Art. 7 to realizacja interesów Francji i Niemiec - Polski rząd przekonywał i przekonuje europejskich partnerów o słuszności swoich racji, porównując także przeprowadzane zmiany z tymi, które funkcjonują od wielu lat w innych dojrzałych demokracjach – pisze posłanka PiS, przewodnicząca Komisji ds. UE Sejmu RP Izabela Kloc w związku z uruchomienia art. 7. traktatu o Unii Europejskiej.
• Izabela Kloc zwraca uwagę, że uruchomienie sankcji, o których mowa w art. 7 TUE, wymaga odpowiedniej większości.
• W związku z tym nie widzę podstaw do obecnego działania Komisji Europejskiej i postrzegam ją jako represyjny krok w kierunku Polski – podkreśla posłanka PiS.
• Dodam, że to zaostrzanie retoryki ze strony opozycji, donoszenie na Polskę w instytucjach unijnych służy w istocie realizacji interesów Francji i Niemiec. Tematyka sądownicza to pretekst – uważa Izabela Kloc.
- W moim przekonaniu nie ma problemu sądów powszechnych i praworządności w Polsce, a są wielkie interesy tych państw - reparacje wojenne dla Polski, Nord Stream II czy problem Caracali we Francji – zauważa Izabela Kloc.
Przewodnicząca Komisji ds. UE podkreśla, że „trójpodział władzy jest traktowany w Polsce jako pryncypium i podstawa obecnych rządów tak samo jak w pozostałych państwach UE”. – W mojej opinii Komisja Europejska patrzy jakby z zewnątrz z już przygotowana tezą. A wystarczy przyjechać tutaj i nie rozmawiać tylko z określonymi grupami ludzi, tylko popytać zwykłych obywateli o stan sądownictwa w Polsce i o to czy wymaga on reformy. Takiej woli jednak nie ma – dodaje Izabela Kloc.
Zgodnie z traktatami Komisja Europejska może wykorzystać wszelkie dostępne środki, w tym art. 7., jeżeli stwierdzi, że istnieje istotne ryzyko poważnego naruszenia praworządności.
- Moim zdaniem nie dość, że nie ma poważnego naruszenia praworządności – to więcej: nie ma żadnego naruszenia praworządności, a działania polskich władz mieszczą się w normalnym katalogu działań związanych z zarządzaniem państwem – podkreśla posłanka PiS.
W opinii Izabeli Kloc „postępowanie KE wobec Polski jest po prostu niezrozumiałe i w konsekwencji może narazić na szwank wizerunek instytucji Unii Europejskiej w tym Rady Unii Europejskiej”.
- Należy zdać sobie sprawę, że obecne władze Komisji Europejskiej pochodzą z rekomendacji rządów i partii politycznych nieprzychylnych obecnemu rządowi w Polsce i ich działania pokazują po prostu brak akceptacji dla demokratycznego wyboru Polaków i ich prawa do reformowania własnego kraju – dodaje posłanka.
Jej zdaniem Komisja Europejska przegra, gdyż w Radzie Europejskiej obowiązuje jednomyślność. I najlepiej będzie, gdy to szybko się zakończy.
- Być może rozwiązaniem byłoby też zamrożenie i odłożenie sprawy do wyboru składu kolejnej Komisji Europejskiej w roku 2019, tak by obiektywnie spojrzeć na kwestie praworządności w Polsce, a także na ocenę działań obecnej Komisji Europejskiej, w tym prawdziwych motywacji przewodniczących Junckera i Timmermansa. Teraz poczekajmy na spotkanie 9 stycznia 2018 roku premiera Mateusza Morawieckiego z Jean-Claude Junckerem – zaznacza Izabela Kloc.
Źródło:
http://www.parlamentarny.pl/wydarzenia/ ... 27843.htmlViktor Orban: Kto atakuje Polskę, ten atakuje całą Europę ŚrodkowąW naszym interesie jest stanie w całej rozciągłości u boku Polski i powiedzenie jasno, że nie może zapaść żadna decyzja europejska karząca Polskę, bo Węgry skorzystają ze swego prawa, by temu zapobiec – powiedział węgierski premier Viktor Orban, pytany o uruchomienie wobec Polski art. 7 unijnego traktatu.
"Trzeba jasno powiedzieć pod adresem Unii, że nie warto nawet rozpoczynać tej procedury wobec Polski, bo nie ma żadnych szans, by mogła zostać przeprowadzona, gdyż na tej drodze są Węgry, które stanowią przeszkodę nie do ominięcia" - oświadczył, pytany o uruchomienie wobec Polski art. 7 unijnego traktatu.
Podkreślił, że "Polska jest okrętem flagowym Europy Środkowej, bez Polski nie ma Europy Środkowej, bez silnej Polski nie ma silnej Europy Środkowej". "Jeśli więc ktoś atakuje Polskę, tak jak to się teraz dzieje w Brukseli, to atakuje całą Europę Środkową" - zaznaczył Orban, wyrażając przekonanie, że leży w interesie każdego, kto mieszka w Europie Środkowej, by Polska odnosiła sukcesy.
Jego zdaniem obecne ostre ataki na Polskę są niesprawiedliwe. Wyraził przekonanie, że Polska dobrze rozwiązuje kwestie uchodźców i imigracji, "tylko ma innego rodzaju zobowiązania niż państwa Europy Południowej". Orban wskazał, że do Polski napłynęły tysiące migrantów z byłego Związku Sowieckiego i "Polska nie dostała żadnej pomocy na ich utrzymanie". Ponadto na terenie kraju przebywa już ponad milion Ukraińców - podkreślił Orban.
"Tak więc kraj ten jest pod dużą presją z kierunku wschodniego. Unia Europejska tego w żaden sposób nie zauważa. UE chce wszystkich traktować jednakowo i myśli, że na świecie istnieją tylko te problemy, jakich doświadcza się w Europie Zachodniej. Naszych problemów natomiast po prostu nie są skłonni przyjąć do wiadomości. Polska padła ofiarą takiego myślenia" - ocenił.
Na koniec premier Orban podkreślił, że Polsce należy się więcej szacunku i trzeba jej oddać więcej sprawiedliwości.
Podobał się artykuł?
Podziel się!
Źródło:
http://www.parlamentarny.pl/wydarzenia/ ... 27890.htmlPrezydent Chorwacji: „Chciałabym, aby Polska była liderem”.
Szefowie państw Europy Środkowo-Wschodniej stoją murem za PolskąPrzeciętny czytelnik „G... Wyborczej”, tzw. leming, powie dziś, że PiS znów zgotował nam obciach na arenie międzynarodowej, a Polak powinien się wstydzić za Kaczora. No i ten w końcu się doigrał! Unia nas skarciła, Niemcy już nas nie lubią i w ogóle może nas wykluczą z Eurowizji! Słowem: jesteśmy sami, no, może jedynie Węgrzy się nad nami zlitują, ale wiadomo, przecież tam też rządzą faszyści.
I patrząc na histerię salonu, można odnieść wrażenie, że Polska faktycznie została całkiem wyizolowana na parkiecie gier dyplomatycznych.
Ale nic bardziej mylnego. Wręcz przeciwnie, Polska nareszcie realizuje własną i konsekwentną politykę zagraniczną opartą na idei Międzymorza, czyli sojuszu państw między Adriatykiem, Bałtykiem i Morzem Czarnym (stąd też funkcjonuje nazwa grupy „ABC” stosowana przez prezydenta Andrzeja Dudę). Ta wspólnota krajów obejmuje Estonię, Łotwę, Litwę, Czechy, Węgry, Rumunię, Bułgarię, Słowację, Słowenię, Chorwację oraz Polskę. Jest to klin ciągnący się od północy aż po południe mający stworzyć przeciwwagę dla imperialnych zakus naszych wschodnich i zachodnich sąsiadów, a więc Rosji i Niemiec. Zaś rola lidera w tej grupie państw przypada właśnie Polsce, jako krajowi największemu i najsilniejszemu zarówno gospodarczo, jak i militarnie, krajowi, z którym nie można się nie liczyć.
Promotorem tej idei już od pół roku jest obóz prezydencki, z samym Andrzejem Dudą oraz jego „ministrem spraw zagranicznych” Krzysztofem Szczerskim na czele. Pierwsze miesiące urzędowania prezydent poświęcił właśnie na budowę sojuszu Międzymorza z wiodącą rolą Polski. Dlatego ze swą pierwszą wizytą zagraniczną Andrzej Duda udał się do Tallinna, dlatego też spotkał się już z szefami każdego z wymienionych wyżej państw, był w Rumunii, gdzie został współgospodarzem spotkania wschodniej flanki NATO.
Krytycy stwierdzą, że rola przywódcy regionu dla Polski to marzenia prawicowego publicysty bez oparcia w faktach. Ale to nieprawda. Fakty są, media jednak wolą o nich nie informować. Dlatego chciałbym przedstawić kilka wypowiedzi najważniejszych europejskich polityków, wypowiedzi, których Państwo z pewnością nie słyszeli.
Jak wiadomo, kilka miesięcy temu prezydent Andrzej Duda wziął udział w szczycie ONZ w Nowym Jorku. Oprócz samych przemówień przed Zgromadzeniem Ogólnym działo się tam jeszcze mnóstwo rzeczy, o których mało kto mówił. Przy nowojorskiej Lexington Avenue w Grand Hyatt Hotel odbył się przykładowo szczyt krajów „ABC”, w którym uczestniczyły głowy państw – albo w niektórych przypadkach ministrowie spraw zagranicznych – tej grupy. Mówiąc inaczej, na miejscu było kilku prezydentów i premierów istotnych państw europejskich – w tym także Andrzej Duda. A czy widzieli Państwo relację z tego wydarzenia? Z pewnością nie. Byłem jedynym polskim korespondentem, który się zainteresował tym wydarzeniem i potem zdał relację na łamach „Wpisu”.
A tam szefowie 10 państw kluczowego dla nas regionu dyskutowali, jak się uniezależnić w sprawach energetycznych od Rosji, jak wspólnie rozbudować infrastrukturę i lepiej połączyć nasze kraje, aby stać się konkurencyjnymi wobec Niemiec, albo jak jednym głosem upominać się o sojusz ze Stanami Zjednoczonymi (obecny był również przedstawiciel amerykańskiego ministerstwa spraw wewnętrznych).
Po spotkaniu zaś miałem okazję przeprowadzić rozmowę z prezydent Chorwacji, Kolindą Grabar-Kitarović. Zapytałem ją wprost o rolę Polski w regionie. Pani prezydent odpowiedziała:
Polska jako największe państwo tej grupy jest tu bardzo ważna. Myślę, że Polska może odgrywać tu rolę lidera, chciałabym nawet, aby tak się stało. Prezydent Andrzej Duda już wielokrotnie podkreślał, że jest do tego gotowy i chętny podjąć tego typu współpracę.
I dalej prezydent Kolinda Grabar-Kitarović powiedziała tak:
Wiem, że wasz prezydent Andrzej Duda jest zainteresowany pomysłem połączenia tych dwóch stron Europy, czyli właśnie północy i południa, bo dzielimy wspólne interesy. Nie ograniczymy się jednak tylko do tego. Bardzo istotna jest także kwestia bezpieczeństwa, mam tu na myśli przede wszystkim energetykę, w której musimy walczyć o niezależność, ale także transport czy infrastrukturę. Zresztą inwestując w te obszary, będziemy równocześnie napędzać nasze gospodarki. Tak więc możemy połączyć nasze kraje na różne sposoby, także w kwestii politycznego przywództwa.Polska jako lider, motor gospodarki regionu, partner w rozwoju i polityczny przywódca – to nie mrzonki. A w międzyczasie w Chorwacji odbyły się wybory parlamentarne (prezydent się nie zmienił) i władzę musiała oddać dotychczas rządząca partia socjaldemokratyczna. Wygrała partia chadecka HDZ i utworzyła koalicję z partią Most, której przewodniczący, Božo Petrov, jest – jakby to ujęła prasa lewicowa – „politykiem arcykatolickim”. W kuluarach mówi się nawet, że ordynariusz Sisaku, chorwacki bp Vlado Košić, był mediatorem i architektem tej koalicji.
Ot, kolejny ciemnogród na mapie Europy?To nie koniec przykładów, w Rumunii jest podobnie. Rumunia traktuje Polskę jako swego największego brata. Polska odgrywa kluczową rolę w tej części Europy, jest przecież największym i najmocniejszym krajem. Polska jest liderem krajów środkowo-wschodnioeuropejskich- mówi poseł bukaresztańskiego parlamentu Gerwazy Longher o percepcji Polski przez rumuńską elitę polityczną. Rozmawiałem z nim podczas wizyty naszego prezydenta w Bukareszcie, gdzie ponownie spotkały się państwa Międzymorza, podpisując wspólną deklarację o „sojuszniczej solidarności oraz wspólnej odpowiedzialności”. W niej przywódcy państw zobowiązali się wobec idei Międzymorza. „W naszym obecnym otoczeniu pełnym wyzwań nasze państwa mają zwiększoną odpowiedzialność, aby zapewnić pokój, stabilność oraz dobrobyt w obszarze między Bałtykiem a Morzem Czarnym”.
Potwierdza to prezydent Rumunii Klaus Iohannis, mówiąc:
- Chodzi nam o kraje, które znajdują się między trzema morzami – Adriatykiem, Bałtykiem i Morzem Czarnym. Ten obszar jest bardzo ważny, natomiast kraje wokół Morza Czarnego po okupacji Krymu przez Rosję zyskały w tym układzie jakby nową pozycję. Nie dziwi też, że kraje wokół Morza Bałtyckiego czują się zagrożone – należy tam zwiększyć bezpieczeństwo. Geopolityczne znaczenie naszego regionu nie zmniejsza się, a wręcz przeciwnie, wciąż rośnie.Siłą i mądrością obozu Andrzeja Dudy jest to, że rolę lidera rozumie jako primus inter pares (pierwszy wśród równych sobie), a nie jako dominację czy hegemonię, jak na przykład Niemcy lub Rosjanie. To pozwala spoić rejon wokół siebie i nawiązuje do szlachetnej tradycji Rzeczypospolitej.
Wypowiedzi w podobnym tonie można znaleźć podczas każdej jego wizyty w państwach Europy Środkowo-Wschodniej. Wystarczy zapytać, a niekiedy nawet trzeba tylko posłuchać i spełniając swoją misję dziennikarską, przekazać to dalej. Podczas spotkania w Balatonfüred na przykład prezydent Słowacji Andrej Kiska obiecał pełne wsparcie dla Polski w zmaganiach z krajami tzw. „starej” Unii, które ostatnio znów szukają zbliżenia do Rosji, a prezydent Czech Miloš Zeman pochwalił Polskę ze walkę o swój węgiel wskazując, że interesy Niemiec niekoniecznie muszą być zawsze zbieżne z interesami innych krajów.
Owszem, Berlin i Bruksela być może się obrazili na Polskę, gdyż nowy rząd nie chce dalej tańczyć tak, jak mu zagrają, a prezydent buduje samodzielną i silną politykę zagraniczną w regionie. Ale Niemcy to nie cała Unia, to zaledwie jeden z jej 28 krajów członkowskich. Tymczasem Polska wyrasta na lidera koalicji państw Międzymorza, całego wielkiego regionu liczącego łącznie ponad 100 milionów obywateli, czyli 20% mieszkańców całej Unii Europejskiej, oraz reprezentującego jedną trzecią jej państw członkowskich.
Adam Sosnowski
Autor jest publicystą miesięcznika „Wpis”, którego najnowszy numer właśnie się ukazał.
Źródło:
https://wpolityce.pl/polityka/278377-pr ... -za-polska"Le Figaro": Niesprawiedliwość wobec Polski, zaprzeczenie demokracji.
Francuska gazeta broni Polski!
Mocny cios w targowicę, oberwali też Timmermans i Tusk.Decyzję Komisji Europejskiej o uruchomieniu art. 7 wobec Polski francuski dziennik „Le Figaro” nazywa „arbitralną i bezużyteczną”. Patrick Edery zatytułował swój obszerny tekst: „Niesprawiedliwość wyrządzona Polsce, zaprzeczenie demokracji”.
Konkluzją tekstu jest stwierdzenie, że „dla dobra Europy Polska nie może się poddać”. Klamrą tekstu jest atak na Polskę ze strony innych państw.
Od prawie dwóch lat Polska stała się w Unii Europejskiej symbolem absolutnego zła. Używa się w odniesieniu do niej szczególnie przesadnych i wojowniczych elementów języka: najbardziej uderzającym przykładem była groźba użycia przeciwko niej art. 7 traktatu UE, określanego jako „opcja atomowa”. W środę, 20 grudnia, Komisja Europejska zdecydowała się ostatecznie wprowadzić te groźbę ze względu na „wyraźne ryzyko poważnego naruszenia rządów prawa w Polsce”
– zaznacza na łamach francuskiej konserwatywnej gazety Edery, który jest dyrektorem generalnym firmy konsultingowej z Europy Środkowej Partenaire Europe.
Ale dlaczego – zastanawia się autor – decyzję tę podjęto na kilka dni przed świętami Bożego Narodzenia i kiedy właśnie w Polsce powołano nowego premiera?
Czy polscy politycy zostali aresztowani lub znowu zatrzymano demonstracje, stosując nieproporcjonalną siłę?
Nie, to wydarzyło się w Hiszpanii.
Może dlatego, że dziennikarka, która oskarżyła żonę premiera, że ma konto w Panamie, gdzie przelewała łapówki, zginęła w eksplozji swojego samochodu?
Nie, to zdarzyło się na Malcie, przekształconej w „wyspę mafijną”, jak mówią synowie ofiary – wylicza Edery.
Być może Polska zdecydowała się wprowadzić politykę energetyczną, która zagraża bezpieczeństwu całej Europy Środkowej i narusza prawodawstwo określone przez Brukselę?
Nie, to Niemcy.
Być może od lat nie spełnia kryteriów z Maastricht i w 2018 roku pobije rekord zadłużenia, najwyższego w UE?
Nie, tym razem to my – dodaje. I podkreśla, że „po raz pierwszy w historii Komisja Europejska uruchomiła art. 7”, ale polskie „ryzyko naruszenia ma być szczególnie poważne”.
Edery omawia następnie pięć zaleceń Brukseli dla Warszawy odnośnie reformy sądownictwa, sformułowanych w środę przez Komisję Europejską.
Zauważcie dobrze, że Komisja mówi o ryzyku i niepokojach.
Nie ma tam faktycznych dowodów ze strony Komisji o naruszeniu państwa prawa?
– wyraża swoje zdziwienie autor.
Pierwsze z zaleceń dotyczy Sądu Najwyższego.
„Nowe polskie prawo przewiduje, że sędziowie w wieku ponad 65 lat automatycznie mają przejść na emeryturę.
Implikuje to, że sędziowie urodzeni w latach 50. i ci, którzy byli sędziami w czasach reżimu komunistycznego, mają być wzięci na cel”.
Edery wskazuje, że ta sama ustawa pozwala obywatelom, którzy byli ofiarami niesprawiedliwych procesów domagać się rewizji. Przedstawiony tu cel jest dwojaki:
zdekomunizować ostatnią polską władzę, której nie było w momencie upadku muru,
i odnowić władzę sądowniczą uważaną za nepotyczną – wyjaśnia.
Odnośnie zalecenia Komisji w kwestii Krajowej Rady Sądownictwa Edery tłumaczy:
Jak dotąd spośród 25 sędziów Krajowej Rady Sądownictwa, 15 było wyznaczanych przez innych sędziów bez żadnej kontroli obywateli. Odtąd tych 15 sędziów ma być wyznaczonych przez posłów. Każda grupa parlamentarna może zaproponować nie więcej niż dziewięciu sędziów, i każda grupa musi mieć możliwość nominowania co najmniej jednego sędziego. Lista tych 15 sędziów będzie musiała otrzymać 3/5 głosów w Zgromadzeniu Narodowym.
Czyż nie jest bardziej demokratyczne, by „sędziowie sędziów”, zamiast kooptacji (mianowania spośród swego grona), byli mianowani przez wybranych przedstawicieli narodu? Oczywiście, sędziowie są ekspertami, ale czy powierzanie im decyzji w tej kwestii nie jest przestawieniem się na technokrację? – komentuje.
Co do zalecenia KE w sprawie ustawy o organizacji sądów powszechnych, a „zwłaszcza obalenia nowego systemu emerytalnego mającego zastosowanie do sędziów, w tym uznaniowego uprawnienia ministra sprawiedliwości do przedłużenia mandatu sędziowskiego oraz powoływania i odwoływania prezesów sądów”, Edery ocenia, że „są to wyłącznie środki administracyjne”. Według niego „reforma prawa przewiduje, że sprawy są przydzielane sędziom w drodze loterii, prezesi sądów stają się zatem zasadniczo >>dyrektorami administracyjnymi<<”.
Odnośnie zalecenia przywrócenia niezawisłości Trybunałowi Konstytucyjnemu Edery pisze:
Komisja Europejska i polska opozycja zakwestionowały razem ważność wyborów niektórych sędziów Trybunału Konstytucyjnego (odpowiednika francuskiej Rady Konstytucyjnej), i – rykoszetem – ważność wyborów jego przewodniczącego i wiceprzewodniczącego. Jednak Komisja i opozycja składają się z wyższych urzędników i polityków, a nie sędziów”.
Edery przypomina, że legalność tych wyborów potwierdził Sąd Najwyższy w Polsce.
Ale „Polski Sąd Kasacyjny”, czyli Sąd Najwyższy, nie może być oskarżony o sympatię do rządzącej partii w Polsce – zauważa autor i dodaje, że „regularnie sprzeciwia się on partii rządzącej w Polsce”, a jego „prezes wzięła nawet udział i przemawiała na co najmniej jednej manifestacji zorganizowanej przez opozycję”.
Co do piątego zalecenia, „powstrzymania się od aktów i oświadczeń publicznych, które jeszcze bardziej podważają legitymację sądownictwa”, Edery ocenia, że „innymi słowy, polski pochodzący z wyboru urzędnik, jeśli wierzy, że sądownictwo jest skorumpowane, nie ma prawa tego wypowiedzieć, jeżeli chce, aby jego kraj nie został ukarany przez UE”.
Każdy osądzi w swojej duszy i sumieniu tych 5 kroków. Aby to zrobić, dobrze byłoby mieć na myśli pewne fakty – dodaje i zaczyna od wypunktowania, że
Frans Timmermans, pierwszy wiceprzewodniczący Komisji Europejskiej „odpowiedzialny za polską sprawę w KE,
jest mianowany, a nie wybrany. Chociaż jest byłym posłem do Parlamentu Europejskiego, jego partia jest popierana tylko przez 5,7 proc. wyborców w Holandii”.
Odkąd PiS doszedł do władzy w Polsce, pan Timmermans powtarza niemal dosłownie argumenty liberalnych partii politycznych, które przeciwstawiają się rządowi w Warszawie – kontynuuje Edery.
Należy również pamiętać, że „polska gwarancja” pana Timmermansa to przewodniczący Rady Europejskiej, liberalny pan Tusk”, założyciel obecnie głównej opozycyjnej partii politycznej w Polsce.
Gdyby Timmermans dopiął swego celu i zdyskwalifikował partię rządzącą w Warszawie, Tusk byłby pierwszym beneficjentem tej zmiany – zaznacza.
W ocenie Edery'ego, Timmermans, „który od dwóch lat potępia polski rząd bez procesu, ma jedynie prawo (wszczynania) dochodzenia”.
Po co zatem robić z Polski męczennicę? – zastanawia się dalej Edery.
Po co Bruksela grozi Polsce procedurą, o której wszyscy wiedzą, że jest skazana na fiasko? Rzeczywiście, by zakończyć tę procedurę, potrzeba jednomyślności wszystkich państw (członkowskich), a Węgry już ogłosiły, że się sprzeciwią. Dlaczego nie postawić Warszawy przed Trybunałem Sprawiedliwości Unii Europejskiej? Nie wymaga to zgody państw członkowskich, ale z drugiej strony podejmuje on decyzje prawne, a nie polityczne – podkreśla autor.
Czy to oznacza, że przestępstwo nie zostało zarejestrowane? Że istnieje tylko ryzyko?
– uwypukla tytułową niesprawiedliwość i wyjaśnia:
„Prawdą jest, że Komisja skierowała sprawę do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej, ale za dyskryminację ze względu na płeć z powodu wprowadzenia innego wieku emerytalnego dla sędziów kobiet (60 lat) i sędziów mężczyzn (65 lat)”.
Tu Edery zmierza ku konkluzji:
„Dla dobra Europy Polska nie może się poddać”. Wielu liderów partii liberalnych oskarża Polskę o wszelkie zło w Europie, ale czy PiS jest u władzy od 20 lat?
Czy ta „polska” sprawa nie jest aby ilustracją coraz bardziej niepokojącej ewolucji Europy?
Niektórzy, podobnie jak prezydent Republiki Francuskiej, proponują przebudowę UE.
Ale żeby czym ją zastąpić? Nikt tak naprawdę nie wie.
Symbolicznie jej fundamenty zostały już wstrząśnięte poniżającym traktowaniem narzuconym Grekom wbrew ich woli – zaznacza.
„Nie będziemy mówić o akronimie oznaczającym kontestujące kraje łacińskie: PIGS (świnie po angielsku)”.
Tak nazwano państwa o złej sytuacji budżetowej w latach 90., kiedy coraz silniej postępowała integracja europejska.
Czy teraz trzeba robić to samo z Polską, żywą inkarnacją tego chrześcijańskiego spoiwa? – pyta Edery, by odpowiedzieć:
„Pozostanie wtedy tylko przekształcić UE w ołowiany gorset, zastępując fundamenty, ściany i dach. W porządku, a cel tego? Stworzyć nowego Europejczyka bez ziemi, bez przywiązania, bez ograniczeń w jego prawach? By osłabić państwa i pozbawić nas naszej tożsamości?”. Przez ostatnie trzy wieki Polska podlegała imperiom i dyktatorom, którzy chcieli ją sobie podporządkować. Z pewnością będzie tak samo z tą nową liberalną technokracją – kończy swój artykuł Edery.
Źródło:
http://niezalezna.pl/212274-francuska-g ... ans-i-tusk