____________________________________ Videtur et hoc mihi Platforninem non debere esse Poza tym uważam że Platformę należy zniszczyć /Katon starszy/
30 cze 2014, 21:43
Re: Rząd PO - zobowiązania i ich realizacja
„Mafia przy tym rządzie to kółko dobroczynne” Macierewicz o aferze taśmowej w ekipie Tuska
Nie ma powodu żeby PiS świętował obraz zniszczeń, jaki pozostawia po sobie PO i rząd Donalda Tuska, bo my jesteśmy ludźmi, którzy chcą odbudować Polskę - mówił w TVP Info Antoni Macierewicz. Wiceprezes Prawa i Sprawiedliwości stwierdził także, że na czele rządu technicznego powinien stanąć ktoś, kto nie będzie kandydował w wyborach. Ten rząd każdego dnia niszczy Polskę, jest największym wrogiem państwa polskiego, to nie ulega wątpliwości – mówił w rozmowie z Joanną Racewicz.
I dodał, że język, jakim posługuje się obecny rząd, pozostawia wiele do życzenia: Język, a więc mentalność, sposób myślenia o świecie, jest przerażający, mafia przy nich to kółko dobroczynne – powiedział.
Macierewicz uważa, że minister spraw zagranicznych od dawna zwalczał sojusz polsko-amerykański: Problem polega na tym, że pan Radosław Sikorski to człowiek, który zwalcza sojusz polsko-amerykański od dawna, tylko on sam i media tworzą inny obraz. Szaty spadły, można zobaczyć, jaki jest naprawdę. Mamy pęknięcie, konflikt wewnątrz rządu dotyczący najbardziej fundamentalnej sprawy – bezpieczeństwa polskiego. Co do wiarygodności tych materiałów nie ma wątpliwości. Żadna z tych osób nie zaprzeczyła, że takie rozmowy miały miejsce.
Stwierdził, że na czele rządu technicznego proponowanego przez Prawo i Sprawiedliwość powinien stanąć ktoś, kto nie będzie kandydował w wyborach: Chcemy, by powstał rząd techniczny, który będzie miał szanse doprowadzić Polskę do uczciwych wyborów. Na jego czele powinna stanąć osoba, która nie będzie kandydowała w tych wyborach. To ma być rząd techniczny, którego premier nie będzie zainteresowany jak przebiegają wybory poza tym żeby były uczciwe.
Zapytany o to czy wróci profesor Gliński, odpowiedział, że na razie nie wiadomo. Zobaczymy czy wróci, na razie czekamy na stanowisko poszczególnych klubów - dodał Macierewicz.
Stefczyk.info: „Rzeczpospolita” pisze, że po głosowaniu ws. wotum zaufania dla rządu jej dziennikarz otrzymał od jednego z polityków PiS smsa z uwagą: „ograli nas jak dzieci”. To uzasadnione odczucie?
Zbigniew Girzyński: W żadnym wypadku. Wciąż podkreślam, że ci, którzy twierdzą, że to wielkie zwycięstwo rządu i porażka PiS, nie rozumieją, co oznacza słowo „opozycja”. Opozycja tak długo jest w opozycji, jak długo jest w mniejszości. W chwili, gdy przestaje być mniejszością, opozycja przestaje być opozycją i przejmuje władzę.
Na razie nie ma na to jednak szans.
To, że rząd ma obecnie większość, ponieważ wymusza odpowiednie zachowanie na posłach Platformy i swoim koalicjancie różnego rodzaju koncesjami, wiemy. Twierdzenie, że Tusk kogoś ograł... Sądzę, że on przede wszystkim ograł Polaków. Kpi z Polaków, nie szanuje ich, oszukuje. A jak słychać na taśmach z nagranymi rozmowami, posłowie Platformy gardzą pewnego rodzaju osobami życia publicznego i Polakami w ogóle. Oni traktują nasze państwo, jak prywatny folwark. Ja się w żaden sposób nie czuje ograny, jako polityk. Jako Polak cały czas czuje się oszukiwany przez ten rząd.
Rząd na razie jest bezkarny. To się może zmienić?
Jestem przekonany, że Polacy z tego wyciągną wnioski i pokażą tej władzy czerwoną kartkę w najbliższych wyborach parlamentarnych.
W Pana ocenie afera taśmowa może zostać zamieciona pod dywan? Czy jej skala jest już zbyt duża?
Z całą pewnością Donald Tusk tej afery nie będzie wyjaśniał. On będzie się interesował jedynie wątkiem, kto podsłuchiwał. Tym premier się chętnie będzie zajmował. Natomiast istotę tej afery, jak np. złamanie konstytucji przez prezesa Belkę, czy sprawę związaną z różnego rodzaju skandalicznymi wypowiedziami ministrów, pokazującymi bezradność rządu, klęskę finansów publicznych, potrzebę drukowania pieniędzy, szef rządu będzie chciał zamiatać pod dywan.
Uda się to?
To już są tak grube historie, że one spod tego dywanu będą wystawać. Zamieść się tego do końca nie da. A Polacy sądzę, że wystawią Tuskowi bardzo wysoki rachunek polityczny podczas zbliżających się wyborów.
Nie sądzi Pan, że jeśli do wyborów nie dojdzie szybko, to Platformie uda się odbudować i odzyskać zaufanie wyborców? Czy obecnego kryzysu nie trzeba wykorzystać obecnie?
Pamiętajmy, że po aferze na Węgrzech dopiero po półtora roku doszło do zmian politycznych. Rząd wykorzystał tam również fakt, że ma większość, więc utrzymał się przy władzy. Kończyło się tak, że opozycja pod przywództwem Victora Orbana dopiero po ponad roku wygrała wybory i zdobyła większość konstytucyjną. Ta ekipa trwa i zamienia państwo w kupę kamieni i jeszcze inne rzeczy, cytując ministra Sienkiewicza. Tego Polacy nie będą jednak tolerowali i wystawią Tuskowi krytyczną recenzję. Sztuczki czy kuglowanie Tuska nic tu nie pomoże.
Prywatna wyżerka i picie za publiczne pieniądze to korupcja!
Dlaczego państwo ma płacić ministrom za wino, meduzy i mleczną jagnięcinę? Zwracam się do NIK o kontrolę kart służbowych…
Rawa Mazowiecka, 28 czerwca 2014 roku, Pan Donald Tusk, Prezes Rady Ministrów Pan Andrzej Seremet, Prokurator Generalny Pan Krzysztof Kwiatkowski, Prezes Najwyższej Izby Kontroli
Szanowny Panie Premierze, Szanowny Panie Prokuratorze Generalny, Szanowny Panie Prezesie Najwyższej Izby Kontroli,
Wszystkim Panom zapewne bliska jest troska o to, by w Polsce respektowane było prawo i by pełnienie funkcji publicznych służyło dobru wspólnemu, a nie prywacie.
Pan Premier i jego współpracownicy (była minister do spraw walki z korupcją pani Julia Pitera) surowo piętnowali nawet drobne przejawy sprzeniewierzania środków publicznych na prywatne cele, ze wspomnę przykład słynnego dorsza, zakupionego przez jednego z urzędników poprzedniego rządu za kwotę 8 złotych i 16 groszy.
Prokuratury, podległe Panu Prokuratorowi Generalnemu skrupulatnie ścigają wszelkie przejawy sprzeniewierzania środków publicznych. Na przykład prokuratura łódzka wytoczyła wobec prezesa jednej ze spółek komunalnych oskarżenie wyłudzenia środków publicznych w kwotach 10,50 i 11 złotych, a wyłudzenie miało polegać na skręceniu w bok o kilka kilometrów podczas finansowanej służbową kartą kredytową podróży służbowej. Sąd nazwał to postępowanie oskarżonego aktem nikczemnej zuchwałości i bezczelnej pazerności.
Także kierowana przez Pana Prezesa Najwyższa Izba Kontroli od lat słusznie piętnuje wszelkie przejawy korupcji, rozumianej jako wykorzystywanie funkcji publicznych do odnoszenia prywatnych korzyści.
Tymczasem afera, wywołana nagraniem rozmów byłych i obecnych członków rządu Pana Premiera Donalda Tuska, a także prezesa Narodowego Banku Polskiego, ujawniła między innymi bulwersujący proceder płacenia publicznymi pieniędzmi za prywatne spotkania i konsumpcje posiłków i alkoholi przez osoby pełniące funkcje publiczne.
Z informacji prasowych wynika, że z publicznych pieniędzy opłacane były między innymi koszty obiadu i konsumpcji alkoholu podczas spotkania ministra Spraw Wewnętrznych Bartłomieja Sienkiewicza z prezesem narodowego Banku Polskiego Markiem Belką, podobnie podczas spotkania wicepremier Elżbiety Bieńkowskiej z szefem CBA Pawłem Wojtunikiem i podczas spotkania Ministra Spraw Zagranicznych Radosława Sikorskiego z byłym Ministrem Finansów Janem Vincentem Rostowskim. Koszty tych publicznie finansowych prywatnych spotkań szły w tysiące złotych, na przykład spotkanie ministra Sienkiewicza z prezesem Belką przekraczało kwotę 1,5 tysiąca złotych.
Wszystkie wymienione spotkania odbywały się w restauracjach i jak zapewniają zainteresowani, miały charakter prywatny. Tym między innymi motywowane są wnioski o ściganie sprawców podsłuchania tych rozmów, właśnie jako rozmów prywatnych.
W związku z powyższym mam następujące pytania:
Po pierwsze – do Prezesa Rady Ministrów: czy praktyka płacenia publicznymi pieniędzmi za prywatne spotkania ministrów rządu Pana Premiera Tuska jest akceptowana i uznawana za zgodna z prawem? Jeśli tak, to na jakiej podstawie prawnej jest ona uznana za dopuszczalną, a jeśli nie, to czy Pan Premier wyciągnął lub zamierza wyciągnąć konsekwencje służbowe i prawne wobec swoich ministrów wyłudzających publiczne pieniądze dla swoich prywatnych interesów?
Po drugie – do Prokuratora Generalnego: Czy po ujawnieniu nagrań rozmów, o których mowa wyżej prokuratura wszczęła bądź zamierza wszcząć jakiekolwiek postępowania karne, dotyczące wyłudzania przez funkcjonariuszy publicznych środków publicznych dla prywatnych korzyści?
Do Prezesa Najwyższej Izby Kontroli zwracam się natomiast o pilne przeprowadzenie kontroli doraźnej dotyczącej prawidłowości (legalności, gospodarności, rzetelności i celowości) używania służbowych kart kredytowych przez urzędników administracji rządowej, a także osób pełniących funkcje publiczne w państwowych podmiotach gospodarczych. Kontrola powinna wyjaśnić zwłaszcza, czy i w jakim zakresie przy użyciu służbowych kart kredytowych dochodzi do wyłudzenia środków publicznych na pokrycie prywatnych wydatków osób tych kart używających.
Platforma to obciach – mocne plakaty na terenie Warszawy
Już od soboty na terenie całej Warszawy można zobaczyć plakaty Ruchu Higieny Moralnej. Dotyczą one fragmentów taśm ujawnionych przez tygodnik „Wprost”. – Chodzi o odzyskanie zawłaszczonego przez doradców Platformy od PR‑u sformułowania „obciach”. Polska musi się wstydzić przed światem za „obciach”, jaki nam zgotowała Platforma – mówi o projekcie autor plakatów Wojciech Korkuć, artysta z RHM.
To nie pierwsza kampania polityczna prowadzona przez Ruch Higieny Moralnej. Mieszkańcy Warszawy mogli już wielokrotnie natknąć się na plakaty, będące komentarzem do aktualnej sytuacji politycznej, autorstwa grafików RHM. Nawoływały one do rehabilitacji gen. Andrzeja Błasika, krytykowały lobby homoseksualne czy niemiecką politykę historyczną uderzającą w dobre imię m.in. Armii Krajowej. Artyści starali się także odkłamywać kontrowersyjne fakty ze współczesnej historii Polski.
Najnowsza kampania zarówno formą, jak i treścią nawiązuje do kampanii z 2007 r., zorganizowanej przez już byłego polityka PO Sławomira Nowaka. W 2007 r. w całej Polsce zawisły czarno-białe banery z hasłami: „Pogarda, agresja, oszczerstwa”, które według specjalistów od PR Platformy Obywatelskiej miały charakteryzować rządy PiS‑u.
Obecna kampania RHM również bazuje na czarno-białych plakatach. Artyści umieścili na nich cytaty z ujawnionych przez tygodnik „Wprost” nagrań. Pod każdym z nich umieścili hasło „Rządzi Platforma Obywatelska, a obciach na cały świat”.
Kampanię wspierają „Gazeta Polska Codziennie”, „Gazeta Polska”, Niezalezna.pl. „Nowe Państwo”.
Plakaty będą dostępne już od środy wraz z tygodnikiem „Gazeta Polska”.
* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
Operacja „władzy nie oddamy” rozpoczęta: radni PO znienacka zmienili granice okręgów wyborczych. UJAWNIAMY kulisy „nocnej zmiany” w Warszawie
Może być tak, że w wielu miejscach Polski samorządy podejmują teoretycznie nic nie znaczące uchwały, które nieznacznie zmieniają granice okręgów, czy ilość mandatów, a tak na prawdę jest to robione po to, żeby partia rządząca utrzymała się u władzy — mówi w wywiadzie dla portalu wPolityce.pl Maciej Wąsik, warszawski radny PiS, b. wiceszef CBA.
wPolityce.pl: Zdominowana przez PO Rada Warszawy, znienacka, późno w nocy, przegłosowała zmianę granic samorządowych okręgów wyborczych w 12 dzielnicach. Jakie były okoliczności tej „nocnej zmiany”?
Maciej Wąsik, warszawski radny PiS, b. wiceszef CBA: Te uchwały były tzw. wrzutką. Nie przechodziły normalną drogą przez komisje, nie były znane radnym na co najmniej tydzień przed sesją. Zostały wrzucone w ostatnim momencie, a będą miały wpływ na wynik jesiennych wyborów samorządowych.
Ratusz i działacze PO zaprzeczają temu. Ponoć zmiany są kosmetyczne i nieistotne…
To nieprawda. Podam przykład. W Wilanowie zrobiono cztery okręgi wyborcze. Dotychczas były dwa, była propozycja, żeby powstały trzy, ale wprowadzono cztery. Po przeliczeniu wyników jakie uzyskały w 2010 r. PO, PiS i inne ugrupowania na cztery okręgi wyborcze, tak jak to zaplanowała Platforma, partia ta uzyskuje bezwzględną przewagę w radzie, której dotychczas nie miała. Czyli są to zmiany, które np. w Wilanowie będą promowały partię, która tam wygra. A najprawdopodobniej wygra tam PO, bo Wilanów jest dzielnicą Platformy.
Czy nie kojarzy się to z realizacją programu, o którym mówił szef MSW Bartłomiej Sienkiewicz w rozmowie z prezesem NBP Markiem Belką, że trzeba zrobić wszystko, żeby PiS nie wygrał?
Takie skojarzenie jest oczywiste. To co stało się w Warszawie jest działaniem w myśl zasady, że trzeba zrobić wszystko, żeby Platforma utrzymała się u władzy. Powiem jeszcze jedną rzecz niezwykle ciekawą. Zmianę wilanowską, poprawkę do uchwały, wprowadził syn szefa Państwowej Komisji Wyborczej – radny PO Lech Jaworski. To jest taki smaczek, ale niezwykle istotny. Bo nie wiadomo, czy ktokolwiek odważy się podważyć uchwałę, której autorem jest syn szefa PKW. Ma to znaczący kontekst, który jednoznacznie kojarzy mi się z postanowieniem działaczy Platformy, które słychać ewidentnie na taśmach ujawnionych przez „Wprost”, że trzeba zrobić wszystko, żeby PiS nie wygrał. Że trzeba zrobić cyrk, trzeba nawet pożyczyć pieniądze od NBP, po to żeby w roku wyborczym było w kraju dostatniej, oczywiście na kredyt. No i także trzeba zrobić wszystko, żeby okręgi wyborcze były tak skonstruowane, żeby promowały Platformę.
Czy samorządy są do końca władne, żeby zmieniać granice okręgów wyborczych? Czy można w tej sprawie odwołać się do PKW bądź Krajowego Biura Wyborczego?
Zmiana granic okręgów jest zadaniem zleconym samorządom. Komisarz wyborczy może ingerować np. w przypadku jeżeli okręgi mają tyle samo mandatów a zachodzi duża dysproporcja w ilości mieszkańców, co byłoby grubymi nićmi szyte. Wtedy KBW powinna podważyć uchwałę samorządu i wydać własne zarządzenie dotyczące podziału okręgów. Ale samorządy mają pewną autonomię – mogą decydować czy okręgi mają być duże czy małe. W tym przypadku działacze Platformy ewidentnie to wykorzystali i za pomocą „nocnej zmiany” sprawili, że na pewno dużo łatwiej będzie im rządzić w dzielnicy Wilanów.
Czy tego typu operacje mogą być przed wyborami samorządowymi przeprowadzone w całej Polsce?
Jest to możliwe do 21 sierpnia, kiedy upłynie termin wprowadzania zmian w okręgach i obwodach wyborczych.
Czy sądzi pan, że warszawska „nocna zmiana” może być gdzieś powtórzona, albo przeprowadzona w Polsce na dużą skalę, żeby przygotować dla PO grunt przed wyborami samorządowymi?
Taka akcja może być cały czas prowadzona, tylko jest o tym cicho. W Warszawie było 12 zmian, najgłębsze, najbardziej korzystne dla PO – w Wilanowie. Nie wiem jak jest w innych częściach kraju. Może być tak, że w wielu miejscach Polski samorządy podejmują teoretycznie nic nie znaczące uchwały, które nieznacznie zmieniają granice okręgów, czy ilość mandatów, a tak na prawdę jest to robione po to, żeby partia rządząca utrzymała się u władzy.
Czy można mówić o samorządowym zamachu stanu?
O zamachu stanu – nie. Ale jest to quasi-autorytarne posunięcie i wykorzystywanie władzy. Nie spotkałem się wcześniej z takimi metodami, nawet jak rządziło SLD.
Polak 20 razy biedniejszy niż Szwajcar. Miażdżący raport
Jak Polacy wypadają na tle najmajętniejszych Europejczyków, czyli Szwajcarów? Najnowszy raport Global Wealth Databook 2013 wskazuje, że wyjątkowo blado. Okazuje się, że nasze majątki są średnio 20 razy mniejsze niż obywateli tego alpejskiego kraju. Co więcej, przeciętny Polak jest cztery razy biedniejszy niż przeciętny Grek.
Raport został przygotowany przez Credit Suisse. Majątek jest w nim definiowany jako wartość aktywów finansowych i niefinansowych (przede wszystkim domów, mieszkań i ziemi), pomniejszonych o długi. (...) Czytaj więcej na http://fakty.interia.pl/news-polak-20-r ... gn=firefox
06 lip 2014, 15:45
Re: Rząd PO - zobowiązania i ich realizacja
Na temat zobowiązań i ich realizacji przez rząd PO napisano tysiące artykułów. Ale co tu dużo pisać. Niech wystarczą mądre słowa starej doświadczonej życiem kobiety.
Załącznik:
Tuskowa Zielona Wyspa.jpg
Nie masz wystarczających uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego postu.
____________________________________ Videtur et hoc mihi Platforninem non debere esse Poza tym uważam że Platformę należy zniszczyć /Katon starszy/
08 lip 2014, 19:06
Re: Rząd PO - zobowiązania i ich realizacja
Polityka prorodzinna PO
____________________________________ Videtur et hoc mihi Platforninem non debere esse Poza tym uważam że Platformę należy zniszczyć /Katon starszy/
13 lip 2014, 18:13
Re: Rząd PO - zobowiązania i ich realizacja
Rzeczywistość alternatywna. Dutkiewicz o aferze taśmowej: Ulepszać państwo można tylko z Platformą
Dawno już nie spotkaliśmy się z taką laurką dla obecnej władzy i z tak oderwanymi od rzeczywistości opiniami, jakimi zalewa czytelników „Polski The Times” w obszernym wywiadzie prezydent Wrocławia Rafał Dutkiewicz. Rzecz dotyczy przede wszystkim afery podsłuchowej. Okazuje się, że dolnośląski polityk jest pełen podziwu dla Donalda Tuska i jego ekipy za sposób, w jaki z aferą sobie radzą – czyli de facto za sposób, w jaki afera jest sprzątana. Deklaruje też chęć zacieśnienia współpracy z PO i jak najmocniejszego jej wspierania.
Oto garść cytatów z tej rozmowy:
Mam wielki szacunek dla „Pulsu Biznesu”. Mieli dostęp do nagrań, a jednak nie zdecydowali się na ich publikację. Jest jeszcze coś takiego jak społeczna odpowiedzialność mediów.
Cytuje słowa Johna Godsona za Pismem Świętym: ”Kto jest bez winy, niech pierwszy rzuci kamieniem.”
I dalej bagatelizuje skandaliczne uprawianie polityki, próby za wszelką cenę niedopuszczenia do zwycięstwa opozycji, szemrane deale pod stołem, patologie w sprawowaniu władzy i knajackość języka.
Podsłuchiwanie jest rzeczą haniebną.
(…) Bardzo się ostatnio zbłąkaliśmy (…) My, pokolenie, które tworzy obecnie nie najlepiej funkcjonujące państwo. Zabłąkaliśmy się w meandry sprawowania władzy.
O nagraniu Belki z Sienkiewiczem: Ich rozmowa mi się nie podobała, choć uważam, że politycy mają prawo do prowadzenia takich rozmów. (…) Taka jest polityka.
O Tusku: Bardzo mi się podobała jego reakcja na tę aferę. Doceniam wewnętrzną siłę, świetnie się zachował.
A tu jeszcze bardziej kuriozalnie: W kontekście tej afery, oprócz przestrzeni estetycznej, która w nagranych rozmowach została ewidentnie naruszona, istnieje też przestrzeń dla honoru. Mówiąc językiem Platformy, mam nadzieję, że „kierownik zakładu”, czyli premier, stworzył tę przestrzeń – dla honoru. Tak mi się wydaje. (…) ten kryzys paradoksalnie wzmocnił Tuska. Choć dostał po głowie za swoich współpracowników. Konferencje prasowe, na których premier musiał tłumaczyć się za swoich ministrów i za akcję ABW w redakcji „Wprost”, musiały być dla niego potwornie trudne. Mimo jego odporności i hardości ducha. Tusk przeżył ogromne rozczarowanie. Współczuję mu jak jasna cholera.
Można zaniemówić na takie słowa, nieprawdaż? Kilka akapitów dalej dowiadujemy się, że te cieplutkie opinie Dutkiewicza to nie koniec. Idzie jeszcze dalej:
Całkiem niedawno powiedziałem ministrowi Sienkiewiczowi, że im słabsza jest Platforma, tym mam większą skłonność do współpracy z nią. (….) Jak ktoś jest w potrzebie, to trzeba mu pomóc.
Na prawdziwą orbitę abstrakcji prezydent Wrocławia wchodzi w tym fragmencie:
Żegnam się z okresem mojej naiwności, z uprawianiem polityki publicystycznej, ale jednocześnie nie żegnam się z będącym we mnie romantyzmem, czemu naprawdę ma służyć wielka polityka. A uprawianie polityki powinno mieć charakter służebny. (…) Państwo polskie trzeba ulepszać. Chyba wszyscy jesteśmy co do tego zgodni. Dlatego jestem gotów współpracować z Tuskiem i Platformą, ponieważ to ugrupowanie jest to w stanie zrealizować.
Tak, jesteśmy zgodni – ulepszanie tylko z Platformą. Tyle, że według scenariusza nakreślonego przez pewnego klasyka sprzed ponad dekady: „Chwała wam i waszym kolegom. Ch… precz!”.
znp, „Polska The Times”
PS. O dziwnej sprawie rozbitego służbowego auta pana prezydenta Dutkiewicza nie ma w tym obszernym wywiadzie ani słowa…
Zwolniona z pracy za ciążę. Resort Sikorskiego dyskryminował kobietę - orzekł sąd
Resort Radosława Sikorskiego dyskryminował ciężarną kobietę. Sąd zdecydował, że MSZ ma wypłacić zwolnionej z powodu ciąży wicekonsul 50 tys. zł odszkodowania - informuje "Dziennik Gazeta Prawna".
W 2007 roku poszkodowana wygrała konkurs na drugiego sekretarza ds. konsularnych w Ambasadzie Rzeczypospolitej w Rydze. Po ponad roku pracy zaszła w ciążę, o czym bardzo szybko poinformowała przełożonych. Nie brała zwolnień do czasu, kiedy z powodu krwawienia trafiła do szpitala. Podczas jej hospitalizacji ówczesny ambasador Maciej Klimczak (obecnie podsekretarz stanu w Kancelarii Prezydenta) napisał do Ministerstwa Spraw Zagranicznych, że jego pracownica jest w ciąży, a powyższa sytuacja komplikuje stan kadrowy. Dzień po powrocie ze szpitala pani Iwonie wręczono odwołanie z placówki.
Decyzja była podpisana przez ówczesnego zastępcę dyrektora biura spraw osobowych, który obecnie jest ambasadorem na Węgrzech. Iwona J. z powodu zagrożonej ciąży nie mogła podróżować, więc trudno jej było wrócić do kraju. Na miejscu jednak ambasada pozbawiła ją prawa do bezpłatnej opieki medycznej. Za leczenie musiała zapłacić sama.
- Ciekawe, co by powiedział teraz minister Radosław Sikorski o dyskryminacji w swoim resorcie - mówi pani Iwona, której byli pracodawcy przez cały proces próbowali udowodnić, że wymyśliła sobie całą sprawę. Ta tymczasem była ewidentna. Dla sądu pierwszej instancji dyskryminacja była oczywista, Ministerstwo Spraw Zagranicznych złożyło apelację. Resort chciał aby Iwona J. poniosła koszty postępowania. Ostatecznie sąd pracy pozostał przy pierwotnym wyroku, zasądzając odszkodowanie za dyskryminację z ustawowymi odsetkami i nakazał ministerstwu zapłacić byłej pracownicy za zastępstwo prawne w instancji odwoławczej.
W pierwszym wyroku sąd uznał zwolnienie wicekonsul za jawną dyskryminację. Linia obrony, którą wybrał resort spraw zagranicznych, polegała na dowodzeniu, że to nie ciąża była powodem odwołania Iwony J. z placówki, a zarzut dotyczył tego, że nie pojawiała się w pracy, gdy na placówce nie było żadnego innego konsula. Sęk w tym, że była ona wówczas na zatwierdzonym wcześniej przez ambasadora urlopie, z którego nikt jej nie odwołał. Co więcej jako jedyna na stanowisku kierowniczym perfekcyjnie znała język łotewski.
To nie jedyny przypadek dyskryminacji w MSZ, jednak nie wszystkie poszkodowane decydują się na walkę na drodze sądowej. Głośno było o złym traktowaniu pracownic w ciąży zatrudnionych siedem lat temu w Ambasadzie RP w Rzymie.
Ceny podręczników wzrosną w tym roku średnio o 2,5 proc.; wzrost ten jest zbliżony do ubiegłorocznego - informuje Sekcja Wydawców Edukacyjnych Polskiej Izby Książki. Według niej zmiana cen wynika przede wszystkim ze wzrostu kosztów produkcji. - Pomimo drastycznej ingerencji rządu w rynek podręczników, wydawcy - wbrew niektórym prognozom - nie rekompensują strat wysokimi podwyżkami cen podręczników. Dynamika wzrostu cen podręczników jest zbliżona do poziomu z ubiegłego roku i wynosi średnio ok. 2,5 proc. Zmiana cen wynika przede wszystkim ze wzrostu kosztów produkcji, a nie próby "odbicia sobie" strat spowodowanych podręcznikowymi eksperymentami MEN - zaznaczył przewodniczący Sekcji Wydawców Edukacyjnych Polskiej Izby Książki Jarosław Matuszewski.
W komunikacie przekazanym PAP w środę przypomniał, że wydawnictwa nie mają i nie mogą mieć wpływu na ostateczną cenę podręczników oferowanych w sprzedaży detalicznej. - Jeśli ktoś chce sprzedawać podręczniki kilkadziesiąt złotych drożej niż przed rokiem, jest to jego własna decyzja, a nie efekt polityki cenowej wydawnictw - podkreślił Matuszewski. Z analizy Sekcji Wydawców Edukacyjnych wzrost cen podręczników najpopularniejszych wydawnictw w stosunku do ubiegłego roku waha się od 0,9 proc. do około 4 proc. w zależności od wydawnictwa. Przykładowo ceny podręczników Wydawnictw Szkolnych i Pedagogicznych wzrosły średnio o 2,6 proc., Nowej Ery - o 2,1 proc., GWO - o 1,1 proc., Oxford University Press (ceny ustala Polanglo - wyłączny dystrybutor) - o 0,9 proc, LektorKlett - o 3,9 proc. - Są to dane uśrednione, warto jednak zaznaczyć, że niektóre wydawnictwa w swoich księgarniach internetowych oferowały w lipcu podręczniki w niższych cenach niż w ubiegłym roku - zaznaczył Matuszewski. Dlatego Sekcja Wydawców Edukacyjnych Polskiej Izby Książki, zachęca kupujących do poszukiwania najtańszych ofert i porównywania cen podręczników, które dostępne są m.in. na stronach internetowych wydawnictw.
Szef sekcji wydawców edukacyjnych przypomniał też, że w tym sezonie, w odpowiedzi na podręcznikową reformę MEN, wydawnictwa edukacyjne przygotowały specjalne zestawy materiałów edukacyjnych i ćwiczeń do klas I szkół podstawowych. Podkreślił, że nie są to te same zestawy, jakie dzieci i nauczyciele otrzymywali do tej pory - dlatego różnią się ceną, która jest dostosowana do wysokości rządowych dotacji. Matuszewski wyjaśnił, że wpływ na cenę nowych materiałów edukacyjnych dla klas I ma także fakt nabywania ich przez szkoły, głównie bezpośrednio od wydawców; szacunki wskazują, iż może obniżyć to koszty dystrybucji o ponad jedną trzecią.
Zgodnie z majową nowelizacją ustawy o systemie oświaty, uczniowie, którzy 1 września tego roku rozpoczną naukę w I klasie szkoły podstawowej dostaną darmowe podręczniki. Książki te staną się własnością szkoły, mają służyć co najmniej trzem rocznikom. Według danych Ministerstwa Edukacji Narodowej z ubiegłego tygodnia, 94 proc. szkół zdecydowało się na przygotowywany na zlecenie resortu edukacji "Nasz elementarz". Nauczyciele będą mogli skorzystać z innego podręcznika niż rządowy tylko pod warunkiem, że jego zakup sfinansuje jej organ prowadzący (w przypadku większości szkół publicznych jest to gmina). Szkoła nie będzie mogła domagać się od rodziców zakupu podręczników. Za rok darmowe podręczniki otrzymają uczniowie klas II, a za dwa lata - uczniowie klas III. Dodatkowo w 2014 r. na każdego ucznia pierwszej klasy z budżetu państwa zostanie przeznaczona dotacja na zakup podręcznika do języka obcego (do wysokości 25 zł na ucznia) oraz na zakup materiałów ćwiczeniowych (do 50 zł).
to i tak lepiej niż ceny wywózki śmieci, które rok temu wzrosły o 500% a w tym roku o kolejne 400% mają wzrosnąć ... by żyło się lepiej .. kolesiom .... ~ss
Czy ktoś mnie ośświeci ...ale w podręcznikach mojej córki kod paskowy nie zaczyna się cyframi 5 9 to co drukowane są poza Polską ?? ~Xycu
ile kosztował druk "darmowego elementarza" - 100 euro? Miś nie może być tani. a co by było gdyby nikt w przyszłym roku nie kupił nowego podręcznika. Zeżrą je? ~jarek
hahaha! i o to chodzilo!!! o okradanie całego społeczeństwa!!! POsrani bandyci!!!!!!! ja bym nie kopowal tego gowna jak bym miał dzieci szkolne ~ft
No i propaganda PO działa dalej.Kto jeszcze wierzy w jakiekolwiek słowo tej partii????uszy więdną gdy oni coś mówią do ludu,bo z góry wiadomo,że to ohydne kłamstwa. ~antysłuchacz PO
Która mina tych dwóch pięknych pań bardziej Wam się podoba? Bo ja nie mogę sie zdecydować.
____________________________________ Videtur et hoc mihi Platforninem non debere esse Poza tym uważam że Platformę należy zniszczyć /Katon starszy/
24 lip 2014, 21:05
Re: Rząd PO - zobowiązania i ich realizacja
Emeryci nas utrzymują
Wiadomo, że w przykazaniach różnych kultur czy religii przypomina się o szacunku dla rodziców - matek i ojców. Wiadomo i nic z tego. Nic w kraju chrześcijańskim jak Polska. Nic również w wymiarze państwowym. Właśnie ogłoszono prognozy NBP, że w przyszłym roku waloryzacja rent i emerytur będzie minimalna, żeby nie powiedzieć zerowa. Piszemy o tym na str. 3. Żeby nie popadać w zawiłe tłumaczenia, wskaźniki, które wpływają na waloryzację, będą tak niskie, że pozwolą rządowi zaoszczędzić na seniorach. A nie ma nic głupszego niż oszczędzanie na nich. Przecież to najbardziej stabilna pod względem finansowym grupa społeczna. Filar przemysłu farmaceutycznego, medycznego i spożywczego. Nie licząc kilku pomniejszych. To najlepsi płatnicy abonamentu telewizyjnego, podatków za psy itp.
I jeszcze z tych lichych emerytur wspomagają młodych. W każdym razie to oni w dużej mierze utrzymują państwo. Jeżeli z powodów religijnych nie szanujemy emerytów za to, że tworzyli nam warunki do życia, to szanujmy ich z racji ekonomicznych. Może czas, by rząd podjął wreszcie jednoznaczną decyzję w sprawie emerytur i zdecydował, by doroczna waloryzacja była kwotowa. Bo wstyd, by niemal dziewięć milionów naszych matek, ojców, babć i dziadków przez cały rok zastanawiało się, o ile wzrośnie ich emerytura... o pięć, dziesięć czy dwadzieścia kajzerek miesięcznie. I byli nieustannie zakładnikiem matematyki rządowej, która zawsze obraca się przeciw nim.
Inna sprawa to struktura emerytur. Ale to temat na inne opowiadanie. Dziś tylko jedno zdanie na ten temat. To nienormalny kraj, w którym opozycjonista ma 900 złotych emerytury, a jego oprawca, np. generał SB - ponad 8 tysięcy złotych...
1/ By żyło się lepiej... ludziom PREMIERA! A dla emerytów ochłapy!
To się nazywa sprawiedliwość! Kiedy najbiedniejsi emeryci ledwo wiążą koniec z końcem, a w następnym roku dostaną niecałe 5 złotych podwyżki miesięcznie, urzędnicy Donalda Tuska (57 l.) takich zmartwień nie mają. Według oficjalnych danych, do których dotarliśmy, zarobki w Kancelarii Premiera zwiększyły się o prawie 200 złotych średnio w ciągu roku!
Kryzys? Jaki kryzys? Wśród urzędników Kancelarii Premiera to hasło nie ma w ogóle pokrycia w rzeczywistości i to mimo że rząd zdecydował w ostatnich latach o zamrożeniu pensji w budżetówce.
Jak to więc możliwe, że urzędnikom pensje nadal rosną? Zagadkę rozwiązała Najwyższa Izba Kontroli, która sprawdzała wydatki Kancelarii Premiera za 2013 r. Jak wynika z jej sprawozdania, wzrost wynagrodzeń w porównaniu z 2012 r. wynika ze "wzrostu nagród za szczególne osiągnięcia, wzrostu środków na dodatki służbowe i wzrostu środków na dodatki za wieloletnią pracę". Najwyraźniej więc zamrożenie pensji w budżetówce można ominąć. Dzięki temu przeciętne miesięczne wynagrodzenie urzędnika w KPRM wyniosło 7768 zł i było wyższe o 194 złotych w stosunku do 2012 r. To i tak mało w porównaniu z gigantycznymi zarobkami w Kancelarii Prezydenta, gdzie urzędnicy zarabiają średnio 9252,22 złotych miesięcznie! Co w takiej sytuacji ma powiedzieć emeryt? Jego uposażenie w 2015 r. wzrośnie, a jakże... Ale o kilka złotych miesięcznie! Wszystko przez sposób obliczania waloryzacji, który działa tak, że przy niskiej inflacji seniorzy dostaną ochłapy. A inflacja według prognoz NBP ma być rekordowo niska i wynieść ledwie 0,2 proc.
Emeryci są wściekli! Henryka Zawadzka (66 l.) z Poświętnego (woj. podlaskie) przepracowała 36 lat w banku. Ma 1620 zł emerytury, z czego większość idzie na leczenie cukrzycy. - Tyle lat płaciłam składki! Niech politycy zaczną normalnie nas traktować. Myślą tylko o sobie, nie ma wśród nich patriotów, wszyscy tylko ciągną pod siebie - złości się kobieta.
Nie wiem, co politycy powiedzą ludziom za kilka lat. Emerytury będą wtedy wynosiły 40 proc. dzisiejszych zarobków, pod warunkiem że będziemy pracowali do końca - mówi Małgorzata Rusewicz, prezes Izby Gospodarczej Towarzystw Emerytalnych. Cezary Bielakowski: Do 31 lipca trzeba się zdecydować: OFE czy ZUS. Decyzji jeszcze nie podjąłem. Ale tak naprawdę to pani nic nie może powiedzieć, co robić. Macie zakaz przekonywania do swoich racji.
Małgorzata Rusewicz : Na pewno nie mogę panu nic doradzić.
Ale chciałem zapytać, dlaczego mam zostać w OFE.
Jedyne, co mogę powiedzieć, to: proszę zerknąć, jak wyglądały stopy zwrotu OFE w długim okresie.
Ale wyniki OFE za ostatnie pół roku są dosyć słabe, mówiąc delikatnie.
Perspektywa emerytury to perspektywa 30-40 lat. Gdy patrzy się na giełdy światowe – bo polski parkiet jest młody – inwestycje w akcje przynoszą zyski. Ale nie mniej ważna jest inna kwestia. Czy dzisiejsza hojna waloryzacja na subkoncie w ZUS jest realna i do utrzymania? Minister pracy już mówi, że należy rozważyć wprowadzenie waloryzacji kwotowej. Z analiz Instytutu Badań Strukturalnych wynika wyraźnie, że w perspektywie 10-20 lat utrzymanie dzisiejszej waloryzacji subkonta nie jest możliwe z punktu widzenia finansów publicznych. Finanse publiczne nie wytrzymają takiej presji.
A OFE? Przez najbliższe 10-20 lat się utrzymają? Większość klientów OFE odejdzie do czwartku.
OFE nie mogą upaść, mogą się ewentualnie konsolidować. W OFE nadal jest sto kilkadziesiąt miliardów złotych. Jest czym zarządzać. Choć trzeba przyznać, że nowych składek będzie mało – napływać będzie plus minus 90 proc. mniej. Problem będą mieć najmniejsze towarzystwa. Rzeczywiście z czasem te najmniejsze fundusze będą musiały odpowiedzieć sobie na pytanie, co dalej. Myślę, że w ciągu kilku lat nieuniknione będą konsolidacje. Jak to będzie wyglądać, czy duże fundusze będą wchłaniać mniejsze, czy małe firmy po prostu się połączą, tego jeszcze nie wiadomo.
Dzisiaj jest ich 13.
W ciągu tych kilkunastu lat liczba funduszy zmniejszyła się o blisko połowę. Kolejne zmiany w systemie emerytalnym i OFE sprawiły, że w miarę upływu czasu część OFE podjęła decyzję, aby się połączyć z innymi. Obecnie jest kilka mocnych funduszy, ale trzeba się liczyć z tym, że ich liczba może się zmniejszyć. (...) http://www.wprost.pl/ar/460098/Politycz ... pieniadze/
28 lip 2014, 16:31
Re: Rząd PO - zobowiązania i ich realizacja
1/ A miała być druga Norwegia
Mój redakcyjny kolega Mirosław Skowron uwielbia czytać gazetowe zapowiedzi meczów polskiej reprezentacji dzień po spotkaniu. Ma niezły ubaw z tego, jak rzeczywistość brutalnie rozmija się z oczekiwaniami. Ja do dziś pamiętam, jak przed mundialem w Korei Maciej Żurawski mówił coś w stylu: "Nie chcę zapeszać, ale myślimy o medalu". Wszyscy pamiętamy, jak to ostatecznie się skończyło. Z buty polskiego piłkarza ma coś Donald Tusk. W sumie nic dziwnego, bo premier słynie z miłości do futbolu.
Otóż mamy 2011 rok. Ostatnie tygodnie kampanii wyborczej do parlamentu. Tusk ogłasza: "Z umiarkowanym optymizmem można założyć, że eksploatacja komercyjna gazu łupkowego rozpocznie się w 2014 roku". Mijają trzy lata i widać, że nawet umiarkowany optymizm premiera był mocno na wyrost. Ba! Do dziś nie wiadomo, czy my ten gaz w ogóle mamy. A jeśli tak, to w jakich ilościach. A przecież w tym samym czasie ten sam Donald Tusk, a za nim cała Platforma, obiecywali, że zyski z łupków zasilą system emerytalny. Ale ponieważ gazu nadal nie ma, nadal na nim nie zarabiamy, to i emerytury nadal u nas marne i nic nie wskazuje, żeby miało być lepiej. Miała być druga Norwegia, ale póki co skończyło się jak z projektem drugiej Japonii czy drugiej Irlandii.
Zapowiadana rewolucja łupkowa się nie dokonała. I jeśli kogoś premier może za to winić, to wyłącznie siebie i swoją ekipę. Odkąd zaczęło się w Polsce mówić o nieprzebranych złożach gazu łupkowego, zwracano uwagę, że trzeba stworzyć prawo, które regulowałoby jego poszukiwanie i ewentualne wydobycie. Przez kilka lat nie udało się tego zrobić. To trochę tak, jakby Lenin rozpętał rewolucję październikową bez "Manifestu komunistycznego". Nasza rewolucja surowcowa dopiero teraz doczekała się swoich ram. I znów, nieco złośliwie, warto powołać się na premiera, który zapowiadał, że uchwalone wczoraj przepisy będą gotowe... do 2013 roku.
Ta opieszałość ma oczywiście swoje konsekwencje. Żadna bowiem licząca się firma nie chciała się w pełni zaangażować w poszukiwanie i eksploatację łupków bez określenia reguł rynku. Efekt tego taki, że z walki o złoża gazu łupkowego wycofało się już kilku liczących się graczy, którzy oferowali swoje doświadczenie i technologie wydobycia gazu ze źródeł niekonwencjonalnych. Ślamazarność legislatorów sprawiła nie tylko, że cały proces poszukiwania łupków się opóźnił, ale wręcz zraziła tych, którzy mogli nam pomóc stać się gazową potęgą. Chwiejność naszego rządu ma więc szansę skończyć się tym, że sny o łupkowej potędze w środku Europy, która będzie rywalizować z Rosją, mogą się nigdy nie ziścić. Tak jak sny polskich piłkarzy o medalu mistrzostw świata.
2/ Milion złotych dla doradców ministra Bartosza Arłukowicza
Bartosz Arłukowicz (43 l.) powołuje kolejną radę ekspertów. Za trzy dni pracy w miesiącu doradca ministra będzie mógł zarobić nawet 10,5 tys. zł. Niejeden lekarz czy pielęgniarka chcieliby, żeby taka kwota wpłynęła im na konto za trzy dni pracy.
Eksperci będą powołani na 6-letnią kadencję w Radzie ds. Ratyfikacji. Będzie to ciało opiniująco-doradcze przy Agencji Oceny Technologii Medycznych i Ratyfikacji. Jej zadaniem jest m.in. przygotowanie cennika, na podstawie którego NFZ będzie płacić szpitalom za leczenie. W Radzie ds. Ratyfikacji zasiądzie 10 osób. Zostaną powołane przez ministra, 5 osób wskaże on sam, 2 - to przedstawiciele NFZ, a 3 delegują organizacje pacjentów.
Za jedno posiedzenie każda z tych osób może zarobić 3,5 tys. zł. W miesiącu jednak nie więcej niż 10 500 zł. Superpraca! A roczny koszt nowej grupy Arłukowicza to 1,4 mln złotych. Po co taka rada? Opozycja nie ma wątpliwości. - Jest to miejsce, gdzie minister będzie mógł ulokować różnych urzędników. Zawsze znajdą się doradcy po linii partyjnej lub eksperci, którzy chwilowo nie mają komu doradzać - mówi poseł Piotr Chmielowski (49 l.) z Sojuszu Lewicy Demokratycznej.
Bardzo trudno dziś szybko dojechać nad morze. Zatory tworzą się zarówno na drogach krajowych, jak i na autostradzie.
Piękna pogoda sprawiła, że wiele osób postanowiło wybrać się nad Bałtyk. Magdalena Romańczuk z Punktu Informacji Drogowej w Olsztynie poinformowała, że droga krajowa numer 7 jest zakorkowana przed Ostródą w kierunku Gdańska. Zator ma około ośmiu kilometrów długości. Korek próbuje rozładować policja. "Siódemka" korkuje się też kilometr za węzłem Elbląg Południe. Zakorkowana jest także autostrada A1 w kierunku Gdańska przy punkcie poboru opłat w Nowej Wsi i przy zjeździe w Rusocinie pod Gdańskiem.
Stać w korku na autostradzie, to nie to co na jakiejś tam krajówce. Choćby nawet osiem godzin w ośmiokilometrowym zatorze
A order należy się Sławkowi Nowakowi. I temu, kto go mianował.
____________________________________ Videtur et hoc mihi Platforninem non debere esse Poza tym uważam że Platformę należy zniszczyć /Katon starszy/
04 sie 2014, 20:10
Re: Rząd PO - zobowiązania i ich realizacja
1/ Dodatkowe skierowania. Tusk ogranicza dostęp do leczenia!
Jak zmniejszyć kolejki do lekarzy? To proste! Wystarczy utrudnić pacjentom dostęp do leczenia. Rząd premiera Donalda Tuska przywraca skierowania do lekarzy dermatologów i okulistów
Skandal! Rząd ogranicza pacjentom swobodny dostęp do leczenia! Jak informuje „Rzeczpospolita” od przyszłego roku do dermatologa i okulisty nie dostaniemy się bez skierowania. Posłowie przegłosowali ustawę o świadczeniach zdrowotnych, w której zapisano takie rozwiązanie. (...) http://www.fakt.pl/polityka/wracaja-ski ... 77898.html
2/ Co trzecie polskie dziecko rodzi się w skrajnej biedzie
Prawie 36 procent dzieci w Polsce urodziło się w ubiegłym roku w rodzinach, w których dochód netto na osobę nie przekracza 539 złotych - alarmuje "Rzeczpospolita", powołując się na najnowsze dane Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej.
Resort wyliczył, że na 372 tysiące dzieci urodzonych w ubiegłym roku 133,3 tys. otrzymało specjalny dodatek po urodzeniu w wysokości tysiąca złotych. Jest on wypłacany jedynie tym rodzinom, które osiągają bardzo niski dochód. (...) Czytaj więcej na http://fakty.interia.pl/prasa/news-co-t ... gn=firefox
04 sie 2014, 22:39
Re: Rząd PO - zobowiązania i ich realizacja
1/ 1,5 mln kary za mecz, który się nie odbył na Stadionie Narodowym
Znowu czarne chmury nad byłą ministrą Joanną Muchą. Pomimo, że już dawno przestała kierować resortem sportu, ale cały czas na jaw wychodzą kolejne nieprawidłowości, które powstały za czasów jej ministrowania. Tym razem chodzi o mecz Wisły Kraków z Legią Warszawa o Superpuchar, który miał się odbyć w lutym 2012 roku na Stadionie Narodowym. Do meczu nie doszło, a Skarb Państwa zapłacił 1,5 mln kary...
Jak podaje portal TVN24, Naczelna Izba Kontroli zawiadomiła prokuraturę o możliwości popełnienia przestępstwa przez osoby, które podpisały umowę na organizację tego meczu. Na widelcu jest więc była ministra Joanna Mucha oraz ówczesny szef Narodowego Centrum Sportu Rafał Kapler. Co tym razem przeskrobali?
Spotkanie Legii i Wisły Kraków, miało być pierwszym meczem, rozegranym na Stadionie Narodowym. Ze względu na to, że stadion nie spełniał norm bezpieczeństwa, wymaganych przy tego typu piłkarskim spotkaniu, do meczu jednak nie doszło. Problemem był m.in. brak sektorów oddzielających kibiców gospodarzy od przyjezdnych. Stadion nie był bowiem przygotowany na organizację meczu pomiędzy zwaśnionymi drużynami, podczas którego mogło dojść do niebezpiecznych incydentów. Mecz więc odwołano.
I tym to właśnie sposobem Skarb Państwa straci 1,5 mln złotych. Taka była, zapisana w klauzuli do umowy, wysokość kary za ewentualne nieodbycie się meczu. Pieniądze mają powędrować więc z kieszeni podatników na konto spółki Ekstraklasa S.A. Tak zdecydował sąd. Jak podaje portal TVN24, NCS podpisało umowę z klauzulą zakładającą wysokie odszkodowanie, pomimo że już wtedy niemal pewne było, że policja i straż miejska ze względów bezpieczeństwa nie dopuści do przeprowadzenia meczu.
2/ Rząd nas doi! Mamy najdroższe autostrady w Europie!
Za jeden przejazd polską autostradą A2 z Konina do Świecka i z powrotem, czyli 510 kilometrów, kierowca płaci tyle samo, ile w Szwajcarii wynosi roczna drogowa opłata. W sąsiednich krajach jest jeszcze taniej – Słowacy czy Czesi jeżdżą swoimi autostradami przez 10 dni za ok. 40 zł, a Niemcy nie płacą w ogóle. Jaki wniosek? Polskie drogi są najdroższe w całej Europie. I wiecznie zakorkowane. A rząd Donalda Tuska (57 l.) chce nam ulżyć w drogowej gehennie dopiero w... 2017 r.
Niemal cała Europa jeździ na winietach – czyli przed wyruszeniem w trasę kierowca kupuje specjalną naklejkę, którą umieszcza na szybie auta. Jest ona widoczna, więc każdy patrol policji od razu wie, czy samochód ma opłacony przejazd. A nie tak jak u nas – bramki, kwitki i kolejki po horyzont. Wystarczyło, że są wakacje, a korek do bramek na A1 prowadzącej nad Bałtyk ciągnął się w miniony weekend blisko 10 km, co dało jakąś godzinę czekania w upale. Co na to rząd? – To szczyt sezonu – rozłożyła wicepremier Elżbieta Bieńkowska (50 l.), która wcześniej mówiła, że szron w pociągach zimą to norma. – Sorry, taki mamy klimat – mówiła wówczas. Czy naprawdę nie da się wziąć przykładu z sąsiednich państw? Bo główną przyczyną zatorów jest system pobierania opłat. Trudno przecież mieć pretensje do Polaków, że jeżdżą nad morze. Sorry, są wakacje – chciałoby się powiedzieć do Bieńkowskiej.
– Decyzja o odejściu od manualnego systemu poboru opłat premier Bieńkowska podjęła jeszcze wiosną. Nowe bramki nie będą już budowane – zapewnia w rozmowie z Faktem Robert Stankiewicz, rzecznik MIiR. – Rozważamy możliwość płatności za pomocą aplikacji na smartfona, przez internet lub budowę systemu, który będzie sczytywał tablice rejestracyjne i wysyłał rachunek za przejazd – przyznaje Stankiewicz. Niestety, zapowiadane zmiany mogą wejść w życie dopiero w 2017 roku. Np. w Australii taki system już funkcjonuje. Jest tanio i szybko. Szkoda, że nie w Polsce.
Chyba czas najwyższy, żeby premier Donald Tusk odnowił własny apel o „natychmiastowe opublikowanie czy ujawnienie wszystkich materiałów” z taśm, na których nagrano rozmowy polityków ze ścisłego kręgu jego współpracowników. Chociaż właściwie teraz, kiedy taśmy są w gruncie rzeczy w rękach samego premiera (bo jak inaczej, skoro posiada je ABW?), to Tusk powinien odpowiedzieć na własny apel. Tym bardziej kwestia ujawnienia tych materiałów jest nagląca i pilna, a także specjalnego znaczenia, gdyż jak powiedział premier: „Tego typu materiały są niebezpieczne, gdy nie są ujawnione”. Zatem odnowienie apelu wydaje się ze wszech miar konieczne i użyteczne.
Tymczasem wygląda, że premier nie przejął się osobiście przez siebie wyrażoną wizją próby zamachu stanu, którą według niego były te podsłuchy. A przecież logicznie rzecz biorąc, można ten zamach stanu udaremnić, publikując wszystkie taśmy, czyli z tajemnicy poliszynela zrobić sprawę publiczną. Materiały ujawnione przestają być niebezpieczne, zatem należy je „odniebezpieczyć”, pokazując ludowi, że nie ma tam nic groźnego. Proste jak konstrukcja Pendolino.
Kiedy bowiem mamy do czynienia z prawdziwym niebezpieczeństwem zamachu stanu; kto może obalić rząd nielegalnymi podsłuchami? Przecież, że nie wtedy, kiedy kompromitujące materiały są jawne, lecz wtedy, gdy dostęp do nich mają tylko politycy, służby specjalne lub agenci obcych państw. Tak jest właśnie w teraz w tym przypadku – obecnie do taśm dostęp mają wyłącznie ludzie, których pozycja, możliwości i wpływy pozwalają im dokonać zamachu stanu.
Ja na przykład, choćbym się nie wiem jak natężał, to nie udźwignę zamachu stanu, taki to ciężar. Nawet na spółkę z Ufką i Rosemannem, nie damy rady. Natomiast jakiś wysoko postawiony polityk z otoczenia Tuska na spółkę z wytrawnym agentem ABW oraz jakimś szalonym prokuratorem z naszej niezwyciężonej prokuratury, a także ze zblatowanym koncernem medialnym – owszem, mogą dokonać zamachu stanu.
Dlatego ja się nie mogę nadziwić premierowi Tuskowi, że on takiej prostej rzeczy nie zrobi jak ujawnienie wszystkich taśm, żeby odniebezpieczyć te cholerne nagrania. I tu nie ma tłumaczenia, że toczy się śledztwo. W Smoleńsku też toczyło się śledztwo na kopiach taśm z czarnych skrzynek i nikomu ze śledczych to nie przeszkadzało, że to kopie, nawet sobie chwalili. Zatem tu nie wchodzi w grę tego rodzaju tłumaczenie. Coś innego, jakiś inny faktor wchodzi w grę, że rząd nie chce tych taśm opublikować i to wbrew zapowiedziom i intencjom wyrażonym publicznie przez swojego szefa.
Zresztą, pal diabli rząd! W końcu rząd to rzecz nabyta, dzisiaj ten, jutro inny. Ale Donald Tusk powiedział wyraźnie i bez owijania w bawełnę: „Niezależnie od tego, że wszyscy mamy prawo do poznania prawdy - rozumiem dziennikarzy, którzy ujawniają każdą, nawet nielegalnie zdobytą informację - destabilizuje się państwo polskie poprzez proceder nielegalnego zakładania podsłuchów”.
Jeśli więc premier zaniedbuje bezpieczeństwo państwa, to już przestaje być kwestia obalenia rządu nielegalnymi metodami, to już staje się kwestią racji stanu. Tusk nie odpowiadając na swój własny apel o publikację wszystkich taśm nie tylko zaprzecza własnym słowom, że nieujawnione materiały są niebezpieczne. On również przyczynia się do destabilizacji państwa. A to już jest trybunał i kryminał, najkrócej mówiąc.
Jak jest zatem przyczyna takiego postępowania szefa rządu, który nie dość, że zaniedbuje podstawowe obowiązki wobec państwa, to jeszcze naraża się na bardzo surowe konsekwencje? Przecież to na pierwszy i każdy następny rzut oka wygląda na syndrom ćmy, która niepomna na nic leci w ogień. Czy Tusk zwariował, stracił instynkt samozachowawczy albo panika odbiera mu zdolność logicznego rozumowania i przewidywania następstw swoich poczynań? A może na tych nieujawnionych taśmach są jednak rozmówki takie, że nawet już ujawnione pogwarki ministrów Sienkiewicza i Sikorskiego to jest mały pikuś wobec nich, chociaż to się wydaje niemożliwe?
Nie sądzę, ponieważ miałkość tych ludzi wyklucza nawet świadomą zdradę. Żeby być zdrajcą, to mimo wszystko trzeba mieć cojones, jak mówią południowi Amerykanie. Horyzontem Radków, Bartków, Sławków, Bronków i Donków jest okrąg wytyczony światłem żyrandola i zabezpieczony kartą służbową na darmowy wikt i wyszynk w ekskluzywnych przybytkach. Poklepanie po pleckach przez Angelę i jakieś komisarstwo z immunitetem wyczerpuje ich ambicje polityczne. Tu nie ma mowy o mrocznych postaciach, czy wcielonym złu. To są zdecydowanie raczej papkinowskie charaktery i osobowości niż posępni zdrajcy.
I ja właśnie posiadłem teorię, której wszystkie elementy pasują do zgrzebności tych postaci z ekipy Donalda Tuska, wręcz proszą się o dopasowanie. Moja teoria jest niepopularna w kręgach do szpiku kości oraz ostatniej kropli krwi prawicowych, gdyż zadaje kłam legendzie Wielkiej Zdrady Narodowej, która według nich jest warunkiem sine qua non istnienia życia politycznego na lewo od prawicy. No, ale to temat na osobną opowieść.
Otóż według mojej teorii tytułowy Donek ma problem z kelnerami.
Ja celowo użyłem tego zdrobnienia w tytule, żeby podkreślić kaliber postaci, bo przecież nie stopień zażyłości. Donald Tusk bowiem ma format i kaliber właśnie taki, że bardzo przystaje do niego spisek kelnerów, którym jakiś cwany biznesmen sfinansował sprzęt, żeby podsłuchali coś tam, co mu akurat leżało na wątrobie, czyli na portfelu. A potem, jak to często bywa w organizowanych ad hoc prowizorkach, proceder potoczył się dalej swoim torem, spodobało się, komuś się przydało, ktoś zarobił, czegoś ważnego się dowiedział. I w ten prostacki sposób moi drodzy, najważniejsi ministrowie rządu Donalda Tuska, a również inni prominenci partyjni, biznesowi z jego orbity, szef tajnej służby, narodowego banku i kto tam jeszcze, dali się latami podsłuchiwać kelnerom.
I taki właśnie jest problem premiera, który premieruje nam od siedmiu lat.
To nie jest problem zawartości taśm. Właściwą zgryzotą stanu, która nie pozwala Tuskowi na publikację taśm jest oczywisty fakt, wynikający niezbicie z afery taśmowej - stan degrengolady państwa, które może zostać rozbujane przez kilku kelnerów. O, pardon! Był wśród nich jeden sommelier, zwracam więc honor naszemu szczeremu przywódcy.
PS. Zapraszam na kolejny odcinek Alfabetu Szczerego Przywódcy na portalach wPolityce i wSumie. Dzisiaj hasła na literę "T", a wśród haseł Thun, Taśmy, Tu i Teraz i inne bardzo na czasie i na miejscu, zwłaszcza co do osoby naszego szczerego przywódcy: http://wpolityce.pl/polityka/207608-alf ... n-czy-tusk
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników