Teraz jest 06 wrz 2025, 18:45



Odpowiedz w wątku  [ Posty: 1916 ]  idź do strony:  Poprzednia strona  1 ... 100, 101, 102, 103, 104, 105, 106 ... 137  Następna strona
Etyka, moralność, obyczaje 
Autor Treść postu
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA23 sie 2009, 07:34

 POSTY        3657
Post Re: Etyka, moralność, obyczaje
Dyskusja o gender nie słabnie

Internauci komentują sprawę "gender"

- Kiedy widzimy, że jest wielkie zło, wielkie zagrożenie to trzeba o tym mówić. Jak kościół krytykował marksizm, tak krytykuje genderyzm - powiedział ksiądz profesor Dariusz Oko na wykładzie w Sejmie.
    Dyskusja na temat gender nie słabnie, w Sejmie powstał nawet zespół parlamentarny, mający zajmować m.in. monitorowaniem wydawania środków publicznych na promocję ideologii.
O gender mówi się dużo w kościołach, parlamencie i na ulicach, sprawę chętnie komentują także internauci.


Obrazek

Obrazek


http://wiadomosci.onet.pl/kraj/dyskusja ... auci/lx5vq

____________________________________
Videtur et hoc mihi Platforninem non debere esse
Poza tym uważam że Platformę należy zniszczyć
/Katon starszy/


25 sty 2014, 22:29
Zobacz profil
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA19 lis 2013, 07:55

 POSTY        67
Post Re: Etyka, moralność, obyczaje
Ksiądz Oko przemawiał z trybuny sejmowej?


26 sty 2014, 00:53
Zobacz profil
Fachowiec
Własny awatar

 REJESTRACJA14 wrz 2011, 21:56

 POSTY        1263
Post Re: Etyka, moralność, obyczaje
Ten raport wywołał panikę lobby homoseksualnego. Zobacz przełomowe badania

Obrazek

Artykuł Marka Regnerusa dotyczący dorosłych dzieci wychowywanych przez rodziców żyjących z związkach homoseksualnych wywołał lawinę komentarzy i jest najczęściej pobieranym tekstem z dziedziny nauk społecznych na platformie ScienceDirect. Pełna treść przełomowego raportu w języku polskim opublikowana została w Kwartalniku Naukowym Fides et Ratio, wydawanym przy UKSW. Specjalnie dla czytelników portalu niezalezna.pl, udostępniamy treść raportu Regnerusa.


Latem 2012 roku w 41 numerze prestiżowego czasopisma socjologicznego Social Science Research ukazał się raport Marka Regnerusa (2012a) zatytułowany „How different are the adult childr en of parents who have same – sex relationships?  Findings from the New Family Structures Study”. Artykuł wywołał lawinę komentarzy, jest najczęściej pobieranym tekstem z dziedziny nauk społecznych na platformie ScienceDirect. Badania przeprowadzone przez Regnerusa, socjologa, profesora Uniwersytetu w Austin, były skoncentrowane tylko na charakterystyce dorosłych dzieci wychowywanych przez pary homoseksualne, jednak poruszały wzbudzające sporo kontrowersji kwestie homoseksualizmu i statusu homoseksualistów we współczesnym świecie.

Raport Regnerusa wywołał prawdziwą panikę lobby homoseksualnego, ponieważ uzyskane przez amerykańskiego naukowca wyniki okazały się sprzeczne z dotychczasowymi ustaleniami dotyczącym homoseksualnego rodzicielstwa, promowanymi przez Amerykańskie Towarzystwo Psychologiczne.
 
Pracę nad raportem Regnerus rozpoczął od opracowania rozbudowanej ankiety badawczej, a do prac nad jej powstaniem zaprosił szereg współpracowników i specjalistów od badania rodziny. Ankieta była skierowana ogólnie do osób dorosłych, dotyczyła ich doświadczeń w okresie wzrastania w domu rodzinnym, ale także różnych aspektów ich obecnego funkcjonowania w dorosłości. Za przeprowadzenie badań odpowiadała wyspecjalizowana w tym zakresie firma Knowledge Network, z której usług często korzystają amerykańscy badacze społeczni. Ankieta została skierowana do 15 058 respondentów, w rezultacie zebrano reprezentatywną pulę 2 988 pełnych ankiet Amerykanów w przedziale wieku od 18 do 39 lat, które następnie zostały poddane procedurom przesiewowym.

Jak wyjaśnia tłumacz raportu na język polski, dr Andrzej Margasiński z Akademii im. Jana Długosza  w Częstochowie, opracowując raport, Mark Regnerus wyodrębnił 8 grup różniących się rodzinnymi strukturami/doświadczeniami: młodych dorosłych pochodzących z nienaruszonych biologicznie rodzin z heteroseksualnymi rodzicami (przy wykonywanych porównaniach stanowiła ona punkt odniesienia dla pozostałych kategorii, dalej będzie ona tutaj określana jako grupa kontrolna),respondentów wychowywanych przez lesbijskie matki, przez homoseksualnych ojców, pochodzących z rodzin adopcyjnych (heteroseksualnych), rozwiedzionych w trakcie wzrastania respondenta (lub żyjących w konkubinatach bez formalnego związku), z rodzin połączonych, wychowywanych przez pojedynczego rodzica. Ostatni rodzaj stanowiła grupa pozostałych zróżnicowanych przypadków (np. jeden z rodziców zmarł w trakcie dorastania respondenta). Zostały one poddane analizie pod kątem badania 40 wybranych zmiennych.

Co ciekawe, okazało się, że pomiędzy grupą kontrolną a respondentami deklarującymi wychowywanie przez lesbijskie matki różnice wystąpiły w 28 zmiennych, zaś pomiędzy grupą kontrolną a młodymi dorosłymi deklarującymi wychowywanie przez ojców - gejów różnic było 19.

Przeprowadzone analizy wskazują także na różnice pomiędzy grupą wzrastającą w nienaruszonych biologicznie rodzinach a pozostałymi, np. na tym tle także niekorzystnie wygląda porównanie młodych dorosłych wzrastających w rodzinach połączonych czy wychowywanych przez pojedynczych rodziców. Z raportu Regnerusa wynika, że dorosłe dzieci deklarujące posiadanie homoseksualnych rodziców różnią się od grupy kontrolnej m.in. pod względem myśli samobójczych, problemów z prawem, częstotliwości sięgania po narkotyki, kłopotami w trwałości związków emocjonalnych, ilością zdrad w związkach, częstotliwości korzystania z pomocy psychologicznej.  
 
- Muszą szokować kwestie związane z doświadczeniami seksualnymi: 31% dzieci wychowywanych przez matki lesbijki i 25 % wychowywanych przez ojca geja podało, że byli przez rodziców zmuszani do seksu wbrew swej woli. Największe wrażenie robią jednak dane o tożsamości seksualnej badanych - 61% respondentów wychowywanych przez matki - lesbijki, a 71% przez ojców – gejów określa siebie jako „ całkowicie heteroseksualnych”, innymi słowy w przypadku matek - lesbijek blisko 40%, a przypadku ojców - gejów blisko 30% wychowywanych przez nich dzieci to homo- lub biseksualiści. A jeszcze inaczej: średnio co trzecie dziecko wychowywane przez pary homoseksualne wyrosło na homo- lub biseksualistę – pisze we wprowadzeniu do polskiej wersji raportu Regnerusa dr Andrzej Margasiński.

PRZECZYTAJ PEŁNĄ TREŚĆ RAPORTU TUTAJ

http://niezalezna.pl/51171-ten-raport-w ... we-badania

* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *

Pilotażowy przypadek lewicowej propagandy o "pedofilii w Kościele" zdemaskowany. Czy sędziów będzie stać na decyzję o ponownym przyjrzeniu się faktom?

Obrazek

Obrazek

Publikacja tekstu "Fałszywe oskarżenie" w tygodniku wSieci wywołała prawdziwą burzę. Stowarzyszenie Stop Manipulacji zapoznało się z dokumentacją sprawy i potwierdziło opisane ustalenia.
Zawiązała się także obywatelska grupa wsparcia, która będzie towarzyszyć ks. Mirosławowi Bużanowi podczas rozprawy sądowej 28 stycznia 2014. Wszystkie te ludzkie reakcje i liczne zapewnienia o modlitwie za księdza ogromnie cieszą.

Organizatorzy informują, że można aktywnie włączyć się w protest i przyjść w najbliższy wtorek do Sądu Okręgowego w Gdańsku o godz. 14:30. Przedmiotem rozprawy będzie złożone przez obronę ks. Bużana zażalenie na umorzenie postępowania przez prokuraturę.

Pomimo licznych próśb kierowanych do Prokuratora Generalnego Andrzeja Seremeta o przeniesienie sprawy do innej prokuratury, celem zobiektywizowania działań śledczych, sprawa ponownie trafiła do Sądu Okręgowego w Gdańsku, który będzie sędzią we własnej sprawie. Czy sędziów będzie stać na decyzję o ponownym przyjrzeniu się faktom?

Oprócz licznych wyrazów wsparcia, "głos" zabrała także najprawdopodobniej druga strona konfliktu. W nocy z 20/21 stycznia nieznani sprawcy podpalili rodzinne gospodarstwo kapłana.

Mimo, że wielokrotnie w mediach próbowano przekłamać historię ks. Bużana, materiały do których dotarliśmy nie pozostawiają złudzeń. Rozczarowująca jest w tym kontekście postawa Tomasza Rowińskiego z Frondy, który nie przeczytawszy nawet tekstu wSieci, obwieścił swoim czytelnikom, że nasz tygodnik broni księdza pedofila. Nie będę komentować tej żałosnej nierzetelności. Wszystkim, którzy mają jakiekolwiek wątpliwości, proponuję przeczytać w całości tekst z tygodnika wSieci, który zamieszczam poniżej.

Obrazek

Wszystko wskazuje na to, że przypadek najczęściej przywoływany w mediach, jako dowód szalejącej w Kościele pedofilii, był sfingowany. Czyżby dlatego dowody niewinności księdza zginęły w prokuraturze, a obronę prawną piętnastolatki z pomorskiej wsi przejął mąż Joanny Senyszyn?


Cała sprawa wygląda jak scenariusz dobrego, sensacyjnego kina. Nastolatka oskarża księdza o upicie i molestowanie. Nie ma świadków, nie ma dowodów, są poszlaki. Starszy od niej o 30 lat proboszcz, znający dziewczynę od przedszkola, wszystkiemu zaprzecza. W jego obronie staje ponad dwa tysiące parafian, których podpisy widnieją pod listem do arcybiskupa. W wersję piętnastolatki wierzą pojedyncze osoby. Mimo to, sąd wydaje wyrok skazujący, biskup usuwa księdza z parafii, a media nazywają go pedofilem. Duchowny nie daje jednak za wygraną. Zdobywa dowody swojej niewinności i przekazuje je prokuraturze. Ma nagrania, na których dziewczyna przyznaje, że sprawa była ukartowana. Prokuratura gubi dowody i umarza sprawę.


Przerwana misja

Ks. Mirosław Bużan był proboszczem parafii św. Jadwigi w Bojanie k. Gdyni od początku jej istnienia. W 1997 r. odkupił od brata działkę z budynkiem w surowym stanie. Folia zamiast okien, siennik rozłożony na betonie - tak wyglądała pierwsza plebania. Choć potrzeby budowlane były duże, szkolne pensje przeznaczał na posiłki dla uboższych dzieci, a latem organizował kolonie w założonym przez siebie ośrodku. Jego zapał promieniował na mieszkańców. W 3 lata postawili na wzgórzu piękny kościół, przy którym ksiądz wybudował przedszkole, sprowadził kucyki i stworzył mały zwierzyniec. Ze starannością dbał też o wnętrze świątyni. Z Dortmundu ściągnął organy, gdy dowiedział się że można je zdobyć za półdarmo. Dziś konkurują z oliwskimi. W tysięcznej parafii kwitło życie wspólnotowe, ministranci, chór, oaza, koła biblijne. Przyjeżdżali rekolekcjoniści, misjonarze i wierni z Trójmiasta. - Od zera budowaliśmy parafię i materialną i duchową. To było niezwykłe doświadczenie. Wszystko to zostało nam z dnia na dzień zabrane - mówi jedna z parafianek.


Rekonstrukcja zdarzeń

5 grudnia 2009 - dzień, który wywrócił bojanowski świat do góry nogami. Piętnastoletnia Aleksandra M, którą ks. Bużan przygotowywał do bierzmowania, zadzwoniła z prośbą o rozmowę. Już miesiąc wcześniej mówiła księdzu, że myśli o samobójstwie i ma trudną relację z matką. Wiedzieli o tym jej nauczyciele i rówieśnicy.  Już jako 13-latka piła i paliła. Często przesiadywała ze starszymi chłopakami na terenie budującej się szkoły, gdzie spotykało się "szemrane towarzystwo". 5 grudnia zadzwoniła z prośbą o natychmiastowe spotkanie. - "Ja się zabiję jak mnie ksiądz nie przyjmie" - powiedziała. Słyszałem, że jakoś dziwnie bełkocze. Próbowałem jej wytłumaczyć, że idę właśnie na imieniny, potem na wesele. Zaczęła płakać, mówiła że jest z koleżanką na cmentarzu, że sobie coś zrobi. Nie mogłem odmówić - opowiada ksiądz. - Pierwszą moją reakcją było pytanie: jak ty wyglądasz? Co ty piłaś? - wspomina. Ponieważ w kancelarii wikary przygotowywał spotkanie z młodzieżą, zabrał ją do mieszkania. Rozmowa trwała ok. pół godziny. Powtórzyła to samo, co przed miesiącem. Przy wyjściu, już przy salce, gdzie trwało spotkanie młodzieży, powiedział że to jest miejsce na dobre spędzenie wieczoru, nie budowa szkoły. Zastrzegł, że w ciągu 10 min. zadzwoni, by sprawdzić czy dotarła do domu. - Objąłem ją, tak jak zwykle każdego, i powiedziałem: "Będzie dobrze, bądź silna. Trzymaj się, babo". I poszła - opowiada. Bał się o jej stan. Gdy zadzwonił, telefon był wyłączony. Zadzwonił więc do ojca, z pytaniem czy jest w domu. - Gdy się okazało, że nie wróciła, powiedziałem, żeby poszedł po córkę na budowę szkoły, bo jest wstawiona i będzie jakaś tragedia. Niedługo potem, gdy byłem już na imieninach, oddzwonił z informacją, że Ola wróciła, ale jest pijana i twierdzi, że piła na plebanii. Zaprzeczyłem. Po imieninach razem z wikariuszem pojechaliśmy na wesele. Wróciliśmy ok. 1:30, zacząłem myśleć o całej sprawie, o tych zarzutach. Nie mieściło mi się to w głowie. Nie patrząc na zegarek, wysłałem SMS o treści: "naskarżyłaś na mnie". Napisałem jak do dziecka, bo tak ją traktowałem. Chodziło mi o takie szkolne skarżenie na kogoś. Nie spodziewałem się, że to zaważy na całej sprawie - przyznaje.


Ślepy wyrok

SMS rzeczywiście okazał się gwoździem do trumny. Sędzia Grzegorz Kachel zinterpretował go jako przyznanie się do winy. Zdaniem sądu dziewczyna przyszła na plebanię na zaproszenia księdza, który podał jej wódkę i drinki, po czym doprowadził do "innej czynności seksualnej", "polegającej na całowaniu w usta, szyję, ucho oraz masowaniu ręką po plecach", przy jednoczesnym przytrzymywaniu jej siłą. Nie podlegające żadnej wiarygodnej weryfikacji zeznania dziewczyny, stały się jedynym wyznacznikiem przyjętej wersji zdarzeń. Nie pomogły relacje świadków księdza. Bez znaczenia okazała się dla sądu informacja o frywolnym prowadzeniu się dziewczyny i o jej skłonności do konfabulacji. Sąd nie uwzględnił też powtarzającej się w zeznaniach informacji, o pogróżkach, które ksiądz otrzymywał od lat.
7 czerwca 2011 Sąd Rejonowy w Wejherowie uznał księdza winnym molestowania seksualnego i rozpijania nieletniej, skazując go na rok i cztery miesiące pozbawienia wolności w zawieszeniu na cztery lata oraz na 2 tys. zł grzywny i pokrycie kosztów sądowych - łącznie ok. 5 tys. zł. Otrzymał też dwuletni zakaz pracy związanej z wychowywaniem, opieką i katechizacją dzieci. Nie pomogła apelacja. Mimo wykazanej przez obronę błędnej oceny dowodów i wskazania błędów w ustaleniach faktycznych, Sąd Okręgowy w Gdańsku podtrzymał wyrok pierwszej instancji 12 grudnia 2011 r. Klamka zapadła. Proboszcz musiał opuścić parafię i zawiesić działania duszpasterskie.


Drugie dno

Większość mieszkańców Bojana od początku twierdziła, że za sprawą stoi Kazimierz T., były ORMO-wiec, dziś biznesmen zajmujący się od lat dużymi zleceniami energetycznymi. Zasłynął jako najlepiej zarabiający radny w powiecie wejherowskim. Lokalne media donosiły, że w roku 2009, czyli w roku oskarżenia księdza, Kazimierz T. zarobił 2,4 mln zł. Z karierą polityczną musiał się rozstać po tym, jak pobił sąsiada. Dorobił się podobno na skupowaniu ziemi za bezcen i stawianiu transformatorów energetycznych pod Trójmiastem. Pieniądz się kręcił. Lubił się nim chwalić, podobnie jak znajomościami. Zawsze powtarzał, że nie ma sprawy, której nie potrafiłby załatwić. Jego największą ambicją było pozbycie się z Bojana ks. Bużana. - Pan T. wiele razy mówił, że trzeba skończyć z tym czarnym. "Gówniarz z Łebna nie będzie nami rządził" odgrażał się - mówi Elżbieta Halman. Inny mieszkaniec Bojana twierdzi, że Kazimierz T. wściekł się na dobre, gdy ksiądz odmówił mu wyborczego wsparcia. Wybory przegrał. Rozczarowanie połączone z zazdrością o szacunek mieszkańców wsi musiały być spore, bo okolica została zasypana anonimowymi, wulgarnymi paszkwilami obrażającymi proboszcza. Rozsyłano je do księży i do okolicznych przedsiębiorstw. Pisano też skargi do kurii. - Wiedzieliśmy, że to zemsta Kazimierza T. Od początku chodził i się chwalił, że "wypie...ł czarnego z parafii" - mówi Barbara Dziecielska. Inna mieszkanka Bojana, zapytana o cel pana T, odpowiada: "Zniszczyć księdza. Powiedział, że wydał milion, może wydać drugi, żeby ksiądz tu nie wrócił".


Dowody spisku

Uboga, wielodzietna rodzina państwa M. nagle się wzbogaciła. Rodzice Oli zmienili samochód, wyremontowali dom, podobno były też wczasy. Nagłą poprawę sytuacji materialnej tłumaczyli zaciągnięciem kredytu na 40 tys. zł. Kto udzieliłby kredytu wielodzietnej rodzinie, utrzymywanej przez kierowcę śmieciarki? Państwa M. widziano też nazajutrz po rzekomym zajściu na plebanii, w domu Kazimierza T. Sprawa piętnastolatki ujawniła coś jeszcze. Okazało się, że pan T. nie pierwszy raz próbował kupić pomoc w skompromitowaniu księdza. Dwa lata wcześniej, namawiał inną wielodzietną rodzinę do wytoczenia ks. Bużanowi sprawy o pobicie ich syna. Gimnazjalista podczas pobytu na koloniach parafialnych wdał się w zatarg z uczestnikami innej grupy. Sytuacja była na tyle groźna, że wychowawczynie zadzwoniły po księdza. Przyjechał na miejsce i odbył męską rozmowę z chłopakiem, ale do rękoczynu nie doszło. Chłopak został za karę odesłany z kolonii. Gdy dowiedział się o tym duet byłych mundurowych, nie ustępował, dopóki matka chłopca nie zgłosiła sprawy na policję. Kazimierz T. chciał ciągnąć sprawę dalej. - Zaczepił mnie na drodze, mówił że da mi pieniądze na dobrego adwokata, bo to się będzie ciągnęło. Gdy odmówiłam, powiedział, że nam da jeszcze na remont mieszkania i samochód - wspomina. Pieniędzy nie przyjęła. Sprawa została zamknięta.


Taśmy niewinności

Żaden z powyższych wątków nie zainteresował sądu. Wyrok zapadł głównie na podstawie pomówienia nastolatki. - Nie zrobiłem tej dziewczynie żadnej krzywdy, przeciwnie, chciałem jej pomóc. Nie spodziewałem się, że może za tym stać jakaś intryga - mówi ksiądz. - Brzydzę się pedofilią, uważam że każdy kto się jej dopuścił, powinien ponieść ciężką karę. Ale śledztwo musi być prowadzone rzetelnie - dodaje.
Postanowił dowieść swojej niewinności w inny sposób. Poprosił siostrzeńca, którego znajomy spotykał się z siostrą dziewczyny, żeby poznał się bliżej z Aleksandrą i nagrał rozmowę, w której zapyta ją o całą sprawę. - O tym, że to wszystko zostało uknute wiedziałem od kolegów jeszcze przed zapadnięciem wyroku. Chciałem pomóc wujkowi - mówi nam Sebastian. Nie spodziewał się, że dziewczyna przyzna się do wszystkiego tak jednoznacznie.

S     To prawda, ze całowałaś się z tym księdzem? (...)
AM   No, co ty zwariowałeś? Myślisz, że mogło być coś miedzy mną, a księdzem? W życiu, chłopie.
S     No, to czemu ludzie tak gadają?
AM   No, była taka sytuacja wymyślona. Ale tak naprawdę nic, między nami nie było. I się trochę, zrobiła sprawa, ale nie rozmawiajmy na ten temat, bo nie ma o czym nawet. (...)
S     K..., jak nie ma o czym gadać? Jak sprawa została tak nagłośniona, to kiedy masz zamiar mi o tym powiedzieć naprawdę? (...)
AM   To wszystko, no to była pewnego rodzaju gra, kumasz? (...) Chodziło o jakieś pieniądze. Naprawdę, nie mogę ci nic więcej powiedzieć, bo znamy się za krótko. Jeżeli ci na mnie zależy, to musisz mi zaufać. Nie okłamuje cię – nic miedzy mną, a tym księdzem nie było. Kumasz?


- Gdy słuchałem tego nagrania byłem bliski zawału serca. Nie sądziłem, że przyzna się do wszystkiego tak wprost - wspomina ks. Mirosław. Obawiając się, że jedna rozmowa może nie wystarczyć, poprosił siostrzeńca o kolejne nagrania. Kupił drugi dyktafon, by nie było podejrzenia manipulacji materiałami. Sebastian zarejestrował trzy nagrania z Aleksandrą, każdy na innym dyktafonie. Podczas drugiej rozmowy przyznała, że jej zeznania składane w prokuraturze i sądzie były przez kogoś układane.

Ja mówiłam na tych przesłuchaniach tak, jak mi kazali. Do czasu wyroku nie zastanawiałam się, że przeze mnie to sie tak poważnie skończy. Nie chcę wiedzieć… Seba, nie wiedziałam, że w ogóle zrobię komuś życiową krzywdę. A w ogóle ksiądz i tak by bez kitu, on nigdy by nie zrobił mi nic złego! Kumasz?".

Mimo, że treść tego nagrania była już wystarczająco mocna, Sebastian zarejestrował jeszcze jedną rozmowę.

S    Mówiłaś, że ktoś tak tobie kazał mówić – możesz mi powiedzieć co to za osoby? (...)
AM  No przecież ci mówiłam, że ten T... i moi rodzicie… Nie wiem co cię męczy ta sprawa i czemu tak wypytujesz.
S    Bo chciałem wiedzieć przecież jak najwięcej o osobie, z którą się spotykam, nie? (...) I co? Ten T... taką świnią się okazał, k... i zaplanował całe przedstawienie?
AM  Nie wiem czy on sam, czy ktoś jeszcze tam był, ale on na pewno był.


Ks. Bużan zlecił przygotowanie ekspertyzy fonoskopijnej biegłemu sądowemu z Łodzi, Bogdanowi Rozborskiemu. Ten uznał, że nagrania są oryginalne i autentyczne. Wykluczył też możliwość jakiejkolwiek manipulacji. Ksiądz złożył do prokuratury zawiadomienie o fałszywym oskarżeniu go o przestępstwo, którego nie popełnił, a za które został skazany prawomocnym wyrokiem. Dołączył też wszystkie cztery dyktafony wraz ze stenogramem. - Pani prokurator mnie zapytała czy oprócz tej opinii i dyktafonów mam coś jeszcze. Odpowiedziałem, że mam wszystkie kopie za potwierdzeniem oryginału, ponieważ "różnie to bywa, nawet prokuraturze" - mówi. Nie spodziewał się wtedy, że wypowiada prorocze słowa.


Losy księdza w rękach SB-ka

Od początku nie robiono księdzu nadziei, że sprawa ma szanse powodzenia. Prokurator Aleksandra Badtke stwierdziła poza protokołem, że nie słyszała jeszcze, by jakiś ksiądz zdołał się wybronić. Już na wstępie odmówiła przyjęcia ekspertyzy Bogdana Rozborskiego. Powołała własnego eksperta - Jerzego Doleckiego, emeryta zrzeszonego w spółce z o.o. o szumnej nazwie Polskie Towarzystwo Kryminalistyczne Centrum Badawczo Szkoleniowe. Nie miało znaczenia, że Dolecki nie figuruje na liście biegłych sądowych, nie ma wystarczających kompetencji badawczych i jest byłym SB-kiem. Funkcjonariuszem SB, zatrudnionym w IV Wydziale, zajmującym się "ujawnianiem łączności tajnopisowej", został 15 grudnia 1981, dwa dni po wybuchu stanu wojennego.

Dolecki stwierdził, że dostarczone na czterech dyktafonach nagrania są kopiami. Uznał też, że "nie jest możliwe potwierdzenie autentyczności nagrań" i nie zostały na nich utrwalone wypowiedzi Aleksandry M. Z materiałów procesowych wiemy, że nie potrafił w żaden sposób obronić tych tez. Opinia w sposób kategoryczny zdyskredytowała wartość dowodową nagrań, choć zeznania eksperta były miałkie i niespójne. Równie kuriozalnie przedstawia się sprawa identyfikacji głosu zarejestrowanego na taśmach. Dolecki oparł swoje badanie na jednym, prymitywnym parametrze, popełniając podstawowe błędy metodologiczne. - Ekspertyza Jerzego Doleckiego to tekst dyletanta. Niespójny, miejscami wewnętrznie sprzeczny. Widziałem w życiu bardzo wiele ekspertyz, ale nigdy nie widziałem tak słabej - mówi Rozborski. Przedstawił prokuraturze miażdżącą analizę krytyczną opinii Doleckiego. Potwierdził, że "wypowiedzi dziewczyny oznaczone w stenogramach symbolem AM, są wypowiedziami Aleksandry M." Co ciekawe, przekonanie takie wyraziła poza protokołem sama prokurator Badtke. Dlaczego więc nie zarządziła konfrontacji ekspertów? Dlaczego odmówiła powołania trzeciego? Obrońca dziewczyny, Bolesław Senyszyn, prywatnie mąż walczącej z Kościołem europosłanki SLD, stwierdza, że nie widzi podstaw do powoływania jeszcze jednego biegłego tylko dlatego, że komuś nie podoba się konkluzja opinii.


Zbieranie haków

Jak się okazuje, przyjęcie "dyletanckiej" ekspertyzy Doleckiego było jedyną szansą umorzenia śledztwa i przestawienia postępowania w tryb całkowitej odporności na fakty. Dolecki spisał z dyktafonów daty nagrań, które mogły być ustawione w sposób dowolny i nierzeczywisty. Bez żadnej weryfikacji uznał je za daty rzeczywistych nagrań. Właśnie to było kardynalnym błędem, z którego skorzystała prokuratura. Przyjmując datowanie Doleckiego, sprawdziła połączenia i logowania BTC telefonów Sebastiana i Aleksandry, stwierdzając że nie było w tym czasie żadnej kontaktu.
Innym argumentem miał być fakt, że Sebastian w toku postępowania zaprzeczył jakoby znał Aleksandrę M. i nie potrafił jej wskazać na rozpoznaniu. Jak było naprawdę? W toku postępowania chłopak trafił do więzienia za wyłudzenie. Nie wysłał przesyłki, którą ktoś zamówił u niego przez internet. Przyznaje, że na rozpoznaniu nie wskazał dziewczyny, ponieważ był oszołomiony środkami, które mu podano oraz warunkami, w jakich transportowano go na komisariat. - Nogi i ręce miałem skute kajdankami. Pytałem funkcjonariusza, dlaczego wiozą mnie w taki sposób. Tłumaczył, że to ze względu na to, jak wysoki wyrok mi grozi - mówi. Potwierdza to także w oświadczeniu, które skierowane już zostało na drogę prawną. "Rozpoznanie miało odbyć się za lustrem weneckim, a ja zostałem wprowadzony do małego pokoju, gdzie były dwie grupy dziewczyn po pięć w grupie. Cała ta sytuacja i okoliczności spowodowały we mnie szok i ogromny stres" - tłumaczy. Jeszcze bardziej bulwersująca jest sprawa jego zeznań w prokuraturze. Przyznaje, że nie czytał protokołu przed podpisaniem. "Byłem przesłuchiwany ponad 4 godz. Powstało kilkanaście stron zeznań. Byłem zestresowany, zmęczony, podpisywałem jak leci bez czytania". Dopiero niedawno, gdy przysłano mu zeznania do więzienia, przeczytał je na spokojnie. "Są tam rzeczy, których nie mówiłem, np. to, że nie spotykałem się z Olą. Nie wiem skąd pani prokurator to wzięła - wyjaśnia.  Mimo, że prokuratura nie znalazła dziewczyny, której głos miałby zostać nagrany na taśmach, Sebastian został oskarżony o tworzenie fałszywych dowodów.


Ślepy zaułek

Zdaniem Bogdana Rozborskiego, ekspertyza Jerzego Doleckiego powinna zostać odrzucona w całości. Prokuratura przyjęła ją jednak za podstawę postępowania. Ekspert-samozwaniec okazał się dla niej bardziej wiarygodny, niż zaprzysiężony i zobowiązany ślubowaniem biegły sądowy. - Nie narażałbym swojego dorobku, żeby wydawać opinię pochopną. Długo myślałem nad tą sprawą, ważyłem różne aspekty. Nie znajduję żadnych okoliczności, które by mnie odwodziły od tego, co napisałem. Nie mam najmniejszych wątpliwości, że zarejestrowany na nagraniach głos jest głosem Aleksandry M. - mówi Rozborski. Prokuratura pozostaje głucha na jego argumentację. Jednocześnie gubi wszystkie cztery dyktafony przekazane jej przez księdza. "Do utraty dyktafonów mogło dojść  po uprzednim zsunięciu się ich do kosza na śmieci, a następnie poprzez omyłkowe potraktowanie ich za odpady" - czytamy w uzasadnieniu prokuratury Okręgowej w Słupsku, która umorzyła sprawę zagubienia dowodów. Prok. Paweł Wnuk stwierdził też, że "utracone dyktafony nie przedstawiały znaczącej wartości materialnej, a ich utrata nie doprowadziła m.in. do utrudnienia lub prowadzonego przez Prokuraturę Okręgową w Gdańsku postępowania karnego". - Zagubienie dowodów to kolejne kuriozum w tej sprawie. Warto zauważyć, że w sprawie prezydenta Sopotu p. Jacka Karnowskiego prokuratura umorzyła postępowanie, dlatego że nie było oryginalnych dowodów. Nie wiem dlaczego prokuratura w jednej sprawie z powodu braku oryginalnych nagrań umarza, a w drugiej oskarża. To rażąca niekonsekwencja - mówi mec. Janusz Masiak, obrońca księdza.


Zastraszanie świadków

Mieszkańcy Bojana mówią, że Kazimierza T. jest skłócony z większością sąsiadów. We wsi panuje też atmosfera strachu. Jednemu z mężczyzn, którzy zeznawali w sądzie, dziwnym zbiegiem okoliczności spalił się samochód przed domem. Kobiecie, która ujęła się za księdzem w telewizji, splądrowano mieszkanie. Były Ormowiec ma się jednak dobrze. Pytany o nagrania, odpowiada z pogardą: "ja nie mam problemu, to Bużan ma problem". - Wszyscy się go boją, wiedzą że ma znajomości i pieniądze - mówi mieszkanka Bojana. Z pewnością na opłacenia takiego adwokata, jak Bolesław Senyszyn, pieniądze się przydadzą. Ktoś musiał też wpaść na pomysł powierzenia mu sprawy. Sam do wielodzietnej rodziny z małej wsi raczej by nie trafił. Senyszyn przygotowuje już pozew o zadośćuczynienie i odszkodowanie. Chce pozwać zarówno "sprawcę", jak i kurię. Ks. Bużan nie rezygnuje jednak z dowodzenia swojej niewinności. Pod koniec stycznia odbędzie się kolejna rozprawa.


Czekając na oczyszczenie

- Mnie chodzi tylko o prawdę. Wierzę, że do niej kiedyś dojdziemy. Nie ma dnia, żebym o tym nie myślał. Budzę się z tym i zasypiam, choć minęło już tyle czasu - mówi ks. Mirosław. Nie spodziewał się, że sprawę taśm można aż tak skomplikować. - Przecież, gdybym cokolwiek zrobił Oli, nie posyłałabym do niej mojego siostrzeńca. Musiałbym być samobójcą, żeby wysyłać chłopaka ze świadomością, że dowie się jakiego ma wujka - dodaje. - Jeśli się nie oczyszczę, nie mam dokąd wracać. W maju mam jubileusz 25-lecia kapłaństwa. Nie mam parafii, jestem na wygnaniu. W całym tym dramacie pochowałem rodziców, w tym roku matkę, dwa lata temu ojca. Jedynie modlitwa mnie trzyma i wiara w sprawiedliwość. Mam nadzieję, że ten cały szatański łańcuch zła uda się wreszcie przerwać.


Z PEŁNYM ZAPISEM NAGRAŃ MOŻNA SIĘ ZAPOZNAĆ TUTAJ: UJAWNIAMY "taśmy niewinności" księdza skazanego za pedofilię. Dlaczego prokuratura powierzyła sprawę byłemu esbekowi? Kto zgubił dowody i dlaczego umorzono śledztwo?

http://wpolityce.pl/dzienniki/dziennik- ... sie-faktom

____________________________________
Ojczyznę wolną pobłogosław Panie.


28 sty 2014, 18:57
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA25 cze 2009, 12:10

 POSTY        3598
Post Re: Etyka, moralność, obyczaje
Czy jest Pani, Pan za karą śmierci?

Wierzę, że są w społeczeństwie jednostki, które powinny być od społeczeństwa, dla dobra tegoż społeczeństwa, trwale izolowane. Trwała izolacja może odbywać się albo poprzez wykonanie kary śmierci, albo poprzez wyroki dożywotniego, ale naprawdę dożywotniego więzienia. W Polsce zniesiono karę śmierci, co jedni z nieznanych mi powodów uważają za nadzwyczaj humanitarne osiągnięcie, a inni za szczyt głupoty i naiwności.

Nikogo do kary śmierci przekonywać nie chcę, chcę tylko niektórym uświadomić, że my - jako społeczeństwo demokratyczne - powinniśmy decydować o tym, czy kary śmierci chcemy w Kodeksie karnym, czy też nie. A ponieważ żyjemy w demokracji, to nasze władze pod presją lewicującego Zachodu uznały, że społeczeństwo jest gotowe na demokrację, pod warunkiem że nie będzie decydowało o niczym ważnym, jak na przykład kara śmierci. W tej sprawie nie było żadnego referendum, bo wtedy okazałoby się, że Naród chce jednak fizycznej eliminacji morderców, którzy sami siebie postawili poza społeczeństwem.

Nie ma więc kary śmierci, choć większość społeczeństwa jest za nią. Nie ma więc kary śmierci dla Trynkiewicza, wyjątkowego potwora, który z zimną krwią zamordował czworo dzieci. Zamordował, bo to sprawiało mu przyjemność. Według biegłych po wyjściu na wolność, czyli za niecałe dwa tygodnie, bestia może zabijać dalej. Tymczasem głos podnoszą tak zwani obrońcy praw morderców, mówiąc, że morderca też człowiek i też ma prawa. Tu można się poniekąd zgodzić. Morderca dzieci powinien mieć zagwarantowane prawo wisieć albo odsiadywać dożywocie.

Obrońcy praw morderców w istocie nie zdają sobie sprawy, że atakują społeczeństwo. Że działają na szkodę zwykłych porządnych ludzi, którzy mają prawo żądać od państwa bezpieczeństwa dla siebie i swoich dzieci. Jeżeli państwo takiego poczucia bezpieczeństwa nie będzie chciało zagwarantować, ludzie mogą wziąć sprawy w swoje ręce…\

http://www.se.pl/wydarzenia/opinie/sawo ... 78186.html


29 sty 2014, 22:59
Zobacz profil
Fachowiec
Własny awatar

 REJESTRACJA14 wrz 2011, 21:56

 POSTY        1263
Post Re: Etyka, moralność, obyczaje
Szczepkowska broni ks. Oko

Obrazek

Drogi księże, witam w klubie. Został ksiądz zdiagnozowany jako jednostka poza normą psychiczną. Jest ksiądz pasowany na dewianta seksualnego


pisze do zaatakowanego przez promotorów ideologii gender księdza profesora Dariusza Oko, aktorka Joanna Szczepkowska. Artystka wspiera duchownego.

Joanna Szczepkowska, na łamach cotygodniowego dodatku do „Rzeczpospolitej” „Plus Minus”, zwraca się bezpośrednio do księdza Dariusza Oko, który po swoich wystąpieniach na temat homoseksualizmu i gender stał się wrogiem numer jeden dla wielu środowisk.

Joanna Szczepkowska, jak nikt inny wie, jak ostry jest ten atak. Spotkał ją podobny los, gdy w jednym ze swoich felietonów wypowiedziała się na temat istnienia homoseksualnego lobby w świecie ludzi teatru.

Na zebraniu w Teatrze Dramatycznym wybitny homoseksualny reżyser powiedział do mnie - „Będziesz coraz bardziej martwa i coraz bardziej niepotrzebna” –

pisała Szczepkowska w tekście, który ukazał się na portalu e-teatr.pl.

Szczepkowska zaznaczyła:

W polskiej polemice sięga się po argumenty żywcem ze Związku Radzieckiego, gdzie opozycjonistom wkładano kaftany bezpieczeństwa. Jej zdaniem sprawa gender „jest w medialnych dyskusjach albo zakrzyczana albo zachichotana”.

Aktorka przypomina także swoje pierwsze zetknięcie się z ideologią gender. Jej oburzenie wywołał pomysł jednego reżysera, każącego przebierać się aktorom w sukienki dla dziewczynek. Na jej pytanie – „co to jest?”, skierowane do reżysera, usłyszała „to nowy człowiek”.

W prześmiewczym tonie Szczepkowska pyta dlaczego, w kontekście poszerzania seksedukacji kilkulatków o zagadnienie masturbacji, nie mówi się o seksie analnym.

Konsekwencje seksu analnego są tabu. Dlaczego nie możemy rozmawiać szczerze o konsekwencjach seksu analnego? Przecież one istnieją! Czy będzie o tym w szkołach? Wiem, będę zrównana z posłanką Pawłowicz.

Szczepkowska podkreśla, że kapłan:

jest spokojnym, zrównoważonym człowiekiem, którego wiedza jest rezultatem uczciwości.

Cały felieton w najnowszym wydaniu „Plus Minus”.

http://wsumie.pl/kraj/94262-szczepkowska-broni-ks-oko

____________________________________
Ojczyznę wolną pobłogosław Panie.


01 lut 2014, 07:40
Zobacz profil
Fachowiec
Własny awatar

 REJESTRACJA14 wrz 2011, 21:56

 POSTY        1263
Post Re: Etyka, moralność, obyczaje
Apostoł w show-biznesie

Obrazek

„Zrozumiałem, że przez ten wypadek w moim życiu działał Bóg” - mówi Radosław Pazura w najnowszym numerze tygodnika „wSieci”. W rozmowie z Dorotą Łosiewicz aktor opowiada o dramatycznych okolicznościach swojego nawrócenia.


Jak wyznaje przełomowym momentem w jego życiu był wypadek samochodowy.

Zginął mój kolega, a ja cudem przeżyłem. I ten wypadek okazał się wielką łaską, darem, szczęściem. Wiele osób pewnie powie: idiota, miał wypadek, prawie mu nogę urwało, ledwie z tego wyszedł i się cieszy. Ale właśnie tak jest. Wtedy to wyglądało na wielką tragedię, a dziś wiem, że to był dar. Tylko poprzez tak drastyczne działanie można było trafić do takiej osoby jak ja

- wyznaje aktor. I opowiada dalej:

Po jakimś czasie przypadkiem wpadła mi w ręce książka bp. Zbigniewa Kiernikowskiego o grzesznikach, dzięki której zrozumiałem, co mi się przydarzyło. Dostałem czytelny znak, że te słowa są adresowane do mnie. Poczułem wtedy dreszcz. Wyobrażam sobie, że można to porównać z tym, co przeżyli uczniowie na drodze do Emaus, gdy dołączył do nich zmartwychwstały Jezus. Oni czuli, że ktoś mówi do nich coś dobrego, biło im serce. Dopiero później zorientowali się, że to był Chrystus. Ja miałem podobne odczucie, kiedy czytałem tę książkę. I wtedy zrozumiałem, że przez ten wypadek w moim życiu działał Bóg  

- wyjaśnia Pazura. Aktor opowiada jak pod wpływem nowego doświadczenia wiary zmieniły się jego relacje z partnerką, obecnie już żoną - Dorotą Chotecką:

Byliśmy pogubieni. Trochę jak u św. Augustyna. I u niego, i u nas to zagubienie trwało 13 lat. A potem wszystko się zmieniło. Niby jest tak samo, bo wciąż razem mieszkamy, robimy to samo, ale jest inaczej. Całe życie ma inny wymiar. Nawet wykonywanie mojego zawodu. Sakrament małżeństwa to nie jest droga, którą wymyślili ludzie, tylko droga, którą pokazał nam Bóg. Prawdziwym spełnieniem się człowieka jest związek kobiety i mężczyzny, bo tak zostaliśmy stworzeni. Ideałem nie jest żadne z nich z osobna, lecz oni razem  

- opowiada.

Aktor przyznaje, że w świecie show-biznesu zdarza się, iż jego przemiana bywa komentowana ironicznie lub złośliwie, a część środowiska uważa go „za człowieka, któremu odbiło.”

Dochodzą mnie słuchy, że takie komentarze się pojawiają. Czasem docierają do żony. Nikt nie powie nam tego oczywiście wprost. Jeśli ktoś nie przeżył tego, co my, nie wierzy tak jak my, może tak myśleć. Ludzie lubią osądzać. Sam często osądzam innych, nie znając szczegółów, choć wiem, że nie należy, lecz wpadam w tę pułapkę. Nie chce mi się wierzyć, że ludzie robią to celowo, czasem to raczej nieświadome, wynikające z głupoty. Ja jednak jestem pewien swojej drogi, mimo że nie wiem, co ona ze sobą niesie. Życie Jezusa też nie było usłane różami, ale były chwile triumfalne, np. wjazd do Jerozolimy. A potem ci, co Go witali, ukrzyżowali Go. Trudno więc ogarnąć ludzkim rozumem niektóre momenty z życia, kiedy wszystko się odwraca. Bez wiary takie chwile są nie do przejścia. Dlatego trzeba obudzić w sobie dziecko, które zaufa bezwzględnie, podporządkuje się Bożej woli, a to potem pięknie zaowocuje.

Pazura zapewnia też, że całą swoją karierę aktorską podporządkował teraz woli Bożej.

Modlę się, żeby ona miała taki wymiar i przebieg, jak On chce. Kariera sama w sobie nie jest w moim kręgu zainteresowań. Choć wcześniej tak było. Celem było kłanianie się innym bożkom: mamonie, prestiżowi, etc. Dziś nie widzę sensu w samym dążeniu do zdobycia Oscara, jednak jeśliby to miało Bogu do czegoś posłużyć, w porządku. Jeśli uzna, że jestem gotowy wieść życie Boże poprzez wykonywanie mojego zawodu, wówczas da mi karierę i triumfy. Jeśli nie, to nie. Ja jestem tylko narzędziem. Jeśli moja kariera miałaby mnie zgubić, po co mi ona?

- pyta. Kategorycznie nie zgadza się z jednak opinią wyrażaną głośno m.in. przez Agnieszkę Holland, że artyści „duszą się” w Polsce.

Nie rozumiem takich stwierdzeń. Jestem Polakiem, urodziłem się w kraju, którego tożsamość opiera się na wartościach chrześcijańskich, więc w tym kraju muszę się odnaleźć. Mnie te wartości zaszczepiono w dzieciństwie. Wielu z nas ma je zaszczepione poprzez chrzest święty. One w nas są. Trzeba się tylko otworzyć na Boga, a wtedy wszystko będzie jaśniejsze, prostsze i bardziej oczywiste. I na pewno wtedy nikomu nie będzie duszno

- zapewnia artysta.

Cała rozmowa w najnowszym wydaniu tygodnika „wSieci” (Nr 6 (62) 3-9 lutego).

http://wsumie.pl/kultura/94694-apostol-w-show-biznesie

* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *

Przeszkody pokonane

Z o. dr. Tadeuszem Rydzykiem CSsR, dyrektorem Radia Maryja, założycielem Telewizji Trwam, rozmawia Małgorzata Goss.
Telewizja Trwam może rozpocząć emisję. Jest koncesja, rezerwacja częstotliwości i umowa z Emitelem. Kiedy Telewizja wystartuje i od czego rozpocznie nadawanie?


– Emisję rozpoczniemy od transmisji Mszy św. przed Cudownym Obrazem Matki Bożej na Jasnej Górze, naszej Matki i naszej Królowej. Ona jest dana do obrony Narodu Polskiego, z Nią idziemy ewangelizować. Chcemy Jej podziękować, a za Jej pośrednictwem – podziękować Panu Bogu. A także wszystkim, którzy pomogli, byli solidarni w modlitwie i w czynach. To, co wydawało się niektórym niemożliwe, stało się rzeczywistością.
Jest jeszcze zgoda pana prezesa TVP Juliusza Brauna, żebyśmy zaczęli emisję od godziny 24.00 w nocy z 14 na 15 lutego, bo zanim zaczniemy – trzeba mieć wcześniej kilka godzin na przestawienie aparatury, próby sygnału. Pan prezes bardzo życzliwie podszedł do sprawy, za co mu bardzo dziękujemy. Przy okazji życzę, aby TVP promowała tylko to, co dobre, nie wpisywała się nigdy w atak na Kościół.

Jak dalece wejście na multipleks naziemny zwiększy dostępność Telewizji Trwam na terenie kraju?

– Sygnał MUX-1 dociera do 99,5 proc. mieszkańców kraju. Sygnał Telewizji Trwam z satelity także można odbierać na całym terytorium Polski, a także Europy, ale wymaga to zaopatrzenia w specjalne zestawy satelitarne, podczas gdy do odbioru naziemnego wystarczy zwyczajna antena telewizyjna. Część ludzi odbierała nas także przez internet albo przez kabel. Teraz Telewizja Trwam będzie powszechnie dostępna w kraju tak jak inne telewizje naziemne, trzeba tylko mieć cyfrowy telewizor lub specjalną przystawkę. Oczywiście dotyczy to tylko Polski. Dla tych, którzy odbierają nas poza krajem – nic się nie zmienia.

Będą zmiany w telewizyjnej ramówce?

– Będą, ale niewielkie. Pracujemy również nad zmianą scenografii. Możliwości są ogromne, ale na wiele rzeczy nas nie stać. Będziemy się rozwijać stopniowo. Ważne jest to, że mówimy prawdę, poruszamy tematy przez innych nie podnoszone, tematy istotne, a przemilczane lub zmanipulowane w debacie publicznej. Będziemy pokazywać także drugą stronę medalu, bo każdy medal ma dwie strony i trzeba dostrzegać całość.

Ile będzie kosztowała naziemna telewizja?

– Za samą obecność w eterze Radia Maryja i Telewizji Trwam będziemy płacić co miesiąc około 2,5 mln zł, nie mówiąc o pozostałych kosztach. To ogromne pieniądze. Liczymy na wsparcie ludzi. To oni są sponsorami tej Telewizji. Naszym kapitałem jest Naród Polski, dzięki temu ta Telewizja jest niezależna od finansjery, która dyktowałaby, jakie treści przekazywać. To jest niezwykle cenne. Oby ludzie to zrozumieli i zechcieli systematycznie pomagać. Dla małej grupy telewizja jest nie do utrzymania, ale dla milionów to jest nic. Oby znalazło się jak najwięcej ludzi, którzy rozumieją znaczenie wolnych, niezależnych i prawdomównych mediów; ludzi, którym zależy na wysokiej kulturze debaty. Niechby nam ofiarowali co miesiąc choćby tyle, co jedna paczka papierosów.

W Polsce powstaje wiele filmów, w tym dokumentów, które nie mogą przebić się do szerokiej widowni. Czy Telewizja Trwam będzie nimi zainteresowana?

– Chcielibyśmy. Wszystko zależy od tego, czy będzie nas stać na zakup praw do emisji, choć oczywiście pragniemy także w ten sposób służyć Polsce. To jest nasza misja. Ojcowie za posługę w mediach nie pobierają żadnej pensji. Służymy za „niebieskie dolary”, dla Nieba. Nie liczymy na żadne gratyfikacje tu, na ziemi.

Fundacja Lux Veritatis otrzymuje już jakieś propozycje reklamowe?

– Tak, zgłaszają się reklamodawcy. Mamy promocyjne ceny za reklamę, niższe niż w innych telewizjach. Trzymamy się zasady – my pomożemy wam, wy pomożecie nam. Przez reklamy telewizyjne można wyjść z produktem do szerokiej widowni. Dbamy jednak o to, aby reklama była etyczna. Nie może być zaprzeczeniem etyki katolickiej. W Telewizji Trwam nie będzie wielkich bloków reklamowych, nie będziemy też przerywali programu reklamami. Reklamy będą emitowane przed programami i po nich.

Telewizja Trwam kupuje wyłącznie filmy katolickie?

– Owszem, kupujemy, ale filmów katolickich jest niewiele, stanowią nikły procent na rynku. Więcej jest filmów protestanckich. Są to filmy chrześcijańskie, ale nie zawsze nam odpowiadają. Czasem są nie do końca zgodne z duchem katolickim. Jeśli film odnosi się wyłącznie do Biblii – wtedy wiadomo, że jest zrobiony w duchu protestanckim. Przydałaby się katolicka wytwórnia filmów. Nie ma takiej na świecie. Polacy są zdolni, mogą to zrobić. Mogę zdradzić, że jest to moim marzeniem. Dlaczego nie marzyć? Jeśli marzy jeden – to pozostaje to tylko marzeniem, ale jeśli marzy wielu – to marzenie staje się rzeczywistością.

Powstanie wydział reżyserii na toruńskiej uczelni?

– Mamy specjalność „aktorstwo” na Wydziale Kulturoznawstwa. Co do reżyserii, to nawet jeśli znajdziemy dobrych mistrzów, to jeszcze trzeba im zapłacić. Najwięcej pieniędzy kosztuje uczelnię profesura. „Jest godzien robotnik zapłaty swojej”. Dobra uczelnia musi mieć mecenasów. KUL, dobra uczelnia, utrzymywał się z datków ludzi, i wtedy był niezależny. Naród był mecenasem. Radio Maryja jest niezależne, bo utrzymują je słuchacze. Nasi przeciwnicy kłamią, że mamy jakieś „imperium”, wielkie pieniądze. Tak mówią ci, którzy mają najwięcej, którzy rozgrabili Polskę, dorobek pokoleń.

Wierność nauce Kościoła wymaga nieulegania poprawności politycznej. A to może ściągać na Telewizję Trwam kary.

– Trzeba być katolikiem. I tyle. Jestem uczniem Chrystusa i nie idę na układy z mocarzami tego świata. Mam „głosić prawdę w porę i nie w porę”, jak mówili apostołowie. Niezależnie od konsekwencji. Mamy być odważnymi głosicielami prawdy. Uchowaj nas, Boże, od miernoty, od przyjmowania postawy kameleona, od przystosowywania się do tego świata. Pan Jezus powiedział: „Posyłam was do pracy bez nagrody. Na ciężki, twardy i niewdzięczny trud” – jak w pewnej piosence. Tylko prawda przemienia świat. Chrześcijaństwo przemieniło nie tylko Cesarstwo Rzymskie, ale cały świat pogański! Czy jakaś ideologia może się z nim równać?! Tylko Prawda i Miłość. Tylko na tej drodze człowiek może się rozwijać. Poprawność polityczna? Nigdy! Właśnie dlatego od początku doświadczamy dyskryminacji.

Ale w końcu katolicka telewizja stanie się powszechnie dostępna.

– To jest wielkie zwycięstwo, to coś wspaniałego! Widać, jak nas Pan Bóg prowadzi, nie opuszcza. To jest wygrana wielu ludzi. Trzeba po prostu działać razem, gromadzić się wokół zadań. I nie czekać, że wszyscy będą idealni, lecz patrzeć na to, co nas łączy. Nie ma takich trudności, których nie da się pokonać. Trzeba trzymać się Pana Boga i zasady: rzeczy trudne robię zaraz, niemożliwe – za chwilę…

Dziękuję za rozmowę.

http://naszdziennik.pl/polska-kraj/6693 ... onane.html

____________________________________
Ojczyznę wolną pobłogosław Panie.


06 lut 2014, 20:44
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA23 sie 2009, 07:34

 POSTY        3657
Post Re: Etyka, moralność, obyczaje
Jeszcze facet czy już kobieta?

Obrazek

____________________________________
Videtur et hoc mihi Platforninem non debere esse
Poza tym uważam że Platformę należy zniszczyć
/Katon starszy/


Ostatnio edytowano 09 lut 2014, 11:40 przez Badman, łącznie edytowano 1 raz



09 lut 2014, 11:39
Zobacz profil
Fachowiec
Własny awatar

 REJESTRACJA14 wrz 2011, 21:56

 POSTY        1263
Post Re: Etyka, moralność, obyczaje
Gdyby to nie Kamil Stoch namalował sobie szachownicę na kasku, chwalił polskich lotników i deklarował głęboką wiarę, zostałby przez postępowców zrównany z glebą

Obrazek

Jeśliby do Kamila Stocha i polskich skoczków narciarskich przykładać kategorie dominujących obecnie w mainstreamowych mediach mód i ideologii, wyszłoby, że to straszne ciemniaki.
Postępowe na co dzień media, z „michnikowym szmatławcem” i TVN 24 na czele, nie mogą jednak niczego takiego polskim skoczkom wytknąć, bo popełniłyby rynkowe samobójstwo. Ale przecież na co dzień takie demonstrowane przez Stocha i jego kolegów wartości jak wiara w Boga, uczestnictwo we mszy czy ostentacyjny patriotyzm są wyłącznie powodem do ataków, kpin, szyderstwa i poniżania.

Gdyby postępowe media i jeszcze bardziej postępowi politycy oraz ludzie kultury i nauki chcieli być wierni swoim poglądom i wyznawanym wartościom, powinni się na takich ludzi jak Kamil Stoch wyłącznie wybrzydzać. Robią to przecież ochoczo i często wobec ludzi, którzy nie są mistrzami olimpijskimi. Ci ludzie może nie odnoszą takich spektakularnych sukcesów jak Kamil Stoch, ale przecież bywają wybitnymi naukowcami, odnoszą sukcesy w dziedzinie kultury czy dobrze sobie radzą w biznesie albo są po prostu przyzwoitymi ludźmi. Tyle że wyznają takie wartości jak Kamil Stoch i jego koledzy, więc się ich bezwzględnie atakuje i nimi pogardza.

Jeśliby ktoś inny niż Kamil Stoch namalował w jakimś bardzo widocznym miejscu szachownicę – symbol polskich Sił Powietrznych i stwierdził, że „w końcu ma się tych dobrych lotników, co nie, Polsko?” – zostałby zrównany z glebą i oskarżony o jak najgorsze intencje: zawłaszczanie, insynuowanie, skłócanie, intryganctwo, manipulowanie, granie na najniższych instynktach i nie wiadomo co jeszcze. Kamil Stoch jest wielkim mistrzem i bohaterem masowej wyobraźni (11,4 mln widzów oglądało jego skok po złoty medal), więc nie można mu postawić zarzutów i obrzucić obelgami bez narażania się na ośmieszenie i kompletne odrzucenie - ze wszystkimi tego konsekwencjami, także finansowymi, a może przede wszystkim finansowymi.

W dniu triumfu Kamila Stocha w Internecie ukazało się zdjęcie z soboty poprzedzającej konkurs skoków, na którym polscy skoczkowie uczestniczą we mszy, czytają Pismo Święte, demonstrują swoją głęboką wiarę. Gdyby chodziło o jakieś inne osoby publiczne, a nie noszonych teraz na rękach polskich gwiazdorów sportu, postępowcy zrobiliby wielką aferę, że prywatne kwestie wiary są wykorzystywane do jakiejś „krucjaty”, jeśli nie „inkwizycji” i że narusza to prawa Palikota, Nowickiej, Środy, Szczuki i części redaktorów „michnikowego szmatławca” do wolności od symboli religijnych, bo one w przestrzeni publicznej stawiają ich w straszliwie opresyjnej sytuacji.

Różne nastawienie postępowców do tych, w których można walić jak w bęben i wobec tych, w których walenie miałoby jednak bardzo negatywne skutki, także biznesowe, dowodzi, że postępowcy to banda hipokrytów, koniunkturalistów i cyników. Atakują tylko tych, którzy słabo się mogą bronić, szczególnie wtedy, gdy postępowcy mają do dyspozycji wiele mediów, przede wszystkim stacji telewizyjnych. Wobec silnych kulą oni uszy i swoje obelgi co najwyżej mamroczą pod nosem.

Postępowcy spod wielu sztandarów w istocie mają mentalność damskiego boksera. Jeśli są tacy odważni i postępowi, niech stosują te same kryteria wobec wszystkich: słabych i silnych, znanych i anonimowych. Na to jednak nie ma co liczyć. Bo jedyne, co trafia do tych hipokrytów to kasa. Tylko lęk przed odsunięciem od kranika z kasą, gdyby zaatakowali kogoś takiego jak Kamil Stoch, czyni z nich potulne baranki. Gdy nie grozi im utrata kasy, są zwykłymi chamami i prostakami.

http://wpolityce.pl/artykuly/73890-stan ... ny-z-gleba

____________________________________
Ojczyznę wolną pobłogosław Panie.


12 lut 2014, 21:53
Zobacz profil
Fachowiec
Własny awatar

 REJESTRACJA14 wrz 2011, 21:56

 POSTY        1263
Post Re: Etyka, moralność, obyczaje
„Wyborcza” na wojnie z Kościołem jak najgorszy tabloid. Bruk do jakiego ani „Fakt”, ani „Super Express”, nigdy się nie zniżają

Obrazek

Powyższe zdjęcie pokazuje w jak wulgarny sposób „michnikowy szmatławiec” toczy swoją wojnę z Kościołem.


Tytuł głównego materiału na stronie jednego z głównych projektów Agory, jest jak z najgorszego tabloidu, ale tak wulgarnie skonstruowany, że ani „Fakt”, ani „Super Express” nigdy by po tego typu opis nie sięgnęły. To jest jakość przyjaciela Adama Michnika - Jerzego Urbana. Bo choć GW dowodzi, że informacje o rzekomych i niestety czasem prawdziwych aktach niegodnych dokonywanych przez niektórych księży (choć dużo więcej pedofilii jest np. wśród zawodów artystycznych) to walka o oczyszczenie Kościoła, to epatowanie zdaniami o „włożeniu ręki do rozporka” pokazuje o co tu chodzi. Celem jest wyłącznie wywołanie negatywnych uczuć, zohydzenie księży, zrównanie w głowach ludzi słowa „pedofil” ze słowem „ksiądz”.

Co więcej, cała historia jest niemożliwa do zweryfikowania, do sprawdzenia, nie spełnia żadnych kryteriów, które zezwalałyby uczciwej redakcji na publikację.

Po pierwsze - dzieje się „pod koniec lat 70”. Na tyle daleko, że można napisać wszystko.

Po drugie, oskarżany o pedofilię jest postacią anonimową, która, zdaniem oskarżającego, już nie żyje. A zatem owym „księdzem” może być każdy nieżyjący kapłan ze wskazanego rejonu, ale też taka postać może w ogóle nie istnieć. To powoduje, że oskarżenie kierowane jest de facto wobec wszystkich księży.

Po trzecie, narratorem jest niejaki „pan Andrzej”, bez nazwiska, bez twarzy. I znowu: a może to postać wymyślona?

Po czwarte, nie widać żadnej dziennikarskiej weryfikacji relacji „pana Andrzeja”. Skąd pewność redakcji, że (jeśli istnieje) nie kieruje nim osobista zemsta, pragnienie sławy, że nie jest psychicznie chory?

To jest dno bruku. Idąc tym tropem inne redakcje mogłyby każdego dnia publikować teksty o nieżyjących już redaktorach „michnikowego szmatławca”, oskarżać ich o najgorsze rzeczy, a całe dowodzenie opierać na wyznaniach „panów Krzysztofów”, „Zdzisławów” czy kogokolwiek.

Naprawdę dno. Gazeta Michnika powinna jak najszybciej zmienić  podtytuł, z „nam nie jest wszystko jedno” na „nie znamy granic przyzwoitości”.

I pomyśleć, że takie działania w ogromnym stopniu są finansowane przez pieniądze płynące do Agory ze źródeł rządowych, z podatków polskiego podatnika. Kiedy to szaleństwo się skończy? Jak się czują pracujący tam ludzie uważający się za katolików? Dlaczego to akceptują? Czy dyżurni rozmówcy GW z kręgów kościelnych, część krakowskich Dominikanów, ksiądz Kazimierz Sowa, inni, zareagują?

http://wpolityce.pl/polityka/188470-wyb ... ie-znizaja

____________________________________
Ojczyznę wolną pobłogosław Panie.


06 kwi 2014, 19:10
Zobacz profil
Fachowiec
Własny awatar

 REJESTRACJA14 wrz 2011, 21:56

 POSTY        1263
Post Re: Etyka, moralność, obyczaje
Joanna Szczepkowska dopisuje do swojej, już i tak niebanalnej historii, ciekawy rozdział.
Sami byśmy tego nie wymyślili: ikona 4 czerwca podsumowuje smutne realia III RP


Obrazek

Warto śledzić znaczącą - i bardzo charakterystyczną - ewolucję Joanny Szczepkowskiej, cenionej aktorki, która zapisała się w historii Polski ogłoszeniem (dziś wiemy, że na wyrost) końca komunizmu 4 czerwca 1989 roku.


Ewolucja zaczęła się - a może raczej objawiła - kilka, kilkanaście miesięcy temu, gdy Joanna Szczepkowska zaczęła otwarcie krytykować agresywne „lobby gejowskie”.
Nie może być tak, że środowiska gejowskie cały czas nam mówią, że zdajemy egzamin z tolerancji i że nie możemy ich krytykować. Cokolwiek się powie, człowiek od razu spotyka się z tym, że jest albo homofobem, albo jest nietolerancyjny
mówiła na antenie TVN24. I dodawała:
Cały czas uczymy się tego, że jest takie zjawisko jak mobbing, że jest takie zjawisko jak lobbing, żeby się bronić przed manipulacją. Otóż, środowiska gejowskie nie są od tego wolne. Teraz w imię tolerowania wszystkiego, będziemy przymykać oczy. Jest zjawisko przymykania oczu ze strachu, że się będzie posądzonym o to, że jest się nietolerancyjnym.

Zapytana przez Monikę Olejnik czy odczuwa lobby gejowskie w teatrze, odpowiadała:
Wielu z nas doświadczyło tego. Świadczą też o tym głosy, które próbujemy dawać. Szalenie trudne jest to, że nie da się złapać za rękę. To jest pewien klimat. Mówi się o tym nie tylko w teatrze, ale i w firmach. Wystarczy posłuchać młodych ludzi, którzy mówią „jak nie jesteś gejem, to masz gorzej”

Teraz „Plus Minus” - weekendowy dodatek do „Rzeczpospolitej” - przyniósł kolejną ważną wypowiedź aktorki, zatytułowaną „Idę pod prąd niesłuszną drogą”. Wypowiedź, w której idzie krok dalej, i krytykuje cały system medialny zbudowany przez establishment (zrozumienie przesłania wymaga dłuższych cytatów; nawiązania do „ludzi wolności” dotyczą plebiscytu o tej nazwie ogłoszonego przez „Wyborczą”):

Nie byłam „człowiekiem komuny”, nie będę „człowiekiem wolności”. Jest nas więcej. Tych, którzy nie będą, ale też nie chcą być na liście bohaterów podyktowanych przez „michnikowego szmatławca” i TVN.
Pięć lat temu, w 20. rocznicę 4 czerwca, zostałam zaproszona do Sejmu jako osoba, która powiedziała w TVP zdanie „Proszę państwa, 4 czerwca 1989 roku skończył się w Polsce komunizm”. W obecności rządu, byłych prezydentów, ówczesnego prezydenta, wszystkich posłów i tłumu zagranicznych dziennikarzy wygłosiłam od siebie kilka zdań. Wobec całego Sejmu naprawdę wzruszona i przejęta szczerze i z serca mówiłam o tym, że dziennikarze często pytają mnie o to, czy „o taką Polskę walczyliśmy”. – Tak, o taką! – powiedziałam uroczyście.

A dzisiaj? Przed 25. rocznicą dziennikarze mnie pytają: „Jak się pani czuje dziś, po tych 25 latach?”. Jak się czuję? Jak się mogę czuć, kiedy czytam: „Rusza plebiscyt »Ludzie Wolności«, organizowany przez TVN i »michnikowego szmatławca« z okazji 25-lecia odrodzenia wolnej Polski”. Jak się mogę czuć, kiedy już wiem, aż za dobrze, jakimi metodami te media sterują polem wolności?
Jak mogę się czuć, jeśli czytam, że właśnie „michnikowy szmatławiec” i TVN będą proponowały „ludzi wolności”, a ich odbiorcy zdecydują, kto zasługuje na to miano, a kto nie. Jak mogę się czuć, skoro jest oczywiste, że w tym przypadku „krąg ludzi wolności” to osoby, którym te właśnie media pozwoliły zaistnieć, o których informowały i dynamizowały każdy krok ich działalności.

Ilu jest takich, którzy – jak napisali Adam Michnik i Markus Tellenbach - „poszli pod prąd, zamiast brnąc w utarte schematy”, i właśnie dlatego i TVN, i „michnikowy szmatławiec” odrzucały informacje o ich dokonaniach, wycofywały ich z dialogu i obiegu?
Idę pod prąd niesłuszną drogą. Jest nas więcej. Tych, którzy nie będą, ale też nie chcą być na liście „wybranych przez naród” ludzi wolności. Może trzeba po prostu zrobić inny, równoległy plebiscyt? Może trzeba wybrać ludzi, którzy nie znajdą się na gali 1 czerwca 2014 r.? Którzy nie są „ludźmi wolności”, bo są wolnymi ludźmi.

Aktorka alarmuje więc, że jej odważne stanowisko w jednej sprawie - agresji spolityzowanej mniejszości seksualnej - wywołało reakcję łańcuchową. Nagle znika z mediów, z życia publicznego, a nawet z kart historii, i to dosłownie. Bo Norman Davies - historyk, jak to określa, „skrupulatny”, nie raczył odnotować jej nazwiska w swoim opisie dziejów najnowszych, ograniczając się do stwierdzenia, że „jakaś aktorka odczytała w telewizji odezwę podyktowaną przez opozycję”:
Jeszcze wtedy bywałam wśród „ludzi wolności” i bywał tam Norman Davies. Nigdy jednak nie chciał ze mną rozmawiać, aby zadać pytanie o tę sytuację. Raz w końcu jego urocza żona powiedziała: „Tak, wiemy, musiało to panią zaboleć”.
Szczepkowska zaznacza, że nie o jej ból chodzi, ale o prawdę. „Z jakich powodów pisarz zniekształcił prawdę”, ponieważ nie odczytała, ale wypowiedziała, i nie na polecenie ówczesnej opozycji, ale z własnej woli.

Wskazuje na inne próby wykluczania i sekowania:
Jedna z czołowych feministek publikuje w „GW” tekst skierowany do mnie, ale ‘Wyborcza” nie oczekuje odpowiedzi. Czemu blokujecie prawo do demokratycznej polemiki? - pyta swoich znajomych sprzed lat, dziś w „GW”, Szczepkowska. I puentuje pytaniem: jesteście dziennikarzami wolności, ale czy jesteście wolnymi dziennikarzami?

„W czasie programu „Dzień dobry TVN” po długiej rozmowie (…) Dorota Wellmna mówi nagle na końcu „Ja się odcinam”, ale nie chce powiedzieć, od czego. Urocza Doroto… Jesteście z pewnością „dziennikarką wolności”, ale czy jesteś wolną dziennikarką?

Po „Kropce nad i” z Moniką Olejnik na stronie internetowej tego programu pojawiło się bardzo dużo przychylnych mi komentarzy, ale potem je usunięto. Dwa dni po tej rozmowie Monika Olejnik niespodziewanie napisała do „michnikowego szmatławca” artykuł. Można w nim było przeczytać bardzo ostre słowa przeciwko mnie, można było przeczytać, że „skończyła się Joanna Szczepkowska”. A przecież nasza rozmowa robiła wrażenie przyjaznej. Dziennikarka uśmiechała się, potakiwała… Co się stało przez te dwa dni? Moniko, kto ci powiedział: „Za mało jej dowaliłaś”? Jesteś dziennikarką wolności czy wolną dziennikarką?

zestawianie jej przez media („GW”, Olejnik) z komunistyczną dziennikarką, która 4 czerwca miała dyżur w TVP („Dlaczego właściwie? Przecież to była przypadkowa osoba”).
Wyjątkowo złośliwe, brzydkie zdjęcie do wywiadu w „Wysokich Obcasach” („Trzeba się mocno napracować przy komputerze, żeby z telewizyjnego nagrania wycisnąć kadr półprzymkniętych oczu i nieoczywistego uśmieszku”).


No cóż, my od lat wiemy, że to nie są ludzie wolności, ale ludzie nowego zamordyzmu, że wcale nie chcą pluralizmu, ale pełnej władzy. I idą coraz dalej: nie wystarcza im już ogólna zbieżność poglądów, żądają zbieżności całkowitej. Jeżeli nie ulegasz - zniszczą cię.
A Joanna Szczepkowska dopisuje do swojej, już i tak niebanalnej historii, ciekawy rozdział. Sami byśmy tego nie wymyślili: ikona 4 czerwca 1989 roku, tuż przed ćwierćwieczem III RP, obnaża system, który zbudowały nasze elity; system kreacji sztucznych bohaterów i deptania ludzi prawdziwie dzielnych .

To, że aktorka dusi się w tej konstelacji - musi cieszyć. To znaczy, że jest prawdziwa. Prawdziwie wolny człowiek w III RP nie może czuć się dobrze.

http://wpolityce.pl/spoleczenstwo/19045 ... lia-iii-rp

____________________________________
Ojczyznę wolną pobłogosław Panie.


08 kwi 2014, 21:22
Zobacz profil
Fachowiec
Własny awatar

 REJESTRACJA14 wrz 2011, 21:56

 POSTY        1263
Post Re: Etyka, moralność, obyczaje
Smoleńsk jak współczesna Golgota. Pełna homilia biskupa Dydycza

Od czasu do czasu w dziejach ludzkości dają o sobie znać kolejne ogrody oliwne - miejsca zderzenia nienawiści z miłością. Takim ogrodem oliwnym jest las katyński, który łączy się z Kalwarią. Takim ogrodem również z Golgotą scalonym okazała się ziemia smoleńska, zamiast oliwek brzozami porośnięta - powiedział w homilii podczas mszy św. odprawianej w IV rocznicę katastrofy smoleńskiej bp Antoni Dydycz.


Poniżej pełna treść homilii biskupa Dydycza

1. „Ogrodzie Oliwny widok w tobie dziwny…”.

Od dziecięcych lat, zawsze w okresie Wielkiego Postu, śpiewamy tę pieśń. Jej słowa są jakby kronikarskim opisem tego, co się stało w Wielki Czwartek, późnym wieczorem. Ogród oliwny. Oliwne drzewa zimą nie tracą liści. Nie mają ich zbyt dużo, ale są jak swego rodzaju znak, że jednak w przyrodzie nie wszystko biegnie tym samym torem. To tam modlił się Jezus. To ten ogród wybrał na miejsce, gdzie miała się rozpocząć się Jego Męka. I dlatego trudno nie zatrzymać się przy słowach tej pieśni i nie pomyśleć, jaki przekaz z nich płynie, przez wieki, także i dla nas.

„Ogrodzie Oliwny, widok w tobie dziwny!
Widzę Pana mego na twarz upadłego.
Tęskność, smutek, strach Go ściska,
Krwawy pot z Niego wyciska,
Ach Jezus mdlejący, prawie konający!”

Od dwóch tysięcy lat rzeczywistość, o której mówi powyższa pieśń, dociera do coraz to większej liczby ludzi. Przypomina o cierpieniu, o ukrzyżowaniu. Taką jest prawda o naszym Odkupieniu. Ale przede wszystkim mówi o Miłości. O tej Miłości, która przetrwa wszystko, nawet wiarę i nadzieję. Jest bowiem wieczną, gdyż w Bogu ma swoje źródło, którego wyczerpać się nie da.

I dlatego od czasu do czasu w dziejach ludzkości dają o sobie znać kolejne ogrody oliwne - miejsca zderzenia nienawiści z miłością. Takich miejsc mamy setki na naszej ziemi, obecnej i w dawnych przestrzeniach. Takim ogrodem oliwnym jest las katyński, który łączy się z Kalwarią. Takim ogrodem również z Golgotą scalonym okazała się ziemia smoleńska, zamiast oliwek brzozami porośnięta.

2. Nasze ogrody oliwne.

Cztery lata upływają od jakże dla nas wstrząsającej tragedii. Bolesnej rocznicy. To do niej odnoszą się słowa jednego z bohaterów Conrada: „gdziekolwiek pojawi się człowiek, tam słychać płacz”. Tam daje o sobie znać ból. Tam bliską jest śmierć. Mamy czas Wielkiego Postu.

Wyruszamy z Ogrodu Oliwnego. Często towarzyszymy Chrystusowi w czasie Jego pojmania, niegodziwego procesu, ubliżającego sprawiedliwości wyrokowi i ukrzyżowaniu. Ludzie zgotowali taki los. Ludzie skazali na śmierć Syna Bożego, który szedł przez ziemię dobrze czyniąc i nadal to robi w swoim Kościele. Pan Bóg bowiem pamięta o przymierzu, które zawarł z narodem wybranym. A tym narodem wybranym stał się przed dwoma tysiącami lat Kościół. Pierwszy naród wybrany nie rozpoznał „czasu nawiedzenia”. A jak jest z nami, dziedzicami Przymierza z Bogiem? „Gdy nastała pełnia czasu”, Chrystus przychodzi na ziemię, aby wypełnić najważniejszą z obietnic Bożych. I to czyni. Ale cóż to się dzieje? Ludzie tak bardzo odeszli od Boga, że nie rozpoznali Syna Bożego już w czasie narodzin, a następnie podczas publicznej działalności, której towarzyszyły setki szczególnych znaków. To samo dzieje się na drodze krzyżowej i Krzyżu. Tych ludzi denerwuje samo wspomnienie Abrahama, chyba że odwołują się do niego jedynie po to, aby osłabić misję Chrystusa.

Zaprzyjaźnili się z kłamstwem, niesprawiedliwością aż w nienawiści skrępowali wole, umysły i serca. Zaślepiła ich pycha. Chciwość opanowała myślenie. Kłamliwe oszczerstwa, fałszywi świadkowie, przekupni sędziowie – to dla nich coś zwyczajnego. Żądają namiętnie tylko śmierci Jezusa.

I tak tego rodzaju postawy od czasu do czasu wciąż dają o sobie znać. Czyż krwawe rewolucje w swoim bezprawiu i nienawiści nie mają źródła w tym samym, co zapoczątkowało pojmanie Jezusa? Czyż nie to doprowadziło do ludobójstwa w czasach, które z pychą ogłaszały się demokratycznymi i humanistycznymi!? Czyż patrząc na resztki samolotu pod Smoleńskiem, na te krzewy i zielska; wyobrażając sobie, o ile to możliwe, poszarpane ludzkie ciała - nie czujemy się jak byśmy byli na Golgocie?!

Wyraźnie słyszymy dzięki Pismu Świętemu te głosy nawołujące do ukrzyżowania. Nie słychać innych. Głos Matki Najświętszej nie miał szans na przebicie się. To samo można powiedzieć o kilkunastu innych osobach. A w naszych czasach tamte krzyki nawołujące do ukrzyżowania, niestety bardzo często zastępują media. W innych wprawdzie okolicznościach, ale tak będzie pod Smoleńskiem. Kilkanaście godzin napływały wieści w miarę rzeczywiste. Był jakiś świadek, który nagrał wybuchy na komórkę. Ktoś inny miał widzieć kogoś żywego spośród pasażerów. I wiele innych okoliczności ujawniano. Był czas na szczere współczucie. Ale to wszystko trwało jedynie chwilę.

3. Nadchodzi noc.

To była noc kłamstwa, cynicznych drwin, a zwłaszcza nienawiści. I tak to miało miejsce w odniesieniu do rozpoznawania ciał, oczyszczenia terenu, porządkowania przedmiotów osobistych i wielu innych okoliczności. Nawet sam czas katastrofy został dziwnie pokręcony. I tak dzień po dniu docierały do nas coraz to dziwniejsze wieści. Formułowane stosownie do oczekiwań tych, którzy przed wielu laty wstecz wołaliby „ukrzyżuj”. Męczenników, którzy podróżując w słusznej sprawie, ponieśli śmierć zaczęto oczerniać, zarzucać im nawet pijaństwo. Osobie Prezydenta przypisywano wydanie polecenia o lądowaniu. Generała zrobiono na ten moment pilotem. I tak rozsiewano informacje, które nie trzymały się rzeczywistości, ale skutecznie wprowadzały zamieszanie.

Na koniec ogłoszono embargo na poszukiwanie przyczyn katastrofy. Zabroniono nawet myśleć o zamachu. Może go i nie było, ale w jakim kraju, gdyby taka katastrofa miała miejsce, nie wzięto by pod uwagę absolutnie wszystkich możliwości? W naszej rzeczywistości znaleźli się eksperci, którzy nie mając dostępu do wielu przedmiotów, związanych z katastrofą, wykluczyli taką możliwość. Co jakiś czas zmieniano poglądy na stan badań. A dość liczne media skwapliwie zajmowały jak to było dawniej – „jedyne słuszne stanowiska”.

Nie brano pod uwagę cierpienia bliskich, którzy chcieli poznać prawdę. Mieli przecież do tego pełne prawo. Sami powołując się ciągle na katastrofę smoleńską, zarzucali rodzinom i znajomym, czy współpracownikom, że nadużywają pamięci o tragedii. Zabroniono składania kwiatów przed rezydencją prezydencką. Nie uszanowano krzyża. Bezczeszczono Go na oczach policjantów i służb miejskich. Krzyż i kwiaty rzekomo oszpecały piękno Krakowskiego Przedmieścia. Czy możemy o tym zapomnieć? Powinniśmy o tym pamiętać zwłaszcza w czasie Wielkiego Postu.

To przecież:
„W krzyżu cierpienie,
w krzyżu zbawienie.   
W krzyżu miłości nauka”.  

U nas natomiast trwało oczernianie. Poległych i ich rodziny oskarżano o niskie motywy. Nie brano pod uwagę, że dla żyjących bliskich i krewnych stawało się to powodem straszliwego bólu. Lekceważono każdy głos, jeśli tylko nie odpowiadał ustalonym założeniom. A tymczasem coraz bardziej było widać, że brak morale daje o sobie znać u tych, którzy posługują się pomówieniami, kpiną, kłamstwem, a nawet oszczerstwem. Wyraźnie widoczne było uporczywe dążenie do tego, aby dociekania prawdy nie mogły się przebić do ludzkiej świadomości. Czas jednak takiemu nastawieniu nie sprzyjał. A przyjaźń zadzierzgnięta nad krwią męczenników, okazała się wyjątkowo krucha.

Cóż więc mamy robić w tym naszym świecie, pełnym pięknych słów i obrzydliwych działań oraz skrytych i podstępnych programów? Kto nam poda rękę? Gdzie możemy liczyć na zrozumienie?

4. Idźmy do Matki.

Jest Ona nam szczególnie bliską i to w dniach Męki Pańskiej. Jest Ona bowiem obecna na drodze krzyżowej, widzimy Ją pod Krzyżem, pochyla się nad ciałem swego Syna, żegna je przed złożeniem w grobie! Ku Niej kierują się nasze serca, gdy śpiewamy:

„Gdyś pod krzyżem Syna stała, Maryjo!
Tyleś, Matko, wycierpiała …
Przez Twego Syna konanie,
Uproś sercom zmartwychwstanie,
W ojców wierze daj wytrwanie, Maryjo!”

Ona rozumie każde cierpienie. Ona wie, co oznacza śmierć Syna, kogoś najbliższego. Z tego to względu przy Jej Sercu wsłuchujemy się w bicie serca Polaków, jak to podkreślał bł. Jan Paweł II, i serc wszystkich ludzi dobrej woli. Jest jeszcze jeden motyw - liturgiczny. Przez całe wieki w piątek przed niedzielą palmową obchodzono święto Matki Bożej Bolesnej. Jutro to wypada. My do tej tajemnicy Jej życia zbliżamy się już w wigilię, zwłaszcza że w czwartą rocznicę współczesnej Kalwarii.   

Co więcej, mając to wszystko na względzie pragnę skierować naszą uwagę ku wszystkim Matkom, Żonom, Siostrom, a nawet Babciom, ku wszystkim Tym, które poległy pod Smoleńskiem. Równocześnie wydaje się słuszne, aby pokłonić się i wyrazić szczere współczucie tym z kolei Babciom, Matkom, Żonom i Siostrom, które straciły swoich bliskich w tejże samej tragedii. Co więcej, podobnie odbieraliśmy bohaterską postawę matek broniących życia nawet niepełnosprawnych. To są te matki, którym najbliżej do Matki Bożej. I z tego powodu dodatkowo bliską jest nam Matka Najświętsza, Cierpiąca, Boleściwa.

5. Pochylmy się więc głębiej przed Polkami.

Nasze pragnienie, aby podkreślić ofiarność i poświęcenie Polek ma swoje uzasadnienie w całej historii. Wystarczy odwołać się chociażby do bł. Jana Pawła II, który w roku 1994 mówił: „Pragnę (...) pochwalić w sposób szczególny wszystkie polskie matki i kobietę polską, która w przeszłości naszego Narodu odegrała wielką rolę. Była często cichą, ale jakże ofiarną bohaterką; bohaterką życia rodzinnego, bohaterką wychowania domowego, bohaterką życia społecznego. Dodawała otuchy mężom, synom, wnukom wtedy, kiedy musieli sami okazać swoje męstwo na placu boju. Tak było w roku 1939, tak jest i dzisiaj”.

Warto o tym przypomnieć, zwłaszcza że w obecnej dobie daje o sobie znać ruch feministyczny, zmierzający ku temu, aby „odkobiecić” siebie same. Wygląda to dramatycznie, gdyż tego rodzaju myślenie jest dalekie od napięć i radości macierzyńskich, od szczęścia płynącego z dobrze wychowanych dzieci, od ducha jakiegokolwiek poświęcenia.

W jednym ze Wspomnień z pobytu Polaków wywiezionych do Kazachstanu czytamy: Na szczególny szacunek i hołd zasługiwały Polki - matki; często po utracie męża, nigdy nie poddawały się rezygnacji i załamaniu na „nieludzkiej ziemi”. Ze zbliżającą się śmiercią przekazywały starszemu synowi czy córce opiekę nad młodszym rodzeństwem. (...) Ks. Włodzimierz Cieński, (późniejszy biskup pracujący na Ukrainie, któremu nigdy nie pozwolono na wykonywanie posług biskupich), dziekan duszpasterstwa polskiego w Rosji, z pietyzmem pisał: Patrzyłem na nasze polskie niewiasty, na ich ducha, siłę i moc, na ich niezłomną wiarę. Podziw i cześć, którą miałem zawsze dla polskiej kobiety, wzrosły we mnie do ogromnej potęgi, a wraz z podziwem powstało mocne przekonanie, że wróg nie zwycięży Polski, póki mamy niewiasty tej miary i tak głęboko chrześcijańskie (Julian Siedlecki, Lisy Polaków w ZSRR w latach 1939-1986, Londyn 1988, str. 111).

Lepiej też dzięki tym wspomnieniom rozumiemy serdeczność OR-Ot’a wyrażoną w „Pacierzu za mamą”:

„Niech się święcą te wieczorne chwile,
Te za matką mówione pacierze!
Życie złudzeń odbiera nam tyle,
Lecz tych wspomnień sercu nie odbierze (...)
Jakże biedni ci, którym nie dano
Matczynego wspominać pacierza!
Czemże leczą swoją pierś stroskaną,
Kiedy życie gromem w nią uderza?
Obce dla nich były swojskie gniazda,
Tak jak obcy cały wielki świat -
Ach! i żadna nie świeci im gwiazda
W tej dolinie Tęsknoty i strat...” (OR-OT, Pieśni).

Wśród powyższych wypowiedzi nie może zabraknąć świadectwa Henryka Sienkiewicza, który w nowelce „Hania” (1875) wspomina: „Matka sama nawiedzała chorych, spędzała całe noce w chatach włościańskich, narażając się na śmierć niechybną (...). Była to anielska jakaś twarz, ale tak anielska, taka święta, dobra z tymi łzami, płynącymi jej cicho z oczu (...). Anielska twarz pochyliła się ku mojej wychudzonej ręce ... i przycisnęła do niej usta... Mamo!”

Św. Augustyn, jakby podsumowując to, co wcześniej zostało powiedziane, pisze: „Dajcie mi modlące się matki, a uratuję świat”. Bł. Jan XXIII, który razem z naszym Ojcem Świętym zostanie kanonizowany, nauczał: „Tam, gdzie jest mama, która ma wiarę, która się modli, która po chrześcijańsku wychowuje swoje dzieci, tam nie może zabraknąć łaski niebieskiej, która sprawia, że dojrzewają owoce poprzez gorycz próby”. Wypada zaznaczyć, że papież ten był wielkim przyjacielem Polski.

Te wyjątkowo urokliwe opinie odnoszą się do wszystkich kobiet, do każdej babci, żony, siostry, wnuczki, zakonnicy i matki. Każda bowiem niewiasta ma w sobie coś z matki i żony, czy wdowy, jeśli nie zatraciła kobiecej tożsamości. Wszystkie one w jakiś sposób uczestniczą w cierpieniach Matki Najświętszej. One też są najbliższe tej chwały, jaka przysługuje Maryi. Na tę chwalę Ona zasłużyła pod krzyżem.

6. „Stała Matka Boleściwa…”.

Kończąc i my powracamy do krzyża, by przypatrzeć się jego prostocie i jego symbolice. Krzyż był niesłychanie prosty, a jednocześnie przygniatający, gdyż obciążony naszymi grzechami. Wspaniałość natomiast krzyża płynie z tego, że jest znakiem Odkupienia, czyli Miłości.
W tej miłości właściwej krzyżowi także pod Smoleńskiem uczestniczyły dwadzieścia cztery kobiety: nasze matki, babcie, żony i siostry. Modląc się w ich intencjach, pamiętamy o wszystkich kobietach polskich, które na przestrzeni wieków stały na straży wiary, polskości, własności, a zwłaszcza ziemi, czyli naszej tożsamości.

To one dały dowód wielkiej odwagi i przedsiębiorczości przez cały czas rozbiorów. Oddajmy im cześć, złóżmy należny hołd, oczywiście w sposób szczególny pamiętając o tych spod Smoleńska.

Nie zapominajmy o mężczyznach, pamiętając o całych naszych dziejach, ale jednak z podkreśleniem tych, którzy zginęli pod Smoleńskiem. Niech ich także cierpienia i wasza ofiary, opromienione cierpieniem i ofiarą kobiet, których wierności wartościom poświęciliśmy nieco więcej uwagi, mimo przeróżnych ataków - będą pomocą wszystkim następnym pokoleniom w umacnianiu naszej tożsamości ojczyźnianej. A jak trzeba będzie stanąć pod Krzyżem, bądźmy gotowi wraz z Maryją.

„Stała Matka Boleściwa
Obok krzyża ledwo żywa,
Gdy na krzyżu wisiał Syn (...)”.

Dzięki bowiem takiej postawie, możemy być spokojni; ufni mogą być nasi następcy, że nie zostanie roztrwonione dziedzictwo, które otrzymaliśmy, w dużej mierze dzięki geniuszowi kobiecemu. On to tę ofiarność sprawując z miłością, obdarzony bywa wyjątkową mocą charakteru. Panu Bogu dziękujmy za ten dar tak nam niezbędny.

Pamiętajmy o tym geniuszu i odwołujmy się do niego poprzez wiarę w Boga i miłość do Ojczyzny, jak do tego nas zachęca Ignacy Paderewski w testamencie spisanym 23 stycznia 1940 r. Ten wielki Polak niemal przed śmiercią zapomina o sobie, myśli wciąż o Polsce: „Przynoszę Wam niezłomną wiarę w nasze siły, wiarę w nienaruszalność naszych świętych praw do naszej ziemi, wiarę w ostateczne zwycięstwo. Ta wiara głęboka w Boga i w Polskę daje Wam siły do przetrwania okresu niewoli. Nie zginie Polska, bracia nasi umęczeni, nie zginie, lecz żyć będzie po wieki wieków w potędze i chwale dla Was, dla nas i dla całej ludzkości”.

Obecność wspaniałych Polek o wyjątkowym geniuszu, gotowych na największe ofiary, cierpienia a nawet śmierć – jest potwierdzeniem wiarygodnym dla powyższych słów. A postawa tych, co zginęły i tych, co walczą o prawdę smoleńską, umacnia nas w wierze w Boga i w miłości do Polski. O co więc możemy się dziś modlić?

Boże, błogosław naszym kobietom. Szczęście wieczne daj tym, które przelały krew, a mocą ducha obdarzaj pragnące żyć w prawdzie i miłości. Jak to widzimy w postawie Maryi Polski Królowej i Matki Kościoła, najpewniejszej Gwarantki naszego trwania i rozwoju: Strażniczki wierności przymierzu z Bogiem.

Amen.

____________________________________
Ojczyznę wolną pobłogosław Panie.


10 kwi 2014, 22:50
Zobacz profil
Fachowiec
Własny awatar

 REJESTRACJA14 wrz 2011, 21:56

 POSTY        1263
Post Re: Etyka, moralność, obyczaje
Kościół - jak zawsze - z narodem!
W 4. rocznicę tragedii biskupi w bezprecedensowy sposób, jednoznacznie, wsparli Polaków domagających się prawdy o tym, co zdarzyło się w Smoleńsku


Obrazek

Abp H. Hoser: nie wolno nam zaprzestać szukania prawdy o przyczynach katastrofy


Nie wolno nam zaprzestać szukania prawdy o przyczynach katastrofy pod Smoleńskiem - podkreślił biskup warszawsko-praski abp Henryk Hoser. Zaznaczył, że obowiązkiem Polaków jest nie tylko pamiętać o tych, którzy wówczas zginęli, ale przede wszystkim docenić ich wkład w kształtowanie naszego życia politycznego i społecznego.
„W tysiącletniej historii naszego kraju nie było podobnego wydarzenia, w którym zginąłby szef państwa wraz z tak dużym gronem ludzi stanowiących swego rodzaju kręgosłup organizmu państwowego” – stwierdził kaznodzieja.
„Musimy zdawać sobie sprawę, iż dochodzenie do prawdy o tym, co wydarzyło się cztery lata temu pod Smoleńskiem, może jeszcze długo dzielić Polaków, powodując ogromne zatrucie atmosfery społecznej” - mówił dalej arcybiskup.

Zaznaczył jednak, że nie zmienia to faktu, że „naszym obowiązkiem jest dołożyć wszelkich starań, aby prawdę tę odnaleźć”. Wynik podejmowanych wysiłków zależy jednak w dużej mierze od dobrej woli wszystkich, którym rzeczywiście na prawdzie zależy – zauważył biskup warszawsko-praski.
Powiedział również, że rocznica katastrofy pod Smoleńskiem i zbrodni katyńskiej jest dla nas także ważną lekcją w perspektywie zbliżających się wyborów.
„Nie wolno nam zapominać, że służba państwowa i społeczna wymaga ludzi, którzy nie szukają osobistej kariery w strukturach administracyjno-politycznych, ale rzeczywiście chcą zrobić coś dobrego dla narodu. Przykład życia tych, których wspominamy, jest więc wskazówką, aby głosować na ludzi najlepszej próby” – powiedział abp Hoser.
Kwiaty i znicze na rondzie Ofiar Katastrofy Smoleńskiej i na skwerze im. Lecha Kaczyńskiego, msza św. i marsz pamięci - w ten sposób szczecinianie upamiętnili ofiary katastrofy smoleńskiej w 4. rocznicę tragedii.

Liturgii w Bazylice Archikatedralnej w Szczecinie przewodniczył abp Andrzej Dzięga.
Posmutniałem, serce się ścisnęło, ale zdziwiony nie byłem. Jakby to było coś naturalnego, że w kontekście minionych wówczas dni i tamtej atmosfery, to się wydarzyło - wspominał metropolita szczecińsko-kamieński moment, gdy dowiedział się o katastrofie.

„Potem doświadczyliśmy tego wszystkiego, co działo się w kontekście szczególnych mechanizmów społecznego życia, które chce się nam pokazać jako zaprzeczenie Bożej drogi – kontynuował hierarcha. - Że to nie droga, tylko przypadek, epizod, wypadek, katastrofa, zdarzyło się, nie ma, koniec, zapomnieć, idziemy dalej” - mówił abp Dzięga.

Metropolita szczeciński wskazywał, że u Pana Boga wszystko jest drogą, wszystko jest ważne, wszystko trzeba pamiętać i wydobywać z tego naukę.
„O ilu sprawach powojennych albo wojennych mówią dziś wielcy tego świata ‘zostawmy to historykom, nie doszukujmy się prawdy’. Przecież dlatego tak naprawdę padła lustracja w Polsce. ‘Zostawmy to historykom’. Jakby chciano powiedzieć, że tu nie ma jednej prawdy, tu są różne prawdy, albo tu się nie da nazwać prawdy” - mówił abp Dzięga.

Arcybiskup podkreślił, że zawsze jest możliwość odkrywania, nazywania i poszukiwania prawdy.
„Dopóki jest chociażby jeden człowiek, który pyta o tę prawdę, który za nią tęskni, który jej szuka, dopóty ma prawo o tę prawdę pytać i wołać” - mówił abp Dzięga w 4. rocznicę katastrofy smoleńskiej.

Modlitwa w intencji ofiar katastrofy smoleńskiej w warszawskiej archikatedrze
W intencji ofiar katastrofy smoleńskiej modlono się w warszawskiej archikatedrze św. Jana, podczas wieczornej Mszy św. Wierni uczestniczyli w liturgii nie tylko w kościele, ale też na placu Zamkowym, gdzie ustawiony był telebim. Modlitwie przewodniczył bp Antoni Pacyfik Dydycz z Drohiczyna.
Odwołując się do przeżywanego w Kościele Wielkiego Postu, bp Dydycz nazwał Smoleńsk współczesnym Ogrodem Oliwnym. To miejsce przypomina o cierpieniu i ukrzyżowaniu, ale przede wszystkim mówi o miłości, która przetrwa wszystko. Jak mówił emerytowany biskup drohiczyński, od czasu do czasu w dziejach ludzkości dają o sobie znać kolejne Ogrody Oliwne - miejsca zderzenia nienawiści z miłością. Takim ogrodem, według bp. Dydycza, jest las katyński i ziemia smoleńska, „zamiast oliwek porośnięta brzozami”.

To bolesna rocznica - mówił podczas homilii. Sam czas katastrofy według hierarchy został „dziwnie pogmatwany” a tych, którzy zginęli nazwał męczennikami.
Wspominając ostatnie cztery lata biskup stwierdził, że „wprowadzone zostało embargo na szukanie przyczyn katastrofy, zabroniono także myśleć o zamachu”, a według bp. Dydycza „trzeba szukać i brać pod uwagę każdą możliwość, nawet jeśli nie było zamachu”.

Mówiąc o ofiarach katastrofy, bp Dydycz stwierdził, że zaczęto ich oczerniać, zarzucać moralne słabości, nietrzeźwość, skutecznie wprowadzając zamieszanie. Jak mówił, nie brano pod uwagę cierpienia bliskich, którzy chcieli poznać prawdę. Do tej prawdy, jak podkreślił, ma także prawo cała nasza ojczyzna.
Zabroniono składania kwiatów przed rezydencją prezydencką, nie uszanowano krzyża. Czy możemy o tym zapomnieć? Powinniśmy o tym pamiętać! - apelował emerytowany biskup drohiczyński.
W modlitwie uczestniczyły rodziny oraz bliscy tragicznie zmarłych w katastrofie samolotu prezydenckiego, 10 kwietnia 2010 r.

Abp M. Jędraszewski: tylko pełne wyjaśnienie katastrofy smoleńskiej da nam poczucie życia w wolnym kraju

Tylko pełne wyjaśnienie katastrofy smoleńskiej pozwoli nam mieć poczucie, że żyjemy w naprawdę wolnym państwie – powiedział 10 kwietnia w katedrze łódzkiej abp Marek Jędraszewski. Wiceprzewodniczący Episkopatu Polski i metropolita łódzki przewodniczył tam Mszy św. w 4. rocznicę katastrofy smoleńskiej. W liturgii uczestniczyli także prawosławny biskup łódzko-poznański abp Szymon i ks. Marcin Undas z parafii luterańskiej w Zgierzu.
Łódzka katedra wypełniła się w samo południe tłumem wiernych, wśród których byli przedstawiciele władz samorządowych i państwowych, m.in. wojewoda Jolanta Chełmińska i przewodnicząca Rady Miejskiej Joanna Kopcińska. O rocznicy tragedii przypominały rozwieszone po dwóch stronach ołtarza listy ofiar katastrofy.
W homilii abp Marek Jędraszewski nawiązał do powieści „Bracia Karamazow” Fiodora Dostojewskiego, w której autor zawarł m.in. historię Wielkiego Inkwizytora. W trakcie jego opowieści padają religijne i polityczne pytania o wolność i zniewolenie (zwłaszcza umysłowe) człowieka.

Zdaniem kaznodziei także współcześnie nie brakuje swego rodzaju inkwizytorów – „prawdziwych władców ludzkich dusz i zniewolonych umysłów”.
„Dodajmy: umysłów zniewolonych na mocy własnej decyzji, gdyż opowiadających się za życiem «łatwym, lekkim i przyjemnym», a nie za wolnością domagającą się odwagi niezależnego i uczciwego myślenia. Wolnością, której fundamentem jest prawe sumienie, związane z gotowością pójścia pod prąd” – powiedział metropolita łódzki.

Dodał, że cynizm „nie chce otwarcie pokazywać swego przerażającego oblicza”.
„Lepiej jest tworzyć przekonanie, że wszystko jest dobrze, a na pewno przyjemnie. I że może być jeszcze przyjemniej. Byle tylko nie było miejsca na obiektywną, choć niekiedy trudną, bo wymagającą, prawdę” – kontynuował wiceprzewodniczący Episkopatu Polski.
„Patrząc na dzieje Chrystusa i na odsłonięty przez Dostojewskiego mechanizm zniewalania, odnosimy wrażenie, że to wszystko już było: ów przedziwny alians wyrachowanych polityków, ciasnych umysłowo fanatyków, sceptyków, tchórzy, zdrajców i cyników” – dodał.

Przypomniał następnie, że „przecież jeszcze przed Smoleńskiem robiono w naszych mediach wiele, aby obrzydzić i ośmieszyć wybranego bezpośrednio w sposób demokratyczny prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Robiono z niego pijaka i człowieka o niezbyt wysokich intelektualnych lotach. Po śmierci, przez krótki tylko moment można było mówić, że był to najbardziej wykształcony spośród prezydentów III RP, wysokiej klasy profesor i wspaniały dydaktyk, a przy tym niezwykle ciepły człowiek, kochający mąż i ojciec”.
Zdaniem mówcy, „obecnie – szczególnie w świetle wydarzeń dziejących się na Ukrainie – widać wyraźnie, że śp. Lech Kaczyński był także prawdziwym mężem stanu, który umiał nie tylko wnikliwie oceniać aktualną sytuację polityczną, ale także tworzyć adekwatne dla niej rozwiązania”.

„Współczesnym inkwizytorom chodziło o to, by nie było w Polsce zbyt wielu ludzi, którzy by się z nim jako głową państwa mogli utożsamić, a kiedy trzeba bronić. I to się im w dużej mierze udało. Dzisiaj natomiast dbają o jedno: by nie kultywować pamięci o prezydencie Lechu Kaczyńskim i pozostałych ofiarach tragedii smoleńskiej, bo byłaby to, jak szyderczo wyraził się jeden ze znaczących współczesnych polityków, budząca wstręt «nekrofilia»” – stwierdził abp Jędraszewski.

Równocześnie – dodał - pojawiały się głosy, że to właśnie prezydent jest odpowiedzialny za katastrofę, domagając się lądowania w Smoleńsku za wszelką cenę. „Później trzeba było stwierdzić, że to nieprawda. Ale nikt z tych, którzy szerzyli tę kłamliwą pogłoskę, nie uderzył się w piersi” – ubolewał kaznodzieja. I dodał, że boleśnie podważono także szacunek, jakim w narodzie cieszyła się armia, a gen. Błasikowi pośmiertnie zarzucono wpływanie na przebieg lotu do Smoleńska w stanie nietrzeźwym, co ostatecznie okazało się nieprawdą, za którą także nikt nie przeprosił.

Abp Jędraszewski stwierdził ponadto, że także przeprowadzona niedbale procedura identyfikacji ciał ofiar w Moskwie przyczyniła się do zwiększenia traumy wśród ich bliskich. Było to przejawem szyderstwa wobec tych, którzy jako najwyżsi przedstawiciele państwa polskiego udali się do Smoleńska, aby upomnieć się o pamięć o Katyniu w 70. rocznicę zbrodni dokonanej na polskich oficerach - podkreślił mówca. Zwrócił uwagę, że „tragedia tych ludzi, którzy cztery lata temu zginęli pod Smoleńskiem, stała się bolesnym przedłużeniem tragedii Katynia”.
„Stała się i trwa nadal. Teraz poprzez to, co można by raz jeszcze nazwać «odmową pamięci»” – wyjaśnił metropolita łódzki.

Zauważył, że odmowa ta „przyjmuje kształt głośnego i, niestety w wielu miejscach skutecznego, «nie» dla pomników i nazw ulic czy mostów, które pragnie obdarzyć się imieniem prezydenta Lecha Kaczyńskiego”.
„Jakżeż bolesne jest przy tym to, że owo «nie» płynie do społeczeństwa najczęściej ze strony środowisk, które prowadziły propagandę ośmieszania i wyszydzania Prezydenta jeszcze przed Smoleńskiem, a potem czynnie włączyły się w walkę z krzyżem w przestrzeni publicznej naszego narodu i państwa” – powiedział metropolita łódzki.

Na zakończenie wyraził nadzieję, że dzisiejsza modlitwa o łaskę Bożego miłosierdzia dla ofiar tragedii smoleńskiej będzie także modlitwą „o łaskę odwagi w dochodzeniu do prawdy i życia w prawdzie, o to, abyśmy nie dali się zniewolić przez wielorakie, symfoniczne kłamstwo, o pełne wyjaśnienie przyczyn tragedii smoleńskiej, bo przecież tylko pełne jej wyjaśnienie pozwoli nam mieć poczucie, że żyjemy w naprawdę wolnym państwie”.
„Bez tryumfu prawdy będą bowiem ciągle rosły między nami trudne do pokonania mury, a naszym nogom coraz bardziej będzie ciążył przeklęty łańcuch zniewolenia przez kłamstwo, sceptycyzm, relatywizm i cynizm” – zakończył swe kazanie abp Jędraszewski.

Bezpośrednio po homilii wierni usłyszeli pełną listę ofiar katastrofy z 10 kwietnia 2010 r.
Na zakończenie Mszy św. zebranych pozdrowił ks. Marcin Undas, który przeczytał list od biskupa diecezji warszawskiej Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego Jana Cieślara. „Do dzisiejszego dnia z bólem wracamy do tamtych wydarzeń, z ciężkim sercem wspominamy tamte dni. Wierzymy jednak w to, że ból towarzyszący pamięci jest potrzebny. Właśnie on tę pamięć konserwuje, odnawia i zmusza nas do pamiętania. Do końca czasów państwa polskiego 10 kwietnia będzie piętnem wypalonym na duszy narodu, jednoczącym go we wspólnej pamięci i żalu” - napisał bp Cieślar.

„Nasza wspólna modlitwa i nasza obecność - nas, modlących się i żyjących - przedłuża tę szczególną jedność śmierci, jaka miała miejsce 4 lata temu pod Smoleńskiem, gdy ginęli przedstawiciele duchowieństwa Kościoła prawosławnego, ewangelicko-augsburskiego i katolickiego” - powiedział na zakończenie abp Jędraszewski, dziękując duchownym innych wyznań za obecność w katedrze.
rocznicę katastrofy smoleńskiej Kościół w Łodzi uczcił także 96 uderzeniami katedralnego dzwonu „Serce Łodzi”. Zaczął on dzwonić dokładnie o godz. 8.41.

Abp J. Kupny: Na ziemi jesteśmy tylko przechodniami
Na ziemi jesteśmy tylko przechodniami - podkreślił 10 kwietnia metropolita wrocławski abp Józef Kupny w czasie Mszy św., sprawowanej w intencji ofiar katastrofy prezydenckiego Tupolewa sprzed 4 lat.
Wezwał przy tym do zaprzestania kłótni i sporów. Eucharystię poprzedziło złożenie kwiatów pod tablicami upamiętniającymi Dolnoślązaków, którzy towarzyszyli wtedy prezydentowi RP Lechowi Kaczyńskiemu w drodze na uroczystości w Katyniu.

Kaznodzieja przywołał publikowane w mediach po katastrofie obrazy pustych gabinetów, w których pracowały osoby lecące Tupolewem.
„Wszystko wyglądało tak, jakby odeszli na moment, jakby za chwilę mieli tam wrócić i dalej pracować” - powiedział mówca i dodał: „Trudno nam było się pogodzić, że projekty nie zostały dokończone, że przygotowane kazanie nie zostało wygłoszone, że rozmowy się urwały. W takich chwilach dociera do nas, że kiedyś przygotuję kazanie, którego nie wygłoszę, że rozpoczniesz pracę, której nie dokończysz i tak naprawdę to wszystko jest poza naszą ludzką kontrolą”.

Metropolita wrocławski zaznaczył, że przekonanie, iż na ziemi jestem tylko pielgrzymem, jest bardzo cenne, chroni bowiem człowieka przed niewłaściwym przeżywaniem swojej doczesności.
„Gdy żyję ze świadomością, że tutaj jestem tylko na chwilę, wówczas dociera do mnie, że sensem mojego życia nie są walka, spory i kłótnie i że nie warto zasypiać ze świadomością, iż ktoś z mojego powodu płacze czy że swoją decyzją kogoś skrzywdziłem, nie warto kończyć dnia, nie będąc pogodzonym z tymi, z którymi może się spieraliśmy” – podkreślał abp Kupny w kazaniu.

Po Mszy św. z katedry kilkaset osób przeszło w marszu pamięci na wrocławski Rynek.

Warszawa: Pamięć ofiar katastrofy smoleńskiej uczczono w Świątyni Opatrzności Bożej
Mszą św. w Świątyni Opatrzności Bożej uczczono pamięć ofiar katastrofy smoleńskiej. Liturgii przewodniczył metropolita białostocki, abp Edward Ozorowski. Uroczystości odbyły się na zaproszenie Karoliny Kaczorowskiej, żony ostatniego prezydenta II Rzeczypospolitej, Ryszarda Kaczorowskiego.
Był to mąż prawdziwy, to znaczy prawy, uczciwy i szlachetny - mówił o Prezydencie Kaczorowskim abp Ozorowski podczas liturgii sprawowanej w Panteonie Wielkich Polaków.
Metropolita białostocki dodał, że toczące się śledztwo w sprawie katastrofy wywołuje mieszane uczucia. Według hierarchy, narosło tak wiele nieporozumień, że nawet przykro o nich mówić.

Arcybiskup odniósł się w homilii do pomówień i oskarżeń, które jego zdaniem potęgowały i nadal potęgują ból rodzin po starcie bliskiej osoby.
Rodziny wielu poległych w tej katastrofie do dziś nie mogą się uwolnić od przewrotnych języków oskarżycieli. Nie chodzi im wcale o poznanie prawdy, zachowują się tak jakby tylko chcieli bronić własnych interesów.
Dodał, że choć Prezydent Kaczorowski wolny jest od pomówień, to atmosfera tego, co po katastrofie się dzieje, jak gęsta mgła spowija jego rodzinę „i długo jeszcze trzeba będzie oddychać tym zainfekowanym powietrzem”.

Katastrofa Smoleńska, jak mówił abp Ozorowski, wstrząsnęła całym światem. Wydawało się też, że wszyscy Polacy ocknęli się z letargu i stali się miłośnikami Ojczyzny. Abp Ozorowski dodał, że z czasem to, co chwilowo ludzi jednoczyło, zaczęło ich dzielić.

Zdaniem hierarchy, zbyt łatwo usprawiedliwiamy dzisiaj istnienie podziałów. Skutkiem tego, to co na początku dla wszystkich było wstrząsem, powoli przechodzi w wyciszenie a większość żyje według schematu „było minęło, żyjmy dalej”. Jak zauważył, problemów jest ciągle wiele - bezrobocie, ubóstwo, brak pewności o przyszłość. Wobec takich problemów, patriotyzm i wzniosłe idee schodzą na dalszy plan. Na pierwszy z kolei wychodzi utrzymanie rodziny, zdobycie dla dzieci odpowiedniego wykształcenia.

Mało kto przejmuje się tym, że Polska się wyludnia, że do jej praw wpisuje się zarządzenia przeciwne człowiekowi, rodzinie i państwu. Wg abp. Ozorowskiego, indywidualnie ludzie potrafią odróżniać co jest dobre a co złe, ale społecznie za mało jest ciągle takich, którzy postawią tamę złu i opowiedzą się za dobrem.
Skutkiem tego, jak mówił, wstrząs spowodowany katastrofą smoleńską słabnie i przechodzi w zapomnienie. Jedynie rodziny poległych wiedzą, że to, co się dzieje jest dla nich krzywdzące.

Abp Ozorowski przypominał podczas homilii, że wolność państwa nie sprowadza się do posiadania własnych granic. Wolność to także to, co czynimy w ich obrębie. Jak dodał, fundamentem wolności jest prawda i miłość, a co za tym idzie, poszanowanie drugiego człowieka i wspólne zwracanie się ku Bogu.

Potrzeba nam ciągle trzymać się Ewangelii. Jezus nie obiecywał łatwego życia, ale kierował wzrok poza horyzont życia ziemskiego. Jako jego uczniowie mamy żyć Jego wskazaniami w życiu indywidualnym i państwowym, inaczej bowiem pójdziemy błędną drogą - mówił ordynariusz białostocki.
Przywołując słowa Jana Pawła II „nie pragnijmy takiej Polski, która by nas nic nie kosztowała”, apelował o wierność Chrystusowi.
Na zakończenie uczestnicy liturgii na czele z żoną Prezydenta Kaczorowskiego, złożyli kwiaty przy kryptach Ofiar Katastrofy Smoleńskiej.

Kard. Nycz: bliscy ofiar katastrofy smoleńskiej mają prawo stawiać trudne pytania
Ci, którzy stracili najbliższych w katastrofie smoleńskiej, mają prawo stawiać trudne pytania nawet cztery lata po tym wydarzeniu. Gorzej, gdy stawiają je ci, którzy nie powinni tego robić w tej konkretnej sytuacji – mówił w czwartek 10 kwietnia kard. Kazimierz Nycz w kaplicy Pałacu Prezydenckiego, gdzie przewodniczył Mszy św. w intencji ofiar katastrofy smoleńskiej.

W Mszy św. uczestniczył prezydent Bronisław Komorowski z małżonką Anną oraz prezydenccy ministrowie i inni pracownicy Kancelarii Prezydenta RP. Obecne były rodziny pracowników Kancelarii, którzy zginęli pod Smoleńskiem. Przybyli bliscy m.in. Jolanty Szymanek-Deresz, Władysława Stasiaka oraz prezydenckiego kapelana ks. Romana Indrzejczyka. W Mszy św. uczestniczyła ponadto Karolina Kaczorowska, wdowa po ostatnim prezydencie RP na uchodźstwie Ryszardzie Kaczorowskim, który również zginął 10 kwietnia 2010 roku.

„Stajemy w czwartą rocznicę katastrofy smoleńskiej, aby modlić się za tych, którzy w niej zginęli oraz w intencji tych, którzy stracili w niej swoich bliskich. Nasza modlitwa w tym miejscu jest naszym obowiązkiem” – mówił kard. Kazimierz Nycz we wstępie do Mszy św.

Jak dodał, ci, którzy pracowali w Kancelarii Prezydenta i zginęli cztery lata temu w katastrofie, byli w służbie państwa polskiego, służyli mu sercem i miłością do Ojczyzny, a łączy ich zarówno to miejsce, kaplica i Pałac Prezydencki, jak i osoba śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego.
W homilii metropolita warszawski, nawiązując do dzisiejszego czytania o wskrzeszeniu Łazarza, pytał, „któż z nas nie przeżył w swojej rodzinie, w gronie swoich bliskich i przyjaciół odejścia człowieka bliskiego”.
Jest to odejście bolesne zwłaszcza wtedy, kiedy jest niespodziewane – tłumaczył.

Dalej przypomniał, że „człowiek dotknięty bólem cierpienia czasem ma prawo mówić rzeczy do Boga i człowieka, które są wyrzutem, bólem wyrzuconym z siebie”, ale Bóg tego nie potępia. Czasem wydaje się też człowiekowi, że „Bóg przychodzi za późno, że nie było Go wtedy, kiedy powinien być”, jednak „jest to tylko nasze ludzkie spojrzenie”. - Pan Jezus wiedział co robi w tej konkretnej sytuacji i Pan Bóg wie, co robić w każdej sytuacji – przekonywał kaznodzieja.
Cztery lata temu ci, którzy w katastrofie smoleńskiej stracili najbliższych, też mieli prawo powiedzieć słowa, które Marta wypowiedziała do Jezusa [„Panie, gdybyś tu był, mój brat by nie umarł”] – zaznaczył hierarcha.

Pan Bóg przyjmuje te słowa, nawet jeśli są wypowiadane rok, dwa, trzy, cztery po tym wydarzeniu; jeżeli padają z ust ludzi, którzy stracili najbliższych, który ucierpieli i przeżywają ból jeszcze dzisiaj; nawet wtedy, gdy stawiają pytania czasem kłopotliwe, trudne. Powinniśmy je zrozumieć i przyjąć – wyjaśnił kard. Nycz.
„Gorzej jest, gdy te pytania i wątpliwości stawiają ci, którzy nie powinni ich w tej konkretnej sytuacji stawiać” – podkreślił kard. Nycz.

Kiedy dziś modlimy się za zmarłych, którzy zginęli w katastrofie smoleńskiej i za ich rodziny, to chcemy ich przyprowadzić do tego miejsca, w którym Jezus powiedział: „Ja jestem zmartwychwstaniem i życiem. Kto we Mnie wierzy, choćby i umarł, żyć będzie” – powiedział metropolita warszawski.

Mszę św. w kaplicy Pałacu Prezydenckiego koncelebrowali: kapelan Prezydenta RP ks. ppłk. Krzysztof Kacorzyk, b. krajowy kapelan myśliwych ks. Konstanty Kordowski oraz ks. Matteo Campagnaro, sekretarz kard. Kazimierza Nycza.
Po Eucharystii prezydent Bronisław Komorowski spotkał się z rodzinami ofiar katastrofy.

http://wpolityce.pl/kosciol/190946-kosc ... -smolensku

* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *

„Gender nie opiera się na prawdzie, ale jest narzędziem do osiągnięcia władzy totalitarnej” - ks. Oko podczas konferencji dla rodzin

Obrazek


„To jest mądrość kobiet, które wiedzą, że najważniejsze jest to, co osobowe, że najważniejsze jest wychowanie człowieka”
– mówił ks. Dariusz Oko podkreślając, że genderystki robią błąd zmaskulinizowanego myślenia – chcą osiągnąć władzę i pieniądze, a nie rozumieją rzeczy wyższych. Wykładowca UPJPII wziął udział w konferencji „Rodzino! Dokąd prowadzi cię gender?”, która odbyła się 12 kwietnia w Krakowie.

Genderyści mówią, że chodzi im o samo dobro – o równouprawnienie kobiet, a kto nie chciałby równouprawnienia? Również studia nad rozumieniem płci, a ono rzeczywiście jest uwarunkowane kulturą czy cywilizacją – wystarczy pojechać do krajów muzułmańskich czy hinduizmu, żeby zobaczyć, że męskość i kobiecość są tam do pewnego stopnia inaczej rozumiane
— zaczął swój wykład „Gender – od tolerancji do totalitaryzmu” ks. dr hab. Dariusz Oko.

Tutaj do pewnego stopnia można się rzeczywiście zgodzić, ale bez ateistycznych, ideologicznych, fanatycznych przesad
— kontynuował kapłan wskazując, że te dwa pozytywne elementy są tylko atrakcyjnym opakowaniem gender, pod którym kryje się pięć o wiele groźniejszych.

Te negatywne elementy gender to zdaniem ks. Oko: globalna rewolucja seksualna kulturowo-cywilizacyjna, brutalna seks-deprawacja dzieci zgodna z programem politycznym gender mainstreamingu, fanatyczna propaganda homoseksualizmu i innych osobliwości seksualnych, arcypogarda dla człowieka i całych grup ludzkich (szczególnie dla chrześcijan) oraz dążenie do władzy totalitarnej, absolutnej.

To są cechy, które przypominają marksizm. Trzeba powiedzieć, że to jest kolejna ateistyczna utopia XXI w.
— komentował kapłan dodając, że w humanistyce niektóre teorie nie są wynikiem ścisłych rozumowań ale projekcją osobowości humanisty, także jego chorób i zaburzeń.

W humanistyce takie rzeczy są możliwe, jeżeli za nimi idzie władza i pieniądze. Za genderyzmem nie stoją racje intelektualne. Ateiści tworzą teorie, które racjonalizują ich zachowanie. Łatwiej stworzyć jakąś absurdalną teorię niż się nawrócić
— mówił ks. Oko.

Według wykładowcy Uniwersytetu Papieskiego Jana Pawła II w Krakowie to jest mechanizm powstawania ideologii. Podkreślił, że gender to nie jest filozofia.
Filozofia to jest najbardziej radykalne, zespołowe poszukiwanie prawdy, rzeczy najważniejszych, fundamentalnych. Filozofia służy prawdzie. Ideologia jest narzędziem służącym do osiągnięcia pewnych celów. Gender nie opiera się na prawdzie, ale jest narzędziem do osiągnięcia władzy totalitarnej
— komentował krakowski kapłan.

Spotkanie odbywało się w Auli Jana Pawła II przy Sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Krakowie-Łagiewnikach. Ks. Oko zwrócił uwagę, że Siostra Faustyna jest darem dla całego świata, który został dany po totalitaryzmie nazizmu i komunizmu. Zaznaczył, że to kobieta, zaraz po Matce Bożej, najbardziej znana na świecie – może razem ze św. Ritą.

To jest katolicki gender. Faustyna przerasta większość papieży, biskupów i księży. Była tak święta, tak blisko złączona z Bogiem. To jest mądrość kobiet, które wiedzą, że najważniejsze jest to, co osobowe, że najważniejsze jest wychowanie człowieka
— mówił kapłan ku radości słuchaczy i podkreślał, że genderystki robią błąd zmaskulinizowanego myślenia – chcą osiągnąć władzę i pieniądze, a nie rozumieją rzeczy wyższych”.

Trzeba podchodzić do tego z odwagą, ze spokojem, z mentalnością zwycięzcy – nie z zastraszeniem
— przekonywał zebranych w Łagiewnikach mówiąc, że genderyzm rozbije się o Kościół, jak brudna fala o skałę. Tak rozbiły się wcześniej nazizm i komunizm.

Zaszczytem jest dla nas przyłożyć do tego rękę, żeby to jak najszybciej się skończyło, żeby było jak najmniej ofiar – szczególnie wśród dzieci. To jest nasze zadanie, ale wykonalne, bo razem z Bogiem
— zakończył swój wykład ks. Oko.

Ks. dr hab. Dariusz Oko jest kapłanem archidiecezji krakowskiej. Święcenia przyjął w roku 1985. W 1991 r. obronił pracę doktorską z filozofii na Papieskim Uniwersytecie Gregoriańskim w Rzymie. Od 1992 r. jest pracownikiem naukowym Papieskiej Akademii Teologicznej w Krakowie (dziś Uniwersytetu Papieskiego Jana Pawła II). W 1996 r. obronił na PAT pracę doktorską z teologii, a w 2011 r. habilitację z filozofii na UPJP II.

Konferencję „Rodzino! Dokąd prowadzi cię gender?”, która odbyła się 12 kwietnia w Krakowie pod patronatem kard. Stanisława Dziwisza zorganizowała Diecezjalna Diakonia Życia Ruchu-Światło Życie.

http://wpolityce.pl/kosciol/191186-gend ... dla-rodzin

____________________________________
Ojczyznę wolną pobłogosław Panie.


13 kwi 2014, 18:01
Zobacz profil
Fachowiec
Własny awatar

 REJESTRACJA14 wrz 2011, 21:56

 POSTY        1263
Post Re: Etyka, moralność, obyczaje
Serca smoleńskich cyników poruszone rocznicowym spotem PiS. Szkoda, że nie drgnęły, gdy gwałcono prawdę

Obrazek

A jednak cynicy potrafią doznawać poruszeń serca. Michał Kamiński
wyznaje, że doznał go dwukrotnie. Gdy zobaczył spot PiS na 10/04 i gdy przeczytał list ojca Sebastiana Karpiniuka, posła Platformy Obywatelskiej, który zginął w katastrofie smoleńskiej.


Jak przeczytałem ten list, to byłem nim poruszony. Tak jak byłem poruszony, gdy zobaczyłem ten materiał. Kiedy widziałem pod trumną Lecha Kaczyńskiego napis „materiał wyborczy”. Ja byłem bardzo poruszony.

— stwierdził Michał Kamiński, kandydat Platformy Obywatelskiej do Parlamentu Europejskiego, a jeszcze całkiem niedawno członek PiS. Podkreślił, że oczywiście nie odmawia Jarosławowi Kaczyńskiemu prawa do wyrażenia bólu po stracie, która go dotknęła, ale jednak jest dla niego szokiem publikacja zdjęć z katastrofy „z takim cynicznym podpisem: materiał wyborczy”.

Co go tak poruszyło? Prawo i Sprawiedliwość przygotowało na rocznicę katastrofy smoleńskiej spot przypominający o przerwanym dziele śp. Lecha Kaczyńskiego.

https://www.youtube.com/watch?feature=p ... 0sc0__ncRE

Jednak TVP i TVN odmówiły publikacji spotu, tłumacząc, że „nosi on cechy publikacji”. Dopiero po dodaniu na końcu spotu informacji, że jest on materiałem wyborczym, zgodziły się na emisję.

Sprawa przybrała nagle nieoczekiwanych rozmiarów. Marek Karpiniuk tuż po emisji zobaczył spot i natychmiast napisał list do prezesa Prawa i Sprawiedliwości.

Było dla mnie szokiem, gdy reklamowy materiał telewizyjny wykorzystujący wizerunek wraku, w którym zginął mój syn i wielu innych oddanych Polsce ludzi, został opatrzony przez Pana cynicznym podpisem

— przemówił niemalże Kamińskim.

Od czterech lat obserwuję, jak Pana działania nieustannie rozdrapują rany, nieustannie dzielą Polaków, tam, gdzie nad grobami bliskich powinniśmy stać zjednoczeni. (…) Apeluję do Pana o natychmiastowe wycofanie haniebnej reklamy wyborczej, w której wykorzystuje Pan wizerunek wraku prezydenckiego tupolewa

— dodał.

List Marka Karpiniuka został napisany błyskawicznie. Jeszcze błyskawiczniej dowiedział się o nim TVN i ruszył z nowym atakiem na Jarosława Kaczyńskiego. Prawda, że proste? Nie pierwszy raz rodziny ofiar wykorzystywane są do cynicznych rozgrywek. Nawet jeśli pana Marka Karpiniuka sprawa poruszyła tak głęboko, komentatorzy, publicyści i politycy powinni wykazać się odrobiną zdrowego rozsądku i nie pozwolić sobie na mylenie płaszczyzn. Niestety. Tak skomplikowane procesy myślowe to dla obrońców pancernej brzozy operacja nazbyt wymagająca.

Michał Kamiński określił całą sprawę jako „haniebną”.

Szkoda tylko, że nie widział niczego hańbiącego w lżeniu imienia śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego nawet po jego śmierci, gdy obwiniano go o zabicie wszystkich uczestników lotu. Szkoda, że nie dostrzegł jej gdy szargano imię generała Błasika, a po oczyszczeniu go z hańbiących zarzutów nawet nie przeproszono. Szkoda, że nie zauważył niczego haniebnego w zbezczeszczeniu i zamianie ciał ofiar katastrofy. Nie widział niczego haniebnego także w innych momentach, które można liczyć w setkach. Ot, krótkowzroczność relatywistów.

Kolejna rocznica 10/04 minęła pod znakiem wołania o zgodę i jedność. Najgłośniej o amnezyjną zgodę ponad podziałami wołają kłamcy. Wiedzą, że to jedyna droga do uniknięcia spotkania z prawdą.

http://wpolityce.pl/smolensk/190942-ser ... ono-prawde

* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *

Czy naprawdę uważacie, że wasi bliscy, ofiary tej tragedii, chcieliby zalania tej sprawy skorupą betonowego kłamstwa?

Obrazek

Trzecia rocznica tragedii smoleńskiej, Warszawa, 10 kwietnia 2013 roku. Obchody współorganizowane przez PiS to miejsce upamiętnienia wszystkich ofiar, bez względu na ich przynależność polityczną. Fot. wPolityce.pl


Do tych wszystkich, także członków rodzin ofiar 10/04/10, którzy dziś stają przy ramieniu władzy odpowiedzialnej za posmoleńskie kłamstwo i przedsmoleńskie gry z Moskwą przeciw własnemu prezydentowi, którzy jakimś cudem doszli do wniosku iż to dramatycznie wołająca o prawdę opozycja jest winna podziałowi Polaków, mam właściwie tylko jedno pytanie: czy naprawdę uważacie, że wasi bliscy, ofiary tej tragedii, chciałyby zalania tej sprawy skorupą betonowego kłamstwa?

Do tego przecież sprowadza się cała awantura. Osią sporu nie jest taka czy inna koncepcja przebiegu katastrofy, takie czy inne rozwiązanie prawne. Nie. Podział jest dużo prostszy. Po jednej stronie są ludzie, którzy oddali śledztwo i dowody możliwemu sprawcy, którzy zaakceptowali matactwa, fałszerstwa i kłamstwa. Po drugiej zaś ci, którzy zapewne popełniając także błędy, szukają prawdy. Ściągają ekspertów, którzy nie zostali zastraszeni, organizują konferencje naukowe, proszą o zwrócenie się do sojuszników o pomoc, naciskają na solidne wykonanie wszelkich możliwych badań i analiz, wreszcie błagają o możliwość postawienia godnego pomnika poległym.

Nie wiem, po ludzku nie wiem, jak można być z tymi pierwszymi. Co może pchać w kierunku wejścia do tej loży szyderców i cyników? Po cóż właściwie pytam, skoro możliwe są takie transfery jak Michała Kamińskiego, skoro Jacek Kurski potrafi ostatnio jak klasyczny przedstawiciel przemysłu pogardy bawić się w psychoanalityka Jarosława Kaczyńskiego. Jak widać, granic nie ma.

Ból rodzin to rzecz święta i jest oczywiste, że ich członkowie mają większe prawo do wyrażania swojego żalu, bólu, rozczarowania. Także do twardej oceny polityków - tych rządzących i tych opozycyjnych. Gdy jednak tej moralnej mocy zaczynają używać do firmowania działań na rzecz utrwalenia tego zakłamania, przemilczenia tej tragedii, to mam prawo wyrazić zdziwienie. I zapytać: czy naprawdę sądzicie, że tam polegli tego od was oczekują? I odpowiedzieć: nie.

Bez względu na doraźne zyski nie warto zatem podpisywać listów wyglądających jak dyktowane przez pijarowców Platformy.

Swoją drogą, władza, która korzysta z tej metody by przykryć własną hańbę musi być cyniczna do szpiku kości. Strach pomyśleć do czego potrafi być zdolna.

http://wpolityce.pl/smolensk/190937-czy ... o-klamstwa

* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *

Egzekucja dyscyplinująca. „Homo sovieticus zatriumfował i był to najobrzydliwszy policzek zadany polskiej tradycji, zamkniętej w trzech słowach: Bóg, honor ojczyzna”

Obrazek

Po co te nieustanne dyskusje, spory, na temat przyczyn katastrofy
smoleńskiej? Życia i tak im to nie wróci! Nie rozdrapujmy przeszłości, wybierzmy przyszłość! Taki rosyjski format pojęciowy selektywnej pamięci, o czym nie należy pamiętać, próbuje się zaszczepić zwłaszcza po 10 kwietnia 2010 r.
I ta transplantacja sowieckiej mentalności z Rosji Putina do Polski Tuska zakończyła się sukcesem wyborczym Komorowskiego i całej PO.

Homo sovieticus zatriumfował i był to najobrzydliwszy policzek zadany polskiej tradycji, zamkniętej w trzech słowach: Bóg, honor ojczyzna. Kłamstwo zatriumfowało, bo Polactwo uznało, iż nie ma sensu dochodzić przyczyn katastrofy smoleńskiej, bo i tak nie wróci się życia ofiarom. A poza tym, jak orzekła Katarzyna Kolenda-Zalewska, po katastrofie „prawda została ustalona i żadne fakty jej nie zmienią”. Dziennikarka TVN, być może bezwiednie albo z głupoty, w swojej wypowiedzi zdefiniowała istotę sowieckiej prawdy, obowiązującej w Rosji Putina. Wowa Putin powinien odznaczyć Kolendę Zalewską jakimś wysokim orderem.

Poznacie ich po owocach, głosi Ewangelia wg św. Mateusza. A owoce medialnej operacji, przeprowadzonej po katastrofie smoleńskiej, jakże trafnie spuentowane przez Kolendę-Zalewską, wskazują, że Putin przeprowadził kolejną egzekucję dyscyplinującą. Paradoksalnie potwierdza to zadawane przez mainstream pytanie – po co Putin miał dokonywać zamachu na prezydenta Lecha Kaczyńskiego, skoro ten nie miał większych szans na reelekcję. Po co w takim razie Stalin kazał zamordować w Katyniu polskich oficerów? Czyż oni zagrażali sowieckiej władzy?

Otóż system sowiecki, którego kontynuatorem jest Putin, dokonuje od czasu do czasu egzekucji dyscyplinujących, by zniechęcić poddanych nawet do myślenia o buncie. Taką egzekucją dyscyplinującą, głównie opozycyjnych dziennikarzy, było morderstwo Anny Politkowskiej, akurat w dniu 54.urodzin Putina. Egzekucja ta miała zniechęcić nielicznych, którzy badali zbrodnie dokonane w Czeczenii. Jakże dyscyplinujący wpływ na agentów FSB musiała mieć egzekucja Aleksandra Litwinienki. Ponad dwieście dzieci zamordowanych w szkole w Biesłanie przez siepaczy Putina po to, by ująć jedenastu tzw. terrorystów, to doprawdy szczytowe osiągnięcie egzekutora dyscyplinującego. Po to, by utrzymać mafijny system władzy, Putin musi okrutnie reagować na każdy przejaw buntu. Katastrofa smoleńska była właśnie taką kolejną egzekucją dyscyplinującą.

Lech Kaczyński, gdyby nawet przegrał wybory prezydenckie, pozostałby groźnym symbolem przeciwstawiania się systemowi rosyjskiemu, zwłaszcza w Gruzji. Rozumieli to protestujący na Majdanie Ukraińcy, którzy wspierającym ich Polakom przypominali: zabili wam prezydenta, nie możemy się poddać. I sam Donald Tusk ma tego świadomość, co potwierdzają słowa wypowiedziane w Sejmie: „I co, mam Rosji wojnę wypowiedzieć?!” System władzy opartej na egzekucjach dyscyplinujących, niestety, ciągle jest skuteczny i to jego jedyna zaleta. Największą jego wadą jest to, ze niszczy on społeczeństwo, przekształcając naród w bezwolną populację zredukowaną do rozwijania tylko instynktu samozachowawczego.

http://wpolityce.pl/smolensk/191054-egz ... r-ojczyzna

* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *

Grupiński brutalnie o rehabilitacji śp. gen. Błasika: „Nie widzę żadnego powodu, by Sejm w tej swoistej nekrofilii politycznej uczestniczył. Niech PiS zwróci się do MAK.” Kolejny szczyt cynizmu zdobyty…

Obrazek

Szef klubu parlamentarnego PO Rafał Grupiński ocenił powody wzrostu
notowań Platformy Obywatelskiej. Uznał, że nie jest to skutek straszenia wojną. Bezpardonowo zaatakował propozycję uchwały oddającej cześć śp. gen. Andrzejowi Błasikowi, przyrównując ją do „politycznej nekrofilii”.


Straszenie nie jest dobrym pomysłem na kampanię. Media wychwyciły jedno zdanie z wystąpienia pana premiera, ale nie sądzę, by większość wyborców nie przyjęła go ze zrozumieniem i bardzo racjonalnie

-– Grupiński w wywiadzie dla „Rzeczpospolitej” nawiązał do stwierdzenia Donalda Tuska, związanego agresją Rosji na Ukrainę, że nie wiadomo, czy 1 września polskie dzieci pójdą do szkół.

I dodał:

Myślę też, że wielu wyborców optymistycznie nastraja sam fakt, że w tych niełatwych czasach nie rządzą naszym krajem Antoni Macierewicz z Jarosławem Kaczyńskim.

Grupiński gładko przeszedł nad tym, że obóz władzy nagle się przebudził, dostrzegając zagrożenie ze strony Rosji, a Donald Tusk głosi teraz to samo, za co niegdyś atakował PiS.

Polityka obecnego rządu od początku jest konsekwentna. Za prezydentury Dmitrija Miedwiediewa staraliśmy się odbudować stosunki z Rosją, przełamać uprzedzenia historyczne, przekonać Rosjan, że powinni uznać odpowiedzialność za Katyń, i odzyskaliśmy w znacznej mierze rynek rosyjski

-– stwierdził.

Uznał, że mimo agresji Rosji na Krym „nie powinniśmy przerywać współpracy na innych poziomach.”

Potwierdzamy na przykład rok kultury polskiej w Rosji i odwrotnie

-– sprecyzował.

Grupiński nie czuje dyskomfortu w związku z najnowszym nabytkiem PO - Michałem Kamińskim, który startuje w wyborach do europarlamentu jako kandydat Platformy.

Mam chrześcijańskie podejście do ludzi. Wierzę, że każdy powinien dostać szanse poprawy, możliwość zweryfikowania wcześniejszych postaw i naprawienia błędów

-– oświadczył.

A następnie, zgodnie z własnego chowu „chrześcijańskim podejściem do ludzi”, brutalnie zaatakował propozycję uchwały sejmowej oddającej cześć śp. gen. Andrzejowi Błasikowi.

To, co robi PiS, to taniec na trumnach. Nie mając żadnego pomysłu na Polskę, wciąż nagłaśnia temat tej tragicznej katastrofy. Nie ma żadnego powodu, żeby rehabilitować generała Błasika uchwałą sejmową, bo nikt  w Sejmie ani w rządzie, ani w komisji Millera nie oskarżał go o to, o co oskarżała go generał Anodina. Jeżeli PiS chce, żeby ktokolwiek rehabilitował generała Błasika, to niech się zwróci do MAK

-– ogłosił.

Dla Grupińskiego to zupełnie normalne, że po konferencji Anodiny rząd Donalda Tuska nie protestował i długo nie ustosunkowywał się do oskarżeń MAK.

To jest po prostu czysto polityczny wniosek. PiS nieustannie chce coś politycznie zyskiwać na katastrofie smoleńskiej i nie widzę żadnego powodu, by Sejm w tej swoistej nekrofilii politycznej uczestniczył

-– uznał Grupiński.

Politykowi Platformy można pogratulować zdobycia kolejnego szczytu cynizmu. Cztery lata temu specjalistą od „nekrofilii” był Władysław Bartoszewski. Jak widać, mistrz ma zdolnych uczniów.

http://wpolityce.pl/polityka/191135-gru ... mu-zdobyty

____________________________________
Ojczyznę wolną pobłogosław Panie.


13 kwi 2014, 18:10
Zobacz profil
Fachowiec
Własny awatar

 REJESTRACJA14 wrz 2011, 21:56

 POSTY        1263
Post Re: Etyka, moralność, obyczaje
Nowy pogromca księdza Stanisława Małkowskiego. Aż dziwię się, że senator Libicki do tej pory nie ma stałego felietonu w „michnikowemu szmatławcowi”

Obrazek

Czyżby powróciły zwyczaje tajnej policji politycznej z czasów PRL, czyli
dawnej Służby Bezpieczeństwa, która – jak to się ładnie mówi – monitorowała kazania księży związanych z opozycją polityczną?


W latach stanu wojennego było niemal normą, że SB wysyłała do kościołów swoich agentów bądź funkcjonariuszy na nabożeństwa, którzy wtapiali się w tłum wiernych. Nagrywali kazania, następnie najważniejsze tezy, najczęściej krytykujące działania reżimowej władzy i jednocześnie nawołujące wiernych do oporu przeciwko szykanom i prześladowaniom państwa, przenosili do pisemnych raportów.

Przyglądając się różnym posunięciom ministra spraw wewnętrznych Bartłomieja Sienkiewicza, nie wykluczałbym z góry możliwości stosowania przez niego i podległe mu służby dawnych metod. Bo oto podczas kazania ks. Małkowskiego, będącego na gościnnej posłudze kapłańskiej w kościele na poznańskich Winogradach, jeden z wiernych oburzył się słowami duchownego do tego stopnia, że nie wytrzymał i wybuchnął na cały kościół:

Ksiądz mija się z prawdą. Nigdy nie mieliśmy takiej wolności w Polsce jak teraz. I Kościół też nie cieszył się taką wolnością.

Cóż skłoniło obecnego w czasie mszy nieznanego mężczyznę do takiego protestu? Dodajmy też koniecznie – w kościele podczas nabożeństwa niepraktykowanego. To niemal tak, jakby w czasie koncertu na skrzypcach muzyki np. Vivaldiego, ktoś z widowni wstał i na całą salę krzyknął do solisty : -

Niech pan przestanie fałszować!

Takich zwyczajów nie ma. Ani w filharmonii ani w kościele.

Tego nieznanego mężczyznę poruszyła opinia duchownego o słabości polskiej armii na wypadek obcej agresji – wiadomo jaką ks. Małkowski mógł mieć na myśli – oraz przestroga, że wolność nie jest dana raz na zawsze i trzeba być przygotowanym na jej obronę. Zadziwiające, jak to się stało, że niektóre zdania wypowiedziane na żywo podczas kazania, były cytowane przez media. Ów odważny i walczący o prawdę buntownik został przez część obecnych na nabożeństwie, nagrodzony brawami. Kiedy dopełniając protest, opuścił demonstracyjnie kościół podczas trwającej mszy św., dołączyła do niego grupka osób – opisują lewicujące media.

Historia ta wygląda mi na kiepską inscenizację, mającą poskromić niewygodnego dla władzy kapłana. Zarazem otwierającą dla władz Kościoła katolickiego drogę do stosowania ostrych restrykcji wobec niewygodnego dla części polskiego episkopatu księdza. I będącej usprawiedliwieniem zaostrzenia wobec niego już istniejących represji.

Niebywały apel do władz Kościoła zgłosił senator PO z Poznania Jan Libicki. Nawołuje, aby zrobić wreszcie porządek z księdzem Małkowskim. Najlepiej – dodaje – zakazać księdzu wygłaszania kazań  i odebrać mu misję kanoniczną, a więc nauczania religii.

Aż dziwię się, że senator Libicki do tej pory nie ma stałego felietonu w „michnikowemu szmatławcowi”. W środy. Obok Magdaleny Środy.

Jerzy Jachowicz

http://wpolityce.pl/polityka/191460-now ... -wyborczej

____________________________________
Ojczyznę wolną pobłogosław Panie.


15 kwi 2014, 22:45
Zobacz profil
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Odpowiedz w wątku   [ Posty: 1916 ]  idź do strony:  Poprzednia strona  1 ... 100, 101, 102, 103, 104, 105, 106 ... 137  Następna strona

 Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
 Nie możesz odpowiadać w wątkach
 Nie możesz edytować swoich postów
 Nie możesz usuwać swoich postów
 Nie możesz dodawać załączników

Skocz do: