Teraz jest 10 wrz 2025, 06:45



Odpowiedz w wątku  [ Posty: 2579 ]  idź do strony:  Poprzednia strona  1 ... 103, 104, 105, 106, 107, 108, 109 ... 185  Następna strona
Rząd PO - zobowiązania i ich realizacja 
Autor Treść postu
Amator

 REJESTRACJA08 cze 2009, 14:38

 POSTY        29
Post Rząd PO 2007 ? zobowiązania i ich realizacja?
BADMAN, Ty to jesteś Gość. Podpisuję sie pod każdym słoowem z twoich wypowiedzi. racja, racja, racja. To PO to POmyłka jak jasna cholera. Od sasa do lasa, czerwone, zielone, różowe i sraczkoburaczkowe towarzycho. Takie nie wiadomo co. Takie licho, po kórym nie wiadomo co i kiedy sie spodziewać. CIAMCIARAMCIA taka. galaretka bez oblicza, idei, poglądów i pomysłów, poza jednym Teraz k...wa MY.  :zeby: ale spoko, times flies by............


14 paź 2009, 14:51
Zobacz profil
Znawca
Własny awatar

 REJESTRACJA18 maja 2009, 14:43

 POSTY        237
Post Rząd PO 2007 ? zobowiązania i ich realizacja?
http://www.dziennik.pl/gospodarka/artic ... lityk.html

A myśmy się na TAKIM GOŚCIU nie poznali...


14 paź 2009, 18:56
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA23 sie 2009, 07:34

 POSTY        3657
Post Rząd PO 2007 ? zobowiązania i ich realizacja?
leszek1971                    



BADMAN, Ty to jesteś Gość. Podpisuję sie pod każdym słoowem z twoich wypowiedzi. racja, racja, racja. To PO to POmyłka jak jasna cholera. Od sasa do lasa, czerwone, zielone, różowe i sraczkoburaczkowe towarzycho. Takie nie wiadomo co. Takie licho, po kórym nie wiadomo co i kiedy sie spodziewać. CIAMCIARAMCIA taka. galaretka bez oblicza, idei, poglądów i pomysłów, poza jednym Teraz k...wa MY.  :zeby: ale spoko, times flies by............


:piwo:

Na ciekawy artykuł natrafiłem ostatnio.

Rząd Tuska do dymisji
czyli
czas wywieżć ten wóz z gnojem

Ileż to było rabanu jak to się z nas wszyscy smieją a niektórzy to już nawet mieli pęknąć ze śmiechu. A tymi, z których tak boki Europa zrywała i nawet Jamajka to nie kto inny jak te kaczory , pisiory, rydzole i mohery.
Cóż to wtedy był za wstyd, te panoczki POwcy to nic tylko o rusz pąsem się oblewali przez tych karłów moralnych. To normalnie bydło było do wyrżnięcia, bo to bydło zagrażało pseudoelitom i pseudobisnesowi.

Dlatego elyty krzyczały - TUSKU MUSISZ, media pokazywały umęczoną złodziejkę, zalewająca się łzami, której przerwano lodów kręcenie, wołano - "Idż na wybory", zmień kraj ale najpierw "zabierz babci dowód".

I ruszyli młodzi i gniewni.
I nie tylko oni, bo tych wstydzących się za kaczorów jest również dużo wśród babek i dziadków lesnych, a nawet rozmawiając z ludżmi wydaje mi się, że dziś jest przewaga tych drugich j, bo młodzi juz zrozumieli, ze popełnili błąd i potrafią się do tego przyznać bardziej niż ich dziadkowie.

I wybrały nam media razem ze swoimi zmanipulowanymi wyborcami konglomerat cwaniaków i złodziei zwący się Platformą Obywatelską.

Wstawili nam do Polski ogromny wóz z gnojem, co potwierdzają ujawniane afery - hazardowa i stoczniowa, nie mówiąc o wcześniejszych skrzętnie zamiatanych przez media pod dywan.
Bo naczelnym zadaniem elyty i salonu było zgnoić i zdeptać Kaczyńskich, by wreszcie wyjąc tę korupcyjną mamonę z tapczanów i materaców i wyprać ją , najlepiej w kasynach i automatach jednorękich bandytów.

Taką właśnie mamy III RP zbudowaną na układach postkomuny i służb specjalnych i korupcją cuchnącą.
Czas powiedzieć - DOŚĆ !
Czas ten wprowadzony jesienią 2007 roku wóz z gnojem pod szyldem PO z Polski wywieźć!

http://niepoprawni.pl/blog/425/rzad-tus ... z-z-gnojem

____________________________________
Videtur et hoc mihi Platforninem non debere esse
Poza tym uważam że Platformę należy zniszczyć
/Katon starszy/


14 paź 2009, 21:50
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA21 paź 2006, 19:09

 POSTY        7731

 LOKALIZACJATriCity
Post Wzorem Jagusi Borynowej ?
Badman                    



Na ciekawy artykuł natrafiłem ostatnio.
Rząd Tuska do dymisji
czyli
czas wywieżć ten wóz z gnojem
(...)
Wstawili nam do Polski ogromny wóz z gnojem, co potwierdzają ujawniane afery - hazardowa i stoczniowa, nie mówiąc o wcześniejszych skrzętnie zamiatanych przez media pod dywan.
Bo naczelnym zadaniem elyty i salonu było zgnoić i zdeptać Kaczyńskich, by wreszcie wyjąc tę korupcyjną mamonę z tapczanów i materaców i wyprać ją , najlepiej w kasynach i automatach jednorękich bandytów.

Taką właśnie mamy III RP zbudowaną na układach postkomuny i służb specjalnych i korupcją cuchnącą.
Czas powiedzieć - DOŚĆ !
Czas ten wprowadzony jesienią 2007 roku wóz z gnojem pod szyldem PO z Polski wywieźć!

http://niepoprawni.pl/blog/425/rzad-tus ... z-z-gnojem


Mocny tekst :excl:
Nie da się ukryć...  :rolleyes:

____________________________________
Nie jesteś tym, kim myślisz, że jesteś - lecz tym, kim się stajesz, gdy myślisz kim jesteś.


15 paź 2009, 17:26
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA23 sie 2009, 07:34

 POSTY        3657
Post Rząd PO 2007 ? zobowiązania i ich realizacja?
Jak się pogrzebie w necie to zawsze cos ciekawego się znajdzie.


Donaldu Tusku
jako leser jesteś skończony!

Uprzedzałem, prosiłem, groziłem, nie pomagało, teraz będzie 3 razy trudniej niż wtedy gdy prosiłem. Taka inwokacja do wyłaniającego się obrazu nędzy i rozpaczy reprezentowanego przez wiele postaci, ze wszystkich stron.

Moja mama mówi w takich razach cień człowieka. Grześ cień człowieka, dawny boss, człowiek od brudnej i szybkiej roboty, ten sam co na jego widok Palikot się cały trząsł, dziś wygląda jak cień człowieka. Chudy, oczy podkrążone, policzki zapadnięte, no normalnie jak mówi moja babcia (nie pomyliłem się) z krzyża zdjęty. Kto dziś uwierzy, że PO to jest bezalternatywa?Z takim zapadniętym Schetyną? Kto dziś uwierzy w wielkość tej partii, skoro jej niedawny wicelider wygląda jak wygląda i mówi jeszcze gorzej niż wygląda. Mówi na przykład tak: nie wieeeeem czyyyczyyy to już konnnniec, nieeee wiemmmm paaani reeedaktor Tak mówi Schetyna odpowiadając na pytanie Moniki Olejnik, czy CBA ma coś jeszcze na Schetynę i jego kolegów.
On nie wie?
A kto ma wiedzieć?

On może nie wiedzieć co ma Kamiński, natomiast co on może mieć, to Schetyna wie doskonale i dlatego chudnie i się trzęsie. W partii jest gorzej niż się mogło wydawać.
Nie ma tam ani morale, ani kondycji, a co gorsze dla partii chyba kończy się wiara we własne możliwości. Nie da się wymieść 6 ministrów z samej góry i jednocześnie kumpli z boiska i nadal być drużyną.
Takie cuda się nie zdarzają, tym bardziej, że ta partia była oparta na dworze i pachołkach. Widziałem dziś Nowaka jak gadał o tym, że PO sprywatyzowała olbrzymie ilości i wybudowała tysiące kilometrów autostrad na papierze
Tak wyglądał Kurski tuż po przegranej w 2007, chociaż wydaje mi się, że mniej bredził. Widziałem Niesiołowskiego, który tłumaczył nieobecność w pałacu prezydenta dymisjonowanych ministrów. Podobne żałosne idiotyzmy słyszałem ostatni raz z ust Gosiewskiego, gdy tłumaczył nocne odwołanie Leppera.

Dwór się posypał i nie ma pomysłu na partię i bardzo dobrze, że nie ma, bo to oznacza, że trzeba budować partię jak Pan Bóg przykazał, na przykład w partii musi być zaplecze menadżerskie, kadry tak zwane.
Tymczasem w partii nie ma nic.
Ci co odeszli w sposób więcej niż śmieszny dostaną odwołania pocztą, ci co przychodzą to trzeci garnitur, albo tak zwani bezpartyjni fachowcy, co samo w sobie jest marzeniem obywatela, jednak poza sobą zdradza, że z Tuskiem już nikt nie chce pracować.

Za wcześnie panie Donald.
Wiem co panu się marzy, ale za wcześnie panie Donald mleko się rozlało.
Gdyby to było na pół roku, na kilka miesięcy przed wyborami to może dałoby się podholować na oparach do prezydentury, ale to jest rok do wyborów i pan nie masz kim.
Nie masz panie Donald kim walczyć o prezydenturę, sypie ci się partia, sypią kadry w rządzie, a co gorsze zaraz Kaczyński pokaże, że sypią ci się nerwy i kłamiesz jakoby to Kaczyński bzikował i o aresztach krzyczał, kiedy ty sam na Kamińskiego polujesz.
Skończyło się, jeśli to jeszcze do Donalda nie dociera, to niech się Donald napije czegoś głębszego i otrzeźwieje następnie, wtedy zobaczy co było, a co zostało. Rozwalając partię, kalecząc i kastrując rząd, nie da się doczołgać do Belwederu.
PSL też się wypina, PSL nie będzie nadstawiać tyłka.

PiS i SLD mają koalicję i uprzedzałem, że oni się dogadają w ogrywaniu wspólnego wroga. Uprzedzałem, że Napieralski jest prosty, ale nie trzeba go było tak ordynarnie kiwać i zrywać umowy w sprawie TVP, teraz TVP już się nie wygra dla siebie, będzie to telewizja socjalistyczna z lewa i prawa.
TVN wyraźnie odpada, ma widzów, widzowie swoje potrzeby, poza tym rozgląda się TVN za nowym zapleczem, zostajesz Donald sam jak palec w i to we własnej d*.

Dłużej się nie da panie Donald, trzeba się wziąć do roboty i to na kilku frontach, albo polec, leżeć i kwiczeć. Trzeba odbudować struktury partyjne z mechanizmem motywacyjnym dla członków partii. Trzeba przekonać fachowców, że będą traktowani w roli ministrów jak ludzie, a nie jak pachołki na szachownicy PR. Trzeba odbudować zaufanie elektoratu i to można zrobić tylko poprzez natychmiastowe uruchomienie wszystkich zaniedbanych reform. Pracy jest w cholerę i trochę i tu nie pomoże Niesiołowski, Schetyna, Nowak, a Palikot zdaje się mówi to samo weź się Tusku do roboty, wybij sobie labę w Belwederze z głowy.

Roku na oparach mocy nie przejedziesz Tusku, tym bardziej, że sprawy będą się komplikować.
W tej chwili zgaduję, ale po ostatnich popisach celuję gdzieś w 35% poparcia dla PO i jakieś 28% dla Tuska prezydenta. Zaczyna się robić i śmiesznie i strasznie.
Jakaż to by była masakra, gdyby beznadziejne PiS z jeszcze gorszym SLD ograło cię Tusku, nie tylko prezydentem, ale za dwa lata rządem?

Uprzedzam ostatni raz.
Koniec Niesiołowskich, Palikotów, straszenia PiS, poniewierania ministrami i powoływania ministrów na złość Kaczyńskim, ku radości respondentów.
Przyszedł czas płacić rachunki, a ponieważ dwa lata się Tusku opieprzałeś, to trzeba teraz dwa razy więcej pracować, aby zapłacić zaległe i bieżące.
Jeśli jeszcze tego Tusku nie widzisz i się łudzisz, że to się wyrówna, to się pozamiata, to ratunku dla ciebie nie ma. Jedyna droga polityczna jaka jest przed tobą to uczciwa robota w rządzie i partii, jako leser jesteś skończony.
15.10.2009 - 09:23 dodał: MatkaKurka blog
http://www.kontrowersje.net/node/4644

Może sie podobać, moze komuś nie podobać, ale takie są fakty.

____________________________________
Videtur et hoc mihi Platforninem non debere esse
Poza tym uważam że Platformę należy zniszczyć
/Katon starszy/


15 paź 2009, 20:37
Zobacz profil
Fachowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA07 gru 2007, 12:19

 POSTY        1667
Post Rząd PO 2007 ? zobowiązania i ich realizacja?
"Ja nie mam walczyć z korupcją"

- Nie mam walczyć z korupcją, przyjęto umownie, że na moim stanowisku tym się głównie trzeba zajmować - mówiła w TVN24 Julia Pitera sekretarz stanu w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów i Pełnomocnik ds. Opracowania Programu Zapobiegania Nieprawidłowościom w Instytucjach Publicznych w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów.
Julia Pitera podkreśliła, że zajmuje się właśnie przeciwdziałaniem nieprawidłowościom w strukturach państwa. Według niej ostatnie dwie afery, to nie są nieprawidłowości.
- To, o czym mówimy to fragmenty operacyjne służb, jednej ze służb. A afery stoczniowej nawet nie było - powiedziała odpowiadając na pytanie Moniki Olejnik dlaczego nie reagowała w żaden sposób w związku z aferą hazardową, a później stoczniową.

- Korupcja jest wtedy, kiedy ktoś przyjął korzyść. Tu było tylko jakieś namawianie. Nie wiadomo czy coś z tego wyszło - mówiła Pitera o aferze hazardowej. Według niej, gdyby nie CBA, to ta ustawa wylądowałaby w Sejmie i można by wszystko dokładnie prześwietlić.
Taki pogląd wyśmiał ostatnio w Sejmie Kazimierz Ujazdowski, który pytał się retorycznie, czy Pitera wykryłaby aferę hazardową, gdyby nie CBA, czym wywołał salwy śmiechu na sali obrad.

- Powiedziałabym, że to dość prostacki odwet jaki Ujazdowski wziął na mnie za pewną rozmowę ? powiedziała Pitera.
- Chodzi o pewną transakcję na działkach podwarszawskich, w której Ujazdowski nie powinien brać udziału. To jest już sprawa zamknięta, ale Ujazdowski broni w tym pewnej osoby, co kiedyś mu wypomniałam w rozmowie między nami. A teraz za to się zemścił - dodała.

Pani minister skomentowała także prasowe spekulacje jakoby miała zasiąść w komisji śledczej ds. afery hazardowej.
- Myślę, że dobrze bym rozpracowywała takie sprawy. Ale nie chcę w niej zasiadać, pewnie będą przez nią przesłuchiwana - powiedziała.

Pitrera radziła też jak postępować z biznesmenami. - Mam to absolutnie w małym palcu. Do mnie dzwoni wielu prezesów, dyrektorów i zawsze konsekwentnie odmawiam, mówiąc, że do żadnego spotkania nie dojdzie i proszę o zapytanie na piśmie. Wtedy może sprawa będzie rozpatrzona. Ja sygnalizowałam kolegom, aby nie rozmawiali z przedsiębiorcami przez telefon - powiedziała.

Nominacja do występu w Kabaretonie w Opolu murowana  :D

____________________________________
Polak ,katolik,hetero,szczęśliwy.Wszystkie błędy stylistyczne i ortograficzne są zamierzone jakiekolwiek powielanie ich i rozpowszechnianie bez zgody jest zabronione!
טדאוש


Ostatnio edytowano 18 paź 2009, 14:52 przez Nadir, łącznie edytowano 3 razy

poprawki "redakcyjne"



15 paź 2009, 21:07
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA23 sie 2009, 07:34

 POSTY        3657
Post Rząd PO 2007 ? zobowiązania i ich realizacja?
Im dłużej rządzi Platforma, tym bardziej popieram PiS

George Bernard Shaw rzekł niegdyś: im bardziej poznaję ludzi, tym bardziej kocham zwierzęta.

Oczywiście wynika to z tego, że zwierzęta ogólnie są kochane, ale też z tego, iż ludzie bardzo często starają się o to, by ich nie kochano, a już przynajmniej kochano mniej od zwierząt.

Tak przyszło mi na myśl to powiedzenie, ponieważ dziś uzmysłowiłem sobie, że im dłużej rządzi Platforma Obywatelska, tym bardziej kocham PiS.

Pojęcie kochania partii jest tutaj ogromnie względne i proszę je rozpatrywać tylko w ramach pewnego rodzaju tęsknoty za tym, by rząd kojarzył się z jakimś konstruktywnym działaniem a nie ciągłym dekonstruktywnym ględzeniem i obiecywaniem gruszek na wierzbie. Jest to też pewna forma zadośćuczynienia dla PiS-u, bo partia ta, jak mało która w tym kraju, nacierpiała się całkiem za nic, tylko dlatego że pewnej wpływowej grupie ludzi udało się przyprawić jej sztuczny garb, z którym to do dziś partia ta musi się zmagać.

Oczywiście nie twierdzę wcale, że PiS to partia moich marzeń, że partia idealna bo wiem, że ma swoje za uszami, a i wielu uchybień się nie ustrzegła. Ale powiedzmy sobie szczerze:
uchybień nie ustrzegnie się tylko ten, co nic nie robi jak mówi przysłowie. A i tu nie do końca, bo czasem samym uchybieniem jest samo to nicnierobienie.

I wniosek mój jest teraz taki:
przy tym, co teraz dowiadujemy się o Platformie i rzeczach, które dzieją się pod jej rządami, to rząd PiS-u był czyściutki jak uśmiech Zygmunta Chajzera :D

Już nie wspomnę o licznych słownych wybrykach różnych Palikotów, Niesiołowskich i Nowaków, bo szkoda palców na zachowania, które ocierają się o żenadę niczym kot o pańską nogę.  :zygi:
Już nie wspomnę tego kłamliwego błysku w oczach Platformersów, gdy zgodnie oskarżali PiS o rzeczy niestworzone, których nie udało się dotąd udowodnić, mimo 2 lat rządów PO i jej usilnych starań, by udowodnić całe to zło, które ponoć czyniono pod rządami PiS.

Tymczasem okazuje się, że PO bezczelnie zachowywała się niczym ten złodziej, który sam chodzi po sklepie i chowa fanty pod kurtkę, a na widok ochrony wyciąga oskarżycielsko palec w kierunku przypadkowo przechodzącej osoby i woła: łapać złodzieja, to on, to on.  :stop:

Afera za aferą, kompromitacje hazardowo-stoczniowo-POdsłuchowe, Zbysie, Rysie i Misiaki, szemrane interesiki, nieudolne procedury, amatorszczyzna wychodząca z każdej rządowej szuflady niczym słoma z butów Leppera. Stukają obcasami jak zawodowcy a każdą robotę partolą że tak rzeknę cytatem ze Stawki większej niż życie.

Jestem zniesmaczony rządami Platformy.

Nie żebym się po nich spodziewał cudów, ja się na cuda nabrać nie dałem. Ale miałem w sobie drobne pokłady nadziei, że przynajmniej będą starali się zachować jakikolwiek przyzwoity poziom.

Teraz już król jest nagi, przysłowiowy listek figowy opadł (jak pięknie powiedział to ostatnio Cymański) i okazało się, że pod tym gumowym kostiumem marketingu mamy nicość bulgoczącą tyko obrzydliwym cynizmem i antypolskim zacięciem.

I jakby mało było żenady, to Premier Tusk dziś stwierdził, że Polski nie stać na powrót rządów Prawa i Sprawiedliwości.

Odrzeknę cynicznym:
wiecie dobrze na co nie stać Polski, ale my już doskonale wiemy na co was stać. Stać was tylko na oskarżanie innych o grzechy popełniane przez was. I na to tym bardziej Polski nie stać.

Georg Bernard Shaw także na koniec, a właściwie moja parafraza jego słów. Rzekł on swego czasu, że chloroform wyrządził wielką krzywdę medycynie, teraz każdy może zostać chirurgiem.

Ja powiem inaczej:
marketing wyrządził wielką krzywdę polityce, teraz każdy może zostać Premierem i ministrem.

http://piotrcybulski.eu/im-dluzej-rzadz ... ocham-pis/

Mój komentarz:  :brawa:  :brawa:  :brawa:  :brawa:  :brawa:  :brawa:

____________________________________
Videtur et hoc mihi Platforninem non debere esse
Poza tym uważam że Platformę należy zniszczyć
/Katon starszy/


Ostatnio edytowano 18 paź 2009, 14:40 przez Nadir, łącznie edytowano 1 raz

poprawki "redakcyjne"...



18 paź 2009, 08:34
Zobacz profil
Zaawansowany
Własny awatar

 REJESTRACJA01 cze 2009, 08:11

 POSTY        74
Post Rząd PO 2007 ? zobowiązania i ich realizacja?
Moj komentarz jest dokładnie taki jak Twój - BRAWO, BRAWO, BRAWO.....


18 paź 2009, 12:11
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA21 paź 2006, 19:09

 POSTY        7731

 LOKALIZACJATriCity
Post kabaret, kabaret, kabaret, życie przerosło kabaret
Tadeo74                    



"Ja nie mam walczyć z korupcją"
- Nie mam walczyć z korupcją, przyjęto umownie, że na moim stanowisku tym się głównie trzeba zajmować - mówiła w TVN24 Julia Pitera
Nominacja do występu w Kabaretonie w Opolu murowana  :D

Takie same (niezależnie) zdanie wyraziłem tutaj:
http://www.skarbowcy.pl/blaster/extarti ... le_id=1115
po wyznaniu "pięknej" Julii
...ostatnio dowiedzieliśmy od pani, że pani zadaniem nie jest walka z korupcją. Co nim jest?
Pitera: Niedopuszczanie do korupcji pani redaktor. Zapobieganie sytuacjom, które mogą spowodować, że powstanie proces korupcyjny...."

Oczywiście procesy powstałe w PISie.
Laskowik ma nie lada konkurencję!  :zeby:

____________________________________
Nie jesteś tym, kim myślisz, że jesteś - lecz tym, kim się stajesz, gdy myślisz kim jesteś.


18 paź 2009, 14:49
Zobacz profil
Amator

 REJESTRACJA08 cze 2009, 14:38

 POSTY        29
Post Rząd PO 2007 ? zobowiązania i ich realizacja?
Badman, Ty jesteś lepszy gośc niż myslałem. Ze te teksty dałbym ci Nobla, ale już przypadł niejakiemu afroamerykanowi (niegdyś zwanego normalnie murzynem), który pewnie kiedyś mieszkał gdzieś na czarnym lądzie w Baracku. Na pewno na niego zasłużył, jakby powiedzieli w Gazecie Wybiórczej, hihihihihi.
Tak, ta PO to taka zbieranina czerwonych , zielonych i jeszcze innych cwaniaczków. niestety w 1989 niejaki Mazower zarządził krechę grubą i mamy tak jak jest. Rządzą służby PRLu z różnej maści ciamciaramcią. PoPOwracało to na stanowiska, jak przeciez dane im DOŻYWOTNIO. Daleko nie musimy patrzeć. efekt tego jest widoczny grubymi czcionkami na pierwszych stronach gazet. efekt zniknie, gdy zniknie to g...o. a może zniknąc tylko przy urnach. raz na zawsze.


18 paź 2009, 22:04
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA21 paź 2006, 19:09

 POSTY        7731

 LOKALIZACJATriCity
Post Smuta Polaka bankruta
Idźcie pod most
? powiedział pracownik banku zadłużonej kobiecie w ósmym miesiącu ciąży. Poroniła.

Gdy przed kilkunastoma dniami ujawniono, że ponad milion Polaków zalega z płatnościami bankowych zobowiązań więcej niż pół roku, Roman Sklepowicz, prezes Pokrzywdzonych przez System Bankowy, jak co dzień otwierał listy od ludzi, którzy stracili wszystko. Zaczynały się podobnie:
?Co robić? Jak żyć??.
W archiwum Stowarzyszenia jest ok. stu tysięcy takich świadectw udręki bankructwa, starcia marzenia z rzeczywistością, człowieka z machiną.

Przypadek obywatela emigranta
Starcie pierwsze, własne. Sklepowicz, inżynier, prawnik, wraca z 15-letniej emigracji. Jest połowa lat 90. W rodzinnym Poznaniu zaczyna się inwestycyjny boom. Sklepowiczowie są właścicielami atrakcyjnej parceli przy jednej z głównych ulic, Grunwaldzkiej; postanawiają postawić na niej pierwszą w mieście galerię handlowo-biurową, wykładają milion dolarów.
Budowa rusza. Pewnego dnia zagląda na nią młody mężczyzna: żurnalowy uśmiech, spodnie w kancik, teczuszka:
?Jestem ? powiada ? dyrektorem regionalnego oddziału banku?.
Przedstawia propozycję: jego oddział musi się wyprowadzić z dotychczasowej siedziby. Jeśli Sklepowicz wynajmie mu trzy piętra od frontu, bank skredytuje dokończenie budowy. Inwestorowi koncepcja odpowiada: galeria będzie szykowniejsza. Bank instaluje się w wykończonym skrzydle. Przed spodziewanym terminem spływu trzeciej, ostatniej transzy dyrektor namawia:
? Niech pan już nie czeka z otwarciem. A ratę prześlemy pod koniec miesiąca, będą mniejsze odsetki.
Sklepowicz, zapalając papierosa:
? Nic nie podejrzewałem. Zgodziłem się.
Na otwarciu szampan lał się strumieniami. Po miesiącu raty nadal nie ma, Sklepowicz alarmuje dyrektora: ?Wykonawcy się denerwują?.
A on: ?Już wysyłamy?. Ale wysłali tylko jednozdaniowy faks: ?Bank nie widzi możliwości ekspozycji trzeciej raty kredytowej?.
? Biegnę do tego dyrektora ? opowiada Sklepowicz. ? ?Co wy robicie? Wierzyciele na mnie siądą?. A on patrzy zimno, nie ten sam człowiek, wzrusza ramionami: ?Trudno?.

Niedoszły właściciel poznańskiej galerii jeszcze nie wie, że w tym samym czasie identyczne doświadczenie staje się udziałem innych biznesmenów, m. in. Marka Żejmy, który budował pod Olsztynem pięciogwiazdkowy hotel, a także przedsiębiorcy z Australii, który wyremontował pałac w Zakrzewie. Łączy ich wspólnota losu: wszyscy wrócili z emigracji. Mechanizm jest prosty: bank udzielający kredytu i do tej pory akceptujący bez zastrzeżeń postęp inwestycji, niespodziewanie nie udziela ostatniej raty i przejmuje nieruchomość, którą następnie wynajmuje lub sprzedaje. Wystrychniętemu na dudka przedsiębiorcy rośnie dług wobec wierzycieli, staje się bankrutem. Zazwyczaj szybko wraca za granicę.

Ale Sklepowicz w młodości uczył się boksu, umie się bić. Jedzie do Warszawy, przedstawia sprawę w programie Elżbiety Jaworowicz. Po tej audycji, w ciągu jednej nocy, bank czmycha z pomieszczeń niedokończonej galerii. Za to zaledwie w ciągu kilku dni do Sklepowicza zgłasza się kilkadziesiąt osób z całej Polski. Mówią: ?Nas też bank wykiwał?. Zakładają Stowarzyszenie.

Przypadek obywatela pechowca
Starcie drugie, Wasilewskich. Maria i Zygmunt, niestarzy, krzepcy. Gospodarują w podzamojskiej wsi. Latem 2003 r., w banku, który reklamuje się jako ?przyjazny dla przedsiębiorców?, biorą prawie 50 tys. kredytu dla młodych rolników. Chcą kupić ciągnik, nawozy, odnowić obejście. To złe lato; w skupie ceny lecą na łeb, sąsiad podpala Wasilewskim zboże. Tracą płynność finansową. Gdy w końcu jako tako stają na nogach, Zygmunt błaga w banku: ?Dajcie szansę spłacić kredyt. Zawrzyjmy ugodę?.
Ale bank się nie godzi. Przez cały czas nalicza karne odsetki, straszy licytacją. Nie pomaga interwencja posła z tego rejonu.
?To gdzie będziemy mieszkać?? ? pyta bankowego urzędnika Maria, w ósmym miesiącu ciąży.
Gdy słyszy: ?Pod mostem?, dostaje skurczów.
Dziecko nie przeżywa. Dom z 6-osobową rodziną zostaje sprzedany za 82 tys., 14-arowa łąka idzie pod młotek na niejawnym przetargu.

Wasilewskim zostaje tylko skrawek pola; mąkę i mleko biorą w sklepie na krechę. Zygmunt, odkąd przypadkiem znalazł kartkę wyrwaną z zeszytu córki z zapowiedzią, że ona i rodzeństwo planują samobójstwo, nocami nie śpi, czuwa. Maria pali świeczkę pod obrazem Jezusa Miłosiernego. Modli się, żeby nowy właściciel nie wyrzucił ich przed zimą.

Jerzy Bańka, dyrektor ds. legislacyjno-prawnych Związku Banku Polskich, zapewnia, że w każdym losowym przypadku banki wyciągają do dłużników pomocną dłoń: ? Zawsze dochodzi do restrukturyzacji zadłużenia, czyli zawieszenia naliczania odsetek, rozłożenia rat lub umorzenia części kwoty, a w sytuacjach ekstremalnych ? całego kredytu.

Czyżby przypadek Wasilewskich był tylko pechowym wyjątkiem potwierdzającym dobrą regułę?
Wśród zgłaszających się do Stowarzyszenia Pokrzywdzonych przez System Bankowy najwięcej jest takich, którym powinęła się noga albo dotknęło nieszczęśliwe zrządzenie losu, jak Piotr M., polonista z opolskiego. Z pensji nauczycielskiej nie dało się wyżyć, więc wziął kredyt i założył z żoną małą rzeźnię. Wymyślili, że będą dostarczać mięso tylko do państwowego kontrahenta, bo to pewniak. I jeździli do szpitali i zakładów karnych, ale one przestały płacić. Rzeźnię, samochód transportowy i mieszkanie bank zlicytował. Piotr M., 44-letni, z bruzdą pośrodku czoła, jakby było pęknięte na pół, ukrywa się znajomych, rodziny, bo jego dług urósł do półtora miliona i każdego dnia rośnie. Mówi o sobie: chodzący kanałami.

Albo jak Dorota i Andrzej Wieczorkowie z Bydgoszczy, którym za 50 tys. wypowiedzianego kredytu komornik ? nie dając szansy na spłatę zadłużenia ? zabrał z dwóch rodzinnych marketów SPAR towary warte 800 tys. zł.

? Skazujemy tych ludzi na banicję ? ocenia prezes Stowarzyszenia. ? Żaden pracodawca nie zatrudni faceta, którego ściga komornik. Żeby żyć, schodzą do szarej strefy, nierzadko zasilają zorganizowane grupy przestępcze, bo tu znajdują jakąś ochronę.

Wydawać by się mogło, że dla takich pechowców wybawieniem będzie długo oczekiwana ustawa o upadłości konsumenckiej. Ale według danych Ministerstwa Sprawiedliwości od marca, kiedy weszła w życie, z wnioskiem o upadłość zgłosiło się tylko 500 osób (dla porównania w Niemczech w pierwszym roku istnienia nowego prawa było ok. 2,5 tys. upadłości, w kolejnym już ponad 100 tys.), ale status obywatela-bankruta dostało zaledwie pięć. Czemu? Bo polska ustawa jest bardzo restrykcyjna: upadłymi mogą zostać tylko ci, którzy nie zaciągnęli zobowiązań będąc już niewypłacalnymi. A przecież wielu, w rozpaczy, brało kolejny kredyt, żeby dać sobie radę z bieżącymi potrzebami. Co więcej, by zostać bankrutem (nie częściej niż raz na 10 lat), trzeba zaspokoić wszystkich wierzycieli, wydać syndykowi cały majątek. ? Jaki majątek? Przecież ja już nic nie mam ? łapie się za głowę Piotr M.

W dodatku nie poszliśmy śladem tych państw, w których z egzekucji komorniczej wyłącza się warsztat pracy ? wędkę. Taksówkarzowi nie zabiera się taksówki, krawcowej ? maszyny do szycia.

Przypadek obywatela krewnego
Starcie trzecie, Kowalów. Wiosną 2007 r. Marian i Jadwiga, renciści z P. w Łódzkiem, dostają list polecony. ?Wzywa się obywatela do zapłaty 50 627 zł w terminie siedmiu dni?. Kowal właśnie kończy czyścić aparat tlenowy, bez którego żona, umierająca na raka, się dusi.
?Co tam?? ? pyta Jadwiga.
?A nic?.
? No bo co miałem powiedzieć: że napisali, że nasz Januszek, co umarł 12 lat temu, miał w banku pożyczkę i każą mi ją teraz z odsetkami spłacić?
? Kowal rozkłada ręce, jakby się kłaniał. W jednej ściska odcinek renty: 280 zł.
Kiedyś dostawał 560. Wzdycha:
? Taka smuta.

Zgodnie z wytycznymi Ministerstwa Finansów windykator musi zostawić dłużnikowi 912 zł na przeżycie. Ale ten przepis nie dotyczy emerytów i rencistów ? im zabiera się nawet połowę. Więc Kowal nie miał na prąd. To energetyka mu go odcięła. Jadwiga bez aparatu długo nie pożyła. Do końca nie wiedziała o tym spadku po Januszku.

Przekleństwo dziedziczenia długów dotyka też młodych. Latem tego roku głośno było o siostrach Natalii i Annie S. z Poznania, które otrzymały z banku żądanie zapłaty w ciągu tygodnia 80 tys. zł za kredyt, jaki zaciągnął kiedyś niekontaktujący się z nimi od dzieciństwa, a nieżyjący od dziewięciu lat ojciec. Prawo stwierdza jednoznacznie: spadkobierca, nawet jeśli nie jest tego świadomy, dziedziczy również długi.

Ale dlaczego banki czekają aż tyle lat, by o tym powiadomić rodzinę? Poszkodowani nie mają wątpliwości:
? By wierzytelność wraz z odsetkami przerosła wartość długu, dla kredytodawcy czysty zysk. Banki stanowczo temu zaprzeczają: ? Nie czytamy nekrologów ? mówi prosząca o zachowanie anonimowości pracownica jednej z największych placówek w kraju. ? Jeśli rodzina nie dostarczyła nam aktu zgonu, nie wiemy, że klient zmarł. Zazwyczaj odkrywamy to przez przypadek, np. gdy listonosz odeśle przesyłkę z adnotacją ?adresat nie żyje?.

Jednak przypadek Pawła N., księgowego z Kielc, ojca trojga dzieci, nie jest odosobniony. Gdy jego matka zginęła w wypadku samochodowym, niezwłocznie zaniósł do banku jej akt zgonu. Podziękowali. Po pięciu latach przysłali nakaz na 300 tys. Dopiero wtedy dowiedział się, że matka poręczyła na dużą sumę biznes sąsiadce, która też zdążyła umrzeć.

Statystyki nie mówią, ilu Bogu ducha winnym spadkobiercom odebrano samochód i mieszkanie, ilu z nich ? jak Paweł N. ? próbowało targnąć się na życie.

Mec. Edward Kostro, znawca prawa bankowego i spadkowego, uważa, że trzeba podnieść poziom edukacji prawnej społeczeństwa. Gdyby feralni spadkobiercy wiedzieli, że do pół roku po śmierci krewnego istnieje możliwość odrzucenia jego spadku bądź przyjęcia go z tzw. dobrodziejstwem inwentarza (jeśli np. spadek wynosi tysiąc zł, to odpowiadam za dług tylko do tej sumy), do takich tragedii by nie dochodziło.
Ale czy nieświadomych należy spisać na straty?

Przypadek obywatela niezadłużonego
Starcie czwarte, Nijakiego. Leszek Nijaki, poznaniak, jak inni bohaterowie tej historii pewnego dnia otrzymuje list polecony wzywający do natychmiastowej spłaty 10 tys. kredytu wraz z odsetkami, jaki zaciągnął w Słupcy. Przeciera oczy ze zdumienia: nie tylko żadnego kredytu nie brał, ale i w Słupcy nigdy nie był.

Wyjaśnienie pomyłki wydaje się dziecinną igraszką. Lecz nie w Polsce. Wszystko przez tzw. bankowy tytuł egzekucyjny, zezwalający bankowi na wystąpienie do sądu o nadanie klauzuli wykonalności, która upoważnia komornika do błyskawicznego zajęcia dóbr dłużnika. W dodatku postępowanie sądowe jest niejawne, więc ten o niczym nie wie. Gdy komornik staje w drzwiach, Nijaki próbuje logicznej perswazji: ?Po jaką cholerę, proszę pana, ja miałem jechać do tej Słupcy, jak mieszkam dwa kroki od banku?. ?Ale pojechałeś pan?.

Leszkowi Nijakiemu przysługuje prawo zaskarżenia banku do sądu, co też niezwłocznie czyni, lecz to nie wstrzymuje egzekucji. Komornik rekwiruje mu renówkę i zabiera 25 tys. z konta. Proces w sądzie się wlecze. W końcu grafolog potwierdza, że podpis pod umową kredytową do Nijakiego nie należał, a bank się pomylił. Po pięciu latach zwracają mu skorodowany samochód (stał na parkingu) i pieniądze (bez odsetek).

Ofiarami bankowego tytułu egzekucyjnego padają też ludzie, którzy już dawno swój dług spłacili. Zbigniew Laskowski z woj. śląskiego otrzymał od banku nakaz płatniczy na sumę pięciokrotnie wyższą od sumy kredytu, z którym pożegnał się trzy lata temu. Sąd nadał klauzulę wykonalności bez zapoznania się z umową kredytową, bo jej w aktach nie było. Komornik zajął majątek kredytobiorcy i poręczycieli.

Takich dramatów można by uniknąć, gdyby posiedzenia sądu odbywały się jawnie, z udziałem rzekomego winowajcy. Jednak bankowcy tych regulacji bronią, bo zaskoczenie uniemożliwia nieuczciwym dłużnikom przepisanie majątku na osoby trzecie i uniknięcia kary.
W 2005 r. Trybunał Konstytucyjny uznał, że bankowy tytuł egzekucyjny jest zgodny z Konstytucją.
? Poza tym, jeśli pomyłki się zdarzają, to można je policzyć na palcach jednej ręki ? przekonuje dyr. Jerzy Bańka.

Ale 70 proc. skarg, jakie napływają do Konsumenckiego Arbitrażu Bankowego przy ZBP, dotyczy kredytów, w tym od klientów, którym bank kazał uiścić dodatkową sumę, mimo że do spłaty kredytu doszło.
? Nawet gdyby tylko jeden obywatel został sponiewierany przez te przepisy, to już by wystarczyło, żeby wołać o pomstę do nieba ? uważają w Stowarzyszeniu Pokrzywdzonych.
? A takich są setki.

Przypadek obywatela żonatego
Starcie piąte, Malinowskich. Lucyna dzwoni z Niemiec do rodziny pod Białymstokiem dwa razy w tygodniu, zawsze po północy, bo wtedy najtaniej. W Niemczech za dnia sprząta, nocami dozorcuje. Co miesiąc wysyła do Polski 1000 euro ? wszystko, co zarobi. Kiedyś jej życie gospodyni domowej, matki dwóch córek, było normalne: z mężem urządzali się, dzieci rosły zdrowo. Aż do czasu, gdy listonosz przyniósł nakaz na 150 tys. Malinowska patrzy na męża, a on klęka, ręce jak do modlitwy składa: ?Wybacz. Ja mam trzy kredyty?. Opowiada, jak chciał z kolegą rozkręcić mały biznes, ale ten kolega z forsą zwiał, więc wziął drugi kredyt, żeby spłacać pierwszy, a trzeci, żeby drugi.

Przez tydzień Lucyna na przemian płakała i pomstowała na męża. Potem zaczęła szukać pracy. Pod Białymstokiem bezrobocie duże, trzeba było jechać za granicę. Kiedy wróci, nie wie ? zadłużenie rośnie. A młodsza córka, odkąd komornik zabrał im telewizor i komputer, znerwicowana, moczy się w nocy.

Jak to możliwe, że Malinowska nie miała pojęcia o kolejnych pożyczkach męża? Możliwe, bo od niedawna bankom wolno udzielać kredytów bez zgody współmałżonka. Dyr. Jerzy Bańka podkreśla, że zapis ten znalazł się w kodeksie rodzinno-opiekuńczym, a bankom wcale nie jest na rękę: zwiększa ryzyko, że klient długu nie spłaci.

Jednak faktem jest, że ze świecą szukać dziś placówki, która nie zgodzi się na skredytowanie kilkutysięcznej kwoty bez podpisu współmałżonka, a wiele wręcz taką możliwość reklamuje. Faktem jest też, że działa presja finansowa wywierana na pracowników banków: ich premie zależą od liczby sprzedanych kredytów. Na przykład dyrektor jednego z banków w Lęborku zobowiązał podwładnych do złapania na kredytową wędkę co najmniej dwóch klientów każdego dnia! Dlatego pożyczki dostają nawet emeryci i renciści, choć można przewidzieć, że ich nie spłacą.

? To powszechna praktyka. Koń po kredyt przyjdzie i też go weźmie.
? Roman Sklepowicz wskazuje na stos listów od zapętlonych w długi. Według najnowszych danych już 100 tys. Polaków ma zaciągniętych co najmniej 10 kredytów.

Co ciekawe, windykacją zobowiązań coraz powszechniej zajmują się współpracujące z bankami firmy zainstalowane w rajach podatkowych, takich jak Luksemburg czy Wyspy Dziewicze. Bank sprzedaje firmie za 2-3 proc. pakiet wierzytelności (często z nieruchomościami i ziemią) wart, powiedzmy, 3 miliony i ma go z głowy. Firma licytuje majątek delikwenta za jedną trzecią wartości, a potem sprzedaje go z horrendalnym zyskiem. Nic dziwnego, że firmy windykacyjne wyrywają sobie długi.

Przypadek obywatela prowincjonalnego
Starcie szóste, Reginy Wiśniewskiej, z S. w woj. podlaskim, która pięć lat temu kupuje za pieniądze z kredytu opla astrę. Płaci raty, zgodnie z umową co roku zgłasza do banku stan przejechanych kilometrów, więc wiedzą, że ma na liczniku tylko 30 tys. km. W piątym roku Wiśniewska spóźnia się z opłatą Auto Casco. Bank oświadcza, że to powód do zerwania umowy kredytowej. Rano laweta zabiera jej astrę spod domu. Nie mija parę tygodni, a samochód, za 2 400 zł, zostaje sprzedany narzeczonemu córki pani prezes banku.

Polska prowincjonalna rządzi się własnymi, towarzysko-biznesowymi, prawami. Tu nikogo nie dziwi, że kupiona na kredyt ciężarówka za pośrednictwem firmy leasingowej zmienia właściciela po raz dziesiąty, bo poprzedni spóźnił się z przedostatnią ratą. Albo atrakcyjna działka staje się własnością szwagra prokuratora.

W ciągu 7 lat istnienia Stowarzyszenie Pokrzywdzonych skierowało ok. 5 tys. spraw do sądów i prokuratury. W połowie ? z powodzeniem. Jednak wygrani rzadko są mieszkańcami małych miejscowości, gdzie dyrektor jedynego w okolicy banku, sędzia i prokurator spotykają się na grillu, a ten pierwszy podpisał drugiemu i trzeciemu zgodę na kredytowanie domu.

I choć w dużych aglomeracjach sprawiedliwości dochodzić łatwiej, to miewa ona swój gorzki aspekt. Roman Sklepowicz pokazuje wyrok sądu, który w jego sprawie uznał, że bank przywłaszczył cudze mienie, i nakazał prokuratorowi, by poszukał winnych. Ale ten sprawców nie znalazł, sprawę umorzył.

Przypadek obywatela skołowanego
Pokrzywdzeni mają w oczach tę samą charakterystyczną czujność, właściwą ludziom, którzy poznali strach. Wszyscy mówią o lęku przed otwarciem poleconej przesyłki. Przed fizycznie odczuwanym poczuciem ustępowania gruntu spod nóg, końcem świata. Apelują, żeby w Polsce ? na wzór Niemiec ? powstała policja bankowa, przed którą banki by drżały, bo miałaby prawo przesłuchiwać pracowników, prowadzić własne śledztwa i przetrzepywać dokumentację. Argumentują, że banki nie mogłyby już nagminnie, jak dziś, zasłaniać się tajemnicą bankową.

Ale zdaniem Jerzego Bańki ochronę praw konsumenta gwarantuje Komisja Nadzoru Finansowego, kontrolująca działalność banków. Również mec. Edward Kostro, współtwórca prawa bankowego, uważa, że spełnia ono zachodnie standardy: ? Dzięki Bogu jesteśmy w UE. I nawet gdybyśmy nie chcieli, to Bruksela je na nas wymusza.
Tak jak wymusiła powołanie Konsumenckiego Arbitrażu Bankowego. Przez osiem lat jego istnienia wpłynęło niemal 7 tys. skarg, z których połowa skończyła się wygraną klientów. ? Ten rok jest rekordowy ? mówi arbiter Katarzyna Marczyńska. ? Mamy ich już ponad tysiąc. ? Czasem ludzie piszą po prostu: ?Nie wiem, czemu kazali mi wnieść dodatkową opłatę, prosiłem o wyjaśnienie, ale nic z tego nie rozumiem?. Albo: ?Dali mi do podpisu zawiłą, mętną umowę?. I to już jest podstawa do rozpatrzenia wniosku. Każdy niezrozumiały zapis interpretuje się na korzyść klienta.

O tym, że świadomość konsumencka rośnie, świadczą coraz częściej napływające z dużych miast skargi, w których nie chodzi o pieniądze, tylko o ustalenie, czy bank działa prawidłowo. ? Takie spory są niezwykle pożyteczne ? ocenia pani arbiter ? bo wprawdzie sam skarżący niewiele zyskuje, lecz bank poprawia regulamin i korzyść odnosi wielu.
Ale rośnie też ruch przez banki naciągniętych, wyprowadzonych w pole, skołowanych. Dwa największe portale internetowe, na których się skrzykują, pęcznieją od emocjonalnych wpisów: ?Zawyżyli mi marżę do 3 proc. 700 zł więcej miesięcznej raty! Bez informacji, negocjacji, a pięć lat regularnie wszystko płacę. Złodzieje?. ?Mój doradca kredytowy przestał dziś odbierać telefon, a na e-maile nie odpowiada od tygodnia. Jaki bank, tacy pracownicy?.

Buszujący w internecie 24 września mogli trafić na krótki film, jaki nakręciła zdeterminowana obywatelka USA. Wściekła poskarżyła się w nim na bank, który ? jej zdaniem ? za bardzo ją przydusił. Bank zareagował jeszcze tego samego dnia: zmniejszył i prolongował raty. Przeprosił.

(Imiona i nazwiska niektórych pokrzywdzonych, na ich prośbę, zostały zmienione.)

http://tygodnik.onet.pl/30,0,35078,smut ... tykul.html

ŻEBY (im) ŻYŁO SIĘ LEPIEJ


Zobacz także: Zmiażdżeni przez banki
http://tygodnik.onet.pl/14,362,zmiazdze ... temat.html

____________________________________
Nie jesteś tym, kim myślisz, że jesteś - lecz tym, kim się stajesz, gdy myślisz kim jesteś.


21 paź 2009, 06:08
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA23 sie 2009, 07:34

 POSTY        3657
Post Rząd PO 2007 ? zobowiązania i ich realizacja?
Grupa trzymająca sondaże

Sondaże mogą zniszczyć lub wylansować kandydata na prezydenta, zdymisjonować ministra, a nawet skasować niewygodny telewizyjny program.

Tymczasem w polskich sondażowniach rządzą ludzie z powołanego przez Wojciecha Jaruzelskiego w stanie wojennym ?mundurowego? CBOS, który był orężem generalskiej junty. Dziś zasiadają we władzach OBOP, Pentora, PBS i IPSOS. Stworzyli też od podstaw GfK Polonia.
Publikujemy dziś dziennikarski raport, który pokazuje, jak działa patologiczny układ, na który składają się wzajemne powiązania sondażowni, mediów oraz medialnych ekspertów. Mechanizm, który czyni z polskiej demokracji zabawkę w rękach postkomunistycznej oligarchii.

Legendarny punkowy zespół Dezerter śpiewał w 1987 r. piosenkę "Szwindel": "Postawią sobie pomnik bohatera/ Wybiorą sobie nowego premiera/ Stworzą nowy system polityczny/ I będą dumni, że jest demokratyczny/ Znowu szwindel szykują nowy/ Znów chcą się dobrać do twojej głowy".

Żyjemy w kraju, w którym demokrację niszczy szwindel. Jest nim przeżarta patologicznymi powiązaniami piąta władza, bo tak nazywa się ośrodki badania opinii publicznej. Władza sondażowni jest ogromna. ? Za pomocą sondaży można zniszczyć kandydata na prezydenta lub szanse partii politycznej na władzę. Można zdymisjonować ministra, ogłaszając, że tego chcą ludzie. Można skasować niewygodny program telewizyjny, podając fałszywe informacje o jego odbiorze przez widzów ? mówi socjolog, dr Włodzimierz Petroff.

Tam gdzie sondażowiec strzela sobie w łeb...

W 1992 r. w Wielkiej Brytanii wybuchł gigantyczny skandal. Sondażownie przewidywały w wyborach parlamentarnych 2-procentowe zwycięstwo Partii Pracy. Tymczasem wygrali ? i to aż 8 procentami ? konserwatyści. Przywiązani do demokracji Brytyjczycy uznali, że jest ona zagrożona. Do zbadania skandalu powołano specjalną parlamentarną komisję. Miesiącami, przy udziale najwybitniejszych ekspertów, z chirurgiczną precyzją badano popełnione błędy. Naukowcy opisywali drobiazgowo, punkt po punkcie, wszystkie przyczyny pomyłki. W efekcie skandal do dziś się nie powtórzył i w kolejnych wyborach prognozy były zbliżone do prawdziwych wyników.

W 1995 r. podobne wydarzenie miało miejsce we Włoszech. Jeden z przedstawicieli ośrodków badania opinii publicznie przepraszając za popełnione błędy, udał nawet, że strzela sobie w łeb atrapą pistoletu. Inna agencja wystosowując publiczne przeprosiny, ogłosiła, że rezygnuje z honorarium za przeprowadzone nietrafne badania.

... i tam gdzie jest bezkarny

A u nas? Na tydzień przed drugą turą zeszłorocznych wyborów prezydenckich TVN poinformował za GfK Polonia, że Tusk wygrywa z Kaczyńskim różnicą 24 procent ? 62 do 38. W wyborach wygrał Kaczyński, zdobywając ponad 54 proc. przy niespełna 46 proc. Tuska. Oznacza to, że GfK Polonia pomyliła się o... 32 punkty procentowe.

Nikt w GfK Polonia nie popełnił ? nawet pozorowanego ? samobójstwa. Nie podali się do dymisji szefowie firmy, a badacze zainkasowali pieniądze. Żaden z nich nie trafił za kratki ani nawet na ławę oskarżonych. Bo o ile oszustwa sędziów piłkarskich czy sportowych działaczy nie są już bezkarne, o tyle tych, którzy z premedytacją niszczą wywalczoną w latach 80. przez Solidarność demokrację, nie spotyka u nas nawet ostracyzm.

Elżbieta Gorajewska, rzecznik odpowiedzialności dyscyplinarnej w branżowej Organizacji Firm Badania Opinii i Rynku (OFBOR) robiła wrażenie zaskoczonej, gdy spytaliśmy ją o odpowiedzialność firmy GfK. ? To nie jest wina firmy. Ludzie kłamią ankieterom ? wyjaśniła rozbrajająco. Dodała, że za czasów jej rzecznikowania nie było ani jednej sprawy dyscyplinarnej dotyczącej sondażu politycznego. Maciej Siejewicz z firmy GfK powiedział nam, że w jego firmie nie przeprowadzono żadnych procedur sprawdzających przyczyny gigantycznego błędu. ? Ale zmieniliśmy metodologię badań ? dodał.

Polskie sondażownie czują się bezkarne. Jeśli dziennikarz napisze nieprawdę, można pozwać go do sądu. Ale socjolog, który "pomyli się" o 32 proc., zawsze może się czymś wytłumaczyć. Mówi, że ankietowani go okłamali. Albo jakaś ich część, o określonych poglądach, nie chciała z nim rozmawiać. A inni w ciągu tygodnia zmienili zdanie. Socjologowi nie da się udowodnić, że skłamał. Bo kogo powołać na świadków? "Próbę" tysiąca anonimowych respondentów z całego kraju?

Fałszerstwa sondaży wyglądają więc na zbrodnię doskonałą. Ale także najdoskonalszy zbrodniarz, nawet jeśli nie zostawi dowodów, to nie ma szans zatrzeć wszystkich poszlak. Poszliśmy ich tropem. Rozmawialiśmy z dziesiątkami osób z tego środowiska. Zbadaliśmy życiorysy tych, którzy rządzą "piątą władzą".

Kampania reżyserowana przez sondażownie

"Nie załamuj się... Może i przegrałeś wybory... Ale nadal jesteś liderem sondaży!"
? taki komiks robił w zeszłym roku furorę w internecie. Kampanie prezydencka i parlamentarna obfitowały w dziwne wydarzenia, których słynny sondaż GfK był tylko ukoronowaniem. Wiele wskazuje, że w czasie jej trwania sztucznie wylansowani przez ośrodki zostali aż dwaj z głównych pretendentów: Tusk i Cimoszewicz.

26 czerwca 2005. Włodzimierz Cimoszewicz kilka tygodni wcześniej ogłosił, że nie będzie startować w wyborach prezydenckich. Mimo to firma Pentor ogłasza wyniki sondażu, według którego... kandydat lewicy cieszy się 22-procentowym poparciem. Dwa dni później Cimoszewicz ogłasza: przekonały go "liczne głosy rodaków". Choć jest człowiekiem skromnym i niepchającym się na stanowiska, to jednak wystartuje.

9 sierpnia 2005. GfK Polonia ogłasza wynik badania, z którego wynika, że nagle mocno skoczyło w górę poparcie Donalda Tuska, który w ciągu trzech tygodni awansować miał z piątego na pierwsze miejsce w sondażu. W lipcu popierało go 8 proc. Polaków i socjologowie nie dawali mu szans na wejście do drugiej tury. Teraz ma mieć aż 24 proc.

15 września 2005. Po wycofaniu się Cimoszewicza PBS ogłasza zrobiony dla "michnikowego szmatławca" sondaż, z którego wynika, że Tusk jest już bliski zwycięstwa w pierwszej turze. Ma mieć poparcie 49 proc. wyborców. Lech Kaczyński nie ma nawet połowy tego ? popiera go 22 proc. Z badań PBS ma wynikać, że po wycofaniu się Cimoszewicza może on zyskać całe... 2 proc. Jeszcze dalej idzie "Rzeczpospolita", która ogłasza, że lidera PO popiera 51 proc.

Jeśli wierzyć PBS-owi, Tusk pozyskiwał wyborców w szaleńczym wręcz tempie ? w połowie lipca popierało go zaledwie 8 proc., w połowie września ? blisko połowa.

W jakich ośrodkach Tusk i Cimoszewicz uzyskali zaskakująco wysokie poparcie? Tusk znakomite wyniki miał w PBS. Prezesem PBS jest Krzysztof Koczurowski. Był on jednym z założycieli Kongresu Liberalno-Demokratycznego, którego działacze ? z Tuskiem na czele ? rządzą obecnie PO. Zasiadał w zarządzie tej partii, w 1991 r. był jedną z trzech osób, które kierowały kampanią wyborczą KLD.

Z kolei Cimoszewicz sensacyjny wynik uzyskał w kojarzonym z SLD Pentorze. Kto rządzi Pentorem? O tym w dalszej części tekstu.

Jakie skutki może mieć zawyżenie wyniku jednego z kandydatów? W momencie gdy wyborcy nie mają jeszcze sprecyzowanych poglądów, na kogo głosować ? olbrzymie. Ludzie wybierają spośród tych, którzy się liczą, a tych wyznacza sondaż. Wybierając, wolą być po stronie zwycięzców. Wielkie znaczenie ma dla nich wybór "zwykłych ludzi", takich jako oni, który pokazywać powinien sondaż. ? Wpływ sondaży na politykę jest ewidentny. Zasada jest taka, że jeśli wygrywasz w sondażach i masz aferę u przeciwnika, to powinieneś wygrać ? mówi Jacek Chołoniewski z firmy Estymator, współtworzącej Polską Grupę Badawczą, która najtrafniej przewidziała wynik wyborów z zeszłego roku.

Ubocznym skutkiem tego jest wzrost poczucia bezkarności nieuczciwych badaczy. Bo w przypadku mocno nagłośnionego sondażu często się zdarza, że wyniki sfałszowanego badania potwierdzają, choćby częściowo, wyniki innych ośrodków. Bo pierwszy sondaż zdążył już uruchomić lawinę.

Amerykański psycholog społeczny Robert Cialdini przywołuje w swej książce "Wywieranie wpływu na ludzi" szokującą historię sekty Świątynia Ludu w Jonestown w Gujanie. Jak dowodzi Cialdini, jej 910 członków popełniło samobójstwo m.in. dlatego, że uznawali "społeczny dowód słuszności" ? widzieli popełniających samobójstwo współwyznawców.

Według Cialdiniego techniki używane przy werbowaniu ludzi do sekty i zmuszaniu ich do posłuszeństwa często nie różnią się od tych, jakie stosują spece od marketingu. Szefom ośrodków badania opinii publicznej idzie o tyle łatwiej, że nie wymagają od wyborców samobójstwa, a tylko oddania głosu na odpowiednią partię polityczną. A może inaczej: samobójcze skutki zagłosowania na partię np. związaną z oligarchią postkomunistyczną są rozłożone w czasie.

Taśmy prawdy i sondażowa ściema

Przykład nieco świeższy. Po emisji taśm Beger Fakty TVN podały, że na PO głosować chce 34,2 proc. wyborców, a na PiS zaledwie 19,2. Jeszcze bardziej zaszalał Pentor, według którego PO wygrywało z PiS 34 do 18,1. ? W rzeczywistości notowania PiS spadły o około 2?3 procent ? mówi Jacek Chołoniewski z Polskiej Grupy Badawczej, która najtrafniej przewidziała wynik zeszłorocznych wyborów.

W sześć tygodni po sondażach pokazujących około 16-procentową przewagę PiS w prawdziwych wyborach samorządowych padł remis ? PO wygrała wprawdzie o 2 proc. w wyborach do sejmików, ale znacznie wyżej przegrała z PiS w powiatach i gminach.

Kto zorganizował dziwny sondaż dla Faktów, pokazujący gwałtowny spadek notowań PiS? Firma SMG/KRC. Była to nie lada niespodzianka, bo ta licząca się na rynku badań marketingowych firma powróciła do badań preferencji politycznych po kilku latach przerwy.

Kim są szefowie SMG/KRC? Prezes tej firmy Krzysztof Borys Kruszewski to syn prof. Krzysztofa Kruszewskiego, słynnego sekretarza Komitetu Warszawskiego PZPR, organizatora bojówek, które w 1979 r. katowały uczestników spotkań opozycyjnego Towarzystwa Kursów Naukowych, nazywanego latającym uniwersytetem. W latach 1980?1981 Kruszewski-senior był ministrem oświaty.

Krzysztof Borys Kruszewski podkreśla, że nigdy nie podzielał poglądów ojca. Jego firma została założona w 1989 r. przez grupę młodych absolwentów socjologii i kojarzona była z nowym, "solidarnościowym" rządem. Badania robiła głównie na zlecenie otoczenia premiera Mazowieckiego, ministra Balcerowicza oraz Jeffreya Sachsa, a także zlecane przez Amerykanów. Jak powiedział nam Kruszewski-junior, Amerykanie uważali, że ośrodki, które działały w PRL, są mało wiarygodne. Szukali kogoś nowego i tak trafili do SMG/KRC.

Pułkownik Kwiatkowski i towarzysz Mauzer

Kim są ci, którzy odpowiadają za stan polskiej socjometrii? Aby się tego dowiedzieć, cofnijmy się o 20 lat, do tajemniczej postaci pułkownika Kwiatkowskiego. Nie tego z komedii Kazimierza Kutza. O ile filmowy Kwiatkowski podawał się za oficera UB, to twórca powołanego w stanie wojennym CBOS płk Stanisław Kwiatkowski (dziś znacznie bardziej znany jest jego syn ? były prezes TVP Robert Kwiatkowski) usytuowany był w hierarchii władzy PRL znacznie wyżej.

Urodzony w 1939 r. guru polskiej socjometrii od 1973 r. był doradcą ministra obrony Wojciecha Jaruzelskiego. Pozostał nim także, gdy Jaruzelski został premierem. Doradca Jaruzelskiego miał za sobą publikacje wychwalające szybki rozwój Związku Radzieckiego, wygrywającego gdy chodzi o ekonomiczny rozwój ze Stanami Zjednoczonymi.

Stan wojenny stał się okazją do tego, by Kwiatkowski mógł kontynuować swój zawodowy rozwój w nowej instytucji.

W pierwszym numerze "Biuletynu CBOS" (1/85) Kwiatkowski tak opisywał początki tego ośrodka: "Z zamiarem powołania takiej instytucji noszono się już od dawna. Stało się to jednak właśnie w czasie trwania stanu wojennego, co w połączeniu z faktem, że uchwałę w tej sprawie podpisał prezes Rady Ministrów generał armii Wojciech Jaruzelski, ma swoją wymowę. Z urzędu opiekę nad "noworodkiem" sprawują od początku szef Urzędu Rady Ministrów i przewodniczący Komitetu Społeczno-Politycznego Rady Ministrów".

Odnotowywał, że centrum "ma obowiązek pośredniczyć ? jak się zwykło mówić ? między władzą a społeczeństwem". Stwierdzał też, że "działalność Centrum ma być w swoich założeniach usługowo-użytkowa w stosunku do potrzeb rządu".

Jakie poglądy reprezentował pułkownik? W wydanej w 2003 r. książce "Szkicownik z CBOS-u" Kwiatkowski przedrukowuje swój artykuł z pisma "Tu i teraz" z 2 marca 1982 r. Ale ze skrótami. Pułkownik pomija pewien niewygodny dziś fragment, w którym ? dziesięć tygodni po pacyfikacji kopalni Wujek ? wyrażał swą aprobatę dla pomysłu walki z opozycją przy użyciu broni palnej: "Zgadzam się w ocenie co do konieczności przeciwdziałania kontrrewolucji. Nigdy zresztą nie było wątpliwości w sytuacjach skrajnych, gdy przeciwnik sięgnął po władzę i gdy zorganizowaną opozycję przełamywano przy pomocy wszystkich środków, którymi dysponuje socjalistyczne państwo. Zawsze, kiedy wymiana zdań przechodziła w wymianę strzałów, ?głos zabierał towarzysz Mauzer?".

Główna myśl Kwiatkowskiego była jednak inna: oprócz robienia użytku z towarzysza Mauzera z opozycją trzeba walczyć także intelektualnie. Pułkownik postulował, by opozycję "pozbawiać bazy społecznej", zaś opozycjonistów "dyskwalifikować politycznie, obnażać ukryte intencje, rozbijać logicznie. Tak przecież rozprawił się Lenin z empiriokrytykami".

Zarówno współpracownicy, jak i przeciwnicy podkreślają, że Kwiatkowski wyróżnia się nieprzeciętną inteligencją. Zbigniew Maj, dziś pracujący w OBOP, mówi wprost: ? Pracowałem w dziewięciu firmach w tej branży i powiem panu, że prezes Kwiatkowski był z moich szefów najbardziej światłą osobą.

Sondaże pieczone w mundurkach

W czasach telewizyjnych spikerów w mundurach także stworzony przez Kwiatkowskiego w 1982 r. CBOS współtworzyli dobrani przez niego wojskowi. Kwiatkowski zabrał ze sobą z gabinetu ministra obrony Halinę Hałajkiewicz, którą wspomina jako "pierwszego pracownika z legitymacją CBOS". To Hałajkiewicz redagowała "Biuletyn CBOS". Zajmowała się też pisaniem raportów z badań.

Na wojsku Kwiatkowski oparł też jego lokalne struktury, o czym pisze w "Szkicowniku": "Wpadłem na pomysł, że najszybciej i sprawniej będzie, jeśli koordynatorami wojewódzkimi zostaną, przynajmniej doraźnie, oficerowie z Wojskowych Poradni Psychologicznych". Zbigniew Maj wspomina: ? Na początku koordynatorzy to byli pracownicy wojska. Oni wynajmowali ankieterów i dostarczali nam wyniki. Nie zawsze byli to fachowcy wysokiej klasy. Ci, co ewidentnie się nie nadawali, później odeszli.

Jak Kwiatkowskiego traktowała władza? On sam pisał w "Polityce" (4.04.1987): "Kiedyś, w początkach działalności Centrum Badania Opinii Społecznej zdarzało się, że pytano mnie o sprawy, które jedno z ministerstw nazywa wewnętrznymi. Mylono mój mundur z innym mundurem, a badania opinii, z innego rodzaju służbą państwową".

Młodzież, partia, Pentor
Kwiatkowski zadowolony był z efektów swej pracy. W 1985 r. meldował: "Jak sądzę, mogę liczyć, że Obywatel Generał uzna zadanie za wykonane". Z notatek umieszczonych w "Szkicowniku": "Kończę rok 1985 w przekonaniu, że wywiązałem się z zadania, jakie otrzymałem w okresie stanu wojennego". Proponuje, że w tej sytuacji może podać się do dymisji. Kwiatkowski znalazł godnego następcę: "Nadmieniłem, że nareszcie znalazłem odpowiedniego zastępcę ds. badań: dr Eugeniusz Śmiłowski ?może kandydować na następcę dyrektora?" ? odnotował.

Śmiłowski na uznanie zasłużył zapewne jako publicysta związanego z ZSMP pisma "Pokolenia", w którym opublikował artykuł "Młodzież?partia?społeczeństwo", czyli relację z konferencji "naukowej" zorganizowanej w Pokrzywnej przez "Komitet Wojewódzki PZPR w Opolu przy współpracy Instytutu Podstawowych Problemów Marksizmu-Leninizmu przy KC PZPR" ("Pokolenia" 6/83).

Obecnie Śmiłowski jest prezesem Pentora. Przypomnijmy: ośrodka, który opublikował sensacyjny sondaż z Cimoszewiczem jako liderem.

Jaruzelski jak zawsze najlepszy

Także inni byli współpracownicy Kwiatkowskiego odgrywają dziś w ośrodkach badania ogromną rolę. Elżbieta Lenczewska-Gryma jest dziś Liderem Sektora Badań Medialnych w OBOP. W biuletynach CBOS pisała o nastrojach wśród nauczycieli, podkreślając ich poparcie dla władzy: "Spośród instytucji i grup funkcjonujących w życiu publicznym nauczyciele skłonni byli obdarzyć największym zaufaniem Sejm, wojsko, rząd i Radę Państwa (3/4 badanych), następnie związki zawodowe, PRON i PZPR (2/3 badanych), nieco rzadziej Kościół i milicję (w obu przypadkach po 57%) i najrzadziej opozycję polityczną (co 10 badany)" (Biuletyn CBOS 7/86, test pisany razem z Elżbietą Kościesza-Jaworską).

Obecny kolega Lenczewskiej z OBOP Zbigniew Maj poddawał szczegółowej analizie sondaż sformułowany tak: "W wyborach do rad narodowych wzięło udział 75 proc. obywateli. To dużo czy mało?". Dalej padało pytanie, komu to zawdzięczamy oraz kto zyskał na takiej frekwencji. I padały odpowiedzi ? wśród nich "władza" oraz "partia".

Elżbietę Gorajewską, rzecznik odpowiedzialności zawodowej w OFBOR (wcześniej była jej prezesem), cytowaliśmy na początku tekstu. Jej postawa przestaje dziwić, gdy przeczytamy jej artykuły z lat 80. W jednym z biuletynów obecna szefowa AGB Nielsen Media Research dowodziła, jak popularny w społeczeństwie jest generał Jaruzelski: "Respondenci wybierając z listy zawierającej nazwiska zarówno działaczy państwowych i partyjnych, jak i ludzi związanych z Kościołem, działaczy b. "Solidarności" ? tych ludzi, którzy darzą sympatią, najczęściej wskazują na gen. W. Jaruzelskiego ? 71,7% i kardynała Glempa ? 68,7%". Z badań wynikało, że zdaniem Polaków Jaruzelski przyczynił się do "zachowania suwerenności Polski" (miało tak twierdzić 72 proc.) oraz "zapobieżenia wojnie bratobójczej" (aż 83,1 proc.). Gorajewska konkludowała: "Niekwestionowane są więc dwa osiągnięcia rządu generała Jaruzelskiego: zaopatrzenie rynku i spokój społeczny" (1?2/86).

W innym numerze (3/85) opublikowała tekst "System społeczno-polityczny kraju w ocenie młodzieży szkolnej". Pisała w nim: "Rejestrujemy natomiast spadek krytycyzmu badanych w ocenie 40-letniego dorobku ustroju socjalistycznego w Polsce. (...) Zauważamy również stosunkowo wysokie ? zwłaszcza w 1985 r. ? na tle innych instytucji i ugrupowań, oceny działalności wojska. Towarzyszy temu brak akceptacji dla działalności nieoficjalnych struktur politycznych ? opozycji politycznej oraz spadek ocen pozytywnych Kościoła w stosunku do ocen z 1983 r.".

Beata Jaworska od 17 października jest dyrektorem badań jakościowych w IPSOS. Wcześniej pracowała w Pentorze. Ostatnio przez dwie kadencje zasiadała z nadania SLD w zarządzie Polskiego Radia. W biuletynie opisywała badania "Młodzi o polityce", z których wynikało, że oceniają oni korzystniej milicję niż opozycję polityczną. Jeszcze lepsze notowania miały wojsko i PZPR ("Biuletyn CBOS" 3/87, tekst pisany razem z Elżbietą Gorajewską).

Pluralizm związkowy niekoniecznie

U pułkownika Kwiatkowskiego pracował cały obecny zarząd Pentora ? znany nam już Eugeniusz Śmiłowski, Jerzy Głuszyński, i Piotr Kwiatkowski. Głuszyński to były członek Komisji Ideologicznej KC PZPR. W latach 1973?1980 był działaczem SZSP, w którym m.in. przewodniczył Komisji Nauki (dziś byli członkowie tej organizacji tworzą Stowarzyszenie Ordynacka). W PZPR działał od 1978 r. W latach 1984?1986 był członkiem Prezydium Komisji ds. Młodzieży Sportu i Turystyki KW PZPR w Poznaniu. Do wspomnianej Komisji Ideologicznej KC trafił w 1986 r. Działał też w Związku Młodzieży Wiejskiej (ZMW). W latach 1987?1988 był przewodniczącym zarządu krajowego tej organizacji. W wywiadzie dla "Trybuny Ludu" (93/88) Głuszyński mówił: "Jesteśmy dziś jedyną organizacją o charakterze politycznym, powstałą w gorącym okresie posierpniowym, która nie została zawieszona podczas stanu wojennego i która, oczywiście zmieniając się po drodze, dobrze, jak sądzę, wpisana jest w obecny czas dokonujących się zmian". Dodawał, że "sens istnienia związku leży w jego charakterze ideowo wychowawczym i w sferze wychowania musimy przede wszystkim osiągać rezultaty".

W biuletynach są też teksty Małgorzaty Czarzasty ? żony Włodzimierza Czarzastego i udziałowca Muzy SA.

W rozmowie z nami żaden z prominentnych dziś w branży byłych pracowników CBOS nie przyznał się do manipulowania sondażami. Elżbieta Lenczewska-Gryma pytana o to, jak wspomina czasy CBOS, odpowiedziała. ? Cudownie. To była właściwie pierwsza w PRL możliwość robienia badań nastrojów społecznych.

? Pan chyba dzwoni do nieodpowiedniej osoby, żeby pytać o manipulacje. Ja byłem w CBOS głównym specjalistą ? stwierdził Zbigniew Maj. ? Żadnych manipulacji nie było, chociaż nie wszystko było publikowane. Były raporty, które otrzymywało tylko kilka osób w państwie, trzymane w szafie pancernej.

Paweł Chełstowski, w latach 80. pracownik CBOS, jest dziś dyrektorem w PBS: ? Byłem w CBOS szeregowym pracownikiem. Nikt nie usiłował wpływać na moje badania.

Jerzy Głuszyński, Pentor: To była rzetelna robota badawcza, bez nacisków. Że nie wszystkie publikowano, to oddzielna sprawa.

Na to, jak było w praktyce, wskazują jednak zalecenia KC PZPR. 12 lutego 1985 r. Sekretariat KC ustanowił "zasady informowania o wynikach opinii społecznej". Pod instrukcją podpisało się dwóch członków Biura Politycznego. Według niej uzgadnianiu z odpowiednimi sekretarzami KC w trybie roboczym podlegały "badania dotyczące organizacji i instancji partyjnych" oraz "informowanie o wynikach badań opinii o PZPR", a także "publikowanie wyników badań prognostycznych w odniesieniu do kierunku rozwoju systemu politycznego w kraju".

Niektóre ówczesne wypowiedzi Kwiatkowskiego budzą śmiech. Gdyby wierzyć pułkownikowi, to Polacy bez nadmiernej niechęci odnosili się do... podwyżek. Jak pisał pułkownik w "Polityce" (13.07.1985), 57,5 proc. badanych uznało podwyżkę za nieuniknioną, zaś 41 proc. za konieczną.

CBOS pod wodzą Kwiatkowskiego dotrwał do 1990 r. W 1989 r. centrum zorganizowało osławione badania na zlecenie OPZZ. Wynikało z nich, że Polakom raczej wystarczy jeden związek zawodowy. Kwiatkowski referował na łamach "Res Publiki": "W kwestii pluralizmu związkowego opinie są biegunowo podzielone. Gdyby zrobić ogólnopolskie referendum, przeważałyby o parę procent głosy opowiadających się za jednym związkiem w przedsiębiorstwie. Aż co czwarty Polak nie miałby zdania w tej sprawie".

Od towarzysza Mauzera do GfK Polonia

W 1990 r. Kwiatkowski odszedł z CBOS. Jego miejsce zajęła prof. Lena Kolarska-Bobińska. Ale nie był to koniec kariery pułkownika. "Największe, niezależne, prywatne ośrodki badania w Polsce po 1989 roku tworzyli (od podstaw!) specjaliści z CBOS. Przykładem GfK Polonia i Pentor" ? napisze w swojej książce.

Sam pułkownik zaczął tworzyć w 1990 r. firmę GfK Polonia, której dyrektorem był do 1995 r. Dziś mało kto pamięta, że to kolejne dziecko Kwiatkowskiego. Dlaczego? Przez wiele lat GfK nie pojawiała się zbyt często w mediach, bo nie prowadziła sondaży politycznych, a tylko badania marketingowe. Dopiero w ostatnich latach zajęła się polityką, co w branży zostało odebrane jako niespodzianka.

Z jakich ludzi Kwiatkowski stworzył GfK? Odpowiedź znajdujemy na łamach pisma "Brief" (47/2003), w tekście o Elżbiecie Gorajewskiej. "Brief" pisze o niej: "W 1990 r. opuściła firmę. Powód? Z CBOS-u odszedł jego szef, prof. Stanisław Kwiatkowski, który miał stworzyć polski oddział niemieckiego instytutu badawczego GfK. Prof. Kwiatkowski zdołał przekonać część pracowników CBOS-u, aby rozpoczęli pracę w nowej firmie. Wśród tych osób była Elżbieta Gorajewska, która miała zająć się badaniami mediowymi. Ostatecznie, została kierownikiem działu mediów i reklamy firmy GfK Polonia". W GfK pracowała do 1996 r.

Najwięcej plotek w środowisku budzi osoba Marka Markiewicza, dyrektora w GfK Polonia. Markiewicz wyróżnia się tym, że nie jest socjologiem i przed objęciem kierowniczego stanowiska w firmie mało kojarzył się z badaniami. Jest absolwentem Szkoły Głównej Handlowej, a w latach 1980?1990 był doradcą ministra kultury ds. organizacji i zarządzania. Odgrywa też wielką rolę w lobby badaczy ? jest członkiem zarządu OFBOR.

Antykomuniści zawsze słabi w sondażach

Polityczne sondaże po 1989 r. to wielka seria wpadek. Ośrodki zgodnie prorokowały, że do drugiej tury w pierwszych wyborach prezydenckich przejdzie Tadeusz Mazowiecki, a nie Stan Tymiński. Według OBOP wyniki miały wynosić odpowiednio: Wałęsa 38 proc., Mazowiecki 23 proc., Tymiński 17 proc. Miesiąc wcześniej ? 17 października ? prowadzić miał Mazowiecki z wynikiem 29 proc. przed Wałęsą ? 24 proc.

Podobnie bywało w wyborach parlamentarnych. W 1993 r. przewidywał, że wybory miała wygrać Unia Demokratyczna z poparciem 17,6 proc. Dostała 5 procent mniej. ? Przyjmijmy, że sondaże zwiększyły poparcie UD o 5 procent. Oznaczało to awans z partii przeciętnej na liczącą się najbardziej ? mówi Petroff.

Na wyliczanie przykładów nie starczyłoby tu miejsca, ale reguła jest jedna ? w sondażach niemal zawsze pokrzywdzone są partie prawicowe, w szczególności opowiadające się za dekomunizacją, lustracją czy walką z układami. Aż do dziś.

Czy to oznacza, że sondażownie kłamią?
Pomożecie? Trudno powiedzieć

? Gierek zmartwychwstał i chce wrócić do władzy. Jeden z ośrodków badania opinii rozpisuje sondaż z pytaniem: "Pomożecie?". Jako że od lat 70. realia się zmieniły, respondenci mają aż trzy możliwości odpowiedzi na pytanie: "Tak, oczywiście", "Raczej tak" oraz "Trudno powiedzieć" ? ten dowcip usłyszeliśmy od jednego z socjologów.

Anegdota pokazuje tylko jedną z metod manipulowania sondażami ? wpływania na respondenta poprzez treść pytań lub podanych do wyboru odpowiedzi. Wielu z badaczy podkreśla, że metody manipulacji wcale nie muszą być prymitywne. ? Polscy badacze są fachowi, gdy chodzi o warsztat, jeśli porównamy ich ze specjalistami z innych krajów ? mówi jedna z ważniejszych osób z branży. ? I właśnie dlatego wiedzą znakomicie, jak manipulować badaniami. ? Fałszerstwa? Nie spotkałem się ? śmieje się inny socjolog. ? Dobry fachowiec potrafi uzyskać odpowiedni wynik bez wulgarnych fałszerstw.

Nasi rozmówcy opisali nam wiele takich metod. Oto niektóre z nich.

Pytania o politykę trafiają z reguły do tzw. omnibusa, czyli listy kilkudziesięciu pytań, z którymi ankieter przychodzi do badanego. Jeśli pyta o poparcie dla rządu, wynik można łatwo zmienić, umieszczając przed wspomnianym pytaniem inne, które ukierunkują respondenta. Jeśli wcześniej przeczyta on pytania o bezrobocie, patologie, emigrację zarobkową itp., to prędzej zdecyduje się negatywnie ocenić rząd. Jeśli przeczyta o wzroście gospodarczym, udanym pozyskaniu środków z Unii Europejskiej albo sukcesach w polityce zagranicznej, to częściej zaznaczy pozytywną ocenę.

W szczególności w końcówce kampanii wyborczej odgrywają u nas wielką rolę badania telefoniczne ? robione na szybko, z dnia na dzień. Według kodeksu międzynarodowego stowarzyszenia ESOMAR, którego przestrzeganiem chwalą się polskie sondażownie, nie powinno się przeprowadzać badań telefonicznych tam, gdzie mniej niż 85 proc. obywateli ma telefony. Tymczasem u nas telefony stacjonarne ? których dotyczą badania ? ma zaledwie 73 proc. obywateli. Oznacza to też, że mieszkańcy wsi i ludzie starsi są w sondażach niedowartościowani ? czyli partie mające wśród nich poparcie wypadną w sondażu słabiej.

W przypadku badań telefonicznych znaczenie może mieć też godzina, o której badacze zadzwonią do respondentów. Inne wyniki osiągną, gdy dzwonić będą w weekend, a inne w ciągu tygodnia. Inne wieczorem, a inne rano.

Podobnie bywa podczas chodzenia po mieszkaniach. Inne wyniki uzyskamy, ankietując mieszkańców bogatej, a inne biednej dzielnicy. Ankieter odwiedzający słynną "Zatokę Czerwonych Świń" w Warszawie z pewnością zawyży wynik postkomunistów.

Pytania o politykę umieszczane są zazwyczaj pod koniec omnibusa, bo badani odpowiadają na nie niechętnie. W efekcie np. połowa z nich jest zmęczona i na nie nie odpowiada. Badania reklamowane jako przeprowadzane na tysiącu respondentów są więc realnie przeprowadzane zaledwie na pięciuset.

Najbardziej znaną, ale i łatwą do wykrycia metodą jest tendencyjne zadawanie pytań. Pytając "Czy jesteś za obniżeniem podatków, które ma się przyczynić do zmniejszenia bezrobocia?" uzyskamy inną odpowiedź, niż gdy spytamy "Czy jesteś za obniżeniem podatków połączonym z obniżeniem zasiłków dla bezrobotnych i przywilejów socjalnych?".

Badania przeprowadzane przez chcących dorobić studentów często w ogóle są fikcją. Nasz redakcyjny kolega Filip Rdesiński, absolwent socjologii, tak wspomina studenckie praktyki w Poznaniu: Kiedy byłem na studiach, chyba w 2002 roku, gmina Tarnowo Podgórne wraz z moim instytutem prowadziła badania na temat jakości zarządzania tą gminą. Większość ankiet studenci wypełniali sami na kolanie w akademiku. Potem widziałem, jak obecny poseł PO Waldy Dzikowski, były wójt tej gminy, ogłaszał w telewizji jej wielki sukces. Przed badaniami oraz po zorganizowano poczęstunek. Badacze dostali m.in. kiełbaski i beczkę piwa.

Metody kontroli uczciwości ankieterów są mało skuteczne. Niemal każdy student spotkał się z propozycją kolegi co do badań marketingowych: "podam twój numer, jakby co, to potwierdź, że wypełniałeś".

Autorytety jako część systemu

Wielką rolę w utrzymywaniu obecnego skompromitowanego systemu odgrywają medialne autorytety socjologiczne. Tak się dziwnie składa, że z reguły stają one murem po stronie sondażowni. Nazwiska komentatorów zapraszanych do ogólnopolskich mediów można wymienić na palcach dwóch rąk: Ireneusz Krzemiński, Lena Kolarska-Bobińska, Andrzej Rychard, Radosław Markowski, Edmund Wnuk-Lipiński, Jacek Raciborski, Tomasz Żukowski.

Tak się też składa, że poglądy wszystkich tych osób, z wyjątkiem może Żukowskiego, mieszczą się pomiędzy SLD (publicysta pezetpeerowskich "Nowych Dróg" Raciborski) a Platformą (były działacz KLD Krzemiński).

Ważniejsze jest jednak co innego: wszyscy, łącznie z Żukowskim, wywodzą się z socjologicznego "środowiska" i nie zrobią koledze krzywdy oskarżając go o nierzetelność.

W kryzysowych sytuacjach, jak ta po zeszłorocznych wyborach, w mediach ukazują się wywiady z autorytetami naukowymi, które także bronią wiarygodności badań. Takie stanowisko zajmowali również cieszący się powszechnym autorytetem profesorowie Mirosława Grabowska czy Antoni Sułek. Ale nasi rozmówcy zwracają uwagę na fakt, że Sułek jest jednocześnie... konsultantem OBOP. ? Kiedy słyszę wypowiedzi niektórych profesorów broniących skompromitowanych ośrodków badania opinii, a jednocześnie wiem, że są oni zatrudnieni na etatach w którymś z nich, zastawiam się w naturalny sposób, w jakiej roli występuje ów profesor ? autorytetu naukowego czy lobbysty tej branży ? mówi dr Włodzimierz Petroff.

Sondażu nie ma bez mediów

Uzdrowienie rynku blokuje jeszcze jeden bardzo istotny mechanizm. W ubiegłorocznych wyborach wyniki najbardziej zbliżone do prawdziwych uzyskało po raz kolejny (co zostało potwierdzone w analizie przygotowanej przez Centrum im. Smitha) konsorcjum Polska Grupa Badawcza. Mimo to sondaże PGB są zdecydowanie słabiej nagłaśniane przez media niż badania firm skompromitowanych. Branża stara się dyskredytować prowadzone przez PGB badania w miejscach publicznych (tzw. metoda "on street"), mimo że dają one lepsze efekty od pozostałych. Ale w praktyce liczą się właśnie te sondaże, które istnieją w mediach. A większość głównych mediów stoi po stronie tych, którzy nie podzielają poglądów PiS o potrzebie rozbijania "układu".

Poszczególne redakcje blisko współpracują z reguły z wybranym ośrodkiem. Geografia rozkłada się tu następująco: PBS współpracuje blisko z "michnikowym szmatławcem" i TVN. "Rzeczpospolita" korzysta z badań GfK. "Dziennik" i "Fakt" oraz TVP korzystają z badań OBOP. "Życie Warszawy" blisko współpracuje z Pentorem. Zaś badania PGB często bywają dyskryminowane (na przykład wiedzą o nich internauci Wirtualnej Polski, rzadziej Interii.pl, aż po całkowitą cenzurę na Onet.pl). Jak wspomina jeden z konsultantów PGB, gdy we władzach Polskiego Radia zasiadała wspomniana wychowanka Kwiatkowskiego Beata Jaworska, zakazywała zapraszania do studia Marcina Palade, współkierującego do niedawna PGB, i prezentowania wyników firmy. Ale PGB nie funkcjonuje nawet w programach informacyjnych TVP Wildsteina!

Czy z sondażową patologią, niszczącą demokrację, da się coś zrobić? Mamy nadzieję, że powyższy pierwszy w polskiej prasie opis stanu faktycznego może się do tego przyczynić. Pozostaje też mieć nadzieję, że wiedza ta może być przydatna dla prywatnych firm, oczekujących od sondażowni uczciwości. ? Kiedy Pentor opublikował badania dotyczące Cimoszewicza, zbulwersowani tym byli marketingowi klienci tego ośrodka. Niektórzy mówili wprost, że skoro ośrodek może robić takie numery przy badaniach politycznych, to może ich oszukać, gdy chodzi o badania rynku dotyczące ich produktów ? mówi wpływowa osoba w środowisku badaczy.

Ale z pewnością sprawa nie będzie łatwa. ? Najgorsze jest to, że wielu młodych socjologów będących wychowankami starej gwardii nie jest wcale lepszych. Można tu mówić o całych "strukturach zła" ? stwierdza Włodzimierz Petroff.

16 stycznia 2003 r. w "michnikowemu szmatławcowi" ukazało się sprostowanie, w którym pułkownik Kwiatkowski bronił rzetelności badań CBOS z lat 80. przed krytykami. Pułkownik napisał: "Właśnie świętowaliśmy 20-lecie powstania Centrum. Okazuje się, że specjaliści z CBOS są dziś na kluczowych stanowiskach w wielu najważniejszych ośrodkach badania opinii i rynku. Wszyscy z dumą mówili o początkach swojej kariery zawodowej i naszym wspólnym dorobku".

Owo sprostowanie było dla mnie inspiracją do napisania niniejszego tekstu. Muszę uczciwie stwierdzić, że teza pułkownika okazała się prawdziwa w stu procentach.

http://wiadomosci.onet.pl/1378623,2677, ... skart.html

____________________________________
Videtur et hoc mihi Platforninem non debere esse
Poza tym uważam że Platformę należy zniszczyć
/Katon starszy/


24 paź 2009, 15:57
Zobacz profil
Zaawansowany
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA26 sty 2008, 11:44

 POSTY        55
Post Rząd PO 2007 ? zobowiązania i ich realizacja?
Jeżeli obecne sondaże odzwierciedlają rzeczywiste poglądy Polaków, to można dojść do przykrego wniosku, że mamy w narodzie kilkadziesiąt procent cwaniaków, którym "kręcenie lodów" nie przeszkadza, bo uważają to za rzecz oczywistą i... godną poparcia, niestety.


25 paź 2009, 08:19
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA21 paź 2006, 19:09

 POSTY        7731

 LOKALIZACJATriCity
Post Tym chata bogata
TomU69                    



Jeżeli obecne sondaże odzwierciedlają rzeczywiste poglądy Polaków, to można dojść do przykrego wniosku, że mamy w narodzie kilkadziesiąt procent cwaniaków, którym "kręcenie lodów" nie przeszkadza, bo uważają to za rzecz oczywistą i... godną poparcia, niestety.

co ukręci tata :(

____________________________________
Nie jesteś tym, kim myślisz, że jesteś - lecz tym, kim się stajesz, gdy myślisz kim jesteś.


25 paź 2009, 10:58
Zobacz profil
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Odpowiedz w wątku   [ Posty: 2579 ]  idź do strony:  Poprzednia strona  1 ... 103, 104, 105, 106, 107, 108, 109 ... 185  Następna strona

 Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
 Nie możesz odpowiadać w wątkach
 Nie możesz edytować swoich postów
 Nie możesz usuwać swoich postów
 Nie możesz dodawać załączników

Skocz do: