Teraz jest 06 wrz 2025, 11:40



Odpowiedz w wątku  [ Posty: 2082 ]  idź do strony:  Poprzednia strona  1 ... 143, 144, 145, 146, 147, 148, 149  Następna strona
Katastrofa smoleńska 
Autor Treść postu
Fachowiec
Własny awatar

 REJESTRACJA14 wrz 2011, 21:56

 POSTY        1263
Post Re: Katastrofa smoleńska
Po katastrofie rosyjskiego airbusa A321 - działanie odwrotne niż w Smoleńsku

W sobotę samolot pasażerski rosyjskich linii lotniczych Metrojet, lecący z egipskiego kurortu Szarm el-Szejk do Sankt Petersburga rozbił się na półwyspie Synaj. Na pokładzie znajdowały się 224 osoby. Nikt nie przeżył katastrofy. Do zestrzelenia maszyny przyznali się terroryści, powiązani z Państwem Islamskim (IS). – To był nasz samolot, dlatego czarne skrzynki powinny trafić do Rosji – powiedział anonimowy rosyjski polityk.


Rosyjski airbus A321 wyleciał z egipskiego lotniska dokładnie o godzinie 5:58 czasu lokalnego. Samolot zniknął z radarów 23 minuty po starcie. Serwis Flight Radar 24, który monitoruje wszystkie światowe loty, poinformował w sobotę, że od momentu zniknięcia z radarów rosyjski samolot, lecący na wysokości ok. 10 tys. m zaczął gwałtownie spadać. Maszyna rozbiła się na półwyspie Synaj, ok. 100 km od miasta Al-Arisz. Siła uderzenia była tak duża, że porozrzucała zwłoki w promieniu kilku kilometrów.

Portal Lenta.ru dotarł do listy pasażerów lotu oznaczonego numerem 9268. Z dokumentu wynika, że na pokładzie znajdowały się 224 osoby: 7-osobowa załoga oraz 217 pasażerów, z tego 214 to Rosjanie, w większości rodziny z dziećmi, wracające z wakacji w Egipcie. W tragedii zginęło również trzech obywateli Ukrainy.
– To największa katastrofa lotnicza w historii Rosji – stwierdził minister transportu FR Maksim Sokołow.

Śledczy w Moskwie przeszukali w sobotę biuro linii lotniczych Metrojet i zarekwirowali część dokumentów. Działanie ma związek z pojawiającymi się doniesieniami, że 18-letni airbus był mocno wysłużony i pomimo wielu usterek w ostatnim czasie został dopuszczony do lotu. Przedstawiciele Metrojetu wystosowali oświadczenie, z którego wynika, że przyczyną sobotniej tragedii nie był na pewno błąd pilota ani awaria maszyny. – Zrobimy wszystko, by poznać wszystkie szczegóły tej katastrofy – oświadczyła szefowa rosyjskiej Rady Federacji Walentyna Matwijenko.

Jeszcze w sobotę władze Egiptu powołały komisję śledczą, która zajmie się wyjaśnieniem przyczyn katastrofy. – Na przesłuchania wezwano kontrolerów ruchu z półwyspu Synaj. Powołano również grupę ekspertów, która zajmie się analizą dwóch czarnych skrzynek, wydobytych z wraku samolotu – poinformował egipski prokurator generalny Nabil Sadek. Jednak rosyjski dziennik „Kommiersant”, powołujący się na anonimowego przedstawiciela Kremla, twierdzi, że czarne skrzynki natychmiast zostaną przewiezione do Rosji.
– To był nasz samolot, dlatego nie ma w tej sprawie wątpliwości, że powinny one trafić do Rosji – powiedział anonimowy rosyjski polityk. Ze wstępnych oględzin czarnych skrzynek wynika, że nie noszą one śladów spalenia lub uszkodzenia wybuchem.

Natychmiastowe śledztwo wszczęły również Komitet Śledczy FR oraz rosyjskie ministerstwo ds. obrony cywilnej, klęsk żywiołowych oraz sytuacji nadzwyczajnych. – Zgodziliśmy się, by Rosja wzięła jak najszerszy udział w dochodzeniu przyczyn tragedii – stwierdził szef egipskiej dyplomacji, Sameh Szukri. Zdaniem Reutersa, do komisji, badających katastrofę mają również dołączyć w najbliższych dniach eksperci z Francji i Niemiec. Póki co nie wiadomo, czy wrak samolotu zostanie przewieziony do Rosji. Maszyna roztrzaskała się na drobne kawałki, część z nich doszczętnie spłonęła. Grupa rosyjskich ekspertów ma przebywać na miejscu tragedii przez około tydzień.

W sobotnie popołudnie grupa egipskich ekstremistów Państwa Islamskiego (IS) opublikowała na jednym z portali społecznościowych oświadczenie, w którym przyznaje się do dokonania zamachu. „Bojownikom kalifatu udało się z pomocą Allaha strącić samolot nad półwyspem Synaj, którym podróżowali rosyjscy krzyżowcy” – czytamy we wpisie terrorystów, według których zniszczenie samolotu miało być odwetem za rosyjską interwencję na Bliskim Wschodzie. Wersja z zamachem wydaje się o tyle prawdopodobna, że w rejonie, w którym doszło do tragedii, dżihadyści z IS od wielu miesięcy prowadzą aktywne działania. Wciąż nie wiadomo jednak, czy terroryści posiadają odpowiednią wyrzutnię rakiet, która byłaby w stanie zestrzelić maszynę z wysokości ok. 10 km. Z niedawnej analizy Pentagonu wynika, że Państwo Islamskie, jeżeli w ogóle posiada systemy rakietowe, to mają one zasięg maksymalnie do 5 km. – Nie można jednak wykluczyć sytuacji, w której terroryści zaatakowali samolot w momencie, w którym drastycznie obniżał on wysokość lotu w związku z możliwymi usterkami technicznymi – stwierdza francuska agencja AFP.

Cały tekst w "Gazecie Polskiej Codziennie"

http://niezalezna.pl/72514-po-katastrof ... -smolensku

* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
Mec. Kownacki: Po Smoleńsku mieliśmy kompromitację władz. Rosjanie pokazali, jak należy dbać o interesy swoich obywateli.

Pozostawienie Rosjan przez jeden dzień z dowodami dotyczącymi Smoleńska to była zbrodnia. To co mówić o pięciu latach…
— Bartosz Kownacki wskazuje na analogię między śledztwem ws. Smoleńska, a postępowaniem Rosji po ostatniej tragedii w Egipcie.
wPolityce.pl: Po tragedii rosyjskiego samolotu widzimy szybkie działania instytucji zajmujących się katastrofami lotniczymi. Na miejscu tragedii pojawili się eksperci rosyjscy i zagraniczni, czarne skrzynki czekają na rosyjskich specjalistów, ciała są transportowane do Rosji, a  na miejsce katastrofy Moskwa wysyła dziesiątki swoich ludzi. Nie sposób uciec od porównań ze Smoleńskiem.
Mec. Bartosz Kownacki: Rzeczywiście widać na tym tle to, co mówimy od początku. Po tragedii smoleńskiej widać było kompromitację instytucji państwa polskiego. Rosjanie pokazali, jak należy dbać o interesy swoich obywateli. A przecież mówimy o locie pasażerskim, tu nie zginął prezydent, generałowie, zginęli tzw. zwykli obywatele. Rosjanie jak widać byli w stanie tę sprawę postawić bardzo poważnie. Moskwa uznała, że to jest ogromny dramat i zagwarantowała sobie możliwie szerokie uprawnienia. Zauważmy ile osób z ramienia państwa rosyjskiego bierze udział w czynnościach związanych z tą tragedią.
Przywiązuje Pan znaczenie do takich liczb?
Oczywiście, one pokazują, jaką wagę państwo przywiązuje do tego wydarzenia, ale również determinuje znaczenie Rosji w tym postępowaniu. Kreml wysłał do Egiptu wiele osób, by zabezpieczać dowody oraz dbać o interesy Rosji. Do Smoleńska pojechało kilku oficerów służb, tu jest mowa o ponad setce ekspertów. To pokazuje ogromną dysproporcję.
Rosja jest wielkim krajem, Polska małym – takie tłumaczenia słyszymy od lat…
Tak tego nie można komentować. Mowa o tragedii, śmierci wielu ludzi, ale jednak tzw. zwykłych obywateli. Rosjanie w takiej sytuacji potrafili wyegzekwować swoje interesy, a Polska, członek NATO, gdy doszło do takiego dramatu, jak 10 kwietnia, nie potrafiła zastosować adekwatnych środków. Nie zrobiła nic również u siebie, by pchnąć sprawę do przodu. Rosja nie miała takich problemów.
Czy fakt, że Rosja ws. katastrofy swojego samolotu stosuje inne standardy niż w sprawie smoleńskiej można jakoś wykorzystać dla sprawy smoleńskiej?
Obecne wydarzenia pokazują zaniedbania polskiego rządu i niskie standardy polskich polityków, którzy nie byli w stanie wyegzekwować polskiej stronie należnych nam praw. To wynika z faktu, że ci ludzie nie mieli kompetencji, by rządzić Polską. Oni do rządów się nie nadawali już wcześniej. I nie zaczęli inaczej reagować ws. smoleńskiej nawet gdy doszło to tragedii malezyjskiego samolotu nad Ukrainą. Można było zmienić sposób działania i zacząć działać tak, jak Holendrzy, Malezyjczycy, Rosjanie. Polska strona mogą tak działać, zastosować swoje standardy. Jednak mieliśmy kapitulację polskiej władzy, widać było przyzwolenie na to, by Rosja robiła to, co jej się podoba.
Co robić dziś? Jak wykorzystać to, co robi Rosja na naszą korzyść?
Przykład egipski daje szanse i nadzieje, by sprawę niewyjaśnionej dotąd przez oficjalne czynniki rządowe tragedii smoleńskiej wreszcie wyjaśnić. Oficjalne raporty ws. 10/04 zawierają nieprawdę. Tej sprawy nie zamknięto, ona nie została doprowadzona do końca. Ona skompromitowała tych, którzy ją wcześniej wyjaśniali. Jest dziś szansa, by powołując się na ostatnie kazusy, żądać wznowienia badań nad tragedią smoleńską. Jednak to będzie trudne.
Dlaczego?
Czas mija, a w polityce zagranicznej wiele rzeczy się zaciera. Nie ma dziś również tego zrozumienia dla śledztwa ws. tragedii, jakie widać było po kwietniu 2010 roku. Przez zaniedbania polskiej strony tego poczucia solidarności już nie ma. Trzeba również pamiętać, że materiał dowodowy w tej sprawie uległ zniszczeniu. Pozostawienie Rosjan przez jeden dzień z tym materiałem to była zbrodnia. To co mówić o pięciu latach…
Rozmawiał Stanisław Żaryn

http://wpolityce.pl/polityka/270475-mec ... asz-wywiad

* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
Brytyjczycy wstrzymują loty nad Synajem. Bo przyczyną katastrofy Airbusa mógł być zamach. I nikt nie krzyczy o "synajskiej sekcie"...

Obrazek

Brytyjski rząd wyraża obawę, że przyczyną katastrofy rosyjskiego samolotu na Synaju mogła być bomba. W. Brytania zawiesiła loty nad Synajem do czasu sprawdzenia środków bezpieczeństwa na lotnisku w Szarm el-Szejk.

Biuro premiera Davida Camerona wydało w środę oświadczenie, w którym zastrzeżono, że nie można jeszcze stwierdzić, dlaczego rozbił się rosyjski samolot, ale że - w świetle napływających informacji - jest coraz więcej obaw, iż katastrofę mogło spowodować „urządzenie wybuchowe” (explosive device).
W tej sytuacji rząd brytyjski zdecydował, że planowane na środę wieczorem loty z Szarm el-Szejk do W. Brytanii zostaną opóźnione, aby ekipa brytyjskich ekspertów ds. lotnictwa, udająca się właśnie do tego egipskiego kurortu, miała czas na ocenę środków bezpieczeństwa na tamtejszym lotnisku.
Podkreślono, że zawieszenie lotów jest środkiem ostrożności. Rząd ściśle współpracuje w tej kwestii z liniami lotniczymi. Do Szarm el-Szejk wysłano dodatkowy personel konsularny, mający pomagać tam brytyjskim turystom.
W katastrofie Airbusa A321 rosyjskich linii czarterowych Kogalymavia, znanych też jako Metrojet, do której doszło w sobotę na Synaju, zginęły wszystkie 224 osoby na pokładzie, w większości turyści wracający do Petersburga z wakacji w Egipcie.
ansa/PAP

http://wpolityce.pl/polityka/270741-bry ... iej-sekcie

* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
A jednak można! Rosjanie będą badać obecność materiałów wybuchowych. Nie trzeba było czekać latami...

Obrazek

Rosyjski minister do spraw sytuacji nadzwyczajnych Władimir Puczkow poinformował, że eksperci prowadzą poszukiwania ewentualnych śladów materiałów wybuchowych w szczątkach rozbitego w Egipcie rosyjskiego samolotu pasażerskiego Airbus A321.
Do pracy tej skierowano najlepszych wysokiej klasy specjalistów, wykorzystuje się przy tym najnowocześniejszy sprzęt techniczny. Badania prowadzone są także w tej chwili. Ich rezultaty zostaną opublikowane
— powiedział Puczkow na nadzwyczajnym posiedzeniu Narodowego Komitetu Antyterrorystycznego.
Relacjonując jego wypowiedź agencja TASS zaznaczyła, że analizy szczątków samolotu prowadzone są w Moskwie.
Lecący w sobotę z Szarm el-Szejk w Egipcie do Petersburga A321 rosyjskiego towarzystwa Metrojet rozbił się na półwyspie Synaj w 24 minuty po starcie. Nie ocalał nikt z łącznie 224 pasażerów i członków załogi. Zachodni eksperci i politycy od początku wyrażali przypuszczenie, że przyczyną katastrofy mógł być zamach bombowy, natomiast Moskwa traktowała tę hipotezę sceptycznie.
Jak widać przy badaniu katastrofy lotniczej należy sprawdzać, czy na miejscu tragedii znajdują się materiały wybuchowe. W przypadku Smoleńska rzetelnych badań nie znamy aż do dziś…

http://wpolityce.pl/polityka/270957-a-j ... kac-latami

* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
Podróż Parulskiego do Moskwy, czyli podróż w czasie do trzech żenujących dni ze smoleńskiego śledztwa

Obrazek

Zapytany na Facebooku o pewien niuans związany z działaniami prokuratorów wojskowych przed pięcioma laty, sięgnąłem do archiwów.

Jednego z wirtualnych znajomych zaintrygowała sprawa przekazania ryngrafu przez ówczesnego Naczelnego Prokuratora Wojskowego, od tygodnia już generała Krzysztofa Parulskiego, swoim rosyjskim towarzyszom. Pamiętałem, że takie wydarzenie miało miejsce, bo sam je parokrotnie pokazywałem widzom w „Wiadomościach”. Odszukałem pierwotny materiał (w wersji tekstowej), bo tak się składa, że po podziękowaniu za współpracę przez TVP, skopiowałem wszystkie swoje teksty, które przygotowywałem po 10 kwietnia 2010 r. I, jak to w przypadku Smoleńska bywa, dookoła natrafiłem na mnóstwo interesujących wypowiedzi, z których część chciałbym przytoczyć. Niektóre poginęły już z internetu, pozmieniały wersje, warto więc wrócić do ich oryginalnego kształtu.
17 sierpnia 2010 r. Parulski udał się do Moskwy, by odebrać dokumenty od rosyjskiego Komitetu Śledczego. W dniu wylotu dywagacje: z czym wróci? Tego nie wiedział nikt. Spekulujemy: może chodzi o protokół z przesłuchania autora filmu nakręconego tuż po katastrofie? Przypominamy wypowiedź prokuratora generalnego Andrzeja Seremeta sprzed dwóch tygodni:
Ten wniosek został już przez białoruską prokuraturę zrealizowany. Tamtejsi prokuratorzy przesłuchali już autora amatorskiego filmu z miejsca katastrofy, który po tragedii 10 kwietnia został zamieszczony w Internecie.
Niestety Seremet – nie pierwszy i nie ostatni raz – plecie bzdury. A wyjaśnia to płk Jerzy Artymiak (dziś szef wojskowej prokuratury) mówiąc, o co strona polska poprosiła białoruską prokuraturę:
O przesłuchanie w charakterze świadka ustalonego z imienia i nazwiska obywatela tegoż państwa, który 10 kwietnia przebywając rejonie lotniska Siewiernyj w Smoleńsku wykonał zdjęcia.
Chodziło o Siergieja Serebro, który uwiecznił wymianę żarówek na smoleńskim lotnisku po katastrofie. Mniejsza z nim. Okazuje się bowiem, że o przesłuchanie autora filmu polska prokuratura poprosiła w maju. Jest 17 sierpnia. Śledczy nie wiedzą nawet, czy do tego doszło…
18 sierpnia 2010 r. Wielki dzień. Parulski nadzoruje wykonanie kolejnej kopii nagrania z czarnej skrzynki. Po co ta procedura? Generał wyjaśnia beztrosko:
Od czasu do czasu powstaje taki problem. To jest kwestia natury technicznej. I wtedy ja, jako ten, że tak powiem „strażnik pieczęci” - bo tak zostałem określony - faktycznie dbam o to, by przy mnie ten sejf otwarto i zamknięto.
Strażnik pieczęci! Pamiętają Państwo tę pieczęć i tego strażnika? Gdyby nie chodziło o potworną tragedię, można by się tylko uśmiechnąć.
To nie była pierwsza „kwestia natury technicznej”. Wszak dwa miesiące wcześniej Jerzy Miller wracał z Moskwy tłumacząc:
Jeszcze raz otwieraliśmy sejf, jeszcze raz kopiowaliśmy, żeby tę końcóweczkę jeszcze raz sobie dokładnie przekopiować.
Wcześniej przekopiowano niedokładnie? Najwyraźniej, bo przecież brakowało kilkunastu sekund nagrania…
18 sierpnia jest też dniem, w którym Edmund Klich miał odebrać jakieś dokumenty. Wszak 9 dni wcześniej Donald Tusk po rozmowie z Władimirem Putinem mówił:
Otrzymaliśmy informacje, że dokumentacja ze wszystkimi dokumentami których oczekiwali polscy urzędnicy została w trybie natychmiastowym przygotowana i jest do odebrania w Moskwie przez Edmunda Klicha.
„Ze wszystkimi dokumentami, których oczekiwali polscy urzędnicy.” „Została przygotowana w trybie natychmiastowym.” „Jest do odebrania przez Klicha”…
Klich powiedział krótko:
No, nie dostałem dokumentów.
19 sierpnia 2010 r. Zastępca rosyjskiego prokuratora generalnego Aleksandr Zwiagincew wśród błyskających fleszy przekazuje Parulskiemu 11 tomów akt. To właśnie wtedy rozpromieniony polski generał wręcza Rosjanom ryngraf z emblematem Naczelnej Prokuratury Wojskowej przy okazji wymieniając pocałunki, które – jak trafnie określa Grzegorz Januszko – przypominają powitania Breżniewa z Honeckerem.
Kilka godzin wcześniej Zwiagincew mówi w rosyjskim radiu o opisie filmu, który ma znajdować się w aktach:
W tym czasie znajdował się tam świadek z telefonem i on zdołał włączyć kamerę, kiedy samolot padał, zbliżył się do ziemi i kiedy się zapalił.
Kojarzą Państwo taki film? Nikt nie kojarzy…
Już w czasie ceremonii przekazania papierów Zwiagincew mówi:
Te dokumenty nie przewidują tak natychmiastowego współdziałania. Taka współpraca odbywa się wyłącznie na dobrowolnej podstawie, którą wyraża Rosja.
Parulski wpisuje się w narrację o dobrej woli bratniego narodu i tłumaczy brak protokołów z sekcji zwłok:
Nieoficjalnie wiem, że brakuje jeszcze paru dowodów z badań w kabinie pilotów. Są to badania genetyczne, wyjątkowo precyzyjne, które pozwolą na ustalenie jaka osoba, w jakim miejscu znajdowała się.
To żenujące. Jest 19 sierpnia, minęły cztery miesiące, odbyły się wszystkie pogrzeby, dokumentacja dawno powinna być w Polsce (genetyka nie ma z protokołami sekcyjnymi nic wspólnego), a tak naprawdę nasi prokuratorzy powinni sami wykonać te badania po sekcjach zwłok. Szef wojskowych śledczych całuje się jednak z Rosjanami i cieszy, jakie to precyzyjne analizy oni prowadzą.
A może nie ma co się dziwić? Tego samego dnia prezydent Bronisław Komorowski udziela wywiadu „Rzeczpospolitej”. Tryska w nim radością, że Moskwa… szybko przekazuje nam materiały:
Wbrew często spotykanej opinii uważam, że strona rosyjska wykazuje daleko idące zrozumienie polskich potrzeb. Pamiętajmy, że to śledztwo nie jest w Rosji priorytetem.
Tyle były prezydent. Nie mógł wówczas powiedzieć nic głupszego i bardziej szkodliwego. Czyli zachował się zgodnie ze swoją normą. A przecież już wtedy – cztery miesiące po katastrofie – wiedzieliśmy, że śledztwo oddaliśmy, nie mamy nad najważniejszymi dowodami żadnej kontroli, a Rosjanie pogrywają sobie z nami jak chcą. Właśnie w tych dniach wojskowi prokuratorzy zachwycali się, że strona rosyjska przedstawiła realistyczną propozycję… okrycia wraku brezentem i opłotowania go blachą falistą.
To tylko drobne elementy tylko z trzech dni wokół smoleńskiego śledztwa. W międzyczasie większość polskich mediów prowadziła akcję zohydzania tematu katastrofy i minimalizowania wszystkich uchybień w jej badaniu. Właśnie o tej propagandzie opowiadać będzie film „Smoleńsk” Antoniego Krauzego. Piszemy o nim po obejrzeniu niegotowej jeszcze wersji (jest w fazie postprodukcji) z Marcinem Wikło w dostępnym wciąż w kioskach aktualnym wydaniu tygodnika „wSieci”.
Te trzy dni to dobry pryzmat do pokazania, jak to śledztwo było i jest prowadzone. Czy w taki sposób można było dojść do prawdy? Nie. Tę robotę należy wykonać raz jeszcze. Niemal od początku.

http://wpolityce.pl/smolensk/271074-pod ... a?strona=2

* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
Nowy smoleński raport polskich naukowców: to był zamach

Pięciu polskich naukowców - wśród nich prof. Jan Obrębski z Politechniki Warszawskiej, profesor nauk technicznych, wybitny specjalista w zakresie mechaniki - stworzyło raport na temat katastrofy smoleńskiej. Kończy się on stwierdzeniem: "przyczyną katastrofy samolotu Tu-154 M w Smoleńsku mogły być tylko wybuchy wewnątrz konstrukcji".

Raport "Co wiemy o przyczynach Katastrofy Smoleńskiej"
współgra - co podkreślają autorzy - z ustaleniami ekspertów smoleńskiego zespołu parlamentarnego Antoniego Macierewicza. Naukowcy często zresztą powołują się na wyniki analiz Kazimierza Nowaczyka, Wiesława Biniendy czy Grzegorza Szuladzińskiego.

Opracowanie rozpoczyna się od zestawienia kontrowersji w sprawie przyczyn katastrofy,czyli rozbieżności między raportem rządowej komisji Millera a ustaleniami niezależnych specjalistów. Zwraca też uwagę na problemy nie do końca jeszcze wyjaśnione, jak np. "niejasne powody, dlaczego w raporcie komisji Millera zrezygnowano z badań symulacyjnych, ogólnie uznawanych jako obiektywne metody badań katastrof lotniczych".

Uczeni stwierdzają m.in.:
Przeważająca część Raportu Komisji Millera poświęcona jest arbitralnej ocenie procedur przygotowania i przebiegu lotu oraz sylwetek psychologicznych pilotów itd., podczas gdy zagadnieniom technicznym, najważniejszym dla odtworzenia przyczyn  katastrofy i wniosków końcowych poświęcono  tylko znikomą  uwagę.

Autorzy opracowania analizują również wybrane aspekty katastrofy, np. trajektorię lotu Tu-154 czy manipulacje ze słynną brzozą. Czytamy m.in.:
Wnioski podane przez K. Nowaczyka (MKS 2012 r., MKS 2013 r.) wskazują, że:
- duża powierzchnia lewego skrzydła samolotu została oderwana ponad 40 m przed brzozą, po pierwszym wybuchu,
- końcówka lewego skrzydła i fragmenty  jego środkowej części  odpadały  podczas lotu pomiędzy brzozą  i  miejscem TAWS 38; potwierdzają to obliczenia G. A.  J?rgensen’a, zapis systemu TAWS i  ekspertyza ATM,  
- opisany przez G. Szuladzińskiego wybuch w kadłubie samolotu miał miejsce w powietrzu – w miejscu TAWS 38, najpóźniej kilkadziesiąt  metrów przed miejscem pierwszego uderzenia samolotu w ziemię (Fot. 4); wtedy zanikło zasilanie wszystkich rejestratorów pokładowych.  

Pod raportem - napisanym bardzo przystępnym językiem, skierowanym do każdego odbiorcy - podpisali się sygnatariusze Konferencji Smoleńskich: prof. dr hab. Włodzimierz  Klonowski, dr nauk matematycznych Ryszard Kopiecki, emerytowany prof. zwyczajny dr hab. inż. Jan B. Obrębski, dr hab. inż. emer. prof. Politechniki Warszawskiej Jan Pawlikowski oraz prof. zw. dr hab. inż. Jacek Rońda.

Całość opracowania można pobrać poniżej.
Załącznik do artykułu        Wielkość
[url="http://niezalezna.pl/uploads/zalacznik2015/728941100011447428239.doc"]raport-smolensk2015.doc[/url]        1.65 MB

http://niezalezna.pl/72894-tylko-u-nas- ... byl-zamach

* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
Prezydent Duda o 10/04: „Raporty MAK i komisji Millera to tylko hipotezy nie wytrzymujące konfrontacji z naukową analizą”

Obrazek

Publikujemy CAŁY LIST prezydenta Andrzeja Dudy do organizatorów i uczestników IV Konferencji Smoleńskiej.


Szanowni Państwo!
Serdecznie pozdrawiam wszystkich zgromadzonych na IV Konferencji Smoleńskiej. Motto, zaczerpnięte z Cypriana Kamila Norwida, pięknie i wiernie oddaje cel i znaczenie tych spotkań: „Nie trzeba kłaniać się Okolicznościom, / A Prawdom kazać, by za progiem stały”.
Konferencje Smoleńskie organizowane są społecznie od 2012 roku dzięki wysiłkom ponad stu profesorów, reprezentujących nauki techniczne i ścisłe: mechanikę, fizykę, lotnictwo i aerodynamikę, elektronikę, chemię i geodezję. To znamienne, że w obliczu tragedii 10 kwietnia 2010 roku uczeni odwołują się do słów wielkiego poety po to, by podjąć konkretne prace badawcze. W ten sposób deklarują Państwo: nie będziemy kłaniać się okolicznościom, czyli sposobowi, w jaki wyjaśniano przebieg i okoliczności katastrofy. Nie godzimy się także, by raporty oficjalnych komisji pozostawiły naukową prawdę poza progiem naszej wiedzy, naszych możliwości i umiejętności dochodzenia do wiarygodnych ustaleń.
Chciałbym dzisiaj podziękować Państwu za wierność etosowi pracowników nauki i wytrwałe dążenie do poznania prawdy w zgodzie z dorobkiem własnej dziedziny wiedzy. To właśnie skłoniło Państwa do przeprowadzenia własnych badań i dociekań. W realizację tego - zdawałoby się oczywistego - naukowego przedsięwzięcia, włączyli się także archeolodzy, prawnicy, socjolodzy i przedstawiciele nauk medycznych. W ramach Komitetu Organizacyjnego i dziesięciu Komitetów Naukowych przygotowali i przeprowadzili Państwo już trzy Konferencje Smoleńskie, na których zaprezentowano 78 referatów.
To cenny i znaczący dorobek, zwłaszcza jeśli zważyć, że powstał bez udziału i wsparcia struktur państwowych i instytucji naukowych, z wykorzystaniem jedynie społecznie zebranych środków finansowych i pomimo bardzo ograniczonego dostępu do materiałów i dowodów. Organizatorzy i prelegenci Konferencji, podobnie jak naukowcy wspierający Zespół Parlamentarny ds. Zbadania Przyczyn Katastrofy Tu-154M z 10 kwietnia 2010 roku, nie mogli bowiem liczyć na przychylność mediów i polityków rządzących Polską ani też - niestety - na przychylność i wsparcie licznych przedstawicieli środowiska naukowego. A jednak przeprowadzone badania i analizy pozwalają sformułować najważniejszy, jak się zdaje, wniosek: raporty MAK i komisji Millera to tylko hipotezy, które nie wytrzymują konfrontacji z naukową analizą dostępnej dokumentacji zdjęciowej i filmowej. Tym samym zaś trzeba uznać, że prace nad wyjaśnieniem przebiegu katastrofy smoleńskiej oraz jej przyczyn nie zostały zakończone. I za to podstawowe osiągnięcie Konferencji także dzisiaj Państwu dziękuję.
Jestem przekonany, że badaczom, którzy - działając poza oficjalnymi strukturami polskiej nauki, w nieprzychylnej, medialnej atmosferze, z ograniczonym dostępem do materiałów i dowodów - podjęli trud samoorganizacji obywatelskiej w zgodzie z etosem uczonego i obywatela, należy się wdzięczność i szacunek. Uważam też, że podjęte przez Państwa prace trzeba kontynuować.
Andrzej Duda Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej

http://wpolityce.pl/smolensk/271853-pre ... a?strona=2

____________________________________
Ojczyznę wolną pobłogosław Panie.


22 lis 2015, 18:27
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA23 sie 2009, 07:34

 POSTY        3657
Post Re: Katastrofa smoleńska

Za pomoc w walce z ISIS, PiS może zażądać od Zachodu materiałów na temat Smoleńska


Obrazek

Czy po ostatnim ataku terrorystycznym Zachód będzie szukał ocieplenia relacji z Rosją, by podjąć wspólną walkę z islamistami? Z pewnością w takim resecie nie pomoże postawa nowych władz Polski, które zapowiedziały powrót do sprawy katastrofy smoleńskiej. A to dla Rosji temat drażliwy - pisze Reuters.
Co więcej, źródło w Prawie i Sprawiedliwości, na które powołuje się korespondent agencji Reutera, przekonuje, że Polska może zgodzić się na przystąpienie do koalicji państw przeciwko ISIS, ale za cenę dostarczenia przez zachodnie agencje wywiadowcze informacji na temat tego, co wydarzyło się 10 kwietnia 2010 roku w Smoleńsku.

Informatorzy podkreślają też, że nowe władze mają świadomość tego, że Zachód może dążyć do zbliżenia z Rosją. Taka decyzja, przy konfrontacyjnej postawie rządu PiS wobec Rosji, może negatywnie odbić się na relacjach z zachodnimi sojusznikami. Będzie to test dla relacji Polski i krajów członkowskich NATO. Nie jest bowiem pewne, czy w obliczu ostatnich ataków, kraje te nie wybiorą porozumienia z Rosją kosztem poparcia Polski w jej starciu z Rosją wokół katastrofy Tu-154M.
W takim przypadku władze Polski mogą chcieć wrócić do pomysłów, które już wcześniej zgłaszały - podjęcia w sprawie Smoleńska kroków na arenie międzynarodowej. Choćby składając wnioski do trybunałów czy domagając się zwrotu wraku, który przecież jest polską własnością.

Tuż po wyborach Jarosław Kaczyński zapowiedział jednak, że na razie Polska nie będzie w sprawie Smoleńska sięgać po narzędzia międzynarodowe. Priorytetem ma być badanie tej katastrofy przez polskich śledczych i ekspertów. - Wierzę także, że dojdziemy do prawdy sami, my - Polacy. Bo często mówi się: potrzebujemy jakiegoś zewnętrznego otwarcia; nie, do prawdy musimy dojść sami, Polska musi sama dojść do prawdy o Smoleńsku i jestem przekonany, że powstały warunki po temu - argumentował.

Co więcej, prezes PiS zasugerował też, że powinny się odbyć dwa śledztwa - dotyczące bezpośrednio katastrofy oraz drugie, dotyczące dotychczasowego śledztwa. - Nic złego się nie stanie, jeżeli śledztwo zostanie poddane jeszcze raz ocenie, od początku. Tak zrobiono w swoim czasie po analizach w sprawie zabójstwa pana generała Marka Papały, i wydaje się, że przyniosło to jakiś efekt w postaci zmiany strategii - ocenił te słowa Zbigniew Ziobro.
- Z całą pewnością takie dwa śledztwa są uzasadnione. Bo przecież proszę zwrócić uwagę, że ilość zaniechań w tym śledztwie, w tym we wszystkich działaniach, które były po katastrofie: pozwolenie, aby Rosjanie przejęli de facto czynności śledcze, brak sekcji zwłok niezwłocznie po ich sprowadzeniu, i mnóstwo, mnóstwo zaniechań, wymaga wyjaśnienia i ustalenia odpowiedzialności karnej tych, którzy za to odpowiadają - mówił dalej minister sprawiedliwości w Polsat News.

Szef MON Antoni Macierewicz powołał już prof. Kazimierza Nowaczyka na stanowisko społecznego doradcy ministra ds. zbadania przyczyn katastrofy smoleńskiej. Nowaczyk to polski naukowiec, fizyk pracujący w USA. Od września 2010 roku współpracował z innymi naukowcami, m.in. prof. Wiesławem Biniendą przy badaniu przyczyn katastrofy polskiego Tu-154M w Smoleńsku jako ekspert sejmowego zespołu parlamentarnego ds. zbadania przyczyn katastrofy smoleńskiej.

Nowaczyk podczas swoich wystąpień na forum zespołu przedstawiał tezę, że samolot Tu-154M przeleciał nad brzozą i nie utracił końcówki skrzydła w wyniku kolizji z tym drzewem. Według eksperta przez następne dwie sekundy samolot miał lecieć zgodnie z kursem i wznosić się, osiągając w miejscu zapisu TAWS38 wysokość 35 metrów nad ziemią; za tym punktem, 144 metry za brzozą, miał wykonać gwałtowny skręt, niezgodny ze swoją aerodynamiką.
Według Nowaczyka w raportach końcowych Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego oraz polskiej Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego (KBWLLP) nie podano metodologii badań i weryfikowalnych metod analizy poszczególnych etapów katastrofy, dane odczytane z instrumentów samolotu zostały poddane nieuzasadnionym korektom, a część z nich (np. alarmy TAWS i FMS) nie zostały uwzględnione w końcowych wnioskach.

Wczoraj na łamach "Super Expressu" cytowany był Adam Lipiński, jeden z najbliższych współpracowników Jarosława Kaczyńskiego, który przekonywał, że Donald Tusk powinien stanąć przed Trybunałem Stanu, właśnie za katastrofę w Smoleńsku. Lipiński tłumaczył, że "ma on sporo na sumieniu", choćby "oddanie śledztwa smoleńskiego Rosjanom".
- My nie wiemy nic. Minęło ponad pięć lat, a oni rozpoczęli działanie już.

I jak patrzymy teraz na stan polskiego państwa, a dowiadujemy się o tym powoli, ponieważ od niedawna jesteśmy w rządzie i patrząc na to, że wnioski o Trybunał Stanu były także dla naszych polityków i patrzę za co, to gdybym miała to przeanalizować i porównać, to powiedziałabym, że Trybunał Stanu byłby dobrą sprawą - powiedziała z kolei rzecznik rządu Elżbieta Witek w TVN24.

http://wiadomosci.onet.pl/swiat/reuters ... mat/s6m2pk

____________________________________
Videtur et hoc mihi Platforninem non debere esse
Poza tym uważam że Platformę należy zniszczyć
/Katon starszy/


26 lis 2015, 20:00
Zobacz profil
Fachowiec
Własny awatar

 REJESTRACJA14 wrz 2011, 21:56

 POSTY        1263
Post Re: Katastrofa smoleńska
"Na koniec potężna eksplozja rozerwała kadłub.
W jej wyniku nastąpiło rozerwanie kadłuba wzdłuż sufitu oraz oderwanie części kokpitowej i ogonowej".
Naukowcy podsumowują Konferencję Smoleńską


Obrazek

CO WIEMY O PRZEBIEGU KATASTROFY SMOLEŃSKIEJ. WSTĘPNE PODSUMOWANIE KONFERENCJI SMOLEŃSKICH


Z Dokumentu Końcowego II Konferencji Smoleńskiej
…Obraz, jaki się wyłania z przedstawionych prac dowodzi jednoznacznie, że hipoteza jakoby w dniu 10.04.2010 samolot Tu-154 w Smoleńsku stracił kawałek skrzydła w wyniku uderzenia w brzozę, a następnie rozbił się doszczętnie w wyniku uderzenia w grunt (katastrofa typu 1A) – ta hipoteza jest całkowicie fałszywa. Istnieją niepodważalne dowody, że samolot rozpadł się w powietrzu, a na ziemię spadły oddzielne jego szczątki (katastrofa typu 2B). Powierzchnia ziemi stanowi swoistą księgę, na której zapisany jest przebieg katastrofy. Wygląd szczątków samolotu oraz ich rozłożenie na powierzchni ziemi i przeszkodach terenowych są udokumentowane na tysiącach zdjęć i filmów wykonanych przez wielu niezależnych operatorów. Ta ogromna dokumentacja zarówno w całości jak i w szczegółach dowodzi, że powszechnie znane prawa fizyki wykluczają możliwość przebiegu wypadków przedstawionego w raportach MAK i Komisji Millera. Nawet dla osób całkowicie pozbawionych wiedzy z dziedziny mechaniki jest oczywiste, że kadłub samolotu spoczywający na lotnisku w Smoleńsku został rozerwany, a nie zgnieciony.

Warszawa, 22 października 2013 r.
Komitet Organizacyjny i Komitet Naukowy II Konferencji Smoleńskiej
1 ŚLEDZTWO AKADEMICKIE
Katastrofa Smoleńska, jaka miała miejsce w dniu 10.04.2010, stanowi największą powojenną tragedię narodową, w której w tajemniczych okolicznościach zginął Prezydent Rzeczypospolitej i 95 towarzyszących mu osób stanowiących elitę polityczną Kraju. Oficjalne dokumenty sporządzone przez państwowe instytucje powołane do wyjaśniania katastrof lotniczych – rosyjski pod nazwą Raport MAK i polski pod nazwą Raport Komisji Millera – przedstawiły jedną i tę samą hipotezę co do przyczyn i przebiegu Katastrofy Smoleńskiej, która od nazw raportów określana jest jako „hipoteza MAK/Millera”. Oba wspomniane raporty pozbawione są walorów opracowań naukowych i rażą zarówno wybiórczym potraktowaniem znanych faktów jak też nieuzasadnioną ich nadinterpretacją. Środowisko naukowe po zapoznaniu się z treścią obu ww. raportów poczuło się zobowiązane do przeprowadzenia niezależnej analizy okoliczności Katastrofy Smoleńskiej, a w szczególności do naukowej weryfikacji hipotezy MAK/Millera. Według tej hipotezy Katastrofa Smoleńska składała się bowiem z 5 następujących po sobie kolejnych faz, z których każda może być zweryfikowana metodami naukowymi. Ilustruje to tablica 1. Zestawienie to wskazuje, że sama weryfikacja hipotezy MAK/Millera wymagała zaangażowania specjalistów z różnych dziedzin. Jednakże w celu kompleksowego zbadania przyczyn i przebiegu Katastrofy należało uwzględnić również te dziedziny wiedzy, które są niezbędne przy analizowaniu aspektów całkowicie pominiętych w hipotezie MAK/Millera, a istotnych dla zidentyfikowania przyczyn i przebiegu Katastrofy. Do dziedzin takich należą przykładowo archeologia lub chemia. Badanie Katastrofy Smoleńskiej jest więc przedsięwzięciem zarówno multidyscyplinarnym jak i interdyscyplinarnym.

Obrazek

Ponieważ żadna z oficjalnych instytucji nauki nie chciała zaangażować się w prowadzenie naukowej analizy Katastrofy Smoleńskiej przeprowadzono ją społecznie w ramach tzw. śledztwa akademickiego, a wyniki badań naukowych były co roku przedstawiane na Konferencjach Smoleńskich. Kolejne 3 Konferencje Smoleńskie odbyły się w latach 2012, 2013 i 2014.
2 KONFERENCJE SMOLEŃSKIE
Konferencje Smoleńskie, na których przedstawiano corocznie wyniki prowadzonych badań, zostały zorganizowane dzięki wsparciu szerokiego grona naukowców z różnych dziedzin nauki i z kilku różnych krajów, którzy zgrupowani byli w trzech komitetach. Nad przygotowaniem i przebiegiem Konferencji Smoleńskich czuwały Komitet Inspirujący i Doradczy oraz Komitet Organizacyjny skupiające ponad 110 profesorów różnych dyscyplin nauk technicznych i ścisłych, a o poziom naukowy przedstawianych referatów dbał Komitet Naukowy w skład którego wchodziło w różnych okresach łącznie 45 profesorów reprezentujących wszystkie istotne dla analizy dziedziny nauki. Komitet Naukowy podzielony był na 10 podkomitetów reprezentujących następujące grupy dyscyplin naukowych:
1 Mechanika i Konstrukcje
2 Matematyka i Informatyka
3 Elektrotechnika i Elektronika
4 Fizyka i Geotechnika
5 Chemia i Badania Strukturalne
6 Lotnictwo i Aerodynamika
7 Geodezja i Archeologia
8 Nauki Medyczne
9 Socjologia
10 Nauki Prawne
W każdym z tych podkomitetów znaleźli się wybitni przedstawiciele nauki polskiej zatrudnieni zarówno na polskich jak i zagranicznych uczelniach. Przewodnictwo Komitetu Naukowego I Konferencji objął prof. zw. dr hab. inż. czł. rzecz. PAN Tadeusz Kaczorek, ówczesny Przewodniczący Centralnej Komisji Kwalifikacyjnej, a przewodnictwo II i III Konferencji pełnił prof. zw. dr hab. inż. Kazimierz Flaga, dr h.c. Politechniki Krakowskiej i były rektor Politechniki Krakowskiej.
Cel Konferencji został określony jako „Stworzenie forum dla przedstawienia interdyscyplinarnych badań dotyczących zagadnień technicznych, medycznych, socjologicznych i prawnych Katastrofy Smoleńskiej”. Łącznie zgłoszono na trzy Konferencje ponad 100 referatów naukowych, spośród których do prezentacji Komitety Naukowe dopuściły 78 referatów. Pierwsza Konferencja Smoleńska miała charakter „burzy mózgów” i przedstawione zostały podczas niej wszystkie istotne hipotezy dotyczące przebiegu Katastrofy Smoleńskiej. Druga Konferencja pozwoliła już na ocenę poszczególnych hipotez i odrzucenie hipotez fałszywych. Taką hipotezą okazała się hipoteza MAK/Millera jako sprzeczna z prawami fizyki i znanymi dowodami rzeczowymi świadczącymi o położeniu szczątków samolotu i sposobie ich deformacji. Trzecia Konferencja pozwoliła już na ustalenie najbardziej prawdopodobnego przebiegu Katastrofy Smoleńskiej.
Dokument końcowy I Konferencji stanowił deklarację kontynuowania badań i przedstawiania wyników na kolejnych konferencjach. Był też wezwaniem do środowisk naukowych z dziedziny medycyny, prawa i socjologii o zorganizowanie podobnych konferencji dziedzinowych celem wyjaśnienia aspektów pozatechnicznych Katastrofy Smoleńskiej. Konsekwencją tego wezwania był fakt, że II Konferencja Smoleńska została rozszerzona o ww. dziedziny i jej obrady trwały 2 dni.
Dokument końcowy II Konferencji miał charakter apelu do senatorów uczelni technicznych o podjęcie uchwał przez ich senaty, które umożliwiłyby rozpoczęcie i finansowanie niezależnych badań na poszczególnych uczelniach, a w krańcowym przypadku braku jakichkolwiek środków, o zorganizowanie seminariów naukowych umożliwiających dyskusję nad wynikami przedstawionymi na dwóch Konferencjach Smoleńskich. Niestety, żaden z senatów nie zareagował na skierowany do jego członków apel.
Przebieg wszystkich Konferencji Smoleńskich był na żywo transmitowany przez Internet i zainteresowane kanały telewizyjne. Łączna liczba widzów oglądających obrady Konferencji za pośrednictwem Internetu i TV podczas II Konferencji Smoleńskiej w 2013 r. wyniosła około 200 tys. osób, a podczas III Konferencji już 300 tys.
Podstawowym archiwum informacji o Konferencjach Smoleńskich jest strona internetowa http://konferencjasmolenska.pl. Przebieg wszystkich Konferencji został zarejestrowany w postaci filmów, które następnie umieszczone zostały na ww. stronie internetowej.
Po każdej Konferencji wydawane drukiem były wszystkie materiały konferencyjne [1, 2, 3]. Materiały te zostały przekazane do wszystkich bibliotek państwowych politechnik i uniwersytetów oraz do bibliotek wszystkich instytutów PAN tematycznie odpowiadających zakresowi Konferencji. Materiały te zostały również umieszczone na ww. stronie internetowej z nieograniczonym dostępem dla wszystkich użytkowników Internetu.

3 NAUKOWA WERYFIKACJA HIPOTEZY MAK/MILERA
3.1 Istota hipotezy MAK/Millera
Przedstawiona hipoteza jest w sensie naukowym bardzo złożona, a tym samym bardzo łatwa do weryfikacji na wiele sposobów. Każda z 5 faz wskazanych w Tab. 1 musi być zgodna z powszechnie znanymi prawami fizyki. Jak też wskazano w tej tablicy, każda z nich poddaje się łatwo weryfikacji naukowej. Co więcej według hipotezy MAK/Millera cała Katastrofa stanowiła ciąg przyczynowo-skutkowy:
1) do fazy II - uderzenia w brzozę – doszło dlatego, że tak wyglądała trajektoria określona w fazie I ,
2) do fazy III – lotu samolotu po uderzeniu w brzozę, w którym nastąpił obrót samolotu wokół jego osi – doszło dlatego, że samolot uderzył w brzozę,
3) do fazy IV - uderzenia w ziemię – doszło dlatego, że taki był lot samolotu w fazie III,
4) do fazy V – lotu poszczególnych fragmentów – doszło dlatego, że oderwały się one w wyniku uderzenia w ziemię.
Hipoteza MAK/Millera stanowi więc konstrukcję logiczną tak wewnętrznie uwarunkowaną, że dla dowodu jej fałszywości wystarczy wykazanie fałszywości jednej tylko dowolnej fazy.
3.2 Zignorowane dowody
Podczas trzech Konferencji Smoleńskich przedstawiono referaty należące do wszystkich ww. dziesięciu grup dyscyplin naukowych. Podkreślenia wymaga fakt, że znalazły się wśród nich referaty przedstawiające i analizujące dokumenty całkowicie zignorowane przez autorów hipotezy MAK/Milera. Do najważniejszych z takich dokumentów należą niżej wymienione.
1 Raport polskich archeologów, którzy w dniach od 13 do 27 października 2010 r dokonali badania miejsca Katastrofy Smoleńskiej i znaleźli tam jeszcze 30 000 szczątków (słownie trzydzieści tysięcy), a łączną liczbę zalegających pod powierzchnią ziemi szczątków oszacowali na 60 tysięcy. Część znalezionych szczątków znajdowała się przed miejscem, w którym według hipotezy MAK/Millera nastąpiło pierwsze zetknięcie samolotu z ziemią. Podkreślić trzeba, że przed miejscem pierwszego rzekomego uderzenia samolotu w ziemię znaleziono również szczątki ludzkie.

Obrazek

2 Dokumentacja medyczno-sądowa sporządzona w Moskiewskim Instytucie Medycyny Sądowej z autopsji zwłok ofiar Katastrofy Smoleńskiej (Rys. 2). Podkreślić trzeba, że polskich specjalistów, którzy przybyli do Moskwy w dniu 11.04.2010, nie dopuszczono do przeprowadzanych sekcji - „w dniu 11.04.2010 r. po przybyciu do Moskwy i przetransportowaniu zespołu do instytutu medycyny sądowej (nie ma godziny przyjazdu) uzyskaliśmy informację, iż sekcje zwłok wszystkich ofiar katastrofy, które przewieziono ze Smoleńska do Moskwy do chwili obecnej, zostały już przeprowadzone przez biegłych ze strony rosyjskiej” [4]. Co więcej, z treści tych dokumentów wynika, że oględziny ciał na miejscu katastrofy rozpoczęły się około godz. 14 w dniu 10.04.2010 r. i trwały w poszczególnych przypadkach różnie długo – od czterech do sześciu i więcej godzin. Mimo to w dniu 11.04.2010 wszystkie zwłoki nie tylko już zostały przetransportowane do Moskwy, lecz według strony rosyjskiej zakończono tam już ich sekcje.
3 Dokumentacja zdjęciowa i filmowa z miejsca Katastrofy. Liczne zdjęcia i filmy wykonane przez różnych operatorów przestawiające zarówno deformację szczątków samolotu jak też ich położenie w terenie. Jednym z kluczowych zignorowanych dowodów są tu zdjęcia ukazujące sposób zniszczenia kadłuba samolotu - Rys. 3 i Rys. 4. Podobnie kluczowe znaczenie mają zdjęcia stanowiące dowód, że rozpad samolotu rozpoczął się jeszcze zanim samolot doleciał do brzozy Bodina.

Obrazek
Obrazek

3.3 Wnioski z przeprowadzonych badań
Jak już wspomniano w ramach Konferencji Smoleńskich zostały przedstawione referaty ze wszystkich 10 grup dyscyplin naukowych jakie reprezentowane są w Komitecie Naukowym. Jednakże dla weryfikacji hipotezy MAK/Millera najważniejsze są referaty mieszczące się w pierwszych 7 grupach należących do nauk technicznych i ścisłych. Niezależnie od konkretnej dyscypliny, przedmiotu badań i zastosowanej metodyki badawczej wszystkie referaty świadczyły o fałszywości hipotezy MAK/Millera. Szczególne znaczenie mają te referaty, w których przeanalizowano poszczególne fazy katastrofy według hipotezy MAK/Millera wymienione w Tab. 1 pod względem zgodności z prawami fizyki. Jak bowiem podkreślono w p. 3.1, dla wykazania jej fałszywości wystarczy dowód fałszywości tylko jednej fazy hipotezy. W ramach Konferencji przedstawiono wiele referatów poświeconych analizie poszczególnych faz hipotezy. Ich wyniki przedstawia Tab. 2. Tablica ta mówi, że każdy z etapów składających się na hipotezę MAK/Millera jest fałszywy, Innymi słowy -
1) samolot nie leciał według trajektorii wskazanej w hipotezie MAK/Millera i tym samym nie mógł uderzyć w brzozę Bodina,
2) gdyby jednak samolot uderzył w brzozę, to nie została by odcięta końcówka skrzydła, lecz przecięta brzoza,
3) gdyby jednak odcięta została końcówka skrzydła, to samolot nie mógłby odwrócić się w powietrzu na plecy,
4) gdyby jednak samolot uderzył w ziemię po odwróceniu się na plecy, to nie nastąpiła by taka jego dezintegracja, jaką widać na wszystkich zdjęciach z wrakowiska.

Obrazek

Wnioski płynące z badań przywołanych w Tab. 2 są potwierdzone przez wszystkie referaty należące do innych dziedzin nauki – akustyki i elektrotechniki, lotnictwa i archeologii, fizyki i geofizyki, chemii i medycyny… Wszystkie przedstawione na Konferencjach referaty są ze sobą zgodne i układają się w spójną tezę – hipoteza MAK/Millera jest fałszywa, gdyż każdy z jej etapów jest sprzeczny z powszechnie znanymi prawami fizyki i niepodważalnymi dowodami rzeczowymi, a Katastrofa Smoleńska miała całkiem inny przebieg.
3.4 Dowody rozstrzygające
Fałszywość poszczególnych etapów hipotezy MAK/Millera wykazały niezależnie od siebie liczne referaty. W wielu przypadkach ich zrozumienie wymaga pewnej wiedzy z danej dziedziny. Istnieje jednak wiele dowodów, które są przekonujące i zrozumiałe dla każdego, nawet dla osób pozbawionych profesjonalnej wiedzy z jakiejkolwiek dziedziny nauki, a które jednoznacznie wskazują tylko jedną możliwość i wykluczają jakąkolwiek inną. Dowody takie mają charakter dowodów rozstrzygających. Do dowodów takich należą przede wszystkim:
a) deformacja szczątków,
b) dyslokacja szczątków.
3.5. Deformacja szczątków
Postać szczątków leżących na miejscu Katastrofy jednoznacznie wskazuje, że powstały one w wyniku rozerwania konstrukcji samolotu, a nie jego zgniecenia na skutek uderzenia w ziemię. Środkowa część kadłuba przedstawiona na Rys. 3 i Rys. 4 jest w sposób oczywisty dla każdego rozerwana, a wywinięte i wyrzucone na zewnątrz burty i sufit świadczą o zniszczeniu wywołanym przez potężną eksplozję wewnętrzną. Tego typu zniszczenie nie może być wywołane działaniem sił zewnętrznych.
Co więcej, ww. rysunki dowodzą, że niszcząca eksplozja nastąpiła ponad ziemią na wysokości większej niż długość wywiniętych burt. Tylko wtedy mogły one wykonać swój ruch otwierający wnętrze kadłuba.
W sensie konstrukcyjnym kadłub samolotu stanowi cienkościenną konstrukcję powłokową. Mechanika konstrukcji powłokowych jest rozbudowaną dziedziną mechaniki i stanowi podstawę do projektowania konstrukcji budowlanych, pojazdów i maszyn. W Polsce jest wykładana na prawie wszystkich uczelniach technicznych. Jej specjaliści są zrzeszeni w Międzynarodowej Organizacji Struktur Przestrzennych i Konstrukcji Powłokowych (ang. International Association for Shell and Spatial Structures). Warto zaznaczyć, że honorowym członkiem tej Organizacji został w roku 2013 członek Komitetu Naukowego Konferencji Smoleńskich prof. Jan Obrębski. W świetle mechaniki konstrukcji powłokowych nie jest możliwe rozdarcie i otwarcie powłoki kadłuba wzdłuż tworzącej (w sposób, jaki ukazują Rys. 3 i Rys. 4) na skutek sił działających w wyniku uderzenia o przeszkody zewnętrzne jakiekolwiek one by nie były i niezależnie od tego jakąkolwiek stroną konstrukcja uderzyłaby w te przeszkody. Jest to jasne nawet dla początkujących studentów wydziałów mechanicznych.
Potwierdza to cała historia lotnictwa, w której wszystkie katastrofy typu 1A, przy której kadłub samolotu uderza w ziemię i brak jest eksplozji, kończyły się pęknięciem kadłuba w poprzek jego osi - por. Rys. 5, Rys. 6, Rys. 7, Rys. 8. Jeśli wśród tysięcy dotychczasowych katastrof lotniczych bez eksplozji (typu 1A) nigdy nie nastąpiło pęknięcie wzdłuż osi kadłuba i jego rozwarcie, świadczy to o tym, że taki sposób zniszczenia w katastrofie bez eksplozji jest niemożliwy. Innymi słowy, że podłużne pęknięcie kadłuba i jego wywinięcie na zewnątrz jest możliwe tylko na skutek wewnętrznej eksplozji. Szczególne potwierdzenie tej prawdy daje obraz katastrofy na tokijskim lotnisku Narita (Rys. 9) – uderzenie w ziemię spowodowało podział poprzeczny kadłuba, a dopiero późniejsza eksplozja na oczach świadków otworzyła go wzdłuż tworzącej.

Obrazek

Sam mechanizm pękania kadłuba podczas uderzenia w ziemię można było zaobserwować podczas eksperymentu zorganizowanego w 2012 r. na pustyni Sonora w Meksyku (Rys. 10).

Obrazek
Obrazek

Z mechaniki konstrukcji powłokowych wynika, że walcowej konstrukcji powłokowej nie można uderzeniami z zewnątrz rozerwać wzdłuż tworzącej. Tę wiedzę płynącą z nauki można zilustrować w sposób zrozumiały dla każdego. Jest tak dlatego, bo uderzenia z zewnątrz w powłokę, oprócz lokalnych wgnieceń powodują jej zginanie, które w przypadku dostatecznie dużych sił prowadzi do pęknięcia prostopadłego do osi, czasami nawet w kilku punktach. Mechanizm takiego zniszczenia w początkowej fazie ilustruje Rys. 11. Że w wyniku uderzeń nie może nastąpić rozprucie wzdłuż tworzącej, może się przekonać każdy biorąc rurę z dowolnego materiału i dowolnej średnicy i uderzając w nią w dowolny sposób. W żaden sposób nie można doprowadzić do jej rozprucia wzdłuż.

Obrazek

Jeśli więc w wyniku uderzenia lub wielokrotnych uderzeń z zewnątrz kadłub nie mógł rozerwać się wzdłuż, rodzi się pytanie, jakie siły mogły doprowadzić do takiego rozerwania. Z mechaniki konstrukcji powłokowych wynika jedna odpowiedź – taka deformacja mogła powstać wyłącznie w wyniku gwałtownego wzrostu ciśnienia wewnątrz kadłuba, tj. w wyniku wewnętrznej eksplozji. Można obliczyć, że w takim przypadku naprężenia obwodowe powodujące rozerwanie wzdłuż są bowiem dwukrotnie większe niż naprężenia dążące do rozerwania poprzecznego [9]. Jeśli ciśnienie wewnątrz cylindrycznego zbiornika ciśnieniowego przekroczy wartość krytyczną (zależną od wytrzymałości materiału powłoki), to powłoka zawsze zostanie rozerwana w kierunku równoległym do osi podłużnej zbiornika. Ilustruje to Rys. 12.

Obrazek

Cała wyłożona powyżej argumentacja jest niezależna od wymiarów. W świetle praw fizyki jest więc tak samo ważna przy analizie konstrukcji szerokich jak kadłuby samolotów, jak również przy analizie rur w instalacjach przemysłowych, a także przy analizie przewodów tak cienkich jak naczynia krwionośne w organizmie ludzkim lub naczynia kapilarne w drzewach. Wynika z niej, że:
1) kadłub samolotu widoczny na Rys. 3 i Rys. 4 nie mógł zostać zdeformowany w wyniku uderzenia w ziemię,
2) kadłub samolotu widoczny na Rys. 3 i Rys. 4 został rozerwany przez wewnętrzną eksplozję. Podkreślić też trzeba, że naukowa analiza deformacji innych szczątków dowodzi jednoznacznie, że oprócz eksplozji rozrywającej kadłub w samolocie nastąpiło szereg innych eksplozji rozrywających zamknięte przestrzenie konstrukcji w skrzydłach i usterzeniu.
3.6 Dyslokacja szczątków
3.6.1. Dyslokacja pozioma
Rozłożenie szczątków na powierzchni ziemi stanowi podstawowy dowód na przebieg wydarzeń w czasie katastrofy lotniczej – powierzchnia ziemi stanowi archiwum, w którym położenie poszczególnych szczątków wskazuje kolejność wydarzeń. To rozłożenie szczątków ukazuje zdjęcie satelitarne z dnia 11.04.2010 (Rys. 14) oraz tysiące zdjęć naziemnych i filmów.
Zgodnie z badaniami archeologicznymi samolot Tu-154 został rozbity szacunkowo na 60 tys. szczątków. W rozkładzie głównych szczątków samolotu można wyróżnić 8 stref ukazanych na Rys. 14, a odległość między znalezionym pierwszym (kilkadziesiąt metrów przed brzozą Bodina), a ostatnim szczątkiem wynosi 500 m. Poszczególne strefy zalegania szczątków charakteryzują się następująco.
Strefa B1.
Wielka liczba szczątków różnej wielkości zalegających teren wokół działki Bodina - szczątki zalegają przed brzozą (pierwszy szczątek znaleziono 40 m przed brzozą [10]), wokół brzozy i za brzozą. Są to szczątki tylnej i środkowej części lewego skrzydła, co wyklucza tezę, jakoby powstały one w wyniku uderzenia w przeszkody terenowe.

Obrazek
Obrazek

Strefa B2
W strefie tej znajduje się końcówka lewego skrzydła oraz „w promieniu około 10 m od skrzydła samolotu na ziemi znajduje się kilka metalowych fragmentów samolotu o różnej wielkości” [12]. Zdjęcie wykonane tuż po Katastrofie (Rys. 15) wyklucza możliwość odcięcia w wyniku uderzenia w przeszkodę terenową i dowodzi, że końcówka została odcięta paskiem detonacyjnym.

Obrazek

Strefa B3.
W strefie tej znajduje się wiele szczątków samolotu. Niektóre z nich mają długość sięgającą 3 metrów [13] (por. Rys. 16 i Rys. 17). Ze wstępnych analiz wynika, że są to wszystko fragmenty lewego skrzydła.
TAB14
Strefa B4.
Strefa ta charakteryzuje się tym, że jest położona wewnątrz pasa leśnego po zachodniej stronie ul. Kutuzowa. Leżące w tym lesie szczątki otoczone są ze wszystkich stron drzewami. Stanowi to dowód, że upadły pionowo między drzewa z wysokości powyżej korony drzew. Ponieważ samolot poruszał się z prędkością ok. 270 km/godz, szczątki te w momencie oderwania od samolotu musiały doznać impulsu w kierunku przeciwnym do lotu samolotu, w wyniku czego zredukowana została ich prędkość tak, iż mogły opaść pionowo między drzewa. Jest to jedyna strefa, dla której punkty oderwania i upadku znajdują się w przybliżeniu w tym samym miejscu trajektorii. Na podkreślenie zasługuje fakt, że w strefie tej leżą tuż obok siebie:
— najwyżej położona część w samolocie - fragment lewego steru wysokości (Rys. 18),
— jedna z najniżej położonych części w samolocie - fragment podwozia (Rys. 19) i
— najdalej wysunięta do tyłu część prawego skrzydła - interceptor (Rys. 20).
Położenie tych części w konstrukcji samolotu wyklucza możliwość ich oderwania na skutek uderzenia w przeszkody terenowe, a ponadto oderwanie tych części musiało być wynikiem odrębnych przyczyn.

Obrazek
Obrazek
Obrazek

Strefa B5.
W strefie tej leży samotnie tylna część lewego statecznika poziomego ze sterem wysokości (Rys. 21). Fakt, że oderwana została część tylna a nie przednia wyklucza jako przyczynę uderzenie w przeszkodę terenową. Dla upozorowania faktu, jakoby oderwała się ona od uderzenia w ziemię, została ona w dniu 11.04.2010 przeniesiona przez żołnierzy rosyjskich o kilkadziesiąt metrów na zachód, tak aby znalazła się za wykrotem ziemnym przedstawianym jako ślad pierwszego uderzenia samolotu w ziemię.

Obrazek

Strefa B6.
W strefie tej leży prawy statecznik poziomy ze sterem wysokości (Rys. 22). Zwraca uwagę rozerwanie dolnej części statecznika i oderwanie jego fragmentu w kierunku lotu, czyli przeciwnym do kierunku sił powstających przy uderzeniu w przeszkodę.
Strefa B7.
W strefie tej leży pozostałość statecznika pionowego z fragmentami stateczników poziomych (Rys. 23). Osobliwością jest to, że miejsce upadku jest tuż za drzewami, toteż widoczne uszkodzenia nie mogą być wynikiem wielokrotnego uderzania w ziemię, jednakże brakujących fragmentów nie ma w sąsiedztwie.
Strefa B8.
W strefie położona jest główna masa szczątków. Nad strefą tą nastąpiło rozerwanie kadłuba (por. Rys. 3, Rys. 4). Siła eksplozji była na tyle potężna, że nie tylko rozerwała kadłub, lecz również spowodowała „wydmuchnięcie” z
kadłuba całej zawartości. Nie tylko pasażerów, lecz nawet wszystkich foteli mimo ich solidnego zamocowania w podłodze, czego dowodzi Rys. 24. W wyniku eksplozji burty i sufit kadłuba zostały wyrzucone na zewnątrz, a po odwróceniu go dołem do góry kadłub upadł tak, że podłoga przylegała do ziemi. Po podniesieniu okazało się jednak, że pod podłogą nie ma ani przygniecionych ciał pasażerów, ani nawet foteli – cała zawartość musiała więc zniknąć wcześniej, zanim podłoga upadła na ziemię.

Obrazek
Obrazek

Odrębną kwestią jest oddzielne położenie obu stron poszycia danego elementu konstrukcji samolotu, np. konstrukcji lewego skrzydła – oba poszycia skrzydła leżą oddzielnie (por. Rys. 25). Dowodzi to rozerwania konstrukcji od środka.

Obrazek

Wniosek
Pozioma dyslokacja zasadniczych szczątków jednoznacznie dowodzi fałszywości hipotezy MAK/Millera. Katastrofa Smoleńska nie polegała na odcięciu końcówki lewego skrzydła i uderzenia samolotu w ziemię, lecz na sukcesywnym odpadaniu od samolotu kolejnych jego fragmentów na dystansie ok. 500 m. Prawa fizyki wykluczają możliwość, by odpadanie kolejnych fragmentów następowało w wyniku uderzenia w przeszkody terenowe, np. drzewa, gdyż jak wykazano to powyżej, zawsze odpadały wcześniej fragmenty położone z tyłu, a więc osłonięte od uderzeń przez przednie części konstrukcji. W takiej kolejności nastąpiło np. zniszczenie lewego skrzydła i w takiej kolejności następowało zniszczenie części ogonowej. Oddzielne położenie dwóch stron poszycia części samolotu dowodzi, że rozpad następował w wyniku sił oddzielających obie strony poszycia, czyli ciśnienia wewnątrz zamkniętych profili samolotu, jaki mogły wywołać jedynie wewnętrzne eksplozje.
Wydmuchnięcie wszelkiej zawartości wnętrza kadłuba – pasażerów, foteli i wyposażenia - i fakt, że zawartość ta leży na zewnątrz rozdartej konstrukcji, stanowi niezależny dowód na to, że zniszczenie kadłuba nastąpiło w wyniku wewnętrznej eksplozji, co wcześniej zostało dowiedzione na podstawie samej deformacji kadłuba – por Rys. 3 i Rys. 4.

3.6.2. Dyslokacja pionowa
Wszystkie katastrofy lotnicze można podzielić na dwa zasadnicze typy:
1) typ 1 – samolot jako całość (a przynajmniej jego kadłub) uderza w ziemię i rozpada się na części w wyniku tego uderzenia,
2) typ 2 - samolot rozpada się w powietrzu i na ziemię spadają oddzielnie jego szczątki.
W katastrofie typu 1 fragmentacja konstrukcji następuje w miejscu uderzenia w ziemię, a więc na powierzchni terenu. Ruch poszczególnych fragmentów jest zdeterminowany przez prędkość, z jaką samolot uderza w ziemię, rozpoczyna się w miejscu tego uderzenia, a trajektoria ruchu każdego z fragmentów jest pozioma. Ruch odbywa się albo na powierzchni (toczenie lub przesuwanie) albo tuż nad powierzchnią. W ewentualne przeszkody terenowe fragmenty te uderzają poziomo - Rys. 26.
Zupełnie inaczej odbywa się ruch tych fragmentów w katastrofie typu 2, gdy podział konstrukcji nastąpił na pewnej wysokości ponad terenem. Trajektoria lotu każdego z tych fragmentów jest wówczas wynikiem prędkości samolotu w chwili rozerwania i energii powodującej rozpad. Stanowi więc superpozycję ruchu samolotu przed rozerwaniem i krzywej balistycznej, według której odbywał by się swobodny ruch każdego z fragmentów w polu przyciągania ziemskiego w wyniku działania siły powodującej podział (np. eksplozji). W trakcie opadania każdego z fragmentów jego początkowy ruch postępujący w kierunku lotu samolotu zanika w wyniku oporu powietrza, a coraz większą wartość nabiera składowa pionowa w wyniku działania sił grawitacyjnych. Na ziemię poszczególne fragmenty spadają od góry z tym mniejszą prędkością poziomą, im wyżej nastąpiła fragmentacja konstrukcji - Rys. 27.

Obrazek

Różnice w trajektorii lotu poszczególnych fragmentów powodują, że ich dyslokacja na ziemi i przeszkodach terenowych w sposób jednoznaczny pozwala odróżnić oba typy katastrof. Tylko podczas katastrofy typu 2 lecące fragmenty mogą opaść na zabudowania i gałęzie drzew od góry. Tak więc wiszące na gałęziach metalowe fragmenty samolotu, tzw. „blaszane ptaki”, w sposób oczywisty wskazują, że rozpad samolotu nastąpił powyżej drzew, a więc świadczą o tym, że mamy do czynienia z katastrofą typu 2.
Drugim podstawowym elementem różniącym katastrofy lotnicze jest ewentualna eksplozja towarzysząca katastrofie. W pierwszym typie katastrofy eksplozja zwykle jest spowodowana wybuchem paliwa i następuje po uderzeniu w ziemię. Wybuchowi paliwa towarzyszy zawsze pożar, przy czym wcześniej powstały pożar może zainicjować wybuch paliwa.
W katastrofach drugiego typu eksplozja zwykle jest początkiem katastrofy. Eksplozji może towarzyszyć pożar i na ziemię mogą spaść palące się szczątki, lecz nie jest to regułą. Rozerwanie samolotu na dużej wysokości może
skutkować tym, że nawet po zapaleniu się niektórych fragmentów płomienie zostaną ugaszone w trakcie opadania i na ziemi szczątki nie będą się już palić.
Ogólnie biorąc w katastrofie typu 1 ewentualna eksplozja jest skutkiem katastrofy i ją kończy, a w katastrofie typu 2 jest przyczyną katastrofy i ją rozpoczyna.
Obecność eksplozji lub jej brak w czasie katastrofy pozwala na wyróżnienie w każdym typie katastrofy dwóch podtypów, co prowadzi do podziału wszystkich katastrof lotniczych na 4 kategorie - Rys. 28.

Obrazek

Pionowa dyslokacja szczątków w Katastrofie Smoleńskiej wyklucza możliwość, by była to katastrofa typu 1. Świadczy o tym wiele dowodów. Wszystkie te dowody można podzielić na dwa rodzaje:
1) położenie szczątków leżących na ziemi między przeszkodami terenowymi, np. drzewami, co dowodzi, że mogły one tam wpaść jedynie od góry z wysokości przekraczającej wysokość przeszkód terenowych,
2) położenie szczątków na przeszkodach terenowych, np. na drzewach w postaci „blaszanych ptaków”.
Upadek między przeszkody
Wiele szczątków samolotu leży między drzewami i w sposób jednoznaczny dowodzi, że mogły one tam się znaleźć jedynie przez upadek z wysokości większej niż korony drzew. Pierwszym takim elementem jest końcówka lewego skrzydła leżąca w strefie B2 (Rys. 29). Leży ona w miejscu otoczonym przez drzewa o wysokości przekraczającej 10 m, których korony nie są uszkodzone. Jej położenie i fakt, że nadziana jest na wąskie drzewka dowodzi, że upadła ona z wysokości większej niż 10 m pionowo. Wyklucza to możliwość jej upadku w wyniku lotu koszącego od „brzozy Bodina”.
Innym przykładem są części leżące w strefie B4 (por, Rys. 18 - Rys. 20). Leżą one w pasie leśnym wzdłuż ul. Kutuzowa i otoczone są ze wszystkich stron przez pnie drzew. Musiały więc opaść na ziemię pionowo między drzewa, co dowodzi, że ich punkt oderwania od konstrukcji był położony wyżej.
„Blaszane ptaki”
„Blaszane ptaki” nie tylko dowodzą, że oderwały się one od samolotu powyżej miejsca, na którym wiszą, lecz dodatkowo są dowodem na to, że oderwały się od samolotu w odległości co najmniej kilkudziesięciu metrów przed drzewem. Pamiętać bowiem trzeba, że samolot poruszał się z szybkością przekraczającą 1 prędkości dźwięku. Przy takiej prędkości metalowe szczątki zachowują się jak pociski i przecinają gałęzie. „Blaszane ptaki” dowodzą więc, że oderwanie od samolotu nastąpiło w tak dużej odległości, iż na skutek oporów powietrza przedmiot metalowy wytracił prawie całkowicie swą prędkość i mógł osiąść na gałęzi. Ponieważ ruch szczątków odbywa się według krzywej balistycznej, dowodzi to również tego, że oderwanie nastąpiło na wysokości znacznie przekraczającej wysokość, na której wisi „blaszany ptak” (por. Rys. 27).

Obrazek
Obrazek

Przytoczone powyżej dowody wykluczają możliwość przebiegu Katastrofy Smoleńskiej według hipotezy MAK/Millera i dowodzą, że odpadanie poszczególnych części od samolotu następowało powyżej przeszkód terenowych, a uszkodzenia gałęzi niektórych drzew na trasie były wynikiem uderzeń oderwanych i lecących oddzielnie szczątków samolotu.

Obrazek
Obrazek

4 BŁĘDY I ZANIECHANIA PRZY TWORZENIU HIPOTEZY MAK/MILLERA
Choć wydaje się to nieprawdopodobne, przedstawiciele Rzeczypospolitej Polskiej nie sporządzili na miejscu Katastrofy Smoleńskiej żadnego dokumentu. Nie istnieje żaden protokół oględzin miejsca Katastrofy, żaden raport, żaden protokół przesłuchania któregokolwiek ze świadków mimo obecności na miejscu Katastrofy licznych przedstawicieli państwa, a w szczególności obecności przedstawicieli Prokuratury Wojskowej. Nie pobrano też żadnych próbek, ani jakichkolwiek dowodów rzeczowych.
Pierwszy polski dokument, jaki powstał na miejscu Katastrofy Smoleńskiej, to raport sporządzony przez ekipę polskich archeologów przebywających w Smoleńsku w październiku 2010 r., tj. 6 miesięcy po Katastrofie (por. p.3.2). Ale wyniki badań archeologicznych zostały całkowicie zignorowanie zarówno przy pisaniu raportu MAK jak i raportu komisji Millera. Pierwszym zadaniem podczas badania katastrof lotniczych zgodnie z wytycznymi ICAO jest ustalenie, czy katastrofa była typu 1 (rozpad w wyniku uderzenia w ziemię) czy typu 2 (rozpad powyżej terenu). Zarówno rosyjscy jak i polscy twórcy hipotezy MAK/Millera całkowicie zignorowali to zadanie i a priori założyli, że rozpad nastąpił w wyniku uderzenia w ziemię całkowicie ignorując wszelkie przeczące temu dowody materialne i zeznania świadków. Podstawowymi dowodami w badaniu katastrof lotniczych są szczątki samolotu i ciała ofiar. Zarówno rosyjscy jak i polscy twórcy hipotezy MAK/Millera całkowicie zignorowali badanie tych podstawowych dowodów. Katastrofa Smoleńska jest pierwszą katastrofą w historii całego lotnictwa światowego, której przyczynę w postaci hipotezy MAK/Millera podano bez zbadania podstawowych dowodów. Jedynymi dowodami na poparcie hipotezy MAK/Millera są zaprezentowane przez stronę rosyjską zapisy z wybranych rejestratorów stanowiących wyposażenie samolotu oraz z rejestratora QAR produkcji polskiej firmy ATM. Jest to jedyny rejestrator, do którego miała dostęp strona polska, lecz niestety, ze względu na niewielką liczbę rejestrowanych parametrów i niewielką częstotliwość rejestracji nie zarejestrował on całości wydarzeń, a w szczególności ostatniego odcinka czasu - w udostępnionej wersji zapisu jego oryginalny koniec został zastąpiony doklejoną wstawką niewiadomego pochodzenia dostarczoną przez stronę rosyjską.
Wśród analizowanych rejestratorów nie uwzględniono w szczególności:
— zamontowanych na TU-154 rejestratorów TCAS i K3-63,
— rejestratorów TCAS na innych statkach powietrznych znajdujących się w przestrzeni w pobliżu Smoleńska,
— rejestratorów i urządzeń pokładowych zamontowanych na samolocie JAK, który wcześniej wylądował w Smoleńsku,
— rejestratorów naziemnych lotniska w Smoleńsku,
— rejestratorów z innych stacji naziemnych.

5 RZECZYWISTY PRZEBIEG KATASTROFY
Przedstawione powyżej dowody rozstrzygające (por. p. 3.4, 3.5, 3.6) nie są bynajmniej jedynymi, które dowodzą fałszywości hipotezy MAK/Millera. Jak podkreślono w wcześniej (por. Tab. 2), wszystkie dotychczas uzyskane na gruncie różnych nauk wyniki badań są ze sobą zgodne i wykazują fałszywość tej hipotezy. Co więcej, wszystkie przedstawione na Konferencjach referaty układają się w spójny obraz i pozwalają na stwierdzenie, że:
Katastrofa Smoleńska stanowiła to, co w literaturze światowej określa się jako controlled demolition (kontrolowana rozbiórka).
Katastrofa Smoleńska składała się z szeregu wydarzeń, w wyniku których na przestrzeni ostatnich kilkuset metrów lotu od konstrukcji samolotu odpadały kolejne jej części, a na końcu gwałtowny wzrost ciśnienia rozerwał kadłub. Była to więc katastrofa typu 2B, a nie 1A (por. p. 3.6.2). Kolejność w jakiej odpadały poszczególne części samolotu wyklucza, aby przyczynami tego odpadania były zderzenia z przeszkodami terenowymi, np. drzewami. W pierwszej kolejności odpadały bowiem części, które nie mogły być narażone na takie zderzenia. Kolejność tego odpadania w dużej mierze jest zilustrowana na Rys. 14. Pierwsze odpadły tylne części środkowej części lewego skrzydła, a duży rozrzut tych szczątków świadczy, że przyczyną nie było odpalenie jednego ładunku, lecz raczej seria niewielkich eksplozji wewnątrz skrzydła. Szczątki te zalęgają na dużym obszarze oznaczonym jako strefa B1, ich rozłożenie świadczy o tym że rozpad skrzydła rozpoczął się ok. 100 m przed brzozą Bodina. Drugi etap rozpadu samolotu, to odcięcie końcówki lewego skrzydła o długości ok. 6 m. Zarówno położenie tego fragmentu jak i kształt cięcia widoczny na wielu fotografiach i filmach (Rys. 15) jednoznacznie wskazują na odcięcie paskiem detonacyjnym, jakie stosowane są od dawna w robotach rozbiórkowych w budownictwie i przy wycince lasów i jakie oferuje do sprzedaży wiele firm. Przykładowe reklamy takich firm przedstawiają Rys. 33 i Rys. 34, lecz światowa oferta handlowa jest znacznie szersza.

Obrazek

Trzecim etapem było zniszczenie pozostałej części lewego skrzydła aż do centropłata. Fragmenty tego skrzydła zalegają w dużej strefie B3 (por Rys. 14), ale znajdują się również w strefie B4 oraz B8 - fragment dolnego poszycia skrzydła z szachownicą. Rozłożenie tych szczątków wskazuje, że niszczenie skrzydła było również wynikiem szeregu eksplozji niewielkich ładunków rozmieszczonych wewnątrz konstrukcji skrzydła i odpalanych w określonej sekwencji w sposób typowy dla rozbiórki obiektów budowlanych. Bez trudu można dobrać wielkość tych ładunków tak, aby ich efekt akustyczny był zagłuszony przez pracę silników samolotu.
W czwartym etapie oderwane zostały fragmenty usterzenia i podwozia. szczątki tych części samolotu leżą w pasie leśnym tuż za ul. Kutuzowa. Pierwszy odpadł zewnętrzny fragment lewego statecznika poziomego (Rys. 18) i upadł między drzewa, a w następnej kolejności odpadła duża cześć tego statecznika razem z przyległym sterem wysokości – lotką (Rys. 21).

Obrazek

Kolejna eksplozja oderwała dużą część prawego statecznika poziomego z lotką (Rys. 22). Cześć ta upadla ok. 30 m (strefa B6 na Rys. 14) przed dwoma podłużnymi wykrotami ziemnymi wskazywanymi w hipotezie MAK/Millera jako pierwsze ślady uderzenia samolotu w ziemię. Dla uwiarygodnienia tego żołnierze rosyjscy przenieśli tę część na zachód od wykrotu, aby na zdjęciu lotniczym umieszczonym w raporcie MAK miała ona położenie zgodne z hipotezą. Podkreślić też trzeba, że wskazane wykroty nie mają żadnego związku z Katastrofą Smoleńską i jak dowodzi tego zalegająca ich dno zeschła trawa, powstały jeszcze przed poprzednim okresem wegetacyjnym [22].
Kolejna eksplozja oderwała statecznik pionowy wraz z resztkami usterzenia - Rys. 23.
Na koniec potężna eksplozja rozerwała kadłub. W wyniku tej eksplozji nastąpiło rozerwanie kadłuba wzdłuż sufitu oraz oderwanie części kokpitowej i ogonowej. Siła tej eksplozji była tak duża, że rozdrobniona i wydmuchnięta została cała zawartość kadłuba – nie tylko pasażerowie, lecz również ich fotele, a nawet termoizolacja. Wcześniejsze zniszczenie lewego skrzydła wywołało obrót samolotu wzdłuż osi i w momencie tej eksplozji był on już zwrócony sufitem do ziemi. Przez kadłub rozdarty wzdłuż sufitu oraz otwarty do tyłu po odpadnięciu części ogonowej szczątki ludzi i przedmiotów wyleciały również do tyłu zaścielając cały obszar aż do wcześniej leżących fragmentów usterzenia w strefach B7 i B6 - Rys. 35.

Obrazek

6 PODSUMOWANIE
Dorobek naukowy trzech kolejnych Konferencji Smoleńskich, jakie miały miejsce w latach 2012-2014 obejmuje wyniki badań ze wszystkich dziedzin nauki reprezentowanych w Komitecie Naukowym. Do dziedzin tych zaliczyć trzeba w szczególności wszystkie istotne dla badania katastrof dyscypliny nauk ścisłych i technicznych, ale również dziedziny pozatechniczne takie jak medycyna, socjologia i prawo. Konferencje pozwoliły więc na wszechstronne przebadanie wszystkich dostępnych dowodów i informacji dotyczących Katastrofy Smoleńskiej. Z reguły podczas badania katastrofy zespół śledczy musi korzystać z pomocy biegłych reprezentujących te dziedziny nauki, które nie są reprezentowane wśród osób prowadzących śledztwo. Konferencje Smoleńskie nie miały takich trudności, gdyż w składzie komitetów konferencyjnych a w szczególności Komitetu Naukowego i Komitetu Inspirującego i Doradczego znajdowali się specjaliści ze wszystkich niezbędnych w badaniu dziedzin. Ta wszechstronność naukowa, jaką zapewniał skład komitetów i wszechstronność przedstawionych prac – w czasie konferencji wygłoszono aż 78 referatów ze wszystkich ww. dziedzin nauki – zapewniła kompleksowe przebadanie dostępnych dowodów i informacji. Wnioski płynące z przedstawionych na Konferencjach Smoleńskich badań z różnych dziedzin nauki są zgodne i potwierdzają się wzajemnie. Badania geodezyjne i geotechniczne, archeologiczne i medyczne, fizyczne i chemiczne, mechaniczne i aerodynamiczne, elektrotechniczne i akustyczne - wszystkie przedstawione na Konferencjach referaty układają się w spójny obraz i pozwalają na sformułowanie następujących wniosków.
1 Hipoteza MAK/Millera jest fałszywa, gdyż każda z jej pięciu faz jest sprzeczna z powszechnie znanymi prawami fizyki i niepodważalnymi dowodami rzeczowymi.
2 Katastrofa Smoleńska stanowiła to, co w literaturze światowej określa się jako controlled demolition (kontrolowana rozbiórka) i została zrealizowana przez serię eksplozji materiałów wybuchowych, jakie miały miejsce w zamkniętych profilach samolotu i tym samym były niedostępne dla inspekcji pirotechnicznych. Podstawowe informacje dotyczące technologii stosowanych przy controlled demolition przedstawiono w aneksie.
3 Rosyjska ekipa kontrolująca miejsce Katastrofy dołożyła starań, aby uwiarygodnić hipotezę MAK/Millera. Temu celowi służyło przenoszenie szczątków w wyznaczone miejsca i zatajanie dowodów przeczących hipotezie.
4 Chociaż ogólny przebieg Katastrofy Smoleńskiej jest znany i można go było ustalić na podstawie nielicznych stosunkowo dowodów dostępnych dla niezależnych badań, to jest oczywiste, że śledztwo dotyczące przyczyn Katastrofy nie może być zakończone bez przeprowadzenia badań podstawowych dowodów, jakimi są szczątki wraku samolotu i szczątki ofiar Katastrofy. Bez przeprowadzenia tych badań niemożliwe jest ustalenie wielu bardzo ważnych szczegółów.
Komitet Naukowy Konferencji Smoleńskiej, Warszawa, wrzesień 2015

http://wpolityce.pl/smolensk/272487-na- ... -smolenska

* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *

"Liczba szczątków samolotu to nie może być dowód przesądzający w przeciwieństwie do np. ich wyglądu, dyspersji, dyslokacji".
W odpowiedzi prof. Czachorowi


Obrazek

W odpowiedzi Panu Profesorowi Markowi Czachorowi na jego tekst pt „Co dalej z badaniami katastrofy smoleńskiej?” chciałbym się odnieść do kilku poruszonych kwestii.
Prof. Czachor:
Ilość szczątków samolotu, towarzysząca katastrofie lotniczej, liczona jest w milionach, a nie dziesiątkach tysięcy części, zwłaszcza w wypadku eksplozji w powietrzu. Argument, iż 60 tysięcy szczątków dowodzi eksplozji, jest błędny.
Pan Profesor Czachor ma w tym przypadku rację. Rzeczywiście nie może to być dowód przesądzający w przeciwieństwie do np. wyglądu szczątków, ich dyspersji, dyslokacji, czy frakcji wymiarowych. Problem polega na tym, że ilość szczątków zależą od tego jak je liczyć. Bo jeśli mówimy o fragmentacji to należy uwzględnić nie tylko liczbę szczątków, ale również ich frakcje wymiarowe i wagowe w poszczególnych grupach wartości. W takim rozumieniu należałoby porównać szczątki, ale nie z dwóch krańcowo różnych zdarzeń lotniczych, tylko z takich dla których warunki były zbliżone. To podstawowy błąd w założeniach badawczych, jeśli usiłuje się porównać np. dwa wypadki samochodowe, z których jeden był zderzeniem czołowym ciężarówki z betonową ściana, a drugi dachowaniem samochodu osobowego w rowie. Niestety do takiego porównania tu chyba doszło.

Prof. Czachor:
Porównajmy: w Lockerbie zebrano 4 miliony odłamków, z czego 10 tysięcy opisano i skatalogowano. Stąd zapewne częste porównanie: Smoleńsk 60 000, Lockerbie 10 000. Po katastrofie lotu Swissair 111 z 2 września 1998 wydobyto z morza około 2 milionów szczątków samolotu. Uderzył on o powierzchnię Atlantyku z dwa razy większą prędkością niż tupolew w Smoleńsku, lecz nie stwierdzono eksplozji w powietrzu. Amerykańscy śledczy, badający katastrofę lotu TWA 800 z 1996 r., przebadali (sic!) pod kątem materiałów wybuchowych ponad milion części wraku wydobytych z dna morza. Ilość szczątków samolotu liczona jest więc w milionach, a nie dziesiątkach tysięcy.(…)
Problem w tym, że w Smoleńsku nie udało się wydobyć wielu szczątków i nawet badania archeologiczne, w tym badania za pomocą wykrywaczy metali nie są w pełni reprezentatywne. I to wynika z prostego powodu – zasięgu takich wykrywaczy. Druga kwestia, to pytanie, w jaki sposób liczyć szczątki. Jeśli przyjąć, że weźmiemy pod uwagę nawet pojedyncze odpryski farby z poszycia, czy pojedyncze włókna materiału, o liczba szczątków diametralnie się zmieni. Katalogując szczątki z Lockerbie badacze na pewno wzięli pod uwagę, że nie wszystko da się skatalogować. Ale wymieniając oba zdarzenia powracam do wcześniejszej opinii, że tych zdarzeń lotniczych porównać nie sposób i o tym Pan Profesor powinien pamiętać.

Prof. Czachor
Teoria o odcięciu dźwigarów lewego skrzydła, przy pomocy kumulacyjnych ładunków wybuchowych, pomija fakt istnienia w tej części skrzydła zbiornika paliwa, wypełnionego mieszanką paliwowo-powietrzną. Eksplozja ładunków wybuchowych nie obcięłaby skrzydła w jednej linii, lecz spowodowałaby eksplozję całego zbiornika. Kształt górnego poszycia prawego zbiornika paliwa nr 3 sugeruje, iż eksplodował on w rejonie głównego wrakowiska.(…)
(…) Możliwości eksplozji w zbiorniku nr 3 był poświęcony referat prof. J. Gierasa na I Konferencji Smoleńskiej. Pod koniec lotu zbiornik nr 3 był niemal pusty, wg Gierasa paliwo tworzyło na jego dnie warstwę o grubości 14-16 mm. Pozostała część baku wypełniona była łatwopalną mieszanką oparów paliwa i powietrza. Gaz taki może eksplodować nawet na skutek iskry elektrycznej – skrzydło samo w sobie staje się wtedy bombą paliwowo-powietrzną. Eksplozja ładunku kumulacyjnego, odcinającego końcówkę, spowodowałaby wybuch gazu po obu jego stronach, również w oderwanej końcówce skrzydła. Nie uzyskalibyśmy efektu równego odcięcia. Zwolennicy teorii o wybuchowym odcinaniu skrzydła pomijają istnienie w tym miejscu zbiornika z gazem.(…)
Czy aby na pewno?
Pan Prof. Czachor autorytatywnie wypowiada się w kwestii możliwości wybuchu paliwa lotniczego, lecz nie idzie za tym konsekwencja w postaci danych literaturowych poświęconych tej problematyce. Chciałbym odnieść się do tej kwestii i uzupełnić, a właściwie odpowiedzieć Panu Profesorowi na jego tezy o „bombie paliwowo powietrznej” stworzonej jakoby ze zbiorników Tupolewa.
Chciałbym przede wszystkim przedstawić podstawowe dane źródłowe, jakimi bez wątpienia są informacje zawarte w charakterystyce paliwa lotniczego, stosowanego jako paliwo do samolotów odrzutowych.
Zgodnie z przykładową kartą charakterystyki paliwa lotniczego JET A-1, jest to frakcja naftowa hydroodsiarczona, o  temperaturze zapłonu > 38 stopni Celsjusza (metoda badawcza tygiel zamknięty). Prężność par tego paliwa w temperaturze 37,8 stC wynosi mniej niż 5 kPa – dla porównania z benzyną samochodową, która posiada prężność par na poziomie 60-90 kPa ( w zależności od składu frakcji) jest to wartość wielokrotnie mniejsza.
Ale najważniejszą informacją, którą można odczytać z karty charakterystyki jest to, że w odniesieniu do własności wybuchowych: Zgodnie z kolumną 2 aneksu VII do REACH badanie nie musi być przeprowadzane, ponieważ w cząsteczce nie ma grup chemicznych związanych z właściwościami wybuchowymi.
Ponadto, o czym możemy dowiedzieć się z karty charakterystyki, produkt ten nie wykazuje zwiększonej reaktywności, w zalecanych warunkach jest stabilny, a w warunkach użytkowania nie powoduje niebezpiecznych reakcji chemicznych.
W warunkach atmosfery wybuchowej należy unikać źródeł zapłonu i działania ciepła.
To ostatnie zdanie stanowi clou dalszych rozważań.
Po pierwsze, proszę Pana Profesora, aby kupił trochę nafty w sklepie , nalał trochę do słoika i wstawił do lodówki, oziębiając ją do zera stopni Celsjusza, a następnie próbował podpalić opary zapalniczką piezoelektryczną. Pisząc o takiej a nie innej temperaturze, biorę pod uwagę warunki pogodowe jakie panowały 10 kwietnia 2010 roku w Smoleńsku, o których można przeczytać w raportach pogodowych na ten dzień. Paliwo w zbiorniku Tupolewa prawdopodobnie mogło mieć jeszcze niższą temperaturę, zaś wilgotność powietrza wynosiła w tym czasie, w Smoleńsku 100%
Ważne aby Pan Profesor miał również możliwość zapoznania się z metodą zamkniętego tygla, która wg informacji literaturowych umożliwia zatrzymywanie par wewnątrz urządzenia badawczego, eliminując tym samym wpływ warunków otoczenia na wyniki badań. Według tej metody próbkę wprowadza się do tygla badawczego, a na jego szczycie umieszcza się szczelną pokrywę, następnie włączając proces podgrzewania. Po określonym czasie odsłania się pokrywę, aby umożliwić parowanie cieczy do otoczenia i punktowego zapłonu par cieczy. Jeszcze raz przypomnę, że dla nafty lotniczej, badanej w takich warunkach, temperatura zapłonu wynosi powyżej 38 stopni Celsjusza.

Druga kwestia to prośba, aby Pan Profesor odniósł się do Niewiążących wskazówek właściwego postępowania dotyczącego wykonania dyrektywy 1999/92/WE Parlamentu Europejskiego i Rady w sprawie minimalnych wymagań dotyczących bezpieczeństwa i ochrony zdrowia pracowników zatrudnionych na stanowiskach pracy, na których może wystąpić atmosfera wybuchowa, zgodnie z czym :
Mieszaniny wybuchowe nie mogą powstawać wewnątrz pojemników, jeżeli temperatura w pojemniku jest przez cały czas utrzymywana na poziomie wystarczająco niższym od temperatury zapłonu (o około 5 stC do 15 st C )
W świetle tych podstawowych informacji, do których dotarcie naprawdę nie jest trudne, twierdzenie, że paliwo lotnicze może sobie tworzyć mieszanki wybuchowe w każdych okolicznościach jest co najmniej nadinterpretacją, opartą bardziej na domysłach niż rzetelnych informacjach naukowych, opartych o standaryzowane techniki badawcze.
Pisząc o możliwości wybuchu par paliwa lotniczego Pan Profesor Czachor zapewne mógł zapoznać się z warunkami, które doprowadziły do  katastrofa Boeninga 747 w dniu 17.07.1996 roku, po starcie z lotniska Kennedy’ego w Nowym Jorku. Otóż przyczyną katastrofy było najprawdopodobniej powstanie iskry w środkowym, prawie opróżnionym zbiorniku paliwa, lecz warunki które się do tego przyczyniły były zgoła inne.
Pośrednią przyczyną był, w tym przypadku, długi postój samolotu na płycie lotniska w ponad 30 stopniowym upale, wypełnienie się zbiornika parami paliwa lotniczego ( w tym czasie zbiornik zawierał jedynie niewielką ilość paliwa), które ponadto podgrzewane były przez układ klimatyzacji (wymiennik) znajdujący się pod zbiornikiem. Jaka mogła być w tym czasie temperatura w zbiorniku paliwa można sobie w prosty sposób odpowiedzieć – na pewno dużo wyższa niż temperatura zapłonu, o czym wie każdy posiadacz samochodu dostawczego z blaszaną komorą ładunkową pozostawionego na pełnym słońcu w lecie przez kilka godzin. I to właśnie jest zasadnicza różnica, o której naukowiec powinien pamiętać, by nie wprowadzać w błąd swoimi tezami.
I pytanie jeszcze jedno – czy Pan Prof. Czachor brał pod uwagę istnienie instalacji gazu neutralnego (CO2) uwalnianego w postaci poduszki gazowej do zbiorników paliwowych podczas awaryjnego lądowania. Raporty nic o tym nie mówią, ale nie można przecież wykluczyć, że sekwencja uwolnienia CO2 z gaśnic pokładowych została uruchomiona. To zupełnie zmieniałoby charakterystykę „oparów paliwa”, gdyby nawet one powstały, prawda ?
Pisząc wręcz o bombie paliwowo - powietrznej Pan Profesor nie bierze również pod uwagę wielu innych parametrów takiego hipotetycznego wybuchu, w tym rzeczy najważniejszej, czyli jego potencjalnej siły i szybkości, która w przypadku gwałtownego spalania paliw o właściwościach zbliżonych do nafty, przebiega na ogół w postaci deflagracji a nie detonacji tworzącej np. bardzo drobne odłamki i inne charakterystyczne zniszczenia dla detonacji dużych prędkości i mocy, odpowiadającej typowym , militarnym ładunkom paliwowo - powietrznym. Wyjątek to wybuch typu BLEVE, czasami VCA, do którego, z przyczyn obiektywnych, nie mogło dojść, co przedstawiłem dość przystępnie podczas IV Konferencji Smoleńskiej.
Dla ścisłości, mówiąc o ładunkach paliwowo – powietrznych należy dodać, że są to urządzenia, w których stosuje się specjalne mieszanki chemiczne zwiększające zarówno temperaturę, ciśnienie i szybkość detonacji, oraz przede wszystkim jej zasięg. Utożsamianie wysadzenia baku z paliwem z bombą paliwowo - powietrzną świadczy o niezbyt dokładnym zapoznaniu się z tym tematem, podobnie jak o zapoznaniu się z zasadami działania liniowych ładunków kumulacyjnych, ale to temat na odrębną dyskusję.
Jacek Jabczyński

http://wpolityce.pl/smolensk/272874-lic ... czachorowi

* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *

Co wydarzyło się 10.04.2010?
Oto końcowy DOKUMENT Konferencji Smoleńskich


Publikujemy dokument zatytułowany „Co wiemy o przebiegu Katastrofy Smoleńskiej. Wstępne podsumowanie Konferencji Smoleńskich”. Przedstawia on wspólne stanowisko Komitetu Naukowego Konferencji Smoleńskich i ukazuje rzeczywisty przebieg katastrofy. Zgromadzona dokumentacja zarówno w całości jak i w szczegółach dowodzi, że powszechnie znane prawa fizyki wykluczają możliwość przebiegu wypadków przedstawionego w raportach MAK i komisji Millera.


W Warszawie 14 listopada 2015 roku odbyła się IV Konferencja Smoleńska. Jej głównym celem było podsumowanie wyników wszystkich dotychczas zgromadzonych badań naukowych oraz przedstawienie ich w sposób zrozumiały dla każdego. Poniżej publikujemy dokument, który przedstawia wspólne stanowisko Komitetu Naukowego Konferencji Smoleńskich i ukazuje rzeczywisty przebieg tragedii z 10 kwietnia 2010 roku.

W podsumowaniu, które znajduje się we wspomnianym dokumencie, czytamy:
Dorobek naukowy trzech kolejnych Konferencji Smoleńskich, jakie miały miejsce w latach 2012-2014 obejmuje wyniki badań ze wszystkich dziedzin nauki reprezentowanych w Komitecie Naukowym. Do dziedzin tych zaliczyć trzeba w szczególności wszystkie istotne dla badania katastrof dyscypliny nauk ścisłych i technicznych, ale również dziedziny pozatechniczne takie jak medycyna, socjologia i prawo. Konferencje pozwoliły więc na wszechstronne przebadanie wszystkich dostępnych dowodów i informacji dotyczących Katastrofy Smoleńskiej. Z reguły podczas badania katastrofy zespół śledczy musi korzystać z pomocy biegłych reprezentujących te dziedziny nauki, które nie są reprezentowane wśród osób prowadzących śledztwo. Konferencje Smoleńskie nie miały takich trudności, gdyż w składzie komitetów konferencyjnych a w szczególności Komitetu Naukowego i Komitetu Inspirującego i Doradczego znajdowali się specjaliści ze wszystkich niezbędnych w badaniu dziedzin. Ta wszechstronność naukowa, jaką zapewniał skład komitetów i wszechstronność przedstawionych prac – w czasie konferencji wygłoszono aż 78 referatów ze wszystkich ww. dziedzin nauki – zapewniła kompleksowe przebadanie dostępnych dowodów i informacji.

Wnioski płynące z przedstawionych na Konferencjach Smoleńskich badań z różnych dziedzin nauki są zgodne i potwierdzają się wzajemnie. Badania geodezyjne i geotechniczne, archeologiczne i medyczne, fizyczne i chemiczne, mechaniczne i aerodynamiczne, elektrotechniczne i akustyczne - wszystkie przedstawione na Konferencjach referaty układają się w spójny obraz i pozwalają na sformułowanie następujących wniosków.

1. Hipoteza MAK/Millera jest fałszywa, gdyż każda z jej pięciu faz jest sprzeczna z powszechnie znanymi prawami fizyki i niepodważalnymi dowodami rzeczowymi.

2. Katastrofa Smoleńska stanowiła to, co w literaturze światowej określa się jako controlled demolition (kontrolowana rozbiórka) i została zrealizowana przez serię eksplozji materiałów wybuchowych, jakie miały miejsce w zamkniętych profilach samolotu i tym samym były niedostępne dla inspekcji pirotechnicznych. Podstawowe informacje dotyczące technologii stosowanych przy controlled demolition przedstawiono w aneksie.

3. Rosyjska ekipa kontrolująca miejsce Katastrofy dołożyła starań, aby uwiarygodnić hipotezę MAK/Millera. Temu celowi służyło przenoszenie szczątków w wyznaczone miejsca i zatajanie dowodów przeczących hipotezie.

4. Chociaż ogólny przebieg Katastrofy Smoleńskiej jest znany i można go było ustalić na podstawie nielicznych stosunkowo dowodów dostępnych dla niezależnych badań, to jest oczywiste, że śledztwo dotyczące przyczyn Katastrofy nie może być zakończone bez przeprowadzenia badań podstawowych dowodów, jakimi są szczątki wraku samolotu i szczątki ofiar Katastrofy. Bez przeprowadzenia tych badań niemożliwe jest ustalenie wielu bardzo ważnych szczegółów.

Poniżej znajdują się „Wstępne podsumowanie Konferencji Smoleńskich” w PDF, oraz kopia listu prezydenta Andrzeja Dudy do organizatorów i uczestników IV Konferencji Smoleńskiej:
Załącznik do artykułu                                        Wielkość
wstepne_podsumowanie_konferencji_smolenskich.pdf        2.99 MB
list_prezydenta.jpg                                        225.29 KB

http://niezalezna.pl/73414-co-wydarzylo ... molenskich

* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *

Smoleńskie paroksyzmy pani Kublik.
I Millerowi „eksperci” bez masek: „nieważne, na jakiej wysokości została złamana brzoza”


Kto najbardziej interesuje się losami badań nad przyczynami katastrofy smoleńskiej? Agnieszka Kublik. Jak to dobrze, że zdrowie jej dopisuje, a i zapał do pilnowania sprawy aż kipi pod finezyjną fryzurą.


Czerska aktywistka pewnie spać nie może na myśl o tym, że za chwilę ponadpięcioletni trud jej i Millerowych ekspertów legnie w gruzach. Pisze więc co chwilę alarmujące teksty o tym, jakiż to zamach na smoleńską „prawd” szykuje nam PiS na czele z Antonim Macierewiczem. Przestrzega przed nową komisją badania wypadków lotniczych, oburza się na zamknięcie propagandowej strony inżyniera Laska i szuka niekonsekwencji w wypowiedziach polityków Prawa i Sprawiedliwości
Przykre to trochę, bo jej rozpacz wygląda jak krzyk zza dźwiękoszczelnej szyby. Nie ma kompletnie żadnego znaczenia. Ale przy okazji starań pani Agnieszki wychodzą bardzo znaczące niuanse, które zdecydowanie warto podświetlić.
Dlatego wracam do podczepionej pod jej ostatni tekst rozmowy wideo sprzed paru dni z mgr. inż. Edwardem Łojkiem, byłym członkiem komisji Millera, a później tzw. zespołu Laska.

Trzy fragmenty tego spotkania zwróciły moją szczególną uwagę, i nie mogę powstrzymać się przed ich pozostawieniem potomnym również w tym miejscu.
Oto pani Agnieszka w pewnym momencie mówi:
Raport komisji Millera nadal jest jedynym oficjalnym, legalnym dokumentem w sprawie ustalenia przyczyn tej katastrofy.
To dziwne, że tak biegła w smoleńskich meandrach pani Agnieszka zapomina, że jest jeszcze jeden dokument. I to on według międzynarodowych przepisów jest tym „jedynym oficjalnym, legalnym”. Chodzi oczywiście o raport komitetu MAK. O czym pamięta mgr inż. Łojek, który natychmiast zastrzega:
No, trzeba byłoby do tego dodać oczywiście raport radzieckiej, yyy, rosyjskiej komisji, czyli komitetu…

Przejęzyczenie pana Łojka nie dziwi. Dowodzi, że i on – jak zapewne cała komisja Millera – ma świadomość, że MAK w swej istocie jest instytucją radziecką, z którą nie należało wchodzić w jakąkolwiek współpracę i oddawać choćby skrawka wpływu na badanie katastrofy.
Dalej, przy rytualnym uderzeniu w naukowców skupionych w Konferencji Smoleńskiej, świadomie bądź nie (moim zdaniem zdecydowanie świadomie), mylone jest pojęcie Konferencji (środowiska ponad 100 profesorów z najlepszych wydziałów polskich uczelni technicznych od czterech lat raz w roku spotykających się na serii seminariów i wydających obszerne naukowe raporty) z zespołem parlamentarnym, który jest zupełnie innym ciałem. Cel jest oczywisty - „przyklejenie” profesorów do nazwiska Antoniego Macierewicza i upolitycznienie Konferencji.

Mamy takie oto stwierdzenie Łojka:
Po każdej konferencji, tzw. Konferencji Smoleńskiej (…) prosiliśmy zespół parlamentarny o przedstawienie jakichkolwiek dowodów, które były tam przedstawiane…
To tak, jakby po każdej konferencji prokuratury, z jej słów miał się tłumaczyć pan Łojek z kolegami bądź odwrotnie. A co do dowodów – na marginesie warto dodać, że wszystkie referaty ukazują się później w obszernym opracowaniu, z pełnymi wyliczeniami i naukowymi wywodami dowodzącymi stawianych tez. Można z nimi dyskutować, ale do tego trzeba chcieć podjąć dyskusję. Towarzystwo, którego ważną postacią był pan Łojek, nigdy się na to nie odważyło.
I wreszcie ostatni fragment, kluczowy, właśnie w kwestii dowodowej.
Pani Agnieszka prosi gościa, by przypomniał, jakie były przyczyny katastrofy. Ten wymienia jedną – błąd pilotów, którzy zeszli za nisko. Ale niestety pani Agnieszka dopytuję o kwestię brzozy i odpowiedzi swojego rozmówcy nie wycina…:
Kublik: Skoro skrzydło zawadziło o brzozę, brzoza była na wysokości… ilu tam?
Łojek: Różne są podawane wysokości. Zresztą to nie jest istotne czy to było 5,1 metra czy 6,6 metra…

Dziękuję, do widzenia. Oto cały ich profesjonalizm.
Półtora roku badań komisji i kolejne cztery prac zespołu. Zbadać miejsce, które przesądziło o tragedii? To nieistotne.
„Różne są podawane wysokości”… A może oni by podali tę prawdziwą, jedynie słuszną? To nieistotne.
To, co – jest podstawa lamentować, że wypociny Millera, Laska et consortes zniknęły ze stron rządowych?
Cytując magistra inżyniera Łojka: to nieistotne.

http://wpolityce.pl/smolensk/273536-smo ... ana-brzoza

* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *

Gdy eksplozja występuje na dużych wysokościach i przy dużych prędkościach, samolot rozpada się na znacznie więcej b. drobnych części niż tuż przy ziemi. Odpowiedź na artykuł prof. Czachora

Obrazek

Ostatnio miałem sporo innych zajęć a więc nie czytałem wywodów prof. Czachora tuż po opublikowaniu. Ponieważ dyskusja rozwinęła się lawinowo więc chcąc zabrać głos musiałem przeczytać ten cały elaborat, a to zabrało sporo czasu.
Nim przejdę do poruszenia paru tez prof. Czachora chciałbym podkreślić, że jest on specjalistą w zakresie fizyki teoretycznej a nie od wszystkiego i do tego od początku włączenia się w badania tragedii smoleńskiej, a szczególnie Konferencji Smoleńskich, pełnił rolę Advocatus_Diaboli jak to sam sobie przypisał. Stąd nie ma co się dziwić, że miał mnóstwo oryginalnych a raczej zaskakujących hipotez i stwierdzeń.
Co do jego początkowych rewelacji chciałbym przypomnieć tezę o otarciu się, zawadzeniu czubka lewego skrzydła o brzozę i z tego miała zwalić się brzoza pancerna i urwać końcówka skrzydła. Więcej na ten temat w artykule pt. Ewolucja smoleńskiej brzozy od 11 do 13 kwietnia 2010 r. na stronie http://www.mif.pg.gda.pl/kft/czachor.html. Jeden z internautów pogratulował Profesorowi za to, że obalił tą tezą raporty MAK i Millera gdyż odległość brzozy od osi poziomej trajektorii lotu tupolewa podał jako 17,5 m a końcówka skrzydła od osi samolotu jest w odległości 17,75 m a więc akurat wyszło 25 cm zahaczenia skrzydła o brzozę.

Kwestionując badania prof. Cieszewskiego nawet pojechał do Smoleńska ze sporą ekipą zabierając m.in. geodetę aby dokonać tam pomiarów obalających tezy prof. Cieszewskiego. Niemniej precyzyjnego sprzętu geodezyjnego nie zabrali, więc pomiary tej ekipy były niezbyt precyzyjne ani nie mogły namierzyć rzeczywistych współrzędnych geograficznych pnia brzozy. Co jednak bardziej zaskakujące, to zrobił wtedy wycieczkę spod brzozy na wrakowisko i odkrył, że Tu-154M zrobił przesiekę w lesie /na wrakowisku/. Tak to opisano w arftykule w Naszym Dzienniku z dnia 10 marca 2014 r. pt. „Opoeracja DOMIAR” piórem Piotra Falkowskiego:
— Chciałem się też na własne oczy przekonać, jak wyglądał las, który został wycięty przez tupolewa tuż przed uderzeniem w ziemię. Według zdjęć satelitarnych samolot zrobił przecinkę w największym skupisku drzew w okolicy. Na zdjęciach i filmach z miejsca katastrofy wydaje się, że nie ma drzew. Zawsze słyszeliśmy o tym, że samolot uderzył w miękki, podmokły grunt. To nieprawda, uderzył w gęsty las, w którym było bardzo dużo grubych drzew. Na zdjęciu sprzed katastrofy widać, że tak samo gęsta jest sąsiednia część lasu, ta koło betonowej drogi, która nie została wycięta, dlatego tak chciałem ją zobaczyć – mówi Czachor. Fizyk zauważa, że to uderzenie nie było nigdy analizowane. Samolot uderzył (lecąc na grzbiecie) w ścianę lasu, gdy kadłub był jeszcze w powietrzu, według Czachora tą częścią, gdzie było napisane „Rzeczpospolita Polska”. – Dopiero potem znalazł się na praktycznie otwartej przestrzeni. Wygląda na to, że samolot zanim uderzył w ziemię, wyciął około setki drzew, z tego co dziesiąte jest porównywalne z brzozą smoleńską – zauważa. Czachor sądzi, że już wtedy pnie mogły rozpruć kadłub. W tym miejscu po katastrofie było wiele fragmentów poszycia samolotu.

Potem to specyficznie prostował, uzasadniając swą pomyłkę widokiem tak dużych drzew i gęsto rosnących za drogą z betonowych płyt zrobionych przez Rosjan dla wywózki ciężkim sprzętem wraku z wrakowiska. Ale artykuł w Naszym Dzienniku chyba nie był sprostowany. A przecież wcześniej miał dostęp do zdjęć satelitarnych z przed 10 IV 2010 i mógł zobaczyć czy tam rósł gęsty las czy tylko niezbyt liczne kępy drzew i to raczej młodych.
Po tytch rewelacjach wywiązała się ożywiona polemika. Oto tekst sprostowania przekazany przez jednego z internautów po dyskusji z profesorem:
Prof. Czachor: Muszę bardzo osłabić swoją wypowiedź z ND 2014.03.24
Zgodnie z prośbą prof. Czachora publikuję następującą odpowiedź: “Dużo kontrowersji wzbudziła moja wypowiedź dla ND na temat drzew wyciętych przez tupolewa. Muszę przyznać, że chodząc po tym terenie skoncentrowałem się na części lasu na południe od nowej betonowej drogi przy wrakowisku. Natomiast później, gdy jeszcze raz przeglądałem zdjęcia z 5,04.2010, 12.04.2010 i ostanie z Google Earth z 2013, gdzie widać już tę betonową drogę, zdałem sobie sprawę, że niestety nie zaszedłem w miejsce najważniejsze, czyli jedyną kępkę drzew, która została z tej częśći wykoszonej przez tupolewa. Czyli muszę bardzo osłabić swoją wypowiedź z ND: Rzeczywiście, tupolew trafił w jeden z najgęściej zalesionych obszarów w okolicy, ale nie było to „100 drzew, z których co 10 jest jak brzoza smoleńska”.Ta część lasu wydaje się mniej gęsta niż część, którą oglądałem i obfotografowałem. Pewną miarą gęstości lasu może być, jak sądzę, ilość śniegu, widoczna w różnych miejscach na zdjęciu z 5.04.2010 - im większe zacienienie, tym więcej drzew i tym więcej śniegu. Tam nawet podczas naszych pomiarów 8.03.2014 było dużo śniegu, podczas gdy na działce Bodina było błoto: Mówiąc obrazowo, na działce Bodina chodziliśmy po kostki w błocie, a przy wrakowisku po kostki w śniegu. To taka lokalna anomalia, której jedynym wytłumaczeniem może chyba być zacienienie od lasu, rosnącego z południa i wschodu. Jak gęsty był las tuż przed wrakowiskiem i jakiego typu drzewa wykosił samolot można, moim zdaniem ustalić precyzyjnie jeszcze dziś, skanując teren sonarem. Pnie powinny wciąż być lokalizowalne, bo chyba nie karczowano terenu z korzeniami tylko wycinano pozostałości po pniach wystające nad ziemię. Takie skanowanie należałoby zrobić zanim zrobi się solidną symulację zderzenia tupolewa z ziemią. Pozdrawiam MC.

Teza o wybuchach paliwa. Operuje tu taką terminlogią: „łatwopalną mieszanką oparów paliwa i powietrza” ,, – skrzydło samo w sobie staje się wtedy bombą paliwowo-powietrzną, wybuch gazu , zbiornika z gazem itp.
Akurat na IV Konferencji było na ten temat w referacie Jabczyńskiego. Mówił on, że „istniało bardzo małe prawdopodobieństwo wybuchu par paliwa na miejscu zdarzenia”.
Dlaczego? Prelegent podał, że „nafta lotnicza posiada niewielką prężność par, która w temp 37.8 st C jest mniejsza niż 5kPa. Dla porównania benzyna samochodowa w tej temp. posiada prężność par od 45 do nawet 90 kPa.” A przy lądowaniu była temperatura otoczenia bliska zeru, wilgotność bliska 100%, paliwa prawie nie było w zbiorniku Nr 3 /w skrzydle w rejonie zniszczenia, niby tego od brzozy/, po rozszczelnieniu się zbiornika resztka wyciekła i spadła w postaci deszczu kropel /referat Jorgensena/ i nie było w tym rejonie pożaru, samolot schodząc z dużych wysokości ma b. zimne paliwo, szczególnie w skrzydłach, a otwory wentylacyjne nie pozwalają na tworzenie się ciśnienia od par.
Zwykle pożary i wybuchy paliwa w katastrofach lotniczych wywodzą się od zetkniecia się wyciekającego paliwa z goracymi silnikami. W rejonie upadku silników jednak nie było pożarów. Fragmenty zbiorników paliwa spadły w innych miejscach a paliwa w nich już praktycznie nie było – rozlało się podczas niszczenia konstrukcji w powietrzu.

Inne dowody, że nie było wybuchu paliwa to odłamki /nie tworzą się od wybuchu par paliwa ale od wybuchu materiałów wybuchowych (MW)/, oraz nagie i rozszarpane ciała do tego poza kadłubem, nie w fotelach a same zniszczone fotele były rozrzucone na wrakowisku ale nie w szczątkach kadłuba.
_60 tysięcy odłamków._ Czachor, mówi, że powinno być miliony i pisze w konkluzji:
Jestem przekonany, że w rzeczywistości tupolew rozpadł się na setki tysięcy, może miliony fragmentów. Argument o wielkiej liczbie 60 tysięcy odłamków jest nietrafiony, niezależnie od przyczyny katastrofy. Rozumiem, że robi wrażenie na dziennikarzach, nie rozumiem, czemu powtarzają go inżynierowie.
To nie inżynierowie podali tą liczbę a archeolodzy. Ale to nie są tylko odłamki a wszystko co zaewidencjonowali czy wykryli archeolodzy. Czachor chyba zapomina, że przy katastrofie bez wybuchów i przy małej wysokości i prędkości odłamków w ogóle nie powinno być a kadłub byłby albo w jednym kawałku albo w kilku a fotele byłyby w kabinie pasażerskiej kadłuba.
Po drugie archeolodzy badali tylko na części obszaru nad którym rozpadł się tupolew i do tego nie brali pod uwagę ile części, fragmentów, kawałków, czy odłamków już wcześniej zebrali Rosjanie.
Po trzecie gdy eksplozja występuje na dużych wysokościach i przy dużych prędkościach samolot rozpada się na znacznie więcej b. drobnych części niż tuż przy ziemi.
Na inne tezy Czachora już odpowiedzieli inni w tej dyskusji, ale ja bym jeszcze dodał ciekawą obserwację.

Obrazek

Czachor podaje jako Rys 10 slajd z prelekcji prof. Binieny pokazujący rejon brzozy po 10 IV 2010. Coś tam krytykuje, udowadnia, ale jednego nie zauważa, że roślinność wokół jest zielona a ułamana korona pancernej brzozy nie, jest sucha. Jakoś umyka to jego uwadze i analizie. A to przecież dowód, że soków w ułamanej części nie było w dniu 10 IV a powinny być /choćby w w/w sprostowaniu pisał:
Mówiąc obrazowo, na działce Bodina chodziliśmy po kostki w błocie, a przy wrakowisku po kostki w śniegu.
Było to w początkach marca 2014 r. Pewnie podobnie było i w 2010 r. A jak soków nie było /a dawno już w tym klimacie w brzozach powinny krążyć/ to znaczy, że złamanie brzozy nastąpiło wcześniej, chyba w zimie gdy wegetacja była jeszcze uśpiona zimowymi mrozami.
Janusz Bujnowski
Uczestnik wszystkich Konferencji Smoleńskich

http://wpolityce.pl/smolensk/273514-gdy ... f-czachora

* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *

Prof. Witakowski: Wybuchy w Smoleńsku?
Deformacja szczątków i ich dyslokacja jednoznacznie wskazują, jaki był przebieg tragedii.


Powierzchnia ziemi stanowi swego rodzaju księgę, na której zapisuje się przebieg wydarzeń. Tę księgę można czytać
— mówi portalowi wPolityce.pl prof. Piotr Witakowski.
wPolityce.pl: Jarosław Sellin wywołał burzę w mediach, gdy stwierdził w TVN24, że w Smoleńsku rządowy tupolew rozpadł się w powietrzu, a na pokładzie były wybuchy. Wiceminister kultury powoływał się na ustalenia Konferencji Smoleńskich wskazując, że to już udowodnione. Rzeczywiście udowodnione?
Prof. Piotr Witakowski, organizator Konferencji Smoleńskich: Mówiłem o tym w czasie referatu wprowadzającego do IV Konferencji Smoleńskiej. To pozostaje w mocy i jest aktualne. Wszystkie badania, jakie były prowadzone, bez względu na gruncie jakiej nauki się toczyły, są zgodne. W tym wystąpieniu mówiłem także o dowodach rozstrzygających. Na te dowody nie mogła mieć wpływu strona rosyjska. One dotyczą deformacji szczątków i ich dyslokacji. Jeśli się je przeanalizuje, to one jednoznacznie wskażą na to, jaki był przebieg tragedii. Wybuch staje się oczywisty.
Jeśli wybuch, to zamach? Coś więcej można powiedzieć?
Nauka nie może się zajmować tym, co jest poza sferą dociekań i analiz naukowych. Nie możemy w sposób naukowy ustalać, jacy byli sprawcy, jakie były motywy. To jest ponad sferą badań naukowych. Również to, jakie były przyczyny. Możemy w bardzo ograniczonym stopniu prowadzić badania naukowe w tej sprawie. Badaniom naukowym jednak może zostać poddany przebieg tragedii.
Jaka jest wiarygodność takiej analizy?
Przebieg tragedii jest zapisany na powierzchni ziemi. Powierzchnia ziemi stanowi swego rodzaju księgę, na której zapisuje się przebieg wydarzeń. Tę księgę można czytać. Ona pokazuje, jaki był przebieg tragedii. Taka analiza jest na tyle wiarygodna, że pozwala stawiać poważne pytania, choćby, czy potrzebne jest dalsze śledztwo.
Odpowiedź na takie takie pytanie zdaje się oczywista. Wciąż nie znamy odpowiedzi na wiele kluczowych pytań…
Oczywiście, śledztwo jest potrzebne. Potrzebne jest śledztwo, które doprowadzi do przebadania podstawowych dowodów, czyli wraku i szczątków ofiar, które tam zginęły. To są podstawowe dowody. Wrak z wszystkimi urządzeniami na nim montowanymi musi zostać dokładnie przebadany. Zarówno wrak, jak i ciała ofiar muszą być przebadane.
Możliwe, by z tych badań wyszło co innego niż odczytać można w tej „księdze”, o której Pan mówił?
Nie, to już jest poza sferą analizy, poza sferą dociekań. To, gdzie szczątki samolotu leżały, to, czy one leżą tylko na powierzchni ziemi, czy także na przeszkodach terenowych, jak zabudowania czy drzewa jest poza dyskusją. Obraz miejsca tragedii jest uwieczniony na tak wielu zdjęciach i filmach, że z tym nie ma co dyskutować. Tak było i koniec.
Dalsze badanie brzozy zatem nie ma sensu? Dalsze zastanawianie się czy był wybuch czy nie również nie ma sensu?
Sprawa brzozy i innych przeszkód terenowych jest oczywista. One nie wpływają przecież na deformacje szczątków, ani na ich położenie. Wiemy, że szczątki samolotu spoczywały na gałęziach również tej słynnej brzozy. zamiennik przekonywania, że ta brzoza została ścięta w wyniku zderzenia z brzozą, ale jej cieniutkie gałązki nie zostały w tym samym momencie ścięte, jest krotochwilna. To leży już poza sensownym dociekaniem w tej sprawie.

http://wpolityce.pl/smolensk/273553-pro ... asz-wywiad

* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *

Nie chcieli robić sekcji ani ekshumacji.
Dziś Seremet przyznaje: śledztwo smoleńskie przedłuży się z racji ekspertyz genetycznych i medycznych ofiar katastrofy


Obrazek

Śledztwo w sprawie katastrofy smoleńskiej nie zakończy się do 10 kwietnia przyszłego roku

— ujawnił RMF FM prokurator generalny. Andrzej Seremet.
Okazuje się, że na terminie zakończenia śledztwa odciskają piętno błędy i zaniechania, jakie widać było zaraz po tragedii smoleńskiej. Seremet informuje bowiem, że biegli z Wrocławia nie zdążą do przyszłego roku z uzupełniającymi ekspertyzami genetycznymi i medycznymi ofiar katastrofy. Gdyby jednak w Polsce rząd i prokuratura zadbały o rzetelne sekcje zwłok w Rosji, wykonały swoje sekcje po przylocie ciał do Polski, albo przeprowadziły ekshumacje wszystkich ofiar dziś nie trzeba byłoby czekać na prace biegłych.
Prokurator Seremet jednak próbuje przekonywać, że śledztwo idzie własnym torem i jest już na ukończeniu.

Zdecydowana większość czynności procesowych w tym śledztwie została wykonana. Ja już miałem okazję o tym mówić i oceniać, że według mnie można uznać, iż około 90 proc. tych wszystkich zaplanowanych, niezbędnych czynności zostało zrealizowanych. (…) termin przedłużenia śledztwa jest oznaczony do 10 kwietnia przyszłego roku. Wydaje się, że nie będzie mógł być dotrzymany z tego powodu, że zakres uzupełniających badań genetycznych, badań medycznych, który został zlecony lekarzom, biegłym medykom z Akademii we Wrocławiu, nie zostanie wykonany. Mamy takie informacje
— mówi Andrzej Seremet w rozmowie z dziennikarzem RMF FM.
Prokurator Generalny wskazał, że „chociażby ta przeszkoda uniemożliwi zakończenie śledztwa w tym terminie”. Jednocześnie Seremet informuje, że w śledztwie zebrano już wiele materiałów.
Większość gruntownych opinii, tych zasadniczych opinii, została spełniona. Zostały również wykonane, na życzenie prokuratorów, opinie uzupełniające - a więc tam, gdzie prokuratorzy mieli jakieś zastrzeżenia co do rozmaitych opinii, w tym do opinii tzw. wybuchowej, tej która była sporządzana przez centralne laboratorium Komendy Głównej Policji, czy też zastrzeżenia i pytania, które prokuratorzy formułowali w odniesieniu do tej kompleksowej opinii 24 biegłych
— dodaje Seremet.

Prokurator generalny próbuje również przekonywać o dobrej współpracy prokuratury z pełnomocnikami rodzin ofiar tragedii smoleńskiej.
Biegli również odnieśli się do pytań, które wnosili niektórzy pełnomocnicy osób pokrzywdzonych: Także w tym zakresie można powiedzieć, że prokuratura dysponuje kompletnym materiałem dowodowym. Prokuratorzy zresztą przygotowali coś w rodzaju kompendium, takiego skrótu, streszczenia tych czynności, zarówno w aspekcie statystycznym jak i takim treściowym, merytorycznym, który jest dostępny dla wszystkich i który wisi na stronie naczelnej Prokuratury Wojskowej. Zachęcam wszystkich, by się z tym materiałem poznali
— tłumaczy Seremet.
A koniec przekonuje, że do zakończenia śledztwa w jego ocenie nie jest potrzebny zwrot Polsce ani wraku ani oryginału czarnych skrzynek.
Sedno rzeczy tkwi w tym, że nie jest - z punktu widzenia procesowego, nie politycznego czy jakiegokolwiek innego - nie jest istotne w jakim miejscu dowód rzeczowy się znajduje, bo i skrzynki i wrak są dowodami rzeczowymi, lecz dostęp do nich polskich specjalistów i możliwość wykonywania określonych badań wobec tych przedmiotów. Takie badania zostały wykonane.

Seremet dodaje, że „osiem wizyt polskich prokuratorów i biegłych na terenie Rosji, na terenie Smoleńska i Moskwy, bo te dwa przedmioty w różnych miejscach się znajdują, pozwoliły sformułować pełne opinie w odniesieniu do nich”.
Biegli byli usatysfakcjonowani w tym znaczeniu, że wykonali wszystkie zaplanowane czynności w odniesieniu do wraku. Zatem z punktu widzenia konieczności procesowej nie jest niezbędne, aby ten wrak znajdował się w Polsce i to nie jest przeszkoda do zakończenia postępowania
— tłumaczy Seremet.
Zapomniał zdaje się, że wrak i czarne skrzynki powinny wrócić do Polski choćby po to, by dostęp do nich miały również strony postępowania, by i one mogły w jakiejś formie uczestniczyć w badaniach, a także weryfikować ustalenia biegłych. Wrak i czarne skrzynki powinny być również dostępne choćby na wypadek konieczności powtórzenia badań. Jednak zdaje się, że Seremet wolał zapomnieć o podstawowych zasadach. Niestety zabrakło również odwagi, by przyznać, że obecne opóźnienia związane ze śledztwem smoleńskim wynikają z błędów i zaniedbań, jakie prokuratura wojskowa popełniła na samym początku śledztwa. Prokuratura zrobiła wiele, by zdyskredytować wszystkich wytykających tamte błędy. Dziś okazuje się, kto miał rację. Pytanie kto odpowie za te karygodne zaniedbania…

http://wpolityce.pl/smolensk/274593-nie ... katastrofy

____________________________________
Ojczyznę wolną pobłogosław Panie.


26 gru 2015, 06:18
Zobacz profil
Fachowiec
Własny awatar

 REJESTRACJA14 wrz 2011, 21:56

 POSTY        1263
Post Re: Katastrofa smoleńska
Braki w śledztwie smoleńskim

Naczelna Prokuratura Wojskowa poinformowała, że prokuratorzy prowadzący śledztwo ws. katastrofy smoleńskiej oczekują jeszcze na 18 spośród 87 opinii sądowo-medycznych dotyczących ofiar tej tragedii. Wcześniej zapowiadano, że mają one wpłynąć do końca roku.


- Prowadząca śledztwo dotyczące katastrofy Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie w okresie od 8 czerwca 2011 r. do 3 kwietnia 2015 r. zasięgnęła opinii biegłych z dziedziny medycyny sądowej z Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu w zakresie dokumentacji sądowo-medycznej wszystkich ofiar katastrofy - wskazał mjr Marcin Maksjan z NPW.

W katastrofie smoleńskiej 10 kwietnia 2010 r. zginęło 96 osób, w tym w tym prezydent Lech Kaczyński, jego małżonka i wielu wysokich rangą urzędników państwowych i dowódców wojskowych.

Między czerwcem 2011 r. a listopadem 2012 r. prokuratura przeprowadziła dziewięć ekshumacji ofiar katastrofy. Po przeprowadzonych ekshumacjach wykazano złożenie ciał sześciu ofiar w niewłaściwych grobach. W odniesieniu do wszystkich ekshumowanych osób - jak informowała NPW - zasięgano opinii trzech niezależnych ośrodków naukowych.

Z kolei w odniesieniu do 87 ofiar katastrofy prokuratura wystąpiła o opinie do Katedry Medycyny Sądowej wrocławskiego uniwersytetu medycznego. Opinie te wydawane są na podstawie analizy dokumentacji - zarówno dokumentów sekcyjnych otrzymanych z Rosji, a także zgromadzonych przez prokuraturę polskich dokumentów medycznych odnoszących się do osób, które zginęły w katastrofie.

Śledztwo w sprawie katastrofy smoleńskiej jest obecnie przedłużone do 10 kwietnia 2016 r. W końcu marca tego roku prokuratura wydała postanowienie o postawieniu zarzutów dwóm kontrolerom lotów ze Smoleńska. Jednemu zarzuca się sprowadzenie bezpośredniego niebezpieczeństwa katastrofy, a drugiemu - nieumyślne sprowadzenie katastrofy. Formalnie grozi im do ośmiu lat więzienia. Uruchomiono procedurę co do ogłoszenia im postanowień i przesłuchania w charakterze podejrzanych.

W ramach międzynarodowych zasad pomocy prawnej WPO zwróciła się 26 marca do strony rosyjskiej z odezwą o doręczenie kontrolerom wezwań do polskiej prokuratury, na przesłuchanie ich jako podejrzanych. Wniosek ten ponowiono 22 października. - Brak jest jakiejkolwiek informacji, czy wezwania do stawiennictwa zostały doręczone" - powiedział mjr Maksjan.

Polska prokuratura oczekuje jeszcze również na przekazanie z Rosji m.in. wraku oraz rejestratorów samolotu Tu-154.Na realizację oczekuje także postulat "przekazania wszystkich aktów normatywnych regulujących kierowanie ruchem lotniczym i wykonywanie operacji lotniczych na lotnisku Smoleńsk-Północny, w pełnej ich treści" oraz "uwierzytelnionych kserokopii całości dokumentacji nawigacyjnej i meteorologicznej, w szczególności kart podejścia", w jakie wyposażone były załogi rosyjskich samolotów wykonujących loty smoleńskie lotnisko 7 i 10 kwietnia 2010 r.

- Ponadto oczekiwana jest realizacja wniosku skierowanego do władz Stanów Zjednoczonych, dotyczącego uzyskania uzupełniających informacji i danych technicznych od producenta urządzeń znajdujących się na wyposażeniu samolotu: komputera nawigacyjnego FMS oraz systemu ostrzegania przed zbliżaniem się do ziemi TAWS - przypomniał mjr Maksjan.

Do początków kwietnia przyszłego roku WPO ma natomiast otrzymać opinię fonoskopijną ABW w zakresie identyfikacji osób, których wypowiedzi zostały zarejestrowane w zapisach pracy wieży smoleńskiego lotniska. Chodzi o przypisanie poszczególnych wypowiedzi osobom ujętym w stenogramie.

http://www.stefczyk.info/wiadomosci/pol ... 5762402991

____________________________________
Ojczyznę wolną pobłogosław Panie.


17 sty 2016, 09:15
Zobacz profil
Specjalista
Własny awatar

 REJESTRACJA21 sie 2013, 22:12

 POSTY        418
Post Re: Katastrofa smoleńska
"Dziś Seremet przyznaje: śledztwo smoleńskie przedłuży się z racji ekspertyz genetycznych i medycznych ofiar katastrofy"

To trwa już szósty rok.

Gdyby tak w skarbówce, to zaraz adwokaci pisaliby skargi na opieszałość organu...

____________________________________
Jedynie prawda jest ciekawa.


17 sty 2016, 12:41
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA23 sie 2009, 07:34

 POSTY        3657
Post Re: Katastrofa smoleńska
Politykę można robić wszędzie, ale nie na ludzkim nieszczęściu

Obrazek

Ewa Kopacz pytana o nowo powołana przez ministra obrony narodowej Antoniego Macierewicza komisję, która ma zająć się wyjaśnianiem przyczyn katastrofy smoleńskiej stwierdziła, że "politykę można robić wszędzie, ale nie na nieszczęściu ludzi".

Była szefowa rządu przyznała, że nowa komisja będzie jedynie "instrumentem" ministra obrony, a "problem tkwi w panu Macierewiczu";.
- Byłam w Moskwie po katastrofie smoleńskiej, widziałam tą olbrzymią rozpacz i żal, ale Macierewicza tam nie widziałam. Macierewicz w tym czasie pojechał do Warszawy robić politykę. Dlatego zarzucanie komukolwiek, że coś zlekceważył, jest kłamstwem i niegodziwością.
To będzie niegodziwe, jeśli nowa komisja smoleńska ma udowodnić tezę Macierewicza - powiedziała Ewa Kopacz.


Komentarze:

~bulwers
Kto to jest Klopacz ?
Zgadzam się z opinią57  Nie zgadzam się z opinią8

~polko
ktoś to jeszcze czyta tych szmatławców
Zgadzam się z opinią44  Nie zgadzam się z opinią7

~Bubu
Awka daj spokuj nie kampromisuj się jak mówił ferdek.
Zgadzam się z opinią25  Nie zgadzam się z opinią3

stark
Kłamczucha twierdziła że przekopała ziemię smoleńską. Kłamała , kłamała i wciąż kłamie!!!
Zgadzam się z opinią17  Nie zgadzam się z opinią3

~Canuck
Tak, sama przekopywalas ziemie na jeden metr. Nawet nie powinnas sie odzywac ty "powiatowo lekarzyno".
Zgadzam się z opinią18  Nie zgadzam się z opinią4

~qwerty
Kopaczowa to zły człowiek jest.
Zgadzam się z opinią13  Nie zgadzam się z opinią2

~bbb
Kłamczucha!
Zgadzam się z opinią12  Nie zgadzam się z opinią2

~Iwona
Tej kłamczuchy to ja słuchać nie mogę... Okropna kobieta
Zgadzam się z opinią11  Nie zgadzam się z opinią1

~Henryk
Pani kopacz kopała jeden meter wgłomb. Wykopała sobie grup. Aman.
Zgadzam się z opinią11  Nie zgadzam się z opinią1

~Tolo
Yen upiur POlityczny jeszcze zabiera glos? Pieluchy dzieciom zmieniac!
Zgadzam się z opinią12  Nie zgadzam się z opinią2

~PO-tworek
Ty stara szpetna kłamczucho -kończ i wstydu oszczędż.
Zgadzam się z opinią9  Nie zgadzam się z opinią0

~R2R
Kopaczu...ty juz zniknij tak jak bolek powinien zniknac!!!
Zgadzam się z opinią10  Nie zgadzam się z opinią1

~ds
Kopacz na metr się odezwała.... ani to inteligentne ani sprytne
Zgadzam się z opinią10  Nie zgadzam się z opinią1

~na POhybel wam
POrażka jest ŻAŁOSNA.
Zgadzam się z opinią9  Nie zgadzam się z opinią1

~polo
a kto tym ludziom koduje rozum pytam się
Zgadzam się z opinią7  Nie zgadzam się z opinią0

~wiihol
Kopaczka do łopaty
Zgadzam się z opinią4  Nie zgadzam się z opinią0

~ja3
Kłamstwo ! Kłamstwo i jeszcze 100 razy kłamstwo (oczywiście ewki tej oszustki i sprzedajnej i brzydkiej prostytu-ki po)
Zgadzam się z opinią5  Nie zgadzam się z opinią0

~ff
Ten skorumpowany czlowiek pluje jadem bo sama jest umoczona w klamstwie smolenskim. Juz niedlugo wszystko bedzie jasne! Przy tej nagonce

medialnej wyborcy i tak pokazali ci faka.
Zgadzam się z opinią6  Nie zgadzam się z opinią1


http://wiadomosci.wp.pl/kat,1329,title, ... aid=1166c6

____________________________________
Videtur et hoc mihi Platforninem non debere esse
Poza tym uważam że Platformę należy zniszczyć
/Katon starszy/


04 lut 2016, 22:49
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA21 paź 2006, 19:09

 POSTY        7731

 LOKALIZACJATriCity
Post Re: Katastrofa smoleńska
Dzień, w którym runęło niebo.
Wspomnienia rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej


To była sobota rano. Najpierw pojawiły się niejasne informacje o problemach z lądowaniem. Później na telewizyjnym żółtym pasku czytali, że są ofiary. Niedługo potem z chaosu informacji docierało do nich, że nikt nie przeżył. Polska straciła Prezydenta RP i Pierwszą Damę, parlamentarzystów, urzędników, dowódców sił zbrojnych. Żony straciły mężów. Dzieci - ojców i matki. Rodzice - dzieci. Rodziny i przyjaciele ofiar katastrofy od pięciu lat stają oko w oko z nieobecnością.

Obrazek
Zdjęcie robione na trasie, którą miał przejechać kondukt z trumnami ofiar katastrofy


"Tata często przytula mamę."
Córka żegna rodziców.


Maria Kaczyńska w wywiadzie udzielonym Jolancie Pieńkowskiej i Jackowi Schmidtowi w grudniu 2005 roku, czyli tuż po tym, jak została Pierwszą Damą RP, tak mówiła o swoim mężu: "Jest odważny. Umie w oczy powiedzieć, co myśli, nie wycofuje się rakiem. Potrafi biec na ratunek. Niedawno zobaczył na ulicy, jak ktoś szarpał kobietę. Bez wahania ruszył na odsiecz. Szczęście, że nie był sam."

Obrazek
Rok 2008. Maria Kaczyńska dbała o wygląd męża. Ten kompletnie nie przywiązywał do tego wagi. Miał ważniejsze sprawy na głowie

O sobie opowiadała: "Zawsze zabezpieczam tyły". "Mama zawsze widzi światło w tunelu" - zaznaczała Marta Kaczyńska, ich jedyna córka. Mówiła też: "Tata często przytula mamę".
Prezydent stawiał sprawę jasno: "Bez Marylki mnie by nie było".
W opublikowanej po katastrofie smoleńskiej książce "Moi rodzice", wywiadzie rzece prowadzonym przez Dorotę Łosiewicz, Marta Kaczyńska tak wspomina dzień, w którym zginęli jej rodzice:
"To była sobota rano. Jak zawsze wstałam, żeby przygotować śniadanie dla dzieci. Mąż był za granicą. Planowałam spokojny dzień z córkami. Włączyłam telewizor. Chciałam zobaczyć transmisję z uroczystości w Katyniu. Nie miałam zamiaru oglądać całości, bo zawsze denerwowałam się publicznymi wystąpieniami taty, choć on wypadał bardzo dobrze - miał fenomenalną pamięć i zazwyczaj mówił bez kartki. (...)

Obrazek
Rok 2005, Marta Kaczyńska z rodzicami, mężem i córeczką Ewą

Nagle usłyszałam, jak dziennikarz mówi, że rozpoczęcie uroczystości opóźnia się z powodu problemów z lądowaniem. (...) Wierzyłam, że za chwilę usłyszę, że samolot z prezydencką delegacją właśnie wylądował. (...)
Nadal dzwoniłam do rodziców. Wybierając numery jak automat, wciąż wierzyłam, że przeżyli. A potem w telewizji powiedziano, że wszyscy pasażerowie zginęli. Gdy odczytywałam po raz kolejny tekst wyświetlany na żółtym pasku informacyjnym, nadzieja gasła. Nagle zamknął się pewien rozdział życia, choć w tamtych chwilach nie mogłam w to uwierzyć."

"Kochają się" - mówiła w 2005 roku o rodzicach Marta Kaczyńska. Tak samo mówili o nich przyjaciele i bliscy współpracownicy.


"Do Taty można było przyjść z każdą sprawą."
Syn żegna ojca


Zbigniew Wasserman miał nie lecieć tym samolotem. - Później jednak zwolniło się miejsce i wskazano na Tatę. Czuł się zaszczycony i zobowiązany, żeby polecieć do Katynia i oddać hołd oficerom pomordowanym w czasie drugiej wojny światowej - wyjaśniał Wojciech Wasserman w rozmowie z Joanną Racewicz, opublikowanej w książce "12 rozmów o pamięci. Oswajanie nieobecności" (Warszawa, 2012 rok).
Tak wspomina ojca: "Zawsze był tą osobą, do której mogłem przyjść, kiedy potrzebowałem z kimś porozmawiać, kiedy trzeba było prosić o radę. (...) Do dzisiaj mnie zadziwia, że to właśnie do Taty można było przyjść, jak na spowiedź, z każdą sprawą, przekazać największe tajemnice. Wiadomo było, że rozmowa zostanie tylko między nami. Wtedy nawet największy ciężar spadał."

Kiedy ostatni raz Wojciech Wasserman rozmawiał z ojcem, ten planował: Po powrocie z Katynia do Warszawy wsiądzie prosto w samolot do Krakowa. Zaznaczył, że z Balic wróci taksówką, żeby nikt po niego nie wyjeżdżał, bo będzie późno. "Zwykle ktoś z nas wyjeżdżał po Tatę na lotnisko..."

Obrazek
Rok 2009, Zbigniew Wasserman; "(...) Postrzegamy ciało jako tylko ciało. Jesteśmy przekonani, że Tata jest już gdzieś indziej..." /Wojciech Wasserman w rozmowie z Joanną Racewicz /

O bólu po stracie ojca mówił: "Każdy, kto stoi nad grobem kogoś, kogo kochał, zadaje sobie pytanie o sens życia. I każdy z nas stara się jakoś sobie wytłumaczyć sens tej katastrofy. Teraz, z perspektywy dwóch lat, myślę, że to była chwalebna śmierć - śmierć na służbie. I że jest to pewnego rodzaju wyróżnienie. Dzięki temu na pewno łatwiej mi pogodzić się z tym, co się stało."


"Z Nią przychodziło światło".
Rodzice żegnają córkę


Młoda, śliczna, uśmiechnięta. Barbara Maciejczyk była stewardessą, szefową pokładu TU-154 podczas lotu do Smoleńska. Od początku 2007 roku pracowała w 36. Specjalnym Pułku Lotnictwa Transportowego im. Obrońców Warszawy, jednostce odpowiedzialnej za loty najważniejszych osób w państwie.

"Bardzo uparta i zawzięta była z niej dziewczyna. Nad wyraz ambitna. - wspominali rodzice. [/b]

Obrazek
Barbara Maciejczyk; jako stewardessa wylatała dokładnie 1 396,62 godzin /źródło: polonet.pl

"Pokochała (pracę stewardessy) od razu. Nie potrafiła juz sobie wyobrazić siedzenia za ziemi. Dwa, trzy dni "nielotne" powodowały frustrację i zniecierpliwienie. Tyle zobaczyła! Państw, miast, w tak krótkim czasie! Niektórzy muszą sto lat przeżyć i tego nie zobaczą." - wspominał entuzjazm córki - świeżo upieczonej pracownicy 36. SPLT - jej ojciec, Paweł Maciejczyk w książce "12 rozmów o pamięci. Oswajanie nieobecności". Poniżej jej fragment:

"Po katastrofie wszyscy szukali epitafiów na nagrobki. Żeby jakoś powiedzieć to, czego wyrazić się wtedy nie dało... Ja też. Zajrzałem do poezji Jana Kochanowskiego. W którymś z trenów przeczytałem: <Córeczko, odeszłaś w dobrym miejscu, w dobrym momencie, bo później może przyszłyby choroby, tragedie.> Pamiętasz ten tren? Pomyślałem: <Basiu, też odeszłaś w najlepszym momencie, być może uniknęłaś cierpienia> I wiesz? Te słowa naprawdę przyniosły mi ulgę, dały pocieszenie. W jakiś sposób musiałem to sobie wytłumaczyć."
W czasie pogrzebu Basi i innych członków załogi tupolewa, celebrujący nabożeństwo ks. płk. Sławomir Żarski też mówił cytatem z wiersza, tym razem "Modlitwy za lotników" Kazimiery Iłłakowiczówny: "Spraw Panie, by dla ojczyzny nie była ich śmierć bezowocna".

Rodzice Basi, Anna i Paweł Maciejczykowie o córce: "Jak wchodziła do domu, to z Nią przychodziło światło. Miała wiecznie uśmiechniętą buzię i nie sposób było nie odpowiedzieć jej tym samym."


"Wciąż tu jesteś. Tylko trochę inaczej."
Żona żegna męża


Obrazek
Kpt. Paweł "Janosik" Janeczek

Na Pawła Janeczka w pracy mówili "Janosik". Nikt nie pamięta, kto mu taki pseudonim wymyślił, ani kiedy to się stało. Był "Janosikiem" i już. Nawet Prezydent Kaczyński tak do niego mówił. A znali się dobrze, w końcu kpt. Janeczek był szefem ochrony prezydenta RP.
"Był otwarty na ludzi i komunikatywny, potrafił się dogadać z każdym i dzięki temu załatwiał wiele rzeczy znacznie szybciej niż inni" - mówił dziennikarce w rozmowie o Pawle Janeczku jego przyjaciel, Dariusz Bielas. Ta dziennikarka to żona "Janosika", autorka cytowanej już książki "12 rozmów i pamięci", Joanna Racewicz.

O rozmowie o mężu napisała tak: "Moja najtrudniejsza rozmowa. I najważniejsza powinność. Paweł nie lubił, żeby o Nim mówić. <Moje zadanie to chronić, a nie błyszczeć> - potarzał. To było Jego zawodowe credo. Nie chcę i nie mogę go naruszać, ale Paweł miał też credo prywatne: <Wy jesteście najważniejsi. Mój dom jest tam, gdzie Ty i Igor> Jeśli tak - wciąż tu jesteś, Janosik. Tylko trochę inaczej."

Zobacz pełną listę ofiar katastrofy: To był ich ostatni lot
http://fakty.interia.pl/raporty/raport- ... Id,1713642

Oprac. Justyna Tomaszewska
 
http://fakty.interia.pl/raporty/raport- ... Id,1713701

____________________________________
Nie jesteś tym, kim myślisz, że jesteś - lecz tym, kim się stajesz, gdy myślisz kim jesteś.


05 lut 2016, 21:53
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA23 sie 2009, 07:34

 POSTY        3657
Post Re: Katastrofa smoleńska
Niszczono dokumenty po katastrofie w Smoleńsku?
Macierewicz chce wyjaśnień od prokuratury



Czy po katastrofie w Smoleńsku zniszczono dokumenty wytworzone 10 kwietnia 2010 roku? Portal tvp.info opublikował protokół zniszczenia niejawnych dokumentów - Dziennika Działania Dyżurnych Służb Operacyjnych Sił Zbrojnych RP, który jest datowany na dzień katastrofy. MON potwierdza jego autentyczność. A sam Antoni Macierewicz już zapowiedział, że skieruje do prokuratury pytania w sprawie reakcji polskich instytucji państwowych na katastrofę Tu-154M.

Co znajduje się w tym protokole? Dokument został sporządzony z polecenia szefa Centrum Zarządzania Kryzysowego. Czytamy w nim, że wśród "urządzeń ewidencyjnych oraz materiałów niejawnych" przeznaczonych do zniszczenia znalazł się "Dziennik Działania DSO SZ RP obejmujący dzień 10 kwietnia 2010 r.". Miał on liczyć 400 stron. Decyzję o zniszczeniu podjęto 1 grudnia 2011 roku. Ostatecznie, dokumenty trafiły do niszczarki w lutym 2012 roku. W protokole nie pojawiają się żadne nazwiska.

Jego autentyczność potwierdził rzecznik resortu obrony Bartłomiej Misiewicz. Jak dodał, protokół ten zawierają treści, o których mówił w czwartek minister obrony Antoni Macierewicz. Ujawniony przez tvp.info dokument trafił już też do podkomisji, która ma zajmować się ponownym wyjaśnieniem przyczyn katastrofy prezydenckiego Tu-154M w Smoleńsku.

Misiewicz powiedział również na antenie TVP Info, że w poniedziałek Antoni Macierewicz wystosuje w tej sprawie pytania do prokuratury. Jak wyjaśnił, będą one dotyczyły tego, czy prokuratura po katastrofie smoleńskiej wystąpiła do wszystkich instytucji w Polsce o przekazanie informacji w sprawie działań tych organów w reakcji na rozbicie się tupolewa. Szef MON zada również pytanie, czy prokuratura zapoznała się z w odpowiednim czasie ze zniszczonym w lutym 2012 roku dziennikiem działania.

W ocenie Antoniego Macierewicza, zniszczenie wojskowych meldunków, które 10 kwietnia 2010 roku napływały do Sztabu Generalnego, miało na celu utrudnienie lub - jak się wyraził - w niektórych aspektach uniemożliwienie wyjaśnienia przyczyn katastrofy.

Siemoniak odpowiada na Twitterze: to jest spektakl ekipy Macierewicza z mediami, w którym nie warto brać udziału

Na publikację protokołu zareagował już były szef MON i wicepremier Tomasz Siemoniak. "Wszystkie dokumenty z wojska dot. 10.04 były od razu po katastrofie do dyspozycji prokuratury i komisji" - napisał na Twitterze. W kolejnych wpisach dodał, że jest to "spektakl ekipy Macierewicza z mediami, w którym nie warto brać udziału". "Charakter sprawy wymaga rzetelności, a nie wrzutek. Łatwo ustalić nazwiska ze sztabu generalnego i zapytać, o co chodzi (...) Na razie MON wysyła wybrane »dokumenty« najpierw do mediów" - czytamy w kolejnych wpisach byłego szefa MON.

Obrazek
TVP Info @tvp_info
Tak wygląda protokół o zniszczeniu dokumentów z 10 kwietnia 2010 roku http://tinyurl.com/h6xrsep

Tomasz Siemoniak @TomaszSiemoniak
Zamiast spektakli medialnych MON niech prokuratura wyjaśni czy i co zdarzyło się w SGen 22 miesiące po katastrofie. https://twitter.com/tvp_info/status/695997283616350210

A.Romaszewska @ARomasze
Nawet gdyby te dokumenty MON to był paragon z kiosku z gazetami - to po katastrofie takiej jak 10 IV 10 r - powinien zostać zachowany!

Tomasz Siemoniak @TomaszSiemoniak
@ARomasze Niech to wyjaśni prokuratura. Na razie MON wysyła wybrane "dokumenty" najpierw do mediow.
20:37 - 6 lut 2016

A.Romaszewska @ARomasze
@HelenaSowik Czyli nie zostały zniszczone? Czemu w takim razie @TomaszSiemoniak nie zaprzecza?

Tomasz Siemoniak @TomaszSiemoniak
@ARomasze Nie odnoszę się do medialnych wrzutek ludzi niewiarygodnych. A do prokuratury i komisji trafiły tysiące stron dokumentów z MON.
20:57 - 6 lut 2016

lupus71 @Ty2_911
@TomaszSiemoniak @ARomasze ale tysiące ludzi czekają na Pańską odpowiedź

Tomasz Siemoniak @TomaszSiemoniak
@Ty2_911 @ARomasze Nie można poważnie się odnosić do wrzutek. Niech MON opublikuje całość dokumentacji i wyjaśnienia podpisanych.


Antoni Macierewicz zgłasza do prokuratury sprawę meldunków z 10 kwietnia 2010 roku
Szef MON Antoni Macierewicz zapowiedział wczoraj, że zgłosi do prokuratury sprawę "zniszczenia wszystkich meldunków dotyczących sprawy smoleńskiej, które napływały do Sztabu Generalnego w dniu 10 kwietnia" 2010. Dodał, że odtajnił dokument o zniszczeniu tych informacji.
- Dokument, mówiący o zniszczeniu (meldunków - red.) został przeze mnie odtajniony i będzie przekazany do opinii publicznej. Chodzi o zniszczenie wszystkich meldunków dotyczących sprawy smoleńskiej, które napływały do Sztabu Generalnego w dniu 10 kwietnia (2010 roku). Było to ponad 400 stron - powiedział Macierewicz dziennikarzom w Amsterdamie.
- W dwóch fazach: w końcu 2011 roku i na początku 2012 roku, nastąpiło ich kompletne zniszczenie. Najpierw podarcie, a później takie zniszczenie, by nie można było tego w żaden sposób odtworzyć - dodał.
- To tylko może taki bardzo szokujący, ale jeden z przykładów tego typu działań, z jakimi mieliśmy do czynienia, mających na celu utrudnienie, albo wręcz uniemożliwienie w niektórych aspektach dojścia do prawdy w sprawie tragedii smoleńskiej - na szczęście nieskutecznych - powiedział minister.

Dopytywany, czy zgłosi tę sprawę do prokuratury, minister odparł: "To jest oczywiste".
W czwartek Ministerstwo Obrony Narodowej wznowiło badanie katastrofy smoleńskiej. Przy Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego została powołana podkomisja, która - jak zapowiedział Macierewicz - zbada "całość tragedii smoleńskiej". Jej pierwsze posiedzenie zaplanowano na początku marca.
Na konferencji prasowej w Warszawie szef MON wymienił "zniszczenie ponad 400 kart informacji i meldunków, jakie zostały dostarczone 10 kwietnia do Sztabu Generalnego Wojska Polskiego" wśród faktów, które miały zostać ukryte w trakcie badania przyczyn katastrofy, a które "w sposób zasadniczy zmieniają ogląd wydarzeń".


~kosa : Patrząc na to wszystko co się wokół Smoleńska dzieje to marzy mi się aby powstała jakaś organizacja która by zebrała podpisy Polaków pod petycją do UE, czy innej instytucji z prośbą o powołanie prawdziwie niezależnej komisji międzynarodowej która by zbadała tę katastrofę , bo inaczej będzie ona wałkowana jeszcze przez wiele lat i na niej jedni będą zbijać kapitał polityczny , jednocześnie niszczyć mających odrębne zdanie.My jako Polacy z tym sobie nie poradzimy.

~Polnishe_ordnung do ~karol:
Nawet dwóch członków zarządu Coca Coli nie może lecieć tym samym samolotem. A w 2010 r w Smoleńsku lotniska nie było od kilku lat. To był teren byłego lotniska w stanie takim, jak ruina w tle wystąpienia kandydatki na premiera Beaty Szydło. Tam nie miał prawa lądować żaden cywilny samolot. Tam można było awaryjnie wylądować, ale poza wszelkimi standardami i protokołami. Niestety, standardy polskie niewiele się różnią od rosyjskich.


http://wiadomosci.onet.pl/kraj/niszczon ... -od/e2rmmf

____________________________________
Videtur et hoc mihi Platforninem non debere esse
Poza tym uważam że Platformę należy zniszczyć
/Katon starszy/


Ostatnio edytowano 07 lut 2016, 14:29 przez Badman, łącznie edytowano 2 razy



07 lut 2016, 14:27
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA23 sie 2009, 07:34

 POSTY        3657
Post Re: Katastrofa smoleńska
List ppłk. Komisarczyka, zamiast pomóc,
dodatkowo obciąża osoby odpowiedzialne za zniszczenie dokumentów


Wirtualna Polska otrzymała list od ppłk. rez. Sławomira Komisarczyka, w którym informuje, co zawierały dokumenty, których protokół zniszczenia opublikował portal tvp.info. Dyżurny Służby Operacyjnej Sił Zbrojnych RP, obecnie na emeryturze, opisuje, co znajdowało się w zniszczonym 400-stronicowym dokumencie na temat dnia katastrofy w Smoleńsku.

Czytamy w nim m.in. "W dniu katastrofy zapisy dotyczyły głównie chronologicznych sentencji powiadamiania przełożonych i przedstawicieli władzy o katastrofie w ramach istniejącego schematu powiadamiania. Cała Służba Dyżurna wiadomości na temat katastrofy zdobywała głównie z mediów i nic szczególnego w zniszczonym dokumencie nie było, bo być nie mogło. Żadne tajne, czy mniej tajne służby nie informowały nas o katastrofie, bo nie miały takiego obowiązku".
W końcowym uzasadnieniu ppłk. rez. Komisarczyk tłumaczy, że chciał tym listem "choć trochę przybliżyć znaczenie i wartość zniszczonego dokumentu, a przede wszystkim przekonać tych nieprzekonanych, że oficerowie Wojska Polskiego nie mieli i nie mają nic do ukrycia".

Z pytaniami dotyczącymi przesłanego do nas listu zwróciliśmy się do Marka Magierowskiego, dyrektora biura prasowego prezydenta RP Andrzeja Dudy, który w przesłanym do Wirtualnej Polski komentarzu napisał:

"Zniszczenie każdego oficjalnego dokumentu związanego z katastrofą Smoleńską, niezależnie od jego domniemanej wagi, niezależnie od tego, czy został sporządzany odręcznie, czy też w formie elektronicznej, jest aktem niezrozumiałym. W podobny sposób moglibyśmy potraktować np. jakiś skrawek papieru odnaleziony na miejscu katastrofy. Ktoś mógłby uznać, że "nie ma on żadnej wagi" i wyrzucić go do pobliskiego kosza. Jak ocenilibyśmy takie zachowanie?

Zwrócę jeszcze uwagę na jeden fragment listu ppłk. Komisarczyka:
"Opisując dzień katastrofy, z dokumentu można było się dowiedzieć kogo powiadomiono i kogo próbowano bezskutecznie powiadomić".
Proszę wybaczyć, ale akurat informacja, którego z wysokich urzędników NIE UDAŁO się zawiadomić o katastrofie, jest niezwykle istotna. Ciekaw byłbym np. takiego zestawienia: kto, o której godzinie dowiedział się o katastrofie oficjalnymi kanałami, a kto i o której godzinie mówił o jej przyczynach w mediach.

Kuriozalny jest również ten oto fragment listu:
"Zniszczony 400-stronicowy Dziennik Działań stanowił jedynie zabezpieczenie Szefa Zmiany w wypadku posądzenia go w przyszłości o niewłaściwe działania lub zaniechanie"
Czy to oznacza, że celowo "zlikwidowano" to zabezpieczenie i że ówczesny Szef Zmiany nie będzie mógł się bronić przed ewentualnymi zarzutami o "niewłaściwe działania"? Odnoszę wrażenie, że list ppłk. Komisarczyka, zamiast pomóc, raczej dodatkowo obciąża osoby odpowiedzialne za zniszczenie tych dokumentów".
"Odnoszę wrażenie, że list ppłk. Komisarczyka, zamiast pomóc, raczej dodatkowo obciąża osoby odpowiedzialne za zniszczenie tych dokumentów" - komentuje dla Wirtualnej Polski treść pisma ppłk. rez. Sławomira Komisarczyka Marek Magierowski, dyrektor biura prasowego prezydenta RP Andrzeja Dudy.

http://wiadomosci.wp.pl/kat,1027191,tit ... omosc.html


Dziennikarze komentują list ppłk. rez. Sławomira Komisarczyka.

Na list zareagowali dziennikarze, którzy na Twitterze komentowali informacje, podane przez Komisarczyka. Dyskusję zainicjował Konrad Piasecki (TVN24, RMF FM), pisząc:

Powiadam Wam, teraz okaże się, że kluczowym dowodem na zamach, będzie fakt zniszczenia jakichś nieistotnych dla sprawy zapisów z 10.04
— Konrad_Piasecki (@KonradPiasecki) luty 7, 2016

@KonradPiasecki skąd wiadomo, że nieistotnych?
— kataryna (@katarynaaa) luty 7, 2016

@katarynaaa sądzi Pani, że mogło się tam znaleźć cokolwiek co odpowiedziałoby na pytanie o przyczyny katastrofy?
— Konrad_Piasecki (@KonradPiasecki) luty 7, 2016

@KonradPiasecki ani ja, ani Pan się tego już nigdy nie dowiemy.
— kataryna (@katarynaaa) luty 7, 2016

W pewnym momencie do rozmowy dołączył Cezary Gmyz ("Do Rzeczy"):
@KonradPiasecki za stary jesteś by nie mieć świadomości jak ważne to były dokumenty. Więc po co to piszesz?
— Cezary „Trotyl” Gmyz (@cezarygmyz) luty 7, 2016

@cezarygmyz tak ważne, że przez lata nie zainteresowały prokuratury, a niszczący pozostawili protokół zniszczenia dla AM
— Konrad_Piasecki (@KonradPiasecki) luty 7, 2016

@KonradPiasecki tja dziennikarz, który przyjmuje za prawdę objawioną to co podaje wojskówka, powinszować, powinszować
— Cezary „Trotyl” Gmyz (@cezarygmyz) luty 7, 2016

@cezarygmyz jaka "wojskówka"?
— Konrad_Piasecki (@KonradPiasecki) luty 7, 2016

@KonradPiasecki nie mów mi, że nie masz pojęcia co to wojskówka?
— Cezary „Trotyl” Gmyz (@cezarygmyz) luty 7, 2016

@cezarygmyz wiem, nie wiem za to skąd wiesz że to "wojskówka"
— Konrad_Piasecki (@KonradPiasecki) luty 7, 2016

@KonradPiasecki robię w IPN od zarania Instytutu. Stąd wiem, że od czasów Informacji Wojskowej bezpieka w woju tak była określana
— Cezary „Trotyl” Gmyz (@cezarygmyz) luty 7, 2016

@KonradPiasecki "wzmożeni" to ci, którzy po prostu chcieliby wiedzieć? To ma być obraźliwe? I to w ustach dziennikarza?
— kataryna (@katarynaaa) luty 7, 2016


Komentarze internautów:

Zgodnie z obowiązującymi wówczas przepisami: Zarządzenie nr 3/MON z dnia 2 lutego 2005 r. w sprawie zasad i trybu postępowania z materiałami archiwalnymi i inną dokumentacją w resorcie obrony narodowej zabronione było niszczenie tego typu dokumentów; - A więc potwierdza się to, co napisałem na ten temat w innym miejscu. Dlaczego przed czasem zniszczono dokumenty, jeżeli nie miały one żadnego ponoć znaczenia?
~prophete  

Widzę, że GRU uruchomiło swoich ludzi w Polsce, tak właśnie działa dezinformacja. Temu pułkownikowi to wypadałoby przynajmniej emeryturkę zabrać.
~Krzysiek  

Czarne skrzynki w Moskwie wrak w Moskwie a oni niszczą dokumenty akurat te z katastrofy w wyniku której ginie całą elita wraz z prezydentem i chcesz mi wmówić ze nic się nie stało
~Wiesław  

Zamachowcy niszczą dowody !!! Paragony z warzywniaka trzeba trzymać pięć lat bo jak przyjdą na kontrolę to ma się przechlapane
~gg  

Wszyscy ludzie choć trochę rozgarnięci wiedzą, że takich dokumentów nie można niszczyć bo zawierają bezcenne dane z bardzo ważnego okresu dla Polski i Polaków. Osoba, która wydała polecenie zniszczenia tych dokumentów powinna stanąć przed sądem.
~Młody  


http://wiadomosci.wp.pl/kat,1017099,tit ... omosc.html

Moj komentarz:

Zginęły jakieś dokumenty z katastrofy pod Smoleńskiem? Nic się nie stało!
Zginęli jacyś Polacy pod Smoleńskiem? Nic się nie stało!

Miałem Piaseckiego za mądrzejszego dziennikarza...

____________________________________
Videtur et hoc mihi Platforninem non debere esse
Poza tym uważam że Platformę należy zniszczyć
/Katon starszy/


Ostatnio edytowano 10 lut 2016, 17:53 przez Badman, łącznie edytowano 1 raz



10 lut 2016, 17:52
Zobacz profil
Fachowiec
Własny awatar

 REJESTRACJA14 wrz 2011, 21:56

 POSTY        1263
Post Re: Katastrofa smoleńska
Sprawa smoleńska czekała długo na uczciwych ludzi. Lasek i jego współpracownicy niech siedzą cicho. Dowodów ich partactwa jest aż nadto

Obrazek

Czy nowa komisja zajmująca się sprawą smoleńską jest potrzebna – to pytanie media zaczęły zadawać, zanim szef MON powołał nowe ciało zajmujące się narodową tragedią. W dominującej narracji ostatnich niemal już 6 lat słychać próbę przekonania Polaków, że sprawa smoleńska jest wyjaśniona, przyczyna tragedii jest znana, a każdy, kto chce wracać do tej sprawy „prowadzi polityczną grę na trumnach”. Tymczasem sprawa jest oczywista. Tragedia smoleńska nie jest wyjaśniona, a prace nowej komisji są bardziej niż potrzebne. Ta obserwacja jest oczywista dla każdego kto interesował się choć trochę rzetelnością tzw. raportu Millera i procedury jego pisania.
Sprawa smoleńska nie została należycie wyjaśniona, ponieważ nie przeprowadzono odpowiednich analiz i badań, które wyglądałyby wiarygodnie. Nie została wyjaśniona, ponieważ raport Millera jest błędny, zawiera domysły, niedomówienia i insynuacje. Jest ich wiele, a każda jest osobnym argumentem przesądzającym, że nowa komisja musi zbadać sprawę smoleńską.
Raport Millera zawiera wiele kłamstw i nierzetelnych opisów. Wymienić można tylko kilka, by zobaczyć, z jak poważnymi uchybieniami mamy do czynienia. Raport wskazuje, że ważnym czynnikiem dotyczącym przyczyn tragedii smoleńskiej była rzekoma obecność gen. pilota Andrzeja Błasika w kokpicie. Tyle tylko, że już kilka lat temu prokuratura przyznała, że nie ma żadnych dowodów na obecność Dowódcy Sił Powietrznych w kokpicie, a także, że jest on przez śledczych traktowany tak samo jak każdy inny pasażer. Słowem, jego zachowanie nie miało dla śledczych żadnego znaczenia dla przyczyn tragedii. Na jakiej podstawie komisja Millera napisała swoje insynuacje? Przepisała z rosyjskiego raportu?
Inny kuriozalny cytat. Na stronie 16 w przypisach znajduje się adnotacja, że „wysokość lotu samolotu w końcowej fazie podejścia do lądowania została oszacowana na podstawie obliczeń wykonanych przez Komisję”. Słowem, komisja nie odczytała tych danych z rejestratora tylko sama obliczyła, jak leciał samolot. Na jakiej podstawie? To przecież przyznanie się do zupełnie niedopuszczalnej nierzetelności. To daje się odbiega mocno od standardów pracy naukowców i ekspertów.
Najgłośniejszą tezą i najbardziej kontrowersyjną jest sprawa uderzenia w brzozę. Do dziś komisja Millera i jej członkowie nie wskazali żadnych badań, które potwierdzałyby, że brzoza w ogóle byłaby w stanie przeciąć skrzydło tupolewa. Tym samym nie ma żadnej odpowiedzi ekspertów rządowych na badania prof. Wiesława Biniendy, który przy pomocy swojej aparatury wykazał, że brzoza skrzydła nie mogła złamać. Być może prof. Binienda się myli, ale do dziś nikt mu tego nie wykazał. Komisja nie wskazała żadnych danych czy symulacji, świadczących, że taka sytuacja jest w ogóle fizycznie możliwa. Problemem dla raportu Millera jest również ekspertyza prokuratury, która wskazała, że „powierzchnie rozdzieleń obu części pnia mają kierunek od góry w dół, pod niewielkim kątem w odniesieniu do poziomu”. Ekspertyza wskazuje więc, że brzoza została zniszczona w wyniku uderzenia z góry na dół. Tymczasem Maciej Lasek w odpowiedzi na pytania Grzegorza Januszko, ojca jednej z ofiar, wskazywał, że „w momencie uderzenia w brzozę samolot był pochylony do góry o kąt 12.8 stopnia i wznosił się”. Jak to możliwe, by wznoszący się samolot zniszczył brzozę w kierunku z góry na dół? Na to pytanie raport ani komisja Millera nie odpowiadają.
Kolejne słowa rzucone na wiatr… W raporcie Millera czytamy, że „oceniając charakter powstałych obrażeń głowy, klatki piersiowej i kręgosłupa, na ciała członków załogi w krótkim czasie oddziaływało udarowe przeciążenie nie mniejsze niż 100 g”. Jednak Maciej Lasek, ani Wiesław Jedynak nie potrafią w tej sprawie odpowiedzieć na bardzo proste pytanie, które postawił im Glenn Jorgensen. Duński inżynier, który prowadzi własne badania dotyczące Smoleńska, pytał rządowych ekspertów, dlaczego samolot nie zrobił w ziemi wielkiego krateru, skoro na ciała działała tak ogromna siła, a katastrofa miała miejsce na miękkim podłożu. Niestety Jorgensen nie doczekał się odpowiedzi. Wydaje się natomiast, że wątpliwości w tej sprawie są bardzo dla tez Millera niewygodne. Podobnie, jak stwierdzenie, które możemy znaleźć w raporcie. Czytamy w nim:
Do oceny charakteru i lokalizacji obrażeń członków załogi wykorzystano wyniki badań medyczno-traseologicznych przedstawionych w raporcie MAK oraz w opiniach z sądowo-lekarskich sekcji zwłok przeprowadzonych przez ekspertów z dziedziny medycyny sądowej FR.
Problem w tym, że o rzetelności badań wykonanych przez MAK nie można mówić. Do dziś trwają analizy dokumentacji medycznych ofiar tragedii smoleńskiej. Jednak już wiadomo, że choćby dokumentacje medyczne dotyczące śp. Zbigniewa Wassermanna i innych ofiar, których ciała ekshumowano i zamieniono, były nierzetelne. To oznacza, że opieranie się na nich nie może zostać ocenione pozytywnie. Te materiały są niewiarygodne, a opieranie się na nich czyni niewiarygodnym również cały raport.

Kolejne zaskoczenie. Raport Milera wprost kłamie w miejscu, które odnosi się do najważniejszych badań dotyczących smoleńskiej tragedii.
Nie stwierdzono śladów detonacji materiałów wybuchowych ani paliwa lotniczego. Niewielki pożar objął swym zasięgiem tylko nieliczne elementy wraku samolotu i został zainicjowany w trakcie lub bezpośrednio po zderzeniu się samolotu z ziemią. Nie stwierdzono śladów charakterystycznych dla pożaru w trakcie lotu samolotu
— czytamy w raporcie.
W tym przypadku mowa już o kłamstwie. Ekspertyza wykonana przez firmę Small Giss, która była dostępna komisji Millera wskazuje właśnie na miejsca detonacji. Eksperci wskazali na zdjęciu satelitarnym ze Smoleńska miejsca, w których widać ślady detonacji. Dlaczego zatem komisja Millera w raporcie napisała, że nie było żadnych detonacji? Czyżby starano się ukryć prawdę? Co więcej, raport Millera w cytowanym fragmencie wskazuje, że nie było śladów detonacji. Pytanie, na jakiej podstawie to przesądził, skoro w momencie pisania raportu nie było żadnych wiarygodnych badań dotyczących materiałów wybuchowych. Do dziś zresztą badania wykonane przez laboratorium policyjne budzą wątpliwości, a procedura ich wykonywania zasadne pytania o rzetelność. Do dziś nie wiadomo, czy biegli nie wykryli – jak wskazywali polscy chemicy heksogenu. Nie ma również odpowiedzi dlaczego w Smoleńsku oraz na rzeczach ofiar tragedii detektory przesiewowe wskazują na obecność materiałów wybuchowych. Tu potrzebne są poważniejsze badania a nie jednozdaniowy komunikat komisji Millera.
Do rangi symbolu nierzetelności i kompromitacji działań komisji Millera urasta fakt, że raport komisji wskazuje na inne miejsce złamania brzozy smoleńskiej niż wynika to z pomiarów wykonanych na zlecenie prokuratury. Komisja wskazała, że brzoza złamana została na wysokości 5,1 metra. Biegli prokuratury zmierzyli jednak, że było to… ponad 6 metrów. Niestety Maciej Lasek nie umiał do tej pory wytłumaczyć, jak to możliwe, że zapisy w tak prostej sprawie się różnią.
Na kolejne błędy w raporcie Millera wskazał wieloletni ekspert zajmujący się w Kanadzie badaniem wypadków lotniczych, Bogdan Gajewski. W czasie Konferencji Smoleńskich wskazywał na nieścisłości w Raporcie Millera. Wskazywał on, że raporty MAK i Millera nie pasują do siebie i oba zawierają liczne nieścisłości i niedomówienia. Zaznaczał, że raporty końcowe muszą odpowiadać na wszystkie pytania i wszystkie wątpliwości rozwiewać. W tym wypadku nie zachodzi taka sytuacja.
Przywołane przykłady błędów w raporcie Millera, czy wątpliwości związanych z jego zapisem to jedynie krótki wyciąg problemów z rzetelnością tego dokumentu. Każdy z tych przykładów jest jednak wystarczającym powodem, by powołać nową komisję badania wypadków i zająć się sprawą smoleńską od nowa. Po to, by stworzyć raport końcowy, który będzie wiarygodny i rzetelny, który odpowie na wszystkie pytania, a nie pozostawi wątpliwości. Tych jest bardzo dużo. Biorąc pod uwagę wypowiedzi Macieja Laska, który wiele razy przyznawał się do nierzetelnej pracy, wygląd dokumentu końcowego jednak nie dziwi.

Zadaniem Komisji Millera było jedynie ustalenie przyczyn katastrofy, a nie badanie skutków. Dlatego Komisja skupiła się wyłącznie na okresie do uderzenia samolotu w brzozę. (…) Trajektorii lotu nie można było ustalić na podstawie samych zapisów z czarnych skrzynek. Zapisy te pozwalały jedynie na ustalenie zmian położenia samolotu. Dysponując taką „względna trajektorią” Komisja dopasowała ją do mapy terenu i na tej podstawie ustaliła ostateczną „bezwzględną” trajektorię. Podczas dopasowywania do terenu kierowano się również śladami jakie samolot pozostawił w koronach drzew. (…) Ze względu na cel przyjęty przez Komisję uznała ona, że jej praca nie wymaga badania miejsca katastrofy, ani badania wraku. Do ustalenia przyczyn wystarczyło badanie trajektorii lotu do zderzenia z brzozą. Mimo to Komisja oglądała szczątki samolotu i wykonała szereg zdjęć zarówno wraku samolotu jak i terenu katastrofy (…) Komisja uznała jednak, że lepsze jakościowo są zdjęcia pana Sergiusza Amielina mieszkającego w Smoleńsku i wykorzystała w raporcie szereg zdjęć wykonanych przez niego
— mówił Lasek. Jak widać sam rządowy ekspert przyznaje, że badania komisji Millera były pełne luk. I to zasadniczych, bo dotyczących miejsca zdarzenia, końcowej części lotu tupolewa oraz wraku.
W pismach, jakie wymieniali z Maciejem Laskiem senatorowie PiS czytamy z kolei:
Szczegółowa analiza fazy lotu od zderzenia z brzozą, wskutek którego doszło do oderwania fragmentu lewego skrzydła samolotu, do zderzenia z ziemią, przy posiadanych przez Komisję obiektywnych danych zawartych w rejestratorach parametrów lotu i dźwięków w kabinie, śladach zderzeń samolotu z kolejnymi przeszkodami oraz zeznaniami świadków, z punktu widzenia celu pracy Komisji tj. określenia przyczyny czy zaleceń dotyczących bezpieczeństwa nie była celowa
— tłumaczy Lasek, wskazując, że nie zajmowano się lotem tupolewa od brzozy do uderzenia w ziemię. Czy wtedy coś ważnego działo się z samolotem? Zdaniem Laska nie.
Lasek przyznaje również, że komisja nie badała aerodynamiki samolotu, ani skrzydła, przyjmując z założenia, że utrata końcówki skrzydła musiała spowodować, że samolot zaczął robić „beczkę”. Tezy te kwestionuje Glen Jorgensen, podając swoje wyliczenia aerodynamiczne. Lasek zaś zdaje się wiedział bez badań.
Ze względu na istnienie dowodów rzeczowych, jednoznacznie potwierdzających przebieg lotu (zapisy rejestratorów, ślady na drzewach, charakter zniszczeń konstrukcji samolotu) Komisja nie prowadziła szczegółowych obliczeń aerodynamicznych. (…) W wyniku zderzenia z brzozą samolot utracił co najmniej 10 % powierzchni nośnej (powierzchnia oderwanego fragmentu skrzydła oraz część skrzydła zniszczona przez drzewo). Trzeba jednak pamiętać, że siła nośna zależy nie tylko od powierzchni ale i od charakterystyki aerodynamicznej płata, a ta w wyniku zderzeń z przeszkodami, powodującymi liczne uszkodzenia slotów i klap, uległa znacznemu i niemożliwemu do dokładnego określenia pogorszeniu. Ze względu na istnienie dowodów rzeczowych, jednoznacznie potwierdzających przebieg lotu (zapisy rejestratorów, ślady na drzewach, charakter zniszczeń konstrukcji samolotu), oraz wspomnianą powyżej niemożliwość dokładnego określenia charakterystyki aerodynamicznej uszkodzonych skrzydeł, Komisja nie prowadziła szczegółowych obliczeń aerodynamicznych
— czytamy w pismach Macieja Laska.
Sam Lasek wskazuje na koniec, że nie widzi nawet po latach powodów do wznowienia prac komisji.
Komisja po zakończeniu badania wypadku samolotu Tu-154M nie zlecała wykonania dodatkowych ekspertyz, gdyż nie pojawiły się żadne nowe informacje mogące mieć wpływ na określoną przyczynę wypadku oraz zaproponowane zalecenia dot. bezpieczeństwa i nie było potrzeby wznowienia zakończonego badania
— podkreśla Lasek.
Biorąc pod uwagę, jak wielu rzeczy komisja nie badała, jak wiele przeinaczeń znajduje się w raporcie Millera takie słowa można ocenić jedynie jako kpiny.
Krótka analiza „dokonań” komisji Millera wskazuje jednoznacznie, że sprawa Smoleńska na gruncie faktycznych czynności, ale również na gruncie proceduralnym nie została wyjaśniona rzetelnie. Komisja Millera nie wykonała szeregu czynności, zaś raport Millera zawiera błędy i fałszywe treści.
I to jest argument przeważający i ważniejszy niż wszelkie polityczne deklaracje i zapewnienia o tym, że sprawa smoleńska została wyjaśniona. Ona będzie wyjaśniona, gdy każde pytanie znajdzie odpowiedź, a wersja przedstawiona w dokumencie końcowym będzie spójna, pełna i wiarygodna. Przed zadaniem przygotowania i napisania takiego raportu staje dziś nowa komisja. A takie osoby jak Maciej Lasek i jego współpracownicy powinni zapaść się pod ziemię. Oni swoją szansę już mieli. I skompromitowali się zupełnie…

http://wpolityce.pl/smolensk/280754-spr ... t-az-nadto

* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
Wassermann w "ND": Od samego początku nie było woli wyjaśnienia tragedii 10/04. "Rząd Tuska skapitulował na samym początku"

Obrazek

Od samego początku nie było woli wyjaśnienia tej tragedii. Proszę zwrócić uwagę na fakt, iż rząd Tuska w zasadzie skapitulował na samym początku

— mówi Małgorzata Wassermann, komentując w rozmowie z „Naszym Dziennikiem” kwestie wyjaśnienia przyczyn katastrofy smoleńskiej.

Posłanka PiS przekonuje, że nowa władza jest w stanie zająć się tą sprawą na poważnie.
Państwo polskie stać na to, żeby przeprowadzić w sposób rzetelny to postępowanie i czytelnie podać opinii publicznej jego wyniki
— czytamy.
Wassermann nie ma złudzeń co do tego, w jaki sposób działała w tej kwestii ekipa Donalda Tuska i ówczesny rząd.
Od samego początku nie było woli wyjaśnienia tej tragedii. Proszę zwrócić uwagę na fakt, iż rząd Tuska w zasadzie skapitulował na samym początku. I pojawia się pytanie, czy bronił wówczas samego siebie, czy może absolutnie nie chciał wiedzieć, co się tam w rzeczywistości wydarzyło i dlatego pozwalał na coraz dalsze kroki ze strony Rosjan
— przekonuje mecenas.
I dodaje:
Z ust wielu komentatorów - zarówno polityków, jak również tzw. niezależnych ekspertów - padają nadal zdania, które są w sferze faktu nieprawdziwe. I ci ludzie nie mają najmniejszego oporu, żeby nadal wychodzić i wypowiadać się publicznie
— czytamy.
W rozmowie Wassermann odpowiada również Jerzemu Millerowi - szefowi zespołu, który sporządził raport o przyczynach tragedii - który zarzuca nowej władzy polityczne motywy przy powołaniu nowej komisji. W ocenie Millera to powoduje ból rodzin ofiar.
Pan Miller osobiście się do tego bólu przykładał. Niech sobie przypomni chociażby nasze spotkanie w KPRM przy publikowaniu jego raportu, gdy na każde moje pytanie o to, czy wykonane zostały poszczególne badania, odpowiadał, że „nie”. Kiedy go wreszcie zapytałam, czy bardziej zasadnym nie będzie odwrócenie tej sytuacji i wskazanie, że jedynym przeprowadzonym badaniem było badanie rejestratorów, w końcu mi przytaknął
— opowiada Wassermann.

http://wpolityce.pl/smolensk/280921-was ... m-poczatku

* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
Nie wiem co było w zniszczonych meldunkach z 10 kwietnia, ale na pewno było to nieważne – przekonują wojskowi, politycy PO i bliscy im dziennikarze

Obrazek

Najpierw fakty: MON potwierdziło, że zniszczono 400 kart informacji i meldunków otrzymywanych 10 kwietnia 2010 roku przez Sztab Generalny WP. Tak na zdrowy rozum – i to już mój komentarz - jest to informacja wstrząsająca, bo trudno sobie wyobrazić, by można było zniszczyć jakiekolwiek meldunki dotyczące katastrofy smoleńskiej. Jeszcze bardziej wstrząsające jest, że tak wielu komentatorów z góry uznało, że nic się nie stało.

Pół biedy, gdy dotyczy to byłych wojskowych, jak ppłk Stanisław Komisarczyk, który podobne meldunki przyjmował. Przekonuje on, że zniszczono tylko nieważne świstki papieru A dlaczego? A, to proste:
Jeżeli był jakiś powód zniszczenia poufnego dokumentu, to raczej prozaiczny. Wydający decyzję o zniszczeniu, jak i ten niszczący prawdopodobnie nie mieli pojęcia, że w tym dokumencie był wpis o katastrofie smoleńskiej
— przekonuje ppłk Komisarczyk. Czyli katastrofa smoleńska to taki drobiazg, że nikt nie skojarzył i odesłał papiery na makulaturę – oczywiste i przekonujące, prawda? Podpułkownik z miejsca stał się autorytetem dla Konrada Piaseckiego z RMF i TVN 24.

Obrazek

Dziennikarz ogłaszający, że nie interesują go fakty to oksymoron, prawda? Jak widać nie w Polsce. Tu Dziennikarz Roku (wg „Press”) jeszcze niczego nie sprawdziwszy wie, że dokumenty były „nieistotne dla sprawy”! Przeczytajcie to sobie państwo ze dwa razy, bo to jednak kuriozum na światową skalę – dokumentów nie zna, ale wie, że były nieważne. Nic dziwnego, że z zachwytem i właściwą sobie klasą podchwycił to Radosław Sikorski.

Obrazek

Powiem szczerze – w sprawie Smoleńska staram się od początku być niewierzący. Nie wierzę ani w zwyczajny wypadek, ani w zamach. Wystrzegam się jakiejkolwiek wiary, bo Smoleńsk to nie religia. Ja nie potrzebuję wiary, ja chcę wiedzy, nawet najtrudniejszej do przyjęcia. I to chyba oczywiste, że nie przybliży mnie do niej niszczenie jakichkolwiek dokumentów.
To, że figury w rodzaju Sikorskiego prawdy nie potrzebują, bo wystarcza im wiara, to oczywiste. Smutne tylko, że myślą tak również prominentni dziennikarze. Choć i to nie jest, niestety, zaskakujące.

http://wpolityce.pl/smolensk/280886-pol ... e?strona=2

* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
Protokoły komisji Millera na stół! Niech Polacy zobaczą ten "dorobek", to skończą się drwiny z prawdziwych badań podkomisji Berczyńskiego

Obrazek

Loża szyderców prześciga się w drwinach nad wznowieniem badań smoleńskich, już kółka na czółkach sobie rysują. A podkomisja Berczyńskiego powinna zacząć od wyjęcia na stół dowodów, które zgromadziła komisja Millera.

Twierdzą, że były oględziny miejsca katastrofy - proszę pokazać protokół tych oględzin, dowiemy się może wreszcie kto i kiedy te oględziny przeprowadził. Zapewniają, że były badania wraku - protokół tych badań na stół, niech ludzie usłyszą, jak te badania wyglądały.
Mówią, że były badania brzozy - na stół protokół tych badań, kto się pod nim podpisał, kto i kiedy przeprowadził te badania. I kto brzozę mierzył tak dokładnie, że pomylił się zaledwie o półtora metra.
Opowiadają o polskich badaniach czarnych skrzynek - protokół badania na stół. Dowiemy się może, który to artysta rozpoznawał w kabinie głos generała Błasika.
Samolot wykonał beczkę - na stół ekspertyzy naukowe i obliczenia - tyle a tyle odpadło, o tyle siły nośne się zmniejszyły, tu ciąg, tam obrót - musiało spaść. Przecież muszą być takie wyliczenia, przecież poważna komisja bez precyzyjnych wyliczeń nie głosiłaby tezy o beczce - domniemywam…
Remont w Samarze - protokoły przesłuchań i ustaleń. kto tam był, jak i co intensywnie nadzorował. Kto i kiedy sprawdzał samolot po naprawie. Podobnie z naprawą 9 kwietnia na Okęciu - kto i co naprawiał, kto zabezpieczał rządowy samolot, gdzie dokumentacja tajemniczej naprawy.
Przeczuwam, że cała ta dokumentacja zmieści się na jednym stole i zostanie na nim jeszcze miejsce na kawę i ciastka.
Niech Polacy zobaczą ten „dorobek”, może wtedy loża szyderców ucichnie i przestanie drwić z rozpoczynającej prawdziwe badania podkomisji Berczyńskiego

http://wpolityce.pl/polityka/280884-pro ... czynskiego

* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
Gadowski o niszczeniu dokumentów ws. Smoleńska: "Tu nie chodzi o szczegóły, ale o rzetelność śledztwa. Jeśli ktoś niszczy dowody w sprawie, to mataczy"

Dziennikarz tygodnika „wSieci” Witold Gadowski powiedział w programie „Minęła 20-ta” (TVP Info), że dotychczasowe działania prokuratury wojskowej ws. katastrofy smoleńskiej podważają wiarygodność śledztwa, które miało wyjasnić przyczyn tragedii.

Jestem w szoku, bo po 5 latach jestem w TVP Info. Nagle zdjęto jakiś ze mną zapis
— powiedział na samym początku programu Gadowski.
Następnie dziennikarz odniósł się do meritum:
Znam taką sprawę z Komendy Rejonowej Policji w Krakowie, kiedy prowadzący śledztwo ws. włamania do niewielkiego sklepu na wsi funkcjonariusze zostali ukarani za to, że zniszczyli śmieci z miejsca zdarzenia. Teraz proszę przenieść tę skalę na skalę śledztwa smoleńskiego i zobaczymy o czym my w ogóle rozmawiamy. Politycy dużo mówią, a my, widzowie, odbiorcy – nazwijmy to – spektaklu niewiele z tego rozumiemy.
Gadowski podkreślił, że ws. śledztwa smoleńskiego chodzi o kwestie fundamentalne.
Tu nie chodzi tu o szczegóły z których nic nie można zrozumieć, tu chodzi o rzetelność śledztwa i o mataczenie. Jeśli ktoś niszczy dowody w sprawie, to mataczy
— zaznaczył dziennikarz śledczy.
Na sugestię Adriana Klarenbacha, że być może chodzi o to, by ludzie nie wiedzieli o co chodzi, Gadowski odpowiedział:
Odnoszę wrażenie, że właśnie o to chodzi.
Publicysta tygodnika „wSieci” zwrócił uwagę, że do tej pory nie przeprowadzono rzetelnego śledztwa w tej sprawie.
Mamy czcicieli brzozy smoleńskiej, którzy twierdzą, że samolot rozbił się o brzozę, podczas gdy większość zdroworozsądkowych ludzi wie, że to było niemożliwe, a zwłaszcza w takim stopniu, w jakim ten samolot się rozbił. To wiemy. Poza tym bombarduje nas się szczegółami technicznymi i z tej powodzi informacji nie jesteśmy w stanie wyłowić kwestii istotnych. A istotne jest to, że do tej pory rzetelnego śledztwa nie przeprowadzono. Dlaczego? Bo nie przyjęto hipotez od najbardziej fantastycznych do najbardziej realnych. Od razu przyjęto hipotezy, które zostały narzucone przez stronę rosyjską, a potem komisja Millera i zespół pana Laska już tylko powielały rzeczy wypracowane 10 min. po katastrofie przez cudowną komisję pani Anodiny, która ostatnio salwowała się ucieczką z Rosji
— mówił Gadowski.
Głos zabrał również obecny w warszawskim studiu płk Piotr Wroński.
Jestem zdziwiony niszczeniem czegokolwiek, co nosiło datę 10 kwietnia 2010 roku. Z czystej logiki wynikałoby, że nie należało niszczyć, który mógłby rzucić trochę światła na wyjaśnienie tej tragedii
— powiedział były funkcjonariusz SB.
Wroński zauważył, że coraz więcej mamy poszlak prowadzących do niepokojących wniosków ws. wyjaśnienia przyczyn katastrofy smoleńskiej.
Nic się nie zmieniło. To co powiedziałem tygodnikowi „wSieci”cały czas podtrzymuję. (…) Nie znam się na bombach i trotylach. Interesuje mnie, czy można doprowadzić samolot do upadku. Uważam, że można
— stwierdził gość TVP Info.
Jako ostatni głos zabrał Witold Gadowski.
Chcę zwrócić uwagę na jedną rzecz. Jakiś czas temu opublikowałem wywiad z legendarnym oficerem wywiadu Mossadu Juvalem Avivem. (…) Aviv wyraźnie stwierdził: widziałem dokumenty izraelskie, amerykańskie, które mówiły, co zdarzyło się w Smoleńsku i mogę stwierdzić, że to nie pogoda była przyczyna katastrofy. Opublikowałem tę rozmowę i jest cisza. Chcę zapytać: czy w dotychczasowych śledztwach znalazły się tam dokumenty innych agencji wywiadowczych i z map Smoleńska? Nikt nie potrafi odpowiedzieć, bo tak było prowadzone to śledztwo. Obwiniam za to prokuraturę wojskową, która nadzorowała śledztwo i poddawała się naciskom politycznym. Śledztwo jest matematyką - dwa plus dwa równa się cztery. jeśli Jeśli nie ma nacisków, to fachowcy powinni tę sprawę rozwiązać. (…) Prokuratura została obezwładniona i to jej wina. Matematyk nie może poddawać się polityce, presji,naciskom społecznym i zmieniać równanie tak jak życzy sobie aktualnie rządząca opcja polityczna, podobnie z prawnikami, a zwłaszcza z prokuratorami wojskowymi
— mówił publicysta „wSieci”.

http://wpolityce.pl/smolensk/281019-gad ... to-mataczy

* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
Zdjęcia satelitarne ze Smoleńska w rękach nowej komisji ds. 10/04?! Dr Berczyński we "wSieci": "Nowe materiały pokazują miejsce zdarzenia wkrótce po tragedii"

Obrazek

Proszę pamiętać, że to dopiero początek naszych prac. Jest co analizować, zwłaszcza że dziś mamy znacznie lepszy obraz zdarzenia od członków starej KBWLLP. Posiadamy nowy, szalenie istotny materiał do badań
— mówi w wywiadzie na łamach „wSieci” dr Wacław Berczyński, szef nowej komisji ds. wyjaśnienia przyczyn tragedii smoleńskiej.

Dopytywany przez Marka Pyzę o szczegóły nowego materiału, który jest w rękach członków komisji, Berczyński odpowiada:
Przede wszystkim odczytaliśmy więcej z rejestratora parametrów lotu. Znajdują się tam dane nieanalizowane przez komisję Millera. Mamy też materiały, o których za wcześnie mówić. Zaznaczę jedynie, że otrzymaliśmy większą pomoc „z zewnątrz” niż stara komisja
— czytamy.
Jak zaznacza dr Berczyński, chodzi o materiał, którego nie chciała wykorzystać komisja Millera.
A może po prostu go „zgubiła”? Były pewne materiały, które nadeszły z USA i gdzieś zniknęły pomiędzy MSZ a MSWiA i prokuraturą. Już je mamy
— przekonuje.
Marek Pyza: Ten opis wskazuje na nowe zdjęcia satelitarne…
Dr Berczyński: Być może… Przypomnę, że podstawą powołania naszej komisji jest pojawienie się nowych materiałów oraz wątpliwości co do wyników badania starej KBWLLP. Gdyby nie błędy, zaniechania komisji Millera, komisja nie mogłaby powstać. To wynika wprost z Prawa lotniczego.
W wywiadzie pojawia się również pytanie o to, czy przedstawiciele nowej komisji wybiorą się do Smoleńska, by zbadać wrak i wykonać własne zdjęcia.
Nie wykluczam tego. Byłoby to korzystne, choć nie jest niezbędne. Wrakowisko nie istnieje. Nie można już badać miejsca katastrofy. Myślę, że mamy wystarczająco dużo materiałów, by odtworzyć przebieg katastrofy. W tym nowe materiały, które pokazują miejsce zdarzenia wkrótce po tragedii
— podkreśla Berczyński.
Komisja Anodiny robiła wszystko, by zrzucić całą odpowiedzialność na pilotów i pasażerów samolotu oraz niejako uniewinnić Rosjan. Komisja Millera w dużym stopniu to powieliła. My mamy swobodę. Nie musimy udowodnić, że winę ponoszą piloci, nie musimy udowodnić, że był wybuch. Mamy ustalić prawdę. (…) Ta katastrofa nie była właściwie zbadana. Będziemy więc dążyli do znalezienia obiektywnej prawdy. I ją znajdziemy
— kończy Berczyński.

http://wpolityce.pl/smolensk/281096-zdj ... o-tragedii

* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
Macierewicz odpowiada Siemoniakowi ws. niszczenia dokumentów dot. 10/04: "Miały klauzulę B5, zniszczono je bezprawnie w sposób wskazujący na chęć ukrycia sprawy dramatu smoleńskiego"

Te dokumenty zostały zniszczone, gdy był on ministrem. One były opatrzone klauzulą B5 - co oznacza, że dopiero po 5 latach od ich wytworzenia można było rozważyć, czy je zniszczyć. A zniszczono je na przełomie 2011/2012

— powiedział minister Antoni Macierewicz, odpowiadając Tomaszowi Siemoniakowi w sprawie zniszczenia przez MON 400 kart i meldunków ws. katastrofy smoleńskiej.
Macierewicz podkreślał, że nie do końca rozumie argumentację swojego poprzednika:
Zniszczono je bezprawnie, w sposób wskazujący na chęć ukrycia sprawy dramatu smoleńskiego
— tłumaczył szef MON.
Pytany o kwestię nowej komisji i protestów, Macierewicz stwierdził, że to strach przed odpowiedzialnością.
Komisja, która powstała nie ma żadnej tezy poza jedną - dojścia do prawdy. (…) Ta komisja będzie działała samodzielnie, niezależnie, a jej raport będzie przyjmowany przez całą komisję PKBWL, w której większość to ludzie przyjęci przez ministra Siemoniaka
— zapewnił.

http://wpolityce.pl/smolensk/281397-mac ... olenskiego

* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
Zniszczono dokumenty ważne dla śledztwa smoleńskiego. Komuś zależało na „przykryciu” informacji o tym

W dniu katastrofy nie byłem na dyżurze i nie mam wiedzy o przebiegu dyżuru - przyznał w kolejnym liście opublikowanym przez portal wp.pl emerytowany oficer Sławomir Komisarczyk. „Z satysfakcją przyjmuję informację podpułkownika, który przyznał, że (...) nie posiada żadnej wiedzy na temat przebiegu dyżuru” - skomentował Bartłomiej Misiewicz, rzecznik prasowy MON.


O podpułkowniku Komisarczyku zrobiło się głośno kilka dni temu, gdy media opublikowały jego list, w którym stwierdził, że zniszczone za rządów PO-PSL setki dokumentów dotyczących katastrofy smoleńskiej były „nieistotne”. Chodziło o bulwersującą sprawę wrzucenia do niszczarki dziennika działań Dyżurnej Służby Operacyjnej Sił Zbrojnych z 10 kwietnia 2010 roku. W sumie zmielono około 400 stron. Informowaliśmy o tym w tekście Emerytowany pułkownik i zdumiewający list o niszczeniu dokumentów ws. Smoleńska.

Dziś podpułkownik wydał kolejne oświadczenie.
Potwierdzam, że w dniu katastrofy nie byłem na dyżurze i nie mam wiedzy o przebiegu dyżuru. Moja wiedza dotyczy samego Dziennika Działań i jego znaczenia w kontekście wyjaśnienia katastrofy smoleńskiej. Jestem pewny, że najważniejsze treści ujęto w „Sprawozdaniu Dobowym”, a to powinno się znaleźć w archiwach MON.
- napisał oficer.
Niezależnie od regulaminowego okresu przechowywania Dziennika Działań i treści w nim ujętych kategorycznie nie wolno go było niszczyć, ponieważ ujawnienie zapisu z dnia katastrofy rozwiałoby dziś wszelkie domysły co do chronologii napływu informacji do Dyżurnej Służby Operacyjnej i podjętych działań.
- przyznał.

Dodał, że dokumentom nadano kategorię B5, co obligowało do przechowywania ich w kancelarii tajnej przez 5 lat (czytaj tekst: Antoni Macierewicz: Niszcząc dokumenty dotyczące Smoleńska popełniono przestępstwo).

Zdaniem Komisarczyka, do zniszczenia dokumentów doszło przez... mobbing.
Mogę zaryzykować twierdzenie, że znam powód zniszczenia Dziennika Działań Dyżurnej Służby Operacyjnej SZ RP i według dokumentów, które przeanalizowałem, nie ma on nic wspólnego z katastrofą. W listopadzie 2011 r., jako Mąż Zaufania Oficerów, wystąpiłem do Prokuratury Wojskowej w sprawie, nazwijmy to krótko - mobbingu. Dla jednego z oficerów wpis w Dzienniku Działań był bardzo niewygodny w aspekcie toczącego się wówczas postępowania wyjaśniającego. Stąd mogło dojść do zniszczenia całego Dziennika. Pojedynczej kartki nie dało się usunąć.
- wyjaśnił podpułkownik w swoim oświadczeniu.

Do sprawy odniósł się Bartłomiej Misiewicz, rzecznik MON, w komunikacie zamieszczonym na stronie ministerstwa:
1.    Z satysfakcją przyjmuję informację ppłk. Sławomira Komisarczyka, który przyznał, że nie był w pracy w DSO SZ RP w dniu 10 kwietnia 2010 r. i nie posiada żadnej wiedzy na temat przebiegu dyżuru w tym dniu. Eksponowanie przez media prywatnych problemów byłego żołnierza traktuję jako świadome wprowadzanie opinii publicznej w błąd, dla przykrycia faktu zniszczenia ważnego dla śledztwa smoleńskiego dokumentu;
2.    Dziennik Działań, który powinien zawierać informacje dotyczące: meldunków, decyzji, wykonywanych i odbieranych połączeń, współpracy służb oraz jednostek organizacyjnych Ministerstwa Obrony Narodowej i Wojska Polskiego jest kluczowym materiałem dla odtworzenia tego, co się działo, sposobie reagowania oraz informacji kto ponosi odpowiedzialność za poszczególne decyzje (w tym np. rola gen. B. Packa);
3.    Sprawozdanie dobowe zawiera tylko streszczenie wydarzeń uznanych przez kierownictwo MON za najważniejsze i jest zredagowane ex post;
4.    Ponadto przypominam, że Dziennik Działań miał kategorię B5, co oznacza, że dopiero po 5 latach od powstania mógł być poddany ocenie, czy w ogóle może zostać zniszczony.

http://niezalezna.pl/76243-zniszczono-d ... formacji-o

____________________________________
Ojczyznę wolną pobłogosław Panie.


21 lut 2016, 07:01
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA23 sie 2009, 07:34

 POSTY        3657
Post Re: Katastrofa smoleńska
Zapisy hańby.
„Gazeta Polska” ujawnia dokumenty rządu Donalda Tuska


Obrazek

Dwadzieścia minut – tyle trwało nadzwyczajne posiedzenie Rady Ministrów pod przewodnictwem ówczesnego premiera Donalda Tuska po smoleńskiej tragedii. Lakoniczność tego posiedzenia przeraża – nie padło na nim ani słowo o działaniach służb, nie było informacji od prokuratora generalnego Andrzeja Seremeta. Nie wiadomo nawet, czy on i przedstawiciele służb byli obecni na tym posiedzeniu
- ujawnia „Gazeta Polska”.

W czasie kwietniowych posiedzeń Rady Ministrów, trwających zwykle 30–40 min., sprawa smoleńskiej tragedii zajmowała zaledwie niewielką część obrad. Posiedzenie rządu w dniu tragedii odbyło się już po samozwańczym przejęciu przez marszałka sejmu Bronisława Komorowskiego obowiązków prezydenta RP, chociaż nie było jeszcze stwierdzenia śmierci prezydenta RP prof. Lecha Kaczyńskiego.

10 kwietnia posiedzenie rządu pod przewodnictwem Donalda Tuska rozpoczęło się o godz. 13:40, a zakończyło o 14. Tusk poinformował zebranych o katastrofie rządowego samolotu oraz o „niezbędnych działaniach związanych z zaistniałą sytuacją”. Uzupełniające wyjaśnienia przedstawili minister obrony narodowej Bogdan Klich i minister sprawiedliwości Krzysztof Kwiatkowski. Nie było informacji na temat działań służb przedstawionej przez ministra Jacka Cichockiego nadzorującego służby specjalne, nie było informacji prokuratora generalnego Andrzeja Seremeta, który wprawdzie dopiero co został powołany na to stanowisko, ale prokuratura podjęła działania w związku z katastrofą. Tusk zadecydował o powołaniu międzyresortowego zespołu do spraw koordynacji działań „podejmowanych w związku z tragicznym wypadkiem lotniczym pod Smoleńskiem” oraz zadeklarował „gotowość udzielenia pomocy rodzinom ofiar katastrofy”.

„Rada Ministrów przyjęła uchwałę Rady Ministrów w sprawie uczczenia pamięci ofiar tragicznego wypadku lotniczego pod Smoleńskiem” – czytamy w protokole posiedzenia rządu z 10 kwietnia 2010 r. Narracja „wypadku” została przyjęta – od tego momentu smoleńska tragedia będzie tak nazywana, chociaż nie było jeszcze żadnych wiążących ustaleń.

Kolejne posiedzenia Rady Ministrów nie odbiegały od przyjętej przez Donalda Tuska normy. Trzy dni po tragedii posiedzenie rządu trwało 40 min. – zaczęło się o godz. 11:30, a zakończyło o 12:10. Składało się z 16 tematów, a katastrofa smoleńska była tylko jednym z nich – ministrowie mówili o pomocy rodzinom ofiar. Nie było informacji Bogdana Klicha, ministra obrony narodowej, na temat działań wojskowych służb specjalnych i prokuratury wojskowej. Był natomiast omawiany m.in. „projekt ustawy o zmianie ustawy o zasadach pobytu wojsk obcych na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej oraz zasadach ich przemieszczania się przez to terytorium” oraz przygotowaniach do Euro 2012.

Smoleńskiej tragedii było poświęcone posiedzenie 20 kwietnia 2010 r. Tradycyjnie nie trwało długo: ministrowie z „Międzyresortowego Zespołu do spraw koordynacji działań podejmowanych w związku z tragicznym wypadkiem lotniczym pod Smoleńskiem” przekazali swoje ustalenia w ciągu 25 min.– od godz. 9:10 do 9:35.

Na temat organizacji uroczystości pogrzebowych ofiar katastrofy, zakresu i form pomocy udzielanej ich rodzinom, przewidywanego terminu sprowadzenia do kraju ciał 21 ofiar mówił Michał Boni. Minister zdrowia Ewa Kopacz przedstawiła informacje na temat organizacji i przebiegu procedury identyfikacji; podsekretarz stanu w Ministerstwie Spraw Zagranicznych mówił o pomocy konsularnej udzielanej rodzinom ofiar katastrofy, a szef kancelarii premiera Tomasz Arabski o wykorzystaniu środków finansowych przyznanych kancelarii na sfinansowanie uroczystości żałobnych i pogrzebowych oraz o pomocy dla rodzin ofiar katastrofy.

Wieczorem 10 kwietnia, tuż przed godz. 20 polskiego czasu, Tusk spotkał się w Smoleńsku z Putinem.
„20:15. Na miejscu katastrofy działa cały sztab – są rozstawione namioty, specjalne lampy rozświetlające okolicę. Są też kamery wielu stacji i dziennikarze z całego świata. Na miejscu jest już Donald Tusk. Wita go premier Rosji Władimir Putin. Siergiej Szojgu, minister ds. nadzwyczajnych, opowiada, co się stało. Pokazuje ręką linię spadającego samolotu. Putin również pokazuje ręką, jak samolot zderzył się z ziemią. Tusk jest blady”
– pisze rok później „michnikowy szmatławiec”. Jak było naprawdę, pokazuje zdjęcie ujawnione trzy lata po tragedii przez tygodnik „wSieci”: uśmiechnięty Tusk wdzięczy się do Putina i nie ma na jego twarzy śladów żałoby.

http://niezalezna.pl/77529-zapisy-hanby ... alda-tuska

____________________________________
Videtur et hoc mihi Platforninem non debere esse
Poza tym uważam że Platformę należy zniszczyć
/Katon starszy/


11 mar 2016, 19:31
Zobacz profil
Fachowiec
Własny awatar

 REJESTRACJA14 wrz 2011, 21:56

 POSTY        1263
Post Re: Katastrofa smoleńska
Cała prawda o komisji Millera.
Katastrofę smoleńską badali po amatorsku


W poniedziałek prace rozpoczęła podkomisja powołana przez Ministerstwo Obrony Narodowej, która ponownie zbada katastrofę smoleńską. Profesor Kazimierz Nowaczyk, wiceprzewodniczący nowego organu, stwierdził na antenie Telewizji Republika, że poprzednia komisja, którą kierował Jerzy Miller, działała po amatorsku, a jej członkowie „tylko przyglądali się pracy śledczych rosyjskich”.


– Cześć zdjęć komisja (Jerzego Millera – przyp. red.) wykonywała zupełnie bez przygotowania, nie tym sprzętem, nie w ten sposób. To były zdjęcia amatorskie, wykonywane bardziej zabawką niż aparatem fotograficznym, zupełna amatorszczyzna (…) Komisja Millera nie wykonywała własnych badań miejsca katastrofy, tylko przyglądali się pracy śledczych rosyjskich (…) nie wykonywała pewnych działań, które są oczywiste przy tego typu katastrofach, jak np. sekcja zwłok. Już nie mówię o dotarciu do wraku, nie mówię o badaniu części tego wraku. Nie badano wraku, tylko potem prokuratorzy się zjawili – mówił w programie „W punkt” w Telewizji Republika prof. Nowaczyk.

Wiceprzewodniczący podkomisji dodał także, iż w wielu miejscach został przeprowadzony audyt, dzięki czemu ciągle napływają dokumenty związane z katastrofą smoleńską. Powiedział również, że na razie trudno ocenić, które informacje mają istotne znaczenie, ponieważ wykaże to dopiero odpowiednie zestawienie. – Komisja Millera miała pełne zapisy polskiej skrzynki ATM, zapisy, które zostały później zmienione. Część z nich odrzucono i nie analizowano zapisów tego rejestratora – podkreślił.

Prof. Nowaczyk wyjaśnił też, że zadanie podkomisji polega na wyjaśnieniu przebiegu katastrofy oraz próbie jej odtworzenia, a nie na odnoszeniu się do raportu Jerzego Millera.

Z kolei dr inż. Wacław Berczyński, szef nowej podkomisji, mówił w programie „Minęła dwudziesta” w TVP Info, że „komisja Millera miała znacznie więcej materiałów, niż wykorzystała w swoim raporcie końcowym”.

– Wiemy już w tej chwili, że komisja Jerzego Millera nie wykorzystała wszystkich materiałów, jakie miała w swojej dyspozycji. W niejaki sposób dobrała swoje dane, wybrała je tak, żeby pasowały do raportu końcowego. Nie wiem na pewno, czy taka była idea ministra Millera, natomiast wiem, że nie wszystkie dane, które miała komisja, zostały wykorzystane – powiedział Berczyński.

Dodał też, że ilość materiału dotyczącego katastrofy jest ogromna. – Samych danych prokuratora, o ile wiem, jest pięćset tomów. Z komisji Millera mamy mnóstwo dokumentów, kilkadziesiąt gigabajtów – tłumaczył. Podkreślił jednocześnie, iż chciałby, aby kierowana przez niego podkomisja wykonała swoją pracę jak najszybciej.

http://niezalezna.pl/77350-cala-prawda- ... -amatorsku

* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *

To oni zbadają katastrofę smoleńską.
Lista renomowanych, międzynarodowych ekspertów


Portal niezalezna.pl publikuje listę najważniejszych zagranicznych ekspertów, którzy zajmą się wyjaśnieniem katastrofy polskiego rządowego samolotu Tu-154 pod Smoleńskiem 10 kwietnia 2010 r. Na liście pojawią się znane nazwiska, w tym renomowany amerykański patolog Michael Baden, były doradca Władimira Putina Andriej Iłłarionow oraz inni uznani na świecie eksperci.


Poniżej publikujemy listę zagranicznych ekspertów nowej podkomisji, która zbada przyczyny śmierci 96 najważniejszych osób w państwie, do której doszło w 2010 r. w Rosji. Są to renomowani eksperci, cieszący się dużym autorytetem w swoich dziedzinach badawczych.

Anne Evans – brytyjska inżynier, renomowana analityk, uczestnicząca w śledztwach dot. katastrof lotniczych
Tony Cable – Brytyjczyk, ekspert od katastrof lotniczych, były starszy śledczy brytyjskiego Ośrodka Badania Wypadków Lotniczych (AAIB)
Frank Taylor - inżynier lotniczy z Wielkiej Brytanii, były szef Centrum Bezpieczeństwa Lotnictwa Cranfield College of Aeronautics, konsultant ds. bezpieczeństwa lotniczego
Andriej Iłłarionow - ekonomista z Rosji, były doradca prezydenta Władimira Putina
Vincent di Maio – renomowany amerykański patolog, ekspert od badania ran postrzałowych
Glenn Jorgensen - inżynier, pilot, biznesmen i wynalazca z Danii, do tej pory współpracownik parlamentarnego zespołu smoleńskiego
Michael Baden - specjalista medycyny sądowej z USA, renomowany patolog
Göran lilja – szwedzki ekspert
dr Per Hyberg – szwedzki ekspert
dr Roland Karlsson – szwedzki ekspert

http://niezalezna.pl/77741-oni-zbadaja- ... -ekspertow

* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *

Co badali Polacy po katastrofie smoleńskiej?
Lasek przyznaje rację Macierewiczowi


Choć wydawało się to niemal niemożliwe, Maciej Lasek przyznał rację Antoniemu Macierewiczowi. Potwierdził słowa szefa MON o wędrującej z Rosji do Polski i z powrotem czarnej skrzynce. Według Laska początkowo Rosjanie... w ogóle „zapomnieli” przywieźć do Polski czarną skrzynkę. Co w takim razie zbadano?


Minister Antoni Macierewicz w czasie posiedzenia sejmowej komisji obrony ujawnił, że główny materiał dowodowy, jaki eksponowały poprzednie władze resortu za rządów PO-PSL - czyli polska czarna skrzynka – wędrowała z Moskwy do Polski w tę i z powrotem.
- Być może jest tak, zwracam się tutaj do posła Siemoniaka, że i przed panem ten fakt utajniono. Być może tak jest. Nie wiem, czy to pana tłumaczy, bo nadzór był pana obowiązkiem, a dokumentacja znajdowała się w pana kancelarii tajnej. Nie chcę tego przesądzać. Być może również pan minister Siemoniak i jego zastępca nie wiedzieli o tym, że materiał dowodowy, który w publicystyce, argumentacji przywoływanej przez urzędników zatrudnionych później do propagandy w urzędzie premiera, przywoływali jako główny argument. Że o to jest polska czarna skrzynka - jej nikt nigdy nie czytał. Tę skrzynkę Polacy przywieźli osobiście do Polski i odczytali - ona zawiera samą prawdę i udowadnia, że było tak, jak napisał Miller, przepisując raport pani Anodiny. Istnieje taka skrzynka - rzeczywiście. Nawet przywieziono ją do Polski w terminie, który jest przywoływany w tych publicystycznych argumentacjach. Jest film pokazujący, jak zapakowany przedmiot zostaje przywieziony przez polskich przedstawicieli z Moskwy. Jest stół, na którym zostaje rozpakowany ten przedmiot - ale to nie była polska czarna skrzynka, nie był ten przedmiot. Okazuje się, że przysłano zupełnie co innego - i tak jak kluczowe po 16 sekund z nagrania w kokpicie trzykrotnie musiał jeździć pan Miller w tę i z powrotem, tak samo po polską skrzynkę musiano jeździć do Moskwy, bo przysłano zupełnie co innego - mówił minister Macierewicz.

Do tych słów odniósł się na antenie TVN24 Maciej Lasek, były szef komisji zajmującej się badaniem przyczyn katastrofy smoleńskiej. Jak relacjonuje portal wPolityce.pl w pewnym momencie Lasek potwierdził słowa Antoniego Macierewicza i przyznał, że doszło do pomyłki i zamiast czarnej skrzynki do Polski trafiło... urządzenie eksploatacyjne.
- Rzeczywiście odczyt czarnej skrzynki w Polsce był za drugim razem. Pierwszy raz, zaraz po wypadku, czarna skrzynka została przywieziona przez przedstawicieli rosyjskich do Instytutu Wojskowych Sił Lotniczych i tam miała być odczytana w obecności polskich prokuratorów, polskiej komisji przez producenta. Okazało się, że ponieważ jest to urządzenie eksploatacyjne, pomyłkowo zabrano inne urządzenie, które nie było czarną skrzynką - oświadczył Maciej Lasek.
„Ekspert” Donalda Tuska przekonywał, że nic złego właściwie się nie stało i zapewniał, że w takiej sytuacji o pomyłkę nie trudno. Według Laska odczytu zapisu z czarnej skrzynki dokonano... „przy drugim podejściu”.

http://niezalezna.pl/77843-co-badali-po ... erewiczowi

* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *

„Zakończyłem zrzut, zbliżam się na wschód”.
Co robił Ił-76 nad lotniskiem w Smoleńsku?


Co takiego wydarzyło się między lądowaniem polskiego Jaka-40 a katastrofą tupolewa 10 kwietnia 2010 roku? Jak doszło do dramatycznego pogorszenia się pogody? Jedna rzecz nie daje spokoju Antoniemu Krauze, reżyserowi filmu „Smoleńsk”, który wejdzie do kin 15 kwietnia. Chodzi o rosyjski samolot, który próbował bezskutecznie podejść do lądowania tuż przed katastrofą.


Antoni Krauze mówił o swoich spostrzeżeniach wczoraj, podczas konferencji „Prawda o Smoleńsku dzisiaj. Manipulacja faktami i katastrofie smoleńskiej w mass mediach”, zorganizowanej przez Ministerstwo Obrony Narodowej, Uniwersytet Kardynała Wyszyńskiego w Warszawie, Wyższą Szkołę Kultury Społecznej i Medialnej w Toruniu oraz Klub Ronina.

Reżyser wyjaśniał, że 10 kwietnia rosyjski Ił-76 dwa razy próbował lądować i były to „przedziwne próby”. Schodził do bardzo niskiej wysokości i nagle podnosił się. Ostatecznie odleciał, choć właśnie po tych „dziwnych próbach” nad lotniskiem w Smoleńsku pojawiła się mgła.

Kluczem do rozwikłania zagadki może być tajemnicza rozmowa w języku rosyjskim.
Załoga polskiego jaka nawiązała kontakt radiowy z załogą tupolewa. Sytuacji nie nie była jeszcze wtedy beznadziejna. Widoczność - 400 metrów
- opowiadał Krauze.

O godz. 9.27, gdy zaczęły się perturbacje, pierwszy pilot tupolewa, Arkadiusz Protasiuk poprosił drugiego pilota Roberta Grzywnę, by zapytał załogę Jaka-40 o grubość chmur. Pilot tupolewa usłyszał nagle dziwną rozmowę w języku rosyjskim. „Zakończyłem zrzut, zbliżam się na wschód”. W tle padł później komentarz: „Pozwolili”.
Jestem przekonany, że ta dziwna rozmowa świadczy o tym, iż Ił-76 spowodował przedziwną mgłę
- powiedział Antoni Krauze, cytowany przez portal fakt.pl.

W 2012 roku śmiercią tragiczną zginął chorąży Remigiusz Muś, technik Jaka-40. Był on bardzo ważnym świadkiem w śledztwie dotyczącym tragedii smoleńskiej, a fakty przez niego podawane przeczyły oficjalnym ustaleniom.
Antoni Krauze zwrócił wczoraj uwagę na to, że półtorej godziny po katastrofie tupolewa nie było ani śladu po mgle.

Film „Smoleńsk” wejdzie do kin 15 kwietnia.
Tragedia smoleńska stała się najważniejszym wydarzeniem w III RP, najtragiczniejszą chwilą w polskiej historii od czasu II wojny światowej. Stała się wydarzeniem, które wpływa na los dzisiejszej Polski i życie Polaków w sposób niebywale silny. Które nas podzieliło bardzo głęboko. Dlatego zamiennik zmierzenia się z tym tematem jest nie tylko wielkim wyzwaniem, ale i obywatelskim obowiązkiem twórcy
- zapowiadał Antoni Krauze.

http://niezalezna.pl/77878-zakonczylem- ... -smolensku

____________________________________
Ojczyznę wolną pobłogosław Panie.


20 mar 2016, 20:46
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA23 sie 2009, 07:34

 POSTY        3657
Post Re: Katastrofa smoleńska

10 kwietnia 2016 roku


Państwo, które nie potrafi zapewnić bezpieczeństwa swojej głowie, a gdy prezydent ginie, nie potrafi ukarać winnych, daje bardzo wyraźny sygnał: „Tak, to można robić”

- mówiła dziś na manifestacji przed rosyjską ambasadą w Warszawie Ewa Stankiewicz, szefowa Stowarzyszenia Solidarni 2010.

- Dopóki te osoby, które są odpowiedzialne za śmierć prezydenta nie odpowiedzą w najsurowszy możliwy sposób, dopóty my będziemy państwem teoretycznym, w którym obywatele nie są bezpieczni, w którym prezydent nie jest bezpieczny
- stwierdziła Ewa Stankiewicz i dodała, że „obojętnie, czy chodzi o kagiebistę Putina, czy Donalda Tuska”.
- Trybunał Stanu to za mało - podkreśliła.

Szefowa Solidarnych 2010 dodała, że ruszył właśnie projekt Voice Free Europe (więcej na temat tej inicjatywy przeczytać można na stronie solidarni2010.pl).

Jutro, w szóstką rocznicę tragedii smoleńskiej, na portalu niezalezna.pl szeroko relacjonować będziemy przebieg uroczystości w Warszawie.

10 kwietnia 2016 r.
godz. 8 msza św. w intencji ofiar katastrofy smoleńskiej, kościół seminaryjny pw. Wniebowzięcia NMP i św. Józefa Oblubieńca, Krakowskie Przedmieście 52/54

godz. 8:41–9:30 Apel Pamięci, złożenie wieńca przez prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego przed Pałacem Prezydenckim

godz. 11 oficjalne złożenie wieńców pod pomnikiem Ofiar Katastrofy Smoleńskiej, Cmentarz Wojskowy, ul. Powązkowska 43/45

Scena główna przed Pałacem Prezydenckim
godz. 10–12 impresje filmowe
godz. 12 Anioł Pański
godz. 12:10–15:00 impresje filmowe, koncerty
godz. 15 Koronka do Miłosierdzia Bożego
godz. 15:10–16:00 impresje filmowe, recitale
godz. 16 powitanie klubów „Gazety Polskiej” przez redaktora Tomasza Sakiewicza
godz. 16:10–16:45 recital, spotkanie z twórcami filmu „Smoleńsk”
godz. 16:45–16:50 wejście Solidarnych 2010 z 96 portretami ofiar katastrofy smoleńskiej

godz. 16:50 wystąpienie Prezydenta RP Andrzeja Dudy, odsłonięcie tablicy poświęconej Prezydentowi RP, śp. Lechowi Kaczyńskiemu

godz. 17:15–17:45 koncert Chóru Reprezentacyjnego Zespołu Artystycznego Wojska Polskiego
godz. 17:45 –18:35 impresje filmowe

W bloku pomiędzy godz. 10 a 16:50 zaplanowano projekcję filmów wydanych przez „Gazetę Polską”: „Mgła” (2010) i „Pogarda” (2011) w reż. Joanny Lichockiej i Marii Dłużewskiej, „Prezydent” (2013) w reż. Joanny Lichockiej i Jarosława Rybickiego oraz „Przebudzenie” (2011) w reż. Joanny Lichockiej.

Na scenie głównej wystąpi Katarzyna Łaniewska z etiudą poetycką oraz zaśpiewa Bartłomiej Kurowski, związany z klubami „Gazety Polskiej”. Zapowiedziano także spotkanie z Antonim Krauze i Maciejem Pawlickim przy okazji promocji filmu „Smoleńsk”.

godz. 18:35–19:00 koncert Chóru Archikatedry Warszawskiej, bazylika archikatedralna pw. Męczeństwa św. Jana Chrzciciela w Warszawie

godz. 19:00–20:30 msza św. w intencji ofiar katastrofy smoleńskiej, bazylika archikatedralna pw. Męczeństwa św. Jana Chrzciciela w Warszawie, po mszy św. Marsz Pamięci

ok. godz. 20:45–21:00 wystąpienie prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego, wystąpienie przedstawiciela rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej; na zakończenie uroczystości przed Pałacem Prezydenckim Apel Jasnogórski

Zebrani przed Pałacem Prezydenckim będą mogli obejrzeć klipy z poprzednich ubiegłorocznych obchodów, teledyski, archiwalne wystąpienia Prezydenta Lecha Kaczyńskiego, wywiady i wspomnienia.

Zachęcamy Państwa do jak najliczniejszego udziału.
Zabierzcie biało-czerwone flagi!

http://niezalezna.pl/78826-stankiewicz- ... ej-program



Szósta rocznica katastrofy smoleńskiej.

Obrazek

W wielu miastach Polski odbędą się obchody upamiętniające ofiary katastrofy smoleńskiej. W ich intencji odprawione zostaną msze, pamięci ofiar dedykowane będą marsze, koncerty i wystawy. W wielu miejscach zapłonie 96 zniczy. W niektórych miastach 10 kwietnia o 8.41 zabrzmią syreny. W organizację tegorocznych obchodów rocznicowych w polskich miastach włączyły się m.in. władze lokalne i regionalne, IPN, a także uczelnie.

10 kwietnia 2010 roku w katastrofie pod Smoleńskiem zginęło 96 osób, w tym prezydent Lech Kaczyński i jego małżonka Maria Kaczyńska, ostatni prezydent na uchodźstwie Ryszard Kaczorowski, wysocy urzędnicy państwowi, dowódcy Sił Zbrojnych, parlamentarzyści, członkowie rodzin ofiar katyńskich.

W organizację tegorocznych obchodów rocznicowych w polskich miastach włączyły się m.in. władze lokalne i regionalne, IPN, a także uczelnie.

Dolnośląskie
We Wrocławiu, gdzie obchody rozpoczęły się 6 kwietnia dwudniowym panelem dyskusyjnym nt. polityki prowadzonej przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego, w sobotę w pobliżu Rynku udostępniona zostanie galeria pamięci. W kościele pw. Maksymiliana Kolbego zaplanowano dedykowany pamięci ofiar koncert.
- O godz. 20 w sobotę na bulwarze Marii i Lecha Kaczyńskich nad Odrą zapalimy 96 biało-czerwonych zniczy. Będzie to hołd złożony wszystkim ofiarom katastrofy - powiedział Radosław Rozpędowski, koordynator obchodów z ramienia PiS.
Zaplanowano polową mszę św. na cmentarzu przy ul. Smętnej pod krzyżem upamiętniającym ofiary zbrodni katyńskiej i katastrofy smoleńskiej. Zostaną złożone kwiaty pod tablicami upamiętniającymi ofiary katastrofy związane z Wrocławiem - posłankę Aleksandrę Natalli-Świat, posła Jerzego Szmajdzińskiego, ministra w Kancelarii Prezydenta RP Władysława Stasiaka oraz Janinę Natusiewicz-Mirer.
We wrocławskiej katedrze mszę w intencji ofiar katastrofy i ojczyzny odprawi metropolita wrocławski abp Józef Kupny. Następnie sprzed katedry ruszy marsz milczenia, który dotrze do Rynku, gdzie zaplanowano apel pamięci.

Kujawsko-Pomorskie
W województwie kujawsko-pomorskim przedstawiciele władz państwowych złożą kwiaty na grobach dwóch ofiar katastrofy smoleńskiej - tłumacza Aleksandra Fedorowicza w Bydgoszczy i oficera BOR ppor. Marka Uleryka w Dziewierzewie k. Kcyni. 9 kwietnia w Bydgoszczy w kościele św. Andrzeja Boboli odprawiona zostanie msza w intencji ofiar, a następnie jej uczestnicy przejdą na Stary Rynek pod pomnik Walki i Męczeństwa, gdzie zostanie ułożony krzyż z kwiatów.
W Toruniu z kolei obędzie się msza w kościele Miłosierdzia Bożego i św. Faustyny, a potem złożone zostaną kwiaty przed znajdującym obok świątyni epitafium smoleńskim. 10 kwietnia w Kowalewie Pomorskim zostanie odsłonięty obelisk poświęcony pamięci ofiar katastrofy.

Lubelskie
W Lublinie tradycyjnie uroczystości - z zachowaniem ceremoniału wojskowego - organizuje społeczny komitet. Na placu Litewskim w centrum miasta odczytana zostanie odezwa komitetu, będą też odczytane nazwiska wszystkich ofiar katastrofy. Zapłonie 96 zniczy. W kościele pw. Matki Bożej Królowej Polski mszy w intencji ofiar katastrofy przewodniczyć ma bp Ryszard Karpiński.
Uroczystości upamiętniające posła PSL Edwarda Wojtasa organizują ludowcy. 10 kwietnia w archikatedrze lubelskiej zostanie odprawiona msza w jego intencji. Potem zaplanowano uroczystości przy grobie posła, gdzie w imieniu premier i prezydenta kwiaty ma złożyć wojewoda lubelski.

Lubuskie
W Zielonej Górze główne uroczystości odbędą się 10 kwietnia na cmentarzu komunalnym przed obeliskiem poświęconym ofiarom katastrofy. W mieście o godz. 8.41 zawyją syreny. Wieczorem w zielonogórskiej konkatedrze odbędzie się msza święta. W gorzowskiej katedrze tego dnia uroczystą liturgię będzie koncelebrować bp Tadeusz Lityński. Po mszy zostaną zapalone znicze przy Białym Krzyżu, a na murach katedry zostanie zawieszona tablica upamiętniająca ofiary katastrofy pod Smoleńskiem.
Na grobach gorzowian, którzy zginęli w katastrofie - Anny Marii Borowskiej i jej wnuka Bartosza, delegacje złożą wiązanki. Oboje w Katyniu mieli reprezentować gorzowskie środowisko Rodziny Katyńskiej.

Łódzkie
10 kwietnia zaplanowano mszę w archikatedrze łódzkiej. Rano władze samorządowe złożą kwiaty na grobie mec. Joanny Agackiej-Indeckiej, która pełniła funkcję przewodniczącej Naczelnej Rady Adwokackiej.
Tego dnia ze Spały wyruszy już po raz szósty Sztafeta Pamięci gen. broni Tadeusza Buka. Jej uczestnicy, którzy do pokonania mają prawie 500 km, pobiegną do Żagania (Lubuskie). Bieg ma się zakończyć 24 kwietnia. Współorganizatorami sztafety są: 25. Brygada Kawalerii Powietrznej z Tomaszowa Mazowieckiego i 34. Brygada Kawalerii Pancernej z Żagania. Dowódcą obu tych jednostek był gen. Buk, który został pochowany w Spale.

Małopolskie
Ulicami Krakowa z Rynku Głównego pod Krzyż Katyński u stóp Wawelu przejdzie VI Biało-Czerwony Marsz Pamięci pod patronatem Zuzanny Kurtyki, wdowy po prezesie IPN Januszu Kurtyce. Przed krzyżem odbędzie się uroczystość z okazji rocznicy katastrofy smoleńskiej. Marsz zakończy się modlitwą i wartą honorową na Wawelu.

Mazowieckie
W Radomiu, 10 kwietnia, w kościele Ojców Bernardynów odprawiona zostanie msza św. w intencji prezydenta Lecha Kaczyńskiego, honorowego obywatela tego miasta, oraz pochodzącego z Radomia nawigatora tupolewa kpt. Artura Ziętka i pozostałych ofiar katastrofy smoleńskiej. Po nabożeństwie złożone zostaną kwiaty przed pomnikiem pary prezydenckiej. W klasztorze Ojców Bernardynów w ramach cyklu Ogólnopolskie Czytanie Antologii Smoleńskiej odbędzie się koncert słowno-muzyczny "Kwietniowy smutek o potędze huraganu".

Opolskie
Uroczystości rozpoczną się w Opolu mszą w katedrze w intencji ofiar katastrofy. Potem zaplanowano Marsz Pamięci ulicami miasta pod pomnik Żołnierzy Wyklętych. Tam odbędzie się apel pamięci. Po okolicznościowych wystąpieniach złożone zostaną kwiaty. Mszą i kwiatami pod tablicą okolicznościową ofiary zbrodni katyńskiej i katastrofy smoleńskiej uczci też Brzeg.

Podkarpackie
W rocznicę katastrofy przedstawiciele administracji rządowej i samorządowej złożą wieńce na grobach ofiar, które zostały pochowane na terenie woj. podkarpackiego: senatora Stanisława Zająca w Jaśle oraz posła i b. marszałka województwa Leszka Deptuły w Mielcu. Kwiaty zostaną złożone także pod pomnikiem poświęconym ofiarom katastrofy związanym z Podkarpaciem przed Urzędem Marszałkowskim w Rzeszowie.
W Jaśle zaplanowano uroczystości przy grobie senatora Zająca. Potem w jasielskiej farze zostanie odprawiona msza św. Po niej wyruszy pochód pod pomnik Golgota Wschodu - tam zaplanowano m.in. apel pamięci. Inicjatorem budowy pomnika był senator Zając. - Spodziewamy się, że w tegorocznych obchodach, podobnie jak w latach poprzednich, weźmie udział kilkaset osób" - powiedział Wojciech Piękoś ze Stowarzyszenia im. senatora Stanisława Zająca. Stowarzyszenie upamiętnia senatora także Biegiem Pamięci; w tym roku odbędzie się po raz piaty 30 kwietnia.

Podlaskie
Główne obchody rocznicowe w Białymstoku, pod pomnikiem ofiar katastrofy, poprzedzą msza św. w kościele św. Rocha, liturgia w cerkwi Zwiastowania Najświętszej Marii Panny w Supraślu oraz nabożeństwo ewangelickie. W krypcie w cerkwi Zwiastowania w Supraślu, gdzie spoczywa prawosławny ordynariusz Wojska Polskiego abp Miron Chodakowski, który zginął w katastrofie, odbędzie się również panichida za zmarłych. W miejscach spoczynku wicemarszałka Sejmu i Senatu Krzysztofa Putry, stewardessy Justyny Moniuszko oraz abpa Mirona Chodakowskiego przedstawiciele władz złożą kwiaty.
Kwiaty będą też złożone w innych miejscach pamięci, np. pod Krzyżem Smoleńskim w Sanktuarium w Świętej Wodzie, pod pomnikiem katyńskim w Białymstoku oraz pod tablicą przy ul. Mazowieckiej w Białymstoku upamiętniającą ostatniego prezydenta RP na uchodźstwie Ryszarda Kaczorowskiego. Kaczorowskiego upamiętnia też Uniwersytet w Białymstoku. Na 11 kwietnia zaplanowano ponowne, po przenosinach w nowe miejsce, otwarcie gabinetu z pamiątkami, meblami i księgozbiorami prezydenta Kaczorowskiego, które w 2010 roku zostały przekazane uniwersyteckiej bibliotece.
Pamięci ofiar katastrofy dedykowane będą: koncert w Centrum Archidiecezjalnym, a w Supraślu wystawa fotografii Joanny Błońskiej "Po katastrofie smoleńskiej...".

Pomorskie
Przed budynkiem Pomorskiego Urzędu Wojewódzkiego w Gdańsku otwarto już wystawę dedykowaną Lechowi Kaczyńskiemu. W siedzibie PUW zaplanowano uroczystość nadania sali konferencyjnej imienia zmarłego prezydenta.W Gdańsku odbędą się trzy msze św. w intencji ofiar katastrofy smoleńskiej. Z inicjatywy PiS nabożeństwo odprawione zostanie w kościele św. Brygidy, rodzina Arkadiusza Rybickiego zaprasza na modlitwę do kościoła św. Mikołaja. 10 kwietnia w południe w Katedrze Mariackiej mszę odprawi metropolita gdański abp Sławoj Leszek Głódź.
Wojewoda pomorski Dariusz Drelich zwrócił się z prośbą do starostów i prezydentów miast regionu o włączenie 10 kwietnia syren alarmowych dla uczczenia pamięci ofiar katastrofy smoleńskiej.

Śląskie
3 kwietnia przy katedrze w Sosnowcu odsłonięto tablicę upamiętniającą ofiary katastrofy smoleńskiej. W uroczystości wziął udział prezes PiS Jarosław Kaczyński.
10 kwietnia przedstawiciele władz woj. śląskiego złożą kwiaty i zapalą znicze na grobach ofiar katastrofy - wicemarszałek Senatu, wieloletniej dziennikarki Polskiego Radia Krystyny Bochenek w Katowicach, rzecznika praw obywatelskich Janusza Kochanowskiego w Częstochowie oraz posła Grzegorza Dolniaka w Będzinie.
15 kwietnia w Teatrze Śląskim w Katowicach zostanie ogłoszony werdykt jury V Ogólnopolskiego Konkursu Dziennikarskiego im. Krystyny Bochenek. Konkurs ma charakter otwarty, w szczególności zaś ukierunkowany jest na zagadnienia związane z historią, a także wizją przyszłości regionu, jego miejsca i roli w Polsce i Europie.

Świętokrzyskie
Uroczystości rocznicowe rozpocznie 9 kwietnia msza w kieleckiej bazylice katedralnej w intencji prezydenta Kaczyńskiego oraz pozostałych ofiar katastrofy. - Po tej mszy spotkamy się przy dwóch epitafiach - poświęconym panu prezydentowi oraz premierowi Przemysławowi Gosiewskiemu - powiedział szef świętokrzyskich struktur PiS poseł Krzysztof Lipiec.
Zaplanowano uroczystości i mszę w Skarżysku-Kamiennej w Sanktuarium Matki Bożej Miłosierdzia oraz w sandomierskim kościele św. Jakuba. 10 kwietnia zostanie odprawiona msza w intencji ofiar w bazylice na Świętym Krzyżu. W Opactwie Ojców Cystersów w Jędrzejowie odbędzie się uroczystość wraz z odsłonięciem epitafium poświęconego pamięci Przemysława Gosiewskiego. Msza w intencji ofiar zostanie odprawiona w kolegiacie Św. Michała Archanioła w Ostrowcu Świętokrzyskim.
W Starachowicach odbędzie się "Apel Smoleński", po którym uczestnicy pojadą do Warszawy.

Warmińsko-Mazurskie
W Olsztynie, podobnie jak w latach ubiegłych, 10 kwietnia rano na Rondzie Ofiar Katastrofy Smoleńskiej zapłonie 96 biało-czerwonych zniczy. O godzinie 8.41 włączona zostanie syrena alarmowa. Po niej trębacz odegra utwór "Cisza". Uroczystości zakończą się minutą ciszy. Tego dnia na Lotnisku Kętrzyn Wilamowo odbędzie się apel pamięci.
9 kwietniaj uroczystości organizowane w Olsztynie przez Ruch Społeczny im. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego odbędą się przy Pomniku Wolności Ojczyzny. Złożone zostaną tam kwiaty i zapalone znicze.

Wielkopolskie
W Poznaniu organizowane przez Klub Gazety Polskiej uroczystości odbędą się 9 kwietnia. W kościele pw. Najświętszego Zbawiciela odprawiona zostanie msza św.; po niej zebrani przejdą przed Pomnik Katyński, gdzie przed tablicą upamiętniającą ofiary katastrofy odbędzie się m.in. apel pamięci.
10 kwietnia w Sanktuarium Maryjnym w Licheniu odprawiona zostanie msza św. w intencji Lecha i Marii Kaczyńskich oraz wszystkich ofiar katastrofy. Po mszy poświęcone zostaną znicze, które następnie zapłoną przy każdym z 96 dębów, symbolizujących tych, którzy zginęli w Smoleńsku. Dokładnie w godzinę katastrofy, o godz. 8.41 zabrzmi dzwon Maryja Bogurodzica.
W Kaliszu przedstawiciele władz państwowych i lokalnych złożą kwiaty na grobie Gabrieli Zych.
W Koninie uroczystości rozpoczną się mszą w kościele pw. św. Maksymiliana Kolbe. Po mszy, pod tablicą upamiętniającą katastrofę smoleńską oraz pod Stacją Katyńską Polskiej Drogi Krzyżowej uczestnicy wydarzenia zapalą znicze i złożą wiązanki kwiatów.

Zachodniopomorskie
W Szczecinie zaplanowano mszę św. w intencji ofiar katastrofy, którą odprawi metropolita szczecińsko-kamieński abp Andrzej Dzięga, a po niej koncert. Msze odbędą się także w Koszalinie i Kołobrzegu.
Ponadto w Kołobrzegu pod tablicą poświęconą Sebastianowi Karpiniukowi na stadionie miejskim nazwanym jego imieniem zapłoną znicze, a jego przyjaciele i kibice złożą kwiaty. Szczecin, Koszalin i Świnoujście uczczą także pamięć ofiar syrenami alarmowymi.


http://wiadomosci.wp.pl/kat,1342,title, ... ll18257571


Szósta rocznica katastrofy smoleńskiej.
Szósta rocznica hańby rządu PO-PSL próbującego zamieść sprawę pod dywan.

____________________________________
Videtur et hoc mihi Platforninem non debere esse
Poza tym uważam że Platformę należy zniszczyć
/Katon starszy/


Ostatnio edytowano 09 kwi 2016, 21:46 przez Badman, łącznie edytowano 2 razy



09 kwi 2016, 21:45
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA21 paź 2006, 19:09

 POSTY        7731

 LOKALIZACJATriCity
Post Re: Katastrofa smoleńska
10 kwietnia 2010, godz. 08:38
Sześć lat temu jeszcze żyli...



Katastrofa smoleńska konsekwencją zbrodni katyńskiej
Zginęli chcąc przypomnieć światu o Katyniu.


Obrazek

Historyk profesor Wojciech Roszkowski przypomina, że katastrofa smoleńska był konsekwencją zbrodni katyńskiej. Jak mówi, polska delegacja, chciała 10 kwietnia 2010 roku oddać hołd, wymordowanym w 1940 roku przez sowietów Polakom i przypomnieć o tej zbrodni światu.

Historyk wyjaśnia, że "okrągłe" rocznice pozwalają nie tylko na uroczyste uczczenie ofiar, ale i na bardziej dobitne i mocne przypomnienie o tragicznych wydarzeniach. Zbrodnia katyńska, zdaniem naukowca, w której bez żadnego sądu władze Związku Radzieckiego zdecydowały o zamordowaniu około 22 tysięcy Polaków, na takie dobitne przypomnienie bez wątpienia zasługuje.

Profesor Roszkowski przypomina, że zbrodnia katyńska i katastrofa smoleńska są w niezwykle symboliczny sposób splecione tragedią polskich elit. Historyk wyjaśnia, że z rąk funkcjonariuszy NKWD ginęli nie tylko oficerowie czy policjanci ale również profesorowie, naukowcy, ludzie kultury czy duchowni - czyli ówczesna przedwojenna polska elita. Również w katastrofie pod Smoleńskiem zginęła elita III Rzeczpospolitej: prezydent, ministrowie, przedstawiciele instytucji państwowych.

W 1940 roku na rozkaz Stalina i najwyższych władz Związku Radzieckiego w kwietniu i maju, funkcjonariusze NKWD zamordowali strzałem w tył głowy około 22 tysięcy Polaków, którzy dostali się do sowieckiej niewoli po agresji Armii Czerwonej na Polskę w 1939 roku.
Około 4 tysięcy z nich zostało pogrzebanych w bezimiennych, zbiorowych grobach w lesie katyńskim.

http://wiadomosci.wp.pl/kat,8771,title, ... omosc.html

____________________________________
Nie jesteś tym, kim myślisz, że jesteś - lecz tym, kim się stajesz, gdy myślisz kim jesteś.


10 kwi 2016, 07:38
Zobacz profil
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Odpowiedz w wątku   [ Posty: 2082 ]  idź do strony:  Poprzednia strona  1 ... 143, 144, 145, 146, 147, 148, 149  Następna strona

 Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
 Nie możesz odpowiadać w wątkach
 Nie możesz edytować swoich postów
 Nie możesz usuwać swoich postów
 Nie możesz dodawać załączników

Skocz do: