Niestety wszystko wskazuje na to, że budowa Nord Stream II jest przesądzona
1. Jeszcze niedawno w debacie przedwyborczej w telewizji publicznej premier Ewa Kopacz oświadczyła, że inwestycja Nord Stream II nie będzie realizowana. Niestety wszystko wskazuje na to, że jej rząd nie zrobił nic zarówno na forum Unii Europejskiej jak i podczas dwustronnych kontaktów ze stroną niemiecką aby to przedsięwzięcie zablokować (choć ponoć rządy Platformy i PSL-u należały do najlepszych po 1989 roku). W ostatnią środę Moskwę i prezydenta Putina odwiedził wicekanclerz Niemiec Sigmar Gabriel (reprezentujący w rządzie kanclerz Merkel niemiecką lewicę) i opowiedział się za szybką realizacją Nord Stream II. Co więcej zadeklarował, że Niemcy będą zabiegały o to by decyzje dotyczące prawnych regulacji projektu zapadały w Niemczech, a nie w Brukseli. 2. Do wcześniejszych trzech, które podpisały czerwcowy list intencyjny, niemieckiego koncernu E.ON, austriackiego koncernu paliwowego OMV i brytyjsko - holenderskiego koncernu Shell, dołączyły niemiecki BASF i francuski Engie, a w wyniku realizacji umowy ma powstać spółka zajmująca się budową i późniejszą eksploatacją gazociągu, w której tak jak to rosyjska firma od zawsze praktykuje, będzie miała ona 51% udziałów, a pozostali udziałowcy pakiety mniejszościowe sumujące się do 49%. Dwie nowe nitki wspomnianego gazociągu, będą miały przepustowość wynoszącą 55 mld m3 gazu i mają powstać do końca 2020 co oznacza, że czterema nitkami Gazociągu Północnego, Rosja będzie zdolna wyeksportować 110 mld m3. W ten sposób do krajów Europy Zachodniej może być realizowane ponad 2/3 rosyjskiego eksportu gazu. 3. Przypomnijmy także, że na początku października w Parlamencie Europejskim odbyła się debata na temat budowy dwóch nowych nitek gazociągu pod nazwą Nord Stream II, i jak się później okazało, była przede wszystkim robieniem dobrej miny do złej gry. Została zorganizowana na wniosek największej frakcji w PE, Europejskiej Partii Ludowej (EPL), do której należą europosłowie Platformy i PSL-u. Wprawdzie debacie nadano tytuł „Podwojenie przepustowości Gazociągu Północnego i skutki dla unii energetycznej i bezpieczeństwa dostaw” sugerujący, że nie mamy do czynienia z jakimś wyjątkowo niekorzystnym dla UE przedsięwzięciem, ale zdecydowana większość europosłów bardzo krytycznie mówiła o tej inwestycji. Tak naprawdę z tego zgodnego chóru krytyków wyłamał się tylko przedstawiciel frakcji w której dominująca siłą jest Front Niepodległościowy Marie Le Pen, która jest znana z prorosyjskich sympatii. 4. Przebieg wspomnianej debaty i wypowiedź komisarza ds. klimatu i energii Miguel Canete dawały nadzieję, że Komisja Europejska podejmie jednak działania blokujące inwestycję Nord Stream II, a przynajmniej przypilnuje, żeby unijne prawo w zakresie ochrony środowiska, zamówień publicznych, wreszcie przepisy tzw. III pakietu energetycznego, miały zastosowanie do tej przecież przede wszystkim rosyjskiej inwestycji. Ale skoro w tym przedsięwzięciu uczestniczą aż dwa duże niemieckie koncerny E.ON i BASF i dzieje się to zapewne przy przynajmniej przyzwoleniu niemieckiego rządu, to trudno sobie wyobrazić aby te firmy wyrzucały pieniądze w przysłowiowe błoto. Unijne przepisy, przepisami ale skoro ta inwestycja jest dobra dla Niemiec, choć niedobra dla krajów nadbałtyckich, Polski, Słowacji i stowarzyszonej z UE Ukrainy, to zdaniem Niemców, musi być po prostu zrealizowana. Wprawdzie na pytanie zadane jeszcze we wrześniu przez europosłów z grupy ECR Jadwigę Wiśniewską, Stanisława Ożoga, Janusza Wojciechowskiego i moją skromną osobę, wspomniany komisarz d.s. energii Miguel Canete właśnie odpowiedział, że „każdy gazociąg budowany na terytorium UE musi być budowany i eksploatowany w pełnej zgodności z obowiązującym prawodawstwem UE, w tym przepisami III pakietu energetycznego „ale jak wynika z wypowiedzi wicekanclerza Sigmara Gabriela, Niemcy nie oglądając się na Unię, realizują swoje interesy.
A Kopaczka cała w skowronkach... Zaraziła się od Tuska?
Kapitalizm po polsku. A takich jest wiele tysięcy... Inwalidę przygarnęła kobieta z dwójką chorych dzieci. Dała mu do dyspozycji ganek. A Kiszczakowa ma 7650 PLN renty po Czesiu...
Restrukturyzacja górnictwa na Śląsku Po "wydobyciu"dostawa do klienta
Kraj, który ma dwa razy więcej studentów niż Francja. A inżynier zarabia tu mniej niż przeciętny robotnik
____________________________________ Videtur et hoc mihi Platforninem non debere esse Poza tym uważam że Platformę należy zniszczyć /Katon starszy/
07 lis 2015, 19:54
Re: Gospodarka
POćwierkał sobie
____________________________________ Videtur et hoc mihi Platforninem non debere esse Poza tym uważam że Platformę należy zniszczyć /Katon starszy/
18 lis 2015, 20:43
Re: Gospodarka
Szałamacha ujawnia "wewnętrzne" dane z NBP: koszty programu 500 zł na dziecko o 5 mld zł niższe niż zakładał PiS!
Paweł Szałamacha, kandydat na ministra finansów w rządzie Beaty Szydło, nie próżnuje. W oczekiwaniu na objęcie urzędu podał, że sztandarowy projekt PiS „500 zł na dziecko” ma kosztować o 5 mld zł mniej niż zakładano dotychczas. Jak podaje „Rzeczpospolita”, Szałamacha oparł się na danych Narodowego Banku Polskiego. Instytut Ekonomiczny Narodowego Banku Polskiego szacuje wpływ naszego programu prorodzinnego na 15,5 mld zł rocznie — poinformował. Gazeta przypomina, że dotychczas w projekcie ustawy PiS o „500 zł na dziecko” szacowano koszty programu na 21,6 mld zł, gdyby rodzice wszystkich 3,6 mln uprawnionych dzieci skorzystali ze wsparcia. Przytoczone oszacowania skutków finansowych propozycji programowych PiS pochodzą z wewnętrznego materiału analitycznego przygotowanego przez NBP we wrześniu br. na podstawie dostępnych wówczas informacji — informuje w „Rz” Przemysław Kuk, rzecznik NBP. Tłumaczy on, że obliczenia mają charakter „przybliżony”, dlatego nie były publikowane, a służyły jedynie „na użytek wewnętrzny” NBP.
Korzystne dla PiS są również inne „wewnętrzne” przewidywania - bank centralny szacuje wpływy z nowego podatku bankowego i od supermarketów na 10,3 mld zł. To sporo więcej od dotychczasowych oczekiwań, bo PiS liczył maksymalnie na 8,5 mld zł (5 mld zł od banków i 3,5 mld zł od supermarketów). W sumie nowe szacunki, na które teraz powołuje się Szałamacha, dosyć mocno zmieniają bilans oczekiwanych wpływów i kosztów. Jeszcze kilka dni temu PiS potrzebował wyczarować z budżetu dodatkowo ponad 13 mld zł, teraz to już tylko 5,2 mld zł — podaje „Rz”. Ciekawe czy te dane, podparte autorytetem NBP, wpłyną na tych, którzy uparcie utrzymują, że rząd PiS nie znajdzie pieniędzy na realizację swych wyborczych obietnic lub zrujnuje budżet.
____________________________________ "Demokracja to cztery wilki i owca głosujące o obiedzie" R.A.Heinlein
23 lis 2015, 20:43
Re: Gospodarka
Ile podatków ucieka państwu? Minister podał kwotę - astronomiczną
Nowelizacja budżetu 2015. Szałamacha: To efekt luki w VAT
Potrzeba nowelizacji budżetu na 2015 r. wynika z niższych dochodów, głównie z podatku VAT, mówił w środę podczas pierwszego czytania projektu szef MF Paweł Szałamacha. Sejm nie poparł wniosku o odrzucenie projektu w pierwszym czytaniu, czego domagała się opozycja.
Za wnioskiem o odrzucenie w pierwszym czytaniu projektu nowelizacji budżetu na 2015 rok głosowało 213 posłów, przeciw było 237, a wstrzymało się 5. Nie został także zaakceptowany analogiczny wniosek o odrzucenie tzw. ustawy okołobudżetowej. Poparło go 181 posłów, przeciw było 272, wstrzymało się dwóch posłów.
- Dochody budżetu państwa w roku 2015 będą niższe od zaplanowanych o 10,5 mld zł, tj. o około 3,5 proc. Głównym powodem tych niższych dochodów jest VAT (...), wpływy z tego podatku będą niższe o 3,3 mld zł, a w przypadku podatku akcyzowego te wpływy będą niższe o 600 mln zł - mówił posłom Szałamacha, uzasadniając projekt nowelizacji. Jak podkreślił, te niższe wpływy z podatku VAT-owskiego i akcyzy będą częściowo zrekompensowane wyższymi dochodami z CIT i PIT oraz dzięki oszczędnościom w budżecie państwa, ale w niewystarczającym stopniu.
- Raptownie spadające dochody powodują, że przedkładamy tę nowelę, według której limit deficytu będzie podwyższony o kwotę 3,9 mld zł, tj. będzie wynosił niemalże 50 mld zł - zapowiedział. Zastrzegł, że całościowy deficyt całego sektora finansów publicznych za rok 2015 może "incydentalnie" przekroczyć 3 proc. PKB.
- Sytuacja z VAT-em jest realna, nasila się od lat i obrazuje stan finansów publicznych w dłuższym okresie czasu. (...) VAT jest symptomem problemów ze zdolnością państwa polskiego do finansowania swojej działalności - ocenił. Podkreślał, że spadku dochodów z tytułu tego podatku w ciągu ostatnich 8 lat nie przerwało podniesienie jego stawki w 2012 r., a procesowi temu towarzyszyło narastanie zwrotów podatku VAT.
Zaapelował też o poparcie dla inicjatyw MF, które poprawią działanie państwa - do posłów, pracowników administracji podatkowej, a także przedsiębiorców, którzy działają w realnej gospodarce, nie tych, którzy "swój biznes definiują jako zdolność do produkowania pustych faktur i kręcenia VAT-owską karuzelą". Zapowiedział, że MF podejmie działania wobec tych ostatnich, by im taką działalność utrudnić lub uniemożliwić.
Z kolei wiceminister finansów Hanna Majszczyk przedstawiała podczas debaty towarzyszący noweli budżetu projekt zmian w tzw. ustawie okołobudżetowej. Zmiana tej ustawy, wyjaśniała, obejmuje m.in. zmianę w finansowaniu obrony narodowej, konsumując powstanie "naturalnych oszczędności" o 209 mln 492 tys. zł. - Ta kwota nie została wydana i nie będzie już wydana - mówiła Majszczyk. Nowela ustawy okołobudżetowej dokonuje więc odpowiednich zmian w ustawie o przebudowie, modernizacji i finansowaniu sił zbrojnych - tłumaczyła.
Przedstawiciel klubu Nowoczesna Jerzy Meysztowicz dziwił się podczas debaty, że szef MON Antoni Macierewicz "nie grzmi, że zabrano mu 209 mln zł". Z kolei Marcin Święcicki i Krystyna Skowrońska (PO) pytali, czy właśnie za tę kwotę rząd chce zakupić węgiel z hałd, co zapowiadała premier Beata Szydło.
Projekt rządu poparł w debacie tylko klub PiS. Reprezentujący ten klub poseł Jerzy Żyżyński opowiedział się za dalszymi pracami nad projektem w komisji finansów publicznych. Poinformował, że rząd przedstawił nowelizację, "bo przejście do budżetu na 2016 r. wymaga rzetelnego punktu wyjścia".
Przedstawiciele klubów PO, Kukiz'15, Nowoczesna i PSL opowiedzieli się za odrzuceniem projektu nowelizacji budżetu na 2015 rok w pierwszym czytaniu. - Nowelizacja będzie powodowała zamieszanie na rynkach finansowych, nie wiemy, w jaki sposób może to oddziaływać na przyszły rating Polski - tłumaczyła Krystyna Skowrońska (PO).
Zaś jej kolega klubowy Janusz Cichoń mówił, że intencją obecnego rządu jest przedstawienie sytuacji finansów publicznych jako gorszej niż jest ona w rzeczywistości.
Cichoń tłumaczył też ubytki dochodów w VAT: prognoza wykorzystywana do przygotowania budżetu na 2015 r. nie została wykonana w 2014 r., co spowodowało ubytek w wysokości 1,8 mld zł; deflacja, która bezpośrednio wpłynęła na bazę dochodów z VAT; możliwość rozliczenia VAT importowego bezpośrednio w deklaracji przez tzw. upoważnionych przedsiębiorców, co spowodowało w pierwszej połowie roku ubytek w wysokości 1,2 mld zł.
Również Rafał Wójcikowski z klubu Kukiz'15 mówił, że nowelizacja budżetu jest niepotrzebna. Jego zdaniem nowelizacja służy temu, by rząd odłożył "zaskórniaki" na 2016 rok, "bo w przyszłym roku nie wiadomo, jak to będzie z finansami publicznymi". - PiS musi zorganizować sobie potężne pieniądze, tak by w połowie roku nie wyszło na to, że tych reform bez wyraźnego zwiększenia deficytu nie da się zrealizować - powiedział.
Podobnie Paulina Hennig-Kloska z klubu Nowoczesna podkreślała, że nowelizacja jest niepotrzebna, bo "nie doszacowano oszczędności na wydatkach bieżących". - Obawiamy się, że nowy rząd, przesuwając wydatki z roku 2016 na rok bieżący przygotowuje sobie kolejną sztuczną przestrzeń do realizacji obietnic wyborczych, to jest niedopuszczalne - przekonywała.
Genowefa Tokarska (PSL) powiedziała natomiast, że podwyższenie deficytu aż do 3,9 mld zł nie ma, zdaniem jej klubu, uzasadnienia, a ubytki w dochodach z VAT tego nie tłumaczą. - Propozycja takiej nowelizacji nie może zyskać akceptacji mojego klubu - powiedziała.
Natomiast Jacek Protas (PO) pytał resort finansów, jaka jest strategia realizacji obietnic wyborczych w kolejnych latach i czy zamierzamy wracać do procedury nadmiernego deficytu.
Szałamacha, odpowiadając na pytania posłów dotyczące m.in. dochodów z aukcji LTE (pytała o to Hennig-Kloska, mówił o tym też Cichoń), powiedział, że w związku z niewydaniem decyzji rezerwacyjnych - ze względu na ryzyko prawne związane z zaskarżeniem wyników aukcji - ten proces się przeciąga. - Więc najnormalniej w świecie nie jesteśmy w stanie tego ująć i wpisać (w dochodach tegorocznego budżetu) - wyjaśnił.
Odniósł się także do wskazywanego w dyskusji ryzyka przekroczenia przez Polskę limitu deficytu sektora finansów publicznych w wysokości 3 proc. PKB. - Będziemy się starali tak przeprowadzić ambitną agendę prorodzinną, aby nie przekroczyć tego progu 3 proc. deficytu. Nie uważamy tego za populistyczne obietnice wyborcze. To są inwestycje w przyszłość naszego kraju - tłumaczył.
Wskazał, że znaczna część polskich rodzin, zwłaszcza na wsi, jest wyłączona z obecnego systemu wsparcia, który oparty jest na systemie PIT. - Oni czują się jak obywatele drugiej kategorii. Chcemy to zmienić. W związku z tym konsekwentnie będziemy dążyć do realizacji tego programu - zapowiedział.
W myśl przyjętego przez rząd projektu noweli budżetu tegoroczny deficyt budżetowy będzie większy o 3,9 mld zł. Z kolei deficyt sektora finansów publicznych, według szacunków MF, może przejściowo nieznacznie przekroczyć 3 proc.
Tym samym zakładane dotychczas w budżecie dochody w wysokości 297,2 mld zł zostaną zmniejszone do kwoty 286,7 mld zł. Jako główny powód obniżenia prognozy dochodów wskazano niższe o 13,3 mld zł dochody z VAT oraz podatku akcyzowego o 0,6 mld zł - przy jednoczesnym wzroście prognozy dochodów z tytułu podatku CIT o 1,1 mld zł, z podatku PIT o 0,6 mld zł i dochodów niepodatkowych o 1,7 mld zł.
Czy polski system podatkowy powinien zostać zmieniony? tak 91% nie 9%
____________________________________ Videtur et hoc mihi Platforninem non debere esse Poza tym uważam że Platformę należy zniszczyć /Katon starszy/
09 gru 2015, 19:38
Re: Gospodarka
"Kariera bankstera"
Za nimi stoją miliony
Diagnoza
____________________________________ Videtur et hoc mihi Platforninem non debere esse Poza tym uważam że Platformę należy zniszczyć /Katon starszy/
Ostatnio edytowano 21 gru 2015, 13:30 przez Badman, łącznie edytowano 2 razy
21 gru 2015, 13:28
Re: Gospodarka
Panie ministrze Adamczyk dokąd Pan jedziesz tym PKP z TW i Grabarczykiem w jednym wagonie?
Dziwna sprawa, ponieważ pierwszy raz zdarzyło mi się, że z kilku kanałów jednocześnie dostałem informacje o kulisach polityki rządu PiS. Co więcej dane pochodzą od ludzi poważnych, ale też trochę zagubionych i niedowierzających w to, co się dzieje. Mam wrażenie, że nie ma chętnych do napisania kilku prostych zdań, bo „można zaszkodzić”, no to sam się biorę za robotę. Bez obaw się biorę, z tej przyczyny, że zaszkodzić można w zupełnie inny sposób, na pewno nie ostrzeganiem przed ślepym torem. W przeciwieństwie do rozdygotanych i rozkraczonych publicystów, mnie nie interesuje estetyka odrywania złodzieja od koryta, dlatego nie znoszę tych wszystkich krytyk „PiS nie umie przekazać właściwego komunikatu”. Nie znaczy to oczywiście, że nie zatrudniłbym Bielana od zaraz, bo rzeczywiście nie zaszkodzi zadbać o osłonę medialną, chociaż w tych warunkach i tak ma to niewielki sens. Do czasu porządków w mediach żadnej niwelującej histerię i kłamstwa akcji przeprowadzić się nie da.
Pewnie z tego powodu PiS niespecjalnie dba o PR. Natomiast czymś zupełnie innym są niezrozumiałe zachowania w rządzie PiS, które wyrażają się niepokojącymi konkretami. Dotąd dwa razy otwartym tekstem zwracałem uwagę na sprawy, które nie tak powinny wyglądać. Pierwszą była „murzyńskość” w zachowaniu MSZ, gdy ministerstwo domagało się czasu antenowego w CNN. Z satysfakcją mogę powiedzieć, że do tej opinii dołączyło się wielu i co ważniejsze MSZ natychmiast wyciągnęło wnioski. Minister Waszczykowski ostatnio ma genialną serię dyplomatycznych zachowań, z wzięciem w obronę dziennikarza GW wydalonego z ZSRR na czele. Niemniej udaną akcje wykonała Beta Szydło z Schulzem, niemieckim nieukiem bez matury.
Drugie wskazanie błędu PiS dotyczyło nominacji byłego TW na szefa PKP i tutaj też, głównie dzięki postawie Cenckiewicza i Ujazdowskiego, rzecz załatwiono natychmiast, niestety na chwilę. W PKP, jak się domyślam za sprawą ministra Adamczyka, pojawia się hurtowo coraz więcej dziwnych nominacji i wśród nich brylują dawni działacze PO ze spółdzielni Grabarczyka. Wiceprezesem PKP został na przykład Jarosław Kołodziejczyk, aktywny działacz ZMP i Platformy Obywatelskiej. Do firmy wrócił też nijaki Zbigniew Szafrański prezes PKP PLK za czasów Tuska i Grabarczyka. Ten ostatni według relacji kolejarzy „zasłynął” ulubionym powiedzonkiem „pisiory”, które kierował do podejrzanego elementu.
Wśród kolejarzy oczekujących zmian na lepsze pojawiło się zwątpienie i zgorszenie, ale nikt nie ma jeszcze odwagi głośno powiedzieć, co się dzieje, bo też nikt nie ma pojęcia co się tak naprawdę dzieje. Na miarę swoich skromnych możliwości chciałbym publicznie i prosto z mostu spytać ministra Admaczyka, jakiż to cel mu przyświeca, by sięgać po tak obrotowych ludzi i umieszczać ich w spółkach PKP? Rozumiem, raz się pomylić, ludzka rzecz, w końcu wiadomo, że niejeden z PZPR-u wyszedł na człowieka, ale to bardzo niebezpieczne czynić z takich wyjątków regułę. Poza tym nie mówimy o jednym i nie z PZPR, tylko o kilku z archiwów SB i list PO. Za dużo i za szybko się to dzieje, żeby nie nabrać podejrzeń.
Być może ludzie, którym ufam, kolejarze, którzy też do mnie napisali i ja sam się w tym wszystkim gubię, ale w takim razie proszę nam zagubionym, jak siedmioletniej dziewczynce, wytłumaczyć, co ci prezesi i menadżerowie robią w PKP? Jakie olśnienie na nich spadło w ostatnim czasie, że nagle zobaczyli, co się działo w restauracji u „Sowy”? Albo też, co Pana oślepiło, że po takie kadry Pan sięga?
Nie mam koniecznej wiedzy, żeby jednoznacznie odszyfrować Pana intencje, dlatego proszę mnie też nie zostawiać z intuicją, że tu chodzi o jakąś słabość do starych znajomych i kumpli z podwórka. Jeśli Pan liczy, że teraz będą innymi prezesami i pracownikami PKP, bo się partyjny szyld zmienił, to mnie się wydaje, że oni nie będą inni, tylko się jak zwykle podpięli pod właściwego Malinowskiego, gdy niewłaściwy Kowalski poleciał na placówkę do Ułan Bator. Na takie awanse oczu i uszu zamykać nie zamierzam i wiem, że wielu nie zamknie, zatem niech minister z łaski swojej ministerialnej raczy powiedzieć, przede wszystkim kolejarzom, co też Pan ma na uwadze czyniąc te dziwne ruchy kadrowe?
PS z Ostatniej chwili. Dostałem niepewną i niepotwierdzoną informację, że obsadzanie PKP to cena za przejęcie części PO, która da większość konstytucyjną. Jeśli tak, to proszę mrugnąć okiem, bo tylko taką ceną da się to wszystko wytłumaczyć.
posted by MatkaKurka on ndz., 2015-12-20 18:00
'Większość konstytucyjną' w zasięgu ręki Prezesa 'wykrzyczałam ' w euforii, w dniu ogłoszenia wyników wyborów - też na to czekam! Długo się dogadują... Cena w postaci kilku skompromitowanych haniebną przeszłością urzędników, dopuszczonych do współrządzenia, nie wydaje się zbyt wysoka i ryzykowna (będą pod kontrolą- służby Kamińskiego czuwają:) cichy... nie tylko ty masz dość oglądania w/w... (życzę cierpliwości Wytrzymamy ten czas do wyczyszczenia mediów, aż znikną nam z oczu... ...ONI i te wszystkie 'dukaczewskie gęby' ! By eva.a
Jasne, że ustawami można wiele spraw załatwić i parę rzeczy wyprostować z pożytkiem dla Polaków, ale trzeba patrzeć perspektywicznie czyli np. za cztery lata PiS traci władzę a rządy obejmują np. petruamwaye i wracamy do punktu wyjścia w stylu h,d i kk. Zmiana konstytucji przez Kaczora i Kukiza betonuje dobre zmiany i uniemożliwia powrót "magdalenki" i to jest ten duży plus, ale jak widać muszą być i jakieś koszty tego plusa co jest zgodne z powiedzeniem "w życiu nie ma nic za darmo". By wilczyca szara
Ponoć jutro ma wyjść "sondaż" prezydencki i wróble ćwierkają, że Soros z Petru dali zamówienie na takim poziomie: Rysiek - 42 proc., Andrzej Duda - 26 proc. Nie muszę dodawać na co jest to obliczone. PS. Minister Adamczyk ma problem z egzaminami na prawo jazdy, bo rząd zaprzańców nie zdążył z jakimiś przepisami i od 1 stycznia ma być kompromitacja w tym temacie. PS.2 W styczniu sąd najwyższy ma wydać wyrok o ważności wyborów z 25 października. Został im tylko jeden protest dotyczący startu PiS jako partii, a nie koalicji 3 partii - wcale bym się nie wyśmiewał z tego, że dziś z panami sędziami z SN w tym temacie dogaduje się Soros, Michnik, Rumun, Schet, Merkel i inne bezpieczniaki. By G300
Też z tym mam problem. Wiem że jedna z POwskich poselskich mend zadeklarowała, że będzie za nową konstytucją i jakoś będę musiał przełknąć ten problem. A miałem z nią za dopisanie do życiorysu kilku szczegółów o których zapomniała aż 4 sprawy sądowe. Ale chwilowo jakoś to przeżyję. Później się zobaczy. :) By Janusz49
Może i taką cenę zapłacić warto. Zastanawiałem się wielokrotnie jak PiS zamierza ugryźć większość konstytucyjną i ile to będzie kosztować. Myślę że na końcu tego artykułu Matka Kurka trafnie zauważył że może w tym przypadku być coś na rzeczy. Po drugie nie mamy aż tak wielkiej ilości nieumoczonych w nic managerów boć 8 lat to czas w którym każdy bardziej czy mniej "umny" pracę znaleźć musiał. Rzecz w tym aby postawić przed nimi pewne warunki brzegowe, pozabierać karty kredytowe, pozabierać możliwość podejmowania jednoosobowych decyzji co do wydatkowania środków ponad jakąś tam cyfrę etc. Oni to tez ludzie, kolej to jeden z najbezpieczniejszych obszarów gdzie można pewnym ludziom, na zasadzie ograniczonego zaufania dać pracę. Dzisiaj posłuchałem uzasadnienia wyroku w sprawie Wojtka Sumlińskiego, wróciłem do wczesniejszych rozpraw, powiązałem to wszystko z kilkoma samobójstwami i ostatnio z najazdem w celu odbicia jednostki NATO z łap WSI-oków. Obraz z tego wyłania się taki że Kaczyński i Macierewicz maja do wykonania bardzo niebezpieczne i trudne zadanie. To mniej więcej tak jakby w całym szpitalu nastąpiło zakażenie groźną chorobą a sama dezynfekcja oddziału niczego nie dała. Choroba wraca z nieznanego kierunku i tylko wycięcie jej źródła mogło by pomóc w jej zwalczeniu. Ci ludzie, Ci zbrodniarze potrafiący wywołać zawał serca u najzdrowszych i młodych jeszcze ludzi poupychani są w setkach jak nie tysiącach firm. Oni jeszcze silnie oddziaływują na rzyczywistość. Mają agencje ochrony, zakłady doświadczalne, centrale handlowe i związkowe. Ciężka praca przed nami i na temat kolei to bym się za bardzo nie rozwodził bo jak można kogoś kupić to dla dobra wyższego warto. Takie jest moje zdanie choć mogę się mylić. By Wiktormi
Tak jest. Prawdopodobnie my sobie nawet nie wyobrażamy, jakie tam są trudności. Choćby ze zrobieniem głupiego audytu w resortach, kiedy są jeszcze w nich dawni pracownicy, nawet ci podrzędni. Mogą na różne sposoby sabotowac, utrudniać, mają duże możliwości, a my chcemy już natychmiast całościowego raportu przejęcia. Wygodnie siedząc przed monitorem i nie znając kulis. I każdy z nas ustawia sobie własne preferencje, co najpierw, i czesto marudzi. Dla jednych to audyt, dla innych śmierć ks. Popiełuszki, dla jeszcze innych Aneks czy raport przejęcia. Najpierw wyleczyć przyczynę choroby, a później wziąć się za objawy. Ja też czekam niecierpliwie na różne rzeczy, ale pocieszające jest to, że nasi, jak napisał niedawno MK, wiedzą, że nie mogą się cofnąć, bo przegrają, muszą przeć do przodu. Na razie to robią i myślę, że mają dobry harmonogram, co trzeba najpierw. Też sądzę, że mogą chcieć zagrać PeOwcami korzystając z kwitów. Trzeba wtedy zacisnąć zęby, trudno. A moze nasi mają paru kretów w PO? Przecież nie można tego wykluczyć. A propos TW. Kupiłam własnie "Konfidentów" Bagińskiego, Cenckiewicza i Woyciechowskiego. O dziwo, w Empiku lezy na widoku. Grube tomisko, będzie co czytać. Najpierw trzeba jednak skonczyć Pawłowicz o UE ("Bez cenzury"), w dodatku przedświąteczne sprawy domowe. By takajedna
Oto rozwiązanie zagadki dlaczego PIS nie wyrzuca działaczy PO, choć na to zasłużyli... Wyrzucenie jednego czy drugiego POwca to byłoby działanie doraźne, a to jest strategia: przeciągnąć ludzi z PO ile się da, zanim nie wchłonie ich kto... Kto ? Petru!
____________________________________ "Demokracja to cztery wilki i owca głosujące o obiedzie" R.A.Heinlein
Ostatnio edytowano 21 gru 2015, 22:12 przez kominiarz, łącznie edytowano 1 raz
21 gru 2015, 22:09
Re: Gospodarka
Położyli na łopatki finanse publiczne i cieszą się, że rządowi PiS nie wystarczy na reformy. Będzie fajnie, a nie mówiliśmy?
Czy ci platformersi, różni „nowocześni” i z koniczynką w rozumie nie widzą co się w kraju i na świecie dzieje? Czy stracili już do imentu rozum redaktorzy mediów elektronicznych i internetowych? Najwyraźniej tak się stało i nadal żyją w równoległym świecie, oddzielonym od świata rzeczywistego rwącym strumieniem wydarzeń. Ale co tam, wydarzenia wydarzeniami, a oni wiedzą swoje. Wiedzą to z własnego doświadczenia,a jest ono duże i długie. Na ten przykład zamachy, dokonali niejednego, na praworządność, na konstytucję na byt i godność Polaków, więc nie wyobrażają sobie, żeby nowa władza działała inaczej niż to robiły od 26 lat niemal wszystkie rządy.
Latają po mediach i wrzeszczą o zamachu prezydenta Dudy na sąd okręgowy w Warszawie, PiS - u na Trybunał Konstytucyjny i na finanse państwa, bo sami wiedzą z doświadczenia, że tylko głupiec chce pomóc biednym rodzinom dając im 500 złotych na dziecko, przecież ktoś kto ma więcej niż jedno dziecko jest albo chory psychicznie albo patologiczny albo pijak. Oni dla siebie i swoich dzieci nie takie pieniądze brali, trzeba to robić sprytnie, załatwiając sobie i swoim rodzinom dobrze płatne posady i korzystne kontrakty. Z tego są dochody a nie jakieś 500 zł na dziecko. Położyli na łopatki finanse publiczne i cieszą się, że rządowi PiS nie wystarczy na reformy. Będzie fajnie, a nie mówiliśmy? A społeczeństwo, które na tym ucierpi? Jakie społeczeństwo, społeczeństwo to ludzie Salonu, beneficjenci ciężkiej pracy narodu dla dobra „tegokraju”. Oni są Europejczykami i z zapałem cytują pełne grozy opinie prasy niemieckiej o rządzie Beaty Szydło. A rzeczywistość skrzeczy, bo Polacy mają głęboko w nosie to co niemieccy publicyści piszą o naszym kraju. Wręcz są z tych komentarzy bardzo zadowoleni, bo - napisał na Onecie obywatel o pseudonimie „Polak”: Jak niemiecka gazeta pisze źle o Polsce, to ja jestem spokojny, bo wiem, że idziemy w dobrym kierunku.
Zaś autor innego wpisu, podpisujący się „Deutsche Ruhe” zauważa: Nic tak nie poprawia humoru jak wściekłe ataki bezsilnych wobec rządów PiS Niemców, z ich bezradnością, że zmieniła się będąca u ich stóp Kopacz na Szydło. Tak uważają prawie wszyscy internauci, przekonani, że konieczne są dobre zmiany w Polsce, pora skończyć z patologią, polityczną i społeczną, której bronią ludzie z tej patologii żyjący. Te czasy się skończyły, co powinni zauważyć zajęci walką z narodem ludzie serwowani w mediach w charakterze autorytetów, zwłaszcza konstytucyjnych. Byli i obecny przewodniczący Trybunału Konstytucyjnego Andrzej Rzepliński patologię prawną uważają za normę, praworządność za zamach na ich bezkarność.
Patologia, co to takiego? Jest to zjawisko zachowania się jednostek lub grup społecznych niezgodne z systemem wartości danej kultury i zasadami demokracji. Cyniczne gremia, które dorwały się do władzy w III RP, narzuciły obywatelom patologię jako sposób na życie i osiąganie sukcesu. I tak chcąc czy nie chcąc, znaleźliśmy się na marginesie przemian współczesnego świata, w zaścianku Europy, której wiodące mocarstwa z radością powitały postkomunistyczną patologię jako sposób na odebranie narodowi polskiemu jego podmiotowości i suwerenności, także gospodarczej. Patologiczny system wartości miał narzucić Polakom patologie świata zachodniego w postaci ideologii poprawności politycznej i rozwiązłości obyczajowej, jako skoku cywilizacyjnego i awansu europejskiego. I wielu obywateli się na to nabrało, ale nie większość, bo świat się zmienił, Europa nie jest już dla Polaków, a zwłaszcza młodych krainą nieznaną. Najwyraźniej nie wiedzą o tym grona niedawnych właścicieli III RP, nie wiedzą na przykład, że ludzie nie chcą już tolerować grabieży majątku narodowego ani zawłaszczenia przez byłego prezydenta i jego otoczenie zasobów Pałacu Prezydenckiego i prezydenckich posiadłości, bo to przynosi wstyd narodowi i państwu polskiemu. Zwłaszcza w Europie.
Polacy chcą normalności i dają temu wyraz w internecie. Utuczeni na patologii stosowanej postkomunistyczni założyciele III RP dają do zrozumienia, że nie warto być uczciwym politykiem, który służy społeczeństwu, tak jak chce tego rząd PiS - u i trzeba zrobić wszystko, żeby mu się nie udało. ”Mistrz transformacji” profesor Balcerowicz marzy nawet o tym, żeby „ta część” społeczeństwa, która nie zgadza się z programem reform nowego rządu wystąpiła z protestem. No, już widzę te miliony obywateli demonstrujących w obronie korupcji, bezkarności sądów, biedy i bezrobocia. Aż dziw bierze, że coś podobnego mogło przyjść do głowy człowiekowi z tytułem profesora i różnym innym salonowcom, co to nie z jednego pieca chleb jedli, Kuczyńskim, Zollom i im podobnym. Można rzec, że historia ich niczego nie nauczyła, starzy, a głupi.
Piechociński przyznaje się do skandalu! Gigantyczne złoża geotermalne w Toruniu zablokowała decyzja polityczna rządu PO-PSL! O. Tadeusz Rydzyk ujawnia kulisy nacisków.
Toruńska geotermia jest ewenementem energetycznym na międzynarodową skalę. Z jednego otworu wydobywczego w ciągu jednej godziny uzyskuje się nawet 1050 metrów sześciennych wody o temperaturze powyżej 60 st. Celsjusza. Dlaczego za czasów rządów Platformy Obywatelskiej nie było możliwości uruchomienia tej wyjątkowej inwestycji?
Ta energia według wszystkich obliczeń jest tańsza od tej konwencjonalnej, a równocześnie nie daje emisji CO2 w ilości około 40 tys. ton. Wielki sukces i ten sukces trzeba pokazać społeczności międzynarodowej – podkreśla minister środowiska prof. Jan Szyszko, który zaprezentował fenomen polskich złóż geotermalnych na szczycie klimatycznym w Paryżu. Mimo, że o bogactwie toruńskich złóż wiadomo od lat, Platforma Obywatelska blokowała ich wydobycie. Dlaczego? Decyzja była elementem gry politycznej, co ujawnia ówczesny wicepremier Janusz Piechociński. Każdy, kto rozbudowuje i wykorzystuje energię odnawialną, powinien na tych samych zasadach uzyskać wsparcie. Kwestia geotermii toruńskiej stała się przedmiotem gry politycznej i to był główny powód, dla którego geotermia nie otrzymała publicznych środków, które powinna otrzymać – powiedział Janusz Piechociński. Jak ujawnia Telewizja Trwam, wiceminister środowiska Stanisław Gawłowski polecił pracownikom Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska, aby znaleźli pretekst do wypowiedzenia aneksu będącego częścią umowy z Fundacją Lux Veritatis. ** Naciski ze strony ministerstwa potwierdziła notatka służbowa ze spotkania ujawniona przez „Nasz Dziennik”. W maju 2008 r. Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej bezprawnie wypowiedział umowę Fundacji Lux Veritatis na dofinansowanie odwiertów.
Ojciec Tadeusz Rydzyk, założyciel i dyrektor Radia Maryja, przyznaje że do inwestycji próbowano zniechęcić również władze zakonu. Przyjechał prezes i wiceprezes Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska do Tuchowa w niedzielę – nawet nie w dzień pracy. Gdy nasz prowincjał już objął urząd, namawiali go, żeby wpłyną na Fundację Lux Veritatis, byśmy się wycofali, bo jeżeli nie, to wpędzimy zgromadzenie w ogromne kłopoty finansowe. To było zaskakujące – wspomina o. Tadeusz Rydzyk, wskazując że kłód rzucanych pod nogi było znacznie więcej. Przeróżne rozprawy sądowe, przeróżne rzeczy. Jeszcze nie ujawniamy wszystkiego – jak chcieli zrobić, żeby to nie wyszło. Ja się tylko zastanawiam dlaczego. Czy nie stoi za tym jakieś lobby? – pyta o. Tadeusz Rydzyk. Sprawa cofnięcia ponad 27 mln zł dotacji z funduszu na toruńską geotermię trafiła do sądu. Na początku 2013 r. niezależny biegły stwierdził, że Fundacja Lux Veritatis wykonała zadania inwestycyjne zgodnie z warunkami dotacji i koncesji. Biegły stwierdził, że efekt prac geologicznych w Toruniu zasługuje na duże uznanie.
Toruńska geotermia została przedstawiona na szczycie klimatycznym w Paryżu, gdzie Polska zaprezentowała dwa mocne obszary, wchodzące w skład polskiej polityki klimatycznej rządu PiS – lasy państwowe i złoża geotermalne. Geotermia jest bardzo pewnym źródłem. W odróżnieniu od wiatru i słońca pracuje 7 dni w tygodniu, 24 h bez względu czy wieje wiatr czy świeci słońce. Jest niezawodna i na wyciągnięcie ręki. Jest też elastyczna. Jeśli trzeba to się zwiększa wypływ, kiedy zmniejsza się to ogranicza – powiedział dr Piotr Długosz, prezes zarządu Geothermal Energy Resources, który uczestniczył w poszukiwaniu wód geotermalnych w Toruniu. Sprawa toruńskiej geotermii została także przedstawiona w Sejmie podczas lipcowej konferencji wokół encykliki papieża Franciszka „Laudato si”. Mówiąc o zrównoważonym rozwoju, o. dr Tadeusz Rydzyk przypomniał, że toruńskiej geotermii rząd PO–PSL cofnął dotację. To jest za darmo, bez jednego grama CO2. Pozostaje pytanie: komu zależy na tym, żeby tego nie było? — pytał wówczas o. Tadeusz Rydzyk. Prof. Jan Szyszko podkreślił, że toruńska geotermia to przykład sukcesu w zakresie odnawialnych źródeł energii. To jest jeden z rekordów świata – tyle ton gorącej wody, kilkaset, a nawet ponad tysiąc ton jednego otworu wydobywczego. Minimum kilkaset ton wody o temperaturze powyżej 60 stopni na jedną godzinę! Można sobie wyobrazić, ile trzeba by zużyć elektryczności, żeby podgrzać wodę w takiej ilości, do takiej temperatury na jedną godzinę. To teraz zobaczcie państwo, ile można tego ciepła odzyskać – mówił na konferencji obecny minister środowiska.
W kontrze do bankowej histerii: Kasa Stefczyka nie podniesie opłat w związku z podatkiem bankowym! Punkt dla polskiej instytucji finansowej!
Podnosimy opłaty dla klientów, bo PiS chce wprowadzić podatek bankowy! – huraganowy przekaz ze strony działających w Polsce, głównie zagranicznych banków, ma obrzydzić ludziom jeden ze sztandarowych projektów rządu. My opłat nie podniesiemy. Przeciwnie: rozważamy ich obniżenie. Jesteśmy polską instytucją finansową, rozumiemy czym są polskie obowiązki – zapowiada z kolei Andrzej Sosnowski, prezes Kasy Stefczyka, największej polskiej kasy kredytowej.
Trwa medialna ofensywa bankowców, którzy chcą za wszelką cenę obronić się przed podatkiem bankowym, postulowanym przez rząd Beaty Szydło. Przekaz jest prosty: wy wprowadzicie podatek, my podniesiemy marże i prowizje, zapłacą wszyscy Polacy korzystający z usług bankowych. Do tego dochodzą okrągłe zdania o wielkich „stratach”, jakie mają ponieść „biedne” banki i groźby o rzekomej „destabilizacji” systemu bankowego. Wprowadzenie podatku bankowego mogłoby zdestabilizować polski system bankowy i zagrozić finansowaniu gospodarki – grzmi prezes Związku Banków Polskich Krzysztof Pietraszkiewicz. Wtóruje mu, choć w znacznie bardziej wyważony sposób, szef Komisji Nadzoru Finansowego Andrzej Jakubiak, stwierdzając, że jeśli obciążenia na banki (poza podatkiem m.in. pomoc dla „frankowiczów”) będą miały miejsce w 2016 r., to „będzie słabo jeśli chodzi o wynik sektora, a koszty jednorazowo będą bardzo duże”.
Za słowami powoli idą czyny. Mimo, że podatek nie został jeszcze wprowadzony, Deutsche Bank już podniósł oprocentowanie kredytów hipotecznych. To samo zrobił mBank. Prasę zalewa powódź komentarzy rozmaitych ekspertów i „ekspertów”, którzy rozdzierają szaty nad straszliwą dolą banków i przestrzegają przed „nieodpowiedzialnością” PiS-u. Histeria lobby bankowego, które od lat miało w Polsce stanowczo zbyt wiele do powiedzenia, nie zatrzymuje planów rządu. Minister finansów Paweł Szałamacha ze spokojem wyjaśnia, na czym polega projekt ustawy złożony w Sejmie. Będą nim objęte banki, oddziały instytucji kredytowych, spółdzielcze kasy oszczędnościowo-kredytowe i krajowe zakłady ubezpieczeń. Podatek naliczany będzie od aktywów tych instytucji. Specjalne oświadczenie w sprawie rządowych planów dotyczących podatków wydał Andrzej Sosnowski, prezes Kasy Stefczyka. W przeciwieństwie do banków, największa polska kasa kredytowa nie zamierza podnosić opłat.
W przestrzeni publicznej pojawiły się płynące ze strony przedstawicieli sektora bankowości komercyjnej zapowiedzi zwiększenia obciążeń nakładanych przez te instytucje na klientów. Słyszymy, że działania, które w efekcie mają utrudnić Polakom dostęp do usług finansowych, są konieczne, ponieważ banki komercyjne mają ponieść „straty” z powodu „podatku bankowego”, który zamierza wprowadzić rząd Pani Beaty Szydło – pisze Andrzej Sosnowski, zapowiadając, że Kasa Stefczyka nie będzie próbowała przerzucać kosztów podatku na Polaków korzystających z jej usług. W imieniu zarządu Kasy Stefczyka oświadczam, że nasza instytucja nie podniesie w związku z „podatkiem bankowym” (którym, według znanych nam założeń, mają być objęte także SKOK-i) marży, prowizji czy innych opłat uiszczanych przez Członków Kasy. Przeciwnie: wychodząc naprzeciw oczekiwaniom społecznym, rozważamy ich obniżenie – zapowiada Sosnowski. Prezes Kasy Stefczyka odniósł się do postawy przedstawicieli sektora bankowego, przypominając o gigantycznych zyskach osiąganych w Polsce przez banki: Zdominowany przez obcy kapitał sektor bankowy osiągnął w 2014 roku zysk w wysokości 16 miliardów złotych. Stosowane w Polsce opłaty bankowe należą do najwyższych w Europie. W tym kontekście zapowiedzi dalszego ich podwyższania przez banki wydają się być pozbawione racjonalnych podstaw. Trudno za to oprzeć się wrażeniu, że sygnały płynące za pośrednictwem prasy od bankowców, bankowych organizacji lobbystycznych oraz niektórych instytucji zajmujących się rynkiem finansowym, są niestosowną formą nacisku na rząd – napisał Andrzej Sosnowski.
Każda zamiennik uporządkowania polskiej gospodarki powinna być przyjmowana z życzliwością. Jedną z takich prób jest w moim przekonaniu właśnie „podatek bankowy”, który ma wzmocnić budżet państwa i zatrzymać w kraju część środków wypracowanych przez banki i instytucje ubezpieczeniowe, będące w sporej części własnością zagranicznych korporacji – skomentował plany wprowadzenia podatku bankowego prezes Kasy Stefczyka. Kasa Stefczyka jest polską instytucją finansową. Rozumiemy, czym są polskie obowiązki. Działamy w lokalnych społecznościach, wspieramy rodzimą kulturę, pomagamy kultywować historię naszej Ojczyzny. Płacimy w Polsce podatki, zapłacimy więc również „podatek bankowy”. Zapraszamy do naszych placówek wszystkich tych, dla których liczy się dobra, uczciwa oferta, a pojęcie „patriotyzmu gospodarczego” nie jest pustym frazesem – podsumował Andrzej Sosnowski.
____________________________________ Videtur et hoc mihi Platforninem non debere esse Poza tym uważam że Platformę należy zniszczyć /Katon starszy/
Ostatnio edytowano 27 gru 2015, 18:25 przez Badman, łącznie edytowano 1 raz
27 gru 2015, 18:03
Re: Gospodarka
Niemcy spalają połowę węgla w Europie
A Kopacz dała się wydudkać Makreli. I jeszcze chwaliła się tym.
Upadła gospodarka PRL vs kwitnąca gospodarka IIIRP na Zielonej Wyspie
5 rocznica podniesienia przez PO-PSL VATu na 3 lata POlitycy o tym nie przyPOmną
Polskie banknoty
____________________________________ "Demokracja to cztery wilki i owca głosujące o obiedzie" R.A.Heinlein
03 sty 2016, 22:29
Re: Gospodarka
Ta decyzja Tuska kosztowała wszystkich Polaków 30 miliardów złotych
Podniesiona stawka podatku VAT obowiązuje już 5 lat. Zgodnie z obietnicami rządu Donalda Tuska, miała zapewniać dodatkowe przychody tylko przez 3 lata. Mimo zdecydowanego przeterminowania się tej deklaracji, nic nie wskazuje byśmy mieli szybko zapomnieć o wyższym podatku. - Wszyscy konsumenci w ten sposób dorzucają do budżetu dodatkowe 6 miliardów rocznie i to szybko się nie skończy - prognozuje Janusz Jankowiak z Polskiej Rady Biznesu. To by znaczyło, że decyzja poprzedniego rządu kosztowała Polaków do tej pory 30 miliardów zł.
Zgodnie z zapowiedzią szefa Komitetu Stałego Rady Ministrów, stawki podatku mają powrócić do wartości z 2011 r. i to tak szybko jak będzie to możliwe. Jest jednak jeden warunek. Jak powiedział pod koniec roku Henryk Kowalczyk, trzeba poczekać na efekty ograniczania wyłudzeń tej państwowej daniny. Dopiero po ocenie skuteczności tych działań mamy dowiedzieć się, czy stanie się to w styczniu 2017 roku, jak przewiduje obowiązująca ustawa koalicji PO-PSL.
Nowa ustawa o VAT autorstwa PiS nie obniża na razie stawki. Ale to dzięki niej wpływy z tego podatku mają być wyższe nawet o 19 mld zł rocznie. W minionym roku jego wartość, która nie została wpłacona na konta fiskusa, jest szacowana nawet na 50 mld zł. Zatem w ocenie nowej ekipy jest możliwe ograniczenie nadużyć o mniej niż połowę.
- W ogóle nie powinno być tych przychodów z tytułu uszczelniania ściągalności VAT zapisanych w budżecie. Tego się nie da tak przewidzieć - studzi oczekiwania rządzących Janusz Jankowiak z Polskiej Rady Biznesu. I nie kryje, że nie spodziewa się powrotu niższych stawek w ciągu najbliższych kilku lat. - To mało prawdopodobne szczególnie, że determinacja wprowadzania obietnic wyborczych w życie jest dość znaczna. Jeżeli faktycznie PiS zrealizuje też tę obietnicę związana z kwotą wolną od podatku, to może być ciężko - dodaje Jankowiak.
Jak Tusk gasił pożar
Pod koniec 2010 roku gabinet PO znalazł się w dużym kłopocie. Odsetki od państwowych obligacji rosły w szybkim tempie, wpływy do budżetu spadały i zaczęło brakować pieniędzy w państwowej kasie. Rząd Donalda Tuska zdecydował wtedy, że brakujące miliardy można po prostu zabrać Polakom, którzy zapłacą wyższe stawki robiąc zakupy. Na skutek tej decyzji z początkiem 2011 roku VAT z 7 wzrósł na 8 proc i z 22 na 23 proc. Tej decyzji nie potępia ekspert Polskiej Rady Biznesu. - To rzeczywiście była ostra faza kryzysu i konieczne było działanie mające zahamować spadek przychodów do budżetu. W tej niełatwej sytuacji gospodarczej w Europie i na świecie można było zrobić gorsze rzeczy, jak na przykład wprowadzane teraz podatki sektorowe - przekonuje Jankowiak.
Oczywiście zapowiedzi polityków miały ograniczać ewentualne straty związane z wyborczymi skutkami tej decyzji i przed 5 laty usłyszeliśmy, że to tylko do końca 2013 roku. Ówczesny premier obietnicy jednak nie dotrzymał i przy wsparciu głosów PSL przegłosował pod koniec 2013 roku przedłużenie tego terminu do końca 2016. Szansa na powrót do niższych stawek pojawiła się jeszcze w ubiegłym roku w związku z decyzją Komisji Europejskiej o zdjęciu z Polski procedury nadmiernego deficytu. Wtedy pojawiło się wiele opinii eksperckich, które zapowiadały, że może to skłonić rządzących do wprowadzenia obniżki już od 2016 roku.
Tak się jednak nie stało i rząd nie chciał rezygnować z dodatkowych wpływów budżetowych. Jak wyjaśniał ówczesny minister finansów Mateusz Szczurek nie pozwalała na to sytuacja finansów państwa. Nadzieja zgasła ostatecznie, kiedy rządzący wpisali wyższe stawki do budżetu na 2016 rok.
Komentarze
Ciekawe, że Anglicy walczyli z kryzysem poprzez obniżenie VAT z 20 na 18% a Polacy musieli podnieść z 22 na 23% ałtor 81.157.244.*
Należy podziękować wnuczkowi wermachtowca i zięciowi ubeków , że równo doili naród a sami zadłużyli gospodarkę do biliona PLN. Bolek429 31.1.179.*
Ta nasłana ruda kreatura dała nam popalić ale go dopadniemy artica 37.152.19.*
Rząd PO zaczynał od zabrania zasiłków pogrzebowych i tak przez 8 lat tylko okradał Polaków. Dziękujcie Bogu ,że macie rząd który usiłuje coś zmienić bo zostalibyście bez koszul z drutami do grzebania w śmieciach gdyby dalej rządziło PO zgroza 83.25.183.*
To jest dopiero ważna informacja i powinna być na głównych i pierwszych stronach www jak i gazet oraz ekranach w wiadomościach przez 5 dni na 5 rocznicę powinno się zaczynać takwiadomości że dalej mamy złodziejski POdatek 23%! bezduszni POlacy co głosując ukradli innym biednym Polakom pieniądze! Waznepilne 66.102.9.*
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników