Teraz jest 06 wrz 2025, 10:28



Odpowiedz w wątku  [ Posty: 286 ]  idź do strony:  Poprzednia strona  1 ... 10, 11, 12, 13, 14, 15, 16 ... 21  Następna strona
Kabaret "Pod Bulem" 
Autor Treść postu
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA10 lis 2006, 07:34

 POSTY        3465
Post Re: Kabaret "Pod Bulem"
shoto                    



mała zmiana w nazewnictwie: Bredzisław Niepiśmienny

albo Niemyślący

Załącznik:
Metoda in vitro wg komorowskiego.JPG


Pytanie za 5 złotych: jak ustalić które z zarodków dobrze rokują?
I kto to ustalałby?
Pan prezydent?

że Niepamiętający Kiedy Przeczytał Aneks do Raportu o WSI nie wspomnę  :dokuczacz:


 Nie masz wystarczających uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego postu.

____________________________________
"Demokracja to cztery wilki i owca głosujące o obiedzie" R.A.Heinlein


06 sty 2015, 13:57
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA23 sie 2009, 07:34

 POSTY        3657
Post Re: Kabaret "Pod Bulem"
Nocna Zmiana Nr 2

Obrazek

Na szczęście PIS przeszkodził...

____________________________________
Videtur et hoc mihi Platforninem non debere esse
Poza tym uważam że Platformę należy zniszczyć
/Katon starszy/


Ostatnio edytowano 11 sty 2015, 17:31 przez Badman, łącznie edytowano 1 raz



11 sty 2015, 17:30
Zobacz profil
Fachowiec
Własny awatar

 REJESTRACJA14 wrz 2011, 21:56

 POSTY        1263
Post Re: Kabaret "Pod Bulem"
Komorowski z Tuskiem, już w 2009 r., planowali sprzedaż polskich lasów. Depesze Wikileaks

"Premier Tusk jest zdeterminowany, by zmusić niepokornych ministrów, zwłaszcza rolnictwa i ochrony środowiska, by dołożyli się do rekompensat [za mienie odebrane dekretem Bieruta], sprzedając państwowe nieruchomości, w tym lasy". Takie obietnice - według treści amerykańskich depesz, ujawnionych przez Wikileaks - miał już w styczniu 2009 r. składać Bronisław Komorowski. Ówczesny marszałek pieniądze z lasów państwowych określał jako "extra" środki.


12 lutego 2014 r. prezydent Bronisław Komorowski podpisał ustawę o lasach. Przyjęta w błyskawicznym tempie nowelizacja ustawy o lasach zakłada, że w 2014 i 2015 r. Lasy Państwowe odprowadzą do budżetu państwa łącznie 1,6 mld zł, a od 2016 r. mają oddawać do budżetu 2 proc. wartości sprzedaży drewna, tj. ok. 100-150 mln zł.

Jak wynika z ujawnionej przez WikiLeaks tajnej notatki ambasadora USA w Polsce, Victora Ashe'a - polski premier i marszałek Sejmu planowali sprzedać wartościowe nieruchomości, należące do Skarbu Państwa oraz Lasy Państwowe, co najmniej już w styczniu 2009 r. Temat ustawy reprywatyzacyjnej poruszany był na spotkaniu Komorowskiego z Ashem również w październiku 2008 r.

Przeczytaj treść depeszy po angielsku:
Obrazek

http://niezalezna.pl/63341-komorowski-z ... -wikileaks

* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
Komorowski przestraszył się górników? Nie przyjechał do Zabrza, by odebrać Diamentowy Laur Umiejętności i Kompetencji. Nagrał jednak WIDEO

Prezydent Bronisław Komorowski został w sobotę nagrodzony Diamentowym Laurem Umiejętności i Kompetencji, przyznawanym przez Regionalną Izbę Gospodarczą w Katowicach. Przez odpowiedzialny dialog trzeba poszukiwać najlepszych rozwiązań dla górnictwa, Śląska, Polski - uważa prezydent.
Jak poinformowała prezydencka kancelaria, Komorowski skierował do uczestników sobotniej gali z tej okazji specjalne przesłanie, w którym podziękował za nagrodę, podkreślając, że traktuje ją nie tylko jako wyróżnienie z tytułu dotychczasowej działalności, ale także jako motywację na przyszłość.
Prezydent w wyemitowanym podczas uroczystości nagraniu podziękował Regionalnej Izbie Gospodarczej w Katowicach za zaangażowanie w sprawy Śląska i całej Polski.
W sposób szczególny dziękuję za europejski kongres małych i średnich przedsiębiorstw. Bo przedsiębiorczość to filar 25 lat wolnej polskiej gospodarki
— powiedział Komorowski.

Prezydent zwrócił uwagę, że wiele z tego, co osiągnęliśmy przez ostatnie 25 lat, zawdzięczamy odwadze i pracowitości ludzi przedsiębiorczych.
To dzięki tym cechom mieszkańcy Śląska uczynili tutejszą gospodarkę jedną z głównych sił napędowych kraju
— zaznaczył Komorowski, dodając że pracowitości i odwadze musi towarzyszyć umiejętność prowadzenia rozmowy, dialogu. Jak mówił, oparty na wzajemnym szacunku dialog i zrozumienie drugiej strony „są po prostu konieczne tak w biznesie, jak i w relacjach państwo-przedsiębiorca, przedsiębiorca-pracownik”.
Jest to szczególnie ważne, istotne, w obecnym momencie, gdy przez odpowiedzialny dialog po prostu trzeba poszukiwać najlepszych rozwiązań dla polskiego górnictwa, Śląska, dla całej Polski
— oświadczył prezydent.
Komorowski pogratulował również innym laureatom sobotniej gali. Kapituła przyznaje też Kryształowe, Platynowe i Złote Laury Umiejętności i Kompetencji.
W 1992 roku działacze samorządu gospodarczego skupieni w Regionalnej Izbie Gospodarczej w Katowicach wystąpili z inicjatywą nagradzania Laurami ludzi nieprzeciętnych, wyróżniające się firmy, organizacje i instytucje, które aktywnie włączyły się w proces tworzenia gospodarki rynkowej, jej restrukturyzacji oraz dostosowania do standardów europejskich.
Diamentowym Laurem Umiejętności i Kompetencji zostali uhonorowani m.in. papież Jan Paweł II, prezydent Lech Wałęsa, sekretarz generalny NATO Javier Solana, Jan Nowak Jeziorański, premier Tadeusz Mazowiecki, prezydent Vaclav Havel oraz kard. Stanisław Dziwisz.
Wygląda na to, że prezydent nie przyjechał do Zabrza ze strachu przed konfrontacją z górnikami. Mimo, że w sprawie likwidacji kopalń pozostał bierny, nie wahał się, by w nagranym przemówieniu mówić o konieczności dialogu społecznego.
Jak się okazało, obawy prezydenta były jak najbardziej słuszne, ponieważ przed Domem Muzyki i Tańca, gdzie odbywała się gala wręczenia nagrody, zebrał się tłum ludzi, w którym nie zabrakło kibiców.

http://wpolityce.pl/polityka/230085-kom ... dnak-wideo

____________________________________
Ojczyznę wolną pobłogosław Panie.


18 sty 2015, 22:43
Zobacz profil
Fachowiec
Własny awatar

 REJESTRACJA14 wrz 2011, 21:56

 POSTY        1263
Post Re: Kabaret "Pod Bulem"
Bronisław Komorowski odpowiada Andrzejowi Dudzie... i broni rządowego projektu likwidacji kopalń

- Zawarte w minioną sobotę porozumienie rządu z górnikami odwołuje się do ustawy, której zawetowanie postuluje Andrzej Duda - tłumaczy w imieniu Bronisława Komorowskiego prezydencki minister Olgierd Dziekoński. W ten sposób odniósł się do apelu o zawetowanie rządowego projektu likwidacji kopalń, jaki tydzień temu (jeszcze przed podpisaniem porozumienia rządu) skierował do niego Andrzej Duda.


"Zwracam się do pana prezydenta, by tej ustawy - realizowanej w szybkim trybie, bez konsultacji społecznych, bez szukania porozumienia - nie podpisywał i by zapowiedział swoje weto w tej sprawie" - apelował w czwartek do prezydenta Komorowskiego europoseł Andrzej Duda, kandydat PiS na prezydenta. Chodzi o rządową nowelizację ustawy górniczej, procedowaną jako projekt "poselski", tak by uniknąć konsultacji społecznych. Słowo "likwidacja", odmieniane przez przypadki, pada tam kilkadziesiąt razy. Odpowiedź z kancelarii prezydenta przyszła dzisiaj, już po przegłosowaniu ustawy w Sejmie przez koalicję rządzącą i po porozumieniu rządu ze związkami górniczymi.

- W sytuacji podpisania porozumienia pomiędzy rządem a górnikami, (...) pragnę podkreślić, że niezrozumiałe jest apelowanie o zawetowanie ustawy, w sytuacji w której parlament wciąż nad nią pracuje i nie jest przesądzony ostateczny kształt jej zapisów – napisał w piśmie do europosła Dudy minister kancelarii prezydenta Komorowskiego, Olgierd Dziekoński. Sekretarz Stanu KPRP podkreślił, że "zawarte w minioną sobotę porozumienie rządu z górnikami odwołuje się właśnie do tej ustawy, której zawetowanie postuluje europoseł Duda".

Spójrzmy na kalendarium:

15 stycznia:
Andrzej Duda apeluje do prezydenta o zawetowanie rządowego projektu likwidacji kopalń
Noc z 15 na 16 stycznia:
Koalicja PO-PSL przegłosowuje ustawę w Sejmie,
17 stycznia:
Ewa Kopacz podpisuje porozumienie z górnikami
19 stycznia:
Bronisław Komorowski odpowiada na apel Dudy. Broniąc ustawy przegłosowanej 16 stycznia, powołuje się na dokument z 17 stycznia

http://niezalezna.pl/63388-bronislaw-ko ... cji-kopaln

* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
Komorowski palnął o "zapłodnieniu wyobraźni mieszczuchów". PAP tuszuje wpadkę

Bronisław Komorowski lubi pokazać się w towarzystwie sportowców. Oczywiście tych odnoszących sukcesy. Tak było niedawno z siatkarzami, tak było i dzisiaj ze zwycięzcą Rajdu Dakar. Ale prezydentowi nie wystarczą ładne zdjęcia, on jeszcze chce coś powiedzieć. No i wychodzą niezłe kwiatki.


Nie każdy jednak może liczyć na spotkanie z prezydentem. Wybierały się do niego m.in. żony górników protestujących przeciwko zamknięciu kopalń. Dla zdesperowanych kobiet Komorowski czasu nie znalazł, wysłał jedynie żonę Annę. Z nimi przecież nie byłoby fajnych fotek, a jedynie trudne pytania. Po co to Komorowskiemu tuż przed kampanią wyborczą?

Co innego Sonik i Hołowczyc, którzy niemal prosto z rajdu stawili się w Pałacu Prezydenckim. Komorowski mógł im w świetle kamer (TVN24 z tego "wydarzenia" robił relację na żywo) wręczyć upominki, a później stanąć do grupowego zdjęcia. Z tej okazji nawet pojawił się wpis na twitterze Komorowskiego:

Obrazek

Było sympatyczne, miło. Do czasu, aż prezydent zaczął mówić. Bronisław Komorowski znowu zaliczył groteskową wpadkę. Mówiąc o sukcesie Sonika stwierdził, że może on "zapłodnić wyobraźnię mieszczuchów". Ups!

Dlatego ze zdumieniem przeczytaliśmy relację Polskiej Agencji Prasowej z imprezy u Komorowskiego. Z jej treści wynika, że Komorowski powiedział coś innego: "Liczę, że ten niebywały sukces  z a c h ę c i innych mieszczuchów, którzy śledzili wasze zmagania przed telewizorami, do podjęcia podobnych wyzwań". Interwencja Kancelarii Prezydenta czy dziennikarz PAP był aż tak litościwy?

Śmiesznie było również podczas siatkarskich Mistrzostw Świata, które odbyły się jesienią w Polsce. W finale zagrali Polacy z Brazylią, a Bronisław Komorowski siedział na trybunach (zdjęcie z tamtego meczu). Nasi wygrali, kibice szaleli z radości, prezydent odważył się powiedzieć do nich kilka słów.

– Dziękuję i pozdrawiam najserdeczniej, przede wszystkim, naszych piłkarzy. Ale dziękuję i pozdrawiam wszystkich wspaniałych polskich kibiców – powiedział wówczas Bronisław Komorowski.

http://niezalezna.pl/63418-komorowski-p ... uje-wpadke

* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
Ogórek spycha ciocię Ewę i wujka Bronka w obszar obciachu. Dlatego budzi nienawiść w Platformie

Platforma Obywatelska i jej „zaprzyjaźnieni” dziennikarze dostali białej gorączki na wieść o wystawieniu Magdaleny Ogórek jako kandydatki SLD w wyborach prezydenckich. Niby taka decyzja nie powinna robić na nich większego wrażenia, a jednak strasznie się z tego powodu spinają. Przyczyny są całkiem proste. Magdalena Ogórek zbyt jasno i w zbyt oczywisty sposób uświadamia Polakom, kim są Ewa Kopacz i Bronisław Komorowski. Niechęć do Ogórek nie wynika więc z oceny jej kwalifikacji czy ich braku, lecz z jej, przyznajmy – mimowolnej, siły demaskatorskiej.

I Kopacz, i Komorowski są kreowani jako przywódcy na miarę przeciętnych ludzi. Na miarę aspiracji opisywanych przez autorów najpopularniejszych polskich telenowel. Mają być swojscy, zwykli, jakby wprost wyciągnięci z tłumu, tylko jakoś tam doświadczeni w sprawach państwowych i w miarę nowocześni. Ot, ciocia Ewa i wujek Bronek. Ten wizerunek szczególnie mocno, żeby nie powiedzieć nachalnie, lansowano w okresie świąt Bożego Narodzenia. I, mówiąc językiem młodych, to wszystko poszło się gonić wraz ze wskazaniem Magdaleny Ogórek przez Leszka Millera. Bo na jej tle ciocia Ewa i wujek Bronek wyglądają jak – znowu warto się odwołać do młodzieżowego określenia – kompletne „paździerze”. To określenie oznacza kogoś zawstydzająco zahukanego, zakompleksionego i kulturowo cepeliowskiego, choć pozującego na nowoczesnego. „Paździerz” oznacza barierę kulturową i świadomościową oraz estetyczną. I pewną męczącą pretensjonalność. Magdalena Ogórek nie jest oczywiście jakimś wzorcem z Sevres współczesnej Polki, ale jest na tyle różna od cioci Ewy i wujka Bronka, że szczególnie młodym Polakom zwraca uwagę na „paździerzowatość” pani premier i pana prezydenta. I rodzi bardzo widoczny kulturowy dysonans. Bo zarówno Ewa Kopacz, jak i Bronisław Komorowski reprezentują formację od początku swego istnienia aspirującą do nowoczesności, mającą się kojarzyć z modernizacją. Tymczasem na tle Magdaleny Ogórek kojarzą się z prowincjonalnością i cepeliowską „paździerzowatością” właśnie. Jakby ich wyjęto z PRL (z czasów „Misia” Stanisława Barei), odkurzono, trochę podmalowano, ale wciąż są postaciami z jakiegoś zapyziałego zaścianka.
Z punktu widzenia zwolenników Platformy Obywatelskiej perfidia pomysłu Leszka Millera i Włodzimierza Czarzastego, bo to oni są autorami kandydatury Magdaleny Ogórek, polega na tym, że przede wszystkim rzuca się w oczy jej estetyczna odmienność od Kopacz i Komorowskiego. A ten czynnik ma ogromne znaczenie w porównaniach i ocenie tego, co się ma, z tym, co chciałoby się mieć. Miller i Czarzasty odwołali się do aspiracji sporej części Polaków, którzy znają świat i chcieliby widzieć wokół siebie ładnych ludzi, ładne otoczenie, ładne przedmioty. Bo to im się kojarzy z nowoczesnością, z państwami, które cywilizacyjnie stoją wyżej od Polski. A na tle „ładnej” pani Magdy ciocia Ewa i wujek Bronek natychmiast ujawniają te cechy, które młodzi ludzie kwalifikują jako „paździerzowatość”.
Magdalena Ogórek nie szkodzi kandydatowi PiS Andrzejowi Dudzie, bo on jest niewiele od niej starszy, dobrze się prezentuje, ma dobre wykształcenie i europejski szlif, więc kompletnie nie kojarzy się z „paździerzowatym” wizerunkiem zapyziałej cioci i wujka z flintą. Wizerunkowo i estetycznie Magdalena Ogórek i Andrzej Duda stoją po tej samej stronie i nie jest to na pewno strona cioci Ewy i wujka Bronka. Wyborcy PiS to czują i kandydatura Ogórek kompletnie im nie wadzi. Natomiast wyborcy i sympatycy PO, a tym bardziej politycy tej partii, widzą, jak bardzo na tle Ogórek ujawnia się to, co nie powinno się kojarzyć z pewnym już kandydatem ich partii na prezydenta oraz z szefową rządu, bo czyni z nich relikty gorszej przeszłości, żeby nie powiedzieć wykopaliska.
Wściekłość polityków PO oraz ich dziennikarskich czy komentatorskich naganiaczy na Ogórek jest zrozumiała, choć nie jest racjonalna. Bo ujadanie na Magdalenę Ogórek, poniżanie jej i kpienie z niej tylko jeszcze bardziej eksponuje to, co chcieliby przykryć, czyli zaklasyfikowanie ich liderów do kategorii „paździerzy”. Atak na Magdalenę Ogórek pokazuje kompleksy ludzi PO i odwrócenie kulturowego stereotypu. Dotychczas to oni piętnowali politycznych rywali i ich elektorat w kategoriach „obciachu”, teraz to oni stali się tego „obciachu” ucieleśnieniem. A to boli. Bardzo boli.

http://wpolityce.pl/polityka/230567-ogo ... platformie

* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
Ludzie WSI skazani prawomocnie. „Komorowski legalizował i wspierał to przestępstwo”
W czwartek Sąd Okręgowy w Warszawie zaostrzył kary dla ludzi Wojskowych Służb Informacyjnych za nielegalny handel bronią w latach 90. Byli agenci WSI usłyszeli prawomocne wyroki 4 i 2 lat więzienia bez zawieszenia.


Sąd Okręgowy w Warszawie odrzucił argumenty obrony w procesie o nielegalny handel bronią przez WSI w latach 90. i zaostrzył kary wobec oskarżonych. W apelacji sędziowie zmienili wyrok sądu I instancji wydany w marcu ub.r. W czwartek sąd odwoławczy zaostrzył m.in. bezwzględną karę z 2 do 4 lat więzienia dla płk. Jerzego Dembowskiego, a drugiemu skazanemu Januszowi Grządzielowi orzeczoną w I instancji karę 2 lat w zawieszeniu zamienił na karę bezwzględnego pozbawienia wolności.

Ludziom WSI prokuratura zarzuciła m.in. fałszowanie dokumentów i poświadczanie nieprawdy w związku z dostawami broni do państw objętych embargiem ONZ o wartości ok. 4,5 mln dol. oraz branie łapówek. Jak wynika z raportu Antoniego Macierewicza z weryfikacji WSI, w latach 90. WSI, a wcześniej wojskowe służby PRL-u handlowały bronią z rosyjską mafią i arabskimi terrorystami, wspieranymi przez GRU.

– Dobrze się stało, że sąd odwoławczy dostrzegł manipulacyjną rolę polskiego wymiaru sprawiedliwości, który przez blisko 20 lat nie potrafił uporać się z tym przestępstwem – mówił po wyroku Macierewicz. – Skazanie ludzi WSI w tym procesie ma realne konsekwencje. Jest sygnałem dla przestępców z WSI, że nie unikną kary. Wcześniej wielokrotnie powoływali się publicznie na to, że zawiadomienia o przestępstwie, jakie złożyłem w sprawie handlu bronią, były uznawane przez wymiar sprawiedliwości za bezzasadne – mówił Macierewicz.

Przypomniał, że zeznawał w opisywanym procesie i wskazywał w jego trakcie na konsekwencje przestępczej działalności WSI. – Nie tylko to, że była ona szkodliwa dla polskich interesów i była częścią działalności siatki przestępczej, która częściowo wciąż jeszcze oplata Polskę. Ale także dlatego, że proceder przestępczy miał wsparcie najwyższych czynników władzy – mówił poseł PiS-u. Przypomniał wypowiedź Bronisława Komorowskiego, gdy był on ministrem obrony. – Wyraźnie powiedział, że w procederze WSI nie ma nic złego, że to zupełnie normalny handel bronią. Bronisław Komorowski legalizował i wspierał to przestępstwo – mówił Macierewicz.

http://niezalezna.pl/63569-ludzie-wsi-s ... zestepstwo

* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
Medialny dwór „króla Lula” ani piśnie o planach sprzedaży polskich lasów. Propaganda wyborcza Komorowskiego pójdzie torem wymazywania pamięci

Obrazek

Mija tydzień od publikacji tygodnika wSieci, w której ujawniamy, że Bronisław Komorowski zamierzał sprzedać polskie lasy, by uregulować roszczenia środowisk żydowskich. Prezydent milczy, a mainstreamowe media kreują propagandowy wizerunek męża stanu. Medialny dwór „króla Lula” zrobi wszystko, by zamaskować prawdę. Z tego milczenia wyłania się kolejne poważne pytanie: co jeszcze ukrywa Komorowski?

Prezydencka kampania ruszyła już w najlepsze, a „przyjazne telewizje” dokładają wszelkich starań, by wypadła pomyślnie. Bronisław Komorowski nie schodzi z ekranów telewizorów, a jego lukrowana prezydentura wpoiła opinii publicznej przekonanie, że urząd prezydenta to poczciwa posadka dla starszego pana, który ma przecinać wstęgi, składać życzenia, malować bombki i uśmiechać się bez względu na okoliczności, by „łączyć a nie dzielić”.
Niespełna pięć lat temu, tuż przed wyborami, gdy pojawił się temat zamiaru prywatyzacji Polskich Lasów Państwowych przez Platformę, Komorowski zdecydowanie się od niego odciął.
Jako żywo nigdy nie byłem, nie jestem i nie będę zwolennikiem prywatyzacji lasów. (…) Gdyby ktokolwiek słyszał o tym, że mnie się pomawia o chęć prywatyzowania lasów, proszę o telefon
— zaapelował na Krajowym Zjeździe Leśników w Jabłonnie 16 czerwca 2010 r.
Tymczasem z analizy przeprowadzonej przez tygodnik „wSieci” wynika, że Platforma Obywatelska od lat planowała skok na państwowe lasy, a Komorowski zamierzał je sprzedać, by wypłacić odszkodowania środowiskom żydowskim za utracone przed laty mienie. Sprawa została opisana w amerykańskich notach dyplomatycznych, które wyciekły za pośrednictwem WikiLeaks.
Poinformowaliśmy więc o sprawie Kancelarię Prezydenta, ale – choć sam zachęcał, by do niego dzwonić w sprawie ewentualnych pomówień - do dziś nie raczył odpowiedzieć na nasze pytania. Tematu nie podjęły też stacje mainstreamowe, a żaden z dziennikarzy głównego nurtu nie zdobył się na odwagę, by poinformować prezydenta, że się go „pomawia o chęć prywatyzowania lasów”.
Piotr Kraśko, który z nieskrywaną radością gościł dwa dni temu w Belwederze, wolał budować razem z Komorowskim krytykę Andrzeja Dudy na podstawie wyssanych z palca pomówień ws. wysłania wojsk na Ukrainę, niż zadać kilka fundamentalnych dla polskiej gospodarki pytań. Kto upoważnił ówczesnego marszałka do złożenia takiej obietnicy amerykańskiemu ambasadorowi? Dlaczego okłamywał leśników w przedwyborczych deklaracjach? Jakie jeszcze obietnice sprzeczne z interesem państwa poczynił wobec przedstawicieli obcych rządów? Dlaczego nie zabrał jasnego stanowiska po publikacji „wSieci”? Pytania można by mnożyć. Trzeba by jednak posadzić naprzeciw prezydenta rzetelnego dziennikarza, a nie propagandową kukłę, która od lat zadaje jedynie wygodne pytania.
Ostatni tydzień pokazuje jak mocno urząd prezydenta został zdegradowany do funkcji „Króla Lula”. Były życzenia z okazji Dnia Babci i Dziadka, były gratulacje dla uczestników Rajdu Dakar 2015, były kondolencje po śmierci króla Arabii Saudyjskiej i podziękowania dla samorządowców za rolę w umacnianiu polskiej kultury i dziedzictwa narodowego.
Nie doczekaliśmy się jednak jasnego stanowiska ws. likwidacji polskiego górnictwa, bo „król Lul” ma się przecież Polakom kojarzyć ze sprawami, które łączą. Obsypano go więc nagrodami od wąskiego grona przedsiębiorców, którym w obecnym układzie żyje się wyśmienicie. Liderzy Polskiego Biznesu uhonorowali Komorowskiego nagrodą specjalną za „aktywne działania na rzecz rozwoju i stabilności kraju, politykę porozumienia i zrozumienia sprzyjającą rozwojowi polskiej gospodarki i polskich przedsiębiorstw”. Z kolei Regionalna Izba Gospodarcza w Katowicach nagrodziła prezydenta Diamentowym Laurem Umiejętności i Kompetencji. Prezydent nie pojawił się jednak w Zabrzu na uroczystej gali, gdyż czekały tam już na niego tłumy ślązaków, zbulwersowanych planem likwidacji kopalń.
Przedwyborcza machina propagandowa ruszyła w najlepsze. Nie ulega wątpliwości, że będzie prowadzona torem wymazywania pamięci. Bo przecież już Orwell zauważył, że
Kto rządzi przeszłością, w tego rękach jest przyszłość. Kto rządzi teraźniejszością, w tego rękach jest przeszłość.

http://wpolityce.pl/polityka/231127-med ... ia-pamieci

____________________________________
Ojczyznę wolną pobłogosław Panie.


26 sty 2015, 22:25
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA23 sie 2009, 07:34

 POSTY        3657
Post Re: Kabaret "Pod Bulem"
Sensacyjne zapiski z kartek Bronisława Komorowskiego!

Obrazek

Urodziłem się w czerwcu 1952 r., właściwie w pierwszej połowie czerwca, a konkretnie 4 czerwca, w Obornikach Śląskich. W czerwcu dlatego, że było już ciepło,  a ja lubię, gdy jest ciepło. A dlaczego w Obornikach Śląskich, to nie wiem. Być może mama była tam przejazdem, a ja najwidoczniej podróżowałem razem z nią. A w 1952 r. dlatego, że moja starsza siostra Maria urodziła się trzy lata wcześniej, a młodsza Halina trzy lata później, co daje system 3-0-3, czyli tak jak dywizjon 303, więc łatwo zapamiętać. Dla mnie było więc wolne okienko tylko w 1952 r., żeby zachować regularne odstępy.

Moja mama ma na imię Jadwiga, ojciec miał Zygmunt, dzieci to Elżbieta, Maria, Zofia, Piotr i Tadeusz, a żona ma na imię Anna. To aż osiem imion do zapamiętania, ale gdyby ustawić alfabetycznie, wychodzi AEJMPTZZ. Na karteczce w portfelu mam więc tylko to AEJMPTZZ, choć czasem Zofia myli mi się z Zygmuntem, bo  dwa imiona na „Z” to jednak kłopot. Ale córka Zofia jest jednak sporo młodsza od mojego ojca Zygmunta, więc gdy już to skojarzę, idzie gładko. Choć problem polega na tym, że i ona, i on to najbliższa rodzina, więc te „Z” się mieszają. Tak jak w wypadku moim i moich sióstr, moje dzieci przychodziły na świat w regularnych odstępach, więc wystarczy zapisać 0-2-2-3-3 (suma 10), żebym się połapał jak to było, czyli, że przychodziły na świat w latach 1979, 1981, 1983, 1986, 1989 i że pierwsze od ostatniego dzieli 10 lat. Oczywiście tak tego nie planowaliśmy, ale po fakcie każdy musi przyznać, że te regularności są piękne i bardzo mi ułatwiają zapamiętywanie. Muszę spytać wróżkę, najlepiej tę, która doradzała Elżbiecie Bieńkowskiej, czy te liczby mają dla mnie jakieś magiczne znaczenie.

Okazuje się, że jestem hrabią. Najpierw myślałem, że to takie przezwisko, bo tak na mnie wołali koledzy z podwórka, ale potem się okazało, że chyba naprawdę. Miałem więc rację, że na odpuście kupiłem sobie kiedyś sygnet. Nosiłbym go do dziś, bo jednak co stary pierścień, to stary, ale palce mi urosły i musiałem sobie kupić całkiem nowy. Ale ten stary przechowuję, bo trzeba szanować tradycję. Niestety za późno przeczytałem, jak to jest być hrabią i ominęły mnie te wszystkie pałace, powozy, służba, podróże, guwernantki. Dopiero jak zostałem prezydentem, dostałem jakieś pałace i służbę. Ale te powozy to już słabe, bo konie pochowane gdzieś pod blachą. I jak teraz tak sobie siądę w pałacu z sygnetem na palcu i popatrzę w lustro, od razu czuję, że jestem kimś. Nie wiem, czy bardziej to czuję z wąsem czy bez, bo staropolszczyzna walczy we mnie z nowoczesnością.

Do podstawówki chodziłem w Pruszkowie i nie spotkałem tam żadnej mafii pruszkowskiej. Albo więc działała ona później, albo jej nie zauważyłem. Po latach koledzy z WSI powiedzieli mi, że ta cała mafia to byli po prostu ich ludzie. Czyli żadnej mafii nie było, lecz funkcjonariusze pod przykryciem. I po co był w latach 90.  ten krzyk, że w Polsce działała mafia? Okazuje się, że to tylko funkcjonariusze pracujący dla dobra Polski. I taka jest prawidłowość. Bo potem ten Macierewicz gadał bzdury, że moi koledzy z WSI to też mafia. A przecież każdy głupi wie, że funkcjonariusze nie mogą być mafią.

Uczęszczałem do ogólniaka im. Cypriana Kamila Norwida. Fajnie się to komponowało: ja - Bronisław Maria i on Cyprian Kamil. Chociaż właściwie to wolałbym być Marian, bo on nie był jednak Kamila. Nie wiem, dlaczego rodzice dali mi tę Marię na drugie. Rozumiem, gdyby to było dwadzieścia lat później, po filmie „Poszukiwany, poszukiwana”, bo tam imię Maria procentowało (procent cukru w cukrze) i pozwalało zarobić na kabriolet. Po latach pytałem o to Janka Rokitę, bo on też jest Maria, ale nie potrafił mi odpowiedzieć. Dopiero teraz pojąłem, że to chodziło o ten gender czy tam inny trans, żebym jednocześnie był i Bronisław, i Maria. I ile to było lat przed Anną Grodzką? A mówią, że nie jestem nowoczesny!

Od kiedy pamiętam byłem harcerzem. I dzięki temu poznałem Ankę, czyli żonę. Bo ona była z kolei harcerką. Śpiewaliśmy wtedy: „Czerwona róża, biały kwiat, tarara,/ Czerwona róża , biały kwiat./ Wędruj, harcerko, harcerko, wędruj./ Wędruj, harcerko, ze mną w świat. (…) Zawędrowali w ciemny las, tarara,/ Zawędrowali w ciemny las./ Tutaj harcerko, harcerko tutaj,/ Tutaj harcerko, obóz nasz”. No to założyliśmy z Anką obóz. A potem jakoś się tak porobiło, że było nas za mało, żeby być drużyną, więc coś tam pokombinowaliśmy i nam się skład powiększył. Chyba to się wiązało z jakąś harcerską sprawnością, ale o szczegóły nie warto pytać, bo to było dawno i już nie pamiętam.

Studiowałem historię. To znaczy tak mi się wydaje, bo już tego wszystkiego nie pamiętam - jako że to historia. Polegało to na tym, że wciąż nam mówili o przeszłości. Ale ile można żyć przeszłością? Toteż nie dziwota, że to wszystko zapomniałem. Po latach Anka mi przypomniała, że jej tatuś, urzędnik państwowy z sercem (bijącym) zajmujący się bezpieczeństwem Polaków, za co mianowano go podpułkownikiem, pomógł mi napisać jakąś pracę magisterską. Miała tytuł: „»Bunt« gen. Żeligowskiego jako koncepcja rozwiązania problemu wileńskiego”. Nie pamiętam, co to był problem wileński i kto to był Żeligowski. Pamiętam tylko, że teść Dembowski (vel Dziadzia) miał wybitną wiedzę o przeszłości i bardzo mi pomógł tę pracę ogarnąć, tak że powstała w 11 dni. Teść nawet przepisał mi ją na maszynie, bo po latach pisania meldunków szło mu to błyskawicznie. Okazuje się więc, że po wojnie nawet za komuny w urzędach pracowali wybitni fachowcy. Niestety teścia zwolnili jacyś wredni antysemici w 1968 r., ale, jak widać, jeszcze długo po tym wydarzeniu zachował wszelkie kwalifikacje, jak na podpułkownika przystało. Tak samo teściowa. Mogła pracować na rzecz bezpieczeństwa państwa jeszcze długie lata, ale przez wrednych antysemitów w wieku 39 lat została emerytką.

Po tym, jak teraz piszę różne „w bulu” i „nadzieji” nikt by się nie domyślił, że byłem dziennikarzem. A byłem, choć krótko. Pisanie to nie było jednak moje powołanie. Dziś mam od tego różnych swoich Nałęczów czy Kuźniarów. Zamiast pisania wolałem czyny, z tym że dawni koledzy mojego teścia i teściowej pod koniec lat 70. kompletnie tego nie rozumieli i zaciągnęli mnie przed sąd. Zrozumieli to dopiero kilkanaście lat później ci w zielonych mundurach. Ale ten miesiąc więzienia w 1980 r. okazał się bardzo cenny. Mogłem potem Kaczorowi machać tym przed nosem, tym bardziej że sądził mnie jego późniejszy pupilek Andrzej Kryże. Te głupole od Kaczora nawet nie potrafili mi wyciągnąć, że moi teściowie to była część tej resortowej rodziny, co tatuś Kryżego - Roman, który skazał na śmierć rotmistrza Witolda Pileckiego. Potem już poszło gładko: „Solidarność”, pół roku internowania w Jaworzu i miałem rewelacyjne papiery na III RP. Po latach nawet koledzy z WSI mi gratulowali, bo tacy Kuroń czy Michnik musieli się nasiedzieć po kilka lat. I żaden z nich nie został prezydentem.

Teraz sobie nawet nie wyobrażam jak mogłem być szefem gabinetu Olka Halla w rządzie Mazowieckiego czy tylko wiceministrem obrony w rządach Mazowieckiego, Bieleckiego i Suchockiej. Że ja się wtedy na to zgodziłem? No, ale doświadczony teść podpułkownik już wtedy nie żył, więc nie miał mi kto doradzić. Przyszli jacyś ludzie, zaproponowali, to wziąłem. Nawet mi do głowy wtedy nie przyszło, że musieli mieć w tym jakiś długofalowy plan. Kurczę, sam się nie poznałem na własnym geniuszu. A oni już chyba wtedy wiedzieli, że nadaję się na najwyższe stanowiska. Są jednak dobrzy ludzie na tym świecie, którzy potrafią nami pokierować, gdy sami jeszcze nie wiemy, co ważnego jest nam przeznaczone. A ja nie jestem niewdzięczny, więc teraz mogę im odpłacić dobrem za dobro. Teraz łatwo zrozumieć, skąd u mnie ten szacunek dla munduru. A Antek Macierewicz miał jakąś obsesję na punkcie tych wybitnych ludzi, z oddaniem służącym krajowi, a nawet kilku krajom. Ale dlaczego ograniczać pole działania ludziom wybitnym? Kompletny bezsens. Nie ma ludzi bardziej godnych zaufania i bardziej honorowych. Na przykład taki generał Dukaczewski czy jego żona Magda, moja tłumaczka. Oni nawet lepiej i szybciej niż ja sam wiedzą, co powinienem powiedzieć i zrobić.

Tak, to ja i moi przyjaciele wyrolowaliśmy Donalda. Po wyborach w 2007 r. powiedziano mi: idź do Donalda i powiedz mu, że zgadzasz się być marszałkiem Sejmu. Zrobiłem to, a Donald zbaraniał. Zaczął się miotać, ale przyjaciele doradzili, żebym zwyczajnie wyszedł. I po dwóch dniach widzę Donalda, a on mówi: „dobra, masz to”. Spotykam tych przyjaciół, a oni rozbawieni mówią coś o tym, że złożyli Donaldowi propozycję nie do odrzucenia. Nawet nic nie musiałem robić. I potem tak samo było 10 kwietnia 2010 r. oraz w czerwcu i lipcu 2010 r., gdy wygrały mi się wybory prezydenckie. I po co mi było to przyjmowanie w 2007 r. jakichś pułkowników, którzy oferowali mi stałą kartę do czytelni z raportami? Wystarczyło poczekać i te raporty same do mnie przyszły. Chociaż nie, właściwie to nie pamiętam, czy je czytałem. Tyle czytam, że nie muszę pamiętać. Ważne, że przeczytali ci, co powinni. W razie czego powiedzą, co trzeba robić. Mam tylu oddanych przyjaciół, że gdy tylko potrzebuję rady, zaraz się ktoś zjawia jak dobra wróżka. To niesamowite. Potem człowiek sam z wielką radością i entuzjazmem chce się odwdzięczyć.

Naprawdę nie wiem, co strzeliło do głowy Putinowi i Miedwiediewowi, żeby psuć świetne stosunki i przyjaźń zadzierzgnięte w 2010 r. Tacy znakomici rozmówcy: życzliwi, wyrozumiali, pomocni. Miało się wrażenie, że rozmawiając z nimi słyszy się własne myśli. A potem jakieś dziwne zachowanie i kłopot. Na szczęście mam Kuźniara, który robi te wszystkie wygibasy, a ja mogę zachować dystans i poczekać aż wrócą dobre, stare czasy.

Muszę pamiętać, żeby z pewnym wyprzedzeniem wysyłać Kozieja czy Nałęcza do robienia wpisów w różnych księgach pamiątkowych. Bo potem mi wyciągają jakieś błędy ortograficzne. Podpis mam już tak przećwiczony, że błąd zdarza mi się może raz na dziesięć prób. Jeden z drugim sobie myśli, że jak człowiek pisze, to ma czas na sprawdzanie, czy nie robi błędów. W końcu ważna jest treść, a ja już mam to tak obcykane, że nawet sam nie muszę rozumieć tego, co piszę. Wiadomo, że skoro to ja piszę, to jest ważne i ma sens. Wystarczy potem sprawdzić w „michnikowemu szmatławcowi” czy TVN. Jeszcze nigdy nie znalazłem tam nawet wzmianki, że piszę czy mówię bez sensu. Czasem myślę, żeby pójść w większe formy - jak Czerczil (piszę fonetycznie, żeby mi się nie pokićkało). Ktoś mi mówił, że on dostał jakiegoś Nobla czy Oscara. Ja tam nie celuję tak wysoko (żeby nie wyszło, iż ślepy snajper i nie trafił), ale na jakąś Nike u Adama mógłbym liczyć na pewno.

Mówią mi różni ludzie, żeby zrobić to czy tamto, bo idą wybory prezydenckie. Tylko po co? Zawsze kiedy tego potrzebowałem, wszystko przebiegało tak jak powinno. Czy ja muszę o wszystkim wiedzieć, co dotyczy np. wyborów? W pałacu wszystko, co powinno robi się samo, to i z wyborami tak będzie. Mam być prezydentem na drugą kadencję, to będę. Po co mi zaśmiecanie pamięci kolejnymi rzeczami? Naprawdę nie muszę wiedzieć, dlaczego wszyscy wszystko chcą dla mnie robić. Niech wykonają swoją robotę, a ja potem zrobię to, co należy. Jeszcze nie wiem, co to będzie, ale na pewno się dowiem. To mówiłem ja, Komorowski Bronisław, prezydent drugiej klasy.

Stanisław Janecki
Publicysta tygodnika "wSieci".

http://wpolityce.pl/polityka/233137-sen ... orowskiego

____________________________________
Videtur et hoc mihi Platforninem non debere esse
Poza tym uważam że Platformę należy zniszczyć
/Katon starszy/


Ostatnio edytowano 09 lut 2015, 22:08 przez Badman, łącznie edytowano 1 raz



09 lut 2015, 22:04
Zobacz profil
Fachowiec
Własny awatar

 REJESTRACJA14 wrz 2011, 21:56

 POSTY        1263
Post Re: Kabaret "Pod Bulem"
Towarzysze wokół Komorowskiego. Prezydent najważniejszych ubeków

8 września 2011 r. we Wrocławiu rozpoczyna się Europejski Tydzień Kultury. Inauguruje go wykład prof. Zygmunta Baumana, byłego żołnierza stalinowskiego aparatu bezpieczeństwa. Obok niego siedzi Bronisław Komorowski, prezydent RP, któremu nie przeszkadza występowanie w jednym szeregu z człowiekiem, który zwalczał Żołnierzy Wyklętych.


Obściskiwanie się z Zygmuntem Baumanem, majorem Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego, jest symbolem polityki historycznej Bronisława Komorowskiego. Obecny prezydent RP nigdy zdecydowanie nie potępił działań Wojciecha Jaruzelskiego, Czesława Kiszczaka oraz innych funkcjonariuszy bezpieki z nadania Stalina. W jego wystąpieniach nie ma jednoznacznych stwierdzeń na ten temat, są natomiast ogólne frazesy. Wystarczy przytoczyć chociażby przemówienie Bronisława Komorowskiego wygłoszone w Puławach 1 marca 2013 r. z okazji Narodowego Dnia Żołnierzy Wyklętych. – Myślę, że to nie żołnierze byli wyklęci, ale czasy były przeklęte. Czasy, w których Polak strzelał do Polaka i Polacy w służbie złej sprawy niszczyli nasze poczucie godności – mówił wówczas Komorowski. Nie powiedział, kto był w tej „złej służbie” i kto odpowiada za wymordowanie uczestników zbrojnego podziemia.

Dwie biografie
Pięć lat wcześniej w tym samym rejonie – na Zamku w Lublinie, przebywał prezydent Lech Kaczyński.

– […] Oto, po roku 1944, bo przecież tutaj wprawdzie nie 22 lipca, ale kilka dni później wkroczyli bolszewicy i po krótkim czasie rzekomej współpracy z polskim podziemiem, przeszli do jego likwidacji […] – mówił 19 października 2008 r. prezydent Kaczyński, nawiązując do historii Zamku. Wcześniej, 17 marca tego samego roku, odznaczył m.in. pośmiertnie żołnierzy, którzy walczyli z komunistami. Wśród nich Krzyżem Komandorskim z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski został odznaczony Józef Franczak „Lalek” – ostatni Żołnierz Wyklęty. Nieprzypadkowo przytoczyłam słowa Bronisława Komorowskiego, które wypowiedział na Lubelszczyźnie – tam, gdzie walczył i zginął Józef Franczak.

Losy „Lalka” diametralnie różnią się od życia faworyta obecnego prezydenta (czyli Zygmunta Baumana), który ścigał Żołnierzy Wyklętych i który był za to odznaczony przez swoich przełożonych. Był również – jak wynika z archiwów Instytutu Pamięci Narodowej – agentem Informacji Wojskowej o pseudonimie „Semjon”, co ujawnił w 2006 r. dr Piotr Gontarczyk w „Biuletynie IPN” w artykule „Nieznany życiorys Zygmunta Baumana”.

Bauman przez cały czas służby w KBW związany był ideowo z sowieckim totalitaryzmem, przeciwko któremu walczył Józef Franczak. Bauman, chociaż został po śmierci Stalina zwolniony z wojska, zrobił karierę naukową. Józef Franczak nigdy nie poszedł na współpracę z komunistami, za co zapłacił życiem. Został zastrzelony 21 października 1963 r. w trakcie obławy prowadzonej przez Służbę Bezpieczeństwa i ZOMO. Jego ciało bezpieka wrzuciła do bezimiennego grobu – zanim jednak to się stało, komuniści zdecydowali o odcięciu zabitemu głowy, która została przewieziona do Akademii Medycznej w Lublinie. Kilka dni później, w nocy, rodzina wykopała jego nagie, pozbawione głowy ciało i dokonała godnego pochówku. Kilka dni temu odnalezioną w zbiorach Uniwersytetu Medycznego w Lublinie czaszkę Józefa Franczaka przekazano rodzinie.

Towarzysz towarzyszy
Odnalezienie po latach czaszki bohatera ma wymiar symboliczny. Pokazuje, że mimo dramatycznych przeciwności można było walczyć o pamięć, nawet jeżeli miało się do czynienia z okrutnym, sowieckim barbarzyństwem. Bo jak inaczej nazwać rzekomego sojusznika, który odcina głowę „wroga” i wrzuca jego nagie ciało do bezimiennego grobu? Ofiary tego barbarzyństwa odzyskiwały należną im pamięć i honor po 1989 r. Lech Kaczyński był pierwszym prezydentem w III RP, który odznaczał żołnierzy podziemnej armii, przywracając im pamięć także w wymiarze symbolicznym – to przecież dzięki prof. Kaczyńskiemu został ustanowiony Narodowy Dzień Żołnierzy Wyklętych, również przy wybitnych staraniach prezesa IPN-u Janusza Kurtyki.

Bronisław Komorowski – absolwent Wydziału Historii Uniwersytetu Warszawskiego – unika jednoznacznych ocen komunistycznego reżimu. Wśród jego doradców byli i są ludzie, którzy świetnie się umościli w PRL-u. Wystarczy wspomnieć Tomasza Nałęcza (również historyka) – działacza PZPR-u do samego końca rozwiązania tej partii, czy Romana Kuźniara, także działacza PZPR-u, który w archiwach IPN-u figuruje jako zarejestrowany kontakt operacyjny o pseudonimie „Uniw”. Z kolei Waldemar Strzałkowski – doradca Komorowskiego od 1990 r., w czasach PRL-u był szefem POP w Wojskowym Instytucie Historycznym im. Wandy Wasilewskiej. Z akt paszportowych Strzałkowskiego wynika, że wielokrotnie jeździł służbowo do Związku Sowieckiego. W WIH zajmował się historią wojskowości, rygorystycznie stosując metody historiografii marksistowskiej. Strzałkowski w latach 80. był kierownikiem pracowni WIH, która ściśle współpracowała ze Sztabem Generalnym Wojska Polskiego. A to właśnie historycy z otoczenia Komorowskiego mają wpływ na jego politykę historyczną. I trudno się dziwić, że forsują Baumana jako wybitną współczesną postać – a nie żołnierzy poziemnej armii, z którymi Bauman walczył. Nic więc dziwnego, że Komorowski przez lata honorował Wojciecha Jaruzelskiego, który walczył z własnym narodem, a po jego śmierci urządził mu pogrzeb z najwyższymi honorami.

Na rękę komunistom
Bronisław Komorowski wielokrotnie miał okazję do tego, by odciąć się od najważniejszych funkcjonariuszy komunistycznej bezpieki i pokazać swoimi działaniami, że zależy mu rzeczywiście na prawdziwym uhonorowaniu Żołnierzy Wyklętych. Dwa lata temu do jego kancelarii wpłynął wniosek o odebranie Orderu Virtuti Militari pięciu funkcjonariuszom KBW (formacji, w której służył Bauman) i żołnierzom LWP, którzy w 1946 r. wzięli udział w likwidacji mjr. Mariana Bernaciaka „Orlika”, legendy antykomunistycznego podziemia na Lubelszczyźnie. 24 kwietnia 1945 r. żołnierze Bernaciaka uwolnili z rąk funkcjonariuszy ponad 100 więźniów, przeprowadzając brawurowy atak na Powiatowy Urząd Bezpieczeństwa Publicznego w Puławach. „Orlik” został odznaczony pośmiertnie przez prezydenta Kaczyńskiego; 27 kwietnia 2008 r. w rocznicę ataku na UB w Puławach prof. Kaczyński opublikował list, w którym napisał m.in.: „[…] Antykomunistyczni powstańcy zasłużyli w oczach nowych władz Polski na karę najstraszniejszą. Tropieni i zwalczani za pomocą wszelkich sił i środków – od donosów i zastraszania rodzin aż po użycie artylerii, czołgów – poddawani okrutnym śledztwom, mordowani i grzebani potajemnie, nawet po śmierci pozostawali nadal pozbawieni wszelkich ludzkich praw. Bliskim nie wolno było ich pochować, a przyjaciołom wspominać. Wyklęci za życia, po śmierci mieli zostać skazani na wieczne zapomnienie. […] Komunistyczny reżim wytoczył im wojnę totalną. W tym śmiertelnym starciu najlepsi synowie narodu polskiego wytrwali niezłomnie przy wartościach, którym ślubowali wierność: przy Bogu, honorze i ojczyźnie. […] Jako Prezydent Rzeczypospolitej oddaję dzisiaj hołd wszystkim bohaterom antykomunistycznego powstania. Chylę czoła przed tymi, którzy w najciemniejszej godzinie XX-wiecznych dziejów naszej ojczyzny pozostali do końca wierni Polsce. Cześć ich pamięci!”.

Wnioskiem o odebranie tytułów mordercom „Orlika” zajęła się Kapituła Orderu Wojennego Virtuti Militari, w której wówczas zasiadał gen. Janusz Brochwicz-Lewiński ps. Gryf. Bronisław Komorowski nie przedłużył mu kadencji w Kapitule, która ma coraz mniej członków. Sprawa odebrania odznaczeń bandytom w mundurach KBW i LWP do tej pory wisi w próżni prezydenckiej kancelarii.

http://niezalezna.pl/63811-towarzysze-w ... ych-ubekow

* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
Bronisław Malanowski prezydentem Polski! Platforma Obywatelska zalicza wpadkę
Bronisław Komorowski zapowiedział we czwartek, że będzie ubiegał się o reelekcję w tegorocznych wyborach prezydenckich. Platforma Obywatelska chciała poinformować o tym fakcie swoich facebookowych fanów. I zaliczyła wpadkę. Pomylono Bronisława Komorowskiego z Bronisławem Malanowskim, fikcyjną postacią z jednego z polskich seriali.


Platforma chciała dobrze, a wyszło śmiesznie. Błąd ten natychmiastowo zauważyli internauci. Administrator strony PO na Facebooku zauważył swój błąd po jakimś czasie. Przyznał się do wpadki.

Obrazek
Obrazek

Bronisław Malanowski to postać fikcyjna, występująca w polskim serialu telewizyjnym „Malanowski i Partnerzy”, zagrana przez Bronisława Cieślaka. Malanowski jest detektywem. Prowadzi biuro detektywistyczne w Warszawie.

Malanowski został pomylony z Komorowskim. Nie obyło się bez złośliwych komentarzy internautów.

„Malanowski? Komorowski? jakie to ma znaczenie? Ważne, że nasz”, „Bronisław Komorowski, czy może Bronisław Malanowski i jego partnerzy?”, „Malanowski czy Komorowski, wszystko jedno. Jeden i drugi tylko gra;)” – pisali użytkownicy Twittera.

http://niezalezna.pl/63922-bronislaw-ma ... cza-wpadke

* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
Ubaw na imprezie Platformy. Gdy Komorowski czytał z kartki, logo partii znikło


Alternatywą dla spokojnych rządów Platformy są niebezpieczne ekstremizmy. Nie pozwolimy podpalić Polski – mówiła Ewa Kopacz podczas Rady Programowej PO. A żeby było ciekawiej powtarzali do znudzenia "zgoda buduje". Wszystko się więc zmienia, tylko Platforma pozostaje ta sama. Ciągle grają zdartą płytą o podpalaniu Polski atakując opozycję. No i, było kilka akcentów humorystycznych.


- Nasza filozofia to twarde "nie" dla radykalizmów. Polska potrzebuje bezpiecznych warunków rozwoju - powiedziała premier Kopacz. Miała na myśli górników, rolników walczących o miejsca pracy, a także opozycję krytykującą władze?

Imprezka PO upłynęła pod znakiem „wychwalamy Bronisława Komorowskiego”. Hanna Gronkiewicz-Waltz przypomniała hasło „zgoda buduje", twierdząc, że taka była ta kadencja.

Podczas konwencji swoje kilka minut miał też Bronisław Komorowski. Na czytanie z kartki.

Przekonywał, że będzie startował w wyborach prezydenckich jako kandydat obywatelski z poparciem PO. Jednak pieniądze od PO dostanie. - Zależnie od potrzeby – mówiła Ewa Kopacz. CZYTAJ WIĘCEJ

Podczas przemówienia prezydenta doszło do kabaretowej sytuacji. Wcześniej - podczas przemówień Kopacz i HGW widać było logo Platformy. Gdy na mównicę wyszedł Komorowski logo... znikło.

Obrazek

Mamy też zagadkę dla internautów. Na twitterze posłowie Platformy kolportują takie zdjęcie Bronisława Komorowskiego. O co chodzi?

Obrazek

http://niezalezna.pl/63954-ubaw-na-impr ... tii-zniklo

* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
To chyba żart, że prezydent Komorowski ma być kandydatem obywatelskim

1. Wczoraj w Warszawie konwencja krajowa Platformy poparła kandydaturę Bronisława Komorowskiego na prezydenta RP, a urzędujący prezydent przeczytał jak zwykle z kartki krótkie pełne banałów przemówienie, które tylko w jednym fragmencie okazało się zaskakujące.

Otóż Komorowski ogłosił się kandydatem obywatelskim, a nie partyjnym, startującym tylko z poparciem Platformy, bo jak wyjaśnił „obywatelskość, dążenie do pobudzania energii obywatelskiej - to nasz wspólny model”. Teraz Komorowski i Platforma nawiązują do obywatelskości ale prezydent przez blisko już 5 lat wypełniania swej funkcji, a ta partia już przez blisko 8 lat rządzenia w naszym kraju, obywateli gremialnie lekceważyli.
2. Przypomnę tylko zachowanie ówczesnego premiera Donalda Tuska i prezydenta Komorowskiego w sprawie referendum o odwołanie prezydent Warszawy Hanny Gronkiewicz-Waltz na jesieni 2013 roku.
Ten pierwszy nawoływał do nie uczestniczenia w referendum w sprawie odwołania prezydent Warszawy, Hanny Gronkiewicz Waltz, co było wręcz szokujące w zestawieniu z obywatelskością w nazwie partii, którą wówczas kierował, a także jawnym lekceważeniem demokratycznych procedur opisanych w Konstytucji RP i stosownych ustawach.
Przecież wyjątkowo niski poziom uczestnictwa w różnego rodzaju wyborach i referendach w Polsce powodował do tej pory, że w przywódcy największych partii politycznych, a także rządzący w naszym kraju, gorąco namawiali Polaków do uczestnictwa w aktach wyborczych.
Nagle szef rządzącej wówczas od 6 lat partii mającej w nazwie przymiotnik „obywatelska”, mówi wprost, że ci którzy chcą ratować Hannę Gronkiewicz Waltz przed odwołaniem, powinni na referendum nie pójść.
Nie liczy się więc nic, ani obywatelskość ani szacunek dla procedur demokratycznych, jeżeli mielibyśmy oddać władzę, to można się posunąć do tego aby namawiać do nie uczestniczenia w wyborach.
3. Do tego chóru namawiania Polaków do zachowań antydemokratycznych, dołączył wtedy także prezydent Bronisław Komorowski.
Wprawdzie wprost nie zachęcał mieszkańców Warszawy, do nie uczestniczenia w referendum ale oświadczył parokrotnie publicznie, że on i jego współpracownicy z Kancelarii, na pewno nie wezmą w nim udziału. Zapowiedział wówczas także przygotowanie projektu ustawy, która ma wprowadzić rozwiązanie, że referendum odwołujące wybranego w bezpośrednich wyborach wójta, burmistrza, prezydenta, będzie ważne tylko wówczas, gdy weźmie w mim udział przynajmniej taka liczba głosujących jak w samym akcie wyborczym (obecnie ten wymóg to 3/5). W ten sposób prezydent Komorowski, tak naprawdę chciał zablokować możliwość odwołania w czasie trwania kadencji bezpośrednio wybranych wójtów, burmistrzów, prezydentów, nawet gdyby ich rządzenie nie podobało się zdecydowanej części mieszkańców gminy (na szczęście na zapowiedziach złożenia takiego projektu się skończyło).
4. O zachowaniach „proobywatelskich” prezydenta Komorowskiego świadczy także między innymi zignorowanie ponad 2,5 mln podpisów zebranych przez związki zawodowe pod wnioskiem o referendum w sprawie wydłużenia do 67 lat wieku emerytalnego, ponad 2 milionów podpisów w spawie referendum o ochronie Lasów Państwowych, czy ponad 1 miliona podpisów pod wnioskiem o referendum w sprawie obligatoryjnego pójścia 6-latków do szkoły.
Nigdy nie spotkał się inicjatorami tych przedsięwzięć, ba nawet nie zwrócił się do rządu Platformy i PSL-u aby przeprowadziły szerokie konsultacje społeczne, czy też decydowały się na tzw. wysłuchanie publiczne w odniesieniu do projektów ustaw, które rządzący przygotowali w tych sprawach.
Równie lekceważące było zachowanie prezydenta Komorowskiego w odniesieniu do protestujących członków OFE, którzy sprzeciwiali się konfiskacie 150 mld zł zgromadzonych w Funduszach i przeniesieniu ich do ZUS. Nie tylko nie spotkał się z protestującymi ale do tej pory jego Kancelaria procesuje się z jednym ze stowarzyszeń, które zażądało upublicznienia ekspertyz jakie prezydent zamówił w tej sprawie za publiczne pieniądze.
5. Teraz prezydent Komorowski chce być kandydatem obywatelskim ale w tej sytuacji w kampanii wyborczej, będzie musiał wyjaśnić dlaczego tak lekceważył obywateli w fundamentalnych dla nich sprawach. A ponieważ raczej trudno będzie mu te sprawy przekonująco wyjaśnić, to jego stwierdzenie, że będzie kandydatem obywatelskim wygląda raczej na żart niż poważną propozycję dla wyborców.

http://wpolityce.pl/swiat/232848-to-chy ... ywatelskim

* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
Co z tym prezydentem? Sądziłem, że takie rzeczy mogą się zdarzać wyłącznie w haremach władców orientalnych, a tu taki numer w III RP…

Moim zdaniem funkcjonariusz medialny TVP Jarosław Kulczycki, który zasugerował, iż redaktor Łukasz Warzecha bierze pieniądze od sztabu kandydata PiS, nie popisał się profesjonalną dociekliwością.
Zważywszy bowiem, że prezydentura Komorowskiego pod względem aktywności jako żywo przypomina peerelowską Radę Państwa pod przewodnictwem niezapomnianego Edwarda Ochaba, to można było śmiało zasugerować, iż za Warzechą stoi imperializm amerykański. Konkretnie kompleks militarno-przemysłowy Stanów Zjednoczonych. Albo nawet międzynarodowy syjonizm.
Wracając jednak  do prezydentury Bronisława Komorowskiego, to mną prawdziwie wstrząsnął jeden fakt. Nawet nie to, że on czytał z kartki swoje wystąpienie - w końcu nie każdy jest mówcą na miarę Jarosława Kaczyńskiego, tacy nie rodzą się na kamieniu ani w obornikach. Mną wstrząsnęło, że Komorowski z kartki przeczytał pozdrowienia dla swojej własnej żony. To jest po prostu niewiarygodne i stawia pod znakiem zapytania jego elementarne kwalifikacje do pełnienia urzędu. Ja rozumiem, że można nie ufać swojej pamięci, gdy chodzi o żonę cudzą, ale żeby nie pamiętać własnej, w dodatku jedynej?! Sądziłem, że takie zapomnienia mogą się zdarzać wyłącznie w haremach władców orientalnych, a tu taki numer w III RP, demokratycznym państwie prawa. Słusznie prawi stare porzekadło, że człowiek uczy się przez całe życie.
Jednak paradoksalnie ten przykry feler może dopomóc Komorowskiemu przeciąć wszystkie dywagacje na temat braku aktywności jego prezydentury. Czy ktokolwiek będzie miał teraz sumienie, żeby domagać się aktywności od Komorowskiego? Od człowieka, któremu trzeba na kartce zapisywać tekst pozdrowienia, a może nawet imię własnej żony? No, mógłby to zrobić Palikot, gdyby na serio brał swoje kandydowanie, lecz to przecież nie wchodzi w rachubę.
W każdym razie wynika z tego wszystkiego jeden wniosek – teraz zwolennicy Komorowskiego będą uważać za sukces każde publiczne wystąpienie, na którym ich faworyt nie przyśnie nagle w połowie frazy. Co prawda może być jeszcze gorzej, kiedy  na przekór adwersarzom zacznie udowadniać publicznie, że jest fajny, nowoczesny w każdym calu i aktywny niczym żywe srebro. To może być gwóźdź do trumny nie tylko jego kampanii wyborczej.
Ja przyznam nieskromnie, że podejrzewałem od początku kadencji, że coś jest nie tak z tym Komorowskim. Moje podejrzenia ugruntowała – o paradoksie! – redaktor Janina Paradowska, o której powiedzieć, że jest wierną akolitką prezydenta Komorowskiego, to jakby nic nie powiedzieć. Ona pierwsza zauważyła ów feblik prezydenta i już w marcu 2011 roku napisała na stronie internetowej Polityki: „Od czasu kampanii prezydenckiej wiadomo było, że ruszyło polowanie na wpadki prezydenta. Tym bardziej należało starannie wybrać szefa prezydenckiego protokołu, tym lepiej Bronisława Komorowskiego do wizyt przygotowywać, a w ich trakcie, nawet nadopiekuńczo, nim kierować”.
Niestety, nie dali rady  nim pokierować, ani nadopiekuńczo, ani normalnie,  a przynajmniej nie na tyle, żeby pobudzić go do aktywności, chociażby na miarę nadpobudliwego żółwia. Tymczasem przy nim nawet premier o przydomku „Siła Spokoju” wydawał się być aktywny. A skoro już wspomniałem o peerelowskiej Radzie Państwa, to nie mogę pominąć towarzysza Aleksandra Zawadzkiego, jednego z jej byłych przewodniczących. Genialnie scharakteryzował go jednym zdaniem Leopold Tyrmand: „Zasłużony ubek upozowany na poczciwego pediatrę”. Analogi narzuca się sama: admirator postsowieckich służb informacyjnych upozowany na rubasznego gajowego.

http://wpolityce.pl/polityka/233003-co- ... r-w-iii-rp


* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
Komorowski przypomniał sobie o pomniku smoleńskim. Bo w maju są wybory

Co za obłuda! Bronisław Komorowski znowu "przypomniał" sobie o pomniku smoleńskim. Przecież w maju wybory prezydenckie. Zresztą podobnie było jesienią, tuż przed wyborami samorządowymi. Wtedy nawet Kancelaria Prezydenta uczestniczyła w pisaniu listu... do prezydenta! Później przedstawiony jako inicjatywa części rodzin smoleńskich.


Na stronie internetowej Kancelarii Prezydenta RP pojawił się dzisiaj komunikat:
"Szef Kancelarii Prezydenta RP Jacek Michałowski wysłał w poniedziałek zaproszenia do sygnatariuszy listu w sprawie budowy pomnika upamiętniającego ofiary katastrofy smoleńskiej na spotkanie z Prezydentem Rzeczypospolitej Polskiej Bronisławem Komorowskim i Prezydent Warszawy Hanną Gronkiewicz-Waltz.

Spotkanie odbędzie się 24 lutego br."

Pod tym tekstem jest również link do informacji z października zeszłego roku, że "Rodziny ofiar katastrofy smoleńskiej zwróciły się w specjalnym liście do Prezydenta RP Bronisława Komorowskiego z apelem o zainicjowanie budowy pomnika upamiętniającego wszystkich, którzy zginęli w tej tragedii. Prezydent zamierza wesprzeć inicjatywę wysuniętą przez rodziny".

Warto przypomnieć nieco jak wyglądała ta "inicjatywa". Inicjatorką listu była Ewa Komorowska, wdowa wdowa po wicemistrze obrony narodowej, która rozesłała pismo do krewnych innych ofiar. Można było przeczytać w nim, że w związku z nadchodzącą piątą rocznicą katastrofy smoleńskiej, "Inicjatywa dotyczy budowy pomnika ofiar katastrofy. Ponieważ sama gorąco popieram tę ideę, przyjęłam zaproszenie do udziału w tym projekcie".

Problem pojawił się, gdy media sprawdziły metadane pliku, w którym zapisano wspomniany list. Wynikało z nich, że powstał on w... Kancelarii Prezydenta. Zwróciliśmy się wówczas do urzędników Bronisława Komorowskiego o wyjaśnienia. Odpowiedź jaką otrzymał portal niezalezna.pl (TUTAJ WIĘCEJ) nie pozostawiał wątpliwości.

W związku z tym Ewa Komorowska, wdowa po zmarłym w katastrofie smoleńskiej wiceministrze obrony Stanisławie Komorowskim, zwróciła się z do Ministra Sławomira Rybickiego z ideą zwrócenia się do Prezydenta Bronisława Komorowskiego o wsparcie inicjatywy powstania pomnika.

Ze względu na zaangażowanie w sprawę Ministra Sławomira Rybickiego, ustalone z rodzinami zmiany w treści listu, wprowadzane były przez asystenta ministra na służbowym komputerze, stąd we właściwościach pliku pojawia się Kancelaria Prezydenta.

Wtedy nadchodziły wybory samorządowe, teraz zbliżają się prezydenckie. I znowu Bronisław Komorowski zainteresował się pomnikiem smoleńskim, który miałby upamiętnić ofiary katastrofy 10 kwietnia. Dlaczego intencje prezydenta wydają się być jakieś nieszczere?

http://niezalezna.pl/64074-komorowski-p ... -sa-wybory

____________________________________
Ojczyznę wolną pobłogosław Panie.


10 lut 2015, 21:31
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA23 sie 2009, 07:34

 POSTY        3657
Post Re: Kabaret "Pod Bulem"
Laóreat


 Nie masz wystarczających uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego postu.

____________________________________
Videtur et hoc mihi Platforninem non debere esse
Poza tym uważam że Platformę należy zniszczyć
/Katon starszy/


16 lut 2015, 22:34
Zobacz profil
Fachowiec
Własny awatar

 REJESTRACJA14 wrz 2011, 21:56

 POSTY        1263
Post Re: Kabaret "Pod Bulem"
Komorowski ze szkolną pogadanką o fałszerstwach wyborczych: „Uważam te oskarżenia za przejaw politycznej hucpy”

Obrazek

Pytany podczas spotkania z młodzieżą o ostatnie wybory samorządowe i oskarżenia o fałszerstwa wyborcze Bronisław Komorowski uznał, iż oskarżenia te nie potwierdziły się.

Prezydent rozmawiał w Płocku z uczniami tamtejszego Liceum Ogólnokształcącego im. Marszałka Stanisława Małachowskiego, najstarszej polskiej szkoły, istniejącej od 1180 r.
Powołując się na wyniki sondaży, Komorowski ocenił też, że zarzuty dotyczące fałszerstw, „nie zachwiały zaufaniem Polaków do procesu wyborczego”.
Uważam te oskarżenia za przejaw politycznej hucpy i nieodpowiedzialności za demokrację, bo rzucanie tego rodzaju oskarżeń bez możliwości ich udowodnienia jest przejawem nieodpowiedzialności politycznej
— oświadczył.
Uznał jednocześnie, że środowiska, które wysuwały oskarżenia o fałszowaniu wyników wyborów samorządowych, powinny przeprosić zwłaszcza tych samorządowców, którzy zostali wybrani.
Komorowski wyraził przekonanie, że zaproponowana przez niego nowelizacja Kodeksu wyborczego pozwoli uniknąć w przyszłości wątpliwości dotyczących liczby głosów nieważnych. Przypomniał, że wcześniej zlikwidowano możliwość oddzielnego liczenia głosów nieważnych - tych „źle przekreślonych” w wyniku błędu wyborcy oraz uznanych za takie poprzez wrzucenie do urny pustej karty do głosowania.
Moja nowelizacja Kodeksu wyborczego taką możliwość odrębnego liczenia głosów nieważnych wprowadzi. Jestem pewien, że posłowie przeprowadzą to w Sejmie na tyle szybko, że nowelizacja spowoduje, iż nowe przepisy wejdą w życie przynajmniej przed wyborami parlamentarnymi
— powiedział prezydent.
Odnosząc się do możliwości wprowadzenia kadencyjności prezydentów miast, burmistrzów i wójtów Komorowski przyznał, że jest to pomysł warty rozważenia, zwłaszcza gdy możliwość zajmowania stanowiska tylko przez dwie kadencje - pięcioletnie - dotyczy urzędu prezydenta RP.
Z jednej strony burmistrzowie, prezydenci miast, wójtowie powinni gromadzić doświadczenie z zakresu sprawowania władzy. Wiadomo, że jedna kadencja na ogół jest kadencją „rozbiegową”. W drugiej kadencji można wykorzystać zdobytą wiedzę i doświadczenie. Ale w wielu przypadkach, w wielu miejscach jest takie zakleszczenie lokalnych układów, co nie służy demokracji. Gdzieś trzeba wypośrodkować. Uważam, że sami samorządowcy powinni na ten temat mocno podyskutować
— ocenił prezydent.
Pogadanka prezydenta dla licealistów zawierała też szereg innych złotych myśli, jak choćby tę, że do samorządu warto wybierać ludzi kompetentnych, z wizją rozwoju.
Samorząd warto nie tylko doceniać, warto go również rozwijać i traktować jako inwestycję na następne lata, co najmniej na kolejnych 25 lat
— podkreślił Komorowski, przypominając przypadający w tym roku jubileusz polskiego samorządu.
Jest wiele poważnych wyzwań, które stoją przed Polską, także przed polską samorządnością
— dodał prezydent.
Brawo za odkrycie!

http://wpolityce.pl/polityka/233417-kom ... znej-hucpy

* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
Uważajmy na Sumlińskiego, żeby mu się krzywda nie stała. Było nie było, zaciągnął do sądu prezydenta…


Zajrzałem ostatnio na rożne portale prawicowe, gdzie roi się od złowieszczych zapowiedzi dla Polski.

Wpadłem w podziw dla elokwencji Grzegorza Brauna; ładnie stawia stopy na szczeblach drabiny do piekła dla kraju. Obejrzałem kilka video z kanału „tajne komplety” na youtube.com, o nazwie jak za jakiejś okupacji i gdzie każdy wykład kończy się znakiem orła i „Bogurodzicą”, jak przed bitwą. Tego się nie znajdzie w głównym nurcie mediów.
Ale największe wrażenie zrobił na mnie Wojciech Sumliński. To dziennikarz, który może obalić III RP, zapowiada bloger „marucha”. Nie bez racji tak go zapowiada. Starczy posłuchać, co mówi.

https://www.youtube.com/watch?feature=p ... JV5ruXMqxs

Uważajmy na Sumlińskiego, żeby mu się jaka krzywda nie stała, zwłaszcza w roku wyborczym. Było nie było, zaciągnął do sądu urzędującego prezydenta naszego państwa. Bardzo dużo wie. I mówi sensacyjne rzeczy o polityce, jak to dziennikarz śledczy. Jednak wstrząsająca jest dopiero osobista część jego wypowiedzi.
Rozmówca pyta go, czy się nie boi? Owszem, boi się. Czy ma nadzieję? Z Bogiem nadzieja nie umiera nigdy. I przytacza opowieść o swoim przyjacielu, prostym człowieku. W roku 1980 stała przed nim otworem światowa kariera w sporcie. Ale wpadł pod pociąg, ucięło mu nogę. Chłopak stracił wszelką nadzieję, chciał się zabić. Od samobójstwa odwiodła go pielęgniarka w szpitalu, którą potem poślubił. A dzisiaj jest mistrzem olimpijskim niepełnosprawnych. Położył na rękę Schwarzeneggera i Stallone w Cannes. Jest patriotycznym wychowawcą i wzorem dla młodzieży. Uważa, że wypadek to najlepsza rzecz, jaka mu się zdarzyła. Chociaż streściłem opowieść, warto posłuchać jak mówi o tym Sumliński, który także ma za sobą próbę samobójczą, zaszczuty przez tajne służby.
Ten wybitny dziennikarz kiedyś buszujący po stolicy został na jakiś czas redaktorem naczelnym małego „Tygodnika Podlaskiego”. Nie traci nadziei, regularnie odmawiając różaniec za Polskę. Chciałbym to zobaczyć w wykonaniu „znanych i lubianych”.
Odbył się kilka dni temu w Warszawie bal dziennikarzy. Przyszło bez wątpienia wiele zacnych koleżanek i kolegów, którym i rękę bez oporu można podać i porozmawiać miło. Lecz niejedna nadarzyła się taka, że aż ciśnie się na usta poemat Juliana Tuwima:
Dzisiaj wielki bal w operze, wszelka dziwka majtki pierze i na kredyt kiecki bierze …
I tak sobie żyjemy: z jednej strony „Bal w operze”, a z drugiej „Bogurodzica”. Z jednej strony celebryci z pióropuszem, z drugiej zraniony bohater z różańcem. A tobie, miła koleżanko i drogi kolego, a tobie gdzie jest bliżej?

http://wpolityce.pl/polityka/233521-uwa ... prezydenta

* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
Bp Dec: Wielokrotnie Pan określał się jako wierzący katolik

Obrazek

Panie Prezydencie, wielokrotnie Pan określał się jako wierzący i praktykujący katolik. Jest Pan katolikiem od chwili chrztu, a zwolennikiem określonej partii od pewnego czasu. Partie i rządy przemijają, a słowo Boga trwa na wieki (...) Pomni na słowa pierwszego papieża, św. Piotra Apostoła, który powiedział przed Sanhedrynem: "Trzeba bardziej słuchać Boga niż ludzi", prosimy o niepodpisywanie aktu ratyfikacji - napisał bp Ignacy Dec do prezydenta Komorowskiego.

Szanowny Panie Prezydencie!


W piątek, dnia 6 lutego 2015 r., Sejm Rzeczypospolitej Polskiej przyjął uchwałę otwierającą drogę do ratyfikacji "Konwencji Rady Europy o zapobieganiu i przeciwdziałaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej". Ratyfikacja tego dokumentu i wprowadzenie jego postanowień w życie rodzinne i społeczne stanowi wielkie zagrożenie dla wartości naturalnych i ogólnoludzkich, przede wszystkim uderza w instytucję małżeństwa i rodziny. Wskazało na to wiele środowisk naukowych i społecznych poczuwających się do odpowiedzialności za przyszłość Polski. Jasne stanowisko w tym względzie zajął Episkopat Polski.

Zwolennikom ratyfikacji, powołującym się na wyniki przeprowadzonego sondażu społecznego, trzeba przypomnieć, że wynik ten dotyczył samej nazwy dokumentu, która jest bardzo wzniosła i słuszna, a nie treści dokumentu, która dla zdrowo myślących ludzi jest nie do przyjęcia, gdyż wskazuje na błędne przyczyny przemocy i proponuje nietrafne środki do jej przezwyciężenia. Była to zwykła medialna manipulacja. Wszystko wskazuje na to, że ustawa została przyjęta nie w wyniku merytorycznej, rozumnej oceny, ale jakiegoś ukrytego dyktatu. Nie można się zgodzić ze stwierdzeniem Konwencji, że źródło przemocy wobec kobiet tkwi w stereotypowej, tradycyjnej rodzinie i w religii czy w dotychczasowej kulturze, ale najczęściej tkwi ono w patologii społecznej.

Panie Prezydencie, wielokrotnie Pan określał się jako wierzący i praktykujący katolik. Jest Pan katolikiem od chwili chrztu, a zwolennikiem określonej partii od pewnego czasu. Partie i rządy przemijają, a słowo Boga trwa na wieki (Ps 119,89; Iz 40,8), słowo, którego aktualnie strzeże Kościół, którego Pan jest członkiem. Pomni na słowa pierwszego papieża, św. Piotra Apostoła, który powiedział przed Sanhedrynem: "Trzeba bardziej słuchać Boga niż ludzi" (Dz 5,29), prosimy o niepodpisywanie aktu ratyfikacji.

Modlimy się za Pana Prezydenta, jako synowie i córki tego samego Kościoła i tej samej Ojczyzny, modlimy się o mądrość serca, by Pan Prezydent stał zawsze po stronie prawdy i prawdziwego dobra Narodu, który obdarzył Pana najwyższym urzędem w naszym Państwie.

W imieniu Rady KEP ds. Apostolstwa Świeckich
bp Ignacy Dec
Biskup Świdnicki, Przewodniczący Rady

http://niezalezna.pl/64168-bp-dec-wielo ... cy-katolik

* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
Z izby wytrzeźwień do komitetu Komorowskiego. Awans skarbnika Platformy

Obrazek

Doprawdy trudno pojąć, jakimi standardami kierują się w Platformie Obywatelskiej. Łukasz Pawełek, który w ubiegłym roku trafił do izby wytrzeźwień prosto spod ambasady USA, właśnie awansował. Został pełnomocnikiem finansowym komitetu Bronisława Komorowskiego, któremu najwyraźniej nie przeszkadza alkoholowy skandal.


O zaskakującym awansie poinformował portal wPolityce.pl. Łukasza Pawełka opinia publiczna poznała na początku października 2014 roku. Lotem błyskawicy media obiegła wtedy informacja o przewiezieniu do izby wytrzeźwień prominentnego polityka Platformy Obywatelskiej. Okazał się nim Łukasz Pawełek, skarbnik PO, którego straż miejska zgarnęła z ulicy, leżącego w pobliżu ambasady USA.

Po incydencie Pawełek skierował do mediów oświadczenie, w którym poinformował o rezygnacji z funkcji skarbnika PO oraz z funkcji pełnomocnika finansowego Komitetu Wyborczego Platforma Obywatelska RP. Oczywiście, skończyło się na zapowiedziach.

Teraz partyjnego skarbnika „przygarnął” Bronisław Komorowski. W Państwowej Komisji Wyborczej zarejestrował się komitet wyborczy ubiegającego się o reelekcję prezydenta, a jego pełnomocnikiem finansowym komitetu został nie kto inny, jak Pawełek.

W latach 1998–2002 Łukasz Pawełek był radnym jednej z dzielnic w Krakowie. Później aktywnie zaangażował się w działalność w Platformie Obywatelskiej, z którą związany jest od początku jej istnienia. W latach 2006-2009 kolejno w kampaniach: samorządowej, parlamentarnej i przed wyborami do Parlamentu Europejskiego pełnił funkcję Regionalnego Pełnomocnika Finansowego w Małopolsce. W kampanii wyborczej przed wyborami parlamentarnymi 2011 r. był pełnomocnikiem finansowym Komitetu Wyborczego Platforma Obywatelska RP. Skarbnikiem Krajowym PO jest od października 2010 r.

http://niezalezna.pl/64211-z-izby-wytrz ... -platformy

* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
Prezydenci miast złożyli hołd Komorowskiemu, a on... przestraszył się confetti i balonów

Prezydenci największych polskich miast przybyli do Bronisława Komorowskiego i podpisali deklarację poparcia kandydata PO w wyścigu o fotel prezydencki. Tymczasem, Komorowski większość swojego wystąpienia poświęcił na mówienie o... confetti i balonach.


Najwyraźniej sztabowcy Bronisława Komorowskiego postanowili skierować jego kampanię wyborczą w nową fazę, ponieważ z całego kraju, aby udzielić mu poparcia w nadchodzących wyborach zjechali się do Katowic prezydenci największych miast m.in.: Hanna Gronkiewicz-Waltz, Jacek Majchrowski, Rafał Dutkiewicz, Piotr Krzystek, Tadeusz Ferenc oraz Marcin Krupa. W sumie poparcia Komorowskiemu udzieliło ok. 32 prezydentów miast z całego kraju.

Wystąpienie Bronisław Komorowskiego okazało się jednak zdumiewające i pokazało, że urzędujący prezydent najwyraźniej na poważnie przestraszył się kandydatury Andrzeja Dudy. Przez większość czasu swojego przemówienia, nawiązywał do konwencji kandydata PiS na prezydenta RP. Okazuje się, że konwencja Andrzeja Dudy musiała wywrzeć na Bronisławie Komorowskim bardzo duże wrażenie. Trudno się dziwić, nawet sceptycznie nastawieni do tej pory do kandydatury Andrzeja Dudy na prezydenta komentatorzy przyznawali, że jego konwencja stanowiła mocny akcent w kampanii wyborczej, a sam kandydat miał dużo energii. Niektórzy podkreślali nawet, że było to najlepsze wystąpienie polityka PiS od lat. Realizację konwencji Andrzeja Dudy chwalił nawet Eryk Mistewicz, znany specjalista od wizerunku politycznego: „Realizacyjnie konwencja Andrzeja Dudy na najwyższym z możliwych dotąd do osiągnięcia w Polsce poziomie".

- To nie jest konwencja, to jest spotkanie obywatelskie z prezydentami najważniejszych miast w Polsce, którzy zechcieli poprzeć moją kandydaturę – zaczął Bronisław Komorowski.

Prezydent jednak szybko zmienił temat i skoncentrował się na confetti i balonach.

- Marzymy, żeby w Polsce wybory wygrywało się nie tanimi deklaracjami, nie balonikami, nie confetti, nie obietnicami bez pokrycia, tylko rzetelną, solidną pracą i dokonaniami, które potwierdzają deklaracje wcześniej złożone, a nie odwrotnie - mówił Komorowski.

Co prawda później Bronisław Komorowski jednym zdaniem nawiązał do obecnych w Katowicach samorządowców, przekonując, że „ideał demokracji w znacznej mierze jest realizowany na poziomie polskiego samorządu”, jednak już za chwilę znów niczym katarynka zaczął powtarzać swoje wcześniejsze słowa o... confetti i balonach. Znalazł też chwilę na zaatakowanie Andrzeja Dudy.

- Confetti i baloniki są rzeczą miłą. Będzie czas i na confetti i baloniki. (...) Rządzenie krajem, to nie zabawa. Rządzenie krajem to nie nauka i praktyka dla czeladników. To zadanie dla osób z doświadczeniem. Trzeba zachęcać, żeby gromadzić to doświadczenie. To wymaga jednak czasu – przekonywał Komorowski.

Prezydent przekonywał też, że zanim sięgnie się po najwyższy urząd „trzeba mieć doświadczenie”, a nie deklarować, że „jak się sięgnie po urząd, to się czegoś nauczy”. Bronisław Komorowski po raz kolejny też nawiązał do kontrowersji związanych z wynikami wyborów samorządowych stwierdzając, że wszelkie próby ich kwestionowania są „szaleństwem”.

- zamiennik zakwestionowania wyborów samorządowych to było szaleństwo. Groziło nam nie tylko zakwestionowaniem wyborów. Pamiętacie państwo żądania, abym doprowadził do unieważnienia wyborów samorządowych – mówił Komorowski i chwalił się swoim twardym stanowiskiem w „obronie polskiej samorządności przed szaleństwami” - Po sondażach widać, że zaledwie skromna część wyborców uwierzyła w te bzdury – dodał Komorowski.

http://niezalezna.pl/64205-prezydenci-m ... -i-balonow

* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
Komorowski wytyka kandydatowi PiS baloniki i confetti. A akcję „Orzeł może” pamięta?

– Marzymy, żeby w Polsce wybory wygrywało się nie tanimi deklaracjami, nie balonikami, nie confetti, nie obietnicami bez pokrycia – mówił podczas spotkania z prezydentami miast Bronisław Komorowski. Baloniki i confetti – przywoływane przez prezydenta w trakcie sobotniego wystąpienia kilkakrotnie – odnosiły się do konwencji Andrzeja Dudy. Czyżby Komorowski już zapomniał jak sam patronował imprezie z różowymi balonikami, ulotkami rozrzucanymi z helikoptera i czekoladowym orłem w roli głównej?


– Marzymy, żeby w Polsce wybory wygrywało się nie tanimi deklaracjami, nie balonikami, nie confetti, nie obietnicami bez pokrycia, tylko rzetelną, solidną pracą i dokonaniami, które potwierdzają deklaracje wcześniej złożone, a nie odwrotnie – mówił w sobotę, w trakcie spotkania z samorządowcami, Komorowski.

Co prawda później Bronisław Komorowski jednym zdaniem nawiązał do obecnych w Katowicach samorządowców, przekonując, że „ideał demokracji w znacznej mierze jest realizowany na poziomie polskiego samorządu”, jednak już za chwilę znów niczym katarynka zaczął powtarzać swoje wcześniejsze słowa o... confetti i balonach. Znalazł też chwilę na zaatakowanie Andrzeja Dudy.

– Confetti i baloniki są rzeczą miłą. Będzie czas i na confetti i baloniki. (...) Rządzenie krajem, to nie zabawa. Rządzenie krajem to nie nauka i praktyka dla czeladników. To zadanie dla osób z doświadczeniem. Trzeba zachęcać, żeby gromadzić to doświadczenie. To wymaga jednak czasu – przekonywał Komorowski.

Nawiązanie do balonów i confetti wytknął prezydentowi w programie TVN24 „Kawa na ławę” rzecznik PiS Marcin Mastalerek. Przypomniał jednocześnie imprezę „Orzeł może” pod patronatem prezydenta Bronisława Komorowskiego, zorganizowaną z okazji Dnia Flagi przez „michnikowego szmatławca” i radiową „Trójkę”. Uczestnicy tamtego marszu mieli różowe baloniki, z helikoptera sypały się różowe ulotki, a głównym „obiektem” całego wydarzenia był czekoladowy orzeł.

Jeśli prezydent już zapomniał, że takiemu wydarzeniu patronował, to zamieszczamy kilka zdjęć, które pomogą pamięć odświeżyć:

Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

http://niezalezna.pl/64234-komorowski-w ... ze-pamieta

* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
Koniec z udawaniem katolicyzmu. Czas na decyzje. Czy Komorowski potrafi stanąć po stronie prawdy?

Obrazek


Sztab Komorowskiego musi być mocno zdesperowany, skoro już na starcie sięga po partyjnych żołnierzy z samorządów. Ustawka z poparciem 29 prezydentów miast, wyglądała raczej na żałosny pocałunek śmierci. Czy mentorski, ospały ton Komorowskiego ma jeszcze szansę kogokolwiek przekonać? Czy wyświechtane frazesy o obywatelskości i dialogu mają w jego ustach jeszcze jakieś znaczenie? Za jaką inicjatywą obywatelską wstawił się do tej pory? Jak naprawdę wygląda jego dialog? Czy kiedykolwiek zajął stanowisko w sporze pomiędzy gnuśną władzą a obywatelami? Czy w którymkolwiek momencie zareagował na antykatolicką nagonkę i zahamował prawo uderzające w chrześcijańskie wartości? A jednak regularnie przesiaduje w pierwszej ławce na wszystkich uroczystościach kościelnych, gdzie po przespaniu większej części Mszy świętej, maszeruje do Komunii. Nadszedł czas, by policzyć stosy ogarków zapalonych diabłu.
Czy w tak trudnych dla Polski czasach wojny cywilizacyjnej, w ostatniej fazie rewolucji kulturowej, Polsce potrzebny jest lewicowy prezydent? Czy naprawdę mamy oddać ją w ręce człowieka, który dla zyskania poparcia elektoratu potrafi przez lata trwać w moralnej schizofrenii? Platforma Obywatelska od dawna jest już partią lewicową. Opowiada się za rozwiązaniami prawnymi o marksistowskim rodowodzie i forsuje przepisy, które skutecznie zdekonstruują struktury społeczne. Przyjęta przez Sejm Konwencja Rady Europy ws. przemocy wobec kobiet została wprowadzona siłą. Jej postulaty są zwieńczeniem długofalowej strategii demontażu społeczeństwa. O jej totalitarnym charakterze i konsekwencjach, jakie niesie pisałam wielokrotnie, więc odwołam się tutaj do wcześniejszych tekstów.
Rząd przemocą wprowadza Konwencję antyprzemocową. Strach pomyśleć co będzie po ratyfikacji
Bronisław Komorowski ma możliwość zawetowania ustawy sejmowej, przyzwalającej na ratyfikację. Może ją powstrzymać jeszcze przed wyborami. Czy stać go na stanięcie po stronie prawdy i obywatelskiego dobra? Czy powołując się tak często na społeczny dialog, posłucha głosu milionów Polaków reprezentowanych przez dziesiątki organizacji obywatelskich, katolickich i duchowieństwo?
Jak Komorowski odpowie na apel ks. bp. Ignacego Deca, który w liście otwartym prosi o nieratyfikowanie Konwencji?
Panie Prezydencie, wielokrotnie Pan określał się jako wierzący i praktykujący katolik. Jest Pan katolikiem od chwili chrztu, a zwolennikiem określonej partii od pewnego czasu. Partie i rządy przemijają, a słowo Boga trwa na wieki, słowo, którego aktualnie strzeże Kościół, którego Pan jest członkiem
— napisał bp Dec.
Prezydent milczy, ale odpowiedź na apel biskupa padła już z ust Stefana Niesiołowskiego, który zapowiedział, że Komorowski żadnego biskupa słuchać nie będzie. Kogo więc posłucha? Swoich doradców z PZPR-owskim rodowodem? Swojego przyjaciela Janusza Palikota czy może jego politycznego guru – Jerzego Urbana? Po kimś, kto rozpoczął kadencję od usunięcia krzyża z Krakowskiego Przedmieścia można się spodziewać wszystkiego…
Po 5 latach lukrowanej, ospałej prezydentury, w której Bronisław Komorowski dał się poznać nie jako „prezydent wszystkich Polaków”, lecz „prezydent wszystkich układów”, powinien wreszcie coś zrobić dla Polski. Po pierwsze – nie ratyfikować Konwencji,po drugie odejść. Bo przecież, jak sam wczoraj stwierdził:
Wybory to nie zabawa! Rządzenie krajem to nie nauka, to nie praktyka dla czeladników!
Pięć lat czeladnikowania nam wystarczy. W malowaniu bombek, zdobieniu jajek i robieniu kotylionów pan prezydent nabrał już wystarczającej wprawy. Będzie mógł sobie ze spokojem dorabiać do emerytury chałupnictwem. Polska potrzebuje prezydenta.

http://wpolityce.pl/polityka/233895-kon ... nie-prawdy

* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
Jacyś słabi ci doradcy prezydenta Komorowskiego… Trzy PR-owe pomysły i trzy „pudła”

Po świetnej konwencji wyborczej Andrzeja Dudy, co potwierdzili nawet dalecy od Prawa i Sprawiedliwości politolodzy i fachowcy od PR, ruszył się także sztab Komorowskiego i prezydent pojechał na Śląsk aby tam próbować potwierdzić obywatelskość swojej kandydatury.

Taka zapowiedź pojawiła się już na konwencji Platformy, kiedy to podczas wystąpienia Komorowskiego, który stwierdził, że będzie kandydatem ponadpartyjnym, zgasło wyświetlane za nim logo tej partii.
Teraz zebrano 29 prezydentów miast (głównie członków Platformy lub startujących w ostatnich wyborach samorządowych z poparciem tej partii, dwóch z nich prezydenci Krakowa i Rzeszowa startowało z poparciem SLD), podpisali oni deklarację poparcia dla Komorowskiego ale trudno całą tę PR-ową operację uznać za podbudowanie obywatelskiego charakteru kandydatury urzędującego prezydenta.
Zresztą o zachowaniach „proobywatelskich” prezydenta Komorowskiego świadczy między innymi zignorowanie ponad 2,5 mln podpisów zebranych przez związki zawodowe pod wnioskiem o referendum w sprawie wydłużenia do 67 lat wieku emerytalnego, ponad 2 milionów podpisów w spawie referendum o ochronie Lasów Państwowych, czy ponad 1 miliona podpisów pod wnioskiem o referendum w sprawie obligatoryjnego pójścia 6-latków do szkoły.
Nigdy nie spotkał się z inicjatorami tych przedsięwzięć, ba nawet nie zwrócił się do rządu Platformy i PSL-u aby przeprowadziły szerokie konsultacje społeczne, czy też decydowały się na tzw. wysłuchanie publiczne w odniesieniu do projektów ustaw, które rządzący przygotowali w tych sprawach.
Równie lekceważące było zachowanie prezydenta Komorowskiego w odniesieniu do protestujących członków OFE, którzy sprzeciwiali się konfiskacie 150 mld zł zgromadzonych w Funduszach i przeniesieniu ich do ZUS.
Nie tylko nie spotkał się z protestującymi ale do tej pory jego Kancelaria procesuje się z jednym ze stowarzyszeń, które zażądało upublicznienia ekspertyz jakie prezydent zamówił w tej sprawie za publiczne pieniądze.
W przemówieniu do samorządowców na Śląsku (tym razem trochę „żywszym” niż to wygłoszone na konwencji wyborczej, o którym nawet zaprzyjaźniona michnikowy szmatławiec napisała, że podczas jego wygłaszania „ziewały nawet krzesła na sali”), stwierdził także, że wyborów nie wygrywa się „balonikami i konfetti” wyraźnie nawiązując w ten sposób do konwencji Andrzeja Dudy.
I znowu podpowiedź PR-owców, okazała się „strzałem jak kulą w płot”. Otóż podczas Święta Flagi 2 maja 2013 roku prezydent Komorowski był patronem honorowym przedsięwzięcia „Orzeł może”, podczas którego świętowano z orłem zrobionym z czekolady, różowymi balonikami, a konfetti rozrzucano w Warszawie z wojskowych helikopterów (do tej pory nie udało się uzyskać odpowiedzi resortu obrony kto zaakceptował użycie wojskowego sprzętu i ile to polską armię kosztowało).
W tym samym przemówieniu prezydent Komorowski użył także stwierdzenia, że rządzenie krajem to jak to „poetycko” określił „nie jest praktyka dla czeladników” sugerując, że on jest mistrzem, a pozostali kandydaci to czeladnicy”. I znowu pudło szczególnie w odniesieniu do kandydata Prawa i Sprawiedliwości Andrzeja Dudy.
Bo czym można nazwać czeladnikiem nauczyciela akademickiego Uniwersytetu Jagiellońskiego, doktora nauk prawnych, człowieka który był wiceministrem sprawiedliwości, ministrem w Kancelarii Prezydenta, wreszcie posłem na Sejm RP, a obecnie posłem do Parlamentu Europejskiego i to należącym do tych najaktywniejszych.
Trzy PR-owe pomysły i trzy „pudła” prezydenta Komorowskiego, najwyższy czas zmienić doradców, bo w II turze wyborów (którą pokazują już sondaże na 3 miesiące przed I turą), szykuje się porażka.

http://wpolityce.pl/polityka/233908-jac ... trzy-pudla

* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
Czym Komorowski odpowie na spot Dudy? Może przepisem na „bigosowanie”?! ZOBACZ FILM i słynne przemówienie…

Obrazek

Bronisław Komorowski, jak wynika z jego ostatnich wypowiedzi, będących reakcją na przemówienie Andrzeja Dudy na konwencji wyborczej PiS, ma zamiar przedstawiać się w kampanii jako polityk wytrawny i niezmiernie doświadczony. Przypominamy więc jedno z doświadczeń urzędującego prezydenta RP, które odbiło się szerokim echem na świecie.

Wybory to nie zabawa! Rządzenie krajem to nie nauka, to nie praktyka dla czeladników, to zadanie dla tych, którzy muszą dysponować odpowiednią wiedzą, umiejętnościami i wolą działania! Trzeba zachęcać także do tego, by gromadzić to doświadczenie
— ogłosił niedawno Bronisław Komorowski.
CZYTAJ WIĘCEJ: Bronisław Komorowski uderza w Andrzeja Dudę: „O tym, czy ktoś wygrywa nie decyduje konfetti! Rządzenie to nie praktyka dla czeladników!”
Zachęceni tym wezwaniem, wsiedliśmy w wehikuł czasu, który w poszukiwaniu słynnych doświadczeń obecnego prezydenta, zabrał nas do USA. Był grudzień 2010 r. Bronisław Komorowski, goszcząc z oficjalną wizytą w Stanach Zjednoczonych, wygłosił przemówienie przed amerykańskim elitami zgromadzonymi w German Marshall Fund of the United States.
Niestety nie zachował się zapis video [przynajmniej w dostępnych mediach] tej wiekopomnej mowy. Możemy ją jednak przytoczyć dzięki czujności blogera KANO Salon24.pl, który swego czasu spisał wystąpienie. Przeszło ono do historii z powodu „bigosowania”, ale polecamy szersze fragmenty, bo nie brakuje w nich innych smaczków.

Panie Boże, przecież tam jest liberum veto

Mało kto o tym wie, że w Polsce w XVIII wieku istniał mechanizm ustrojowy, który gwarantował każdemu obywatelowi prawo uczestniczenia w wyborach. To się wtedy źle skończyło. Skończyło się anarchizacją, państwo było za słabe. Mało kto o tym wie, że w Polsce wszyscy wybierali króla. Mało kto o tym wie, że polski sejmy czy polski parlament działa na zasadzie obowiązkowej zgody wszystkich. To było słynne liberum veto. Myśmy w XVIII wieku to praktykowali co nie zawsze wychodziło na zdrowie. Ale dzisiaj patrzymy na Unię Europejską i patrzymy, Panie Boże, przecież tam jest liberum veto. Obowiązkowa zgoda wszystkich z wszystkimi.

Ucieranie to jest coś jak w wielkim tyglu

Żeby było jasne, ja tu rozmawiałem z Panią [tłumaczką]. Ja jestem z wykształcenia historykiem, więc na wszelki wypadek powiem, jak to naprawdę w praktyce wyglądało. Były w polskim sejmie trzy fazy dochodzenia do decyzji politycznych. Pierwsza faza to była faza zgłaszania poglądów. Każdy mógł sobie zgłosić, jaki chciał. Druga faza to była faza ucierania poglądów. Nie wiem, jak to pani tłumaczka przetłumaczy na angielski, ale ucieranie to jest coś jak w wielkim tyglu, jeżeli trze się, aż się zrobi jednolita masa. Ucierano poglądy przez długotrwała dyskusję. Ale jeśli to nie pomogło i niech choćby jedna osoba niezdecydowana albo przeciwna, to mogła wstać na sali parlamentu polskiego, krzyknąć liberum veto i czym prędzej uciec. Zrywała w ten sposób sejm.

To była faza bigosowania

Więc polska szlachta wymyśliła trzecią fazę działania. To była faza bigosowania. Jak pani tłumaczka to przetłumaczy, nie wiem. Bigos to szczególne, specyficzne danie. Kapusta siekana i siekane mięso długotrwale gotowane. No więc trzecia faza - siekanie, bigosowanie polegało na to, że krewka szlachta chwytała za szable i takiego, który psuł ustrój państwa, który psuł prawo, po prostu brała na szable, nim zdążył uciec. Wszystko działało do roku 1562, kiedy pierwszemu posłowi polskiemu udało się nie tylko krzyknąć liberum veto, ale uciec, nim się szlachta zorientowała, nim wzięła za szable pan Siciński, starosta upicki uciekł na Litwę. I to był początek kryzysu. Nie wiem, jak sobie z tym poradzi Unia Europejska, ale tam jest liberum veto i od czasu do czasu trzeba brać się za bigosowanie.

My Polacy, zawsze mieliśmy katar

W naszym miejscu Europy, jak ktoś pamięta mapę Europy, nie wiem, czy w Ameryce ktoś pamięta, jak wygląda mapa Europy, czy nie? Nie jestem tego pewien. My jesteśmy w takim miejscu między Rosją a Niemcami. To jest takie miejsce, w którym proszę Państwa bez względu nawet, jak się ktoś integruje, jak powstaje wspólny dom europejski, wspólny dom natowski, to jest takie miejsce, gdzie ciągle są jakieś przeciągi. I bez względu na to, gdzie ktoś na jakimś piętrze otworzy drzwi albo okno, to od przeciągu, my Polacy, zawsze mieliśmy katar. No tak po prostu zawsze było.

Gdzie jest Islandia?

Od tej pory będę ściśle obserwował i się zastanawiał, gdzie jest Islandia. Islandia w tym sensie, czy jest częścią Europy. Intuicyjnie zawsze sądziłem, że tak. W sensie kulturowym, mentalnościowym itd. Geograficznie to jest pewnie inaczej, na mapach gdzieś tam zawsze oddzielana. Kulturowo na pewno tak. A jak już jest 6 tysięcy Polaków, to już kawał Europy macie na pewno.

Słuchaj Roman, to do ciebie będzie

Dzisiaj Europa nie cierpi z powodu deficytu bezpieczeństwa, bo nikt na nikogo w Europie nie czyha. No może prawie nikt na prawie nikogo. Ale cierpi Europa w sposób ewidentny, słuchaj Roman [osoba o nieustalonej tożsamości], to do Ciebie będzie, na deficyt zaufania.

Wariaci z mojego pokolenia

No można mówić w imię strasznej historii, no to schowajmy się gdzieś pod łóżko i siedźmy cicho i nie róbmy nic, bo nam świat grozi. W życiu, w polityce jak w życiu trzeba być jednocześnie optymistą i realistą. Trzeba być romantykiem w dążeniu do wielkich, odległych nawet celów, a jednocześnie pragmatykiem w stawianiu sobie celów cząstkowych i szukaniu rozwiązań konkretnych problemów. Ja uważam, że tylko romantycy zdolni do realizmu osiągają jakieś efekty. Tak jak tylko romantycy, powiem więcej, wariaci z mojego pokolenia mogli rwać z motyką na księżyc.
Przetłumaczyłaś, tak?
W tradycji rosyjskiej jest takie powiedzenie, które mówi wszystko, nie wiem, jak pani tłumaczka to przetłumaczy. Było powiedzenie, które sobie w Polsce powtarzamy często, Rosjanie wszyscy znają, warto żeby Amerykanie o nim wiedzieli „kurica nie ptica Polsza nie zagranica”. Przetłumaczyłaś, tak?

Polska jest krajem dziwnym

Proszę państwa Polska jest krajem dziwnym, nietypowym, ale można o nas mówić różne rzeczy, ale tu w Ameryce wszyscy powinni o tym wiedzieć, że Polska jest krajem narodu proamerykańskiego. Jak wiecie państwo, to się wcale tak często nie zdarza. W Polsce Amerykę się lubi. Tylko problem polega na tym i te nieszczęsne wizy, i te wycieki, i te więzienia CIA, oprócz obiektywnych spraw jak Iran, Irak czy Afganistan, spowodowały, że jedną trzecią tego wielkiego potencjału sympatii dla Ameryki już szlag trafił. Co tu dużo gadać. W sprawie wiz to dzisiaj Pułaski i Kościuszko musieliby wypełniać kwestionariusz wizowy, gdyby chcieli do Stanów Zjednoczonych przyjechać.

Jak się idzie na polowanie

My możemy od czasu do czasu w imię zasady „za naszą i waszą” wolność jechać nawet daleko od Polski. My nie mamy żadnych interesów ani w Iraku, ani w Afganistanie. Nie mamy żadnych interesów politycznych, nie mamy żadnych interesów gospodarczych. Możemy jechać w imię wspólnoty wynikającej z poczucia, że razem odpowiadamy za wolność innych ludzi. Ale jak się idzie na polowanie, daleko w głęboki las, no to trzeba wiedzieć, że własny dom jest zabezpieczony. Że własna kobieta, że własne dzieci, że własna chałupa są bezpieczne.

Wierz, ale sprawdzaj (żonę)

Jest takie stare rosyjskie powiedzenia „dowieriaj no prowieriaj”, to znaczy dowierzaj, wierz, ufaj ale sprawdzaj. Trochę tak jak w relacjach małżeńskich - wierz, ale sprawdzaj. Potrzeba odnawiania to trochę tak jak w małżeństwie. Co jakiś czas dobrze się z własną żoną umówić na randkę.

A brodę miał dotąd taką

Proszę państwa, żeby nie przedłużać, ja tu mam napisany bardzo mądry referat, ale wolę rozmawiać w ten sposób. Siedziałem sobie kiedyś w więzieniu, to były lata siedemdziesiąte, jako polityczny więzień, ale siedziałem ze zwykłymi kryminalistami.
Siedziałem między innymi z Jankiem Szelągiem - dwumetrowego wzrostu bandytą. Zwykłym bandytą, który siedział za zabójstwo. No i oni do nas tak z ciekawością na nas patrzyli, co my za jedni. Mówili do nas wtedy per student. I on tak w pewnej chwili, a tu aresztują kogoś, kogoś wprowadzają, były duże aresztowania w Warszawie wtedy, to był chyba rok siedemdziesiąty siódmy, albo ósmy, już nie pamiętam, mówi „ty student” mówi, a brodę miał dotąd taką, mówi „ty student, sprawa jest poważna bo widzę, że ciągle waszych aresztują”.

Najpierw klawisza w łeb

Kiedy zobaczył, że jeszcze na dziedziniec wjechał samochód pancerny policyjny, milicyjny to w ogóle był cały podniecony, mówi „ty student sprawa jest bardzo poważna, powiedz student czy może wasi przyjdą was odbić?” Proszę Państwa, to było kompletnie niemożliwe. No ale jak ja miałem się przyznać takiemu bandycie, że to w ogóle nierealne. Jak mam wyglądać na poważnego rewolucjonistę to trzeba przynajmniej podtrzymać jego nadzieję, że jakaś akcja zbrojna będzie, albo coś. No więc mówię „no wiesz słuchaj, wszystko się może zdarzyć”. I tu padła deklaracja ze strony Janka Szeląga, zwykłego bandyty, który bardzo wiele, mało wiedział o świecie, a dużo o życiu, która tłumaczy najlepiej skąd się bierze polska sympatia do Ameryki. Bo on mówi „ty student jak przyjdą wasi was odbić, to ty pamiętaj - my wszyscy za wolnością. Tylko pamiętaj student, jak przyjdą was odbić to najpierw klawisza w łeb” - klawisz to strażnik więzienny - „najpierw klawisza w łeb, potem porywamy samochód i do Ameryki”. On nawet biedak nie wiedział, on nie wiedział, że po drodze, że jest Ocean Atlantycki, ale wiedział jedno, wiedział, że mu Ameryka kojarzy się z wolnością.
Tyle gwoli przypomnienia. Być może komitet Bronisława Komorowskiego, w którym pełnomocnikiem finansowym jest niedawany pensjonariusz izby wytrzeźwień, zechce wykorzystać fragmenty przemówienia prezydenta do jego kampanii. Gotowy jest nawet spot wyborczy:

https://www.youtube.com/watch?feature=p ... gzTVRcRdgQ

Proponujemy mottem kampanii ustanowić hasło: „Bigosowanie receptą na prezydentowanie”…

http://wpolityce.pl/polityka/233957-czy ... zemowienie

* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
W PIGUŁCE: Lech Kaczyński widział jasno zagrożenie. A co widział Bronisław Komorowski?

Obrazek

Nie trzeba więcej słów. Wszystko jasne.


Obrazek

http://wpolityce.pl/polityka/234179-w-p ... komorowski

* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
29 prezydentów miast łamie standardy wyborcze: publicznie złożyli świadectwa poparcia dla Komorowskiego

W odpowiedzi na bardzo udaną, porywającą konwencję Andrzeja Dudy, kandydata polskich środowisk patriotycznych w zbliżających się wyborach prezydenckich, sztab obecnego prezydenta Bronisława Komorowskiego wezwał na pomoc prezydentów miast popieranych w ostatnich wyborach samorządowych przez PO.

29 z nich przybyło na wezwanie tego sztabu do Katowic i tam publicznie złożyli świadectwa lojalności, wierności i poparcia dla tego kandydata. Wszyscy, kolejno, wręczonym flamastrem podpisali się pod wielkim plakatem z napisem „Deklaracja poparcia Bronisława Komorowskiego”. Zrobili to jako „prezydenci” swych miast, jako organy władzy publicznej, władzy samorządowej, do czego nie mieli prawa, gdyż już po wyborze muszą reprezentować interesy całych swych wspólnot lokalnych. Także tych wyborców, którzy na nich nie głosowali. Gdyby przybyli na spotkanie z kandydatem Komorowskim jako osoby prywatne i w takim charakterze złożyli swe podpisy - od biedy można by to jakoś przełknąć, ale też z wielkimi wątpliwościami. Jednak oni, przedstawiani jako „prezydenci dużych miast”, starali się stworzyć wrażenie, że całe społeczeństwa, wszyscy mieszkańcy miast, w których wygrali wybory (często zresztą bardzo niewielką ilością głosów) popierają kandydaturę B. Komorowskiego. Co oczywiście jest nieprawdą. Jednak taka nieuczciwa agitacja nadużywająca prestiżu i samego urzędu organu administracji w prywatnym interesie politycznym 29 prezydentów miast i ich środowisk politycznych - jest sprzeczne ze standardami uczciwych wyborów.
Osoba X lub Y występująca publicznie jako „prezydent” działać może tylko we wspólnym interesie wszystkich mieszkańców. Publiczne okazywanie „na urzędzie” swych prywatnych sympatii politycznych przez prezydenta miasta i wykorzystywanie tego publicznego urzędu do agitacji za „swoim” kandydatem - nie jest „wspólną” sprawą wszystkich mieszkańców danego miasta.
Prezydenci nie mają więc prawa do prowadzenia - w ramach wykonywania publicznego urzędu - swej prywatnej agitacji wyborczej. Jest to nieuczciwe nadużycie urzędu, ale też stwarza w miejscu działania prezydenta presję i atmosferę nieprzychylną i dyskryminującą dla innych kandydatów, niż publicznie wskazany przez prezydenta miasta; nieprzychylną dla kandydatów popieranych przez inne środowiska w mieście.
Powstaje też pytanie: skoro włodarz miasta, prezydent popierany przez PO, jako prezydent miasta poparł publicznie obecnego prezydenta Bronisława Komorowskiego, to czy za tym pójdzie też już bezpośrednie łamanie kodeksu wyborczego, tj. np. zbieranie przez urząd miasta kierowany przez danego prezydenta, tj. wśród pracowników i mieszkańców podpisów popierających kandydaturę Bronisława Komorowskiego w zbliżających się wyborach? Skoro prezydent miasta podpisał „deklarację” jego poparcia, to tym samym zobowiązał się do - logicznie przecież – jakiś konkretnych aktów poparcia. Czy oznaczać to więc będzie organizowanie również cichej, bo zakazanej przecież prawem, kampanii wyborczej w urzędach miast, zbieranie podpisów z użyciem presji służbowej na urzędników?
Art. 108 kodeksu wyborczego wyraźnie zabrania prowadzenia agitacji wyborczej w jakichkolwiek formach na terenie urzędów administracji rządowej i samorządu terytorialnego oraz sądów. Wydaje się, że niedozwoloną agitacją wyborczą na rzecz obecnego prezydenta Bronisława Komorowskiego były już same publiczne deklaracje poparcia w świetle kamer i fleszy aparatów złożone przez 29 prywatnych osób, które poparły prezydenta Komorowskiego jako „prezydenci miast”. Stworzyło to sytuację niedozwolonej presji na wszystkich podwładnych tych 29 prezydentów oraz zasugerowało z pewnościom wielu mniej zorientowanym mieszkańcom miast, w imieniu których tych 29 osób poparło politycznie obecnego prezydenta.
Pamiętajcie jednak mieszkańcy 29 dużych miast, wasi prezydenci naruszyli standardy demokratycznych wyborów i wywierają teraz swym postępowaniem niedozwoloną presję na wasze decyzje polityczne. Pamiętajcie też, że tych 29 prezydentów poparło Bronisława Komorowskiego tylko w swym własnym imieniu. Mieszkańców miast to nie wiąże.
Niestety, jak dotychczas, sztab obecnego prezydenta ogranicza jego kampanię do tzw. brudnej kampanii, tj. do wysyłania obraźliwych epitetów pod adresem doktora Andrzeja Dudy, napuszczanie na niego mediów i na uciekaniu od bezpośredniej dyskusji z kandydatem polskich środowisk patriotycznych.
Bezpośrednia dyskusja pokazałaby bowiem, iż między kandydatami, tj. miedzy obecną, zrujnowaną Polską, którą uosabia powolny Bronisław Komorowski, zupełnie nie czujący jakichkolwiek problemów Polaków, zwłaszcza młodych, a przyszłością odbudowanej ze zgliszczy Polski, uosabianą przez młodego, energicznego Andrzeja Dudę – istnieje przepaść.
Prezydent Komorowski zawsze chował się za spódnicami swojej żony i pani premier Kopacz, za obraźliwymi filipikami pana prof. Tomasza Nałęcza i pomocnikami dziennikarskimi z TVN i michnikowego szmatławca. Teraz schował się w tłumie 29 prezydentów miast nadużywających swych publicznych funkcji we własnym, politycznym, indywidualnym interesie. Ale tych 29 panów i pań, też prezydenta Komorowskiego nie uratuje. Nie tylko oni bowiem na prezydenta RP głosują. Głosują miliony Polaków.
Korzystajmy więc z własnego głosu, głosu za zmianą w Polsce!

http://wpolityce.pl/polityka/234067-29- ... orowskiego

* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
Prezydenci dla prezydenta. Wizyta Komorowskiego w Katowicach przypominała czasy PRL

Obrazek

Zupełnie nie rozumiem przesłanek niedawnego spotkania Prezydenta RP Bronisława Komorowskiego z prezydentami 29 miast, którzy w niezwykle uroczysty i bardzo przypominający czasy PRL sposób udzielili mu poparcia w ponownym ubieganiu się o najwyższy urząd w Polsce.
Każdy z zaproszonych do Katowic samorządowców reprezentuje wprawdzie swoją gminę, ale dysponuje w wyborach tylko jednym, własnym głosem. Po co był więc ten spęd? Czy gdyby do Komorowskiego przybyli szefowie związków sportowych oznaczałoby to, że zagłosują na niego wszyscy zawodnicy uprawiający reprezentowaną przez ich prezesów dyscyplinę?
Zastanawiam się też nad doborem uczestników śląskiego meetingu. Dlaczego nie było np. wiceprzewodniczącej Platformy Obywatelskiej Hanny Gronkiewicz-Waltz z Warszawy, stawił się natomiast związany raczej z lewicą Jacek Majchrowski z Krakowa? Czy miało to służyć zaakcentowaniu przez Komorowskiego, że jest kandydatem obywatelskim, a nie partyjnym? A może było to bardziej towarzyskie niż polityczne spotkanie? To po co w takim razie takie nagłośnienie medialne?
Sporo tych pytań i wątpliwości, ale też wydarzenie było dosyć niezwykłe i tajemnicze.

http://wpolityce.pl/polityka/234035-pre ... -czasy-prl

____________________________________
Ojczyznę wolną pobłogosław Panie.


18 lut 2015, 19:33
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA10 lis 2006, 07:34

 POSTY        3465
Post Re: Kabaret "Pod Bulem"
Od lat pięciu urzęduje, czasem groźnie zmarszczy brwi, żyrandola przypilnuje i w kościele nieraz śpi…
(na melodię piosenki „Czarny kot” – Okudżawy)
Przed przeczytaniem tej ballady ściągnijcie sobie z sieci i wysłuchajcie cudną piosenkę Okudżawy „Czarny kot”, najlepiej w wykonaniu Anatola Borowika, bo to jest ułożone do tamtej melodii, trochę też nawiązujące do treści:


Ballada prezydencka

W mieście co się zwie Warszawa
Wielki pałac, że ho, ho!  :nonono:
Prezydenta Bronisława
Z partii, co się zwie PeO  :wysmiewacz:

Od lat pięciu urzęduje
Czasem groźnie zmarszczy brwi  :angry2:
Żyrandola przypilnuje
I w kościele nieraz śpi  :mellow:

Ustaw on niewiele zgłasza
I nie składa żadnych wet
Cieszy się, gdy go zaprasza
Redaktorka z Radia Zet  :wub:

Czasem przyjmie Ekscelencję
Lub powoła jakiś rząd
Wpisze w księgę kondolencje
Gdzie w co drugim słowie błąd  :dokuczacz:

Mało go obchodzi Gruzja
Ani ukraiński step
Jemu wciąż się marzy fuzja
By sarenkom strzelać w łeb  <_<

Kiedyś nawet wąsy nosił
Lecz je zgolił, sześć je pal
Do wyborów znów się zgłosił
Bo mu żyrandola żal :(

Lecz nie będzie Ruska Buda
Cieszyć się wygraną znów
Bo zwycięży Andrzej Duda
I to tak, że czapki z głów!  :brawa:


Autor Janusz Wojciechowski

http://januszwojciechowski.blog.onet.pl ... rezydencka

____________________________________
"Demokracja to cztery wilki i owca głosujące o obiedzie" R.A.Heinlein


23 lut 2015, 20:48
Zobacz profil
Fachowiec
Własny awatar

 REJESTRACJA14 wrz 2011, 21:56

 POSTY        1263
Post Re: Kabaret "Pod Bulem"
Poparcie dla Komorowskiego spada na łeb na szyję - narasta zdenerwowanie w jego zapleczu

Obrazek

1.  Zaprzyjaźniona z rządzącymi telewizja TVN24 opublikowała sondaż, który pokazuje dramatyczny spadek poparcia dla prezydenta Komorowskiego w ciągu ostatniego miesiąca aż o 18 punktów procentowych (z 65% do 47%) czyli głowa państwa utraciła ponad 1/4 swojego dotychczasowego poparcia.

Z kolei kandydat Prawa i Sprawiedliwości Andrzej Duda w stosunku do badania sprzed miesiąca zyskał 6 punktów procentowych (wzrost poparcia z 18% do 24%) czyli poparcie dla niego wzrosło aż o 1/3. Gdyby ta tendencja się utrzymała to zwycięstwo Andrzeja Dudy w II turze wyborów jest coraz bardziej prawdopodobne.
2. Stąd coraz ostrzejsze wypowiedzi dotyczące Andrzeja Dudy najbliższych współpracowników prezydenta Komorowskiego ale także samej głowy państwa, choćby ta o mistrzu i czeladnikach.
Przypomnijmy tylko, że w przemówieniu do prezydentów miast popierających Komorowskiego prezydent użył stwierdzenia, że rządzenie krajem to jak to „poetycko” określił „nie jest praktyka dla czeladników” sugerując, że on jest mistrzem, a pozostali kandydaci to czeladnicy”. To porównanie szczególnie w odniesieniu do kandydata Prawa i Sprawiedliwości Andrzeja Dudy, było jak „strzał kulą w płot”. Bo czy można nazwać czeladnikiem nauczyciela akademickiego Uniwersytetu Jagiellońskiego, doktora nauk prawnych, człowieka który był wiceministrem sprawiedliwości, ministrem w Kancelarii Prezydenta, wreszcie posłem na Sejm RP, a obecnie posłem do Parlamentu Europejskiego i to należącym do tych najaktywniejszych.
3. Z kolei w „Kropce nad i” prezydent Komorowski wrócił do oskarżenia Andrzeja Dudy o chęć wysłania polskich żołnierzy na Ukrainę. Mimo tego, że Duda parokrotnie już tę rzecz wyjaśniał i stanowczo zaprzeczył, że kiedykolwiek miał taki zamiar, prezydent Komorowski zdecydował się napiętnować tę wymyśloną wypowiedź.
Próbowała nawet interweniować prowadząca program Monika Olejnik, mówiąc, że Duda tak jednak nie powiedział ale prezydent Komorowski nie zrażony tą uwagą jednak potępił kandydata Prawa i Sprawiedliwości .
4. Niezwykle brutalnie i nieprawdziwie o Andrzeju Dudzie wypowiada się prezydencki doradca Tomasz Nałęcz.
Zarzuca mu brak kompetencji w tym także w zakresie prawa w tym nieznajomość Konstytucji RP, choć akurat Andrzej Duda będąc ministrem w Kancelarii śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego zajmował się właśnie badaniem zgodności z Konstytucją RP przedkładanych mu do podpisu projektów ustaw. Wręcz drwił, z domagania się przez Andrzeja Dudę debat kandydatów na prezydenta przed I turą wyborów, twierdząc, że poglądy urzędującego prezydenta są powszechnie znane więc niech debatują ze sobą pozostali kandydaci.
Tak się jednak składa, że w pytani o tę sprawę Polacy uważają, że takie debaty kandydatów (w tym także prezydenta Komorowskiego), powinny się jednak odbyć przed I turą wyborów (tak uważało aż 68% badanych).
Krytyka Nałęcza dotyczyła także braku doświadczenia Andrzeja Dudy w polityce zagranicznej i w tym kontekście prezydencki doradca podkreślał sukcesy Komorowskiego w tym zakresie tyle tylko, że trudno było je wymienić. A już budowanie przyjaźni z byłym już prezydentem Ukrainy Janukowyczem, który okazał się zdrajcą własnego narodu (a być może nawet rosyjskim agentem), to raczej przykład na totalną klęskę polityki wschodniej prezydenta Komorowskiego, a nie sukces.
Kolejne badania pokazują gwałtowny spadek poparcia dla prezydenta Komorowskiego, narasta więc zdenerwowanie zarówno jego jak i jego najbliższego otoczenia.

http://wpolityce.pl/polityka/234340-pop ... o-zapleczu

* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
Prezydent Komorowski gwarantem naszego bezpieczeństwa? Raczej groźnym usypiaczem Polaków

Ostatnie posiedzenie Rady Bezpieczeństwa Narodowego wydaje się być głównie akcentem wyborczym, a nie próbą rzetelnej i merytorycznej debaty o sytuacji na Wschodzie. Świadczy o tym nie tylko termin zwołania RBN, ale także przekaz konferencji prasowej Bronisława Komorowskiego. Mieszał on w swoim przemówieniu merytoryczny przekaz dotyczący posiedzenia RBN i sytuacji na Ukrainie z kpiącymi i złośliwymi uwagami dotyczącymi swoich konkurentów politycznych. Jak widać walka i kampania wyborcza ogarnęła na dobre także sprawy bezpieczeństwa narodowego. Szczególnie dobrze widać to właśnie w narracji i przekazie Bronisława Komorowskiego.
Przemówienie po posiedzeniu RBN to kolejna już zamiennik polaryzacji w czasie kampanii wyborczej. Prezydent kolejny raz stawia się w opozycji do pozostałych kandydatów na Prezydenta RP, sugerując, że tylko on jest w stanie zapewnić bezpieczeństwo Polsce, ponieważ tylko on ma doświadczenie w pracy z wojskiem. Doświadczenie, jako prezydent, ale również szef MON. Ten sposób przedstawiania siebie w kampanii będzie zapewne kontynuowany, ponieważ Komorowski liczy na wizerunek męża stanu, który w obliczu narastającego napięcia będzie w stanie zapewnić bezpieczeństwo i spokój Polsce. Problem w tym, że ten przekaz oparty jest na ułudzie, niepamięci i manipulacji. Bronisław Komorowski wielokrotnie dawał dowód, że nie może być dla Polski i Polaków gwarantem bezpieczeństwa.
Prezydent informując o ustawie podwyższającej finansowanie wojska do 2 proc. PKB znów mówił, że to on wprowadził w Polsce zasadę dotyczącą finansowania armii. I rzeczywiście, prawo powstało, gdy Komorowski był szefem MON. Jednak sam prezydent tę zasadę wielokrotnie podważał, gdy rząd jego partii łamał przyjęte w latach 90. regulacje. Choć rząd Tuska kilkakrotnie nie wydawał na wojsko tak dużych sum, jak powinien, Komorowski milczał. Gdy oficjalnie władze poinformowały, że trzeba zmniejszyć finansowanie armii prezydent mówił o tych decyzjach: *„jeżeli będą one jednorazowe to nie ma katastrofy”.* Choć problem z finansowaniem wojska jest od lat Bronisław Komorowski milczał. Podobnie może być po 2016 roku, jeśli okaże się, że jednak rządzący nie mają odpowiednich sum. To również przez postawę prezydenta Komorowskiego zapisy dotyczące finansowania armii są i mogą być niewiarygodne.
Bronisław Komorowski jako gwarant bezpieczeństwa państwa jest niestety w całości niewiarygodny. Do dziś ciągnie się za nim cień kompromitacji związanej z kontaktami z WSI oraz mącenie w tej sprawie. Do dziś nie wiadomo, skąd bierze się jego pozytywne stanowisko o tych służbach, jakie były związki jego z fundacją Pro Civili, co wiedział o aferach toczących WSI? Nie wiadomo, dlaczego zachował się tak, jak zachował w aferze marszałkowej? Dlaczego jego pozytywna ocena dot. WSI jest ważniejsza niż sprawa nielegalnego handlu bronią, ujawniania tajemnic państwowych osobom nieuprawnionym, organizacja mafii paliwowej i wiele innych patologii toczących WSI? Dlaczego broni on interesów służb formowanych przez KGB i GRU i zupełnie przejrzystych dla Rosji? Dlaczego z równą werwą nie popierał stworzenia nowych służb wojskowych III RP, które miały szanse być oparte o ludzi bez powiązań z PRLu? Sprawa działań Komorowskiego wobec świata służb jest równie wątpliwa jak jego przyzwolenie na braki w finansowaniu wojska. Jedno i drugie wskazuje, że prezydent nie działa korzystnie na rzecz polskiego bezpieczeństwa.
Cieniem na aktywności Bronisława Komorowskiego w tej sprawie kładzie się również sprawa tragedii smoleńskiej, która dla prezydenta od dawna była „arcyboleśnie prosta”. Choć prokuratura ujawnia kolejne nieścisłości w oficjalnej wersji wydarzeń, choć niezależni naukowcy i analitycy wskazują, że narracja MAK i komisji Millera jest fikcyjna i niespójna, Bronisław Komorowski twierdzi, że wszystko już wiadomo. I powtarza w wielu miejscach rosyjską narrację, wymierzoną w Polskę. Bronisław Komorowski nie zrobił wiele, by sprawdzić, co stoi za śmiercią jego poprzednika. Nie zrobił niemal nic, by sprawdzić dlaczego i jak de facto zginął Prezydent RP i generałowie polscy. Jako Zwierzchnik Sił Zbrojnych  nie zdał tak ważnego egzaminu.
Jest i kolejny problem. Do dziś trudno zrozumieć ostatnie zmiany w strukturze dowodzenia armią, jakie miały miejsce za przyzwoleniem Bronisława Komorowskiego. Kilka miesięcy po uchwaleniu ustawy reformującej system dowodzenia, popieranej przez prezydenta, okazało się, że potrzebna jest jej nowelizacja, ponieważ mimo zapowiedzi nie wiadomo, kto ma kierować armią w czasie wojny. Rezultat jest taki, że do dziś nie udało się wyjść wojsku z chaosu i bałaganu organizacyjnego a kompetencje struktury wojskowej nie są wcale przejrzyste. Do dziś eksperci wskazują, że potrzebne są w tej sprawie jasne rozwiązania, bo nie wiadomo kto ma kierować wojskiem w czasie wojny i kto ma do  tej wojny przygotowywać armię. Wciąż czekamy na odpowiednie prawo, co wobec zmieniającej się sytuacji geopolitycznej jest bardzo niebezpieczne. Zagrożenie nadciąga, a polską armię toczy chaos.
Bronisław Komorowski po kilku latach prezydentury musi się również jawić jako fatalny analityk. Ani on ani jego zaplecze nie był w stanie zauważyć zmieniającej się atmosfery geopolitycznej wokół Polski. Nie tak dawno prezydent Komorowski przekonywał, że Rosja nikomu nie grozi, że Ukraina jest bezpieczna, że rosyjska polityka nie musi budzić niczyich obaw. Dziś nad swoimi naiwnymi stwierdzeniami przechodzi do porządku dziennego, jednak nie ma wątpliwości, że jego przeszła narracja go kompromituje. Prezydent Komorowski mówi dziś zupełnie co innego niż przez lata. Tymczasem już od dawna wielu ekspertów, polityków opozycji i komentatorów wskazywało, że Rosja szykuje się do wojny i zagraża Europie. W Pałacu Prezydenckim udawano, że tego nie widać. Wielu widziało.
Bronisław Komorowski nie jest wiarygodny, jako gwarant polskiego bezpieczeństwa. W jego polityce dotyczącej wojska, służb i analizy geopolitycznej widoczne są kompromitujące błędy i groźne dla Polski decyzje. Analizując ostatnią konferencję Bronisława Komorowskiego nie sposób nie wskazać, że we wszystkich tych błędach prezydent Komorowski trwa.
Prezydent zrugał w swojej wypowiedzi wszystkich, którzy szerzą panikę i straszą, że wojna może dotrzeć do Polski. Bronisław Komorowski brzmiał, jakby miał gwarancje, że wojna Polsce nie grozi. Niestety jest to zupełnie niewiarygodne, w świetle jego takich samych zapewnień dotyczących przewidywalności Rosji i bezpieczeństwa Ukrainy. Rosyjski marsz na Zachód rozpoczął się rok temu i zbliża się do Polski. W tym czasie najważniejsi ludzie w Polsce, na czele z prezydentem i premier, wskazują, że Polska na pewno jest bezpieczna, że nie należy nawet myśleć o zagrożeniu. Tę narrację można by przyjąć, gdyby władze robiły jednocześnie wiele, by Polskę umocnić, by sprawić, by nasza sytuacja geopolityczna była mocniejsza. Jednak tego nie czynią.
Nie jesteśmy bezradni i nie jesteśmy ślepi na zagrożenia, przygotowujemy się do nich i nigdy w historii Polski nie potrafiliśmy zagrożeniom, które są faktem, przeciwstawić tak zdecydowanych narzędzi i faktów
— mówił Bronisław Komorowski.
Jednak jego słów znów nie można brać na spokojnie. Polska, co przyznaje również MON rozpoczynając silne procesy modernizacyjne i podnosząc skalę wydatków, nie jest dziś dobrze przygotowana do obrony i walki. Zaś gwarancje NATO to wciąż jedynie ogólnikowy art. 5., którego treść jest tajemnicą dopóki nie dojdzie do realnego zagrożenia. Artykuł 5, o czym zdaje się wielu zapomina, nikogo do niczego nie zobowiązuje. Bez silnej polityki zagranicznej Polska nie może być spokojna o przyszłość sojuszniczych gwarancji. W tej sprawie jednak rząd i prezydent robi równie niewiele, co w kwestii budowania zdrowego i rzetelnego państwa.
Bronisław Komorowski, jako prezydent, nie powinien szerzyć paniki, nie powinien rozgrzewać emocji. Powinien codzienną pracą wskazywać, że on i jego zaplecze jest w stanie stawiać rzetelne diagnozy dotyczące sytuacji geopolitycznej kraju, naświetlać źródła patologii toczących państwo oraz pokazywać pomysły i plany na poprawę polskiego bezpieczeństwa i państwa.
Niestety aktywność prezydenta Komorowskiego wskazuje, że jest on raczej usypiaczem Polaków i Polski.

http://wpolityce.pl/polityka/234295-pre ... em-polakow

* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
Prezydent Komorowski ze współpracownikami z b. PZPR całkowicie błędnie oceniał politykę Rosji! Oto dowody

Z łacińskich sentencji o znaczeniu historii równie ciekawa jak ta o „nauczycielce życia”, jest inna, mówiąca - „nie znać historii, to być zawsze dzieckiem”.
Czy jednak dzieckiem może być dorosły polityk na najwyższym urzędzie w państwie, dodatkowo absolwent historii? Wolne żarty. Oto przykłady:
W 2008 roku, po próbie ostrzelania samochodu prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Gruzji, usłyszeliśmy komentarz:
„jaka wizyta, taki zamach, bo z 30 metrów nie trafić w samochód to trzeba ślepego snajpera”.
O przyczynie katastrofy smoleńskiej powiedział, że jest „arcyboleśnie prosta” i jak widać nadal taka pozostaje.
Po zajęciu Krymu przez Rosję oświadczył, że nie przewiduje dalszej eskalacji wojny na Ukrainie. Wcześniej, w 2012 roku, podczas szczytu NATO w Chicago zapewniał, że
„dzisiaj Europa nie cierpi z powodu deficytu bezpieczeństwa, bo nikt na nikogo w Europie nie czyha”.
Jeszcze wcześniej, jako marszałek sejmu, uspokajał, że nie ma pośpiechu w ratyfikowaniu układu o tarczy antyrakietowej między USA a Polską. Milczał, gdy w 2013 roku Rosja i Białoruś ćwiczyły wspólny atomowy atak na Warszawę.
Podobnie gdy na południe od Kaliningradu, przy granicy z Polską, ćwiczyła desant gwardia przybrzeżna Rosji. Przez ostatnie 5 lat akceptował niewykorzystywanie przez MON pełnych kwot funduszy na armię, a od dwóch lat jedynie zapowiada podniesienie wydatków na obronność do 2 procent PKP. Ma to nastąpić dopiero w 2016 roku.
Dodajmy do tego jeszcze wydarzenie z 2011 roku, kiedy to Biuro Bezpieczeństwa Narodowego gościło przyjaciela Putina, sekretarza Rady Bezpieczeństwa Rosji Nikołaja Petruszewa. No i jego kontakty z byłymi oficerami WSI - niektórzy z nich byli szkoleni w Moskwie.
Prezydent Bronisław Komorowski, bo o nim tu mowa, wraz ze swoimi współpracownikami z byłej PZPR, całkowicie błędnie oceniał politykę Rosji. Przez 5 lat zaprzepaścił szansę wzmocnienia militarnego Polski, wzrostu naszego bezpieczeństwa zewnętrznego.
Każdy rozsądny i prawdziwie odpowiedzialny polski polityk powinien zdawać sobie sprawę z faktu pojawienia się w 2000 roku w rosyjskiej polityce nowego cara Rosji Władimira Putina z dawnego KGB, tym bardziej że nie ukrywał on, jakie są jego strategiczne cele.
Gdy prześledzimy Internet, wpisując do wyszukiwarek frazę „Polska jest bezpieczna”, zostaniemy odesłani do setek tego typu wypowiedzi prezydenta Bronisława Komorowskiego. To jakby główne jego zajęcie, uspokajanie polskiej opinii publicznej, a raczej usypianie Polaków. Równocześnie obrywa się tym, którzy dostrzegają w Putinie realne zagrożenie i podnoszą fakty o złym przygotowaniu kraju do obrony granic.
To dzięki nim dowiadujemy się, że nadal brak jest jasnych przepisów regulujących dowodzenie wojskiem w czasie wojny, chyba że prezydent chce tę kompetencję zachować dla siebie i sam pokieruje zaledwie 30-tysiączną armią bez obrony cywilnej. Prezydentowi nie podoba się „straszenie wojną”, więc jak mantra powtarza „Polska jest bezpieczna”, bo przecież NATO, sojusznicy, a poza tym stale przygotowujemy się do zmniejszenia ryzyka zagrożeń.
Tymczasem ostatnie porozumienie pokojowe „Mińsk2” pokazało, że partnerami Putina w rozgrywce wojennej z Ukrainą są Niemcy i Francja. Unia Europejska z jej „prezydentem” Donaldem Tuskiem i szefową spraw zagranicznych nie istnieje. Być może nie istnieje też w Europie NATO, chyba że kanclerz Merkel prowadzi z USA jakieś konsultacje. Putin wygrywa wojnę z Ukrainą, zabierając jej kolejne tereny i ogrywa bezradnych sygnatariuszy porozumień „pokojowych”. Konsekwentnie prowadzi agresywną politykę powrotu do potęgi i zasięgu terytorialnego dawnego ZSRR. Oczywiście nie istnieje też Polska, całkowicie wyłączona z bieżącej europejskiej polityki, z głosem niewiarygodnego prezydenta i rządem kierowanym przez naiwną, kompletną amatorkę polityczną premier Ewę Kopacz.
Do tej pory „wisi” w Internecie słynna (i oficjalnie niezdementowana) wypowiedź Bronisława Komorowskiego z 12 czerwca 2010 roku:
„W porozumieniu z premierem jest już przygotowywana strategia naszego wyjścia z NATO”.
Oczywiście odczytano to w mediach jako przejęzyczenie, bo prezydentowi chodziło o wyjście naszego kontyngentu wojskowego z Afganistanu, ale czy „dziecka” nie cechuje autentyczna szczerość? A jeśli to prawda, że w obliczu realnego zagrożenia Polska nie będzie czekać na wątpliwą realizację pkt. 5 paktu NATO (o wzajemnej obronie), tylko wywiesi białą flagę. Co wydaje się całkowicie zrozumiałe pamiętając słowa głównego doradcy prezydenta prof. Tomasza Nałęcza:
„Nie ma takiej ceny, której nie warto zapłacić za dobre stosunki z Rosją”.
Kadry na przyjęcie Rosjan są gotowe, tzw. „zielone ludziki” nie będą potrzebne. Mając w Polsce licznych przyjaciół może Rosja liczyć na to, na co zawsze liczyła w historii, na „zaprzyjaźnioną” Polskę.
Niestety, tym prawdziwym „dzieckiem” z łacińskiej sentencji jesteśmy my, Polska i Polacy. Z tą władzą, wobec zagrożenia ze strony Rosji, jesteśmy bezradni jak dziecko.

http://wpolityce.pl/polityka/234702-pre ... oto-dowody

* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
Melak: Prezydent Komorowski wykorzystuje w kampanii sprawę pomnika ofiar 10/04.

W Polityce.pl: Zmienia się klimat polityczny wokół pomnika upamiętniającego ofiary tragedii smoleńskiej. Pięć lat po zdarzeniu prezydent Warszawy i prezydent Komorowski pozytywnie wypowiadają się o pomniku i organizują spotkanie w tej sprawie. Sądzi Pan, że ten pomnik może powstać w tym roku?
Andrzej Melak:
Staję w poprzek takim przypuszczeniom. Ja się nie daję nabrać. Jestem przekonany, że obecna ofensywa to tylko i wyłącznie potrzeba prezydenta. I z niej wynika być może spektakularnie wyglądający gest Bronisława Komorowskiego i prezydent stolicy. Podchodzę do tej sprawy w sposób logiczny. Przecież prezydent mógł rozwiązać tę sytuację w lipcu 2010 roku, i to po najniższych kosztach, poprzez wypełnienie porozumienia, jakie zawarła jego kancelaria z Kurią Warszawską i harcerzami. Gdyby wtedy postawił krzyż na Krakowskim Przedmieściu i małą tablicę, sprawa byłaby rozwiązana. Jednak prezydent świadomie poszedł na wojnę. Zabrał krzyż, złamał wszelkie ustalenia. Tym, którzy składali hołd ofiarom tragedii, powiedział: „wypchajcie się”.
Może jednak władze się zreflektowały i obecnie zależy im na pomniku?
Prezydent Komorowski nie chce uczcić tej tragedii i jej ofiar. On wykorzystuje sytuację, jaka jest obecnie. Wykorzystuje rzekomy list rodzin, który wyszedł zapewne z Kancelarii Prezydenta, jako dodatkowy swój bonus w kampanii wyborczej. Dlaczego prezydent nie wsłuchuje się w głos Polaków? On realizuje to, co zostało narzucone z góry. Wirtualnie ma powstać jakiś projekt, ma zostać wskazane miejsce. Jednak sądzę, że żadnego pomnika nie będzie.
Dlaczego Pan tak sądzi?
Przecież pomnika w Smoleńsku też nie ma. A miał być, były nawet pieniądze, oficjalne wizyty, spotkania. Gdyby nie to, co rodziny smoleńskie zrobiły w listopadzie 2010 zawieszając potajemnie płytę na głazie w Smoleńsku, nie byłoby żadnych śladów pamięci. Ta tablica wisiała pół roku, ale przed wizytą prezydenta została zrabowana przez Rosjan i zastąpiona tablicą nie mówiącą niczego o kontekście wydarzeń. Wtedy pan Komorowski nie zabierał głosu, nie bronił polskiej racji stanu. Sądzę, że obecna inicjatywa to jedynie gra, która ma kolejny raz oszukać Polaków, wskazując, że Bronisław Komorowski jest tym, który chce uczcić ofiary. Gdyby chciał, pomnik stałby już dawno. Nic takiego się nie zdarzyło, a sam prezydent Komorowski, jak pamiętamy, śmiał się i chichotał z premierem Tuskiem, gdy do Polski przylatywały trumny z ciałami ofiar. Mamy do czynienia z cynizmem i dlatego zupełnie prezydentowi nie wierzę. Widzę jego cynizm.
Obecnie w mediach pojawiają się jednak konkretne wiadomości. Mowa o pomniku, który ma stanąć na ulicy Trębackiej.
Jedynym miejscem na ten pomnik są najbliższe okolice Pałacu Prezydenckiego. Jeśli doszłoby do odbudowania Pałacu Saskiego i przeniesienia tam pomnika księcia Poniatowskiego, pomnik smoleński mógłby stanąć w miejscu, gdzie dziś stoi ten monument. Jednak to pieśń przyszłości. Wiadomo natomiast, że to ma być godny pomnik, godny sposób uhonorowania narodowej tragedii, która się wydarzyła. Ona jest od pięciu lat zamiatana pod dywan przez rządzących. Władze chciały, byśmy o niej zapomnieli. Nie udało się, więc teraz się odgrywa scenkę zatroskanych, spolegliwych. Prezydent chce uchodzić za męża opatrznościowego. Dla mnie jednak nigdy nim nie będzie.
Obecnie mamy rok wyborczy, a sytuacja rządzących jest coraz trudniejsza. Czy sądzi Pan, że nagle wrak i inne ważne smoleńskie dowody mogą wrócić w tej atmosferze do Polski?
Panie redaktorze! To już jest po ptakach. Gdy w lipcu Rosjanie zestrzelili nad okupowanym przez siebie terytorium Ukrainy samolot, szczątki maszyny już w grudniu był w Holandii. A nasz gdzie jest? W polu, zaorany, zniszczony, pocięty i zdewastowany.
To jednak wciąż dowód…
Nie wiem, czy wrak wciąż przedstawia jakąś wartość dowodową. Nie jestem specjalistą.
Powrót wraku do Polski byłby ważnym wydarzeniem politycznym. Może władzy przydałoby się takie show?
Każde działanie obecnej władzy, które nagle doprowadzi do zwrotu Polsce wraku, wskaże kolejny raz na to, że działania Rosji i części naszego społeczeństwa są ukierunkowane w jedną stronę. To pokaże, że zapewnienia o mobilizacji wobec działań Rosji są niczym innym jak picem na wodę. Doprowadzono do zrujnowania polskiej armii, zatrzymano zbrojenia, pozbawiono wojska poboru. To sytuacja, jak przed rozbiorami…
Rozmawiał Stanisław Żaryn

http://wpolityce.pl/polityka/235031-mel ... asz-wywiad

____________________________________
Ojczyznę wolną pobłogosław Panie.


24 lut 2015, 23:43
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA10 lis 2006, 07:34

 POSTY        3465
Post Re: Kabaret "Pod Bulem"
Ta aóreola to chyba za podpisanie ustawy o podwyższeniu wieku emerytalnego


 Nie masz wystarczających uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego postu.

____________________________________
"Demokracja to cztery wilki i owca głosujące o obiedzie" R.A.Heinlein


25 lut 2015, 22:07
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA10 lis 2006, 07:34

 POSTY        3465
Post Re: Kabaret "Pod Bulem"
Załącznik:
Prawym sierpowym blog polityczny.JPG


No to jak to jest z tą wojną?
Będzie mobilizacja?

Czy są to jedynie rutynowe działania, czy jednak jest coś na rzeczy?
(...)
Wczoraj Komorowski, po posiedzeniu Rady Bezpieczeństwa Narodowego (RBN) powiedział, że Polska jest krajem relatywnie bezpiecznym, a straszenie wojną i tworzenie klimatu militarnego zagrożenia to gruba przesada i brak odpowiedzialności za poczucie bezpieczeństwa Polaków.
I to mówi prezydent?
Czy mówienie o tym, że Polska nie jest gotowa na jakikolwiek konflikt zbrojny jest straszeniem?
Czy przesadą jest twierdzenie, że zagrożenie jest realne i ono dzieje się na naszych oczach? Jak zatem określić dzisiejsze wystąpienie Kozieja, szefa Biura Bezpieczeństwa Narodowego, który powiedział, że trzeba brać pod uwagę wszystkie opcje są możliwe, że nie można też wykluczyć wojny z Rosją (http://wiadomosci.dziennik.pl/polityka/ ... olske.html)?

Kogo mamy zatem słuchać?
Komorowskiego, który mówi, że nic się nie dzieje, czy może jego doradców i ministrów?
„Wiemy świetnie, że dziś Gruzja, jutro Ukraina, a później może i czas na mój kraj, na Polskę!”
Lech Kaczyński w sierpniu 2008 r. w Tbilisi.

A jeszcze w 2014 r. Komorowski mówił: „nie sądzę, żeby dziś Rosja mogła zastosować wobec Ukrainy scenariusz, który zastosowała kiedyś w stosunku do Gruzji” (kontrwywiad RMF).
Kto nie wierzy niech przeczyta i posłucha: http://www.rmf24.pl/tylko-w-rmf24/wywia ... Id,1111583.

Czy to nie powinno dawać do myślenia?
Przecież w 2008 r. Rosja była jeszcze stosunkowo spokojna, a już wtedy Prezydent Kaczyński wiedział, że coś wisi w powietrzu. A ten chłystek, zwany dziś prezydentem ma czelność twierdzić, że nic Polsce nie zagraża.

Państwo wybaczą te mocne słowa, ale prezydentem nie może być człowiek, który kompletnie nie wyczuwa polityki zagranicznej, który za każdym razem błędnie ją interpretuje. Wychodzi na to, że wypowiedź L. Kaczyńskiego z 2008 r. jest o wiele bardziej aktualna niż wypowiedź Komorowskiego sprzed roku.
Kaczyński miał wiedzę i wyczucie polityczne, ale nie miał przychylnych mediów.
Komorowski nie ma wiedzy i politycznego wyczucia, ale ma przychylne mu media.
Co zatem mają do powiedzenia media w tej sprawie?
Może wypomną tę sprawę Komorowskiemu, bo ostatnio sporo mówił, że żeby być prezydentem, trzeba mieć kompetencje.
Na tacy jest podany brak tej kompetencji. Durnia mamy za prezydenta!

by Bastek under Polityka zagraniczna

całość na blogu: prawymsierpowym.pl /index.php/2015/02/durnia-mamy-za-prezydenta


 Nie masz wystarczających uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego postu.

____________________________________
"Demokracja to cztery wilki i owca głosujące o obiedzie" R.A.Heinlein


28 lut 2015, 21:34
Zobacz profil
Fachowiec
Własny awatar

 REJESTRACJA14 wrz 2011, 21:56

 POSTY        1263
Post Re: Kabaret "Pod Bulem"
Komorowski opowiada jak chciał zabić milicjanta. Przeciwko był Antoni Macierewicz

Książka Bronisława Komorowskiego „Zwykły polski los”, ukazać ma się w księgarniach 4 marca i jest to data, na którą jego sztab wyborczy czeka z przerażeniem. Niedawno wyszło na jaw, że chwali się w niej tym, jak w wybuchu wściekłości nasłał na opozycjonistów milicję. Jak dowiedział się portal niezalezna.pl, kolejnym kompromitującym dla kandydata PO fragmentem może być relacja z szykowanego przez Komorowskiego... zamachu na milicjanta.


Komorowski w swojej książce wychodzi na nieobliczalnego, kierującego się emocjami polityka. Człowieka, który nie tylko jest w stanie wpaść na pomysł zamordowania drugiego człowieka, ale bez zażenowania opowiada o tym, przyznając, że nie zajmowało go za PRL „intelektualne zwalczanie systemu”. Na kartach swojej książki (wywiadu-rzeki udzielił swojemu koledze Janowi Skórzyńskiemu) opowiada, jak z kolegami wpadli na pomysł zabicia przypadkowego milicjanta.

Rzecz się działa w 1971 roku. – Miałem wykonać zamach, zostawić na miejscu kartkę z informacją, że to jest odwet za zamordowanie robotników podczas rewolucji grudniowej, a potem porzucić broń w wybranym grobowcu na cmentarzu ewangelickim i opłotkami uciec na Koło – relacjonuje Bronisław Komorowski. Broń od jakiegoś złodzieja kupił kolega, z kolei od realizacji zamierzenia uratowała ich matka jednego z kolegów. Komorowski nazywa ją „Aniołem Stróżem”. Jak relacjonuje polityk PO, matka kolegi znalazła rewolwer, wezwała telefonicznie męża, a ten młotkiem rozłupał broń na kawałki i utopił w gliniankach w parku Moczydło.

Co ciekawe, Bronisław Komorowski przyznaje, że już wtedy Antoni Macierewicz uznał go za nieodpowiedzialnego człowieka. – Pamiętam moje zdziwienie, gdy wcześniej, w reakcji na mój dumny meldunek o kupieniu pistoletu, Antoni, nasz Che Guevara, zerwał z nami kontakt – wspomina Komorowski.

http://niezalezna.pl/64531-komorowski-o ... acierewicz

* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
Resortowa Pierwsza Dama. Chwaliła Jana Pawła II i w 90 proc. zgadzała się z… Palikotem

To ona, córka małżeństwa funkcjonariuszy stalinowskiego Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego, wprowadzała męża na wojskowe salony, co zapoczątkowało jego wielką karierę. Ale próby wykreowania jej samej na uwielbianą Pierwszą Damę zakończyły się totalną klapą – piszą w najnowszym wydaniu tygodnika „Gazeta Polska” Dorota Kania i Piotr Lisiewicz.


11 listopada 1989 r. Na uroczystościach związanych z obchodami odzyskania niepodległości są m.in. przedstawiciele wojska i politycy, którzy do niedawna działali w antykomunistycznej opozycji. Wśród nich Bronisław Komorowski z żoną Anną. Oficerowie, którzy całe życie zawodowe spędzili w Ludowym Wojsku Polskim (a niektórzy z nich byli w KBW oraz Informacji Wojskowej), kłaniają się w pas Annie Komorowskiej, która kolejno przedstawia im swojego męża. Dwa lata później Bronisław Komorowski jest już wiceministrem obrony narodowej – zwierzchnikiem tych, których poznał dzięki swojej żonie. Dziękuje za służbę i żegna z honorami przywódcę komunistycznej junty wojskowej, gen. Wojciecha Jaruzelskiego.

Ta sytuacja jaskrawo pokazuje, komu w III RP tak naprawdę był posłuszny Bronisław Komorowski i w jakie kręgi wprowadziła go jego żona.

Cały artykuł o Annie Komorowskiej w najnowszym numerze tygodnika „Gazeta Polska”. Do nabycia już od środy.

Obrazek

* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
Bronisław Komorowski ogłosił strategię – doktrynę bezruchu. Niech nas Bóg ma w opiece!

Prezydent Bronisław Komorowski ogłosił 25 lutego 2015 r. w radiowej Jedynce swoją doktrynę polityczną. Doktrynę bezruchu. Przeciwstawił się zmianie jako złu. Bezruch jest natomiast ładem, czyli dobrem.

Upływająca właśnie pięcioletnia kadencja Komorowskiego ma być dowodem na to, że bezruch sprawdza się w praktyce. Owszem, sprawdza się w czasach spokoju i pokoju, ale nie jest atutem, tylko marnowaniem szans, jakie daje mandat pochodzący z powszechnych wyborów. W takim ujęciu prezydenta mogłoby po prostu nie być i nikt nie zauważyłby różnicy. To po co powszechne wybory i urząd, który za prezydentury Bronisława Komorowskiego kosztował podatników około 860 mln zł? Na prezydenta bezruchu, czyli takiego, który nic nie robi, nawet 10 proc. tej sumy jest wyrzucaniem pieniędzy w błoto.
Owszem, Bronisław Komorowski robił dużo, ale nie w sprawach pożytecznych dla państwa, lecz dla niego niebezpiecznych. Robił to wzmacniając wpływy ludzi tajnych służb wojskowych i stojących za nimi grup interesów oraz lobby. Ale państwo polskie nic z tego nie miało, natomiast ludzie służb (szczególnie ci, za którymi ciągnie się ogon komunizmu i współpracy z Sowietami) i wykorzystujące ich grupy interesów faktycznie zyskały parasol ochronny nad swoimi ciemnymi interesami, co dla państwa jest ogromnym zagrożeniem. Dla sprawności oraz siły oficjalnych i statutowo działających tajnych służb Bronisław Komorowski nie zrobił natomiast kompletnie nic. Podobno atutem Bronisława Komorowskiego jest stabilność i przewidywalność. Tylko o jaką stabilność i przewidywalność chodzi? Bezruch jest oczywiście stabilny i przewidywalny, ale w czasach ogromnych napięć i zagrożeń, z jakimi mamy obecnie do czynienia za naszą wschodnią granicą, takie „przymioty” to tragedia i ogromne zagrożenie. Prezydent jest przecież najwyższym przedstawicielem państwa na zewnątrz oraz zwierzchnikiem sił zbrojnych. Dlatego jego niezdolność podejmowania szybkich decyzji, a tym jest bezruch, może doprowadzić do katastrofy. Bronisław Komorowski nic nie robił, bo nie musiał, choć powinien, gdyż prezydentura bezruchu jest marnowaniem szans i dużych pieniędzy, więc o jego zdolnościach przywódczych w razie zagrożenia państwa nie wiemy kompletnie nic. Nie wiemy nawet, czy one w ogóle istnieją. Jego pięcioletnia kadencja jest pod tym względem białą kartą. A nawet trzeba przypuszczać, że pozostając w bezruchu nabrał złych nawyków, uważając, iż bezruch jest istotą sprawowania najwyższego urzędu w państwie.
Bronisław Komorowski nie ma nawet cienia przewagi nad Andrzejem Dudą, swoim najpoważniejszym konkurentem, z tytułu sprawowania funkcji przez pięć lat, bo nie sprawdził się w żadnej krytycznej sytuacji. A właściwie sprawdził się negatywnie w okolicznościach dalekich od krytycznych, czyli w rozpoznaniu zagrożeń ze strony Rosji. Popełnił kardynalne i niewybaczalne błędy w stosunkach z Rosją, rzutujące m.in. na stan polskiej armii i miał wielki wkład w to, jak Putin haniebnie potraktował Polskę po katastrofie smoleńskiej. Jeśli w czasach stosunkowo spokojnych Bronisław Komorowski nie zdał egzaminu jako głowa polskiego państwa, to nie ma najmniejszych podstaw, by sądzić, że zda taki egzamin w sytuacji dramatycznej. Jego pięcioletnie doświadczenie nie jest zatem żadnym atutem, lecz wielkim obciążeniem i ogromnym ryzykiem na przyszłość. Sam prezydent Komorowski twierdzi, że jego kadencja to była siła spokoju, gwarantująca przynajmniej niedrażnienie Putina. Tyle tylko, że Putin wykorzystał to na przygotowanie planów agresji, wiedząc, że w Polsce prezydent i rząd śpią spokojnym snem, i wierzą w jego demokratyczną przemianę. Czyli przywódca Rosji upewnił się, że rządzący w Polsce zachowują się jak dzieci we mgle, więc można ich owinąć wokół palca i knuć swoje. Z polskiej perspektywy była to prezydentura usypiania i znieczulania na zagrożenia, czyli w geopolitycznej sytuacji naszego kraju najgorsza z możliwych. Z perspektywy Rosji było to zaś kompletne zneutralizowanie zagrożeń, jakie dla reżimu Putina stanowiła prezydentura Lecha Kaczyńskiego. Jeśli ktoś widzi zatem w dobiegającej końca kadencji Bronisława Komorowskiego jakieś atuty i przewagi dla Polski, to albo jest ślepy, albo ma wyłącznie złą wolę. I jeśli ktoś, tak jak sam prezydent, twierdzi, że ta kadencja udowodniła jego przewagi nad np. Andrzejem Dudą i jakiś „dorobek”, to się ośmiesza. Ta prezydentura udowodniła jedynie, że urząd głowy państwa był obsadzony. Nic ponadto. Za „jedyne” 860 mln zł.
Doktryna bezruchu autorstwa Bronisława Komorowskiego czyni cnotę i wielki atut z politycznej martwoty. Obecny prezydent podkreśla, z jaką radością uciekł pod prezydencki żyrandol z „polskiego piekła” i jak jest szczęśliwy, że nie musi brać udziału w partyjnej polityce. Tyle że to kompletny absurd. Partyjna polityka to nie żadne „polskie piekło”, tylko normalne w demokracji starcie idei i koncepcji sprawowania władzy. Po to jest partyjna polityka ze swoimi zastępczymi wojnami, żeby spokojnie było poza polityką. Nie mamy więc do czynienia z żadnym „polskim piekłem”, tylko normalną w demokracji rywalizacją i konkurencją. W doktrynie bezruchu Komorowskiego ta demokratyczna normalność jest przedstawiana jako patologia i „polskie piekło”. Widać u Komorowskiego ewidentnie tęsknotę za typowym dla komuny Frontem Jedności Narodu i upragnionym przez Wojciecha Jaruzelskiego kooptowaniem przeciwników i krytyków władzy do obozu jej popleczników. Z normalną demokracją nie ma to nic wspólnego.
Wszystko to, co Bronisław Komorowski przedstawia jako własne zasługi, atuty i przewagi składa się na pakiet najpoważniejszych argumentów przeciw jego drugiej kadencji. Jego doktryna bezruchu obnaża absolutny brak wizji, energii i sensu w tym, żeby był prezydentem przez kolejne pięć lat. Bo mijająca kadencja jest absolutnie impotentna i stracona, a sam Bronisław Komorowski dowodzi, że jest wypalony i całkowicie wyprany z dobrych pomysłów oraz pozbawiony energii potrzebnej na sprawowanie funkcji głowy państwa w latach 2015-2020.
Jest pewne, że wydarzenia i wybory, jakich trzeba się w najbliższych latach spodziewać będą wymagały prezydenta, którym Komorowski zwyczajnie nie jest w stanie być. Co bez żadnych wątpliwości udowodnił w ostatnich pięciu latach. Doktryna bezruchu jako prezydencka filozofia na lata 2015-2020 to po prostu strategia klęski i marginalizacji Polski.

http://wpolityce.pl/spoleczenstwo/23514 ... a-w-opiece

* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
O co chodzi w historii zamachu Komorowskiego

Monika Olejnik jest oburzona zacytowanym przeze mnie fragmentem książki Bronisława Komorowskiego, opisującym jego plan zabójstwa przypadkowego milicjanta. Jeden z jej ulubionych gości, Stefan Niesiołowski za samo cytowanie, stwierdził, że "stopień obrzydliwości Pereiry jest niebywały". Każdy bluzg z ust tego pana to komplement, dlatego nim się nie przejmuję. Chciałbym jednak wyjaśnić czytelnikom, dlaczego ta historia to nie tylko anegdota, ale symboliczna "próbka" tego kim jest Komorowski - szczególnie w kontekście jego politycznej działalności.


Na początku pragnę zauważyć, że sam szef sztabu wyborczego kandydata PO przyznaje, że historia o planowanym zamachu na przypadkowego milicjanta - "pokazuje temperament" Komorowskiego. Trudno się nie zgodzić. Jaki to temperament pokazują trzy dotychczas znane historie? Zanim do tego przejdę - przypomnę je krótko, w kolejności historycznej:

1. Zamach na milicjanta
Grudzień, 1972 r. Młody Bronisław planuje z kolegami, że zastrzeli przypadkowego milicjanta. Kupili nawet broń od znajomego złodzieja, ale mama jednego z nich broń zabrała. Zamach się nie udał. Bronisław Komorowski dumny chwalił się tym wtedy Antoniemu Macierewiczowi, a ten słusznie uznał ich zapewne za prowokatorów i uciął kontakt.

2. "Nieudana" głodówka
Grudzień 1980 r., w całej historii znowu pojawia się Macierewicz. Prezydent opowiada, jak 14 grudnia razem  m.in. Antonim Macierewiczem i Piotrem Naimskim – został aresztowany. Już w więzieniu aresztowani ustalili, że będą prowadzić głodówkę. Bronisław Komorowski "miał pecha", bo trafił do celi z cinkciarzem, a ten dostał akurat paczkę z żywnością przed zbliżającym się Bożym Narodzeniem.

Postanowił z kolegą przed głodowaniem się dobrze najeść. Zanim zdążył głodówkę rozpocząć głodówkę (nie zjadł jednego posiłku), został wypuszczony i już głodować nie musiał. Koledzy po wyjściu byli w szoku - oni osłabieni po kilkudniowej głodówce - Komorowski w formie lepszej, niż gdy wchodził.

3. "Gaszenie" innych strajków
- Po marcu 1981 r. jeździłem na spotkania do zakładów jako gaszący strajki – przyznaje w wywiadzie-rzeka prezydent Bronisław Komorowski „Zwykły polski los”. Opowiada anegdotę z tego czasu:

- Mówiłem: „Panowie, musimy się zachowywać odpowiedzialnie, rozsądnie, bo inaczej wejdą”. Na to jeden z robotników: „Panie student, przecież nie o to chodzi, żeby nie weszli, tylko żeby wyszli!” – wspomina Komorowski.

4. Nasyłanie milicji na kolegów
Pacyfikacja strajku, październik 1989 r. Koledzy Komorowskiego z opozycji okupowali Dworzec Główny w Katowicach. On sam był zwykłym dyrektorem w Urzędzie Rady Ministrów (dzisiejszy KPRM), jednak najwidoczniej chciał się wykazać. Wezwał na nich Milicję Obywatelską.

Komendant wojewódzki się wzbraniał, bał się skojarzeń z Wujkiem [w stanie wojennym, 16 grudnia 1981 r., milicja zabiła 9 górników – przyp. red.], zaognienia sytuacji, kolejnych protestów. Komorowski wściekły rzucił mu: "Proszę pana, ja jestem tu od polityki, a pan od utrzymywania porządku, proszę wykonać".

Książka kampanijna

Ktoś powie: Po co to wspominać? Stare dzieje. Przecież to sam Bronisław Komorowski te wydarzenia wspomina. Co więcej, pragnie najwidoczniej ich jak największej promocji, bo książka wychodzi trzy dni przed hucznie zapowiadaną konwencją wyborczą kandydata PO.

Jaki prawem Monika Olejnik (która nazywa cytowanie "Zwykłego polskiego losu" "atakowaniem w 2015 r. za to, co robił w 72 r."), czy Stefan Niesiołowski (którego cytować nie ma wielkiego sensu) protestują przeciwko cytowaniu książki Komorowskiego? A może należałoby tylko cytować "odpowiednie" fragmenty? Kto o tym miałby decydować? Komisja z Olejnik i Niesiołowskim na czele?

Chciałbym się jednak odnieść do fragmentu o zamachu na milicjanta. Otóż mówimy o sytuacji nie tylko woli, ale konkretnego planu (młodego, ale jednak już młodego) faceta, który nie ma oporów, by pozbawić życia niewinnego człowieka. Tak, milicjant był wtedy elementem systemu totalitarnego. Był jednak tego systemu raczej "mróweczką", niż lwem jak np. nieżyjący już Wojciech Jaruzelski, czy inni dziś bliscy Komorowskiemu.

Historia o udaremnionym przez mamę zamachu, to historia człowieka, który z chęcią układa się z budowniczymi zbrodniczego systemu, chętnie usprawiedliwia stan wojenny (o tym też pisze w książce), a jednocześnie chciałby wymierzać najwyższą karę "pionkom". Niedziwne, że odpowiedzialny opozycjonista, który bardzo skutecznie zwalczał komunistyczny system, Antoni Macierewicz od "oszołomów" się odciął.

Wielu z państwa zna zapewne historię sierżanta Karosa - milicjanta, który zginął z rąk licealistów w czasie stanu wojennego. Tego samego stanu wojennego, który w tej samej książce Komorowski broni, mówiąc, że "przy całej niechęci do generała Jaruzelskiego uważał, że w okresie stanu wojennego skala represji wobec Solidarności była świadomie ograniczana, że mogło być znacznie gorzej". Co by nie mówić, tamci młodzi zastrzelili milicjanta "przypadkiem". Chcieli mu tylko zarekwirować broń, strzał śmiertelny był skutkiem niezamierzonym.

W przypadku Komorowskiego mówimy o sytuacji zaplanowanego zabójstwa niewinnego człowieka. Komorowski nie zaplanował zamachu na gen. Kiszczaka, wysokie oficera SB, jakiegoś oprawcy Żołnierzy Niezłomnych z NKWD. Nie. Jego celem był, jednak Bogu ducha winny milicjant. Jeszcze gdyby sobie dobrał nie wiem, jakiegoś konkretnego milicjanta, który skrzywdził, zabił jakiegoś opozycjonistę, nie wiem, brał udział w Grudniu '70 - moglibyśmy dyskutować. Tak się nie stało.

Owszem w każdym systemie totalitarnym, takim był komunizm zdarzają się ludzie niezrównoważeni, porywczy, w znaczeniu niebezpiecznie nieobliczalni. Takich ludzi zresztą system sam, poprzez represję i biedę tworzy. Rzadko kiedy jednak tacy ludzie zostają prezydentami i jeszcze na dodatek w aurze medialnej ludzi "pokoju" i "zgody". Taką aurę roztacza się nad Komorowskim. Jak widać - prawdziwa twarz Bronisława Komorowskiego jest inna. Jaka? Bliższa np. wizerunkowi człowieka kierującego akcją pacyfikacji protestujących w PKW, której ofiarą padli relacjonujący zdarzenia dziennikarze.

http://niezalezna.pl/64643-o-co-chodzi- ... orowskiego

* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
Komorowski to nie jest burak, to jest śmiertelnie poważny człowiek

Gdy coś jest śmieszne to się śmieję, ale jest taki rodzaj śmiechu, któremu towarzyszą łzy, a nawet strach. Śmiać i płakać się chce jednocześnie na widok prezydenta Polski, który nie popełnia żadnej gafy, czy też niestosowności, ale zachowuje się jak Bronek ze szwagrem na wycieczce w Egipcie. Człowiek przeniesiony do zupełnie innej rzeczywistości kulturowej, może się pogubić na każdym kroku. Japonia to specyficzny kraj, gdzie za jedno nierozważnie wypowiedziane słowo lub okazany gest można skończyć z kosą w brzuchu. Zatem niespecjalnie mnie dziwi, że tak zwany człowiek zachodu nie bardzo wie, jak nogę postawić, żeby nie urazić dumy Japończyka. Z Bronkiem i szwagrem Koziejem smutny dowcip polega nie na tym, że się pogubili, ale na tym, że się poczuli jak w garnizonie albo na zakładowym grzybobraniu.
Znamienne kapralskie: „Szogun chodź tu!”, wypowiedziane w obecności gospodarzy (i tłumacza!), dla których to słowo jest święte, to żywa egzemplifikacja prostactwa i tego charakterystycznego tupetu wujka z Ciechocinka opowiadającego świńskie dowcipy na weselu. My ludzie ze wsi mamy w sobie naturalne poczucie niższości, wiadomo ze wsi, trzeba na każdym kroku uważać, choćby w takiej Warszawie, bo tam w „Biedronce” pewnie inaczej pułki rozstawione. Tak się zachowuje większość, ale istnieje specyficzna mniejszość, która nie ma żadnych kompleksów. Wiocha bez kompleksów widząc w aglomeracji Kair wielkiego kota z kamienia, zaczyna wchodzić na górę od strony ogona, żeby krzyknąć do tych na dole: „Kurwa, ktoś nos ujebał sierściuchowi, ale jaja. Zenek zrób mnie selfie!”. Aby zrozumieć tę specyficzną różnicę między dumnym przedstawicielem chłopskiego stanu, który swojego nie da i cudzego nie ruszy, wystarczy uświadomić sobie jedno. Nie ma w mojej wsi jednego, który by wszedł sąsiadowi w gumiakach do chałupy, a już takiego, co gumiakami by po krzesłach łaził, nie spotkasz w całym powiecie chyba, że gdzieś pod Warszawą.

Bronek nie nadaje się na traktorzystę do PGR-u, znam kilku i to są mili, sympatyczni ludzie i z całą pewnością nie przynieśliby wstydu w Tokio. Rzecz nie w tym, że Komorowski ze swoim „szogunem” nie potrafili się odnaleźć, sedno dotyczy mentalności. Prostactwo objawia się stosunkiem do ludzi i poczuciem wyższości. Dziw bierze, że jeszcze się nie wypowiedział żaden ekspert od protokołu, czy inny fachowiec czytający z gestów i zachowań. Materiał do analizy wręcz podręcznikowy, bo Komorowski najzwyczajniej w świecie okazał pogardę dla jakichś durnych Japończyków. Co to u nich w tej Japonii, jakieś takie małe fotele, gdzie tu guziki do głosowania mają. A tu się wchodzi, czy się siedzi? Se wcisnę to czerwone, zobaczymy co pierdyknie. Tak to wyglądało albo i jeszcze gorzej. Do końca życia nie zapomnę, bo sam rżałem jak ostatni idiota, gdy się „wielki świat” rzucił na Marie Kaczyńską, wchodzącą z reklamówką do samolotu. Śmiechu była, co niemiara, chociaż przez 50 lat PRL, miliony matek, żon i babć właśnie z takim „siatkami” na ostatnich nogach wpadały do domu, a reszta pytała, co się udało upolować. Z reklamówką do samolotu Pierwsza Dama nie powinna wchodzić, ale to jest właśnie pewna niezręczność, wynikająca z naturalnej troski i niepewności, co się stanie w wielkim świecie, gdzie się jedzie pierwszy raz. W protokole dyplomatycznym można reklamówkę uznać za sentymentalną gafę, ale takie zachowanie nie przynosi ujmy człowiekowi, wręcz pokazuje człowieczeństwo.

Obciach, wiocha, poruta, żenada to nie kanapka z jajkiem jedzona w samolocie. Wieśniak, to jest taki osobnik, który na tydzień pojedzie do miasta i już drugiego dnia nie pamięta gdzie się urodził. Po miesiącu dzwoni do matki i krzyczy do słuchawki, żeby nie przyjeżdżała na urodziny, bo tu ciasno, będzie dużo gości z korporacji i „mama, źle by się tu czuła”. Prostota w obyciu, czy też chętnie wyśmiewane życie „po bożemu”, to coś zupełnie innego, niż obrazki z Japonii. Przestrzegam przed traktowaniem Bronisława Komorowskiego najłatwiejszym podsumowaniem, to wcale nie jest nierozgarnięty półanalfabeta. Właśnie ten hit z ostatnich dni pokazuje kim naprawdę jest Komorowski, który jeszcze do niedawna tytułował się hrabią i herbem machał. Ku przestrodze warto z ksiąg parafialnych wygrzebać parę życiorysów osobników najniższego stanu, którzy kupili albo ukradli sobie szlachectwo. Śmiech to zdrowie, ale za Komorowskim ciągną się śmiertelnie poważne historie. Główny świadek w aferze marszałkowskiej, płk. Leszek Tobiasz z WSI „zatańczył się na śmierć” w niewyjaśnionych okolicznościach, nim zdążył słowo przed sądem powiedzieć. Były wiceminister obrony i zastępca Komorowskiego, Romuald Szeremietiew, został potraktowany akcją komandosów i procesem pokazowym, którego Putin by się nie powstydził. Wojciech Sumliński, człowiek, który wie o Komorowski więcej niż ktokolwiek powinien, ledwo uszedł z życiem. Komorowski jest żałosny, prostacki, prawie niepiśmienny, ale nie śmiałbym się z niego. Z tego jak się prezentuje, mówi i zachowuje śmiać się można, czasami wręcz się nie da zachować powagi, ale z samego Komorowskiego i jego możliwości się nie śmieję. Owsiak, Durczok, Kamiński mnie śmieszą, Komorowskiego się boję.

http://www.kontrowersje.net/komorowski_ ... y_cz_owiek

* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
Gwiazda: Dlaczego Komorowski wszedł w Japonii na krzesło? Może chce dorównać Dudzie...

Wizyta Bronisława Komorowskiego w japońskim parlamencie odbiła się szerokim echem. Prezydent, w towarzystwie szefa BBN Stanisława Kozieja, nie tylko wołał do niego przy wszystkich „szogunie”, ale zszokował Japończyków swoim brakiem kultury. „Dlaczego prezydent Komorowski wszedł na krzesło w Japonii? Może chce dorównać Dudzie, który ma energię” – mówi portalowi niezalezna.pl Andrzej Gwiazda.


– Gdy patrzę na zachowanie Komorowskiego w tej kampanii, to widzę, że jest przestraszony. Jego droga do polityki pokazuje, że był pod opieką służb. Seria zdjęć, gdzie spał przy różnych okazjach, jest dla prezydenta sprawą, która powinna być wykluczająca. Komorowski od dawna jest kompromitujący, ale był wygodny i pożądany gdy jego kompromitacja zapewniała głosy lemingów – mówi Andrzej Gwiazda, członek komitetu strajkowego w Stoczni Gdańskiej w Sierpniu 80.

Według opozycjonisty, „Duda zaprezentował energię i może Komorowski próbuje dorównać”. – Dlaczego prezydent Komorowski wszedł na krzesło w Japonii? Może chce dorównać Dudzie, który ma energię. W tej chwili wydaje się, że efekt zagrożenia Komorowski nadrabia właśnie „brawurą” – mówi Gwiazda.

Były działacz WZZ dodaje, że „Komorowskiemu sypie się sztab, bo już dawno było widać, że zbliżamy się do granicy, do momentu kiedy szczury zaczną uciekać, gdy okręt się przechyla”. – Być może już szczury Platformy zaczynają uciekać, bo przestają być pewni wygranej? – zastanawia się.

Jak zaznacza, Komorowskiemu poparcie „szło” bez osobistego udziału prezydenta. – On był kukłą, nad którą pracowały jakieś sztaby, np. sztaby dziennikarzy. Ale gdy taka osoba jest tylko marionetką, to strach przed jej upadkiem udziela się innym. Gdy Wałęsa był potrzebny, to miał kilkadziesiąt procent poparcia, a gdy przestał być potrzebny, to miał zaledwie 1,8 proc. głosów – przypomina Andrzej Gwiazda i dodaje: – Komorowski, mam wrażenie, że po prostu nie wiem kim jest. Był hrabią, ale gdy okazało się, że nim nie jest, to został myśliwym, później przestał być myśliwym. Miał być doktorem, ale okazało się, że nie ma doktoratu. On chce być swego rodzaju aktorem, ale bardzo kiepsko gra.

http://niezalezna.pl/64661-gwiazda-dlac ... nac-dudzie

____________________________________
Ojczyznę wolną pobłogosław Panie.


01 mar 2015, 18:50
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA23 sie 2009, 07:34

 POSTY        3657
Post Re: Kabaret "Pod Bulem"

Rewiński o „Chodź szogunie!” prezydenta:
„Ten skecz musieli wymyślić Trzaska-Wieczorek z Nałęczem”.


Pyta pan o incydent japoński, ale widziałem również nagranie wystąpienia Komorowskiego, bez kartki, podczas uroczystości wręczenia not identyfikacyjnych rodzinom ofiar terroru komunistycznego. Czytałem też dotyczące tego zdarzenia komentarze dziennikarzy. To są obserwacje wstrząsające — mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl Janusz Rewiński, aktor i satyryk.

wPolityce.pl: Widział pan występ prezydenta Bronisława Komorowskiego w japońskim parlamencie?
Janusz Rewiński: Widziałem  :rotfl:

I jakie wrażenia?
- Kiedyś był taki parlamentarzysta w Polsce, co skakał po trybunie sejmowej, nazywał się…

Gabriel Janowski?
- Nie, on skakał w kuluarach, bo mu czegoś dodali. A po trybunie to skikał poseł z „Samoobrony”, taki mały kolega śp. Andrzeja Leppera. Wyleciało mi z pamięci, jak on się nazywa i nie chciałbym jego nazwiska używać, bo może mnie podać do Milicji Obywatelskiej, skąd się wywodził. A teraz jest nowa maniera, że się z butami wchodzi na krzesło spikera w innych parlamentach. Więc rozwija się ta umiejętność…

Zajmuje się pan między innymi twórczością kabaretową. Czy nie jest pan zazdrosny, że to nie pan wymyślił słynny dziś skecz z szogunem, tylko prezydent Komorowski?
- Myślę, że wymyślili to pani Joanna Trzaska-Wieczorek, albo wybitny specjalista profesor Tomasz Nałęcz. To jest ich autorstwo, oni kierują tym PR-em i tym kim jest pan Komorowski. Kształtują go, pucują. On ostatnio wygląda jak Dirk Bogarde w filmie p.t. „Śmierć w Wenecji”. Radziłbym kawałek puścić…

Czy Bronisław Komorowski to „aktor” dramatyczny czy raczej komediowy?
- Czasem dramatyczny. Pyta pan o incydent japoński, ale widziałem również nagranie wystąpienia Komorowskiego, bez kartki, podczas uroczystości wręczenia not identyfikacyjnych rodzinom ofiar terroru komunistycznego. Czytałem też dotyczące tego zdarzenia komentarze dziennikarzy. To są obserwacje wstrząsające. Ten człowiek jest niezwykły. Czy to skrzyżowanie jakichś płynów z jakimiś proszkami, czy jakaś przypadłość wynikająca z geriatrii? Niesamowity jest ten zbieg różnego rodzaju faux-pas.

Może prezydentowi japoński klimat nie służył?
- Był taki jegomość, który w Polsce wprowadzał drugą Japonię. Może Komorowski idzie w jego ślady. Też to był wybitny prezydent i klapa. Może więc ta Japonia tak wpływa. A może to wszystko wynika z międzylądowania. Zainteresowałbym się, gdzie samolot pana prezydenta międzylądował. Bo był polityk rosyjski, który miał międzylądowanie w Irlandii i dyrygował orkiestrą. Trzeba by to wszystko prześledzić. Od tego są zawodowcy, służby specjalne. Ta zagadka da się rozwikłać.

Niepokoi się pan stanem prezydenta?
- Jestem zaniepokojony od pięciu lat :rotfl:
A ten pan, co skakał w Sejmie po trybunie, nazywał się Filipek. To taka „filipika”.


Rozmawiał Jerzy Kubrak

http://wpolityce.pl/polityka/235742-rew ... asz-wywiad

____________________________________
Videtur et hoc mihi Platforninem non debere esse
Poza tym uważam że Platformę należy zniszczyć
/Katon starszy/


Ostatnio edytowano 02 mar 2015, 21:08 przez Badman, łącznie edytowano 1 raz



02 mar 2015, 21:05
Zobacz profil
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Odpowiedz w wątku   [ Posty: 286 ]  idź do strony:  Poprzednia strona  1 ... 10, 11, 12, 13, 14, 15, 16 ... 21  Następna strona

 Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
 Nie możesz odpowiadać w wątkach
 Nie możesz edytować swoich postów
 Nie możesz usuwać swoich postów
 Nie możesz dodawać załączników

Skocz do: