<!--sizeo:4--><span style="font-size:14pt;line-height:100%"><!--/sizeo-->Cała prawda o "oszczędnościach"<!--sizec--></span><!--/sizec-->
Platforma tnie miliardy.
Pozornie– Mogę mówić o happy endzie – ogłosił wczoraj premier Donald Tusk i po raz kolejny powtarzał, że oszczędności są gromadzone „na wszelki wypadek”. Na taki, gdyby w połowie roku okazało się, że wpływy m.in. z podatków są mniejsze, niż zakładano. Każde ministerstwo musiało więc ściąć planowane wydatki – od kilku milionów do kilku miliardów złotych w zależności od wielkości resortu.
– Wszyscy wywiązali się ze swoich zobowiązań – zapewniał szef rządu. – Mamy o trzy miliardy złotych więcej, niż zakładaliśmy – wtórował minister finansów Jacek Rostowski. Chwalił się, że znalazł 19,7 mld zł oszczędności!
Jednak w samych ministerstwach uskładano tylko ponad 8 mld zł, prawie 2 mld zł w urzędach wojewódzkich.
Dla przykładu: MSWiA zaoszczędziło 1,2 mld zł (ograniczono zakupy nowych samochodów i mundurów dla policji), resort zdrowia 336 mln zł (wycięto inwestycje w szpitalach klinicznych i przerzucono finansowanie przeszczepu nerek i szpiku na NFZ), edukacji – 556 mln zł, najmniej zetnie resort rozwoju regionalnego – 2 mln zł. Do ostatniej chwili ważyły się losy funduszy przeznaczonych dla wojska. Po wczorajszych dwóch trudnych rozmowach szefa resortu obrony Bogdana Klicha i premiera Donalda Tuska osiągnięto kompromis: MON musi oszczędzić 1,9 mld zł, rezygnując m.in. z zakupów sprzętu wojskowego.
Premier potwierdził też oficjalnie, że refor my, które rząd Platfor my miał właśnie rozpocząć, przesuną się o rok, a może nawet o dwa lata. Co konkretnie miał na myśli? Przede wszystkim stopniową likwidację domów dziecka. Na tym rząd oszczędzi ok. 100 mln zł. Z kolei przesunięcie refor my edukacji da 307 mln zł.
Gdzie rząd znalazł pozostałe 10 mld zł?
W inwestycjach drogowych teraz finansowanych wprost z budżetu państwa. Aby nie obciążały one państwowej kasy, to zadanie ma być przerzucone na Krajowy Fundusz Drogowy. On poprzez banki będzie pożyczał pieniądze na konieczny wkład w unijne inwestycje, np. emitując obligacje.
– Tak naprawdę to zabieg księgowy i w rzeczywistości żadna oszczędność – ocenia ekonomista Ryszard Petru z SGH.
– Te oszczędności mają w znacznej mierze formę odroczonych płatności – dodaje Andrzej Sadowski z Centrum im. A. Smitha.
Ale minister finansów oświadczył też, że chcąc uchronić budżet przed zwiększaniem deficytu, rząd musi wyemitować obligacje warte 155 mld zł.
– Ich sprzedaż na taką kwotę oznacza zadłużanie kolejnych pokoleń. Na obsługę tego zadłużenia trzeba będzie przeznaczyć coraz więcej pieniędzy z państwowej kasy – zauważa Sadowski.
Ekspert: Będzie potrzebna nowelizacja budżetu
Zdaniem Janusza Jankowiaka z Polskiej Rady Biznesu nawet te 20 mld zł może okazać się niewystarczające, by ratować finanse państwa.
– Przy 1,7 – proc. wzroście gospodarczym [taki w czarnym scenariuszu przewiduje rząd ] będzie brakowało w sumie ok. 30 mld zł.
- Wtedy w połowie roku rząd będzie zmuszony znowelizować budżet. A to jest jednoznaczne z tym, że minister finansów w poszukiwaniu pieniędzy będzie musiał albo podnieść podatki, np. akcyzę na paliwo, albo w ostateczności zwiększyć deficyt budżetowy.
/ Łukasz Antkiewicz /
<!--coloro:#CC6600--><span style="color:#CC6600"><!--/coloro-->Jak to było z tym przysłowiem?
Czemuś biedny.....?
Ktoś zna dalej?<!--colorc--></span><!--/colorc--> :rolleyes: