Teraz jest 06 wrz 2025, 11:37



Odpowiedz w wątku  [ Posty: 2579 ]  idź do strony:  Poprzednia strona  1 ... 167, 168, 169, 170, 171, 172, 173 ... 185  Następna strona
Rząd PO - zobowiązania i ich realizacja 
Autor Treść postu
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA25 cze 2009, 12:10

 POSTY        3598
Post Re: Rząd PO - zobowiązania i ich realizacja
ZUS wylicza nam emerytury. Jak żyć za 300 zł?

ZUS ruszył z wielką akcją rozsyłania informacji o tym, ile pieniędzy uzbieraliśmy na emeryturę. 15,5 miliona ubezpieczonych dostanie list z wyliczoną prognozą przyszłej emerytury. Co nas czeka? Teraz rozczarowanie, a w przyszłości bieda. Bo jak przeżyć za 300 czy 400 złotych miesięcznie?!

„Wysokość Państwa przyszłej emerytury zależy od zgromadzonych na koncie środków, które co roku są waloryzowane. Warto pamiętać o tej zależności, gdy będą Państwo dokonywać wyborów zawodowych i życiowych. Praca bez opłacania składek na ubezpieczenie emerytalne dziś – oznacza skromną emeryturę w przyszłości" – tak w listach, które wkrótce trafią w ręce wszystkich pracujących Polaków, piszą urzędnicy ZUS. Ale co z tego, że opłacamy składki emerytalno-rentowe, skoro i one godnych pieniędzy na starość nam nie zapewnią!

– Mam za sobą ponad 30 lat pracy, uczciwie płacę składki, a ZUS wyliczył mi przyszłą emeryturę na 296 zł – Marek Nawrot (52 l.), kierowca i mechanik z Wrocławia nie kryje oburzenia. Zarabia ok. 1300 zł na rękę co miesiąc. Z takich pieniędzy trudno się nawet utrzymać, a cóż dopiero dodatkowo coś zaoszczędzić na stare lata,
W podobnej sytuacji są miliony Polaków. Choć rząd zapewniał nas, że dzięki wydłużeniu w 2012 r. wieku emerytalnego dostaniemy wyższe emerytury, po raz kolejny zostaliśmy oszukani. Nasze świadczenia w przyszłości wyniosą tylko od 30 do – co najwyżej – 50 proc. ostatniej pensji!

ZUS na samo drukowanie listów z wysokością przyszłej emerytury przeznaczy aż 615 tys. złotych. Czy opłaca się wydać taką fortunę tylko po to, by zszargać nerwy Polaków i tak harujących ponad siły? Na tle innych krajów należymy do najbardziej zapracowanych narodów świata. Przeciętny Polak spędza w pracy 1929 godzin rocznie – tak wynika z danych Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju OECD (średnia to 1765 godzin). A aż milion, by się utrzymać, musi pracować na dwa etaty. Ilu z nas starczy sił, by do tej głodowej emerytury w ogóle dotrwać?

http://www.fakt.pl/polityka/jaka-bedzie ... 49987.html


05 cze 2015, 19:41
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA25 cze 2009, 12:10

 POSTY        3598
Post Re: Rząd PO - zobowiązania i ich realizacja
1/ Szokujący raport o emeryturach: Polska zajęła przedostanie miejsce

Brak godnej pracy dla emerytów, niewystarczająca opieka (np. medyczna) i fatalne warunki do starzenia się. Oto obraz Polski, jaki wyłania się z raportu dotyczącego życia osób starszych w Unii Europejskiej. Nasz kraj zajmuje w nim... przedostatnie miejsce!

Jak wynika z najnowszych danych Indeksu Aktywnego Starzenia, warunki, jakie panują w Polsce, nie sprzyjają życiu po przejściu na emeryturę. Na 28 państw Unii Europejskiej w rankingu Polska zajęła 27. miejsce. I fakt, że nie znaleźliśmy się na ostatniej pozycji, nie powinien być pocieszeniem. Bowiem gorzej najstarszym obywatelom żyje się tylko w zagrożonej bankructwem Grecji. Co wpłynęło na tak surową ocenę? Pod uwagę brano m.in. możliwość znalezienia pracy na emeryturze, szanse na samodzielne życie i zdrowie, aktywność społeczną staruszków. I nie ma się co dziwić, że wypadliśmy źle.

- W Polsce nie ma ani warunków społecznych, ani materialnych, by po przejściu na emeryturę żyć godnie. Ma na to wpływ sytuacja finansowa osób starszych oraz zupełnie nierozwinięte usługi pielęgnacyjne dla osób po 70. roku życia. Wszystko to sprawia, że seniorzy zamiast godnie żyć, marnie egzystują - wyjaśnia prof. Józefa Hrynkiewicz (70 l.) z sejmowej Komisji Spraw Senioralnych. Nie ma się więc co dziwić, że coraz większa liczba seniorów chce na starość wyemigrować z Polski - do miejsca, gdzie państwo bardziej dba o osoby starsze. Jak wynika z danych ZUS, w ciągu ostatnich 5 lat liczba emerytur i rent przelewanych na zagraniczne konta zwiększyła się prawie dwukrotnie, do 43 tys.

http://www.se.pl/wiadomosci/polityka/sz ... 18754.html

2/ Sawicki walczy o Elewarr. Obsadził stołki swoimi i słono płaci

Elewarr jest na celowniku NIK już od dłuższego czasu. Ostatnio, po kontroli tej zbożowej spółki, inspektorzy NIK zasugerowali nawet jej likwidację. Ale Marek Sawicki (57 l.) z PSL – który najwyższe stołki w tej instytucji obsadził swoimi ludźmi – stoi za nią murem. Ciekawe, co z tym fantem zrobi teraz premier Ewa Kopacz (59 l.), która w poniedziałek ma się spotkać z ministrem rolnictwa.

Nie ma to jak na państwowym stołku! Szef spółki Elewarr – krytykowanej mocno przez Najwyższą Izbę Kontroli – zarabia więcej niż premier, a nawet prezydent Polski. Marek Kluczyński od lat związany z PSL dostaje ponad 30 tys. zł miesięcznie! A szef rady nadzorczej tej spółki Leszek Świętochowski, działacz ludowców z Lubelszczyzny – 25,5 tys zł. Nie wiadomo, jak długo potrwa jeszcze to eldorado partyjnych kolegów Sawickiego. NIK – w swoim raporcie pokontrolnym opublikowanym kilka dni temu – zasugerowała likwidację spółki i zawiadomiła prokuraturę o możliwości popełnienia przestępstwa! Chodzi o ponad 2,5 mln zł nienależnie wypłacone w latach 2008-2010 poprzednim władzom spółki przez Agencję Rynku Rolnego. Te pieniądze miały zostać odebrane, ale tak się nie stało i sprawa się przedawniła.

Ale sam Sawicki całego zamieszania wokół Elewarru nie rozumie i spółki broni.
– Jestem trochę zdziwiony, dlaczego jest odgrzewana sprawa sprzed trzech lat akurat w tym momencie – mówi minister rolnictwa. I zaznacza, że po tym, jak w 2011 r. NIK opublikowała swój pierwszy raport w sprawie Elewarru, zmieniono strukturę kierownictwa spółki – zarząd jest jednoosobowy, a wynagrodzenie zarządu jest uzależnione od wyników spółki. Skoro więc spółka przynosi zyski, to i szef spółki musi dużo zarabiać!
Tyle że kontrolerzy NIK jasno ustalili, że zmiany okazały się nieskuteczne.

– Raport NIK jest dla Elewarru bezwzględny. Na spotkaniu pani premier przyjmie wyjaśnienia, dlaczego w ciągu 2 lat nie udało się tej firmy uzdrowić. Będzie też rozmowa na temat przyszłości spółki: jakie podjąć kroki naprawcze, a może tych kroków już się nie da wprowadzić i trzeba będzie podjąć inne radykalne działania – powiedziała rzecznik rządu Małgorzata Kidawa-Błońska (58 l.). Sprawa więc powinna wyjaśnić się już za dwa dni.

http://www.fakt.pl/polityka/minister-ro ... 50241.html


06 cze 2015, 10:22
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA25 cze 2009, 12:10

 POSTY        3598
Post Re: Rząd PO - zobowiązania i ich realizacja
1/ Francuzi się cieszą, Polacy na bruk

To dopiero absurd. Największymi wygranymi przetargu na śmigłowce dla polskiej armii są Francuzi, bo to w większości w ich kraju będą produkowane te maszyny. A fabryki w Mielcu i Świdniku już szykują się do zwolnień. Pracę może stracić nawet 1300 osób! A nowe miejsca pracy owszem, powstaną – we Francji!

Rząd w kwietniu ogłosił, że w przetargu na 50 śmigłowców dla polskiej armii wygrał francuski Airbus produkujący caracala. Za gigantyczną kwotę 13 mld zł wybrano właśnie te helikoptery. Chcąc uciszyć protesty, rząd solennie zapewniał wtedy, że ten zakup będzie impulsem dla polskiej gospodarki. Pojawiały się zapowiedzi o „tysiącach miejsc pracy" i stworzeniu w okolicach Łodzi „wyżyny lotniczej”. Teraz okazuje się jednak, że w montowni pod Łodzią pracę znajdzie tylko 300 osób. Bo większość pracy przy helikopterach zostanie wykonana we Francji.  

– Kontrakt z Polską powinien wzmocnić zatrudnienie w głównych siedzibach AirbusHelicopters jak Marignane i la Courneuve – cieszy się Ludovic Andrevon, koordynator związków zawodowych grupy Airbus na łamach francuskiej prasy.

I co z tego, że w Polsce – w Mielcu i w Świdniku – są fabryki śmigłowców bojowych? Te zakłady też startowały do rządowego przetargu i pokładały w nim wielkie nadzieje. Koniec jest jednak taki, że teraz, po niekorzystnym dla nich rozstrzygnięciu przetargu, oba zapowiadają duże zwolnienia. W Świdniku pracę może stracić 800 osób. O ostatecznej liczbie zwolnionych rada nadzorcza zdecyduje już dziś. W Mielcu zwolnienia mają objąć nawet jedną czwartą z 2,2 tys. zatrudnionych, czyli ponad 500 osób. Tak skończyły się nieodpowiedzialne zapowiedzi rządu o nowych miejscach pracy. One powstaną, ale we Francji.

– Na razie wychodzi na to, że rząd przehandlował 1200 miejsc pracy w obu firmach za 300 w niepewnej montowni w Łodzi – mówi wprost Marian Kokoszka, szef mieleckiej „Solidarności".
Tak oto polski rząd wspiera nasze przedsiębiorstwa i dba o polskich robotników.

http://www.fakt.pl/polityka/na-polskich ... 50501.html

2/ Modzelewski dla Faktu: Uczciwy podatnik zawsze przegra z oszustem

Złe przepisy o podatku VAT, dziury w przepisie o podatku akcyzowym czy brak regulacji, dotyczących tzw. „rajów podatkowych" – takie zagrożenia dla liberalizacji przepisów podatkowych dostrzega były wiceminister finansów, prof. Witold Modzelewski.

Przypomnianą w tytule myśl, znaną z historii i współczesności pragnę zadedykować wszystkim politykom, którzy z troską pochylają się od dwudziestu pięciu lat nad losem polskich przedsiębiorców. Mamy ich wielu (tych polityków), a część z nich niejako z istoty uważa się nawet za reprezentantów i wyrazicieli interesów tej grupy wyborców. Taką umiejętność mają wszyscy liberałowie, miłościwie nam rządząca Partia Władzy, wszyscy autorzy „radykalnej transformacji ekonomicznej” z lat 1989-1991 z ówczesnym wicepremierem i ministrem finansów na czele. Aż dziw bierze, że mając tak wielkich i wpływowych protektorów, przedsiębiorcy nie darzą przesadnym szacunkiem elit politycznych, uznając nasze państwo jako opresyjne i wrogie dla większości i jednocześnie dziwnie przyjazne dla wybranych, z reguły zagranicznych lub powiązanych z politykami firm.

Oczywiście najgorzej jest z „liberalną” polityką podatkową, bo tam dzieje się wyjątkowo źle i jest coraz gorzej. Nie tylko dlatego, że przy pomocy wrogiej interpretacji przepisów można każdego zniszczyć lub tak „przeczołgać”, że się nie pozbiera. Znacznie większym zagrożeniem dla każdego przedsiębiorcy jest nieopodatkowana lub finansowana z nienależnych zwrotów konkurencja, która zniszczy znacznie szybciej niż przysłowiowy urząd podatkowy. A taką kastę graczy rynkowych wykształciła i rozwija Unia Europejska, bo organizacja ta nie radzi sobie z zadaniem, które wzięła na swoje barki w dziedzinie harmonizacji podatków. Jak współcześnie tworzy się ową nieopodatkowaną konkurencję, która stanowi to zagrożenie? Są to trzy grupy przepisów, które mogą funkcjonować tu niezależnie lub dawać negatywny efekt synergiczny:
1) patologiczne przepisy o podatku od towarów i usług dotyczą stawek 0% z tytułu obrotów wewnątrzwspólnotowych i tzw. odwrotnego obciążenia, pozwalające na stworzenie nieopodatkowanej podaży lub uzyskania finansowania z nienależnych zwrotów,
2) dziurawe przepisy o podatku akcyzowym, które pozwalają faktycznie na sprzedaż nieopodatkowanych wyrobów akcyzowych, często podaż bez podatku sięga 25% rynku,
3) brak przepisów eliminujących faktycznie niepodatkowanych podatkiem dochodowym konkurentów, którzy korzystają z cichego lub jawnego wsparcia dla swoich działań ze strony innych państw niepodejrzewanych nawet o takie działania („inteligentne raje podatkowe”).

Jakoś niewielu nie jest zainteresowanych w obecnych elitach politycznych eliminacją tych zjawisk, a zwłaszcza uchyleniem patologicznych przepisów, które legalizują te stany. Nie ma również żadnej woli, aby wprowadzić rozwiązania prawne chroniące uczciwych przedsiębiorców, którzy płacą podatki przed działaniami nieopodatkowanej konkurencji. A świat tu jak zawsze ucieka do przodu, a my gnijemy w liberalnych frazesach o „uproszczeniu podatków” i ich „obniżeniu”, bo ponoć wtedy każdy z ochotą, nawet międzynarodowy gangster i mafia, będą płacić „niskie i proste podatki”. Bzdury. Cechą współczesnego świata jest cichy sojusz wielu państw z firmami, którego celem jest uchylanie się od opodatkowania lub uzyskanie zwrotów w innych państwach działając na szkodę ich budżetów.

Mamy więc pytanie: czy o tym fakcie, który jest powszechnie i wielokrotnie opisywany w literaturze przedmiotu i oficjalnych raportach wiedział „najlepszy minister finansów? A jak wiedział, to dlaczego przez ostatnie siedem lat nie podjęto jakichkolwiek skutecznych działań: są wzorce, wiedza, trzeba tylko chcieć. Nie krytykuję w tym zakresie braku działań obecnego ministra finansów, bo wszyscy poznaliśmy w związku z kampanią prezydencką stan świadomości podatkowej „głównych ekonomistów banków”, którzy o podatkach nie mają większego pojęcia. Zresztą dlaczego mieliby mieć? A tak na marginesie: niech wszyscy politycy modlą się, aby nigdy ich nie poparli publicznie owi „główni ekonomiści”, bo to pocałunek śmierci, czego doświadczył Pan Prezydent Bronisław Komorowski.

W nowym Sejmie trzeba natychmiast podjąć prace nad ochroną przedsiębiorców przed nieuczciwą konkurencją podatkową. Aby to osiągnąć, trzeba raz na zawsze przeciąć związki polityków z międzynarodowym biznesem podatkowym. Ale chyba zrobią to już wyborcy, bo sojusz tego biznesu z polityką jest z istoty wrogi dla uczciwych, płacących podatki podatników.

http://www.fakt.pl/polityka/witold-modz ... 50484.html

3/ Kinder jaja

Marek Król: Trzy prokuratury: katowicka, lubelska i warszawska, prowadzą śledztwo w sprawie licznych afer korupcyjnych na Podkarpaciu, w których występują liczni funkcjonariusze PSL, na czele z niezłomnym pogromcą CBA Janem Burym. Materiały o podkarpackiej sitwie zebrało CBA i zapewne dlatego Jan Bury darzy tę instytucję nieodwzajemnioną miłością.
Uciekaj, Wojtunik, do dziury, by cię nie złapał Jan Bury. Dziecięca rymowanka o myszce, która ma uciekać do dziury, by jej nie złapał kot bury, przypomniała mi się, kiedy ujawniono list szefa CBA Pawła Wojtunika do pani premier. Myszka Wojtunik żali się Ewie Kopacz na posła PSL Jana Burego.

A ten od dłuższego czasu umieszcza na swojej stronie internetowej donosy obywatelskie na delegaturę CBA w Rzeszowie. Raz jakiś zaniepokojony mieszkaniec Podkarpacia na stronie Burego pisze o pijaństwie i zakładaniu nielegalnych podsłuchów przez tamtejsze CBA. Inny anonim na gościnnych stronach posła donosi, że zmuszano go do składania zeznań obciążających Jana Burego. Legendarna uczciwość posła PSL nakazuje mu publikować te zatrważające sygnały o nieprawościach CBA. W specjalnym oświadczeniu Bury ujawnił swój stosunek do owych donosów obywatelskich. Stwierdził, że sprawy w nich opisane, jeśli faktycznie są prawdziwe, bulwersują, jeśli wymyślone - to bazują na prawdziwych sytuacjach. Krótko mówiąc, zdaniem Burego każdy, nawet wyssany z palca donos na CBA, jest prawdziwy.

A gdyby jakiś obywatel napisał do posła o pijaństwie i molestowaniu seksualnym funkcjonariuszy PSL, to wątpię, by taki donos znalazł się na stronach Burego. O osiągnięciach seksmarszałka Mirka Karapyty z PSL nie sposób było poczytać na stronach internetowych Burego. I to był błąd, bo tenże marszałek podkarpacki sypie kolegów z PSL, zwłaszcza Jana Burego, oświadczając, że sam na dno nie pójdzie. Trzy prokuratury: katowicka, lubelska i warszawska, prowadzą śledztwo w sprawie licznych afer korupcyjnych na Podkarpaciu, w których występują liczni funkcjonariusze PSL, na czele z niezłomnym pogromcą CBA Janem Burym. Materiały o podkarpackiej sitwie zebrało CBA i zapewne dlatego Jan Bury darzy tę instytucję nieodwzajemnioną miłością. Wojtunik żali się w liście do Kopacz, że działalność Burego zagraża funkcjonowaniu CBA, a podkarpacki Bury przekonuje, że spełnia tylko poselski obowiązek reagowania na sygnały obywateli. A tak naprawdę chodzi o politykę agrarną, czyli kto kogo zakopie wcześniej - Wojtunik Burego czy na odwrót.

Ta walka buldogów pod dywanem prokuratury niezawisłej w swej opieszałości przypomina mi inny wierszyk z dzieciństwa. Ten mógłby zadeklamować Bury Wojtunikowi: skarżypyta bez kopyta, język lata jak łopata. Dotychczas nie miałem pojęcia, o jakie kopyto chodzi w tej rymowance. Teraz już wiem, że to Wojtunik jest bez kopyta i dlatego żali się pani premier. Kopyto ma prokuratura, która jak zwykle niespiesznie analizuje materiał zgromadzony przez CBA. To zrozumiałe, bo niezależny Seremet generalny przed jesiennymi wyborami parlamentarnymi nie chce trwożyć podejrzanych posłów. Ale jaja, ale jaja, jak skomentowałaby to Elżbieta Bieńkowska, była wicepremier, obecnie komisarz UE. Infantylizacja państwa osiągnęła taki poziom, że kinder jaja rządzący prezentują bezwstydnie od lat. A w każdym jaju dostajemy kinder niespodziankę z kolejną aferą korupcyjną ujawnianą przez nieudolnych i uwikłanych.

http://www.se.pl/wiadomosci/opinie/mare ... 19526.html


08 cze 2015, 04:56
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA10 lis 2006, 07:34

 POSTY        3465
Post Re: Rząd PO - zobowiązania i ich realizacja
Szokujący raport o emeryturach: Polska zajęła przedostanie miejsce
Praca aż do śmierci.


Brak godnej pracy dla emerytów, niewystarczająca opieka (np. medyczna) i fatalne warunki do starzenia się.
Oto obraz Polski, jaki wyłania się z raportu dotyczącego życia osób starszych w Unii Europejskiej.
Nasz kraj zajmuje w nim... przedostatnie miejsce!

Jak wynika z najnowszych danych Indeksu Aktywnego Starzenia, warunki, jakie panują w Polsce, nie sprzyjają życiu po przejściu na emeryturę.
Na 28 państw Unii Europejskiej w rankingu Polska zajęła 27. miejsce. I fakt, że nie znaleźliśmy się na ostatniej pozycji, nie powinien być pocieszeniem. Bowiem gorzej najstarszym obywatelom żyje się tylko w zagrożonej bankructwem Grecji.
Co wpłynęło na tak surową ocenę?
Pod uwagę brano m.in. możliwość znalezienia pracy na emeryturze, szanse na samodzielne życie i zdrowie, aktywność społeczną staruszków. I nie ma się co dziwić, że wypadliśmy źle.
- W Polsce nie ma ani warunków społecznych, ani materialnych, by po przejściu na emeryturę żyć godnie. Ma na to wpływ sytuacja finansowa osób starszych oraz zupełnie nierozwinięte usługi pielęgnacyjne dla osób po 70. roku życia.

Wszystko to sprawia, że seniorzy zamiast godnie żyć, marnie egzystują - wyjaśnia prof. Józefa Hrynkiewicz (70 l.) z sejmowej Komisji Spraw Senioralnych.
Nie ma się więc co dziwić, że coraz większa liczba seniorów chce na starość wyemigrować z Polski - do miejsca, gdzie państwo bardziej dba o osoby starsze. Jak wynika z danych ZUS, w ciągu ostatnich 5 lat liczba emerytur i rent przelewanych na zagraniczne konta zwiększyła się prawie dwukrotnie, do 43 tys.

http://www.se.pl/wiadomosci/polityka/sz ... 18754.html

Obrazek

____________________________________
"Demokracja to cztery wilki i owca głosujące o obiedzie" R.A.Heinlein


08 cze 2015, 19:03
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA25 cze 2009, 12:10

 POSTY        3598
Post Re: Rząd PO - zobowiązania i ich realizacja
Odbieranie prawa jazdy niekonstytucyjne? MSW odpiera zarzuty

Zdaniem MSW nowe przepisy dotyczące karania kierowców nie naruszają konstytucji. Według Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka pozwalają one na podwójne karanie kierowców oraz nie dają realnej możliwości odwołania się od decyzji o zatrzymaniu prawa jazdy.

Helsińska Fundacja Praw Człowieka zamierza wystosować pismo do Rzecznika Praw Obywatelskich z prośbą o zaskarżenie do Trybunału Konstytucyjnego nowych przepisów dotyczących karania kierowców łamiących zasady ruchu drogowego.

Prawnik HFPC Piotr Kładoczny wyjaśnił, że zastrzeżenia budzą przede wszystkim przepisy dotyczące zatrzymywania prawa jazdy. Jak powiedział, przepisy mogą być niezgodne z konstytucją, ponieważ dopuszczają podwójne karanie za to samo przewinienie zarówno w trybie administracyjnym, jak i karnym.

Z tą opinią nie zgadza się MSW. - Podobne połączenie systemów odpowiedzialności karnej i administracyjnej funkcjonuje od lat w polskim systemie prawa - w postaci punktów za naruszenia przepisów ruchu drogowego. Należy także zauważyć, że Europejski Trybunał Praw Człowieka (...) stwierdził, że takie połączenie sankcji karnej i prewencyjnego środka administracyjnego nie stanowi naruszenie zakazu podwójnego karania - wyjaśniła rzeczniczka MSW Małgorzata Woźniak.

Resort przypomina również, że przepisy już wcześniej przewidywały obligatoryjne zatrzymanie prawa jazdy, np. w przypadku podejrzenia, że kierujący jest nietrzeźwy.

Rzeczniczka MSW, odnosząc się do zarzutu HFPC o brak kontroli sądowej nad decyzją o zatrzymaniu prawa jazdy, przypomniała, że od decyzji administracyjnej wydanej przez starostę, przysługuje odwołanie do Samorządowego Kolegium Odwoławczego. Jeżeli kierowca nie zgadza się ze stanowiskiem SKO, wówczas może odwołać się do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego.

Zdaniem Kładocznego kara nakładana jest automatycznie, a kierowcy nie mają prawa do przedstawienia swoich argumentów. Możliwość odwołania się w trybie administracyjnym to - zdaniem prawnika - "nie jest realna kontrola".

"Jadący wolno mogą stwarzać jeszcze większe zagrożenie"

W jego opinii nowe przepisy mogą również naruszać konstytucyjną zasadę proporcjonalności. Wskazuje także, że niejednokrotnie kierowcy jadący z niewielką prędkością mogą stwarzać większe zagrożenie niż, ci którzy przekraczają dopuszczalną prędkość o 50 km/godz. - Nie wiadomo dlaczego jednego karać dodatkowo, a drugiego nie. Czy to jest potrzebne i czy daje jakąkolwiek wartość dodaną? - powiedział prawnik.
Rzeczniczka MSW wskazała, że przekroczenie prędkości o 50 km/godz stwarza realne niebezpieczeństwo w ruchu drogowym. Zwróciła również uwagę, że sądowe zakazy prowadzenia pojazdów są orzekane na dłużej, a przewidziany nowymi przepisami trzymiesięczny okres ma pozwolić kierowcy na zastanowienie się, czy warto łamać przepisy i stwarzać zagrożenie.

Nowe sankcje obowiązują od 18 maja. Zgodnie z nimi kierowca, który przekroczy prędkość o ponad 50 km/godz. w terenie zabudowanym traci prawo jazdy; na początku - na trzy miesiące.

Prawo jazdy traci się także za zbyt dużą liczbę przewożonych w aucie osób. W praktyce, policjant w czasie kontroli drogowej, po stwierdzeniu np. przekroczenia prędkości, zatrzymuje kierowcy prawo jazdy i przesyła je do właściwego starosty, który - wydając decyzję administracyjną - formalnie zatrzyma dokument. Za pierwszym razem zatrzymanie prawa jazdy następuje na 3 miesiące. Jeśli mimo to kierowca dalej będzie prowadzić auto bez uprawnień i zostanie zatrzymany, ten okres przedłuży się do sześciu miesięcy; kolejna "wpadka" bez prawa jazdy zakończy się cofnięciem uprawnień i koniecznością ponownego zdawania egzaminu.

http://prawo.money.pl/aktualnosci/wiado ... 23543.html


08 cze 2015, 23:17
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA25 cze 2009, 12:10

 POSTY        3598
Post Re: Rząd PO - zobowiązania i ich realizacja
GUS: 2,8 mln Polaków żyło w 2014 r. w skrajnym ubóstwie

W 2014 r. 2,8 mln Polaków żyło w skrajnym ubóstwie, a ich wydatki nie przekraczały minimum egzystencji - wynika z wtorkowego komunikatu Głównego Urzędu Statystycznego.

Według GUS, grupę najbardziej zagrożoną ubóstwem skrajnym (oznacza to wydatki poniżej 540 zł miesięcznie dla osoby samotnie gospodarującej lub 1 458 zł dla gospodarstwa czteroosobowego: dwie osoby dorosłe plus dwoje dzieci) - stanowiły rodziny wielodzietne. W 2014 r. poniżej tego minimum egzystencji żyło ok. 11 proc. osób w gospodarstwach małżeństw z 3 dzieci oraz ok. 27 proc. osób w gospodarstwach małżeństw z 4 lub większą liczbą dzieci na utrzymaniu.
(...)
http://wiadomosci.onet.pl/kraj/gus-2-8- ... wie/cwb3rb


09 cze 2015, 20:14
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA23 sie 2009, 07:34

 POSTY        3657
Post Re: Rząd PO - zobowiązania i ich realizacja
silniczek                    



GUS: 2,8 mln Polaków żyło w 2014 r. w skrajnym ubóstwie
W 2014 r. 2,8 mln Polaków żyło w skrajnym ubóstwie, a ich wydatki nie przekraczały minimum egzystencji - wynika z wtorkowego komunikatu Głównego Urzędu Statystycznego.(...)

2,8 mln Polaków w skrajnym ubóstwie, afera za aferą, bajki o zielonej wyspie, kłamstwa, oszustwa, ośmiorniczki, WSI i Pro Civili, miliony z OFE, krzesła, szoguny, bul i kury, Ruska Buda i Mazury, 2 i pół miliona podpisów w/s referendum emerytalnego do kosza, podniesienie wieku emerytalnego wbrew woli obywateli, milion podpisów w/s 6-latków do kosza, a na Komorowskiego głosuje nie 30 czy 40 % tylko 48,5 procenta, a przeciw nie 70 czy 60 tylko 51,5 procenta! Płace w budżetówce zamrożone ósmy rok, a popytajcie w swoich urzędach na kogo głosowali. Jeśli nie 80 to 70% głosowało na Komorowskiego.

Ktoś może to wyjaśnić?

A ilu jesienią będzie głosowało na PO?

____________________________________
Videtur et hoc mihi Platforninem non debere esse
Poza tym uważam że Platformę należy zniszczyć
/Katon starszy/


Ostatnio edytowano 09 cze 2015, 22:17 przez Badman, łącznie edytowano 3 razy



09 cze 2015, 22:07
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA10 lis 2006, 07:34

 POSTY        3465
Post Re: Rząd PO - zobowiązania i ich realizacja
Badman                    



a na Komorowskiego głosuje nie 30 czy 40 % tylko 48,5 procenta, a przeciw nie 70 czy 60 tylko 51,5 procenta! Płace w budżetówce zamrożone ósmy rok, a popytajcie w swoich urzędach na kogo głosowali. Jeśli nie 80 to 70% głosowało na Komorowskiego.

Ktoś może to wyjaśnić?

A ilu jesienią będzie głosowało na PO?


Odpowiedź jest - cytując klasyka Bronisława K. - arcyboleśnie prosta

Obrazek

____________________________________
"Demokracja to cztery wilki i owca głosujące o obiedzie" R.A.Heinlein


10 cze 2015, 07:12
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA10 lis 2006, 07:34

 POSTY        3465
Post Re: Rząd PO - zobowiązania i ich realizacja
A koryto i tak ich

Obrazek

przynajmniej jeszcze do jesieni

____________________________________
"Demokracja to cztery wilki i owca głosujące o obiedzie" R.A.Heinlein


11 cze 2015, 18:01
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA25 cze 2009, 12:10

 POSTY        3598
Post Re: Rząd PO - zobowiązania i ich realizacja
1/ TAK PO POMAGA MŁODYM. Arłukowicz zatrudnił znajomych za 9 tys. zł

Platforma Obywatelska ruszyła z Narodowym Programem Praca dla Młodych, dzięki której 100 tys. Polaków zaraz po studiach ma znaleźć pierwszą pracę. To sztandarowy plan na czas kampanii. Program ten już wcześniej zaczął wdrażać w swoim resorcie minister zdrowia Bartosz Arłukowicz (44 l.), który na etatach zatrudnił dwóch młodych asystentów, dając im pensję po 4,5 tys. zł.

Chodzi o dwóch 27-latków – Kamila Pendraka i Mateusza Moksika, asystentów społecznych Bartosza Arłukowicza, pochodzących jak sam pan minister – ze Szczecina. Obaj trafili do resortu zdrowia. Pracowali na umowie zlecenie, miesięcznie dostawali z resortu zdrowia po 3,8 tys. zł. Pendrak współpracował m.in. z działem analiz, Moksik – w biurze promocji i prasy. Ale od niedawna obaj nie pracują już na umowach śmieciowych, a na etatach – także u boku Arłukowicza. Resort tłumaczy, że zostali wybrani w wyniku naboru. Jak dowiedział się Fakt, dostają po 4,5 tys. zł miesięcznie.
Całkiem nieźle jak na pierwszą pracę!

http://www.fakt.pl/polityka/arlukowicz- ... 51264.html

2/ Prawie 7 mln Polaków żyje za mniej niż 700 zł, a 3 mln w skrajnej biedzie

Politycy debatują o podnoszeniu pensji minimalnej i chwalą się tym, że od 2016 r. wyniesie ona 1850 zł brutto, czyli w praktyce 1355 zł na rękę. To nadal pensja głodowa patrząc na dane GUS, które pokazują, że 2,8 mln Polaków żyje w skrajnej biedzie, czyli za mniej niż 550 zł. A 6,5 mln osób w Polsce na życie ma mniej niż 700 zł.
Rząd zaprezentował zmiany w prawie, które spowodują wzrost płacy minimalnej o 69 zł netto. Łączne koszty pracodawców wzrosną realnie o 123 zł. Dzięki temu pracodawca w ciągu roku za jednego pracownika odprowadzi ok. 600 zł podatków i składek więcej – podaje bankier.pl. Dlatego na podwyżce w większym stopniu skorzysta sektor finansów publicznych niż sami zatrudnieni za minimalną stawkę.

Przypomnijmy, że średni dochód na Polaka to 1340 zł netto, a polskie rodziny mają do dyspozycji 3764 zł netto w miesiącu. To mniej niż tysiąc euro. Dla porównania nasi zachodni sąsiedzi od tego roku podnieśli godzinową stawkę minimalną do 8,5 euro. Zatem najsłabiej wykwalifikowanym pracownikom daje to pensję rzędu 1400 euro, czyli ok. 5,5 tys. zł brutto.

Według standardów Unii Europejskiej za granicę ubóstwa przyjmuje się przyjmuje się dochód wynoszący 60 proc. mediany zarobków w danym kraju. Jak podaje bankier.pl w Polsce będzie to 1335 zł netto miesięcznie, a u naszych zachodnich sąsiadów ok. 1250 euro, czyli ok. 5 tys. zł. Dlatego inaczej postrzega się biedę w Polsce, a inaczej na Zachodzie. W naszym kraju za osobę ubogą uznają się człowieka, którego nie stać na najtańszy rower, a wakacje spędza w domu. Z kolei na Zachodzie biednym nazwiemy osobę, którą nie stać na wakacje w ciepłych krajach lub na nowe auto.
W Polsce rozróżniamy dwa rodzaje biedy. Skrajna to taka w której człowiek nie jest w stanie zapewnić sobie przetrwania biologicznego. W przypadku drugiej – relatywnej, człowiek dysponuje środkami na zakup żywności, ubrań, opłacenia mieszkania czy uczestniczenia w życiu społeczno-kulturalnym, ale nie jest w stanie pojechać na wakacje i każdy niespodziewany wydatek (np. poważniejsza choroba) skazuje człowieka na zaciąganie długów. Dlatego ekonomiści operują dwiema kwotami dochodów.

Pierwsza to minimum egzystencji, czyli wartość dochodu, poniżej której człowiek po prostu traci zdrowie - 550 zł (ale różni się jednak ze względu na liczbę osób w gospodarstwie domowym, miejsce zamieszkania czy nawet wiek). Druga wartość to minimum socjalne - poniżej tej kwoty człowiek ma ograniczony udział w życiu kulturalno-społecznym, nie jeździ na wakacje, nie chodzi do kina, nie kupuje nowych ubrań. Obecnie wynosi ona ok. 1200 zł i jak podaje bankier.pl, też jest różna w zależności od liczby członków gospodarstwa domowego, miejsca zamieszkania, wieku itp.

http://www.se.pl/pieniadze/newsy/prawie ... 21483.html

3/ Kwota wolna od podatku dla posła to aż 28 tys. zł! Dla zwykłego Polaka tylko 3 tys. zł

W Polsce toczy się debata o podniesieniu kwoty wolnej od podatku, która niezmiennie od 2009 r. wynosi 3091 zł. Oznacza to, że przeciętny podatnik rocznie może odliczyć od podatku 556 zł i 2 gr.  Chyba, że jest politykiem, któremu rocznie przysługuje kwota diet poselskich wolna od podatku w wysokości 27,5 tys. zł. Dzięki temu może on sobie odliczyć od podatku 5,5 tys. zł!
Jeśli przeciętny Kowalski miesięcznie zarobi więcej niż 257 zł i 58 gr, to musi zapłacić podatek dochodowy! To pensja głodowa w cywilizowanym kraju. Są jednak wyjątki od tej reguły.

Ustawa o PIT mówi, że z tego obowiązku zwolnione są "diety oraz kwoty stanowiące zwrot kosztów, otrzymywane przez osoby wykonujące czynności związane z pełnieniem obowiązków społecznych i obywatelskich". Oznacza to, że posłowie i senatorowie płacą podatek dopiero jeśli miesięcznie przekroczą 2280 zł! Czyli prawie 2 tys. zł więcej niż statystyczny obywatel. Łącznie członkowie sejmu oszczędzają w ten sposób ponad 2,5 mln zł, a senatorowie ponad 0,5 mln zł.

Kwota wolna od podatku jest zamrożona od sześciu lat. W 2000 r. wynosiła zaledwie 2295,79 zł, rok później wzrosła do 2596,43 zl, w 2002 r. podniesiono ją do 2727,16 zł, a od 2003 do 2006 r. jej wysokość to 2789,89 zł. Następny niewielki wzrost nastąpił w 2007 r. do 3013,37 zł, rok później do 3089 zł i od 2009 r. podniesiono ją jedynie o 2 zł.

Niska stopa kwoty wolnej od podatku i jej minimalny wzrost w ciągu ostatnich 15 lat, powoduje, że jest niewspółmierna do rosnących zarobków i przede wszystkim cen. Przez to podatek dochodowy najbardziej obciąża osoby ubogie i zmusza do płacenia Polaków zagrożonych skrajnym ubóstwem.

http://www.se.pl/pieniadze/newsy/kwota- ... 20242.html


11 cze 2015, 22:08
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA10 lis 2006, 07:34

 POSTY        3465
Post Re: Rząd PO - zobowiązania i ich realizacja

Pani dochtur Ewy zamiennik reanimacji i pudrowania trupa.

Analiza operacji.

Jeśli wczorajsze dymisje były próbą powtórzenia operacji, jaką z sukcesem przeprowadził Tusk po aferze hazardowej, kolejnym „nowym otwarciem” i pozbyciem się przed wyborami wizerunkowych obciążeń – a takie jest powszechne domniemanie – to rzecz została wykonana fatalnie.

Pomijam w tej chwili merytoryczną ocenę rządu i pani Kopacz jako premier i jako przywódcy partii rządzącej. Zwracam uwagę na polityczną technologię.

1. Premier była zdenerwowana, mówiła drżącym głosem, miała kłopoty z jasnym formułowaniem komunikatu, sprawiała wrażenie jakby miała zaraz uciec albo rozryczeć się przed kamerą niczym Sawicka. Podświadomy przekaz do widzów: panika.

2. Przetrzebienie współpracowników miałoby w oczach prostego wyborcy sens, gdyby budowało narrację: coś tam brzydkiego się stało, ale spokojnie, premier czuwa, radzi sobie, odsuwa podejrzanych, będzie wyjaśniać sprawę (tak jak to zrobił Tusk wyrzucając współpracowników po aferze hazardowej – natychmiast – i zapowiadając komisję sejmową, w której potem rękami p. Sekuły sprawę cichcem pozamiatał).
Z wypowiedzi Ewy Kopacz wynikało coś innego: ofiary nielegalnego nagrywania są od dawna prześladowane i atakowane, mają już dość, więc choć są niewinne chcą odejść w prywatność, i ja ich rozumiem.
Wytwarza to przekaz odwrotny od pożądanego: premier pozwala od roku bezkarnym bohaterom afery zrejterować przed krytyką.

3. Zupełnie niepotrzebnie ogłaszanie dymisji poprzedziła premier informacją, że odrzuci sprawozdanie Prokuratora Generalnego; stworzyło to wrażenie że obciąża prokuraturę winą za niewyjaśnienie dotąd afery i za wyciek akt.

4. Po takim komunikacie ogłoszona zostaje dymisja części podsłuchanych – sygnał sprzeczny, nie przyznaję się do winy, zrzucam ją na prokuraturę, ale jednak pozbywam się bohaterów afery. Nieuniknione odczucie prostego wyborcę: coś kręcą.

5. Dymisje obejmują jednak nie tylko ludzi związanych ze sprawą taśm, ale też m.in. Arłukowicza i Biernata, którzy wprawdzie są wizerunkowym obciążeniem dla PO i rządu, ale akurat nie z powodu nagrań – pierwszy jako symbol indolencji rządu, drugi jako przykład polityków nie potrafiących wyjaśnić, skąd wzięli na zażywane luksusy. Wzmacnia to podejrzenia wyborcy, że premier działa w panice i że naprawdę chodzi jej o coś innego, niż głośno mówi.

6. Premier dopuszcza się poważnych nietaktów, może nie dla każdego zauważalnych, ale świadczących o jej ignorancji albo lekceważeniu pozorów praworządności. Tak jak dzień wcześniej słowa o „wezwaniu do złożenia wyjaśnień” były niedopuszczalne wobec Prokuratora Generalnego, którego ani premier, ani Sejm wzywać nie mają prawa, tak okazaniem lekceważenia procedurom i własnemu ministrowi jest złożenie zapowiedzi odrzucenia sprawozdania PG zanim wypowiedział się o tym min. Budka (formalnie to on rekomenduje premierowi stanowisko w tej sprawie).

Otwartym aktem lekceważenia i wrogości wobec Radosława Sikorskiego było zapowiedzenie jego dymisji – formalnie stoi on wyżej od premier, jest druga osobą w państwie po prezydencie, i nawet jeśli został wylany przez kontrolującą sejmową większość premier, wypadało mu pozwolić, by ogłosił to sam.
Sikorski zresztą odpłacił pięknym za nadobne – każdy wie przecież, że listy wyborcze nie zostały jeszcze ułożone, i że ułoży je Ewa Kopacz. Znając Sikorskiego można nawet wątpić, czy mu rzeczywiście obiecała „jedynkę”. W każdym razie zapowiadając, że nią będzie, Sikorski rzuca szefowej partii wyzwanie: masz mi dać tę jedynkę, bo jak nie, będzie wojna.

Do wymienionych wyżej fatalnych dla władzy podkorowych przekazów dochodzi kolejny: w PO się żrą.

7. Zarówno Sikorski, jak i premier, zamiast o dobru wspólnym, o Polsce, mówią tylko o Platformie. Dla dobra Platformy się poświęcam, przepraszam za aferę wyborców Platformy…
Mówią co myślą, ale produkują kolejny przekaz: tych ludzi interesuje tylko dobro własnej partii.

8. Kluczowym elementem zamiecenia afery hazardowej przez Tuska była komisja sejmowa, w której przecież i tak PO z PSL miały większość i ustalały przewodniczącego.
Tymczasem Ewa Kopacz po skrytykowaniu prokuratury i zapowiedzi odrzucenia sprawozdania oznajmia, że nie widzi potrzeby powołania takiej komisji, komisje to tylko polityczna gra, wyjaśnianie afery należy zostawić prokuraturze. Tej właśnie prokuraturze, która – jasno wynikało ze zdań poprzedzających – sobie z tym nie radzi. Kopacz ma powody bać się komisji, nie może dziś być pewna lojalności PSL a może nawet tych, którzy znaleźli by się w komisji z ramienia PO, ale połączenie w jednej wypowiedzi dwóch powyższych komunikatów prowadzi do logicznego wniosku: chcemy, żeby wyjaśnianie tej sprawy ugrzęzło na amen.

9. Wrażenie „nowego otwarcia” wymaga, żeby od razu przedstawić następców odwołanych. Wiedziała to premier jeszcze niedawno, gdy w ciągu kilku godzin ogłosiła następcę Grabarczyka. Dlaczego zatem teraz każe czekać na następców do przyszłego tygodnia? Tym bardziej, że rzecznik Kidawa-Błońska ogłasza, iż następcy są już wybrani. Wytwarza się wrażenie, że do wsiadania na nabierającą wody łajbę nie ma chętnych, że się ich dopiero szuka, by nie rzec: robi na nich łapankę.

10. No i trop moim zdaniem najciekawszy. Do kibicującej PO „Polityki” przeciekło założenie operacji wizerunkowej – Sikorski sio, Schetyna na marszałka Sejmu, ministrem spraw zagranicznych Trzaskowski. I tak się w niej spodobało, że już po konferencji Kopacz „Polityka” się ta dobrą w jej przekonaniu (bo wizerunkowo rzeczywiście pomysł niezły) informacją na swych stronach internetowych podzieliła.

Jeden drobiazg: Schetyna nie złożył dymisji ze stanowiska ministra spraw zagranicznych. Więc skąd to dywagowanie o jego następcy i o przesunięciu go na marszałka?
Mniejsza o tę poszlakę: w rządzie opartym na wewnątrzpartyjnym parytecie układ sił został dramatycznie zmieniony – Grabarczyk i Biernat za burtą, a Schetyna nietknięty. I to w sytuacji, gdy właśnie frakcję Schetyny najbardziej osłabiła przegrana Komorowskiego, o zawinienie której powszechnie oskarża się schetynowca, Tyszkiewicza. To grozi runięciem całej konstrukcji.

Moim skromnym zamiar pani premier był inny: wywalić symetrycznie obie frakcje, zastąpić je „psiapsiółkami” i ludźmi wziętymi z tylnych szeregów, nikomu nie znanymi, jak do niedawna p. Budka, i w ten sposób za jedmy, zamachem rewitalizować gabinet i zakończyć „kryzys przywództwa”.
To miałoby sens i logikę.

Ale wygląda na to, że Schetyna, postawiony pod ścianą, zagrał va bank i powiedział pani premier coś w takim duchu: tylko spróbuj, to jutro z kilkudziesięcioma posłami tworzę klub parlamentarny Petru, i ogłaszam całemu światu, że Platforma się skończyła, skorumpowała, odeszła od pryncypiów, a my się nie godzimy, wracamy do źródeł i tworzymy nową, uczciwą partię, żeby uratować Polskę.
Oczywiście, jeśli tak było, i premier spękała przed Schetyną, to teraz wścieknie się „spółdzielnia”: co [---] mać, to my wylecieliśmy, a ten [---] które topi platformę zostaje i się rządzi?! Tak to nie będzie, w takim razie to my pierwsi wracamy do źródeł!

Tylko tak, drogi Watsonie, można wyjaśnić rezygnację z ogłoszenia następców odwołanych ministrów, bo nawet, jeśli byli już dogadani, trzeba zmienić koncepcję i użyć wakatów inaczej, do uśmierzenia szykującego się buntu.
A także, czemu pani premier tak bardzo sprawiała wrażenie roztrzęsionej i nie panującej nad sytuacją.

Mówiąc krótko: boję się, by nie ulec „chciejstwu”, ale ja też mam wrażenie, że Platforma pruje się na całego.

Autor Rafał Ziemkiewicz

Najtrafniejsze komentarze
 


Nie płacz, Ewka, bo tu miejsca brak na twe sztuczne łzy.
Waszą mafię wreszcie trafił szlag,...Zobacz więcej
Łukasz Wierzbicki
  
"I Sikorski mokre oczy ma, on poleciał też
Robi to dla swojej Platformy, bo dla Polski nie…
My Polacy nie smucimy się: „Radek, trzymaj się!”...Zobacz więcej
 Mateusz Słyk

Kopacz musiała być roztrzęsiona, bo jasne jest, że większość wzbraniała się przed utratą stołka rękami i nogami. Pod jej adresem padło wiele gorzkich słów, ku.wy latały na wysokości lamperii. Musiało to nią trzepnąć. Powinna dać sobie parę godzin na ochłonięcie. Strzeliła babola, ale żadnego żalu nie odczuwam z tego powodu.
Jan Baczka

może trzeba znów przekopać ziemię na głebokość metra - pani Kopacz jest specjalistą! a nuż znajdzie się i tym razem jakieś dobre kłamstwo
Katarzyna Zaborowska-Gac

Bardzo ciekawa , wnikliwa analiza...mysle , ze sporo jest w tym racji. Mnie zwlaszcza rzucilo sie w oczy to stawianie Platformy na 1 miejscu i wyborcow Platformy jakby te rozmowy dotyczyly tylko ich a nie calego spoleczenstwa...Oj idzie na dno wreszcie statek PO-PSL...
Jacek Falkowski

Jeśli rekonstrukcja rządu będzie oparta na takich aparatczykach jak nowy MS Borys Budki to PO tylko strzeli sobie w stopę. Budka jest znany przede wszystkim jako obrońca astronomicznych komorniczych dochodów. Zobaczcie: http://tiny.pl/gq1b2
Borys Budka – obrońca astronomicznych dochodów komorników! - blog Aplikant
patologie-komornicze.salon24.pl
Wojciech Wiśniewski

Donaldzie, Bronku, ratunku!!! Niesiołowski nie daje rady !!! Opluł wszystkich, ale to nie pomogło.
Agata Dulak

Szambo się rozlało, tego smrodu już nie powstrzymacie
Jan Kowalski

Szkoda, że ludzie potrzebowali 8 lat przekrętów PO, by je w końcu dostrzec. Afer było bez liku.
Maja Kiermacz

Najgorsze jest to, że typowy wyborca platformy i tak łyknie to jak pelikan. To są ludzie tak odporni na fakty, że z tej odporności można robić pancerze czołgów. Do tego są tak naiwni, że wierzą w to, że Wałęsa wygrywał w totolotka przez te wszystkie lata.
Kacper Noga

Miałeś chamie złoty róg został ci się tylko pług
Co ich obchodzi Polska? liczy się tylko Platforma - S K A N D A L !!!
Radek Gutowski

`"New York Times": CIA chce zrzucić polityków PO nad Koreą Północną, żeby rozłożyli kraj od środka.
Mirosław Mączka

Generalnie nie jestem fanem p.Ziemkiewicza, acz z wiekszością spostrzeżeń się zgadzam.
Jerzy Durbacz

Jak zwykle swietny tekst p Ziemkiewicza....a oni dla dobra PO reanimuja trupa, ktory mam nadzieje juz nie wstanie
Luiza Piotrak-Firth

Jest Pan nieocenionym źródłem wiedzy o wewnątrzpartyjnych zagraniach! Dziękuję za ten wpis Emotikon smile
Młody, zły, demokratyczny

Dzieci we mgle. Tam nie ma ani jednej logicznie myślącej osoby. Nie dość, że aferzyści i dyletanci to dodatkowo intelektualne muły.
Sebastian Bryndziak

Jaka piękna tragedia
Paweł Pawłowski


https://www.facebook.com/rziemkiewicz/p ... 7276891004

____________________________________
"Demokracja to cztery wilki i owca głosujące o obiedzie" R.A.Heinlein


14 cze 2015, 14:12
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA23 sie 2009, 07:34

 POSTY        3657
Post Re: Rząd PO - zobowiązania i ich realizacja
Gdy ich nie widzę nie wzdycham nie płaczę...

Obrazek

____________________________________
Videtur et hoc mihi Platforninem non debere esse
Poza tym uważam że Platformę należy zniszczyć
/Katon starszy/


Ostatnio edytowano 14 cze 2015, 22:08 przez Badman, łącznie edytowano 1 raz



14 cze 2015, 22:06
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA23 sie 2009, 07:34

 POSTY        3657
Post Re: Rząd PO - zobowiązania i ich realizacja
Wina Tuska

Obrazek


Za kryzys, który trapi dziś Platformę Obywatelską, to nie Ewa Kopacz powinna ponieść odpowiedzialność.
Na niemal wszystkie kłopoty PO ciężko zapracował poprzedni szef partii.
I to do niego z pretensjami powinni się zgłosić politycy i zwolennicy tego ugrupowania

- pisze w "Rzeczpospolitej" Piotr Semka.

Zbigniew Stonoga opublikował akta afery taśmowej w pierwszą rocznicę ujawnienia nagrań z restauracji Sowa & Przyjaciele. Wiedział, że ugodzi Platformę Obywatelską w czuły punkt. Obecne kłopoty PO zaczęły się bowiem rok temu, gdy ówczesny premier Donald Tusk postanowił zamieść aferę pod dywan. Ta sztuka raz już mu się udała - przy okazji afery hazardowej. Przed rokiem mogło się wydawać, że Tusk powtórzył manewr z sukcesem. A jednak kłopotliwa sprawa wróciła i uderzyła w Platformę nieporównanie słabszą, bo ogłuszoną klęską Bronisława Komorowskiego w wyborach prezydenckich. Nic dziwnego, że nowa odsłona skandalu dodatkowo wyjaskrawiła problemy Platformy.
Na niemal wszystkie kłopoty ciężko zapracował Donald Tusk. I to do niego z pretensjami powinni się zgłosić politycy PO. "W Polsce została po nim spalona ziemia" - pisze o szefie Rady Europejskiej nawet życzliwa mu "michnikowy szmatławiec". To jednak kibicujące Platformie media, trzymające nad tą partią parasol ochronny, pozwoliły narastać wielu patologicznym procesom i per saldo zaszkodziły PO.

Niedotrzymana obietnica
"Przykra sprawa, nie lekceważę jej" - tak brzmiał pierwszy tweet Tuska po wybuchu afery taśmowej.
Czas wykazał, że nie były to słowa serio.
Ówczesny premier uznał aferę za problem wizerunkowy, a nie skandal, który należy dogłębnie wyjaśnić ze względu na bezpieczeństwo państwa.
Uznano więc, że problemem jest samo nagranie i opublikowanie rozmów, a nie ich treść. To dlatego ABW na zlecenie prokuratury dokonało desantu na redakcję "Wprost", a agenci służb wyrywali laptop z rąk ówczesnego redaktora naczelnego pisma Sylwestra Latkowskiego. Czołowi politycy PO z Radosławem Sikorskim na czele ogłaszali z marsowymi minami, że są ofiarami przestępstwa i próby zamachu stanu, unikając w ten sposób komentowania treści bulwersujących rozmów.
Tusk ubolewał wprawdzie nad ich stylem, ale nie widział w nich nic sprzecznego z prawem. Bartłomiej Sienkiewicz, mimo oczywistej kompromitacji, pozostał na stanowisku szefa MSW. Finałem było efektowne wystąpienie Donalda Tuska w Sejmie, gdzie wezwał posłów do jedności wobec próby zamachu stanu i aluzyjnie pytał, jakim alfabetem pisany był scenariusz intrygi. Wrażeniu, że nawet PSL-owski koalicjant traktuje sprawę poważnie, służyła deklaracja wicepremiera Janusza Piechocińskiego. Zapewnił on wtedy, że jeśli sprawa nie zostanie wyjaśniona do końca wakacji, to jego partia opuszcza koalicję.
Tusk uzyskał wotum zaufania i uznał, że problem sam się rozwiązał. Być może wiedział już, że jego jesienny wyjazd do Brukseli jest więcej niż prawdopodobny. Zatem obiecując wyjaśnienie sprawy do września, spychał problem na barki swego następcy. A przecież, równolegle do działań prokuratury, mógł osobiście nadzorować śledztwo tajnych służb i dbać, aby aferę wyjaśniły szybko i dogłębnie.

Dlaczego tego nie zrobił?

Jedyne logiczne wyjaśnienie może być takie, że sprawa dotyczyła konfliktu w obrębie tajnych służb, który albo był niełatwy do rozwiązania, albo zawierał w sobie jakieś tajemnice, jeszcze bardziej kompromitujące obóz władzy. Wskazówką, że tak być mogło, jest przeciek ujawniony w końcu lutego tego roku przez "michnikowego szmatławca". Wskazuje on, że po wybuchu afery podsłuchowej na polecenie Sienkiewicza w MSW działała specjalna grupa pod jego kierownictwem, która badała, czy podsłuchy nie są wynikiem spisku szefów ABW, SKW i BOR. Przekonanie o wymknięciu się służb specjalnych spod kontroli wyraził sam Sienkiewicz na jednej z taśm.
30 sierpnia 2014 roku podczas spotkania Rady Europejskiej Tusk zostaje zatwierdzony na stanowisko jej przewodniczącego. Już 9 września 2014 roku składa dymisję z urzędu premiera. Na swoją następczynię wyznacza Ewę Kopacz, która nie ma ani odpowiedniego doświadczenia, ani determinacji, aby sprawę wyjaśnić. Nowa pani premier ogłosiła więc po prostu, że czeka na ustalenia prokuratury.
O skandalu tym łatwiej było zapomnieć, że jesień minęła pod hasłem: "wybór Tuska potwierdzeniem sukcesów Platformy". Hulaj dusza, podsłuchowego piekła nie ma. Jeśli nawet Bartłomiej Sienkiewicz podejmował jakieś próby wyjaśnienia przecieków, to skończyły się one 22 września 2014 roku wraz z końcem jego szefowania MSW. W rządzie Kopacz już się nie znalazł.

Hipnotyczny marsz ku porażkom

Sposób, w jaki Tusk opuścił partię, zaniepokoił platformersów. W ciągu niemal dekady po 2005 roku Platforma została skutecznie zdominowana przez swego lidera. Były premier przynajmniej od lipca 2014 roku musiał wiedzieć o możliwości wyboru na szefa Rady Europejskiej. Miał więc czas, by zadać sobie pytanie o sukcesję. Gdyby dobro partii rzeczywiście leżało mu na sercu, mógłby zaproponować wybory swego następcy, jeszcze gdy stał na czele PO. Owszem, na horyzoncie majaczyły wybory samorządowe, ale głosowanie w sprawie nowego przewodniczącego partii dałoby się przeprowadzić we wrześniu 2014 roku.
Tusk obawiał się jednak, że mógłby wygrać jego rywal Grzegorz Schetyna. Wolał więc namaścić na następcę lojalną Ewę Kopacz. Idealną do administrowania partią na czas jego pobytu w Brukseli. Wiedział, że przy modelu przywództwa, jaki sam stworzył, Ewa Kopacz nie da się łatwo wysadzić z siodła. A wybory na szefa PO można odkładać przez kolejny rok, szermując zawsze wygodnym argumentem niezmieniania koni w czasie trzech kolejnych przepraw, czyli kampanii wyborczych.
Ale można sięgnąć jeszcze dalej w przeszłość i stwierdzić, że obecne kłopoty Platformy zaczęły się już w 2013 roku, gdy Tusk przeforsował powszechne wybory na szefa partii i upokorzył Grzegorza Schetynę. Od tamtej porażki Schetyna już się nie podniósł, a drugi rywal Tuska - Jarosław Gowin - opuścił Platformę. Innych indywidualności w PO nie widać.

Dziś zwyczajnie nie ma więc kim zastąpić Ewy Kopacz. Schetyna też się do tego nie pali. Bo i dlaczego miałby to robić? W ciągu czterech miesięcy trzeba wymyślić koncepcję, która dałaby PO jakieś szanse na zwycięstwo w wyborach parlamentarnych. Schetyna woli spokojnie czekać, aż Ewa Kopacz doprowadzi partię do klęski, a wtedy być może on wejdzie do gry. Tyle że PO może już być wtedy takim gruzowiskiem, że niewiele da się z nim zrobić.
W tym hipnotycznym marszu ku porażkom Platforma przez cały czas usypiana była przez przyjazne media. Wpierw bagatelizowano bulwersujący wyborców prymitywizm rozmów zapisanych na taśmach. Publicysta Jacek Żakowski dowodził nawet, że cyniczna dyskusja Sienkiewicza z Markiem Belką to wręcz wzór propaństwowego myślenia. Co jednak najważniejsze, większości mediów zabrakło determinacji, by rozliczyć Ewę Kopacz z obietnic Tuska dotyczących pełnego wyjaśnienia afery. Przeciwnie idealizowano panią premier, mimo że była i jest politykiem słabym, bez wizji i charyzmy.
Platforma bez Tuska jest jak bez ojca, który zawsze umiał znaleźć odpowiedni ton i wyciągnąć partię z tarapatów. Gdy go zabrakło, PO okazuje się bezradna. A z takim premierem jak Ewa Kopacz - bezradna podwójnie.

Wina Tuska
Za kryzys, który trapi dziś Platformę Obywatelską, to nie Ewa Kopacz powinna ponieść odpowiedzialność. Na niemal wszystkie kłopoty PO ciężko zapracował poprzedni szef partii. I to do niego z pretensjami powinni się zgłosić politycy i zwolennicy tego ugrupowania - pisze w "Rzeczpospolitej" Piotr Semka.
Zbigniew Stonoga opublikował akta afery taśmowej w pierwszą rocznicę ujawnienia nagrań z restauracji Sowa & Przyjaciele. Wiedział, że ugodzi Platformę Obywatelską w czuły punkt. Obecne kłopoty PO zaczęły się bowiem rok temu, gdy ówczesny premier Donald Tusk postanowił zamieść aferę pod dywan. Ta sztuka raz już mu się udała - przy okazji afery hazardowej. Przed rokiem mogło się wydawać, że Tusk powtórzył manewr z sukcesem. A jednak kłopotliwa sprawa wróciła i uderzyła w Platformę nieporównanie słabszą, bo ogłuszoną klęską Bronisława Komorowskiego w wyborach prezydenckich. Nic dziwnego, że nowa odsłona skandalu dodatkowo wyjaskrawiła problemy Platformy.
Na niemal wszystkie kłopoty ciężko zapracował Donald Tusk. I to do niego z pretensjami powinni się zgłosić politycy PO. "W Polsce została po nim spalona ziemia" - pisze o szefie Rady Europejskiej nawet życzliwa mu "michnikowy szmatławiec". To jednak kibicujące Platformie media, trzymające nad tą partią parasol ochronny, pozwoliły narastać wielu patologicznym procesom i per saldo zaszkodziły PO.

Bez dobrego scenariusza
Poczucie, że Tusk oszukał Platformę i jej zwolenników, zapewne będzie rosło. Już pojawiają się zapowiedzi takich emocji. Na łamach "Wyborczej" Aleksander Smolar odkrywa nagle, że po odejściu Tuska jego dziedzictwo okazuje się zaskakująco słabe. Nawet poparcie szefa Rady Europejskiej dla Bronisława Komorowskiego w czasie kampanii jawi się dziś jak kpina z nielubianego rywala.
Na razie Platforma się miota. Aż do wyborów parlamentarnych Ewa Kopacz nie da się łatwo wypchnąć z fotela szefowej PO. Pomysły z wylansowaniem kogoś młodszego w rodzaju Rafała Trzaskowskiego są raczej spóźnione. Platforma zepchnęła na margines pokolenie 40-latków. Niektórzy sami się skompromitowali, jak Sławomir Nowak, innych, jak Sławomira Nitrasa, przesunięto w tył. Zwrot w lewo nie jest wiarygodny, wizyta Ewy Kopacz u papieża w Watykanie także nie robi wrażenia na ludziach wierzących.

Platformie trudno się też oduczyć starych sztuczek i zmienić nawyki. Hanna Gronkiewicz-Waltz rozpętuje więc nienawistną wojenkę przeciw nadaniu Bronisławowi Wildsteinowi tytułu honorowego obywatela stolicy. Gdyby na podobną demonstrację nienawiści pozwolił sobie Jarosław Kaczyński, zwolennicy PO kpiliby: "no tak, wraca stary, dobry Jarek". Demonstrację HGW można więc chyba skomentować tak: "wraca stara, dobra Platforma Niesiołowskiego".

Jedyne, czego Kopacz nauczyła się od swego patrona, to dbanie o własne interesy. Pani premier liczy jeszcze, że kupi sobie czas, wysadzając z platfromerskiej łodzi dziesięciu kolegów. A co będzie, gdy na jaw wyjdą nowe taśmy? Czy jeszcze zostanie ktoś, kto nada się na ofiary kolejnych rekonstrukcji? Tyle że amputacja zwykle mało kogo czyni sprawniejszym.

"Decyzje premier Ewy Kopacz w sprawie zmian w rządzie to polityczny wstrząs; takie decyzje podejmują tylko twardzi i mocni liderzy"
- napisał Tusk w tweecie.
Problem polega na tym, że chyba tylko on wierzy w te pochwały.

Pseudosprytny plan Donalda Tuska, aby pozostawić Platformę pod wodzą Ewy Kopacz do czasu powrotu z Brukseli, okazał się zadziwiająco krótkowzroczny.

Za obecny kryzys podziękujcie więc koledzy z PO wielkiemu Donaldowi.

Piotr Semka
Autor jest publicystą "Tygodnika Do Rzeczy"

http://wiadomosci.wp.pl/kat,1342,title, ... omosc.html

____________________________________
Videtur et hoc mihi Platforninem non debere esse
Poza tym uważam że Platformę należy zniszczyć
/Katon starszy/


16 cze 2015, 21:55
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA23 sie 2009, 07:34

 POSTY        3657
Post Re: Rząd PO - zobowiązania i ich realizacja
Obrazek

W związku z zapowiedzią pani premier Kopacz o zatrudnieniu hejterów do walki z PiS-em w parlamentarnej kampanii wyborczej

____________________________________
Videtur et hoc mihi Platforninem non debere esse
Poza tym uważam że Platformę należy zniszczyć
/Katon starszy/


17 cze 2015, 20:54
Zobacz profil
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Odpowiedz w wątku   [ Posty: 2579 ]  idź do strony:  Poprzednia strona  1 ... 167, 168, 169, 170, 171, 172, 173 ... 185  Następna strona

 Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
 Nie możesz odpowiadać w wątkach
 Nie możesz edytować swoich postów
 Nie możesz usuwać swoich postów
 Nie możesz dodawać załączników

Skocz do:  
cron