Teraz jest 06 wrz 2025, 22:10



Odpowiedz w wątku  [ Posty: 2579 ]  idź do strony:  Poprzednia strona  1 ... 157, 158, 159, 160, 161, 162, 163 ... 185  Następna strona
Rząd PO - zobowiązania i ich realizacja 
Autor Treść postu
Fachowiec
Własny awatar

 REJESTRACJA14 wrz 2011, 21:56

 POSTY        1263
Post Re: Rząd PO - zobowiązania i ich realizacja
Tusk i Ukraina, czyli "wejście do gry"

Stała się rzecz niesłychana, Donald Tusk wszedł do gry, jak dumnie donosi jeden z prorządowych portali. Relacjonuje to wejście do gry eurodeputowany  PO Jacek Protasiewicz, polityk, który już dawno powinien być na politycznym śmietniku po regionalnych wyborach Platformy na Dolnym Śląsku. Gdyby jeszcze kupiec z PO ograniczył się do powiedzenia, co też jego pryncypał sądzi o wydarzeniach na Ukrainie, można byłoby mu odpuścić. Ale ten kupiec głosów, musiał przy okazji wejścia Tuska do gry, wytoczyć kubeł pomyj na PiS, za zaangażowanie się partii Jarosława Kaczyńskiego w walkę Ukraińców o wolność. I kto to mówi? Polityk, który zaraz po rozmowach z ukraińską opozycją, jedzie na bal, zamiast zająć się organizowaniem pomocy. Cóż się zresztą dziwić Protasiewiczowi, cała PO ma głęboko gdzieś Ukrainę i Ukraińców. Dlaczego? Bo dla Tuska i jego dworu nie ma piękniejszej, geopolitycznej pogody, jak ta, która dominowała w ostatnich kilku latach. Janukowycz balansuje i trzyma wszystkich za twarz, Putinowi już oddano wszelkie hołdy i śledztwo smoleńskie, no i jest jeszcze „nasz” Berlin i „nasza Angela”. Po prostu sam miód dla premiera i ministra Sikorskiego. Nic nie trzeba robić. Rosja trzyma u nas swoje wpływy, Niemcy nami sterują, Amerykę mamy już gdzieś, tak jak i ona nas, więc co robimy? Robimy kasę! Kasę! Jeszcze raz kasę! Bo Platforma Obywatelska to jest partia kasy.

Jacek Protasiewicz bez żadnych dowodów oskarża PiS i Jarosława Kaczyńskiego, że się wpraszają na Ukrainę, że narzucają swoje rozwiązania. Ja rozumiem, że można takie debilizmy wypowiadać, rozumiem to doskonale, bo debilizmy w ustach polityków PO to ich i nasze codzienne doświadczenie, ale dlaczego debilnie zachowują się dziennikarze, którzy bez słowa komentarza takie bzdury publikują?
Sytuacja na Ukrainie jest tak rewolucyjna, tak nieprzewidywalna w skutkach, tak spontaniczna, że nawet Władimir Putin nie może już wiele narzucić, choć ma swoje czujki na miejscu, a co dopiero Adam Hofman czy Ryszard Czarnecki, z całym szacunkiem dla obu Panów. Poza możnymi tego świata, nikt nie ma wpływu na to, co stanie się na Ukrainie. Niezwykle żenujące jest to, że Donald Tusk zabiera dopiero teraz głos w sprawie naszego wschodniego sąsiada, do tego tak asekuracyjnie to robi, że aż wstyd, wstyd za Polskę, bo niestety, on reprezentuje jeszcze Polskę. Robi to w momencie, gdy wiadomo już, że wojsko nie wejdzie do gry, gdy wiadomo już, że losy Janukowycza są przesądzone.  Nikt mu nie poda ręki, nawet Putin, który przegrywa Ukrainę. Car nie zrobi żadnego krwawego ruchu, bo za dwa tygodnie rozpoczyna się Olimpiada w Soczi.

Tusk robi swoje wejście w momencie, gdy przejętych zostało kilkanaście budynków władz regionalnych, przejętych często przez skrzykniętych na miejscu mieszkańców, nie związanych nawet z opozycją. Na Ukrainie toczy się prawdziwa rewolucja, ma miejsce prawdziwy bunt narodu, bunt, który zmierza do szczęśliwego finału, do pokonania prosowieckiego reżymu Janukowycza.
Gdzie był premier polskiego rządu, gdy zabijano ludzi na Majdanie?
Asekuranctwo PO jest wręcz obrzydliwe. Jak na dłoni widać, jakie są prawdziwe interesy tej partii w Polsce. To są interesy finansowe i żadne inne. Stołek i kasa, tak wygląda herb rodowy Platformy. Jakaś zagranica? Nie ma jej, nikt z nami nie sąsiaduje, bo nad wszystkim czuwa przecież Angela Merkel, a Pałac Prezydencki mówi czuwaj na wschód. I nagle się Ukraińcy poruszyli i mieszają. Przecież to widać jak na dłoni, że dla rządu Tuska rewolucja na Ukrainie to zawracanie gitary. Co im tam źle? Cisza, spokój, galeria handlowa, ciche biznesy pod stołem, ciotka do zarządu spółki, a kuzyn na dyrektora, tym żyje PO i armia lemingów, która żywi się tym, co Tusk im rzuci po deserze. Ich wizja Polski, to wizja bez Polski. Polska to zbędny balast. Skoro jednak rządzą w Polsce, to jakoś z tą Polską trzeba wytrzymać.

Tam największa od 1980 roku rewolucja w Europie Środkowo – Wschodniej, a tu premier ważnego ponoć w UE kraju klika dwa zdania na TT, do tego takie, że nie wiadomo do końca po czyjej jest stronie. Tchórzostwo, zwykłe tchórzostwo i to w sytuacji, gdy reżym niknie w oczach, gdy nawet ludzie Berkutu składają broń. No mamy jakiegoś już chyba historycznego pecha. Jak nie król, który całowałby nogi carycy, to premier od „polskość to nienormalność”. A przecież miał wyjątkową szansę pokazać, że Polska może być ważnym graczem w Europie. Mógł to zrobić właśnie w związku z wydarzeniami na Majdanie. Mógł. Nie zrobił nic, bo nie mógł. Bo może tyle, ile mu pozwoli bliska zagranica. To wszystko jest i przykre, i żałosne, i przygnębiające. Polityk kupuje głosy i prawi morały.
Tak. To jest tylko możliwe w Polsce Tuska. Wszedł do gry....... po ostatnim gwizdku sędziego.
To sobie pogra w tej Europie.

http://naszeblogi.pl/43796-tusk-i-ukrai ... cie-do-gry

* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *

Zapowiedzi Sawickiej właśnie się realizują

Beztroska koalicji Platforma-PSL-u w podejściu do problemów ochrony zdrowia zaczyna coraz bardziej masowo, przynosić opłakane skutki.


We wczorajszym wydaniu dziennika „Fakt”, ukazała się informacja o tym, że dwójka radnych Platformy współwłaścicieli spółki Mysłowickie Konsorcjum Medyczne, nabyła za symboliczną kwotę 135 tysięcy złotych 100% udziałów w mysłowickim miejskim szpitalu, który na rok 2014 ma podpisany kontrakt z NFZ na 7 milionów złotych i dodatkowo ma dużą szansę na dotację z tzw. funduszu norweskiego.

Tak się złożyło, że wspomniana dwójka, to radna i jednocześnie przewodnicząca komisji zdrowia w radzie miejskiej w Mysłowicach, a radny z kolei jest członkiem rady miasta w sąsiednich Gliwicach. Jeszcze do niedawna 100% udziałów tego szpitala było warte 4,5 miliona złotych (każdy udział o wartości 500 zł) ale decyzją rady miasta, wartość udziałów obniżono ponad 30-krotnie do 15 zł i w związku z tym znacznie obniżyła się także wartość szpitalnej spółki.

Wprawdzie spółka ma zobowiązania w wysokości 2,8 mln zł, ale duża część z nich to długi wobec miasta, więc pewnie nowi jej właściciele, skorzystają za jakiś czas znowu z przychylności mysłowickich radnych.

Wspomniane Mysłowickie Konsorcjum Medyczne jest już zresztą właścicielem innych palcówek ochrony zdrowia w tym wcześniej prywatyzowanej przychodni kolejowej w Katowicach.

To co się od paru lat dzieje w służbie zdrowia jest precyzyjną realizacją zapowiedzi byłej posłanki Platformy Beaty Sawickiej, która już w 2007 roku mówiła „okręceniu lodów” i „robieniu biznesu” na majątku ochrony zdrowia.

Przypomnijmy tylko, że w maju 2012 roku, wyrokiem Sądu Okręgowego w Warszawie, Beata Sawicka wprawdzie nieprawomocnie ale jednak została skazana na 3 lata bezwzględnego pozbawienia wolności, 40 tys. zł grzywny i pozbawienie praw publicznych na 4 lata. Wyrok w tej sprawie zapadł podczas procesu trwającego od października 2009, a więc po blisko 3 latach. Zeznania wielu świadków, liczne nagrania dokonane przez CBA, a także odrzucenie przez sąd różnych kruczków prawnych używanych przez obrońców oskarżonej spowodowało, że linia obrony przyjęta przez Sawicką sugerująca prowokację CBA, została przez sąd obalona.

Jednak niespodziewanie w II instancji Sąd Apelacyjny w Warszawie w kwietniu 2013 roku, uznał jej czyny wprawdzie za naganne ale jednocześnie uwolnił od odpowiedzialności karnej. Od wyroku odwołała się Prokuratura Apelacyjna w Poznaniu, zwracając się we wrześniu poprzedniego roku z wnioskiem kasacyjnym do Sądu Najwyższego w Warszawie. Nie został on jednak do tej pory rozstrzygnięty.

Jedną z najważniejszych przyczyn coraz bardziej dramatycznej sytuacji w ochronie zdrowia jest poziom jej finansowania.

Środki na ochronę zdrowia (w NFZ i z budżetu) w wielkościach nominalnych wprawdzie rosną ale w relacji do PKB od kliku lat oscylują w granicach 4,5%, podczas gdy średnia w Unii Europejskiej to około 6% PKB, a poziom finansowania w najbardziej rozwiniętych krajach Europy zbliża się do 10% PKB. Taka wielkość nakładów na ochronę zdrowia powoduje, że w UE pod tym względem zajmujemy 3 miejsce od końca.

Konsekwencją takiego poziomu finansowania jest wielkość zobowiązań w ochronie zdrowia, które na koniec roku 2013 roku, wyniosły blisko 11 mld zł w tym zobowiązania wymagalne ponad 3,5 mld zł i cały czas rosną. Rosną również długi placówek ochrony zdrowia i na koniec I połowy 2013 roku wyniosły blisko 3 mld zł. Ostateczne dane za rok 2013 pojawią się dopiero w II połowie tego roku ale należy się spodziewać, że zadłużenie to wzrośnie, bo cały czas pogarsza się sytuacja finansowa szpitali .

Na 800 publicznych i niepublicznych szpitali ponad 400 zakończyło rok 2012 ujemnym wynikiem finansowym i w tej liczbie jest wiele takich, które zaczęły się zadłużać ponownie po tym jak zakończyły poprzedni rok finansowy osiągnięciem nadwyżki finansowej. Główną przyczyną takiego stanu rzeczy są coraz mniejsze wpływy z kontraktów z NFZ przy ciągle rosnących kosztach bieżącej działalności.

Wygląda więc na to, że bez żadnych skrupułów rządząca koalicja Platforma-PSL, zepchnęła problemy ochrony zdrowia na jednostki samorządu terytorialnego (właścicieli szpitali) i na samych pacjentów, bo przecież ani słowem nie wspomina się już o wzroście finansowania, co deklarował osobiście premier Tusk jeszcze na tzw. białym szczycie w 2008 roku. Samorządowcy pozostawieni sami sobie z problemami finansowymi swoich zakładów opieki zdrowotnej najpierw przekształcali je w spółki prawa handlowego, a teraz coraz częściej, decydują się je prywatyzować.

Zostawiają w tych spółkach po parę procent akcji (udziałów), resztę sprzedają za bezcen jak w Mysłowicach z nadzieją, że będą miały jakikolwiek wpływ na choćby rodzaje oddziałów szpitalnych ale to iluzja bo prywatni właściciele koncentrują się na takich usługach za które „godziwie” płaci NFZ (np. okulistyka, kardiologia), a inne bez zahamowań ograniczają albo wręcz likwidują.

Niestety przyjęta przez koalicję Platforma -PSL ustawa o działalności leczniczej nie chroni społeczności lokalnej (np. miasta, powiatu) nawet przed likwidacją szpitala więc gdyby się okazało, że i prywatny właściciel ponosi straty na działalności leczniczej, to bez problemu może ten szpital zlikwidować.

Beztroska koalicji Platforma-PSL-u w podejściu do problemów ochrony zdrowia zaczyna coraz bardziej masowo, przynosić opłakane skutki. A minister Arłukowicz już po raz trzeci został przez nią uratowany przed odwołaniem.

http://wgospodarce.pl/opinie/10032-zapo ... -realizuja

____________________________________
Ojczyznę wolną pobłogosław Panie.


28 sty 2014, 19:03
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA25 cze 2009, 12:10

 POSTY        3598
Post Re: Rząd PO - zobowiązania i ich realizacja
1/ Ministerstwo Zdrowia wydało fortunę na nowe logo

Załącznik:
635265939952452625.png

To chyba kpiny! Na leczenie pacjentów nie ma pieniędzy, ale na bzdury kasa zawsze się znajdzie. Ministerstwo Zdrowia wydało na nowe logo ponad 30 tys. zł! Drugie tyle poszło na projekt strony internetowej ze zmienionym znakiem graficznym

Nie wiedzieć czemu, resort zdrowia w dobie kryzysu wpadł na pomysł, że zmieni sobie logo. Jak wymyślili, tak zrobili. Za sam – opisany specjalistycznymi danymi – projekt znaku graficznego resort zdrowia zapłacił 22 tysiące 140 złotych – podaje radio RMF FM. Kolejne 9 tysięcy 200 złotych kosztowała tzw. Księga Norm, zawierająca projekty druków firmowych, wzory kopert, wizytówek i tym podobnych ministerialnych gadżetów.

Ale to i tak jeszcze nie wszystkie pieniądze, jakie ministerstwo przy tej okazji wydało. Bowiem do rachunku za cały projekt należałoby doliczyć blisko 30 tysięcy złotych, jakie resort wydał na stworzenie projektu opatrzonej nowym logo strony internetowej Ministerstwa Zdrowia. Jednym słowem resort zarządzany przez Bartosza Arłukowicza wydał lekką ręką na swoją zachciankę ponad 60 tysięcy złotych.

A jak wygląda warte tyle pieniędzy nowe logo? Aż trudno uwierzyć, ale to zwykły zygzak z zamieszczonym obok orzełkiem. Chciałoby się powiedzieć, że urzędnicy odpowiedzialni za ten projekt powinni zapisać się do... specjalisty. Ze względu na miejsce pracy zapewne nie będą długo czekać na wizytę.

http://www.fakt.pl/ministerstwo-zdrowia ... 649,1.html
----------------------------------------------------------------------------------------

2/ Hańba i głupota! Dzieci wydzierane rodzicom z biedy

Dziś prosty dowód na to, że w polskim państwie ważniejsza jest głupota urzędników niż dobro niewinnych dzieci. Prawie tysiąc dzieci wydarto w naszym kraju rodzicom tylko dlatego, że są biedni. Tysiąc przerażających tragedii z biedy! "Super Express" razem z TVP Info zajmuje się tą bulwersującą bezdusznością i bije na alarm w programie "Twoja sprawa".

To trzeba zmienić natychmiast! Dzieci są odbierane rodzicom nie dlatego, że rodzice piją, są agresywni czy niewydolni wychowawczo. Rodziny polskie państwo rozdziela tylko dlatego, że na przykład samotnie wychowująca dzieci matka nie ma pracy i że grozi jej eksmisja. I już! Bo kto się upomni o biednych ludzi? Przecież za nimi nikt nie stanie. Przecież biednych ludzi nie stać na adwokata. A potem miesza się bezduszność z brakiem wyobraźni i totalną, powtarzam, totalną głupotą.

Bo czystą głupotą jest fakt odbierania matce dziecka z biedy po to, żeby rodzinie zastępczej dać na to dziecko pieniądze. Niebagatelne pieniądze, bo miesięcznie około tysiąca złotych. Przecież gdyby te pieniądze - nawet ich część - trafiły do samotnej matki, to nie trzeba byłoby odbierać jej dziecka. Proste? Tak, proste jak drut, ale bezduszne serca urzędników nie chcą myśleć w ten sposób. Dlaczego?Trudno powiedzieć, może zależy im na wykazaniu się, ile to spraw przeprowadzili i ile to dzieci odebrali. Może mają jakieś wewnętrzne perwersyjne zawody, kto więcej rodzin skrzywdzi?

Tymczasem nasza klasa polityczna zajmuje się problemami tak ważkimi dla obywateli, jak na przykład polepszenie doli ćpunów, bo nie mogą ćpuny ćpać do woli, albo sprawą krzyża, bo jakimś… (cenzura wykreśliła ten wyraz) przeszkadza krzyż wiszący w miejscach publicznych. Politycy! Nie płacimy wam za polepszanie losu ćpunów, płacimy za to, żeby polskim dzieciom polskie państwo nie niszczyło życia!

http://www.se.pl/wydarzenia/opinie/sawo ... 75931.html


 Nie masz wystarczających uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego postu.


29 sty 2014, 22:38
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA25 cze 2009, 12:10

 POSTY        3598
Post Re: Rząd PO - zobowiązania i ich realizacja
1/ Dzięki Super Expressowi nie zabiorą mi dzieci! Dziękuję!

Załącznik:
dzieki-super-expressowi-nie-zabiora-mi-dzieci_18246840.jpg

Dzięki wam nie stracę moich ukochanych dzieci - raduje się szczerze pani Angelika Mucha (28 l.) z Jedlanki (woj. lubelskie). Jej bulwersującą sprawą zajmowaliśmy się w połowie stycznia. Urzędniczki z lokalnego Ośrodka Pomocy Społecznej złożyły wniosek do sądu o zabranie jej ukochanych dzieci - Ani (2 l.), Antosia (3 l.) i Gabrysi (4 l.). Wszystko dlatego, że kobieta była biedna. Na szczęście sąd się na to nie zgodził!

Już od dłuższego czasu piszemy o koszmarnym problemie naszego kraju. Coraz więcej dzieci jest zabieranych swoim rodzicom nie dlatego, że ci piją albo je krzywdzą, ale dlatego, że są zbyt biedni, żeby się nimi zajmować. Choć władze powinny kochającym rodzicom pomóc w zajmowaniu się dziećmi, to urzędnicy wolą zwyczajnie zabrać maleństwa do domu dziecka i tym samym "pozbyć się" problemu. Bieda niszczy dobre, kochające rodziny!

Taki koszmarny los czekał też panią Angelikę. Kobieta chciałaby znaleźć pracę, ale nie jest w stanie, w małej Jedlance bezrobocie jest zbyt duże. Również pan Robert (40 l.), tata dzieci, nie pracuje, jest chory na nerki.

Ich pociechy żyją w biedzie, ale są kochane. Rodzice starają się nimi zajmować, jak mogą. - Dzieci są ubrane, nie chodzą głodne - mówi pani Angelika. Kiedy usłyszała, że mimo to może je stracić, załamała się, nie chciała nawet iść na rozprawę. Za naszą namową jednak pojechała do sądu, żeby przedstawić swoje racje. I stało się coś wspaniałego!

- Dobrze, że tam poszłam. W przeciwnym razie na pewno straciłabym dzieci. Sąd wysłuchał jednak moich argumentów i uznał, że dzieci powinny zostać w domu - cieszy się kobieta i dziękuje nam za wsparcie.

Choć nie wszystko poszło po myśli pani Angeliki. Zarzuty wobec kobiety ze strony urzędników były poważne: nie zajmuje się dziećmi, zaniedbuje je, zostawia same w domu itd. Choć rodzina nie zostanie rozdzielona, to sąd na wszelki wypadek ograniczył kobiecie prawa rodzicielskie.

- Jest to orzeczenie w łagodny sposób ingerujące we władzę rodzicielską, dając szansę rodzicom na poprawę sytuacji rodzinnej - mówi Artur Ozimek, rzecznik Sądu Okręgowego w Lublinie.

http://www.se.pl/wydarzenia/kraj/dzieki ... 78351.html
----------------------------------------------------------------------------------------

2/ Panie ministrze, kto nam zwróci nasze pieniądze?!

Załącznik:
635265033993715158.jpg

U lekarza zapisy najwcześniej za rok. Ale jak się zapłaci, można pójść od ręki. Tak nie powinno być! Niech NFZ zwraca nam za prywatnie robione zabiegi, skoro nie jest w stanie ich zapewnić! Za 70 złotych zapisaliśmy się i mogliśmy wykonać zabieg densytometrii od ręki. Na to badanie z NFZ w tej samej przychodni trzeba czekać ponad rok

Chcesz być leczony? Musisz płacić. Tak w tej chwili wygląda polska służba zdrowia, która z bezpłatnym i równym dostępem dla każdego obywatela ma już niewiele wspólnego. Bezpłatnie, owszem, dostaniesz się do lekarza, ale po kilku miesiącach, a nawet latach. Ta sama wizyta, czy badanie może jednak odbyć się niemal od ręki. Trzeba mieć jednak zasobny portfel. Sprawdziliśmy!

W jednej z prywatnych placówek świadczących także usługi w ramach kontraktu z Narodowym Funduszem Zdrowia na badanie gęstości kości (densytometrię) trzeba czekać ponad rok. – Zapisy na NFZ są dopiero na 2015 rok i nie wiadomo, czy to się uda – poinformowano nas w recepcji. Kiedy zapytaliśmy o badanie odpłatne, termin znalazł się już dwa dni później, a rachunek opiewał na 70 zł.
I trudno w takim przypadku odmówić zapłaty, słysząc, że termin bezpłatnego badania jest zwykłą kpiną. Może zatem warto zacząć upominać się o zwrot kosztów szybkiego, prywatnego leczenia? Przecież zgodnie z prawem wszyscy – bogaci i biedni – powinni mieć równy dostęp do usług medycznych.

– Zgodnie z ustawą, podstawą rozliczeń ze szpitalami i przychodniami jest podpisany kontrakt, więc NFZ nie może rozliczać się z pacjentami – mówi rzecznik Funduszu Andrzej Troszyński. Oznacza to tyle, że aby być zdrowym, trzeba mieć zasobny portfel lub stać w kolejkach z nadzieją, że dożyjemy badania.

http://www.fakt.pl/zwroca-nam-pieniadze ... 513,1.html
----------------------------------------------------------------------------------------

3/ Wyrwać elity z samozadowolenia

Wielkimi krokami zbliżają się okrągłe urodziny III RP. Im bliżej czerwca i rocznicy pierwszych częściowo wolnych wyborów parlamentarnych, tym więcej będzie akademii, laurek i ogólnego samozadowolenia z osiągnięć ostatniego ćwierćwiecza wolnej Polski. Owszem, porównanie Polski z roku 2014 do tej z 1989 wypada korzystnie.

Wiele się w naszym kraju zmieniło na lepsze. Modernizacja jest niepodważalnym faktem. Na tej fali entuzjazmu, która nas wkrótce zaleje, trzeba jednak nieustannie przypominać, jak wiele jest nadal w Polsce do zrobienia.

Jedną z takich przypominajek dla hurraoptymistów niech będzie ogłoszony w tym tygodniu raport Europejskiego Komitetu Praw Społecznych (ECSR), który monitoruje przestrzeganie przez kraje członkowskie Rady Europy Europejskiej Karty Społecznej.

Z raportu wynika m.in., że Polska jest w absolutnym ogonie całego Starego Kontynentu (a nie tylko UE), jeśli chodzi o dostęp obywateli do opieki zdrowotnej. ECSR szczególnie skrytykował niekończące się kolejki do lekarzy specjalistów oraz na zabiegi specjalistyczne. Przywołuje konkretne dane, które wskazują, że np. okres oczekiwania na wymianę stawu kolanowego to imponujące 451 dni.

Oczywiście sfrustrowanym pacjentom nie trzeba takich raportów, bo każdego dnia na własnej skórze przekonują się o niemocy służby zdrowia III RP. Wydaje się jednak, że takim obuchem po głowie wypadałoby potraktować naszych rządzących. Ci bowiem napawają się dobrą prasą Polski w Europie i przywołują to jako argument za pomyślnością, którą przynoszą nam ich rządy.

Chwalą się na lewo i prawo kondycją naszej gospodarki. Bardzo chętnie przymykają jednak oczy na niedole własnych obywateli, z których narzekań niewiele sobie robią. Chciałbym wierzyć, że raport ECSR będzie jakąś formą mobilizacji dla naszych władz do zdecydowanych działań. Bo opinia kraju, który choć ratyfikował Europejską Kartę Społeczną, permanentnie łamie jej zapisy, nie bardzo pasuje do obrazu wielkiego sukcesu, który stał się naszym udziałem w ostatnich 25 latach.

Obawiam się jednak, że w tym rocznicowym szale zadufanie i pycha naszych elit znowu zwyciężą. Bo czyż tu, nad Wisłą, nie żyjemy w "najlepszym z możliwych" światów, który oni łaskawie nam zbudowali?

http://www.se.pl/wydarzenia/opinie/toma ... 78555.html


 Nie masz wystarczających uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego postu.


31 sty 2014, 22:36
Zobacz profil
Fachowiec
Własny awatar

 REJESTRACJA14 wrz 2011, 21:56

 POSTY        1263
Post Re: Rząd PO - zobowiązania i ich realizacja
Rdzewiejące Pendolino. W szczerym polu pod Warszawą stoi 5 składów "zabawek" min. Nowaka. Zasypane śniegiem i z soplami lodu

Obrazek

1. Dwa dni temu telewizja Superstacja, pokazała kilkuminutowy reportaż prezentujący jak w szczerym polu pod Warszawą, jak to dumnie nazwano - w Centrum Usług Serwisowych PKP - stoi i rdzewieje 5 składów Pendolino, które do tej pory do Polski sprowadzono.

Składów tych specjalnie nikt nie pilnuje, stoją zasypane śniegiem i z soplami lodu, a każdy egzemplarz tej zabawki zakupionej przez byłego ministra transportu Sławomira Nowaka, kosztował przecież około 84 mln zł (20 mln euro).


2. Przypomnijmy tylko, że o pociągu Pendolino, zrobiło znowu głośno latem poprzedniego roku, kiedy do Polski został przywieziony jego pierwszy egzemplarz, a uroczyste jego przywitanie odbyło się z udziałem ówczesnego ministra transportu Sławomira Nowaka i wielu innych oficjeli.

Wtedy to telewizje 24-godzinne, wspierające jak i gdzie się tylko da, ekipę Tuska, urządziły prawdziwy show, była a jakże bezpośrednia transmisja (podobnie jak z przylotu pierwszego Dreamlinera), zwiedzanie pociągu z udziałem mediów i przemówienie ministra, że już „pod choinkę” Polacy pojadą Pendolino. (teraz okazuje się, że może to będzie pod choinkę ale 2014 roku).

Od tego czasu co i rusz w zaprzyjaźnionych z Tuskiem mediach, nadawane były komunikaty (wyświetlane na kolorowych paskach), że kolejne egzemplarze przechodzą szczęśliwie testy na wybranych odcinkach torów.

Doszło nawet do tego, że na ostatniej konwencji Platformy w Warszawie premier Tusk przerywał swoje przemówienie (po otrzymaniu stosownego sms-a) aby poinformować zebranych, że jego rząd odniósł kolejny sukces, bowiem pociąg Pendolino osiągnął prędkość ponad 280 km na godzinę (oczywiście na specjalnie przygotowanym odcinku torów pod Zawierciem).

3. Im dalej jednak od tych wydarzeń, coraz częściej pojawiają się teksty, opracowania i wywiady, które pokazują transakcję zakupu Pendolino w zupełnie innym świetle.

Znawcy problematyki kolejowej, podnoszą coraz więcej wątpliwości co do celowości zakupu włoskiego Pendolino, zwłaszcza że w Polsce są produkowane równie dobre i szybkie, a przy tym zdecydowanie tańsze pociągi (np. w bydgoskiej Pesie).

Ponadto kolejowi eksperci twierdzą, że w Polsce jeszcze przez wiele lat nie będzie warunków do pełnego wykorzystania możliwości nowego pociągu.

Będzie on jeździł z maksymalną szybkością około 160 km/godz. (jego możliwości to około 250 km/godz) i to najwcześniej za 2 lata, bo dopiero wtedy mają się zakończyć remonty linii kolejowych pomiędzy Warszawą, Gdańskiem, Katowicami, Krakowem i Wrocławiem, które będą pozwalały na osiągnięcie takiej prędkości.

Co więcej eksperci twierdzą, że akurat pociągi budowane we Włoszech, nie są przystosowane do funkcjonowania zimą, a szczególnie przy temperaturach poniżej 20 stopni Celsjusza, a w naszym kraju takie temperatury zimą, to przecież norma (chyba, że zostaną wzbogacone o tzw. ogrzewanie zewnętrzne ale tak się składa, że kupiliśmy pociągi bez tego ogrzewania).

4. Przypomnijmy także, że finansowanie tej transakcji odbywa się w oparciu głównie o pożyczone przez PKP środki.

Ponieważ Komisja Europejska zdecydowała się wesprzeć projekt tylko na poziomie około 20% (około 130 mln euro), pozostałą część środków nabywca czyli PKP Intercity, musiał pożyczyć, a największym pożyczkodawcą został Europejski Bank Inwestycyjny, który pożyczył około 340 mln euro (cały projekt opiewał na 665 mln euro, 20 składów Pendolino kosztowało około 400 mln euro, pozostałą część przeznaczono na zbudowanie specjalnej bazy serwisowej w Warszawie na Grochowie).

PKP Intercity zaciągnął więc kredyt w wysokości 1,5 mld zł i to w walucie obcej, choć sama spółka od paru lat przynosi straty (w 2013 roku sięgnęły one kwoty 100 mln zł), w związku z tym gwarantem dużej jego części został, a jakże Skarb Państwa.

5. Pojawiają się także coraz częściej wprost oskarżenia o korupcję związane z tą transakcją.

W grudniu 2013 roku w tygodniku „wSieci”, ukazał się wywiad z byłym prezesem spółki PKP Intercity Czesławem Warsewiczem, który nie owijając w bawełnę mówił o „przetargu” na zakup pociągu Pendolino tak: „ktoś za to coś wziął, gdzieś poszły łapówki, procenty, jakieś dziwne transfery. To był kuriozalny przetarg. Mieliśmy do wydania 3 mld zł. I ostatecznie w roku 2011, została złożona tylko jedna ważna oferta. Inne rzekomo nie spełniały wymogów! Tak się uczciwych, prawdziwych przetargów nie przeprowadza”.


Ten przetarg od jakiegoś czasu bada CBA ale reportaż pokazany w telewizji Superstacja, jest swoistym podsumowaniem jak wydawane są ogromne publiczne pieniądze przez wysokich urzędników rządu Platformy i PSL-u.

http://wpolityce.pl/dzienniki/dziennik- ... plami-lodu

____________________________________
Ojczyznę wolną pobłogosław Panie.


01 lut 2014, 07:46
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA25 cze 2009, 12:10

 POSTY        3598
Post Re: Rząd PO - zobowiązania i ich realizacja
Pasażerowie pociągów z Łodzi do Warszawy grzeją się przy zapalniczkach!

Pasażerowie pociągów z Łodzi do Warszawy mają dość. Dochodzi do tego, że podstawiane pociągi są w środku zaśnieżone, a ludzie muszą w drodze ogrzewać zmarznięte dłonie zapalniczkami! Skarżyli sie władzom kolejowych spółek, minister "sorry taki klimat" Bieńkowskiej. Bez efektu. Teraz idą na skargę do Komisji Europejskiej.

Interwencję w Brukseli zapowiadają prowadzący facebookowy profil LodzWawa.pl. To jedno z miejsc, gdzie kontaktują sie ze sobą pasażerowie pociągów na trasie Łódź - Warszawa.

- Ustaliłam, iż skarga dot. zasadności ustanowionych priorytetów inwestycyjnych i przeciągających się ponad miarę inwestycji powinna trafić do Dyrekcji Generalnej ds. Polityki Regionalnej w Komisji Europejskiej. Mogą ją Państwo przesłać w jęz. polskim - radzi jedna z pasażerek na wieść o składaniu skargi.

Choć 30 stycznia prezes Urzędu Transportu Kolejowego wezwał spółkę PKP Intercity do natychmiastowej reakcji oraz poinformowania o konkretnych działaniach, podróżni nie wierzą już w skuteczność polskich instytucji. Sprzeciw budzą nie tylko fatalne warunki podróży, ale przede wszystkim przeciągający się remont trasy kolejowej łączącej oba miasta.

Remont torów rozpoczął się w 2006 roku, miał się zakończyć po sześciu latach, dzięki czemu 90-minutowy czas podróży powinien spaść do godziny i pięciu minut. Mamy 2014 rok. remonty wciąż trwają, czas podróży wynosi według rozkładu 2 godziny i 10 minut, a w rzeczywistości dużo więcej.

- To już drugi tydzień chaosu na tej trasie! Dlaczego nie puszczą "Łodzianina" przez Sochaczew? Tak tymczasowo, dopóki nie zrobią porządku kolo Żyrardowa. Pewnie by szybciej przyjeżdżał do Wawy, niż teraz obecnie - piszą pasażerowie. - Coś się rozkraczylo na jednotorze, czyli standardowo czas przejazdu do Wwy wynosi ok. 3 godzin. To prawdziwy skok cywilizacyjny.(#takimamyklimat) - można przeczytać na LodzWawa.pl

- Tak sobie czytamy te rzewne artykuły stale o tym samym co jakiś czas. Trwa to już lata i w zasadzie nic z tego konkretnego nie wynika... Przez 5 minut ktoś się pooburza, potem pojawia się inny news i na tym koniec... - podsumowuje na Facebooku jeden z pasażerów.

http://www.se.pl/wydarzenia/kraj/pasaze ... 78852.html


03 lut 2014, 21:28
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA23 sie 2009, 07:34

 POSTY        3657
Post Re: Rząd PO - zobowiązania i ich realizacja
Nadchodzi czas zaciskania pasa

Obrazek

Żeby żyło się lepiej.

Obrazek


Mateusz Szczurek będzie strzegł państwowej kasy w okresie wyborczym

Polska będzie ograniczać wydatki publiczne przez następne dwa lata
- zapewnia minister finansów Mateusz Szczurek. Podkreśla, że rząd utrzyma ścisłą dyscyplinę fiskalną, bez wzgledu na fakt, że zbliżają się wybory.
Nasz kraj, objęty przez Komisję Europejską procedurą nadmiernego deficytu, zobowiązał się do zmniejszenia deficytu budżetowego do ok. trzech procent PKB do 2015 roku z około 4,8 proc. w 2013 roku.

Wyborczy rok bez wpływu na państwową kasę
- Kolejne dwa lata będą czasem zaciskania pasa i cięcia wydatków publicznych
- mówił Szczurek na spotkaniu  Amerykańskiej Izby Handlowej. Wykluczył jakiekolwiek poluzowanie polityki ze względu na zbliżające się wybory, by przekonać do siebie elektorat.

Źródło: http://tvn24bis.pl/informacje,187/szczu ... 94897.html

Który to już -od 1989 roku- komunikat o  czasie zaciskania pasa?
Jeszcze jedna kadencja rządów PO i Polacy jak szczurki z okręciku będą sp..ć z pokładziku tego kraiku.

____________________________________
Videtur et hoc mihi Platforninem non debere esse
Poza tym uważam że Platformę należy zniszczyć
/Katon starszy/


05 lut 2014, 22:17
Zobacz profil
Fachowiec
Własny awatar

 REJESTRACJA14 wrz 2011, 21:56

 POSTY        1263
Post Re: Rząd PO - zobowiązania i ich realizacja
Jak premier Tusk drogi na Lubelszczyźnie odśnieżał. Mimo napiętej sytuacji, wojewoda lubelska „poleciała Bieńkowską”, mówiąc „że zaspy są i będą, bo przecież trudno, żeby ona zatrzymała wiatr”

1. W ostatnią sobotę nadzwyczaj aktywny w tych dniach premier Tusk, razem z minister edukacji Joanną Kluzik-Rostkowską, uczestniczył w konferencji prasowej poświęconej wprowadzeniu we wrześniu 2014 roku darmowego podręcznika dla dzieci z I klas szkół podstawowych.


Po długich wywodach szefa rządu i szefowej resortu edukacji na temat tego podręcznika i zapewnieniach, że mimo tego, iż do rozpoczęcia roku szkolnego zostało zaledwie 7 miesięcy, jednak zdążą, rozpoczęły się pytania dziennikarzy.

Kilkoro pytało o kwestie związane z edukacją, ale pod koniec konferencji padło pytanie o odcięte od świata od wielu dni kilkadziesiąt miejscowości w województwie lubelskim (wczoraj w telewizji Polsat poinformowano, że do niektórych z nich nie ma dostępu od 2 tygodni), na skutek dużych opadów śniegu, a w szczególności zwiewania śniegu z pól na drogi lokalne.

Premier Tusk zareagował nerwowo „ja nie znam sprawy, nie męczcie mnie” i już do końca konferencji nie odpowiedział na żadne pytanie poświęcone tej kwestii.

2. Jednak już po zakończeniu konferencji i po szybkich podpowiedziach doradców od PR-u, że to stwierdzenie premiera, może zostać odebrane przez opinię publiczną podobnie do stwierdzenia sprzed kilku dni wicepremier Bieńkowskiej „sorry taki mamy klimat” o wielogodzinnych opóźnieniach pociągów na skutek zamarzania trakcji kolejowej, co kosztowało Platformę utratę przynajmniej kilku punktów procentowych w badaniach opinii publicznej, w Kancelarii szefa rządu zakotłowało się.

Dziennikarze telewizji 24-godzinnych, znowu zostali zaproszeni tym razem do ogrodów Kancelarii Premiera i tam szef rządu na tle zaśnieżonych drzew, mówił jak to bardzo zaangażował się w sprawę odśnieżania w województwie lubelskim.

Wezwana telefonicznie do działania została wojewoda lubelska, a także kilku starostów i wójtów gmin na terenie, których znajdowały się miejscowości odcięte od świata na skutek zawiei i zamieci.

Ba natychmiast został posłany do działania nowy szef resortu administracji i cyfryzacji Rafał Trzaskowski, który już za kilka godzin był pokazywany w mediach, jak organizował razem z wojewodą lubelską akcję odśnieżania dróg, a także dostarczania żywności mieszkańcom wspomnianych miejscowości.

Jego pobyt na miejscu przedłużył się do niedzieli, powołano nawet w jednym z powiatów (hrubieszowskim ) sztab kryzysowy, który zdecydował o ściągnięciu ciężkiego sprzętu odśnieżającego z innych części województwa i dostarczaniu żywności do tych miejscowości przez funkcjonariuszy straży granicznej na skuterach śnieżnych.

3. Mimo tego zaangażowania jeszcze wczoraj późnym wieczorem pozbawionych kontaktu ze światem było ponad 20 miejscowości i widać było, że zgromadzone siły i środki nie pozwalają na opanowanie sytuacji.

Mieszkańcy zasypanych śniegiem miejscowości, którzy jakoś „przebili się” od odśnieżonych już dróg, „puszczani” wprawdzie dosyć rzadko w mediach, nie zostawiali przysłowiowej suchej nitki na urzędnikach tych lokalnych ale przede wszystkim tych z Warszawy.

Sołtys jednej z tych miejscowości pytany o sobotnią wypowiedź premiera Tuska stwierdził, „że lepiej by było żeby premier nie opowiadał głupot, tylko sam wziął się do roboty i pogonił do niej także swoich urzędników”.

Mimo tej napiętej sytuacji wczoraj wojewoda lubelska „poleciała Bieńkowską”, mówiąc, „że zaspy są i będą, bo przecież trudno, żeby ona zatrzymała wiatr”.

4. Cała ta sprawa związana „z odśnieżaniem dróg” na Lubelszczyźnie przez premiera Tuska, pokazuje w jakim „rozkładzie” polskie państwo i jak urzędnicy zarówno ci w Warszawie jak i ci w Lublinie czy wreszcie ci lokalni, traktują swoje codzienne obowiązki.

Kilkanaście stopni mrozu, opady śniegu, wiatr i mamy odcięcie od świata kilkudziesięciu miejscowości, którym przez wiele dni administracja państwowa i samorządowa, nie jest w stanie pomóc, ba do tej pomocy się specjalnie nie kwapi.

Trzeba dopiero zainteresowania mediów, żeby zainteresowała się losem kilku tysięcy ludzi, którzy odcięci od świata od kilkunastu dni zostali pozostawieni sami sobie.

A przecież gdyby chociaż w newralgicznych odsłoniętych miejscach, zostały wzdłuż tych dróg, postawione specjalne zimowe siatki, to zapewne drogi te nie zostałyby zasypane.

Pewnie też znacznie wcześniej należało ściągnąć ciężki sprzęt odśnieżający zwłaszcza, że kataklizm dotyczył tylko najbardziej położonej na Wschód części województwa lubelskiego i wcześniej rozpocząć dostarczanie żywności ludziom tych miejscowości poprzez straż graniczną, która dysponuje skuterami śnieżnymi.

No ale to wszystko urzędnicy zaczęli robić dopiero po tym jak problemem zainteresowały się ogólnopolskie telewizje, a sam premier Tusk przypomniał sobie wpadkę swojej zastępczyni -wicepremier Bieńkowskiej.

http://wpolityce.pl/dzienniki/dziennik- ... mala-wiatr

* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *

PR Tuska pryska jak bańka mydlana. Dramatyczna relacja z zasypanej śniegiem miejscowości

Obrazek

Ludzie z miejscowości odciętych od świata w wyniku ataku zimy nie wierzą już w PR-owe zagrywki premiera i zapewnienia, że pomoc jest w drodze. Okazuje się, że pomimo deklaracji szefa rządu i wojewody lubelskiej wiele miejscowości nadal jest zasypanych, a ich mieszkańcy sami, szpadlami i łopatami musieli odśnieżyć drogę, ponieważ obiecywana pomoc, nie dojechała.


Jeszcze w sobotę władze nie wiedziały nawet, co się dzieje w kraju, a premier pytanie o pomoc dla miejscowości odciętych od świata w wyniku ataku zimy zbywał dziennikarzy słowami „nie męczcie mnie”. Tusk dość szybko się zreflektował, a po „rozmowie operacyjnej” z premierem wojewoda lubelska obiecywała, że jeśli ktoś do niej zadzwoni i zgłosi problem z dostępem do chleba, to ona sama mu ten chleb przywiezie. Wszystko wskazuje na to, że były to obietnice bez pokrycia.

Mieszkańcy Sińca w woj. lubelskim sami musieli odśnieżyć drogę dojazdową do swojej miejscowości, ponieważ obiecywana pomoc nigdy do nich nie dotarła. Co prawda na chwilę pojawił się wirnik mający odśnieżyć przejazd, ale po przejechaniu kilkuset metrów zawrócił i mieszkańcy więcej już go nie widzieli.

- Nikt nie przyjechał. Szkoda, że telewizji nie było w sobotę, kiedy sami musieliśmy szpadlami odśnieżać drogę . Dzwoniliśmy nawet do centrum zarządzania kryzysowego w Lublinie. Sam dzwoniłem tam siedem rasy, a kiedy wreszcie się dodzwoniłem, oni odesłali mnie do wójta. Co wójt może zrobić? On mówi, żebym dzwonił do starosty. Zadzwoniłem, akurat był tam też przedstawiciel dyrekcji dróg powiatowych i powiedział tylko „przecież u was jest już przejazd... ” - mówił na antenie TVN24 oburzony mieszkaniec Sińca.

Pozostali mieszkańcy również nie szczędzili słów krytyki pod adresem starosty Krasnegostawu.

- Przez 4 dni nie mogliśmy sprzedać mleka, bo nikt nie mógł do nas dojechać. Musieliśmy wszystko w dół wylać, bo nikt by już przecież tego nie kupił . Jak dzwoniłem do starostwa w Krasnymstawie i mówiłem, że kończy się chleb, to mi powiedzieli, żebym sobie od sąsiada pożyczył – podkreśla inny mieszkaniec zasypanej śniegiem miejscowości.

Mieszkający w Sińcu ludzie są oburzeni brakiem reakcji władz i uważają, że urzędnicy zostawili ich zdanych samych na siebie „licząc, że może przyjdzie odwilż”.

http://niezalezna.pl/51408-pr-tuska-pry ... ejscowosci

____________________________________
Ojczyznę wolną pobłogosław Panie.


06 lut 2014, 20:52
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA25 cze 2009, 12:10

 POSTY        3598
Post Re: Rząd PO - zobowiązania i ich realizacja
1/ 120 tys. pensji dla ministra Tuska

Szokująco wysokie zarobki byłego ministra skarbu w gabinecie Donalda Tuska. Aleksander Grad będzie zarabiał 120 tys. złotych miesięcznie

Koty i politycy zawsze spadają na cztery łapy! Były minister skarbu w rządzie Donalda Tuska, Aleksander Grad, znalazł zatrudnienie w zarządzie koncernu Tauron Polska Energia. Jak podało radio RMF FM, członkowie zarządu Tauronu zarabiają obecnie 120 tysięcy złotych miesięcznie.

Ciekawy jest tutaj również fakt, że kiedy Grad pełnił funkcję ministra skarbu, udziały w Tauronie zostały sprzedane na giełdzie.

Minister Grad w Tauronie zarobi w przynajmniej 360 tysięcy złotych, funkcję będzie pełnił do maja, kiedy zostaną wybrane nowe władze koncernu.

http://www.fakt.pl/zarobki-aleksandra-g ... 914,1.html
----------------------------------------------------------------------------------------
2/ Chcesz pracę, wstąp do partii artykuł archiwalny 30.11.2012r.

Co to zna­czy BMW? Bier­ny, mier­ny, ale wier­ny – star­si Po­la­cy do­brze to pa­mię­ta­ją z cza­sów ko­mu­ny. A młod­si? Życie za­czy­na uczyć ich tej re­gu­ły. Bo nic się nie zmie­ni­ło. Nie ma PZPR, jest plu­ra­lizm po­li­tycz­ny, ale dalej to par­tyj­ni dzia­ła­cze i ak­ty­wi­ści, dzię­ki swo­jej wier­no­ści i za­an­ga­żo­wa­niu, do­sta­ją cie­płe po­sad­ki na pań­stwo­wym. Ob­sa­dza­ją rady nad­zor­cze pań­stwo­wych czy sa­mo­rzą­do­wych spół­ek, wcho­dzą w skład za­rzą­dów firm, choć czę­sto ich kom­pe­ten­cje są co naj­mniej wąt­pli­we.

Przy­kład? Były mi­ni­ster skar­bu Alek­san­der Grad po la­tach wier­nej służ­by par­tyj­ne­mu apa­ra­to­wi i „mosz­cze­niu” w spół­kach dzia­ła­czy do­stał wresz­cie fuchę co się zowie. W spe­cjal­nie po­wo­ła­nej pań­stwo­wej spół­ce PGE PEJ1 ma od­po­wia­dać za bu­do­wę w Pol­sce elek­trow­ni ato­mo­wej. Choć nadal nie wia­do­mo, czy w ogóle taka po­wsta­nie, Grad już od mie­się­cy po­bie­ra ponad 50 ty­się­cy zło­tych brut­to pen­sji.

Jako minister nie był egoistą. Rozsadzał po stołkach nie tylko działaczy Platformy, ale też bliższą i dalszą rodzinę, krewnych i kolegów. Rzeczniczką w spółce PGE Dystrybucja została jego synowa. Swojego bliskiego znajomego Jerzego Marciniaka zrobił prezesem Zakładów Azotowych w Tarnowie. Dawał też zarobić kolegom. Brat byłego ministra sprawiedliwości Krzysztofa Kwiatkowskiego (41 l.) został szefem departamentu w spółce Polski Cukier. Przykładów, jak to partie dbają o swoich, jest więcej. Gdy Jolanta Fedak (52 l.) nie dostała się do parlamentu, została przewodniczącą rady nadzorczej Kostrzyńsko-Słubickiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej. Bo czasy się zmieniają, ale zwyczaj, że kto z partii, ten ma fuchę, niestety nie.

http://www.fakt.pl/zeby-miec-dobra-fuch ... 169,1.html


11 lut 2014, 22:40
Zobacz profil
Fachowiec
Własny awatar

 REJESTRACJA14 wrz 2011, 21:56

 POSTY        1263
Post Re: Rząd PO - zobowiązania i ich realizacja
Nauczycielka źle powiedziała o rządzie Tuska? Poseł Platformy doniósł na nią do kuratorium!

Poseł Platformy Obywatelskiej Roman Kaczor złożył donos do kuratora oświaty na nauczycielkę historii, która podczas lekcji oceniała premiera i rząd. Tłumaczył, że pdegagog przedstawiała poglądy polityczne oraz komentowała zachowania polityków. Wprawdzie uczniom to nie przeszkadza, a kuratorium nie widzi w nauczaniu żadnych uchybień, ale przecież władza wie lepiej co jej służy.

 
Poseł Roman Kaczor w donosie podkreśla, że rodzice zaniepokojeni (zapewne anonimowi) skarżą się na nauczycielkę historii Dorotę Semeniuk-Kwaśnicką. Według polityka to oni prosili go, by interweniował w tej sprawie. Jak pisze w liście do kuratora, „przedstawiona przez niego sytuacja trwa już od kilku lat i jest męcząca dla młodzieży”.
 
Ale na nieszczęście dla posła, głos zabrali zainteresowani, czyli uczniowie Doroty Kwaśnickiej. Wprawdzie potwierdzili, że nauczycielka w trakcie lekcji mówi o polityce, ale nie widzą... w tym nic złego.
- Zawsze tak robiła. Mówi to, co myśli. A rządy komentuje niezależnie od tego, jaka partia jest u władzy – mówi „Gazecie Wrocławskiej” jeden z uczniów.
 
Po liście posła błyskawicznie zareagowało kuratorium, wszczynając kontrolę. Pod lupę zostały wzięte wszystkie programy nauczania historii w tym liceum. I to z trzech lat. Protokół nie jest jeszcze znany. Według reporterów "Gazety Wrocławskiej" nie stwierdzono żadnych wykroczeń. Nauczycielka stosowała się do podstawy programowej i nie można jej niczego zarzucić.
 
Dyrektorka liceum ogólnokształcącego Małgorzata Peremicka czeka na wyniki kontroli, a później odpowie na list posła Kaczora. Może w tym jednym przypadku pani dyrektor powinna zrezygnować z języka parlamentarnego?

- Chcę mieć przed sobą ocenę mojej pracy przez kuratorium, wtedy będziemy mogli porozmawiać – powiedziała z kolei wrocławskiej gazecie Dorota Semeniuk-Kwaśnicka.
 
A teraz ciekawostka. Poseł Kaczor w placówce, na którą teraz doniósł, chciał kiedyś zorganizować spotkanie ze Stefanem Niesiołowskim. Trzy lata temu, przed wyborami parlamentarnymi. Pomysł spalił na panewce, bo większość nauczycieli (w tym Dorota Semeniuk-Kwaśnicka) uważała, że byłoby to uznane za agitację wyborczą. Teraz pan poseł zrewanżował się?!

http://niezalezna.pl/51584-nauczycielka ... kuratorium

____________________________________
Ojczyznę wolną pobłogosław Panie.


12 lut 2014, 22:37
Zobacz profil
Fachowiec
Własny awatar

 REJESTRACJA14 wrz 2011, 21:56

 POSTY        1263
Post Re: Rząd PO - zobowiązania i ich realizacja
Mariusz T. pokonał Donalda T. Reputacji władzy nie uratuje desperackie "podrzucanie" niewiarygodnych dowodów do więziennej celi - to kpina z powagi Państwa i triumf głupoty

Obrazek

Za chwilę pokochamy Mariusza T. Już teraz jest celebrytą. Do szpiku zły, ale dla mediów perwersyjnie atrakcyjny. Wymarzony kandydat na gospodarza kolejnej edycji Superniani. Morderca zagrożony linczem.


Jedyna osoba w kraju, której bezkarnie i otwarcie życzyć można śmierci. Jedyny, wolny obywatel Rzeczpospolitej, wobec którego Państwo gotowe jest ujawnić swą opresyjną naturę. Oprawca staje się ofiarą. Ewidentne zło zaczyna budzić sympatię. Czy naprawdę zwariowaliśmy?

A przecież mogło być inaczej. Przyjrzyjmy się kalendarium wydarzeń. Dwudziestego ósmego maja 2012 roku Jarosław Gowin rozpoczyna prace nad projektem ustawy o izolacji niebezpiecznych przestępców. Na początku roku 2013 gotowa ustawa trafia na biurko Premiera. A ponieważ autorem ustawy jest ten niepokorny Gowin, projekt leży na biurku aż do połowy lipca 2013 roku, kiedy to skierowany zostaje pod obrady rozpoczynającego właśnie wakacje Sejmu. Ustawa opuszcza Parlament pod koniec października. Prezydent podpisuje ją 13 grudnia, lecz na jej publikację poczekać musimy niemal 4 tygodnie. W międzyczasie Mariusz T. - skazany w roku 1989 na poczwórną karę śmierci – staje się superbohaterem.

Mafijnego posmaku całej sprawie dodaje fakt, że ustawa OFE – sankcjonująca bezczelną kradzież naszych oszczędności emerytalnych – podpisana zostaje 27 grudnia, a opublikowana jest już cztery dni później. Można? Można - tym bardziej że od momentu podpisania przez Prezydenta ustawy o niebezpiecznych przestępcach opublikowano w dzienniku ustaw 235 aktów prawnych. Jeśli rząd sięgnąć ma po nasze oszczędności robi to w tempie błyskawicznym. Jeśli zmuszony jest zadbać o nasze bezpieczeństwo – najpewniej ukoi nas słowami, że „jakoś to będzie”.

Co teraz? Teraz nie możemy już nic. Reputacji władzy nie uratuje desperackie "podrzucanie" niewiarygodnych dowodów do więziennej celi - to kpina z powagi Państwa i triumf głupoty. Wszelkie kruczki prawne już za chwile oprotestowane będą – zresztą słusznie – przez obrońców praw człowieka.

Mariusz T. wygrał z Donaldem T.
Ten drugi wspominał swego czasu o kastrowaniu pedofilów.
Ale zdaje się, że właśnie wykastrował się sam.

http://wpolityce.pl/artykuly/74191-mari ... mf-glupoty

____________________________________
Ojczyznę wolną pobłogosław Panie.


16 lut 2014, 10:01
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA25 cze 2009, 12:10

 POSTY        3598
Post Re: Rząd PO - zobowiązania i ich realizacja
1/ Tuskowy przekręt na emerytach

Sprawa dotyczy oszustwa. W majestacie prawa. A także lekceważenia przez rząd Donalda Tuska emerytów. W 2009 roku w ramach programu 50+ pozwolono Polakom, którzy nabyli uprawnienia emerytalne, lecz nadal pracowali, pobierając pensje, na otrzymywanie pieniędzy z obu źródeł.

Jednak już dwa lata później PSL-owska minister Jolanta Fedak doprowadziła do przyjęcia przez parlament ustawy zmuszającej do wyboru tylko jednego z tych źródeł przychodów. Czyli albo pensja, albo emerytura i zwolnienie z pracy. Już rok później Trybunał Konstytucyjny stwierdził, że ta ustawa jest niezgodna z zasadą ochrony zaufania obywatela do państwa i prawa. Skutek? W środę weszła w życie kolejna ustawa, która pozwoli tym, którzy zrezygnowali z emerytury na rzecz pensji, odzyskać utracone świadczenia.

Nie słyszałem, by premier Donald Tusk przeprosił kilkadziesiąt tysięcy poszkodowanych za próbę oszukania ich. Słyszę natomiast o cynicznej polityce Zakładu Ubezpieczeń Społecznych w tej sprawie. Oczywiście ZUS odda, bo musi, zabrane emerytom pieniądze, o ile sami poszkodowani się o to zwrócą. Jak im je zabierał, informował o tym, a kiedy ma oddać, nie informuje. Bo może znowu kogoś uda się naciąć. A walczyć ZUS musi o każdą złotówkę, bo uprawnionych do zwrotu jest 23 tysiące emerytów, którym jesteśmy winni (tak, my, finansujący ZUS) prawie miliard złotych.

A to nie koniec skutków próby oszustwa w majestacie prawa. Nie wiemy, ile nas będzie jeszcze kosztowała skandaliczna decyzja rządu Tuska i powolnego mu parlamentu. Bo ZUS odda pieniądze tylko tym, którzy zrezygnowali z emerytury, decydując się na pobieranie nadal pensji. A kto wyrówna straty tych, którzy przeszli na emeryturę, rezygnując z pracy i pensji. Oni mogą dochodzić swoich praw tylko w sądzie. Biorąc pod uwagę długość procedur sądowych, w tym przypadku Tuskowy przekręt na emerytach w części na pewno się udał.

http://www.se.pl/wydarzenia/opinie/stan ... 82511.html
----------------------------------------------------------------------------------------
2/ Na trzeźwo się nie da

Poranek na Dolnym Śląsku. Mocno pijana kobiecina siada za kierownicą. Pani jest wiceprezesem Sądu Rejonowego w Dzierżoniowie. I pewnie zmierza do pracy. Do sądu, gdzie się wydaje wyroki. Obłęd powiecie. Pijana sędzia w robocie! A ja zaczynam dojrzewać do poglądu, że w tym szaleństwie jest metoda. Bo jak tu w Polsce sądzić lub osądzić na trzeźwo.

Szczególnie tę zdrową zarządzającą nami tkankę narodu. Ot, choćby gwiazdora Platformy Obywatelskiej, byłego już ministra Sławomira Nowaka. Tego od zegarka za ponad 20 tysięcy złotych, który rzekomo miał być prezentem od żony, a kupiony został przez znajomego biznesmena. Albo innego geniusza od drobnych geszeftów, rzecznika Prawa i Sprawiedliwości - Adama Hofmana. Ten przez lata miewał kłopoty z kontem bankowym, które na żądanie uzupełniał mu "przyjacielskimi pożyczkami" kolega, były prezes piłkarskiego Zagłębia Lubin - Robert Petryszyn. Nazwisko Hofman do dziś frustruje funkcjonariuszy Centralnego Biura Antykorupcyjnego. Gdy tylko je słyszą, kombinują, jak zapaść się pod ziemię. Bo dalej sądzą, że można go osądzić. I wpadają w obłęd, bo jednak nie. Dodajmy do tej listy kolejnego posła - Przemysława Wiplera. Zgasł politycznie, zanim naprawdę zaistniał, więc uznał chyba, że jedyną formą odzyskania zainteresowania mediów jest pijacki atak na policyjny patrol. I jak tu na trzeźwo zrozumieć dalsze funkcjonowanie tych panów w polityce?

Na koniec pod Państwa osąd poddaję występ mojego ulubionego aktora Donalda Tuska. Tak, tak, tego właśnie, który najbardziej lubi występować na pogrzebach. Oczywiście na pierwszym planie, najlepiej nad trumną. Co uczynił ostatnio podczas uroczystości pożegnania córeczki polskiego medalisty olimpijskiego, Bartłomieja Bonka. Problem w tym, że 15-miesięczna Julia była ofiarą polskiego systemu opieki medycznej, którym od lat sześciu zarządzają ludzie Tuska. I da się to osądzić na trzeźwo?

http://www.se.pl/wydarzenia/opinie/stan ... 81903.html
----------------------------------------------------------------------------------------
3/ Premier Donald Tusk ma coś z rycerza!

Donald Tusk ma sukces. Siły koalicji w liczbie 233 posłów nie dopuściły w Sejmie do odwołania ministra zdrowia Bartosza Arłukowicza. Sam premier - jak to ma często w zwyczaju - odwrócił kota ogonem i przedstawił rząd, a głównie Arłukowicza i siebie jako rycerzy stających w obronie pacjentów w walce z koncernami farmaceutycznymi. Wszystko rzekomo w imię interesów najsłabszych.

W tym samym czasie w Poznaniu umierał 3-letni chłopczyk. Do szpitala przywieźli go zaniepokojeni rodzice, ale lekarze odesłali dziecko do domu bez udzielenia właściwej pomocy. Powie premier Tusk, że używanie takiego argumentu w debacie politycznej jest bezduszne. Podobnie bezduszne jest przekonywanie na Wiejskiej, że występuje w obronie najsłabszych. Tragedia w Poznaniu - nie pierwsza taka przecież w ostatnim czasie - jest najlepszą ilustracją prawdziwości intencji szefa rządu.

Bo Tusk nie zajmuje się tak naprawdę naprawianiem służby zdrowia. On dramatycznej sytuacji pacjentów używa do budowania własnej pozycji politycznej. Każde wygrane głosowanie w Sejmie podkreśla tylko jego siłę i skuteczność. Wczoraj cel znów został osiągnięty. Teraz premier może spokojnie czekać, aż... Arłukowicz wyłoży się na zleconym mu przez szefa zadaniu skrócenia kolejek do lekarzy. Bo niby dlaczego ministrowi miałoby się w parę miesięcy udać to, co się nie udało Platformie Obywatelskiej przez sześć lat jej rządów? I pewnie gdzieś na koniec pierwszego kwartału lub na początku drugiego Tusk znów pokaże, jaki jest silny oraz skuteczny. I w interesie najsłabszych, czyli pacjentów, zwolni niewydolnego Arłukowicza. A reforma służby zdrowia? Nie jest najważniejsza. Ważne, że premier znów udowodni, że ma coś z rycerza...

http://www.se.pl/wydarzenia/opinie/prem ... 77624.html


22 lut 2014, 21:54
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA23 sie 2009, 07:34

 POSTY        3657
Post Re: Rząd PO - zobowiązania i ich realizacja
Ministra dziennikarko-autorko-drukarka

Obrazek

:wysmiewacz:

____________________________________
Videtur et hoc mihi Platforninem non debere esse
Poza tym uważam że Platformę należy zniszczyć
/Katon starszy/


Ostatnio edytowano 11 mar 2014, 19:22 przez Badman, łącznie edytowano 1 raz



11 mar 2014, 19:22
Zobacz profil
Fachowiec
Własny awatar

 REJESTRACJA14 wrz 2011, 21:56

 POSTY        1263
Post Re: Rząd PO - zobowiązania i ich realizacja
Zapłacimy Putinowi 100 mld dolarów

Premier Donald Tusk chwali się swoimi rzekomymi sukcesami w budowaniu niezależności energetycznej Polski i poucza przywódców europejskich, jak powinni negocjować z Rosjanami. Jednak z tajnego raport NIK w tej sprawie wynika coś wręcz przeciwnego: pod rządami Tuska nasze uzależnienie od Gazpromu wzrosło, a rosyjski gigant dyktował naszym władzom warunki jak swoim wasalom. O sprawie pisze „Gazeta Polska”.


Co miesiąc trafia do kas rosyjskich potentatów gazowych i naftowych 2 mld dol. z Polski. W ciągu czterech lat zapłacimy im około 100 mld dolarów, czyli więcej, niż wynoszą całe dochody polskiego budżetu w ciągu roku. Płacimy za rosyjski gaz drożej niż bogatsze kraje leżące dalej na Zachód, do których transport surowca jest droższy. Płacimy też kilka razy drożej niż Amerykanie.

Aby wyjaśnić ten fenomen, Najwyższa Izba Kontroli zbadała negocjacje gazowe i proces dywersyfikacji dostaw. Niestety, raportu z tej kontroli nie można znaleźć wśród wyników prac NIK. Jest on bowiem niejawny i tylko wąskie grono osób ma do niego dostęp. NIK poinformował „GP”, że prezes Izby chciał co prawda go odtajnić, ale nie zgodziła się na to większość kontrolowanych firm i instytucji, „z mocy prawa dokument musi więc pozostać niejawny”. I trudno się temu dziwić, bo ustalenia kontrolerów są dla badanych kompromitujące.

Dywersyfikacja albo śmierć

W grudniu ub.r. prezes NIK Krzysztof Kwiatkowski, były minister sprawiedliwości rządu PO–PSL, powiedział: „Wnioski z niemal wszystkich kontroli NIK mówią, że Polska powinna konsekwentnie, także przy pomocy partnerów z UE, dywersyfikować źródła i kierunki importu gazu, zapewniając dzięki temu obywatelom bezpieczeństwo energetyczne”.

Przebieg gazowych negocjacji wskazuje jednak, że wcześniej rząd postępował dokładnie na odwrót. Zamiast dywersyfikacji źródeł dostaw, powiększył nasze uzależnienie od jednego dostawcy, czyli Gazpromu. NIK stwierdza na swojej stronie internetowej: „Wyniki kontroli zakończonej w 2012 r. wykazały, że monopolista w dostawach (czyli Gazprom – przyp. T.Ś.) może wykorzystać zarówno brak w Polsce alternatywnej infrastruktury dla dywersyfikacji kierunków dostaw, jak i kontrolę nad sieciami przesyłowymi do dyktowania cen gazu”. Kontrolerzy ustalili, że brak innych możliwości sprowadzenia gazu do Polski skłaniał stronę polską do akceptacji żądań rosyjskiego dostawcy i do omijania drażliwych dla Gazpromu zagadnień. W negocjacjach gazowych nie poruszono np. kwestii wyznaczenia niezależnego operatora systemu przesyłowego na polskim odcinku gazociągu jamalskiego, czego wymagało prawo. „Dopiero zdecydowana reakcja Komisji Europejskiej i włączenie się jej przedstawicieli w już zakończone w zasadzie negocjacje spowodowały, że kwestia ta została omówiona i rozwiązana zgodnie z obowiązującymi w Polsce przepisami” – stwierdza NIK.

Rząd polski już w okresie rządów Jerzego Buzka zdecydował o konieczności zmniejszenia zależności od dostaw z Rosji. Zgodnie z rozporządzeniem Rady Ministrów z 24 października 2000 r. w sprawie minimalnego poziomu dywersyfikacji dostaw gazu z zagranicy, maksymalny udział gazu importowanego z jednego kraju pochodzenia w stosunku do całkowitej wielkości gazu importowanego w latach 2005–2009 nie powinien przekraczać 72 proc., w okresie 2010–2014 powinien spaść poniżej 70 proc., a w latach 2015–2019 poniżej 59 proc.

Wyrok za monopol

Z ustaleń kontrolerów NIK wynika, że w 2009 r. PGNiG przekroczyło wyraźnie maksymalny dopuszczalny udział gazu importowanego z Rosji. Według danych przedstawionych kontrolerom przez spółkę, w latach 2006–2008 w imporcie gazu rosyjski surowiec dominował, ale był na dopuszczalnym poziomie (ok. 67–68 proc.). W 2009 r. udział Rosji skoczył do 81 proc. całego importu gazu, czyli znacznie powyżej wyznaczonego progu. Zarząd PGNiG SA wyjaśnił kontrolerom NIK, że był zmuszony do przekroczenia maksymalnego udziału gazu importowanego z Rosji w 2009 r. ze względu na wstrzymanie dostaw przez zarejestrowaną w Szwajcarii spółkę RosUkrEnergo (RUE).

Problem jest jednak szerszy. Już w grudniu 2010 r. prezes Urzędu Regulacji Energetyki nałożył na PGNiG SA karę 2 mln zł za przekroczenie limitu dostaw z jednego kraju w latach 2007 i 2008. PGNiG odwołało się od tej decyzji do Sądu Ochrony Konkurencji i Konsumentów. W października ub.r. sąd oddalił jednak to odwołanie, zmniejszając jedynie karę do 1,5 mln zł ze względu na niewielki zakres niedotrzymania obowiązku dywersyfikacji. To orzeczenie sądu może uruchomić postępowania dla lat późniejszych.

Według kontrolerów NIK, udział Gazpromu Eksportu w imporcie gazu do Polski wzrósł z 68 proc. w 2006 r. do 85,5 proc. w 2011 r., a w latach 2009–2010 wyniósł powyżej 89 proc.!

Według danych PGNiG, w 2013 r. wolumen importu gazu wynosił 10,9 mld m sześc., w tym z kierunków wschodnich – 8,7 mld. Oznaczałoby to, że Gazprom dostarczał nam wciąż 80 proc. importowanego gazu.

Monopolista dyktuje warunki

Z ustaleń NIK wynika, że Gazprom poczynał sobie w naszym sektorze gazowym jak udzielny władca, który może nie płacić za wykonywane usługi i narzucać swym wasalom decyzje sprzeczne z ich interesami. Jeśli Gazprom chciał anulować swoje długi, to polscy decydenci się na to zgadzali. I tak PGNiG zrezygnowało z roszczeń wobec Gazprom Eksport ze strony EuRoPol GAZ SA. Nasza spółka darowała łaskawie w 2010 r. Gazpromowi ponad 286 mln dolarów z tytułu opłat za przesył gazu w latach 2006–2009 r.

NIK ustalił też, że PGNiG zrezygnowało z 53,5 mln dolarów kary od RUE za gaz, którego ten pośrednik, należący w połowie do Gazpromu, nie dostarczył zgodnie z kontraktem.

Kontrolerzy NIK stwierdzili, że PGNiG „nie wykorzystało w pełni swoich możliwości negocjacyjnych” i przyjęła rozwiązania korzystne dla Gazpromu, nie podejmując nawet próby uzyskania w zamian istotnych korzyści dla PGNiG SA.

Jest zrozumiałe, że Rosjanie chcieli jak najmniej płacić za tranzyt gazu przez polskie terytorium, jednak dlaczego przedstawiciele polskich władz się na to zgodzili, do dziś nie wiadomo. Pod presją Gazpromu ograniczono do symbolicznej kwoty zysk Europol Gazu, spółki będącej właścicielem ponad 600-kilometrowego odcinka gazociągu, którym płynie rocznie ok. 27 mld m sześc. gazu eksportowanego przez Rosję do Niemiec i innych krajów UE. Zysk EuRoPol Gazu nie może wynieść więcej niż 21 mln zł rocznie, czyli polska strona może zarobić na tym maksymalnie 10 mln zł. Wcześniej zysk EuRoPol Gazu wynosił nawet kilkaset milionów rocznie. Równocześnie umowa trzech firm z 27 stycznia 2010 r. przewidywała przedłużenie do 2045 r. kontraktu na przesył gazu jamałem. Tak więc gaz miał płynąć przez Polskę na Zachód prawie za darmo jeszcze przez 35 lat!

Przeciw gazowej niewoli

Rząd Donalda Tuska chciał wydłużyć o 15 lat umowę z Gazpromem na dostawy obejmujące prawie cały potrzebny nam import gazu i o 26 lat tranzyt rosyjskiego gazu na Zachód. Przeciw tym planom protestowali ostro prezydent Lech Kaczyński, Prawo i Sprawiedliwość oraz eksperci. 26 marca 2010 r. odbyło się zorganizowane przez Kancelarię Prezydenta seminarium poświęcone polsko-rosyjskiej umowie gazowej. Piotr Naimski stwierdził na nim, że pakiet porozumień gazowych jest dla nas wyjątkowo niekorzystny. Według niego Polska przegrała negocjacje gazowe z Rosją wynikiem 0:7. Zgodziła się m.in. zrezygnować z uprzywilejowanej pozycji w EuRoPol Gazie, zrezygnowała z zaległości Gazpromu z tytułu opłat za tranzyt gazu, zgodziła się na ograniczenie zysków za tranzyt i na niekorzystną formułę cenową, powiększyła wolumen dostaw i wydłużyła kontrakt do 2037 r. Zdaniem Naimskiego, wynik negocjacji z Gazpromem stanowił istotne zagrożenie dla polskiej suwerenności energetycznej, a tym samym dla polskiej racji stanu.

Po 10 kwietnia 2010 r. sprzeciw wobec takiego układu z Gazpromem nie ustał, ale liczba członków „ruchu oporu” zmalała, bo wielu z nich zginęło w katastrofie smoleńskiej. Protesty opozycji były nadal ignorowane, a kierujący negocjacjami Waldemar Pawlak twierdził, że rozmowy z Gazpromem zostały zakończone i zapowiadał, iż lada dzień umowę podpisze.

We wrześniu 2010 r. prezes PiS Jarosław Kaczyński oceniał w sejmie, że umowa gazowa jest fatalna gospodarczo i ma daleko idące skutki polityczne, dlatego nie powinna być podpisana. Pytał też, dlaczego rząd Tuska „broni, wbrew Unii Europejskiej, niekorzystnej dla nas umowy”.

Rząd ignorował protesty opozycji, ale Brukseli całkiem zlekceważyć nie mógł. A Komisja Europejska nie zgodziła się na podpisanie kontraktu w kształcie ustalonym przez polski rząd z Rosjanami, bo uznała go za sprzeczny z polityką energetyczną UE. „Paradoks polegał na tym, że Komisja Europejska walczyła o polski interes, a polski minister zachowywał się, jakby nie widział tego interesu” – mówi „GP” Piotr Naimski.

Pod presją opozycji i zagranicy w październiku 2010 r. rząd, bez wyjaśniania, odstąpił od wydłużenia okresu dostaw i tranzytu. Umowa jest nadal dla nas krępująca, bo zmusza do zakupów surowca w Rosji do 2022 r., ale dzięki odstąpieniu od pomysłu wydłużenia umowy koszt trefnego kontraktu zmniejszył się dla Polski o dziesiątki miliardów dolarów.

http://niezalezna.pl/53199-zaplacimy-pu ... ld-dolarow

* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *

Autodemaskatorskie wyznania Tuska i Sikorskiego: dotychczasowa spolegliwość wobec Rosji to nie był błąd, ale „budowanie wiarygodności”. Machiawelli by tego nie wymyślił!

Muszę przyznać, że w ostatnich dniach odetchnęłam z ulgą.
Zrozumiałam, że zupełnie niepotrzebnie irytowałam się całymi latami na poczynania rządu Donalda Tuska.


A olśnienia doznałam za sprawą ministra Sikorskiego i samego premiera na przykładzie sprawy Krymu. Byłam już gotowa przyznać rację różnym złym, głupim ludziom, którzy oskarżali ich o niekonsekwencję ws. polityki zagranicznej, wytykając, że przez lata robili wszystko by przypodobać się Władimirowi Putinowi , a teraz, jak gdyby nigdy nic, kroczą w forpoczcie unijnej antyrosyjskiej koalicji. Prostacy mogliby uznać, że historia przyznała rację braciom Kaczyńskim, którzy od zawsze przed Rosją ostrzegali.

Tymczasem wczoraj minister, a dziś premier - wszystko mi wyjaśnili (szef dyplomacji u Tomasza Lisa, premier w Radiu rynszTOK FM). Otóż oni nie popełnili błędu, ani nie zgrzeszyli naiwnością. Po prostu „budowali swoją wiarygodność” wobec Zachodu. Bo gdyby byli rusofobami, to nikt by ich nie słuchał, a teraz, kiedy przez lata obnosili się ze swoją miłością do Rosji, to wszyscy wiedzą, że jak już krytykują Putina – no to po prostu sama święta prawda!

No i mnie oświeciło. Niemożliwe przecież, żeby tak genialna strategia została opracowana jedynie na potrzeby polityki zagranicznej.

A jeśli tak to wszystko jasne.
Rząd Donalda Tuska uparcie forsuje obowiązkowe pójście sześciolatków do szkół?
Tak, ale tylko po to, żeby zbudować swoją wiarygodność i tym dobitniej ogłosić, że taki przymus to absurd. Inaczej ktoś mógłby mu nie uwierzyć.
Rząd zmierza do prywatyzacji służby zdrowia?
No, przecież to tylko zasłona dymna, która ma niebawem uwiarygodnić ogłoszenie potrzeby opieki zdrowotnej gwarantowanej przez państwo.

Rząd rozwiązał OFE?
Ależ to zapewne tylko przygrywka do ogłoszenia, że ZUS to przeżytek.
Rząd dąży do ratyfikowania tzw. Ustawy o przeciwdziałaniu pomocy wobec kobiet, wprowadzającej genderowe rozumienie płci?
No przecież nie serio! Robi to tylko dlatego, by tym dobitniej ogłosić, że prawem naturalnym i dekalogiem manipulować nie należy.

Czyli wszystkie obawy i obiekcje wobec programu PO należy włożyć między bajki i tylko poczekać cierpliwie aż rząd ogłosi swoje rzeczywiste zamiary!

Ale żeby nadążyć za duchem machiawellicznej filozofii pana premiera wyborcom Platformy nie pozostaje chyba nic innego, jak w najbliższych wyborach zagłosować na PiS.
Bo przecież Platforma tylko po to go tak atakuje, by ostatecznie, tym wiarygodniej, wesprzeć?
Czy dobrze rozumiem panów taktykę panie premierze? Panie ministrze?

A w podzięce za tak światły wykład doktryny politycznej dedykuję wam utwór w wykonaniu Przemysława Gintrowskiego „Machiawelli”: http://www.youtube.com/watch?feature=pl ... lk2NNMRtrI (choć przyznaję z pokorą, że bohater ballady nie dorastał wam do pięt)

http://wpolityce.pl/polityka/188207-aut ... e-wymyslil

____________________________________
Ojczyznę wolną pobłogosław Panie.


06 kwi 2014, 19:21
Zobacz profil
Fachowiec
Własny awatar

 REJESTRACJA14 wrz 2011, 21:56

 POSTY        1263
Post Re: Rząd PO - zobowiązania i ich realizacja
Warszawska mapa reprywatyzacji

http://reprywatyzacja.miastojestnasze.org


Reprywatyzacyjny układ warszawski?
Szokująca infografika na temat powiązań polityków, urzędników i handlarza roszczeniami


Obrazek

Stowarzyszenie „Miasto Jest Nasze” opublikowało niezwykle interesującą infografikę przedstawiającą powiązania między politykami i urzędnikami stołecznego Ratusza a jednym ze znanych warszawskich handlarzy roszczeniami - Maciejem Marcinkowskim.


Jak czytamy:

Pierwszy raz problem warszawskiej dzikiej reprywatyzacji ujęty został w sposób tak kompleksowy, dający pojęcie o skali problemu.

W ostatnich miesiącach, również dzięki działaniu naszego stowarzyszenia, wyszło na jaw bardzo wiele faktów rzucających nowe światło na warszawską dziką reprywatyzację. Chcemy je przedstawić w możliwe najbardziej przystępnej formie. Dzisiaj na naszej stronie publikujemy interaktywną infografikę, która przedstawia powiązania między politykami, urzędnikami a handlarzem roszczeniami reprywatyzacyjnymi do działek w eksponowanych miejscach w Warszawie, panem Maciejem Marcinkowskim.

Zestawienie informacji, które zebraliśmy z różnych źródeł, pokazuje sprawę w pełnym świetle, dowodząc, że pan Maciej Marcinkowski działa w bardzo sprzyjającym klimacie. Zarówno Biuro Planowania Przestrzennego, Biuro Gospodarowania Nieruchomościami, jak i burmistrz dzielnicy Śródmieście w ciągu ostatnich dwóch lat wielokrotnie szli mu na rękę, wbrew woli radnych Warszawy oraz mieszkańców. Było tak w przypadku Ogródka Jordanowskiego na ul. Szarej, działki przy placu Zamkowym, działki na placu Defilad i przy ul. Twardej.

W infografice publikujemy również listy, które świadczą o bardzo dużym zaangażowaniu Julii Pitery w sprawę przekazaniu Marcinkowskiemu działki na ulicy Szarej. Działo się to już po społecznych protestach w tej sprawie i po tym jak Rada Warszawy zwróciła się do Prezydenta M. St. Warszawy o rozpoczęcie kontroli procedur reprywatyzacyjnych i wstrzymanie do czasu zakończenia kontroli „jakichkolwiek działań mogących skutkować procesami inwestycyjnymi na wspomnianym terenie”. Każe to postawić pytanie, dlaczego posłanka znana z walki z korupcją zaangażowała się w moralnie tak dwuznaczną sprawę.

Mamy nadzieję, że publikacja „Warszawskiej mapy reprywatyzacji” umożliwi odpowiedź na te pytania i przyczyni się do wzrostu wiedzy wśród warszawiaków na temat procesów reprywatyzacji.


Interaktywna infografika znajduje się na stronie: http://reprywatyzacja.miastojestnasze.org

Ważna uwaga - najciekawsze linki znajdują się nie „pod” zdjęciami widocznymi na infografice, ale w kropkach-powiązaniach między poszczególnymi zdjęciami (np. listy Julii Pitery)

http://wpolityce.pl/polityka/186512-rep ... szczeniami

____________________________________
Ojczyznę wolną pobłogosław Panie.


07 kwi 2014, 20:10
Zobacz profil
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Odpowiedz w wątku   [ Posty: 2579 ]  idź do strony:  Poprzednia strona  1 ... 157, 158, 159, 160, 161, 162, 163 ... 185  Następna strona

 Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
 Nie możesz odpowiadać w wątkach
 Nie możesz edytować swoich postów
 Nie możesz usuwać swoich postów
 Nie możesz dodawać załączników

Skocz do: