Chyba o takiego, jakiego zapłacił "młody śliczny dzielnicowy" w piosence A. Rosiewicza "Chłopcy radarowcy"
04 lip 2009, 21:00
Kącik Kulturalno-Patriotyczno-Etyczny
Fajnyludek
Chyba o takiego, jakiego zapłacił "młody śliczny dzielnicowy" w piosence A. Rosiewicza "Chłopcy radarowcy"
Czyli o ... ?
____________________________________ "Tylko zmiana jest niezmienna" - Heraklit
05 lip 2009, 08:07
Kącik Kulturalno-Patriotyczno-Etyczny
Mazury prowadzą w plebiscycie na nowe siedem cudów świata
Mazury znalazły się na pierwszym miejscu w swojej kategorii w światowym plebiscycie na nowe siedem cudów natury. Głosowanie kończy się we wtorek o północy.
Organizator konkursu, szwajcarska fundacja New 7 Wonders, zaktualizował dzisiaj wczesnym popołudniem ranking głosowania. Z umieszczonej na stronie internetowej fundacji informacji wynika, że w kategorii A, tj. krajobrazów i formacji polodowcowych, Wielkie Jeziora Mazurskie znalazły się na pierwszym miejscu i wyprzedziły Pustynię Kalahari, która przez długi czas utrzymywała pozycję lidera w tej kategorii.
Drugi reprezentant Polski w tym konkursie, Puszcza Białowieska, w zaktualizowanym w niedzielę rankingu utrzymała piątą pozycję.
- W tych ostatnich dniach notujemy rekordową liczbę wejść na stronę internetową, za pomocą której można oddać głos, tj. http://www.mazurycudnatury.pl Tylko wczoraj było ich 10 tys., więc liczyłem na to, że podskoczymy w rankingu. Będziemy robić wszystko, by do wtorku utrzymać tę pozycję - powiedział wiceburmistrz Węgorzewa Andrzej Lachowicz.
Dodał on, że w ostatnich dniach konkursu na nowe siedem cudów natury wielu internautów spontanicznie umieszcza na swoich stronach linki odsyłające do formularza, za pomocą którego oddaje się głosy, wielu ludzi rozsyła sobie drogą elektroniczną informacje, by oddać głos na Mazury. - Zrodził się szeptany marketing, wszyscy za nami lobbują i to bardzo dobrze - ocenił Lachowicz.
Mazury w konkursie na nowe siedem cudów natury promują się hasłem "Mazury cud natury". Aby rozreklamować konkurs, Urząd Marszałkowski w Olsztynie założył m.in. stronę internetową, na której oprócz zdjęć z Mazur jest też polska instrukcja głosowania, w całym kraju zawisły billboardy zachęcające do głosowania, plenerowe głosowanie urządzono m.in. podczas Rajdu Polski, ogłoszono konkurs dla szkół, które zorganizowały akcję głosowania.
W maju odbył się ogólnopolski dzień głosowania na polskich kandydatów w konkursie - na stoisku internetowym w Sejmie swój głos na Mazury i Białowieżę oddał m.in. premier Donald Tusk.
Listę nowych cudów świata natury ustanowią internauci, którzy mogą oddawać swoje głosy do północy 7 lipca. Mogą oni głosować na 261 kandydatur w 222 państwach. Głosy można oddawać na stronie internetowej fundacji i na stronach polskich kandydatów http://www.mazurycudnatury.pl lub http://www.bialowiezaforest.eu
Aby zagłosować, trzeba podać adres e-mail, a następnie potwierdzić głos w e-mailu zwrotnym przesłanym od szwajcarskiej fundacji.
Fundacja New 7 Wonders 9 lipca ogłosi, którzy z kandydatów w plebiscycie weszli do półfinału, a następnie 21 lipca wyłoni z nich tych, którzy wejdą do finału.
Głosując należy koniecznie wybrać po 1 kandydacie z każdej z 7 kategorii. Ja już zagłosowałem!
____________________________________ Nie jesteś tym, kim myślisz, że jesteś - lecz tym, kim się stajesz, gdy myślisz kim jesteś.
05 lip 2009, 19:50
Kącik Kulturalno-Patriotyczno-Etyczny
Polecam film: "Było sobie miasteczko" (film dokumentalny), reż. Tadeusz Arciuch i Maciej Wojciechowski. Emisja: TVP1, sobota, 11 lipca, godz. 12.
____________________________________ Kardynała Richelieu sekret wam dziś zdradzę. Od przyjaciół Boże strzeż z wrogami sobie poradzę. C.T.
10 lip 2009, 19:10
Kącik Kulturalno-Patriotyczno-Etyczny
Historia pewnego miasteczka
Kisielin to niewielkie miasteczko na Wołyniu, z którego pochodzi rodzina Dębskich. To właśnie oni przedstawią nam historię swojego miejsca na ziemi w niezwykłym dokumencie.
"Było sobie miasteczko" przedstawia historia Kisielina, miasteczka na Wołyniu, w którym do czasów II wojny światowej żyło w zgodzie kilka narodowości: Polacy, Ukraińcy, Żydzi, Niemcy, Czesi. Miasteczko było zamożne, dobrze prosperowało, stanowiło też silny ośrodek ariański na tych ziemiach. Znajdowała się tam drukarnia i biblioteka, działała tłocznia oleju, gorzelnia, cegielnia, mleczarnia. Dziś po dawnej świetności zostało niewiele, choć ziemie tam urodzajne. Przedwojennej mieszanki narodów też już nie ma, mieszkają tam sami Ukraińcy.
Pośród zieleni wciąż stoją ruiny kościoła, który był miejscem tragedii, jaka rozegrała się w Kisielinie 11 lipca 1943 r. Tego dnia nacjonaliści ukraińscy właśnie w murach świątyni brutalnie wymordowali część polskich mieszkańców Kisielina. Reszta ratowała się, uchodząc na zawsze z rodzinnej ziemi.
Narratorami filmu jest rodzina Dębskich: Krzesimir Dębski, jego matka Aniela, brat Wiesław, syn Radzimir, bratanica Ulesława Lubek. Występują także Ukraińcy - obecni mieszkańcy Kisielina, z których większość pamięta tamte dramatyczne wydarzenia.
Tytuł filmu to również tytuł monografii o Kisielinie i jego mieszkańcach napisanej przez nieżyjącego już ojca Krzesimira, Włodzimierza Sławosza Dębskiego. Oprawę muzyczną filmu stanowi muzyka Krzesimira Dębskiego zainspirowana wspomnieniami kresowymi, a zwłaszcza fragmenty Oratorium Kres Kresów, skomponowanego dla uczczenia pamięci ofiar mordów na Wołyniu.
"Było sobie miasteczko" (film dokumentalny), reż. Tadeusz Arciuch i Maciej Wojciechowski. Emisja: TVP1, sobota, 11 lipca, godz. 12.
Nie masz wystarczających uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego postu.
____________________________________ Nie jesteś tym, kim myślisz, że jesteś - lecz tym, kim się stajesz, gdy myślisz kim jesteś.
10 lip 2009, 20:14
Kącik Kulturalno-Patriotyczno-Etyczny
Wstrząsający film. Pokazał jak zniszczono malutkie miasteczko poprzez mordowanie i wypędzenie Polaków, Żydów. Gdzie teraz jest wieś bez kultury i przyszłości, a po miasteczku zostały ulice bez domów i ruiny ariańskiej barokowej kolegiaty. Powód? To niedopowiedziane "podskórne" zawiści ukraińskich mieszkańców i nakładające się na to działania wojenne sowietów i banderowców.
Myślę, że obecny prezydent Ukrainy powinien przed EURO2012 wrócić do tych czasów i mordów na Polakach, a nie tylko gloryfikować banderowców i stawiać im pomniki. Film pokazał, że było możliwe by w jednym miasteczku mieszkali Polacy, Ukraińcy, Czesi, Żydzi i pokojowo ze sobą współpracowali, pomagali sobie nawzajem, przyjaźnili się, żenili się. Czy teraz będzie to możliwe? Ukraina pretenduje do UE...
____________________________________ "Tylko zmiana jest niezmienna" - Heraklit
11 lip 2009, 12:02
Kącik Kulturalno-Patriotyczno-Etyczny
tranqilo
Wstrząsający film. Pokazał jak zniszczono malutkie miasteczko poprzez mordowanie i wypędzenie Polaków, Żydów. Gdzie teraz jest wieś bez kultury i przyszłości, a po miasteczku zostały ulice bez domów i ruiny ariańskiej barokowej kolegiaty. Powód? To niedopowiedziane "podskórne" zawiści ukraińskich mieszkańców i nakładające się na to działania wojenne sowietów i banderowców.
Myślę, że obecny prezydent Ukrainy powinien przed EURO2012 wrócić do tych czasów i mordów na Polakach, a nie tylko gloryfikować banderowców i stawiać im pomniki. Film pokazał, że było możliwe by w jednym miasteczku mieszkali Polacy, Ukraińcy, Czesi, Żydzi i pokojowo ze sobą współpracowali, pomagali sobie nawzajem, przyjaźnili się, żenili się. Czy teraz będzie to możliwe? Ukraina pretenduje do UE...
To zawsze było, jest i będzie możliwe. Pod jednym wszakże warunkiem - ZERO polityków!!!
____________________________________ Kardynała Richelieu sekret wam dziś zdradzę. Od przyjaciół Boże strzeż z wrogami sobie poradzę. C.T.
11 lip 2009, 21:52
Zabierz babci komórkę!
Dlaczego tak mało jest na rynku telefonów, których klawiatury mają duże, wyraźne cyfry, ułatwiające wybieranie numerów ludziom w podeszłym wieku? Dlaczego dopiero o. Rydzyk włącza ich do świata użytkowników nowych technologii? ? pyta publicysta ?Rz?
Najsłynniejszy polski redemptorysta swoimi nowoczesnymi pomysłami co rusz zaprzecza kliszy wstecznika i zacofańca. A jego przeciwników to i zaskakuje, i irytuje ? pisze publicysta.
Pamiętam, jak w jednej z nowel Marka Twaina młody adept dziennikarstwa trafia do redakcji w jednej z dwóch skłóconych ze sobą miejscowości na Dzikim Zachodzie. Szef poleca mu napisać wzmiankę, że w konkurencyjnym mieście położono właśnie kostkę brukową. Młodzian, nie spodziewając się niczego, pisze drobną, rzeczową notatkę. Po chwili szef staje mu za plecami, czyta tekst i wybucha wściekłością. Nowicjusz pyta: ?No to jak miałem napisać??. Na to szef: ?Jak to jak? Choćby tak: Zachciewa się im bruków!!! Stokroć lepiej zrobiliby, gdyby powiększyli więzienie, gdzie najpewniej trafią w końcu wszyscy mieszkańcy tego gniazda bandytów i oszustów?. Dlaczego zwracam państwa uwagę na literackie wspomnienie? Otóż w podobny sposób wiele mediów opisuje od paru dni nową inicjatywę ojca Tadeusza Rydzyka ? sieć telefoniczną wRodzinie.
Misja a telefon Na łamach ?Dziennika? muzyk i aktor Rafał Olbrychski (sam znany z dość barwnego życia) rzuca na toruńskiego redemptorystę gromy. ?Ojciec Rydzyk to szemrany biznesmen? ? ogłasza i dodaje: ?Gdyby ktoś tylko chciał, to wsadziłby go dawno za kratki, i to parę razy?. Olbrychski junior ostrzega przed twórcą Radia Maryja: ?Ten człowiek żeruje na ludzkiej naiwności. Wystarczy wspomnieć o tych wszystkich starszych ludziach, którzy wpłacają mu w ciemno całe swoje emerytury. Wielkie sumy wpływają na dofinansowanie odwiertów studni geotermalnej w Toruniu, a także wpłacane są na Wyższą Szkołę Kultury Społecznej i Medialnej?. Z kolei Lech Wałęsa oświadczył wczoraj w TVN 24: ?Ja komórki od Rydzyka nie kupię, bo od ludzi Kościoła oczekuję wiary i modlitwy, a nie ekonomicznych rozwiązań?. A Jacek Hołub, spec od Radia Maryja w ?michnikowemu szmatławcowi?, ironicznie prognozuje na swej stronie internetowej: ?Być może więc wkrótce w Radiu Maryja prowadzący audycje będą podawali, oprócz tradycyjnych numerów telefonów dla dzwoniących z południa Polski, z północy kraju i z zagranicy ? nowy numer. Dla kręcących z sieci o. Rydzyka. Ci będą łączeni z anteną w pierwszej kolejności. A co. Motywacja musi być?. Pojawienie się nowej sieci komórkowej zbulwersowało też dziennikarkę TVN 24 Monikę Olejnik, która zauważa ? i słusznie ? że Jasna Góra powinna pozostawać miejscem wolnym od komercji. Ale panią Monikę oburza nie tylko lansowanie komórek w czasie pielgrzymki Radia Maryja. Bulwersuje ją sam fakt tworzenia przez ojca Rydzyka sieci telefonicznej. Monikę Olejnik zdumiewa ?przyzwolenie hierarchów Kościoła na komórkowy biznes?. Dziennikarka wzywa arcybiskupa Sławoja Leszka Głódzia, szefa zespołu duszpasterskiej troski o toruńską rozgłośnię, ?żeby zajął się również szefem Radia Maryja i zauważył w końcu, jaka jest rzeczywista misja tego radia?.
Co ma misja radia do telefonów? Radio Maryja ma takie samo prawo do zakładania sieci komórkowej jak ulubione radio pani Moniki, czyli Zetka, czy też Radio rynszTOK FM. Takie samo prawo, jakie ma zakon benedyktynów, by wchodzić w spółki z firmami, które sprzedają na zasadzie franczyzy tradycyjne produkty benedyktyńskie. Czy pomysły zakonników żyjących według reguły świętego Benedykta spotykają się z podobną niechęcią? Nic podobnego. Przykładowo strona Krakoff.info pisze z zachwytem: ?Od blisko dwóch lat tynieccy benedyktyni bardzo poważnie walczą o konsumenta. Zaczęło się od przyklasztornego sklepu, w którym do dziś można kupić takie specjały, jak ser świętego Bonifacego z kminkiem albo z czosnkiem, konfiturę medytacyjną ze śliwek z cynamonem i goździkami, konfitury przedsoborowe z żubrówką, konfitury anielskie i borowiki w zalewie nowicjackiej. Obecnie naturalne produkty oparte na starych benedyktyńskich recepturach sprzedawane są w 25 sklepach w Polsce oraz w sklepie internetowym. Zakonnicy postanowili jednak zdobywać klientów także w Europie. Pod uwagę brane są takie lokalizacje, jak Paryż, Bruksela, Wiedeń czy Monachium?.
Oszustwa z definicji Wiem, trudno porównywać rozmiar emocji, jakie budzi toruński redemptorysta, z zamkniętymi w murach swego klasztoru benedyktynami. Czy jednak usprawiedliwia to nieustanne sugerowanie, że jego pomysły biznesowe to z definicji oszustwa i sprawy dla prokuratora? Powtarza się historia ze słynnymi odwiertami geotermalnymi, jakich podjął się ojciec Rydzyk, a o których z takim oburzeniem wypowiadał się Rafał Olbrychski. W niezliczonych notatkach prasowych starania dyrektora Radia Maryja o unijne dotacje na odwierty traktowano jak wyłudzenia i próby oszustwa. Tymczasem ojciec Rydzyk korzystał z całkowicie legalnego projektu unijnego mającego zachęcać samorządy i firmy prywatne do inwestowania w alternatywne źródła energii. Gdyby geotermię lansował klub Gaja lub Greenpeace, Adam Wajrak z Magdaleną Środą zachwycaliby się zapewne w michnikowemu szmatławcowi, jak nowoczesne i ekologiczne jest zagospodarowywanie gorących źródeł. Gdy czyni to zakonnik, dla którego zazwyczaj rezerwuje się rolę zła wcielonego, okazuje się, że geotermia to sposób na podejrzane nabicie sobie kabzy.
Postęp nie dla wrogów postępu Wróćmy do komórek dla słuchaczy Radia Maryja. Może warto zapytać, dlaczego wcześniej nikt z operatorów sieci komórkowych nie pomyślał o ?segmencie ludzi starszych?? Dlaczego tak mało jest na rynku telefonów, których klawiatury miałyby duże, wyraźne cyfry, ułatwiające wybieranie numerów ludziom w podeszłym wieku? Dlaczego dopiero ojciec Rydzyk włącza ich do świata użytkowników nowych technologii? Owszem, szef PiS Jarosław Kaczyński mógłby się powstrzymać od chwalenia nowej sieci w trakcie uroczystości religijnych na wałach jasnogórskich. Ale też zamiennik kreowania tych kilku słów uznania dla pomysłowości ojca Rydzyka na dowód aferalnego styku polityki z biznesem to już gruba przesada. Rzecz w tym, że najsłynniejszy polski redemptorysta swoimi nowoczesnymi pomysłami co rusz zaprzecza kliszy wstecznika i zacofańca. A jego przeciwników to i zaskakuje, i irytuje. Tak jak w noweli Marka Twaina ? pierwszą reakcją jest kpina, ale i rozdrażnienie, że zakonnik sięga po jakieś nieuprawnione dobro. Dlatego zewsząd słychać słowa pełne oburzenia: ?Ojcu Rydzykowi zachciało się komórek!!! Czy nie lepiej by zrobił, gdyby zamknął radio i do końca życia pokutował za swoje bezczelne wyciąganie rąk po dotacje unijne na inwestycje w geotermię??. Czyżby słuchaczom Radia Maryja trzeba było teraz odebrać już kupione komórki i zezwolić na komunikowanie się najwyżej dalekopisem? Przecież postęp nie ma prawa służyć wrogom postępu. Czekam na kolejną esemesową akcję, tym razem: Zabierz babci komórkę.
____________________________________ Nie jesteś tym, kim myślisz, że jesteś - lecz tym, kim się stajesz, gdy myślisz kim jesteś.
19 lip 2009, 12:56
15 sierpnia 2009 roku
15 sierpnia 2009 roku przypada 89. rocznica Bitwy Warszawskiej z 1920 roku. Bój o Polskę i Europę Lord d?Abernon nazwał ją osiemnastą decydującą bitwą w dziejach świata. Czy opinia angielskiego arystokraty, który przebywał w tym czasie w Polsce, jest uzasadniona? O wojnie polsko-radzieckiej 1918?1920 i bitwie warszawskiej z prof. Andrzejem Ajnenkielem i dr. hab. Januszem Odziemkowskim rozmawiają Tomasz Bohun, Jarosław Krawczyk i Bogusław Kubisz. Numer specjalny, o bitwie warszawskiej "Mówią Wieki" 08/2004 http://portalwiedzy.onet.pl/4869,1581,1 ... pisma.html
Matka ''Solidarności''. 15 sierpnia 2009 roku - 80 urodziny Anny Walentynowicz.
Stosunek elit III RP do Anny Walentynowicz przypomina scenariusz nakreślony przez esbeków w 1985 r. Oznajmili jej wtedy prosto w oczy: "Wałęsa już jest w encyklopedii, a pani tam nie ma i nigdy nie będzie" ? pisze historyk
Byłam kroplą, która przepełniła kielich goryczy - tak w lipcu 1981 r. odpowiedziała Anna Walentynowicz na pytanie dotyczące genezy Sierpnia '80. Od razu jednak dodała: ?Ale nie tylko ja nią byłam, moje bohaterstwo polegało na tym, że po prostu wytrzymałam, nie oddałam tego walkowerem. A mogłam znieść to wszystko tylko dzięki temu, że powstały Wolne Związki Zawodowe Wybrzeża i grupa ludzi pomogła mi przetrwać?.
Te słowa celnie oddają drogę życiową i charakter Anny Walentynowicz, która za dwa dni, 15 sierpnia, będzie obchodzić 80. urodziny. Ileż trzeba mieć odwagi i samozaparcia, aby ciężko pracując ponad normę jako spawacz i suwnicowa w Stoczni Gdańskiej im. Lenina, już nie mając rodziców i wychowując samotnie syna, włączyć się aktywnie w trójmiejski i ogólnokrajowy ruch antykomunistyczny.
Piekło dzieciństwa Włodarze Polski Ludowej rozpowszechniali wizję, że świat, który stworzyli po 1944 r., jest idealny właśnie dla takich ludzi jak Anna Walentynowicz. PRL miała być przecież dla takich jak ona ? skrzywdzonych w przeszłości przez ?pańską Polskę?, awansowanych z przedwojennej biedy i zaścianka do wielkomiejskiego życia, budujących nową ludową ojczyznę z hasłami równości społecznej, bez dawnego ucisku i podziału na posiadaczy i wyzyskiwanych. Komunistyczna machina inżynierii społecznej nie pochłonęła jednak traumy dzieciństwa Anny Lubczyk ? dziesięcioletniej dziewczynki z Równego na Wołyniu. Kwestią czasu było, kiedy Anna uświadomi sobie, co w istocie ?zawdzięcza? sowieckiemu okupantowi. We wrześniu 1939 r. straciła rodziców, a jedynego brata Sowieci wywieźli na zawsze na Wschód. Szkoła została zamknięta i edukacja małej Ani zakończyła się na pięciu klasach szkoły powszechnej. Opieka kresowych ziemian wprawdzie uratowała jej życie, ale jednocześnie uczyniła z niej służącą, wręcz niewolnicę. Jeszcze podczas wojny przedostała się z nimi w okolice Warszawy. Bita, ciągle niedożywiona, poniżana, spędzająca święta Bożego Narodzenia w oborze ze zwierzętami, poznała smak odrzucenia i wykluczenia. ?Chciałam odejść z tego domu, ale nie miałam dość odwagi. Wybiegałam w pole i płakałam?.
Piekło dzieciństwa skończyło się w 16. roku życia, kiedy Anna zdecydowała się na ucieczkę. Pracowała w piekarni, opiekowała się dziećmi, ale już w 1945 r. trafiła do Gdańska. Początki nie były obiecujące. Przez kilka lat Anna Lubczyk pracowała jako pomoc domowa, ale w 1950 r. znalazła zatrudnienie w fabryce margaryny Amada. Podejmując pracę, wierzyła w hasła odbudowy i równości społecznej. ?Pakowanie kostek margaryny napawało mnie niezwykłą, twórczą radością. Czułam, że te kostki zbliżają nas do wymarzonej przyszłości? ? pisała później.
List do Bieruta W listopadzie 1950 r. nadarzyła się okazja, by zatrudnić się w Stoczni Gdańskiej, jak wówczas mówiono ? w kluczowym zakładzie gospodarki narodowej. W podaniu o pracę Anna napisała, że ma ?zamiłowanie pracować i uczyć się za spawacza?. Była aktywna ? zapisała się na zajęcia do teatru stoczniowego, śpiewała w chórze. Do partii nie chciała należeć, ale wstąpiła do ZMP. W 1951 r. była delegatem na zjazd młodzieży socjalistycznej w Berlinie. Ale życie jej nie rozpieszczało. Praca spawacza należała do najcięższych i najbardziej ryzykownych zawodów stoczniowych. Pieniędzy nie starczało nawet na żywność, nie mówiąc już o własnym mieszkaniu czy wypoczynku. W dodatku w 1952 r. Anna urodziła syna Janusza. Była samotną matką bez własnego kąta. Napisała w tej sprawie do Bieruta. ?Czy mam zginąć z tym dzieckiem, jak bezdomny pies?? ? pytała w liście, który pozostał bez odpowiedzi. Rzuciła legitymację ZMP. Broniła nie tylko własnego prawa do godnego życia. Stawała zwłaszcza w obronie kobiet, co skrzętnie odnotowywano w opiniach pracowniczych. Krzywda robotników, a przede wszystkim kobiet w PRL, zaprowadziła ją do członkostwa w Lidze Kobiet. Gorliwość w piętnowaniu niesprawiedliwości sprawiła, że w 1953 r. po raz pierwszy zainteresowała się Anną bezpieka. W ubeckiej kanciapie na terenie stoczni szarpali ją za włosy, wyzywali i obrażali. Była twarda i nie dała się złamać W 1953 roku w ubeckiej kanciapie na terenie stoczni szarpali ją za włosy, wyzywali i obrażali. Ale była twarda i nie dała się złamać Szczęście uśmiechnęło się do niej dopiero w 1959 r. Po wielu interwencjach dyrekcja stoczni przyznała jej 38-metrowe mieszkanie w centrum Wrzeszcza przy ulicy Grunwaldzkiej. Mieszka w nim do dnia dzisiejszego. Poza czterema krzyżami zasługi, zwróconymi władzom PRL po zabójstwie ks. Jerzego, oraz chorobami zawodowymi to jej cały dobytek po 32 latach pracy w Stoczni Gdańskiej im. Lenina.
Krzyże na prześcieradłach 30-letnia Anna poznała w pracy ślusarza Kazimierza Walentynowicza, którego poślubiła w 1964 r. Ich miłość przypieczętowało wspólne przeżycie Grudnia ?70. Anna uczestniczyła w demonstracjach pod ?Reichstagiem? ? Komitetem Wojewódzkim PZPR, maszerowała pod siedzibę Polskiego Radia we Wrzeszczu, brała udział w strajku w stoczni, gdzie zajęła się pracą w kuchni i żywieniem załogi. Na zawsze utkwił jej wówczas w pamięci obraz trzepoczących nad stoczniowym szpitalem białych prześcieradeł, na których krwią poległych i rannych stoczniowców wymalowano czerwone krzyże. "Tyle było prześcieradeł, ilu padło zabitych" ? wspominała w korowskim ?Robotniku?. Po grudniowej pacyfikacji ponownie znalazła się na celowniku SB. Nazwisko Anny Walentynowicz przewija się w meldunkach i listach ?elementów? niepożądanych w stoczni, sporządzanych przez bezpiekę. Miała jednak wielkie poparcie załogi, władze bały się zwolnienia, tym bardziej że jako delegat stoczni wzięła udział w spotkaniu z Edwardem Gierkiem, który zapewnił, że lekcja Grudnia ,70 nie pójdzie na marne i nigdy się nie powtórzy. Jednak od tej pory jej działalność kontrolowano systematycznie w ramach spraw obiektowych ? ?Jesień 70? (rozpracowanie uczestników rewolty grudniowej) oraz ?Arka? (rozpracowanie pracowników Stoczni Gdańskiej). W tym czasie na Annę Walentynowicz spadły kolejne cierpienia. Najpierw zdiagnozowano u niej żelazicę, pylicę i zagrożenie rakiem. Choroby postępowały, mimo że od 1966 r. pracowała już jako suwnicowa. Lekarz dał jej pięć lat życia. Wkrótce okazało się, że w jeszcze bardziej zaawansowanym stadium choroby znalazł się jej mąż. W lipcu 1971 r. Anna poprosiła o urlop bezpłatny, aby zapewnić opiekę mężowi. Była przy nim dzień i noc. Niestety, Kazimierz Walentynowicz wkrótce zmarł. ?Teraz nauczyłam się niemal wyłącznie cieszyć radością innych i cierpieć cierpieniem innych ludzi? ? wspomina. Istotnie, od tej pory całkowicie poświęciła się służbie dla innych. Szukała ludzi, którym mogła pomóc ? opiekowała się chorymi, przez proboszcza docierała do potrzebujących, działała w komitecie osiedlowym?
Samarytańskie credo Anny Walentynowicz ? szukać potrzebujących, by im pomóc ? legło u podstaw jej akcesu do powstałych wiosną 1978 r. Wolnych Związków Zawodowych Wybrzeża. Kiedy usłyszała o WZZ w Radiu Wolna Europa, postanowiła działać. Zgłosiła się do Bogdana Borusewicza. Ze swojej skromnej pensji przekazała WZZ tyle, ile miała ? 610 zł. Bardzo szybko zaprzyjaźniła się z Aliną Pienkowską. Walentynowicz była kolporterką prasy niezależnej, pisywała do ?Robotnika Wybrzeża?, a przede wszystkim udostępniała swoje mieszkanie na, jak powiedzielibyśmy dzisiaj, działalność antykomunistyczną. Przez słynną Grunwaldzką 49/9 przewinęła się czołówka opozycjonistów w PRL ? od Jacka Kuronia, Kazimierza Świtonia, Andrzeja Kołodzieja, Leszka Moczulskiego, Adama Michnika, aż po Lecha Wałęsę, Bogdana Borusewicza, Alinę Pienkowską, Krzysztofa Wyszkowskiego, Jacka Taylora, Joannę i Andrzeja Gwiazdów i Lecha Kaczyńskiego. Anna była dla nich jak matka ? gościła, gotowała, prała. (Tuska nie było?.... przyp. Nadir)
Kryptonim ?Suwnicowa? Jej indywidualną rolę szybko doceniła również bezpieka i już jesienią 1978 r. wszczęła sprawę operacyjnego rozpracowania o kryptonimie ?Suwnicowa?. Aż do 1990 r. Anna Walentynowicz znajdowała się na muszce bezpieki. W mieszkaniu założono podsłuch, inwigilowano, a poprzez przełożonych, straż przemysłową i agenturę kontrolowano ją na terenie stoczni. Po raz pierwszy zatrzymana i osadzona w areszcie została wkrótce po założeniu sprawy w 1978 r. Mało kto wie, że już wówczas wokół Anny Walentynowicz rozpoczęła się gra, której celem było usunięcie jej z pracy w Stoczni im. Lenina. W listopadzie 1978 r. odbyło się pierwsze spotkanie funkcjonariuszy SB z dyrekcją stoczni w sprawie ?Suwnicowej?. Wówczas zapadła decyzja o pozbyciu się jej pod pretekstem oddelegowania do Zakładu Okrętowych Urządzeń Technicznych Techmor w Gdańsku. Kiedy okazało się, że takim delegacjom nie ma końca i Anna Walentynowicz powiedziała ?dosyć?, w zakładzie pojawił się kpt. Jerzy Frączkowski z sekcji stoczniowej gdańskiej SB. W kwietniu 1979 r. poinformował kierownictwo stoczni o przebytych przez Walentynowicz operacjach i chorobach oraz zasugerował ?wszczęcie działań zmierzających do skierowania? jej na rentę. Sprawa ciągnęła się aż do 1980 r. Przenoszona z jednego wydziału na inny, pod byle pretekstem karana naganami, zatrzymywana i więziona w wartowniach stoczniowych przez straż przemysłową, pozbawiana kart zegarowych i przepustek, walczyła o przywrócenie do pracy na swoim macierzystym wydziale W-2.
Przyczyna wielkiego strajku Ostatecznie, pod pretekstem niepodjęcia pracy na nowo wyznaczonym stanowisku (na Wydziale GS), 7 sierpnia 1980 r. została zwolniona ze Stoczni Gdańskiej. Na wieść o tym przyjaciele z WZZ w odezwie sygnowanej przez Bogdana Borusewicza, Andrzeja i Joannę Gwiazdów, Jana Karandzieja, Marylę Płońską, Alinę Pienkowską i Lecha Wałęsę wezwali pracowników stoczni do obrony wyrzuconej z pracy koleżanki. W czwartek 14 sierpnia 1980 r. w Stoczni Gdańskiej im. Lenina proklamowano strajk. Działacze WZZ ? Jerzy Borowczak, Bogdan Felski i Ludwik Prądzyński ? rozrzucili adresowane do stoczniowców ulotki w obronie suwnicowej z wydziału W2. Wkrótce zawyła dźwigowa syrena obwieszczająca strajk. Przerażony rozmiarem protestu dyrektor Klemens Gniech wysłał po Annę Walentynowicz samochód służbowy. Tego samego dnia przemawiała do stoczniowców, prosząc o wytrwanie w walce. Porozumienie w kwestii postulatów osiągnięto już 16 sierpnia. Wydawałoby się, że Walentynowicz powinna się zadowolić takim obrotem sprawy. Przeciwnie. Kiedy Wałęsa ogłaszał przez megafon zakończenie strajku, Walentynowicz domagała się kontynuowania protestu do czasu realizacji wszystkich postulatów zgłoszonych również przez inne zakłady pracy. Wówczas to razem z Pienkowską pobiegła do bramy nr 3, zamknęła ją i przez tubę prosiła robotników, by nie opuszczali stoczni.
Zaniepokojona rozwojem wypadków bezpieka na bieżąco raportowała: ?Wałęsa jednoznacznie oświadczył, że sprawę strajku uważa za załatwioną. Borusewicz i Walentynowicz oraz Kazimierz Szołoch wraz z grupą postanowili nadal strajkować, zarzucając Wałęsie zdradę?. W ten sposób narodził się strajk solidarnościowy, a wraz z nim idea i ruch ?Solidarności?.
Wydaje się, że to właśnie doświadczenia z wielkiego strajku ostatecznie zaważyły na relacjach Wałęsy i Walentynowicz. Mimo jej wielkich zasług i powszechnego szacunku już na przełomie 1980 i 1981 r. Wałęsa i jego stronnicy robili wszystko, by zmarginalizować Annę Walentynowicz.
Była związana z ?gwiazdozbiorem? (działaczami skupionymi wokół Andrzeja Gwiazdy), w okresie tworzenia ?Solidarności? pilnowała jej pieniędzy i sporo wiedziała o kulisach działalności związkowej. Poza tym w 1979 r. była świadkiem zaskakującego wyznania Wałęsy na temat jego związków z bezpieką po Grudniu ,70. Była więc groźna. Najpierw przywódca ?Solidarności? próbował wyeliminować ją ze składu delegacji udającej się do Watykanu na spotkanie z Janem Pawłem II. Później, pod zarzutem ?niegodnego reprezentowania związku? i krytyki Wałęsy, Komisja Zakładowa NSZZ ?Solidarność? Stoczni Gdańskiej im. Lenina podjęła decyzję o wycofaniu Walentynowicz z prezydium regionalnych władz ?Solidarności? w Gdańsku.
Sprawę tę w komisji dyscyplinarnej NSZZ ?Solidarność? Stoczni Gdańskiej prowadził Jerzy Borowczak. W obronie Walentynowicz stanęły wówczas różne struktury ?Solidarności?, w tym Krajowa Komisja Porozumiewawcza i władze regionu gdańskiego. Protestował też Jacek Kuroń. W dodatku specjalnie powołana komisja uznała decyzję stoczniowej ?Solidarności? ?za prawnie bezskuteczną?. Jednak mimo to sytuacja Anny Walentynowicz nie uległa zmianie. Wkrótce, również za sprawą ?Solidarności? Stoczni Gdańskiej, nie przedłużono jej bezpłatnego urlopu w związku z zaangażowaniem w prace NSZZ ?Solidarność?. Obecnie nie ulega wątpliwości, że przynajmniej za częścią tych upokarzających i gorszących działań stała bezpieka i jej ludzie. Świadczą o tym dostępne dziś dokumenty SB, w których akcentuje się fakt prowadzonych wówczas ?rozmów przez naszą służbę z Prezydium NSZZ ?Solidarność? Stoczni Gdańskiej im. Lenina?.
W działaniach tych dość jednoznaczna wydaje się również postawa samego Wałęsy. Wałęsa mimo że publicznie bronił jej, faktycznie chciał się jej pozbyć z MKZ? [/i] - pisali w kwietniu 1981 r. wysocy funkcjonariusze Departamentu III ?A? MSW.
W 1982 r. podczas rozmowy z oficerami wojska i SB Wałęsa przypomniał o swojej roli w pozbyciu się Anny Walentynowicz: W Gdańsku wyrzuciłem wszystkich, którzy wam się mogli nie podobać ? Borusewicza, Walentynowicz. (?) Dlatego że za bardzo się mieszała, a jednocześnie bardzo mi przeszkadzała. Przyznaję się do tego. (?) Nie zarzuci pan mi nic, że w Gdańsku miał pan jednego człowieka, który wam mógł się nie podobać. Wyczyściłem?.
Nie chciała pomóc SB 13 grudnia 1981 r. zastał Annę Walentynowicz w podróży, dzięki czemu uniknęła internowania. Przedostała się do Stoczni Gdańskiej i uczestniczyła w strajku okupacyjnym. Dopiero po pacyfikacji zakładu została zatrzymana i osadzona w obozie internowanych kobiet w Gołdapi. Zwolniono ją w lipcu 1982 r., by miesiąc później ponownie ją aresztować. Wyszła z więzienia w marcu 1983 r., ale w grudniu tego roku aresztowano ją po raz trzeci. Opuściła więzienie w kwietniu 1984 r.
Później była wielokrotnie zatrzymywana przez SB i osadzana w aresztach na terenie całego kraju. Nie zaniechała jednak działalności. Podróżowała po kraju, brała udział w licznych uroczystościach, manifestacjach i protestach. Zaprzyjaźniła się z ks. Jerzym Popiełuszką, którego męczeńska śmierć była dla niej prawdziwym wstrząsem. Działalność Anny Walentynowicz w latach 80. postrzega się często przez pryzmat konfliktu z Wałęsą. Jest faktem, że relacje z Wałęsą są kluczowe dla zrozumienia kierunku działań operacyjnych SB wymierzonych w Walentynowicz w ramach spraw o kryptonimach ?Suwnicowa? i ?Emerytka?. Celem SB było pogłębianie autentycznego sporu pomiędzy liderami związku o przestrzeganie wewnątrzzwiązkowej demokracji oraz wykorzystanie tych tarć w wewnętrznej dezintegracji ?Solidarności?.
W MSW uznawano, że aktywność Walentynowicz, która jeżdżąc po kraju, dezawuuje zasługi i pozycję Wałęsy, może być dla niego groźna. Jednocześnie autorytet Walentynowicz i jej niechęć do Wałęsy pozwalały sądzić, że będzie ona wiarygodnym i łatwym do wykorzystania instrumentem w działaniach SB. Wbrew temu, co głosi dzisiaj często Wałęsa, Walentynowicz nie wzięła udziału w dyskredytacji przywódcy ?Solidarności? z inspiracji SB. By ocenić Wałęsę, nie potrzebowała pomocy SB. Niezależnie od swojego przekonania na temat przeszłości Wałęsy i jego związków z SB nie chciała być pomocnikiem bezpieki.
Kiedy w Gołdapi podrzucono jej kopie donosów ?Bolka?, postanowiła je od razu zniszczyć. Pomyślała wówczas: ?Chcą nas skłócić, podzielić, osłabić. Bez względu na to, kim jest Wałęsa ? nie wolno nam teraz sprzymierzyć się z wrogiem?. Potwierdził to także oficer Biura Studiów MSW w meldunku ze stycznia 1986 r.: ?Wypowiadając się krytycznie o Wałęsie, figurantka stwierdziła, że ?nie chce przyczynić się do jego zniszczenia??.
"Kiedy my w 1989 roku świętowaliśmy wolność, ona walczyła dalej, coraz bardziej samotna, niezrozumiana. Wielu Polaków, w tym ja, nie podzielało jej poglądów i wizji historii, ale nie czas teraz na rozliczanie jej z racji. Teraz jest czas na wspólny pokłon i jedno wielkie dziękuję. Wszyscyśmy jej to winni? ? napisał niedawno Robert Mazurek w ?Dzienniku?, apelując do jednego z ministrów rządu Tuska o wsparcie uroczystości związanych z 80. rocznicą urodzin Anna Walentynowicz. Niestety ten głos rozsądku pozostał bez odpowiedzi.
Stosunek elit III RP do Anny Walentynowicz przypomina czasem scenariusz nakreślony przez funkcjonariuszy SB, którzy w 1985 r. oznajmili jej prosto w oczy: ?Wałęsa już jest w encyklopedii, a pani tam nie ma i nigdy nie będzie. Wiedzieliśmy o tym już w 1980 r.?.
Nasza bohaterka wciąż pozostaje dla wielu znakiem sprzeciwu. Niestety sprzeciwu strywializowanego przez media, zredukowanego do sporu z Wałęsą. Dopiero znajomość jej całej biografii pozwala na postawienie pytania: jakiego sprzeciwu symbolem jest Anna Walentynowicz? Czyż nie jest ona symbolem oporu wobec komunizmu i jego postkomunistycznej mutacji, którego niesprawiedliwość również dzisiaj wyklucza tysiące Polaków poza nawias społeczny?
Troska o innych Pewnie dlatego Anna Walentynowicz nie mieści się w micie założycielskim III RP, a jej nazwiska nie wypowiada premier na Wawelu, wspominając 4 czerwca 2009 r. bohaterskie kobiety ?Solidarności?. Zawsze kierowały nią życiowe doświadczenia. Jeśli motywem jej życia i działania stała się troska o innych, to rozróżnienie na skrzywdzonych i krzywdzicieli było nadrzędne na każdym etapie jej życia. Przez ten pryzmat patrzy Anna Walentynowicz na współczesną Polskę.
Na szczęście bohaterstwo Anny Walentynowicz potrafią dostrzec wielcy tego świata. W 2005 r. powołana przez amerykański Kongres Fundacja Ofiar Komunizmu przyznała jej Medal Wolności Trumana-Reagana. W 2006 r. prezydent Lech Kaczyński odznaczył Annę Walentynowicz Orderem Orła Białego.
I słusznie, bo przecież już ćwierć wieku temu Tomasz Jastrun zauważył, że biografia Anny Walentynowicz to prawdziwa ?przypowieść o losie człowieka i całego narodu?. I za tę przypowieść pani Ani należy się od nas wielkie ?dziękuję?! Sławomir Cenckiewicz 13-08-2009.
Autor jest historykiem. Ostatnio opublikował książkę ?Śladami bezpieki i partii?. Jesienią ukaże się jego książka o Annie Walentynowicz
Nie masz wystarczających uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego postu.
____________________________________ Nie jesteś tym, kim myślisz, że jesteś - lecz tym, kim się stajesz, gdy myślisz kim jesteś.
15 sie 2009, 09:54
70. rocznica paktu Ribbentrop-Mołotow
Rosyjska państwowa telewizja informacyjna Wiesti zaprezentowała w sobotę film dokumentalny "Sekrety tajnych protokołów", w którym zarzuciła Polsce sprzymierzenie się z Adolfem Hitlerem przeciwko ZSRR.
Właśnie to - zdaniem autora obrazu Wadima Gasanowa - było jedną z przyczyn zawarcia przez Józefa Stalina układu o nieagresji z Niemcami, zwanego paktem Ribbentrop-Mołotow.
Dzisiaj przypada 70. rocznica podpisania tego dokumentu, na mocy którego stalinowski ZSRR i hitlerowskie Niemcy podzieliły Europę Środkową i Wschodnią na swoje strefy wpływów, w tym dokonały rozbioru Polski.
"ZSRR był ostatnim krajem, który zawarł pakt o nieagresji z Niemcami. Podobne układy i tajne protokoły były normą europejskiej polityki w tamtych latach" - podkreślono w filmie.
Jako pierwsza - zaznaczono - z hitlerowskimi Niemcami porozumiała się Polska. W filmie nie wspomniano, że wcześniej - w 1932 roku - Polska zawarła pakt o nieagresji z ZSRR, i że respektowała go do końca, czyli do radzieckiego najazdu 17 września 1939 roku.
Według autora filmu, Polska prowadziła tajne rozmowy z Niemcami od jesieni 1933 roku, a ich tematem była walka z komunizmem.
"26 stycznia 1934 roku ambasador Polski w Berlinie Józef Lipski i szef MSZ Niemiec Konstantin von Neurath podpisali deklarację o niestosowaniu przemocy. Polska stała się pierwszym w świecie sojusznikiem politycznym hitlerowskich Niemiec" - wskazano w filmie.
Zdaniem autora, "najwyższe władze ZSRR były zatroskane niepokojącymi pogłoskami, które różnymi kanałami napływały do Moskwy z różnych stolic europejskich". "W Europie mówiono, że Polska i Niemcy podpisały tajny protokół (do deklaracji o niestosowaniu przemocy - PAP), w którym mowa była o wspólnych działaniach militarnych przeciwko Związkowi Radzieckiemu" - wyjaśniono w filmie.
Jego autor zauważył, że polski minister spraw zagranicznych Józef Beck w rozmowie ze swoim radzieckim kolegą Maksimem Litwinowem przyznał, że przypisuje się mu zawarcie sekretnego porozumienia z Niemcami, jednak pogłoskom tym nie zaprzeczył.
W filmie przytoczono wypowiedź znanego rosyjskiego politologa Wiaczesława Nikonowa, który podkreślił, że radzieccy przywódcy uważali Polskę za silne państwo.
- Bez wątpienia pamiętali o radziecko-polskiej wojnie z 1920 roku, która dla Związku Radzieckiego i Armii Czerwonej miała opłakane konsekwencje. Mieli bardzo dobrą opinię o polskiej armii. Polska była traktowana jako poważna siła militarna, porównywalna do radzieckiej - powiedział Nikonow, wnuk szefa dyplomacji ZSRR Wiaczesława Mołotowa.
Autor filmu zaznaczył również, że władze ZSRR były także zaniepokojone rosnącą w siłę Japonią; dodał, iż niektórzy eksperci uważali, że Japonia jest w stanie oderwać Daleki Wschód od ZSRR.
W filmie przytoczono meldunek wywiadu radzieckiego z Warszawy, z którego wynikało, że w 1934 roku, podczas wizyty brata cesarza Japonii w Polsce, strona japońska zabiegała o polskie i niemieckie gwarancje na wypadek, gdyby zdecydowała się na rozpoczęcie działań wojennych przeciwko ZSRR.
"Jeśli Polska i Niemcy dadzą Japonii gwarancje, że wystąpią przeciwko ZSRR nazajutrz po rozpoczęciu wojny między Japonią i Związkiem Radzieckim, to Japonia jest wystarczająco przygotowana, by rozpocząć wojnę niezwłocznie" - przekazywał radziecki wywiad.
- ZSRR stanął wobec mrocznej perspektywy wojny na dwa fronty. Zapobieżenie temu stało się głównym zadaniem radzieckiej dyplomacji - podkreślił autor filmu.
Odnotował też, że w kwietniu 1935 roku gazety "Prawda" i "Izwiestija" opublikowały - jak to ujął - "tekst tajnego protokołu polsko-niemieckiego".
"Był to przedruk z prasy francuskiej. Z tekstu wynikało, że Polska i Niemcy porozumiały się w sprawie prowadzenia wspólnych działań na kierunku wschodnim i północno-wschodnim, czyli przeciwko ZSRR i krajom bałtyckim. Żadnych protestów w sprawie tej publikacji w Warszawie i Berlinie nie było" - poinformowano w filmie.
Podano w nim też, że w 1935 roku tajne porozumienie o współpracy zawarły polskie i niemieckie służby specjalne. Autor nie rozwinął tego wątku.
Według niego, Stalin był gotów do zawarcia sojuszu z Polską przeciwko Hitlerowi, jednak Polska kategorycznie wykluczała wpuszczenie na swoje terytorium radzieckich wojsk.
Jako przyczynę wtargnięcia wojsk ZSRR do Polski 17 września 1939 roku w filmie wymieniono złamanie przez Niemcy paktu Ribbentrop-Mołotow przez zajęcie Lwowa. "Rosja obawiała się reanimowania przez Niemcy idei wielkiej Ukrainy" - wyjaśniono. http://wiadomosci.onet.pl/2030081,12,item.html
Nie masz wystarczających uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego postu.
____________________________________ Videtur et hoc mihi Platforninem non debere esse Poza tym uważam że Platformę należy zniszczyć /Katon starszy/
23 sie 2009, 16:01
Uprzejmość niektórych jest gorsza od bezczelności
Badman
Rosyjska państwowa telewizja informacyjna Wiesti zaprezentowała w sobotę film dokumentalny "Sekrety tajnych protokołów", w którym zarzuciła Polsce sprzymierzenie się z Adolfem Hitlerem przeciwko ZSRR. Właśnie to - zdaniem autora obrazu Wadima Gasanowa - było jedną z przyczyn zawarcia przez Józefa Stalina układu o nieagresji z Niemcami, zwanego paktem Ribbentrop-Mołotow. (....) "ZSRR był ostatnim krajem, który zawarł pakt o nieagresji z Niemcami. Podobne układy i tajne protokoły były normą europejskiej polityki w tamtych latach" - podkreślono w filmie. Jako pierwsza - zaznaczono - z hitlerowskimi Niemcami porozumiała się Polska. W filmie nie wspomniano, że wcześniej - w 1932 roku - Polska zawarła pakt o nieagresji z ZSRR, i że respektowała go do końca, czyli do radzieckiego najazdu 17 września 1939 roku. (....) Według niego, Stalin był gotów do zawarcia sojuszu z Polską przeciwko Hitlerowi, jednak Polska kategorycznie wykluczała wpuszczenie na swoje terytorium radzieckich wojsk. (....) Jako przyczynę wtargnięcia wojsk ZSRR do Polski 17 września 1939 roku w filmie wymieniono złamanie przez Niemcy paktu Ribbentrop-Mołotow przez zajęcie Lwowa.
Jak to Rosjanie mają wybiórczą pamięć. O układzie w Rapallo zapomnieli
"Niespodziewanie (z inicjatywy rosyjskiej) dnia 16 kwietnia 1922 roku o godzinie 1:15 między Niemiecką Republiką Weimarską, a Rosją Radziecką we włoskim mieście Rapallo. Układ podpisał Gieorgij Cziczerin, ówczesny Komisarz Spraw Zagranicznych Rosji Radzieckiej oraz Walther Rathenau, Minister Spraw Zagranicznych Niemiec.
Układ został podpisany w trakcie trwania światowej konferencji gospodarczej w Genui (10 kwietnia ? 19 maja), na której próbowano włączyć Rosyjską FSRR w obieg światowej gospodarki. Doszło wtedy do nawiązania stosunków dyplomatycznych i przerwania izolacji Rosji Radzieckiej na arenie światowej. Traktat przewidywał, iż Niemcy mogli bez przeszkód, a wbrew postanowieniom traktatu wersalskiego szkolić swoich lotników i tworzyć kadrę wojsk pancernych na poligonach i w bazach położonych w głębi państwa rosyjskiego. Oprócz tego, obie strony zrezygnowały z roszczeń finansowych z okresu 1914 ? 1918 i powojennego. Układ ten był korzystny dla obu stron: dla Niemiec, które w myśl traktatu wersalskiego nie mogły posiadać niektórych rodzajów broni, była to dobra okazja do wypróbowania zakazanej broni na poligonach radzieckich. Dla Rosji Radzieckiej nawiązanie kontaktów z Niemcami stwarzało możliwości dostępu do nowych technologii przemysłowych.
Umowa została poszerzona 29 lipca 1922 roku, w wyniku czego zacieśniono współpracę w sprawach wojsk pancernych. Układ ten otwierał drogę do pełnej współpracy gospodarczej i politycznej Rosji i Niemiec. Postanowienia traktatu szybko rozciągnięto na inne republiki radzieckie, przełamując tym posunięciem izolację nowych państw, wcielonych do ZSRR, a przedstawianych jako wolne byty zrzeszone w jeden Związek Rad. Traktat ten został poszerzony tzw. układem berlińskim w 1926 roku. Był on przedłużany w latach 1931 i 1933.
Państwa zachodnie były oburzone postawą Niemiec i poczytywały układ za zdradę. Niezadowolenie panowało również w Polsce, gdzie zasadnie obawiano się, że następstwem układu może być wspólna polityka radziecko-niemiecka wobec Polski." Źródło: Wikipedia.
Tego jeszcze brakowało, aby Polska sama wpuściła na swoje terytorium radzieckie wojska w 1939 roku. Czym się skończył ich pobyt w 1945 roku dobrze wiemy. Fałszywą przyjaźnią. "Przyjaźni" już dawno nie ma, a fałsz pozostał.
Uprzejmość niektórych jest gorsza od bezczelności. Jak nazwać tę bezczelność?
____________________________________ Nie jesteś tym, kim myślisz, że jesteś - lecz tym, kim się stajesz, gdy myślisz kim jesteś.
23 sie 2009, 20:55
Uprzejmość niektórych jest gorsza od bezczelności
Nadir
Tego jeszcze brakowało, aby Polska sama wpuściła na swoje terytorium radzieckie wojska w 1939 roku. Czym się skończył ich pobyt w 1945 roku dobrze wiemy.
Pokojem panującym w Europie przez ponad pół wieku?
____________________________________ Poborco, nie pytaj co Z Z P E A może zrobić dla Ciebie ? zapytaj, co TY możesz zrobić aby ON tego nie zrobił!
23 sie 2009, 21:43
na czym ta przyjaźń polegała?
Skoro było tak nam fajnie razem to po jakiego grzyba Lechu ich się pozbył? Prawda?! Zresztą dziwne, że inne kraje (Czechy. Węgry, Litwa, Ukraina etc....) też się pozbyły "przyjaciół", nie? A na czym ta przyjaźń polegała? Pamiętasz? My im wagon mięsa, a oni za to nam wagon butów. Do podzelowania. Chyba jakoś tak. Albo: my im dajemy, a w zamian oni od nas biorą. I tak do do lipca 1980 roku, aż przyspawali w Lublinie pociąg do szyn, a w sierpniu powiedziano: nie lzia! Szkoda Ci? Bardzo? Rozumiem, że gdyby Twój sąsiad wprowadził się do Ciebie z siekierą (dla Twego bezpieczeństwa) i zajął Ci któryś pokój, to byłbyś zadowolony? Może nawet sypialnię?... Afganistan nie chciał ich przyjaźni, to sami postanowili się zaprzyjaźnić. Węgrzy w 1956 roku chcieli im podziękować za te prawie 10 lat miłości, to co dostali?. Później Czesi m.in. naszymi rękami. Fajna przyjaźń. Wręcz miłość. Platoniczna. Pedofil też kocha dzieci! Nie?
____________________________________ Nie jesteś tym, kim myślisz, że jesteś - lecz tym, kim się stajesz, gdy myślisz kim jesteś.
24 sie 2009, 08:04
Kącik Kulturalno-Patriotyczno-Etyczny
Nadir
Skoro było tak nam fajnie razem to po jakiego grzyba Lechu ich się pozbył? Prawda?!
Właściwie to nie wiem, zresztą jego to mało kto rozumie, pozbył się bo tak jakoś wyszło, złodziei miał się pozbyć (puścić w skarpetkach) i się nie pozbył, bo tak jakoś nie wyszło.
Nadir
Rozumiem, że gdyby Twój sąsiad wprowadził się do Ciebie z siekierą (dla Twego bezpieczeństwa) i zajął Ci któryś pokój, to byłbyś zadowolony?
Jeśli obawiał bym się zagrożenia, to byłbym nawet zadowolony, a jeszcze jak by miał ze sobą jakiegoś ?gnata?, zawsze to raźniej.
Nadir
Afganistan nie chciał ich przyjaźni, to sami postanowili się zaprzyjaźnić.
Tak masz racje, to było nie potrzebne, co innego teraz, Afganistan potrzebuje naszej przyjaźni i my ją mu ją ofiarujemy w postaci ofiar naszych żołnierzy. To jest prawdziwa przyjaźń, inni niech biorą przykład.
PS Ja tylko spytałem o te pół wieku pokoju w Europie
____________________________________ Poborco, nie pytaj co Z Z P E A może zrobić dla Ciebie ? zapytaj, co TY możesz zrobić aby ON tego nie zrobił!
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników