Teraz jest 05 wrz 2025, 21:13



Odpowiedz w wątku  [ Posty: 236 ]  idź do strony:  Poprzednia strona  1 ... 5, 6, 7, 8, 9, 10, 11 ... 17  Następna strona
Religia i wiara 
Autor Treść postu
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA10 lis 2006, 07:34

 POSTY        3465
Post Re: Religia i wiara
bo katolicy nie zabijają


 Nie masz wystarczających uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego postu.

____________________________________
"Demokracja to cztery wilki i owca głosujące o obiedzie" R.A.Heinlein


25 sie 2016, 21:31
Zobacz profil
Fachowiec
Własny awatar

 REJESTRACJA14 wrz 2011, 21:56

 POSTY        1263
Post Re: Religia i wiara
Koniec manipulacji? 5 największych kłamstw lewicy, które papież Franciszek zdemaskował w Krakowie

Obrazek

Na lewicy miotaninia.
Eliza Michalik oburzona na papieża Franciszka, że publicznie odrzucił aborcję, Krystyna Janda rozgoryczona, że na zgrupowania KOD-u nie stawiają się księża, Magdalena Środa zawiedziona ostrymi słowami o „gender”. Konsekwentnie trzyma się jednak raz przyjętej strategii zawłaszczenia i ogłasza, że „Franciszek jest papieżem KOD-u”. Na próżno. Kilkudniowe rekolekcje Ojca Świętego w Polsce rozwiały wszelkie wątpliwości. Takiej dawki papieskiego nauczania, wygłoszonej na oczach milionów, przekłamać nie sposób.

1) PRZYJMOWANIE IMIGRANTÓW? Franciszek: „Nie można dać odpowiedzi uniwersalnej”
Słowa Ojca Świętego o otwartości na uchodźców uciekających przed wojną lub innymi nieszczęściami naciągano do granic możliwości. Nadużywano ich przy każdej okazji, by przeciwstawić papieskie nauczanie z postawą polskiego Kościoła i polskiego rządu. W Krakowie Franciszek rozwiał wszelkie wątpliwości. Podkreślił, że konieczne jest tutaj miłosierdzie, ale i mądrość.
Równocześnie należy zabiegać o współpracę i koordynację na poziomie międzynarodowym, w celu znalezienia rozwiązania konfliktów i wojen, które zmuszają wielu ludzi do opuszczenia swoich domów i ojczyzny. Chodzi zatem o uczynienie tego, co w naszej mocy, aby ulżyć ich cierpieniom, niestrudzenie, inteligentnie i stale działać na rzecz sprawiedliwości i pokoju, świadcząc konkretnymi faktami o wartościach humanistycznych i chrześcijańskich
— podkreślił papież. Bardziej szczegółowo odniósł się do sprawy na spotkaniu z polskimi biskupami, podkreślając że „korupcja jest u źródeł imigracji”.:
W odniesieniu do imigrantów powiem, że problem tkwi tam, w ich ojczyźnie. Ale jak ich przyjmiemy? Każdy musi zobaczyć, jak to zrobić. Ale wszyscy możemy mieć otwarte serce i zastanowić się nad wprowadzeniem godziny modlitwy w parafiach, jednej godziny tygodniowo, adoracji i modlitwy za imigrantów. Modlitwa góry przenosi!
Zaznaczył, że nie ma uniwersalnej recepty na kwestię przyjmowania uchodźców.
Co zrobić? Sądzę, że każdy kraj musi zobaczyć, w jaki sposób i kiedy. Nie wszystkie kraje są równe; nie wszystkie kraje mają takie same możliwości. Mają jednak możliwość, by być hojnymi! Szczodrymi jako chrześcijanie. Nie możemy inwestować tam, ale dla tych, którzy przybywają… **Ilu i jak? Nie można dać odpowiedzi uniwersalnej, ponieważ gościnność zależy od sytuacji każdego kraju, a także kultury. Ale oczywiście można zrobić wiele rzeczy. Na przykład, modlitwa: cotygodniowe adoracje Najświętszego Sakramentu — podkreślił papież. Więcej o problemie imigrantów pisałam już w poprzednich tekstach.

2) GENDER? Franciszek: „To straszne!” To kolonizacja ideologiczna!”
Pamiętamy, jak Magdalena Środa wespół z siostrami, słała list do papieża Franciszka, donosząc że polski Kościół odrzuca gender. Powstały przy tym tysiące artykułów, audycji i prelekcji, mające udowodnić, że Franciszek jest na tę nową „naukę” wyjątkowo otwarty. Oto co Ojciec Święty odpowiedział na spotkaniu z polskimi biskupami.
W Europie, w Ameryce, w Ameryce Łacińskiej, w Afryce, w niektórych krajach azjatyckich istnieje prawdziwa kolonizacja ideologiczna. Jedną z nich – mówię to jasno z „imienia i nazwiska” – jest gender! Dzisiaj dzieci w szkole – właśnie dzieci! – naucza się w szkole: że każdy może wybrać sobie płeć. A dlaczego tego uczą? Ponieważ podręczniki narzucają te osoby i instytucje, które dają pieniądze. Jest to kolonizacja ideologiczna, popierana również przez bardzo wpływowe kraje. I to jest straszne. Kiedy rozmawiałem z Papieżem Benedyktem, który ma się dobrze i ma jasną myśl, powiedział mi: „Wasza Świątobliwość, to epoka grzechu wobec Boga Stwórcy”. To mądre! Bóg stworzył mężczyznę i kobietę; Bóg stworzył świat, w taki to konkretny sposób, a my czynimy coś przeciwnego. Bóg obdarzył nas stanem „pierwotnym”, abyśmy uczynili go kulturą; a następnie z tą kulturą czynimy rzeczy, które sprowadzają nas do stanu „pierwotnego”. Słowa wypowiedziane przez Benedykta XVI powinny skłonić nas do myślenia: „To epoka grzechu wobec Boga Stwórcy!”. Ta refleksja nam pomoże.
Papież kolejny raz podkreślił, że dzieci powinny być wychowywane w rodzinie, pełnej i szczęśliwej, która jest związkiem kobiety i mężczyzny.

3) „RATOWAĆ” KOBIETY ABORCJĄ? Franciszek: całkowita ochrona życia!
Gdy papież Franciszek w Roku Miłosierdzia upoważnił wszystkich kapłanów do rozgrzeszania z grzechu aborcji, liberalno-lewicowe media zaczęły mówić o przełomie, nie do końca chyba rozumiejąc samą istotę sakramentu pojednania. Porem było kilka innych przekłamanych wypowiedzi, mających świadczyć o tym, że papież chce podążyć za „duchem czasu”. Za każdym razem mówiono o postępowości Ojca Świętego i konieczności otwarcia się polskiego Kościoła na nowe rozwiązania. Na szczęście i z tego błądzenia Franciszek wyprowadza zagubionych. Co więcej, podkreśla że państwo powinno ogrywać czynną rolę w kwestii ochrony świętości życia.
Polityka społeczna na rzecz rodziny, pierwszej i podstawowej komórki społeczeństwa, aby wspierać te najsłabsze i najuboższe, pomagając im w odpowiedzialnym przyjęciu życia, stanie się w ten sposób jeszcze bardziej skuteczna. Życie musi być zawsze przyjęte i chronione – zarówno przyjęte jak i chronione – od poczęcia aż do naturalnej śmierci, i wszyscy jesteśmy powołani, aby je szanować i troszczyć się o nie. Z drugiej strony do zadań państwa, Kościoła i społeczeństwa należy towarzyszenie i konkretna pomoc wszystkim, którzy znajdują się w sytuacji poważnej trudności, aby dziecko nigdy nie było postrzegane jako ciężar, lecz jako dar, a osoby najsłabsze i najuboższe nigdy nie były pozostawiane samym sobie — powiedział Franciszek na Wawelu.

4) UNIJNY MONOLIT PAŃSTW? Franciszek: Najpierw tożsamość
Przez 8 bitych lat Platforma Obywatelska i jej rozmaite przybudówki manifestowały taki rodzaj przynależności do Europy, w której zatracała się nasza silna i narodowa istota. Przejął to KOD i inne organizacje pracujące nad osłabianiem niezależności państw. Gdy Kościół katolicki, konserwatywne organizacje lub prawicowi politycy podkreślali prymat narodowej tożsamości, drwiono. Na szczęście, i do tej sprawy odniósł się Ojciec Święty.
Owocna współpraca na płaszczyźnie międzynarodowej i wzajemny szacunek dojrzewają poprzez świadomość i poszanowanie tożsamości własnej oraz innych. Dialog nie jest możliwy, jeśli każdy nie wychodzi od swojej tożsamości — powiedział w swoim wystąpieniu na Wawelu.
Tuż przed odlotem bardzo stanowczo przypomniał o tym podczas spotkania z wolontariuszami ŚDM.
Czy chcecie być nadzieją przyszłości? Są dwa warunki. Pierwszym warunkiem jest pamiętać; pytanie: skąd pochodzę. Pamięć o moim narodzie, pamięć o mojej rodzinie, pamięć o całej mojej historii. (…) Drugi warunek. Skoro jestem nadzieją przyszłości i pamiętam o przeszłości, to zostaje teraźniejszość. Miejcie odwagę, bądźcie dzielni, nie lękajcie się.

5) ZNIESIENIE CELIBATU? Franciszek: „Kapłaństwo to podróż bez biletu powrotnego”
Wielu liczyło, że sprawa celibatu zostanie przez Franciszka rozluźniona. Podsycali te nadzieje głównie lewicowo-liberalni publicyści i mędrcy tzw. „Kościoła otwartego”. Gdy w 2014 roku papież powiedział, że celibat księży nie jest dogmatem wiary, zaczęło się odliczanie. No i doczekali się. W Krakowie Franciszek jeszcze raz przypomniał czym jest sakrament kapłaństwa.
Jezus jednak wskazuje drogę tylko w jednym kierunku: wyjść z naszych ograniczeń. To podróż bez biletu powrotnego. Chodzi o to, by dokonać wyjścia z naszego „ja”, aby stracić swoje życie dla Niego (por. Mk 8, 35), idąc drogą daru z samego siebie. Jezus nie lubi dróg przemierzanych połowicznie, przymkniętych drzwi, podwójnego życia. Wymaga, by wyruszyć w drogę bez obciążeń, wyjść rezygnując ze swoich zabezpieczeń, mocni jedynie w Nim
— podkreślił w homilii skierowanej do kapłanów w Sanktuarium Jana Pawła II.

Wszystkie płonne nadzieje lewicy i postępowców z „Kościoła otwartego” zostały kompletnie rozwiane. Wszystkie manipulacje zostały obnażone. Ojciec Święty wielokrotnie podkreślił, że w pełni popiera kurs, jakim kroczy Polska. Wyjechał do Rzymu zbudowany tożsamością i mocą polskiego narodu.

Jesteście wspaniali! Tam, pod tym spojrzeniem Matki Bożej Częstochowskiej, można zrozumieć duchowy sens pielgrzymowania tego narodu, którego dzieje są nierozerwalnie związane z Krzyżem Chrystusa. Tutaj dotyka się namacalnie wiary świętego wiernego ludu Boga, który strzeże nadziei poprzez próby; i strzeże także owej mądrości, która jest równowagą między tradycją a innowacją, między przeszłością a przyszłością. A Polska przypomina dziś całej Europie, że nie może być mowy o przyszłości kontynentu bez jego wartości założycielskich, których z kolei centrum stanowi chrześcijańska wizja człowieka. Wśród tych wartości znajduje się miłosierdzie, którego szczególnymi apostołami było dwoje wielkich dzieci ziemi polskiej: święta Faustyna Kowalska i święty Jan Paweł II
— powiedział Ojciec Święty w Watykanie, podsumowując swoją pielgrzymkę do Polski.

To naprawdę przełomowe wydarzenie. Czas przyjąć to wszystko do wiadomości.

http://wpolityce.pl/kosciol/303341-koni ... w-krakowie

____________________________________
Ojczyznę wolną pobłogosław Panie.


03 wrz 2016, 09:47
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA21 paź 2006, 19:09

 POSTY        7731

 LOKALIZACJATriCity
Post Re: Religia i wiara
"Anioł z Kalkuty"

Obrazek

Wiele osób wierzy, że "Anioł z Kalkuty" pomógł im z nieba. Ale wciąż nie ma tego jednego przebadanego cudu, niezbędnego do jej kanonizacji. Dziś bł. Matka Teresa kończyłaby 100 lat.
Śmierć prostej zakonnicy z indyjskiej Kalkuty była światowym wydarzeniem. Wierzący wiedzieli, że jest tylko kwestią czasu, kiedy Matka Teresa zostanie ogłoszona świętą Kościoła. Jan Paweł II w rekordowo szybkim czasie, bo już 6 lat po jej śmierci, 19 października 2003 roku ogłosił ją błogosławioną. Dziś, gdy mija 100 lat od jej urodzin, pojawiają się pytania o kanonizację założycieli Misjonarek Miłości.
(...)
Gdy umierała Matka Teresa, wspólnota liczyła 4 tysiące sióstr w 560 domach. Mało kto z otoczenia pochodzącej z Albanii błogosławionej mówi o niej w czasie przeszłym. - Siła oddziaływania Matki Teresy wcale nie osłabła po jej śmierci. Mamy ją jako przyjaciółkę i rzecznika w niebie, blisko Boga – mówi s. Prema.
Obecnie w Indiach trwają uroczyste obchody setnych urodzin błogosławionej. W prestiżowej galerii sztuki w Delhi prezentowana jest wystawa zdjęć z pracy Matki Teresy. Ich autorem jest znany fotograf Raghu Rai. Przez lata cieszył się zaufaniem zakonnicy i dokumentował jej działalność. Tak wspomina śmierć Misjonarki Miłości: - Tysiące ludzi stały w kolejce w deszczu, by po raz ostatni spojrzeć na swoją Matkę. Ona jest cały czas z nami. Jest także moją Matką – mówił wzruszony.
O tym, że śmierci Matki Teresy nie należy traktować jako odejścia, mógł świadczyć również jej tryumfalny pogrzeb. Na ulicach miasta oddało jej hołd 1,5 miliona ludzi, a ciało zostało złożone w kaplicy  domu macierzystego Misjonarek Miłości. Przy drzwiach budynku wciąż znajduje się drewniana tabliczka z napisem: „Mother Teresa, M.C. in” (Matka Teresa – obecna).

Ekspertka od ciemności

Proces kanonizacyjny może i toczy się powoli. Ale powoli też dowiadujemy się prawdy o życiu prostej zakonnicy. Dopiero po jej beatyfikacji o. Kolodjejchuk ujawnił, przez publikację prywatnych pism Matki Teresy, że przez prawie 50 lat żyła ona w poczuciu straszliwej pustki, duchowej ciemności i tęsknoty za Bogiem.
Dlatego zakres swojej pośmiertnej działalności Matka Teresa określiła w prywatnych zapiskach. – Jeśli kiedykolwiek będę Świętą – na pewno będę Świętą od „ciemności”. Będę ciągle nieobecna w Niebie – aby zapalać światło tym, którzy są w ciemności na ziemi – te słowa dzisiaj są już szeroko znane. W chwili ich ujawnienia były szokiem, także dla doświadczonych znawców życia duchowego.

Warto zacytować chociaż dwa fragmenty z jej notatek:
„Bardzo proszę o modlitwę, żeby Bóg zechciał zabrać z mojej duszy tę ciemność chociaż na kilka dni. Bo czasami agonia tej udręki jest tak wielka, a jednocześnie tęsknota za Nieobecnym tak głęboka, że jedyną modlitwą, jaką jeszcze mogę wypowiadać, są słowa – Najświętsze Serca Jezusa, ufam Tobie – będę zaspokajać Twoje pragnienie dusz” (Pisma, s. 226).

„W mojej duszy tak wiele jest sprzeczności. – Tak dominująca tęsknota za Bogiem – tak dojmująca, że bolesna – nieustanne cierpienie – a mimo to jestem przez Boga niechciana – odrzucona – pusta – bez wiary – bez miłości bez zapału. – Dusze mnie nie pociągają. – Niebo nic nie znaczy – dla mnie wygląda jak puste miejsce – myśl o nim nic dla mnie nie znaczy, a mimo to ta dręcząca tęsknota za Bogiem. – Bardzo proszę o modlitwę, żebym wciąż się do Niego uśmiechała mimo wszystko. Bo jestem tylko Jego – więc On ma wszelkie prawa do mnie. Jestem całkowicie szczęśliwa, że jestem nikim nawet dla Boga” (Pisma, s. 232-233).

Temat wewnętrznej ciemności bardzo często pojawia się w zapiskach Matki Teresy. Do miana symbolu urosły też już okoliczności jej śmierci. Gdy umierała 5 września 1997 r. w późnych godzinach wieczornych, otoczona swoimi współsiostrami, nagle nastąpiła awaria prądu. A cała Kalkuta pogrążyła się w… ciemności.

26.08.2010r.
Autor: Mariusz Majewski
Źródło: http://www.fronda.pl/a/kanonizacja-stoi ... ,8036.html



Matka Teresa z Kalkuty ogłoszona świętą

Załącznik:
Matka Teresa z Kalkuty.jpg


Matka Teresa z Kalkuty została ogłoszona świętą.
Dokonał tego papież Franciszek podczas Mszy św. na placu św. Piotra w Watykanie.

Na początku liturgii z prośbą o kanonizację założycielki Zgromadzenia Sióstr Misjonarek Miłości zwrócił się do Ojca Świętego prefekt Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych kard. Angelo Amato. Następnie przedstawił on krótki życiorys Matki Teresy.
Po odśpiewaniu przez zgromadzonych litanii do Wszystkich Świętych, papież wygłosił uroczystą formułę kanonizacyjną. Jego słowa zostały owacyjnie przyjęte przez uczestników Mszy św.
Dwie siostry Misjonarki Miłości (w tym jedna z pierwszych postulantek, przyjętych do zgromadzenia przez założycielkę) przyniosły przed ołtarz relikwie nowej świętej. W drewnianym relikwiarzu w kształcie krzyża znajduje się krew Matki Teresy.

W homilii Franciszek powiedział, że „Matka Teresa przez całe swoje życie była hojną szafarką Bożego miłosierdzia”. Stała się „dyspozycyjną dla wszystkich poprzez przyjęcie i obronę życia ludzkiego, zarówno nienarodzonego jak i opuszczonego i odrzuconego”.
- Zaangażowała się w obronę życia nieustannie głosząc, że „ten kto się jeszcze nie narodził jest najsłabszym, najmniejszym, najbiedniejszym”. Pochylała się nad osobami konającymi, pozostawionymi, by umrzeć na poboczu drogi, uznając godność, jaką obdarzył je Bóg; mówiła możnym ziemi, aby uznali swoje winy w obliczu zbrodni ubóstwa, które sami stworzyli. Miłosierdzie było dla niej „solą” nadającą smak każdemu z jej dzieł oraz „światłem” rozjaśniającym ciemności tych, którzy nie mieli nawet łez, aby opłakiwać swoje ubóstwo i cierpienie - wskazał papież.

Podkreślił, że jej „misja na obrzeżach miast i na peryferiach egzystencjalnych pozostaje dzisiaj wymownym świadectwem bliskości Boga wobec najuboższych z ubogich”. - Dzisiaj przekazuję tę symboliczną postać kobiety i osoby konsekrowanej całemu światu wolontariatu: niech ona będzie waszym wzorem świętości! Niech ta niestrudzona pracownica miłosierdzia pomaga nam zrozumieć coraz bardziej, że naszym jedynym kryterium działania jest bezinteresowna miłość, wolna od wszelkiej ideologii i od wszelkich ograniczeń, skierowana do wszystkich niezależenie od języka, kultury, rasy czy religii - prosił Franciszek.

Zacytował słowa Matki Teresy: „Być może nie znam ich języka, ale mogę się uśmiechnąć”.

- Nieśmy w sercu jej uśmiech i obdarzajmy nim tych, których spotkamy na naszej drodze, zwłaszcza cierpiących. W ten sposób otworzymy perspektywy radości i nadziei wielu ludziom przygnębionym oraz potrzebującym zrozumienia i czułości - wezwał Ojciec Święty.

Wyznał, że że prawdopodobnie trudno nam będzie nazywać założycielkę Misjonarek Miłości św. Teresą, bo jej „świętość jest tak bliska nas, tak czuła i owocna, że spontanicznie nadal będziemy ją nazywać Matką Teresą”.
Podkreślił, że „nie ma alternatywy dla miłosierdzia”, a „ci, którzy poświęcają się w służbie braciom, chociaż o tym nie wiedzą, są ludźmi miłującymi Boga”.
- Wszędzie tam, gdzie jest wyciągnięta ręka, prosząca o pomoc, by powstać, tam powinna być nasza obecność i obecność Kościoła, która wspiera i daje nadzieję - przekonywał Ojciec Święty.

W wielojęzycznej modlitwie wiernych proszono Boga m.in. za najuboższych tej Ziemi i za prześladowanych chrześcijan, a także za ludzi sprawujących władze, by zawsze szukali prawdziwego dobra człowieka.
Pod koniec Mszy św., w której wzięło udział 120 tys. wiernych, Franciszek odmówił z nimi modlitwę „Anioł Pański”. W poprzedzającym ją pozdrowieniu zawierzył wstawiennictwu Matki Teresy uczestników Jubileuszu Wolontariuszy i Pracowników Dzieł Miłosierdzia, którego zwieńczeniem była ta liturgia. - Niech ona nauczy was codziennie kontemplować i adorować Jezusa ukrzyżowanego, aby Go rozpoznać i służyć Mu w naszych potrzebujących braciach - mówił papież.

Przypomniał też „osoby, które oddają swoje życie w służbie braciom w warunkach trudnych i niebezpiecznych”.

- Mam na myśli przede wszystkim wiele zakonnic, które oddają swoje życie nie szczędząc siebie. Módlmy się szczególnie dla hiszpańską zakonnicę-misjonarkę, siostrę Isabel, która została zabita dwa dni temu w stolicy Haiti, kraju bardzo boleśnie doświadczonym, któremu życzę, by ustały takie akty przemocy i nastało dla wszystkich większe bezpieczeństwo. Pamiętajmy także o innych siostrach, które niedawno doświadczyły przemocy w innych krajach - wezwał Franciszek.

Liturgiczne wspomnienie św. Matki Teresy z Kalkuty będzie obchodzone 5 września, tak jak było dotychczas po beatyfikacji w 2003 r.
Jutro rano na placu ś.w Piotra w Watykanie kard. Pietro Parolin, sekretarz stanu Stolicy Apostolskiej odprawi Mszę św. dziękczynną za kanonizację Matki Teresy.

04.09.2016r.
Źródło: http://gosc.pl/doc/3426825.Matka-Teresa ... ona-swieta


 Nie masz wystarczających uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego postu.

____________________________________
Nie jesteś tym, kim myślisz, że jesteś - lecz tym, kim się stajesz, gdy myślisz kim jesteś.


04 wrz 2016, 14:29
Zobacz profil
Fachowiec
Własny awatar

 REJESTRACJA14 wrz 2011, 21:56

 POSTY        1263
Post Re: Religia i wiara
Hoser: Kobiety po aborcji otrzymają rozgrzeszenie

Obrazek

To już ostatnie dni, w trakcie których można uzyskać uwolnienie od tego straszliwego grzechu, gdyż trwa jeszcze Jubileusz Miłosierdzia.

Kobiety, które dokonały aborcji, usłyszą w konfesjonale: "Twoje grzechy zostały odpuszczone", a uzyskanie rozgrzeszenia jest bardziej dostępne w Roku Miłosierdzia, bo każdy spowiednik ma prawo uwolnić od tego - stwierdza w wywiadzie dla KAI abp Henryk Hoser. Biskup warszawsko-praski przypomina o swoistym last minute dla spowiadających się, gdyż Jubileusz Miłosierdzia dobiega końca. Charakteryzuje też polskie sumienia, mówi o sekularyzacji z jednej i pogłębieniu wiary z drugiej strony, przeciwnych tendencjach, które można zaobserwować dziś w Polsce.

Alina Petrowa-Wasilewicz, KAI: Zna ks. Arcybiskup różne narody - Polaków, Francuzów, Włochów, Afrykanów. Czy istnieje jakaś narodowa specyfika, czy można w ogóle ułożyć jakąś "mapę grzechu"?

- Grzech jest efektem uszkodzonej przez grzech pierworodny natury ludzkiej, jest uniwersalny. Na przykład potrójna pożądliwość: ciała, oczu i pychy żywota jest cechą całej ludzkości, występuje we wszystkich krajach i szerokościach geograficznych, podobnie jak siedem grzechów głównych. Jednak niewątpliwie pewne kraje mają specyfikę grzeszności, wynikającą z ich kultury zbiorowej, narodowej. Pewne ludy i narody mają większe skłonności do określonych grzechów, gdyż rozmaite zachowania uwarunkowane są historycznie i bez spojrzenia na historię tych krajów trudno dojść do wiążących wniosków.

Bez wątpienia eugenika, związana z płcią, mordowanie nienarodzonych dziewczynek - to cecha azjatycka, występuje w Indiach i Chinach. Rodzice chcą mieć synów, dziewczynki są mordowane. W efekcie doprowadziło to do braku demograficznej równowagi między płciami, już występują ogromne niedobory kobiet w pokoleniu, w którym zaczęto stosować zabójstwa prenatalne kobiet.

Podobnie z korupcją - jest zjawiskiem powszechnym, ale znacznie potężniejszym w państwach, które są słabe. Wiele z nich są głównymi inspiratorami korupcji, co prof. Michel Schooyans nazwał kleptokracją, czyli rządami złodziei, którzy żyją okradając swoich obywateli.

Ale w zglobalizowanym świecie grzechy też się globalizują. Na przykład Afryka miała i ma do dziś ogromny szacunek do życia, dzietność jest tam najwyższa, gdyż dziecko uważane jest za najwyższe dobro, jakie jest dostępne dla każdego małżeństwa i rodziny, a człowiek uważa, że realizuje się przekazując życie. Ale pod wpływem globalnej, konsumpcyjnej kultury, która dociera także na Czarny Kontynent, następuje relatywizacja życia ludzkiego i problemy i procesy, które zachodzą w krajach technicznie rozwiniętych, zaczynają przenikać do krajów afrykańskich poprzez media, narzucanie wzorców, programy antynatalistyczne organizacji międzynarodowych, uzależniających pomoc ekonomiczną od wprowadzenia aborcji i rozprowadzania środków antykoncepcyjnych.

KAI: Mówi ks. Arcybiskup o globalizacji grzechu. Czy dotyczy to także sumień?

Badania wykazują, że wiara w krajach zachodnich jeśli się ostała, jest coraz bardziej wybiórcza i synkretyczna. W Polsce kilka procent katolików wierzy w reinkarnację i w to, że zwierzęta mają duszę, itd. Wierzą na swój sposób, w praktyce są heretykami. W wielu miejscach na Zachodzie zanika spowiedź indywidualna. Czy w Polsce też zanika poczucie grzeszności?

- Na tle Europy Polska jest wyjątkowa - cechuje się jednak tym, że wierni masowo się spowiadają, są kolejki do konfesjonałów, a spowiedź jest dostępna w każdym kościele na każdej Mszy św. Nie widziałem, aby tak działo się w innych krajach i by tylu ludzi przystępowało do sakramentu pokuty. I to jest szkoła sumienia, gdyż w spowiedzi do głosu dochodzi sumienie, które nie jest stanem emocjonalnym, afektywnym, tylko jest sądem rozumu, oceniającym akt ludzki od strony jego wartości moralnej. O moralności zaś można mówić tam, gdzie jest norma moralna. Gdzie jest zanik normy moralnej, zbiorowość przeistacza się w społeczeństwo amoralne, które nie ma tych odniesień, jednostce pozostają jedynie regulacje prawne, zewnętrzne. A przecież moralność dotyczy najgłębszego wnętrza człowieka, trzeba kształtować i wychowywać sumienie, jeśli tego nie ma, ludzie tracą świadomość dobra i zła, nie potrafią wskazać granicy między dobrem i złem, następuje atrofia, zanik sumienia. W związku z tym osoba pozbawiona dobrze ukształtowanego sumienia traci orientację życiową. To się dzieje, więc coraz więcej ludzi opiera się na etyce sytuacyjnej, która coraz bardziej jest etyką emocji, sentymentów, uczuć, a nie rozumowym podejściem do oceny swych czynów. W tym tkwi jej słabość, gdyż dominuje subiektywizm, będący jednocześnie autonomiczną normą. Człowiek sam sobie kleci normy moralne. Słyszymy często frazę: Bo ja uważam, że to nie jest grzech. I jest to daleko idąca prywatyzacja moralności, która prowadzi do zaniku wyostrzonego sumienia i jednoznacznego sądu i tworzenia własnej moralności, przykrojonej do swojej sytuacji życiowej.

KAI: Czy ta tendencja obecna jest także w Polsce?

- Ta tendencja jest dostrzegalna, ona narasta, w związku z tym naszym, duszpasterzy obowiązkiem, jest przypominanie imponderabiliów, które są ponadczasowe i ponadprzestrzenne, powszechnie obowiązujące, bo wynikają z ludzkiej natury, oświeconej Objawieniem Bożym. Pan Bóg dał nam Dekalog, który jest pierwszą kartą praw i obowiązków człowieka. Jest jednocześnie wyrazem prawa naturalnego, uniwersalnego. Proszę zauważyć, że dziś neguje się istnienie specyficznej ludzkiej natury, a w związku z tym istnienie prawa naturalnego. Brak świadomości istnienia prawa naturalnego skutkuje zaś tym, że nie mamy dla ludzkości wspólnego mianownika. Wszystkie powszechne prawa człowieka, Deklaracja Praw Człowieka z 1948 r., była oparta na prawie naturalnym, nie miała uprzednich aktów prawnych poza Dekalogiem. Sformułowana po okropnościach II wojny światowej, dziś właściwie nie obowiązuje. Stwierdzenie, że każdy człowiek ma prawo do życia dziś nie obowiązuje.

KAI: Kościół ma potężnego "konkurenta", który jest antywychowawcą i zniekształca sumienia. Media, kulturę masową.

- I posługują się nimi grupy, które prowadzą do destrukcji rodzaju ludzkiego, są dla niego śmiercionośne.

KAI: Z jednej strony w Polsce wierni ustawiają się do konfesjonałów, z drugiej - obserwujemy wypłukiwanie z kultury chrześcijańskich wartości.

- Sytuacja jest labilna. Zwiększa się liczba katolików świadomych, głęboko żyjących wiarą, którzy wierzą w sposób integralny, praktykują. Z drugiej strony nasila się proces sekularyzacji, zwłaszcza młodzieży, co ludzi bardzo różnicuje. Katolicyzm nie jest już powszechnym, spajającym etosem całej zbiorowości. Wiara, zwłaszcza katolicka, była elementem tożsamości polskiego społeczeństwa i narodu, kiedy nie istniało państwo polskie, odniesieniem identyfikacyjnym tożsamości była wiara, przynależność do Kościoła. Dziś te więzy się osłabiają, ale jest coraz więcej ludzi, żyjących świadomie swoją wiarą, kierujących się nią w wyborach życiowych. I mimo powolnego spadku domincantes, obserwujemy regularny wzrost comunicantes, wzrost wiary głębokiej, ludzie traktują Komunię św. jako Komunię z Bogiem. Pod tym względem Polska jest wyjątkowa i wzrost comunicantes jest zjawiskiem, które daje nadzieję.

Dziś ludzie w rozmodlonych parafiach świadomie się modlą i są bardzo aktywni w czasie liturgii. W odróżnieniu od ślubów czy pogrzebów, w których uczestniczą osoby niepraktykujące, którzy milczą. Gdyż nie znają tekstu Mszy św., nie potrafią odpowiedzieć na wezwania liturgiczne celebransa. W mojej diecezji obserwuję niebywały wzrost modlitwy różańcowej, Żywego Różańca, który został wprowadzony przez Służebnicę Bożą Paulinę Jaricot jako element rozkrzewienia wiary. Lawinowo wzrasta liczba Kół Żywego Różańca, także kół środowiskowych - ojców, matek, rodziców. Szerzy się kult Bożego Miłosierdzia i ruch pielgrzymkowy. Nie wiem, czy jest wiele krajów, w których wierni tak masowo pielgrzymują.

KAI: Gdy mówimy o specyficznych grzechach w Polsce, szczególne miejsce zajmuje aborcja. Szacuje się, że od 1956 r. zostało zabitych kilkadziesiąt milionów dzieci, niektórzy twierdzą, że było ich nawet do 800 tys. rocznie.

- To ogromna liczba, to także kilka milionów kobiet i mężczyzn, dotkniętych tym nieszczęściem. Ten proceder trwa i przechodzi z pokolenia na pokolenie, zaczęło go uprawiać pokolenie babć i dziadków, nieraz to są ludzie, namawiający młodych do aborcji, gdyż sami aborcji dokonali. To solidarność w złem.
Można odnieść wrażenie, że wiele uczestników obecnych protestów przeciw rozszerzeniu ochrony życia nienarodzonych mają za sobą doświadczenie aborcji. Stąd ich agresja, determinacja w walce i stosowanie wszystkich technik usypiania sumienia i zakłamywania, czym ten fakt jest. Ale największym zakłamaniem jest twierdzenie, że to prawo kobiety z pominięciem prawdy, że mamy tu do czynienia z konfliktem dwóch odrębnych bytów ludzkich. Dziecko w łonie matki nie jest już jej własnością. To odrębny byt, który ma własny program genetyczny, według którego rozwija się i wzrasta, więc to nie jest tylko sprawa kobiety. Rewindykacja "Mój brzuch należy do mnie" jest fałszem. Brzuch, owszem, należy, do kobiety, ale dziecko w tym brzuchem już nie, ono nie jest jej niewolnikiem, a podmiotem, któremu przynależą konkretne prawa. A podstawowym prawem jest prawo do życia. Gwarantuje je konstytucja, jest to więc sprawa uniwersalna, a nie zabobon, szerzony przez Kościół.

Zwróćmy uwagę na relatywizację życia ludzkiego ze względu na jego wielkość, wiek, jakość - powoduje to mechanizm równi pochyłej, gdzie arbitralnie określa się, kto ma prawo do życia, a kto go nie ma. Wówczas w ogóle ludzkie życie jest deprecjonowane, gdyż łatwiej skazać na śmierć ludzi kalekich, oznacza to przyzwolenie na eutanazję oraz samobójstwa, skoro każdy ma prawo dysponować sobą i słabszym, czy odebrać sobie życie.

KAI: W mediach wciąż spotykamy podobne deprecjonowanie życia. Mówi się, że dziecko jest "galaretą", "zlepkiem komórek", itd. Z drugiej strony słyszymy osoby, które przyznają się do dokonania aborcji. Co może zrobić przeciętny katolik w tej sytuacji?

- To już ostatnie dni, w trakcie których można uzyskać uwolnienie od tego straszliwego grzechu, gdyż trwa jeszcze Jubileusz Miłosierdzia. Aborcja jest obarczona karą ekskomuniki i dlatego spowiednik musi mieć specjalne uprawnienia, żeby od tej straszliwej kary uwolnić. Ale w Roku Miłosierdzia źródła miłosierdzia są jeszcze szerzej otwarte i należy z tego skorzystać. To kwestia łaski uwierzenia, że Bóg jest miłosierdziem i przebacza nam grzechy. A jednocześnie uzdrawia. Przebaczenie jest już uzdrowieniem, postawieniem kogoś do pionu. "Idź, ja cię nie potępiam, ale nie grzesz więcej". - Tak powiedział Pan Jezus cudzołożnej kobiecie. A za cudzołóstwo w prawie Starego Testamentu groziło ukamieniowanie. To wyzwolenie, ogromna zmiana życiowa, gdyż ten grzech już nie ciąży. A grzech odpuszczony już nie istnieje, choć pozostają jego konsekwencje, choć i one są przedmiotem Miłosierdzia Bożego. Mamy odpusty, które są odpuszczeniem kary doczesnej i mają też ewidentny charakter terapeutyczny. Efekt uboczny, nie cel. Odpust to jest uwolnienie od dolegliwości konsekwencji grzechów, które trwają nawet gdy wina jest odpuszczona i penitent jest uniewinniony. Jego czyn jest nieodwracalny, ale jego konsekwencje mogą być zmniejszone.

KAI: Jest wiele katoliczek, które dokonały aborcji. Jak je przekonać, że Miłosierdzie Boże nie ma granic? Jezus zapewniał św. Faustynę, że każdy grzech odpuści, jeśli człowiek zwróci się do Niego w pokorze i skrusze.

- To tajemnica wiary, bo bez wiary nikt nie zwróci się do Boga o przebaczenie grzechów.

KAI: Może mieć fałszywy obraz Boga.

- Ale to grzech przeciw Duchowi Świętemu, gdy ktoś neguje możliwość przebaczenia grzechów.

KAI: Co może ośmielić te kobiety do takiej spowiedzi? Modlitwa w tej intencji? Argumenty?

- Ostre dyskusje nic nie dadzą. Choć istotne jest rozumowe wskazywanie argumentów obrońców życia. Kłótnie do niczego nie doprowadzą, mamy bardzo gorącą temperaturę dyskusji, gdyż jest to najostrzejsza walka - między życiem i śmiercią. Między duchem, który ożywia i duchem, który zabija. Dlatego ta walka jest tak radykalna. Trzeba po prostu ciągle przypominać o możliwości uzyskania przebaczenia. Ale aby je uzyskać, trzeba otworzyć się na Boże Miłosierdzie. A to wymaga pokory i prawdy. Człowiek musi uznać swój grzech, biedę i prawdę o sobie. I to jest bardzo trudne dla wielu. Stąd tendencja do wciągania w orbitę własnego grzechu coraz większej liczby ludzi. Manifestacje publiczne, obnoszenie się z tym, że ktoś tego dokonał, to samousprawiedliwienie i wciąganie w orbitę grzechu, swoista "absolucja", uspakajanie sumień.

Trzeba też wciąż przypominać, że trzeba wziąć odpowiedzialność za poczęcie człowieka Nie myśli się o niej, o okolicznościach poczęcia. I tu jest jeden wielki dramat - mężczyźni nie są odpowiedzialni za swoje dziecko.

KAI: Ponieważ wiedzą, że odpowiedzialność z nich zdejmie antykoncepcja, jeśli zawiedzie - aborcja, ostatecznie kobieta będzie samotną matką.

- Pozostaną niedojrzałymi chłopcami. Są psychologowie, psychiatrzy, którzy mówili mi, że gdyby kobieta wiedziała, że za tym dzieckiem stoi jego ojciec, który chce tego dziecka, narodzin, a nie jego śmierci, kobieta nie poddałaby się aborcji. Rola ojca jest kluczowa, dlatego biskupi wypowiedzieli się, że nie są za karaniem kobiet, a aborterów, którzy zawodowo odbierają życie - namawiając lub przyczyniając się do aborcji. Należy też docierać do kobiet z informacją z podstawową wiedzą biologiczną, wynikającą z genetyki i embriologii, która nie jest szeroko znana ludziom.

KAI: Co z kobietami i ojcami dzieci, które zostały poddane aborcji? Są coraz starsze, podsumowują swoje życie?

- Niech proszą o łaskę wiary w Boże przebaczenie, usłyszenia "Twoje grzechy są odpuszczone". Powinni, kobieta i mężczyzna, pójść do konfesjonału bez lęku, gdyż w konfesjonale oskarżycielem jest penitent, a nie ksiądz. Penitent wymienia swoje grzechy, a ksiądz może nawet stać się adwokatem takiego człowieka, oczywiście nie bagatelizować czynu, ale pomóc zrozumieć, stanąć w prawdzie. Dodać otuchy, zapewnić, że z tego można wyjść, być Boskim lekarzem. Ale jeśli pacjent nie przyjdzie do lekarza i nie powie, na co choruje, to lekarz go nie uleczy.

KAI: Obecny czas, końcówka Jubileuszu Miłosierdzia to takie "last minute", gdyż wszyscy księża dostali uprawnienia odpuszczania tego grzechu?

- Tak, obecnie jest to łatwiejsze. Ale w każdej diecezji także później, po zakończeniu Jubileuszu, są specjalni penitencjarze, którzy taki grzech odpuszczą.

KAI: Wróciła dyskusja o prawie, chroniącym życie. Czy budzą się sumienia, czy jest to efekt rozwoju wiedzy i etapie prenatalnym człowieka?

- Obserwujemy sprzeciw młodych ludzi wobec aborcji, narastający w miarę rozwoju nauki. Odwrót młodego pokolenia od tendencji aborcyjnych jest związany m.in. z ultrasonografią. Ludzie widzą, że to nie "zlepek komórek", czy "galareta", bo w bardzo wczesnych okresach ciąży widać już konkretny zarys człowieka. A ci, co się starają o dziecko na inne sposoby niż naturalny, też widzą, że wszystko zaczyna się w chwili zapłodnienia, że od tego momentu "mają dziecko". I wówczas zmienia się perspektywa, jest inna ocena tego, co jest deprecjonowane w chwili, gdy mamy do czynienia z tzw. ciążą niechcianą.

Musimy nazwać rzeczy po imieniu. Jeżeli mówimy o dziecku kalekim w stanie prenatalnym, odwołujemy się do postawy wobec osób niepełnosprawnych. Mnie zaszokowało, że organizatorka strajku Czarny Protest mówi w wywiadzie, że opiekuje się niepełnosprawnymi. Z drugiej strony chce, aby te osoby były zabijane w okresie prenatalnym. Zabijane są dzieci, które nie mają nawet wad letalnych. Przecież zespół Downa czy Turnera nie są zespołem letalnym, nie powodują śmierci. Są studentki z tymi zespołami, które kończą medycynę.

Co do dziecka, poczętego z gwałtu. Trzeba pamiętać, że dziecko nie jest gwałcicielem, a jest karane śmiercią za to, że poczęło się w dramatycznych okolicznościach. Dla kobiety jest to straszny szok, ale dziecko nie jest winne, ono zaistniało i matka powinna pozwolić mu żyć, może je przecież oddać do adopcji.

KAI: Budzenie sumień kosztuje. Obrońcy życia są atakowani, we Francji powstał projekt zamykania stron internetowych, poświęconych obronie życia.

- To jest właściwie totalitaryzm typu hitlerowskiego. Francja uległa terrorowi poprawności politycznej, której my nie mamy. I nie będziemy mieli, dałby Bóg. Nie tylko kolejki do konfesjonałów się ustawiają, jest coraz więcej modlitwy i konkretnego zaangażowania. Nie tylko w naszej diecezji, coraz częściej w kościołach praktykowane jest całodzienne wystawienie Najświętszego Sakramentu. W naszej katedrze jest kaplica adoracji i jest ona pełna od rana do wieczora. To daje nadzieję.

Rozmawiała Alina Petrowa-Wasilewicz / Warszawa

http://www.stefczyk.info/publicystyka/o ... 8175135091

* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *

Tego wołania nie zakrzyczy najgłośniejszy marsz parasolek.
"Wielka Pokuta" dała prawdziwy obraz Polski. Ślepota niektórych mediów tylko to potwierdza


Obrazek

Morze ludzi. Rozmodlonych, skupionych, wołających o przebaczenie. Media podają, że było nas ponad sto tysięcy. Z perspektywy uczestnika wydaje się, że nawet dwa razy tyle. „Wielka Pokuta” jest bez wątpienia jedym z najważniejszych wydarzeń Roku Jubileuszowego. Narodowy egzorcyzm to potężny oręż w duchowej walce, którą odczuwamy w Polsce coraz boleśniej.


Właśnie tego potrzebowaliśmy. Zjednoczenia tysięcy ludzi, manifestujących wspólnie szacunek dla życia – sprzeciwiających się aborcji, eutanazji i wszelkich innych zbrodni wymierzonych w jego świętość . „Wielka Pokuta” przyciągnęła na Jasną Górę ludzi z całej Polski. Setki spowiedników, do których ustawiały się niekończące się kolejki pokazywały, że wezwanie zostało przyjęte na poważnie i głęboko. Może dlatego, że to z Polski – jak mówiła św. s. Faustyna – ma wyjść iskra, która przygotuje świat na rzeczy ostateczne. Jeśli ich nadejście mierzyć eskalacją zła zalewającego życie społeczno-polityczne, zbliża się coraz szybciej.
Żyjemy w centrum wielkiej wojny – kłamstwa z prawdą, zła z dobrem, ohydztwa z pięknem. Jej przejawy widać na każdym kroku. Nieustanne próby przepoczwarzania pojęć mają nas zmylić, zdezorientować, odwrócić uwagę. A wojna trwa w najlepsze. Nie ulega wątpliwości, że rzeczywistość społeczno-polityczna jest emanacją rzeczywistości duchowej. Stąd ten narastający niepokój.

Duchowy kryzys rozwiązać można jedynie na poziomie duchowym. „Wielka Pokuta” jest więc zgodą na Bożą interwencję w sprawy, z którymi Polacy nie są w stanie poradzić sobie sami. Jasnogórskie błonia wypełniło narodowe wołanie o przebłaganie za wszystkie popełnione dotąd grzechy: kłamstwa, egoizmu, nieczystości, chciwości, pychy, których dopuścili się ludzie wszystkich stanów. Było też wyrażone głośno przebaczenie za doznane krzywdy indywidualne i zbiorowe. Niezwykle mocno wybrzmiało też wołanie o życie dzieci nienarodzonych. Narodowy egzorcyzm, przecinający wszelkie powiązanie z grzechem ma otworzyć nowy rozdział w historii Polski. Czy tak się stanie? Jakie skutki przyniesie żarliwa modlitwa za zwolenników aborcji?
Ta walka z pewnością będzie trwać. Media, które zapamiętale odnotowują każdą czarną manifestację i liczą parasolki pod domem Jarosława Kaczyńskiego, nie zdołały nawet dostrzec ponad stu tysięcy, a może i więcej ludzi na Jasnej Górze. TVN, który w piątek nawoływał do protestu przed domem prezesa PiS, w sobotę nie poświęcił „Wielkiej Pokucie” ani minuty. Nie pasowała do układanki. Pewnie zajmie się nią jutro, gdy usłyszy, że było coś o egzorcyzmach. Można się spodziewać kolejnych sensacji i przekłamań.

We wszystkich najważniejszych i najtrudniejszych momentach, Polacy stawali przed obliczem Czarnej Madonny, błagając Pana Boga o pomoc. Przetrwaliśmy wielkie wojny, zabory, totalitaryzmy opierając swoją siłę na Eucharystii i katolickiej nauce Kościoła. Innej skutecznej drogi w tej duchowej wojnie nie ma.
Potrzeba wiele odwagi, cierpliwości i jednoznaczności. Mądrości, roztropności i dalekowzroczności. Walka będzie bowiem coraz silniejsza. Czarne marsze nie ustaną z dnia na dzień. Może nawet się nasilą. Zło nie odda łatwo swojej przestrzeni. Skoro jednak jego zwolennicy tak odważnie manifestują swoje przekonania, o ileż odważniej powinni to czynić ludzie stojący po drugiej stronie. Jasnogórskie spotkanie pokazało, że jesteśmy gotowi, by świadczyć. Czas skończyć z katolicyzmem zamkniętym w kruchcie, przykurczonym, odseparowanym od życia społeczno-politycznego. Nie można przecież wstydzić się tego, co jest powodem do dumy. To jest ten moment. Wybiła godzina dawania świadectwa.

http://wpolityce.pl/spoleczenstwo/31205 ... potwierdza


* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *

Widziałem wolność na Jasnej Górze.
"Widziałem ludzi wolnych, odchodzących od spowiedzi z wyrazem szczęścia na twarzy"


Byłem na Jasnej Górze podczas Wielkiej Pokuty. Byłem tam, gdy dokonywał się egzorcyzm nad Polską. Widziałem dziesiątki tysięcy ludzi wypełniających przez kilkanaście godzin, mimo dojmującego zimna, plac pod wałami jasnogórskimi. Widziałem setki ludzi stojących w dziesiątkach kolejek do spowiedzi przed kapłanami rozproszonymi po całych błoniach. Rozmawiałem z księżmi, którzy nieprzerwanie przez sześć godzin stali w zimnie i spowiadali. Widziałem dziesiątki tysięcy ludzi klękających przed Najświętszym Sakramentem i głośno wyrzekających się zła.


Nikt do końca nie wiedział, ile osób przybędzie na Jasną Górę. To nie był radosny zjazd ani dziękczynna pielgrzymka. To było nabożeństwo ekspiacyjno-pokutne i przebłagalne za grzechy własne i wspólnotowe. To była wielka modlitwa nad Polską o zerwanie zakuwających ją kajdan grzechu.
A jednak liczba osób, które zjawiły się w Częstochowie, przerosła najśmielsze oczekiwania. Jest w ludziach poczucie grzechu osobistego i zbiorowego, jest przekonanie, że o własnych siłach nie da się z tego wyrwać. Przyszli więc prosić Boga o przebaczenie, błagać o Jego miłosierdzie, żebrać się o dar wybaczenia innym. Zjawili się, bo czują, że coś złego dzieje się w Polsce, że trwa walka o duszę narodu i nie ma innego wyjścia niż modlitwa.
Podczas homilii arcybiskup Stanisław Gądecki, przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski, powiedział:
“Każdy jest dzisiaj wezwany, by przeprosić Pana Boga za grzechy indywidualne i społeczne. Przez Wielką Pokutę pragniemy bowiem zmienić bieg historii, każdego z nas i naszej ojczyzny.”

Te rzesze ludzi przyszły właśnie w nadziei, że na kolanach przed Bogiem można zmienić bieg historii,
że siła duchowa jest potężniejsza od siły medialnej, politycznej i militarnej.
Widziałem ludzi wolnych, odchodzących od spowiedzi z wyrazem szczęścia na twarzy.
Widziałem ludzi szlochających na klęczkach nad swym życiem.
Widziałem ludzi radosnych, gdy publicznie wyrzekli się grzechów.
Nie widziałem nienawiści, pogardy, zaciętych twarzy, obraźliwych transparentów.
Nie słyszałem okrzyków wyśmiewających i raniących innych.
Słyszałem modlitwę za wrogów i nieprzyjaciół.
Widziałem wolność na Jasnej Górze.

http://wpolityce.pl/kosciol/312059-widz ... -na-twarzy

____________________________________
Ojczyznę wolną pobłogosław Panie.


16 paź 2016, 06:44
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA21 paź 2006, 19:09

 POSTY        7731

 LOKALIZACJATriCity
Post Re: Religia i wiara
Ksiądz Jerzy Popiełuszko


Obrazek

Życie


Pragnę przedstawić historię człowieka, który jest moim autorytetem moralnym.

Z wielką radością rozpoczynam pracę nad tym blogiem. Wiem, że nie będzie to pełne zaprezentowanie życia i działalności ks. Jerzego, ale pragnę przedstawić go w sposób najbardziej prosty, zwyczajny. Prostota była i zawsze będzie najpiękniejsza. Człowiek jest najpiękniejszy jeśli jest sobą. Bez patosu, obnoszenia się, udawania. Powołaniem człowieka jest służba. Wystarczy spojrzeć na księdza Jerzego. On doskonale rozumiał słowa Jezusa, który mówił, że nie przyszedł aby Mu służono, lecz żeby służyć.

Widział  w każdym swego brata. Jezus powiedział: Wszystko więc co byście chcieli, żeby wam ludzie czynili, wy im czyńcie. Słowa proste, a tak ujmujące. Ksiądz Jerzy umiłował prawdę, walczył o nią, oddał za nią swoje życie. Mówił, że w ludziach jest naturalna tęsknota za prawdą. Prawda wyzwala, zawsze jest tylko jedna i nie trzeba wielu do jej głoszenia. To tylko kłamstwa musi być dużo, bo jest ono detaliczne i sklepikarskie. Musi być ciągle nowe, musi mieć wiele sług - mówił ks. Jerzy. Bronił prawdy zdecydowanie i nigdy jej nie odstępował. Walczył z niesprawiedliwością, ze złem, które potępiał, ale nie walczył z sługami zła. Bronił wolności i godności człowieka.

Wypełnił najdoskonalej Prawo Boże, miłując Boga i drugiego człowieka.
Nigdy się nie poddał i był wierny Bogu, Kościołowi, Ojczyźnie do samego końca.
Zło zwyciężał dobrem.


(...)

Kapłaństwo.

Obrazek

Śmierć

Obrazek

Błogosławiony.

Obrazek

Całość: http://popieluszko.bloog.pl/?smoybbtticaid=617ef4

____________________________________
Nie jesteś tym, kim myślisz, że jesteś - lecz tym, kim się stajesz, gdy myślisz kim jesteś.


19 paź 2016, 19:34
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA10 lis 2006, 07:34

 POSTY        3465
Post Re: Religia i wiara
Znowu małpujesz Amerykanów?


Załącznik:
Znowu małpujesz Amerykanów.jpg


Załącznik:
Nie obchodzę halołyn.jpg



Święta głupich katoli? To idź do pracy!

Załącznik:
Święta głupich katoli - idź do pracy!.jpg


 Nie masz wystarczających uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego postu.

____________________________________
"Demokracja to cztery wilki i owca głosujące o obiedzie" R.A.Heinlein


31 paź 2016, 22:54
Zobacz profil
Specjalista
Własny awatar

 REJESTRACJA21 sie 2013, 22:12

 POSTY        418
Post Re: Religia i wiara
Św. Franciszek był muzycznym tradycjonalistą. Nie hipisem z gitarą!

Coraz więcej badaczy obala twierdzenia o św. Franciszku jako o protoplaście współczesnego pacyfisty, ekologisty czy teologicznego modernisty. Okazuje się, że święty z Asyżu był w gruncie rzeczy tradycjonalistą także w dziedzinie muzyki i Mszy św. Dbał o ich godność, a nawet o splendor. Wbrew obiegowym sądom w niczym nie przypominał hipisa z gitarą. Zdaniem amerykańskiego muzykologa porównać go można raczej do współczesnych tradycjonalistów liturgicznych.

Zdaniem muzykologa z Franciszkańskiego Uniwersytetu Steubenville w stanie Ohio św. Franciszek po swoim nawróceniu nie przypominał w niczym kochającego gitarę hipisa. Według Nicolasa Willa o takim podobieństwie można mówić jedynie w odniesieniu do jego młodości, gdy późniejszy święty lubował się w sprawach świata. Opiewał wówczas ziemskie rozkosze na lutni, a więc instrumencie przypominającym gitarę – przypomina rozmówca Trent’a Beattie.

Choć po nawróceniu nie wyrzekł się miłości do muzyki, to wykonywane przezeń utwory miały już charakter religijny, a nie świecki. W swojej "działalności duszpasterskiej" wykorzystywał swój piękny głos do śpiewania włoskich hymnów pobożnościowych - laudesów.

Jak podkreśla muzykolog, błędne jest popularne przekonanie o zubażaniu liturgii przez św. Franciszka. Przeciwnie, święty z Asyżu i jego następcy dbali o godny charakter liturgii, a wręcz jej splendor. Dowodzą tego przykłady z historii, jak choćby zatrudnienie przez XIII-wiecznych franciszkanów organisty. Organy piszczałkowe nie były wówczas rozpowszechnione w Kościele katolickim, a opłacenie muzyka stanowiło przejaw troski o uroczysty charakter liturgii.

Warto podkreślić, że św. Franciszek i jego naśladowcy znali liturgię w rycie rzymskim, różniącym się nieco od formy z 1962 r. jednak posiadającej jej główne elementy. Św. Franciszek uczestniczył we Mszach po łacinie, z chorałem gregoriańskim (w przypadku Mszy uroczystych) i odprawianych przodem do ołtarza. Akceptował tę praktykę, zamiast promować jakieś liturgiczne nowości.

Jak podkreśla muzykolog, chociaż franciszkański wkład w muzykę kościelną jest mniej znaczący, niż benedyktynów czy dominikanów, to także on ma znaczący charakter. Dobry przykład to utwór Stabat Mater Dolorosa przypisywany franciszkanowi Jacopone da Todi. Pieśń ta została w XVIII wieku dodana do Mszału na święto Siedmiu Boleści Najświętszej Maryi Panny, a także do nabożeństwa drogi krzyżowej. Z kolei Tomasz z Celano uznawany jest za autora Dies Irae, pomimo, że pieśń ta istniała już przed nim.

Zniekształcanie dziedzictwa św. Franciszka, podobnie jak i innych świętych jest niewątpliwie na rękę progresistom. Dzięki temu zamiast zwalczać kult popularnych świętych mogą go wykorzystywać do swoich celów. Problem ten dotyczy historii wielu świętych, a nawet ich wizerunków – często nadmiernie przesłodzonych i „delikatnych”. Tak zwana „biała herezja”, używając określenia prof. Plinio Correa de Oliveiry prowadzi do zapomnienia o wojującym charakterze Kościoła i sprowadzenia wiary do w sentymentalizmu. W żadnym chyba przypadku wizerunek świętego nie został zniekształcony tak mocno, jak u św. Franciszka. Dlatego też publikacja wywiadu z prof. Nicolasem Will’em to bardzo ważny krok ku odkryciu prawdziwego oblicza świętego z Asyżu.

Źródło: ncregister.com

Read more: http://www.pch24.pl/sw--franciszek-byl- ... z4OkJsrtNR

Swoją drogą, ciekawe, co na to Ojciec Święty Papież Franciszek? :D

____________________________________
Jedynie prawda jest ciekawa.


01 lis 2016, 10:05
Zobacz profil
Nowicjusz
Własny awatar

 REJESTRACJA27 lis 2006, 10:50

 POSTY        2
Post Re: Religia i wiara
Biblijna wersja Dekalogu:

"Jam jest Pan, Bóg Twój, którym cię wywiódł z ziemi egipskiej, z domu niewoli."

I. Nie będziesz miał bogów cudzych przede mną.
II. Nie uczynisz sobie obrazu rytego ani żadnej podobizny tego, co jest na niebie w górze i co na ziemi nisko, ani z tych rzeczy, które są w wodach pod ziemią. Nie będziesz się im kłaniał ani służył. Ja jestem Pan, Bóg Twój, mocny, zawistny, karzący nieprawość ojców na synach do trzeciego i czwartego pokolenia tych, którzy mnie nienawidzą, a czyniący miłosierdzie tym tysiącom tym, którzy mnie miłują i strzegą moich przykazań.
III. Nie będziesz brał imienia Pana, Boga twego, nadaremno; bo nie będzie miał Pan za niewinnego tego, który by wziął imię Pana, Boga swego, nadaremno.
IV. Pamiętaj, abyś dzień sobotni święcił. Sześć dni robić będziesz i będziesz wykonywał wszystkie roboty twoje; ale siódmego sabat Pana, Boga twego, jest; nie będziesz wykonywał weń żadnej roboty, ty i syn twój, i córka twoja, sługa twój i służebnica twoja, bydlę twoje i gość , który jest między bramami twymi. Przez sześć dni bowiem czynił Pan niebo i ziemię, i morze, i wszystko, co w nich jest, a odpoczął dnia siódmego; i dlatego pobłogosławił Pan dniowi sobotniemu i poświęcił go.
V. Czcij ojca twego i matkę twoją, abyś długo żył na ziemi, którą Pan, Bóg twój, da tobie.
VI. Nie będziesz zabijał.
VII. Nie będziesz cudzołożył.
VIII. Nie będziesz kradzieży czynił.
IX. Nie będziesz mówił fałszywego świadectwa przeciw bliźniemu twemu.
X. Nie będziesz pożądał domu bliźniego twego, ani będziesz pragnął żony jego, ani sługi jego, ani służebnicy, ani wołu, ani osła, ani żadnej rzeczy, która jego jest.(Wg przekładu ks. Wujka 2 Mjż 20,3-17)

Wersja katechizmowa

"Jam jest Pan, Bóg twój, którym cię wywiódł z ziemi egipskiej, z domu niewoli".

I. Nie będziesz miał bogów cudzych przede mną.
II. Nie będziesz brał imienia Pana Boga twego nadaremno.
III. Pamiętaj, abyś dzień święty święcił.
IV. Czcij ojca twego i matkę twoją, abyś długo żył i dobrze ci się powodziło na ziemi.
V. Nie zabijaj.
VI. Nie cudzołóż.
VII. Nie kradnij.
VIII. Nie mów fałszywego świadectwa przeciw bliźniemu twemu.
IX. Nie pożądaj żony bliźniego twego.
X. Ani żadnej rzeczy, która jego jest. (Wg przekładu ks. A. Cząstki "Duży katechizm religii katolickiej").

Już na pierwszy rzut oka widać poważne zmiany treści Dekalogu:

1. Usunięte zostało całkowicie drugie przykazanie Dekalogu, zabraniające tworzenia i kultu wizerunków. Kościół Rzymsko-Katolicki, który dokonał tej poważnej zmiany, wprowadził równocześnie do swych domów modlitw całe mnóstwo obrazów i posągów, oddając im, i ucząc wiernych oddawać im głęboką cześć.

2. Usunięcie drugiego przykazania spowodowało też zmianę numeracji przykazań, i tak: trzecie przykazanie biblijnego Dekalogu w wersji katechizmowej występuje jako drugie, czwarte, jako trzecie itd.

3. Aby jednak było Dziesięć Przykazań, Kościół Rzymsko-Katolicki dokonał rozdzielenia dziesiątego przykazania, na dwa osobne, co wprowadza dziwne zamieszanie do Dekalogu; jeżeli każde z przykazań Dekalogu nakazuje, bądź zakazuje jakiejś jednej sprawy, to IX i X przykazanie w wersji katechizmowej wspólnie dotyczą pożądania cudzej własności.

4. Kościół Rzymsko-Katolicki dokonał też zmiany treści czwartego przykazania Bożego. Nakaz święcenia właściwego, siódmego dnia tygodnia - soboty - zamieniono na ogólny nakaz święcenia "dnia świętego" poprzez który rozumie się najpierw niedzielę, a następnie inne dni świąteczne roku kościelnego - które wyszczególnia i nakazuje zachowywać katechizm.

Dokonana zmiana Bożych Przykazań jest wielkim przestępstwem. Pismo Święte naucza, że kto narusza chociaż jedno przykazanie, jest przestępcą całego Prawa, kto zaś znieważa PRAWO BOŻE, ZNIEWAŻA SAMEGO BOGA.


Ostatnio edytowano 19 lis 2016, 18:58 przez Nadir, łącznie edytowano 1 raz

Przeniosłem posta z innego działu



19 lis 2016, 16:46
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA23 sie 2009, 07:34

 POSTY        3657
Post Re: Religia i wiara
Radio Maryja Zupełnie nie moja bajka,
ale Polska wstała z kolan również dzięki Radiu Maryja


Obrazek

Mój nick pochodzi ze starych potępieńczych czasów i był dość klasycznym na owe czasy „dowcipem” z Ojca Rydzyka. Po latach nick się nie zmienił, tak jakoś zostało, no i dobrze, dzięki temu non stop pamiętam, żeby nigdy więcej na idiotę się nie przerobić. Zmieniło się natomiast i to radykalnie moje nastawienie i ocena rzeczywistości, w tym Tadeusza Rydzyka i Radia Maryja. Radykalizm w tym względzie jest tak duży, że wielu do dziś nazywa mnie neofitą, chociaż minęło prawie 7 lat, gdy mi rozum wróciło. Swój udział w oświecaniu miał Internet, który na początku mojej drogi był zalążkiem tej siły, jaką prezentuje obecnie.

Tadeusz Rydzyk w Internecie był obecny od samego początku i obok Kaczyńskiego z Macierewiczem, chyba nikt inny nie został oblany tyloma cysternami pomyj. Do twórcy Radia Maryja nadal mam nieufny stosunek, niektórzy powiadają, że jest prawicowym Jerzym O. i jakieś ziarnko prawdy rzeczywiście w tym jest. Pamiętam też doskonale, że Tadeusz Rydzyk potrafił poświęcić wiele interesów Polski, żeby przypilnować własne, dość wspomnieć komitywę z Giertychem i Lepperem, później pompowanie kanapy politycznej „Solidarna Polska”, tylko po to, żeby PiS trzymać w szachu. Przez długi czas było też tak, że to nie Jarosław Kaczyński grał pierwsze skrzypce we wzajemnych relacjach z Radiem Maryja, ale szef radia stawiał ostre warunki, żeby nie powiedzieć łapał za gardło Kaczyńskiego i cały PiS.

Wszystko się jednak pozmieniało i poustawiało, a za początek pozytywnych zmian uznać trzeba Smoleńsk. Obecnie wzajemne relacje pomiędzy Jarosławem Kaczyńskim i Tadeuszem Rydzykiem opierają się na racjonalnym rozumieniu nie partyjnego i nie radiowego, ale wspólnego interesu. Bez względu na to w jaki sposób oceniamy i Radio Maryja i Tadeusza Rydzyka jedno nie ulega wątpliwości, PiS nie miałby szans na przejęcie władzy, gdyby nie otrzymał wsparcia z Torunia. Piszę to jako ateista, duży zwolennik Kaczyńskiego i umiarkowany zwolennik PiS. Tadeusz Rydzyk zintegrował odrzuconych i wykpiwanych, dał im poczucie godności, dostrzegł w nich ludzi i Polaków, którzy mają prawo wierzyć, w co chcą. Jeśli nawet nie zrobił tego za darmo, skutek okazał się, nomen omen, błogosławiony i wspólnymi siłami Polacy strącili ze stołków władzy „najgorszy sort”. Swój udział ma w tym sukcesie dzieło życia toruńskiego zakonnika, trzeba to Tadeuszowi Rydzykowi po prostu uczciwie oddać, co czynię bez najmniejszych oporów.

Co do samych mediów, to z Telewizją Trwam i Radiem Maryja zetknąłem się może kilkanaście razy, nie więcej. Zawsze przy okazji lub przypadkiem. Częściej czytałem artykuły Naszego Dziennika i w najgłębszym poważaniu mając ironiczne uśmieszki, jasno stwierdzam, że Nasz Dziennik to chyba ostatnia gazeta, w której spotkać można dziennikarstwo starej dobrej szkoły. Publikacje naszpikowane informacjami, nie ocenami, unikalne treści i co najmniej poprawna polszczyzna, czyli rzeczy rzadko lub prawie niespotykane w pozostałych mediach. W ogóle, przy całej ostrożności i co tu ukrywać, braku sympatii dla Tadeusza Rydzyka, jedno muszę mu oddać, to profesjonalista ze stalowymi jajami. Zbudował rzecz unikalną, fenomen na swój sposób, i nie pamiętam by kiedykolwiek zareagował procesem, czy inna histerią, nawet po największych idiotyzmach, jakie wypisywano na jego temat.

Stanął Tadeusz Rydzyk na czele sprawnie zorganizowanej wspólnoty, która z kolei w znacznej części, bo nie jest prawdą, że masowo, poparła projekt polityczny Jarosława Kaczyńskiego. Dla mnie to krótkie podsumowanie działalności i celów jest wystarczającym argumentem, żeby nie czuć najmniejszego bólu wywołanego obecnością i rozkwitem „Imperium Rydzyka”. Jest to „Imperium” sporym hamulcem dla wszelkiego typu „postępu” i patologii lewackiej, ma też niebagatelne zasługi w obdarzaniu szacunkiem Polaków, których „nowocześni” mają za motłoch.

Generalnie rzecz ujmując Polska na pewno nie byłaby lepsza bez Radia Maryja, co więcej byłaby Polską nadal rządzoną przez Tuska i Komorowskiego. W związku z powyższym i z okazji 25-lecia powstania „Radia Maryja” życzę dalszych sukcesów – „Alleluja i do przodu!”.

Podpisano: ateusz Matka Kurka.

http://kontrowersje.net/zupe_nie_nie_mo ... diu_maryja

____________________________________
Videtur et hoc mihi Platforninem non debere esse
Poza tym uważam że Platformę należy zniszczyć
/Katon starszy/


05 gru 2016, 20:22
Zobacz profil
Zaawansowany
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA16 gru 2015, 20:24

 POSTY        72
Post Re: Religia i wiara
MIRKA                    



Biblijna wersja Dekalogu:

"Jam jest Pan, Bóg Twój, którym cię wywiódł z ziemi egipskiej, z domu niewoli."

I. Nie będziesz miał bogów cudzych przede mną.
II. Nie uczynisz sobie obrazu rytego ani żadnej podobizny tego, co jest na niebie w górze i co na ziemi nisko, ani z tych rzeczy, które są w wodach pod ziemią. Nie będziesz się im kłaniał ani służył. Ja jestem Pan, Bóg Twój, mocny, zawistny, karzący nieprawość ojców na synach do trzeciego i czwartego pokolenia tych, którzy mnie nienawidzą, a czyniący miłosierdzie tym tysiącom tym, którzy mnie miłują i strzegą moich przykazań.
III. Nie będziesz brał imienia Pana, Boga twego, nadaremno; bo nie będzie miał Pan za niewinnego tego, który by wziął imię Pana, Boga swego, nadaremno.
IV. Pamiętaj, abyś dzień sobotni święcił. Sześć dni robić będziesz i będziesz wykonywał wszystkie roboty twoje; ale siódmego sabat Pana, Boga twego, jest; nie będziesz wykonywał weń żadnej roboty, ty i syn twój, i córka twoja, sługa twój i służebnica twoja, bydlę twoje i gość , który jest między bramami twymi. Przez sześć dni bowiem czynił Pan niebo i ziemię, i morze, i wszystko, co w nich jest, a odpoczął dnia siódmego; i dlatego pobłogosławił Pan dniowi sobotniemu i poświęcił go.
V. Czcij ojca twego i matkę twoją, abyś długo żył na ziemi, którą Pan, Bóg twój, da tobie.
VI. Nie będziesz zabijał.
VII. Nie będziesz cudzołożył.
VIII. Nie będziesz kradzieży czynił.
IX. Nie będziesz mówił fałszywego świadectwa przeciw bliźniemu twemu.
X. Nie będziesz pożądał domu bliźniego twego, ani będziesz pragnął żony jego, ani sługi jego, ani służebnicy, ani wołu, ani osła, ani żadnej rzeczy, która jego jest.(Wg przekładu ks. Wujka 2 Mjż 20,3-17)

Wersja katechizmowa

"Jam jest Pan, Bóg twój, którym cię wywiódł z ziemi egipskiej, z domu niewoli".

I. Nie będziesz miał bogów cudzych przede mną.
II. Nie będziesz brał imienia Pana Boga twego nadaremno.
III. Pamiętaj, abyś dzień święty święcił.
IV. Czcij ojca twego i matkę twoją, abyś długo żył i dobrze ci się powodziło na ziemi.
V. Nie zabijaj.
VI. Nie cudzołóż.
VII. Nie kradnij.
VIII. Nie mów fałszywego świadectwa przeciw bliźniemu twemu.
IX. Nie pożądaj żony bliźniego twego.
X. Ani żadnej rzeczy, która jego jest. (Wg przekładu ks. A. Cząstki "Duży katechizm religii katolickiej").

Już na pierwszy rzut oka widać poważne zmiany treści Dekalogu:

1. Usunięte zostało całkowicie drugie przykazanie Dekalogu, zabraniające tworzenia i kultu wizerunków. Kościół Rzymsko-Katolicki, który dokonał tej poważnej zmiany, wprowadził równocześnie do swych domów modlitw całe mnóstwo obrazów i posągów, oddając im, i ucząc wiernych oddawać im głęboką cześć.

2. Usunięcie drugiego przykazania spowodowało też zmianę numeracji przykazań, i tak: trzecie przykazanie biblijnego Dekalogu w wersji katechizmowej występuje jako drugie, czwarte, jako trzecie itd.

3. Aby jednak było Dziesięć Przykazań, Kościół Rzymsko-Katolicki dokonał rozdzielenia dziesiątego przykazania, na dwa osobne, co wprowadza dziwne zamieszanie do Dekalogu; jeżeli każde z przykazań Dekalogu nakazuje, bądź zakazuje jakiejś jednej sprawy, to IX i X przykazanie w wersji katechizmowej wspólnie dotyczą pożądania cudzej własności.

4. Kościół Rzymsko-Katolicki dokonał też zmiany treści czwartego przykazania Bożego. Nakaz święcenia właściwego, siódmego dnia tygodnia - soboty - zamieniono na ogólny nakaz święcenia "dnia świętego" poprzez który rozumie się najpierw niedzielę, a następnie inne dni świąteczne roku kościelnego - które wyszczególnia i nakazuje zachowywać katechizm.

Dokonana zmiana Bożych Przykazań jest wielkim przestępstwem. Pismo Święte naucza, że kto narusza chociaż jedno przykazanie, jest przestępcą całego Prawa, kto zaś znieważa PRAWO BOŻE, ZNIEWAŻA SAMEGO BOGA.


Mirka spr to w Biblii i masz rację. Szok.


05 gru 2016, 21:18
Zobacz profil
Fachowiec
Własny awatar

 REJESTRACJA14 wrz 2011, 21:56

 POSTY        1263
Post Re: Religia i wiara
"Dziękuję Bogu za nadzwyczajny czas łaski". Papież zamknął Drzwi Święte w Watykanie i zakończył obchody Roku Miłosierdzia.

Obrazek

Papież Franciszek uroczyście zamknął Drzwi Święte w bazylice watykańskiej. Tym samym zakończył obchody Roku Świętego dedykowanego miłosierdziu. Z tej okazji na mszę na placu Świętego Piotra przybyły tysiące ludzi.

Drzwi Święte w przedsionku bazyliki Świętego Piotra Franciszek otworzył 8 grudnia 2015 r., gdy rozpoczął się nadzwyczajny Rok Miłosierdzia. Zakończył się w przypadającą w niedzielę uroczystość Chrystusa Króla Wszechświata.
Drzwi Święte będą następnie zamurowane. Pozostaną zamknięte do następnego Roku Świętego, przewidzianego na 2025 r.
W ciągu Roku Miłosierdzia przeszło przez nie ponad 20 milionów ludzi.
Nie wystarczy wierzyć, „że Jezus jest Królem wszechświata i centrum historii, nie czyniąc Go Panem naszego życia: wszystko to jest próżne, jeśli Go nie przyjmiemy osobiście i jeśli nie przyjmiemy także Jego sposobu panowania
—mówił o tym papież Franciszek w czasie Mszy św., odprawionej na placu św. Piotra w Watykanie na zakończenie obchodów Jubileuszu Miłosierdzia.
Zauważył, że „Uroczystość Jezusa Chrystusa Króla Wszechświata stanowi ukoronowanie roku liturgicznego” i Roku Świętego Miłosierdzia. Wyjaśnił, że Ewangelia przedstawia królewskość Jezusa „w sposób zaskakujący”.
„Mesjasz, Wybraniec Boży, Król” pojawia się bez żadnej władzy ani chwały: jest przybity do krzyża, gdzie wygląda bardziej na pokonanego niż na zwycięzcę. Jego królewskość jest paradoksalna: Jego tronem jest krzyż; Jego korona zrobiona jest z cierni; nie ma berła, ale dano Mu w rękę trzcinę; nie nosi zbytkownych szat, ale został odarty z tuniki; nie ma błyszczących pierścieni na palcach, ale ręce przebite gwoździami; nie ma skarbu, ale zostaje sprzedany za trzydzieści srebrników
—przypomniał Ojciec Święty i stwierdził, że:
naprawdę Królestwo Jezusa nie jest z tego świata.
Zaznaczył, że wspaniałość Jego królestwa nie jest „władzą według kryteriów świata, lecz Bożą miłością, miłością zdolną by dotrzeć i uzdrowić wszystko”.
Ze względu na tę miłość Chrystus zniżył się do nas, przeżywał naszą ludzką niedolę, doświadczał naszej najgorszej kondycji: niesprawiedliwości, zdrady, opuszczenia; doświadczył śmierci, grobu, otchłani. W ten sposób nasz król wyszedł do granic wszechświata, aby ogarnąć i zbawić wszystko, co żyje. Nie potępił nas, nawet nas nie pokonał, nigdy nie naruszył naszej wolności, ale stał się drogą z pokorną miłością, która wszystko usprawiedliwia, we wszystkim pokłada nadzieję, wszystko znosi. Tylko ta miłość pokonała i nadal pokonuje naszych wielkich nieprzyjaciół: grzech, śmierć, lęk
—mówił Franciszek.
Podkreślił, że „Jego panowanie miłości przemienia grzech w łaskę, śmierć w zmartwychwstanie, lęk w ufność”.
Byłoby to jednak za mało, gdybyśmy wierzyli, że Jezus jest Królem wszechświata i centrum historii, nie czyniąc Go Panem naszego życia: wszystko to jest próżne, jeśli Go nie przyjmiemy osobiście i jeśli nie przyjmiemy także Jego sposobu panowania
—przestrzegł papież.
Przyznał, że w obliczu okoliczności życia i naszych niespełnionych oczekiwań „możemy być kuszeni, by nabrać dystansu do królowania Jezusa, by nie akceptować do końca zgorszenia Jego pokornej miłości, która niepokoi nasze ego, która przeszkadza”.
Wolimy pozostać raczej przy oknie, pozostać na uboczu, niż zbliżyć się i stać się bliźnimi. Jednak lud święty, który ma Jezusa za Króla, jest powołany, aby iść Jego drogą konkretnej miłości; by każdy zastanawiał się codziennie: „Czego żąda ode mnie miłość, gdzie mnie popycha? Jaką odpowiedź dam Jezusowi moim życiem?
—pytał Franciszek.

Wskazał, że jeśli chcemy przyjąć panowanie Jezusa, musimy walczyć z pokusą panowania zgodnie z logiką tego świata: zejścia z krzyża i pokonania nieprzyjaciół, musimy „utkwić spojrzenie w Ukrzyżowanym, by stawać się coraz bardziej Jemu wierni”. Ileż razy - zastanawiał się Ojciec Święty:
także my poszukiwaliśmy zadowalających zabezpieczeń, jakie daje świat. Ileż razy byliśmy kuszeni, aby zejść z krzyża. Siła atrakcyjności władzy i sukcesu wydawała się łatwą i szybką drogą upowszechniania Ewangelii, i zapominaliśmy w pośpiechu jak działa królestwo Boże.
Zaznaczył, że Rok Miłosierdzia „zachęcił nas do odkrycia na nowo centrum, do powrotu do tego, co istotne”.
Ten czas miłosierdzia wzywa nas do spojrzenia na prawdziwe oblicze naszego Króla, które jaśnieje w Zmartwychwstaniu oraz do okrycia na nowo młodego i pięknego oblicza Kościoła, które jaśnieje, kiedy jest on gościnny, wolny, wierny, ubogi w środki i bogaty w miłość, misyjny. Miłosierdzie, prowadząc nas do serca Ewangelii, zachęca nas także do porzucenia nawyków i zwyczajów, które mogłyby stanowić przeszkodę w służbie dla królestwa Bożego; do odnalezienia naszej orientacji jedynie w odwiecznym i pokornym królowaniu Jezusa, nie dostosowując się do niepewnego panowania i zmiennych mocarstw każdej epoki
—mówił papież.
Apelował o przyjęcie postawy złoczyńcy, który z krzyża prosił: „Jezu, wspomnij na mnie, gdy przyjdziesz do swego królestwa”.
Ten człowiek, patrząc po prostu na Jezusa, uwierzył w Jego królestwo. I nie zamknął się w sobie, ale ze swoimi błędami, grzechami i biedami zwrócił się do Jezusa. Poprosił, aby o nim pamiętał, i doświadczył miłosierdzia Bożego: „Dziś ze Mną będziesz w raju”. Bóg, skoro Mu to tylko umożliwimy, pamięta o nas. Jest gotów całkowicie i na zawsze usunąć grzech, ponieważ Jego pamięć nie zapisuje dokonanego zła i nie rozważa doznanych krzywd, tak jak nasza. Bóg nie pamięta o grzechu, ale o nas, o każdym z nas, swoich ukochanych dzieciach. I jest przekonany, że zawsze jest możliwe zacząć od nowa, podnieść się
—przekonywał Franciszek.
Przypomniał, że:
choć zamykają się Drzwi Święte, pozostaje otwarta dla nas na oścież prawdziwa brama miłosierdzia, którą jest serce Chrystusa. Z przebitego boku Zmartwychwstałego aż do końca czasów wypływa miłosierdzie, pocieszenie i nadzieja.
Podziękował Bogu za to, że:
wielu pielgrzymów przekroczyło Drzwi Święte i z dala od szumu prasowych relacji zakosztowało wielkiej dobroci Pana. Dziękujmy za to i pamiętajmy, że doświadczyliśmy miłosierdzia, aby przyodziać się w uczucia miłosierdzia, abyśmy i my również stali się narzędziami miłosierdzia
—powiedział Franciszek.

Warto przypomnieć, że po raz pierwszy z inicjatywy papieża Franciszka Rok Święty obchodzono nie tylko w Watykanie, ale jednocześnie w diecezjach na całym świecie.

http://wpolityce.pl/kosciol/316157-dzie ... ia-zdjecia

* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
Piotr Wyszomirski: "Mamy tylko jedno życie, dane nam od Boga i trzeba je dobrze wykorzystać".

Obrazek

Piotr Wyszomirski jest bramkarzem reprezentacji Polski w piłce ręcznej. Zawsze otwarcie mówi o swojej wierze. Podkreśla, że modlitwa jest dla niego duchowym dopingiem, w życiu najbardziej liczą się niego wiara i rodzina.

Wyszomirski w specjalnym wywiadzie dla „Szlachetnej Paczki” mówi o tym, jak modlitwa pomogła mu przetrwać trudne życiowe momenty i że trzeba zrobić wszystko, by jak najlepiej wykorzystać swoje życie.
Sportowiec podkreśla, że w życiu zawsze warto się starać, bo nie dość, że mamy je tylko jedno to jest nam ono dane przez Boga. W życiu każdego zdarzają się jednak trudne chwile, momenty zwątpienia i porazki z których trudno eis podnieść.
Wtedy jest miejsce na modlitwę – oczywiście dla tych, którzy wierzą. Mnie to pomaga i myślę, że dlatego jestem tam, gdzie jestem – gram w kadrze, w Bundeslidze. Moje życie ułożyło się dobrze, a nie zawsze tak było
—powiedział Wyszomirski.
Bramkarz naszej reprezentacji opowiadał też o swoich sportowych porażkach, trudnej pracy z trenerami i zwątpieniu w swoje siły. Podkreśla, że kocha piłkę ręczną, miał jednak chwilami jej dość. Pracował z psychologiem i modlił się o siły.
Przede wszystkim trzeba być spokojnym człowiekiem. Ja jestem osobą wierzącą i z natury spokojną. Myślę, że ten spokój mnie uratował. Gdybym był porywczy, mógłbym za dużo powiedzieć, za dużo zrobić, a odpuściłem. I pozwoliłem życiu toczyć się dalej. Walczyłem o nie z różańcem w ręku i jeszcze więcej pracowałem , jeszcze więcej trenowałem
—tak Wyszomirski mówi o swojej walce z problemami, które go przerastały.
Sportowiec włączył się w pomoc organizowaną przez „Szlachetną Paczkę”, przekazał jej swój różaniec.
To różaniec, w którym zawierają się wszystkie moje radości i smutki. Mam go od 10 roku życia. Modlę się na nim po każdej wygranej i każdej porażce, dziękując Bogu. To bardzo ważna część mnie. Jeśli ma kogoś zainspirować do walki, to chcę go podarować
—zaznaczył.
Sportowcy są postrzegani jako osoby wyjątkowo silne, którym zawsze się wiedzie i nie maja trudności. Wielu widzi w nich bohaterów. Wyszomirski mówi jednak coś zupełnie innego:
Tych naprawdę wielkich bohaterów nikt nie zna, oni żyją w ciszy. To ci z porozbijanych rodzin, którzy walczą o swoje życie. To są prawdziwi bohaterzy. I chciałbym im powiedzieć, żeby zawierzyli swoje życie Bogu, i będzie dobrze. Nawet jeśli przytrafia się ciężka sytuacja życiowa, to trzeba o to życie walczyć.
Mam go od 10 roku życia. Modlę się na nim po każdej wygranej i każdej porażce, dziękując Bogu. To bardzo ważna część mnie.

https://youtu.be/whmmpFzEL2U

http://wpolityce.pl/sport/317159-piotr- ... stac-wideo

____________________________________
Ojczyznę wolną pobłogosław Panie.


01 sty 2017, 21:06
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA21 paź 2006, 19:09

 POSTY        7731

 LOKALIZACJATriCity
Post Re: Religia i wiara
"Miłość jest cierpliwa, miłość jest dobrotliwa, nie zazdrości,
miłość nie jest chełpliwa, nie nadyma się, nie postępuje nieprzystojnie, nie szuka swego,
nie unosi się, nie myśli nic złego, nie raduje się z niesprawiedliwości, ale się raduje z prawdy;
wszystko zakrywa, wszystkiemu wierzy, wszystkiego się spodziewa, wszystko znosi.
Miłość nigdy nie ustaje"



Przyjaciółka zamordowanej misjonarki 26-letniej Heleny Kmieć: Helenka kochała ludzi.

Obrazek

Kochała ludzi. Miała chroniczny niedobór snu, bo zawsze wybierała bycie wśród ludzi. Zamiast odpoczywać, robiła miliony rzeczy
- wspomina zamordowaną w Boliwii Helenę Kmieć Magdalena Kaczor, specjalistka ds. Promocji i Fundrisingu Wolontariatu Misyjnego Salvator i przyjaciółka misjonarki.

Publikujemy wspomnienie Magdaleny Kaczor o wolontariuszce Wolontariatu Misyjnego Salvator (WMS) Helenie Kmieć:

Pracując jako stewardessa, miała dość dziwny czas pracy. Wstawała o 3 w nocy, wracała po dwóch lotach. "Hej! To Wy jeszcze w piżamach? Ja już byłam na Ukrainie!". Normalny człowiek odsypia nieprzespaną noc. Ona uciekała w góry, biegała na próby śpiewu, spotkania WMS, robiła rękodzieło, grała w planszówki z przyjaciółmi i przede wszystkim pomagała wszystkim, którzy potrzebowali wsparcia. Helena, czy Ty w ogóle śpisz? "No jasne! Dzisiaj prawie trzy godziny spałam! …Oj Kaczuszko, wyśpię się po śmierci".

Niesamowicie ciepła i czuła. Uwielbiała się przytulać. Pamiętam, jak jesienią rozmawiałyśmy o "pięciu językach miłości". Gdy usłyszała o tym związanym z okazywaniem ciepła, powiedziała: "O, to na pewno mój!" A ja wiem, że ona mówiła biegle we wszystkich tych językach.

Mówiła cichutko, ale gdy śpiewała… drżały ściany w kościele, zawsze miałam ciarki. Mało kto się spodziewał, że taka kruszynka potrafi wydobyć z siebie potężny głos. Doskonaliła go zresztą w szkole muzycznej, studiując śpiew operowy.

Miała niesamowity talent muzyczny. Grała na gitarze, fortepianie, śpiewała cudownie. Zawsze, ale to zawsze potrafiła wykrzesać siły na wspólny śpiew, zwłaszcza w kościele. Na spotkaniach ogólnopolskich Wolontariatu siadywaliśmy wieczorem w kaplicy i śpiewaliśmy godzinami. Ludzie się zmieniali, ona cały czas grała na gitarze i śpiewała. Prawie do rana. Ewentualnie szła jeszcze grać w "Molocha" lub inne planszówki.

Zadziwiała, ona po prostu zadziwiała. Nie wiem, jak to robiła. Studiowała inżynierię chemiczną na Politechnice Śląskiej (i to w języku angielskim), śpiewała tam w chórze akademickim. Mocno angażowała się w Duszpasterstwie Akademickim. Coraz pojawiały się zaproszenia na organizowane przez Nią akcje pomocowe, bale karnawałowe, imprezy niespodzianki. W niektórych brałam udział.

Przypadkowo dowiadywałam się o rzeczach, które bardzo mi imponowały. Siedziałyśmy w metrze w Budapeszcie i totalnie między wierszami wyczytałam, że Helenka uczyła się też za granicą. Skończyła prestiżowe katolickie liceum w Wielkiej Brytanii. Była naprawdę wybitnie zdolna, dlatego dostała się na stypendium.

Lubiła robić rzeczy codzienne tak, jakby były absolutnie wyjątkowe. Na placówce salwatoriańskiej na Węgrzech szykowała zmyślne kolacje, układała serwetki w kształt egzotycznych kwiatów, a z sera i wędliny robiła łódki. Po Eucharystii śpiewała "Ave Maria". Szybko łapała węgierski, dzieciaki do Niej lgnęły.

Na początku wydała mi się troszkę cicha, bardzo delikatna, dziewczęca, bystra. Potem okazało się, że Jej cichość wynika z niesamowitej pokory, że jest odważna, dynamiczna, że ma w sobie mnóstwo życia, siły ducha i ciała, że jest niezmordowana, jak trzeba służyć Bogu i ludziom. Że faktycznie jest dla mnie uosobieniem najpiękniejszych kobiecych właściwości: wrażliwa, mądra, piękna w środku i na zewnątrz, troskliwa i uważna na potrzeby innych.

Mocno uduchowiona. Modliła się brewiarzem, czytała Pismo Święte, chętnie rozmawiała na tematy związane z wiarą, życiem. Pytała, miała otwarty umysł, potrafiła słuchać.

Dała się prowadzić Panu Bogu. Lubiła śpiewać.
"Bo tak jest z tymi, którzy z Ducha narodzili się: nikt nie wie, dokąd pójdą za wolą Twą".
Bywało, że zmieniała decyzje dość raptownie. Pamiętam, że szykowała się na jakiś krótszy wolontariat w obrębie Europy, a zaraz po wysłuchaniu opowieści o domu dla osieroconych chłopców w Lusace stwierdziła: "Wiesz, chyba pojadę do Zambii". Wkrótce kupowała bilety na Czarny Ląd. Była bardzo dobrze przygotowana, zarówno duchowo, jak i merytorycznie. Mogła pojechać wszędzie i wszędzie byłaby skarbem. Zdecydowanie najlepsza pośród nas, wzór postępowania. Piękna osoba, wierna przyjaciółka, wspaniała wolontariuszka misyjna, po prostu święta. To niewiarygodne, że naprawdę święci ludzie żyją tak blisko nas.

Mam głębokie przekonanie, że jest już u Pana Boga, że przytula nas, jak zawsze przytulała. Że możemy Ją już prosić o wstawiennictwo. Dla całego Wolontariatu Misyjnego Salvator pozostanie inspiracją, światłem, wzorem. Pierwsza z nas, która ukochała ścieżkę misyjną aż do przelania krwi.
Helenko, kochamy Cię jeszcze mocniej.

Źródło: http://wiadomosci.onet.pl/kraj/wspomnie ... ec/7xmrkt1

____________________________________
Nie jesteś tym, kim myślisz, że jesteś - lecz tym, kim się stajesz, gdy myślisz kim jesteś.


29 sty 2017, 09:29
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA21 paź 2006, 19:09

 POSTY        7731

 LOKALIZACJATriCity
Post Re: Religia i wiara
Obrazek

Dzisiaj w kościele pw. św. Barbary w Libiążu miały miejsce uroczystości pogrzebowe zamordowanej
w styczniu w Boliwii polskiej wolontariuszki misyjnej, Heleny Agnieszki Kmieć.


W liście, który odczytała szefowa kancelarii premiera, Beata Kempa, premier Beata Szydło napisała:
„Żegnamy symbol dobra, bezinteresownej pomocy i miłości bliźniego.
Choć bardzo młoda – udowodniła, jak wielkie ma serce. Jej śmierć przyniosła nam ból, a jej życie dla wielu z nas pozostanie inspiracją”


Prezydent Andrzej Duda odznaczył pośmiertnie wolontariuszkę Złotym Krzyżem Zasługi za działalność charytatywną i społeczną.


Homilia ks. prałata Franciszka Ślusarczyka podczas pogrzebu:

https://youtu.be/GvXVrpr-qQY

Obrazek
http://www.radiomaryja.pl/multimedia/ho ... eny-kmiec/

Słowo ks. kard. Stanisława Dziwisza
https://www.youtube.com/watch?v=8BcBbhX-mfo

Ks. bp Jan Zając o zamordowanej w Boliwii wolontariuszce
https://www.youtube.com/watch?v=VWyazjL607g

Słowo siostry Savii Bezak
https://www.youtube.com/watch?v=XWMLk6Gh0ZQ

Uroczystości pogrzebowe:
https://www.youtube.com/watch?v=0iMl1nHiaMQ

Więcej o Helenie Agnieszcze Kmieć tutaj:
viewtopic.php?p=152803#p152803

____________________________________
Nie jesteś tym, kim myślisz, że jesteś - lecz tym, kim się stajesz, gdy myślisz kim jesteś.


19 lut 2017, 21:15
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA21 paź 2006, 19:09

 POSTY        7731

 LOKALIZACJATriCity
Post Re: Religia i wiara
„Nie troszczcie się zbytnio o jutro, bo jutro zatroszczy się samo o siebie.
Każdy dzień ma dość własnego utrapienia”

(Mt 6, 24-34)

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Nikt nie może dwom panom służyć. Bo albo jednego będzie nienawidził, a drugiego będzie miłował; albo z jednym będzie trzymał, a drugim wzgardzi.
Nie możecie służyć Bogu i Mamonie. Dlatego powiadam wam:
Nie troszczcie się zbytnio o swoje życie, o to, co macie jeść i pić, ani o swoje ciało, czym się macie przyodziać.
Czyż życie nie znaczy więcej niż pokarm, a ciało więcej niż odzienie?
Przypatrzcie się ptakom w powietrzu: nie sieją ani żną i nie zbierają do spichlerzy, a Ojciec wasz niebieski je żywi. Czyż wy nie jesteście ważniejsi niż one?
Kto z was przy całej swej trosce może choćby jedną chwilę dołożyć do wieku swego życia? A o odzienie czemu się zbytnio troszczycie?
Przypatrzcie się liliom na polu, jak rosną: nie pracują ani przędą. A powiadam wam:
nawet Salomon w całym swoim przepychu nie był tak ubrany jak jedna z nich.
Jeśli więc ziele na polu, które dziś jest, a jutro do pieca będzie wrzucone, Bóg tak przyodziewa, to czyż nie tym bardziej was, małej wiary?

Nie troszczcie się więc zbytnio i nie mówcie: co będziemy jeść? co będziemy pić? czym będziemy się przyodziewać? Bo o to wszystko poganie zabiegają.
Przecież Ojciec wasz niebieski wie, że tego wszystkiego potrzebujecie. Starajcie się naprzód o królestwo /Boga/ i o Jego Sprawiedliwość, a to wszystko będzie wam dodane. Nie troszczcie się więc zbytnio o jutro, bo jutrzejszy dzień sam o siebie troszczyć się będzie. Dosyć ma dzień swojej biedy.

Zazdrosna miłość Boga domaga się wyłączności. Bóg chce być kochany „całym sercem, całą duszą, całą mocą i całym umysłem” (Łk 10, 27). Miłości do Boga nie można dzielić z kimkolwiek - nawet z własnymi rodzicami, dziećmi, współmałżonkiem, najlepszymi przyjaciółmi: „Jeśli kto przychodzi do Mnie, a nie ma w nienawiści swego ojca i matki, żony i dzieci, braci i sióstr, nadto siebie samego, nie może być moim uczniem” (Łk 14, 26). Żadna z osób ani wartości nie może zająć pierwszego miejsca, które należy się Bogu. Dopiero w Bogu możemy kochać w sposób czysty i głęboki innych.

Drugim panem jest Mamona. Aramejskie słowo „mamona” - oznacza „mienie, posiadanie, majątek”. Św. Łukasz dodaje epitet „niegodziwa”, podkreślając, że zdobywanie i używanie bogactw łączy się często z niesprawiedliwością i krzywdą innych. Doświadczenie pokazuje, że Mamona jest również wymagającym panem. Bierze w posiadanie całego człowieka, jego umysł i serce. Literackim przykładem jest „Skąpiec” Moliera, ewangelicznym bogaty młodzieniec, który nie był zdolny dokonać wyboru między bogactwem a Jezusem (Mt 19, 16-22). Mamona powoli usidla całego człowieka, podobnie jak nić pajęcza.

Aby Mamona nie usidliła nas całkowicie potrzeba umiaru, wewnętrznej równowagi, złotego środka. Jezus w Kazaniu na Górze przestrzega przed dwoma skrajnościami: „za mało” (braki) lub „zbytnio” (nadmiar). Pierwsza skrajność prowadzi zwykle do niezadowolenia, rezygnacji, zgorzknienia, zazdrości albo chorobliwego zabezpieczania się. Druga z kolei jest prostą drogą do zabiegania, przemęczenia i ciągłego niepokoju. Jej efektem są chorobliwe ambicje i coraz większe niezaspokojone potrzeby.

Rozpoznanie prawdziwego Pana i właściwe korzystanie z darów prowadzi do umiejętności życia codziennością: „Dosyć ma dzień swojej biedy”. Wydarzenia z przeszłości nie powtórzą się po raz drugi. Przyszłość tylko w małej mierze należy do nas i jest pod naszą kontrolą. Natomiast teraźniejszość, każda chwila dnia jest nową szansą, nową łaską, jeżeli potrafimy korzystać z niej w wolności.


Jaki „pan” rządzi moim sercem? Jak rozumiem słowa o „zazdrosnej miłości Boga”?
Co jest głównym przedmiotem mojej troski, codziennego trudu i zabiegania?
O co najbardziej się lękam? Czy umiem żyć dniem dzisiejszym („tu i teraz”)?

Źródło: http://www.deon.pl/religia/duchowosc-i- ... 24-34.html

____________________________________
Nie jesteś tym, kim myślisz, że jesteś - lecz tym, kim się stajesz, gdy myślisz kim jesteś.


26 lut 2017, 15:14
Zobacz profil
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Odpowiedz w wątku   [ Posty: 236 ]  idź do strony:  Poprzednia strona  1 ... 5, 6, 7, 8, 9, 10, 11 ... 17  Następna strona

 Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
 Nie możesz odpowiadać w wątkach
 Nie możesz edytować swoich postów
 Nie możesz usuwać swoich postów
 Nie możesz dodawać załączników

Skocz do: