Teraz jest 06 wrz 2025, 11:07



Odpowiedz w wątku  [ Posty: 2082 ]  idź do strony:  Poprzednia strona  1 ... 140, 141, 142, 143, 144, 145, 146 ... 149  Następna strona
Katastrofa smoleńska 
Autor Treść postu
Fachowiec
Własny awatar

 REJESTRACJA14 wrz 2011, 21:56

 POSTY        1263
Post Re: Katastrofa smoleńska
Lasek na widelcu.
Rejestratory ws. 10/04 wykluczają zamach, ale w MH17 „nie zawierają oznak poprzedzających tragedię”


Maciej Lasek kolejny raz tłumaczy, że w Smoleńsku nie wydarzyło się nic szczególnego. Jednak przy okazji kompromituje się w zupełnie bezspornej zdawałoby się kwestii.

To nieprawda, że przyczyną katastrofy były wybuchy. Nie ma jakichkolwiek śladów w zapisie rejestratorów lotu, takich jak skok ciśnienia różnicowego lub odgłos wybuchu w zapisie rejestratora rozmów w kabinie
— tłumaczy Lasek w „michnikowemu szmatławcowi”.

Chwilę później odnosi się do tragedii nad Ukrainą, gdzie zestrzelono malezyjski samolot.
Do katastrofy MH17 doszło podczas lotu po trasie na wysokości przelotowej 11 tys. m. Zapisy rejestratorów rozmów i parametrów lotu MH17 urywają się nieoczekiwanie, nie zawierając żadnych oznak poprzedzających tragedię
— mówi ten sam Lasek.

Gdyby przyłożyć smoleńską miarę do tych ostatnich słów, wynikałoby, że nad Ukrainą jednak nie doszło do zamachu! Przecież rejestratory „nie zawierają żadnych oznak poprzedzających tragedię”.

Co zatem stało się nad Ukrainą? Kolejny atak pancernej brzozy?

Lasek jak na widelcu sam podkopuje swoją wiarygodność i wskazuje na kłamliwą naturę swojej misji.
Czy ktoś go jeszcze może traktować poważnie?

http://wpolityce.pl/smolensk/227170-las ... h-tragedie

____________________________________
Ojczyznę wolną pobłogosław Panie.


26 gru 2014, 21:01
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA10 lis 2006, 07:34

 POSTY        3465
Post Re: Katastrofa smoleńska
Śledztwo smoleńskie do końca świata albo i dzień dłużej
Arcyboleśnie trudne śledztwo w arcyboleśnie prostej sprawie

Czwartego grudnia 2014 senatorowie Prawa i Sprawiedliwości zapytali kolejny raz, co tam słychać w śledztwie smoleńskim?
Czy się jeszcze toczy, czy może przewróciło się i leży?

Prokurator Generalny Andrzej Seremet odpowiedział, że „..śledztwo w sprawie katastrofy smoleńskiej zostało przedłużone do 10 kwietnia 2015 roku. Mimo wykonania setek czynności procesowych koniecznym jest pozyskiwanie kolejnych dowodów. Jako kluczowe w okolicznościach sprawy jawi się uzyskanie opinii zespołu biegłych, powołanego postanowieniem Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie z dnia 3 sierpnia 2011 r., obejmującej wszystkie najistotniejsze aspekty zdarzenia, będącego przedmiotem postępowania. Termin wydania przedmiotowej opinii nie jest możliwy do określenia. Zależy on w dużej mierze od uzyskania przez prokuraturę szczegółowych opinii biegłych różnych specjalności. Obecnie w realizację czynności procesowych zaangażowanych jest pięciu prokuratorów…”

No cóż – najpierw prokuratura nie robiła nic. W 2010 roku – wiem to z innych odpowiedzi Seremeta – nie była w Smoleńsku ani psa z kulawa nogą, ani kulawego prokuratora. Nie było polskich prokuratorów w Moskwie przy sekcjach zwłok – spóźnili się i pocałowali klamkę.

3 sierpnia 2011 roku – w półtora roku po katastrofie – prokuratura powołała zespół biegłych i czeka na wyniki jego prac.

Czeka na te wyniki już tylko pięciu prokuratorów, choć na początku czekało dwudziestu jeden, a równocześnie czterdziestu sześciu innych prokuratorów z wywieszonymi językami wykonywało czynności procesowe na zlecenie prokuratury rosyjskiej. Trzeba było intensywnie pomóc Rosjanom, nie wiadomo tylko – w wyjaśnieniu, czy w zaciemnieniu sprawy.

A teraz tak – prokuratura czeka na wynik prac zespołu biegłych, a zespół biegłych czeka na wyniki prac innych biegłych, a ci biegli jeszcze na innych biegłych, których prokuratura dopiero powołała albo może dopiero powoła.

Terminu zakończenia śledztwa określić nie sposób. Może rok, może dziesięć lat, a może i do końca świata, a nawet dzień dłużej…

Przypomnijmy, co powiedział Pan Prezydent Komorowski 1 stycznia 2011 roku, gdy jeszcze nie było ani raportu Millera, ani nawet raportu MAK-u:
    „…W katastrofie smoleńskiej najważniejsze było to, że podjęto próbę lądowania w warunkach klimatycznych (…) braku widoczności, w których absolutnie ta zamiennik lądowania nie powinna mieć miejsca. Wszystkie inne kwestie są to sprawy dodatkowe. One mogły (…) utrudnić sytuację. Ale to jest podstawowy powód i radziłbym nie szukać jakiś ekstra nadzwyczajnych wytłumaczeń, bo niestety – w moim przekonaniu – sprawa jest w sposób arcybolesny prosta…”

Panie Prokuratorze Seremet – czy Pan rozumie język polski… przepraszam… język prezydencki, że sprawa jest arcyboleśnie prosta?

To dlaczego prokuratura arcyboleśnie się z nią męczy?

Janusz Wojciechowski

http://januszwojciechowski.blog.onet.pl ... en-dluzej/

''czy Pan rozumie język polski… przepraszam… język prezydencki''
No tak. Język polski, a język którym posługuje się pą prezydą to są 2 różne języki  :wysmiewacz:

____________________________________
"Demokracja to cztery wilki i owca głosujące o obiedzie" R.A.Heinlein


27 gru 2014, 18:29
Zobacz profil
Fachowiec
Własny awatar

 REJESTRACJA14 wrz 2011, 21:56

 POSTY        1263
Post Re: Katastrofa smoleńska
Prokurator Generalny odpowiada senatorom PiS - śledztwo smoleńskie potrwa do końca świata, a nawet dzień dłużej…

Czwartego grudnia 2014 senatorowie Prawa i Sprawiedliwości zapytali kolejny raz, co tam słychać w śledztwie smoleńskim? Czy się jeszcze toczy, czy może przewróciło się i leży?


Prokurator Generalny Andrzej Seremet odpowiedział, że

…śledztwo w sprawie katastrofy smoleńskiej zostało przedłużone do 10 kwietnia 2015 roku. Mimo wykonania setek czynności procesowych koniecznym jest pozyskiwanie kolejnych dowodów. Jako kluczowe w okolicznościach sprawy jawi się uzyskanie opinii zespołu biegłych, powołanego postanowieniem Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie z dnia 3 sierpnia 2011 r., obejmującej wszystkie najistotniejsze aspekty zdarzenia, będącego przedmiotem postępowania. Termin wydania przedmiotowej opinii nie jest możliwy do określenia. Zależy on w dużej mierze od uzyskania przez prokuraturę szczegółowych opinii biegłych różnych specjalności. Obecnie w realizację czynności procesowych zaangażowanych jest pięciu prokuratorów…

No cóż – najpierw prokuratura nie robiła nic. W 2010 roku – wiem to z innych odpowiedzi Seremeta - nie była w Smoleńsku ani psa z kulawa nogą, ani kulawego prokuratora. Nie było polskich prokuratorów w Moskwie przy sekcjach zwłok – spóźnili się i pocałowali klamkę.

3 sierpnia 2011 roku – w półtora roku po katastrofie - prokuratura powołała zespół biegłych i czeka na wyniki jego prac.

Czeka na te wyniki już tylko pięciu prokuratorów, choć na początku czekało dwudziestu jeden, a równocześnie czterdziestu sześciu innych prokuratorów z wywieszonymi językami wykonywało czynności procesowe na zlecenie prokuratury rosyjskiej. Trzeba było intensywnie pomóc Rosjanom, nie wiadomo tylko – w wyjaśnieniu, czy w zaciemnieniu sprawy.

A teraz tak - prokuratura czeka na wynik prac zespołu biegłych, a zespół biegłych czeka na wyniki prac innych biegłych, a ci biegli jeszcze na innych biegłych, których prokuratura dopiero powołała albo może dopiero powoła.

Terminu zakończenia śledztwa określić nie sposób. Może rok, może dziesięć lat, a może i do końca świata, a nawet dzień dłużej…

Przypomnijmy, co powiedział Pan Prezydent Komorowski 1 stycznia 2011 roku, gdy jeszcze nie było ani raportu Millera, ani nawet raportu MAK-u:

…W katastrofie smoleńskiej najważniejsze było to, że podjęto próbę lądowania w warunkach klimatycznych (…) braku widoczności, w których absolutnie ta zamiennik lądowania nie powinna mieć miejsca. Wszystkie inne kwestie są to sprawy dodatkowe. One mogły (…) utrudnić sytuację. Ale to jest podstawowy powód i radziłbym nie szukać jakiś ekstra nadzwyczajnych wytłumaczeń, bo niestety - w moim przekonaniu - sprawa jest w sposób arcybolesny prosta…

Panie Prokuratorze Seremet – czy Pan rozumie język polski… przepraszam… język prezydencki, że sprawa jest arcyboleśnie prosta?

To dlaczego prokuratura arcyboleśnie się z nią męczy?

http://wpolityce.pl/spoleczenstwo/22734 ... ien-dluzej

* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
Sprawa 10/04 jak „włamanie do garażu”? Teraz raczej jak kradzież kury przez wiejskiego głupka…

Obrazek

Prokuratorzy powinni być czuli na wymogi opinii publicznej, eliminować kolejne hipotezy i informować. A tymczasem prokuratura zachowuje się jakby chodziło o włamanie do garażu

— mówił w kwietniu 2010 roku Włodzimierz Cimoszewicz.

Niestety kolejne lata smoleńskiej kompromitacji pokazują, że nawet z utrzymaniem tej rangi sprawy mamy w Polsce poważny problem. Wydaje się, że oficjalne czynniki III RP śledztwa smoleńskiego nie traktują już nawet jak włamania do garażu. Trudno o inną refleksję, gdy czyta się ostatnie sygnały dotyczące 10/04.

Smutny obraz wyłania się z wystąpienia i postawy CLKP, działań prokuratury oraz Macieja Laska i popierających go mediów.

Insp. Waldemar Krawczyk, dyrektor CLKP w ostatnim programie „Bliżej” Jana Pospieszalskiego próbował tłumaczyć i wyjaśniać, ale głównie kręcił. Nie wyjaśnił, dlaczego eksperci CLKP w sposób tak butny i bezczelny odmawiają profesjonalizmu i wiedzy dwójce zasłużonych polskich chemików, profesorów PAN. Krytyczne uwagi prof. Kamieńskiej-Treli i prof. Szymańskiego są przez CLKP zbywane stwierdzeniem, że policyjni eksperci wiedzą wszystko lepiej. Uwagi niezależnych od rządu naukowców pozostają zatem w mocy. I nikt nie chce ich rozwiać. A wystarczyłoby dodatkowe krótkie badanie próbek pobranych w Smoleńsku, które wyjaśniłoby, czy w pobranym materiale jest obecny heksogen czy nie. Jednak o takiej dodatkowe analizie nie chce słyszeć CLKP.

Ostatecznie Krawczyk przyciśnięty do muru pisnął:

Jeśli prokuratura zleci nam dodatkowe badania, my oczywiście je podejmiemy. W tej chwili żadne badania nie zostały nam zlecone.

Z tej wypowiedzi przeziera buta i bezczelność. Szef CLKP wskazuje, że jeśli będzie trzeba będzie dalej badał, ale jednocześnie przed miesiące, w kolejnych pismach do NPW przekonuje, że nie są potrzebne żadne dodatkowe badania. Przytoczona powyżej deklaracja jest więc pustosłowiem i wskazuje na złą wolę szefa CLKP. Jeśli widzi on potrzebę dodatkowych badań powinien to zgłosić prokuraturze. Jeśli tego nie zrobił czcze deklaracje dotyczące dodatkowych ekspertyz są zwyczajną kpiną.

No chyba, że Krawczyk puszcza oko do opinii publicznej, że jednak jeszcze jest co badać w sprawie materiałów wybuchowych. Wtedy szef CLKP byłby zwyczajnym tchórzem, który nie jest w stanie stanąć na wysokości zadania i zapewnić rzetelne badanie w najważniejszym polskim śledztwie. Ostatnia jego deklaracja może o tym świadczyć.

Podobny obraz wyłania się z działania praskiej prokuratury, która ostatecznie umorzyła sprawę cywilnego wątku dotyczącego organizacji lotu do Smoleńska. Informując o tym rzecznik Renata Mazur również puściła oko do opinii publicznej oraz rodzin ofiar tragedii smoleńskiej. Przyznała, że jak rodziny chcą, to mogą złożyć w sądzie prywatny akt oskarżenia.

Stwierdzenie, że możemy sobie teraz złożyć do sądu prywatny akt oskarżenia, brzmi wręcz niewiarygodnie. Prokuratura albo stwierdza, że nie ma mowy o popełnieniu przestępstwa, nie ma podstaw do sformułowania aktu oskarżenia i broni swojego stanowiska, albo wydaje z jakichś przyczyn orzeczenie, że nie ma mowy o zarzutach, ale wskazuje jednocześnie rodzinom: „nie martwcie się, przecież możecie przygotować prywatny akt oskarżenia”

— mówiła wówczas portalowi wPolityce.pl mec. Małgorzata Wassermann.

Przekaz prokuratury w tej sprawie był dla niej kompromitacją. Po sporządzeniu materiałów, które zdaniem samej prokuratury dają podstawy do sporządzenia aktu oskarżenia umarza się jeden z ważnych wątków ws. smoleńskiej. Ostatecznie rodziny skierowały do sądu akt oskarżenia, ale fakt, że w takiej sprawie bliscy ofiar muszą wyręczać prokuraturę jest przejawem skrajnego kryzysu oraz upadku instytucji, które w tej sprawie powinny prowadzić działania. Być może jednak nie realizacja ich misji jest dla nich najważniejsza…

Obrazu kryzysu, w jakim znalazła się sprawa smoleńska dopełnia ostatni wywiad Macieja Laska, głównego rządowego propagandysty.

To nieprawda, że przyczyną katastrofy (smoleńskiej – red.) były wybuchy. Nie ma jakichkolwiek śladów w zapisie rejestratorów lotu, takich jak skok ciśnienia różnicowego lub odgłos wybuchu w zapisie rejestratora rozmów w kabinie

— mówił Lasek, tłumacząc, że hipoteza mówiąca o wybuchach w rządowym tupolewie jest niewiarygodna.

Dosłownie kilka chwil później ten sam Lasek odnosił się do zamachu na malezyjski samolot, lecący nad okupowanym przez prorosyjskich terrorystów terenie Ukrainy.

Do katastrofy MH17 doszło podczas lotu po trasie na wysokości przelotowej 11 tys. m. Zapisy rejestratorów rozmów i parametrów lotu MH17 urywają się nieoczekiwanie, nie zawierając żadnych oznak poprzedzających tragedię

— mówi Lasek.

Przykładając smoleńską miarę do słów Laska o tragedii MH17 należałoby jasno stwierdzić, że nie ma żadnych dowodów o zamachu na malezyjski samolot. Przecież tu też rejestratory niczego nie wskazują, „nie zawierają żadnych oznak poprzedzających tragedię”. Tak, jak w Smoleńsku…

Czyli w przypadku malezyjskiego boeinga zamach nie odnotował się na zapisach rejestratorów, ale w przypadku Smoleńska brak zapisów dot. wybuchu ma być powodem do wykluczenia tezy o eksplozji? Taką logiką może się kierować tylko Maciej Lasek, rządowy ekspert na rządowej pensji.

Choć w sprawie smoleńskiej absurdów i przykładów złej woli jest coraz więcej, choć skala nieprawidłowości jest coraz większa, a lista zaniedbań i przykładów stosowania podwójnych standardów się wydłuża z każdym dniem, w III RP istnieje systemowe przyzwolenie na smoleńską kompromitację Polski i jej władz. Ten system smoleńskiej niegodziwości tworzy, rząd, prokuratura i media, budujące smoleński beton kłamstwa.

Podejście do tragedii z 10/04 zmienia się wraz z czasem oraz ustaleniami niezależnego śledztwa. Dziś wydaje się, że znaczenie tej sprawy jest dla III RP mniejsze niż włamania do garażu. W przypadku takiej kradzieży wszak jest czyjaś szkoda, są winni i poszkodowani. W III RP śmierć elity narodu traktowana jest raczej, jak występek wiejskiego głupka, który ukradł bogatemu sołtysowi kurę. Niby przestępstwo, niby szkoda, ale przecież nie sposób traktować tego poważnie.

Takie podejście do największej od dekad tragedii narodowej Polaków, pokazuje, gdzie i czym jest III RP…

http://wpolityce.pl/smolensk/227314-spr ... ego-glupka

* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
A może Lasek to polski Warren, który krzyżuje Rosji szyki?

Obrazek

Nie mogę pojąć, jak taki człowiek jak doktor Lasek, może cynicznie wykluczać wszelką myśl o zamachu, mimo wielu poszlak wskazujących na zamach.
Lasek wygląda na szkodnika, który zwala wszystko na polskich pilotów i z gorliwością broni oficjalnej rosyjskiej wersji katastrofy.

Czasem jednak myślę sobie – a może w tym szaleństwie jest metoda? Może Lasek, który niby to jest po rosyjskiej stronie mocy, w rzeczywiści krzyżuje Rosjanom szyki?

Rosjanie oficjalnie twierdzą, że z katastrofą smoleńską nie mają nic wspólnego. Wiadomo - mgła błąd pilotów, nacisk pasażerów, a u nich ruki swobodnyje… Ale z drugiej strony starają się, robią wszystko, żeby to jednak wyglądało na zamach. Nie tak, żeby się przyznać wprost, bo to psuje opinię, ale żeby się domyślać. W końcu nie po to robi się zamach, żeby nikt o nim nie wiedział.
Przede wszystkim ostentacyjnie nie oddają czarnych skrzynek i wraku.

Ostentacyjnie zacierali ślady. Ostentacyjnie utrudniali polskie śledztwo, utrudniali dostęp polskich śledczych na miejsce katastrofy i do sekcji zwłok. A w oficjalnym raporcie MAK-u całkowicie pominęli wszelkie błędy personelu lotniska i odwalili, bez czytania, 148 stron uwag pułkownika Klicha.

Tak, jakby się starali pozostawić tropy, wiodące do zamachu…

Jaki mogą mieć w tym cel? Dość oczywisty. Putin prowadzi politykę agresji i strachu. Zresztą nie tylko Putin, zastraszanie i terroryzowanie wszystkich wokół to jest stały element rosyjskiej polityki, zarówno zewnętrznej, jak i wewnętrznej.

Proszę zaważyć jak załatwili Litwinienkę – polonem! Nie tam jakieś zastrzelenie czy nóż wbity w plecy, bo to mogłoby, nie daj Boże, wyglądać na jakiś przypadkowy bandycki napad. Nie, to musiało być tak zrobione, żeby było jasne, kto to zrobił i dlaczego. Byle kto nie posłużył się polonem, to musiały zrobić najwyższej klasy służby. I żeby blady strach padł na każdego, kto by kiedykolwiek zamierzał tym służbom podpaść, czy też przeciw tym służbom się zbuntować.

W Smoleńsku też mogło chodzić o zastraszenie. Niech nikt nie waży się więcej stanąć przed rosyjskimi czołgami, niech nikt nie ośmieli się, tak jak się ośmielił Lech Kaczyński, zagrodzić Rosji drogę do odbudowy imperium. Niech politycy wokół drżą, wiedząc na co stać Rosję. I wielu zadrżało. Nawet na pogrzeb z ostrożności nie przylecieli, takie ich dopadły nagłe mdłości przed lataniem…

Może więc Komisja Millera, a teraz Zespół Laska, robią coś podobnego, jak swego czasu w USA Komisja Warrena, która też w trymiga całe zabójstwo prezydenta Kennedy’ego zwaliła na jednego, rzekomo szalonego Oswalda, pal sześć, że w Moskwie szkolonego i mniejsza o szczegóły, że strzały padały równocześnie z różnych stron. Lepiej uczepić się i trzymać wersji, że zrobił to jeden wariat, zresztą zaraz zastrzelony przez innego wariata, niż biadolić, co nam narobiły obce służby w środku Ameryki.

A my tu od Laska jakiejś tam, tak zwanej umownie prawdy się domagamy…

http://wpolityce.pl/smolensk/227648-a-m ... osji-szyki

* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
Odebrać śledztwo smoleńskie wojskowym prokuratorom. Macierewicz pisze list do Seremeta

Prokuratorzy wojskowi prowadzący śledztwo ponad wszelką wątpliwość udowodnili swoją stronniczość i brak kompetencji. Najwyższy czas, by nadzór nad tym śledztwem objęli prokuratorzy cywilni. Najwyższy czas, by zacząć szukać rzeczywistych sprawców, a nie oskarżać wciąż tych, którzy zginęli wraz z polskim Prezydentem – pisze Antoni Macierewicz w liście do Andrzeja Seremeta.


Przewodniczący sejmowego zespołu ds. zbadania przyczyn katastrofy smoleńskiej w swoim piśmie do Prokuratora Generalnego apeluje "by nie dopuścił do tak bezprzykładnego upokorzenia wymiaru sprawiedliwości i Państwa Polskiego" w tej sprawie.

– Najwyższy czas, by odrzucić polityczne uwarunkowania, propagandę i sięgnąć po badania niezależnych, kompetentnych naukowców, którzy od lat wskazują rzeczywiste przyczyny i przebieg smoleńskiego dramatu – pisze Antoni Macierewicz. List do prokuratora generalnego ma związek z faktem, że w grudniu 2014 r. prokuratorzy prowadzący śledztwo w sprawie tragedii smoleńskiej po raz kolejny odrzucili ekspertyzę prof. Krystyny Kamieńskiej-Treli i prof. Sławomira Szymańskiego wskazujących, że istnieją naukowo potwierdzone silne przesłanki na obecność materiałów wybuchowych na szczątkach TU-154M.

List otwarty do prokuratora Seremeta Macierewicz otwiera uwagą, że "kompetentnym analizom naukowym profesorów Polskiej Akademii Nauk technicy Centralnego Laboratorium Komendy Głównej Policji nie są w stanie – poza jałową negacją – przeciwstawić żadnych rzeczowych argumentów. Jeszcze bardziej żenująca jest sytuacja procesowa: mimo posiadania obszernego materiału dowodowego wskazującego na obecność środków wybuchowych na wraku, prokuratura uparcie odmawia przeprowadzenia badań przez niezależne od administracji rządowej laboratorium zagraniczne a organ zainteresowany w utrzymaniu negatywnego stanowiska odrzuca kolejne dowody". Jak twierdzi Antoni Macierewicz, takie stanowisko prokuratury pogłębia kompromitację, "której początkiem były propagandowe oświadczenia z października 2012 r. stwierdzające, iż aparatura użyta do badań wraku nie wykryła materiałów wybuchowych".

Przewodniczący sejmowego zespołu badającego sprawę tragedii z 10 kwietnia 2010 r. pisze, że już wówczas informował prokuraturę i opinię publiczną, że Zespół Parlamentarny dysponuje dowodami wskazującymi na to, że podczas badań wraku znaleziono ślady substancji wybuchowych. – Po miesiącu prokuratorzy musieli się wycofać i potwierdzić obecność materiałów wybuchowych – zauważa Macierewicz. – Tym razem kompromitacja może mieć wymiar międzynarodowy a cena, którą zapłaci polski wymiar sprawiedliwości i organy ścigania będzie wyższa – obawia się poseł Prawa i Sprawiedliwości.

Reakcje na arenie międzynarodowej ws. śledztwa smoleńskiego

– Premier Norwegii Erna Solberg w wywiadzie dla norweskiej agencji informacyjnej zaproponowała wsparcie w tej sprawie swojego państwa i wyraziła zdziwienie, iż Polska nie zwróciła się dotychczas o pomoc do sojuszniczych rządów NATO. Były doradca prezydenta Putina Andriej Iłłarionow w wywiadzie dla polskiej stacji TVN obarczył odpowiedzialnością za katastrofę smoleńską stronę rosyjską. Z kolei John Lenczowski, założyciel i prezes The Institute of World Politics w Waszyngtonie,współpracownik prezydenta Ronalda Reagana pisze wprost o rosyjskim sabotażu, zniszczeniu samolotu przez wybuch i domaga się podjęcia międzynarodowego śledztwa – pisze w liście otwartym Macierewicz.

Przypomina przy tym, że Kongres Polonii Amerykańskiej zwrócił się do Senatu USA o rozpoczęcie publicznych wysłuchań w sprawie smoleńskiej tragedii. W piśmie wiceprezesa PiS pojawia się również kwestia relacji polsko-rosyjskich i tego jaką politykę zagraniczną realizował rząd PO-PSL.

– Od samego początku śledztwa smoleńskiego prokuratura podporządkowywała swoje działania linii politycznej rządu premiera Donalda Tuska a następnie premier Ewy Kopacz. Było to postępowanie sprzeczne z prawem, interesem Państwa Polskiego i zwykłą ludzką uczciwością. O kierunku śledztwa zadecydowała presja polityczna i konsultacje z władzami rządowymi. To dlatego nie przeprowadzono sekcji zwłok ofiar, nie zbadano natychmiast miejsca zdarzenia i wraku, pozostawiono w Rosji czarne skrzynki i inne dowody tragedii. Gdy po latach podjęto wreszcie próbę zbadania fragmentów wraku (wcześniej przez Rosjan z premedytacją dewastowanego i wielokrotnie przemieszczanego) skrzętnie omijano te części, na których widoczne były śladu wybuchu. Tak stało się m. in. z okienkiem i burtą salonki prezydenckiej a także z dźwigarem lewego skrzydła wyrwanego na skutek eksplozji z centropłatu – pisze Macierewicz.

Mimo dowodów na winę strony rosyjskiej śledztwo oficjalnie wciąż prowadzone jest przeciwko polskim pilotom

– Prokuratura wciąż nie chce dostrzec tych faktów i ustaleń, odmawia zbadania próbek pobranych z wraku samolotu przez niezależne laboratorium, lekceważy analizy światowej sławy naukowców. We wszystkich tych sprawach dotychczas akceptowano zależność od strony rosyjskiej. Także stanowisko prokuratury w kwestii wskazania winnych tragedii zdeterminowały uwarunkowania polityczne. Śledztwo oficjalnie wciąż prowadzone jest przeciwko polskim pilotom. A przecież prokuratura posiada bogaty materiał dowodowy wskazujący na odpowiedzialność strony rosyjskiej za niezamknięcie lotniska w Smoleńsku, za świadome podawanie polskim pilotom błędnych informacji podczas sprowadzania samolotu do lądowania. Mimo tego, do dzisiaj nie postawiono zarzutów w tej kwestii, choć wykonawcy tych rozkazów jak i ci, którzy je wydawali są znani z imienia i nazwiska. Nie podjęto nawet wysiłku by wszystkie te osoby przesłuchać! – pisze Antoni Macierewicz.

Jak pisze poseł w swoim podsumowaniu, korzystne dla Rosji stanowisko wojskowych prokuratorów "było przez polityków i propagandystów rządowych przez lata wprost uzasadniane obawą przed reakcją Rosji".

– Ważniejsza była przychylność Władimira Putina niż wyjaśnienie okoliczności śmierci polskiej elity państwowej, w tym Prezydenta RP i całego dowództwa Polskich Sił Zbrojnych. Wielokrotnie podkreślano dobrą wolę i znakomitą współpracę rosyjskiego rządu. Polski premier, minister spraw zagranicznych i spraw wewnętrznych wprost oskarżali pilotów i polskiego generała o spowodowanie katastrofy TU-154M. Działo się to w tym samym czasie, gdy Rosjanie fałszowali czarne skrzynki, niszczyli wrak, wymuszali zmianę zeznań świadków, odmawiali Polakom dostępu do ponad stu kluczowych dla śledztwa dokumentów – przypomina Macierewicz.

Rosja odrzuca propozycję pomocy UE przy badaniu katastrofy, Kopacz dziękuje. OBEJRZYJ ZAPIS KONFERENCJI:

http://vod.gazetapolska.pl/2463-w-moskw ... o-minister

Antoni Macierewicz w liście do Andrzeja Seremeta stwierdza, że "śledztwo w sprawie tragedii smoleńskiej stanęło na rozdrożu". – Prokuratura i sądy uniewinniły tych, którzy odpowiadając za bezpieczeństwo Prezydenta paktowali z Putinem i zlekceważyli wszelkie zagrożenia i ostrzeżenia. Z drugiej strony działania władz Federacji Rosyjskiej potwierdzają, że służby tego państwa są zdolne do czynów zbrodniczych i ukrywają prawdę o tragedii smoleńskiej. Czy w tej sytuacji polska prokuratura będzie nadal powtarzała rosyjskie tezy oskarżające polskich pilotów? Czy śledztwo w sprawie katastrofy smoleńskiej będzie nadal prowadzone pod dyktando rosyjskich interesów? – pyta poseł.

– Zwracam się więc, by nie dopuścił Pan do tak bezprzykładnego upokorzenia wymiaru sprawiedliwości i Państwa Polskiego. Prokuratorzy wojskowi prowadzący śledztwo ponad wszelką wątpliwość udowodnili swoją stronniczość i brak kompetencji. Najwyższy czas, by nadzór nad tym śledztwem objęli prokuratorzy cywilni. Najwyższy czas, by zacząć szukać rzeczywistych sprawców, a nie oskarżać wciąż tych, którzy zginęli wraz z polskim Prezydentem. Najwyższy czas, by odrzucić polityczne uwarunkowania, propagandę i sięgnąć po badania niezależnych, kompetentnych naukowców, którzy od lat wskazują rzeczywiste przyczyny i przebieg smoleńskiego dramatu – pisze Antoni Macierewicz i dołącza  do listu ostatni raport dr. inż. Grzegorza Szuladzińskiego, eksperta Zespołu Parlamentarnego, który wraz z inż. Markiem Dąbrowskim przeprowadził szczegółową analizę zniszczenia samolotu przez eksplozje w powietrzu.

http://niezalezna.pl/62807-odebrac-sled ... o-seremeta

____________________________________
Ojczyznę wolną pobłogosław Panie.


05 sty 2015, 02:19
Zobacz profil
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA19 lut 2008, 14:23

 POSTY        429
Post Re: Katastrofa smoleńska
Teraz wyszło jak się powinno przeprowadzać badania, aby pasowały do kacapskiej i lemingowej tezy o braku śladów trotylu. Cała ta komisja i ich eksperci warci są bolszewii i komisji anodiny. Jedna wielka ściema zastrachanych rabów i mentalnych bolszewików (Polacy, patrioci tak by nie postąpili, wiedzą co to Ojczyzna i Honor).

Wklejam bardzo ciekawe ustalenia z portalu wpolityce. Bardzo ciekawe. Bardzo prosto wkopali się świętoszki. Prawda powoli sama wyjdzie.

Tego już nie da się wytłumaczyć! CLKP wpadło we własne sidła.
Próbki ze Smoleńska muszą być zbadane jeszcze raz.

Do tej pory mogli napisać co chcieli, a wszystko w duchu: „nie znaleźliśmy śladów materiałów wybuchowych i co nam zrobicie?” Teraz mają poważny problem. Biegli z Centralnego Laboratorium Kryminalistycznego Policji przyznali, że zastosowali metodologię, która nie jest wiarygodna!
Przyznali się w bardzo wąskim, hermetycznym gronie. Ujawnili, że jedna z zastosowanych przez nich metod jest rażąco niedoskonała! Nie przewidzieli jednak, że to, co mówili, może wydostać się na zewnątrz.
Podstawowe założenie, jakie przyjęło dwóch ekspertów CLKP było takie: zbadamy każdą próbkę czterema metodami chromatograficznymi (GC/TEA, GC/MS, GC/ECD, HPLC/DAD). Jeżeli każda z nich potwierdzi obecność materiałów wybuchowych, wtedy uznamy, że one tam były. Niezależni eksperci, wybitni specjaliści od identyfikacji związków organicznych prof. Krystyna Kamieńska-Trela i prof. Sławomir Szymański zakwestionowali taką metodologię, wskazując, że cztery metody nie przystają do siebie, że za bardzo różnią się selektywnością i czułością. Ich opinia, ubrana w formę wniosków procesowych mec. Piotra Pszczółkowskiego już dwukrotnie zmuszała prokuraturę do występowania do CLKP o uzupełnienie opinii. Dotychczas jednak policyjni biegli zbywali uwagi profesorów i zarzucali im brak wiedzy, a wojskowi śledczy stawali po ich stronie. Ignorowano najważniejszy fakt – że sygnały wskazane przez jedną z metod w ponad 100 próbkach były charakterystyczne dla RDX (heksogenu, silnego materiału wybuchowego), lecz CLKP uznało, że ma do czynienia z ftalanami (których notabene użyte urządzenie nie powinno wykryć…).
Wreszcie nadszedł 25 listopada. Jak napisałem w ostatnim numerze „wSieci”:
Mgr inż. Łukasz Matyjasek i dr Wojciech Pawłowski, chemicy z CLKP wystąpili z wykładem seminaryjnym na Studium Podyplomowym w Centrum Nauk Biologiczno-Chemicznych Uniwersytetu Warszawskiego. Ten pierwszy opowiadał o „Zastosowaniu techniki GC/TEA w analizie śladowej materiałów wybuchowych”. Niżej podpisany miał okazję znaleźć się w elitarnym gronie słuchaczy tego wystąpienia.
Prezentując walory detektora TEA policyjny chemik wskazał, że czułość urządzenia jest o ledwie jeden rząd wielkości wyższa niż detektora MS, ale i tak może to mieć zasadnicze znaczenie.
Pokazał doktorantom efekty wybuchu kontrolowanego przeprowadzonego w ramach przygotowania do badań. Zobaczyliśmy stalową płytkę przed i po odpaleniu pobudzacza heksogenowo-trotylowego HT-14 oraz krótki film z detonacji.

Pobraną z płytki próbkę poddano badaniom dwiema metodami. Matyjasek triumfował: „Proszę zobaczyć, jaki elegancki wynik. Bardzo ładny pik od heksogenu. Żadnych istotnych zanieczyszczeń.” Wykres przedstawiał wskazany przez detektor TEA wyraźny sygnał od RDX (heksogenu, materiału wybuchowego, który „odnalazły” również spektrometry użyte w Smoleńsku w czasie pobierania próbek). Po chwili usłyszeliśmy: „Co ciekawe, wynik analizy takiej próbki przy takim stopniu zatężenia, techniką GC/MS dał wynik negatywny. Więc ta zamiennik nam pokazuje, że pomimo, iż technika GC/TEA nie jest jakaś strasznie bardziej czuła niż GC/MS, to czasem nawet ten jeden rząd wielkości może mieć znaczenie i decydować o tym, czy wynik analizy będzie negatywny czy pozytywny.”

Trudno o bardziej spektakularny strzał w stopę! Ekspert z CLKP przyznał, że jedna z metod zastosowanych do badań smoleńskich próbek nie jest w stanie wykryć materiału wybuchowego tuż po pobraniu go z miejsca kontrolowanego wybuchu!
Matyjasek z Pawłowskim wiedzieli o tym, gdy przystępowali do badań na potrzeby śledztwa prokuratury wojskowej. Wiedzieli o tym, gdy odpierali zarzuty profesorów chemii, wskazujących, że ich metodologia jest błędna. A jednak szli w zaparte!
Mówią prawdę o chromatografii na wykładzie dla doktorantów, a ściemniają śledczym. Ich metodologia pozwoliła przeprowadzić badania w taki sposób, aby oficjalnie nic nie wykryć. A to oznacza działanie na szkodę śledztwa.
Jak napisał w komentarzu pod powyższym filmem jeden z internautów:
Czyli co, da się wykazać, że wybuchu nie było, mimo że był? Ano da, jak widać na załączonym filmie.
Co dalej? Mec. Pszczółkowski złożył kolejny wniosek – o przesłuchanie biegłych z CLKP w związku z ich występem na uniwersytecie. Trudno sobie wyobrazić, by po ujawnieniu tego, co tam mówili, można było jeszcze bronić ich ekspertyzy.
Wniosek może być tylko jeden – te badania koniecznie trzeba powtórzyć! Prokuratorzy nie mogą obawiać się podjęcia takiej decyzji. CLKP się skompromitowało, wnioski z ich badań – które kosztowały kilkaset tysięcy złotych – nie są nic warte. A wiele wskazuje na to, że heksogen w Smoleńsku znaleziono.
Potwierdziły to spektrometry użyte w czasie pobierania próbek na miejscu katastrofy, zdaniem niezależnych profesorów chemii potwierdziła to część badań w CLKP, choć ich wyniki zmanipulowano. Dodatkowe poszlaki stanowią: rozczłonkowanie samolotu na ok. 60 tys. fragmentów (według niezależnych archeologów badających miejsce zdarzenia) oraz – jak usilnie od lat podnosi wielu naukowców – niewytłumaczalny żadnymi innymi prawami fizyki niż wybuchem rozpad maszyny. Nie wspominając już o „pomniejszych” wskazówkach: nitach z poszycia wbitych w ciała ofiar, spalonej przedniej części ciała jednego z pasażerów znalezionego w pozycji na brzuchu, w miejscu, gdzie nie było pożaru, czy zignorowanego przez biegłych i śledczych wyższego od normalnego stężenia hemoglobiny tlenkowęglowej u części ofiar, którego nie da się wytłumaczyć oficjalnym przebiegiem zdarzenia.
Dotychczas szukali tak, by nic nie znaleźć. Zespół Laska mógł więc w grudniu triumfalnie ogłosić na stronie internetowej:
19 grudnia 2014 r. Naczelna Prokuratura Wojskowa poinformowała o odrzuceniu w całości zarzutów sugerujących nieprawidłowe wykonanie badań próbek z wraku Tu-154M w związku z kwestią ewentualnej obecności w tych próbkach pozostałości materiałów wybuchowych. (…) Jest to kolejna opinia biegłych prokuratury, potwierdzająca ustalenia Komisji Millera, która zbadała i opisała przyczyny katastrofy.
Kolejny komunikat prokuratury już nie ma prawa tak wyglądać. Dowody są bezsprzeczne – badania próbek zostały wypaczone (mówiąc najdelikatniej). Jeżeli śledczym zależy na dobru tego postępowania albo choć mają odrobinę instynktu samozachowawczego, by nie kompromitować się jak CLKP, po przesłuchaniu policyjnych biegłych powinni zlecić powtórzenie badań. Najlepiej – jak wnioskuje pełnomocnik rodzin – w zagranicznej jednostce naukowej.
PS. W artykule „Laboratorium manipulacji” we „wSieci” piszę także o innym wątku z wykładu mgr. Matyjaska - niezakupionego przez CLKP specjalistycznego filtra do detektora użytego w badaniach. Można o tym przeczytać także na blogu Stanisława Zagrodzkiego, kuzyna śp. Ewy Bąkowskiej.


14 sty 2015, 00:39
Zobacz profil
Fachowiec
Własny awatar

 REJESTRACJA14 wrz 2011, 21:56

 POSTY        1263
Post Re: Katastrofa smoleńska
Lasek będzie się tłumaczył

Wyrok w sprawie Macieja Laska pozwanego przez emigrantów z radia „Nowy Polski Show” się  uprawomocnił. Teraz szef rządowej komisji ds. wyjaśniania przyczyn katastrofy smoleńskiej będzie musiał odpowiedzieć na pytania dotyczące niejasności w rządowym raporcie d.s. wyjaśniania przyczyn katastrofy smoleńskiej.


17 października 2014 Wojewódzki Sąd Administracyjny przyznał racje polskim emigrantom, którzy bezskutecznie próbowali uzyskać odpowiedz na szereg pytań dotyczący rządowego raportu komisji d.s. badania przyczyn katastrofy smoleńskiej. Sędzia Iwona Dąbrowska stwierdziła „bezczynność” komisji, której szefuje Maciej Lasek. Wczoraj sąd poinformował emigracyjnego dziennikarza Adriana Wachowiaka, że wyrok się uprawomocnił a oskarżony Maciej Lasek nie odwołał się od październikowego wyroku.

Emigranci domagają się odpowiedzi na pytanie o sposoby obliczeń przeciążenia zawartego w raporcie końcowym rządowej komisji.

„Oceniając charakter powstałych obrażeń głowy, klatki piersiowej i kręgosłupa, na ciała członków załogi w krótkim czasie oddziaływało udarowe przeciążenie nie mniejsze niż 100 g” – brzmiał fragment raportu Millera. W październiku Wachowiak napisał do Laska prośbę o wyjaśnienie, w jaki sposób określono wartość tego przeciążenia. Dwa miesiące później Lasek odpowiedział Wachowiakowi, że „charakter obrażeń ofiar wypadku dawał możliwość lekarzowi specjaliście na określenie wartości przeciążenia”.  To nie zgadzało się z wiedzą, jaką Wachowiak uzyskał od wypowiadającego się w filmie Plane Crash (ukazującym eksperyment polegający na celowym rozbiciu boeinga 727 na plaży w Meksyku) międzynarodowego eksperta Johna Hansmana z International Center for Air Transportation. Profesor dopytywany przez Wachowiaka stwierdził, że nie można na podstawie oględzin obrażeń ciała obliczyć tej wartości. Polonijny dziennikarz zapytał szefa rządowej komisji d.s. wyjaśniania katastrofy smoleńskiej, Macieja Laska kto z imienia i nazwiska, kiedy, gdzie i w jaki sposób ustalił wartość przeciążenia 100 g. Kiedy nie uzyskał odpowiedzi w ustawowym terminie 14 dni, skierował sprawę do sądu i wygrał.

Wyrok uprawomocnił się 20 grudnia, Lasek ma na rozpatrzenie wniosku 14 dni od daty dostarczenia zawiadomienia ( czyli mniej więcej od 9 stycznia).

„Panie Lasek, wyrok WSA z 17.10 ub. roku ws. naszej skargi na bezczynność jest prawomocny! Proszę łaskawie wypełnić zalecenia sądu” napisał na „Twitterze” zadowolony Adrian Wachowiak.

http://niezalezna.pl/63208-lasek-bedzie-sie-tlumaczyl

* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
Po niemal pięciu latach NPW otrzymała analizy nagrań z samolotu Jak-40 i wieży kontroli lotów w Smoleńsku. Czy to przełom w śledztwie?

Jak dowiedział się portal wPolityce.pl, Naczelna Prokuratura Wojskowa otrzymała - po niemal pięciu latach od tragedii - dwie opinie od biegłych.
Informację potwierdził nam rzecznik NPW ppłk Janusz Wójcik.
Otrzymaliśmy w środę dwie opinie fonoskopijne z Instytutu Ekspertyz Sądowych im. Sehna w Krakowie. Pierwsza z nich dotyczy nagrania z wieży kontroli lotów w Smoleńsku, a druga pochodzi z polskiego samolotu Jak-40
— mówił Wójcik.
Zwłaszcza ta druga może być kluczowa, jeśli potwierdzi jedne z najważniejszych zeznań, śp. Remigiusza Musia, będącego na lotnisku w czasie katastrofy. Słyszał on, jak 10 kwietnia wyglądała korespondencja smoleńskiej wieży z załogą TU-154M.

Jeśli jego słowa potwierdzą się na nagraniach i okaże się, że magnetofon z Jaka-40 zarejestrował polecenie kontrolera zejścia załogom do 50 metrów, będzie to solidny dowód na fałszerstwo rosyjskich stenogramów, jak również zapisów czarnej skrzynki z TU-154M.
Zarówno nagrania z samolotu Jak-40, jak i z wieży powinny również pomóc w rozstrzygnięciu m.in. tego, w jakich okolicznościach miało paść, relacjonowane przez członków polskiej załogi oczekującej na płycie Siewiernyj, pozwolenie wieży na zejście Tu-154M do wysokości 50 metrów.
W NPW usłyszeliśmy, że w ciągu najbliższych kilku dni prokuratorzy po analizie nagrań podejmą decyzję, czy upublicznić ich treść opinii publicznej.
Czy oznacza to przełom w smoleńskim śledztwie? Pewne jest, że po otrzymaniu tej opinii, przyspieszone zostaną prace nad najważniejszą ekspertyzą, całościową przygotowywaną przez zespół biegłych pod przewodnictwem Antoniego Milkiewicza.

http://wpolityce.pl/smolensk/229647-nas ... -sledztwie

* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
Nieznane relacje świadków katastrofy smoleńskiej. Najnowsza analiza zespołu Macierewicza

Parlamentarny zespół ds. wyjaśnienia katastrofy smoleńskiej, na czele którego stoi poseł Antoni Macierewicz, zaprezentował w piątek analizę relacji dwustu naocznych świadków katastrofy Tu-154M. Jak zapowiedział polityk, z kolei w piątą rocznicę tragedii, 10 kwietnia tego roku, zespół zaprezentuje swój najnowszy raport.


Jak stwierdził Macierewicz, 19 świadków „słyszało nieprawidłowe działanie silników Tu-154”. - Każdy z nich wskazuje, że dźwięk silnika był nieprawidłowy, świszczący, przerywający, strzelający, wskazujący na to, że była jakaś awaria silników – mówił szef zespołu parlamentarnego.

Następnie przedstawiono relacje świadków, którzy wskazują „na dziwne zjawiska towarzyszące eksplozji”: – Są oni tu przywołane. Mamy świszczenie, huki, trzaski, podmuch, odrywa się część ogonowa. Błysk, wielki huk, głośnie trzaski itd. – mówił Macierewicz. – I wreszcie 53 świadków, którzy słyszeli lub widzieli eksplozję. Oni są tu przywołani. Każdy z imienia i nazwiska wskazany w naszej analizie, którą można na naszej stronie internetowej obejrzeć. (…) W 90 procentach są to świadkowie, których dotychczas prokuratura nie zna i nie przesłuchała. Obawiam się, że można też powiedzieć, że nie tylko nie przesłuchała, ale nawet nie próbowała przesłuchać – zaznaczył poseł PiS.

Jak stwierdził, materiał komisji został przekazany prokuraturze. Macierewicz dodał, że 10 kwietnia 2015 r. zostanie opublikowany raport, podsumowujący dotychczasowe wysiłki zespołu.

W upublicznionej w piątek analizie można znaleźć m.in. relacje obecnego rzecznika MSZ Marcina Wojciechowskiego, który w kwietniu 2010 r. był korespondentem „michnikowego szmatławca” w Rosji i miał relacjonować wizytę prezydenta Lecha Kaczyńskiego do Smoleńsk.

Nagranie z konferencji można obejrzeć na stronie telewizji Gazeta Polska VD.
http://vod.gazetapolska.pl/9001-zespol- ... molenskiej

http://niezalezna.pl/63309-nieznane-rel ... icza-wideo

____________________________________
Ojczyznę wolną pobłogosław Panie.


18 sty 2015, 22:46
Zobacz profil
Fachowiec
Własny awatar

 REJESTRACJA14 wrz 2011, 21:56

 POSTY        1263
Post Re: Katastrofa smoleńska
Na jakiej podstawie komisja Millera wykluczyła wybuch?

Na jakiej podstawie komisja Millera wykluczyła wybuch? …I jakie wcześniejsze doświadczenie w badaniu katastrof „wybuchowych” mieli członkowie komisji?  

Rawa Mazowiecka, 19 stycznia 2015 r.  

Pan Maciej Lasek
Przewodniczący Zespołu do spraw Wyjaśnienia Katastrofy Smoleńskiej  

Szanowny Panie Przewodniczący!

Zwracam się do Pana Przewodniczącego z prośbą o wyjaśnienie kilku spraw dotyczących katastrofy smoleńskiej, o których wyjaśnienie zwracają się do mnie wyborcy.

Po pierwsze – czy w gronie 34 ekspertów wchodzących w skład tzw. komisji Millera były osoby mające wcześniejsze doświadczenie w badaniu katastrof wielkich samolotów pasażerskich? Ilu członków komisji miało doświadczenie w badaniu tego typu katastrof, jakie wcześniejsze katastrofy dużych samolotów pasażerskich te osoby badały?

Po drugie – czy w gronie 34 ekspertów wchodzących w skład komisji Millera były osoby mające doświadczenie w badaniu katastrof lotniczych, których przyczyną był wybuch na pokładzie samolotu? Ilu członków komisji miało tego rodzaju doświadczenie, ile katastrof z wybuchem na pokładzie ci członkowie komisji uprzednio badali?

Po trzecie – czy w gronie członków komisji byli specjaliści z dziedziny materiałów wybuchowych, jeśli tak, to którzy członkowie komisji są specjalistami w tej dziedzinie? Nadmieniam, że z informacji o kwalifikacjach zawodowych członków komisji nie wynika, by którykolwiek z członków komisji był specjalistą w dziedzinie materiałów wybuchowych.

Po czwarte – czy członkowie komisji przeprowadzali badania wraku samolotu na obecność śladów materiałów wybuchowych, jeśli tak, to kiedy je przeprowadzali, za pomocą jakiej aparatury je przeprowadzali oraz czy sporządzony został jakiś protokół czy ekspertyza z tych badań, a także jaki był wynik tych badań?

Po piąte – czy w składzie komisji Millera znajdowali się specjaliści z zakresu fonoskopii, wyspecjalizowani w badaniu zapisów tzw. czarnych skrzynek? Jeśli tak, to jacy to byli specjaliści, czy i kiedy przeprowadzili oni badanie autentyczności zapisu czarnych skrzynek i jaki był wynik tych badań?

Po szóste – czy technologia zapisu czarnych skrzynek pozwala na rozpoznanie, na podstawie tego zapisu, że na pokładzie samolotu doszło do wybuchu? Czy eksplozja powoduje jakąś charakterystyczną treść zapisu urządzeń pokładowych, pozwalającą na bezbłędne potwierdzenie (bądź a contrario wykluczenie) eksplozji materiałów wybuchowych na pokładzie?

Po siódme – na podstawie jakich badań i ekspertyz, przez kogo przeprowadzonych, komisja Millera wykluczyła wybuch na pokładzie samolotu?  

Z poważaniem
Janusz Wojciechowski
Poseł do Parlamentu Europejskiego

http://naszdziennik.pl/polska-kraj/1242 ... ybuch.html

* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
Prokuratura nie zbadała autentyczności głosów rosyjskich kontrolerów

Prokuratura wojskowa do tej pory nie zbadała autentyczności głosów z nagrań rosyjskich kontrolerów ze Smoleńska - ustalił portal niezalezna.pl. Nie wiemy czy słowa zawarte w stenogramach pomiędzy wieżą w Smoleńsku a załogą samolotu Jak-40,  należą rzeczywiście do Rosjan. Dzisiaj prokuratura ma opublikować zapis rozmów z 10 kwietnia 2010 r.


Wczoraj RMF podał, że Rosjanie przesłali wreszcie do Polski próbki głosów kontrolerów lotu ze Smoleńska. W ocenie mecenasa Piotr Pszczółkowskiego analiza tych nagrań, a zwłaszcza potwierdzenie tożsamości kontrolerów jest niezbędne w celu uzyskania pewności, że osoby mówiące na przekazanych nagraniach to faktycznie ci sami kontrolerzy, którzy 10 kwietnia 2010 roku byli w wieży kontroli lotów w Smoleńsku.

- Jeżeli prokuratura nie zbada głosów kontrolerów z urzędu - to złożę stosowny wniosek - mówi z rozmowie z niezalezna.pl mec. Piotr Pszczółkowski.

Pomimo przekazania próbek głosów, nadal nie mamy pewności, czy głosy z nagrania faktycznie należą do tych konkretnych kontrolerów, którzy 10 kwietnia 2010 roku byli na wieży kontroli lotów w Smoleńsku.

http://niezalezna.pl/63434-nasz-news-pr ... ontrolerow

* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
Czekali 5 lat. Prokuratura Wojskowa ujawnia stenogramy ze Smoleńska

Po niemal pięciu latach od katastrofy smoleńskiej prokuratura wojskowa ujawniła stenogramy z wieży w Smoleńsku oraz z samolotu Jak-40, który 10 kwietnia 2010 r. lądował niedługo przed tupolewem. Prokuratorzy prowadzący śledztwo podjęli decyzję o opublikowaniu stenogramów i protokołów z przesłuchań w całości.


Prokuratorzy ujawnili stenogramy mimo to, że do tej pory nie zbadała autentyczności głosów z nagrań rosyjskich kontrolerów ze Smoleńska - ustalił portal niezalezna.pl.

- Informujemy, że w dniu 13 stycznia 2015 r. Wojskowej Prokuraturze Okręgowej w Warszawie przekazano dwie opinie Pracowni Mowy i Nagrań Instytutu Ekspertyz Sądowych w Krakowie w zakresie badań fonoskopijnych, dotyczące nagrań z rejestratorów: stanowiska pracy Grupy Kierowania Lotami lotniska Smoleńsk – Północny oraz polskiego samolotu Jak-40, który w dniu 10 kwietnia 2010 r. wylądował na lotnisku Smoleńsk – Północny. Mając na względzie zainteresowanie opinii publicznej tą kwestią podjęto decyzję o opublikowaniu stenogramów, zawartych w przedmiotowych opiniach – tłumaczy rzecznik prasowy NPW wz. mjr Marcin Maksjan

Naczelna Prokuratura Wojskowa podkreśla, że w zawiązku pojawiającymi się pytaniami i podnoszonymi wątpliwościami, prokuratorzy podjęli decyzję o opublikowaniu stenogramów z nagrań rozmów kontrolerów lotu. Dodatkowo prokurator zdecydował o opublikowaniu protokołów zeznań dwóch członków załogi samolotu JAK-40 (po anonimizacji danych wrażliwych), których zeznania odnoszą się do treści korespondencji lotniczej prowadzonej na lotnisku Smoleńsk – Północny w dniu 10 kwietnia 2010 r.

Stenogram z wieży lotniska Smoleńsk Północny http://www.npw.internetdsl.pl/Dokumenty ... 0wiezy.pdf

Stenogram z rejestratora samolotu JAK-40 http://www.npw.internetdsl.pl/Dokumenty ... o,-275,841

Protokoły przesłuchania świadka A. Wosztyl http://www.npw.internetdsl.pl/Dokumenty ... osztyl.pdf

Protokoły przesłuchania świadka R. Muś http://www.npw.internetdsl.pl/Dokumenty ... ly-Mus.pdf

Por. Artur Wosztyl jest jedynym żywym świadkiem, który potwierdza zeznania śp. Remigiusza Musia (technika pokładowego Jaka-40) dotyczące komendy smoleńskiej wieży dla Tu-154 o zejściu do 50 m. Nagranie z magnetofonu zainstalowanego w Jaku-40, kolejnego poza zeznaniami por Wosztyla dowodu mogącego potwierdzić zeznania Musia, badane było aż od maja 2011 r.!

- Tak potwierdzam słyszałem komendę 50 metrów – mówił por. Artur Wosztyl na posiedzeniu zespołu parlamentarny ds. zbadania przyczyn katastrofy smoleńskiej, 30 października 2012 r.

Według mecenasa Piotr Pszczółkowskiego analiza tych nagrań, a zwłaszcza potwierdzenie tożsamości kontrolerów jest niezbędne w celu uzyskania pewności, że osoby mówiące na przekazanych nagraniach to faktycznie ci sami kontrolerzy, którzy 10 kwietnia 2010 roku byli w wieży kontroli lotów w Smoleńsku.

Jak już dziś informowaliśmy, prokuratura wojskowa do tej pory nie zbadała autentyczności głosów z nagrań rosyjskich kontrolerów ze Smoleńska - ustalił portal niezalezna.pl. Nie wiemy czy słowa zawarte w stenogramach pomiędzy wieżą w Smoleńsku a załogą samolotu Jak-40,  należą rzeczywiście do Rosjan.

http://niezalezna.pl/63445-czekali-5-la ... -smolenska

* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
Prokuratura oskarża pilotów Jaka-40 o kłamstwo: Słowa o zejściu na 50 metrów nie padły

Marcin Maksjan, rzecznik Naczelnej Prokuratury Wojskowej, mówił w czasie konferencji prasowej, że w stenogramach z Jaka-40 oraz z wieży w Smoleńsku nie ma słów o zejściu rządowego tupolewa na wysokość 50 metrów. Tym samym oskarżył dwóch pilotów Jaka – którzy twierdzili, że takie słowa padły – o kłamstwo.


Po niemal pięciu latach od tragedii smoleńskiej prokuratura wojskowa ujawniła stenogramy z wieży w Smoleńsku oraz z samolotu Jak-40, który 10 kwietnia 2010 r. lądował niedługo przed tupolewem. Prokuratorzy prowadzący śledztwo podjęli decyzję o opublikowaniu stenogramów i protokołów z przesłuchań w całości.

Po publikacji z dziennikarzami spotkał się Marcin Maksjan, rzecznik NPW. Jak mówił w czasie konferencji, prokuratura „bazuje na dowodach”, a z nich wynika, że słowa o zejściu na 50 metrów nie padły.
Rzecznik NPW w trakcie konferencji skupił się przede wszystkim na zeznaniach pilotów Jaka-40 – nieżyjącego już Remigiusza Musia oraz Artura Wosztyla.

– Zeznania budzą szczególne zainteresowanie. Chodzi o to, czy wieża kontrolna dała zgodę na zejście załodze samolotu TU-154M nr 101 na 50 metrów nad ziemią. Fakt taki nie miał miejsca – oświadczył Maksjan. –  Przynajmniej tak wynika ze stenogramów i opinii, które otrzymaliśmy – dodał.

Choć Maksjan stwierdził, że nie będzie oceniał zeznań pilotów Jaka, to de facto to zrobił, mówiąc do dziennikarzy: „zwróćcie uwagę na ewolucję treści składanych zeznań”. Cytował przy tym fragmenty zeznań Remigiusza Musia i podkreślał, że pilot swoje zeznania – co do kwestii wysokości – kilkakrotnie zmieniał. Podobnie mówił o zeznaniach Artura Wosztyla.

Według NPW, stenogramy z Jaka-40 oraz z wieży kontrolnej lotniska Smoleńsk-Siewiernyj są istotnym dowodem w śledztwie smoleńskim.

http://niezalezna.pl/63448-prokuratura- ... -nie-padly

* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
Dowódca Jaka-40 odpowiada prokuraturze: Usłyszałem komendę zejścia do 50 metrów

Po konferencji rzecznika prokuratury wojskowej głos zabrał kpt. Artur Wosztyl i przewodniczący zespołu smoleńskiego Antoni Macierewicz. – Podtrzymuję to, że usłyszałem komendę zejścia do 50 metrów. Odpowiadając prokuratorom: od samego początku mówię i potwierdzam, że taka informacja padła – powiedział dowódca Jaka-40, który lądował w Smoleńsku przed tupolewem.


Wosztyl dodał, że zacytowane przez prokuraturę zeznanie dotyczy pytania prokuratora w sprawie fragmentu nagrania, w której nie pada komenda zejścia do wysokości 50 m. Jednak w innym, pominiętym przez prokuraturę fragmencie, takie polecenia padają. – To pokazuje, że prokuratura ma pewne dokumenty, których nie ujawnia i którymi gra – mówił Antoni Macierewicz.

Podczas konferencji prokuratury mjr Maksjan stwierdził, że nie będzie oceniał zeznań pilotów Jaka, to de facto to zrobił, mówiąc do dziennikarzy: „zwróćcie uwagę na ewolucję treści składanych zeznań”. Cytował przy tym fragmenty zeznań Remigiusza Musia. – Przypisywanie wycofania się z zeznań Remigiusza Musia jest nieuczciwe – dodał Macierewicz. – Tu 154 nigdy nie zszedł na wysokość 50 m. On zaczął spadać, ale nie było manewru schodzenia na wysokość 50 m. To nie ma znaczenia dla przebiegu wyjaśnienia dramatu smoleńskiego a jedynie braku wiarygodności prokuratury – dodał poseł.

– Podtrzymuję to, że usłyszałem komendę zejścia do 50 m. (...) Nie mogłem pomylić 50 i 100 m, ponieważ w momencie, w którym załoga tupolewa dostała zgodę na kurs lądowania, ruszyłem na zewnątrz samolotu. Nie bylibyśmy tych „100 m” fizycznie usłyszeć – stwierdził kpt. Wosztyl.

– Podczas przesłuchania w prokuraturze puścili mi nagranie. Wskazałem prokuraturze, w którym miejscu to powinno być. Nie wiem dlaczego nie ma tego w nagraniach i stenogramach – dodał pilot.

Wiceprezes PiS zauważył również, że  nie przekazano nagrania z magnetofonu drutowego Jaka-40. – To, co wam przedstawiono, to są nagrania z wieży. Najważniejszy, nietknięty i niepodejrzewany o manipulację ze strony rosyjskiej dokument i urządzenie nie zostało państwu przekazane – powiedział Macierewicz.

Rano portal niezalezna.pl ujawnił, że prokuratura wojskowa do tej pory nie zbadała autentyczności głosów z nagrań rosyjskich kontrolerów ze Smoleńska. Nie wiemy, czy słowa zawarte w stenogramach pomiędzy wieżą w Smoleńsku a załogą samolotu Jak-40 należą rzeczywiście do Rosjan.

Zobacz wideo z konferencji: https://www.youtube.com/watch?x-yt-ts=1 ... l=84411374

http://niezalezna.pl/63449-dowodca-jaka ... -50-metrow

* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
Gra zeznaniami. Jak prokuratura wojskowa manipuluje słowami śp. Musia

Prokuratura wojskowa sugeruje, że nieżyjący już chorąży Remigiusz Muś, w 2012 r. zmienił swoje zeznania ws. komendy rosyjskich kontrolerów, by zejść na wysokość 50 metrów. "Po wysłuchaniu zapisu słyszę 100 m, a nie 50 m" – cytował zeznania Musia major Marcin Maksjan. W zeznaniach technika JAK-40 te słowa rzeczywiście padły, tylko że wtedy, gdy Musiowi przedstawiono inny fragment nagrania.


Na konferencji prasowej Naczelnej Prokuratury Wojskowej, Maksjan nie krył, że cytuje odpowiednio dobrane fragmenty zeznań śp. Musia. "Proszę zwróćcie uwagę na ewolucję treści składanych zeznań, to jest bardzo interesujące Pozwoliłem sobie na ten trud przygotowania dla państwa tych najważniejszych fragmentów zeznań członków załogi Jak-40" – mówił do dziennikarzy śledczy. Rzeczywiście, wybór dokonano tak, by udowodnić z góry obraną tezę. Problem w tym, że dokonano przy tym manipulacji ich treścią.

Mjr Maksjan zaglądając do ostatnich zeznań chor. Musia ze stycznia 2012 r. cytuje ten fragment: „Nigdy tego nie weryfikowałem w żaden sposób i dopiero dzisiaj po zapoznaniu się z okazanym mi stenogramem stwierdzić mogę, iż mowa jest o 100 metrach”. Przemilcza jednak fakt, że kilka zdań wcześniej Muś nie ma wątpliwości i stwierdza, że komenda "50 metrów" ze strony rosyjskich kontrolerów padła.

Zacytujmy: "Pamiętam swoje zeznania z dnia 23 czerwca 2010 r. W trakcie tych zeznań, pamiętam, iż podałem, że słyszałem jak kontroler na lotnisku Smoleńsk "Siewiernyj" w dniu 10 kwietnia 2010 r. przekazał zarówno IŁ-76, Tu-154M, komendę "odejście na drugi krąg nie mniej niż 50 metrów". Jestem tego pewny." – mówi Muś, a po przedstawieniu mu tych zeznań przez wojskowych śledczych stwierdza: "To moje zeznania, tak zeznałem i w pełni je podtrzymuję".

Porucznik Artur Wosztyl, kolega Musia z JAK-40, odniósł się do tego na konferencji w Sejmie. – Informacja o 50 m padła w miejscu, gdzie załoga tupolewa była dopytywana o lotniska zapasowe – powiedział, zaznaczając, że w momencie, które cytuje NPW, Musiowi przedstawiono inny fragment nagrania rejestratorów. By rozwiać wątpliwości zamieszczamy cały fragment zeznań Musia, który dotyczy komendy rosyjskich kontrolerów wraz z pierwszą stroną protokołu.

PROTOKÓŁ PRZESŁUCHANIA ŚWIADKA Z DNIA 30 STYCZNIA 2012 R.

Obrazek

ZEZNANIA DOTYCZĄCE KOMENDY "50 METRÓW" [LINK].
Pierwszy fragment, zaznaczony na czerwono – potwierdzenie przez śp. Musia swoich wcześniejszych zeznań dotyczących rosyjskiej komendy "50 metrów". Drugi, zaznaczony na niebiesko – słowa, które na potrzebę dzisiejszej konferencji dobrał sobie mjr Marcin Maksjan:

Obrazek

http://niezalezna.pl/63455-gra-zeznania ... i-sp-musia

* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
Mec. Pszczółkowski: Zachowanie prokuratury ws. zeznań pilotów ze Smoleńska – bezprecedensowe

„Pierwszy raz spotykam się z sytuacją, żeby na jakimś etapie 5-letniego, ale nie kończącego się śledztwa, ktoś sobie pozwolił publicznie na stwierdzenie, że zeznania świadków są niewiarygodne, dysponując opinią, o której sama prokuratura mówi, że będzie uzupełniana” – komentuje środową konferencję rzecznika NPW pełnomocnik części rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej mec. Piotr Pszczółkowski.


Po niemal pięciu latach od tragedii smoleńskiej prokuratura wojskowa ujawniła stenogramy z wieży w Smoleńsku oraz z samolotu Jak-40, który 10 kwietnia 2010 r. lądował niedługo przed tupolewem. Po publikacji z dziennikarzami spotkał się Marcin Maksjan, rzecznik Naczelnej Prokuratury Wojskowej. W czasie konferencji prasowej Maksjan mówił, że w stenogramach z Jaka-40 oraz z wieży w Smoleńsku nie ma słów o zejściu rządowego tupolewa na wysokość 50 metrów. Tym samym oskarżył dwóch pilotów Jaka – którzy twierdzili, że takie słowa padły – o kłamstwo. Rzecznik pozwolił też sobie na ocenę zeznań pilotów Jaka-40 – nieżyjącego już Remigiusza Musia oraz Artura Wosztyla.

– Kodeks Postępowania Karnego w Polsce nie wartościuje dowodów. Wszystkie dowody jakie są mu znane; jak dowód zeznań świadków, czy taka ekspertyza, jaką pozyskała prokuratura, mają w polskim prawie równe znaczenie. Oceny dowodów dokonuje się najczęściej na koniec postępowania i przy takiej ocenie bierze się pod uwagę całokształt zebranego w sprawie materiału dowodowego. Pierwszy raz spotykam się z sytuacją, żeby na jakimś etapie 5-letniego, ale nie kończącego się śledztwa – ktoś sobie pozwolił publicznie na stwierdzenie, że zeznania świadków są niewiarygodne, dysponując opinią, o której sama prokuratura mówi, że będzie uzupełniana – komentuje w rozmowie z portalem niezalezna.pl wystąpienie rzecznika NPW mec. Pszczółkowski.

Podkreśla też, że w tym przypadku chodzi również o świadka, który przez to, że tragicznie zginął, nie jest już w stanie zabrać głosu.

Jak dodaje, dla niego jest to sytuacja jest bez precedensu. – Podobnie bezprecedensowe jest wyrażenie o ewolucji zeznań świadków w sytuacji, kiedy zdrowy rozsądek posiadany przez każdego, ale także dyrektywy, które rządzą polskim wymiarem sprawiedliwości, jednoznacznie wskazują, że zdecydowanie większą wartość mają zeznania świadków składane „na gorąco”, bezpośrednio po zdarzeniu, a nie w toku kolejnych zeznań. Zwłaszcza, jeśli zwrócimy uwagę, że w toku tych zeznań świadkowi prezentowane są dokumenty podważające jego dotychczasowe zeznanie – wyjaśnia pełnomocnik części rodzin smoleńskich.

Podsumowując zaznacza, że pierwszy raz słyszy, „aby z upływem lat świadek przypominał sobie coś w sposób bardziej doskonały”. – Do tej pory przekonany byłem, że każdy pamięta zdarzenie na zasadzie: im bliżej tego zdarzenia – tym lepiej. Nie rozumiem tych twierdzeń z ust rzecznika rzecznika Naczelnej Prokuratury Wojskowej – mówi mec. Pszczółkowski.

http://niezalezna.pl/63456-mec-pszczolk ... ecedensowe

* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
Macierewicz o działaniach NPW: To wydarzenie niebywałe. Będę wnosił o ukaranie prokuratorów.

W Polityce.pl: Prokuratura ujawniła część materiału dowodowego dot. rozmów wieży kontroli lotów w Smoleńsku z JAKiem 40 i Tupolewem. Jednocześnie przesądziła, że wieża smoleńska nie dała nigdy zgody na zejście na 50 metrów. Tymczasem kapitan Artur Wosztyl przekonywał, że jest pewien, że słyszał taki rozkaz wydany załodze Tupolewa.
Jak Pan ocenia działanie prokuratury? To zamiennik wyjaśnienia czegoś, czy medialna gra?

Antoni Macierewicz:
W mojej ocenie mamy do czynienia z czymś więcej niż zwykłą grą. To gra operacyjna. Środowe wydarzenia są szokujące. To, co zrobiono, zrobiono z absolutną premedytacją, z odpowiednim przygotowaniem propagandowym. Upowszechniano fałszywe informacje w różnorodnych mediach, nie tylko lewicowych. Chodziło o to, by cała opinia publiczna, również ta część patriotyczna, została przekonana, że materiał dowodowy pokazuje, że załoga JAKa-40 kłamała, że nie było nigdy żadnego rozkazu zejścia na wysokość 50 metrów. W ten sposób próbowano stworzyć wrażenie, iż materiał dowodowy wskazujący, że doszło do eksplozji, do zamachu, do sabotażu przeciwko Prezydentowi RP i polskiemu państwu, jest absolutnie fikcyjny. Chodziło o to, by pokazać, że Rosjanie są czyści jak zła, że z ich strony, ze strony wieży, dowództwa rosyjskiego i państwa rosyjskiego nie było żadnego działania przeciwko pilotom, Polsce, że to polscy piloci są sami sobie winni, polskie państwo jest sobie winne. Najbardziej szokuje fakt, że tę wersję powtarzano tak wiele razy, tak szeroko, że włączono w to nie tylko media występujące przeciwko Polsce i polskiemu prezydentowi.

Jakie konkretnie działania prokuratury Pan krytykuje?

Po pierwsze, mamy do czynienia ze sfałszowaniem materiału dowodowego, jakim jest nagranie z magnetofonu rejestratora JAKa 40. Od lat obiecywano nam opublikowanie całego materiału, jednak do tego nie doszło. Tymczasem właśnie ten materiał jest jedynym, który nigdy nie był w rękach rosyjskich zanim nie dostał się do prokuratury polskiej. Ten materiał przekazał kapitan Wosztyl 10 kwietnia prokuraturze. A prokuratura wraz ze śp. Remigiuszem Musiem odsłuchała te nagrania w Warszawie. Relacja Remigiusza Musia, jak i kapitana Wosztyla, wskazujące, że był rozkaz zejścia do 50 metrów, nie budziła wtedy żadnych wątpliwości. Wątpliwości, atak i brutalne kłamstwa, mające zaciemnić obraz sytuacji, zaczęły się później.

Prokuratura informuje, że opublikowała właśnie ten materiał.

Ten materiał nie został opublikowany. To trzeba powtarzać, ponieważ to umyka opinii publicznej. Prokuratura opublikowała jedynie fragment, który dodatkowo został zniekształcony. Zmieszano go bowiem z treściami, pochodzącymi z innych nośników. Przez to trudno zrekonstruować pierwotny kształt tego, co zostało nagrane na nośniku JAK-a 40. Co więcej, do publikacji wybrano jedynie fragment, który kończy się właśnie w tym momencie, w którym rozpoczynają się rozmowy dotyczące sprowadzenia Iła 76. W czasie tej rozmowy pada natomiast rozkaz zejścia do 50 metrów. Tego jednak w opublikowanych materiałach nie ma, chociaż ta rozmowa została nagrana. Fakt takiego nagrania potwierdzał śp. Remigiusz Muś w zeznaniach. On mówił, że słyszał i nagrał na magnetofonie te rozkaz dotyczący Iła 76. I prokuratura o tym wie. Co więcej, ona jest w posiadaniu innego materiału dowodowego, który potwierdza, że taki rozkaz został wydany.

O jakim dowodzie Pan mówi?

O ekspertyzie Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, która odzwierciedla ten rozkaz pisząc o nim wprost. Ten rozkaz został odczytany przez ABW. Mowa o rozkazie zejścia do 50 metrów i przejścia nad lotniskiem na tej wysokości. To również istotny przyczynek do analizy sprawy Iła 76, który był częścią operacji, jaką Rosjanie prowadzili. Ten samolot miał przecież przywieźć samochód pancerny dla prezydent Lecha Kaczyńskiego. Z nawigacji wynika natomiast, że on nie miał nigdy lądować, tylko wykonać jakieś zadania nad lotniskiem. On nie miał lądować, tylko odejść do Moskwy, co się stało. Wskazuję na to, ponieważ widać wyraźnie, że prokuratura wojskowa była nastawiona na obronę rosyjskiej racji stanu, na obronę rosyjskiej wersji wydarzeń i na zrzucenie całej winy na polskich pilotów, a także na obarczenie odpowiedzialnością załogi JAKa-40. Agresja obecnie ma być wymierzona w kapitana Wosztyla. Działania NPW, ich wydźwięk to działania na szkodę polskiego wymiaru sprawiedliwości i na szkodę polskiego interesu państwowego. Nie mówiąc, że jest to szkodliwe dla dojścia do prawdy o tym, co stało się w Smoleńsku. Mamy do czynienia z działaniem oburzającym, które powinno skończyć się postępowaniem karnym. Będę dążył do tego, by ukarani zostali prokuratorzy, którzy wzięli udział w tych wydarzeniach. Będę się zwracał do prokuratora generalnego, ponieważ to jest wydarzenie niebywałe. Wręcz prowokacyjne przeciwko Polsce.

Jakie znaczenie ma ta sprawa dla wyjaśnienia przyczyn samej katastrofy?

Trzeba zdecydowanie podkreślić, że cała sprawa zejścia do 50 metrów nie jest kluczową dla rozstrzygnięcia przebiegu samej katastrofy związanej z eksplozją w rządowym tupolewie. Ekipa kapitana mjr. Protasiuka nigdy bowiem nie zeszła poniżej 100 metrów. Nawet gdyby wieża kontrolna wydała taki rozkaz, na co są dowody, to załoga Tu, tego rozkazu nie wykonała. Samolot zaczął być niszczony eksplozjami wtedy, gdy kapitan zdecydował o odejściu na drugi krąg, z wysokości 100 metrów.

Rozmawiał Stanisław Żaryn

http://wpolityce.pl/smolensk/230724-mac ... asz-wywiad

* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
Skąd rozbieżności w smoleńskich stenogramach? Bo zerwał się drut w czasie kopiowania nagrań

Okazuje się, że drastyczne rozbieżności czasowe w nagraniach rozmów z wieży kontroli lotów w Smoleńsku zostały wyjaśnione poprzez... zerwanie drutu magnetycznego w czasie ich kopiowania. „Eksperci zespołu Komisji Badania Wypadków Lotniczych w czasie robienia kopii po prostu zniszczyli dowód rzeczowy” - zauważa inż. Marek Dąbrowski – niezależny analityk i autor referatu na I Konferencji Smoleńskiej.


W kopiach nagrań rozmów z wieży kontroli lotu w Smoleńsku pojawiają się rażące wręcz rozbieżności czasowe. Jeden plik zawiera 4 godziny i 40 minut zarejestrowanych nagrań, podczas, gdy drugi plik „kopia Jak-40 cz. 2” zawiera już tylko 2 godziny 16 minut nagrań. Okazuje się, że przyczyną tych różnic... jest zerwanie drutu magnetycznego w czasie kopiowania.

Jako pierwszy zwrócił na to uwagę dziennikarz TV Republika Michał Rachoń, który na Twitterze zamieścił fragment udostępnionych przez prokuraturę dokumentów i napisał:

Obrazek

Do kwestii rozbieżności czasowych w nagraniach na antenie TV Republika odniósł się inż. Marek Dąbrowski. Podkreśla on, że doszło do sytuacji skandalicznej i wprost zarzuca ekspertom „zniszczenie dowodu rzeczowego”.

-  Należy to rozumieć tak, jak zostało zapisane. Eksperci zespołu Komisji Badania Wypadków Lotniczych w czasie robienia kopii po prostu zniszczyli dowód rzeczowy.  Z powodu ich działań został on zniszczony bezpowrotnie – mówił na antenie TV Republika inż. Dąbrowski.

Analityk zwraca również uwagę na istotny szczegół związany z rozmową o zejściu samolotu na 50 metrów.

- Nagranie, które poznaliśmy wszyscy kończy się na lądowaniu Jaka-40. Nie słyszymy np. rozmowy o zejściu na 50 m, ona została po prostu wycięta. (...) To, co otrzymaliśmy, nie jest całym zapisem z rejestratora. Celem opublikowania tego materiału w takiej formie jest chęć dopchnięcia śledztwa ws. Smoleńska kolanem i zamknięcia go (...) Całą winą chcą skierować na pilotów, taki był też cel komisji Macieja Laska – oświadczył na antenie TV Republika inż. Marek Dąbrowski.

http://niezalezna.pl/63492-skad-rozbiez ... nia-nagran

* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
„Uderzenie i trzy wybuchy, a potem już cisza…” Atak na Musia i Wosztyla nic nie da. Pytania o skalę smoleńskiego kłamstwa aktualne

Obrazek

Wydarzenia ze środy, gdy prokuratura wojskowa ujawniła materiał dowodowy związany z wieżą kontroli lotów w Smoleńsku, trudno interpretować inaczej niż jako atak na wiarygodność śp. chorążego Remigiusza Musia oraz kapitana Artura Wosztyla. Wydaje się, że prokuratura wojskowa chciała zamknąć wątek dotyczący śledztwa smoleńskiego.
Muś i Wosztyl są bardzo ważnymi i niewygodnymi świadkami, których zeznania każą pytać o skalę kłamstwa rosyjskiego w sprawie 10/04.
Nieżyjący już Remigiusz Muś mówił w śledztwie m.in.:
W końcowej fazie lotu kontroler zapytał się czy chcą lądować (załoga Tu-154M – red.). Załoga odpowiedziała, że warunkowo podejdziemy. Kontroler wyraził zgodę na podejście. Ja nie słyszałem, aby kontroler zabronił im lądowania i odejście na zapasowe. Wydaje mi się, że kontroler powiedział TU-154M, że mają być gotowi do odejścia na drugi krąg z wysokości nie mniejszej niż 50 metrów. (…) Usłyszeliśmy charakterystyczne gwiżdżące brzmienie silników tupolewa, typowe dla zmniejszanych obrotów przy zniżaniu. Nagle obroty wzrosły do maksymalnych, po dwóch sekundach uderzenie i trzy wybuchy i krótko trwający dźwięk zatrzymującego się jednego silnika a potem już cisza.
Te fragmenty zadają kłam oficjalnej wersji wydarzeń. Po pierwsze wskazują, że w sprawie smoleńskiej możemy mieć do czynienia z bardzo poważną operacją rosyjskich służb. Bowiem słowa Remigiusza Musia stoją w sprzeczności z treścią stenogramów i nagrań, jakie Polska bada, jako nagrania z Tupolewa. Jeśli w stenogramach z rządowej maszyny roztrzaskanej w Smoleńsku nie ma słów, o których mówił Muś, oznacza to, że albo chorąży się pomylił, albo przekazane nam materiały są nierzetelne. Są zwykłym fałszerstwem. Być może już na poziomie zapisu w rejestratorze dźwięku Tu-154M.
Śp. Remigiusz Muś wskazywał, że tego, co słyszał, jest pewien, potwierdza to obecnie Artur Wosztyl. Czy taką samą pewność można mieć ws. nagrań z rejestratorów? Marek Pyza w październiku 2014 roku pisał w tygodniku wSieci, że takiej pewności mieć nie można.
Czy czarne skrzynki z Tu-154M zostały sfałszowane? Istnieje kilkanaście kopii zapisu głosowej czarnej skrzynki ze Smoleńska. Znacząco różnią się między sobą. Dodatkowo od początku pełną kontrolę nad rejestratorem mają Rosjanie
— wskazywał.
Przytaczał szokujące ustalenia prof. Gruszczyńskiej-Ziółkowskiej z Akademii Muzycznej, która stwierdziła, że nagrania z rządowego samolotu były poddawane obróbce tak, by ukryć część komend polskiej załogi Tupolewa. Naukowiec dodawała, że do dziś nie wiadomo, jak miałby brzmieć odgłos uderzenia brzozy w skrzydło, choć taki dźwięk został zidentyfikowany przez MAK oraz komisję Millera. Na jakiej podstawie?
Ustalenia prof. Gruszczyńskiej są spójne z wnioskami, które płynął z zeznań Remigiusza Musia. One poddają w wątpliwość zaufanie do materiału dowodowego, jaki Rosja przekazała Polsce. Trudno zrozumieć zatem pewność prokuratury wojskowej, która w tej sprawie podaje jednoznaczny komunikat, wskazując, że komendy dotyczącej zejścia na 50 metrów nie było. Pamiętając, że zapisy z rejestratorów tupolewa były kopiowane wielokrotnie, że są różne wersje tych nagrań takiej pewności mieć nie można. Nie dają jej również nagrania z wieży kontroli lotów, które także zostały opublikowane. Niestety przy tej okazji prokuratura wojskowa nie przekazała opinii publicznej tła związanego z tymi materiałami. A ono jest więcej niż znaczące.
Do dziś nie wiadomo bowiem co stało się z nagraniem wideo z wieży smoleńskiej. Wiadomo, że w baraku na smoleńskim lotnisku znajdowała się kamera rejestrująca wszystko, co się działo w czasie obsługi lotów. W filmie Anatomia Upadku 2 Anity Gargas pokazana została z kolei rozmowa z pracownikiem lotniska, który wskazywał, że magnetowid chodzi zawsze, a zaraz po wypadku w Smoleńsku zjawia się odpowiednia ekipa i zabezpiecza nagranie wideo. Pytany, co jeśli takiej kasety nie ma, odpowiada bez wątpliwości: „wtedy ten, który powinien zapewnić nagranie, idzie do więzienia”. Tymczasem w sprawie smoleńskiej nie mamy żadnych pewnych wiadomości dotyczących tego nagrania. Rosjanie podają oficjalnie, że kaseta się nie nagrała z racji awarii, ale nikt nie słyszał, by kontrolerzy z Rosji zostali aresztowani. Czy zatem nie mamy do czynienia z ukryciem ważnego dowodu? W grę w tej sprawie również wchodzi ujawnienie skali kłamstw rosyjskich. Nagranie wideo stanowi bowiem ważną dokumentację wskazującą co działo się w wieży. Dokumentację znacznie trudniejszą do manipulacji, bowiem ingerencję w obraz łatwiej wychwycić niż w dźwięk czy tekst pisany. Czy zatem zniknięcie kasety wideo nie jest przypadkiem zabiegiem mającym umożliwić rosyjskie matactwa, akcję fałszowania zapisów dotyczących Smoleńska?
Dziś nie można tego wykluczyć. A na pewno nie powinna tego robić prokuratura wojskowa. Jednak wydając swoje orzeczenie dotyczące komendy wieży kontroli lotów nie tylko oskarża polskich pilotów wożących najważniejsze osoby w Polsce o kłamstwo, ale również przyznaje, że rosyjska dokumentacja jest dla niej wiarygodna. Argumenty na rzecz takiego zaufania do Rosji trudno jednak znaleźć. Prokuratura działając w ostatnich dniach przykłada ręki do dezinformacji oraz podsyca niepewność związaną z 10/04, a także szczuje na polskich pilotów. Jest natomiast zupełnie bierna w innych szalenie ważnych obszarach działania – jak choćby w sprawie materiałów wybuchowych, ekshumacji ciał ofiar tragedii, wymuszeniu na Rosji przekazania materiałów ze śledztwa, w tym wraku, czy choćby takich spraw, jak nagrania z kamery, jaką tupolew miał zamontowaną na dziobie. Ten ostatni materiał mógłby być bardziej niż pomocny, ale nie słychać, by ktoś się o niego upominał albo go ujawniał czy wykorzystywał. Nie wiadomo w ogóle co się z nim dzieje. Zamiast rzetelnej pracy NPW prowadzi raczej chochole tańce.
Na skandal zakrawa natomiast sposób działania dotyczący stenogramów z JAKa-40. Prokuratura wojskowa publikuje je przy okazji oświadczenia ws. słów Musia, jakby miały potwierdzić, że komenda dotycząca 50 metrów nie pada. Rzeczywiście w zapisach jej nie ma, ale dlatego, że NPW dopuściła się w tej sprawie skandalicznej manipulacji. Upubliczniono jedynie fragment, który kończy się z chwilą „zaparkowania” JAKa na lotnisku. Nagranej przez załogę Jaka rozmowy wieży z rosyjskim Iłem nie ujawniono, choć to wtedy miała paść komenda związana z zejściem tego samolotu na 50 metrów. Jak mówił Antoni Macierewicz w rozmowie z portalem wPolityce.pl na to, że taka komenda padła wobec Iła wskazuje również ekspertyza ABW dotycząca korespondencji radiowej z Iłem. Dlaczego zatem prokuratura wojskowa nie ujawniła tej części nagrania? Czy rację ma Marek Dąbrowski, który mówił w TV Republika, że nagranie to zostało zniszczone przez komisję Millera (jeśli tak, co z odpowiedzialnością karną winnych tego skandalu)? Czy też śledczy kolejny raz mącą opinii publicznej w głowach? Faktem jest, że jeśli taka komenda padła wobec Iła jest bardziej niż prawdopodobne, że padła również w czasie naprowadzania rządowego tupolewa. Czy to leży u podstaw braku ważnej części nagrań z JAK-a?
Słowa Remigiusza Musia to również bardzo niewygodny dowód dla ekspertów rządowych, zajmujących się sprawą smoleńską. Te zeznania pokazują wprost, że Maciej Lasek jest zwykłym kłamcą, gdy twierdzi, że żadni świadkowie nie słyszeli w Smoleńsku wybuchów. Takich, którzy słyszeli, było wielu – zespół smoleński wskazał na kilkaset relacji, zaś śp. Muś był jednym z tych, którzy tę sprawę stawiali jednoznacznie. Co ważne, te słowa padały z ust oficera Wojska Polskiego, który cieszył się ogromnym zaufaniem publicznym. Atak na wiarygodność Musia jest więc na rękę zarówno komisji Millera i zespołowi Laska, jak i prokuraturze wojskowej, która jak ognia boi się choćby rzetelnego badania tego, czy w Smoleńsku mogło dojść do zamachu. Zniszczenie wiarygodności Musia być może pozwoli uniknąć bolesnych decyzji i zadawania trudnych pytań. Czy na to liczy NPW?
A takie pytania to również wynik kolejnego wątku z zeznań śp. Musia.
Na miejsce katastrofy udaliśmy się po około 1 godzinie od jej zaistnienia. Kiedy przybyliśmy na miejsce, to pracowały już tam służby ratownicze. Ja widziałem dużo nagich ciał. Leżały one pomiędzy częściami samolotu. Jedno ciało ludzkie było całe. Pozostałe, to były części ludzkich ciał, ręce, nogi. Kiedy my tam byliśmy, to nikt się nimi nie interesował, tzn. nie przykrywał ich, nie zbierał. Byliśmy tam około 15 minut. W trakcie pobytu tam zauważyłem, że do poszczególnych stanowisk, utworzonych przez służby znoszono części samolotu. Tych stanowisk było tam już wtedy kilka. Stanowiska te wyglądały w ten sposób, ze był to stolik, na nim dokumentacja, laptop itp. Przy stanowiskach znajdowali się ludzie
— mówił chorąży.
Jego słowa pokazują nie tylko na obrażenia typowe dla wybuchu, ale również skalę nieprofesjonalnych działań Rosji, która już na godzinę po tragedii zaczęła niszczenie materiału dowodowego oraz mataczenie. Muś pokazał również zaskakujący stopień zorganizowania rosyjskich służb na lotnisku w Smoleńsku. Natychmiast po tragedii Rosja była w stanie zorganizować system maskowania prawdziwego obrazu miejsca katastrofy smoleńskiej. Jak to możliwe, skoro ponoć takiej tragedii nikt się nie spodziewał? Okazuje się, że Rosja natychmiast po śmierci polskiego prezydenta i 95 innych ofiar tragedii była gotowa do mataczenia i łamania podstawowych standardów w tej sprawie. Przemysł kłamstwa rosyjskiego właśnie się rozpędzał.
I ten przemysł punktuje i opisuje śp. Remigiusz Muś oraz Artur Wosztyl w swoich zeznaniach. Nieudolna obrona rosyjskiej wiarygodności w wykonaniu prokuratury wojskowej nic tu nie zmienia. Z jak wielką operacją dezinformacji mamy do czynienia? Czy u jej podstaw leży chęć ukrycia zamachu? Czego Polska może być pewna ws. 10/04? Pytania o skalę kłamstwa aktualne. Po niemal pięciu latach niewiele się zmieniło…

http://wpolityce.pl/smolensk/230820-ude ... a-aktualne

* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
Ekspert w Telewizji Republika: W nagraniach rozmów pilotów z wieżą brakuje 13,7 sekundy

- W opublikowanych przez Naczelną Prokuraturę Wojskową stenogramach z rozmów pilotów z wieżą brakuje 13,7 sekundy. Co się dzieje w tym czasie? Prawdopobnie pada wówczas komenda odejścia od 100 do - stopniowo - 50 m, bo po tym fragmencie materiał jest znów subskrybowany - powiedziała wczoraj wieczorem na antenie Telewizji Republika prof. Anna Gruszczyńska-Ziółkowska, ekspert z zakresu muzykologii.


Prof. Gruszczyńska-Ziółkowska, znana m.in. z ciekawych wystąpień na Konferencjach Smoleńskich, zwróciła także uwagę na sposób odsłuchiwania i analizowania nagrań. - Pozostaje pytanie, dlaczego materiał, który Instytut Ekspertyz Sądowych im. prof. dr. J. Sehna posiada od niemal 5 lat, został odsłuchany tylko przez jedną osobę? Tak ważne nagrania powinny być słuchane i analizowane zespołowo - mówiła muzykolog.

Prof. Gruszczyńska przypomniała też poprzednie manipulacje związane z nagraniami z kokpitu Tu-154. - Jako muzykolog potrafię zauważyć "dziury" w nagraniach. Potwierdzam, że materiał Anodiny został zmanipulowany, są w nim dziury, są przyspieszenia - powiedziała Gruszczyńska-Ziółkowska.

http://niezalezna.pl/63535-ekspert-w-te ... 37-sekundy

* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
Kto kopiował i zerwał ten drut – elektronik czy kowal?

Śledztwo, psiakrew… jedyny ważny dowód, zabezpieczony w polskich rękach, wypadł z tych rąk i się rozbił…


Rawa Mazowiecka, 25 stycznia 2014 roku,

Pan Andrzej Seremet Prokurator Generalny
Pan Maciej Lasek Przewodniczący Zespołu do Spraw Wyjaśnienia Katastrofy Smoleńskiej,

Szanowni Panowie,

Ujawnieniu przez prokuraturę nagrań rozmów z wieży w Smoleńsku oraz z samolotu JAK-40 towarzyszy zdumiewająca informacja, zawarta w stwierdzeniu:
„…podział kopiowanych zapisów na dwie części, zapisane w dwóch przedmiotowych plikach, wynika z zerwania się nośnika pokładowego rejestratora samolotu JAK-40, tj. drutu magnetycznego, w czasie czynności kopiowania…”
Nagranie z samolotu JAK-40 było z tego co wiem jedynym nagraniem, nad którym strona rosyjska nie przejęła kontroli 10 kwietnia 2010 roku, bezpośrednio po katastrofie. Oryginał nagrania wrócił w samolocie do Warszawy i powinien pozostawać przez cały czas pod kontrolą polskich organów śledczych. Proszę zatem obu Panów o wyjaśnienie następujących okoliczności:
1. Jak to się stało, że w czasie kopiowania nagrania drut magnetyczny został zerwany?
2.Kto i kiedy zerwał ten drut i czy został za to pociągnięty do odpowiedzialności karnej?
3. Kto się zajmował kopiowaniem nagrania – elektronik, czy kowal?
4. W czyjej dyspozycji znajdowały się nagrania z samolotu JAK-40 od 10 kwietnia 2010 roku?
5. W czyjej dyspozycji znajdują się w chwili obecnej?
6. Czy nagrania z samolotu JAK-40 były kiedykolwiek udostępnione lub przekazane stronie rosyjskiej, a jeśli tak, to w jaki sposób i dlaczego je przekazano?

Z poważaniem
Janusz Wojciechowski

http://wpolityce.pl/polityka/231102-kto ... -czy-kowal

* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
The Best of doktor Lasek, czyli spójność przyprawiająca o zawrót głowy

Obrazek

Wszystko się potwierdza i jest spójne – mówi niezastąpiony doktor Lasek. A konkretnie ma na myśli potwierdzenie raportu Komisji Millera, który jest tak spójny, że do jego spójności Lasek już pięć lat przekonuje Polaków. Doktora Laska w tym dziele wspiera nasza niezwyciężona prokuratura wojskowa, publikując stenogram, którego rzekoma spójność również go zachwyciła.

Prokuratura miała prosty wybór, aby rozwiać w dużej mierze wątpliwości Polaków, czy z wieży padła komenda zejścia Tupolewa do 50 m. Wystarczyło opublikować w całości prosty stenogram z magnetofonu Jaka-40. Niby oczywista rzecz jak konstrukcja kostki brukowej. Zamiast tego prokuratura opublikowała jakąś kompilację z nagrań z wieży i z magnetofonu. W dodatku ów skompilowany stenogram sporządzono z kopii nagrania. Brnąc dalej w absurd polecono zbadać jedynie część nagrania. A żeby już dopełnić ponurej groteski, przy kopiowaniu uszkodzono oryginał, co spowodowało utratę części zapisu. Spójność taka, że oczy bolą patrzeć.
Powyższe okoliczności i przypadki tworzą obraz tak skondensowanej głupoty, że można podejrzewać, iż pomysłodawcy przedsięwzięcia zważyli racje i doszli do wniosku, że lepiej wyjść na głupków niż pokazać prawdę. Jednak to wszystko razem wzięte nie przeszkadza doktorowi Laskowi zachwycać się spójnością swoich ustaleń i badań prokuratury. Doprawdy, trudno o lepsze świadectwo na temat stanu umysłu człowieka, którego rząd wynajął, żeby wyjaśniać społeczeństwu prawdę o Smoleńsku. To także świadczy o rządzie, w imieniu którego Lasek owe bzdury wygaduje.
Z właściwą sobie finezją Lasek odniósł się także do świadków (pilota i technika pokładowego Jaka-40), którzy słyszeli komendę wieży o zejściu do 50 m:
Mamy do czynienia z zeznaniem, czyli z czymś, co człowiek mówi, nawet nie zakładając złej woli, że jemu się wydaje, że coś słyszał.
Zatem w tej kwestii Lasek nie tylko bagatelizuje, lecz właściwie kompletnie deprecjonuje rolę zeznań świadków w śledztwie. Jednak w jego przypadku jest to niekonsekwencja granicząca z kompromitacją i zabójczą śmiesznością. Pamiętamy bowiem, że gdy chodziło o dowód w sprawie wybuchu na pokładzie Tupolewa, to Lasek jako argument przeciwko wybuchowi wskazywał brak świadków, którzy wybuch słyszeli:
Zarówno świadkowie oczekujący na lotnisku w Smoleńsku, jak i znajdujący się na trasie przelotu samolotu od bliższej radiolatarni do lotniska zgodnie zeznali, że nie słyszeli wybuchów.
Jaki groch z kapustą musi mieć w głowie człowiek mieniący się ekspertem, żeby pozwalać sobie publicznie na taką niekonsekwencję? Można więc mieć niezbitą i stuprocentową pewność, że gdyby przed Laskiem postawić ludzi świadczących o wybuchu, wówczas orzeknie z całą powagą, że im się wydawało, że coś słyszeli.
Ekspert Lasek w poszukiwaniu argumentów potwierdzających spójność raportu komisji Millera, który jako wiceszef współtworzył, pasjami lubi się powoływać na nieobecność swoich adwersarzy na miejscu katastrofy:
Żaden z tzw. ekspertów posła Macierewicza nie był na miejscu katastrofy, nie badał wraku ani elementów kluczowych dla właściwego odtworzenia przebiegu lotu, jakimi są zapisy rejestratorów lotów.
Ale co w takim razie powiedzieć o ekspertach, którzy tam byli i nie zbadali nawet podstawowych dowodów, jak miejsce katastrofy i wrak, lecz jedynie je „oglądali”? Nie zmierzyli nawet średnicy brzozy, która była według nich samych bezpośrednią przyczyną upadku Tupolewa. Co powiedzieć o prokuratorach, którzy przylecieli do Smoleńska nadzorować sekcje zwłok, a w żadnej nie uczestniczyli? Jak ocenić śledczych, którzy byli na miejscu katastrofy, a dopiero po ponad dwóch latach zdecydowali się zbadać wrak na obecność materiałów wybuchowych?
Zresztą w kwestii badania wybuchu niezastąpiony ekspert Lasek rozwinął swoją teorię przed równie niezastąpioną Moniką Olejnik:
Jeżeli następuje wybuch, to po pierwsze musimy sobie powiedzieć jedna rzecz, jeżeli jest wybuch, to nie ma trotylu, jeżeli jest trotyl, to nie było wybuchu, bo co wybuchło, prawda.
Ta piorunująca logika Laska jest porównywalna jedynie z logiką prokuratora wojskowego, który uważa, że wykrycie trotylu przez detektor nie jest równoznaczne z wykryciem trotylu. Dobrali się jak w korcu MAK-u.

http://wpolityce.pl/smolensk/231120-the ... wrot-glowy

* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
Rada Europy formalnie zajmie się śledztwem smoleńskim

W poniedziałek po południu Zgromadzenie Parlamentarne Rady Europy przyjęło w czasie posiedzenia poprawkę, dotyczącą przygotowania rezolucji na temat śledztwa smoleńskiego. Poprawkę złożył poseł PiS Krzysztof Szczerski. – To bardzo ważne, że udało się tego dokonać, to wielkie zwycięstwo – podkreśla w rozmowie z niezalezna.pl parlamentarzysta.


Projekt rezolucji został przygotowany jeszcze w ubiegłym roku, ale prezydium postanowiło go zablokować i podjęło decyzję, aby nie poddawać go dalszym pracom. Jednak ostateczna decyzję podejmuje zawsze Zgromadzenie Parlamentarne w całości.

– W poniedziałek złożyłem poprawkę do decyzji prezydium – zaznacza Szczerski. – Mówi ona o tym, że wykreślamy z decyzji część mówiącą o niepoddawaniu projektu dalszym pracom i dodajemy, iż ma powstać projekt rezolucji do Rady Europy, dotyczący kwestii śledztwa smoleńskiego – wyjaśnia poseł PiS.

Zgłoszona przez Krzysztofa Szczerskiego poprawka, przeszła w głosowaniu plenarnym. – Oznacza to, że teraz formalnie komisja zagadnień prawnych i praw człowieka Rady Europy będzie musiała wyznaczyć posła sprawozdawcę i przygotować dla całej RE informację dotyczącą postępów i blokad w śledztwie smoleńskim – tłumaczy parlamentarzysta. – To bardzo ważne, że udało się tego dokonać, to wielkie zwycięstwo – dodaje.

– Teraz będziemy starać się o to, aby projekt został przygotowany, ale to oznacza również, że w Radzie Europy rozpocznie się normalna praca nad śledztwem smoleńskim – będzie można przywołać świadków i wysłuchać opinii na ten temat – mówi Szczerski.

Wcześniej poseł Szczerski został jednomyślnie wybrany na stanowisko wiceprzewodniczącego frakcji Europejskich Konserwatystów w Zgromadzeniu Parlamentarnym Rady Europy.

http://niezalezna.pl/63606-nasz-news-ra ... smolenskim

____________________________________
Ojczyznę wolną pobłogosław Panie.


26 sty 2015, 22:29
Zobacz profil
Fachowiec
Własny awatar

 REJESTRACJA14 wrz 2011, 21:56

 POSTY        1263
Post Re: Katastrofa smoleńska
Marta Kaczyńska: „W sprawie Smoleńska pewnych rzeczy nie da się już zakrzyczeć”.

W Polityce.pl: Z badania TNS Polska dla tygodnika „wSieci” wynika, że coraz więcej osób dopuszcza myśl, że mógł to być zamach, coraz mniej osób wierzy, że do katastrofy przyczynili się polscy piloci. Czy ma pani takie wrażenie, że zmienia się postrzeganie katastrofy smoleńskiej przez Polaków?
Marta Kaczyńska:
Trudno mi powiedzieć jakie jest zdanie całej opinii publicznej, bo jednak obracam się w wąskim środowisku. Ale mam dość ciekawe doświadczenie z pewnym internautą, który przez wiele miesięcy pisał do mnie i zajmował twarde stanowisko, że było tak, jak podają oficjalne źródła rządowe. Ale w końcu sam wczytał się w dokumenty, które na swojej stronie udostępnia zespół kierowany przez pana Millera i natrafił na pewne nieścisłości. To w nim wzbudziło wątpliwości, zaczął się zastanawiać, czy rzeczywiście było tak, jak to nam się podaje.
Badania opublikowane we „wSieci” pokazują, że ten człowiek nie jest odosobniony…
Jeżeli chodzi o nastroje w społeczeństwie i to, że ludzie dopuszczają w ogóle myśl o możliwości zamachu i że nabierają wątpliwości do wersji Anodiny powtórzonej przez ministra Jerzego Millera, na to złożyło się wiele czynników. Na pewno ludzie widzą, w jakich okolicznościach toczy się to postępowanie, mamy kolejne konferencje prokuratury, podczas których przekazuje się niepełne i mało wiarygodne informacje. Nakłada się na to świadomość, jak długo to postępowanie jest prowadzone i to, że wrak oraz czarne skrzynki wciąż pozostają w Rosji. Spójrzmy także na sytuację międzynarodową, której rozwój udowadnia prawdziwość tez stawianych kiedyś nawet przez mojego świętej pamięci ojca. Ludzie po prostu zaczynają sobie zdawać sprawę, z jakim reżimem na wschodzie mamy do czynienia. To zostało nam ukazane dobitnie przy okazji zestrzelenia malezyjskiego na Ukrainie. Nikt nie ma wątpliwości, czyimi rękami zostało to uczynione. To powoduje, że ludzie zaczynają wątpić, iż katastrofa smoleńska została spowodowana przez polskich pilotów. Niemałą rolę w budowaniu świadomości Polaków odgrywają także media, które od prawie pięciu lat o tej sprawie informują i zaangażowanie niezależnych naukowców, którzy tej sprawie poświęcają swój czas i umiejętności. Wierze, że prędzej czy później prawda wyjdzie na jaw.
Jak pani ocenia pewną ewolucję mediów mainstreamowych, które po katastrofie błyskawicznie zawyrokowały, że winni są piloci, a teraz wydają się być bardziej stonowane?
Początkowo to rzeczywiście był atak. Nawet dzisiaj przy okazji przygotowywania do pewnej wystawy, przeglądałam w internecie materiały, które ukazywały się tuż po katastrofie. W pewne sprawy aż trudno uwierzyć, ta szarża Palikota, te ataki, ciągłe powtarzanie nieprawd… To wszystko miało miejsce. A w tej chwili coraz trudniej jest im dyskutować z ustaleniami, których nie da się już podważyć. Pewnych rzeczy nie da się już zakrzyczeć.
Ostatnio swój popis dała prokuratura wojskowa. CZYTAJ: „wSieci” ujawnia manipulacje prokuratury wojskowej. Marek Pyza o skrywanych przez śledczych zeznaniach lotników. Czas chyba nie jest przypadkowy, zaczyna się kampania wyborcza…
To jest po prostu kolejny sposób manipulacji. A czas tej konferencji nie jest rzeczywiście przypadkowy. Obóz rządzący nauczył się przez te wszystkie lata, że - używając brutalnych kolokwializmów - odgrzewanie sprawy katastrofy smoleńskiej powoduje, że słupki poparcia dla Prawa i Sprawiedliwości lecą w dół, a Platformie idą do góry. Wiele osób jest już zmęczonych tym tematem i go nie chce. A trzymając się meritum konferencji prokuratury, to dziwi mnie to zachowanie, kiedy nie mając przekonujących dowodów śledczy wydają tak kategoryczne sądy. A biorąc pod uwagę zbliżające się wybory ta koincydencja jest rzeczywiście znamienna.
Rozmawiał Marcin Wikło

http://wpolityce.pl/smolensk/231297-mar ... asz-wywiad

* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
Błaszczak o sprawie Smoleńska w RE

Jak widać, to co jest niemożliwe, do przeprowadzenia w polskim Sejmie, chociaż projekt odpowiedni klub parlamentarny Prawo i Sprawiedliwość zgłaszał, jest do przeprowadzenia w Radzie Europy (RE) – komentuje news portalu niezalezna.pl przewodniczący klubu parlamentarnego PiS Mariusz Błaszczak. Jak informowaliśmy, w poniedziałek po południu Zgromadzenie Parlamentarne RE (PACE) przyjęło w czasie posiedzenia poprawkę, dotyczącą przygotowania rezolucji na temat śledztwa smoleńskiego.


Wczoraj poseł PiS Krzysztof Szczerski, który od poniedziałku pełni w PACE funkcję wiceprzewodniczącego frakcji Europejskich Konserwatystów, złożył poprawkę, ważną dla umiędzynarodowienia śledztwa smoleńskiego. – Oznacza to, że teraz formalnie komisja zagadnień prawnych i praw człowieka Rady Europy będzie musiała wyznaczyć posła sprawozdawcę i przygotować dla całej RE informację dotyczącą postępów i blokad w śledztwie smoleńskim – tłumaczy w rozmowie z niezalezna.pl parlamentarzysta.

- Jak widać, to co jest niemożliwe, do przeprowadzenia w polskim Sejmie, chociaż projekt odpowiedni klub parlamentarny Prawo i Sprawiedliwość zgłaszał, jest do przeprowadzenia w Radzie Europy (RE). Tu znowu inicjatywa naszej delegacji PiS w RE. I rzeczywiście ten projekt został zgłoszony i mam nadzieję że zostanie przez RE przyjęty. Nie ulega żadnej wątpliwości, że śledztwo prowadzone w sprawie katastrofy smoleńskiej jest skandalem. Jest jednym wielkim skandalem. Postawa Rosji także zasługuje na dalej idące potępienie – mówił dziś w rozmowie z telewizją Gazeta Polska VD.

http://niezalezna.pl/63640-blaszczak-o- ... enska-w-re

* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
Rodziny reagują na manipulacje prokuratury wojskowej. Czy śledczy ujawnią ukrywane dokumenty?

Dosyć!” – ile już razy rodziny ofiar katastrofy smoleńskiej miały ochotę zakrzyknąć pod adresem prokuratorów wojskowych zajmujących się katastrofą smoleńską? Ile razy musiały powiedzieć: „Sprawdzam”?

Mamy kolejny taki przypadek. W odpowiedzi na ubiegłotygodniową konferencję mjr. Marcina Maksjana z Naczelnej Prokuratury Wojskowej, kilkanaście rodzin wystosowało wniosek do śledczych o upublicznienie bądź zgodę na ujawnienie dokumentów z postępowania dotyczącego tragedii 10/04.
Chodzi o dwa rodzaje materiałów. Pierwszy to ekspertyza i stenogramy zapisów z wieży smoleńskiego lotniska wykonane przez Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego, która analizowała nagrania z wieży oraz z rejestratora Jaka-40 między czerwcem a wrześniem 2010 r. Od 4,5 roku te dokumenty są w posiadaniu prokuratury. Jest o tyle ważna, że – jak wskazują rodziny – znajduje się w niej potwierdzenie, iż rosyjscy kontrolerzy polecili załodze Iła-76, który próbował lądować pomiędzy Jakiem a Tupolewem, zejście do wysokości 50 metrów. Potwierdza to zeznania śp. Remigiusza Musia i wskazuje, że obsługa wieży działała wbrew procedurom i narażała lotników na śmiertelne niebezpieczeństwo.
Drugi – to trzy oświadczenia członków załogi Jaka-40 (Artura Wosztyla, śp. Remigiusza Musia i Rafała Kowaleczki) złożone niezależnie między 15 a 19 kwietnia. Wszyscy oni piszą, że Rosjanie wydali pilotom Tupolewa taką samą komendę: być gotowym do odejścia z wysokości 50 metrów. Prokuratura dysponuje nimi od samego początku śledztwa. A to oznacza, że jest trzeci świadek – poza nieżyjącym i niemogącym się bronić przed manipulacjami śledczych Musiem i Arturem Wosztylem, z którego prokuratorzy robią oszołoma zmieniającego zeznania - potwierdzający informację o 50 m.
O wszystkich tych dokumentach piszę bardziej szczegółowo w najnowszym wydaniu tygodnika „wSieci”, rozbierając na czynniki pierwsze dezinformacje wojskowych prokuratorów.

Śledczy udają, że tych materiałów nie ma, że nie są im znane. Albo że są nieistotne. Po raz kolejny stosują wybiórczą selekcję z akt sprawy, by robić z pilotów Jaka wariatów, a jednocześnie oczyszczać z podejrzeń Rosjan. Udają, że Muś i Wosztyl wcale nie zeznali, co zeznali, że plączą się w relacjach i podają różne wersje tego co słyszeli. Choć to nieprawda. Ujawniają wycinki ich zeznań, dopasowując do swojej wersji i podważają wiarygodność bardzo ważnych świadków. Po prostu kłamią dziennikarzom wprost do kamer.
Znów wychodzi na to, że gdyby nie rodziny i ich pełnomocnik, być może to śledztwo byłoby już zamknięte albo ostatecznie sprowadzone na tory, po których do prawdy się nie dojedzie. Tym razem kilkunastu bliskich ofiar składa wniosek o upublicznienie w całości protokołów z przesłuchań lotników Jaka oraz ich oświadczeń, a także stenogramów przygotowanych przez ABW.
Sprawa jest dość prosta, choć dla śledczych bardzo niewygodna. Jeżeli prokuratura faktycznie nie ma nic do ukrycia i pragnie pełnej przejrzystości co do komend wydawanych przez rosyjskich kontrolerów, a także wiarygodności polskich świadków – przychyli się do wniosku rodzin. Jeżeli jednak to zrobi, okaże się, jak manipulatorski spektakl zafundowała mediom, a za ich pośrednictwem opinii publicznej.
Po raz kolejny okazuje się, że kłamstwo ma krótkie nogi. Wojskowi śledczy jeszcze się tego nie nauczyli. Mogą albo w nie brnąć albo przyznać się i stanąć po stronie prawdy. Zgadnijmy, co wybiorą…

http://wpolityce.pl/smolensk/231498-rod ... -dokumenty

* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
Pietrzak o badaniach „wSieci”: Coraz więcej Polaków dostrzega absurd walki z prawdą o Smoleńsku.

„Na rozkaz Putina rozpoczęto kampanię, w ramach której przekonuje się świat, że pancerna brzoza rozwaliła samolot. To jest niebywałe”
— mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl Jan Pietrzak.
wPolityce.pl: Niemal 40 procent Polaków uważa, że w Smoleńsku doszło do zamachu – wynika z sondażu zamówionego przez tygodnik „wSieci”. Grupa tak myślących Polaków stale rośnie. Czy jesteśmy w przededniu zjawiska kuli śniegowej, która zmieni nastroje społeczne w sprawie smoleńskiej?
Jan Pietrzak: Nie spodziewam się żadnej lawiny, czy wielkiej dynamiki zmian. Mamy do czynienia ze żmudną, systematyczną pracą zespołu pod kierownictwem Antoniego Macierewicza, pracami naukowców, polskich profesorów. Te badania to efekt heroicznej pracy przeciwko wszystkim instytucjom państwa polskiego, które podlegają rozkazom Putina w tej sprawie. Jednak ludzie dzielni, waleczni pokazują, że nie można ustępować. Oni mają odpowiednią wiedzę, mają siłę moralną i odkrywają prawdę. To bardzo dobrze, to jest pokrzepiające zjawisko.
Ta praca zmienia opinię społeczną dotyczącą katastrofy smoleńskiej?
W związku z tą pracą coraz większa liczba Polaków dostrzega absurd wieloletniej walki z prawdą w sprawie smoleńska. Mamy w tej sprawie zupełnie obłąkaną walkę z prawdą. Na rozkaz Putina rozpoczęto kampanię, w ramach której przekonuje się świat, że pancerna brzoza rozwaliła samolot. To jest niebywałe. Badania, o które Pan pyta, budzą pewien optymizm. O ile oczywiście można ufać w Polsce jakimkolwiek sondażom. Nie zdziwiłbym się, gdyby na przykład aż 70 procent Polaków uważało, że mamy do czynienia z zamachem.
Co stanie się, jeśli liczba przekonanych o zamachu przekroczy 50 procent? To może być przełom?
Nie wiem, czy warto tak dużo wagi przywiązywać do słupków i liczb. Widzę jednak wyraźnie, że te najgłośniejsze i najbardziej bezczelne szczekaczki, które mówią o Smoleńsku w sposób natrętny i obłąkany, które z pogardą o ludzie smoleńskim rozpowiadają, już się wstydzą. Oni się boją, już nie plotą tych andronów, nie szerzą rosyjskiej propagandy. Tego jest coraz mniej, coraz mniej natrętnej walki smoleńskiej. Sądzę więc, że sprawy idą w dobrym kierunku. Jednak, czy to nabierze rozpędu? Trudno przesądzać, w pewnym sprawach jesteśmy bowiem zniewoleni przez Putina. Nasze władze podlegają rozkazom z Moskwy. W sprawie smoleńskiej widać to bardzo wyraźnie. Najwyższy czas, by przywrócić do debaty publicznej słowo „zdrada”.
Ono pasuje do tematu smoleńskiego?
Jak najbardziej. Koło nas pleni się zdrada. Są ludzie, którzy zdradzają polskie interesy. Jednak Polacy boją się tego nazywać po imieniu. Na przykładzie smoleńska widać to w sposób jaskrawy.
Rozmawiał Stanisław Żaryn

http://wpolityce.pl/smolensk/231741-pie ... asz-wywiad

* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
Zespół Macierewicza żąda wyjaśnień „gdzie prokuratura zgubiła ponad 5 minut rozmów z wieży”

Gdzie Prokuratura Wojskowa zgubiła ponad 5 minut rozmów z wieży? - pyta w najnowszej analizie zespół parlamentarny pod kierownictwem Antoniego Macierewicza. Zwraca uwagę, że w opublikowanych przez Naczelną Prokuraturę Wojskową materiałach nie ma żadnych wyjaśnień dotyczących tego, jak i dlaczego doszło do tak dużej różnicy odczytu materiału kluczowego dla wyjaśnienia okoliczności tragedii smoleńskiej.


- Materiał opublikowany ostatnio przez Naczelną Prokuraturę Wojskową pokazuje, że w przedstawionej na str. 39-316 Opinii spisanej treści nagrań z rejestratorów stanowiska pracy Grupy Kierowania Lotami lotniska Smoleńsk – Północny (opartej „zasadniczo, na treściach odtworzonych z tzw. trzeciej kopii zapisów [sporządzonej11-14 i 17-20 grudnia 2012 r. do sprawy karnej Nr 201/355051-10 prowadzonej przez Komitet Śledczy Federacji Rosyjskiej]”) nie uwzględniono ponad pięciu minut nagrania ze stanowiska pracy Grupy Kierowania Lotami lotniska Smoleńsk – Północny, o istnieniu którego wiadomo z załącznika nr 8 do protokołu badania zdarzenia lotniczego nr 192/2010/11 wypadku ciężkiego (katastrofy) samolotu Tu-154M numer 101 podpisanego 26 lipca 2011 r. przez członków Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego protokołu powołanej decyzją nr 130/MON z dnia 15 kwietnia 2010 r. - czytamy na oficjalnej stronie zespołu parlamentarnego ds. wyjaśnienia katastrofy smoleńskiej.

Okazuje się, że w nieobecnych w Opinii IES fragmentach nagrania, którego transkrypcję KBWLLP podała w załączniku nr 8, pada m.in. kilkanaście wypowiedzi ppłk Pawła Plusnina oraz kilka wypowiedzi NN osób. W ocenie zespołu parlamentarnego pod kierownictwem Antoniego Macierewicza materiał ten zawiera treści, które mogą mieć istotne znaczenie dla badania okoliczności lotu, katastrofy i zdarzeń następujących po katastrofie Tu-154-M nr 101.

Eksperci zespołu parlamentarnego stwierdzają, że porównanie transkrypcji KBWLLP z 201 r. z transkrypcją zamieszczoną w 2015 r. w Opinii IES wykazuje m.in., że uwzględnione przez IES kopie zapisu:
a) nie zawierają początkowych ponad 2 minut 20 sek. nagrania z wieży, o istnieniu którego wiadomo z załącznika nr 8,
b) nie zawierają końcowych ponad 3 minut 10 sek. ww. nagrania.

Obrazek
Obrazek

Więcej informacji na stronie: http://www.smolenskzespol.sejm.gov.pl

http://niezalezna.pl/63818-zespol-macie ... ow-z-wiezy

* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
Lasek dostał ultimatum. Albo pokaże dowody, albo zajmie się nim prokurator

Szef rządowej komisji "badającej" katastrofę smoleńską Maciej Lasek otrzymał wezwanie do wykonania wyroku. Jeśli nie zareaguje - Adrian Wachowiak, emigracyjny dziennikarz z Wielkiej Brytanii, zapowiedział złożenie zawiadomienia o popełnieniu przestępstwa i wniosek o ukaranie grzywną.


W połowie stycznia informowaliśmy, że uprawomocnił się wyrok wydany 17 października 2014 r. przez Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie, który przyznał rację polskim emigrantom bezskutecznie próbującym uzyskać odpowiedź na szereg pytań dotyczący rządowego raportu komisji ds. badania przyczyn katastrofy smoleńskiej. Sędzia Iwona Dąbrowska stwierdziła „bezczynność” komisji, której szefuje Maciej Lasek.

Chodzi o fragment raportu Millera: „Oceniając charakter powstałych obrażeń głowy, klatki piersiowej i kręgosłupa, na ciała członków załogi w krótkim czasie oddziaływało udarowe przeciążenie nie mniejsze niż 100 g”.

Polonijny dziennikarz uzyskał opinie specjalistów, którzy jednoznacznie wykazali, że nie można na podstawie oględzin obrażeń ciała obliczyć tej wartości. Polonijny dziennikarz zapytał szefa rządowej komisji, kto z imienia i nazwiska, kiedy, gdzie i w jaki sposób ustalił wartość przeciążenia 100 g. Kiedy nie uzyskał odpowiedzi, skierował sprawę do sądu i wygrał.

Sprawa ma ciąg dalszy. Z informacji przekazanej portalowi niezalezna.pl przez redakcję "Nowy Polski Show", Maciej Lasek 23 stycznia br. poinformował Adriana Wachowiaka, że nie ma dostępu do tych danych, choć "postępowanie toczące się przed Wojewódzkim Sądem Administracyjnym w Warszawie potwierdziło, że Przewodniczący jest w posiadaniu żądanej informacji".

Adrian Wachowiak nie rezygnuje. Dwa dni temu przesłał Laskowi wezwanie do wykonania wyroku.

"W razie braku wykonania wyroku zostanie złożone zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa i wniosek o ukaranie grzywną za niewykonanie wyroku WSA w Warszawie" - zapowiada "Nowy Polski Show".

http://niezalezna.pl/63874-lasek-dostal ... prokurator

* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
Komisja Millera bezpodstawnie oskarżała mjr. Protasiuka. ZOBACZ, jak szkalowano polskiego pilota

Obrazek

Marek Dąbrowski, E2rdo, Tiger65:
„ANALIZA 7 LĄDOWAŃ WG KOMISJI MILLERA: PILOT W LATACH 2008-2009 NIE ŁAMAŁ MINIMÓW”
Komisja Millera zarzuciła mjr. A.Protasiukowi siedmiokrotne złamanie warunków minimalnych do lądowania na samolocie Tu-154M w latach 2008-2009:
Raport KBWLLP, str.115:
w siedmiu przypadkach WA podczas lądowania były poniżej dopuszczalnych dla danego rodzaju podejścia lub lotniska (2.11.2008, 5.11.2008, 18.12.2008, 9.01.2009, 29.06.2009, 9.11.2009, 10.11.2009)
Komisja wymieniła lądowania w: Warszawie, Wrocławiu, Gdańsku, Krakowie i Lublanie w latach 2008-2009. W niniejszym opracowaniu zweryfikowano tę opinię, bazując na dostępnych autorom materiałach.
Zgodnie z regulaminem lotów RL-2006, pilot posiadał warunki minimalne (WM) przy których ma przerwać podejście do lądowania. Dodatkowo występowały warunki minimalne samolotu i lotniska, przy czym pilota obowiązywały te minima, których ograniczające działanie nastąpi najwcześniej. Mjr Arkadiusz Protasiuk dla podejść wg ILS miał uprawnienia 60x800 lub RVR550(RVR- Runway Visual Range- widzialność na pasie), natomiast samolot Tu-154M miał minima ILS kat.II- 30x400(Wg Instrukcji Użytkowania w Locie Tu-154M, cz.1, 2.2.1).
Dla lądowania na Okęciu (EPWA) w dn.10.11.2009 dostępne dane wskazują, że w tym czasie lotnisko miało dostępną kat.I. Także lotniska we Wrocławiu (EPWR), Gdańsku (EPGD) i Krakowie (EPKK) miały ILS kat.I i warunki minimalne 60x800 lub RVR550. Były to minima równe minimom pilota. Dlatego na tych lotniskach złamanie minimów pilota skutkowałoby automatycznym złamaniem warunków minimalnych lotniska, czego efektem każdorazowo powinno być zawiadomienie przez odpowiednie służby Urzędu Lotnictwa Cywilnego a także Inspektoratu Ministerstwa Obrony Narodowej ds. Bezpieczeństwa Lotów, zakwalifikowanie zdarzenia jako incydent, jego zbadanie, a w przypadku potwierdzenia złamania przepisów- konsekwencje karne i dyscyplinarne dla pilota, z możliwością zawieszenia w lotach włącznie.
Istnienie takich zawiadomień byłoby niezależnym od Komisji i obiektywnym potwierdzeniem jej wniosków.
Jednak ani do Urzędu Lotnictwa Cywilnego, ani do Inspektoratu Ministerstwa Obrony Narodowej ds. Bezpieczeństwa Lotów w l.2008-2010 żadne zawiadomienia związane z próbami lądowania poniżej warunków minimalnych nie wpłynęły (Załącznik 1, Załącznik 2). Zawiadomienia takie nie wpłynęły także z ISAF w sprawie lotnisk docelowych, na które 36.splt latał w ramach misji do Afganistanu (Załącznik 3). Te ostatnie loty są wprawdzie poza zakresem niniejszej analizy, jednak należy stwierdzić, że informacja o nich tworzy spójny obraz z dokumentacją dotyczącą lotów w polskiej przestrzeni powietrznej.
Lotnisko w Lublanie (LJLJ) miało ILS kat.III (warunki minimalne- RVR200), w Warszawie –kat. II (30x400) dla kierunku 33, ale wskutek problemów technicznych przez pewien czas obniżone do kat.I (60x800 / RVR550), i kat.I dla kierunku 11. W obu przypadkach kategorii ILS lepszej niż I (czyli Lublana 5.11.2008, Okęcie 2.11.2008 jeśli lądowano na kierunek 33), aby udowodnić złamanie minimów pilota i samolotu, KBWLLP musiałaby przedstawić dowody wskazujące na to, że podejścia wykonano na kierunki o niższych minimach niż 60x800/RVR550 i w warunkach atmosferycznych (WA) gorszych niż minimalne, nie łamiąc przy tym minimów lotniska ani samolotu, ale łamiąc minima pilota. Takich dowodów nie przedstawiono. Autorzy niniejszej pracy przeanalizowali niezależne źródła:
— depesze METAR i prognozy TAF,
— bazę danych z archiwalnymi informacjami o ruchu lotniczym na poszczególnych lotniskach,
— informacje uzyskane z Urzędu Lotnictwa Cywilnego,
— informacje uzyskane od Inspektoratu Ministerstwa Obrony Narodowej ds. Bezpieczeństwa Lotów.
Dają one spójny obraz sytuacji, w całości odmiennej od narracji Komisji Millera. Dlatego autorzy stwierdzili, że KBWLLP pracowała nierzetelnie. Analizując dwa różne METAR-y dla czasów przed i po danym lądowaniu (gdy jeden określał warunki meteorologiczne poniżej minimalnych, a drugi-powyżej), Komisja wnioskowała wyłącznie na podstawie tego, który był bardziej niekorzystny dla pilota (Warszawa 2.11.2008, Gdańsk 9.11.2009). Natomiast dla lądowania w Gdańsku 9.01.2009 KBWLLP wskazała na niskie podstawy chmur, ignorując przy tym brak całkowitego zachmurzenia i zmienność pogody (m.in. wiatr). Wnioskowała wreszcie o braku warunków minimalnych mimo, że nawet analizowane przez Komisję METAR-y jednoznacznie wskazywały, iż warunki minimalne do lądowania były zachowane (Świadczy o tym opis samych METAR-ów w raporcie Millera.) (Wrocław 18.12.2008, Kraków 29.06.2009). W przypadku lądowania w Lublanie w dniu 5.11.2008, Komisja mimo zapisanej w METAR widzialności na pasie lepszej niż wymagana przez minima pilota, stwierdziła złamanie warunków minimalnych do lądowania. Po lądowaniu w Warszawie 10.11.2009 roku odpowiednie służby lotniska nie zawiadomiły ULC ani IBL MON o możliwych incydentach polegających na złamaniu warunków minimalnych lotniska przez załogi kolejnych samolotów przy lądowaniach przeprowadzanych w warunkach określonych przez KBWLLP jako poniżej minimum.
Dlatego należy stwierdzić, że wnioski dotyczące rzekomego złamania warunków minimalnych przez pilota, opisane w raporcie Millera są nieprawdziwe, a materiały źródłowe dobrane wybiórczo i komentowane tendencyjnie.
Analizy METAR dokonane przez KBWLLP (Załącznik 4) są niewystarczające do wnioskowania o rzeczywistych warunkach atmosferycznych panujących między momentami, które opisują METAR-y. Jest to związane ze zmiennością pogody, czego Komisja w ogóle nie brała pod uwagę. Natomiast tam, gdzie lądowanie miało bezpośrednie odzwierciedlenie czasowe w METAR, KBWLLP przeprowadziła analizy nierzetelnie, pod z góry określoną tezę, i zataiła niewygodne dla siebie dane i wnioski.
Po oskarżeniu pilota o wielokrotne złamanie warunków minimalnych, w zaleceniach profilaktycznych w raporcie końcowym Komisja ani słowem nie wspomniała o wynikających ze swoich analiz nieprawidłowościach w działaniu służb naziemnych lotnisk w Warszawie, Krakowie, Gdańsku i Wrocławiu, a także Urzędu Lotnictwa Cywilnego oraz Inspektoratu MON ds. Bezpieczeństwa Lotów. Nieprawidłowości te musiałyby polegać co najmniej na:
— błędach w raportowaniu przez cywilne i wojskowe służby bezpieczeństwa lotów w poszczególnych portach lotniczych,
— niewyciąganiu konsekwencji służbowych z powodu notorycznego łamania warunków bezpieczeństwa lotów przez pilota przez władze wojskowe.
Pominięcie tej tematyki w raporcie końcowym świadczy jednoznacznie, że analizowane w niniejszej pracy zarzuty KBWLLP miały podłoże wyłącznie propagandowe, a nie merytoryczne. Są one w całości nieprawdziwe.
PRZECZYTAJ CAŁĄ ANALIZĘ autorstwa Marka Dąbrowskiego, E2rdo i Tiger65!
ZAŁĄCZNIKI
Załącznik 1
——Original Message——-
From: Marek Dąbrowski……………………………………
Sent: Wednesday, July 03, 2013 5:25 PM
To: LBC
Subject: Fw: Wniosek o udostępnienie informacji publicznej
Urząd Lotnictwa Cywilnego
Naczelnik Wydziału Analiz i Statystyki Bezpieczeństwa Lotów
Piotr Kaczmarczyk
WNIOSEK O UDOSTĘPNIENIE INFORMACJI PUBLICZNEJ
Szanowny Panie,
W związku z wypowiedzią dr. Macieja Laska:
Od 2008 roku do katastrofy w Smoleńsku urządzenie zapisało aż 125 alarmów TAWS, generowanych gdy samolot nieprawidłowo podchodził do lądowania
tvp.info/informacje/polska/przed-katastrofa-odnotowano-125-nieprawidlowych-ladowan-tu154/11644490
Na podstawie art. 2 ust. 1 ustawy o dostępie do informacji publicznej z dnia 6 września 2001 r. (Dz. U. Nr 112, poz. 1198) zwracam się z uprzejmą prośbą o udostępnienie informacji w następującym zakresie:
1 ile raportów dot. przekroczenia procedur bezpieczeństwa przez załogi Tu-154M z 36.splt, przygotowanych przez odpowiednie służby lotnisk, na których miały miejsce te przekroczenia, wpłynęło do ULC?
2 ile z tych raportów zostało przekazanych do Sił Powietrznych?
Jednocześnie, na podstawie art. 14 ust. 1 powołanej ustawy, wnoszę o udostępnienie mi powyższych informacji w ustawowym terminie i przesłanie informacji pocztą elektroniczną na podany poniżej adres e-mail: …………………………………………..
Szanowny Panie,
Uprzejmie informuję, że do Urzędu Lotnictwa Cywilnego wpłynęła tylko jedna informacja - zawiadomienie o zdarzeniu związana z przekroczeniami procedur bezpieczeństwa przez załogę statku powietrznego Tu-154M z 36.splt tj. zdarzenie z 2009 roku nr 304/2009 - incydent, gdzie załoga samolotu wojskowego TU 154 nie wykonała poleceń ATC APP1. Państwowa Komisja Badania Wypadków Lotniczych w sprawie tego zdarzenia nie wydała zaleceń bezpieczeństwa. Z wyjątkiem ww. zdarzenia do Urzędu Lotnictwa Cywilnego nie wpływały informacje dotyczące zdarzeń lotniczych związanych z przekroczeniami procedur bezpieczeństwa przez załogi statków powietrznych Tu-154M z 36.splt. Informuję, że Urząd Lotnictwa Cywilnego nie zajmuje się wojskowymi statkami powietrznymi oraz nie posiada żadnych danych związanych z tymi statkami powietrznymi, a szczególnie nie posiada żadnych informacji pochodzących z TAWS. O informacje o które Pan wnosi proszę się zwrócić do Dowództwa Sił Powietrznych, ponieważ to w ich kompetencji znajdowały się samoloty Tu-154M z 36.splt.
Z poważaniem
Tadeusz Grono
Wz. Naczelnika Wydziału ds. Zarzadzania Bezpieczeństwem
tel. +48(22)520 75 00 tel. kom.: +48 602 795 501
e-mail tgrono@ulc.gov.pl
Urząd Lotnictwa Cywilnego/ Civil Aviation Authority
ul. M. Flisa 2, 02-247 Warszawa/ 2 M. Flisa Street, 02-247 Warsaw, Poland
tel.: + 48 (22) 520 72 00, fax.: + 48 (22) 520 74 38
Załącznik 2
Obrazek
Załącznik 3
Obrazek
Załącznik 4
Od:
Marek Dąbrowski …………………………………..
Do:
Bip
Temat:
Wniosek o udostępnienie informacji publicznej
Data:
2015-01-18 09:16:08
WNIOSEK O UDOSTĘPNIENIE INFORMACJI PUBLICZNEJ
Na podstawie art. 2 ust. 1 ustawy o dostępie do informacji publicznej z dnia 6 września 2001 r. (Dz. U. Nr 112, poz. 1198) zwracam się z uprzejmą prośbą o udostępnienie informacji w następującym zakresie:
1 proszę o informację,  jakie dane były podstawą do stwierdzenia przez KBWLLP wystąpienia WA niższych niż dopuszczalne do lądowania w lądowaniach wymienionych na str.115 Raportu, a  wykonanych w godzinach między czasami z których pochodzą dane METAR .
Jednocześnie, na podstawie art. 14 ust. 1 powołanej ustawy, wnoszę o udostępnienie mi powyższych informacji w ustawowym terminie i przesłanie informacji pocztą elektroniczną na podany poniżej adres e-mail: ………………………………..
Od: zespol
Do: Marek Dąbrowski
Temat: odpowiedź na wniosek o udostępnienie informacji publicznej
Data: 2015-02-02 16:0:48
Szanowny Panie,
Informacja na zadane przez Pana pytanie znajduje się na str. 113 Raportu końcowego:
„Na podstawie „Osobistego dziennika lotów” oraz eskadrowej ewidencji lotów Komisja ustaliła, że pilot zapisywał WM (podstawa chmur 60 m, widzialność 800 m) podczas lądowań wg systemu ILS, nieodpowiadające rzeczywistym WA panującym na lotniskach lądowania.”
Zapisane przez pilota warunki Komisja porównała z meteorologicznymi danymi historycznymi dla wskazanych lotnisk.
Z poważaniem,
Maciej Lasek
Przewodniczący Zespołu
Zespół do spraw wyjaśniania opinii publicznej treści informacji
i materiałów dotyczących przyczyn i okoliczności katastrofy
lotniczej z dnia 10 kwietnia 2010 r. pod Smoleńskiem
KANCELARIA PREZESA RADY MINISTRÓW
Al.Ujazdowskie 1/3, 00-583 Warszawa
Tel.+48 22 694 7613
e-mail: zespol@kprm.gov,pl

http://wpolityce.pl/smolensk/232543-tyl ... ego-pilota

* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
Wieża zezwoliła na zejście do 50 m. „Gazeta Polska” ujawnia treść nieznanej ekspertyzy ABW

ABW przeanalizowała nagranie z magnetofonu pokładowego Jaka-40. Z odczytu ABW wynika, że wieża w Smoleńsku zezwoliła Iłowi-76 na zejście do 50 m. Fragmentu, w którym pada ta komenda, nie opublikowano w stenogramach zaprezentowanych niedawno przez prokuraturę wojskową - pisze „Gazeta Polska”.


„W trakcie podejścia iła korespondencja między nim a wieżą była prowadzona dosyć często. Meldunki o położeniu to załoga iła podawała kontrolerowi, tzn. mówiła o odległości i wysokości do pasa. Kontroler mówił tylko o tym, że mają kontynuować podejście i że mają być gotowi do odejścia na drugi krąg z wysokości nie niżej niż 50 m” – zeznał w prokuraturze Remigiusz Muś, technik pokładowy Jaka-40.

Nieznany dotychczas fragment analizy dokonanej przez ABW, do którego dotarł smoleński zespół parlamentarny pod przewodnictwem Antoniego Macierewicza, potwierdza, że Muś miał rację.

Zespół Macierewicza jest w posiadaniu karty z odczytu przez ABW nagrania, które zostało dokonane na magnetofonie pokładowym Jaka-40. To fragment dotychczas przez organy państwa polskiego niepublikowany. Tydzień temu pisał o nim tygodnik „wSieci”, błędnie jednak opisał go jako analizę ABW nagrania z wieży. Jak twierdzi Antoni Macierewicz, jest to odczyt nagrania z Jaka-40. Według informacji „Gazety Polskiej” dokument od dłuższego czasu jest w dyspozycji prokuratury, ale śledczy nigdy o nim publicznie nie wspominali.

W nagraniu kluczowa jest 50. minuta i 23. sekunda. To właśnie wówczas ze smoleńskiej wieży padają słowa: „8 17 odległość 8, przeleć (»probież(aj)«) 50 na ścieżce schodzenia”. Kierowane są one do załogi rosyjskiego Iła-76, który podchodził do lądowania przed tupolewem, a po Jaku-40.

Co ciekawe, ABW odczytała sformułowanie „probieżaj” (przejdź, przeleć) błędnie jako „probier...” (w tłumaczeniu polskim umieszczono niekompletne słowo „sprawd...”), sugerując prawdopodobnie, że na 50 m nad ziemią Ił-76 ma coś sprawdzić. Taki rozkaz byłby – według ekspertów współpracujących z zespołem Macierewicza (kmdr Wiesław Chrzanowski i kmdr Kazimierz Grono, doświadczeni nawigatorzy wojskowi i wieloletni wykładowcy w szkole w Dęblinie) – zupełnie bez sensu. Nie wiadomo bowiem, co załoga iła miałaby „sprawdzać” i dlaczego akurat na tej wysokości, skoro według oficjalnej wersji mogła zejść jedynie do 100 m?

Warto tu zauważyć, że ten sam moment – tyle że na nagraniu z wieży smoleńskiej – został przez rosyjski MAK (podczas prezentacji w styczniu 2011 r.) odczytany jeszcze inaczej. Słowo „probież(aj)”, zinterpretowane absurdalnie przez ABW jako „probier”, według Rosjan to korekta kursu o 50 metrów „prawieje” (w prawo, na prawo). To równie niewiarygodna wersja, gdyż korekty toru lotu w prawo lub lewo wykonuje się na podstawie podawanych przez wieżę stopni, a nie metrów (np. 5 stopni w prawo).

Tymczasem komenda „probieżaj” lub w skrócie „probież...” jest przez rosyjskich kontrolerów stosowana, znana jest też polskim nawigatorom wojskowym.

Więcej w tygodniku „Gazeta Polska”.

http://niezalezna.pl/63993-wieza-zezwol ... ertyzy-abw

____________________________________
Ojczyznę wolną pobłogosław Panie.


10 lut 2015, 21:28
Zobacz profil
Fachowiec
Własny awatar

 REJESTRACJA14 wrz 2011, 21:56

 POSTY        1263
Post Re: Katastrofa smoleńska
Gdzie jest 5 minut z nagrania z wieży smoleńskiej? Prokuratorzy rozkładają ręce: To nie my je zgubiliśmy, to Rosjanie przysłali taką kopię…

To nie prokuratura „zgubiła pięć minut nagrania z wieży smoleńskiej”, ale Rosjanie, którzy przekazali stronie polskiej okrojone nagrania
— tłumaczą się przedstawiciele prokuratury wojskowej, którzy na łamach „Naszego Dziennika” odnoszą się do kwestii brakujących pięciu minut rozmów z tzw. wieży kontrolerów.

Chodzi o dwa fragmenty nagrań, które znajdują się w stenogramie podanym wcześniej w raporcie komisji Millera, a brak jest ich w ujawnionej w styczniu ekspertyzie fonoskopijnej sporządzonej przez Instytut Ekspertyz Sądowych im. prof. Jana Sehna w Krakowie.
Fragmenty te zawierają kilkanaście wypowiedzi Pawła Plusnina z kontroli lotów w Smoleńsku oraz kilka wypowiedzi niezidentyfikowanych osób
czytamy w „Naszym Dzienniku”.
Jaka jest odpowiedź śledczych? Wojskowi tłumaczą, że byli zmuszeni korzystać z kopii, którą przysłali im Rosjanie, ponieważ wersja z komisji Millera zawiera szereg błędów technicznych. Prokuratorzy uważają jednak, że problemy nie są istotne, bowiem 5 int nagrania nie ma znaczenia dla całego postępowania.
Interwencję w sprawie zapowiada mec. Piotr Pszczółkowski, adwokat części rodzin ofiar tragedii.
lw, „Nasz Dziennik”

http://wpolityce.pl/smolensk/233400-gdz ... taka-kopie

* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
Eksperci nie zbadali próbek głosów z wieży w Smoleńsku. Bo nagrania są po... rosyjsku!

Skandalicznych błędów i manipulacji w śledztwie badającym przyczyny katastrofy smoleńskiej było już tak wiele, że teoretycznie nic nie powinno zaskakiwać. Pomimo to nadal zapadają decyzje, które zdumiewają. Krakowski Instytut Ekspertyz Sądowych im. Sehna odmówił analizy próbek głosów kontrolerów z wieży w Smoleńsku, bo ci mówią po rosyjsku.


"Biegli Instytutu Ekspertyz Sądowych im. Sehna nie są w stanie zanalizować próbek głosów rosyjskich kontrolerów z wieży w Smoleńsku"[/b] - podało RMF FM, którego reporter dowiedział się, że pismo o decyzji ekspertów wysłano już do wojskowej prokuratury badającej katastrofę smoleńską. Chodzi o próbki głosów przekazywanych polskiej stronie przez Rosję w grudniu zeszłego roku.

W czym problem, skoro krakowski Instytut im. Sehna współpracował wcześniej z prokuraturą? Okazało się, że eksperci wykonują "analizy porównawcze jedynie w przypadku osób, które mówią po polsku". Dziwne, że wojskowi prokuratorzy nie wiedzieli o tym?

Są rzekomo zaskoczeni stanowiskiem ekspertów i - jak podaje RMF FM - "szukają w Polsce biegłych, którzy będą w stanie wykonać tę opinię uzupełniającą. Mowa jest o instytucjach lub prywatnych firmach".

http://niezalezna.pl/64314-eksperci-nie ... o-rosyjsku

* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
Znalazł się! Dół w Smoleńsku wykopany na metr w głąb. A w nim…

Ewa Kopacz mówiła prawdę! No, dobrze, przesadziłem – Ewa Kopacz mówiła coś, co ociera się o prawdę. Też nie. Niech będzie: Ewa Kopacz wypowiedziała kilka mało prawdziwych zdań, ale jedno z nich w swobodny i przypadkowy sposób nawiązuje jednak do faktu. Krótko mówiąc: w słowach Ewy Kopacz nie ma ziarna prawdy, ale jest dobra okazja, by o tym wspomnieć.
Rzecz w wykopanym na miejscu katastrofy smoleńskiej dole głębokim na metr. Jednak przekopywali. Co prawda nie wszystko, nie zawsze po natrafieniu na ludzkie szczątki, nie tak sumiennie, jak sugerowała ówczesna polska minister zdrowia. Ale jeden dół się znalazł.

Ujawnił to na forum Salonu24 Stanisław Zagrodzki, kuzyn śp. Ewy Bąkowskiej. Powodem było wymądrzanie się o. Krzysztofa Mądela na temat katastrofy smoleńskiej i filmu „Polacy” Marii Dłużewskiej. Jezuita wcielił się w rolę rzecznika zespołu Laska, by schłostać tych, którzy w Laskowych teoriach wskazują na szereg nieścisłości. Zagrodzki pokazał fragment dokumentu będącego tłumaczeniem rosyjskiego protokołu oględzin sektora 12 na miejscu katastrofy TU-154M. Miały one miejsce 12 kwietnia 2010 r. między godziną 18:40 a 19:20.
Czytamy w nim m.in.:
Miejscem oględzin jest miejsce katastrofy – upadku samolotu w rejonie lotniska „Siewiernyj” w Smoleńsku, gdzie w odległości około 10 metrów od istniejącego w sektorze nr 12 fragmentu skrzydła samolotu i w centrum wskazanego sektora na głębokości około 1 metra pod ziemią na fragmencie kadłuba samolotu znaleziono fragment prawej ręki, a dokładnie dłoń i część przedramienia, [nieczytelne] której koloru różowatego. Mały palec i palec serdeczny wskazanej dłoni amputowany i nie odnaleziony. [Nieczytelne] amputowana w rejonie [nieczytelne] części przedramienia.
Dodatkowo Zagrodzki pokazał dwa zdjęcia (ich lepsza jakość dostępna jest tutaj) przedstawiające opisywane miejsce przed przekopaniem ziemi:

Obrazek

i po:

Obrazek

Trzeba postawić kilka pytań:
— Jak wytłumaczyć to, że w tym miejscu znaleziono fragment ludzkiego ciała? Według dotychczas znanej rosyjskiej dokumentacji, tak daleko od pasa startowego szczątków ofiar nie było. To przecież zaledwie kilka-kilkanaście metrów od miejsca, w którym samolot miał pierwszy raz zetknąć się z ziemią. Na marginesie przypomnijmy, że raport polskich archeologów wskazywał, że jeszcze przed miejscem pierwszego uderzenia znaleziono kości. Teraz mamy dokument potwierdzający, że nawet Rosjanie odnaleźli szczątki ciał w miejscu, w którym ich obecność musi zaskakiwać.
— Z jaką siłą ów fragment kadłuba samolotu – a zwłaszcza ludzka dłoń! – musiały wbić się w ziemię, by osiąść na głębokości metra? I to w podłożu tak twardym, że uderzenie stutonowego odrzutowca… nie pozostawia w nim krateru?
— Co z tą informacją zrobili polscy prokuratorzy? Czy potraktowali jako jeszcze jeden przyczynek do zbadania rozrzutu ciał? Czy pokusili się o zamówienie u specjalistów jakiejś ekspertyzy?
Odpowiedź na ostatnie pytanie jest dość oczywista. Podobnie jak w przypadku raportu archeologów, dla śledczych ta wiedza nie miała większego znaczenia. Wyjaśnienia dwóch pierwszych kwestii na razie możemy się tylko domyślać. Poszlaki są jednoznaczne. Przyjdzie czas, że zamienią się w dowody.
PS. Na marginesie warto zwrócić uwagę na podpis pod zdjęciem przed przekopaniem ziemi, znajdujący się na stronie zespołu Laska. Jeden z obiektów określono jako „lewy statecznik poziomy, przeniesiony w to miejsce podczas akcji poszukiwawczo-ratowniczej”.
Po pierwsze: żadnej akcji ratowniczej w Smoleńsku nie było.
Po drugie - statecznik nie został „przeniesiony w czasie akcji…”, lecz dokonano fałszerstwa dowodu, jakim była zmiana miejsca położenia istotnego fragmentu samolotu. I to o 50 metrów. Przyznanie tego i kuriozalne tłumaczenie członka zespołu Laska znajduje się tutaj http://wpolityce.pl/polityka/157975-zes ... che-blizej.

http://wpolityce.pl/smolensk/234238-zna ... ab-a-w-nim

* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
Polacy ws. spalonego mostu mogą słuchać naukowców. W sprawie 10/04 ma im wystarczyć rządowy hochsztapler…

Obrazek

Spalona w części Trasa Łazienkowska nie schodzi z przekazów medialnych. Prawdziwe medialne żniwa notują przy tym eksperci i naukowcy z polskich uczelni.
Co chwila w studiach telewizyjnym gościli i goszczą profesorowie Politechniki, eksperci, budowlańcy… Tłumaczą, co mogło stać się z mostem w czasie pożaru, jakie mogą skutki, jak będzie naprawiany, czym grozi przedwczesne wpuszczenie samochodów na przeprawę itd.
Debata naukowców i ekspertów rozpoczęła się tuż po pożarze, na długo przed jakąkolwiek wiedzą dotyczącą skutków zniszczenia mostu. W sposób oczywisty naukowcy i eksperci opierali się więc na hipotezach, często stawiali pytania i prezentowali hipotetyczne możliwości. Prowadzili zwyczajną debatę naukową na temat katastrofy, z jaką mieliśmy do czynienia w Warszawie.
Taka wymiana uwag, zdań i opinii nie jest niczym zaskakującym. Przecież państwo po to inwestuje grube pieniądze w wykształcenie naukowców, profesorów itd., by w chwili potrzeby korzystać z ich wiedzy i doświadczenia. Nic więc dziwnego, że media sięgają po nich, gdy trzeba opinii publicznej wyjaśnić i rozjaśnić wydarzenia, z jakimi mieliśmy do czynienia w Warszawie. Media w tej sprawie stały się agorą dla dość swobodnej debaty publicznej.
Działanie mediów, nagłaśnianie sprawy mostu może kolejnym przejawem przemysłu przykrywkowego, próbą przykrycia innych wydarzeń. Jednak na pewno jest również oskarżeniem samych mediów w sprawie o wiele ważniejszej i większej niż palący się stołeczny most.
Przyłożenie debaty medialnej dotyczącej Trasy Łazienkowskiej do sprawy śmierci Prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego i innych ofiar tragedii smoleńskiej pokazuje absurd III RP i małość mediów w tej drugiej sprawie. Tu nikogo nie interesuje swobodna wymiana myśli. Tu media nie otwierają swoich drzwi dla polskich i międzynarodowych naukowców i ekspertów, by wyjaśniali swoje wątpliwości dotyczące tragedii smoleńskiej. Tu nie organizuje się  i nie promuje debaty naukowców, ekspertów, nie pozwala się im prezentować swoich opinii, hipotez, przypuszczeń, nie pozwala się stawiać choćby pytań.
To, co dzieje się w sprawie spalonego mostu, jest w III RP niedopuszczalne, jest nie do pomyślenia ws. największej polskiej tragedii narodowej od dekad. W sprawie tragedii smoleńskiej Polakom musi wystarczyć jedynie rządowy hochsztapler i oficjalna wersja wydarzeń, która rozmija się z rzeczywistością i jest pełna sprzeczności.
W sprawie 10/04 pytania, wątpliwości, naukowe opracowania i hipotezy wychodzące poza rządowy przekaz spotykają się z ostrymi atakami i nagonką. Polacy debatować mogą swobodnie nie o śmierci dwóch Prezydentów RP, generałów, polityków i ludzi z elity społeczno-politycznej, ale o spalonym moście… Oto III RP.

http://wpolityce.pl/smolensk/234105-pol ... chsztapler

____________________________________
Ojczyznę wolną pobłogosław Panie.


18 lut 2015, 19:29
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA10 lis 2006, 07:34

 POSTY        3465
Post Re: Katastrofa smoleńska
Na wniosek europosłów PO w rezolucji PE nie znalazło się wezwanie do międzynarodowego śledztwa ws. Smoleńska

Obrazek

Znamy coraz więcej szczegółów nt. działań Parlamentu Europejskiego, który zwrócił się do Rosji o zwrot Polsce wraku prezydenckiego samolotu. Jak informuje RMF FM, na wniosek europosłów PO w ostatecznym dokumencie rezolucji nie znalazł się zapis wzywający do międzynarodowego śledztwa w sprawie katastrofy w Smoleńsku.
Eurodeputowani PO należą w PE do europejskiej chadecji. To właśnie na wniosek tej frakcji, w rezolucji nie znalazło się wezwanie do przeprowadzenia międzynarodowego śledztwa ws. Smoleńska.


Parlament Europejski wyraził zaniepokojenie stanem rosyjskiej demokracji. Eurodeputowani przyjęli wspólną rezolucję w tej sprawie. Zawiera ona też apel do władz Rosji o zwrot Polsce wraku prezydenckiego samolotu. W rezolucji Parlament Europejski podkreśla, że zabójstwo Borysa Niemcowa jest najbardziej znaczącym morderstwem politycznym w najnowszej historii Rosji. Wpisuje się w szereg zabójstw dokonanych w tym kraju z pobudek politycznych.
Za zaistniałą sytuację europosłowie obciążają rosyjskie władze, podsycające atmosferę nienawiści wobec opozycji i społeczeństwa obywatelskiego. Wzywają do przeprowadzenia międzynarodowego śledztwa w celu ujawnienia zleceniodawców morderstwa.
Na wniosek frakcji Europejskich Konserwatystów i Reformatorów, w której zasiadają posłowie PiS, w rezolucji zawarto też apel do władz rosyjskich o natychmiastowy zwrot wraku prezydenckiego samolotu.

http://wiadomosci.onet.pl/kraj/na-wnios ... ego/pknned

I niech ktoś powie, że te POpaprańce są patriotami. Może i są. Może ruskimi, może niemieckimi, może europejskimi. Ale na pewno nie polskimi. Dlaczego oni zawsze muszą inaczej, wbrew interesowi Polski? Tak jak w ONZ: wszystkie kraje za rezolucją, Rosja i Chiny - przeciw. Nie interesuje ich jak była przyczyna katastrofy w wyniku której zginął Arkadiusz Rybicki - Aram? Albo Maciej Płażyński - współzałożyciel PO.  
A może Grzegorz Dolniak? Jerzy Szmajdziński? Jolanta Szymanek-Deresz? Izabela Jaruga-Nowacka? Krystyna Bochenek?
Raport Anodiny i jego kopia w postaci raportu Millera ich zadowala?
Są 2 możliwości:
1 - PO boi się ewentualnych ustaleń takiego śledztwa
2 - zależy im na tym, aby spór o przyczyny trwał i móc oskarżać PIS o "wojnę polsko-polską."
Bo gdyby nie o to chodziło, to by przeszkadzało żeby ani Anodina ani Miiler ani Macierewicz, tylko niezależna międzynarodowa komisja wydała ustaliła wszelkie okoliczności katastrofy i wydała werdykt o jej przyczynie. Jaki byłby, taki musieliby wszyscy zaakceptowac. Ale PO nie chce niezależnej prawdy. Obojętni jaka by ona była. Skoro ja mówi pan prezydęt Komoroski przyczyna jest arcyboleśnie prosta, to ta komisja to potwierdzi.
Nie potwierdzi? A więc tego się boicie POpaprańce?

POseł Agbarowicz stwierdził: "bo to rodziłoby jakieś podejrzenie".
Jakiej? Że może jednak raport Anodiny i Millera nie jest rzetelny i że może Putin ma coś za uszami? A może i Tusk?
Idiota czy leming?
Drugi to taki podstarzały bitels z siwymi włosami - Sżęnfelt czy jakoś tak - bezczelnie twierdzi, że  PO uratowało wrak TU-154!
Czy on z ch..em zamienił się na głowy czy tylko jest bezczelny?

UE podjęło rezolucję o przeprowadzenie międzynarodowego śledztwa w sprawie morderstwa na Niemcowie i katastrofy holenderskiego samolotu najprawdopodobniej zestrzelonego przez Rosję. W projekcie uchwały był zapis o przeprowadzenie międzynarodowego śledztwa w sprawie katastrofy smoleńskiej. Europarlamentarzyści z PO doprowadzili do usunięcia tego zapisu z uchwały.
Bo gdyby ten zapis przeszedł to - według podstarzałego bitelsa z siwymi włosami, Sżęnfelt czy jakoś tak - Rosjanie nie zwróciliby Polsce wraku TU-154!
Chyba tylko idiota może uważać, że prokuratura i sądy w Rosji są niezależne. Nie są niezależne. I ruskie śledztwo i raport Anodiny można sobie o kant du*y POtłuc. Tylko międzynarodowe śledztwo mogłoby wyjaśnić przyczyny katastrofy. Ale PO jest przeciw. Bo się boi.
A ten podstarzały bitels z siwymi włosami (Sżęnfelt czy jakoś tak) bezczelnie tłumaczy, że to podważyłoby wiarygodność państwa polskiego. Tylko idiota może bezgraniczinie ufać politykom. Obojętnie z której partii i z którego państwa .
Tylko idiota albo leming.
Te POpaprańce są idiotami czy lemingami? Czy i jednym i drugim?

____________________________________
"Demokracja to cztery wilki i owca głosujące o obiedzie" R.A.Heinlein


Ostatnio edytowano 15 mar 2015, 20:28 przez kominiarz, łącznie edytowano 1 raz



15 mar 2015, 20:23
Zobacz profil
Fachowiec
Własny awatar

 REJESTRACJA14 wrz 2011, 21:56

 POSTY        1263
Post Re: Katastrofa smoleńska
Beata Gosiewska: „To Platforma Obywatelska doprowadziła do tej katastrofy smoleńskiej”.

Obrazek

Polacy chcą upamiętnienia ofiar tragedii smoleńskiej. Przeszkodą jest tylko PO, która zamordowanych w Smoleńsku boi się nawet po ich śmierci
— mówi portalowi wPolityce.pl europosłanka Beata Gosiewska (PiS).
wPolityce.pl: Prezes PiS Jarosław Kaczyński wyraził nadzieję, że doczekamy się godnego upamiętnienia ofiar tragedii smoleńskiej. Jak ocenia Pan inicjatywę ośrodka prezydenckiego związana z budową pomnika ofiar, który nie stanie na Krakowskim Przedmieściu?
Beata Gosiewska (europosłanka PiS, wdowa po śp. Przemysławie Gosiewskim): Myślę, że pan prezes Jarosław Kaczyński mówiąc, że doczekamy się godne upamiętnienia miał na myśli zmianę władzy, bo jest to warunek niezbędny do odpowiedniego uczczenia pamięci ofiar tragedii smoleńskiej. Niestety to obecnie rządząca Platforma Obywatelska doprowadziła do tej katastrofy – swoją nienawiścią, wszystkimi przepychankami, obrażaniem głowy państwa, natomiast po katastrofie usiłuje to wykorzystywać do swojej gry politycznej i skłócania polskiego społeczeństwa. Myślę, że dla Platformy Obywatelskiej najbardziej przerażająca była jedność na Krakowskim Przedmieściu i przed Pałacem Prezydenckim. Potem mieliśmy do czynienia z brudną grą, której kolejną odsłoną jest propozycja wychodząca z otoczenia prezydenta w czasie kampanii wyborczej. Powiem szczerze: mam nadzieję, że do tego nie dojdzie. Uważam, że osoby odpowiedzialne za śmierć elity narodu polskiego nie powinny budować jej pomnika, ponieważ nie będzie to pomnik od narodu. Trudno uznać takie działanie za szczere. To tylko brudna gra polityczna. W tym miejscu można przytoczyć słowa Donalda Tuska: „Oby się nie urodzili, jeżeli to wykorzystują do brudnej, wyborczej gry politycznej”. Niestety takie są polskie realia. Aby wyjaśnić przyczyny tej katastrofy trzeba zmiany władzy. Przemysław Gosiewski jako swój życiorys zostawił gotową receptę, jak dokonać tej zmiany władzy i zmiany Polski. Należy tylko z niej skorzystać.
Również po prawej stronie zaczynają pojawiać się głosy, że należy brać to, co daje teraz władza, ponieważ drugiej takiej szansy możemy nie mieć.
Jestem temu przeciwna. Polacy chcą upamiętnienia ofiar tragedii smoleńskiej. Przeszkodą jest tylko władza Platformy Obywatelskiej, która tak naprawdę zamordowanych w Smoleńsku boi się nawet po ich śmierci. Dlatego możemy zaobserwować wszystkie obrzydliwe zagrywki, jak choćby ośmieszanie osób, które zginęły i zamiennik podziału, a także włączania polskiego społeczeństwa do tej brudnej gry. Ilekroć jestem na Powązkach i widzę pomnik, który Boni wybudował jako „dar narodu polskiego”, to przypominam sobie, że pod uwagę nie wzięto żadnych uwag. Politykom Platformy Obywatelskiej wydają się, że jeśli wybudują coś na kształt pomnika gdzieś na uboczu, to wtedy nie będzie argumentu dotyczącego miejsca pod Pałacem Prezydenckim. Jak rozumiem, Bronisław Komorowski nie chciałby pracować w takich warunkach, ponieważ gryzłoby go sumienie, gdyby musiał przez swoje okna patrzeć na pomnik prezydencki. Mamy do czynienia z brzydka grą w wykonaniu Bronisława Komorowskiego, co tylko źle o nim świadczy.
Jakie odczucia towarzyszyły pani, gdy w Sejmie została otworzona wystawa poświęcona śp. Przemysławowi Gosiewskiemu? Czy miała pani satysfakcję, że jednak pamięta się o pani mężu czy też przeważał smutek, że nie ma już pani męża wśród nas?
Przypomnę słowa Jerzego Buzka, który w pogardliwy sposób powiedział, że konferencja w Parlamencie Europejskim z naszym udziałem była „seansem terapeutycznym”. Przyznam szczerze, że w istocie był to dla nas – rodzin ofiar tragedii smoleńskiej i polskiego społeczeństwa - seans terapeutyczny. Dla mnie to ciągle bardzo trudne i bolesne wspomnienia. Wiem jednak, że naszym obowiązkiem jest kultywować pamięć o moim śp. mężu. Miałam okazję obserwować ostatnią dekadę jego życia, pasmo sukcesów okupione ciężką pracą, jego talentem, wysiłkiem, ale również wyrzeczeniami całej rodziny. Widziałam nie tylko te jasne barwy i sukcesy, ale również jego ciężka pracę, zmagania, pot i łzy. To nie były sukcesy odnoszone w łatwy sposób, ale okupione bardzo ciężką pracą. Zawsze żartował, że przyniosłam mu szczęście. Rzeczywiście, od kiedy Przemysław Gosiewski poznał mnie i związał się ze mną, zaczęły datować się jego pierwsze sukcesy wyborcze. Zawsze mówiłam, że wybory po których go poznałam, czyli wybory przegrane w 1997 roku, były wyborami do wygrania. Żartowałam, że gdyby mnie znał, to na pewno wygrałby te wybory, bo należało wtedy wyłącznie zrobić poważną kampanię. Przemysław Gosiewski zaufał wtedy Marianowi Krzaklewskiemu, który obiecał mu wtedy wysokie miejsce na liście krajowej, ale oszukał Przemka i mojemu mężowi zostało za mało czasu na zrobienie solidnej kampanii wyborczej. Podczas każdej kolejnej kampanii uczciwie i ciężko pracowaliśmy, co zaowocowało sukcesami.
Rozmawiał Jerzy Kubrak

http://wpolityce.pl/polityka/235884-bea ... asz-wywiad

* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
Holendrzy rekonstruują zestrzelonego nad Ukrainą boeinga. Wrak obejrzały rodziny ofiar.

Obrazek

Krewni i bliscy ofiar katastrofy boeinga malezyjskich linii lotniczych, zestrzelonego w lipcu r. 2014 na wschodzie Ukrainy, odwiedzili we wtorek bazę Gilze-Rijen na południu Holandii, by obejrzeć części wraku samolotu.

Niemal dla wszystkich odwiedzających to miejsce była to pierwsza okazja do obejrzenia poskręcanych i zwęglonych części wraku, które przez kilka miesięcy leżały na polu walki we wschodniej Ukrainie od czasu, gdy lecący z Amsterdamu do Kuala Lumpur Boeing 777 rozbił się tam 17 lipca, zapewne trafiony rakietą ziemia-powietrze. W katastrofie zginęli wszyscy pasażerowie i członkowie załogi - 298 osób. Dwie trzecie zabitych było obywatelami Holandii, co było powodem przejęcia przez holenderskie władze śledztwa w tej sprawie.
W grudniu 2014 r. szczątki samolotu z Ukrainy tranzytem przez Polskę i Niemcy przewieziono na teren bazy lotniczej Gilze-Rijen w ośmiu eskortowanych przez policję ciężarówkach. W ramach czynności śledczych w bazie ma zostać przeprowadzona rekonstrukcja wraku.
Członkowie rodzin ofiar katastrofy, którzy we wtorek oglądali części wraku, nie wypowiadali się dla mediów. Kolejni bliscy ofiar mają oglądać szczątki maszyny, które rozłożono w trzech hangarach, później w tym tygodniu. Ogółem ma to być 500 osób.
Poza zasięgiem mediów, jak pisze agencja AP, pozostały części samolotu, które według śledczych wskazywały, że „maszyna została przebita przez dużą liczbę obiektów z zewnątrz o wysokiej energii”.
Wkrótce eksperci rozpoczną rekonstrukcję wraku, co ma pomóc śledczym w określeniu całkowitych zniszczeń i ostatecznym ustaleniu przyczyn katastrofy
— powiedziała rzeczniczka holenderskiego urzędu ds. bezpieczeństwa (OVV) Sara Vernooij.
Oczekuje się, że ostateczny raport będzie ogłoszony w październiku. Prokuratura zaś twierdzi, że dochodzenie w tej sprawie jest prowadzone „na bezprecedensową skalę” i że zajmie co najmniej jeszcze ten rok.
Dla wielu bliskich oglądanie części wraku jest zbyt bolesne. Yasmine Calehr, babka dwóch braci, którzy zginęli w katastrofie, mieszka w Houston, w stanie Teksas. Postanowiła nie jechać do Holandii, by obejrzeć wrak.
Nie mogłabym znieść tego widoku
— napisała w mailu do AP.
Kijów o zestrzelenie samolotu oskarżył prorosyjskich terrorystów, ci wyparli się i twierdzą, że samolot zestrzeliło wojsko ukraińskie.
Postępowanie Holendrów - którzy potrafili sprowadzić wrak do swego kraju, będą go rekonstruować dla zdobycia niezbędnych dowodów w śledztwie, a szczątki udostępnili rodzinom ofiar - jest najlepszym dowodem na to, jakich zaniechań dopuścił się rządzący Polską obóz PO-PSL w sprawie tragedii smoleńskiej.
ZOBACZ ZDJĘCIA:
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

http://wpolityce.pl/smolensk/236183-hol ... ar-zdjecia

* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
Parlament Europejski wzywa Rosję do zwrotu Tu-154 i czarnych skrzynek!

Parlament Europejski przyjął rezolucję o morderstwie Borysa Niemcowa i o stanie demokracji w Rosji. W dokumencie znalazł się także apel o natychmiastowy zwrot Polsce wraku Tu-154 i czarnych skrzynek.


Europosłowie przypomnieli, że pomimo licznych wezwań rosyjskie władze odmawiają zwrócenia Polsce wraku i czarnych skrzynek polskiego samolotu rządowego Tu-154, który rozbił się w okolicach Smoleńska w kwietniu 2010 r. W rezolucji znalazł się przede wszystkim apel o niezwłoczny zwrot stronie polskiej tych dowodów.

Większość treści rezolucji poświęcona jest jednak zabójstwu rosyjskiego opozycyjnego polityka Borysa Niemcowa. Morderstwo to wymaga niezależnego międzynarodowego śledztwa, mówią posłowie w przyjętej rezolucji. "To najbardziej znaczący mord polityczny w najnowszej historii Rosji" - uznał Parlament, ostrzegając jednocześnie przed "haniebną propagandą" Kremla, która czyni z Rosji "państwo represji, nienawiści i strachu".

Rosja "przesuwa się w kierunku przeciwnym do kierunku dobrze funkcjonującej demokracji" - stwierdzili eurodeputowani posłowie i wezwali Kreml do zaprzestania politycznych i sądowych nacisków oraz represji i zastraszania w stosunku do liderów opozycji, przedstawicieli społeczeństwa obywatelskiego i niezależnych mediów. Parlament Europejski domaga się też uwolnienia "w trybie pilnym" więźniów politycznych, m.in. ukraińskiej posłanki Nadii Sawczenko i estońskiego policjanta Estona Kohvera.

Posłowie po raz kolejny wyrazili również "zaniepokojenie brakiem współpracy" władz rosyjskich z niezależnymi i międzynarodowymi organami śledczymi w sprawie zestrzelenia samolotu odbywającego lot MH17.

http://niezalezna.pl/65027-parlament-eu ... h-skrzynek

____________________________________
Ojczyznę wolną pobłogosław Panie.


16 mar 2015, 21:40
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA10 lis 2006, 07:34

 POSTY        3465
Post Re: Katastrofa smoleńska
We francuskich Alpach wydarzyła się katastrofa Airbusa A320.
Panują różne teorie spiskowe, ale nie ma żadnej pewnosci która jest prawdziwa.
Trwają poszukiwania i zbieranie szczątków samolotu w trudnodostępnych w Alpach.
A wystarczyłoby zapytać Maćka Laska i Jurka Millera, ewentualnie jeszcze skonsultować z Tania Katodiną;
oni potrafią wyjaśnić katastrofę bez badania wraku i czarnych skrzynek.
Może Radek też coś wie? On jest zawsze najlepiej poinformowany.
TU 154 w Smoleńsku chlapnął z prędkością 200 km/h z wysokości ok. 20 m w miękki, błotnisty grunt i roztrzaskał się na kilkadziesiąt tysięcy kawałków niczym kryształowy wazon. Airbas uderzył w skaliste zbocze z prędkością 800 km/h - efekt identyczny.
Wniosek?
Widać w Rosji powszechne prawa fizyki nie działają.

____________________________________
"Demokracja to cztery wilki i owca głosujące o obiedzie" R.A.Heinlein


Ostatnio edytowano 26 mar 2015, 19:13 przez kominiarz, łącznie edytowano 1 raz



26 mar 2015, 19:09
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA25 cze 2009, 12:10

 POSTY        3598
Post Re: Katastrofa smoleńska
W Niemczech głośno mówią o zamachu w Smoleńsku

8 kwietnia ukaże się książka niemieckiego dziennikarza o tym, co wydarzyło się 10 kwietnia 2010 roku

- Niemieckie służby nie mają wątpliwości, co do przyczyn katastrofy smoleńskiej – mówi Jürgen Roth. Niemiecki dziennikarz, który napisał książkę o tym, co wydarzyło się 10 kwietnia 2010 roku, ujawnia, że dysponuje dwoma raportami niemieckiego wywiadu.
– Oni uważają, że nie był to wypadek i zastosowane były tam prawdziwe materiały wybuchowe – powiedział na antenie Telewizji Republika Jürgen Roth. Książka jeszcze nie ukazała się nawet w Niemczech, a Roth otrzymał już na swoim profilu wiele wpisów od internautów o polskich nazwiskach: Danke! - Danke schön!

Dlaczego niemiecki dziennikarz zdecydował się napisać książkę o katastrofie smoleńskiej, która w końcu nie dotyczy jego rodaków?  
– Po raz pierwszy nabrałem wątpliwości, kiedy Rosjanie opublikowali swój raport, mówiąc że był to wypadek. Miałem wątpliwości odnoście do wiarygodności ludzi odpowiedzialnych za dochodzenie i zacząłem się tym interesować, ponieważ śledzę rosyjską politykę kłamstw i manipulacji i starałem się dowiedzieć, co kryje się za tym tzw. wypadkiem – tłumaczył Jürgen Roth w rozmowie z Telewizją Republika.  Zdaniem dziennikarza w rosyjskiej wersji wydarzeń występuje tak wiele błędów, manipulacji i dezinformacji, że nasuwa się tylko jeden wniosek. Rozbicie się polskiego samolotu z prezydentem na pokładzie – to nie był zwykły wypadek.

Roth twierdzi, że ma w posiadaniu dwa raportami niemieckiego wywiadu, z których wynika, że tamtejsze służby specjalne nie miały wątpliwości co do okoliczności wydarzeń w smoleńsku.
– Choć z punktu widzenia wywiadu zawsze trzeba być ostrożnym, ale oni uważają, że nie był to wypadek i zastosowane były tam prawdziwe materiały wybuchowe. Poszedłem dalej, starałem się dowiedzieć czegoś więcej. To było dociekanie faktów, tego co się wydarzyło. Było tyle wskazówek tyle dowodów wskazujących na to, że nie był to wypadek... że musiało być to coś więcej – przekonuje niemiecki dziennikarz.

http://www.fakt.pl/polityka/jurgen-roth ... 34265.html


26 mar 2015, 23:51
Zobacz profil
Fachowiec
Własny awatar

 REJESTRACJA14 wrz 2011, 21:56

 POSTY        1263
Post Re: Katastrofa smoleńska
Gosiewska: „Platforma jest umoczona w Smoleńsk po uszy. Dlatego głosowała przeciw międzynarodowemu śledztwu”.

Platforma nas oszukała. Miała głosować „za” międzynarodowym śledztwem, a głosowała „przeciw”

— mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl Beata Gosiewska, europosłanka PiS, wdowa po śp. Przemysławie Gosiewskim, który zginął w katastrofie smoleńskiej.
wPolityce: Można traktować to głosowanie w kategoriach sukcesu?
CZYTAJ WIĘCEJ: Niemal w piątą rocznicę katastrofy 10/ 04 Parlament Europejski wzywa Rosję do zwrotu Polsce wraku
Beata Gosiewska: To naprawdę jest milowy krok, zwłaszcza że Platforma Obywatelska przez pięć lat blokowała rozpatrzenie jakiejkolwiek petycji czy rezolucji smoleńskiej. Tak więc to duże osiągnięcie, że dziś Parlament Europejski wzywa Rosję do zwrotu wraku i czarnych skrzynek. No i jest to uchwalane w kontekście morderstwa Borysa Niemcowa. W Rosji wciąż giną ludzie… W tej sprawie PO też zresztą lawirowała.
Jako to? PO nie głosowała za wszystkim, co uzgodniliście wcześniej? Co się stało?
Zapis w projektowanym tekście obok wezwania władz rosyjskich do natychmiastowego zwrotu wraku rządowego samolotu TU-154 M i jego czarnych skrzynek. Oprócz tego było też wezwanie do międzynarodowego i niezależnego śledztwa. Wszystkie grupy europarlamentarne zgodziły się na to. PO też obiecała, że zagłosuje „za”. Potem, nie mówić nic nikomu, razem z resztą EPP przeforsowali wniosek, aby tę drugą część rezolucji – w sprawie głosowania za niezależnym śledztwem, głosować osobno. No i EPP razem z PO zagłosowała przeciw.
Gdy tylko dowiedzieliśmy się, że takie coś się szykuje, to zawnioskowaliśmy o głosowanie imienne, aby Polacy poznali tych eurodeputowanych z PO, którzy głosowali przeciwko międzynarodowemu śledztwu. Nie zdążyliśmy. Reasumując: oszukali nas.
Ale raczej nie jesteście tym zaskoczeni?
Wie pan co… My trochę inaczej traktujemy dane komuś słowo. Wszystko było uzgodnione. No, ale widać, że umowy dżentelmeńskie w PO nie obowiązują.
Czy zmiana stanowiska przez PO, przynajmniej częściowa, oznacza ostateczne zakończenie już przez partię polityki żółwików z Kremlem?
Myślę, że nie do końca. A to z tego względu, że Platforma jest umoczona w Smoleńsk po uszy i z tego względu głosowała przeciwko międzynarodowemu śledztwu w sprawie przyczyn katastrofy smoleńskiej. Tak więc nic się nie zmieniło, bo pseudo-śledztwo, które prowadzone jest w Polsce, toczy się na podstawie kopii preparowanych w Rosji materiałów. Jest to wszystko niewiarygodne i PO prowadzi działania bardzo spójne z działaniami Putina.
Rosja w ogóle nie musi zwrócić uwagi na ten apel, prawda? To czysto symboliczna sprawa.
Tak, choć sądzę, że to symboliczny początek zmiany myślenia polityków europejskich. Oni wreszcie przyznali w tej samej rezolucji, że Rosja nie jest krajem demokratycznym i że w Rosji są mordowani ludzie. To rzeczywista i duża zmiana w nastawieniu Europy. Śmierć Niemcowa wydaje się być punktem zwrotnym w relacjach Europy z Moskwą.
Rozmawiał Sławomir Sieradzki

http://wpolityce.pl/smolensk/237000-gos ... asz-wywiad

* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
Ruszają prace Rady Europy nad śledztwem smoleńskim. "To wielkie zwycięstwo"

Obrazek

Brytyjski konserwatysta Robert Neill został wybrany przez komisję ds. zagadnień prawnych i praw człowieka na sprawozdawcę rezolucji ws. katastrofy smoleńskiej w Zgromadzeniu Parlamentarnym Rady Europy. – Liczymy na dobrą współpracę – komentuje Krzysztof Szczerski.


W styczniu br. Zgromadzenie Parlamentarne Rady Europy przyjęło poprawkę, dotyczącą przygotowania rezolucji na temat śledztwa smoleńskiego.

- Teraz komisja zagadnień prawnych i praw człowieka Rady Europy wyznaczyła posła-sprawozdawcę i przygotuje dla całej RE informację dotyczącą postępów i blokad w śledztwie smoleńskim – tłumaczył w styczniu br. poseł PiS Krzysztof Szczerski. – To bardzo ważne, że udało się tego dokonać, to wielkie zwycięstwo – dodał.

- W Radzie Europy rozpoczyna się normalna praca nad śledztwem smoleńskim – będzie można przywołać świadków i wysłuchać opinii na ten temat – mówi Szczerski.

http://niezalezna.pl/65209-ruszaja-prac ... zwyciestwo

* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
Jest dowód na winę Rosjan w zestrzeleniu malezyjskiego Boeinga. Holenderska telewizja pokazała kluczowy odłamek pocisku

Obrazek

Metalowy odłamek znaleziony na miejscu katastrofy Boeinga 777 (lot MH17) malezyjskich linii lotniczych na wschodzie Ukrainy pasuje do pocisku rakietowego ziemia-powietrze Buk, rosyjskiej produkcji - poinformowała w czwartek holenderska telewizja RTL.

Fragment został odnaleziony przez holenderskiego dziennikarza kilka miesięcy temu w okolicach miejscowości Grabowo (ukr. Hrabowe) w obwodzie donieckim. Element został przebadany przez międzynarodowych ekspertów z dziedziny medycyny sądowej i analityków brytyjskiej grupy konsultingowej ds. obronności IHS Jane’s. To oni właśnie zwrócili uwagę, że znajdujące się na nim pozostałości materiałów wybuchowych są zbieżne z mieszanką wykorzystywaną w pocisku przeciwlotniczym Buk.
W odpowiedzi na doniesienia RTL holenderscy śledczy badający sprawę katastrofy samolotu poinformowali, że prace postępują i „koncentrują się na większej liczbie źródeł niż tylko jednym odłamku”. W opublikowanym w zeszłym roku wstępnym raporcie podkreślili, że samolot został trafiony obiektem poruszającym się z bardzo dużą prędkością, nie określili go jednak jako pocisku rakietowego.
„Dodatkowy materiał dowodowy jest mile widziany, jednak musi on niezbicie wskazywać na związek z rozbitym samolotem”
— poinformowali holenderscy śledczy.
Lecący z Amsterdamu do Kuala Lumpur Boeing 777 towarzystwa Malaysia Airlines rozbił się 17 lipca ubiegłego roku na terenie pozostającym do dziś pod kontrolą prorosyjskich separatystów. Jak się powszechnie przypuszcza, został trafiony rakietą ziemia-powietrze. W katastrofie zginęło wszystkich 298 pasażerów i członków załogi; blisko dwie trzecie zabitych stanowili obywatele Holandii, co było powodem przejęcia przez holenderskie władze śledztwa w tej sprawie.
Rekonstrukcja wraku, którego części przekazano stronie holenderskiej w grudniu 2014 roku, ma pomóc w ustaleniu dokładnych okoliczności zniszczenia samolotu. Ukraina twierdzi, że było to dzieło separatystów, którzy posłużyli się rakietą przeciwlotniczą Buk. Natomiast według władz rosyjskich w maszynę uderzył pocisk kierowany, wystrzelony przez myśliwiec ukraińskich sił rządowych.

http://wpolityce.pl/polityka/237874-jes ... ek-pocisku

* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
Dziennikarz śledczy o Smoleńsku: Niemieckie służby twierdzą, że to zamach!

Jürgen Roth, niemiecki dziennikarz śledczy na Facebooku reklamuje swoją książkę o katastrofie Smoleńskiej, która ma trafić do sprzedaży już 8 kwietnia. Uchyla rąbka tajemnicy: „Czy było to jedynie tragicznym nieszczęściem, czy też zamachem, jak twierdzą nie tylko źródła w BND” - czytamy na profilu dziennikarza. Cezary Gmyz dodaje, że pozycja niebawem może trafić też do polskich księgarni, ponieważ, „podobno już ktoś kupił prawa do książki Rotha”.


Bundesnachrichtendienst (BND) to Niemiecka Federalna Służba Wywiadowcza (Informacyjna). Roth ujawnia, że według służb, rozbicie się pod Smoleńskiem rządowego Tupolewa nie było nieszczęśliwym wypadkiem, a zamachem.

„Nowa książka „Akta S. pod kluczem” od 8 kwietnia w sprzedaży. Wojna Putina na Ukrainie wstrzymała oddech świata. Jednak już pięć lat temu ukazała się zakazana rosyjska polityka agresji: 10 kwietnia 2010 roku doszło do katastrofy wojskowej maszyny w rosyjskim mieście Smoleńsk, zginęło 96 osób” – pisze Roth i podkreśla:

„Na pokładzie była polska elita władzy, w tym prezydent Lech Kaczyński i wysocy generałowie NATO. Czy było to jedynie tragicznym nieszczęściem, czy też zamachem, jak twierdzą nie tylko źródła w BND”.

Jürgen Roth po raz pierwszy pokazuje prawdziwe przyczyny katastrofy prezydenckiej maszyny i równocześnie zadaje najaktualniejsze pytania – czy katastrofa smoleńska miała coś wspólnego z zestrzeleniem samolotu MH17 i konfliktem na Ukrainie? – kończy swój wpis na Facebooku Jürgen Roth dając do zrozumienia, że zebrał dokumenty potwierdzające teorię zamachu.

Obrazek

(Fot. Facebook.com/jurgen.roth)

Wygląd szczątków zestrzelonego Boeinga 777, towarzyszące tej zbrodni rosyjska dezinformacja i niszczenie dowodów do złudzenia przypominają okoliczności katastrofy smoleńskiej. Ale jest jedna zasadnicza różnica: Ukraińcy, Holendrzy i Malezyjczycy nie wierzą w ani jedno słowo Putina, natomiast polski rząd w 2010 r. potraktował byłego oficera KGB jako partnera i przyjaciela – pisał w lipcu 2014 roku Grzegorz Wierzchołowski w „Gazecie Polskiej”.

W rozmowie z „GP” Jürgen Roth przyznał, że w związku z katastrofą smoleńską „mamy do czynienia z zaplanowaną akcją tuszowania prawdziwego przebiegu tragedii i jej przyczyn, z manipulowaniem przy czarnych skrzynkach, dokumentach, raportach”.

– Tak na dobrą sprawę jedyna różnica między Smoleńskiem a Donieckiem polega na tym, że teraz świat żąda powołania międzynarodowej, niezależnej komisji, która miałaby ustalić przebieg tej tragedii, a w 2010 r. w Polsce, wbrew głosom domagającym się takiego właśnie rozwiązania, rząd Donalda Tuska zadecydował inaczej. I wtedy, i obecnie mieliśmy i mamy do czynienia z zaplanowaną akcją tuszowania prawdziwego przebiegu tragedii i jej przyczyn, z manipulowaniem przy czarnych skrzynkach, dokumentach, raportach. Wszystkie te kwestie w przypadku Doniecka po prostu idealnie pokrywają z tym, jak Rosjanie zachowywali się po tragedii w Smoleńsku. To cały wachlarz analogii – powiedział w rozmowie z „Gazetą Polską” słynny niemiecki dziennikarz śledczy Jürgen Roth.

Wpis Rotha skomentował na Twitterze Cezary Gmyz.

Obrazek

http://niezalezna.pl/65363-dziennikarz- ... -ze-zamach

* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
Kłamał ws. Smoleńska, teraz przyznaje: Gdy nie mamy czarnych skrzynek, możemy jedynie dywagować

Sprawa katastrofy samolotu w Alpach dostarcza nie lada problemów odbiorcom mediów, których przyjęło się nazywać „lemingami”. Występujący w mediach fachowcy od lotnictwa wypowiadając się na temat tragedii pokazuje również mizerię badania sprawy tragedii smoleńskiej.
Marian Nowotniak, emerytowany pilot, który ma wiele zasług dotyczących szerzenia kłamstw o 10/04, ze spokojem tłumaczył, co mogło się stać z samolotem, który uległ ostatniej katastrofie. W końcu jednak przyznał, że obecnie można jedynie snuć dywagacje.
Gdy nie mamy czarnych skrzynek, nie mamy możliwości stwierdzenia co było przyczyną. Możemy jedynie dywagować
— mówił Nowotnik.
Co ciekawe, w sprawie smoleńskiej fakt, że czarnych skrzynek Polska wciąż nie ma, że nie ma nawet wiarygodnych kopii nie przeszkadza. Nowotnik nie apeluje i nie tłumaczy, że zapisy czarnych skrzynek w sprawie tragedii smoleńskiej są kluczowe dla ustalenia co się stało. Dla niego czarne skrzynki przebywające w Moskwie, fakt, że Polska dysponuje kilkunastoma wersjami ich zapisów, nie podważa wiarygodności badania ws. Smoleńska.
Nowotnik jednak w sprawie smoleńskiej od dawna nie szuka prawdy. Sam, w sposób bardzo aktywny, działał na rzecz promocji kłamstw smoleńskich.
W 2011 roku Nowotnik kilkakrotnie komentował oficjalne wyniki śledztwa ws. smoleńskiej. W swoich wypowiedziach krytykował np. komisję Millera, że… zbyt łagodnie potraktowała wątek obecności gen. Błasika w kokpicie.
Komisja Jerzego Millera niesłusznie pominęła wątek obecności gen. Andrzeja Błasika w kokpicie Tu-154 M, który rozbił się pod Smoleńskiem
— mówił Nowotnik w TVN24.
Dziś wiadomo, że informacje dotyczące gen. Błasika są niewiarygodne, a prokuratura nie ma wątpliwości, że był on jedynie jednym z pasażerów. O żadnych naciskach na załogę nie może być mowy. Jednak Nowotnik nie wycofał się w żaden sposób, ani nie przeprosił za swoje słowa.
Nie przeprosił również za inną skandaliczną wypowiedź.
Tu się właśnie nakłada jedna z przyczyn, która nie zwróciła uwagi wszystkich rozpatrujących tę tragedię, że piloci nie zdawali sobie sprawy, że lotnisko, które nie ma wyposażenia precyzyjnego, czyli tzw. ILS-a, nie może wydać sygnału do autopilota, żeby automatycznie odszedł. Kapitan przycisnął przycisk i nic się nie dzieje. A samolot ciągle się zniża
— mówił Nowotnik.
Jego słowa są kłamstwem. System ILS nie ma bowiem związku z odchodzeniem w autopilocie znad lotniska. Zaś odejście w systemie autopilota znad lotniska bez ILS jest możliwe.
Jak widać Nowotnik w sprawie smoleńskiej miał wiele do powiedzenia. Niestety dużo z jego tez okazało się zwykłym kłamstwem, wymierzonym w załogę rządowego tupolewa oraz gen. Błasika. Tymczasem w sprawie samolotu, który spadł na Alpy jest powściągliwy. Tu przyznaje, że bez czarnych skrzynek nie można mówić o przyczynach tragedii.

http://wpolityce.pl/smolensk/238430-kla ... -dywagowac

* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
„Ekspert” Lasek znów poucza, jak badać przyczyny katastrof lotniczych

Uaktywnia się przy okazji każdej większej katastrofy lotniczej. Media mainstreamowe sięgają chętnie po niego. Maciej Lasek, choć po smoleńskiej kompromitacji powinien zapaść się pod ziemię w TVN24 tłumaczył, jak wzorowo powinny wyglądać działania po katastrofie Airbusa, jaka miała miejsce w Alpach.
Najważniejsze jest, by obecnie zadbać o dostęp do miejsca tragedii oraz, by udało się zlokalizować rejestrator głosów w kabinie oraz czarne skrzynki. To są najbardziej obiektywne materiały pozwalające ustalić, co działo się w ostatnich nie tylko minutach, ale wręcz godzinach z tym samolotem
— tłumaczył Lasek.
Co ciekawe, ten sam „ekspert” do dziś akceptuje sytuację, w której w sprawie smoleńskiej najważniejsze i – jak sam mówi - „najbardziej obiektywne” dowody w sprawie narodowej tragedii pozostawały w rękach Rosjan. Choć Polska nigdy oryginałami nie dysponowała, Maciej Lasek uznaje, że w sprawie katastrofy rządowego Tu-154M nie są one potrzebne. Jego komisja opierała się na innych, nie tak obiektywnych dowodach.
Ciekawy był również wątek dotyczący rejestratorów. Maciej Lasek wskazał, że rejestratory w samolocie zapisują to, co działo się w kabinie pilotów, ale także monitorują wiele parametrów lotu.
To jest kilkaset parametrów, które muszą być przeanalizowane przez specjalistów. Dopiero później można wskazać, jaka można być prawdopodobna przyczyna i wyznaczyć kierunki dalszych badań
— mówił Lasek.
Rządowy ekspert zdaje się zapomniał, że w sprawie Smoleńskiej hipotezy i ostateczne ustalenia stawiał bez przeprowadzenia podstawowych badań i ekspertyz. Do dziś nie ma choćby wiarygodny badań dotyczących obecności materiałów wybuchowych.
Jak widać dla Macieja Laska standardy w sprawie smoleńskiej nie muszą być spełniane.

http://wpolityce.pl/smolensk/238400-eks ... lotniczych

* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
Lasek przekonuje: „Badacze pracują na faktach a nie na domniemaniach”. Kpisz Pan?

ciej Lasek wyczuł okazję do promowania się jako ekspert od katastrof lotniczych. Przy okazji tragedii w Alpach rządowy propagandysta wskazywał, jak ważne w tego typu badaniach są czarne skrzynki. Tym razem „ekspert” gościł w RMF FM.
Zdecydowanie za wcześnie na stawianie jakichkolwiek hipotez. Badacze pracują na faktach a nie na domniemaniach
— wskazał, zaskakując Lasek. Zdaje się, że zapomniał, że wyjaśniana przez niego sprawa smoleńska nie była oparta na faktach, a pełna była domniemań. Te znalazły się nawet w oficjalnym raporcie dot. tragedii smoleńskiej.
Polska do dziś nie ma oryginałów czarnych skrzynek z rządowego tupolewa, zaś w Polsce istnieje kilkanaście wersji kopii ich zapisów. Jednak Lasek uznaje, że brak wiarygodnych materiałów z rejestratorów nie przeszkadza w określeniu przyczyn tragedii.
Co innego w przypadku katastrofy w Alpach. Omawiając tę sprawę Lasek kilkakrotnie wskazał na znaczenie czarnych skrzynek.
W tej chwili w rejestratorze parametrów lotu rejestrowanych jest od kilku do kilku tysięcy parametrów, sprawność wszystkich systemów samolotu, wszystkie działania praktycznie załogi, przełączanie trybów autopilota, sprawność poszczególnych komputerów. Musimy pamiętać, że to jest pierwszy samolot o tak nowatorskim systemie sterowania
— tłumaczył Lasek, wskazując na znaczenie tych materiałów dla śledztwa.
Odnosząc się do sprawy ostatniej tragedii Lasek zaznaczał również:
Tutaj tego paliwa było dużo i nic nie wskazuje na to, że samolot był sterowany przez autopilota- czyli po zaprogramowanej trasie. Ale znowu. To są domniemania. Co jest zapisane w czarnych skrzynkach, zwłaszcza w rejestratorze parametrów lotu, który został wczoraj odebrany, to myślę że bardzo szybko się dowiemy. (…)
— podkreślał. Z czego dowiadywał się o tym, co działo się w Smoleńsku skoro do dziś Polska nie ma wiarygodnych materiałów z rejestratorów?
Lasek jednak na takie analogie i wynikającą z niej kompromitację jest odporny. Jego zdaniem sprawa smoleńska była bardzo dobrze wyjaśniana. Pytany o porównanie śledztwa ws. smoleńskiej i w sprawie MH17 Lasek broni swoich działań.
Nie mam takiego poczucia, gdyż nic by to nie zmieniło w raporcie, czyli określeniu przyczyn
— mówi Lasek, odpowiadając na pytanie, czy „nie ma poczucia przeprowadzenia jednak niepełnej procedury” ws. smoleńskiej.
Na uwagę, że w sprawie MH17 sprowadzono wrak do Holandii, odnaleziono część rakiety, zaś w sprawie smoleńskiej tego zabrakło, Maciej Lasek wskazuje:
Od samego początku jest prawdopodobieństwo graniczące z pewnością, że samolot MH17 został zestrzelony nad Ukrainą - tam nie ma praktycznie wątpliwości. Części tej rakiety, o których pan wspomina, myślę, że są znane również z autopsji ofiar tej katastrofy, które zostały zabrane bardzo szybko, ponieważ jest to rakieta, która eksploduje i sieje odłamkami - w ten sposób niszczy samolot. I niewykluczone, że śledczy holenderscy byli już zdecydowanie wcześniej w posiadaniu dowodów na to. Ale musimy pamiętać coś innego: ten wypadek zdarzył się nad terenem Ukrainy. Ukraina powinna wdrożyć badanie. Nie była w stanie wdrożyć tego badania samodzielnie… Sama jako państwo - miejsce zdarzenia poprosiła o pomoc Holendrów.
Maciej Lasek jakby oskarża Ukrainę i wskazuje, że ona nie była w stanie samodzielnie badać katastrofy, więc przekazała śledztwo Holandii. Co zatem myśleć o Polsce, która śledztwo ws. śmierci Prezydenta RP przekazała Rosji? Lasek punktuje, niechcący zapewne, władze i rząd Tuska.
Jednak to zapewne jedynie przypadek, bowiem Lasek uznaje, że ws. smoleńskiej można mieć pretensje jedynie do strony rosyjskiej.
Na pewno, gdyby współpraca z Rosjanami w późniejszym okresie układała się lepiej, dzisiaj byśmy o tym nie rozmawiali, bo sprawa nie budziłaby takich kontrowersji. Bo wśród badaczy nie ma wątpliwości
— przekonuje. Być może wśród rządowych badaczy tej katastrofy nie ma wątpliwości. Bo już eksperci spoza rządowego układu, jak Duńczyk Glenn Jorgensen czy dr Bogdan Gajewski z kanadyjskiej komisji badającej katastrofy lotnicze wątpliwości mają. A wraz z nimi setki polskich i zagranicznych naukowców, którzy wskazują, że rządowa wersja wydarzeń jest zwyczajnie sprzeczna z prawami fizyki. Wersję Laska akceptują głównie opłacani przez rząd „specjaliści”.
W cenie Laska polskiemu śledztwu można zarzucić jedynie błędy komunikacji.
Myślę, że na poziomie komunikacji ze społeczeństwem, przekazywania informacji o badaniu. (…) Myśmy przeprowadzili własne badanie, mieliśmy własny dostęp do wraku. I proszę zwrócić uwagę, że nasze badanie było zdecydowanie głębsze niż badanie MAK-owskie
— przekonuje Lasek. Co ciekawe, komisja Millera przyznawała, że do wraku miała dostęp jedynie cząstkowy, nie złożono wraku, nie przeprowadzono ekspertyz dot. obecności materiałów wybuchowych itd. Jednak zdaniem Laska mamy wiarygodne śledztwo. Szkoda słów…
Choć Lasek nie miał nigdy swobodnego dostępu do wraku, samolot nie został zrekonstruowany, a oryginały czarnych skrzynek są od początku w rosyjskich rękach Lasek ma pewność, że przekazanie dowodów do Polski niczego nie zmieni.
To pewnie byśmy na ten temat nie rozmawiali - natomiast nic by to nie zmieniło w przyczynie tego wypadku
— mówi na koniec Lasek, pytany, co zmieniłoby uzyskanie dostępu do wraku i czarnych skrzynek.
Czy to wyznanie Laska nie dowodzi przypadkiem, że śledztwo było prowadzone pod z góry przyjętą politycznie bezpieczną tezę?

http://wpolityce.pl/smolensk/238501-las ... -kpisz-pan

* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
Drut z JAK-a - 40 cienki był, to się zerwał… …nic się Polacy nie stało…

W styczniu pytałem Prokuratora Generalnego, dlaczego podczas kopiowania zerwany został drut magnetyczny z nagraniem rozmów z kabiny JAK-a – 40? Dlaczego zniszczony został jedyny dowód rozmów z rosyjską wieżą, będący w polskich rękach poza rosyjska kontrolą? Kto kopiował ten drut, że go zerwał – elektronik, czy kowal – pytałem szefa prokuratury.

Prokurator Seremet odpowiedział mi – dziękuję! - i wyraził życzenie, żebym opublikował jego odpowiedź. Czynię to poniżej w załączonym linku. Odpowiedzialność jest z grubsza taka – drut cienki był, to się zerwał, nic się Polacy nie stało…
Sprawą odpowiedzi Prokuratora Generalnego wcześniej na S24 zajął się bloger Niiskuneiti1 (też dziękuję), który w swoim wpisie sugerował zamieszczenie jego notki na moim blogu. Czynię to z satysfakcją, gdyż jego analiza odpowiedzi Prokuratora Generalnego jest na tyle wnikliwa, że zapewne sam nie zrobiłbym tego lepiej.
Wpis „Niiskuneiti1” pt. Sprawa zerwania nośnika pokładowego samolotu Jak-40” z 10 marca br.
Tych, którzy śledzą jeszcze komunikaty PG dotyczące katastrofy w Smoleńsku nie zaskoczył zapewne fakt, że nośnik z rejestratora pokładowego samolotu Jak-40, jedyny dowód który nie dostał się w ręce rosyjskiego prokuratora lub pracownika rosyjskich służb dyplomatycznych, uległ uszkodzeniu przy wykonywaniu kopii.
Wszak w tej sprawie zdarzyło się już tyle nieszczęśliwych wypadków, że można by obdzielić nimi setki śledztw. Uszkodzony kabel rejestratora na stanowisku kierowania lotami w Smoleńsku, nieobecność polskich prokuratorów w czasie sekcji zwłok ofiar w Moskwie i nieprzeprowadzenie stosownych czynności w kraju, zamiana ciał ofiar, różniące się od siebie poszczególne kopie rejestratorów dźwięku z kokpitu, niszczony i myty wrak, który w dalszym ciągu leży na smoleńskim lotnisku, dziesiątki odczytów urządzeń rejestrujących śladową obecność materiałów wybuchowych na szczątkach TU-154M, które nie uzyskały potwierdzenia w toku badań laboratoryjnych, śmierć jednego z kluczowych świadków, bezprzykładna kampania dezinformacyjna zarówno rosyjskich, jak i polskich mediów. Można jeszcze długo wyliczać.
A tutaj badamy przecież okoliczności śmierci Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej i 95 towarzyszących mu osób, w tym dowódców rodzajów sił zbrojnych, Prezesa NBP, Rzecznika Praw Obywatelskich, parlamentarzystów. Oddelegowano do tego zadania, jak rozumiem, najwybitniejszych fachowców w Polsce i Rosji…
Dlaczego nośnik Jaka-40 jest w mojej opinii tak istotnym dowodem? Ponieważ podważyłby ostatecznie wartość dowodową kopii nagrań uzyskanych od Rosjan. Gdyby okazało się, że komenda o zejściu na 50 metrów rzeczywiście padła, raport Premiera Tuska i wszystkie ekspertyzy zlecone przez prokuraturę wojskową nadawałyby się do kosza.
Ostatnio przypadkowo natknąłem się na komunikat Prokuratury Generalnej z dnia 17 lutego 2015 r., stanowiący jednocześnie odpowiedź na zapytanie Pana Janusza Wojciechowskiego, posła do Parlamentu Europejskiego. Komiczne są dwa ostatnie akapity, w których Pan Seremet żali się, że forma (!?) zadawanych przez europosła pytań jest niesprawiedliwa w swej wyraźnie negatywnej ocenie pracy prokuratury (przewrażliwienie Prokuratora Generalnego jest doprawdy zabawne, gdyż trudno dopatrzeć się w piśmie Pana Janusza Wojciechowskiego próby oceny czegokolwiek; ugodziło widocznie prokuratorską próżność przesączone sarkazmem pytanie: Kto zajmował się kopiowaniem nagrania - elektronik, czy kowal?). Ciekawsze są jednak początkowe fragmenty tej zdawkowej odpowiedzi. Wbrew intencjom autora, nie zostają wyjaśnione żadne wątpliwości, one wręcz się potęgują.
Otóż dowiadujemy się, że do zerwania nośnika doszło w dniu 7 lipca 2010 r. w czasie wykonywania kopii przez Komisję Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego. Dla Pana Seremeta jest oczywiste, że nie zostały wypełnione znamiona czynu zabronionego. Jasne, komu mogłoby zależeć na utrąceniu jakiegoś tam dowodu w tak arcyboleśnie prostej sprawie?
Prokurator nie podjął zatem jakichkolwiek czynności sprawdzających. Nie zainteresował się, jak często wcześniej zdarzało się zerwanie podobnych nośników podczas ich badania przez KBWLLP. Nie zastanowiło go, dlaczego kopie wykonywano dopiero w dniu 7 lipca 2010 r., a więc niemal 3 miesiące po katastrofie. Z tego co opowiadał w mediach śp. Remigiusz Muś, nagrania odsłuchał niezwłocznie po powrocie do Polski w obecności Żandarmerii Wojskowej i słyszał na nim komendę zejścia do 50 metrów. Co działo się z nośnikiem do 7 lipca 2010 r.? Tego z pisma Pana Seremeta się nie dowiemy. Niezmiernie dziwne jest to, że do kopiowania i zerwania nośnika doszło NAZAJUTRZ po ukazaniu się pierwszego wywiadu z Remigiuszem Musiem (6 lipca 2010 r. ukazał się wywiad, a 7 lipca 2010 r. zerwał się drut magnetyczny).
Pan Seremet zapewne powiedziałby, że to czysto przypadkowa koincydencja i nie można się tu dopatrywać żadnych zależności przyczynowo-skutkowych. Nie za dużo tych koincydencji i przypadków Panie Prokuratorze Generalny? Czy Pan jeszcze wierzy w te naiwności, które przedkładają Panu do podpisu?

http://wpolityce.pl/smolensk/238615-dru ... -nie-stalo

____________________________________
Ojczyznę wolną pobłogosław Panie.


29 mar 2015, 14:41
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA23 sie 2009, 07:34

 POSTY        3657
Post Re: Katastrofa smoleńska
Nielegalna załoga, na nieczynne lotnisko, we mgłę…        

Czyja to wina, jeśli nie tego, który zamienił Polskę w „państwo teoretyczne”?
      

Prokuratura wojskowa ustaliła podobno, że piloci nie mieli ważnych uprawnień do pilotowania tupolewa. Nie mieli prawa usiąść za sterami tego samolotu.

Jeśli tak, to – pozostając w poetyce tajemniczego esemesa – pozostaje ustalić, kto ich do tego skłonił, żeby to akurat oni tam usiedli?
Dlaczego do lotu z prezydentem ktoś wyznaczył pilotów bez uprawnień?
Przecież ani Prezydent, ani Jego kancelaria, nie dobierali załogi samolotu.

Prezydent pilotów palcem nie wskazywał, nikt z kancelarii ich z imienia i nazwiska nie zamawiał. Ich wyznaczenie to była odpowiedzialność dowództwa 36 pułku, podległego MON, a szefem MON był Bogdan Klich z PO, a szefem Klicha był Donald Tusk.
Wszystko zawierało się w obrębie odpowiedzialności rządowej.
Czy tej odpowiedzialności zabrakło z powodu głupoty, czy zdrady?

Załoga bez uprawnień to nie wszystko.
Było jeszcze nieczynne lotnisko. Pamiętamy z kontroli NIK-u, że lotnisko „Siewiernyj” nie figurowało w spisie czynnych lotnisk, a więc w świetle prawa było nieczynne. To było kartoflisko, nie lotnisko. Ktoś jednak zdecydował, żeby ten samolot w to kartoflisko poleciał i to dwa razy, najpierw 7 kwietnia z premierem, potem, 10 kwietnia z Prezydentem.

I nikt nie powie, że to prezydent odpowiadał za wybór lotniska. Nie. Prezydent miał być bezpiecznie dowieziony do Katynia, a jakim samolotem, na które lotnisko, z jaką załogą, w jakich warunkach – to wszystko była odpowiedzialność służb podległych nie prezydentowi, tylko rządowi.
36 pułk podlegał rządowi. Odpowiedzialny za ochronę Prezydenta BOR – też podlegał rządowi, a dowódca BOR, który nie zapewnił ochrony Prezydenta, po Smoleńsku dostał od Bronisława Komorowskiego generalskie szlify…

I jeszcze ta mgła, która też dodatkowo czyniła ten lot nieuprawnionym…
Kiedy dziś patrzą na te zadowolone gęby, to ciśnie się pytanie – z kogo się śmiejecie?
Przecież to jest akt oskarżenia właśnie na was!

Wina Tuska? Tak jest – wina Tuska!
To on stał na czele tego całego bałaganu, tego państwa teoretycznego, które samolot z Prezydentem i dużą częścią państwowej elity, wysłało na nieczynne lotnisko, z nielegalna załogą, we mgłę…


© Janusz Wojciechowski.

http://www.januszwojciechowski.pl/index ... &Itemid=42

Pułkownik BOR awansowany na generała, szef kancelarii Prezesa Rady Ministrów (Tuska) awansowany na ambasadora w Hiszpanii.
Pewnie wszystko za karę.

____________________________________
Videtur et hoc mihi Platforninem non debere esse
Poza tym uważam że Platformę należy zniszczyć
/Katon starszy/


Ostatnio edytowano 31 mar 2015, 21:49 przez Badman, łącznie edytowano 1 raz



31 mar 2015, 21:45
Zobacz profil
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Odpowiedz w wątku   [ Posty: 2082 ]  idź do strony:  Poprzednia strona  1 ... 140, 141, 142, 143, 144, 145, 146 ... 149  Następna strona

 Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
 Nie możesz odpowiadać w wątkach
 Nie możesz edytować swoich postów
 Nie możesz usuwać swoich postów
 Nie możesz dodawać załączników

Skocz do: