Teraz jest 09 wrz 2025, 16:24



Odpowiedz w wątku  [ Posty: 838 ]  idź do strony:  Poprzednia strona  1 ... 33, 34, 35, 36, 37, 38, 39 ... 60  Następna strona
Tanie państwo c.d. 
Autor Treść postu
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA20 paź 2006, 19:00

 POSTY        2176
Post 
Przez problemy z dostępem do forum zaniedbałem trochę ten temat. Pora nadrabiać zaległości.

<!--quoteo--><div class='quotetop'></div><div class='quotemain'><!--quotec--> <!--sizeo:2--><span style="font-size:10pt;line-height:100%"><!--/sizeo-->Notable z PiS wylatali prawie milion złotych.<!--sizec--></span><!--/sizec-->
<!--sizeo:2--><span style="font-size:10pt;line-height:100%"><!--/sizeo-->Dorn zrobił taksówki z policyjnych śmigłowców<!--sizec--></span><!--/sizec-->
Policyjne śmigłowce służyły politykom rządu PiS jako bezpłatne taksówki - wynika ze szczegółowych danych, do których dotarł DZIENNIK. W podniebnych wojażach celował wicepremier i minister spraw wewnętrznych i administracji Ludwik Dorn, który na pokład zapraszał również swoją żonę. Przez dwa lata notable z PiS wylatali prawie milion złotych.

"Pierwszego dnia w resorcie rzuciła mi się w oczy kartka. Był na niej numer telefonu i napis: rezerwacja helikopterów" - mówi DZIENNIKOWI wysoki rangą urzędnik resortu spraw wewnętrznych. Na kartce znajdował się numer telefonu do szefa sztabu policji, który dysponuje trzema służbowymi helikopterami: mi-8, sokołem oraz bellem.
Pod rządami PO zestawienie lotów urzędników z poprzedniej ekipy przygotowała centrala policji. DZIENNIK dotarł do wyników kontroli, które trafią na biurko wicepremiera Grzegorza Schetyny. Z dokumentów wynika, że urzędnicy z resortu w 2006 i 2007 r. wylatali helikopterami 830 tys. zł. Rekordzistą jest wicepremier i minister Ludwik Dorn, który latał 15 razy. "To tak jakby minister zdrowia latał śmigłowcami, które służą jako podniebne karetki" - oburza się szef sejmowej komisji spraw wewnętrznych i administracji Marek Biernacki (PO).
Na pokładach pojawiali się nie tylko wysocy urzędnicy rządu PiS, ale również ich żony. Tak było w lipcu 2006 r., gdy na rejs do Jasła zabrała się Iza Śmieszek-Dorn (obecna żona Dorna). W dwa tygodnie później wicepremierowi towarzyszyła już Joanna Dorn. W dokumentach lotu figurowała jako oficer BOR.
"Nikt o takim nazwisku nie był u nas nigdy zatrudniony" - usłyszał DZIENNIK w BOR. Traf chce, że dokładnie tak nazywa się poprzednia żona wicepremiera. Podobnie postępował ówczesny zastępca Dorna Paweł Soloch, który również zabierał żonę. Inny z wiceministrów, nadzorujący policję Marek Surmacz, latał np. do rodzinnego Gorzowa.
Następcy Dorna oszczędniej korzystali ze śmigłowców, ale i krócej kierowali resortem. Janusz Kaczmarek dwa razy, a Władysław Stasiak trzy razy. Dlaczego urzędnicy z MSWiA, którzy w delegacje mogą jeździć limuzynami oraz latać rejsowymi samolotami na koszt państwa, dostawali zgodę na używanie policyjnych maszyn?
"Wtedy za te sprawy odpowiadał wiceszef policji Ryszard Siewierski. To on proponował VIP-om usługi policyjnych pilotów. Wielu korzystało" - przyznaje urzędnik MSWiA. Pretekstem miało być to, że śmigłowce i tak z przyczyn technicznych muszą wylatać odpowiednią liczbę godzin. Tylko jak zauważa nasz rozmówca, policja te tzw. puste loty mogła spożytkować na własne potrzeby, których jest mnóstwo. "Służą do informowania o korkach, poszukiwań bandytów, koordynowania policyjnych pościgów. Mogą też być używane do działań Centralnego Biura Śledczego" - mówi oficer z centrali policji.
Ekipie PiS śmigłowce służyły najczęściej podczas delegacji służbowych. Np. w marcu 2006 r. Ludwik Dorn poleciał do Częstochowy na obrady Związku Miast Polskich. Tę trasę służbowym bmw mógłby pokonać w półtorej godziny. Helikopterem zaoszczędził 40 minut, ale koszt podniebnej wyprawy był ok. 15 razy wyższy od przejazdu autem. Podobnie absurdalny był lot do Rydzyna k. Leszna, aby przekazać tamtejszym strażakom 30 tys. złotych. Koszt śmigłowca wyniósł zaś 27 tys. zł!
Obecne kierownictwo MSWiA, dla którego policyjny raport jest świetną bronią do rozprawy z ludźmi z poprzedniej ekipy, zapewnia, że nie będzie latać helikopterami. Dziś śmigłowce służą tylko policji" - mówi Wioletta Paprocka, rzecznik ministerstwa. <!--QuoteEnd--></div><!--QuoteEEnd-->

<a href="http://www.dziennik.pl/polityka/article151917/Dorn_zrobil_taksowki_z_policyjnych_smiglowcow.html" target="_blank">http://www.dziennik.pl/polityka/article151...smiglowcow.html</a>


10 kwi 2008, 07:25
Zobacz profil
Własny awatar
Post 
helvet                    



Przez problemy z dostępem do forum zaniedbałem trochę ten temat. Pora nadrabiać zaległości.
<!--quoteo--><div class='quotetop'></div><div class='quotemain'><!--quotec--> <!--sizeo:2--><span style="font-size:10pt;line-height:100%"><!--/sizeo-->Notable z PiS wylatali prawie milion złotych.<!--sizec--></span><!--/sizec--> [b]

"Dziś śmigłowce służą tylko policji" - mówi Wioletta Paprocka, rzecznik ministerstwa.

<!--QuoteEnd--></div><!--QuoteEEnd-->
To musiałeś się męczyc słuchając prawdy o faktycznym przygotowaniu Platformy do rządzenia i czytając "zachwyty" i "pochwały" a nie móc odreagować. To ciężki stres!  Ale forum  już działa!

"Dziś śmigłowce służą tylko policji"
Odetchnęłam z ulgą!!!!
Wreszczie Ład i POrządek zapanuje w krainie nad Wisłą.  :brawa:

Widze, ze  strasznie Cię gryzą te krytyczne artykuły pod adresem PO. I za wszelką cenę (nawet odgrzewanymi kotletam) chcesz jej bronić. Te odgrzewane kotlety, to będą sie ukazywać w niektórych mediach do końca kadencji PO. Co jakas krytyka pod adresem Platformy - to wyciągamy kotleta! Na zasadzie "a u was murzynów biją".
Na PiS były 2 lata szczekania. Słusznie, mniej słusznie czy niesłusznie.  Teraz rządzi Platforma. I ona jest rozliczana z tego co robi. I z tego co obiecała. I trzeba się z tym Pogodzić. I dać sobie spokój co było za PiS, za SLD czy AWS.
PiS - to przeszłość.
PRZYSZŁOŚĆ - TO PO!

PS
Helvet - jak chcesz to Ci podrzuce jeszcze parę krytycznych artykułów pod adresem PIS.
Z "Dziennika', Z "Nie", z "Wyborczej", z "Faktu". Skąd chcesz?
Mam nawet kilka dotyczących SLD i AWSu.
A nawet parę o Unii Wolności i ZCHN
A najwięcej o PZPR.
Które chcesz?


Ostatnio edytowano 10 kwi 2008, 13:12 przez Zeta, łącznie edytowano 1 raz



10 kwi 2008, 13:10
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA20 paź 2006, 19:00

 POSTY        2176
Post 
Zeta                    



To musiałeś się męczyc słuchając prawdy o faktycznym przygotowaniu Platformy do rządzenia i czytając "zachwyty" i "pochwały" a nie móc odreagować. To ciężki stres!  Ale forum  już działa! (...)

Ja też się cieszę ( że forum już działa ).
Ale dalibóg nie wiem na podstawie czego zredagowałaś zacytowany wyżej akapit. Znasz mnie lepiej ode mnie?
A może to Tobie brakowało możliwości zreplikowania moich postów?  ( Tylko proszę bez posądzania o megalomanię bo to Ty wywołałaś temat. )

Zeta                    



(...) Widze, ze  strasznie Cię gryzą te krytyczne artykuły pod adresem PO. I za wszelką cenę (nawet odgrzewanymi kotletam) chcesz jej bronić. Te odgrzewane kotlety, to będą sie ukazywać w niektórych mediach do końca kadencji PO. (...) .

Śmiało stawiasz tezę. To spróbuj teraz ją udowodnić. Jakieś konkrety?
Które artykuły mnie "gryzą", gdzie masz "odgrzewany kotlet".
A tak między nami. Czytasz to co odpowiadam na Twoje posty? Bo ja odnoszę wrażenie, że niekoniecznie...

Zeta                    



(...) Na PiS były 2 lata szczekania. Słusznie, mniej słusznie czy niesłusznie.  Teraz rządzi Platforma. I ona jest rozliczana z tego co robi. I z tego co obiecała. I trzeba się z tym Pogodzić. I dać sobie spokój co było za PiS, za SLD czy AWS.
PiS - to przeszłość.
PRZYSZŁOŚĆ - TO PO! (...)

A może wypada zobaczyć jak brzmi tytuł tego topicu?
A może warto też postawić sobie na przykład takie pytania.
Kto szedł z tym hasłem do wyborów w 2005 r? ( I dlaczego już nie szedł w 2007 r ? ).
Dlaczego asceza PiS-owców u władzy tak drogo kosztowała?  
Dlaczego w tym temacie jest tyle wpisów ? ( A gdyby jeszcze dodać wpisy ze starego forum... ).
Dlaczego ( mimo upływu pół roku od wyborów ) co rusz poznajemy kulisy "dbania" przez poprzednią ekipę  o środki publiczne?  Może za bardzo dbała ... o siebie?

O niezrealizowanych obietnicach PO piszemy w innym temacie. A jak masz wiadomości o rozpasaniu obecnej władzy, wrzuć ją tutaj. Potem porównamy ilości informacji ( jak chcesz to może nawet szacunkowe wartości ) i zobaczymy kto lepiej wdrażał w życie ideę "taniego państwa".

Zeta                    



(...) PiS - to przeszłość. (...)

Obyś miała rację.

Zeta                    



(...) Helvet - jak chcesz to Ci podrzuce jeszcze parę krytycznych artykułów pod adresem PIS.
Z "Dziennika', Z "Nie", z "Wyborczej", z "Faktu". Skąd chcesz?
Mam nawet kilka dotyczących SLD i AWSu.
A nawet parę o Unii Wolności i ZCHN
A najwięcej o PZPR.
Które chcesz?(...)

Pominęłaś parę ciekawych skrótów.
RdR, RIIIRP, PAX, ChSS, UChS, SD, ZSL, PSL, PSL Piast, PSL Wyzwolenie, Z.P. "Grunwald", PPR, PPS, KPP, SDKPiL ... ( trochę by się jeszcze tego znalazło ). No i najważniejsze z tej listy czyli PC.
A tak na poważnie. Bardzo dziękuję, ale nie musisz się trudzić. Odpocznij sobie. Wszak zaczyna się weekend. A "NIE" i innych brukowców nie czytuję. Wystarczą mi poważne dzienniki.


11 kwi 2008, 14:53
Zobacz profil
Znawca
Własny awatar

 REJESTRACJA17 lut 2008, 14:47

 POSTY        241
Post 
helvet                    



A może wypada zobaczyć jak brzmi tytuł tego topicu?..
Dlaczego asceza PiS-owców u władzy tak drogo kosztowała?
Dlaczego w tym temacie jest tyle wpisów ? ( A gdyby jeszcze dodać wpisy ze starego forum... ).
Dlaczego ( mimo upływu pół roku od wyborów ) co rusz poznajemy kulisy "dbania" przez poprzednią ekipę o środki publiczne? Może za bardzo dbała ... o siebie?

Czas pokaże, która to władza lepiej dbała o swoje interesy. Ale jak wskazuje na to wiele wpisów w tym i nie tylko w tym topiku, przejawiane inklinacje nowej władzy są "zachęcające".
<!--quoteo--><div class='quotetop'></div><div class='quotemain'><!--quotec-->Złote długopisy dla Marszałka
ASAB 20-03-2008, ostatnia aktualizacja 21-03-2008 07:53
Wysokiej klasy skórzane portfele, aktówki i złote długopisy. Oto materiały promocyjne, jakie zamówił marszałek województwa mazowieckiego.
230 portfeli z wysokiej klasy cielęcej skóry naturalnej, damskie, męskie oraz modele tzw. lotnicze. Cena rynkowa jednej sztuki to ok. 200 zł. Do tego 270 wizytowników, również z cielęcej skóry, i jeszcze 40 aktówek z ekologicznej skóry, 400 ekskluzywnych notatników z ołówkiem, notesem i kalkulatorem. 350 skórzanych etui na klucze, dodatkowych 200 na CD, 300 breloczków i pół tysiąca długopisów pokrytych 23-karatowym złotem (cena jednego to ok. 180 zł). To nie wyposażenie np. kancelarii prawniczej. Takie właśnie promocyjne gadżety zamówił marszałek województwa Adam Struzik (51 l.). Jednak urzędnicy w drogich zakupach nie widzą nic złego.
– To artykuły przeznaczone dla osób z absolutnego topu – mówi Waldemar Kuliński, dyrektor Urzędu Marszałkowskiego. – Zagranicznych delegacji, szefów innych landów etc. Tego typu przedmioty są na pewno tańsze niż obraz czy inne pamiątki. Na każdym z nich będzie widniało logo z adresem strony internetowej urzędu. To lepsze od jakiegoś tandetnego gadżetu, który taki gość rzuci szybko w kąt. Poza tym gospodarujemy nimi bardzo oszczędnie. W tym roku drugiego takiego zamówienie na pewno już nie będzie – dodaje.To nie pierwszy przejaw zamiłowania marszałka do bizantyjskiego stylu życia. W 2006 roku urzędnicy wydali na targach w Norymberdze 2 mln zł. 29 tys. zł na sam alkohol. 500 tys. euro poszło na kamienicę w Brukseli, siedzibę marszałka na wychodźstwie. Marszałek zamówił też w tym roku przekąski za 91 tys. zł.
Źródło : Życie Warszawy <a href="http://www.zw.com.pl/artykul/2,232446.html" target="_blank">http://www.zw.com.pl/artykul/2,232446.html</a>

<!--QuoteEnd--></div><!--QuoteEEnd-->


11 kwi 2008, 20:29
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA10 lis 2006, 07:34

 POSTY        3465
Post 
orlik                    




Czas pokaże, która to władza lepiej dbała o swoje interesy. Ale jak wskazuje na to wiele wpisów w tym i nie tylko w tym topiku, przejawiane inklinacje nowej władzy są "zachęcające".
<!--quoteo--><div class='quotetop'></div><div class='quotemain'><!--quotec-->Złote długopisy dla Marszałka

<!--QuoteEnd--></div><!--QuoteEEnd-->

Orlik - nie licz na to, ze Helvet odniesie się merytorycznie do zarzutów.
On w odpowiedzi znajdzie inny artykuł, ze np. w 2005 roku posłanki PiS wydały 4 tys. zł na podpaski, a wszyscy posłowie koalicji na chusteczki do nosa aż  6 tys!!!  :stop:

Nie ma argumentów więc pozostała taktyka "a u was to murzynów...."
Dziwne, ze już nawet Kanadyjczyk spasował i stracił chęć do ratowania wizerunku PO. :rolleyes:
Póki co pozostał jeszcze samotny Helvet na placu boju.
Ale przecież  - jak mówi staropolskie przysłowie - pod wiatr nie nadmuchasz! :lol:

____________________________________
"Demokracja to cztery wilki i owca głosujące o obiedzie" R.A.Heinlein


12 kwi 2008, 11:09
Zobacz profil
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA20 paź 2006, 19:00

 POSTY        2176
Post 
orlik                    



Czas pokaże, która to władza lepiej dbała o swoje interesy. Ale jak wskazuje na to wiele wpisów w tym i nie tylko w tym topiku, przejawiane inklinacje nowej władzy są "zachęcające".
<!--quoteo--><div class='quotetop'></div><div class='quotemain'><!--quotec-->Złote długopisy dla Marszałka
ASAB 20-03-2008, ostatnia aktualizacja 21-03-2008 07:53
Wysokiej klasy skórzane portfele, aktówki i złote długopisy. Oto materiały promocyjne, jakie zamówił marszałek województwa mazowieckiego. (...)

<!--QuoteEnd--></div><!--QuoteEEnd-->
Wreszcie jakiś konkret. I oto właśnie chodzi, choć w tym przypadku rzecz dotyczy władzy szczebla wojewódzkiego, reprezentowanej przez człowieka który nigdy nie oszczędzał powierzonych mu publicznych ( państwowych lub samorządowych ) środków. Ale idziesz w dobrym kierunku. Trop podobne przypadki i wrzucaj, a ja tylko temu temu przyklasnę.  

kominiarz                    



Orlik - nie licz na to, ze Helvet odniesie się merytorycznie do zarzutów.
On w odpowiedzi znajdzie inny artykuł, ze np. w 2005 roku posłanki PiS wydały 4 tys. zł na podpaski, a wszyscy posłowie koalicji na chusteczki do nosa aż  6 tys!!!  :stop:

Nie ma argumentów więc pozostała taktyka "a u was to murzynów...."
Dziwne, ze już nawet Kanadyjczyk spasował i stracił chęć do ratowania wizerunku PO. :rolleyes:
Póki co pozostał jeszcze samotny Helvet na placu boju.
Ale przecież  - jak mówi staropolskie przysłowie - pod wiatr nie nadmuchasz! :lol:

Już raz apelowałem do Ciebie byś nie komentował moich tekstów lub nie wywoływał mnie do replik. Niestety bez efektu. Jestem zmuszony ponowić prośbę. Mam nadzieję, ( słabą ale jeszcze trochę mam ) że potrafisz ją uszanować...


Ostatnio edytowano 12 kwi 2008, 18:23 przez helvet, łącznie edytowano 1 raz



12 kwi 2008, 18:22
Zobacz profil
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA20 paź 2006, 19:00

 POSTY        2176
Post 
Artkuły o Netzlu już gościły w tym topicu. Ale żal nie wrzucić takiej perełki.
<!--quoteo--><div class='quotetop'></div><div class='quotemain'><!--quotec--><!--sizeo:2--><span style="font-size:10pt;line-height:100%"><!--/sizeo-->Bizancjum prezesa Jaromira Netzla<!--sizec--></span><!--/sizec-->

Leśnik, ekspert od historii Kościoła i trenerka rozwoju osobistego - takim osobom były prezes PZU dawał dyrektorskie stanowiska, pensje znacznie przewyższające rynkowe, służbowe auta i mieszkania. "Gazeta" ujawnia wyniki audytu.

Większość akcji PZU kontroluje skarb państwa. Dlatego po wygranych wyborach kolejne ekipy rządowe uruchamiają kadrową miotłę w tej największej firmie ubezpieczeniowej w kraju. Nowy zarząd powołano również po wyborach wygranych przez PO. Prezes PZU Andrzej Klesyk zlecił audyt w spółce. "Gazeta" zapoznała się z jego wynikami.

Kontrolerzy z firmy Ernst & Young wzięli pod lupę politykę kadrową, umowy i wydatki PZU pod rządami prezesa Jaromira Netzla (rządził spółką od czerwca 2006 do września 2007 r.). Minister skarbu z PiS dał mu stanowisko, choć "Rzeczpospolita" zarzuciła Netzlowi, że był pełnomocnikiem firmy oskarżonej o pranie brudnych pieniędzy. Netzel został odwołany, gdy prokurator zarzucił mu udział w przecieku w tzw. aferze gruntowej, po której nastąpił rozpad koalicji PiS z LPR i Samoobroną.

Z audytu wynika, że b. prezes PZU hojnie obdarzał premiami zaufanych współpracowników. 17 dyrektorom zarząd wypłacił w ciągu półtora roku prawie 900 tys. zł nagród specjalnych. Przyznawano je bez konkretnego uzasadnienia - "za zaangażowanie w wykonywane obowiązki". Trzy nagrody (łącznie 140 tys. zł) zgarnęła b. szefowa ds. strategii personalnej spółki Dorota Jakowlew-Zajder. Przez półtora roku zarobiła w sumie 1,5 mln zł. Pięć nagród (łącznie 148 tys. zł) "za zaangażowanie" dostał inny kolega Netzla, dyrektor zarządzający ds. korporacyjnych Maciej Socha. Zdarzało się, że osoba, która wnioskowała o nagrody, dopisywała do listy również siebie.

W ocenie audytorów pod rządami prezesa Netzla wynagrodzenia w PZU znacznie przewyższały pensje rynkowe. Dyrektorzy w spółce dostawali średnio o 7 tys. złotych więcej miesięcznie niż ich odpowiednicy w innych firmach, a ich zastępcy - o 3 tys. więcej. W porównaniu z poprzednikiem Cezarym Stypułkowskim Netzel znacznie podniósł dyrektorskie pensje (choć to właśnie Stypułkowskiemu Netzel zarzucał zbyt rozdęte wydatki na wynagrodzenia i koszty reprezentacyjne). Szef biura kontroli wewnętrznej zarabiał np. o 28 tys. zł więcej od poprzednika, a dyrektor strategii projektów - o 22 tys. zł więcej.

Zdaniem audytorów czołowe stanowiska w spółce obejmowali za czasów Netzla ludzie bez kompetencji. Dyrektorem biura audytu b. prezes zrobił leśnika. Jego zastępcą został specjalista od historii Kościoła (absolwent Papieskiej Akademii Teologicznej w Krakowie). Obaj bez doświadczenia w kontrolingu. Mimo to Netzel dał im pensje o kilka tysięcy złotych większe niż mieli poprzednicy.

Zarząd Netzla miał wielu doradców. Jak powiedziała nam b. wiceprezes spółki Jolanta Strzelecka, w sumie było ich ok. 40. Wśród nich był Paweł Kowalewski. Doradzał prezesom największej firmy ubezpieczeniowej w kraju, choć nie miał nawet wyższego wykształcenia. Za to wcześniej służył radą komisji śledczej ds. PZU. - Był niedokończonym prawnikiem, to znaczy bez magisterium - wyjaśnia Strzelecka. - Doradzał mi w sprawach inwestycyjnych (pensja 278 tys. zł w 13 miesięcy).

Zarząd PZU był równie hojny w sprawie tzw. pakietów menedżerskich, czyli służbowych mieszkań i samochodów dla dyrektorów. Szefowa ds. strategii personalnej miała do dyspozycji dwa auta - w Warszawie korzystała z opla vectry z kierowcą, a w Gdańsku, gdzie mieszkała, mogła jeździć audi A4.

Za wynajem mieszkania dla Doroty Jakowlew-Zajder PZU płaciło ok. 10 tys. zł miesięcznie (w sumie ponad 127 tys. zł za 13 miesięcy). Za mieszkania dla dyrektorki ds. marketingu Emilii Przelaskowskiej-Piaseckiej i szefa ds. korporacyjnych Macieja Sochy PZU zapłaciło po 67 tys. zł w ciągu 13 miesięcy. Audytorzy podkreślali, że w spółce nie było w tej sprawie żadnych standardów.

W ocenie audytorów w PZU nie przywiązywano też wagi do rozliczania wydatków służbowych. Niektórzy dyrektorzy nie przedstawiali faktur, a szefowa ds. strategii personalnej służbową kartą płaciła m.in. za zakupy w gdańskich sklepach OBI (1,4 tys. zł) i Media Markt (2,4 tys.). Wydatki te określiła jako "zakup souveniru dla kontrahenta" i wciągnęła do funduszu reprezentacyjnego. W koszty reprezentacyjne wpisywano też zakupy telefonów, walizek i teczek. W dokumentach PZU nie ma śladu po informacjach, dla kogo robiono takie zakupy i jaki miały związek z działalnością spółki.

Dorota Jakowlew-Zajder nie pamiętała wczoraj, co kupowała w gdańskich sklepach i dokąd trafiły te zakupy. Stwierdziła, że dostawała nagrody, bo pobierała jedną pensję, choć pracowała na dwóch stanowiskach - dyrektora ds. strategii personalnej i szefa doradców. - Być może było to uznanie za moje zaangażowanie - stwierdziła. Audyt określiła jako polityczną wendetę i rewanżyzm.

Była wiceprezes PZU Jolanta Strzelecka odcina się od decyzji o wysokich premiach w PZU i zarobkach przekraczających rynkowe. - Prezes Netzel dawał premie swoim zaufanym ludziom, moich pracowników nie nagradzał. Gdy zwróciłam mu na to uwagę, zrobił mi awanturę - powiedziała Strzelecka.

Z Jaromirem Netzlem nie udało nam się porozmawiać. Wcześniej wiele razy powtarzał, że nie chce rozmawiać z "Gazetą". <!--QuoteEnd--></div><!--QuoteEEnd-->

<a href="http://gospodarka.gwno.pl/gospodarka/1,33181,5131222.html" target="_blank">http://gospodarka.gwno.pl/gospodarka/1,33181,5131222.html</a>

Pod linkiem jest też zdjęcie głównego bohatera. Fajny widok.

PS. Podobno w PZU podnoszą składki ubezpieczeniowe. Podobno, bo ja już od pewnego czasu nie mam z tą spółką żadnego kontaktu. I jakoś za nią nie tęsknię.


Ostatnio edytowano 18 kwi 2008, 17:04 przez helvet, łącznie edytowano 1 raz



18 kwi 2008, 17:00
Zobacz profil
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA20 paź 2006, 19:00

 POSTY        2176
Post 
Bizancjum powyżej, Bizancjum poniżej...
<!--quoteo--><div class='quotetop'></div><div class='quotemain'><!--quotec--> <!--sizeo:2--><span style="font-size:10pt;line-height:100%"><!--/sizeo-->Prezes NBP zarekwirował pałac na swój urlop<!--sizec--></span><!--/sizec-->

Prezes NBP Sławomir Skrzypek gdy odpoczywa, to tylko jak książę. Dlatego, na czas jego urlopu, zamknięto ekskluzywny pałac pod Warszawą. Prezesa i jego rodzinę obsługiwało kilkanaście osób. Aby im nie przeszkadzano, pałac zamknięto dla zwiedzających - pisze DZIENNIK.

Sławomir Skrzypek, szef Narodowego Banku Polskiego, w ubiegłym tygodniu razem z rodziną odpoczywał w zabytkowym pałacu NBP w Starejwsi na Mazowszu. Żeby nie zakłócać spokoju prezesa, pałac został zamknięty dla innych gości. Rodzinę Skrzypków strzeżoną przez ochronę NBP i schowaną za wysokim metalowym ogrodzeniem obsługiwało kilkunastu z 23 pracowników pałacu.

"To jest Bizancjum" - mówi nam jeden z wysokich urzędników NBP (musi zachować anonimowość), który zna ośrodek w Starejwsi. "Pałac normalnie jest wynajmowany dla ludzi spoza NBP, powinien na siebie zarabiać. Tymczasem prezes wypoczywa tam z najbliższymi jak książę Radziwiłł. Na czas jego przyjazdu ośrodek zablokowano dla zwykłych ludzi".

W ubiegły piątek pojechaliśmy do Starejwsi, żeby zobaczyć, jak wypoczywa szef NBP. Cały kompleks jako zespół pałacowo-parkowy jest zabytkiem. Ale dostępu do niego broni wysoki płot, kamery i ochroniarze. Kiedy próbowaliśmy wejść do pałacu jako turyści, ochrona odprawiła nas z kwitkiem.

Ale nasza wizyta miała swoje skutki uboczne. Jak się dowiedzieliśmy, prawdopodobnie z jej powodu prezes Skrzypek skrócił swój pobyt w Starejwsi. Miał wypoczywać tam do niedzieli, ale wyjechał już w piątek. NBP oficjalnie podaje, że prezes "zapłacił za swój pobyt (...) w dniach 9-10 kwietnia wedle stawek obowiązujących dla pracowników i emerytów NBP". Według zespołu prasowego "sugestia, jakoby ośrodek był w tych dniach zamknięty ze względu na pobyt prezesa NBP, jest nieprawdą". A informacje o tym, czy wypoczywał z rodziną, są tajne.

Jest też inny efekt naszego zainteresowania ośrodkiem i wczasami prezesa Skrzypka. Jak się okazało, już 10 kwietnia Andrzej Newecki, szef Zakładu Usług Gospodarczych NBP (to on zarządza ośrodkiem), zmienił sposób księgowania usług ośrodka w Starejwsi. Dlaczego? Newecki nie chciał z nami rozmawiać.

Posiadłość w Starejwsi, około 100 kilometrów na północny wschód od Warszawy, należała do rodziny Radziwiłłów. Po wojnie przejął ją NBP. Neogotycki pałac robi wrażenie: otacza go 30-hektarowy ogrodzony park, po którym przechadzają się pawie. Goście mają do dyspozycji korty tenisowe, łódki, boisko do siatkówki. W samym pałacu mogą się bawić w zabytkowej sali myśliwskiej, sali kominkowej na kilkadziesiąt osób, bibliotece czy sali klubowej.

Pałac organizuje życie wsi, ale mieszkańcy wolą nie mówić, co się dzieje za jego murami. Obok posiadłości mieszka kilku pracowników pałacu. Jeden z domów przylega do ogrodzenia. Zapytaliśmy tam, czy ostatnio widziano tu prezesa. Starsza kobieta z zapałem kręci głową: "Nie, jego tu nie było, on tu nigdy nie przyjeżdża".

Jeden z pracowników pałacu, któremu obiecujemy anonimowość, zgodził się na rozmowę: "Skrzypek z rodziną siedzi tu od czwartku, od 8 kwietnia. Ma zostać do niedzieli. Przez ten czas ośrodek jest zamknięty" - mówił.

Kolejnemu pracownikowi pałacu zostawiam w domu kartkę z numerem komórki i prośbą o kontakt. Po godzinie szef ochrony NBP przez telefon, z Warszawy, próbuje się dowiedzieć, czego chcę od prezesa Skrzypka.

Spróbowaliśmy więc dowiedzieć się czegoś więcej w niestandardowy sposób. Przez telefon podaję się za biznesmena z Warszawy. Jerzy Chodowski, kierownik pałacu, jest rozmowny. Chcę zarezerwować ośrodek na koniec maja. Utyskuję, że nie można było tego zrobić między 8 a 13 kwietnia. "A, bo wie pan, mieliśmy teraz szczególne okoliczności. No, nie mogę jeszcze panu powiedzieć jakie, może w poniedziałek. Ale szczególne" - kryguje się kierownik. I informuje, że za nocleg trzeba zapłacić 200 zł plus vat, a za wyżywienie ośrodek dolicza 40-procentową marżę.

To dziwne, bo NBP poinformowało nas później, że "zakwaterowanie jednej osoby w ośrodku w Starejwsi wynosi 61 złotych, śniadanie kosztuje 14 zł, obiad 19 zł, a kolacja 11 zł". <!--QuoteEnd--></div><!--QuoteEEnd-->

<a href="http://www.dziennik.pl/polityka/article157701/Prezes_NBP_zarekwirowal_palac_na_swoj_urlop.html" target="_blank">http://www.dziennik.pl/polityka/article157...swoj_urlop.html</a>


18 kwi 2008, 17:34
Zobacz profil
Fachowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA22 paź 2006, 19:39

 POSTY        1834
Post 
helvet                    



Żeby nie zakłócać spokoju prezesa, pałac został zamknięty dla innych gości. Rodzinę Skrzypków strzeżoną przez ochronę NBP i schowaną za wysokim metalowym ogrodzeniem obsługiwało kilkunastu z 23 pracowników pałacu.

"To jest Bizancjum" - mówi nam jeden z wysokich urzędników NBP (musi zachować anonimowość), który zna ośrodek w Starejwsi. "Pałac normalnie jest wynajmowany dla ludzi spoza NBP, powinien na siebie zarabiać. Tymczasem prezes wypoczywa tam z najbliższymi jak książę Radziwiłł. Na czas jego przyjazdu ośrodek zablokowano dla zwykłych ludzi".



Przypomina niektóre urzędy..

____________________________________
Rostowski: Sytuacja Polski jest imponująca


18 kwi 2008, 20:11
Zobacz profil
Znawca
Własny awatar

 REJESTRACJA17 lut 2008, 14:47

 POSTY        241
Post 
Wiem, że autor poniższego komentarza nie należy do ulubieńców  niektórych uczestników tego forum, ale może warto przeczytać.
<!--quoteo--><div class='quotetop'></div><div class='quotemain'><!--quotec-->Nieznośna łatwość kłamania
Rafał A. Ziemkiewicz 18-04-2008, ostatnia aktualizacja 18-04-2008 18:02
Skoro nie sposób znaleźć jednego poważnego dowodu nadużywania przez PiS władzy, zagłusza się ten brak dziesiątkami „faktoidów”, zmyśleń, naciąganych konstrukcji myślowych

W dawnych dobrych czasach człowiek, który skłamał, musiał swe kłamstwa odszczekiwać. Jak taki rytuał wyglądał, wiemy dzięki kronice Janka z Czarnkowa. Przyłapany na głoszeniu nieprawdy musiał wejść pod ławę i, naśladując ujadanie czworonoga, zawołać po trzykroć: „zełgałem, zełgałem, jako pies zełgałem, hau, hau”. Gdyby podobne zwyczaje dotrwały do dziś, niektórzy politycy, a także redaktorzy mediów, które w ostatnich latach zarzuciły ostatnie pozory politycznej bezstronności, najpierw angażując się bez reszty w obalanie Kaczyńskich, a potem prześcigając w lizusostwie wobec ich pogromców, powinni spod ławy dosłownie nie wychodzić.
Wiele hałasu o nic
Mocne słowa? Niech czytelnik oceni sam, czy nieuzasadnione. Od kilku już miesięcy rządzi wspomnianymi mediami zasada: na pierwszych stronach coraz to nowe, obwieszczane z hukiem sensacje, że ludzie lub instytucje związane z poprzednią władzą winne się okazują coraz to nowych przestępstw, nadużyć lub nieprawidłowości.
Na dalekich zaś – niewielkie notki informujące, iż rzekome przestępstwa, nadużycia i nieprawidłowości ogłoszone z takim hukiem kilka tygodni temu okazały się w istocie nie mieć miejsca. Zazwyczaj w formie suchego powiadomienia: prokuratura umorzyła sprawę, prokuratura oddaliła wniosek, nie stwierdziwszy przestępstwa. Nie zawsze taka informacja się ukazuje, często medium, które wcześniej o sprawie pisało, traci nią zainteresowanie do tego stopnia, że nie znajduje nawet odrobiny miejsca na poinformowanie o finale.
Najnowsze (nie wszędzie zamieszczone) notki na ten temat: prokuratura odrzuciła oskarżenie, jakoby Krzysztof Czabański, prezes Polskiego Radia, fałszował protokoły z posiedzeń zarządu PR. Prokuratura odrzuciła także doniesienie o rzekomych przestępczych związkach Patrycji Koteckiej z CBA.
Kilka dni wcześniej komisja dyscyplinarna, powołana w prokuraturze do rozpatrzenia skargi dziewięciu jej pracowników na rzekomo wywierane na nich przez PiS naciski polityczne (pamiętają państwo jeszcze tę szaleńczo odważną dziewiątkę, która oskarżyła swą przełożoną z PiS nazajutrz po wygraniu wyborów przez PO?), nie znalazła śladów owych nacisków, stwierdziła natomiast daleko idące sprzeczności w zeznaniach, które miały ich dowodzić. Prokuratorzy nie znaleźli także podstaw do oskarżenia Zbigniewa Ziobry o niszczenie dokumentów, choć to akurat zawiadomienie złożył, oczywiście przed kamerami, podczas konferencji prasowej ich przełożony Zbigniew Ćwiąkalski.
Większego zainteresowania tych, którzy wielokrotnie rozpisywali się o mniemanych zbrodniach CBA, zupełnie nie wzbudziły umorzenia w sprawie rzekomych nieprawidłowości przy zatrzymaniu doktora G., inwigilacji posłanki Sawickiej oraz rozpracowywaniu afery gruntowej. W tej sytuacji w kwestii „przestępstw” dokonanych przez tę służbę zdani jesteśmy tylko na raport Pitery, który, niestety, pozostaje dokumentem tajnym.
Można jedynie domniemywać, że nie przekonał Donalda Tuska, skoro premier zapoznawszy się z nim, zmienił nagle zdanie co do służby Mariusza Kamińskiego i nawet zaczął go chwalić. Choć, rozumując w kategoriach czystej polityki i wiedząc, kto dostaje się do różnych agencji i spółek z rekomendacji zarówno PO, jak i partii koalicyjnej, trudno nie uznać tej decyzji za bardzo rozsądną. Pytanie, czy jeśli rozsądek ten okaże się uzasadniony i uchroni Tuska przed losem Millera, opiniotwórczy komentatorzy warszawki odszczekają to, co nawypisywali o paranoi, jakiej dowodzi podsłuchiwanie i śledzenie własnych ludzi? Pytanie, oczywiście, retoryczne.
Wracając do wątku prokuratorskich umorzeń, warto wspomnieć jeszcze o takim samym losie zawiadomień o przestępstwach Lecha Kaczyńskiego, złożonych z pompą i hałasem przez jego następczynię w warszawskim ratuszu. Pierwsze z nich dotyczyło przejęcia siedziby Porozumienia Centrum i zasługiwało na uwagę o tyle, że sprawy przejęcia swej siedziby przez PSL, które za budynek w centrum Warszawy zapłaciło 18 milionów i od ręki dostało zań od dewelopera 72 miliony złotych, za godną uwagi prokuratorów pani prezydent nie uznała. (Skoro przy tym jesteśmy, sprawy umorzenia długów pozostałych po PC nikt nawet do prokuratury kierować nie próbował, co nie zmienia faktu, że i ona miała swoje miejsce w medialnym zgiełku). Drugie zaś ze wspomnianych zawiadomień dotyczyło zapraszania oficjalnych gości ratusza do zbyt wykwintnych zdaniem pani prezydent restauracji, co – trzeba przyznać – wyśmiała nawet „michnikowy szmatławiec”.
Skoro jednak jesteśmy przy oskarżeniach kuriozalnych, przypomnijmy jeszcze sprawę zniszczenia służbowych laptopów Zbigniewa Ziobry i katowickiego prokuratora związanego ze sprawą Barbary Blidy, rzekomo w celu zniszczenia danych. Każdy, kto potrafi samodzielnie uruchomić komputer, wie, że za pomocą walenia młotkiem lub topienia w wannie żadnych danych zniszczyć nie można, a odczytanie dysku z takiego komputera nie powinno zająć fachowcowi więcej niż parę godzin.
Mimo to media, podchwytujące ze smakiem opowieści o „niszczeniu danych”, nigdy nie zapytały, co też takiego znaleziono na rzeczonych laptopach, zaś zatrudnionym przez ministerstwo informatykom po miesiącu wytężonej pracy udało się w laptopie Ziobry odkryć ślady jego znajomości z Patrycją Kotecką. Niestety, zadawanie się przez dziennikarkę z ministrem sprawiedliwości nie podpada pod żaden paragraf kodeksu karnego.
Liczy się wrażenie
Oczywiście propagandowe traktowanie zawiadomień do prokuratury nie jest wynalazkiem obecnej ekipy. Nie przypominam sobie, by cokolwiek konkretnego wynikło z większości zawiadomień złożonych przez ekipę Lecha Kaczyńskiego na ludzi Piskorskiego. Nigdy jednak jeszcze fakt samego zawiadomienia, które nie musi mieć żadnego sensu i z którego składaniem nie wiąże się żadna odpowiedzialność, nie był tak bezkrytycznie podchwytywany przez wpływowe media i traktowany jako substytut wyroku sądowego.
Politycy mogą więc liczyć na życzliwość sporej części dziennikarzy, z dnia na dzień zmyślając kolejne nadużycia przeciwników, bo też news, że na przykład minister Grad zapowiada, iż zawiadomi prokuraturę o nieprawidłowościach w TVP (proszę zauważyć, że wchodzimy na jeszcze wyższy poziom, newsem jest już nawet nie samo zawiadomienie, ale jego zapowiedź!), odpowiednio podkreślony na pierwszej stronie skutecznie odciąga uwagę czytelnika od ograniczonego do powierzchni pudełka od zapałek dementi jednej z wcześniejszych sensacji na dalszych stronach. Brak krytycyzmu niektórych dziennikarzy sięga takich rozmiarów, że za dobrą monetę biorą nawet zapowiedź złożenia własnych zawiadomień przez przewodniczącego Chlebowskiego powołującego się przy tym na audyt w TVP, którego w świetle prawa w ogóle nie może na razie znać, bo jest utajniony.
Mniej lub bardziej lipne zawiadomienia do prokuratury nie są jedynym sposobem fabrykowania sensacji mających wzmóc medialny szum i wytworzyć wrażenie, że poprzednią władzę obciąża niezliczona liczba jakichś ciemnych spraw. Jeśli akurat ich brak, można stworzyć aferę z niczego, na przykład sugerując, że w CBA zatrudnieni są sami partyjni nominaci PiS. Przy uważnej lekturze okazuje się, że za członkostwo w PiS redakcja uznaje na przykład pracę w warszawskiej straży miejskiej albo udział w inicjatywach Ligi Republikańskiej, a na dodatek, że dla stworzenia wrażenia „opanowania” CBA przez PiS z pola widzenia odbiorcy usunięto całe piony tej instytucji, w której widać nie udało się akurat znaleźć nikogo ze straży miejskiej ani ligi śledczym gazety.
Ale redakcja, traktująca wpływ na polityczne wybory odbiorców jako swą nadrzędną misję, słusznie zakłada, że liczy się tylko pierwsze, ogólne wrażenie, iż ludzie, do których się zwraca, nie zagłębią się w szczegóły i nie zadadzą pytań. Zasadniczą częścią newsa nie jest konkret, ale bombastyczny tytuł i dęte frazesy, jak straszliwą nieprawidłowość udało się wykryć. Na przykład, że pracownicy kontrwywiadu podają oficjalnie miejsce pracy, podczas gdy funkcjonariusze WSI to utajniali (po co dodawać przy tym, że po prostu w tym punkcie obowiązujące od niedawna prawo przyjęło standard zachodni, a nie peerelowski?).
Codzienne odpalanie takich sensacji, czasem całkowicie wyssanych z palca, czasem dętych, czasem polegających na bezkrytycznym opieraniu się na wypowiedziach polityków, choć gołym okiem widać w nich fałsze, daje ten efekt, że osoba zanurzona w medialnym matriksie nabiera przekonania o niezliczonych nieprawidłowościach obciążających politycznego wroga, choć pytana o konkrety nie byłaby w stanie wymienić żadnej, która nie okazałaby się już dawno wyjaśniona na korzyść pomówionych.
A że we wspomnianym medialnym matriksie szczególnie głęboko zanurzeni są sami dziennikarze, więc i oni ulegają często zaczadzeniu własną propagandą, by przypomnieć tylko Witolda Gadomskiego przyłapanego przez naszego redakcyjnego kolegę na budowaniu całkowicie bezpodstawnych symetrii między praktykami rządu Millera a Kaczyńskim. Przypuszczam, że pisząc te słowa, Gadomski był święcie przekonany, że przecież „tyle się słyszy”, i fakt, iż nie mógł potem znaleźć ani jednego konkretnego przykładu rzekomych nadużyć PiS, bardzo jego samego zdziwił.Tym bardziej trudno liczyć, by medialnemu szumowi zdołał się oprzeć bombardowany zmyślonymi, ale codziennymi sensacjami przeciętny widz, słuchacz i czytelnik.
Anastazja Kaczmarek
Propaganda, uprawiana przez media, które zatraciły rzetelność i bezwstydnie usiłują pełnić rolę politycznych demiurgów, idzie w dwóch kierunkach. Z jednej strony bowiem każdy kolejny miesiąc, jaki upływa od zmiany władzy, pokazuje, że głośno stawiane Kaczyńskim zarzuty nadużywania władzy i aparatu przemocy, łamania standardów demokracji, niszczenia polskiej pozycji w świecie etc. nie znajdują żadnego potwierdzenia. Z drugiej zaś widać coraz wyraźniej, iż stawiane przez nich diagnozy nie zasługiwały wcale na takie wyśmiewanie i lekceważenie, z jakim się przez dwa lata ze strony „wiodących mediów” spotykały.
Skoro nie sposób znaleźć jednego poważnego dowodu nadużywania przez PiS władzy, zagłusza się ten brak dziesiątkami „faktoidów”, zmyśleń, naciąganych konstrukcji myślowych: plotkarskie sensacje Anastazji P. IV Rzeczypospolitej, czyli Janusza Kaczmarka, zagłuszanie pielęgniarek, naruszanie drobnych procedur. Szczytów absurdu sięgnęła zapowiedź jednego z ludzi PO, że Ziobrze grozi sześć lat więzienia za wynoszenie poza budynek ministerstwa służbowego laptopa z tajnymi danymi.
Skoro prokuratorzy zawodzą, skrępowani (nawet, gdy zawiadomienie przychodzi od ich przełożonego) koniecznością poparcia zarzutów dowodami, które miałyby choć cień szansy ostać się w sądzie, logiczne staje się oparcie na wypowiedziach polityków. Oni bowiem, podobnie jak dziennikarze, niczego udowadniać nie muszą i za nic nie odpowiadają. Dlatego medialna orkiestra już ostrzy sobie zęby na pracę sejmowych komisji śledczych do spraw przyłapania PiS na czymkolwiek, oficjalnie mających zbadać okoliczności podjęcia decyzji o aresztowaniu Barbary Blidy oraz domniemane nadużycia PiS w służbach specjalnych. Co prawda członkowie pierwszej z nich już zaczynają się wycofywać rakiem z buńczucznych oskarżeń, przyznając, że „sensacji się spodziewać nie należy”, i że w odtajnianych aktach znaleźli najwyżej „pewne ciekawe szczegóły sprawy”, ale prace wcześniejszych tego typu gremiów pokazały już, iż zawsze znajdą się jakieś przecieki pozwalające choćby na kilka dni podtrzymać polityczne emocje. Co zaś do domniemanego nadużywania przez PiS aparatu ścigania, kolejne wydarzenia, np. bezzasadne aresztowanie prezesa ComArchu, powinny nieco ostudzić krzykaczy i tylko zwykła hipokryzja pozwala im nie zauważać, iż nieprawidłowości bynajmniej nie są specjalnością poprzedniej ekipy.
Zbrodnie w cieniu zmyśleń
Jednocześnie zaś mamy do czynienia ze stopniowym odkrywaniem tajemnic kariery Piotra Vogla czy prawdy o okolicznościach śmierci Krzysztofa Olewnika. Ta sprawa, ze względu na szczególnie tragiczny finał, przyciąga uwagę bardziej niż inne, ale w istocie wydaje się wierzchołkiem góry lodowej. W kolejce czekają dziesiątki innych spraw, chociażby zupełnie bezpodstawne długotrwałe aresztowana właścicieli firm Bestcom czy JTT Computer, w których – jak wcześniej w sprawie Kluski – wręcz narzuca się podejrzenie, że wysocy rangą urzędnicy państwowi zaangażowali się w zniszczenie czyjejś biznesowej konkurencji na takiej samej zasadzie, jak zbir wynajęty do pobicia kogoś w ciemnej ulicy.
W każdej z tych spraw rozległość ujawnianych stopniowo powiązań pokazuje, że diagnoza III RP jako państwa hołubiącego patologie, generującego je i wręcz na nich opartego nie była bynajmniej wizją „paranoików” ani „politycznych dewiantów”. Można oczywiście zarzucać Kaczyńskim, że opierając się na zaufanych fachowcach w rodzaju Kaczmarka czy Kornatowskiego, zaprzepaścili szansę uzdrowienia tej sytuacji, ale negowanie samej choroby, jak to uporczywie czynią media warszawki i krakówka, dowodzi albo skrajnie złej woli, albo kompletnego braku kontaktu z rzeczywistością.
Zarazem nie sposób na razie znaleźć bodaj jednego konkretnego dowodu, że wywołująca taki zachwyt orkiestry „zmiana stylu” polityki zagranicznej przyniosła Polsce jakąkolwiek korzyść. Uśmiechy Tuska nie dały nic więcej niż pokrzykiwania Kaczyńskiego, bo to, że parę zachodnich gazet w miejsce nieżyczliwych Polsce wstępniaków raczyło dać jakiś umiarkowanie życzliwy, nie jest żadnym sukcesem.
Dziennikarska uczciwość kazałaby za wiele głoszonych w ostatnich latach opinii i oskarżeń przeprosić, a przynajmniej przyznać się do omyłki (o staropolskim odszczekiwaniu nawet nie marzę). Tymczasem troską tych, którzy sprzeniewierzając się dziennikarskiemu powołaniu, z własnego wyboru stali się propagandystami, wydaje się przede wszystkim stworzenie w miarę spójnego i możliwie nieodparcie narzucającego się odbiorcom świata wirtualnego, który kompletnie przykryje rzeczywistość.
Świata, w którym samo oskarżenie, jeśli tylko rzucone na politycznego przeciwnika, wystarcza zamiast wyroku, w którym opiniom, najbardziej nawet nieuprawnionym, nadaje się rangę faktów, i w którym analogicznie do opisywanego tu mechanizmu wirtualnych zbrodni (ale to już temat na osobny artykuł) sama zapowiedź władzy, że zrobi coś dobrego, nadymana jest przez lizusowskie media do rangi faktu, a gdy czas mija, zamiast pytania o realizację zapowiedzi, pierwsze strony i czołówki dzienników zajęte są przez nowe, jeszcze wspanialsze obietnice.
Źródło : Rzeczpospolitahttp://www.rp.pl/artykul/122687.html
<!--QuoteEnd--></div><!--QuoteEEnd-->


18 kwi 2008, 21:56
Zobacz profil
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA07 maja 2006, 11:23

 POSTY        3506

 LOKALIZACJAWielkopolska
Post 
orlik                    



Wiem, że autor poniższego komentarza nie należy do ulubieńców  niektórych uczestników tego forum, ale może warto przeczytać...

Po raz kolejny dałem się namowić. Po raz kolejny nie warto było. :piwo:

____________________________________
Inde datae leges, ne fortior omnia posset - Po to zostały dane prawa, aby silniejszy nie mógł wszystkiego.


18 kwi 2008, 22:03
Zobacz profil
Znawca
Własny awatar

 REJESTRACJA17 lut 2008, 14:47

 POSTY        241
Post 
wjawor                    



<!--quoteo(post=28445:date=18. 04. 2008 g. 21:56:name=orlik)--><div class='quotetop'>(orlik @ 18. 04. 2008 g. 21:56) [snapback]28445[/snapback]</div><div class='quotemain'><!--quotec-->
Wiem, że autor poniższego komentarza nie należy do ulubieńców  niektórych uczestników tego forum, ale może warto przeczytać...

Po raz kolejny dałem się namowić. Po raz kolejny nie warto było. :piwo:
<!--QuoteEnd--></div><!--QuoteEEnd-->

Pełna zgoda Wjawor, że dla tych którzy potrafią oddzielić w medialnych przekazach "ziarno od plew", czytanie tego artykułu może być stratą czasu.  :piwo:


19 kwi 2008, 07:40
Zobacz profil
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA20 paź 2006, 19:00

 POSTY        2176
Post 
orlik                    



<!--quoteo(post=28446:date=18. 04. 2008 g. 22:03:name=wjawor)--><div class='quotetop'>(wjawor @ 18. 04. 2008 g. 22:03) [snapback]28446[/snapback]</div><div class='quotemain'><!--quotec-->
<!--quoteo(post=28445:date=18. 04. 2008 g. 21:56:name=orlik)--><div class='quotetop'>(orlik @ 18. 04. 2008 g. 21:56) [snapback]28445[/snapback]</div><div class='quotemain'><!--quotec-->
Wiem, że autor poniższego komentarza nie należy do ulubieńców  niektórych uczestników tego forum, ale może warto przeczytać...

Po raz kolejny dałem się namowić. Po raz kolejny nie warto było. :piwo:
<!--QuoteEnd--></div><!--QuoteEEnd-->

Pełna zgoda Wjawor, że dla tych którzy potrafią oddzielić w medialnych przekazach "ziarno od plew", czytanie tego artykułu może być stratą czasu.  :piwo:
<!--QuoteEnd--></div><!--QuoteEEnd-->
A propos Ziemkiewicza. Czytając felieton w dzisiejszej Rzepie odniosłem wrażenie, że facet nie do końca wie o czym pisze. ( :piwo:  dla Wjawora za wcześniejszy komentarz ) A on na temat podatków lubi się wypowiadać.
Gdyby ktoś chciał się przekonać podrzucam link <a href="http://blog.rp.pl/ziemkiewicz/2008/04/24/podzwonne-dla-liniowego/" target="_blank">http://blog.rp.pl/ziemkiewicz/2008/04/24/p...-dla-liniowego/</a>
Ja uważam, że to raczej plewy niż perły...

A ponieważ ostatni post zahacza o media, to oczywistą oczywistością jest konieczność wrzucenia jeszcze cieplutkiego newsa.
<!--quoteo--><div class='quotetop'></div><div class='quotemain'><!--quotec--><!--sizeo:2--><span style="font-size:10pt;line-height:100%"><!--/sizeo-->TVP płaciła za procesy Koteckiej i Raczyńskiej<!--sizec--></span><!--/sizec-->  

TVP zapłaciła za procesy sądowe Raczyńskiej i Koteckiej. Na procesy cywilne o ochronę dóbr osobistych byłej szefowej Telewizyjnej jedynki i wiceszefowej Agencji Informacji TVP telewizja wydała pół miliona złotych - informuje Radio ZET.
Radio Zet dotarło do szczegółów tajnego raportu z audytu w TVP Audytorzy z firmy Ernst & Young podają przykłady szeregu niezrozumiałych decyzji. Było nią między innymi finansowanie procesów sądowych Raczyńskiej i Koteckiej.

Wątpliwości kontrolerów budzi tez utworzenie olbrzymiej 130 milionowej rezerwy na poczet procesu z jedną z firm zewnętrznych. To może oznaczać, że TVP sztucznie zaniża wynik finansowy, a prezes Urbański choć ma pieniądze może grzmieć o tym, że wpłaty z abonamentu nie są wystarczające. Dodatkowo telewizja dopłaca do każdego programu komercyjnego aż 15 procent właśnie z z abonamentu. A powinna dofinansowywać tylko tak zwane programy misyjne.
 
Audytorzy piszą o żenująco niskiej efektywności programów. Stawiają pytanie czy rozdęte koszty programów wynikają z braku profesjonalizmu czy też jest to działanie celowe. Kontrolerzy stwierdzają, że w firmie nie ma przepisów dotyczących przyznawania tak zwanych klauzul zakazu pracy u konkurencji. Olbrzymie odszkodowania dla zwalnianych gwiazd i menagerów są więc przyznawane wyłącznie uznaniowo przez zarząd TVP.

W raporcie pojawia się też zarzut nie przestrzegania na Waronicza ustawy o zamówieniach publicznych. Raport jest tajny ale Ministerstwo Skarbu chwyta się czego może aby ta klauzula została zdjęta. W tej sprawie radzono się i w resorcie Sprawiedliwości i w Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego - informuje RAdio ZET. <!--QuoteEnd--></div><!--QuoteEEnd-->

<a href="http://wiadomosci.onet.pl/1737581,11,item.html" target="_blank">http://wiadomosci.onet.pl/1737581,11,item.html</a>

PS. W końcu jest nowe zdjęcie KotiPati.
Całkiem całkiem. Ale mojej żonie i tak nie dorówna.


25 kwi 2008, 14:44
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA10 lis 2006, 07:34

 POSTY        3465
Post 
orlik                    



Wiem, że autor poniższego komentarza nie należy do ulubieńców niektórych uczestników tego forum, ale może warto przeczytać.  
<!--quoteo--><div class='quotetop'></div><div class='quotemain'><!--quotec-->
Skoro nie sposób znaleźć jednego poważnego dowodu nadużywania przez PiS władzy, zagłusza się ten brak dziesiątkami „faktoidów”, zmyśleń, naciąganych konstrukcji myślowych

Najnowsze (nie wszędzie zamieszczone) notki na ten temat: prokuratura odrzuciła oskarżenie, jakoby Krzysztof Czabański, prezes Polskiego Radia, fałszował protokoły z posiedzeń zarządu PR. Prokuratura odrzuciła także doniesienie o rzekomych przestępczych związkach Patrycji Koteckiej z CBA.

Kilka dni wcześniej komisja dyscyplinarna, powołana w prokuraturze do rozpatrzenia skargi dziewięciu jej pracowników na rzekomo wywierane na nich przez PiS naciski polityczne (pamiętają państwo jeszcze tę szaleńczo odważną dziewiątkę, która oskarżyła swą przełożoną z PiS nazajutrz po wygraniu wyborów przez PO?), nie znalazła śladów owych nacisków, stwierdziła natomiast daleko idące sprzeczności w zeznaniach, które miały ich dowodzić. Prokuratorzy nie znaleźli także podstaw do oskarżenia Zbigniewa Ziobry o niszczenie dokumentów, choć to akurat zawiadomienie złożył, oczywiście przed kamerami, podczas konferencji prasowej ich przełożony Zbigniew Ćwiąkalski.

Większego zainteresowania tych, którzy wielokrotnie rozpisywali się o mniemanych zbrodniach CBA, zupełnie nie wzbudziły umorzenia w sprawie rzekomych nieprawidłowości przy zatrzymaniu doktora G., inwigilacji posłanki Sawickiej oraz rozpracowywaniu afery gruntowej. W tej sytuacji w kwestii „przestępstw” dokonanych przez tę służbę zdani jesteśmy tylko na raport Pitery, który, niestety, pozostaje dokumentem tajnym.

Wracając do wątku prokuratorskich umorzeń, warto wspomnieć jeszcze o takim samym losie zawiadomień o przestępstwach Lecha Kaczyńskiego, złożonych z pompą i hałasem przez jego następczynię w warszawskim ratuszu. Pierwsze z nich dotyczyło przejęcia siedziby Porozumienia Centrum i zasługiwało na uwagę o tyle, że sprawy przejęcia swej siedziby przez PSL, które za budynek w centrum Warszawy zapłaciło 18 milionów i od ręki dostało zań od dewelopera 72 miliony złotych, za godną uwagi prokuratorów pani prezydent nie uznała. (Skoro przy tym jesteśmy, sprawy umorzenia długów pozostałych po PC nikt nawet do prokuratury kierować nie próbował, co nie zmienia faktu, że i ona miała swoje miejsce w medialnym zgiełku).
Drugie zaś ze wspomnianych zawiadomień dotyczyło zapraszania oficjalnych gości ratusza do zbyt wykwintnych zdaniem pani prezydent restauracji, co – trzeba przyznać – wyśmiała nawet „michnikowy szmatławiec”.

Skoro jednak jesteśmy przy oskarżeniach kuriozalnych, przypomnijmy jeszcze sprawę zniszczenia służbowych laptopów Zbigniewa Ziobry i katowickiego prokuratora związanego ze sprawą Barbary Blidy, rzekomo w celu zniszczenia danych. Każdy, kto potrafi samodzielnie uruchomić komputer, wie, że za pomocą walenia młotkiem lub topienia w wannie żadnych danych zniszczyć nie można, a odczytanie dysku z takiego komputera nie powinno zająć fachowcowi więcej niż parę godzin.
Mimo to media, podchwytujące ze smakiem opowieści o „niszczeniu danych”, nigdy nie zapytały, co też takiego znaleziono na rzeczonych laptopach, zaś zatrudnionym przez ministerstwo informatykom po miesiącu wytężonej pracy udało się w laptopie Ziobry odkryć ślady jego znajomości z Patrycją Kotecką. Niestety, zadawanie się przez dziennikarkę z ministrem sprawiedliwości nie podpada pod żaden paragraf kodeksu karnego.

Liczy się wrażenie
Oczywiście propagandowe traktowanie zawiadomień do prokuratury nie jest wynalazkiem obecnej ekipy. Nie przypominam sobie, by cokolwiek konkretnego wynikło z większości zawiadomień złożonych przez ekipę Lecha Kaczyńskiego na ludzi Piskorskiego. Nigdy jednak jeszcze fakt samego zawiadomienia, które nie musi mieć żadnego sensu i z którego składaniem nie wiąże się żadna odpowiedzialność, nie był tak bezkrytycznie podchwytywany przez wpływowe media i traktowany jako substytut wyroku sądowego.

Politycy mogą więc liczyć na życzliwość sporej części dziennikarzy, z dnia na dzień zmyślając kolejne nadużycia przeciwników, bo też news, że na przykład minister Grad zapowiada, iż zawiadomi prokuraturę o nieprawidłowościach w TVP (proszę zauważyć, że wchodzimy na jeszcze wyższy poziom, newsem jest już nawet nie samo zawiadomienie, ale jego zapowiedź!), odpowiednio podkreślony na pierwszej stronie skutecznie odciąga uwagę czytelnika od ograniczonego do powierzchni pudełka od zapałek dementi jednej z wcześniejszych sensacji na dalszych stronach.

Mniej lub bardziej lipne zawiadomienia do prokuratury nie są jedynym sposobem fabrykowania sensacji mających wzmóc medialny szum i wytworzyć wrażenie, że poprzednią władzę obciąża niezliczona liczba jakichś ciemnych spraw.
Jeśli akurat ich brak, można stworzyć aferę z niczego, na przykład sugerując, że w CBA zatrudnieni są sami partyjni nominaci PiS. Przy uważnej lekturze okazuje się, że za członkostwo w PiS redakcja uznaje na przykład pracę w warszawskiej straży miejskiej albo udział w inicjatywach Ligi Republikańskiej, a na dodatek, że dla stworzenia wrażenia „opanowania” CBA przez PiS z pola widzenia odbiorcy usunięto całe piony tej instytucji, w której widać nie udało się akurat znaleźć nikogo ze straży miejskiej ani ligi śledczym gazety.

Codzienne odpalanie takich sensacji, czasem całkowicie wyssanych z palca, czasem dętych, czasem polegających na bezkrytycznym opieraniu się na wypowiedziach polityków, choć gołym okiem widać w nich fałsze, daje ten efekt, że osoba zanurzona w medialnym matriksie nabiera przekonania o niezliczonych nieprawidłowościach obciążających politycznego wroga, choć pytana o konkrety nie byłaby w stanie wymienić żadnej, która nie okazałaby się już dawno wyjaśniona na korzyść pomówionych.

A że we wspomnianym medialnym matriksie szczególnie głęboko zanurzeni są sami dziennikarze, więc i oni ulegają często zaczadzeniu własną propagandą, by przypomnieć tylko Witolda Gadomskiego przyłapanego przez naszego redakcyjnego kolegę na budowaniu całkowicie bezpodstawnych symetrii między praktykami rządu Millera a Kaczyńskim. Przypuszczam, że pisząc te słowa, Gadomski był święcie przekonany, że przecież „tyle się słyszy”, i fakt, iż nie mógł potem znaleźć ani jednego konkretnego przykładu rzekomych nadużyć PiS, bardzo jego samego zdziwił.Tym bardziej trudno liczyć, by medialnemu szumowi zdołał się oprzeć bombardowany zmyślonymi, ale codziennymi sensacjami przeciętny widz, słuchacz i czytelnik.

Anastazja Kaczmarek
Propaganda, uprawiana przez media, które zatraciły rzetelność i bezwstydnie usiłują pełnić rolę politycznych demiurgów, idzie w dwóch kierunkach. Z jednej strony bowiem każdy kolejny miesiąc, jaki upływa od zmiany władzy, pokazuje, że głośno stawiane Kaczyńskim zarzuty nadużywania władzy i aparatu przemocy, łamania standardów demokracji, niszczenia polskiej pozycji w świecie etc. nie znajdują żadnego potwierdzenia. Z drugiej zaś widać coraz wyraźniej, iż stawiane przez nich diagnozy nie zasługiwały wcale na takie wyśmiewanie i lekceważenie, z jakim się przez dwa lata ze strony „wiodących mediów” spotykały.
Skoro nie sposób znaleźć jednego poważnego dowodu nadużywania przez PiS władzy, zagłusza się ten brak dziesiątkami „faktoidów”, zmyśleń, naciąganych konstrukcji myślowych: plotkarskie sensacje Anastazji P. IV Rzeczypospolitej, czyli Janusza Kaczmarka, zagłuszanie pielęgniarek, naruszanie drobnych procedur.

Szczytów absurdu sięgnęła zapowiedź jednego z ludzi PO, że Ziobrze grozi sześć lat więzienia za wynoszenie poza budynek ministerstwa służbowego laptopa z tajnymi danymi.

Skoro prokuratorzy zawodzą, skrępowani (nawet, gdy zawiadomienie przychodzi od ich przełożonego) koniecznością poparcia zarzutów dowodami, które miałyby choć cień szansy ostać się w sądzie, logiczne staje się oparcie na wypowiedziach polityków. Oni bowiem, podobnie jak dziennikarze, niczego udowadniać nie muszą i za nic nie odpowiadają. Dlatego medialna orkiestra już ostrzy sobie zęby na pracę sejmowych komisji śledczych do spraw przyłapania PiS na czymkolwiek, oficjalnie mających zbadać okoliczności podjęcia decyzji o aresztowaniu Barbary Blidy oraz domniemane nadużycia PiS w służbach specjalnych.

Zbrodnie w cieniu zmyśleń
Jednocześnie zaś mamy do czynienia ze stopniowym odkrywaniem tajemnic kariery Piotra Vogla czy prawdy o okolicznościach śmierci Krzysztofa Olewnika. Ta sprawa, ze względu na szczególnie tragiczny finał, przyciąga uwagę bardziej niż inne, ale w istocie wydaje się wierzchołkiem góry lodowej. W kolejce czekają dziesiątki innych spraw, chociażby zupełnie bezpodstawne długotrwałe aresztowana właścicieli firm Bestcom czy JTT Computer, w których – jak wcześniej w sprawie Kluski – wręcz narzuca się podejrzenie, że wysocy rangą urzędnicy państwowi zaangażowali się w zniszczenie czyjejś biznesowej konkurencji na takiej samej zasadzie, jak zbir wynajęty do pobicia kogoś w ciemnej ulicy.

Dziennikarska uczciwość kazałaby za wiele głoszonych w ostatnich latach opinii i oskarżeń przeprosić, a przynajmniej przyznać się do omyłki (o staropolskim odszczekiwaniu nawet nie marzę). Tymczasem troską tych, którzy sprzeniewierzając się dziennikarskiemu powołaniu, z własnego wyboru stali się propagandystami, wydaje się przede wszystkim stworzenie w miarę spójnego i możliwie nieodparcie narzucającego się odbiorcom świata wirtualnego, który kompletnie przykryje rzeczywistość.
Świata, w którym samo oskarżenie, jeśli tylko rzucone na politycznego przeciwnika, wystarcza zamiast wyroku, w którym opiniom, najbardziej nawet nieuprawnionym, nadaje się rangę faktów, i w którym analogicznie do opisywanego tu mechanizmu wirtualnych zbrodni (ale to już temat na osobny artykuł) sama zapowiedź władzy, że zrobi coś dobrego, nadymana jest przez lizusowskie media do rangi faktu, a gdy czas mija, zamiast pytania o realizację zapowiedzi, pierwsze strony i czołówki dzienników zajęte są przez nowe, jeszcze wspanialsze obietnice.

<!--QuoteEnd--></div><!--QuoteEEnd-->

Jedna wielka HiPOkryzja.
Blokowanie forum skarbowców jest najlepszym ostatnim przykładem.

Autor komentarza nie należy do ulubieńców niektórych uczestników tego forum.
Dla niektórych uczestników tego forum ważniejszy jest autor niż treść.
Z autorem można sie nie zgadzać, ale fakty są faktami i nic tego nie zmieni.
Warto było przeczytać. I kolejny raz przekonać się o hipokryzji PO.

____________________________________
"Demokracja to cztery wilki i owca głosujące o obiedzie" R.A.Heinlein


25 kwi 2008, 17:20
Zobacz profil
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Odpowiedz w wątku   [ Posty: 838 ]  idź do strony:  Poprzednia strona  1 ... 33, 34, 35, 36, 37, 38, 39 ... 60  Następna strona

 Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
 Nie możesz odpowiadać w wątkach
 Nie możesz edytować swoich postów
 Nie możesz usuwać swoich postów
 Nie możesz dodawać załączników

Skocz do: