Teraz jest 09 wrz 2025, 00:32



Odpowiedz w wątku  [ Posty: 827 ]  idź do strony:  Poprzednia strona  1 ... 15, 16, 17, 18, 19, 20, 21 ... 60  Następna strona
Wybory prezydenta RP 2010 
Autor Treść postu
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA25 cze 2009, 12:10

 POSTY        3598
Post Wybory prezydenta RP 2010
Generał Skrzypczak: Talibowie wiedzą, że w Polsce trwa kampania wyborcza. I atakują nas.

Liderzy talibów przeglądają prasę, śledzą doniesienia medialne i serwisy internetowe.
Z gen. Waldemarem Skrzypczakiem, byłym dowódcą sił lądowych, rozmawia Łukasz Słapek.

- Sprawa obecności naszych żołnierzy w Afganistanie nieoczekiwanie stała się ważnym elementem toczącej się właśnie kampanii wyborczej przed niedzielnym głosowaniem. W ostatni weekend premier Donald Tusk mówił o potrzebie rychłego wycofania stamtąd naszych wojsk, kilka dni później kandydat na prezydenta Bronisław Komorowski stwierdził, że i bez oglądania się na NATO wyprowadzimy z Afganistanu polskich żołnierzy. Pana zdaniem taki sposób postępowania byłby właściwy?
- Wydaje mi się, że byłaby to zła decyzja, chociażby w kontekście tego, że musimy pamiętać wszyscy, iż NATO jest gwarancją naszego bezpieczeństwa. NATO jest systemem kolektywnej obrony, a my jesteśmy elementem w tym systemie. Nasze wyłamanie się teraz podważa naszą wiarygodność jako elementu całego tego systemu zbiorowego.

- Moglibyśmy stracić na takim samodzielnym wycofaniu się?
- Moim zdaniem nie jest to dobra decyzja, na pewno. Sojusz północnoatlantycki jest szacowną instytucją i oczywiście przyjmie do wiadomości nasze stanowisko. Należy jednak pamiętać, że będzie to miało jakieś konsekwencje dla nas jako członka sojuszu. Staniemy się mało wiarygodni. Liderzy talibów przeglądają prasę, śledzą doniesienia medialne i serwisy internetowe

-W mediach, a także na stronach internetowych MON mówi się o tym, że kampania prezydencka ma dość spory wpływ na to, co dzieje się obecnie w Afganistanie. Mam tutaj na myśli te wszystkie - często tragiczne w skutkach - ataki na polskich żołnierzy. Pan się zgadza z taką teorią?
- Być może zaistniał tutaj casus hiszpański. Pamiętamy wszyscy wybory w Hiszpanii w 2004 r. i ówczesne deklaracje lidera lewicy José Luisa Rodrígueza Zapatero, że gdy on i jego ugrupowanie zwyciężą w głosowaniu do parlamentu, natychmiast wycofają żołnierzy hiszpańskich z Iraku. Podczas tej kampanii zaczęły się kumulować ataki na hiszpańskie cele. Doszło do serii zamachów terrorystycznych na dworce w Madrycie. Hiszpańscy żołnierze stacjonujący w Iraku byli częściej i bardziej zajadle atakowani. Tak więc to, co działo się w Hiszpanii, miało bezpośredni wpływ na działania irackich rebeliantów i niejako dopingowało ich do dalszych wzmożonych działań.

- Zatem talibowie sięgnęli po tę samą strategię, która w przeszłości okazała się skuteczna?
- Talibowie są zorganizowanym ruchem oporu. Poza tymi walczącymi bojownikami mają również rozwinięty system zbierania informacji. Wykorzystują przy tym tak zwany wywiad biały, czyli przeglądają prasę,śledzą doniesienia medialne i serwisy internetowe, zapewne też oglądają wielkie międzynarodowe informacyjne stacje telewizyjne. Na podstawie zebranych w ten sposób informacji wiedzą dokładnie, co się dzieje, i na tej podstawie prowadzą swoje dalsze działania.

- Więc wybory mogą w Polsce być hasłem do ataku?
- Każde takie wydarzenie jak wybory w którymś z państw biorących udział w operacji militarnej w Afganistanie talibowie natychmiast wychwytują. Dowódcy polowi następnie otrzymują rozkazy, aby na przykład atakować Polaków wszelkimi możliwymi siłami. Zatem w mojej opinii tego nie należy wykluczać.

- Czy podczas naszej obecności w Afganistanie można doszukać się jakichś błędów, które mogłyby niejako doprowadzić do takiej sytuacji? Że one właśnie teraz, w tak kluczowym momencie się mszczą?
- W Afganistanie trudno się doszukać takich błędów, ponieważ tam stacjonuje wojsko walczące. Żołnierze, którzy tam pełnią służbę, są dobrze przygotowani do walki. Tam mamy dobrych żołnierzy i to podkreślam z całą mocą.

- Skąd w takim razie kłopoty z odparciem talibów?
- To konsekwencja tego, że brakuje im sprzętu. Chodzi tutaj przede wszystkim o bezzałogowe środki obserwacji. Gdyby nasi żołnierze dysponowali takim sprzętem, to mieliby możliwość praktycznie całodobowej obserwacji rejonów dla nich niebezpiecznych, czyli na przykład miejsc na drogach, gdzie talibowie podkładają ładunki wybuchowe, które później eksplodują pod naszymi rosomakami. Więc moim zdaniem to jest tylko kwestia sprzętu, który można w Afganistanie efektywnie wykorzystać do przygotowania i prowadzenia działań bojowych. A na razie sławny pakiet afgański jest wirtualny. Nie chodzi tylko o środki rozpoznania, ale też o śmigłowce, wielolufowe karabiny maszynowe, wielosensorowe mobilne systemy rozpoznania. Tego nie ma nadal. Mimo szumnych deklaracji.

- A błędy w dowodzeniu? Może konieczna jest zmiana taktyki?
- Błędy w dowodzeniu może nie, ale wydaje mi się, że trzeba zmienić taktykę, formy działań. Moim zdaniem trzeba przejść do aktywnych działań zaczepnych. Wiadomo, że talibowie na początku lata zawsze zaczynają ofensywę. W tym roku, a zwłaszcza w tym miesiącu eskalacja ich działań jest nieprawdopodobna. Wyraźnie są w ofensywie i aby móc pozbawić ich tak zwanej inicjatywy operacyjnej, należy przejść do działania aktywnego.

- Czyli co powinniśmy robić, by przeciwstawić się talibom?
- Atakować, atakować i jeszcze raz atakować. Poszukiwać i atakować. Śledzić i znów atakować. Nie dać im chwili odpoczynku, bo jeśli my będziemy czekać na jakiś zbieg okoliczności, to talibowie nadal będą na nas robili zasadzki i nas ostrzeliwali. To my mamy uderzać i to my mamy ich zaskakiwać, a nie oni nas. Taktyka nieustannego pościgu. I naszemu wojsku warunki do tego trzeba stworzyć.

- A może dowódcy chcieliby tak działać, ale nie mają zgody polityków, którzy obawiają się, że takie metody zwiększyłyby tylko liczbę zabitych żołnierzy po stronie polskiej.
- Użyję drugiego casusu nieżyjącego, nieodżałowanego generała Tadeusza Buka (od września 2009 r. dowódca wojsk lądowych, zginął 10 kwietnia br. pod Smoleńskiem w katastrofie prezydenckiego tupolewa) i wrócę do dziewiątej zmiany w Iraku. W 2007 r. powiedziałem, że tam leją naszych jak w kaczy kuper, codziennie był ostrzał. Przekonałem wtedy ówczesnego ministra obrony narodowej Aleksandra Szczygłę, żeby ściągnąć do Iraku generała Buka jako walecznego dowódcę, który był w Iraku moim zastępcą, więc zna metody rebeliantów, bo z nimi walczył. Jego obecność tam poskutkowała. W ciągu trzech, czterech miesięcy zmienił się całkowicie obrazsytuacji. Buk przeszedł do działań zaczepnych. To on ścigał i to on gonił rebeliantów, to on atakował, a nie oni jego. Rebelianci nie wiedzieli, kiedy i w jakim miejscu. Nigdy nie mogli przewidzieć działań Buka i jego wojska. W końcu dali za wygraną i wynieśli się do spokojniejszej prowincji będącej pod kontrolą Amerykanów. Warto tę lekcję powtórzyć.

- Polscy żołnierze powinni być więc aktywniejsi w polu?
- Chodzi o przejęcie inicjatywy operacyjnej, i to jest najważniejsza droga do sukcesu. Oczywiście, może mieć pan rację. Są obawy, że może zginąć więcej naszych żołnierzy. Ale ja powtarzam, że dla mnie gwarancją bezpieczeństwa jako dla dowódcy była zawsze aktywność operacyjna.

Rozmawiał Łukasz Słapek
http://www.polskatimes.pl/opinie/wywiad ... material_2


17 cze 2010, 07:25
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA25 cze 2009, 12:10

 POSTY        3598
Post Wybory prezydenta RP 2010
Bronisław Komorowski przy grobie Lecha i Marii! Po co?

Platforma nie wykorzystuje tragedii smoleńskiej w kampanii? Już nieaktualne.
Przy okazji spotkania z kardynałem Dziwiszem, Bronisław Komorowski pospieszył na Wawel, aby złożyć kwiaty na grobie Lecha Kaczyńskiego. Oddał także hołd marszałkowi Józefowi Piłsudskiemu, po czym pospieszył na Podkarpacie. O fakcie tym donosi serwis wyborczy gwno.pl.

Pisaliśmy już, że w dniu jutrzejszym Wawel odwiedzi Jarosław Kaczyński. Ma to jednak być wizyta prywatna, bez kamer i mikrofonów. Jest to prywatność dyskusyjna, skoro o tej wizycie wszyscy wiemy, jednak obecność Kaczyńskiego przy grobie brata i bratowej da się również wytłumaczyć inaczej niż potrzebą wyborczą.

Nie ma natomiast innego niż kampania wyborcza wytłumaczenia wizyty Bronka na grobie politycznego konkurenta, którego wyśmiewał po wizycie w Gruzji mówiąc jaka wizyta, taki zamach. Oczywiście, oddanie hołdu zmarłemu przeciwnikowi się chwali, ale chyba niekoniecznie w tak gorącym czasie jak teraz?

Politycy Platformy Obywatelskiej wielokrotnie zarzucali Jarosławowi Kaczyńskiemu i jego sztabowi wykorzystywanie tragedii smoleńskiej w kampanii wyborczej. Dziś kandydat Platformy osobiście użył tego motywu w swojej kampanii i nie widzi w tym niczego złego.

W innych warunkach moglibyśmy pomyśleć, że Komorowskiego na Wawel wepchnęła polityczna desperacja jego własnego sztabu. Ale to przecież niemożliwe, skoro oficjalnym celem sztabowców marszałka jest pewne zwycięstwo w pierwszej turze, prawda?

http://www.pardon.pl/artykul/11781/bron ... arii_po_co


17 cze 2010, 13:55
Zobacz profil
Fachowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA07 gru 2007, 12:19

 POSTY        1667
Post Wybory prezydenta RP 2010
2+2=sondaż prawdę Ci powie

Liberał nie chce prywatyzacji

Człowiek, dla którego Bóg, Honor, Ojczyzna nie są tylko hasłami, oskarżany jest o bycie socjalistą;

Sztandarowa postać prawicy cieszy się, że popiera go ulubieniec socjalistów;

Ludzie kultury publicznie obrażają innych, będąc poważnymi;

Powszechnym sposobem na budowanie zgody jest opluwanie;

Sądy każą przepraszać za powiedzenie prawdy;

Sądy decydują jakiej prawdy nie wolno sprawdzać;

Co jest prawdą historyczną lepiej wie sędzia niż historyk;

Miliony zgadzają się, żeby kłamstwo było narzędziem codziennego użytku;

Miliony myślą, że jest wymierzone jedynie w ich przeciwników, którzy są głąbami;

Zgoda na wszystko oznacza pojednanie;

Człowiek, który milczy, oskarżany jest o agresję;


Człowiek, który publicznie oskarża go o chorobę psychiczną, jest przyjacielem najważniejszej osoby w państwie;

Sposobem na powiększenie wiedzy jest obniżenie poziomu edukacji;

Znajomość logiki szkodzi poziomowi rozumienia polityki;

Śledztwo w sprawie śmierci najważniejszych osób trzeba jak najszybciej powierzyć tym, którzy od wieków niezbyt dobrze nam życzą, za to mogą być zainteresowani ukryciem wielu rzeczy;

Śledztwo należy oddać wraz z tajemnicami państwowymi i międzynarodowymi;

Pozbawienie możliwości mówienia oznacza zwiększenie wolności słowa;

Żeby cokolwiek odpolitycznić trzeba to uzależnić od rządu;

...

Czy już przyszła pora, żeby wartość wyrażenia
2+2
obliczać przy pomocy sterowanych sondaży?
 :brawa:

http://niegdysiejszy.salon24.pl/195249, ... e-ci-powie

____________________________________
Polak ,katolik,hetero,szczęśliwy.Wszystkie błędy stylistyczne i ortograficzne są zamierzone jakiekolwiek powielanie ich i rozpowszechnianie bez zgody jest zabronione!
טדאוש


17 cze 2010, 19:29
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA25 cze 2009, 12:10

 POSTY        3598
Post Wybory prezydenta RP 2010
Powódź - Bruksela grozi Polsce karami pieniężnymi

Za co?

Polsce grozi postępowanie przed Europejskim Trybunałem Sprawiedliwości w Luksemburgu. Efektem mogą być wielkie kary pieniężne. Chodzi o unijną dyrektywę powodziową z 2006 roku, której nie wdrożył rząd Donalda Tuska. Termin minął w zeszłym roku. O tym wszystkim oficjalnie poinformuje polski rząd unijna komisarz Kristalina Georgieva, kiedy przyjedzie do naszego kraju.

Komisja Europejska przyjmuje polską prośbę o pomoc przy usuwaniu skutków powodzi, ale pyta, dlaczego rząd Donalda Tuska nie wdrożył unijnej dyrektywy powodziowej.

- To godne pożałowania, że kraje, które są zwykle najpoważniej dotykane przez powodzie - w tym Polska, jeszcze nie wdrożyły tych procedur - mówiła wczoraj Georgieva w europarlamencie podczas debaty na temat powodzi.
czytaj dalej

Według korespondentki RMF FM, nie jest jednak prawdopodobne, by Bruksela w ramach kary nie przekazała nam pieniędzy na walkę ze skutkami powodzi. Źle to jednak świadczy o polskich władzach. Staramy się o unijne pieniądze na usuwanie powodziowych szkód, a nie wdrażamy unijnego prawa, które ma powodziom zapobiec.

Unijna dyrektywa, której polski rząd nie wdrożył, przewiduje: przeprowadzenie do 2011 roku oceny ryzyka powodziowego, czyli przebadanie wszystkich tras rzecznych; do 2013 roku - opracowanie konkretnych map, a do 2015 - przygotowanie konkretnych planów zapobiegania i walki z powodzią.

Komisarz Georgieva wyraźnie dała do zrozumienia, że ostania powódź powinna być dzwonkiem alarmowym dla rządów.

http://fakty.interia.pl/fakty-dnia/news ... 94159,6920

Kłamstwo ma krótkie nogi i dłuuuuuuuuuuuuuuuuugi nos!!!


17 cze 2010, 19:44
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA23 sie 2009, 07:34

 POSTY        3657
Post Wybory prezydenta RP 2010
Mężczyzna nie płacze
              
Trudno było przekonać go do rozmowy.
Po śmierci brata zamknął się w sobie. Załamany zdrowiem mamy, długo nie mógł się zdobyć na wywiad. W końcu postanowił przerwać milczenie. Zdecydował się na rozmowę w cztery oczy. Nawet bez obecności najbliższych współpracowników, których grzecznie wypraszał. Szarmancki, wyciszony, zamyślony. Dba, żeby na stole stała gorąca herbata.
To nie jest wywiad polityczny. To wywiad o emocjach. Takiej rozmowy dotąd nie było.


GALA: W tamtą kwietniową sobotę zadzwonił do Pana Radosław Sikorski z tragiczną wiadomością. Odłożył Pan słuchawkę i poszedł do kościoła, a może do kogoś bliskiego? Czy płakał Pan w samotności?
      
JAROSŁAW KACZYŃSKI: Mimo że Lech to mój brat bliźniak, nic nie przeczuwałem. Ale kiedy usłyszałem głos pana Sikorskiego, już wiedziałem, że musiało stać się coś złego. Jednak po odłożeniu słuchawki nie miałem czasu na rozpacz. Byłem w szczególnej sytuacji. W szpitalu była moja mama i pierwsza myśl, jaka się pojawiła ? to że muszę ją chronić. Nie miałem czasu na emocje. Szybko udałem się do szpitala, by zadbać, żeby mama się o niczym nie dowiedziała, bo to groziłoby jej życiu. Była w bardzo ciężkim stanie, nie oddychała samodzielnie.

GALA: Udawał Pan brata?

JK: Gdy mama była w złym stanie, czasem brała mnie za Leszka. Nigdy wcześniej jej się to nie zdarzało, ale w tej chorobie nas myliła. Później wymyśliłem opowieść o Ameryce Łacińskiej, z której Leszek nie może inaczej wrócić, jak tylko statkiem. Cały czas mówiłem jej, że brat wyjechał do Ameryki i nie może przylecieć samolotem ze względu na wybuch wulkanu i że podróż statkiem się przeciąga. Było to dla mnie bardzo trudne, ale postępowałem tak na prośbę lekarzy.

GALA: Potem nadszedł ten moment, że trzeba było zmierzyć się z tą tragiczną wiadomością. Był Pan w kontakcie z psychologiem?

JK: Doradzał mi pewien profesor psychologii. Ale ostatecznie człowiek zostaje z tym sam. Wiedziałem, że muszę to powiedzieć w atmosferze ciepła i czułości. Tak też się stało... Mama przyjęła to godnie, aczkolwiek była zrozpaczona. Uważam, że dobrze zrobiłem, odwlekając tę informację. Gdybym powiedział jej wtedy, gdy miała atak sepsy, nie przeżyłaby tego. Druga myśl tamtej soboty ? to jechać natychmiast do Smoleńska i odnaleźć ciało brata, mimo że ból był straszliwy... Zidentyfikowałem ciało... Musiałem pilnie wracać do Warszawy, do mamy... a nie chciałem, żeby brat został sam... Tego, co wtedy tam, na miejscu czułem, nie potrafię opisać...

GALA: W takich momentach zastanawiamy się nad sensem życia, sensem śmierci. Czym dla Pana jest śmierć? Czy ona może w ogóle mieć jakiś sens?

JK: Ta śmierć była absurdem. Była bezsensowna. Zabrała 96 osób, w tym kilkunastu bardzo bliskich mi przyjaciół i dwie osoby z najbliższej rodziny. Inne śmierci, z którymi zetknąłem się wcześniej w życiu, nie wydawały mi się tak absurdalne. Zawsze myślałem o śmierci, że jest ona zakończeniem, kresem ludzkich losów, ale zarazem czymś odległym. Myślałem, że jestem oswojony ze śmiercią. W końcu to jedyna pewna rzecz w naszym życiu. Tylko jej jednej nie da się uniknąć? i ? niestety ? przewidzieć.

GALA: Co to znaczy, że był Pan oswojony ze śmiercią?

JK: Pamiętam, jak odchodzili moi dziadkowie, babcie. Oni się starzeli, powoli ich żegnaliśmy. To działo się w naturalnym porządku. Potem odszedł wuj, ojciec i ciotka. Dotąd, gdy odchodzili moi najbliżsi, nie przeżywałem uczucia buntu. Natomiast ta śmierć jest dla mnie wstrząsem. Ona zakończyła stan mojego życia, który uważałem za normalny. Całe życie byłem jednym z braci Kaczyńskich. Czasem złościłem się na to określenie, ale na poziomie egzystencjalnym, życiowym byłem zawsze z moim bratem. Nasze życia toczyły się równolegle, więź bliźniacza była bardzo silna. Ja nie znam stanu rozłączenia, życia samemu. Zawsze był przy mnie Lech. W tym sensie ten nowy etap wydaje mi się jakiś nienormalny, dziwaczny, niezrozumiały.

GALA: Czuje się Pan zagubiony?

JK: Czuję się nieswojo. To jest sytuacja inna, niż ma większość ludzi, i bardzo trudna do wytłumaczenia. Ja zawsze miałem brata bliźniaka. Niektórzy przypisywali nam większą symbiozę polityczną, niż ona w rzeczywistości miała miejsce. On nie znał wielu moich decyzji, ja jego. Także kręgi współpracowników były inne. Brat od ?75 roku mieszkał na Wybrzeżu. Miał tam, za sprawą swojej żony Marylki, wielki krąg przyjaciół, znajomych. Po dwudziestu latach wrócił tu, do Warszawy... Znów byliśmy bliżej...

GALA: Czuje Pan, jakby część Pana umarła?

JK: Tak, to jest takie uczucie. Poza żalem i bólem mam poczucie, że wchodzę w jakiś inny rozdział mojego życia. Coś, co dobrze znałem, definitywnie się skończyło.

GALA: Rozumiem, że w Pana sytuacji trudno jest mówić o emocjach, ale czy Pan nie pozwolił sobie na nie? Nie dał Pan sobie prawa do rozpaczy? Przecież ona jest uzasadniona.

JK: Dałem sobie prawo do rozpaczy, ale nie do opowiadania o niej.

GALA: Łzy?

JK: Byłem wychowany w świecie, w którym mężczyźni nie płaczą. Prawdziwy mężczyzna tłumił emocje, umiał je powściągać. Nie twierdzę, że to jest bardzo dobre czy łatwe, ale tak mnie wychowano ? nie objawia się uczuć.

GALA: Patrzyłam na Pana w kilka dni po katastrofie i myślałam, że to nieludzkie tak szybko się pozbierać. Współczułam Panu, ale także mnie to przerażało.

JK: Dusi mnie ból i nie potrafię na ten temat mówić. Ale też czuję się odpowiedzialny za moje środowisko, idee i postanowiłem kandydować. To sprawiło, że z sytuacji przeżywania przeszedłem do sytuacji działania.

GALA: Zagłuszył Pan ból.

JK: Nie. Powziąłem świadomą, poważną decyzję ze wszystkimi jej konsekwencjami.

GALA: Jest Pan katolikiem. Wiara pomogła Panu?

JK: Tak.

GALA: Myślał Pan o Hiobie?

JK: Tak. Ta postać przyszła mi do głowy.

GALA: Hiob cierpi i najpierw się buntuje, potem wątpi, na koniec godzi się ze swym losem.

JK: Było takie uczucie zawodu ? dlaczego to spotyka mnie, kogoś, kto stara się żyć zgodnie z zasadami wiary? Dlaczego spotyka mnie coś tak okrutnego? Teraz buntuję się nadal, ale już nie na poziomie metafizycznym. Mam w sobie złość, zastanawiam się, czy mogłem nie dopuścić do tego lotu. Namawiałem brata, by jechał pociągiem, ale nie chciał, bo miał umówioną wizytę na Litwie i spóźniłby się.

GALA: Pan też miał lecieć, ale został ze względu na matkę. Ma Pan poczucie darowanego życia?

JK: Wie pani, ja tak tego nie analizuję. Teraz mam tyle obowiązków, że zwyczajnie nie pozwalają mi one zastanawiać się tak głęboko nad sobą.

GALA: Inaczej patrzy Pan teraz na swoje życie? Ono nabrało innych sensów?

JK: Ono będzie inne. Będę w nowej dla mnie sytuacji. Nie mogę sobie nawet wyobrazić, jak to teraz będzie. Uciekam w aktywność przed nieustannym myśleniem o tym. Pracuję. Modlę się. I śpię. Pracuję, modlę się i śpię.

GALA: Czy wspiera Pan Martę? Staliście się sobie bliżsi?

JK: Marta doznała szoku, bo odeszli jej ukochani rodzice, z którymi była bardzo związana. Staram się zastąpić jej ojca. Dla jej młodszej córki jestem Lechem. Sama Marta wie, że ma we mnie oparcie. Dzwonimy do siebie.

GALA: A w kim Pan znalazł oparcie?

JK: W przyjaciołach. Odnowiły się przyjaźnie, które wygasły ze względu na to, że tak bardzo wessała mnie polityka. Dzwonili ludzie, o których często myślałem, ale nie starczało mi nigdy czasu, by znowu być z nimi blisko. Teraz to się zmieniło. Miałem więc wsparcie, dużo dobrych, mądrych rozmów, konkretne gesty pomocy. Nie byłem z tym sam i za to jestem moim przyjaciołom ogromnie wdzięczny. Poza tym siłę daje mi wiara, że to, co robię, jest słuszne. Moje motywacje są polityczne. Zawsze mało miałem życia prywatnego. Polityka jest zajęciem absorbującym. Ona wyparła wszystko. Marzyliśmy z bratem, że na stare lata zobaczymy Polskę jako kraj bogaty i prawdziwie wolny.

GALA: Wie Pan, czego chciałby brat? Czy to tylko figura retoryczna?

JK: Wiem, że chciałby, żebym kandydował. Bo często miał do mnie pretensje, a nawet złościł się, że nie podejmowałem pewnych wyzwań, wyższych funkcji w państwie.

GALA: Rozumieliście się bez słów?

JK: Aż tak to nie, ale bliskość była ogromna. Wie pani, na czym polegało nasze bliźniactwo? Że przekraczało się miłość własną ? ten egoizm, który każdy człowiek nosi w sobie. U nas on był przekroczony. Bardziej chciało się szczęścia tej drugiej osoby niż swojego własnego. Wracając do lat szkolnych ? bardziej mnie cieszył dobry stopień brata niż mój. To jest najdalej posunięta życzliwość. Poświęcenie własnych interesów dla dobra drugiego. I ogromna satysfakcja z sukcesów tej drugiej strony.

GALA: Sny śniliście te same?

JK: Nie pamiętam. Może jako dzieci...

GALA: Jak się kłóciliście?

JK: Biliśmy się w dzieciństwie, kłóciliśmy się czasami nawet przez pół dnia. Jako ludzie dorośli bywaliśmy na siebie obrażeni najdłużej po trzy dni.

GALA: Rodzeństwo często rywalizuje o uczucia matki. Wam to nie było obce?

JK: Nigdy nie rywalizowaliśmy o nic.

GALA: Czuje Pan jego obecność?

JK: Bardzo chciałbym czuć, ale nie czuję... Tylko gdy dzwoni telefon, to przez ułamek sekundy myślę, że to on.

GALA: Co w Polakach w czasie tej żałoby Pana zaskoczyło?

JK: Życzliwość. Doświadczam jej na każdym kroku od zupełnie obcych osób. Szacunek dla osoby i urzędu prezydenta. No i to wielkie, jednoczące poczucie wspólnoty.

GALA: A te listy spod Pałacu, spod Pana domu? Co się z nimi stało?

JK: Wszystkie są zebrane, zachowane.

GALA: Porządkował Pan rzeczy brata?

JK: To zadanie Marty. A potem historyków. Ja czuję, że jestem powołany, żeby oddać sens tego, co robił brat ? jako działacz opozycji, szef NIK-u, prezydent Warszawy, prezydent. To była linia bardzo konsekwentna. Chcę zorganizować Instytut Lecha Kaczyńskiego, który da świadectwo jego działań dla Polski.

Brat widział nasz kraj jako państwo nowoczesne, silne, będące jednym z europejskich liderów.

GALA: To Pana wizja czy brata?

JK: I tu mamy to gigantyczne nieporozumienie odnoszące się do relacji między nami! Muszę to sprostować. W opozycji pierwszy zacząłem działać ja, ale kiedy Leszka wciągnąłem, on stał się ważniejszy niż ja. Ja byłem szeregowcem w porównaniu z moim bratem. On miał swoje niezależne sądy. Często był ode mnie silniejszy.

GALA: Co Was dzieliło? O co się spieraliście?

JK: Leszek był bardziej sceptyczny wobec pewnych środowisk, które ja uważałem za akceptowalne. Po prostu konserwatystów cenił mniej niż ja. Natomiast obydwaj uważaliśmy, że Polska się rozwija, bo Polacy są bardzo zaradnym narodem, ale postęp mógłby i powinien być szybszy i osiągany mniejszym kosztem.

GALA: Co go blokuje?

JK: Brak odpowiedzialności za wspólnotę.

GALA: Każdy dba tylko o własny interes?

JK: To akurat nie jest naganne. Nie oszukujmy się ? każdy tak myśli. Naganne jest to, że niektórzy, udając, że robią coś dla kraju, przy okazji załatwiają prywatne interesy. Na coś takiego nigdy nie było naszej zgody. Trzeba zacząć myśleć w kategoriach interesów wspólnoty.

GALA: To lewicowe idee.

JK: Mój brat był kontynuatorem pięknej żoliborskiej tradycji lewicowej, tej tradycji, która ceni solidarność społeczną. Urodziliśmy się nawet na osiedlu WSM, przy ulicy Suzina, bo była wtedy epidemia i rodziliśmy się w domu. Dziadek przyjaźnił się z lewicowcami, którzy potem wylądowali w stalinowskich więzieniach. Jan Józef Lipski wprowadzał mnie do KOR-u. Ale był też aspekt pozapolityczny ? Leszek był człowiekiem wyjątkowej dobroci. Pomagał ludziom jako prawnik. Dzwonili do niego z całej Polski, czasami ze sprawami osobistymi. Wspierał finansowo, wynajdował lekarzy. Biedacy, odrzuceni ? znajdowali u niego zrozumienie. Chciałbym to kiedyś opisać.

GALA: Nosi Pan przy sobie jakąś pamiątkę po nim?

JK: Obrączkę oddałem Marcie. Bardzo chcę zrobić taki symboliczny grób w Warszawie, w naszym grobowcu rodzinnym. Jeżdżenie do Krakowa jest zbyt skomplikowane. A ja chcę często móc pomodlić się przy jego grobie.

GALA: Kto przygarnął zwierzęta Pana brata?

JK: Zwierzęta wzięli przyjaciele Marylki i Leszka.

GALA: Co sprawiło, że w ogóle wszedł Pan w politykę?

JK: Nie akceptowałem PRL-owskiej rzeczywistości. Piekielnie źle się w niej czułem. Niezgoda na to, co mnie otacza, jest chyba głównym motorem mojego działania.

GALA: Pierwszy gest polityczny?

JK: Taki sztubacki ? to było zorganizowanie obchodów 30. rocznicy śmierci marszałka Piłsudskiego w szkole w 1965 roku. Były też bezczelne, szczeniackie gesty, np. przestawianie strzałek do lokalu wyborczego w tym samym bodajże roku. Po mojej interwencji pokazywały toaletę miejską.

GALA: To za to Was rozdzielili i posłali do innych liceów?

JK: Nie. Rozdzielili nas, bo się źle uczyliśmy. Myśleli, że to nas zdyscyplinuje. Nie znosiliśmy szkoły, fatalnie nam w niej szło. Za to na studiach było już inaczej.


GALA: Byliście na pierwszym roku prawa na UW, kiedy wybuchł ?68 rok.

JK: Byłem na UW od pierwszego wiecu. Pamiętam Góreckiego, Sawickiego i Lassotównę. Byłem, gdy ORMO atakowało studentów. Potem był wiec na Politechnice. Byłem na nim razem z bratem oraz z Wojciechem Jasińskim, późniejszym ministrem skarbu.

GALA: Oberwał Pan wtedy?

JK: Nie.

GALA: Strach?

Nie było. To raczej była ekscytacja.

GALA: A kiedy poczuł Pan, że polityka może być groźna?

JK: Kiedy Jan Józef Lipski wysłał mnie do Płocka jako działacza trzeciego frontu KOR-u i miałem rozrzucać ulotki. Pojechałem tam sam, bo Leszek bronił doktoratu. Sam byłem już po obronie i nie chciałem go odciągać od nauki. Wtedy poczułem coś na kształt lęku. Bałem się też, gdy w latach 70. pojechałem na Śląsk rozrzucać ulotki, bo tam bili. Jednak bardziej bałem się o Leszka. Gdy został internowany i nie było wiadomo, gdzie się znajduje, wtedy bałem się bardzo.

GALA: Kiedy polityka może mieć aspekt humorystyczny?

JK: Przypomnę prześmieszną sytuację. Kończyło się partyjne spotkanie, atmosfera była bardzo gorąca, a dyskusja zażarta. Gdy wyszliśmy, patrzono na mnie dziwnie. Nie rozumiałem dlaczego. A oto po ulicy szedłem w płaszczu... Ludwika Dorna, który jest mężczyzną bardzo wysokim. On, równie zaaferowany, wyszedł w moim płaszczu i też różnicy nie zauważył!

GALA: Dlaczego w ogóle chciało się Panu ryzykować?

JK:  To kwestia wychowania. Obydwaj z bratem mieliśmy olbrzymi dług wobec mamy. Ona tak nas wychowała ? w kulcie Polski przedwojennej, antykomunistycznej. Po prostu dla nas na tym właśnie polegał patriotyzm. To był dług do spłacenia, który zaciągnęliśmy. Teraz napędza mnie chęć modernizacji Polski. To z kolei wpływ ojca.

GALA: Ma Pan swoją własną definicje polityki? Czym ona dla Pana jest? Namiętnością?

JK: Zapewne w jakimś sensie tak. Można o polityce myśleć tak, jak to proponuje nauka katolicka ? że jest to zabieganie o dobro wspólne. Można myśleć o polityce w kategoriach konfliktu, że jej podstawowym elementem jest odróżnienie wroga od przyjaciela. Można w końcu cytować Machiavellego.

GALA: A gdzie Pan jest w tym?

JK:  Ja nie lubię myśleć o polityce w kategoriach aksjologicznych, lecz realistycznych. Dla mnie polityk jest kimś, kto odpowiada za skutki. Powinna nim rządzić etyka odpowiedzialności za skutki.

GALA: Carl Schmitt uważał, że istotą polityczności jest gotowość na śmierć w imieniu własnej grupy. Tak można spojrzeć na śmierć Pana brata?

JK: Można tak na to patrzeć, ale ja wolałbym, żeby on tej ceny nie płacił. Wolałbym, żeby nie leżał na Wawelu, a był tu teraz ze mną. Gdybym mógł cofnąć czas...

GALA: Są wartości, za które należy oddać życie?

JK: Są, ale tylko w czasach wojny.

GALA: Stąd Pana kult Powstania Warszawskiego?

JK: Odbudowa pamięci historycznej była potrzebna dla odbudowy tożsamości. Dlatego świetnie się stało, że powstało Muzeum Powstania Warszawskiego.

GALA: Nasza tożsamość ma się budować wokół przegranych spraw?

JK: I tu się pani myli. Powstanie pokazuje też Polakom, jak wielką mają siłę, gdy chcą. To była największa bitwa tego typu w dziejach II wojny światowej. Są teorie, które mówią, że Rosjanie cofnęli się przed interwencją na Polskę w ?56 roku właśnie dlatego, że pamiętali Powstanie Warszawskie, że wiedzieli, jak zażarcie Polacy potrafią walczyć. Pamięć o Katyniu jest natomiast pokazaniem, że nie zgadzamy się na status narodu, który można mordować. Polska nie może się zgodzić na to, że nie nazywa się tego ludobójstwem. To było ludobójstwo. Mój brat dlatego jechał do Katynia, żeby mówić o tym głośno.

GALA: Po co ciągle patrzeć wstecz? To zaciera obecny obraz, komplikuje doraźną politykę.

JK: Dobrą i bezpieczną teraźniejszość da się zbudować tylko na prawdzie.

GALA: A może my, jak każdy naród, który najpierw był bardzo silny, a potem przez długi czas okupowany, jesteśmy takim dziwnym splotem siły i słabości. Może to jest prawda o nas?

JK: Ja się nie chcę zgodzić na myślenie, że jesteśmy słabi. Siłę pokazaliśmy w 1918 r., gdy odzyskaliśmy niepodległość. Startowaliśmy od niczego, odbudowaliśmy kraj. A potem Solidarność, która pokazała, jaki mamy niesamowity potencjał. To było niezwykłe.

GALA: Czego się Pan o sobie dowiedział, uprawiając politykę?

JK: Kiedy byłem w opozycji, w czasach PRL-u, miałem ogromne poczucie satysfakcji, że stać mnie na ten gest odwagi i niezgody. A kiedy zaangażowałem się w politykę realną, już po odzyskaniu wolności, dołączyło do tego poczucie satysfakcji, że umiem to robić. Wcześniej nie byłem tego wcale taki pewien. Tyle się o sobie dowiedziałem ? że mogę i że umiem.

GALA: Czy nigdy nie żałował Pan, że nie założył rodziny?

JK: Nie zastanawiam się nad tym. Pani to chciałaby wszystko rozważać. Ja jestem człowiekiem działania. Tak mi się życie ułożyło.

GALA: Bał się Pan otworzyć przed drugim człowiekiem? Sparzył się Pan? Polityka była ważniejsza?

JK: Mówię to raz i nie chcę już do tego wracać: byłem w młodości zaangażowany emocjonalnie. To się skończyło rozstaniem. Większość moich znajomych miała już wtedy rodziny, bo w tamtych czasach ludzie szybciej się decydowali na małżeństwo. Mogę tylko powiedzieć, że jestem z tą osobą w rzadkich, ale ciepłych kontaktach po dziś dzień.

GALA: Nigdy nie zazdrościł Pan bratu, że ma rodzinę, dziecko?

JK: Nie. Nigdy bratu niczego nie zazdrościłem. Tych uczuć w stosunku do brata nie miałem nigdy. Nie czułem się samotny. Miałem rodzinę, przyjaciół. To mnie satysfakcjonowało emocjonalnie. Miałem w nich oparcie. Teraz zostali przyjaciele, którzy są wspaniali, wspierający, niezwykle serdeczni. Jest pani Basia, przyjaciółka domu, jest pan Piotr, który kupuje karmę kotu Alikowi. Są moi polityczni przyjaciele. Nie czuję się sam.

GALA: A kto Panu prasuje koszule?

JK: Pani do pomocy, czasami mama to robiła.

GALA: Umie Pan ugotować sobie obiad?

JK: Teraz jadam poza domem, ale były czasy, gdy pracowałem w Białymstoku i codziennie sam sobie gotowałem. Tu, w Warszwie wolałem wpadać do mamy. Ona zawsze się śmiała, bo nie miałem jednak talentów kulinarnych. Najczęściej piekłem sobie kurczaka w prodiżu, bo to było mięso najłatwiejsze do dostania.

GALA: Kurczak był nadziewany?

JK: Nie. Żadnych przypraw nie używałem. To był kurczak sauté. Dopiero niedawno Marta nauczyła mnie go przyprawiać. Potrafię również ugotować krupnik.

GALA: Gratuluję, bo trzeba uważać, żeby się kartofle nie rozgotowały...

JK: Ogórkowa też była jadalna w moim wykonaniu. Kilka razy upiekłem ciasto. Mama mówiła mi przez telefon, co mam robić. Ale to był epizod. Potem praktycznie już tylko jadałem poza domem. No i całe życie się odchudzałem, bo wydawało mi się, że jestem za gruby.

GALA: A jak było u Pana ze sportami? Pana brat mówił, że najlepiej wychodziły Wam marszobiegi, w czasie których dyskutowaliście.

JK: Tak, bardzo lubiliśmy z Leszkiem spacerować. Bardzo mi będzie tych spacerów brakować... To straciłem na zawsze... To prawda, że chodziliśmy tak szybko, że niejednokrotnie BOR-owcy gonili nas na rowerach.

GALA: Myśli Pan o sobie w kategoriach: niezwykły człowiek?

JK: Nie miałem szansy na całkowitą zwyczajność. Byłem jednym z braci bliźniaków ? samo to odróżniało nas od rówieśników. Potem ta przygoda z filmem?

GALA: Słyszy Pan: ?Polska? ? myśli Pan...

JK: ... podróż. Przejechałem Polskę wzdłuż i wszerz. Myślę, że niejeden kierowca tira ma mniejszy przebieg niż ja. I obraz Polski to dla mnie jednak ten mazowiecki, równinny pejzaż.

GALA: Za co kocha Pan ten kraj?

JK: Za to, że jest dumny, świadomy swej godności, pracowity.

GALA: A czym drażni?

JK: Wciąż stosunkiem do zwierząt. Niektórzy karygodnie zachowują się wobec słabszych istot.

GALA: Ważna książka? Taka, do której Pan wraca?

JK: ?Eksplozja w Katedrze? Carpentiera. To jest książka o polityce, o rewolucji francuskiej, o życiu ?w ciekawych czasach?. Ta książka mnie dotyka w jakiś sposób. Lubię też niektóre książki za nastroje.

GALA: Gombrowicza Pan lubił czytać?

JK: ?Ferdydurke? bardzo lubiłem. ?Trans-Atlantyk? mnie nudził. A ?Dzienniki? denerwowały. Gombrowicz posłużył różnym ludziom do kwestionowania wartości, jaką jest ojczyzna...

GALA: On próbuje na nowo zdefiniować pojęcie patriotyzmu, polskości.

JK: Ale idzie w tym tak daleko, że staje się nihilistą. A ja nihilizmu nie lubię.

GALA: Polityk czyta poezję?

JK: Moje pokolenie czytywało Miłosza, Barańczaka, którego ja ogromnie sobie cenię, oraz oczywiście Herberta. Ale tak naprawdę najbardziej lubię Mickiewicza. Bliska była mi jego koncepcja mesjańska. Jan Walc w ?Architekcie arki? pokazywał Mickiewicza jako kogoś, kto bardzo świadomie pomagał Polakom przetrwać ich trudny czas. Bardzo ważna była tu figura matki Polki. Tym schematem żywiły się potem pokolenia. Moim zdaniem nie możemy deptać naszej tradycji, bo musimy mieć coś, do czego możemy się odwoływać w momentach mobilizacji. Świat symboli jest nam bardzo potrzebny.

GALA: Pan ma jeszcze marzenia?

JK: Marzę o tym, żeby się obudzić, zobaczyć nad sobą światła, twarze lekarzy i usłyszeć, że miałem zawał, a to wszystko, co się ostatnio wydarzyło, to był tylko zły sen...

Rozmawiała: Anna Kaplińska-Struss
GA LA 24/2010
http://gala.onet.pl/0,1615708,1,1,jaros ... ematy.html

____________________________________
Videtur et hoc mihi Platforninem non debere esse
Poza tym uważam że Platformę należy zniszczyć
/Katon starszy/


Ostatnio edytowano 17 cze 2010, 22:02 przez Nadir, łącznie edytowano 2 razy

zmniejszyłem czcionkę



17 cze 2010, 21:49
Zobacz profil
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA13 gru 2006, 12:17

 POSTY        119
Post Wybory prezydenta RP 2010
Nadir a nie da rady jeszcze zmniejszyć?
Bo aż żal czytać....


17 cze 2010, 23:35
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA21 paź 2006, 19:09

 POSTY        7731

 LOKALIZACJATriCity
Post Wybory prezydenta RP 2010
Maksiu                    



Nadir a nie da rady jeszcze zmniejszyć?
Bo aż żal czytać....

Oczywiście, że da. Zmieniłem na rozmiar czcionki "mały", a jest jeszcze "malutki" :D
Przy rozmiarze czcionki "normalny" ten post był może na 8-10 ekranów.
Tyle przewijać, żeby go przeczytać?! Mogłem też usunąć z 80% tekstu, zostawić "zajawkę", a do reszty tekstu podać link.
Dlatego dodałem do oryginału posta link do źródła, gdzie można poczytać w oryginale.
PS
Uwaga techniczna: aby powiększyć czcionkę można powiększyć sobie wielkość ekranu ze 100 do np. 120%. Najprościej można to zrobić tak: wcisnąć klawisz "Ctrl" i jednocześnie pokręcić kółkiem myszki do przodu (tak jak przy przewijaniu obrazu ekranu). Albo wcisnąć klawisz "Ctrl" i jednocześnie klawisz "+". Albo w pasku narzędzi "widok" i "powiększenie".
Może Ty to akurat wiesz, ale być może inni mają z tym problem, więc może przy okazji skorzystają...

____________________________________
Nie jesteś tym, kim myślisz, że jesteś - lecz tym, kim się stajesz, gdy myślisz kim jesteś.


18 cze 2010, 05:33
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA25 cze 2009, 12:10

 POSTY        3598
Post Wybory prezydenta RP 2010
II tury nie będzie? Ostatnie sondaże przed ciszą

Podczas gdy Rydzyk jest pewny, że 50% w I turze będzie miał Jarosław Kaczyński, "michnikowy szmatławiec" wie, że będzie dokładnie odwrotnie.
Jeśli Jarosław Kaczyński nie wygra w I turze większością 52%, to będzie znaczyć, że wybory sfałszowano. Tak twierdziło dwa tygodnie temu Radio Maryja. Jako że był to pierwszy i jedyny - ale za to w 100% prawdziwy - sondaż firmowany przez to medium, przypuszczać należy, że jest aktualny do dziś. Bo i cóż się mogło zmienić przez te dwa tygodnie.

Ale nie tylko Radio Maryja wieszczy, że II tury nie będzie. Dokładnie tak samo uważa "michnikowy szmatławiec" - ale według niej to Bronisław Komorowski wygra już w I turze. Kandydat PO będzie miał 51%, podczas gdy na Jarosława Kaczyńskiego zagłosuje zaledwie 33%. Trzeci będzie Grzegorz Napieralski (9%).

W innych sondażach nikt nie ma aż takiej przewagi. Według "Dziennika" i Polsat News starcie będzie bardzo wyrównane. Na Komorowskiego zagłosuje 41% Polaków, a na Kaczyńskiego 36%. Napieralski może liczyć na 9% głosów.

"Rzeczpospolita" jest troszkę mniej łaskawa dla kandydata PiS: Komorowski tu wygrywa z Kaczyńskim 42:31. Warto zauważyć, że Platforma wygrywa w każdym z powyższych sondaży. Ale na tym podobieństwa między nimi się kończą.

Tego, czy będziemy musieli wyrzucić wszystkie sondaże do kosza i zacząć słuchać Radia Maryja, dowiemy się już w niedzielę po godzinie 20. A przed 20. poczytacie u nas o tym co zwykle: jak głupim wynalazkiem jest cisza wyborcza.

http://www.pardon.pl/artykul/11788/ii_t ... rzed_cisza


18 cze 2010, 07:17
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA25 cze 2009, 12:10

 POSTY        3598
Post Wybory prezydenta RP 2010
Maksiu
jak Ci czcionka nie pasuje, to nie czytaj !!!
Chcesz żeby Cię szanowano?! To bądź uprzejmy uszanować rownież uczucia innych ludzi


18 cze 2010, 07:24
Zobacz profil
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA13 gru 2006, 12:17

 POSTY        119
Post Wybory prezydenta RP 2010
Silniczek nie "nakręcaj" się zbytnio !!!
Jeśli o mnie chodzi to nie zależy mi na szacunku zwolenników Jarka "Podróbki".

I nie mieszaj uczuć z polityką.


18 cze 2010, 07:38
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA25 cze 2009, 12:10

 POSTY        3598
Post Wybory prezydenta RP 2010
Maksiu
Polacy nie dzielą się na zwolenników i przeciwników Jarka, tylko prosto na mądrych i głupich
Pamiętaj, że zgoda buduje !!!


18 cze 2010, 07:56
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA25 cze 2009, 12:10

 POSTY        3598
Post Wybory prezydenta RP 2010
PARDON - Dyskuja uzytkownika

Papierosek z Szymborską

Teleexpress pokazał dziś obrazek doskonale podsumowujący wszystko, co wiemy o Bronisławie Komorowskim. Kandydat PO spotkał się w Krakowie z Wisławą Szymborską. Gdy wyszli do dziennikarzy poetka stwierdziła, iż musi sobie zapalić, na co Komorowski zareagował z entuzjazmem. Następnie zaś zaproponował starszej pani z typowym dla siebie rechotem że przecież mogą złamać ustawę o zakazie picia w miejscach publicznych.

Taki właśnie jest Komorowski: marszałek Sejmu proponujący łamanie prawa bo akurat rozmawia z osobą słynną i gorąco go popierającą.

***
Kornel Morawiecki nie odpowiedział na ankietę Faktu, wczoraj nie pojawił się w radiowej Trójce, a jego spoty wyborcze są niezrozumiałe. To po prostu smutne, co wyprawia legendarny szef Solidarności Walczącej.
Nie, nie smutne, a tragiczne.

***
Nieco głupie jest zachowanie sztabu Jarosława Kaczyńskiego, który po przegranym procesie dał się uwikłać w debatowe przepychanki z ludźmi Komorowskiego. Dzięki temu media mogą natychmiast wykorzystać sytuację do kreowania wizerunku agresywnego Kaczyńskiego. Zamiast tego należało pokazać dowody pominięte przez sąd: wyniki głosowań z udziałem kandydata PO oraz jego dawne wypowiedzi. A następnie głośno zadać jedno pytanie: co Komorowski zrobiłby jako prezydent z ustawą prywatyzującą/komercjalizującą służbę zdrowia? I tyle, pozamiatane.

***
Wracając do krakowskiej wizyty Komorowskiego odwiedził on wawelski grób Lecha i Marii Kaczyńskich. To jakoś nie budzi medialnych komentarzy w rodzaju: po trupach do celu Bronek na Wawelu. Za to kilkadziesiąt godzin temu spore zbulwersowanie niektórych dziennikarzy wzbudziła informacja, iż Jarosław Kaczyński pojawi się na Wawelu w piątek czyli w dniu urodzin swoich i zmarłego tragicznie brata.

***
Tymczasem sondaże TNS OBOP wczoraj wykazały, że na wybory wybiera się 47 proc. Polaków, a dziś że 89 proc. Cud?

http://rybitzky.pardon.pl/dyskusja/2641 ... szymborska


18 cze 2010, 08:05
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA25 cze 2009, 12:10

 POSTY        3598
Post Wybory prezydenta RP 2010
Napieralski zdradza, o co gra Cimoszewicz

Kandydat SLD ma wielki żal do byłego premiera

Były lewicowy premier mocno wsparł kandydata PO na prezydenta. W ten sposób dał kosza faworytowi SLD. Grzegorz Napieralski ocenia, że Włodzimierz Cimoszewicz pomaga PO, która przez sprawę Jaruckiej wyeliminowała go z poprzednich wyborów. Szef SLD twierdzi, że Cimoszewicz gra o cenną posadę.

"Z powodu ruchu Cimoszewicza jest mi przykro. Byłem totalnie zaskoczony" - powtarza w wywiadzie dla "Polski" Grzegorz Napieralski. Szef SLD nie rozumie posunięcia byłego lewicowego premiera i szefa MSZ. "Zastanawia mnie tylko, co będzie czuł Włodzimierz Cimoszewicz, kiedy stanie w jednym szeregu na wieczorze wyborczym obok Konstantego Miodowicza?"

To właśnie Miodowicz w 2005 roku ujawnił dokument od Anny Jaruckiej, który miał wskazywać, że Włodzimierz Cimoszewicz obracał akcjami Orlenu. Wtedy Cimoszewicz wycofał się z wyborów prezydenckich. W końcu okazało się, że dokument był sfałszowany, a Jarucka stanęła przed sądem.

Jednak Grzegorz Napieralski wie, dlaczego były premier sprzymierzył się z Platformą Obywatelską.

"Bo bardzo prawdopodobne jest, że jesienią zostanie szefem MSZ. Klich zostanie zdymisjonowany, zastąpi go Sikorski. Wtedy okaże się, że to była gra o stołek. To tym bardziej bolesne, ale przynajmniej zrozumiałe" - mówi bez ogródek kandydat SLD na prezydenta.

Napieralski zarzuca Cimoszewiczowi, że zachował się niehonorowo. Podkreśla, że to Donald Tusk gra senatorem.

"Ale dla Cimoszewicza to się bardzo źle skończy, stanie się politykiem mało wiarygodnym" - ocenia szef Sojuszu Lewicy Demokratycznej. "Włodzimierz Cimoszewicz jest teraz w PO. Koniec" - dodaje Napieralski.

"Polska The Times"

http://www.dziennik.pl/polityka/wybory- ... ewicz.html


18 cze 2010, 08:11
Zobacz profil
Specjalista
Własny awatar

 REJESTRACJA11 lis 2006, 20:46

 POSTY        450

 LOKALIZACJAU-S-A
Post Wybory prezydenta RP 2010
http://korwin-mikke.pl/blog/wpis/jak_to_bylo_z_tvn_/570

Jak to było z TVN?

W tych wyborach mój KW wytoczył dwa procesy w trybie wyborczym: jeden przeciwko TVP ? i ten został przegrany, gdyż sąd stanął na stanowisku, ze brak informacji nie jest informacją, więc nie można go sprostować. Oczywiście: można pozwać TVP o ogromne nawet odszkodowanie ? ale to nie w trybie wyborczym.
Inaczej było z TVN, która pokazała w rzekomym felietonie p.Pawła Abramowicza (będącym w rzeczywistości bezczelną reklamą p.Grzegorza Napieralskiego) mnie ? unoszącego rękę w hitlerowskim pozdrowieniu. Zrobiła to zresztą i w innym miejscu ? ale o to nie miałem pretensji, bo do tego były podane moje słowa, z których wynikało, że ja wyszydzam właśnie zasadę: ?Ein Reich, ein Volks, ein ?uro!?.
Natomiast w tym ?felietonie? był po prostu obrazek. Bez komentarza. To znaczy: był komentarz autora o ?rosnących słupkach?.
Na rozprawie p.Sędzina odnosiła się do nas z niezbyt starannie ukrywaną wrogością. Jest to zresztą specjalistka od... rozwodów. Zajęła się ustalaniem, czy ja rzeczywiście unosiłem rękę w geście malarza pokojowego (?Tu się zrobi szlaczek...?) - czy nie.
Rekord ustanowił adwokat  TVN, który powiedział, że ?Nie mieści mi się w głowie, ze ktokolwiek mógłby ten gest potraktować jako hitlerowskie pozdrowienie?. Dowcip w tym, że gest ten wykonałem w programie TVN24, prezenter dostał natychmiast przez słuchawkę polecenie oskarżenia mnie o propagowanie faszyzmu ? a jeszcze tego samego dnia TVN złożyła na mnie stosowny donosik w prokuraturze. Proszę zauważyć, że kierownictwo TVN uważało, że jest to propagowanie faszyzmu ? choć moje słowa wyraźnie temu zaprzeczały! A co dopiero, gdy ten obraz został wyemitowany bez komentarza!
Pokazywanie mnie jako zwolennika socjalizmu, w szczególności narodowego, jest z całą pewnością ?fałszywą informacją? - w dodatku: odbierającą mi wiarygodność. Tym niemniej p.Sędzina uznała, że nie ma potrzeby, by TVN mnie przeprosiła i to sprostowała.

Jutro zapewne apelacja...
=====
PS. Jutro o 21.00 - chat  na http://www.czat.korwin-mikke.pl

Sztab pozamawiał spoty licząc, że jutro jeszcze coś na konto skapnie. Jakby ktoś chciał pomóc ten deficyt załatać, to piątek jest chyba ostatnim dniem.


18 cze 2010, 08:48
Zobacz profil
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Odpowiedz w wątku   [ Posty: 827 ]  idź do strony:  Poprzednia strona  1 ... 15, 16, 17, 18, 19, 20, 21 ... 60  Następna strona

 Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
 Nie możesz odpowiadać w wątkach
 Nie możesz edytować swoich postów
 Nie możesz usuwać swoich postów
 Nie możesz dodawać załączników

Skocz do: