Teraz jest 06 wrz 2025, 23:34



Odpowiedz w wątku  [ Posty: 591 ]  idź do strony:  Poprzednia strona  1 ... 24, 25, 26, 27, 28, 29, 30 ... 43  Następna strona
Historia 
Autor Treść postu
Fachowiec
Własny awatar

 REJESTRACJA14 wrz 2011, 21:56

 POSTY        1263
Post Re: Historia
PÓŁ PORCJI MAZURKA.
Polski dowódca spod Monte Cassino, całkowicie zapomniany, był po wojnie hutnikiem


Obrazek

Tego nie usłyszycie państwo w telewizyjnych „Wiadomościach” wylewających tony lukru. Dęta, sentymentalna propaganda nie pozwala przypomnieć o losach polskich dowódców spod Monte Cassino.
Cóż, nie pasowałyby do obrazka. Polskimi komandosami dowodził tam major Władysław Smrokowski. Bohaterski żołnierz kampanii wrześniowej po kampanii francuskiej przedzierał się przez Hiszpanię i Portugalię. Za walki o Monte Cassino dostał kolejny w swym dorobku Virtuti Militari. Po wojnie został… robotnikiem w fabryce włókienniczej w Bradford. Na początku lat 50. trafił do Chicago, gdzie do końca życia był hutnikiem.

Oczywiście to i tak o niebo lepszy los niż to, co spotkało polskich żołnierzy w komunistycznej Polsce. Ale teraz, gdy premier z całą świtą świętuje 70. rocznicę zdobycia Monte Cassino, warto przypomnieć o losach polskich dowódców na Zachodzie. Ledwie czterech z nich dostało angielskie emerytury. Kazimierz Sosnkowski nie tylko jej nie otrzymał, ale i przez lata Wielka Brytania i USA odmawiały mu nawet wizy wjazdowej. Ledwo wiążąc koniec z końcem w Kanadzie płacił za twardy antykomunizm.

A reszta? Gen. Maczek był najpierw sprzedawcą, a potem barmanem w Edynburgu. Inny dowódca, gen. Stanisław Sosabowski, jeszcze po siedemdziesiątce pracował jako magazynier w fabryce silników. Gen. Bór-Komorowski zarabiał jako tapicer i dekorator wnętrz. Inni byli pielęgniarzami, windziarzami, robotnikami rolnymi…

A przy okazji, może warto sprawdzić w jakich warunkach żyją dziś prawdziwi, często anonimowie, bohaterowie „Solidarności”?

Robert Mazurek

http://wpolityce.pl/historia/195983-pol ... -hutnikiem

* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *

Bartoszewski zablokował pośmiertne przyznanie Orderu Orła Białego dla rtm. Pileckiego. Płużański odsłania kulisy skandalicznego zachowania ministra Platformy

Obrazek

Tadeusz Płużański w swoim felietonie na łamach „Super Expressu” odnosi się do słów Władysława Bartoszewskiego o „bydle”, przypominając jednak, że to mało istotna sprawa w porównaniu z innym wydarzeniem.


Jest coś bardziej niesłychanego w długim życiorysie „profesora”. To odmowa Orderu Orła Białego dla Witolda Pileckiego. Prawdziwy bohater nie został uhonorowany najwyższym odznaczeniem Rzeczypospolitej przez bohatera nadmuchanego — pisze publicysta.

Płużański przekonuje, że za taką decyzją Bartoszewskiego stała małostkowość polityka Platformy.

Bartoszewski, blokując pośmiertne odznaczenie dla Pileckiego, postąpił dla siebie logicznie. Bo może być tylko jeden bohater niemieckiego KL Auschwitz. I ma nim być Władysław Bartoszewski, który przebywał w obozie siedem miesięcy i w tajemniczy sposób został wypuszczony. Nie może nim być Witold Pilecki, który poszedł do Auschwitz z ochotniczą misją i przez 2,5 roku tworzył więźniarską konspirację zbrojną — czytamy w „SE”.

Pilecki ostatecznie otrzymał pośmiertnie Order Orła Białego. Przyznał go prezydent Lech Kaczyński.

W tekście znalazła się też wzmianka o Wojciechu Jaruzelskim i uroczystości pogrzebowej, do której dojdzie po śmierci byłego komunistycznego dyktatora.

Naszym obowiązkiem jest zablokowanie pochówku Jaruzelskiego na Powązkach Wojskowych w Warszawie. Bo on nie może spocząć na tej samej nekropolii, co powstańcy warszawscy, Żołnierze Wyklęci czy płk Ryszard Kukliński. Niech go wywiozą do Moskwy i pochowają w mauzoleum na placu Czerwonym. Obok jego czerwonych idoli — pisze Płużański.

http://wpolityce.pl/historia/196233-bar ... -platformy

____________________________________
Ojczyznę wolną pobłogosław Panie.


24 maja 2014, 17:06
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA25 cze 2009, 12:10

 POSTY        3598
Post Re: Historia
Super Historia: Płużański na tropie oprawców

Coraz głośniej mówimy o Żołnierzach Wyklętych, których ze względu na postawę trzeba nazywać niezłomnymi, walczącymi z drugim, sowieckim okupantem aż do połowy lat 50. XX wieku. Natomiast niewielu autorów zajmuje się drugą stroną, czyli ich oprawcami.

Coraz głośniej mówimy o Żołnierzach Wyklętych, których ze względu na postawę trzeba nazywać Niezłomnymi, walczącymi z drugim, sowieckim okupantem aż do połowy lat 50. XX wieku. Natomiast niewielu autorów zajmuje się drugą stroną, czyli ich oprawcami. Można spytać, dlaczego? Odpowiedź jest dość prosta. To są sprawy ciągle w Polsce nierozliczone. Temat tabu. Ci zbrodniarze, czy to śledczy stosujący bezpośredni terror, czy sędziowie i prokuratorzy - mordercy sądowi - są nadal pod ochroną. Nie ponieśli żadnej kary.
(...)
http://www.se.pl/wydarzenia/super-histo ... 00417.html


27 maja 2014, 04:34
Zobacz profil
Fachowiec
Własny awatar

 REJESTRACJA14 wrz 2011, 21:56

 POSTY        1263
Post Re: Historia
Lewica żąda pośmiertnych honorów dla Jaruzelskiego. Za co!? ZOBACZ prawdziwą „księgę zasług” komunistycznego dyktatora

Obrazek

W kontekście dyskusji o Wojciechu Jaruzelskim polecamy przygotowaną
przez organizacje młodzieżowe, z inicjatywy Młodych dla Polski, „Prawdziwą >>Księgę Zasług<< Wojciecha Jaruzelskiego”.


Publikację przygotowano we współpracy z cenionymi historykami – prof. Andrzejem Nowakiem, prof. Janem Żarynem i prof. Wojciechem Roszkowskim. Liczy sobie ona 20 kart i prezentuje niechlubne wydarzenia z życia i decyzje podejmowane przez Jaruzelskiego, które skierowane były przeciw narodowi polskiemu.

„Prawdziwa >>Księga Zasług<< Wojciecha Jaruzelskiego” powstała w reakcji na plany fetowania 90. urodzin Wojciech Jaruzelskiego przez środowiska lewicowe (głównie SLD) w Sejmie RP.

Stowarzyszenie Młodzi dla Polski wraz z fundacją Sapere Aude, stowarzyszeniem Studenci dla Rzeczpospolitej oraz stowarzyszeniem KoLiber, pod wodzą wybitnych historyków opracowało księgę prawdziwych „zasług” generała.

Teraz, gdy SLD domaga się żałoby narodowej po Jaruzelskim, a w planach jest pochówek dyktatora z państwowymi honorami, świadectwo prawdziwych „zasług” dyktatora jest szczególnie aktualne.

Prezentujemy fragmenty publikacji:

Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Całość „Prawdziwej >>Księgi Zasług<< Wojciecha Jaruzelskiego”
http://www.wykop.pl/ramka/1776688/prawd ... zelskiego/

http://wpolityce.pl/polityka/197728-lew ... -dyktatora

* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *

Ruskie serwery, w przeciwieństwie do zegarków, są najwolniejsze, dlatego będzie o Wolskim

Obrazek

Nie wchodząc w algorytm ruskich serwerów, który przedziwnie liczy głosy, bo nie pamiętam aby kiedykolwiek nastąpił zjazd punktów na poziomie 7% przy kolejnych cząstkowych wynikach, trzeba stwierdzić, że ruskie serwery są najwolniejsze. Po PRL-u krążył taki dowcip. Dlaczego ruskie zegarki są najlepsze? Bo są najszybsze! W PRL II powinien zacząć krążyć zupełnie inny dowcip dotyczący najwolniejszych serwerów na świecie. W Niemczech, przy 80 milionach mieszkańców i frekwencji 48%, wyniki podano po 6 godzinach. W Polsce kilka milionów głosów leśne dziadki z PKW liczą prawie dobę.
Trudno w takich warunkach nie zostać oszołomem, nie wierzę za grosz stetryczałej instytucji, ale nie będę się tym razem wyrywał z komentarzem, poczekam na wynik. W oczekiwaniu na efekt końcowy, który wyrzuci ruski algorytm postanowiłem napisać parę słów o ruskim generale. Symbolika śmierci Jaruzelskiego jest wyrazista, odszedł zdrajca, w dniu porażki jego politycznego zaplecza i to tego najszerzej pojętego od pajaca z Biłgoraja, przez SLD, aż do pogrążonego w żalu Donalda Tuska. Z tego realnie socjalistycznego grona trzeba wyróżnić i podziękować towarzyszowi Millerowi, który jako pierwszy zaczął deprecjonować i dorobek i pamięć po zmarłym ruskim generale. Żałoba narodowa nie miała cienia szansy na realizację, Komorowski wyciągnął wnioski ze wcześniejszego błędu, kiedy zaprosił Jaruzelskiego do pałacu. Długo nie czekaliśmy na decyzję, oczywiście żadnej żałoby nie będzie, co oznacza, że naród po generale oficjalnie nie zapłacze. W ramach ekwiwalentu państwowego odbędzie się pogrzeb z wojskowym ceremoniałem i tutaj niestety wiele się zrobić nie da. Generałowi przez 25 lat sąd pagonów nie zerwał, co w szanującym prawo kraju powinno się stać natychmiast, w 1990 roku. Stało się inaczej i pojedzie sobie Wolski do piekła na lawecie. Spodziewałem się po sobie pełnej oburzenia reakcji, ale jakoś nie potrafię się zmusić, ani do wyrazów współczucia, ani do protestu wobec planowanego przegubu. Długo nie udawało mi się znaleźć odpowiedzi dla wyjaśnienia tej obojętności, aż w końcu przyszło olśnienie. Wydaje się, że i tutaj symbolika zrobiła swoje – jaki generał, taka konająca armia, a laweta najpewniej będzie miała sygnaturę „Zdiełano w CCCP”.

Spodziewam się, że to nie ostatni element tragifarsy zwanej państwowym pogrzebem towarzysza Jaruzelskiego, pseudonim Wolski. Oto niezawodny w podobnych sytuacjach Lech Wałęsa, pseudonim „Bolek”, oświadczył, że na laickim pogrzebie się nie pokaże. Kolejne obniżenie rangi, nie ma żałoby narodowej, nie ma SAMEGO Wałęsy na pogrzebie. No chyba, że komedia pójdzie w innym kierunku, mianowicie po śmierci Jaruzelski, jajo nieboszczyk ponownie się nawróci na katolicyzm. Ktoś gotów pomyśleć, że to już przesada z mojej strony tak drwić, ale ja wcale nie drwię. W ogóle by mnie nie zdziwiło, gdyby nad trumną Jaruzelskiego stanął ksiądz, a obok księdza Adam Michnik. To się nazywa ekumenizm świecki, w identycznej formule Ola Kwaśniewska ucałowała swojego wybranka, po czym uklękła przed księdzem. Całość tej wzruszającej uroczystości z kościoła relacjonował towarzysz Siwiec, obecnie pogrążony w podwójnej żałobie, bo się skończył „liberalizm” w wersji cycki z brodą, a zaczął „liberalizm” z muszką kłaniającą się przed politycznym geniuszem Putina. Wokół trumny Jaruzelskiego rozegra się jeszcze nie jedna wesoła przygoda, tak to jest, gdy ktoś za życia nie był przyzwoity ni razu, temu śmierć powagi nie dodaje. Jest jednak coś, co mnie wybitnie smuci, mianowicie nie mogę pojąć jak to możliwe, że umarł ruski generał, a ciągle żyje idiotyczna legenda „obronił nas przed Ruskimi”.

Błagam wszystkich i na wszystkie sposoby, jeśli ktoś musi napisać coś wybitnie głupiego, to znacznie łagodniej znoszę „on był polskim patriotą”, od „Ruscy, by weszli, gdyby nie Jaruzelski”. Ręce i nogi mi opadają, gdy czytam podobne brednie przekazane z ust do ust od szwagra, który był „we wojsku”. Sprawy się miały dokładnie odwrotnie, Jaruzelski żebrał u Ruskich, żeby weszli, ale Ruscy kazali mu posprzątać na własną rękę. Przy niewielkim wysiłku można dotrzeć do odpowiednich DOKUMENTÓW, które to potwierdzają. Poza wszystkim, po jaką cholerę Ruscy mieliby „wchodzić”, przecież oni w Polsce stacjonowali, tylko w Legnicy 100 tysięcy sołdatów. Naprawdę trzeba mieć niezły przeciąg w głowie, aby wierzyć, że w jednostkach wojskowych szeregowcom i kapralom kadra sprzedawała plany stanu wojennego, za co Kukliński jako jeden z nielicznych, który te plany znał, o mało nie poszedł do piachu. Od tego byli polityczni oficerowie, żeby prać mózgi w taki i jeszcze bardziej bezczelny sposób. Umarł generał, przeżyła najdurniejsza legenda o generale i to jedyne, co mnie smuci do łez.

http://www.kontrowersje.net/ruskie_serw ... _o_wolskim

____________________________________
Ojczyznę wolną pobłogosław Panie.


31 maja 2014, 11:19
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA23 sie 2009, 07:34

 POSTY        3657
Post Re: Historia
Uniwersalna hipokryzja wobec zbrodni Jaruzelskiego.

Obrazek

Zgodnie z moim oczekiwaniami, ale też życzeniem, uroczystości pogrzebowe komunistycznego zbrodniarza, sowieckiego namiestnika i zdrajcy narodu polskiego zamieniły się w szopkę.

Dusza zdrajcy dostąpiła zaszczytu w postaci katolickiej mszy, ciało zbrodniarza wyniesiono na Powązki w cichym laickim obrządku, pozbawionym obecności znamienitych żałobników.

Piękna symbolika marnego życia koniunkturalisty, który zawsze łapał wszystkie sroki za jeden ogon.

Był tchórzem za życia i stchórzył w obliczu śmierci, żebrząc o łaskę sakramentów, z których razem z towarzyszami kpił i prześladował przyjmujących.

Widowisko tak żałosne, że linia politycznego podziału przecięła nie tylko znane od lat strony sporu, ale posiekała wraże obozy wewnątrz.
Tusk tradycyjnie zaszedł trochę w ciążę, Komorowski postanowił urodzić potworka, który pójdzie do kościółka złożyć rączęta, ale na fetę z udziałem "profesjonalnej" armii, jako jej wódz naczelny, już się nie wybiera.

Takich jasełek nad trumną Jaruzelskiego jest znacznie więcej, nawet w TVN zauważyłem cuda uosobione funkcjonariuszem Skórzyńskim, który odważył się skrytykować towarzysza Wolskiego w ujęciu historycznym.

Wszystko to świadczy, że mamy do czynienia z czymś, co zawsze występuje, gdy już wolno powiedzieć głośno o tym i o owym, ale przede wszystkim „o nim”. Największy wysyp walczących z komuną miał miejsce tuż po 1989 roku, wtedy się okazało, że ludźmi podziemia walczącego byli: Andrzej Wajda, Maryla Rodowicz, Daniel Olbrychski i Edyta Wojtczak razem z koleżanką „Chmurką”.
Nie inaczej kabaret przebiegał po aneksji Krymu, trzask prask i z prawowitego prezydenta demokratyzującej się Rosji, wybranego w wolnych wyborach, zrobił nam się bandyta z KGB Władimir Putin. Umarł Jaruzelski i zaczęło się czajenie, węszenie, kiedy będzie można i czy w ogóle będzie można. Póki co widać, że trochę można, to oznacza, że właściwie i nieuchronnie będzie można na całego.

Symptomy możności nie dotyczą znanych i lubianych, oni czekają na wyraźny sygnał jakie poglądy i opinie założyć na siebie w tym sezonie. Nędzny to widok i budzący przykre odruchy fizjologiczne, tym bardziej, że istnieje pewien wybieg, na którym zgodnie żerują krytycy z miłośnikami sowieckiego generała i polskiego zdrajcy.
(....)

Przez półwieku słyszeliśmy od dzielnym generale, który obronił nas przed inwazją Armii Czerwonej, tej samej, która stacjonowała w Legnicy siłą 100 tysięcy sołdatów strzelających po okolicznych lasach z „Kałacha” do zajęcy. Najwyraźniej zawiązał się nowy pączek starej blagi. Oto pojawiła się szansa, że zgodnie będziemy nazywać Jaruzelskiego zbrodniarzem, ale nie dlatego, że strzelał do awanturującej się opozycji, ale dlatego, że prześladował żydowskich oficerów politycznych, potomstwo żydowskich bandytów z Informacji Wojskowej.

Wierny komunista Jaruzelski, wierny przede wszystkim Moskwie, nie dokonał żadnych czystek, po prostu zawsze był cynglem i na rozkaz władzy realizował zadania wyznaczone przez partię. Gdyby mu przewodnia siła narodu kazała wpisać na czarną listę wszystkich poruczników, którzy mają na imię Krzysztof, byłoby to dla niego takim samym komunistycznym zaszczytem, jak „czystki antysemickie”. Cały 1968 r. to jedna wielka fikcja i mistyfikacja zbudowana na wewnętrznym konflikcie w PZPR i potrzebie etapu dziejowego. W przeciwieństwie do morderstw w Poznaniu, Gdańsku, na Śląsku, krwiożerczy „antysemityzm” nie tylko nie zabił ani jednego Żyda, ale sprezentował Żydom coś, o czym Polacy mogli sobie w najodważniejszych snach pomarzyć – paszporty na zachód. Druga fala budowy Izraela, to nic innego jak pokłosie roku 1968.

Bardzo przepraszam, jednak nie wsiądę do świeżo zmajstrowanej lokomotywy dziejów. Nie interesują mnie zabawy retoryczne i kopanie dołów pod fundamenty najnowszej i obowiązującej wersji historii. Wiem czym się takie zabawy kończą, ofiary płaczą, oprawcy triumfują. Intelektualna przyzwoitość wymaga zachowania pewnego minimum rzetelności w opisie zdarzeń. Dla leniwych intelektualnie mam ściągę. Spisałem całą historię modelowego żydowskiego oficera LWP prześladowanego przez ruskiego generała. Historia zaczyna się od cudownego ocalenia małego Żyda przez katolickich Polaków, potem pokazuje zbrodnie dorosłego Żyda na wybawcach i kończy się świętym życiorysem zmarłego bohatera Polski, żydowskiego pochodzenia. Dziwnym trafem w przypadku „Berka” obowiązuje ten sam kompromis najcięższej zbrodni. Od lewa do prawa słyszę, że wszystko fajnie, ale po co pisać, że bandytą był Żyd? Czy to ma znaczenie? O czym to ma świadczyć? Powinienem napisać, że zbrodniarzem był Polak i nie dodawać, że żydowskiego pochodzenia, żebyśmy się nie musieli wstydzić przez światem naszej zaściankowej ksenofobii. „Czystki antysemickie” to jedyna rzecz, wykonana przypadkiem, za którą dałbym Jaruzelskiemu rozgrzeszenie. Mam nadzieję, że ksiądz, który spowiadał i rozgrzeszył w ostatniej chwili nawróconego zdrajcę, wziął tę przypadkową zasługę pod teologiczną uwagę.

MatkaKurka

Komentarze:

Była mowa, że sakramenta na życzenie rodziny, ciekawam tylko której, jakiejś bardzo dalszej chyba, bo Towarzyszka Panienka w swych memuarach wspomina, że mamusia nawet Wigilli nienawidziła, a ona sama, no cóż ... ochrzczona podstępem "u fryzjera".
Fizia

Pełen wypas. Wszystko było sakramenty, katedra, oprawa, pięknie. Z nimi jest naprawdę fajnie - matka Palikota pochowana po katolicku i żaden ksiądz nie plumkał (ani na jej prawdopodobne samobójstwo, ani na inne rzeczy). Jeden z cymbałów od Palikota - Ryfiński raz nazwie obraz w Częstochowie "bohomazem", a za chwilę w przedszkolu syna śpiewa z wszystkimi kolędy o czym donosi radny PiS - niejaki Wąsik. Teraz znowu Wolski poszedł po sakramenty...
By G300 --

i to jest najbardziej cyniczne i podłe bo szubrawce męczą i dręczą a "Jak śmierć u doopy to do pokuty". dziwię się tylko księżom stawiają ścianę przed rozwodnikami  hołubią szubrawców i komuchów. Ale jak mówią "za pieniądze ksiądz się modli"
oxygen49


http://kontrowersje.net/uniwersalna_hip ... tysemickie

____________________________________
Videtur et hoc mihi Platforninem non debere esse
Poza tym uważam że Platformę należy zniszczyć
/Katon starszy/


01 cze 2014, 20:37
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA25 cze 2009, 12:10

 POSTY        3598
Post Re: Historia
MSZ odtajnił szyfrogramy z 1989 roku

Ministerstwo Spraw Zagranicznych odtajniło szyfrogramy z 1989 roku. Dokumenty obejmują okres od 14 stycznia do 20 czerwca 1989 roku. MSZ zdecydował się na upublicznienie archiwaliów na 2 dni przez 25 rocznicą pierwszych po II wojnie częściowo wolnych wyborów w Polsce.

Odtajnione archiwalia to informacje i zalecenia skierowane do polskich placówek dyplomatycznych dotyczące obrad okrągłego stołu, kampanii wyborczej, wyborów z 4 czerwca jak i ich rozstrzygnięć
Historyk MSZ Piotr Długołęcki wyjaśnia, że szyfrogramy ukazują, iż komunistyczne władze nie spodziewały się, że okrągły stół i wybory czerwcowe zmienią tak wiele w Polsce.
Zobacz więcej: Szyfrogramy MSZ dotyczące wyborów 4 czerwca 1989 r.>>>

Wybory czerwcowe zakończyły się klęską komunistów, do której nie chcieli się oni przyznać. Doskonale pokazują to właśnie odtajnione dokumenty - podkreśla Piotr Długołęcki. Zalecenia kierowane do polskich placówek w krajach komunistycznych zakładały uspokajanie tamtejszych władz i przekonywanie ich, że "polski eksperyment" nie rozprzestrzeni się w Czechosłowacji, na Węgrzech czy NRD.

Z kolei dyplomaci pracujący w krajach zachodnich mieli tłumaczyć, że polskie władze chcą reform, demokratyzacji Polski, chcą zjednoczyć społeczeństwo i zasypać podziały między władzą a obozem "Solidarności".

Szyfrogramy pokazują też zmianę nastawienia władz PRL-u do Polaków na emigracji. Zarazem, wyjaśnia zastępca dyrektora Biura Archiwum MSZ Małgorzata Mroczkowska, kilka dokumentów dowodzi, że takie działania powodowały też spore kłopoty dla ówczesnych władz.

http://wiadomosci.dziennik.pl/polityka/ ... -roku.html


02 cze 2014, 22:06
Zobacz profil
Początkujący
Własny awatar

 REJESTRACJA17 kwi 2014, 12:14

 POSTY        3
Post Re: Historia
Chorągiewka na wietrze - życie.


03 cze 2014, 12:56
Zobacz profil
Fachowiec
Własny awatar

 REJESTRACJA14 wrz 2011, 21:56

 POSTY        1263
Post Re: Historia
„Cała okropna bolszewia, zdrajcy, którzy natychmiast złapali media, urzędy, spółki, zaczęli kraść”.
Gorzkie słowa Jana Pietrzaka na 4 czerwca


Obrazek

To czas na pewno ważny, ważna data, ale z dzisiejszej perspektywy nie ma czego świętować

— mówi o 4 czerwca Jan Pietrzak Ryszardowi Makowskiemu w najnowszym wydaniu tygodnika „wSieci”. Artysta podkreśla, że czas pierwszych częściowo wolnych wyborów spędził w centrum emocji związanych ze spodziewaną wolnością - na wiecach, na których występował:

Pół Białegostoku stało gdzieś na polu w lesie, przy deskach estrady. Gdy śpiewałem „Żeby Polska była Polską”, „To nasze miejsce, to nasz kraj”, wywoływało to niezwykły entuzjazm i wzruszenie. Trudno to zapomnieć. Coś, co było ważne dla milionów ludzi, dla mnie też jest ważne. Dla mnie odniesieniem jest naród. Muszę jednak z przykrością nadmienić, że niektórzy z tych, którzy wtedy stali na scenie, okazali się ubeckimi szujami.

A nawet – jak dodaje – ci sami ludzie (którzy również w wyborach ’89 roku kandydowali), zakazywali Pietrzakowi występów.
Wyrzucali mnie z każdego lokalu, z każdej telewizji, z każdego radia, i to trwa do dzisiaj. Wyszły wytyczne, że jestem niepewny, a plakat Henryka Tomaszewskiego „Żeby Polska była Polską, dwa + dwa musi zawsze być cztery” nie powinien być przypominany.

Z żalem mówi o tym, jak łaknąca wolności Polska została stłamszona:
Została oszukana, jak to wielokrotnie bywało. (…) Łatwo, bo tutaj ludzie są pełni chrześcijańskiego miłosierdzia, miłości do ojczyzny, prostoduszni, myślący wprost, nie oszuści, a z drugiej strony cała okropna bolszewia, zdrajcy, którzy natychmiast złapali media, urzędy, spółki, zaczęli kraść. I jest, jak jest.

Dlaczego Polacy się temu nie przeciwstawili?
„Solidarność” to byli młodzi chłopcy w drelichach. Stali przy bramie stoczni, modlili się do Matki Boskiej i do papieża. Śpiewali „Rotę”, „wyrwij murom zęby krat”, był w nich bunt, ale nie mieli świadomości politycznej. Trudno wymagać, żeby potrafili zarządzać organizmem państwowym. Wykorzystując to, władzę w Polsce przejęła jakaś mieszanina naszych okupantów, agentów Rosji i Niemiec, cynicznych łobuzów pochowanych do dziś głęboko w cieniu.

Całą rozmowę znajdą Państwo w najnowszym wydaniu „wSieci”.

http://wpolityce.pl/polityka/199138-cal ... -4-czerwca

* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *

Polityczna schizofrenia III RP

Dzięki specjalnej uchwale Sejmu elity III RP świętują od ubiegłego roku Dzień Wolności i Praw Obywatelskich. Chce się w ten sposób upamiętnić wybory do Sejmu i Senatu 4 czerwca 1989 roku, które dały nam wolność i demokrację. „25 lat wolności” – głoszą liczne plakaty i hasła, powtarzają prorządowe media. Jak można świętować tamtą zgodę komunistów na 35-procentowy udział mandatów sejmowych dla ludzi spoza PZPR? Czy częściowo wolne wybory, tzw. 35-procentowa demokracja, mogą być traktowane jako „święto wolności”? Niestety mogą.

Szczególną żarliwość w tym świętowaniu przejawia kancelaria prezydenta Bronisława Komorowskiego (dawniej przeciwnika Okrągłego Stołu i kontestatora czerwcowych wyborów), która zaprosiła na uroczystości prezydenta USA oraz wielu innych ważnych polityków z Europy Środkowej. Wcześniej rozdano „nagrody wolności”, a setki zasłużonych dla III RP nagrodzono państwowymi medalami. Czy to jest jednak święto, z którym utożsamiają się zwykli Polacy? Czy można takie „święto wolności” przyrównywać do Święta Niepodległości 11 listopada czy do rocznicy uchwalenia Konstytucji 3 maja?

Eksponowaniu historycznego znaczenia czerwcowych wyborów w 1989 roku towarzyszy łatwo wyczuwalna sztuczność, podobna do tej z lat PRL, gdy każdego 22 lipca władze nakazywały świętowanie Manifestu PKWN. Jak się okazało po latach, napisanego i ogłoszonego najpierw w Moskwie.

4 czerwca 1989 roku to dla wolnych Polaków wątpliwa do świętowania rocznica, gdyż po zniszczeniu solidarnościowego zrywu i ogłoszeniu stanu wojennego komuniści odzyskali na tyle siły, że mogli już decydować o przyszłym obliczu Polski z ich dominującym udziałem. I zagwarantowali sobie na lata wpływ na najważniejsze decyzje polityczne, społeczne i gospodarcze. Dlatego nie udało się dokonać dekomunizacji, lustracji, deubekizacji. Sądy skazują Polaków za protesty wobec honorowanych przez władzę byłych enkawudzistów z profesorskim tytułem, atakowany jest polski Kościół, wyśmiewany patriotyzm.

Tak to należy oceniać dziś, bo po efektach, choć – jak pamiętam – nie kryliśmy zadowolenia z chwilowej porażki komunistów w 1989 roku. Zaraz jednak przyszła korekta w postaci drugiej tury wyborów (w ten sposób do Sejmu dostał się na przykład Józef Oleksy) oraz ogromny szok po zgodzie solidarnościowych posłów na zrobienie Jaruzelskiego prezydentem. Złamano procedurę wyborczą, stworzono nowe reguły głosowania w trakcie wyborów.

W trzecią rocznicę czerwcowych wyborów, dokładnie 4 czerwca 1992 roku, te same elity okrągłostołowe obaliły patriotyczny rząd Jana Olszewskiego, a w 1993 roku, głównie dzięki Lechowi Wałęsie, do władzy mogli już powrócić komuniści z Leszkiem Millerem na czele. Stało się tak, jak zapowiadał Jaruzelski podczas II Krajowej Konferencji PZPR na miesiąc przed czerwcowymi wyborami: „Puls partii zaczyna bić mocniej, stać nas na nową strategiczną inicjatywę, na przewodzenie w procesie reform, na twórcze usytuowanie PZPR w nowym systemie sprawowania władzy”.

Wojciech Jaruzelski uznawany jest dziś przez elity III RP za współtwórcę demokratycznych przemian zapoczątkowanych wyborami 4 czerwca 1989 roku. Równocześnie został uznany przez Sąd Okręgowy w Warszawie za przywódcę „tajnej grupy przestępczej o charakterze zbrojnym”, która narzuciła Narodowi bezprawny stan wojenny.

4 czerwca staje się wspólnym świętem byłych komunistów i tych, których zaprosili oni do współpracy w „nowym systemie sprawowania władzy”. Nie dziwi więc, że zgodnie oddali hołd Jaruzelskiemu w dniu jego pogrzebu. Jeżeli Jaruzelski był współtwórcą „demokratycznych przemian” i równocześnie hersztem przestępczej bandy, to stan politycznej schizofrenii w III RP osiągnął już pełne gnilne stadium.

http://naszdziennik.pl/mysl-felieton/81 ... ii-rp.html

* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *

Wątpliwy kompromis

4 czerwca br. przypada Dzień Wolności i Praw Obywatelskich. Jest to święto ustanowione w 2013 r. uchwałą Sejmu RP na pamiątkę zwycięstwa „Solidarności” w tzw. wyborach czerwcowych 1989 r., które zapoczątkowały przemiany demokratyczne w Polsce. W tym roku mija 25 lat od tych wydarzeń.

Świętowanie odzyskania tzw. wolnej Polski jest dla mnie sprawą kontrowersyjną. Nie umniejszam rangi tej rocznicy, bo rzeczywiście wybory okrągłostołowe z 4 czerwca 1989 r. z perspektywy historii Polski były bardzo ważne. Co prawda nie oznaczały one odzyskanie natychmiastowej wolności, ale jakaś ewolucja w tym kierunku nastąpiła w kolejnych miesiącach.
Należy pamiętać o wszystkich aspektach Okrągłego Stołu – zarówno złych, jak i dobrych. Przede wszystkim ten kontrakt polityczny pozwolił ludziom związanym z komunistami przejąć część gospodarki narodowej w ramach uwłaszczenia nomenklatury w różnych instytucjach państwowych, bankach, wojsku itd.

Ten kompromis był dość wątpliwy. Władze komunistyczne dzieliły się z „Solidarnością” wpływami politycznymi, a z drugiej strony miały swój haracz w postaci przejęcia części gospodarki czy wzmocnienia swojej pozycji w różnych instytucjach. Co oczywiście nie było zjawiskiem pozytywnym.
Wydaje mi się, że kompromis okrągłostołowy powinien być traktowany jako pewna metoda wyzwolenia Polski spod jarzma komunistycznego. Największym błędem było to, że tę metodę uznano za cel. Kiedy trzeba było odstąpić od porozumień Okrągłego Stołu, to dalej trwano przy nich, honorowano je, realizowano, a przede wszystkim uznawano za swoisty immunitet ludzi związanych z władzą.
Olbrzymim błędem było to, że do tego porozumienia przywiązywano zbyt dużą rolę, podczas gdy inne kraje, które wyzwoliły się spod jarzma komunistycznego, szły już zdecydowanie do przodu.

W przededniu 25. rocznicy wyzwolenia Polski spod komunistycznej niewoli urządziliśmy honorowy pogrzeb z ceremoniałem wojskowym Wojciechowi Jaruzelskiemu, jednemu z dyktatorów poprzedniego systemu. Ta sytuacja jest ewidentnym dowodem na to, że zabrakło tzw. rytuału przejścia, zaznaczenia pewnych granic – tu jest dobro, a tu zło, od którego odcinamy się. Niestety, zabrakło tych elementów i sytuacja się rozmydliła – ludzie, którzy popełniali zbrodnie, nagle weszli do tkanki politycznej i społecznej tego niby wolnego państwa.

Owoce tego nadal zbieramy. Ludzie pokroju Jaruzelskiego, którzy są właściwie czarnymi charakterami historii Polski XX wieku, są dzisiaj honorowani i chowani z pompą, a ich towarzysze przychodzą na cmentarz i wypowiadają laudacje na ich temat. To jest tragedia i świadczy o tym, że Polska spod wpływów komunistycznych jeszcze się całkowicie nie wyzwoliła.

Owszem, Jaruzelski, jak każdy człowiek, ma prawo do pogrzebu. Natomiast pogrzeb publiczny z pompą i na dodatek na takiej nekropolii narodowej jak Powązki bynajmniej nie jest tu na miejscu. Dla mnie decyzja dotycząca miejsca pochówku Jaruzelskiego jest kompletnie niezrozumiała i nie do zaakceptowania.

prof. dr hab. Wojciech Polak

http://naszdziennik.pl/polska-kraj/7910 ... romis.html

____________________________________
Ojczyznę wolną pobłogosław Panie.


05 cze 2014, 22:59
Zobacz profil
Fachowiec
Własny awatar

 REJESTRACJA14 wrz 2011, 21:56

 POSTY        1263
Post Re: Historia
Olszewski: III RP budowano na strukturach PRLu

Obrazek



Rozmowa z byłym premierem Polski Janem Olszewskim.

Stefczyk.info: Rządzący przekonują, że 25 lat III RP to jednostronnie pozytywny okres, w którym Polska zaliczyła wiele sukcesów. Czy taka opinia i narracja jest w Pana ocenie uprawniona?


Jan Olszewski: Wysłuchałem przed chwilą wypowiedzi pana prezydenta, który określił okres 25-lecia jako złoty wiek w historii Polski, najlepszy w naszych dziejach. Szczerze powiem, że to budzi mieszane uczucia.... Przy okazji tych obchodów widać znaczącą przesadę. Wybory z 4 czerwca były bardzo ważne i stanowiły pewien przełom w historii Polski, ale są obchodzone ze złej perspektywy. Są inaczej oceniane przez nasz establishment niż ja to widzę. Władze traktują te wybory, jako święto Okrągłego Stołu. A przecież społeczeństwo wtedy w sposób jednoznaczny to porozumienie okrągłostołowe zanegowało i odrzuciło zdecydowanie PRL. To przez przedstawicielstwo „Solidarności”, które doszło do głosu przy okrągłym stole, zostało zignorowane. To jest raczej smutna okoliczność, a nie okazja do uroczystego świętowania.

25 lat temu coś zostało zmarnowane?

Gdyby wtedy wyciągnięto wszystkie konsekwencje wynikające z tego faktu, gdyby uznano wolę narodu i społeczeństwa zapewne proces tzw. transformacji potoczyłby się inaczej. Być może wtedy dzisiejsze opowiadanie o złotej epoce, najlepszym okresie w historii Polski byłoby bardziej uprawnione.

Wiele osób wskazuje, że realia III RP lepiej symbolizuje obalenie pańskiego rządu 4 czerwca 1992 roku, a nie wybory z 1989 roku. Co Pan o tym sądzi?

W tej sprawie trudno mi się wypowiadać, ponieważ brałem osobiście udział w tym drugim zdarzeniu. Musiałbym dokonać samooceny, którą mam, ale sądzę, że to nie do mnie należy. Mogę jednak powiedzieć, że mój rząd dokonał pierwszej próby zerwania z PRLem, wyjaśnienia sytuacji, w jakiej się znaleźliśmy. To była zamiennik zerwania z tradycjami i spuścizną komunistycznej Polski, zamiennik odwołania się do tradycji autentycznie niepodległej, suwerennej Rzeczypospolitej. Chcieliśmy odrzucenia PRLowskiego dorobku. Ta zamiennik miała swój dramatyczny finał 4 czerwca 1992 roku. Widać, dziś szczególnie mocno, że III RP budowano na strukturach PRLu. To ma określone, bardzo negatywne, konsekwencje.

Widać je do dziś?

Ilustracją tej sytuacji w życiu społecznym i politycznym były wydarzenia z ostatnich dni. Pogrzeb Wojciecha Jaruzelskiego pokazał jak dalece nastroje pewnej część społeczeństwa, w moim przekonaniu części, która reprezentuje autentyczny niepodległościowy nurt w Polsce, rozmijają się zupełnie z nastrojem innej części społeczeństwa, z nastrojami dominującej warstwy polskiej elity. To napięcie w znaczącym stopniu determinuje sytuację w kraju. To bardzo negatywne rzutuje na sytuację Polski. Obecnie realia wymagają zupełnie innej postawy, ponieważ jesteśmy świadkami wydarzeń, które mogą mieć bardzo znamienne i długofalowe skutki dla naszego kraju, dla procesu zmian w Europie i świecie. Mówię o wizycie amerykańskiego prezydenta, która może sygnalizować bardzo zasadnicze zmiany w ogólnym układzie geopolitycznym.

http://www.stefczyk.info/publicystyka/o ... 0787247212

* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *

Dziś również inna rocznica - nocnej zmiany. Ostatni apel premiera Olszewskiego do posłów podczas „nocy teczek”: „Chciałbym stąd wyjść tylko z jednym osiągnięciem. Móc popatrzeć ludziom w oczy”

Obrazek

Fot. YouTube/wPolityce.pl

To była rozstrzygająca noc dla dalszych losów Polski. 4 czerwca 1992 roku, w tzw. noc teczek, upadł rząd Jana Olszewskiego. Bezpośrednią przyczyną oporu większości Sejmu była obawa przed kompromitacją, jakiej musieliby doświadczyć politycy po ujawnieniu przez szefa MSW Antoniego Macierewicza archiwaliów SB - listy polityków figurujących w archiwach MSW jako konfidenci komunistycznych służb specjalnych. Na liście tej znajdował się m.in. Lech Wałęsa, który 4 czerwca wnioskował o odwołanie premiera.


Jak doszło do obalenia rządu, który chciał dekomunizacji Polski? Najdobitniej o kulisach „nocy teczek” opowiada film „Nocna zmiana”.

https://www.youtube.com/watch?feature=p ... ducVFxpKFA

Nocą, 4 czerwca 1992 roku, premier Jan Olszewski wygłosił dramatyczne przemówienie, które publikujemy w całości.

Gdybym przemawiał dzisiaj rano, to przemówienie byłoby inne. Byłoby pewnie dłuższe, do innych odwołałoby się argumentów, pewnie bym mówił o tym, jaki był start tego rządu, jakie napotykaliśmy trudności, aby choćby ocenić zastany stan rzeczy; ile trudności kosztowało zdyscyplinowanie finansów publicznych na elementarnym choćby poziomie. Ile włożyliśmy wysiłku w przywrócenie normalnych funkcji podstawowym gałęziom tego aparatu. Jaka była linia polityczna rządu i co robiliśmy, aby przygotować całościową reformę – reformę administracji ogólnej i gospodarczej. Jakie zostały przygotowane akty i dlaczego one nie zostały wniesione przed budżetem.

Mówiłbym pewno o tym, że ten rząd, o którym tu tyle mówiono, że żadnego programu nie ma, jeden tylko potrafił sformułować wieloletnie założenia polityki społeczno-gospodarczej, przez ten Sejm nie przyjęte, ale i jedyne, jakie zostały sformułowane i jakie są realizowane, i na których oparty jest budżet, który wy, państwo, jutro przyjmiecie, bo żadnego innego budżetu, opartego o inne założenia, pod groźbą katastrofy tego państwa i gospodarki nie można skonstruować. I chociaż tego rządu nie będzie, to będzie jego budżet. I przez wiele miesięcy będziecie musieli testament tego rządu wykonywać, bo nie ma innej możliwości. I przekonacie się o tym.

Ale to wszystko powiedziałbym dzisiaj rano. Teraz mówić o tym nie warto, bo nie o to teraz tu chodzi. Bo nie dlatego debatuje się nad tym, aby odwołać rząd natychmiast, zaraz, zanim jeszcze rozpocznie się następny dzień, żeby już go nie było – nie dlatego, że był zły, bo nie dawał sobie rady z gospodarką, nie dlatego, że miał złą linię polityczną, nie dlatego, że nie miał polityki informacyjnej – o czym bardzo dużo mówiono, w czym może i źdźbło prawdy jest. I nie dla stu innych powodów, które tutaj można by było i pewnie byłyby przytaczane, gdyby dyskusja toczyła się w normalnym trybie i w normalny sposób. Tylko dla zupełnie innej przyczyny, przyczyny leżącej w istocie poza rządem.

Kiedy obejmowałem moją funkcję i wcześniej, po wielekroć wcześniej, wiele miesięcy, może lat, wiedziałem, że przyjdzie nam budować nowy system władzy demokratycznej w Polsce, nowy ustrój, nową III naszą Polską Rzeczpospolitą.

W sytuacji, kiedy będziemy obciążeni potwornym spadkiem pozostawionym przez tę dziedzinę, ten sektor komunistycznego reżimu, który był jego istotą. A jego istotą był aparat przemocy, był aparat policyjnej przemocy, był aparat policji politycznej. Jak ten aparat pracował, jakie były jego zasady działania – mało kto wie na tej sali tak dobrze jak ja. Latami mogłem na to patrzeć, występując w obronie ludzi przez ten aparat ściganych. Wielu z nich jest tu dziś na tej sali.

Wiedziałem, jak tragiczne bywają przypadki, losy, fakty. Nikt nie wie tego lepiej ode mnie. Ale też nikt lepiej ode mnie nie wie, jak straszliwy jest ten spadek, jak rozległy, jak wielki, jak straszne może pociągać skutki dla losów jednostek w niego wplątanych, wtedy, kiedy te jednostki biorą udział w kierowaniu życiem politycznym. W warunkach, w których my działamy – jak tragiczne może mieć to skutki dla interesu już nie publicznego, dla interesu narodowego.

Mówiłem to po wielekroć. Wtedy, kiedy mówiłem w roku dziewięćdziesiątym, dziewięćdziesiątym pierwszym, w ruchu obywatelskim, kandydując do Sejmu. Kiedy mówiłem o dekomunizacji, kiedy polemizowałem z teorią »grubej kreski«, miałem zawsze w pamięci ten problem. I kiedy objąłem funkcję premiera, wiedziałem, że mój rząd musi się z nim zmierzyć. Przyjąłem pewne założenia, wiedząc, jak bardzo jest to problem ważny, jak zarazem trudny, jak ogromnie tragiczny dla wielu ludzi. Więc szukałem, starałem się szukać najlepszego z tego wyjścia. W takich sprawach, w moim przekonaniu, spieszyć się nie należy. Ale byłem w błędzie. Są sytuacje, kiedy trzeba się spieszyć.

Wydałem instrukcje, polecenia kierownictwu resortu spraw wewnętrznych, aby przygotowało akt, który będzie pozwalał bez zakreślenia pewnego czasu, bezboleśnie, możliwie jak najbardziej humanitarnie wycofać się z życia publicznego ludziom obciążonym tym tragicznym spadkiem przeszłości, bez wystawiania kogokolwiek pod pręgierz opinii publicznej, z zachowaniem wszystkich zasad humanitaryzmu. I z zachowaniem jednocześnie i w tych przypadkach, gdzie sama osobista własna wola czy własna decyzja zainteresowanych by nie nastąpiła lub była niewystarczająca, stworzenia rzeczywistego, gwarantującego obiektywne rozpoznanie sprawy organu i procedur, które by takie ostateczne rozliczenie zamykające tamten trudny czas i otwierające możliwości normalnego działania w życiu publicznym III Rzeczypospolitej zakończyły.

Nie doszło do tego, chociaż prace nad tym były – jak mnie informowano – zaawansowane. I ja sam muszę się przyznać tu przed Wysoką Izbą, że w natłoku zajęć, których premierowi tego rządu, żadnego zresztą rządu w Polsce, na pewno nie brakuje i nie będzie brakowało, uważałem, że nie warto tracić czasu na czytanie akt zgromadzonych przez dawne służby bezpieczeństwa. I po niczyje akta ani własne, ani moich ministrów nie sięgałem. Jeżeli byłaby sprawa – wychodziłem z takiego założenia – która wymagałaby ostatecznego rozliczenia i zakończenia, odkładałem to do momentu stworzenia takiego właśnie racjonalnego mechanizmu.

To tu, na tej sali padł wniosek zobowiązujący do zobowiązania resortu spraw wewnętrznych do przedstawienia – jak ujmował ten wniosek – listy agentów. To tutaj, na tej sali został on uchwalony. I jego wykonanie, wolą tego Sejmu, obciążyło ministra spraw wewnętrznych. Mógłbym pozostać poza tym. Mnie tam nie fatygowano. Uważałem jednak, że w tej trudnej, prawie beznadziejnej sytuacji nie mogę uchylić się od współodpowiedzialności. Prosiłem min. Macierewicza o to, aby zostało dokonane nie zestawienie agentów – bo takiego zrobić nikt w resorcie spraw wewnętrznych nie jest władny – tylko zestawienie informacji. Takich, jakie w archiwach można znaleźć.

Wszystko jest zawsze wybiórcze i wszystko może być pomówieniem. Ja o tym doskonale wiem. Dlatego, dlatego podkreślam: po pierwsze – uważałem, że do momentu, dopóki sam Sejm nie zdecyduje, co z tym zrobić, nie można uchylić tajemnicy tych faktów. A po drugie – teraz ja rozumiem ten wesoły śmiech, bo są przecież ludzie, dla których fakt, że coś jest tajemnicą, jest w ogóle niezrozumiały. Ale ja zakładam – zakładałem, miałem prawo zakładać, że w tej Izbie, która gromadzi najwyższe przedstawicielstwo narodowe, takich ludzi nie ma.

I ponadto, starałem się o stworzenie pewnych procedur kontrolnych, w imię czego zwróciłem się do pierwszego prezesa Sądu Najwyższego prof. Adama Strzembosza o podjęcie się funkcji osoby powołującej, tak się mogło wydawać, najbliższy tym sprawom organ, który mógłby dokonać choćby wstępnej pewnego rodzaju weryfikacji. Nic więcej bez woli Sejmu, we własnym zakresie, rząd ani premier zrobić nie mogli. Tylko tyle.

Dzisiaj, tutaj, na tej sali, dotarł do mnie dokument, który został doręczony klubom poselskim i udostępniony posłom i senatorom. Dotarł do mnie równocześnie, a raczej o godzinę później niż do was. Z przyczyn, jak zwykle u nas, pewnych niedowładów technicznych. Przeczytałem go po zakończeniu rannej sesji. Tak, to jest lektura porażająca. Teraz wiem, dlaczego temu wszystkiemu, co się tutaj dzieje nie mam prawa się dziwić – ponieważ ta lektura była porażająca, jak sądzę, nie tylko dla mnie.

Myślę, że czas, który nadchodzi, da odpowiedź na wiele pytań. Rzekłbym, że w tym, co przeczytałem, jest ogromny ładunek ludzkich nieszczęść. Wiem także, że jest w tym ogromny ładunek niebezpieczeństwa dla Polski. Trzeba te dwie sprawy, dwie wartości bilansować, w bardzo trudnym wyważeniu stawiać.

Sądzę, że nie warto tutaj mówić o tym, w jakich warunkach ten rząd działał. Sądzę, że nie warto tutaj mówić o tym, ile jego premier i ministrowie spokojnie znosili potwarzy, pomówień, pogardliwych aluzji – nie ze zwykłej tam prasy brukowej w rodzaju tygodnika „Nie”, tylko z takich pozycji i od takich osób, od których naprawdę było to ciężko znieść, a trudno było takie wypowiedzi zlekceważyć.

Ale służba publiczna to nie jest przyjemność. Jeżeli ktoś się jej podejmuje, musi być na wiele gotowy. I nie może to mnie wyprowadzić z równowagi. Jeżeli dzisiaj mówię, że nie składam w tym momencie rezygnacji – mimo że mam tych doświadczeń w ciągu ostatnich miesięcy, a zwłaszcza tygodni, serdecznie dosyć – to oświadczam, że nie składam rezygnacji. I z pełną świadomością stawiam przed wami, posłowie, to zadanie, abyście według własnego sumienia głosowali za lub przeciw odwołaniu tego rządu. Czynię tak w przekonaniu, że od dzisiaj stawką w tej grze jest coś innego niż tylko kwestia, jaki rząd będzie w Polsce wykonywał ten budżet do końca roku.

Że w grze jest coś więcej, że w grze jest pewien obraz Polski, jaka ona ma być. Może inaczej – czyja ona ma być. Jest Polska, była Polska przez czterdzieści parę lat – bo to jednak była Polska – własnością pewnej grupy. Własnością z dzierżawy, może nawet raczej przez kogoś nadanej. Po tym myśmy w imię racji, własnych racji politycznych, zgodzili się na pewien stan przejściowy. Na kompromis, na to, że ta Polska jeszcze przez jakiś czas będzie i nasza, i nie całkiem nasza.

I zdawało się, że ten czas się skończył. Skończył się wtedy, powinien się skończyć, kiedy uzyskaliśmy władzę pochodzącą z demokratycznego, prawdziwie demokratycznego wyboru. A dzisiaj widzę, że nie wszystko się skończyło, że jednak wiele jeszcze trwa i że to, czyja będzie Polska, to się dopiero musi rozstrzygnąć. To się będzie rozstrzygało także w jakiejś mierze, w jakiejś cząstce dziś – tutaj, na tej sali.

Ja chciałbym stąd wyjść tylko z jednym osiągnięciem. I jak do tej chwili mam przekonanie, że z nim wychodzę. Chciałbym mianowicie, wtedy kiedy ten gmach opuszczę, kiedy skończy się dla mnie ten – nie ukrywam – strasznie dolegliwy czas, kiedy po ulicach mojego miasta mogę się poruszać tylko samochodem albo w towarzystwie torującej mi drogę i chroniącej mnie od kontaktu z ludźmi eskorty, że wtedy, kiedy się to wreszcie skończy – będę mógł wyjść na ulice tego miasta, wyjść i popatrzeć ludziom w oczy.

I tego wam – Panie Posłanki i Panowie Posłowie – życzę po tym głosowaniu.

https://www.youtube.com/watch?feature=p ... w-XvaJFeR8

http://wpolityce.pl/polityka/199126-dzi ... iom-w-oczy

* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *

„Fotoszop” Tuska bije na łeb retusze Stalina, ale to nasze zdjęcie

Same zużyte porównania i metafory przychodzą do głowy, gdy się człowiek przełamie, powstrzyma refluks i spróbuje zmóc 15 minut „obchodów 25-lecia”. Przyznam się najszczerzej jak potrafię, że zwyczajnie dopada mnie niemoc i to taka pogłębiona. Widzę na ekranie potiomkinowską wieś odwiedzoną przez króla Haiti z okazji 25 rocznicy „zwycięstwa” bojowniczki nie zaproszonej na uroczystość. Wśród członków „rodziny” brylują wszelkiej maści ciotki i wujkowie, których waleczna „Solidarność” nie rozpoznałaby jako dalekich krewnych i odległych sąsiadów.


Do tramwajarki łamistrajka, Frasyniuka nieuchwytnego, Michnika, który siedział i mu teraz wolno oraz „Bolka” rozpoznawalnego i kochanego na całym świecie tuż po papieżu, zdążyłem się przyzwyczaić. Rozłożyło mnie dopiero po całkiem niewinnym wydawałoby się obrazku, mianowicie jedna z szatynek TVN24 podbiegła do blondynki TW Niezabitowskiej i zapytała, co ona na to wielkie zwycięstwo. Jezu słodki! Każdy śmiertelnik ma jakaś nieprzekraczalną granicę, za którą zaczyna się niemoc, torsje i rzucanie wyrazami na oślep. Egzekutywa PRL II namalowała na trybunie „25 lat wolności”, co było pierwszym dziełem „fotoszopa” obsługiwanego przez Tuska.

Nie, nie żartuję, chociaż chciałbym, nie było na trybunie egzekutywy wojowniczki „Solidarność”, wyczyszczono wszystko, co się źle kojarzy. W nawiązaniu do tytułu muszę powiedzieć, że Stalin wprawdzie wycinał Trockiego i dokładał strzały z Aurory, ale jednak Lenina i Rewolucji Październikowej nie odważył się ruszyć. Tusk obrobił Stocznię im. Lenina gumką, stoczniowców i górników, do których strzelał „kontrowersyjny bohater” Jaruzelski, potraktował niczym wstydliwych krewnych, takich nie do końca potrafiących się zachować na imprezie z udziałem gości z Ameryki. Tak się w nowoczesnych rodzinach chowa bezzębną babcię, czy też dziadka wyposażonego w cewnik.

Kolonialne święto egzekutywy przygotowane dla zamorskiego władcy, który nawet nie przywiózł paciorków, ale obiecał, że dośle kopertę. I wszystko to razem zbudowane na tle żywego obrazu nędzy i rozpaczy milionów, z których to milionów ułożono koreańską masę ludową przebraną za uszczęśliwionych, podnoszących na komendę okrzyki i kolorowe wstążeczki tworzące napis „michnikowy szmatławiec z biało-czerwoną chorągiewką”. Takie mamy 25 lat na jakie zasłużyliśmy i z jednym trzeba się zgodzić, gdy się słucha nieuchwytnego Frasyniuka. Cała ta „Solidarność” była fikcją zbudowaną na cenie margaryny i trzynastej pensji, gdy przyszedł 13 grudnia z 9 milionów zrobiło się 10 tysięcy.

Co więcej dziś więcej niż połowa z 9 milionów uznaje Jaruzelskiego za „postać tragiczną” i „kontrowersyjnego bohatera”. Jakieś dwie trzecie jest przekonane, że największym zagrożeniem dla Polski jest Rydzyk, nie cichy pakt między Putinem i komsomołką Merkel. Tyle samo dałoby się pociąć za Unię Europejską, z kolei Szopen z Mickiewiczem to dla nich zaściankowy obciach. Trzy czwarte z 9 milionów wierzy, że telewizja mówi prawdę, a prezydent umoczony po czubek głowy w przybudówce GRU zwanej WSI, budzi w trzech czwartych zaufanie. Odśpiewanie „Ojczyznę wolną racz nam zwrócić Panie” dla czterech piątych jest bluźnierstwem i faszyzmem. Więcej niż połowa nie ma nic przeciw temu, żeby za nazywanie władzy „matołem” pozbawieni kultury fanatycy byli wsadzani do aresztu, jednocześnie ta sama połowa chciałaby dorżnięcia zbydlęconej watahy, w skrócie opozycji. Gdy się tak wszystkiemu na spokojnie przyjrzeć, to właściwie nie ma powodu do najmniejszego zdziwienia, skoro przez 25 lat nie było żadnego protestu.

Egzekutywa RPIII uczyniła z „Solidarności” medialne i polityczne mięso armatnie, którym się karmi. Tusk i cała reszta nie robi absolutnie niczego, ponad to na co mu wielomilionowa „Solidarność” pozwala. Do urn poszło 2,2 miliona niezadowolonych, reszta się cieszy razem z Michnikiem, Niezabitowską, tramwajarką, „Bolkiem” i Wojtkiem Pszoniakiem z „wolnej Polski”. Postulaty zostały wypełnione. Margaryna z Lidla potaniała i jeszcze promocję zrobili. Zwyczajnej nie rzucili, ale grillowej bez kolejki ile dusza zapragnie plus saszetka musztardy gratis. Wolność? A po cholerę nam wolność? Jak śpiewał artysta, mamy przecież telewizję i to jaką… z tańczącymi gwiazdami i „bydłem wyjącym na cmentarzach”. Egzekutywa wymazała w „fotoszopie” rzeczywistość i bohaterów, którzy i tak przestali istnieć.

Póki się nie narodzą lub nie obudzą nowi bohaterowie na miarę naszych skundlonych czasów, dzisiejszą uroczystość, przy wszystkich zabiegach estetycznych, trzeba uznać za uczciwą. Obchody są odzwierciedleniem tego, co się w RPIII przez 25 lat stało, nie tylko za sprawą egzekutywy, ale „Solidarności” również, jeśli nie przede wszystkim. Kto nam wymalował "gazeta" i "wolność" zamiast "Solidarność"? Nie my sami? Większość głosuje za tą szopką, reszta szuka przyczyn w PKW, chociaż w dobie komputerów i aparatów w telefonach cudem udało im się policzyć głosy w 80% komisji. Nie ma wolności bez zwycięstwa, bo wolność zawsze i wszędzie jest łupem zwycięzców, przegrani mogą sobie aluminiowymi menażkami tłuc o stalowe kraty.

http://www.kontrowersje.net/fotoszop_tu ... ze_zdj_cie

____________________________________
Ojczyznę wolną pobłogosław Panie.


05 cze 2014, 23:04
Zobacz profil
Fachowiec
Własny awatar

 REJESTRACJA14 wrz 2011, 21:56

 POSTY        1263
Post Re: Historia
Kto napisze dramat o Smoleńsku? Wyjątkowa rozmowa z Redbadem Klijnstrą na łamach „wSieci Historii”

Obrazek



Jeśli na tzw. zwykłym człowieku tragedia smoleńska zrobiła ogromne wrażenie, to jak mogli ją odebrać artyści? Oni również przeżywali traumę. I to ogromną


-– mówi Redbad Klinjstra w rozmowie ze Stanisławem Żarynem.

Katastrofa smoleńska była dla każdego ogromnym przeżyciem. Znam wiele osób, które po tym wydarzeniu zmieniły gruntownie życie. To bardzo ważne wydarzenie dla wszystkich Polaków. Artyści są postrzegani jako ludzie najbardziej wrażliwi. Nie potrafię zatem zrozumieć, że po tylu latach nie ma o tej tragedii dramatu, że nikt nie opowiedział tej historii. Czy emocje były tak silne, że artyści wyparli to z siebie?

— zastanawia się reżyser.

Przecież mniejsze wydarzenia powodują, że ludzie mają potrzebę namalowania obrazu, czy napisania sztuki, napisania utworu, książki. A tu nic, kompletnie nic… Niektórzy tłumaczyli, że to dlatego, iż ta katastrofa została upolityczniona. Jednak co z tego? Co to za powód? Jeśli artysta ma potrzebę wyrzucenia swoich uczuć, to siada i tworzy. Ale w przypadku Smoleńska to nie działało. Przez cztery lata nie powstało dzieło artystyczne, które dotykałoby w jakiejkolwiek mierze tego, cośmy wszyscy przeżyli

— dziwi się Klijnstra, zaznaczając jednocześnie, iż „dzieł” mających na celu wykpienie narodowej tragedii w żaden sposób nie można traktować w kategoriach artystycznej odpowiedzi na dramat z 10.04.2010 r. Zdaniem Redbada Klijnstry, problem braku obecności tematu Smoleńska w sferze kultury wynika także z faktu, iż obecnie w Polsce zapomnieliśmy o sile oddziaływania sztuki, obawiając się niejako jej wielkości. Tymczasem, jak zaznacza reżyser, teatr polski miał kiedyś ogromną moc.

Kilka razy zdarzyło się, że przedstawienie teatralne było w stanie porwać ludzi i wyprowadzić na ulicę. W 1968 roku to miało wielkie skutki

— przypomina Klijnstra.

Ludzie teatru byli bardzo silni, opiniotwórczy. W czasie stanu wojennego bojkot aktorów, który nastręczał sporo problemów władzy, pokazał moc i siłę tego środowiska. Dziś mamy do czynienia z uwstecznieniem

— konstatuje aktor.

Zdaniem Klijnstry, przyczyną obecnego stanu jest fakt „zachłyśnięcia się” wolnością po 1989 r., przy jednoczesnym braku umiejętności właściwego korzystania z niej.

Mam wrażenie, że artyści nie potrafili się pozbierać. Nie zostało napisane nic, co potrafiłoby dobrze opisać naszą rzeczywistość. Twórcy byli całkowicie zagubieni. Czarno-biała sytuacja poprzedniego systemu wymuszała konkretne środki wyrazu. W teatrze sięgano wówczas po aluzje – wystawiano niby niewinną sztukę, ale najważniejsze były podteksty

— uważa Klijnstra.

Zdaniem reżysera, obecnie niewielu artystów decyduje się na tworzenie dzieł opisujących otaczającą ich rzeczywistość, w tym także rządzące nią mechanizmy władzy. Przyczyna takiego stanu rzeczy tkwi w zależności artystów od rządzących.

Udało się sprawić, że w Polsce po ponad 20 latach wciąż brakuje klasy średniej, niezależnej finansowo. To ma wiele konsekwencji, ale także oddziałuje na środowisko artystów. Sprawia, że np. aktorzy są finansowani pośrednio lub bezpośrednio z budżetu państwa, albo z jakichś korporacji. Nie ma innej możliwości. Aktorzy mogą szkolić ludzi, np. z wystąpień publicznych, pracując wtedy na zlecenie korporacji, albo grają – w teatrze, serialu, filmie – i są uzależnieni od pieniędzy budżetowych. To powoduje, że artystę łatwo poddać naciskowi

— podkreśla aktor.

O braku wolności tworzenia świadczy zdaniem Klijnstry także zdecydowana dominacja w sztuce jednostronnego przekazu o zabarwieniu lewicowym.

Gdyby była swoboda, wachlarz propozycji byłby bardzo rozbudowany. Przekrój światopoglądowy wśród artystów i twórców nie odbiega od przekroju społeczeństwa. Tymczasem można odnieść wrażenie, że wszyscy artyści są lewicowi. Tak sugeruje oferta, ale to nieprawda. Problem w tym, że system jest tak wymyślony, że pracuje na propagandę danej opcji, że nie ma swobody wypowiedzi. Sposób zarządzania polityką kulturalną przez rządzących jest kopią tego, jak zachowywała się władza w poprzednim systemie

— zauważa reżyser.

http://wpolityce.pl/historia/200186-kto ... i-historii

____________________________________
Ojczyznę wolną pobłogosław Panie.


19 cze 2014, 14:18
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA23 sie 2009, 07:34

 POSTY        3657
Post Re: Historia
Miasto, co nie chciało komuny

Obrazek

„Pracy i chleba”, „Chcemy Polski katolickiej, a nie bolszewickiej”
– skandowano 58 lat temu na ulicach Poznania.

Przeciw zbuntowanemu miastu komuniści rzucili 400 czołgów i 10 tys. żołnierzy oraz funkcjonariuszy KBW.

„Świecą z murów kul białe rozpryski – gwiazdy mściwych, sczerniałych nieb.
Nie wrócili do domów do bliskich, ci, co wyszli by wołać o chleb"

– napisał zaledwie kilka dni po upadku Powstania Poznańskiego Czerwca 1956 roku poeta Franciszek Fenikowski.

Dokładnie 58 lat temu na ulice stolicy Wielkopolski wyszło ponad 100 tysięcy poznaniaków. Nieśli sztandary „Chcemy pracy i chleba”, „Precz z komuną”, „Chcemy Polski katolickiej, a nie bolszewickiej”. Zdobyli gmach sądu, budynek KW PZPR, zaatakowali siedzibę UB.
– Do broni to rwał się każdy. Strzelaliśmy, ale byliśmy w gorszej sytuacji, bo na odkrytej przestrzeni, a ubecy chowali się za murami – wspominał Jerzy Grabus, wówczas student Politechniki Poznańskiej.

– To, co się działo, to był horror. Zastrzelili tylu ludzi, tyle dzieci. Wiedziałam, co to jest bolszewizm, co nam grozi, ale moja świadomość dojrzała przez tę jedną noc – opowiadała Zofia Bartoszewska, pielęgniarka, która w Szpitalu Miejskim im. Raszei udzielała pomocy rannym w poznańskim Czerwcu '56.

Przeciw zbuntowanym cywilom komunistyczne władz zdecydowały się użyć broni palnej.
Domagał się tego Feliks Dwojak,
wówczas kierownik Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego. Po stłumieniu powstania awansował na naczelnika Wydziału IV Departamentu III MSW. Nigdy nie stanął przed sądem.

Do walki z poznaniakami użyto 9983 żołnierzy, 359 czołgów, 31 dział pancernych i 36 transporterów opancerzonych. W trakcie dwudniowych ulicznych walk zginęło (wg różnych źródeł od 58 do 70 osób) a ponad 600 zostało rannych. Po stłumieniu Powstania Poznańskiego Czerwca 1956 aresztowano blisko 2 tysiące osób.

– Przesłuchanie było okrutne. Bicie, wybijane zęby, odbezpieczona pepesza przystawiona do głowy i „mów, jesteś agentem amerykańskim?" – wspominał, przed dwoma laty w rozmowie ze mną Władysław Marciniak, jeden z poznańskich powstańców.

Pacyfikacją powstania kierował gen. Stanisław Popławski (ur. 1902 r.), pochodzący z Rosji. Nie poniósł żadnych konsekwencji. W listopadzie 1956 r. powrócił do Związku Radzieckiego. Zmarł w 1973 r.

Rozkaz wydania broni „przeciw prowokatorom" wydał szef Sztabu Generalnego, urodzony w Rosji gen. Jerzy Borodziłowski.
W 1965 r. został głównym inspektorem szkolenia bojowego i wiceministrem obrony narodowej. Zmarł w 1983 r w ZSRR.

Kilka dni po krwawym stłumieniu Powstania Poznańskiego Czerwca 1956r na ulicach Warszawy pojawiły się, malowane na ścianach domów napisy „Bohaterskim Dzieciom Poznania – chwała" i podpis „Dzieci Warszawy”.

Ale dziś, 58 lat po tamtych wydarzeniach, w tzw wolnej Polsce mało kto pamięta o heroicznym buncie robotników i studentów Poznania.
Nawet w samym mieście w oknach domów nie widać biało–czerwonych flag.
Pozostał tylko wiersz poetki Kazimiery Iłłakowiczówny –

„(...) Rozstrzelano moje serce w Poznaniu.
Ni gorące ono ni zimne.
Szkoda kul. Szkoda leków na nie
Moje serce – wszak to tylko rymy…
Rozstrzelano moje serce w Poznaniu.”


I wieczna cześć i chwała bohaterom Powstania Poznańskiego Czerwca 1956

Wojciech Wybranowski
http://wybranowski.dorzeczy.pl/id,3617/ ... omuny.html

____________________________________
Videtur et hoc mihi Platforninem non debere esse
Poza tym uważam że Platformę należy zniszczyć
/Katon starszy/


Ostatnio edytowano 29 cze 2014, 12:27 przez Badman, łącznie edytowano 1 raz



29 cze 2014, 12:21
Zobacz profil
Fachowiec
Własny awatar

 REJESTRACJA14 wrz 2011, 21:56

 POSTY        1263
Post Re: Historia
Jan Pietrzak ostro o establishmencie: Te wypierdki PRL-u cały czas tu siedzą. I jak się rządzą…

wPolityce.pl: Sąd uniewinnił Stanisława Kociołka, „kata Trójmiasta”, w
procesie dotyczącym masakry na Wybrzeżu w 1970 roku. To już kolejny podobny wyrok. Jak Pan ocenia to orzeczenie?

Jan Pietrzak:
O tych wszystkich „Kociołkach” to ja pisałem, jak oni rządzili. To, z czym mamy obecnie do czynienia, jest żałosne. Jednak to nie dotyczy samego Kociołka. To jest problem polskiego wymiaru sprawiedliwości, którego w III RP nie ma. Ta sprawa dotyczy całej masy ludzi, którzy nie odpowiedzieli w żaden sposób za zbrodnie PRL-u. Mówię o tym już od wielu lat. To jest żałosne, brakuje sądów. Generał Jaruzelski przed dziesiątki lat nie został osądzony nawet za 1970 rok. A przecież już cała epoka minęła. To jest skandal! To oczywisty skandal.

Co to mówi o współczesnej Polsce?

To jest kolejny symptom większej całości. Mamy niszczenie podstaw normalnego, uczciwego państwa. Jego ma nie być, nasze państwo ma być chore, od początku do końca. I nad tym się pracuje. Setki, tysiące, a może miliony ludzi nad tym pracują. Trudno mówić nawet o skali tego, co się tu wyrabia. Co pewien czas dowiadujemy się jedynie o czymś dramatycznym, o jakimś idiotycznym czy koszmarnym. A tak żyjemy sobie w nieświadomości, ponieważ Polską rządzą ludzie okropni. Kociołek jest tu tylko przykładem.

Dlaczego wymiar sprawiedliwości w Polsce nie powstał? Przecież mamy już sędziów czy prokuratorów, wychowanych w III RP…

Założenie było fałszywe, gdy wmawiano ludziom, że jak przyjdą nowe pokolenia to wszystko się samo oczyści. To był fałsz, żeby ocalić w Polsce parę łobuzów. To była fałszywa teoria, wmawiana Polakom latami. Mówiono, żeby nie robić lustracji, dekomunizacji, bo przyjdą młodzi ludzie i to się wszystko oczyści, że będą w Polsce normalni światli europejczycy. Nie będzie światłych europejczyków w Polsce. Młodzi ludzie uciekają, bo nie mogą patrzeć na te świństwa, które tu się dzieją. A rządzi cały czas stara nomenklatura, szuje zdeklarowane. Przykładem z ostatnich dni jest ten trzygwiazdkowy generał, który ukradł niemieckiemu turyście portfel.

O czym to świadczy?

To pokazuje jaki jest gatunek tych ludzi. To są świnie, które są niereformowalne. Niereformowalne świnie. Oni się nie nauczą niczego. Jest wykluczone, żeby te bydlaki się czegoś nauczyły, żeby miały jakieś normy moralne, żeby coś z tego wynikło dobrego dla Polski. To wykluczone. Nie można mieć żadnych złudzeń. Ci, którzy wmawiali Polakom, że to się wszystko samo wyczyści, może i mieli dobre intencje, ale sądzę, że to było celowo robione. Jak się wyczyści samo? Te wypierdki PRL-u cały czas tu siedzą. I jak się rządzą…

Rozmawiał Stanisław Żaryn

http://wpolityce.pl/polityka/203184-jan ... asz-wywiad

____________________________________
Ojczyznę wolną pobłogosław Panie.


06 lip 2014, 06:54
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA25 cze 2009, 12:10

 POSTY        3598
Post Re: Historia
Mało znane oblicze przewrotu ustrojowego dokonanego w Polsce w 1989r. i jego skutki

Wbrew temu, co się dość powszechnie sądzi, w Polsce nie nastąpiło nigdy obalenie ustroju komunistycznego, czy socjalistycznego. Po prostu takiego ustroju w Polsce nigdy nie było. Hybryda ustrojowa, która funkcjonowała w Polsce w latach 1944-1989 nie była na pewno takim ustrojem. Powstała ona nie z inspiracji a wbrew generalnej wizji i teorii K. Marska i F. Engelsa. Klasycy marksizmu uważali bowiem, że ustrój komunistyczny w jego wstępnej, socjalistycznej fazie rozwoju może powstać jedynie w kraju (krajach) wyłącznie wysoko rozwiniętych, w którym bogactwo wytworzonych dóbr po prostu będzie inaczej dzielone (dystrybuowane) niż w kapitalizmie. Ani Rosja, ani Polska, ani tym bardziej Chiny czy inne kraje w których powstał nowy ustrój nie były krajami wysoko rozwiniętymi choć podjęto w nich próbę budowania ustroju innego niż kapitalistyczny.
(...)
http://www.wprost.pl/blogi/wojciech_pomykalo/?B=3183


26 lip 2014, 17:49
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA25 cze 2009, 12:10

 POSTY        3598
Post Re: Historia
„Ukrytą stawką dyskusji o Powstaniu Warszawskim jest spór o tożsamość narodową”

Ukrytą stawką dyskusji o Powstaniu Warszawskim jest spór o polską tożsamość narodową – powiedział w radiowej Jedynce wicedyrektor muzeum Powstania Warszawskiego dr Dariusz Gawin.

W opinii dr. Dariusza Gawina, Polacy zawsze będą dyskutować o ocenie Powstania Warszawskiego. Jak powiedział, pierwsze głosy negatywnie oceniające wybuch powstania pojawiły się kilka lat po zakończeniu II wojny światowej. – Teraz jedynie się je powtarza – powiedział na antenie Jedynki.
Ukrytą stawką dyskusji o Powstanie Warszawskie jest spór o polska tożsamość narodową, jacy są Polacy, jakie mają miejsce w czasie i przestrzeni, jak zachowują się wobec zagrożeń i dlatego to budzi takie emocje. (…) O to, czy to była słuszna decyzja, będą się spierały nasze wnuki i prawnuki – podkreślał dr. Dariusz Gawin.

Jak podkreślił wiecedyrektor muzeum, warto dyskutować o tych sprawach, ale należy zawsze pamiętać, że to się już wydarzyło i tego nie zmienimy. Natomiast z tych wydarzeń płynie „lekcja, że są wartości, dla których warto czasami zaryzykować najwięcej”.

http://www.wprost.pl/ar/460029/Ukryta-s ... -narodowa/


28 lip 2014, 17:00
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA25 cze 2009, 12:10

 POSTY        3598
Post Re: Historia
Senat USA upamiętnił Powstanie Warszawskie. "Symbol heroizmu i potęgi ludzkiego ducha"

Komisja spraw zagranicznych amerykańskiego Senatu upamiętniła 70-ta rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego. W specjalnej rezolucji senatorowie określili powstanie mianem symbolu heroizmu.

Projekt rezolucji zgłosiła senator polskiego pochodzenia Barbara Mikulski, która reprezentuje stan Maryland. Wsparli ją: republikański senator z Jim Risch oraz demokrata Ben Cardin.

Rezolucja, która została przyjęta głosami polityków obu partii mówi o walce powstańców z przeważającymi siłami niemieckimi, o tym, że w powstaniu zginęło, zaginęło albo zostało rannych 250 tysięcy Polaków, i że powstańczy zryw inspirował ludzi na całym świecie do walki o wolność i demokrację.

Rezolucja kończy się stwierdzeniem, że Powstanie Warszawskie jest symbolem heroizmu i potęgi ludzkiego ducha. Inicjatorka uchwały senator Barbara Mikulski wyraziła zadowolenie z jej uchwalenia. Moje polskie dziedzictwo dało mi tożsamość oraz wartości, dzięki którym jestem senatorem wierzącym w wolność, w człowieka oraz w potrzebę prawdy - podkreśliła.

http://wiadomosci.dziennik.pl/historia/ ... wskie.html


30 lip 2014, 05:50
Zobacz profil
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Odpowiedz w wątku   [ Posty: 591 ]  idź do strony:  Poprzednia strona  1 ... 24, 25, 26, 27, 28, 29, 30 ... 43  Następna strona

 Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
 Nie możesz odpowiadać w wątkach
 Nie możesz edytować swoich postów
 Nie możesz usuwać swoich postów
 Nie możesz dodawać załączników

Skocz do: