Teraz jest 10 wrz 2025, 09:03



Odpowiedz w wątku  [ Posty: 2793 ]  idź do strony:  Poprzednia strona  1 ... 128, 129, 130, 131, 132, 133, 134 ... 200  Następna strona
Kącik sportowy 
Autor Treść postu
Znawca
Własny awatar

 REJESTRACJA21 maja 2009, 19:03

 POSTY        266
Post Kącik sportowy
julitus                    



Za to teraz w Gdyni nasi górą   :excl:
Polska - Słowenia 3:0
Polska - Słowacja 3:1
Polska - Francja   3:0
Brawo chłopaki  :brawa: !

Oby tak dalej  :brawa: Ja tam mam nadzieję, że Izmir był szczęśliwy dla naszych Pań, będzie i szczęśliwy dla Panów. I tego się będę trzymać  :D


17 sie 2009, 10:56
Zobacz profil
Fachowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA09 kwi 2008, 15:21

 POSTY        1034
Post Kącik sportowy
Brawo Szymon :brawa:  :brawa:  :brawa:

Dodano: 17 Sie 2009 08:34 pm

Kurdeż, czyżby złoto i srebro :D

Dodano: 17 Sie 2009 08:40 pm

Ogromne :brawa:  :brawa:  :brawa: dla naszych tyczkarek :D


17 sie 2009, 18:46
Zobacz profil
Specjalista
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA03 lip 2007, 18:19

 POSTY        450
Post Kącik sportowy
ANNA ROGOWSKA MA ZŁOTO!!!

:D
Isinbajewa zrzuca po raz trzeci i pada na materac z twarzą w dłoniach......


17 sie 2009, 19:48
Zobacz profil
Znawca
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA11 mar 2008, 16:49

 POSTY        161
Post Kącik sportowy
...a Monika Pyrek srebro :piwo:

Jesteśmy na drugim miejscu w klasyfikacji medalowej (za Rosją), ale mamy najwięcej medali (5) :piwo:


17 sie 2009, 20:15
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA23 sie 2009, 07:34

 POSTY        3657
Post Anita Włodarczyk mistrzynią i rekordzistką świata
Anita Włodarczyk mistrzynią i rekordzistką świata w rzucie młotem!!
Anita Włodarczyk w drugiej próbie finałowego konkursu rzutu młotem rozgrywanego w Berlinie ustanowiła rekord świata. Polka rzuciła 77,96 m! Poprzedni rekord był gorszy o 16 centymetrów i należał do Rosjanki Tatiany Łysenko.
Włodarczyk po rekordowym rzucie niesamowicie się cieszyła, podskakiwała na bieżni i... pechowo postawiła nogę, przy czym skręciła sobie staw skokowy. Nasza zawodniczka do końca musiała czekać na to co zrobią jej rywalki, jednak żadnej z nich nie udało się pobić rekordu i Polka mogła cieszyć się z mistrzostwa świata.  
Anita Włodarczyk została mistrzynią i rekordzistką świata.
To trzeci rekord świata na tych mistrzostwach. Poprzednie dwa poprawił Usain Bolt - w biegu na 100
Włodarczyk po tym rzucie praktycznie zapewniła sobie złoty medal. Musiała jednak czekać na to, co zrobią rywalki. Polka po rekordowym rzucie cieszyła się bardzo, podskakiwała na bieżni i... źle upadła. Najprawdopodobniej skręciał staw skokowy. Zrezygnowała z kolejnych prób w konkursie i patrzyła, z lewą kostką obwiązaną i obkładaną lodem, na to, co zrobią rywalki.
I czekała. Rekordzistka świata czekała na to, co zrobią rywalki. A te nie były w stanie poprawić jej najlepszego osiągnięcia.

Chronologia rekordu świata rzutu młotem kobiet:
68,14  Olga Kuzienkowa (Rosja)             5.06.1995  Moskwa
68,16  Olga Kuzienkowa (Rosja)           18.06.1995  Moskwa
69,00  Mihaela Melinte         (Rumunia)           22.02.1997  Bukareszt
69,58  Mihaela Melinte         (Rumunia)             3.03.1997  Bukareszt
73,10  Olga Kuzienkowa (Rosja)           22.06.1997  Monachium
73,14  Mihaela Melinte         (Rumunia)           16.07.1998  Poiana Brasov
75,97  Mihaela Melinte         (Rumunia)           13.05.1999  Clermont-Ferrand
76,07  Mihaela Melinte         (Rumunia)           29.08.1999  Ruedlingen
77,06  Tatiana Łysenko (Rosja)           15.07.2005  Moskwa
77,26  Gulfija Chanafiejewa (Rosja)             12.06.2006  Tuła
77,41  Tatiana Łysenko (Rosja)           24.06.2006  Chukowski
77,80  Tatiana Łysenko (Rosja)           15.08.2006  Tallin
77,96  Anita Włodarczyk (Polska)           22.08.2009  Berlin


 Nie masz wystarczających uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego postu.

____________________________________
Videtur et hoc mihi Platforninem non debere esse
Poza tym uważam że Platformę należy zniszczyć
/Katon starszy/


23 sie 2009, 15:42
Zobacz profil
Znawca
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA20 kwi 2008, 16:59

 POSTY        252
Post Anita Włodarczyk mistrzynią i rekordzistką świata
Badman                    



[Włodarczyk po rekordowym rzucie niesamowicie się cieszyła, podskakiwała na bieżni i... pechowo postawiła nogę, przy czym skręciła sobie staw skokowy.

Gdzie tu sens i logika by przy swojej wadze skakać jak kozica i to jeszcze w połowie konkursu...  :wacko:  Ale i tak gratulacje!  :brawa:


24 sie 2009, 06:42
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA23 sie 2009, 07:34

 POSTY        3657
Post Gdzie tu sens i logika
pablo8019                    



Badman                    



Włodarczyk po rekordowym rzucie niesamowicie się cieszyła, podskakiwała na bieżni i... pechowo postawiła nogę, przy czym skręciła sobie staw skokowy.

Gdzie tu sens i logika by przy swojej wadze skakać jak kozica i to jeszcze w połowie konkursu...  :wacko:  Ale i tak gratulacje!  :brawa:

Nie wszystko da się wytłumaczyć sensem i logiką.
Są jeszcze emocje.
Gest Kozakiewciz też nie był logiczny, ale miał sens!  :lol:

____________________________________
Videtur et hoc mihi Platforninem non debere esse
Poza tym uważam że Platformę należy zniszczyć
/Katon starszy/


24 sie 2009, 07:15
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA21 paź 2006, 19:09

 POSTY        7731

 LOKALIZACJATriCity
Post Kazimierz Deyna (1947 ? 1989)
1 września 2009 roku mija 20 lat od tragicznej śmierci Kazimierza Deyny, bodaj najlepszego polskiego piłkarza. Nie byłoby bez niego trzeciego miejsca na mundialu i sukcesów Legii. Kochano go i wygwizdywano za życia, a on nie umiał sobie z nim poradzić

W październiku 1966 roku Kazimierz Deyna przyjechał do Warszawy. Miał 19 lat, ale już sporo doświadczeń. Był największą nadzieją rodzinnego Starogardu Gdańskiego, biła się o niego Lechia Gdańsk z Arką Gdynia, gdy grał w ŁKS ukrywał się przed patrolami WSW, które przypominały mu o konieczności odbycia służby wojskowej. Miał ją odbyć właśnie w Legii.

W mundurze chodził przez pierwszy miesiąc. Trafił do czołowego klubu w Polsce. Już wiedział, na czym polegają zabiegi działaczy, walki polityków, interesy trenerów i kolegów z boiska. Ale skończył tylko zasadniczą szkołę zawodową przy Starogardzkich Zakładach Obuwniczych, a jego podstawową lekturą był ?Przegląd Sportowy?. Tak naprawdę życia zaczął się uczyć w stolicy. Zadbali o to jego nowi koledzy, wybitni piłkarze.

Rogale i kaczki
W drugiej połowie lat 60. Deyna stał się największym objawieniem na Łazienkowskiej. Legia nie zdobyła mistrzostwa od roku 1956. Musiała godzić się z supremacją drużyn śląskich, mimo że miała bardzo dobrych piłkarzy. Ambicje wojska i stolicy trzeba było odkładać z sezonu na sezon. Ale od jesieni 1966 roku ludzie zaczęli przychodzić już nie tylko ?na Legię?, ale i ?na Deynę?, a trzy lata później doczekali się mistrzostwa kraju. Deyna był świętością, wszelkie próby sfaulowania go kończyły się hasłem skandowanym przez kibiców: Deyna Kazimierz, nie rusz Kazika, bo zginiesz!

Koledzy z drużyny nazwali go ?Kaką?, dobrze nie wiadomo dlaczego. Przyjęło się, że chodziło o sposób wykonywania rzutów wolnych ? ?rogali? i ?kaczek?. Deyna robił to w sposób do tej pory w Polsce nie oglądany. Podkręcał piłkę tak, że omijała mur z dowolnej strony i zatrzymywała się w siatce. Jak najlepsi Brazylijczycy.

Jego wielkość polegała na przewidywaniu tego, co może się wydarzyć na boisku. Podobno szachowy mistrz Garri Kasparow był w stanie przewidzieć 17 ruchów przeciwnika. Gdy się oglądało Deynę, można było mieć wrażenie, że przeciwnik nie wiedział, co zrobi za chwilę z piłką, a Deyna już czekał na nią tam, gdzie trzeba. Przeciwnicy oddawali mu ją prosto pod nogi.

Nie był zbyt szybki, unikał gry głową, jego drybling trudno nazwać południowoamerykańskim. Zarzucano mu, że wstrzymuje grę, kręcąc się z piłką w kółko. Ale on wiedział, co robi. Prosty chłopak z prowincji po wejściu na boisko stawał się profesorem zwyczajnym. Nim przyjął podaną przez partnera piłkę, już robił zwód, jaki po latach będzie stosował Zinedine Zidane. Dzięki temu był o kilka centymetrów i ułamek sekundy szybszy od przeciwnika.

Miał 180 cm wzrostu, ale dzięki wyprostowanej sylwetce sprawiał wrażenie wyższego. Biegał swobodnie z piłką między obrońcami, balansując ciałem. Potrafił podać dokładnie na kilkadziesiąt metrów, a gdy znajdował się 20 metrów od bramki, obrońcy już ogłaszali alarm. Z tej odległości każdy jego strzał mógł się zakończyć golem.

Na moje pytanie, jak to się robi, odpowiadał:
? To proste. Wszyscy usiłują trafić w bramkarza, bo on przyciąga piłkę. Ja celuję w słupki. Kiedy piłka przeleci po niewłaściwej stronie, nikt nie ma do mnie pretensji. Kiedy wpadnie do bramki przy słupku, mówią, że jestem geniusz, a ja nie protestuję. Ale tak naprawdę moja skuteczność wynosi około 50 procent.

W ważnym meczu nie udało mu się strzelić gola z karnego tylko raz. W spotkaniu z Argentyną podczas mundialu w tym kraju.
? Mój Boże, co oni mu teraz zrobią ? westchnęła mama Kazia, oglądając mecz w telewizji w Starogardzie. Podobno ktoś usiłował dorzucić kamieniem do szyb mieszkania Deynów na szóstym piętrze bloku na rogu Emilii Plater i Świętokrzyskiej. Kilka miesięcy wcześniej w meczu eliminacyjnym do mistrzostw świata z Portugalią w Chorzowie Deyna zdobył bramkę bezpośrednio z rzutu rożnego, zapewniając nam niemal awans. A część ?wspaniałej śląskiej publiczności?, jak mówił Jan Ciszewski, wygwizdała strzelca. Tylko dlatego, że był zawodnikiem Legii.

Europa poznała się na Deynie szybciej niż zazdrosny o swojego Górnika i Włodzimierza Lubańskiego Śląsk. Szczęśliwym zrządzeniem losu w rozgrywkach o Puchar Mistrzów (pierwowzór Ligi Mistrzów) w sezonie 1969/1970 Legia trafiła na mistrza Francji Saint Etienne i pokonała go dwukrotnie. Dwie z trzech bramek strzelił Deyna. Francuskie pisma sportowe: ?L?Equipe?, ?France Football?, ?Mirroir du Football?, znane były w całej Europie, więc informacja o 22-letnim pomocniku z Polski dotarła do wielu krajów. Już wtedy francuscy dziennikarze nadali Deynie przydomek Generał.

Po kilku miesiącach ?Generał? grał już w półfinale Pucharu Mistrzów, bo Legia znalazła się w czwórce najlepszych drużyn Europy i dopiero na tym szczeblu uległa późniejszemu zwycięzcy Feyenoordowi.

Teatrzyk kukiełek
Po mało znaczącym w świecie futbolu złotym medalu olimpijskim dopiero eliminacje do mistrzostw świata, zakończone wyeliminowaniem Anglii, zmusiły zagranicznych fachowców do przetarcia oczu. A po mundialu mieli je już szeroko otwarte. Grzegorz Lato został królem strzelców, Robert Gadocha najlepszym lewoskrzydłowym, Jan Tomaszewski ? bramkarzem, a Deyna ? najlepszym rozgrywającym na świecie. Polacy przegrali walkę o finał z Niemcami, ale zdobyli serca kibiców.
Niemieccy dziennikarze napisali o Deynie, że pociągał za sznurki, na których miał uczepionych jak kukiełki w teatrzyku ? Latę, Gadochę, Szarmacha. Scenariusz meczów pisał trener Kazimierz Górski.

Ale ta sielanka trwała tylko pięć lat. Po sukcesie w Monachium Polakom zaczęło się trochę przewracać w głowach. Honor, jakim było włożenie koszulki z białym orłem, już nie wystarczał. Zaczęli myśleć o pieniądzach częściej niż dotychczas, nieśmiało o wyjazdach do klubów zachodnich. Takie transfery były wówczas prawie niemożliwe. To, że mimo widocznego braku zaangażowania zdobyli jeszcze w Montrealu srebrny medal olimpijski, świadczyło o możliwościach piłkarzy. Ale w Polsce drugie miejsce uznano za porażkę i podziękowano za pracę Kazimierzowi Górskiemu.

Jego następca Jacek Gmoch próbował jeszcze ratować sytuację, ale udało mu się połowicznie. Na mundialu w Argentynie Polacy znaleźli się w grupie reprezentacji sklasyfikowanych na miejscach 5 ? 8. Edward Gierek wysłał im depeszę gratulacyjną, co stanowiło jeszcze jeden przejaw propagandy sukcesu. Liczyliśmy na więcej. Coś się kończyło, do głosu zaczęło dochodzić nowe pokolenie. Deyna żegnał się z reprezentacją.

Oddech Bońka
Symbolem zmian stało się przejęcie roli Kazimierza Deyny przez Zbigniewa Bońka. Kiedy Włodzimierz Lubański doznał kontuzji w meczu z Anglią i wiadomo było, że do reprezentacji prędko nie wróci, trzeba było wybrać nowego kapitana. Działo się to w samolocie lecącym z reprezentacją na tournée po Ameryce Płn. Deyna był najlepszym piłkarzem, ale rzadko się odzywał, a kapitanem powinien być ktoś bardziej komunikatywny i myślący o drużynie, a nie tylko o sobie. Drużyna wybrała Lesława Ćmikiewicza, ale wtedy odezwał się jednak Kazio: chwileczkę, ale po Włodku to chyba ja. Koledzy nabrali wody w usta, Kazimierz Górski kiwnął głową i tak zostało. Deyna był jej kapitanem na dwóch mundialach, razem w 57 meczach. To polski rekord.

Jego pozycję podważył dopiero młody gniewny ? 22-letni Zbigniew Boniek ? podczas mistrzostw świata w Argentynie. Boniek zaczynał wówczas wielką karierę, a Deyna ją powoli kończył. Młody był niecierpliwy, więc doszło między nimi do ostrej sprzeczki przy stole pingpongowym. Potem, kiedy Deyna miał strzelać karnego Argentynie, Boniek spytał, czy da radę z presją i czy go nie zastąpić. Deyna w takiej sytuacji tym bardziej nie mógł okazać słabości. Podszedł do piłki i trafił w bramkarza.

Cztery lata później to Boniek rządził drużyną. Byli zupełnie innymi typami. Deyna ? cichy, spokojny, niepodnoszący głosu, ale jednym charyzmatycznym spojrzeniem ustawiający partnerów w szyku. Boniek ? impulsywny, wymuszający posłuszeństwo krzykiem. Niektórzy partnerzy zwyczajnie się go bali, bo potrafił nie tylko się unieść, ale i przyłożyć.

Poeta, nie kowal
W połowie lat 70. Deyna miał w światowym futbolu pozycję mniej więcej taką, jak dziś Frank Lampard Andrea Pirlo czy Xavi. Chciały go mieć u siebie najlepsze kluby, jednak wyjazd z Polski był niemożliwy. Tym bardziej że Deyna jako oficer ludowego Wojska Polskiego nie mógł z powodów ideologicznych pracować u kapitalistów, a już nie daj Boże w kraju należącym do NATO. To kłóciło się z polską racją stanu. Zachodnie kluby jednak próbowały, zwracając się albo do Legii, albo bezpośrednio do niego. Bezskutecznie. O niektórych ofertach w ogóle piłkarza nie informowano. Zgłaszał się Real Madryt, AC Milan, Inter, AS Monaco, bo książę Rainier był zakochany w Deynie.

Dwa miesiące po argentyńskim mundialu Deyna wraz z Bońkiem i Grzegorzem Latą został zaproszony do ?reprezentacji świata? na mecz z Cosmosem w Nowym Jorku. Cosmos był wtedy najbogatszym klubem świata. Po meczu Pele z tureckim właścicielem klubu złożyli Polakowi propozycję: słuchaj, mamy tu kilku niezłych chłopaków. W ataku grałby Cruyff z Chinaglią, a w pomocy ty, Franz Beckenbauer i Rivelino. Co ty na to?

Deyna nie mógł się zgodzić, bo już był w trakcie rozmów z Manchesterem City, do którego przeszedł jesienią 1978 roku za 100 tysięcy funtów. Gorzej trafić nie mógł. Kiedy odwiedziłem go tam kilka miesięcy później, narzekał, że Anglicy nie rozumieją jego intencji, gamoniowaty trener wystawia go na środek ataku, narażając na kontuzje w starciach z wielkimi, brutalnymi obrońcami. A Deyna był poetą, a nie kowalem futbolu.

Aktor u Hustona
Zaczął pić, policja pierwszy raz zabrała mu prawo jazdy. Potem sytuacja się powtórzyła. Menedżer Ted Miodoński przeniósł go do San Diego Sockers, klubu grającego w lidze amerykańskiej, przystani piłkarzy, którzy najlepsze lata mieli za sobą. Jeszcze tam był gwiazdą, ale to już w wielkim świecie futbolu mało kogo interesowało.
Marniał więc w oczach, tym bardziej że Miodoński wyprowadził z jego konta wszystkie pieniądze. Po latach żona piłkarza wygrała proces z menedżerem, ale pieniędzy nie odzyskała, bo Miodoński był bankrutem. Stracili ponad milion dolarów.

W USA Deyna coraz częściej pił, coraz gorzej układały mu się stosunki w rodzinie. Odskocznią stało się prowadzenie treningów z dziećmi i gra w drużynie oldbojów o nazwie Legends, co przynosiło mu dodatkowe, nieduże zresztą, zyski. Nie miał pomysłów na życie, chociaż podobno propozycję podjęcia się roli ambasadora futbolu podczas mundialu w USA złożyła mu amerykańska federacja piłkarska. Zagrał niemą rolę w filmie Johna Hustona ?Ucieczka do zwycięstwa?, obok Michaela Caine?a, Maksa von Sydowa, Sylvestra Stallone i piłkarzy z Pele i Bobbym Moore?em włącznie.
Do Polski nie chciał wracać, bo było mu wstyd, że niczego się przez dziesięć lat na Zachodzie nie dorobił. Odwiedził tylko polskich piłkarzy podczas mundialu w Meksyku, a w lipcu 1989 roku zagrał z nimi po raz ostatni na turnieju weteranów w Danii.

50 centów w kieszeni
Dwa miesiące później już nie żył. Zginął w nocy, 1 września, na autostradzie obok San Diego. Prowadzony przez niego 15-letni dogde colt wpadł na stojącą na poboczu ciężarówkę. Kierowca prawdopodobnie zasnął. Analiza krwi wykazała obecność alkoholu. Deyna wracał po treningu z dziećmi. W samochodzie wiózł 22 piłki. W kieszeni założonych na gołe ciało dżinsów znaleziono 50 centów.

Obrażenia były tak poważne, że zidentyfikowano go na podstawie sygnetu i prawa jazdy, które miał wyjątkowo przy sobie, a pochowano z zabandażowaną głową. Jego żona Mariola, z którą od kilku tygodni był w separacji, zorganizowała uroczystości pogrzebowe w San Diego. Zawiadomiła rodzinę w kraju, PZPN, Roberta Gadochę mieszkającego w Chicago i Grzegorza Latę w Toronto. Nikt nie przyjechał. Pewnie dlatego, że nie mogli. Warszawa o nim nie zapomniała. Grupa kibiców walczy, by obok nowego stadionu Legii stanął pomnik Kazimierza Deyny.
Stefan Szczepłek

Zawodnik WŁókniarza Starogard Gdański (1960 ? 1966), ŁKS Łódź (1966), Legii (1966 ? 1978), Manchesteru City (1978 ? 1981), San Diego Sockers (1981 ? 1987) i Legends San Diego.
97-krotny reprezentant Polski, zdobywca 41 bramek.
Dwukrotny uczestnik mistrzostw świata (1974 ? trzecie miejsce, 1978), mistrz olimpijski (1972, Monachium, król strzelców turnieju), wicemistrz olimpijski (1976, Montreal).
Dwukrotny mistrz Polski (1969, 1970).
Trzykrotny halowy mistrz USA.
Trzeci w plebiscycie ?France Football? na najlepszego piłkarza Europy w 1974 r.
Załącznik:
KAZIMIERZ DEYNA.JPG


 Nie masz wystarczających uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego postu.

____________________________________
Nie jesteś tym, kim myślisz, że jesteś - lecz tym, kim się stajesz, gdy myślisz kim jesteś.


30 sie 2009, 20:08
Zobacz profil
Znawca
Własny awatar

 REJESTRACJA21 maja 2009, 19:03

 POSTY        266
Post Kącik sportowy
A w Izmirze bijemy Francuzów :brawa: Dawać, chłopcy, dawać!!!

Yes! Yes! Yes!!!  :piwo:


03 wrz 2009, 17:13
Zobacz profil
Zaawansowany
Własny awatar

 REJESTRACJA24 paź 2006, 11:24

 POSTY        98
Post Kącik sportowy
czas na Niemców   :brawa:

w odwecie za piłkarzy ;)

Swoją drogą całkiem realnie można chyba z taką grą myśleć o medalu.
(tfu odpukać).


04 wrz 2009, 10:39
Zobacz profil
Znawca
Własny awatar

 REJESTRACJA21 maja 2009, 19:03

 POSTY        266
Post Kącik sportowy
CORBEN
przywracasz mi wiarę - już myslałam, ze nie ma na tym forum przawdziwych kibiców siatkówki  :unsure:


04 wrz 2009, 10:48
Zobacz profil
Amator
Własny awatar

 REJESTRACJA09 lip 2009, 08:36

 POSTY        13
Post Kącik sportowy
Corben                    



czas na Niemców   :brawa:

w odwecie za piłkarzy ;)

Swoją drogą całkiem realnie można chyba z taką grą myśleć o medalu.
(tfu odpukać).

Z taką, to obawiam się, że chyba niekoniecznie...
Mam nadzieję, że każdy kolejny mecz zagramy już tylko lepiej  :) !


04 wrz 2009, 14:15
Zobacz profil
Znawca
Własny awatar

 REJESTRACJA21 maja 2009, 19:03

 POSTY        266
Post Kącik sportowy
Bić Niemca  :brawa:  :brawa:  :brawa:

Hmmm...mam wrażenie, że Zagumny jest nie w formie. I bardzo mnie to martwi :(((

Dodano: Pią Wrz 04, 2009 6:27 pm

Do boju Polsko  :brawa:  :brawa:  :brawa:  :piwo:


04 wrz 2009, 16:25
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA23 sie 2009, 07:34

 POSTY        3657
Post Kącik sportowy
Ivka                    



CORBEN
przywracasz mi wiarę - już myslałam, ze nie ma na tym forum przawdziwych kibiców siatkówki  :unsure:

Hehe to sie mylisz :P
Ivka                    



Bić Niemca  :brawa:  :brawa:  :brawa:

Bić Niemca!
Bić Ruska!
Do boju Polsko!  :brawa:

Nie pękali przed Ruskimi

Iskrzące relacje polsko-rosyjskie, o których dziś się tyle mówi przy okazji 70. rocznicy wybuchu II wojny światowej, były doskonale widoczne również w sporcie.

Od kiedy Związek Radziecki włączył się do międzynarodowej rywalizacji, każde nasze sportowe starcie ze wschodnim sąsiadem było podszyte rewanżem za zabory i Katyń. Ciekawe, że potyczkom z innymi historycznymi najeźdźcami ? Szwedami, Austriakami czy nawet Niemcami ? nie towarzyszyły aż takie emocje.

Polscy sportowcy, którzy w latach 50. i 60. zyskali ogromną popularność, musieli nie tylko na to zasłużyć licznymi medalami mistrzostw świata oraz igrzysk olimpijskich, ale też mieć na koncie sukcesy w starciu z Sowietami. Weźmy wspaniałych bokserów, wychowanków Feliksa Stamma. Zbigniew Pietrzykowski, Leszek Drogosz, Zygmunt Chychła, Jerzy Kulej i wielu innych lali na ringu Rosjan aż miło. Głównym powodem wielkiej sławy piłkarza Gerarda Cieślika były dwa gole strzelone na Stadionie Śląskim w zwycięskim meczu z ZSRR. To samo można by powiedzieć o Stanisławie Królaku i kolejnych pokoleniach polskich kolarzy.

Dla jednego z czołowych naszych cyklistów Stanisława Bugalskiego walka z Sowietami była wręcz celem numer 1. ? Co, Ruski ma być przede mną? Nigdy w życiu ? powtarzał podobno przed każdym etapem Wyścigu Pokoju. Ale wygłaszał tę swoją mantrę tylko w obecności Mariana Więckowskiego, z którym był spowinowacony i do którego miał zaufanie.

Zadanie, które stawiali sobie Bugalski i całe zastępy polskich sportowców, nie było łatwe. Sowieci w tych dyscyplinach, w których decydowali się na udział w międzynarodowej rywalizacji, reprezentowali najwyższy światowy poziom. Tym większą satysfakcję przynosiły zwycięstwa. I tym większe wymagania stawiane były Polakom, którzy w bojach z Rosjanami uczestniczyli. Zapytałem kiedyś Huberta Wagnera, dlaczego przestał powoływać do drużyny pewnego znakomitego siatkarza.
? Bo pękał przed Ruskimi ? wyjaśnił krótko wielki trener.

Dziś sportowe spotkania polsko-rosyjskie nie mają już takich podtekstów jak za czasów Chychły, Cieślika i Królaka. Nikt nie wznosi okrzyków ?bij Rusa!?, które słyszałem w 1975 roku w Katowicach podczas mistrzostw Europy w boksie. Po upadku komunizmu emocje wyraźnie opadły. To znak, że jest również szansa na polityczną normalizację.
Andrzej Fąfara

(Ten siatkarz to chyba Zdzisław Ambroziak)

____________________________________
Videtur et hoc mihi Platforninem non debere esse
Poza tym uważam że Platformę należy zniszczyć
/Katon starszy/


04 wrz 2009, 19:25
Zobacz profil
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Odpowiedz w wątku   [ Posty: 2793 ]  idź do strony:  Poprzednia strona  1 ... 128, 129, 130, 131, 132, 133, 134 ... 200  Następna strona

 Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
 Nie możesz odpowiadać w wątkach
 Nie możesz edytować swoich postów
 Nie możesz usuwać swoich postów
 Nie możesz dodawać załączników

Skocz do: