"Iasy" to są gotowe, ale żeby jakiekolwiek pieniądze wypłacić pracownikom, to trzeba je mieć z MF. Cierpliwości. Jak ma być, to będzie.

To jak to będzie z tymi podwyżkami? Referenci nie dostaną nic ? Jedynie to co wynika ze zwiększenia kwoty bazowej? Nie wiem jak u Was ale u nas w referacie starszy inspektor i referent robią tą samą robotę... i to referent ma wykształcenie kierunkowe...

Dziś podobno spotkanie ZZ z MF, czekamy na info co ustalono. Mam nadzieję, że ustalenia co do kwoty i podziału będą na całą Polskę jednakowe.

Deborah jestem gdzieś pomiędzy. Za stara stażem dla nowych i za młoda dla starych Wiem jednak, że każdy kto pracuje w Skarbówce cierpi na niedostatek. Pracuje w US 10 lat. Jeszcze rok temu - przed podwyżką - zarabiałam tyle, że nie spełniałam minimalnych wymogów, by móc wystartować w rządowym programie "mieszkanie plus" !!! Jak pewnie wiecie to program przeznaczony dla osób posiadających stałe źródło dochodów ale ze skromniejszym portfelem, bez szans na kredyt. Szewc bez butów chodzi... Każde moje oświadczenie majątkowe to czarna dziura. Wykazuje tylko rachunek bieżący, by w ogóle coś wykazać. W zeszłym roku w części "dodatkowe" zupełnie na samym końcu wpisałam "bieda" Tak, wciąż mam poczucie humoru

Deborah pieniążki są potrzebne wszystkim bez względu na staż, wiek i płeć. Zasuwasz, masz wyniki - uważam, że zasługujesz na bonus. Ty, ja i oni. Wszyscy. Z tego towarzystwa trzeba tylko wyeliminować "szare eminencje" - wątek z mojego poprzedniego postu.

Wiadomo co na nim ustalono?

Na Facebooku Pani administrator forum oznajmiła, że spotkanie się odbyło, ale informacje co na nim było przekazano za pośrednictwem tajnych grup tylko członkom ZZ Solidarność. W tej sytuacji nie należy się spodziewać komunikatu.

Jak najbardziej jestem za tym, żeby każdy pracownik dostał tyle samo podwyżki. Wychodzę z założenia, że pieniądze należą się każdemu. Nie popieram dzielenia podwyżek według stopnia stanowiska. Jeżeli już inni chcą prowadzić wojnę na to co kto ile robi itp. i zabrać pieniądze do dłużej pracujących to proszę w takim razie odebrać leniuszkom wyższe stanowiska.
W takich przypadkach motywacja do wykonywania pracy, atmosfera w pracy jest znikoma.



W porównaniu do poprzednich informacji ta cisza źle wróży  

Jakbym czytała o celnikach … w moim us  :)

Nie masz racji. W prywatnych firmach są też takie święte krowy np. szwagier właściciela.


Rozumiem, że jak kilka lat temu podwyżki  dostali tylko „młodzi” co doprowadziło do absurdalnego spłaszczenia płac to też protestowałaś?
Te podwyżki mają to zmienić. Nie może być sytuacji, że „stary” uczy „młodego” i ma 100-200 zł więcej.

A „starzy” będą chcieli? I będą zadowoleni?
Ps. Jak dla mnie to możesz odejść.  

Celnicy to długa historia choć trzeba im przyznać rację, gdy mówili, że w US się nie szanujemy.

Jeżeli ekspert faktycznie uczy referenta i różnica w wynagrodzeniu wynosi 0,08-0,16 w mnożniku to faktycznie słabo. Jeżeli jeszcze tacy eksperci są to to dla nich 1000-1500 brutto, bo to brzydko mówiąc "gatunek" na wymarciu. Większość takich ekspertów już dawno jest na emeryturach pozostali nie garną się do nauki młodych. Dlatego w US są problemy. Dobry ekspert uczył młodego przekazał mu wiedzę poszedł na emeryturę, młody znalazł lepiej płatną pracę i odszedł. Wiedza przepadła lub młody korzysta z niej przeciwko US pracując w innej firmie.
Przypuszczam, że gdyby wynagrodzenia w US nie byłyby zamrożone nie byłoby problemu z podwyżkami, bo minimalne wynagrodzenie byłoby w KAS o min. 1000 brutto większe. Teraz mnożnik 1,61 to 3086 zł, co daje niecałe 60% średniej krajowej (Średnie wynagrodzenie w listopadzie 2019 roku wyniosło 5229,44 zł brutto.). W optymistycznej wersji płaca minimalna w KAS wzrośnie do 3271 zł (podwyżka o 185 zł) a płaca minimalna rośnie o 350 zł. Siłą rzeczy pracownik KAS straci, bo ceny towarów już wzrosły. Rozumiem, że ktoś myśli tylko o sobie, ale na problem zarobków trzeba patrzyć globalnie i odnieść się do zarobków w Polsce. Ceny produktów podstawowych rosną bardzo szybko, więc podwyżki dla każdego w KAS z ustawy modernizacyjnej są jak najbardziej uzasadnione. To, że perfumy z 500 zł potaniały na 400 nie interesuje mnie tak jak to, że ziemniaki podrożały z 0,80 zł na 2,00 zł, bo perfumą się nie najem.

"Ps. Jak dla mnie to możesz odejść."

A później słyszy się, że w US nikogo nie zatrudniają... Młody odejdzie i albo etat przechodzi do izby albo znika całkowicie. Eh. Robię za 3 osoby, za więcej zdrowie mi już nie pozwoli więc proszę nie zachęcać do odejścia.

Gdyby w KAS nie było patologii przez długie lata, nie byłoby o czym mówić. Przez bardzo, bardzo długi czas podniesienie stanowiska było, że tak powiem nadaniem tytułu honorowego i było docenieniem lat pracy. Zawsze było to bez zmiany warunków płacy. Teraz przeważnie wiąże się to z niezbyt wielką ale jednak podwyżką. Osoby które dostały awanse za lata pracy już w dużej ilości odeszły na emeryturę, części z nich odebrano tytuł z uwagi na brak wykształcenia. Tych, którzy mają tytuły eksperckie i bardzo długi staż pracy nie ma już zbyt wielu. Muszą być różnice w wynagrodzeniach z uwagi na posiadany stopień służbowy. Drogi referencie, czy będziesz zadowolony, jeżeli twój kierownik, doceniając twoją pracę przyzna ci wyższy stopień i jednocześnie stwierdzi, że mieścisz się w widełkach dla nowego stanowiska i pieniędzy nie dostaniesz a następny awans za min 2 lata? Wtedy będzie krzyk i krzywda, bo awansowałeś i nic z tego nie masz. Wniosek: nie warto się starać. Nastąpi zmiana punktu widzenia. Jeśli referent i ekspert wykonują tę samą pracę, to znaczy, że w twoim Urzędzie  kierownicy nie potrafią zarządzać tzw. zasobami ludzkimi. Na początek trzeba ustawić wynagrodzenia w sposób logiczny. A od doceniania w formie finansowej tych najlepszych bez względu na stanowisko są nagrody kwartalne.

Przynaję, że nie rozumiem tej zaciekłej walki o właściwie symboliczne kwoty... 100-200 zł więcej nikogo z wyższym stażem czy stanowiskiem nie urządza. Nie wydaje mi się, aby kogokolwiek taka podwyżka mobilizowała do większego zaangażowania albo była traktowana jako docenienie za trud codziennej pracy. Inaczej rzecz ma się w przypadku referentów, którzy mają najniższe mnożniki. Ich wynagrodzenia balansują na krawędzi zaspokojenia podstawowych potrzeb i tutaj taka niewielka podwyżka robi dużo. Dlatego też sprawiedliwe jest dawanie więcej najmniej zarabiającym, a już zupełnie nie rozumiem jak można być tak okrutnym, aby pozbawiać kogoś podwyżki.

Napisze rzecz pewnie niepopularną - w urzędach jest za dużo stanowisk i w dodatku są "rozdawane" właściwie tylko z tytułu upływu lat. Przez to, że tych stanowisk jest tak wiele nie da się wyraźnie różnicować zakresu obowiązków, a dalej pensji. Jak sensownie odróżnić zakres obowiązków kontrolera od starszego kontrolera ? Moim zdaniem się nie da. Stanowiska to ja widzę trzy: początkujący, zwykły i wyróżniający się pracownik ( nazewnictwo obojętne ), przy czym początkujący max 2 lata i ocena, albo się nadaje albo do widzenia. Wtedy rzeczywiście z awansem może i powinna wiązać się wyraźna podwyżka. Byłyby co prawda dwie w życiu ale gdyby była co roku uczciwa waloryzacja kwoty bazowej, biorąc jeszcze pod uwagę dodatek stażowy plus opcję uzyskania mianowania, to nikt nie miałby krzywdy. Z perspektywy ponad 20 lat pracy ja widzę wyraźnie pewną prawidłowość-kwalifikacje rosną pierwsze 10 lat, potem wiele lat stoją na tym samym poziomie, a po 50tce to już wręcz się obniżają. I nie ma w tym nic dziwnego, tak jest własciwie wszędzie, natury nie oszukasz. Nie można tak bezrefleksyjnie fetyszyzować wprost tego mitycznego doświadczenia. Zdziwi się pewnie kilka osób ale ja mając do wyboru kogoś z wieloletnim doświadczeniem w us ale bez kierunkowego wykształcenia wolę kogoś prosto po studiach. I jak wycenić pracę takiej osoby ?
Druga, pewnie również mało popularna teza, to konieczność wartościowania stanowisk odrębnie dla każdego z obszarów działania us. Trzeba skonczyć z fikcją, że referent w kontroli i referent od wprowadzania danych to jedno i to samo. To jest bzdura. I odpowiednio ustawić wynagrodzenia dla każdego stanowiska w każdym obszarów osobno.

Otóż to!



Zgadzam się, minęły czasy PRLu. Ale nie tylko podział pracy jest problemem. Zdarza się, że kierownicy nie wiedzą jakie czynności, krok po kroku musi wykonać pracownik, żeby coś zrobić = dać oczekiwany wynik. Potrafią je nazwać ale nie wiedzą ile czasu to zajmuje, gdzie nacisnąć, co porównać, zestawić, zebrać, podzwonić itp itd. W sumie od tego mają nas. Ale gdy zleca Ci zestawienie i daje na to 3h, a Ty wiesz po krótkim rozeznaniu, że zajmuje to 4,5h zgłaszasz to i słyszysz: proszę robić, proszę robi - robisz. Nie mija trzy godziny, wpada i dostajesz następne, bo pilne do raportu, na już. Po pół godziny, wpada znowu "czemu nie robisz zestawienia?!", jak to czemu bo robię raport... Aaaa ok, to masz tu następne - tylko pamiętaj szybko. Efekt: 3 zaczęte zadania, żadne nie zrobione w całości, i na horyzoncie kolejne. Robotę i tak zrobiłam, ale wprowadzenie wrażenia palącego się budynku przez przełożonego było bezsensu - udzieliło się wszystkim w dziale. Doświadczyłam chaosu w zarządzaniu i powiem Wam, że to nic fajnego. Od tego momentu nie daje sobie wejść na głowę. Nikt nie urodził się dyrektorem. Miałam kilku szefów i każdy z nich był inny. Kadra zarządzająca powinna być kierowana na szkolenia! Każda renomowana firma i korporacja przeznacza środki na szkolenia menadżerskie, uczy jak być lepszym i skuteczniejszym liderem, a także zręcznym w rzemiośle jakim jest kierowanie zespołem.



Liczyłam, że ktoś to wyłapie W prywatnej firmie szefem może być ojciec, jego córka dyrektorem finansowym, brat dyrektorem technicznym, kuzynka szefem marketingu, teść szefem ochrony - rodzinna firma z tradycjami. I wszyscy mogą być obibokami. Serio. To oni ponoszą konsekwencje ewentualnych opóźnień w zamówieniach, strat, braku zysków, ale i sukcesów. I najważniejsze (oczywiście przy założeniu, że ich działalność nie opiera się na szwindlu) przysłowiowa pani z warzywniaka nie składa się na ich wynagrodzenia. Co prawda jako firma mogą korzystać z udogodnień typu dotacje czy brać na staże osoby z Urzędu Pracy ale to pomińmy.

Pozdrawiam

W tej chwili nic się nie robi żeby patologię zwalczyć. Od kilku lat wybór ludzi ze zgłaszających się  kandydatów do pracy to droga przez mękę. Na palcach 1 ręki mogę wskazać ludzi, którzy już przy naborze coś sobą reprezentowali. Nawet nie chodzi o znajomość przepisów podatkowych, bo tego można się nauczyć, ale jak ktoś przeczołguje się przez maturę to cudów później też nie ma. Taka osoba (z całym szacunkiem) powinna realnie spojrzeć na swoje możliwości .
I taka osoba po kilku miesiącach pracy uważa się  za eksperta uczącego WSZYSTKIEGO starszych pracowników.
To jak te urzędy funkcjonowały wcześniej? Trochę samokrytyki by się przydało!


Nie wiem jakie masz doświadczenie, ale ja mam takie, że wspólników było 2-3 i jeden obibok z rodziny. Na sukces  (lub istnienie firmy) pracowało kilkanaście (kilkadziesiąt) obcych osób.