bez zgody jest zabronione!
טדאוש


05 sie 2010, 14:42
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA25 cze 2009, 12:10

 POSTY        3598
Post Zgoda buduje (niezgoda rujnuje)
Grupa trzymająca hazard wolna

To był mój pierwszy tekst w dzienniku "Polska The Times" - na początku października 2009 r. Zaraz po wybuchu afery hazardowej wymieniłem pięć powodów, dzięki którym Donald Tusk i PO nie muszą się obawiać nowej afery Rywina. Choć schemat mieliśmy jak na talerzu. Hazardowi biznesmeni w podsłuchanych przez CBA rozmowach a to dopingują czołowych polityków PO, a to się na nich skarżą, a ci politycy coś jednak robią.

"Blokuję te dopłaty od roku" - mówi w jednej z ujawnionych rozmów szef klubu Platformy Zbigniew Chlebowski, i to może jeszcze wyglądać na samochwalstwo. Ale Mirosław Drzewiecki, zawodnik dużo skuteczniejszy, zaleca w pewnym momencie wycofanie znienawidzonych przez branżę hazardową dopłat z projektu nowej ustawy pisanej, jak na ironię, po to, aby ten system uporządkować. Sprawa jest następnie przedstawiona jako ciąg przypadków i urzędniczych błędów.

W tej komisji i Jan Rokita nie odniósłby sukcesu. Bo nie mógłby zadać 3/4 swoich sławnych pytań, które obnażyły matactwaDodajmy: jest schemat układu lobbistycznego, przy czym mówimy o lobbingu nieformalnym opartym o koneksje w najlepszym razie towarzyskie, gdzie relacje Drzewieckiego z Ryszardem Sobiesiakiem przypominają relacje kelnera z możnym klientem. Będę się upierał, że po pracach komisji hazardowej są one równie czytelne jak schemat grupy trzymającej władzę zarysowanej najpełniej przez Jana Rokitę. Tyle że już Rokicie zabrakło procesowych dowodów, aby uzyskać skazanie kogokolwiek. W tym przypadku byłoby to jeszcze trudniejsze. Z faktu wyprawy Chlebowskiego z Sobiesiakiem w odludne miejsce nie wyniknie prokuratorski zarzut, dopóki nie mamy choć poszlaki, że polityk dostawał od biznesmena łapówkę. W przypadku afery Rywina wiedzieliśmy przynajmniej tyle, że filmowy potentat został wysłany z korupcyjną propozycją do Agory.

Ale tak naprawdę i tu, i tu można narysować pajęczą sieć. Kto i przez kogo co załatwiał, kto się z kim kontaktował, czego oczekiwał, także w przypadku afery hazardowej - gdzie było źródło prawdopodobnego przecieku. Można więc zaryzykować twierdzenie: ciężar rzeczywistych ustaleń komisji Sekuły (nie tych przyjętych partyjną większością, ale tych wynikających z tego, co widzieliśmy) jest prawie taki sam jak ciężar ustaleń komisji Nałęcza. Dlaczego więc wtedy chwiały się trony, waliły kariery, a my wszyscy mieliśmy wrażenie, że coś się zmieni w państwie? A teraz przewodniczący Sekuła robi, co chce, w nieomal kompletnej ciszy.

I tu wracamy do przyczyn, które wymieniłem w tekście sprzed prawie roku. Przypomnę je: Wszyscy kochamy premiera. Za rogiem czają się Kaczory. SLD był wymarzoną ofiarą. Tusk nie popełni błędów Millera. Inna jest atmosfera. W zasadzie wszystko się sprawdziło, nawet jeśli dziś miłość do premiera nie jest już tak bezdyskusyjna, a lęk przed PiS tak przemożny. To nie siła ustaleń czy nawet błyskotliwość poszczególnych śledczych (nawet jeśli najlepszy z obecnych, Bartosz Arłukowicz, ustępował sprawnością Rokicie) zdecydowały, a polityczny klimat.

Pomyliłem się w jednym. Sądziłem, że Tusk nie zechce powtórzyć kardynalnego błędu Millera i nie dopuści do powołania komisji śledczej. On zaś zaryzykował, ale wysłał do niej członków, którzy od początku wiedzieli, że wszystko da się powiedzieć, a jeszcze "bardziej wszystko" przegłosować. Na dokładkę przewodniczący Sekuła poszedł tam uzbrojony w zamiar całkiem literalnej interpretacji regulaminu Sejmu i norm kodeksu postępowania cywilnego, przy czym zawsze wybierał te, które były korzystniejsze dla świadków z jego partii. Jego rygoryzm był wzmacniany interpretacjami Trybunału Konstytucyjnego, który kilka lat temu, na fali niechęci do IV RP, nałożył śledczym komisjom kaganiec.

Rozważania, co zrobiliby na miejscu Arłukowicza i Kempy Rokita i Ziobro o tyle nie miały sensu, że w komisji Sekuły nie mieliby szans na zadanie 3/4 pytań. Zachwyty, że komisja Nałęcza obnażyła patologie państwa, stały się od samego startu wobec tej komisji nie do zastosowania. Nie można pokazać stanu państwa, będąc nieustannie łajanym - choćby na okoliczność tego, że pytać należy o fakty, a nie o tło i oceny. Rokita wykazał przesłuchaniem byłego przewodniczącego Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji Juliusza Brauna, że władze mediów publicznych były wyłanianie na drodze partyjnych porozumień. U Sekuły nie mogliby o tym nawet pisnąć.

W roku 2003 Rokita wykazał też, że ustawę medialną pisano poza uprawnionymi do tego instytucjami, nanosząc poprawki korzystne dla grupy trzymającej władzę. W komisji Sekuły, kiedy teoria o urzędniczym błędzie w Ministerstwie Sportu zaczęła się walić (dzięki zeznaniom szefowej jednego z departamentów w tym resorcie), wierny partii przewodniczący nie pozwolił pójść tym tropem. Priorytetem koalicyjnej większości było wszak od początku… jak najszybsze skończenie prac. Ciało, którym kierował Nałęcz, dreptało wiele miesięcy w miejscu, nim trafiło na odpowiednich świadków lub dokumenty (na przykład mejle krążące między minister Jakubowską a szefami Agory). Kluczowi świadkowie byli przepytywani po wielekroć i dociskani (Aleksandra Jakubowska posypała się nie za pierwszym razem). Tym razem scenariusz był inny.

Na osłodę ze względu na obecność w komisji jako języczka u wagi posła PSL Franciszka Stefaniuka przyjęto parę poprawek opozycji. Okaże się, że domniemane machinacje PiS przy ustawie nie były tak karygodne, jak twierdzili platformersi, a zachowania Chlebowskiego krążącego po cmentarzu są dziwne. Ale niewiele więcej. Nawet próbę wytknięcia przez Arłukowicza premierowi, że z informacją, jaka uzyskał od CBA, powinien iść najpierw do ministra finansów, a nie do Chlebowskiego i Drzewieckiego, bo to właśnie mogło się zakończyć choćby mimowolnym przeciekiem, oddalono. Komisja nie odegra nie tylko roli śledczego, ale też strażnika obyczaju.

To jest w tym najsmutniejsze. Początkowo zdawało się, że wobec braku procesowych dowodów przestępstwa ten spektakl będzie przynajmniej okazją do ustanowienia jednego morału: eliminacji postaci zbytnio zblatowanych z biznesem ze świata polityki. Dziś nawet Drzewiecki zdaje się odzyskiwać łaskę wszystkich ważnych. Nie tylko nowego marszałka Schetyny, którą miał zawsze, ale na przykład nowego prezydenta Komorowskiego. To naturalne, skoro winnych nie ma. Poza CBA (czyli PiS), którą to instytucję Sekuła obwinia o przeciek. Przecież premier mógł sobie rozmawiać, z kim chciał...

Piotr Zaremba

http://www.polskatimes.pl/komentarze/29 ... material_1


05 sie 2010, 16:47
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA21 paź 2006, 19:09

 POSTY        7731

 LOKALIZACJATriCity
Post Zgoda buduje (niezgoda rujnuje)
silniczek                    



Grupa trzymająca hazard wolna
.... - na początku października 2009 r. Zaraz po wybuchu afery hazardowej wymieniłem pięć powodów, dzięki którym Donald Tusk i PO nie muszą się obawiać nowej afery Rywina. Choć schemat mieliśmy jak na talerzu. Hazardowi biznesmeni w podsłuchanych przez CBA rozmowach a to dopingują czołowych polityków PO, a to się na nich skarżą, a ci politycy coś jednak robią.

W tej komisji i Jan Rokita nie odniósłby sukcesu. Bo nie mógłby zadać 3/4 swoich sławnych pytań, które obnażyły matactwa

Można więc zaryzykować twierdzenie: ciężar rzeczywistych ustaleń komisji Sekuły (nie tych przyjętych partyjną większością, ale tych wynikających z tego, co widzieliśmy) jest prawie taki sam jak ciężar ustaleń komisji Nałęcza. Dlaczego więc wtedy chwiały się trony, waliły kariery, a my wszyscy mieliśmy wrażenie, że coś się zmieni w państwie?
A teraz przewodniczący Sekuła robi, co chce, w nieomal kompletnej ciszy.


Pomyliłem się w jednym. Sądziłem, że Tusk nie zechce powtórzyć kardynalnego błędu Millera i nie dopuści do powołania komisji śledczej. On zaś zaryzykował, ale wysłał do niej członków, którzy od początku wiedzieli, że wszystko da się powiedzieć, a jeszcze "bardziej wszystko" przegłosować.

Nawet próbę wytknięcia przez Arłukowicza premierowi, że z informacją, jaka uzyskał od CBA, powinien iść najpierw do ministra finansów, a nie do Chlebowskiego i Drzewieckiego, bo to właśnie mogło się zakończyć choćby mimowolnym przeciekiem, oddalono. Komisja nie odegra nie tylko roli śledczego, ale też strażnika obyczaju.

To jest w tym najsmutniejsze.
Piotr Zaremba


NO TO ZDROWIE NA BUDOWIE!!!
Załącznik:
Mirosław Sekuła i Sławomir Neumann.jpg

ZA POMYŚLNOŚĆ!

I ZA PRZYSZŁOŚĆ!


 Nie masz wystarczających uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego postu.

____________________________________
Nie jesteś tym, kim myślisz, że jesteś - lecz tym, kim się stajesz, gdy myślisz kim jesteś.


05 sie 2010, 17:10
Zobacz profil
Fachowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA07 gru 2007, 12:19

 POSTY        1667
Post Zgoda buduje (niezgoda rujnuje)
A gdzie wybitny logik poseł Urbaniak?

I wielki poeta ludowy poseł Stefaniuk?

____________________________________
Polak ,katolik,hetero,szczęśliwy.Wszystkie błędy stylistyczne i ortograficzne są zamierzone jakiekolwiek powielanie ich i rozpowszechnianie bez zgody jest zabronione!
טדאוש


05 sie 2010, 17:24
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA25 cze 2009, 12:10

 POSTY        3598
Post Zgoda buduje (niezgoda rujnuje)
SLD idzie na "wojnę krzyżową". Chce "rozwodu"

- Sojusz też zamierza uczestniczyć w ideologicznej wojnie krzyżowej - pisze dziś "Polska The Times". - Czas zacząć spokojny dialog o świeckości państwa z udziałem różnych środowisk - mówi "michnikowemu szmatławcowi" Grzegorz Napieralski. Gazety piszą dziś o ogłoszonej przez SLD kampanii na rzecz rozdziału Kościoła od państwa.
- SLD chce rozdziału państwa od Kościoła. W tym rezygnacji z religii w szkołach i usunięcia krzyży z miejsc publicznych - pisze na łamach "Polska The Times" Joanna Miziołek.

- Zgłaszanie przez SLD projektu świeckiego państwa wpisuje się w ideologiczny brak pomysłu na nie - mówi gazecie Jarosław Gowin. I przekonuje, że koncepcja rozdziału państwa od Kościoła autorstwa SLD, nie zostanie przez Platformę poparta. Sojusz zapowiada bowiem, że już jesienią przedstawi projekt definitywnego rozdziału państwa od Kościoła i stworzenia państwa czysto laickiego.

SLD nie może więc liczyć na poparcie Platformy, a tym bardziej PiS. Wielu polityków tego ugrupowania na propozycję lewicy zareagowało oburzeniem. Choć nie wszyscy. Bo - jak cieszy się jeden z polityków partii Jarosława Kaczyńskiego - ogłoszenie przez Sojusz przygotowania projektu państwa świeckiego stawia też w lepszym świetle PiS, gdyż pokazuje, że nie tylko prawica zaangażowała się w ideologiczną wojnę.

- Krzyż musi być w kościele, a politycy muszą bronić konstytucji - mówi "michnikowemu szmatławcowi" szef SLD Grzegorz Napieralski.

PiS się radykalizuje, a PO stoi w rozkroku. Tylko my bronimy konstytucji - twierdzi Sojusz. - Trzeba wprowadzić rozdział Kościoła od państwa, zgodnie z europejskimi standardami. Dziś jest religia w szkole, etyki nie ma - twierdzi w "GW" Napieralski. Od konkretów jednak ucieka. "Gazeta" publikuje również rozmowę z dr. Pawłem Boreckim, badaczem prawa wyznaniowego. - Jesteśmy w państwie wyznaniowym, gdzie przestrzeń publiczna jest opanowana przez katolicyzm. Gdzie obywatele niewierzący lub o umiarkowanym światopoglądzie katolickim czują się po prostu nieswojo - twierdzi dr Borecki.

http://wiadomosci.onet.pl/2206966,11,sl ... ,item.html


06 sie 2010, 08:30
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA25 cze 2009, 12:10

 POSTY        3598
Post Zgoda buduje (niezgoda rujnuje)
W krainie żyrandoli

Prezydent Komorowski jest skazany na wchodzenie w prestiżowe spory z rządem, bo inaczej z roku na rok będzie dzierżył mniej władzy w swoich rękach. Ale ile wykaże determinacji i sprytu w walce o swoją pozycję, dopiero się przekonamy ? pisze publicysta "Rzeczpospolitej"

Rozpoczynająca się właśnie kadencja Bronisława Komorowskiego pokaże, czy model silnej prezydentury w Polsce oprze się wewnątrzpartyjnej strategii Donalda Tuska. Co zwycięży? Respekt wobec przywództwa Tuska czy też chęć korzystania z wciąż silnych konstytucyjnych prerogatyw?

Pierwszy sołtys III RP
Można podejrzewać, że Komorowski będzie chciał budować prestiż swojego urzędu podobnie, jak czynił to Aleksander Kwaśniewski. Tak jak były lider lewicy spróbuje wykreować się na jednoczyciela narodu, przy okazji po cichu kopiąc prawicę po kostkach.
Niewykluczone, że w tym celu nowy prezydent będzie usiłował zbudować szeroki polityczny obóz partii od Platformy przez PSL do SLD, sojusz przeciwko wyizolowanemu i przedstawianemu jako niebezpieczne Prawu i Sprawiedliwości. A wszystkie te działania zapewne okraszone zostaną sarmackim stylem "pierwszego sołtysa III RP".

Przypomnijmy, że wciąż obowiązuje konstytucja z 1997 roku, która kreuje prezydenta na silnego gracza, mogącego podejmować polityczną walkę z premierem. Większości polityków w Polsce wydawało się to oczywiste, aż do momentu, gdy zimna wojna polityczna Donalda Tuska z Lechem Kaczyńskim po 2005 roku zachęciła Platformę do skutecznego zdeprecjonowania głowy państwa i pokazania jej bezsilności wobec zdeterminowanego rządu.
Po dwóch latach osłabiania pozycji prezydenta Donald Tusk tym urzędem wzgardził.
Jednak do zmian w konstytucji, formalnie osłabiających prezydenckie prerogatywy, nie doszło. Dlatego Bronisław Komorowski, który właśnie obejmuje urząd wciąż obdarzony bardzo sporymi uprawnieniami, stoi wobec wyboru: albo zaakceptować rolę młodszego brata Tuska, albo odbudować pozycję prezydenta. W pewien sposób zabawne jest, że przy tej okazji zażarty krytyk Lecha Kaczyńskiego będzie musiał rozstrzygnąć kwestię, czy kontynuować zabiegi swojego poprzednika o wpływ na politykę zagraniczną i obronną.

Palikot warczący na Tuska
Jak będzie to wyglądało? Gdy Lech Kaczyński za rządów Platformy ogłaszał bez konsultacji z MSZ daleko idące deklaracje w polityce zagranicznej, wiele mediów się oburzało, że przekracza swoje kompetencje. Ale gdy Bronisław Komorowski ? jeszcze jako kandydat na prezydenta ? zaczął bez konsultacji z Sikorskim bardzo swobodnie wypowiadać się w kampanii wyborczej na temat rychłego wycofania się z Afganistanu, nikt nie rozdzierał szat, że wchodzi na cudze poletko.

Czy Komorowski będzie mógł pozwolić sobie na to jako prezydent? To pytania o polityczną praktykę ? o to, kto będzie jeździł na unijne szczyty, na konferencje na najwyższym szczeblu. Nowy prezydent jest skazany na wchodzenie w takie prestiżowe spory, bo inaczej z roku na rok będzie dzierżył mniej władzy w swoich rękach. Doskonale jednak wie, że takie gry trzeba prowadzić dyskretnie, bo jeśli spór zostanie ujawniony, opozycja takiej okazji nie przepuści.
Jakie atuty ma Komorowski w ewentualnej rozgrywce z Tuskiem? Pozycję prezydenta osłabia to, że w odróżnieniu od Aleksandra Kwaśniewskiego i Lecha Kaczyńskiego nie jest liderem ugrupowania, które wyniosło go do władzy. Ale ma szansę oddziaływania na PO, bo może zajmować inne niż premier stanowisko w sporach wewnątrzpartyjnych czy w dyskusjach nad linią partii. Może nawet przejść do ofensywy i powalczyć o uczynienie PO partią, w której wszechmogącego Tuska zastąpi triumwirat Komorowski ? Schetyna ? Tusk. Tym bardziej że marszałek Sejmu Grzegorz Schetyna w naturalny sposób będzie zbliżał się do nowego prezydenta, aby razem z nim ograniczać wszechwładzę premiera.

Jakimi jeszcze narzędziami może posłużyć się Komorowski w walce o polityczne wpływy? Warto przeczytać wpis w blogu Janusza Palikota, polityka bliskiego nowemu prezydentowi. Palikot zagroził, że jeśli premier nie zadba o to, aby w budżecie znalazły się pieniądze na obiecane w kampanii zniżki kolejowe dla studentów, to prezydent może nie podpisać ustawy o podwyżce VAT. Przy okazji poznaliśmy Palikota w nowej roli: bulteriera warczącego także na wszechpotężnego do niedawna Donalda Tuska.
(...)
czytaj dalej
http://www.rp.pl/artykul/518503_Semka__ ... doli_.html

**************************************************************************

Chłodne orędzie wypalonego polityka

To świetnie, że prezydent Komorowski wierzy w nas, Polaków. Pytanie, czy my mamy podstawy, by wierzyć w niego. Gdy na inaugurację przemawiał Barack Obama, pokazał się jako przywódca i sługa wspólnoty Amerykanów. Komorowski zaś jako pierwszy urzędnik i ewentualnie negocjator - orędzie Komorowskiego ocenia Stanisław Janecki, komentator Faktu

Z orędzia prezydenta nie dowiedzieliśmy się, jaką wspólnotą mają być Polacy, gdy skończy się jego kadencja. Z czego mamy być dumni? Jakie wielkie cele powinniśmy sobie wyznaczyć? Prezydent z liberalnej ponoć partii nawet nie wspomniał o rozwoju gospodarczym jako priorytecie. Mówił o jakiejś modernizacji, a prosiłoby się o wskazanie modelu modernizacji. Na przykład fińskiego, czyli opartego na świetnej edukacji, nauce i nowoczesnych technologiach.

Prezydent może zmusić rząd do wyboru modelu modernizacji. Bo może zapowiedzieć, co zawetuje albo zasugerować, jakie ustawy są dla niego priorytetowe. Pytanie, czy prezydent Komorowski ma jakąś własną koncepcję rozwoju Polski. Na pewno ma ogólnikową koncepcję uprawiania polityki, szczególnie międzynarodowej. Ale to za mało, żeby porwać naród.

To za mało powiedzieć, że zgoda buduje, a nienawiść niszczy. To za mało nawoływać do jedności i zaangażowania na rzecz wspólnego dobra. Trzeba zdiagnozować, co jest w Polsce problemem numer jeden. A po tym prezydent się tylko prześliznął, mówiąc o dostępie do prawa dla najuboższych.

A problemem numer jeden Polski jest fundamentalna nierówność szans. Przede wszystkim wobec prawa, ale także w dostępie do opieki medycznej i edukacji. I wcale nie wynika ona z niezamożności, lecz z klanowości, nepotyzmu i korupcji. W wymiarze sprawiedliwości z całą ostrością ujawniła to sprawa Krzysztofa Olewnika. Model społeczny w Polsce bardziej przypomina kraje Ameryki Łacińskiej niż Europę. I zmienienie tego jest fantastycznym celem dla prezydenta.

Bruksela, Paryż i Berlin ? to pierwsze stolice, które odwiedzi prezydent. Czyli widzi on Polskę roztopioną w Unii i szukającą szans w Trójkącie Weimarskim. Ale to anachronizm. Bo w Unii rodzą się już całkiem nowe podziały, a ich kanwą jest strefa euro. Formalna, brukselska Unia traci na znaczeniu, a zyskuje ta nieformalna, większej prędkości.

Polsce grozi to, że pozostanie w strefie mniejszej prędkości, a rząd nie ma na to pomysłu. Prezydent mógłby taki pomysł przedstawić. Na razie chce ze swojego urzędu uczynić ośrodek refleksji nad przyszłością Europy. Ale na to nie ma czasu. Albo trzeba zablokować pomysł Europy dwóch prędkości, albo wskoczyć do szybszego pociągu. Prezydent nadaje się do prowadzenia takiej polityki.

Poza końcowym fragmentem, w którym docenił umiejętności, zdolności i pracowitość Polaków, orędzie prezydenta było emocjonalnie chłodne. Zabrakło w nim żaru i idei. Niechby nawet na wyrost, ale od przywódcy wymaga się wizji i pasji. Prezydent Komorowski nie dał nam podstaw, żeby wierzyć, że ma wizję i nie zabraknie mu pasji. Można było odnieść wrażenie, że zaczyna te prezydenturę wypalony. To co będzie za pięć lat, skoro tak jest na początku?

http://www.fakt.pl/Chlodne-oredzie-wypa ... 195,1.html


Ostatnio edytowano 07 sie 2010, 13:42 przez Nadir, łącznie edytowano 4 razy

z 2 postów jeden



07 sie 2010, 11:45
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA25 cze 2009, 12:10

 POSTY        3598
Post Zgoda buduje (niezgoda rujnuje)
1/ "Perfidna rozgrywka" pośród dramatu powodzi?

Zbigniew Kuźmiuk, w najnowszym wpisie na swoim blogu w Onet.pl, ocenia, że szef MSWiA Jerzy Miller "zaatakował burmistrza Bogatyni i pochwalił jego sąsiada ze Zgorzelca".
"Trzeba przy tym dodać, że burmistrz Bogatyni jest członkiem PiS, a burmistrz Zgorzelca jest szefem lokalnych struktur PO" ? podkreśla były poseł odnosząc się do zniszczeń wywołanych w czasie weekendu przez powódź.
Słowa ministra ocenia jako "perfidną rozgrywkę polityczną".
Następnie były poseł przytacza słowa szefa MSWiA: "Miller mówił tak ?gdyby burmistrz Zgorzelca był w Bogatyni to prawdopodobnie dzisiaj byśmy mieli trochę inną sytuację?
i dalej
?bardzo byłem ujęty skutecznością i takim profesjonalnym podejściem burmistrza w Zgorzelcu. W Bogatyni tej skuteczności zabrakło. Jak słyszałem po przyjeździe do Bogatyni, że burmistrz nie wie jaki jest stan wody i jak poziom wody zmienia się z godziny na godzinę to byłem zaskoczony?".

Kuźmiuk ocenia, że porównania Millera były "tendencyjne". Jak podkreśla, w Bogatyni w ciągu 2 godzin woda z lokalnego potoku zalała 3/4 miasta, podczas gdy Zgorzelec na kilkanaście godzin wcześniej wiedział, że idzie do niego wysoka fala w związku z przerwaniem tamy w zbiorniku przemysłowym.

Burmistrz Bogatyni sam ratował ludzi przed śmiercią wyciągając niektórych przez okna, bo drzwi były już zablokowane przez wodę. Każdy ratownik był na wagę złota, bo przez pierwsze kilka godzin powodzi w Bogatyni ratownikami byli tylko jej mieszkańcy i kilkudziesięciu strażaków ochotników z miejscowej straży pożarnej. Burmistrz Zgorzelca natomiast mógł się ograniczyć do wydawana poleceń setkom strażaków i kilkudziesięciu żołnierzom, którzy przybyli do Zgorzelca na kilkanaście godzin przed nadejściem fali kulminacyjnej" ? pisze były poseł PSL. Słowa Millera określa mianem "perfidnej rozgrywki politycznej".

"Panie ministrze to nie tylko nieładnie, pan swoimi wypowiedziami dotyczącymi samorządowców, łamie standardy demokratycznego państwa. Premier Pana nie skarci, bo sam używał takich tanich chwytów, ale może przynajmniej skarci Pana opinia publiczna" ? podkreśla.

http://wiadomosci.onet.pl/2208241,11,pe ... ,item.html

-----------------------------------------------------------------------------------------------------
2/ Po nocnej manifestacji 6 osób trafiło do izby wytrzeźwień

Sześć osób trafiło do izby wytrzeźwień po nocnej manifestacji przed Pałacem Prezydenckim. Policja ocenia, że było spokojnie; nie doszło do poważniejszych incydentów.
W sumie przed Pałacem zebrało się kilka tysięcy osób. Wśród nich byli zarówno ci, którzy domagali się przeniesienia krzyża ustawionego po katastrofie smoleńskiej, jak i zwolennicy jego pozostawienia. Demonstrację zabezpieczało kilkuset policjantów.

- Biorąc pod uwagę liczbę osób, który przyszły pod Pałac Prezydencki, można powiedzieć, że było spokojnie. Nie doszło do żadnych poważniejszych incydentów. Sześć osób trafiło do izby wytrzeźwień - powiedział rzecznik komendanta stołecznego policji Maciej Karczyński.

Jak wyjaśnił, jedna z tych osób miała grozić dziennikarzowi, kolejne dwie miały znieważyć funkcjonariusza - policjanta i strażnika miejskiego. Wśród zatrzymanych jest też mężczyzna, który odpowie za niszczenie mienia i osoba, która zakłócała przebieg manifestacji.

- Gdy wytrzeźwieją, będą wyjaśniane okoliczności tych incydentów - dodał Karczyński.

Tłum, który zebrał się w poniedziałek przed Pałacem Prezydenckim, zaczął gęstnieć ok. godz. 22. Przychodzili ci, którzy umówili się przez internet, by zaprotestować przeciw krzyżowi pod pałacem i zwolennicy pozostawienia go w tym miejscu. W tłumie domagającym się przeniesienia krzyża stała grupa z transparentem wzywającym: "Zostawicie krzyż w spokoju. Politycy zamiast skłócać Polaków spełnijcie obietnice wyborcze!".

Przeciwnicy obecności krzyża do transparentu "Zburzyć pałac prezydencki - zasłania krzyż" przyczepili balony; puszczali bańki mydlane i przerzucali nadmuchiwaną piłkę. Niektórzy przyszli w maskach, kolorowych perukach czy z figurką mistrza Yoda z "Gwiezdnych Wojen". Inni trzymali arkusze papieru z hasłami: "Uwolnić Paris Hilton" lub "Jestem chłopakiem Jarka".

Skandowali: "Tu jest Polska", "Do kościoła", "Przenieść pałac", "Mohery do domu", "Gdzie jest Jarek". Transparenty głosiły: "Wykorzystanie krzyża do walki politycznej to dzieło szatana! Jarosławie Kaczyński opamiętaj się!", "Żydokomuna pozdrawia", "Krzyż do kościoła, Polska to kraj świecki, szanujmy konstytucję", "Precz z krzyżami, na stos z mocherami (pisownia oryginalna - PAP)", "Chcemy koło zamiast krzyża", "Precz krzyżacy" i "Grunwald pamiętamy". Nad głowami manifestantów można było dostrzec ukrzyżowanego pluszowego misia.

Bliżej krzyża zebrali się zwolennicy pozostawienia go w tym miejscu. "Jestem przeciwny tej demonstracji, nie zgadzam się z jej formą i hasłami. Chodzi o poziom dyskusji - powiedział Jerzy, student ASP. - Po tej stronie była modlitwa, po tamtej wyśmiewanie" - dodał.

Zwolennicy pozostawienia krzyża przed siedzibą prezydenta trzymali transparenty - "Jeśli zapomnę o nich, Ty Boże na niebie zapomnij o mnie". Miejscami powiewały państwowe flagi. W dłoniach niektórych widać było małe drewniane krzyżyki i różańce. Śpiewali hymn narodowy, pieśń "Boże, coś Polskę", pieśni maryjne. Młody człowiek odegrał na trąbce "Rotę", a potem "Marsz pierwszej Brygady", inni śpiewali - "Jezu ufam Tobie". Słychać było opinie - "Polska jest najważniejsza" i "Nie dajmy się sprowokować".

3 sierpnia zgromadzeni na Krakowskim Przedmieściu ludzie uniemożliwili przeniesienie krzyża do Kościoła św. Anny - tak miało się stać zgodnie z porozumieniem podpisanym między warszawską kurią, Kancelarią Prezydenta, harcerzami i Duszpasterstwem Akademickim Kościoła św. Anny. 5 sierpnia uczestnicy akademickiej pielgrzymki mieli ponieść go na Jasną Górę, po czym krzyż miał wrócić do kościoła. Wobec protestów zrezygnowano z przeniesienia krzyża.

6 sierpnia metropolita warszawski abp Kazimierz Nycz przemawiając do wyruszających w pielgrzymkę, podkreślił, że katastrofa 10 kwietnia powinna budzić refleksję nad kruchością ludzkiego życia, a nie spory. Apelował, by upamiętniać tragedię tak, aby nie ucierpiał na tym żaden człowiek ani "żaden święty znak, z krzyżem na czele".

http://wiadomosci.onet.pl/2208240,11,po ... ,item.html


10 sie 2010, 10:01
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA25 cze 2009, 12:10

 POSTY        3598
Post Zgoda buduje (niezgoda rujnuje)
1/ Woda nie zalewa miast rządzonych przez PO?

Nawet powódź można wykorzystać do ataku na polityków konkurencyjnych partii.

Jerzy Miller ostro wyraził się o burmistrzu zniszczonej przez powódź Bogatyni, stawiając mu za przykład burmistrza pobliskiego Zgorzelca. Zdaniem szefa MSW, w Zgorzelcu dzięki dobremu zarządzaniu udało się ocalić miasto przed zalaniem przez wody Nysy Łużyckiej. Tymczasem w Bogatyni burmistrz Andrzej Grzmielewicz miał zlekceważyć ostrzeżenia o opadach i pogubić się podczas akcji ratunkowej:
Gdyby burmistrz Zgorzelca rządził w Bogatyni, mielibyśmy inną sytuację. Bardzo byłem ujęty skutecznością i profesjonalnym postępowaniem burmistrza Zgorzelca, to że Zgorzelec tak wygląda, to zasługa skutecznego działania władz miasta.
Grzmielewicz oczywiście zaprotestował przeciw tym słowom. Najważniejsze jednak, co mówią eksperci. A ci twierdzą, że opady w Bogatyni przekroczyły wszelkie przewidywania. To nie była powódź stulecia, tylko tysiąclecia. Przez miasto przelało się 30 mln ton wody ? i żadne środki nie zaradziłyby katastrofie.

Co ciekawe, politycy Platformy nie pierwszy raz zaczynają wszelkie działania podczas powodzi od ostrej krytyki władz lokalnych. W Krakowie wojewoda zaatakował prezydenta miasta za rzekome nieudolne działania ? co wyśmiali sami mieszkańcy. Kraków został bowiem obroniony przed wielką wodą bardzo sprawnie.

Teraz ten scenariusz się powtarza, i trudno nie odnieść wrażenia, że motywem działania polityków PO jest polityczny cynizm. Tak się bowiem składa, że wkrótce wybory samorządowe. Prezydent Majchrowski (z Krakowa) wywodzi się z SLD. Prezydent Bogatyni ? z PiS. A prezydent Zgorzelca jest z PO. I już mamy klucz według którego jednych samorządowców władze państwowe chwalą, a innych ganią.

http://www.pardon.pl/artykul/12188/woda ... h_przez_po
-------------------------------------------------------------------------------

2/ Już zaplanowano kolejną demonstrację pod Pałacem

Nie opadły jeszcze emocje po poniedziałkowej manifestacji zwolenników przeniesienia krzyża, a szykowana jest już kolejna demonstracja. Tym razem tysiąc osób ma się zebrać przed Pałacem Prezydenckim we wtorek wieczorem, aby cztery miesiące po katastrofie smoleńskiej upamiętnić jej ofiary.

Jak dowiedziała się Wirtualna Polska w stołecznym Biurze Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego, manifestacja organizowana jest przez osobę prywatną. We wniosku złożonym w stołecznym ratuszu wpisana jest liczba 1000 uczestników.

Demonstracja ma się odbyć w godz. 20.00-22.00. Uczestnicy mają przemaszerować z ul. Świętojańskiej przed Pałac Prezydencki i tam oddać hołd ofiarom katastrofy pod Smoleńskiem, w której zginął prezydent Lech Kaczyński i 95 towarzyszących mu osób.

Na pewno nie obędzie się bez emocji. Przez ostatnich kilka tygodni fragment Krakowskiego Przedmieście przed Pałacem Prezydenckim był miejscem burzliwych sporów tzw. obrońców krzyża i zwolenników jego przeniesienia. Kulminacja konfliktu nastąpiła 3 sierpnia, gdy obrońcy krzyża udaremnili plan przeniesienia symbolu, nie dopuszczając do niego księży i harcerzy.

Kolejnym zapalnym wydarzeniem była poniedziałkowa manifestacja zwolenników przeniesienia krzyża do kościoła św. Anny. Przed Pałacem Prezydenckim zgromadził się kilkutysięczny tłum, odgrodzony od grupki osób modlących się pod krzyżem podwójnym kordonem metalowych barierek i policji. Sytuacja była napięta, choć nie doszło do większych ekscesów. Sześć osób trafiło do izby wytrzeźwień po manifestacji.

I tym razem na Krakowskim Przedmieściu pojawią się wzmocnione służby porządkowe. Jak nieoficjalnie dowiedział się serwis internetowy telewizji TVN24, taka akcja służb bezpieczeństwa kosztuje nawet kilkadziesiąt tysięcy złotych, a ponadto każda kolejna manifestacja dodatkowo obciąża finansowo służby sprzątające miasto.

http://wiadomosci.wp.pl/kat,1342,title, ... omosc.html

Jako pierwszy o wtorkowej demonstracji poinformował serwis internetowy telewizji TVN24.


10 sie 2010, 17:09
Zobacz profil
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Odpowiedz w wątku   [ Posty: 399 ]  idź do strony:  Poprzednia strona  1 ... 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9 ... 29  Następna strona

 Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
 Nie możesz odpowiadać w wątkach
 Nie możesz edytować swoich postów
 Nie możesz usuwać swoich postów
 Nie możesz dodawać załączników

Skocz do:  
cron