Teraz jest 06 wrz 2025, 22:29



Odpowiedz w wątku  [ Posty: 809 ]  idź do strony:  Poprzednia strona  1 ... 34, 35, 36, 37, 38, 39, 40 ... 58  Następna strona
Władcy Marionetek... 
Autor Treść postu
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA25 cze 2009, 12:10

 POSTY        3598
Post Re: Władcy Marionetek...
Ucz się, Jasiu!

Objawem starzenia się jest niemożność nauczenia się nowych zachowań, pojęć czy zasad. Tak uważają uczone postępaki.

Jednym słowem żadne kremy ujędrniające, liftingi i botoksy nie odmłodzą cię tak, jak przyswojenie sobie obowiązujących trendów. Służalczość, oportunizm, tropienie podpalaczy to dzisiaj życiodajne eliksiry młodości III RP, rekomendowane przez autorytety oralne partii i rządu. A kto się nie potrafi uczyć, skończy jak klient ze skeczu kabaretu "Dudek". Autorzy nie opatentowali tego tekstu i dziś, w masowej skali, kopiują go koalicja PO-PSL oraz reżimowe media. W roli klienta występują miliony obywateli, którzy przychodzą do majstra premiera z interwencją. Rolę Jasia, który ucząc się, uczy społeczeństwo odpowiednich zachowań, odgrywa od czasów ZSL-u ZSL-bis, czyli PSL. Pokorny klient, w tym wypadku Wiesław Michnikowski, jako obywatel III RP, prosi o naprawę czegoś.

Może to być kran, służba zdrowia, wybory czy inne osiągnięcia Platformy. Majster premier, teraz Kopacz, traktuje takiego klienta jak intruza. Wytyka mu brak szacunku dla władzy i złe zachowanie. Arogancki atak jest linią obrony władzy wobec obywateli, którym coś się nie podoba. Kiedy klient obywatel coraz natarczywiej domaga się interwencji, bo woda się leje, to co mówi władza? "I musi się lać! Dana woda podlegająca ciśnieniu, napotykając otwór, czyli szczelinę, wypływa. Praw fizyki pan nie zmienisz, nie bądź pan głąb". Skoro jest zima, to przewody są oblodzone i pociągi muszą mieć opóźnienia - oznajmiła majster Elżbieta Bieńkowska. Sorry, taki mamy klimat - orzekła z arogancją majstra Kobuszewskiego, ministra transportu. Jeśli władza nie może opędzić się przed namolnym społeczeństwem, każe pisać zażalenia. Może ono, to społeczeństwo, pisać skargi i zażalenia na kolejki i bałagan w służbie zdrowia, składać do sądów informacje o fałszerstwach wyborczych, a i tak jest to pisanie na Berdyczów. Może klient grozić majstrom władzy, ale efekt jest znany. Partia i rząd, kopiując majstra Kobuszewskiego, mówi ustami Jasia, że klient obywatel może majstrowi skoczyć. A gdzie?

Oni, obywatele, mogą panu majstrowi Kopaczowi skoczyć tam, gdzie pan może pana majstra w dupę pocałować. No to po co ja mam pisać i protestować, skoro to nic nie da - konstatuje klient obywatel. A kiedy klient dalej oburza się na takie zachowanie partii i rządu, majster unosi się honorem, w wersji bez Boga i ojczyzny. O, kochany, nie znieważaj robotnika rządu, który wraz z chłopem i inteligentem pracującym dla władzy, stanowią zdrową siłę narodu. Jasiu, zapisałeś to? - woła Kobuszewski w skeczu. Ja to znam na pamięć, panie majster - woła Jaś z PSL-u. Patrz pan, taki szczyl i to zna na pamięć. A pan, obywatelu? Pan nie zna, bo pan jest cham, ćwok, nieuk, swołocz i woda na młyn odwetowców z PiS. Czyż podpalacze Polski, opluskwiający II PRL w Brukseli, nie potrafią zrozumieć tego skeczu realizowanego od lat w kraju? Chamstwu w życiu należy się przeciwstawiać siłom i godnościom osobistom - powtarzają majstrowie rządowi. Zatem Jasiu, ucz się, a poczujesz się młody, jak w PRL-u. A teraz, jak ktoś się zacznie śmiać, to dostanie w ryj - ostrzega majster z PRL-u.

http://www.se.pl/wydarzenia/opinie/mare ... 87886.html


16 gru 2014, 20:05
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA25 cze 2009, 12:10

 POSTY        3598
Post Re: Władcy Marionetek...
Widocznie razem z milionami Polaków jestem po prostu głupi

Pora powiedzieć to sobie wprost: kompletnie nie rozumiem, co ludzie do siebie mówią. Słucham i nie rozumiem. Widocznie jestem po prostu głupi. Jakimś pocieszeniem jest dla mnie fakt, że miliony Polaków mają dokładnie to samo, co ja. Też słuchają tego co ja i też tego nie rozumieją. Na szczęście jest prokuratura. I prokuratura wszystko rozumie i nam wszystko wyjaśni.

Właśnie umorzyła śledztwo w sprawie podsłuchanej rozmowy Sławomira Nowaka z Andrzejem Parafianowiczem w restauracji Sowa i Przyjaciele. A było to tak: "Wprost" ujawnił taśmy, na których słychać, jak przestraszony Nowak spotyka się w knajpie z Parafianowiczem i prawie płacze. Nadmienić należy, że Parafianowicz to była wielka szycha, były wiceminister finansów i szef Głównego Inspektoratu Informacji Finansowej.

I Nowak rozpoczął lament od sprawy firmy żony dentystki: "I chcą ją trzepać. Cały 2012 rok. Chcą najpierw wziąć rachunek bankowy (.). Mam nadzieję, że to dotyczy tylko jej działalności, a nie będą chcieli croossować tego z moim rachunkiem. Bo ona jedzie od paru lat na stracie, potężnej". A na to pan szycha: "Ja to wszystko wiem. Bo ja z urzędu kontroli skarbowej, to już odkryliśmy bardzo dawno. UKS. Komputery wyrzuciły (.). Zablokowałem to". Nowak: "A powiedz, co w najgorszym razie grozi mi za takie rzeczy?". Parafianowicz: "To zależy, co znajdą". Nowak: "Powiedzą, że nie wykazywała dowodów, a miała wpłaty na konto". Parafianowicz: "To każą dopłacić. Jak będzie grubo, zrobią postępowanie karnoskarbowe".

I ja z tej rozmowy zrozumiałem, że Nowak z żoną boją się, że jakieś ich machlojki wyjdą na jaw, a pan mający wpływ na skarbówkę zablokował takie próby nękania ministra, czyli że właśnie podsłuchaliśmy przestępstwo. No, ale okazuje się, że nie. Prokuratura nie dopatrzyła się przestępstwa. Wszystko umorzyła i mamy w naszym pięknym sprawiedliwym państwie, które za ukradziony batonik potrafi wsadzić do więzienia, spokój. W świetle dzisiejszej wiedzy na pytanie Nowaka: "Co w najgorszym razie mi grozi?", Parafianowicz powinien odpowiedzieć: "Wyluzuj, Sławeczku, w najgorszym przypadku prokuratura umorzy".

Komentarze:

- przecież to był największy skandal tych taśm prawdy, nie robienie laski amerykanom czy niedopuszczanie PiS-u do władzy przez dopompowywanie kasy, ale rozmowa Nowaka z facetem który jest szara eminencja w Urzędzie Skarbowym, to facet który szefował "policji finansowej", i on spiskuje z Nowakiem i zapewnia ze wszystko zatuszował już, jakich jeszcze dowodów potrzeba?

- To się chyba nie dzieje naprawdę...

http://www.se.pl/wydarzenia/opinie/slaw ... 89589.html


18 gru 2014, 05:33
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA10 lis 2006, 07:34

 POSTY        3465
Post Re: Władcy Marionetek...
Mentalne kurduple dewastują debatę publiczną.

Obrazek

Przez lata selekcjonowani i awansowani wyznaczają…

Do prezesa Jarosława Kaczyńskiego jakiś chłystek z immunitetem krzyknął podczas obrad na sali sejmowej „siadaj kurduplu”.

Po takim incydencie marszałek Sejmu powinien przerwać posiedzenie. Wykluczyć z obrad winnego tak obcesowego nadużycia regulaminu. Sala chyba jest monitorowana i można ustalić kto zacz. Zresztą potem ustalono. A jeżeli sprawy państwowe były w tym momencie zdecydowanie ważniejsze, marszałek powinien przynajmniej w imieniu Izby przeprosić prezesa Kaczyńskiego, za despekt jaki go spotkał w polskim Sejmie, a konsekwencje wyciągnąć później.

A jak to wyglądało?
Marszałek Sejmu bawił się w najlepsze, wyłączał mikrofon prezesowi Kaczyńskiemu, wzywał go do siebie. Pewnie w duszy rechotał i rechotał. Koalicyjna większość nie zgodziła się na zwołanie konwentu seniorów.
Mamy większość i wiecie co nam możecie zrobić.  :dupa:

Eksperymentowanie z czarnym piarem w ramach przemysłu pogardy doprowadziło nas do tej czarnej rzeczywistości. Tak rozhulanego antagonizmu w społeczeństwie jaki panuje obecnie, nie tylko zresztą w parlamencie, ale i wśród znajomych, a nawet w rodzinach nie było tu nigdy.

Dziel i rządź w podręcznikowym wydaniu.

Jedynym pomysłem na utrzymywanie się przy władzy polityków z rządzącej koalicji, oprócz oczywiście wysługiwanie się obcym interesom jest nieustanny „hejt” pod adresem pisowców, ze szczególnym wyróżnieniem Jarosława Kaczyńskiego.

Niewykluczone, że „siadaj kurduplu” wielu obywatelom sprawiło satysfakcje i wprawiło w euforię. Ostatecznie prezes jest na czele rankingu nieufności jakim obdarzają go ankietowani.

Lata obrzucania błotem dają rezultaty, choć pewnie jeszcze trochę brakuje do „godzin nienawiści” opisanych przez Georga Orwella w „Roku 1984”.
Ale w roku wyborczym wszystko przed nami.

Ponoć w stenogramach sejmowych zostało zapisane tylko „siadaj”.
Ostatecznie marszałek Sejmu musi dbać o kulturę. Cichaczem bo cichaczem, ale dba.

Media też nie grzmią nad upadkiem obyczaju. To znaczy grzmią, ale wyłącznie pod adresem posłanki Pawłowicz, której należało zwrócić uwagę, bo jej zachowanie nie licowało z powagą sali sejmowej, ale gdyby hierarchizować - posilanie się jest chyba mniejszym wykroczeniem, niż rzucanie pogardliwych obelg pod adresem lidera opozycji.

Niestety nasz areopag polityczno - medialny opanowały mentalne kurduple. Przez lata selekcjonowani i awansowani wyznaczają obecnie poziom komunikacji społecznej.

Być może chodzi o to, żeby uniemożliwić publiczną debatę, wciągnąć ludzi w kibicowanie żałosnym pyskówkom, a w tym czasie ktoś wykorzystując Sejm załatwia swoje interesy.
Swoje, nie nasze.

autor: Ryszard Makowski
Satyryk. Kabaret OT.TO, Kabaret „Pod Egidą”. Niegdyś felietonista „Uważam Rze”, obecnie "Sieci". Autorskie płyty - „Pęc ze śmiechu” i „Na ochotnika do psychiatryka”.

http://wpolityce.pl/smolensk/226590-men ... spolecznej

Panie i Panowie URZĘDNICY - może jakieś słowo komentarza?  :unsure:
Wszak WY na zasadach ETYKI znacie się chyba najlepiej.
A na pewno lepiej od gostków którzy mówią "ch... du... i kamieni kupa" czy o murzyńskości Polaków a Amerykanom robią laskę.  
W dodatku jeszcze koszą lewą kasę z kancelarii Sejmu.

____________________________________
"Demokracja to cztery wilki i owca głosujące o obiedzie" R.A.Heinlein


Ostatnio edytowano 19 gru 2014, 20:41 przez kominiarz, łącznie edytowano 1 raz



19 gru 2014, 20:36
Zobacz profil
Znawca
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA15 paź 2009, 18:39

 POSTY        185
Post Re: Władcy Marionetek...
kominiarz                    



Panie i Panowie URZĘDNICY - może jakieś słowo komentarza?  :unsure:
Wszak WY na zasadach ETYKI znacie się chyba najlepiej.
A na pewno lepiej od gostków którzy mówią "ch... du... i kamieni kupa" czy o murzyńskości Polaków a Amerykanom robią laskę.  
W dodatku jeszcze koszą lewą kasę z kancelarii Sejmu.

Proszę bardzo: platformiane NIC, moralne dno, ludzie prymitywni (kasa, kasa, kasa...), do których trudno użyć zwrotów przynależnych człowieczeństwu.

____________________________________
Nie rusz GWna, nie będzie śmierdzieć.


20 gru 2014, 00:29
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA25 cze 2009, 12:10

 POSTY        3598
Post Re: Władcy Marionetek...
1/ Nastrój jak w PRL

Prędzej, czy później to musiało się zdarzyć, działania opozycji zostały wreszcie w III RP przyrównane do... komunistycznej propagandy. I tak oto ci, którzy wiele uczynili, by PRL wybielić, teraz znienawidzonej grupie polityków i obywateli przypisują niecne uczynki na miarę tych, jakich niektóre autorytety dziennikarstwa, bezpiecznie i trwale zagnieżdżone w obecnych wolnych mediach dopuszczały się kiedyś na żądanie... ludzi honoru. Śmiać się, czy płakać?

Ktoś może powiedzieć, że takie porównania do PRL-owskiej propagandy to dzieło dziennikarki z wyraźnymi zaburzeniami (wszystko jedno, czy postrzegania, rozumowania, czy poczucia przyzwoitości), ja ich jednak nie bagatelizuję, bo obrazują dokładnie już nie równie pochyłą, ale wręcz urwisko, z którego osuwa się nasza publiczna debata. Do tego, że opozycja jest jedynym godnym krytyki bytem politycznym w Polsce mogliśmy się od zwycięstwa PO w wyborach 2007 roku przyzwyczaić. Teraz jednak widzimy nową, kroczącą narrację, która ma te "niesłuszne" środowiska ośmieszyć, odczłowieczyć i poniżyć jeszcze bardziej.

Zaczynało się niby zabawnie od "odbierania babci dowodu", potem były kordony sanitarne, teraz "zatrzymywanie pochodu politycznej głupoty". To wszystko jednak nie wystarczy. Fastrygowana rzeczywistość się pruje, więc trzeba teraz młodym ludziom, coraz bardziej sceptycznym wobec partii miłości, wtłoczyć do głowy skojarzenie z komunizmem. A nuż to przyjmie, a nuż nie zauważy, że równocześnie oskarżać i bronić "ludzi honoru" się przecież nie da. Przykro mi, ale uważam, że dla każdego myślącego człowieka dobrej woli - powtórzę MYŚLĄCEGO CZŁOWIEKA DOBREJ WOLI - porównanie ludzi słusznie domagających się uczciwości wyborów i wolności mediów, do tych, którzy ogłupiali nas w czasach PRL-u jest więcej, niż obraźliwe i podłe, jest po prostu chore.

Przyczyny toczącej nas choroby można by pewnie znaleźć jeszcze w XVII wieku, ale nie sięgajmy tak daleko, wystarczy cofnąć się 33 lata, do czasów "mniejszego zła", którego skutki odczuwamy dziś coraz bardziej. Owszem, czołgów na ulicach nie ma, jednak nierozliczona podłość tamtych czasów w publicznej debacie trwa. A ogólny nastrój sączonego nam przez władzę przekazu jak najbardziej przypomina ten z czasów, kiedy socjalizmu mieli bronić jak niepodległości.

Coraz częściej okazuje się, że nasza  demokracja jest używana przez wrogie siły w niewłaściwy sposób. Pojawiają się złe przejawy wolności słowa, są niewłaściwe marsze, niesłuszne opinie, antyobywatelskie referenda. Są też już podpalacze, na razie potencjalni, ale przecież wiadomo, kto zacz, więc pozwolić im dojść do władzy nie można. Nigdy. Czekam tylko, jak niedopuszczenie opozycji do władzy stanie się elementem polskiej racji stanu już oficjalnie. Bo fakt, że jest nim w umysłach rządzących, to przecież oczywistość.

Doszliśmy oto do sytuacji, kiedy spocona w trzymaniu się stołków władza - a wraz z nią istotna część mediów - weszły w stan kompletnej bezalternatywności. Jak za późnego PRL-u można rządzących owszem skrytykować, można pokazać w ten sposób swój "wiecie rozumiecie" obiektywizm, ale z tej krytyki absolutnie nic nie wynika, bo nie może wynikać. Tak jak kiedyś, w latach 80-tych, krytyka nie może sięgać za daleko, podważać kierowniczej roli, a naród może liczyć co najwyżej na kolejny etap niekończącej się reformy. Zadziwiające, jak to możliwe, że tak wielu młodych w końcu dziennikarzy uwierzyło, że na tym polega ich misja. Może za bardzo pilnie uważali na wykładach tych dziennikarskich autorytetów, co to kiedyś na polecenie ludzi honoru itd.

Chciałbym być optymistą, chciałbym wierzyć, że uda nam się normalnie dogadać, ale to niełatwe. W kraju, w którym istotna część mniej lub bardziej samozwańczych "elit" uznaje, że krytykować można tylko opozycje i szarych obywateli, a władzę najlepiej wielbić, będzie nam się żyło coraz trudniej.  Ale skoro tak wielu z nas tej oczywistej prawdy nie widzi może musi być jeszcze gorzej, zanim stanie się lepiej. W ’89 roku stary system ocalił się dając narodowi paszporty, kredyty i reklamy na stu kanałach telewizyjnych. Cóż jeszcze ta władza będzie mogła zaproponować, gdy przyjdzie jej czas?

Grzegorz Jasiński - RMF FM

Czytaj więcej na http://fakty.interia.pl/felietony/jasin ... gn=firefox


2/ Chciałeś cukierka, masz Gierka

Rzadko chwalę Platformę Obywatelską, ale muszę przyznać – jej rządy spełniają najpowszechniejsze w ćwierćwieczu oczekiwanie polactwa. Oczekiwanie rzadko formułowane w tzw. debacie publicznej, ale przecież obecne stale w rozmowach, wzdychaniach i pomrukiwaniach: żeby znowu było jak za Gierka!

No to macie i się cieszcie. A kto Gierka nie pamięta, bo jest za młody, może się nauczyć, jak wtedy było. Otóż było dokładnie tak, jak, na przykład, z pendolino.

Pamiętam, jak na fali "odwilży" po Sierpniu’80 ujawniono historię bodajże z Ursusa, gdzie za jakieś ciężkie pieniądze kupiono nowe maszyny z Ameryki, ale nie zbudowano dla nich na czas hali, więc je zostawiono na dworze pod plandeką i zanim hala było gotowa, obrabiarki zeżarła rdza.

Kupić za dwa miliardy "szybki" pociąg, zresztą w wersji powolnej, dla którego nie ma w kraju torów - to już samo w sobie coś horrendalnego. Bo ponieważ nie ma torów, to żeby w ogóle zabawka działała, i żeby można było udawać, że zakup miał sens, trzeba zrobić na istniejących torach totalną rozpierduchę: część pociągów wywalić w ogóle, bo jadą tyle samo albo niewiele dłużej, a są o wiele tańsze, więc odbierałyby pasażerów Cudowi Techniki. Inne poprzestawiać, żeby Cudo Techniki nie jechało wolniej - nie będzie pospólstwo gniotące się do roboty w pociągach regionalnych blokować nam cywilizacyjnego awansu!

Siatka połączeń kolejowych w Polsce jest rzadziuśka - w krajach sąsiednich oczka tej sieci są dwukrotnie mniejsze, proszę spojrzeć na mapki. W Czechach tylko dwa miasta ponad 10 tysięcy mieszkańców nie mają połączenia kolejowego, u nas prawie sto, największe z nich 90-tysięczne. Do tych, do których tory prowadzą, pociągi dojeżdżają raz, dwa razy dziennie. Jeszcze kilka lat temu dało się stamtąd wyjechać i tam dojechać częściej, ale odcinanie komunikacyjne prowincji postępuje bardzo szybko. Kolej traci pasażerów - już tylko 5 procent przewozu osobowego odbywa się po torach, rządzą busiki. Ekspert od transportu, którego gościłem niedawno w programie, nazwał to wprost: afrykanizacja!

Zamiast to zmieniać, kupuje się niepotrzebną, kosztowną zabawkę i uruchamia we wszystkich propagandowych szczekaczkach jazgot, jaki to postęp, cudo, awans cywilizacyjny, jaka pyszna kiełbasa w "Warsie"... Po prostu zachwyt, jakby pociągu w tym kraju jeszcze nigdy nie widziano - choć przed wojną, przypomnę, ekspresy jeździły tu szybciej od zakichanego pendolino, a i od dotychczasowych InterCity szybsze to cudo wcale nie jest.

"Chcesz cukierka, idź do Gierka, Gierek ma, to ci da" - mówiono w mojej szkole. Wszystkie oficjalne media skupiły się na transmitowaniu na żywo jazdy pendolino, więc na transmitowanie wydarzenia tak bezprecedensowego, jak zeznania prezydenta w sprawie dotyczącej aneksu WSI, czasu antenowego już nie wystarczyło. Akredytacje i prawo transmisji na żywo dostały trzy telewizje, te, które transmitować nie chciały - po to, by "Republice", która transmitować chciała, akredytacji można było odmówić, bo były już na sali trzy kamery i czwarta się nie mieściła (w końcu nasz reporter puścił internetowy streem z telefonu komórkowego - skądinąd, oto triumf nowych technologii nad propagandowym molochem Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji). Jeszcze by tego brakowało, żeby narodowi pokazywać na żywo, jak prezydent kręci, jak nic nie pamięta, nic wie, z kim się spotykał i po co, i w ogóle jest obrażony, że się go pyta!

Sejm uchwalił budżet, hurtem odwalając wszystkie poprawki opozycji (dopisanie w ostatniej chwili sutej dotacji na Świątynię Opatrzności Bożej było poprawką zgłoszoną przez PO - oczywisty dla każdego dil za wycofanie się biskupów z poparcia dla marszu opozycji; i to też przypomina Gierka - to on uznał, że zamiast, jak poprzednicy, hierarchów straszyć, skuteczniej jest ich przekupywać) i pies z kulawą nogą o tym nie mówi ani nie pisze.

O próbie nocnego skoku odblokowania przepisów uniemożliwiających władzy wyprzedanie polskich lasów też media milczą - i o tym, jak PO zapowiada, że i tak je sprzeda, bo, powiedzmy sobie, musi, bo po rozkradzeniu OFE to już chyba ostatnie, na co jeszcze może Partia zrobić skok, by przedłużyć swą egzystencję.

Ale było w mijającym tygodniu wydarzenie, które w moim prywatnym ranking przebiło powyższe. Oto w "michnikowemu szmatławcowi", pełniącej dziś tę samą rolę, jaką za komuny odgrywała "Trybuna Ludu" niezapomnianego towarzysza Majki (odznaczonego niedawno przez prezydenta RP za zasługi dla wolności słowa, podobnie, jak red. Żakowski, Stasiński i inne podpory mediów III RP), pani dyrektor CBOS wyjaśniła, dlaczego ten rządowy ośrodek badania opinii publicznej wykazuje zazwyczaj absurdalnie wysokie poparcie dla PO - 15 do 20 proc. więcej niż w innych sondażowniach.

I to wyjaśniła, jak dla mnie, naprawdę przekonująco. Otóż metodologia CBOS tym się różnie od innych pracowni, że tamte robią badania anonimowo - a w CBOS ankieter zapisuje też nazwisko i adres indagowanego o polityczne sympatie. Oczywiście, zapewnia dyrektor Grabowska, my nigdy z tych danych nie korzystamy, ale możliwe - możliwe, uważacie państwo - że działa "efekt poprawności społecznej" i pozbawieniu poczucia anonimowości respondenci nie mówią, co naprawdę myślą...

Bardzo mi się podoba to określenie "poprawność społeczna". Za komuny go nie znano, ale zasada była podobna - nie chcesz mieć kłopotów, to trzymaj ozór za zębami. Co myślisz, myśl dla siebie, co masz do powiedzenia, powiedz w domu albo w gronie zaufanych, a przy obcych się nie wychylaj.

Ale to nie było w wywiadzie z szefową państwowej sondażowni najlepsze. Najlepsza była odpowiedź na pytanie: - No dobrze, a tak naprawdę, to kogo Polacy popierają? Szefowa CBOS odpowiada na to: - Ja bym obstawiała, że jednak PO...

Oczywiście, nie chodzi o to, że PO - ale o to, że osoba kierująca instytucją kosztującą nas przecież, jako podatników, kupę szmalu, i mającą rządowi dawać precyzyjną wiedzę o nastrojach społecznych, na takie pytanie potrafi odpowiedzieć tylko: ja BYM obstawiała...

Przypomniał mi się z dzieciństwa taki rysunek Szymona Kobylińskiego: w perspektywie ulicy widać oddalającą się kobietę w kozaczkach, a z boku, z okienka opatrzonego napisem "Informacja Handlowa", wychyla się charakterystyczna, ondulowana pani i krzyczy: "Kochana! Gdzie pani te buty dostała?!".

Gierek, czysty.

Czytaj więcej na http://fakty.interia.pl/felietony/ziemk ... gn=firefox


20 gru 2014, 11:25
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA23 sie 2009, 07:34

 POSTY        3657
Post Re: Władcy Marionetek...
Rafał Ziemkiewicz wygrał proces z Adamem Michnikiem

Prawicowy publicysta Rafał Ziemkiewicz nie musi przepraszać Adama Michnika za swe słowa, że naczelny "michnikowego szmatławca" przy pomocy "usłużnych, rozgrzanych sędziów" terroryzuje swych oponentów - orzekł prawomocnie Sąd Apelacyjny w Warszawie.

SA oddalił apelację Michnika od wyroku Sądu Okręgowego w Warszawie, który w 2013 r. nie uwzględnił jego pozwu wobec Ziemkiewicza. Adwokat powoda zapowiada skargę kasacyjną do Sądu Najwyższego, bo - jego zdaniem - SA podniósł "kłamstwo i zniesławienie do rangi dopuszczalnej krytyki".

Michnik pozwał Ziemkiewicza (autora m.in. książki pt. "Michnikowszczyzna") o ochronę dóbr osobistych za fragment jego felietonu w "Gazecie Polskiej" z 2012 r. Podkreślał, że pozwany sugerował jego nielegalne związki z wymiarem sprawiedliwości. Wnosił by sąd nakazał przeprosiny i wpłatę przez Ziemkiewicza 50 tys. zł na Zakład dla Niewidomych w Laskach.

Ziemkiewicz wnosił o oddalenie pozwu. Twierdził, że publicysta ma prawo wyraziście przedstawiać swe opinie w felietonie. Przypominał wygrane przez Michnika lub Agorę SA procesy o ochronę dóbr osobistych, m.in. wobec Jarosława M. Rymkiewicza, co - zdaniem Ziemkiewicza - "budzi poczucie krzywdy".

SO uznał, że nie doszło do naruszenia dóbr osobistych Michnika, a pozwany nie przekroczył granic dopuszczalnej krytyki i działał w interesie społecznym, jakim jest swoboda wypowiedzi. Jak mówiła sędzia SO Anna Pogorzelska, pozwanemu chodziło nie o korzystanie przez Michnika z metod terroru, ale tylko z "drogi procesu sądowego". Nawet jeśli zwrot może uwłaczać sędziom, powód nie ma legitymacji, by występować w ich imieniu - dodała. Jej zdaniem słów pozwanego nie można rozumieć jako zarzutu skorumpowania sędziów przez powoda.

Sędzia oświadczyła też, że chcąc zwalczać nieprawdziwe zarzuty, powód nie musi wytaczać procesów i można oczekiwać od niego - jako szefa dużej gazety - "ponadprzeciętnego" poziomu odporności wobec stwierdzeń, które "nie pociągają negatywnych dla niego skutków". Według SO określenie "rozgrzani sędziowie" to właściwy dla felietonu środek literacki oraz nawiązanie do słów Bronisława Komorowskiego po wygranym przezeń procesie z Jarosławem Kaczyńskim w kampanii prezydenckiej w 2010 r.

W apelacji Michnik wnosił o zmianę wyroku SO i uwzględnienie pozwu. SA uznał, że doszło wprawdzie do naruszenia jego dóbr osobistych i mógł obiektywnie poczuć się dotknięty, ale działanie pozwanego nie było bezprawne.

Uzasadniając wyrok, sędzia SA Krzysztof Tucharz powiedział, że należy się zgodzić z apelacją, iż o tym czy dana wypowiedź narusza dobra osobiste, nie może przesądzać to, czy wywołała ona dla powoda jakieś negatywne konsekwencje. Powód nie musi zaś tego wykazywać.

Zarazem sędzia dodał, że nie można wyciągać tak daleko idących wniosków, jak powód co do znaczenia słów o "terroryzowaniu przy pomocy usłużnych sędziów". Według SA zwrotu "terroryzować" w kontekście całego felietonu pozwanego nie można rozumieć dosłowne, a słowo "usłużny" nie oznacza "znajdujący się na czyichś usługach" i nie sugeruje by powód oddziaływał zakulisowo na sędziów.

SA uznał, że nie jest bez znaczenia, iż inkryminowane słowa padły w felietonie i napisał je publicysta, a nie dziennikarz. SA potwierdził prawo do krytyki nawet zjadliwej, ale nie obraźliwej. Sędzia Tucharz dodał, że Michnik jest osobą publiczną, wobec której granice dopuszczalnej krytyki są szersze niż zwykłych osób, a ponadto "może on reagować w swej gazecie na wystąpienia swych oponentów". Sędzia podkreślił, że procesy cywilne wytaczane przez powoda "nie miały odosobnionego charakteru" i mogły być postrzegane jako "hamowanie dyskursu ideowego".

Nikogo ze stron nie było na ogłoszeniu wyroku w SA. Pełnomocnik Michnika radca prawny Piotr Rogowski powiedział, że SA odmówił Michnikowi prawa do sądu. Dodał, że SA ośmieszył też tym wyrokiem niedawne oświadczenie prezesów Sądu Najwyższego, Trybunału Konstytucyjnego i Naczelnego Sądu Administracyjnego nt. słów o sędziach wypowiedzianych przez Jarosława Kaczyńskiego 13 grudnia.

Chodzi o reakcję na wypowiedź prezesa PiS, gdy odnosząc się do wyborów samorządowych, powiedział: - Fałszerstwem jest sytuacja, w której władza, gdy okazuje się, że wybory kończą się katastrofą, że ich wynik jest w gruncie rzeczy nieznany, natychmiast rozpoczyna kampanię ukrywania tego faktu, wpływa na sądy, można powiedzieć, wręcz terroryzuje sądy i to z udziałem prezydenta RP i z udziałem prezesów sądów tych najważniejszych w Polsce, i wreszcie rozpoczyna kampanię medialną przeciwko tym wszystkim, którzy mówią, że doszło do fałszerstwa.

Prezesi SN, TK i NSA wyrazili "głębokie oburzenie" tymi sformułowaniami; podkreślili, że postawiono im zarzuty "terroryzowania sędziów i namawiania ich do określonego orzekania w sprawach rozpoznawanych protestów wyborczych".

Komentarze

Stefan Michnik nie pomógł Adamowi. ??? Za czasów Stalina Stefan w obronie brata wydał by wyrok śmierci ?? i nie mielibyśmy Rafała. Polscy mają przepraszać żydów , ??? za co ???
~Iga Zgadzam się z opinią 706 Nie zgadzam się z opinią 35

Jedna jaskółka wiosny nie czyni, ale jakiś to promyczek nadziei dla Polaków jest, którzy są we własnym kraju uciśnieni przez osoby polskojęzyczne.
~darek Zgadzam się z opinią659 Nie zgadzam się z opinią28

Brawo ,brawo wreszcie ,to mi się podoba .
~ala
Zgadzam się z opinią598Nie zgadzam się z opinią26

Brawo, Rafał. Trzeba pogonić postkomunę :)
Runnerrr
Zgadzam się z opinią586Nie zgadzam się z opinią31

nareszcie stalinisci z ,,zydowskiej,,dla Polakow przestana nas terroryzowac a ta gadzinowa podobna prawdzie,rudemupravu czy voelkischer beobachter zbankrutuje
~cayt
Zgadzam się z opinią192Nie zgadzam się z opinią8

hmm ,, ktos kupuje jeszce wyborcza ??
~pit  Zgadzam się z opinią479 Nie zgadzam się z opinią18


http://wiadomosci.wp.pl/kat,1342,title, ... aid=114022

____________________________________
Videtur et hoc mihi Platforninem non debere esse
Poza tym uważam że Platformę należy zniszczyć
/Katon starszy/


21 gru 2014, 09:09
Zobacz profil
Fachowiec
Własny awatar

 REJESTRACJA14 wrz 2011, 21:56

 POSTY        1263
Post Re: Władcy Marionetek...
„Podwodny świat” telewizji TVN. Czy przeproszą widzów i polityków za kłamstwa w sprawie „kilometrówki” Hofmana?

CYTAT 1 10 listopada 2014 roku

TVN informuje, że Katarzyna Kolenda - Zaleska „dotarła” do materiałów Kancelarii Sejmu z których wynikają straszne rzeczy.

Obrazek

Oto relacja gwiazdy TVN z tego „dotarcia”:

Według nich poseł Adam Hofman rozliczył w tej kadencji 20 wyjazdów. 19 razy podróżował samochodem. Między innymi do Strasburga, Paryża, Madrytu i Londynu. Za 53 068 zł. Tylko raz - oficjalnie - leciał samolotem. Do Turcji.

Z kolei Mariusz Antoni Kamiński wyjeżdżał w tej kadencji 30 razy, z czego 21 razy samochodem. Pobrał za to ponad 55 tysięcy złotych „kilometrówki”.

Kolenda-Zaleska poinformowała także, że Kamiński i Hofman, gdy wybierali się w tę samą delegację, zawsze deklarowali, że jadą samochodem. Każdy z nich pisał oświadczenie, że będzie podróżować samodzielnie i osobno pobierał „kilometrówkę”. Gdy Kamiński miał w delegację jechać sam, przeważnie deklarował, że wybiera samolot.

CYTAT 2

6 grudnia 2014 roku

Portal wPolityce.pl publikuje obszerne fragmenty wywiadu Adama Hofmana dla tygodnika „w Sieci” w którym poseł jasno stwierdza, że żadnej kilometrówki nigdy i nigdzie nie pobierał, bo Kancelaria Sejmu jej nie wypłaca.

Obrazek

Poseł stwierdza:

Nikt nawet nie sprawdził, czy coś takiego jak „kilometrówka” w ogóle istnieje. W naszym przypadku nie ma czegoś takiego. Z punktu widzenia przepisów Kancelarii Sejmu nie ma żadnego znaczenia, jakim środkiem transportu poseł jedzie za granicę. Do wyboru ma wyłącznie dwie opcje: zakup biletu przez Kancelarię Sejmu lub ekwiwalent gotówkowy w wysokości odpowiadającej cenie najtańszego biletu lotniczego na danej trasie.

A „kilometrówka”?

Panowie, tu jest właśnie istota manipulacji! Powtarzam: niezależnie, czy poseł wyprawia się samochodem, rowerem, pociągiem, czy idzie pieszo, zawsze, zawsze dostaje tylko i wyłącznie zwrot w wysokości najtańszego biletu lotniczego. Kancelarii Sejmu nie interesuje też, czy jechał sam, czy z kimś, bo nigdy nie zapłaci za podróż posła więcej, niż zapłaciłaby, gdyby sama kupiła bilet. Nikt nie żąda od posła żadnych wyliczeń, faktur za paliwo, kosztów amortyzacji czy tłumaczenia się, czy poseł wydał mniej, czy więcej. Dostaje tyle, ile kosztuje najtańszy bilet lotniczy.

To zacytujemy jeszcze „Fakty” TVN, które donosiły: „20 służbowych wyjazdów rozliczył w Sejmie w tej kadencji poseł PiS Adam Hofman. 19 razy wziął tzw. kilometrówkę, razem 53 068 zł. Mariusz A. Kamiński pobrał z kolei ponad 55 tys. zł za 21 wypraw samochodem”. Wynika z tego jasno, że pan brał „kilometrówkę”.

Cóż mam odpowiedzieć? Nigdy nie brałem żadnej „kilometrówki”, zresztą nikt jej w Sejmie nie bierze, nie wypłaca i nie rozlicza. To fakt medialny, czysty wymysł, bez związku z rzeczywistością. W każdym z tych 19 opisanych przypadków jedynymi pieniędzmi, jakie wpływały na nasze konto, były kwoty stanowiące równowartość ceny najtańszego biletu wedle stawki ustalonej przez Kancelarię Sejmu.

CYTAT 3

7 grudnia 2014 roku

„Fakty TVN” ani słowem nie wspominają o tłumaczeniach Hofmana. Nic, jakby sprawy nie było. Jest za to dużo o „Mam Talent!”…

Obrazek

… i o pięknych zdjęciach podwodnych…

Obrazek

O prawdziwej „kilometrówce” marszałka Sikorskiego też oczywiście nie było ani słowa. Cóż, prawdziwie podwodny świat.

http://wpolityce.pl/media/225018-podwod ... ki-hofmana

* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
Reżimowa telewizja wpada w panikę przed 13 grudnia. Fastryga wam się pruje, towarzysze

Obrazek

Najpierw nazwali Marsz 13 grudnia partyjnym, teraz uderzają w każdego, kto stanie w jego szeregach. Manipulacja TVN-u przeszła wszystkie fazy absurdu w zniechęcaniu Polaków do „Marszu w obronie demokracji”. Okrzykiwanie Kaczyńskiego „podpalaczem Polski” nie robi już na nikim wrażenia. Wczorajszy materiał „Faktów” uświadamia, że to dopiero początek, a szkoła Jerzego Urbana rozhulała się na Wiertniczej w najlepsze.


Nie ma nic bardziej obrzydliwego, niż cios antyklerykałów w Kościół za pomocą duchownych żyjących poza nurtem jego nauczania. TVN wyspecjalizował się w tej dyscyplinie bezbłędnie, niczym Bezpieka. Wprawdzie nie może się już odwoływać do wykreowanego przez „michnikowego szmatławca” podziału Kościoła na toruński i łagiewnicki, bo sam kardynał Dziwisz ogłosił z ambony podczas uroczystości Radia Maryja, że to brednie, więc zrozpaczeni redaktorzy z tym większą histerią sięgają po sprawdzonych współpracowników z „Tygodnika Powszechnego”.

Jakub Sobieniowski strapił się wielce informacją, że pięciu biskupów znalazło się w komitecie honorowym Marszu. Utwierdził go w tym zmartwieniu biskup Pieronek, według którego pojawienie się duchownych na marszu byłoby „prawdziwym dramatem”.

Hierarchowie w większości znani z sympatii do partii Jarosława Kaczyńskiego, nie ukrywający swojej niechęci do rządzącej koalicji

— stwierdził red. Sobieniowski, niewiele rozumiejąc z rzeczywistości, którą ocenia. Wygląda na to, że dziennikarz reżimowej stacji, kierującej się partyjnymi prikazami jedynie słusznej opcji politycznej, nie jest w stanie dokonać głębszego namysłu nad rzeczywistością, wykraczającą daleko poza partyjne przykazania. Z materiału wynika, że o kontekście wiary w Kościele katolickim Jakub Sobieniowski wie raczej niewiele. Potrafi jedynie płytko zadrwić z „urodzin Radia Maryja”, gdzie oprócz polityków zagościł kard. Stanisław Dziwisz, tak chętnie używany dotąd przez TVN do swoich prymitywnych rozgrywek. Grunt się towarzyszom z Wiertniczej mocno pali pod nogami, skoro biją na oślep we wszystkich, mogących wspólnie zawalczyć o prawdziwe dobro Polski. Uderzają w duchownych - którym chcą odebrać prawa obywatelskie i w samych obywateli, którzy co rusz wymykają się odgórnej strategii kneblowania mas.

TVN kpi z obywatelskiego marszu, będącego wyrazem zjednoczenia narodu w sprzeciwie wobec nieprawidłowości wyborczych oraz okazją do zawierzenia Ojczyzny we wspólnej modlitwie. Gani biskupów za jego akceptację, polityków oskarża o podpalanie Polski, dziennikarzy i artystów, którzy włączyli się w inicjatywę ogłasza partyjniakami, a Polaków, którzy zamierzają maszerować w imię wolności Biało-czerwonej przedstawia jako ogłupiony tłum. Skąd ta determinacja?

Wystarczy spojrzeć na inicjatywy, które reżimowa stacja popiera z najwyższym pietyzmem. Partyjny marsz prezydencki „Orzeł może”, na który obligatoryjnie ściągnięto wszystkie siły polityczne – od dziennikarskich po urzędnicze, mówi sam za siebie. Dzień Flagi bez polskiej flagi, w którym symbole narodowe zastąpiono czekoladową karykaturą, był dla TVN wydarzeniem na miarę dobrze pojętej demokracji. Marsz Szmat i Paradę Równości przedstawiano jako znak nowoczesności i postępu. Za maskaradę z tęczową flagą TVN przyznaje ordery, za marsz z biało-czerwoną oszczerstwa i kpiny. Będą dowodzić swoich racji za wszelką cenę.  Zainteresowanych kompromitacją marszu jest tyle grup biznesowo-politycznej sitwy, że możemy być pewni jednego: nie obejdzie się bez prowokacji.

A jednak proces ogłupiania mas nie przebiega tak łatwo, jak by tego chcieli jego kreatorzy. Największemu ogłupieniu ulegli sami ogłupiacze. Pomimo tylu lat determinacji, sytuacja ciągle wymyka się spod kontroli. Na PiS głosują coraz młodsi, naród nadal się jednoczy, petycje lądujące w sejmowych koszach nadal podpisywane są przez miliony, a Kościół nie przestaje być wiarygodną ostoją moralności. Trudno się dziwić, że aparat dziennikarski popada w coraz większą nerwowość. Fastryga wam się pruje, towarzysze…

http://wpolityce.pl/polityka/225321-rez ... towarzysze

____________________________________
Ojczyznę wolną pobłogosław Panie.


21 gru 2014, 13:26
Zobacz profil
Fachowiec
Własny awatar

 REJESTRACJA14 wrz 2011, 21:56

 POSTY        1263
Post Re: Władcy Marionetek...
Sondaż starszy publikowany jest jako nowszy. Jak się ratuje poparcie PO

Sondaż opublikowany po 13 grudnia pokazuje zwycięstwo Prawa i Sprawiedliwości. W opublikowanych w mediach dwa dni później badaniach tej samej sondażowni wynika, że wygrywa jednak PO. Opinia publiczna odnosi wrażenie, że partii Jarosława Kaczyńskiego spada poparcie, a partii rządowej rośnie. To manipulacja, gdyż późniejszy sondaż został zrealizowany jeszcze przed badaniem przedstawiającym wygraną PiS.


Interesującego spostrzeżenia dokonał Marcin Gugulski, który na łamach serwisu blogerskiego naszeblogi.pl wyjaśnił mechanizm gry sondażami w mainstreamowych mediach.

14 grudnia, dzień po organizowanym przez Prawo i Sprawiedliwość marszu „Wiadomości” TVP1 powołując się na sondaż TNS Polska ogłosiły, że PiS przegania PO w najnowszym sondażu.

Nie minęło wiele czasu i w mediach pojawił się kolejny sondaż. Badanie, którego wyniki niektóre media podały 16 grudnia za Polską Agencją Prasową, również zostało przeprowadzone przez TNS Polska. Okazuje się jednak, że jego wyniki były już zupełnie inne. Według tego sondażu PO znalazła się po raz kolejny przed PiS, a poparcie dla PSL i SLD praktycznie się zrównało.

- Przeciętny widz i czytelnik w ogóle nie zwrócił na to uwagi. Czytelnik nieprzeciętny, ale i niedociekliwy mógł pomyśleć: PiS-owi wzrosło a za chwilę spadło… Świetnie/Szkoda [niepotrzebne skreślić] – tłumaczy Gugulski na łamach naszeblogi.pl.

Jak zauważył bloger informacja z 14 grudnia (PiS przegania PO) dotyczyła sondażu przeprowadzonego przez TNS Polska w dniach 10-11 grudnia, tymczasem podana przez media później - 16 grudnia informacja (Platforma znów przed PiS) dotyczyła wcześniejszego sondażu przeprowadzonego przez TNS Polska w dniach 5-10 grudnia!

Poniżej publikujemy informacje o metodzie badania, jego próbie oraz terminie wykonania sondażu, które zawarte zostały pod wynikami badań TNS Polska.

Sondaż z 14 grudnia
Badanie zostało przeprowadzone w dniach 10–11 grudnia 2014 r. na ogólnopolskiej próbie 1000 respondentów w wieku powyżej 18 roku życia. Możliwy błąd wynosi +/- 3 proc.  
 
Sondaż z 16 grudnia:
TNS Polska przeprowadził sondaż w dniach 5-10 grudnia na ogólnopolskiej, reprezentatywnej próbie 968 mieszkańców Polski w wieku 18 i więcej lat. Preferencje partyjne zostały określone dla 570-osobowej grupy respondentów deklarujących "zdecydowanie" lub "raczej" zamiar uczestniczenia w wyborach parlamentarnych.

http://niezalezna.pl/62461-sondaz-stars ... oparcie-po

* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
Co się takiego stało, że poparcie dla PSL spadło aż o 16...

Co się takiego stało, że poparcie dla PSL spadło aż o 16 punktów?


1. Gdybyśmy, żyli w kraju w pełni demokratycznym od wczorajszego dnia kiedy to w telewizji publicznej (w TVP Info) pokazano wyniki wyborczego sondażu przeprowadzonego na jej zlecenie, mielibyśmy do czynienia z sensacją i burzą w mediach.
Gdyby wybory przeprowadzono w dniach 10-11 grudnia według TNS Polska, wygrałoby je Prawo i Sprawiedliwość (badano poparcie dal tej partii razem z Solidarną Polską i Polską Razem) z 34% poparciem (215 mandatów w Sejmie), druga byłaby Platforma 31% ( 195 mandatów), trzeci PSL z 8% poparciem (37 mandatów), czwarty Kongres nowej Prawicy 5% (9 mandatów) i piąte SLD także 5% (4 mandaty).
Politycy i politolodzy zwracali wczoraj uwagę w mediach głównie na wzrost notowań Prawa i Sprawiedliwości (rzeczywiście w stosunku do poprzedniego miesiąca przybyło tej partii 6 punktów procentowych) i bliskie już osiągniecie bezwzględnej większości w Sejmie, ale wręcz milczeniem potraktowano wynik PSL-u, a przecież jego poparcie spadło w ostatnich dwóch tygodniach blisko o 16 punktów procentowych.
2. Przypomnijmy tylko, że w wyborach do sejmików województw, które odbyły się 16 listopada , po 6 dniach liczenia wyników PKW pod wodzą swego przewodniczącego sędziego Stefana Jaworskiego ogłosiła, że wygrało je Prawo i Sprawiedliwość.
Wynik jaki osiągnął PiS to tylko 26,85% (różnica z badaniem exit poll aż 4,65 punktu procentowego), drugie miejsce zajęła Platforma 26,36% (w tym przypadku różnica wyniosła tylko 0,54 punktu procentowego), trzecie miejsce zajął PSL z wynikiem 23,68% (w tym przypadku różnica wyniosła aż 6,68 punktu procentowego w stosunku do exit poll), wreszcie czwarte miejsce zajęło SLD z wynikiem 8,78% (czyli prawie dokładnie tyle ile wynikało z badania exit poll).
A więc w stosunku do wyniku ogłoszonego przez PKW w ciągu zaledwie dwóch tygodni PSL straciło aż 16 punktów procentowych poparcia.
3. Jeszcze bardziej zastanawiające byłoby porównanie tego ostatniego sondażu i poparcia w nim PSL-u z poparciem dla tej partii w poszczególnych województwach osiągniętego zdaniem PKW w wyborach 16 listopada.
Przypomnijmy, że na podstawie wyników ogłoszonych przez PKW, PSL wygrało wybory do sejmików aż w 4 województwach.
Najlepszy wynik osiągnęło w województwie świętokrzyskim, zdaniem PKW było to aż 48,24%, w województwie lubelskim z wynikiem 32,43% , w obydwu województwach wygrało z Prawem i Sprawiedliwością ale wygrało także z Platformą w województwach, które do tej pory wydawały się jej bastionem.
W województwie wielkopolskim PSL zdaniem PKW osiągnął poparcie wynoszące 25,80% podczas gdy Platforma 25,73% (w tym województwie było najwięcej głosów nieważnych bo aż 20%), a z kolei w województwie warmińsko-mazurskim PSL osiągnął poparcie 37,09% podczas gdy druga Platforma tylko 26,88% poparcia.
Po zaledwie dwóch tygodniach o takim poparciu, PSL może tylko pomarzyć.
4. Gdyby wyniki wyborów do sejmików były prawdziwe (gdyby ich nie sfałszowano) zapewne ten sondaż i zaledwie 8% poparcie dla PSL-u, byłby przedmiotem poważnych analiz socjologów i politologów.
Zastanawiano by się co takiego w sferze realnej się stało, że poparcie dla PSL -u spadło aż o tyle punktów jakie błędy popełnił obecny lider tej partii Janusz Piechociński czy jej ministrowie Marek Sawicki (czy na przykład znowu nazwał rolników frajerami ) albo minister Władysław Kosiniak-Kamysz (zaproponował na przykład likwidację KRUS-u).
Nic takiego się nie dzieje, ponieważ poważni analitycy doskonale wiedzą, że wyniki wyborów PSL-u do sejmików województw, są rezultatem licznych cudów na urnami, co potwierdzają nawet niektórzy prominentni politycy tej partii.
Niedawno w jednym z programów telewizyjnych programów poseł Eugeniusz Kłopotek powiedział całkiem szczerze „mnie nie interesują sondaże, zobaczymy co będzie przy urnach”.
No i 16 listopada (a dokładnie 6 dni później) zobaczyliśmy jaką moc sprawczą przy urnach i poza nimi, mają działacze PSL-u w terenie, szczególnie po „zarządzeniu” bałaganu z liczeniem głosów przez „leśnych dziadków” w Warszawie.

http://naszeblogi.pl/51495-co-sie-takie ... lo-az-o-16

* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
O cudach nad urną, „odmętach szaleństwa”, wyborach w PRL i szkoleniu PKW w Moskwie. Nie tylko z Sejmu wzięte…

Gdyby kierować się diagnozą Bronisława Komorowskiego, dokonaną zanim jeszcze ogłoszono oficjalne wyniki wyborów samorządowych, coraz więcej osób w Polsce, w tym ogólnie szanowanych, z tytułami profesorskimi i pochodzących z różnych stron sceny politycznej, pogrąża się „w odmętach szaleństwa”…


Kilka przykładów z ostatnich dni. Według definicji prezydenta, szaleńczy wir porwał takiego na przykład prof. Pawła Śpiewaka, niegdyś polityka Platformy Obywatelskiej i sąsiada Komorowskiego z ław poselskich.

Jeżeli mamy tak dużą liczbę głosów nieważnych, to jest to zastanawiające. Zwłaszcza jeśli są bardzo wysokie w poszczególnych regionach, mamy też dziwny wynik PSL

— wylicza socjolog.

Mamy prawo, niezależnie od Kaczyńskiego, zadawać sobie pytania o mechanizmy wyborcze; czy są czyste i reprezentatywne. Mnie uderzyło, że na ostatniej sesji rady Warszawy przed wyborami zmieniono granice okręgów wyborczych

— dodaje.

Po uszy w prezydenckich „odmętach szaleństwa” zanurzył się również Kornel Morawiecki, legendarny opozycjonista z czasów PRL.

Naruszono podstawy naszego ustroju, tożsamości, naszej zgody na demokrację. Te wybory niszczą poczucie uczestnictwa w akcie niezbędnym dla dobrego rządzenia. Powtarzam, ich wynik nie oddaje woli narodu

— mówi założyciel Solidarności Walczącej w rozmowie z publicystką „Rzeczpospolitej” Elizą Olczyk.

W tym samym wywiadzie Morawiecki ocenia, że w Smoleńsku doszło do tragicznej katastrofy, a nie do zamachu, czym zapewne utrudnia Komorowskiemu czy Stefanowi Niesiołowskiego podciągnięcie swojej osoby pod „podpalaczy Polski”.

Ale i tak musi być przez krzewicieli „polityki miłości” oznaczony etykietką szaleńca, bo o ostatnich wyborach mówi:

Cuda nad urną zdarzały się tylko w PRL, ale wtedy nikt nie miał złudzeń co do uczciwości wyborów. A tutaj nam wmawiają, że wszystko jest w porządku.

Skoro jesteśmy przy wątku PRL, tak eksploatowanym w okolicach 13 grudnia, a przez Ewę Kopacz wykorzystanym do insynuacji pod adresem Jarosława Kaczyńskiego, przytoczę interesujące oświadczenie posła Józefa Rojka z klubu Sprawiedliwa Polska.

Parlamentarzysta przypomina jak to w PRL z cudami nad urną było.

W związku ze zbliżającymi się wyborami w grudniu 1946 r. Bolesław Bierut poprosił o pomoc tych funkcjonariuszy NKWD, którzy wcześniej zajmowali się sfałszowanym referendum ludowym. Ekipa pułkownika Arona Pałkina, naczelnika wydziału ˝D˝ Ministerstwa Bezpieczeństwa Państwowego ZSRR, specjalizująca się w fałszowaniu i preparowaniu dokumentów pisanych, przybyła do Warszawy na początku stycznia 1947 r.

— opisuje Rojek.

Przeprowadzone w 1947 r. wybory zostały sfałszowane praktycznie na każdym szczeblu komisji wyborczych. Fałszerstw dokonali ludzie wyznaczeni przez polskie władze komunistyczne przy technicznym nadzorze i wsparciu funkcjonariuszy radzieckich. Ponadto Bierut wraz z kierownictwem PPR zarządził jednocześnie podjęcie dodatkowych kroków, a mianowicie zamianę urn wyborczych w niektórych obwodach, podrzucanie do urn kart do głosowania, a w niektórych komisjach przygotowanie dwóch egzemplarzy protokołów; w jednym z nich miało nie być danych liczbowych. Na ok. 5,5 tys. komisji obwodowych rządowi udało się utworzyć aż 3515 komisji złożonych wyłącznie z członków PPR

— kontynuuje poseł.

Rojek podkreśla, że rok wcześniej, w czasie referendum ludowego, grupa Pałkina ˝sporządziła ponownie˝ 5994 protokoły komisji obwodowych, wpisując do dokumentów fałszywe wyniki. Podrobiono przy tym 40 tys. podpisów członków komisji wyborczych.

W tym miejscu poseł przechodzi do elekcji samorządowej przeprowadzonej w Polsce 68 lat później…

Przed ostatnimi wyborami rosyjscy specjaliści nie latali do Polski, a przynajmniej nic nam na ten temat nie wiadomo, natomiast członkowie PKW byli w ubiegłym roku w Moskwie na szkoleniu. Gospodarzem spotkania był szef rosyjskiej Centralnej Komisji Wyborczej Władimir Czurow, człowiek Putina specjalizujący się w fałszowaniu wyborów

— stwierdza Rojek.

I dodaje:

Na pewno ktoś powie, że to zupełnie nielogiczne i przypadkowe porównanie. Bynajmniej - to władza nielogicznie próbuje wyjaśnić ponad 18% nieważnych głosów oddanych w wyborach do sejmików. I tych 40% nieważnych głosów oddanych przez mieszkańców woj. pomorskiego równie mętnie próbuje tłumaczyć. Oczywiście przesadzono, bo 1000-procentowego przyrostu głosów na ludowców w mieszczańskiej Gdyni nie można w żaden sposób już wyjaśnić.

Rojek nawiązuje też do [głośnej wypowiedzi senatora PO Janusza Sepioła, który napiętnował swego partyjnego kolegę Stanisława Kracika, gdy ten odważył się w II turze wyborów prezydenta Krakowa poprzeć kandydata PiS Marka Lasotę.

Trzeba sobie wyobrazić, co by było, jakby był w Krakowie prezydent z PiS. To byłby groźny przyczółek. Prezydent by brał udział w dziesiętnicach, byłyby pomniki Lecha i Marii. Kraków ma znaczenie symboliczne. Popatrzmy na przestrzenną politykę historyczną. PiS przejmuje różne ważne miejsca dla tradycji Polaków. To Jasna Góra, powstanie warszawskie i katedra wawelska. Chodzi o zagarnięcie historycznego miasta. Nie można do tego dopuścić

— grzmiał senator Platformy.

Senator Sepioł, jak się zdaje, wyjaśnił wszystko. Już wiemy, o co chodzi. Ta władza zrobi wszystko, żeby nie oddać steru rządzenia Polską

— konkluduje Rojek.

A kto próbuje odspawać Platformę od tego steru, tego bosman Komorowski strąca z pokładu „w odmęty szaleństwa”.

http://wpolityce.pl/polityka/226137-o-c ... jmu-wziete

* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
Sędzia Trybunału Stanu o oświadczeniu prezesów sądów: „Zagłaskują rzeczywistość, prowadzą do znieprawienia systemu”.

Polityce.pl: Prezesi najważniejszych sądów – TK, SN, NSA – wydali kolejne oświadczenie, odnoszące się do słów Jarosława Kaczyńskiego. Tym razem poczuli się urażeni stwierdzeniem, że wzięli udział w wywieraniu presji na sądy w związku z protestami wyborczymi. Prezes PiS mówił tak o ich deklaracji, że wybory samorządowe odbyły się zgodnie z prawem i nie ma mowy o fałszerstwach. Jak Pan ocenia ostatnią aktywność prezesów TK, SN, NSA?

Piotr Andrzejewski, był senator, sędzia Trybunału Stanu:
Gdybym miał to najkrócej określić, powiedziałbym: „uderz w stół, nożyce się odezwą”. Skala nieprawidłowości w tych wyborach przekroczyła dopuszczalną miarę. Podważa wręcz zasadność uznania Polski za demokrację, którą chroni państwo prawa. Brak jednak reakcji wymiaru sprawiedliwości, widać jego ograniczenie się do tego, by wykazując błędy i nieprawidłowości wyborcze wskazywać, że nic się nie stało. To na gruncie prawa przyjmuje formułę orzeczenia, że błędy nie mają wpływu na wyniki wyborów. To wszystko skłania mnie do uznania, że potrzebny jest powrót do znanego z przeszłości Ruchu Egzekucji Praw.

Dlaczego widzi Pan taką potrzebę? Co miałby ten Ruch w Polsce zrobić?

W Polsce trzeba bić na alarm wobec oceny nieprawidłowości przez tych, którzy powinni szukać środków zaradczych. Oni dziś zagłaskują rzeczywistość, prowadząc do znieprawienia systemu. Sądzę, że takie ostre reakcje wywołuje to, że oni sami uważają się za beneficjentów systemu. W mojej ocenie narasta proces rozmijania się przepisów konstytucyjnych dotyczących państwa prawa, demokracji, ludowładztwa z funkcjonowaniem wszystkich trzech form władzy, zarówno władzy ustawodawczej, jak i wykonawczej i sądowniczej.

Kto miałby naprawić tę sytuację? Jak sprawić, by przepisy konstytucji stały się realne?

Przede wszystkim należałoby liczyć, że wszystkie formacje polityczne będą szukały wspólnie środków zaradczych dot. Patologii III RP, zamiast pokrywać je głosami oburzenia na krytyków tych patologii. Te głosy oburzenia słychać z ust również tych, którzy kiedyś walczyli o ten system. Oni obecnie kryją nieprawidłowości. A jeśli nie kryją, to na pewno zafałszowują rzeczywistość swoimi oświadczeniami.

Może jednak Jarosław Kaczyński przesadził? Może nie należało tak rugać szefów sądów?

W słowach Jarosława Kaczyńskiego, wypowiedzianych w obecności niemal 100 tys. uczestników marszu, podzielających jego postulaty i opinie, znajdujemy to, co ogromna liczba Polaków uważa za pilne zadanie dla władz. Rządzący zamiast szukać środków zaradczych wyrażają jednak swoje zaniepokojenie tym, że ktoś upomina się o stosowanie demokracji i prawa zgodnie z deklarowanymi zasadami. Sytuacja coraz mocniej zaczyna przypominać postkomunistyczny model Orwellowski, gdzie słowa konstytucji zaczynają być pustymi hasłami.

Do czego to może prowadzić? Co będzie się działo, gdy konstytucja stanie się fikcją?

Konstytucja nie będzie fikcją. Nawet konstytucja stalinowska była pięknie napisana, ale rzeczywistość była inna. Dlatego właśnie uruchomiliśmy cały ruch opozycyjny. Obecnie znów utożsamiam się z ruchem opozycyjnym, wobec znieprawiania państwa, znieprawiania prawa, wypaczania klientelizmem i partyjniactwem systemu, nie dopuszczania opozycji do współdziałania w naprawie państwa. Należę dziś do tych, którzy patrzą i z troską i niepokojem na rozwój sytuacji. Trzeba manifestować solidarność w opozycji do władzy, która jak za czasów komunistycznych wyalienowała się od społeczeństwa.

Wciąż jednak widać, że władza może liczyć na poparcie dużej grupy społecznej, albo przynajmniej jej milczące przyzwolenie

Oczywiście władza będzie miała związek z grupami klientelistycznymi. Klientela władzy wciąż jest szeroko rozbudowana. Co więcej, przy pogłębiającym się upadku państwowości polskiej w tych grupach zaczyna dominować niepokój o swój stołek i przyszłość. Władza dziś natomiast jest coraz bardziej wyalienowana od narodu. Dziwi mnie, niepokoi i smuci, że ludzie, z którymi wspólnie walczyliśmy, dziś stanęli przeciwko tym, którzy chcą uzdrawiać system. Stosują oni sformułowania adekwatne w odniesieniu do władzy, która zagłaskuje rzeczywistość. Zamiast siąść razem z opozycją, odżegnuje się ją od czci i wiary. Przed wyborami warto próbować prostować ścieżki. Warto przyjrzeć się postulatom tych tysięcy ludzi, którzy wyszli na ulice. Ich aktywność to wyraz troski obywatelskiej. Nie należy tego traktować w kategoriach walki.

Prezesi sądów jednak uznają, że mamy do czynienia z walką. To błędne działanie?

Kolegom z najważniejszych stanowiskach władzy sądowniczej mówię: „uważamy, że żarty się skończyły. Czas na reakcję, ale z Waszej strony, bo jesteście już poza społeczeństwem, które doświadcza inaczej rzeczywistości”. Ja uważam, że nie ma państwa prawa dopóki się rozgrzesza przestępców w togach, którzy obecnie pełnią funkcje w państwie. Dziś w Polsce dekomunizacja jest fikcją. Wciąż obowiązuje ta sama doktryna zafałszowania rzeczywistości ze względów politycznych.

Rozmawiał Stanisław Żaryn

http://wpolityce.pl/polityka/226145-sed ... asz-wywiad

____________________________________
Ojczyznę wolną pobłogosław Panie.


21 gru 2014, 13:27
Zobacz profil
Fachowiec
Własny awatar

 REJESTRACJA14 wrz 2011, 21:56

 POSTY        1263
Post Re: Władcy Marionetek...
Doniesienie na „michnikowego szmatławca”.
Cisza wyborcza została naruszona?


PiS złożyło zawiadomienie do prokuratury w sprawie złamania ciszy wyborczej przez „michnikowego szmatławca”. W ubiegłą sobotę „GW” opublikowała kilka artykułów, które agitowały na rzecz kandydatów PO.


 Zawiadomienie złożył pełnomocnik wyborczy partii Krzysztof Sobolewski. Po raz pierwszy do złamania ciszy przez „Wyborczą” doszło ok. godz. 1 w nocy z soboty na niedzielę. Wicenaczelny „michnikowego szmatławca” Jarosław Kurski na stronie internetowej dziennika opublikował tekst krytykujący Prawo i Sprawiedliwość pt. „Nie dajmy się ogłupić”. W tym samym czasie warszawska gwno.pl zachwalała działalność prezydent Warszawy Hanny Gronkiewicz-Waltz. Z kolei wrocławski portal „Wyborczej” krytykował kandydatkę PiS‑u Mirosławę Stachowiak-Różecką i opublikował tekst „Dutkiewicz wygra? Wyniki sondażu”.

  O awanturze w internecie, do której doszło po publikacjach w „michnikowemu szmatławcowi” pisaliśmy już na łamach portalu niezalezna.pl. Na twitterze zawrzało. Pojawiły się zarzuty o złamanie ciszy wyborczej, bo tekst polityczny, nakłaniający wyborców do określonego zachowania. Chodzi też o czas publikacji. Na portalu „GW” tekst ukazał się o godzinie 1.00, a cisza wyborcza obowiązuje od północy. Poza tym znalazł się na okładce papierowej gazety z 29 listopada. Tutaj nie ma więc wątpliwości.

Zgodnie z obowiązującymi przepisami naruszenie zakazu prowadzenia agitacji wyborczej w okresie ciszy wyborczej stanowi wykroczenie, a naruszenie zakazu podawania do publicznej wiadomości wyników sondaży zachowań wyborczych i przewidywanych wyników wyborów - występek.

Oznacza to, że w czasie obowiązywania ciszy wyborczej obowiązuje bezwzględny zakaz rozdawania ulotek lub wieszania plakatów wyborczych, a także organizowania spotkań o charakterze wyborczym. Zakazane jest również namawianie do głosowania na poszczególnych kandydatów. Naruszenie powyższych zakazów zagrożone jest karą grzywny od 50 zł nawet do 5 tys. zł. Cisza wyborcza obowiązuje również w internecie, a co za tym idzie za jej złamanie może zostać uznane nawet „lajkowanie” na portalu społecznościowym profilu poszczególnego kandydata w wyborach samorządowych.

Najwyższa kara obowiązuje za naruszenie ciszy wyborczej w zakresie zakazu publikacji sondaży wyborczych (nawet tych informujących o frekwencji). Za ten czyn grozi od 500 tys. zł nawet do 1 mln zł.

http://niezalezna.pl/61972-doniesienie- ... -naruszona

* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *

Sądowa porażka Michnika.
Twierdził, że Ziemkiewicz w "GP" naruszył jego dobra


Sąd Apelacyjny w Warszawie oddalił apelację Adama Michnika w procesie o naruszenie dóbr osobistych - informuje Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich. Sprawa dotyczyła felietonu Rafała Ziemkiewicza w „Gazecie Polskiej” z 2012 roku.


Przypomnijmy: Rafał Ziemkiewicz napisał w "GP", że Michnik przy pomocy "usłużnych, rozgrzanych sędziów" terroryzuje pozwami sądowymi swoich oponentów. Redaktor naczelny "michnikowego szmatławca" napisał pozew. ale sąd I instancji oddalił w całości jego powództwo. Adam Michnik wniósł jednak apelację od wyroku.

Sąd apelacyjny oddalił dziś apelację. "W uzasadnieniu zaznaczył, że wytaczane przez Michnika pozwy mogły być postrzegane jako hamowanie dyskursu publicznego. Wprawdzie uznał, że powód mógł poczuć się dotknięty słowami w spornej publikacji, jednak nie sposób wysnuć z tego tak daleko idących wniosków, jak wskazał skarżący. Zwrócił także uwagę na specyfikę gatunku dziennikarskiego, jakim jest felieton" - czytamy na portalu sdp.pl.

Sąd zasądził na rzecz pozwanego (Rafała Ziemkiewicza) 2070 zł tytułem zwrotu kosztów.

http://niezalezna.pl/62527-sadowa-poraz ... jego-dobra

* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *

"Najlepsza kiełbasa jaką jadłem", "kwiaty dla kolejarzy" - relacja gwno.pl z Pendolino

"Wagony do niej podoczepiali (...) w trzecim siedzą same grubasy, Siedzą i jedzą tłuste kiełbasy" - opisywał jazdę lokomotywy Julian Tuwim. W relacji portalu gwno.pl również kiełbasa (biała) stała się przewodnim tematem ich wyprawy Pendolino. "Nasza ekipa reporterska jedzie z Warszawy do Gdańska" chwalą się pracownicy z Czerskiej.


Najlepszy dowcip dnia, "Miś" na miarę naszych czasów. Relacja "NA ŻYWO" gwno.pl od rana budzi spore rozbawienie Internautów. Nie bez przyczyny. Oto wybrane cytaty:

- "Pani Paulina jest ankieterką. Zadała nam 100 pytań o Pendolino. Czy ładnie, czy nowocześnie, czy bezpiecznie itd. Na wszystkie pytania odpowiadaliśmy raczej pozytywnie"
- "Dojechaliśmy na miejsce. Jesteśmy bardzo zadowoleni"
- "W Warsie szefem jest Daniel ... Kucharski. Czym różni się nowy wagon restauracyjny od starego? - No zmywarki w końcu mamy! Koniec zmywania ręcznego - opowiada. - No i druga zmiana to koniec z gazem. Teraz mamy już elektryczność"
- "Pociąg z naszymi dziennikarzami dojechał do Malborka. 13 minut opóźnienia z Warszawy udało się nadrobić, są nawet dwie minuty zapasu."

Jeden z najzabawniejszych fragmentów, autorstwa reportera gwno.pl, Marka Sterlingowa warto zacytować w całości:
Biała kiełbasa - tu mamy niezłą zagadkę. Otóż jest naprawdę dobra, a wręcz rewelacyjna. Wyjątkowo delikatna jak na ten gatunek kiełbasy.Chyba najlepszą jaką jadłem w życiu. Wars ma stałych dostawców, jest więc nadzieja, ze tak będzie zawsze. Można też zamówić sobie jedzenie czy picie do miejsca w wagonie. I, ciekawostka, nie trzeba tego robić osobiście - można skorzystać z aplikacji Warsu na telefon. Co za czasy!

Obrazek

Obrazek

"Wars zaś w szóstym wagonie bigosem w nos nam wionie" - śpiewały Wały Jagielońskie. Tym razem nie ma bigosu, są kanapki. Pieczywo wygląda na mocno niedopieczone, ale - jak deklarują reporterzy - jest smaczne - czytamy w serwisie Agory.

Nie zabrakło, tego co wielu pamięta z czasów PRL, czyli kwiatów dla kolejarza! gwno.pl donosi: "Pendolino jadące z Wrocławia do Warszawy zatrzymywało się dziś rano w Częstochowie. Pociąg wywołał tam niemałe poruszenie - byli ciekawscy z aparatami, żarty maszynisty i... kwiaty dla kolejarzy.".
Reporterzy nie kryją też zachwycenia prędkością Pendolino.
- Mija pierwsza godzina podróży. Jedziemy z szybkością 160 km/h. Kompletnie tego nie czujemy. Upewniamy się nawet u kierownika, czy rzeczywiście rozwinęliśmy już taką szybkość. - Tak, tak - zapewniana pan Grzegorz - czytamy.

Tak Internauci na Twitterze drwią z relacji gwno.pl

Obrazek

Olga Alehno z "Gazety Polskiej Codziennie" proponuje, by portal gwno.pl tytułować per "kiełbasiany". Pojawiły się też pierwsze memy:

Obrazek
Obrazek

Dziennikarz "Rzeczpospolitej" postanowił pójść o krok dalej niż "reporterzy" gwno.pl... i zrobił sobie tzw. selfie w Pendolino. Naprawdę:

Obrazek

http://niezalezna.pl/62373-najlepsza-ki ... -pendolino

* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
Bareja się chowa… „Biała kiełbasa jest rewelacyjna!” Zobacz euforię gwno.pl podczas przejazdu Pendolino…

Obrazek

Jak zapewne państwo wiedzą, powszechna radość z przyjazdu Pendolino do Polski średnio udzieliła się naszej redakcji.
Trochę życzliwie żartowaliśmy z entuzjazmu, jaki opanował media, ale to, co zobaczyliśmy dzisiaj w serwisie gwno.pl przebija wszelkie możliwe granice. Filmy Barei to przy tym naprawdę ledwie zauważalna satyra…

Ale po kolei. Reporterzy serwisu z Czerskiej postanowili przeprowadzić relację na żywo z pierwszej podróży Pendolino. W pociągu zasiadł korespondent Marek Sterlingow, znalazły się wejściówki do chluby i dumy Sławomira Nowaka i rozanieleni reporterzy ruszyli. A wraz z nim czytelnicy portalu.

Pomijamy zachwyty nad komfortem jazdy, szybkością pociągu i tego typu opisami, które znajdą państwo w co drugim serwisie sprzyjającym rządowi. Nas urzekł przede wszystkim opis posiłku w Pendolino.

Oddajmy głos Sterlingowi.

Biała kiełbasa - tu mamy niezłą zagadkę. Otóż jest naprawdę dobra, a wręcz rewelacyjna. Wyjątkowo delikatna jak na ten gatunek kiełbasy. Chyba najlepszą jaką jadłem w życiu. Wars ma stałych dostawców, jest więc nadzieja, ze tak będzie zawsze

— czytamy.

Obrazek

Do kiełbasy musi być jednak kromka chleba. Czy się znajdzie? I czy aby nie będzie czerstwa? Te ważne dylematy na szczęście udaje się ominąć i pokonać.

„Wars zaś w szóstym wagonie bigosem w nos nam wionie” - śpiewały Wały Jagielońskie. Tym razem nie ma bigosu, są kanapki. Pieczywo wygląda na mocno niedopieczone, ale - jak deklarują reporterzy - jest smaczne

— piszą podekscytowani dziennikarze.

A jeśli kogoś nie stać na kanapkę lub kiełbasę? Na szczęście są poczęstunki. Przynajmniej dla panów redaktorów.

Kolejna różnica to poczęstunek. Pasażerowie pierwszej klasy otrzymają ciepły i zimny napój oraz ciastko. Pasażerowie drugiej klasy muszą wybrać jeden napój, bez ciastka

— opowiadają reporterzy.

Obrazek

Podróż reporterów gwno.pl urozmaicają poznane osoby.

Pani Paulina jest ankieterką. Zadała nam 100 pytań o Pendolino. Czy ładnie, czy nowocześnie, czy bezpiecznie itd. Na wszystkie pytania odpowiadaliśmy raczej pozytywnie. Z jednym wyjątkiem - czy cena biletu jest dla nas atrakcyjna? No niestety nie jest

— ubolewają autorzy relacji.

Cena biletu to jedno. Problemem jest też kara. Reportaż z Pendolino ma też sceny niemalże dramatyczne.

Zgubiłem bilet, zgubiłem bilet - rozpacza jeden z pasażerów. Chodzi po całym pociągu i szuka. Teraz poszedł nawet do pani, która w tym pociągu zajmuje się sprzątaniem. Sytuacja nie jest wesoła, bo być może, oprócz kupienia nowego czeka go jeszcze kara - 650 zł

— czytamy.

Z czystym sumieniem przyznajemy reporterom nagrodę (pod)lizaka - i życzymy smacznego!

A czytelnicy podsyłają nam Pendolino z innej perspektywy…

https://www.youtube.com/watch?feature=p ... UXDl-HFc7E

http://wpolityce.pl/polityka/225888-bar ... -pendolino

____________________________________
Ojczyznę wolną pobłogosław Panie.


21 gru 2014, 13:30
Zobacz profil
Fachowiec
Własny awatar

 REJESTRACJA14 wrz 2011, 21:56

 POSTY        1263
Post Re: Władcy Marionetek...
Na kolanach przed władzą, z bejsbolem na opozycję. Media III RP w akcji…

Każdy kto oglądał dzisiejszy poranek w TVP Info i słuchał wypowiedzi rzeczniczki prezydenta Komorowskiego, a następnie rzecznika PiS, mógł na własne oczy zobaczyć na czym polega system medialny III RP i ile w Polsce pozostało jeszcze ze stanu wojennego.

Pytanie do rzeczniczki Bronisława Komorowskiego pokazywało, że Joannę Trzaska-Wieczorek nie natknie się na trudne pytania, a jej jedynym zadaniem będzie recenzowanie poczynań opozycji, przy jednoczesnym wywyższaniu swojego pryncypała.

Co pan prezydent myśli na temat tego, co powiedziała premier Kopacz, która stwierdziła, że to, iż Jarosław Kaczyński organizuje ten marsz jest dowodem na to, że prezes Kaczyński nie rozumie Polaków?


— zapytała dziennikarka.

Bronisław Komorowski nie zamierza nikogo krytykować za to, że organizuje marsze i manifestacje. 33 lata temu był internowany, żeby dzisiaj prezes Jarosław Kaczyński i jego środowisko mogło organizować swój marsz

— powiedziała Trzaska-Wieczorek.

Ale Kaczyńskiego to nie przekonuje

— rzuciła rezolutnie dziennikarka.

Jej kolega nie ustępował koleżance w laniu miodu na serce rzeczniczki Komorowskiego:

Z jednej strony mamy światełko prezydenckie w oknie, a z drugiej strony marsz PiS…

— podsunął politykowi gotowca.

Tu można zobaczyć fragment tej „rozmowy” między dziennikarzami ogólnopolskiej telewizji, a przedstawicielem władzy.

Kilkanaście minut później z zupełnie innymi klimatami medialnymi, przy tych samych dziennikarzach, zetknął się rzecznik prasowy PiS – Marcin Mastalerek.

Czy demokracja jest zagrożona?

— zapytał wyraźnie kpiącym tonem dziennikarz.

Oczywiście, jesteśmy na „autostradzie” biegnącej wprost na Białoruś…

To niech pan poda choć jeden, dwa, no… trzy przykłady tego, że jesteśmy na drodze do Białorusi, poza tym, że graniczymy z tym krajem

— przerwał dziennikarz wypowiedź polityka opozycyjnego kolejnym pytaniem.

Wejście ABW do redakcji tygodnika „Wprost”, zatrzymanie dziennikarzy pełniących obowiązki służbowe w PKW, sfałszowanie wyborów samorządowych i jeszcze jeden przykład…

— zaczął wymieniać rzecznik PiS, ale nie dane mu było dokończyć zdania.

Moment, moment, moment! Trzy wystarczą. Sfałszowanie wyborów – na jakiej podstawie pan to mówi?

— przerwał dziennikarz.

Na podstawie wniosków, które złożyliśmy…

Tego też polityk nie dokończył, bo dziennikarz mu przerwał:

Ale na podstawie wniosków to ja mogę powiedzieć, że jest pan złodziejem i złożyć wniosek: i mogę wówczas mówić, że jest pan złodziejem.

Rzecznik PiS próbował się przebić:

Jest jeden bardzo poważny dowód, że zmierzamy ku Białorusi…

Dziennikarz znowu przerwał:

Wiem, sfałszowane wybory.

Mastalerek:

Czy mogę dokończyć zdanie?

Dziennikarz:

Tak, ale proszę powiedzieć, gdzie sfałszowane

Jest jeden bardzo poważny dowód, że zmierzamy ku Białorusi

— rzecznik Mastalerek jeszcze się nie poddał:

Tym dowodem jest pana rozmowa z politykiem opozycyjnym. Przed chwilą była tu rzecznik prezydenta i było „tiutu-tiutu, spijanie sobie z dziubków”. A przychodzi rzecznik partii opozycyjnej i jest od razu atak. Jesteśmy w telewizji publicznej – przypominam to panu.

Za chwilę sytuacja powtórzyła się jednak. Mastalerek próbował dokończyć zdanie, dziennikarz przerywał.

Emocje dały się we znaki prowadzącym program. Dziennikarz kończąc audycję zapowiedział kolejną rozmowę:

Za chwilę naszym gościem będzie Adam Szejnfeld, Prawo i Sprawiedliwość.

Tu rozmowa z Marcinem Mastalerkiem:
https://www.youtube.com/watch?feature=p ... 4NMKxy2PQY

http://wpolityce.pl/media/225784-na-kol ... bacz-filmy

* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
Prawda mainstreamu

Lewą ręką za prawe ucho łapią się eksperci z głównego nurtu, aby pokazać sobotni marsz organizowany przez Prawo i Sprawiedliwość jako porażkę. Wbrew zapowiedziom nie podpalono Polski, a nawet nie zdemolowano miasta. Miała być grupa PiS-owskich działaczy, a było kilkadziesiąt tysięcy osób. Zamiast transparentów, ostrych antyrządowych i antyunijnych wystąpień, demonstranci mieli róże i morze biało-czerwonych flag. Nawet oszołoma nie udało się wykreować, bo jakoś uczestnicy marszu bez pudła i jak z rękawa sypali przykładami na nieprawidłowości wyborcze. No, ale jednak nie takie rzeczy w mainstreamie się kręciło. Co więc zarzucono w TVN-ie czy TVP uczestnikom marszu?  Że się uśmiechali, a przecież rocznica do wesołych nie należy. Że śpiewają „Rotę”, gdzie od ponad 100 lat jest fraza o Niemcach (politykom i zwolennikom PO przypominam, że pieśń ta to hymn PSL-u), że przypominają hasła ze stanu wojennego, że domagają się sprawiedliwych kar dla Kiszczaka i spółki. Cóż, jak mawiał Goethe: „Nikt nie jest tak bardzo zniewolony jak ktoś, kto czuje się wolnym, podczas gdy w rzeczywistości nim nie jest”.

http://niezalezna.pl/62383-prawda-mainstreamu

* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
Departament w akcji

Afera polityków Platformy z marszałkiem sejmu na czele musi wywoływać potępienie i oburzenie. Nie można przymykać oczu na nieuprawnione korzystanie z pieniędzy podatników, wyłudzanie z budżetu państwa nienależnych rekompensat za nigdy nieodbyte podróże. Dziennikarze największej telewizji informacyjnej stawili się zatem mocnym zespołem na konferencji prasowej w sejmie. Hasło „Cała prawda, całą dobę” zobowiązuje – byli nieustępliwi. Występujący politycy musieli się gęsto tłumaczyć, grad dociekliwych pytań nie miał końca. Co zrobią, by naprawić tę sytuację? Czy przerwą trwającą od lat nieformalną zgodę na wyłudzanie pieniędzy publicznych? Jaki mają pomysł na poprawę prawa regulującego te sprawy? Jak uszczelnią system kontroli, by nie dochodziło w przyszłości do takich afer? Można byłoby powiedzieć: w końcu media dobrały się do aferzystów. Gdyby nie jeden szczegół – adresatami dziennikarskiej dociekliwości byli posłowie opozycji! I tak Mariusz Błaszczak musiał się gęsto tłumaczyć za 80 tys. złotych, które skasował za domniemane podróże własnym autem Radosław Sikorski. Oto rzetelność i uczciwość dziennikarska w najczystszym wydaniu mediów III RP – politycy Platformy wzięli publiczną kasę, a PiS niech za to świeci oczami. Czy to podwójne standardy? Faworyzowanie? Znacznie więcej – prorządowe media są po prostu częścią systemu władzy. Są współczesnym departamentem środków masowego przekazu, a nie demokratycznymi instytucjami kontroli społecznej.

http://niezalezna.pl/62349-departament-w-akcji

* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
Skąd ta cisza?

Sytuacja ciszy medialnej po zeznaniach prezydenta Bronisława Komorowskiego jak i podczas ich składania daje dużo do myślenia. To jest dowód na to jak tragiczna sytuacja panuje w mediach. Zwłaszcza tych największych zarówno publicznych jak i prywatnych.

Mieliśmy do czynienia z sytuacją wyjątkową. Zeznania składał urzędujący prezydent w związku z jedną z największych afer politycznych początku rządów Donalda Tuska. Tymczasem media skwitowały tę sytuację, albo kilkoma zdaniami w prasie, albo kilkusekundowymi materiałami w serwisach informacyjnych. Tymczasem cały dzień królowała tak zwana „afera sałatkowa” – wykreowana sztucznie przez największe media.

Oczywiste jest, że do takiego zachowania w Sejmie nie powinno dochodzić, ale nie powinny one też zajmować tyle czasu, tyle energii i tyle pracy dziennikarzy. Sytuacja ta jest dowodem na to, że osoba prezydenta Bronisława Komorowskiego znajduje się pod ścisła kontrolą. Nic krytycznego nie można powiedzieć o Komorowskim, nie można przedstawić krytycznych opinii, komentarzy, a nawet nie można przedstawić go w sytuacji prawdziwej jak podczas składanych zeznań gdzie nie potrafił odpowiedzieć na najprostsze pytania sądu, obrony, adwokatów, czy Wojciecha Sumlińskiego. To jest dowód na to, że najpotężniejsze media są częścią układu medialno-rządowego.

Sytuacja, w której otoczenie prezydenta może wpływać na media jest sytuacją skandaliczną. W państwie demokratycznym urzędnicy, nawet prezydenta, nie powinni dostawać zapewnień, że bezpośredniej transmisji z zeznań nie będzie. To nie są już niezależne media. To są media dworskie, media prezydenckie, media prorządowe. Dlatego ta sytuacja powinna zostać wyjaśniona przez sejmową Komisję Kultury i Środków Przekazu, oraz przez parlamentarny Zespół do spraw Obrony Wolności Słowa. Właśnie ten zespół kilka tygodni temu opublikował bardzo dobry raport o finansowaniu największych mediów przez państwo. Nie może się tak zdarzyć, że urzędnik jest informowany, że nie będzie transmisji z zeznań Bronisława Komorowskiego. Władza nie może też wpływać na dziennikarzy. W tej sytuacji mogło dojść do nacisków, aby nie transmitować zeznań Komorowskiego, a tym samym pozbawia się opinię publiczną dostępu do informacji. To koniecznie trzeba zbadać.

Zeznania Komorowskiego były pełne sprzeczności, lawirowania niedomówień zasłaniania się brakiem pamięci. Były też sprzeczne z zeznaniami innych świadków. Za przykład mogą posłużyć zeznania Pawła Grasia. Bronisław Komorowski mówił, że spotykał się z jednym z oficerów pułkownikiem Leszkiem Tobiaszem, również świadkiem w tej sprawie, zweryfikowanym oficerem WSI, w cztery oczy. Tymczasem Paweł Graś zeznał, że był obecny podczas tego spotkania. To powinno być wyjaśnione. Podobnie sprawa się ma do dat tych spotkań. Bronisław Komorowski podawał różne daty w różnych zeznaniach. Trzecią sprawę, którą należy wyjaśnić jest ilość spotkań z żołnierzami wojskowych służb specjalnych, na przełomie listopada i grudnia 2007 r. Prezydent Komorowski mówił enigmatycznie o kilku spotkaniach z Leszkiem Tobiaszem. Nie sprecyzował tego dokładnie, nie przedstawił dokładnego harmonogramu to sprawia, że te zeznania budzą szereg wątpliwości. Tak jak szereg osób wskazuje, te zeznania mogą przyczynić się do tego, że zostaną ocenione, jako nieprawdziwe. Czy dlatego w mediach panowała cisza?

Piotr Bączek
Autor był członkiem Komisji Weryfikacyjnej do spraw WSI

http://naszdziennik.pl/polska-kraj/1196 ... cisza.html

____________________________________
Ojczyznę wolną pobłogosław Panie.


21 gru 2014, 13:33
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA23 sie 2009, 07:34

 POSTY        3657
Post Re: Władcy Marionetek...
Wolna Polska, wolne media.

Obrazek

____________________________________
Videtur et hoc mihi Platforninem non debere esse
Poza tym uważam że Platformę należy zniszczyć
/Katon starszy/


22 gru 2014, 22:59
Zobacz profil
Fachowiec
Własny awatar

 REJESTRACJA14 wrz 2011, 21:56

 POSTY        1263
Post Re: Władcy Marionetek...
„Jak pan sobie kupi telewizję, to pan będzie transmitował, co chce!”
Nerwy Olejnik ws. przemilczenia przesłuchania Komorowskiego…


Sprawa przemilczenia przez główne media (bądź jednie krótkiego wzmiankowania) tematu przesłuchania Bronisława Komorowskiego przed sądem, mocno rozemocjonowała gości radia zet.


Jacek Sasin z Prawa i Sprawiedliwości przekonywał, że to nie jest normalna sytuacja, a kwestia powiązań prezydenta z WSI jest poważna.

Sprawa jest nadzwyczajna. Nie na co dzień prezydent zeznaje przed sądem… Lech Kaczyński w analogicznej sytuacji pofatygował się do sądu, jak zwykły obywatel. Nie wiem, dlaczego prezydent nie może pójść do sądu… Prezydent Komorowski ma poważny problem. To do niego zwrócił się jeden z oskarżonych z propozycją wykradzenia aneksu. Pan prezydent jako poseł jeszcze - zamiast zareagować na próbę złamania prawa, podjął pewną grę w tej sprawie, jak sam powiedział, nie zareagował jak należy…
— mówił Sasin.

Dodał jednak, że „nie potwierdza”, by 10 kwietnia prezydent „buszował w Pałacu” - jak mówił Wojciech Sumliński. Poseł PiS zwrócił jednak uwagę na niecodzienne zachowanie mediów w tej sprawie.
Tak wielkie wydarzenie nie spotkało się z zainteresowaniem mediów, skupiono się na sałatce pani prof. Pawłowicz… Nikt nie transmitował przesłuchania, limitowano dostęp telewizji…
— mówił Sasin.

Replikując mu prof. Nałęcz odparł, że „to była nudna godzina”, więc dlatego media nie transmitowały przesłuchania… W obronie prezydenta stanęła też Olejnik, tłumacząc, że mamy ogromną wolność mediów.
Ludzie, ile można to pokazywać!? Jak pan sobie kupi telewizję, to pan będzie pokazywał i transmitował to, co pan chce. Nikt nas nie będzie zmuszał do tego, co mamy transmitować
— złościła się prowadząca rozmowę.

Tadeusz Cymański nie zgodził się z Olejnik. Polityk mówił, że to bardzo ważna sprawa, a prezydent powinien pamiętać, czy czytał aneks.
To nie jest insynuacja, ale niepokojące pytania. W interesie prezydenta było to, by transmitowano jak najszerzej…
— ocenił.

Bezstronność i elegancki styl prowadzenia rozmów z przedstawicielami opozycji od zawsze cechowały panią redaktor, ale w niedzielę pokazała naprawdę ostry pazur. Tylko skąd ta złość, skoro przesłuchanie „było nudne”, jak mówi prof. Nałęcz?

Powyższy dialog skomentowała na Salonie24.pl znana blogerka Kataryna:

Zawsze, gdy mnie nachodzi pozżymać się na media, przypominam sobie poufny list Jerzego Urbana do Czesława Kiszczaka z lutego 1983 roku, w którym Urban omawia swoją koncepcję ocieplania wizerunku MSW, z wykorzystaniem mediów. Kluczową rolę przewidział tam dla Waltera, którego tak opisywał: „Mariusz Walter – nadaje się na głównego konsultanta, jakiegoś szefa programowania, szefa realizacji programów radiowych i TV – jednym słowem nie kierownika pionu propagandy, lecz główną siłę koncepcyjno-fachową. Najzdolniejszy w ogóle redaktor telewizyjny w Polsce, organizator i koncepcjonista. Przedstawia tow. Rakowskiemu i mnie sporo interesujących koncepcji ogólnopolitycznych i propagandowych. (…) Sprawę zna gen. Jaruzelski. Dwukrotnie polecał przyjąć go na powrót do TV. Popiera ten zamysł także Rakowski, Główczyk, Bajdor. Nie przedstawiono jednak Walterowi konkretnej propozycji stanowiska. Walter zwleka z decyzją powrotu, żądając satysfakcji i pognębienia jego wrogów. Na razie pracuje w firmie polonijnej, gdzie robią wideo-kasety. Nie jest tą pracą usatysfakcjonowany. Materialnie też nie uznaje jej za dobrą. Walter jest więc w tej chwili do wzięcia i wkrótce będzie za późno, bo ma otrzymać wysokie stanowisko w TV, jak tam mu się oczyści przedpole. Wielki talent i wulkan energii. Oczywiście członek PZPR, ale raczej profesjonalista niż polityk. (…) Gdyby udało się pociągnąć Waltera, on zaproponuje dużo młodych, zdolnych ludzi. Ja dalej będę myśleć, rozglądać się i szukać.”

Wtedy z pomysłów Urbana nic nie wyszło, ale co się odwlecze, to nie uciecze.
Nie udawajmy, że TVN powstał od zera, a Walter to taki self-made man. Jak w sprawach o kluczowym znaczeniu funkcjonują polskie media, wiemy choćby ze wspomnień Leszka Millera i Tomasza Lisa, którzy tak relacjonują okoliczności (nie)ujawnienia charkowskiego pijaństwa Aleksandra Kwaśniewskiego. Leszek Miller: W 1999 r. brałem udział w operacji ratunkowej związanej z „golenią” prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego. Po przylocie z Katynia i Charkowa w mroku alejek Ogrodu Saskiego przekonywałem Zygmunta Solorza i Piotra Nurowskiego, aby Polsat nie emitował zdjęć zataczającego się prezydenta. (…) W końcu uzyskałem deklarację, że jeśli inne stacje nie podejmą tematu, Polsat też tego nie uczyni.
Inni wysłannicy prezydenta przynieśli podobne ustalenia.
”Tomasz Lis: Mariusz Walter „z wściekłą miną wparował do newsroomu. „Chcecie mi stację wypierdolić w powietrze? Nie zgadzam się” i zamknął taśmę z Charkowa w sejfie, który opuściła dopiero gdy było jasne, że sprawy nagłośnionej przez Rodziny Katyńskie, Gazetę Polską i Życie nie da się już zamieść pod dywan.
Jak to kiedyś mądrze powiedział Ryszard Bugaj „Dramat dla wolności słowa zaczyna się nie wtedy, gdy jedne media jakąś sprawę nagłaśniają, inne zaś ją przemilczają, lecz wtedy, gdy zdecydowana większość mediów to samo nagłaśnia i to samo przemilcza”.

Kto chce, niech wierzy, że rezygnacja z obszernego zrelacjonowania przesłuchania urzędującego prezydenta była decyzją czysto merytoryczną, tak jak czysto merytoryczne względy przemawiają za tym, że „aferę sałatkową” media wałkują już czwarty dzień i końca nie widać. A Kiszczak siedzi, i zawija…

http://wpolityce.pl/polityka/226800-jak ... orowskiego

____________________________________
Ojczyznę wolną pobłogosław Panie.


26 gru 2014, 21:12
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA10 lis 2006, 07:34

 POSTY        3465
Post Re: Władcy Marionetek...
Era rządów nowych ciotek rewolucji
w zdziecinniałej wersji


Obrazek
Psiapsiółki pani premier

Wraz z Ewą Kopacz weszliśmy w erę rządów nowych ciotek rewolucji - w zdziecinniałej wersji. Psiapsiółki pani premier w roli komisarzy i oficerów politycznych w resortach to powrót do idei ciotek rewolucji, znanej z lat 50. Z gender zamiast marksizmu-leninizmu.

Po tym jak premier Ewa Kopacz wpadła na pomysł, by wiceministrami zdrowia, edukacji, skarbu oraz infrastruktury i rozwoju były Beata Małecka-Libera, Urszula Augustyn, Krystyna Skowrońska i Elżbieta Pierzchała nie tylko wróciły czasy stanu wojennego i wojskowi komisarze gen. Jaruzelskiego. Wróciła też instytucja ciotek rewolucji, znana w latach 50. A po wywiadzie pani premier dla „Vivy” okazało się, że naczelną ciotką rewolucji jest sama Ewa Kopacz. Ciotki mamy podobne, tylko rewolucja się zmieniła. Nie jest już ona marksistowsko-leninowska, lecz genderowo-dziecinna.

W autobiograficznej książce „Nowy Świat i okolice”  Tadeusz Konwicki wspominał ciotki rewolucji jako „panie w średnim wieku, ale jeszcze nie stare, choć zdarzały się śród nich i staruchy pamiętające jeszcze Lenina, na ogół niezbyt urodziwe, choć bywały i niebrzydkie, a nawet z pewnymi skromnymi pretensjami męsko-damskimi”.
Ciotki rewolucji „były zazwyczaj czarniawe, (…) krótko ostrzyżone, energiczne, zdecydowane w odruchach, rozkochane w marksizmie-leninizmie i fanatycznie oddane władzy ludowej. (…) Siedziały one w gabinetach Komitetu Centralnego, w zakątkach Ministerstwa Bezpieczeństwa, w salkach kolaudacyjnych kinematografii, a także w skromnych pokoikach wydawniczych czy redakcyjnych. (…) Wiem, że wielu ludzi uciekało przed nimi jak przed zarazą”.
Współczesne ciotki rewolucji mają podobne pretensje jak te z lat 50., opisane przez Konwickiego, przyjmują równie groźne miny i są równie fanatyczne, tylko w żaden sposób nie kojarzą się z powagą.

Ciotki rewolucji Ewy Kopacz mają być komisarzami (jak to trafnie zauważyła prof. Jadwiga Staniszkis), lecz bez osłony stanu wojennego są kabaretowe. Bo instytucja komisarza (oczywiście nieformalna), w dodatku w spódnicy, w normalnej rzeczywistości jest wyłącznie groteskowa. Ale jest w pełni zrozumiała z punktu widzenia naczelnej ciotki rewolucji, czyli Ewy Kopacz. A ten punkt widzenia polega na tym, że formalne struktury sobie, a zaufane psiapsiółki w roli nadzorców i uszu pani premier sobie. Trzeba po prostu wiedzieć co się święci i wysłać sygnały, że wszelkie zaniedbania w demonstrowaniu oddania władzy i gorliwej służbie będą źle widziane. W tym sensie nowe panie wiceminister to nie tylko komisarze (komisarki), ale także oficerowie polityczni Ewy Kopacz.

W koncepcji rządzenia następczyni Donalda Tuska nie chodzi o to, żeby coś zrobić, tylko o podkreślanie, że robota pali się w rękach, choćby nie miała ona żadnego sensu i celu. Ma być krzątanina i wrażenie zapracowania, czyli coś w rodzaju niekończącego się sprzątania mieszkania, bo przecież gdy już skończymy rundę odkurzania natychmiast pojawia się jakiś nowy kurz itp.

Ale trudno o coś innego, skoro za żadne skarby nie można wyczytać z wypowiedzi pani premier, po co sprawuje ona władzę i co chce osiągnąć.
Na pewno chce być w jakimś sensie postępowa, bo w jej słowach często pobrzmiewa duch gender i tzw. kobiecy punkt widzenia. A wszystko to jest skąpane w sosie emocji, wrażeń i odczuć, czyli jest typowe dla klasycznej, tandetnej emocjonalnie i infantylnej intelektualnie telenoweli, ale nie dla polityki. Nic dziwnego zatem, że nawet funkcja komisarza i oficera politycznego została w pełni zinfantylizowana i sprowadzona do roli psiapsiółki z wielkim uchem i sprawnym nadajnikiem.

Nowe ciotki rewolucji mają wszystkie wady tych z lat 50. plus swoje własne - z czasów obecnego genderowego zdziecinnienia. O ile jednak w latach 50. ciotki pilnowały jakieś rewolucji, o tyle teraz pilnują status quo. Bo w rządzeniu Ewy Kopacz i jej psiapsiółek-komisarek chodzi o to, żeby wiele się działo i nic się nie zmieniło.
Mamy zatem klasyczny problem obrony status quo opisany w przytoczonej tu formule przez George’a Orwella i Giuseppe Tomasi di Lampedusę. Oczywiście w wersji zdziecinniałej, bo żyjemy w czasach „etosu infantylizmu” - jak to w książce „Skonsumowani” opisał Benjamin Barber.

Współczesne ciotki rewolucji mają jedną wspólną cechę z tymi z lat 50. - swego rodzaju fanatyzm, tyle że ideowo pusty. Wystarczy posłuchać telewizyjnych wystąpień Urszuli Augustyn, które w stu procentach składają się z demagogii. Czysto demagogiczne było też wystąpienie 12 grudnia 2014 r. naczelnej ciotki rewolucji, czyli premier Ewy Kopacz. Połączenie fanatyzmu i demagogii z „etosem infantylizmu” daje w efekcie groteskę, najczęściej w łzawo-sentymentalnej wersji - jak w wywiadzie Ewy Kopacz dla „Vivy”.

Czy rządy ciotek rewolucji są tylko śmieszne?

Byłoby tak, gdyby nie miały one wpływu na polską rzeczywistość. Jednak one taki wpływ mają i wiodą duży europejski kraj i duży naród w „odmęty” tragifasy. Bo niezależnie od tego, czy rządzenie ma infantylną i groteskową, czy poważną formę, oznacza uruchomienie mechanizmów i procesów mających dalekosiężny wpływ i skutki. Ciotki rewolucji odejdą, a skutki ich rządzenia pozostaną. Tym gorsze, im mniej mają one pojęcia, po co są u władzy. W atmosferze końca roku 2014 i wyzwań roku 2015 jest to konkluzja absolutnie tragiczna. Bo tylko w takich kategoriach można rozpatrywać zdziecinniałe rządy ciotek rewolucji.

Zdjęcie Stanisław Janecki
Autor: Stanisław Janecki
http://wpolityce.pl/polityka/226871-wra ... lej-wersji

CZYTAJ TAKŻE: Prof. Staniszkis dla wPolityce.pl o nowych pełnomocniczkach pani premier: „Komunie nie pomogło. Kopacz też nie pomoże”

W tym sensie nowe panie wiceminister to nie tylko komisarze (komisarki), ale także oficerowie polityczni Ewy Kopacz.

komisarze (komisarki)... a może jeszcze i... kominiarki?!  :wysmiewacz:

____________________________________
"Demokracja to cztery wilki i owca głosujące o obiedzie" R.A.Heinlein


Ostatnio edytowano 30 gru 2014, 10:02 przez kominiarz, łącznie edytowano 1 raz



30 gru 2014, 10:01
Zobacz profil
Fachowiec
Własny awatar

 REJESTRACJA14 wrz 2011, 21:56

 POSTY        1263
Post Re: Władcy Marionetek...
Polityk i lichwiarz zawsze kłamie, ale nie tak jak prostacko jak „Oni”

I po Świętach, czyli dobry czas, żeby szybkim krokiem przejść do dnia powszedniego. Powroty z lepszego do gorszego zawsze wywołują szok dlatego proponuję zacisnąć zęby i szybko wrócić do rzeczywistości nadziei, że będzie mniej bolało. Na początek proponuję trzy wybrane kłamstwa, których nie powstydziłby się tylko czterolatek. Nawet zaślepieni i wybiórczy komentatorzy muszą pamiętać, że najmniej znaczącym opozycjonistą w historii „Solidarności” był Jarosław Kaczyński. Siedział wzmiankowany u mamą pod pierzyną, głaskał kota, a ostatnio znów podpisał lojalkę, której nie podpisał.
Wszystkie te dane są niczym więcej, jak tylko kłamstwem, ale to nie jest pierwsze kłamstwo, jakie zamierzam opisać, to tylko tło. Kłamstwem właściwym jest życiorys Ewki premier, biedulki z zawodną pamięcią, płatającą figle, ot choćby takie, że Ewka premier „nie pamięta”, czy była w ZSL. Ta sama Ewka, która pamięta o lojalce Kaczyńskiego, kocie, pierzynie i gdzie „Stało ZOMO”, nie pamięta, jakie zasługi dla wolnej Polski ma na swoim koncie. Skala bezczelności i śmieszności prowincjonalnej doktor Ewy zabiłaby rechotem każdego tokarza, kierowcę tira, czy nawet dyrektora szkoły. Ewka premier cieszy się nadal fantastyczną sławą, ciepłej, pogodnej, zatroskanej mamy i babci, nieco roztargnionej, bo zapominającej zdjąć metki z nazbyt kosztownych gadżetów. Kłamstwo właściwe i tła dla kłamstwa teoretycznie mogłyby się zamienić rolami, to znaczy Kaczyński mógłby powiedzieć, że nie pamięta co robił w stanie wojennym, a Ewka premier opowiedziałby, że była w domu, łapała kury, przytulała dzieci i razem zaciągali kołdrę na oczy. Czy po takiej zamianie ról Kaczyński by zyskał, a Kopacz straciła?

Nic podobnego, nie doszłoby do najmniejszej zmiany, ponieważ każde kłamstwo zmieni się w bohaterstwo, jeśli się je przypisze do odpowiedniej osoby. Kaczyński mógłby walczyć z transporterem „Scott” gołymi rekami i wyjść z tego starcia w takim stanie, jak Jurand wyszedł z Malborka i tak byłby tchórzem, który zaatakował załogę wraz z dowódcą – ojcem niepełnosprawnego dziecka. Kłamstwo drugie, pospolite, jak margaryna, to ostatnie wyczyny Bronka Niepiśmiennego. Przesłuchiwany przez Sumlińskiego, w żywe oczy łgał, że nie pamięta kiedy zapoznał się z aneksem do raportu o WSI. Stał przed wysokim Sadem, po odebraniu przyrzeczenia i kłamał niczym się nie przejmując. Teoretycznie jakiś frajer, na przykład Matka Kurka, mógłby złożyć do prokuratury zawiadomienie, że Prezydent Rzeczypospolitej nie tylko kłamie, ale dopuszcza się krzywoprzysięstwa. Co z takim zawiadomieniem zrobiłaby prokuratura (jakakolwiek) nie będę przy kończących się Świętach wyjaśniał. Kłamie premier Trzeciej Rzeczypospolitej, jednocześnie obrzucając kłamstwami swoich politycznych przeciwników. Kłamie prezydent Trzeciej Rzeczypospolitej, ale to nie on siedzi na ławie oskarżonych, tylko ofiara kłamstw prezydenckich dziennikarz Wojciech Sumliński. Kłamie trzeci i zbiorowy kłamca, którym jest medialna machina produkowania łgarstw. Najmniejszej kontroli nad kłamstwem, żadnej litości dla prawdy i w taki oto najprostszy na świecie sposób rodzą się wielkie postaci: „profesor” Bartoszewski, „legendarny przywódca” Lech Bolesław Wałęsa, „genialny ekonomista” Leszek Balcerowicz, wybitny intelektualista Bronisław Komorowski i matka narodu Ewa Kopacz.


Bardziej niecierpliwi gotowi wykrzyczeć pytanie: „A po cholerę o tym piszesz, wszyscy wiemy jak jest?”. No właśnie, wszyscy wiemy, „Oni” wiedzą i „My” wiemy, tylko jest to wiedza kompletnie bezużyteczna i jakoś tak się dziwnie składa, że „Oni” kłamiąc kładą dupę na złoconych stołkach, a „My” pisząc prawdę dostajemy w dupę drzazgi. Wszyscy wiemy i wszyscy przyzwyczailiśmy się do podziału społecznego: bezkarni i pozbawieni szans. Stąd wyciągam szalony wniosek, że nie po cholerę, ale dla zasady należy pisać o bezkarnych kłamstwach, żeby całkiem nie pozbawiać się szans. Przyzwyczajenie „Onych” do komfortu bezkarności, jest jednocześnie pogodzeniem się z losem nieustannie biorących w dupę. Święta nie święta, dzień powszedni, czy piątek wieczór, warto pamiętać o prawdzie i warto przypominać kłamstwa, w przeciwnym razie utracimy ostatnią wartość i staniemy się tacy, jak „Oni”.

http://www.kontrowersje.net/polityk_i_l ... ko_jak_oni

* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
TVP rzecznikiem prasowym premier Ewy Kopacz

Świąteczna rozmowa Agaty Młynarskiej z Ewą Kopacz i jej najbliższą rodziną emitowana w telewizyjnej jedynce była doprawdy żenująca.


Jeśli miała być atrakcją programu telewizji publicznej w drugi dzień Świąt, to zawiodła pod każdym względem. Była nudna jak przysłowiowe flaki z olejem. Jeśli miała przysporzyć nowych zwolenników obecnej premier, można być raczej pewnym, że wielu z nich odpłynęło od niej.

Z szarego życia Ewy Kopacz plus jej bezbarwnej osobowości nie dało się nic wykrzesać. Jedyne, co w jej biografii mogłoby by być ciekawe to wątki polityczne. Ale z tego właśnie Młynarska zrezygnowała. Jej ambicją było przedstawienie życia prywatnego – co wcale nie znaczy osobistego – osoby tak nijakiej, że całe przedsięwzięcie z góry skazane było na porażkę.

Można mieć wiele pretensji do Młynarskiej i ją obciążyć infantylnym koszmarkiem, zafundowanym nam przez telewizję publiczną. Czy tak naprawdę jest? Czy na niej spoczywa cała wina za tę chałę? Oczywiście, możemy odpowiedzieć, że autor podpisuje swoim nazwiskiem program i on bierze zań całą odpowiedzialność. Teoretycznie tak powinno być.

Młynarska prawdopodobnie ani przez chwilę nie miała wątpliwości, że jej program nie będzie, mówiąc delikatnie, hitem. Raczej zasługiwał będzie na główna nagrodę Złotej Maliny Telewizyjnej – odwrotności amerykańskich Oskarów filmowych. Mogła więc odmówić wcielenia się w rolę jednego z największych lizusów władzy, co pozostanie przylepione do niej na długie miesiące, jeśli nie na lata. Wydaje się jednak, że w jej twórczym temperamencie leży służenie na rzecz obozu władzy. Być może na sama do niego lgnie.

Po wtóre, Młynarska od lat przyzwyczajona jest do robienia programów tzw. lajtowych. Czas, jaki ma do dyspozycji wypełnia lukrowaną watą. Jedno z najostrzejszych stwierdzeń, jakie pada w rozmowie, jest wyrazem troski o zdrowie premier Kopacz i obrazuje niebezpieczeństwa, na jakie jest narażona w związku z pełnieniem tak odpowiedzialnej funkcji. – „Cały dzień na obcasach!?”

Taka rozmowa smakuje najbardziej dzieciom i widzom o mało wyrobionym smaku i nie wielkich potrzebach. Nie przypadkowo więc akurat Młynarskiej powierzono autorstwo programu. Wpasowuje się ona idealnie we wzór dziennikarstwa telewizyjnego zgodnego z podstawowym założeniem Jana Dworaka i Juliusza Brauna – „Naszym obowiązkiem i powołaniem jest kadzenia władzy”. Dobrzy dziennikarze zwykle nie mają problemów z właściwym wyczuciem prądów i ich kierunku, w jakim chcą płynąć szefowie. Do Młynarskiej można mieć pełne zaufanie. Istota rzeczy sprowadza się do tego, że Młynarska miała pełną akceptację kierownictwa telewizji na zrobienie tego programu w kształcie, jaki został zaprezentowany telewidzom. Program jest wynikiem wspólnego wysiłku Agaty Młynarskiej i jej zespołu realizacyjnego oraz najwyższych osób z kierownictwa telewizji publicznej. W ten sposób telewizja publiczna przejęła część funkcji rzecznika premier Kopacz.

http://wpolityce.pl/polityka/227493-tvp ... ewy-kopacz

* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
Po humanistycznym wykwicie Kolarskiej-Bobińskiej zamilkły z wrażenia nawet czerskie myjnie

Lena Kolarska–Bobińska zamknęła im gęby skutecznie i podcięła skrzydła. Bo cóż mogą teraz powiedzieć czy napisać te wszystkie gazownie, tokefemy, tefaueny i radiozety? Minister dała popis takiego buractwa w profesorsko-ministerialnym wydaniu, że wytrąciła najważniejszy argument czerskim myjniom.


Owe myjnie to media, które mają za zadanie neutralizować piorunujące wrażenie, jakie wywierają na publice zdziczałe wyskoki różnych Niesiołowskich, Kutzów czy innych Bratkowskich.

Rytualna odpowiedź myjni na jawne i widome chamstwo, czy to „ludzi z biografiami”, czy z rządowo-medialnego mainstreamu, zawsze brzmiała tak samo: A wasi też murzynów biją… i tu następował opis jakiegoś wybryku ze strony prawicowej. Było to na tyle przewidywalne, że stało się nużące, ale co mieli robić, skoro co i raz któryś z faworytów obozu rządowego okazywał się zwyczajnym chamem, złodziejem albo idiotą?

Jednak tym razem szambo po stronie koncesjonowanych autorytetów wybiło za sprawą ozdobnej pelargonii manistreamu, w dodatku profesora doktora nauk humanistycznych(tak!), minister i europosłanki w jednej osobie. Ba! Osobie, która zasiada w tylu czcigodnych radach, instytutach, instytucjach, komitetach, ciałach i przeciwciałach, że sama prawdopodobnie straciła rachubę swojego członkostwa.

No i teraz Kolarska-Bobińska wyskoczyła z popisem tak horrendalnego buractwa wobec redaktora Piotra Semki, że wytrąciła ów wyżej wspomniany oręż z czerskich rąk. Bo jak tu bronić takiej ikony z najwyższej półki rządowego mainstreamu za pomocą porównania z jakimkolwiek prawicowym „oszołomem”?. Przecież to byłoby jawne zrównanie poziomów. Coś tak, jakby postawić Michnika naprzeciw Rydzyka w dyskusji światopoglądowej – mainstream aż wzdraga się na samą myśl, że ktoś mógłby sobie skojarzyć tu jakąś adekwatność pozycji.

Podobnie jest z Kolarską-Bobińską – cyngle z rozkoszą obrzuciliby się sałatką profesor Pawłowicz, ale po pierwsze, czymże jest jakaś sałatka skubnięta w publicznym miejscu wobec personalnego, chamskiego ataku polityka na dziennikarza, wytykającego mu bardzo osobista cechę czy przypadłość, która przecież może być niekoniecznie zawiniona przez delikwenta? A po drugie i ważniejsze: nie po to czerski mainstream powiesił tyle psów na Pawłowicz, żeby teraz porównywać ją do swojej ozdobnej pelargonii, wręcz ikony, jaką jest dla nich Kolarska-Bobińska.

Zatem myjnie rządowe stanęły przed prawdziwą kwadraturą koła. Kiedyś chyba Wojciech Sadurski napisał w artykule albo na blogu coś takiego, że ilość idiotów wśród profesorów nie odbiega od średniej krajowej. Dzisiaj Kolarska-Bobińska mocno wsparła tezę, że ilość chamów w tym środowisku także oscyluje wokół średniej. Tym jednym wspaniałym susem pani profesor doszlusowała w prostactwie do profesora Niesiołowskiego, a to jest sztuka nie lada. A wśród polityków osiągnęła poziom takich mistrzów pogardy jak Palikot i Sikorski.

Mamy więc ciszę w myjniach, w trakcie której zapewne trwają burze mózgów, jak bezdotykowo, czyli bez gorszących lemingów porównań i analogii obmyć Kolarską-Bobińską z zarzutu siermiężnego chamstwa. Zresztą mniejsza o prostactwo, to żaden biały kruk wśród „ludzi z biografiami”, mieliśmy już na to liczne przykłady. Tu chodzi wręcz o istotę lewackiego światopoglądu. Kolarska-Bobińska naruszyła przecież także lewackie standardy tolerancji. A tolerancja to bóstwo, którego obrazy się w tych myjniach nie wybacza. Nie tylko zatem myjnie mają problem, także delikwentka będzie musiała w pocie czoła odrabiać punkty, żeby odzyskać zaufanie. Bo też wrzuciła we własne środowisko bardzo gorący kartofel.

http://wpolityce.pl/polityka/227487-po- ... kie-myjnie

* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
Dziennikarze bawili się na urodzinach Sławomira Nowaka. To obciach, ale są większe problemy z mediami

Gwoli ścisłości dodajmy, że u odchodzącego w niesławie ministra od zegarków i crossowania kont bawiła się Janina Paradowska z „Polityki” i naczelny dziwnego tworu o nazwie „Polska The Times” Paweł Siennicki.
Poinformował o tym „Wprost”. Kilkoro dziennikarzy, nieco rytualnie, się pooburzało, kilkoro – jak niezawodny w takich wypadkach Konrad Piasecki z RMF – wzięło ich w obronę i tyle.

Czy dziennikarze powinni bratać się z politykami? Kiedy ponad dwadzieścia lat temu zaczynałem pracę w tym zawodzie obiecałem sobie, że z żadnym posłem nie będę na „ty”. Cóż miałem jednak zrobić, gdy niesłychanie szanowany przeze mnie Ryszard Bugaj podszedł do mnie, młodego wtedy chłopaka i zaproponował bruderszaft? I tak poszło.

Dziś śmiem twierdzić, że to nie chodzenie na wspólne imprezy z politykami jest problemem, a służalczość mediów wobec nich. Janina Paradowska mogła o aferze Rywina wspomnieć jako pierwsza, ale wycięła pytanie z wywiadu z Leszkiem Millerem. I to jest problem, a nie to kogo podejmuje w domu kolacjami.

Powiecie państwo, że to prosta droga? Jesz z politykiem obiad = pijesz z nim piwo = nie zdajesz trudnych pytań = nie piszesz o aferach z jego udziałem. Z własnego doświadczenia i obserwacji kolegów po wielu stronach medialnych barykad wiem, że to nieprawda. Że można chodzić czasem na wspólne imprezy i pozostać dziennikarzem.

Problemem medialnej Polski nie jest już nawet upartyjnienie mediów, ale jawna autocenzura, którą nakładają na siebie najsilniejsze telewizje, radia czy gazety wspierane - nigdy dość powtarzania tego - hojnie publicznym groszem. O wielu wydarzeniach dowiaduję się tylko z Twittera, bo żadna stacja informacyjna nie jest zainteresowana wyjaśnieniem tematu. A jeśli już o czymś mówi, to tak, żeby niczego nie powiedzieć.

Z taśm z „Sowy i Przyjaciele” dowiedzieliśmy się więc, że nieładnie jest podsłuchiwać i to dziennikarze „Wprost” powinni trafić do więzienia, ze skandalu z ewakuacją Polaków z Donbasu ma do nas trafić, że to drobne proceduralne nieporozumienie urzędników, a nie koszmarna kompromitacja szefowej MSW, która powinna natychmiast odejść w niesławie.

Ale kto nam ma o tym powiedzieć? Orderowe dziennikarstwo przeżywa swe złote czasy, a dziennikarze, jak portowe dziewki, za błyskotki sprzedają swą zawodową cnotę.

Przygnębiające? A co, mam państwu kawał na rozweselenie opowiedzieć?

http://wpolityce.pl/polityka/227593-pol ... -z-mediami

* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
Radiowe GWno czyli Radio ZET wylicza afery 2014 roku. Na podium... sałatka prof. Krystyny Pawłowicz

Brzmi jak żart, ale to nie jest żaden dowcip. Radio ZET – jedna z największych rozgłośni w Polsce, znana kiedyś jako „Radio Gazeta” na swojej stronie internetowej wylicza największe afery mijającego roku. W pierwszej piątce pracownicy tej stacji umieścili... „aferę sałatkową”. Chodzi o histerię jaka wybuchła po spożyciu posiłku na sali plenarnej przez posłankę PiS, Krystyna Pawłowicz. Na liście afer nie ma Sikorskiego, Neumanna, ani Nowaka.


„Przedstawiamy listę afer, które wstrząsnęły nie tylko sceną polityczną w 2014. Zobacz co w mijającym roku zbulwersowało Polaków?” – czytamy na stronie wiadomosci.radiozet.pl. Autorzy tekstu na pierwszym miejscu wyróżnili korupcję w Polskim Związku Piłki Siatkowej. – Mirosław P. i Artur P. usłyszeli zarzuty przyjęcia łapówek łącznie na sumę prawie miliona złotych. Pieniądze dostali od szefa firmy ochroniarskiej za to, że wybrali jego spółkę do ochrony obiektów, na których były rozgrywane mecze podczas siatkarskiego mundialu - pisze Zetka, ani słowem nie wspominając, że dwa tygodnie przed zatrzymaniem prezesa PZPS, Bronisław Komorowski odznaczył go „za wybitne zasługi w działalności na rzecz rozwoju i upowszechniania polskiej piłki siatkowej”. Mirosław P. otrzymał z tego tytułu Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski.

W dalszej kolejności znalazła się „Afera Wyborcza”, opisana tak „nawalił informatyczny system liczenia głosów, było liczenie ręczna, a w końcu dymisja PKW”. Nie zabrakło co prawda informacji o aferze taśmowej, sam opis jednak wskazuje winnych gdzie indziej, niż widziałoby go większość Polaków. Zacytujmy:

Obrazek

I to koniec afer PO na liście Radia Zet. Ani słowa o: nierozliczonych „kilometrówkach” Radosława Sikorskiego, Bartosza Arłukowicza i Sławomira Neumanna, aferze związanej z kontrolą skarbową u żony Sławomira Nowaka, Jacku Protasiewiczu i jego awanturach na lotnisku we Frankfurcie, aferze lobbingowej z udziałem wiceministra Sławomira Neumanna, wydatkach Agencji Wywiadu, aferze z Pendolino, czy choćby aferze e-informatyzacji.

Oczywiście nie ma również ani słowa o sprzecznościach w zeznaniach prezydenta Komorowskiego składanych przed sądem ws. afery marszałkowej, czy cenzurze medialnej, jakiej zostały poddane. Radio Zet przemilcza również wydarzenia związane z szykanowaniem mediów, takie jak akcja ABW w redakcji „Wprost”, zarekwirowanie sekstaśm kompromitujących jednego z burmistrzów, czy zatrzymanie i proces dziennikarzy.

Radio Zet woli zająć się opozycją. Dwie ostatnie, z pięciu „afer roku” na podium to: „Afera Madrycka – polecieli samolotem, a wzięli pieniądze na przejazd samochodem. Nie tylko oni mają problem z delegacjami” oraz „Afera Sałatkowa – media zachwyciły się tym jak posłanka Pawłowicz jadła na sali plenarnej”.

http://niezalezna.pl/62804-radio-zet-wy ... -pawlowicz

____________________________________
Ojczyznę wolną pobłogosław Panie.


05 sty 2015, 02:34
Zobacz profil
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Odpowiedz w wątku   [ Posty: 809 ]  idź do strony:  Poprzednia strona  1 ... 34, 35, 36, 37, 38, 39, 40 ... 58  Następna strona

 Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
 Nie możesz odpowiadać w wątkach
 Nie możesz edytować swoich postów
 Nie możesz usuwać swoich postów
 Nie możesz dodawać załączników

Skocz do: