Teraz jest 06 wrz 2025, 16:46



Odpowiedz w wątku  [ Posty: 809 ]  idź do strony:  Poprzednia strona  1 ... 24, 25, 26, 27, 28, 29, 30 ... 58  Następna strona
Władcy Marionetek... 
Autor Treść postu
Fachowiec
Własny awatar

 REJESTRACJA14 wrz 2011, 21:56

 POSTY        1263
Post Re: Władcy Marionetek...
GW przeprasza za Polaków? Ja przepraszam za GW i za Michnika

W związku z samozwańczą publikacją przez Wybiórczą przeprosin dla Litwinów w imieniu Polaków za transparent jakiejś grupki kibiców na meczu w Poznaniu, niniejszym przepraszam wszystkich Polaków za Adama Michnika, za zbrodnie jego brata który bawi na emeryturze w Szwecji (w odróżnieniu od podobnych jemu zbrodniarzy hitlerowskich, którzy ścigani są na całym świecie) i za 20 lat działalności jego organu prasowego - "GW", za niszczenie i opluwanie wielu uczciwych i zacnych ludzi.

PS: Jeśli ktoś solidaryzuje się z tym oświadczeniem, to proszę je kopiować i rozpowszechniać. Nie polezie orzeł w GWna.

http://www.blogpress.pl/node/17273

____________________________________
Ojczyznę wolną pobłogosław Panie.


10 sie 2013, 16:55
Zobacz profil
Fachowiec
Własny awatar

 REJESTRACJA14 wrz 2011, 21:56

 POSTY        1263
Post Re: Władcy Marionetek...
Prorządowe media są jeszcze gorsze i bardziej wyjałowione z myśli niż władza, którą wspierają. Weekendowa piątka Michała Karnowskiego

Dziwne są te ostatnie dni.
Nieznośne upały przechodzące w burze, kurtyny wodne w miastach, na czołówkach dzienników telewizyjnych doniesienia o wypadku autobusowym w Chinach w którym nikt nie zginął - wszystko to zdaje się sugerować sezon całkowicie ogórkowy. A jednak, dzieją się rzeczy, które wolne i dociekliwe media powinny drążyć, które naprawdę Polaków interesują i które mają duże znaczenie. Ale nic z tego. Największe serwisy informacyjne starają się za wszelką cenę nie słyszeć i nie widzieć tego, co naprawdę się dzieje. Parafrazując Stefana Kisielewskiego można stwierdzić, że prorządowe media są dziś jeszcze bardziej wyjałowione z poważnej myśli niż władza, którą wspierają. Cóż, oto moja piątka tematów pomijanych, choć ważnych i wartych pogłębienia. Właściwie to piątka ukrywanych skandali.


1. Kolejne zwiększenie zadłużenia kraju. Zbieranie podatków, wydawanie wspólnych pieniędzy i zaciąganie długów to jedna z absolutnie podstawowych funkcji państwa. Wpływa to na każdą dziedzinę tu i teraz, ma ogromne znaczenie dla przyszłości. Kiedy rząd ogłasza wielką dziurę budżetową i zapowiada zniesienie ograniczeń w dalszym zadłużaniu kraju, gdy opozycja podaje dane iż realne zadłużenie jest jeszcze większe, aż prosi się by do gry wkroczyli dziennikarze. Ileż debat można na ten temat zorganizować, jak wiele pasjonujących i dociekliwych materiałów zrealizować... Jaki jest stan faktyczny? Czy rząd kłamał czy się mylił? Czy ktoś poniesie konsekwencje? Czy udźwigniemy taki dług (i nasze dzieci)? Czy los Grecji nie jest przestrogą? Pytania, bardzo ważne, nasuwają się seriami. A u nas - nic, cisza. Krótka migawka, że klepnięto w parlamencie co trzeba. Nawet nie pilna.

Smutne. Kiedyś za to słono zapłacimy.


2. Sprowadzanie pendolino. Opisywaliśmy już na wPolityce.pl, że z taką prędkością jaką u nas ma jeździć ten włoski cud, już dzisiaj pędzą polskie pociągi.

Wystarczyłoby unowocześnić torowiska, a jakość połączeń kolejowych by się poprawiła. Jednak nasza władza nie umie wydać miliardów z Unii na kolej, ale strasznie potrzebuje sukcesu... Chce dać narodowi zabawkę, pokazać gadżecik, rozpędzić propagandę "innowacji" i postępu. Tyle, że cała ta inwestycja w pendolino to dowód na coś odwrotnego, na prowincjonalizm i amatorszczyznę obecnej władzy. Jak bowiem można tylko dla zabawy transferować miliony złotych i setki miejsc pracy do Włoch? Dlaczego nie stworzono programu budowy dobrego pociągu w Polsce? Nie byłby może super szybki, ale byłby wystarczająco szybki! Zachodnie media rozszarpałyby za tak nieodpowiedzialną decyzję każdy (swój) narodowy rząd. U nas się cieszą. Bo są obrazki, bo można budować klimat optymizmu i sukcesu. Zresztą, obrazki specyficzne - na torach syf i brud, a po nich pędzi to cacko. No a wspomniane miejsca pracy? To jest dla nich jakiś problem? Najwyraźniej nie.


3. Wybory w Platformie. Czytam w weekendowym wydaniu "Polska the Times", że

"otoczenie Tuska i on sam mocno zaniepokoili się w pierwszym dniu głosowania internetowego. Okazało się, że spływa dużo głosów na Gowina".

Wymusiło to ponoć na Donaldzie Tusku i jego ludziach zaostrzenie kursu w stosunku do Jarosława Gowina. Czytam i oczom nie wierzę. Piękna ta platformiana demokracja jeśli jeden z kandydatów ma dostęp do bieżących wyników głosowania, zresztą wbrew zapewnieniom iż nie będzie miał. A więc - jeśli to prawdziwa informacja - tak nasz pan premier wyobraża sobie wybory partyjne? To jak wyobraża sobie wybory krajowe? Czy też będzie podglądał prace komisji wyborczej?

Całość tej wewnętrznej kampanii w PO pokazuje, że Tusk nie jest człowiekiem zdolnym do uczciwej rywalizacji. Zgadzam się, że Gowin mu jako premierowi szkodzi. Ale ten koszt był oczywisty gdy bezpośrednie wybory w PO sam pan premier wprowadzał. Skąd więc obecna krytyka? Miała być czysta pokazówka? Imitacja demokracji?


4. Sposób opisywania Kościoła w "Wyborczej". Język i metody po jakie sięga ta gazeta nie byłby tolerowany w żadnym innym wypadku. W cywilizowanych krajach nie pisze się tak o żadnej narodowości, grupie społecznej, mniejszości. U nas też, z tym tylko jednym wyjątkiem - Kościoła katolickiego. Oto czołówka czwartkowego wydania:

Obrazek

Dowiadujemy się z niej, że

"ofiary księży podofilów pokażą twarze".

Kłopot jednak w tym, że na razie nawet nie wiemy jak się nazywają, są tylko imiona i pierwsze litery nazwisk. Nie wiemy czy mówią prawdę, ba, nie wiemy czy ci konkretni ludzie w ogóle istnieją. Takie teksty można produkować na pęczki o każdej grupie społecznej i narodowościowej. Trzy pseudonimy, zero konkretów, i jazda! Tylko, że to nie jest dziennikarstwo. To prymitywna propaganda.

No i ta zbitka - księża-pedofile. Czy po miliardowych oszustwach finansowych dokonanych przez Bernarda Madoffa prasa amerykańska pisała o ludziach oszukanych przez Żydów-oszustów? Nie, i słusznie. Bo takie uogólnienie jest niedopuszczalne, jest zachętą do nienawiści i pogromów. A jednak, wobec księży taką zbitkę można stworzyć. Niepojęte. Pedofilia jest ohydną zbrodnią i powinna być ścigana tak wśród księży, jak nauczycieli czy lekarzy. Ale nie można kilku nagannych przypadków przekładać na całą wielką społeczność! To jest język nienawiści.

No i jeszcze jeden cytat z tej czołówki.

Chcą przerwać zmowę milczenia.

Jaką zmowę? Jakiego milczenia? Media dzień w dzień trąbią o "pedofilii w Kościele", a oni o zmowie milczenia. Kuriozalne.


5. Woodstock a na nim zachowanie Owsiaka, 50-letniego Jakuba Wojewódzkiego Wojewódzkiego i księdza Adama Bonieckiego. Już o tym pisałem, więc teraz krótko: nie ma już wątpliwości, że styczniowa WOŚP jest dźwignią dla skrajnie lewicowej i antykościelnej imprezy w sierpniu. To co robi Owsiak z zaufaniem społecznym jakim go obdarzono, to antykościelne i skrajnie lewicowe wycie jakie dochodzi z jego wakacyjnej imprezy, jest nie do zaakceptowania. Musimy powiedzieć stop bo ksiądz ściskający się z satanistą (wcześniej, na zdjęciu poniżej), wychwalający go (na Woodstocku) bez wstydu, to obraza dla zbyt wielu wspaniałych kapłanów byśmy mogli milczeć.

Byłem kiedyś, jako młody chłopak, wolontariuszem Orkiestry. Dziś deklaruję - nie dam już na nią ani złotówki. Wpłacę na Caritas lub znajdę inny cel.

http://wpolityce.pl/dzienniki/jak-jest- ... rnowskiego

____________________________________
Ojczyznę wolną pobłogosław Panie.


10 sie 2013, 17:35
Zobacz profil
Fachowiec
Własny awatar

 REJESTRACJA14 wrz 2011, 21:56

 POSTY        1263
Post Re: Władcy Marionetek...
Co za upadek. "Nie należy tego słuchać" oraz "zależy jaki pisior" - rządowi komentatorzy wykręcają kota ogonem by obronić Tuska

Czy to już szczyt cynizmu? Niestety, nie możemy tego stwierdzić na pewno, ale bardzo blisko.
Bo co robią prorządowi komentatorzy gdy wychodzi na jaw iż kryterium jakim "obywatelska" partia rządząca kieruje się w obsadzie stanowisk jest jedynie to czy ktoś jest "pisiorem" czy "swoim"? Gdy otwarcie mówi to premier?

Czy wówczas walczą z upartyjnieniem, monopolem jednej formacji, jak z pasją robili to za rządów PiS? Czy piętnują kolesiostwo jak robią to w stosunku do PSL? Czy nazywają to plemiennym sposobem uprawiania polityki? Nie, nic z tego. Zacni komentatorzy prorządowi sięgają wtedy po wszystkie możliwe wykręty byle tylko zamulić sprawę.

I nawet nie przyjdzie im do głowy iż ktoś może pamiętać, że każdą z serii wynurzeń pt. "były współpracownik donosi na Kaczyńskiego", choćby były kompletnie niewiarygodne i đmiesyne, traktowali bardzo serio i międlili po tysiąc razy.

Obrazek

Ale po kolei.

Temat był poruszany w "Loży Prasowej", która zresztą powinna już chyba zmienić nazwę na "Lożę Prasową Mediów Prorządowych" bo przedstawiciela mediów wobec władzy krytycznych, zwłaszcza z tych nie kontrolowanych przez wydawców przemysłu pogardy, można tam spotkać raz na kwartał.

Zaczął Jan Wróbel, który postawił rewolucyjną tezę, że media powinno interesować tylko to co sami politycy zdecydują się opublikować:

Mam ten kłopot z nagraniami, że uważam iż nie należy ich słuchać. Politycy za zamkniętymi drzwiami mówią sobie różne rzeczy. My też sobie za zamkniętymi drzwiami mówimy sobie różne rzeczy. Oficjalne wypowiedzi polityków to jest dla nas żer, a to że oni między sobą mówią pisory, popaprańcy i takie tam to nie jest tajemnicą.

Jak państwo pewnie zauważyli, teza ta nie pojawiła się w ustach Jana Wróbla ani przy okazji tzw. taśm Beger, prowokacji mediów i służb specjalnych, ani przy nagraniach mających rzekomo kompromitować ojca dyrektora Tadeusza Rydzyka, ani nawet po taśmach elbląskich, które były operacją platformerską.

Andrzej Stankiewicz z "Rzeczypospolitej" nie poszedł tak dalej, ale uciekł inteligentnie w nieistotne tutaj dywagacje o tym kto w rządzie Tuska był kiedyś w rządzie PiS. I usprawiedliwił:

To oczywiste zagranie pod publiczkę. Przyjeżdżają doły partyjne i mówią: "Drogi Donaldzie, my mamy tutaj takiego człowieka, który za rządów PiS dawał nam po gębie, a ty go teraz wziąłeś do rządu". A on mówi: "Ja wziąłem? Ja nic nie wiedziałem, zaraz dostanie w zęby. Czyli premier pokazuje, że on tu rządzi. Taka zagrywka propagandowa.

Twardą partyjną linię utrzymał natomiast niezastąpiony Tomasz Wołek. Na pytanie red. Anity Werner czy premier spełni swoją obietnicę i Majcher przestanie być szefem gabinetu politycznego MSW, odpowiedział:

To zależy jakim jest pisiorem. Czy to jest ewolucja poglądów jaką przeszedł choćby Radosław Sikorski czy to jest ktoś kto wyznaje zupełnie inny system wartości niż ten, który obowiązuje w Platformie. Jestem bliski myśleniu Jana Wróbla, to język specyficzny ludzi we własnym gronie.

Nie jest to teza nowa o czym przypomina to zdjęcie.

Obrazek

Trzeba przyznać, że jedynie Wiesław Dębski, były redaktor naczelny "Trybuny", zdobył się na w miarę obiektywny osąd sprawy:

W tej całej sprawie mnie dwie rzeczy zaniepokoiły. Bo wszystkie partie tak robiły, ale to pan premier obiecywał nam dwa razy, w roku 2007 i 2011, że Platforma to będzie inna partia. Że to nie będzie PiS i to SLD wstrętne, że oni będą prawi i sprawiedliwi właśnie. A tak nie jest.

I druga rzecz, w dzisiejszych czasach trzeba uważać na to co się mówi. A politycy nadal uważają, że są u cioci na imieninach.


Cóż pozostaje jak przypomnieć słynny plakat wyborczy pana premiera.

Obrazek

Dziś wiemy, że manipulacja dotyczyła nie tylko "odmłodzenia" twarzy premiera, ale że gdzieś na odwrocie było jeszcze dopisane: "ale zarobią i posady w państwie zachowają tylko moi partyjni koledzy".

A w najnowszym tygodniku "w Sieci"

Obrazek

polecamy m.in. pasjonujący esej Łukasza Warzechy, który celnie wskazuje dlaczego Tusk przegrywa. Wszystko przegrywa.

Obrazek

http://wpolityce.pl/artykuly/60016-co-z ... onic-tuska

* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *

Najpierw dziennikarze "GW" szkalują Polskę na łamach New York Times, a potem Wyborcza przytacza to, jako opinię zagranicznych mediów. Manipulacja?!

michnikowy szmatławiec rekomenduje czytelnikom artykuł amerykańskiej gazety:

"New York Times" o Kaczyńskim: przebiegły strateg powraca

- tak brzmi tytuł w "GW".

Okazuje się, że michnikowemu szmatławcowi nie wystarcza już chyba "autorytet" własnego tytułu. "GW" używa zwrotów:

- pisze dziennik "New York Times"

- pisze nowojorski dziennik

- zauważa amerykańska gazeta.

- pisze "NYT"


I wszystko byłoby okej, gdyby nie okazało się, że współautorem artykułu w "NYT" jest polski dziennikarz Mateusz Zurawik. Nie zgadniecie Państwo w jakim tytule pracuje Zurawik na co dzień… No dobrze, nie trzymajmy czytelników w niepewności. Mateusz Zurawik na profilu GoldenLine przedstawia się jako "dziennikarz, michnikowy szmatławiec Kraków".

Dociekliwi internauci odkryli także, że to stała praktyka polskich mediów mainstreamowych. Drugi przykład: "New York Times" o "Smoleńsku" Krauzego: Będzie polityczna maskarada?

"Smoleńskie podziały dotarły do świata kultury" - pisze o sytuacji w Polsce "New York Times". I przyznaje, że "zawrotna ilość teorii spiskowych" staje się pożywką dla twórców. Powstają satyryczne komiksy, instalacje, filmy dokumentalne, a Antoni Krauze kręci fabularny "Smoleńsk"

- czytamy w streszczeniu przygotowanym przez redaktorów serwisu radia Tok.fm. Oczywiście nigdzie nie jest zaznaczone, że o sytuacji w Polsce "New York Times" pisze piórem Joanny Berendt. Informacje o Joannie Berendt znajdujemy w zakładce AUTORZY Tygodnika WPROST. Berendt przeprowadzała także wywiady dla serwisu gwno.pl.

I tak właśnie wygląda krytyka "ciemnego ludu smoleńskiego" ze strony zagranicznych mediów. Niedaleka ta zagranica...

http://wpolityce.pl/artykuly/59968-najp ... anipulacja

____________________________________
Ojczyznę wolną pobłogosław Panie.


11 sie 2013, 21:46
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA23 sie 2009, 07:34

 POSTY        3657
Post Re: Władcy Marionetek...
wbuluinadzieji                    



Co za upadek.
"Nie należy tego słuchać" oraz "zależy jaki pisior"

- rządowi komentatorzy wykręcają kota ogonem by obronić Tuska

Czy to już szczyt cynizmu?
Nie.
To są Normalne Nowe Wysokie Standardy Polityczne Platformy Żartobliwie Zwanej "Obywatelską"


wbuluinadzieji                    



Trzeba przyznać, że jedynie Wiesław Dębski, były redaktor naczelny "Trybuny", zdobył się na w miarę obiektywny osąd sprawy:
W tej całej sprawie mnie dwie rzeczy zaniepokoiły. Bo wszystkie partie tak robiły, ale to pan premier obiecywał nam dwa razy, w roku 2007 i 2011, że Platforma to będzie inna partia. Że to nie będzie PiS i to SLD wstrętne, że oni będą prawi i sprawiedliwi właśnie. A tak nie jest.
A nie mówiłem?  :wysmiewacz:


Kiedyś myślałem, że większego fałszu i obłudy jak za SLD i większego cwaniaczka z miodem w uszach od Millera już nie może być.
Okazuje się, że może.
PO ma lepszych fachowców od pijaru. A jego guru jest młodym, wykształconym z dużego mniasta.


A oto 10 SPOSOBÓW NA MANIPULACJĘ SPOŁECZEŃSTWEM.

1 – ODWRÓĆ UWAGĘ
Kluczowym elementem kontroli społeczeństwa jest strategia polegająca na odwróceniu uwagi publicznej od istotnych spraw i zmian dokonywanych przez polityczne i ekonomiczne elity, poprzez technikę ciągłego rozpraszania uwagi i nagromadzenia nieistotnych informacji. Strategia odwrócenia uwagi jest również niezbędna aby zapobiec zainteresowaniu społeczeństwa podstawową wiedzą z zakresu nauki, ekonomii, psychologii, neurobiologii i cybernetyki. „Opinia publiczna odwrócona od realnych problemów społecznych, zniewolona przez nieważne sprawy.
Spraw, by społeczeństwo było zajęte, zajęte, zajęte, bez czasu na myślenie, wciąż na roli ze zwierzętami (cyt. tłum. za „Silent Weapons for Quiet Wars”).

2 – STWÓRZ PROBLEMY, PO CZYM ZAPROPONUJ ROZWIĄZANIE
Ta metoda jest również nazywana „problem – reakcja – rozwiązanie”. Tworzy problem, „sytuację”, mającą na celu wywołanie reakcji u odbiorców, którzy będą się domagali podjęcia pewnych kroków zapobiegawczych.
Na przykład: pozwól na rozprzestrzenienie się przemocy, lub zaaranżuj krwawe ataki tak, aby społeczeństwo przyjęło zaostrzenie norm prawnych i przepisów za cenę własnej wolności. (Przykład-spalenie Reichstgu, WTC...)
Lub: wykreuj kryzys ekonomiczny aby usprawiedliwić radykalne cięcia praw społeczeństwa i demontaż świadczeń społecznych.

3 – STOPNIUJ ZMIANY
Akceptacja aż do nieakceptowalnego poziomu. Przesuwaj granicę stopniowo, krok po kroku, przez kolejne lata. W ten sposób przeforsowano radykalnie nowe warunki społeczno-ekonomiczne (neoliberalizm) w latach 1980. i 1990.: minimum świadczeń, prywatyzacja, niepewność jutra, elastyczność, masowe bezrobocie, poziom płac, brak gwarancji godnego zarobku – zmiany, które wprowadzone naraz wywołałyby rewolucję.

4 – ODWLEKAJ ZMIANY
Kolejny sposób na wywołanie akceptacji niemile widzianej zmiany to przedstawienie jej jako „bolesnej konieczności” i otrzymanie przyzwolenia społeczeństwa na wprowadzenie jej w życie w przyszłości. Łatwiej zaakceptować przyszłe poświęcenie, niż poddać się mu z miejsca.
Do tego społeczeństwo,gawiedź, ma zawsze naiwną tendencję do zakładania, że „wszystko będzie dobrze” i że być może uda się uniknąć poświęcenia.
Taka strategia daje społeczeństwu więcej czasu na oswojenie się ze świadomością zmiany, a także na akceptację tej zmiany w atmosferze rezygnacji, kiedy przyjdzie czas.

5 – MÓW DO SPOŁECZEŃSTWA JAK DO MAŁEGO DZIECKA
Większość treści skierowanych do opinii publicznej wykorzystuje sposób wysławiania się, argumentowania czy wręcz tonu protekcjonalnego, jakiego używa się przemawiając do dzieci lub umysłowo chorych. Im bardziej usiłuje się zamglić obraz swojemu rozmówcy, tym chętniej sięga się po taki ton. Dlaczego?
„Jeśli będziesz mówić do osoby tak, jakby miała ona 12 lat, to wtedy, z powodu sugestii, osoba ta prawdopodobnie odpowie lub zareaguje bezkrytycznie, tak jakby rzeczywiście miała 12 lub mniej lat” (zob. Silent Weapons for Quiet War).

6 – SKUP SIĘ NA EMOCJACH, NIE NA REFLEKSJI
Wykorzystywanie aspektu emocjonalnego to klasyczna technika mająca na celu obejście racjonalnej analizy i zdrowego rozsądku jednostki.
Co więcej, użycie mowy nacechowanej emocjonalnie otwiera drzwi do podświadomego zaszczepienia danych idei, pragnień, lęków i niepokojów, impulsów i wywołania określonych zachowań.

7 – UTRZYMAJ SPOŁECZEŃSTWO W IGNORANCJI I PRZECIĘTNOŚCI
Spraw, aby społeczeństwo było niezdolne do zrozumienia technik oraz metod kontroli i zniewolenia.
„Edukacja oferowana niższym klasom musi być na tyle uboga i przeciętna na ile to możliwe, aby przepaść ignorancji pomiędzy niższymi a wyższymi klasami była dla niższych klas niezrozumiała (zob. Silent Weapons for Quiet War).

8 – UTWIERDŹ SPOŁECZEŃSTWO W PRZEKONANIU, ŻE DOBRZE JEST BYĆ PRZECIĘTNYM
Spraw, aby społeczeństwo uwierzyło, że to „cool” być głupim, wulgarnym i niewykształconym.

9 – ZAMIEŃ BUNT NA POCZUCIE WINY
Pozwól, aby jednostki uwierzyły, że są jedynymi winnymi swoich niepowodzeń, a to przez niedostatek inteligencji, zdolności, starań.  Tak więc, zamiast buntować się przeciwko systemowi ekonomicznemu, jednostka będzie żyła w poczuciu dewaluacji własnej wartości, winy, co prowadzi do depresji, a ta do zahamowania działań.
A bez działań nie ma rewolucji!

10 – POZNAJ LUDZI LEPIEJ NIŻ ONI SAMYCH SIEBIE
Przez ostatnich 50 lat szybki postęp w nauce wygenerował rosnącą przepaść pomiędzy wiedzą dostępną szerokim masom a tą zarezerwowaną dla wąskich elit. Dzięki biologii, neurobiologii i psychologii stosowanej „system” osiągnął zaawansowaną wiedzę na temat istnień ludzkich, zarówno fizyczną jak i psychologiczną.
Obecnie system zna lepiej jednostkę niż ona sama siebie. Oznacza to, że w większości przypadków ma on większą kontrolę nad jednostkami, niż jednostki nad sobą.

Coś Wam to mówi?
Z czymś się kojarzy?
Coś przyPOmina?

____________________________________
Videtur et hoc mihi Platforninem non debere esse
Poza tym uważam że Platformę należy zniszczyć
/Katon starszy/


Ostatnio edytowano 14 sie 2013, 17:48 przez Badman, łącznie edytowano 4 razy



14 sie 2013, 17:44
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA10 lis 2006, 07:34

 POSTY        3465
Post Re: Władcy Marionetek...
ORĘDZIE NIENAWIŚCI

Od przegranych wyborów parlamentarnych w roku 2005 jedynym czynnikiem integrującym środowisko Platformy stała się nienawiść do wszystkiego, co związane z partią Kaczyńskich.

W równej mierze była ona efektem ambicjonalnej traumy Donalda Tuska oraz niemniej mocnego lęku, jaki musiał odczuwać Bronisław Komorowski, obawiając się publikacji treści aneksu do Raportu z Weryfikacji WSI.

Wielu innych polityków PO, biznesmenów, dziennikarzy i ludzi życia publicznego odczuwało wówczas zagrożenie możliwością ujawnienia ich kontaktów i interesów prowadzonych pod dyktando wojskowej bezpieki. Wkrótce więc pod szyldem Platformy zgromadziło się dość wszelkiego rodzaju renegatów, frustratów i „skrzywdzonej” rządami PiS-u agentury, by uczynić z tego środowiska skansen agresywnych typów, złączonych wspólnotą nienawiści i żądzą odwetu.

Działający w ideowej pustce ludzie PO musieli znaleźć formułę, która pozwoliłaby im dotrzeć do społeczeństwa.
Nie potrafiąc przedstawić żadnej koncepcji pozytywnej, postanowili odwoływać się do negatywnych emocji i najniższych instynktów, tworzenia fałszywych obrazów, budowania irracjonalnej niechęci i lęków. Na tym fundamencie zbudowano pozycję Platformy, wmawiając społeczeństwu, że wybór ekipy Tuska uchroni Polaków przed straszliwą katastrofą „kaczyzmu”.

Bez PiS-u i braci Kaczyńskich, środowisko PO nie tylko nie potrafiłoby zbudować żadnego przekazu, ale nie miało motywacji do działania.
To nienawiść do rywali politycznych i lęk przed utratą władzy od początku wyznaczały poszczególne etapy działań: począwszy od czystek w służbach specjalnych i poszukiwania prokuratorskich „haków”, poprzez aferę marszałkową i bondaryzację służb, po zbliżenie z putinowską Rosją i zastawienie pułapki smoleńskiej. Kampania nienawiści, jaką do dziś prowadzi reżim, nie jest niczym nowym.

„Ruchy i systemy totalitarne wszelkich odcieni potrzebują nienawiści nie tyle przeciw zewnętrznym wrogom i zagrożeniom, ile przeciwko własnemu społeczeństwu; nie tyle, by utrzymać gotowość do walki, ile by tych, których wychowują i wzywają do nienawiści, wewnętrznie spustoszyć, obezwładnić duchowo, a tym samym uniezdolnić do oporu. Nieustające, bezgłośne, lecz całkiem jasne orędzie powiada:
"Wy jesteście doskonali, tamci są zgnili ze szczętem. Już dawno żylibyście w raju, gdyby złość waszych wrogów nie stała na przeszkodzie”

– pisał w latach 70. Leszek Kołakowski. Nie mógł wiedzieć, że 40 lat później, tymi słowami będzie można zdefiniować środowisko, które pod przykrywką „obywatelskości” uczyniło z nienawiści główną broń polityczną.


Kwintesencją orędzia, o którym mówił Kołakowski mogłyby stać się słowa Bronisława Komorowskiego z 13 listopada 2009 r.:
„Póki jest ten prezydent, nie da się dobrze rządzić”.
I ich kłamliwe uzasadnienie - „do wyborów prezydenckich trudne reformy będą leżały odłogiem, bo urząd prezydenta jest wielkim i skutecznym hamulcowym".

Komorowski wyraził wówczas nadzieję, że „nowym prezydentem zostanie ktoś, kto będzie wspierał modernizację Polski i brał na siebie cząstkę odpowiedzialności za trudne decyzje, bo prezydent nie może być wyłącznie recenzentem pracy rządu i hamulcowym”.
Stwierdził również, że nie zna „ani jednego przykładu, gdy prezydent zachęcał do jakiejkolwiek reformy czy zmiany", a na uwagę, że Lech Kaczyński wspierał likwidację WSI, Komorowski odparł, że "zlikwidowanie wojskowego wywiadu nie zasługuje na miano reformy, tylko szaleństwa".


Dzisiejszy lokator Belwederu, był przez lata głównym krzewicielem orędzia nienawiści i tylko szczelnej osłonie medialnej oraz tchórzostwu żurnalistów, Polacy zawdzięczają, że może być dziś kreowany na zwolennika ugodowości i  koncyliacyjnego „męża stanu”.


Niemal każda wypowiedź Komorowskiego na temat rywali politycznych budowana była na retoryce nienawiści.
Pamiętamy cyniczne słowa „jaka wizyta, taki zamach”, „póki jest ten prezydent, nie da się dobrze rządzić” czy wypowiedziane na trzy miesiące przed tragedią smoleńską życzenie - „chciałbym skrócić zły okres prezydentury Lecha Kaczyńskiego”.

Określenia - „popłuczyny endeckie, które szkodzą Polsce”, „ekipa oszalała na punkcie nienawiści do WSI”, „sekta wierząca w politycznego szatana” czy  „Polska w rękach drobnych cwaniaczków, drobnych pijaczków, którzy sięgają po najwyższe funkcje” – należą do mniej znanych epitetów, jakimi Komorowski obdarzał przed laty swoich przeciwników.

O kulturze politycznej tego człowieka, jak też o jego rzeczywistym stosunku do kobiet (szczególnie w kontekście późniejszych umizgów i bredni o parytetach) niech świadczy wypowiedź ze stycznia 2009 roku, dotycząca chamskich słów, jakie Janusz Palikot, najbliższy przyjaciel Komorowskiego wypowiedział na temat posłanki PiS Grażyny Gęsickiej.

"Kobieta w polityce podlega takim samym regułom jak mężczyzna" – perorował  wówczas Komorowski i uznał, że „”Donald Tusk nie powinien przepraszać za słowa Janusza Palikota o ‘politycznej prostytucji’ Grażyny Gęsickiej”.

Niewiele miesięcy później w dokumencie zatytułowanym „Moja wizja Polski”, kandydat na prezydenta Komorowski przedstawił zbiór emfatycznych frazesów, wśród których znalazły się słowa:„Polsce potrzebna jest polityka oparta na rozwadze w działaniu, szacunku dla ludzi inaczej myślących i dostrzeganiu w politycznym przeciwniku partnera”.

Miarą owego „szacunku” był widok roześmianej  :lol:  twarzy Komorowskiego, gdy prezydent Kaczyński wracał w trumnie z nieludzkiej ziemi oraz zanegowanie całego dorobku politycznego poprzednika.

Obrazek
Komorowski z Tuskiem szczęśliwi śmieją się przed przylotem trumien ze Smoleńska na warszawskim Okęciu. Między nimi Borusewicz.
Źródło: http://www.se.pl/wydarzenia/kraj/komoro ... 44290.html

W wywiadzie, jakiego Komorowski udzielił portalowi Onet w listopadzie 2010 roku, znalazły się słowa, które można nazwać esencją szyderstwa - „wielu w Europie z ulgą przyjęło, że zakończył się etap walki o samolot, krzesło, o to, kto jedzie na jaki szczyt, itp.”.
Autor życzenia - „chciałbym skrócić zły okres prezydentury Lecha Kaczyńskiego”, które po trzech miesiącach znalazło spełnienie w lesie smoleńskim, nie potrafił ukryć swojego stosunku do polskiego prezydenta .


„Nie chcę oceniać mojego poprzednika” – deklarował Komorowski, by natychmiast stwierdzić: „Powiem tylko, że nieszczęście się zdarzyło kiedy jeden jedyny raz w ciągu całych dwudziestu lat prezydent zablokował cały pakiet reform systemowych. Zdarzyło się to raz i mam nadzieję, że drugi raz się to nie zdarzy”.
Zachłyśnięty nowym stanowiskiem, lokator Belwederu pozwolił sobie również na wyrażenie kolejnych życzeń - „Wyobrażam sobie PiS bez Kaczyńskiego. Nawet nie przychodzi mi to ze specjalną trudnością. [...]Na szczęście świat nie kończy się na Jarosławie Kaczyńskim i na PiS. Są obywatele, są wyborcy i oni oceniają kto jest warty nagrody, a kto kary za zdolność do współpracy lub jej brak. Wierzę, że doczekamy takiego momentu współpracy i bardzo tego chcę. Z Jarosławem Kaczyńskim lub bez Jarosława Kaczyńskiego.”

Medialna zasłona milczenia rozciągnięta nad zachowaniami Komorowskiego nie pozwala Polakom zrozumieć, że cała logika tej prezydentury, podobnie jak logika rządów PO została zbudowana na nienawiści i pogardzie dla przeciwników politycznych. Nienawiści tak wielkiej, że nie cofnęła się przed paktowaniem z obcym mocarstwem i wspólnych działaniach przeciwko polskiemu prezydentowi.

Pora przyjąć, że wyrzeczenie się przez PO agresji lub rezygnacja z głoszenia orędzia nienawiści, nie jest i nigdy nie będzie możliwe. Musiałoby bowiem doprowadzić do unicestwienia tej grupy, do jej rzeczywistej samolikwidacji i utraty jedynego fundamentu, na którym opiera się to środowisko.

Artykuł opublikowany w nr 31/2013 Gazety Polskiej
piątek, 12 lipca 2013
Autor: Aleksander Ścios  

http://bezdekretu.blogspot.com/


Czy to jasne  i zrozumiałe dla wszystkich?
Czy dotarło do świadomości?
Czy są jeszcze jakieś lemingi nie rozumiejące w czym rzecz?

____________________________________
"Demokracja to cztery wilki i owca głosujące o obiedzie" R.A.Heinlein


Ostatnio edytowano 19 sie 2013, 15:03 przez kominiarz, łącznie edytowano 1 raz



19 sie 2013, 14:59
Zobacz profil
Fachowiec
Własny awatar

 REJESTRACJA14 wrz 2011, 21:56

 POSTY        1263
Post Re: Władcy Marionetek...
Operacja - straszenie PiS-em: „Wyborcza” znów odgrzewa skandal, którego nie było

Antoni Macierewicz wygrywa procesy, a mimo to MON zawiera ugody z osobami, z którymi wygrał obecny poseł PiS-u. Jednak maintstreamowe media piszą, że MON płaci za Antoniego Macierewicza. Dziś sprawę „odgrzała” Ewa Siedlecka: na łamach „GW” pisze, że „Macierewicz bezkarnie zlikwidował WSI, a państwo wciąż płaci za jego raport”.


Warto przypomnieć, że niedawno Antoni Macierewicz wygrał prawomocnie proces z Agorą, wydawcy „GW” - Agora jest zobowiązana przez sąd do przeproszenia Antoniego Macierewicza za kłamstwa, które o nim pisała. Sprawa powraca co jakiś czas, a schemat nagłaśniania „skandalu” zawsze jest podobny i uczestniczą w nim te same media.

Co ciekawe kilka miesięcy temu „GW” jako „news” podała informację o zarządzeniu sprzed... półtora roku, podpisanym jeszcze przez ministra Bogdana Klicha, ministra obrony narodowej w poprzednim rządzie. „MON publikuje w swoim Dzienniku Urzędowym oświadczenia, w których przeprasza 11 osób pomówionych o współpracę z WSI” - pisze „Wyborcza”. Wśród przepraszanych przez MON są nawet osoby, które nigdy nie pozwały Antoniego Macierewicza - z obawy o przegraną w sądzie.

Do tej pory Antoni Macierewicz (PiS) - twórca Służby Kontrwywiadu Wojskowego, szef Komisji Weryfikacyjnej WSI, były wiceminister obrony narodowej - wygrał niemal wszystkie procesy wytoczone mu w związku z Raportem z Weryfikacji WSI. Co ciekawe, w procesach, które dotyczyły tych samych spraw, Ministerstwo Obrony Narodowej poddawało się walkowerem i zawierało ugody. W wyniku tych decyzji Skarb Państwa stracił setki tysięcy złotych. O takim sposobie zakończenia spraw zadecydował były już szef MON Bogdan Klich (PO).

Dotychczas Antoni Macierewicz wygrał prawomocnie procesy m.in. po raz kolejny w pierwszej instancji z Mariuszem Walterem, byłym szefem TVN, z Janem Wejchertem, b. członkiem zarządu Orlenu Krzysztofem Kluzkiem, b. współpracownikiem WSI w handlu bronią Edmundem Ochnio oraz Marcinem Krzyżychą, b. dyrektorem biura Senatu RP, szefa wywiadu WSI Waldemara Żaka. Sąd uznał, że Macierewicz miał prawo publikować te informacje. Mimo to prorządowe media sugerują, że to Antoni Macierewicz naraził skarb państwa na straty.

Poniżej lista niektórych spraw wygranych przez Antoniego Macierewicza:

- z Waldemarem Żakiem, byłym szefem wywiadu Wojskowych Służb Informacyjnych

- z właścicielem telewizji Polsat Zygmuntem Solorzem-Żakiem

- z dziennikarzem Edwardem Mikołajczykiem.

- z Bogdanem Klichem - w czasie, gdy był szefem MON (19 kwietnia 2010 r.), sprawa dotyczyła materiałów WSI

- z Krzysztofem Biernatem, współpracownikiem WSI

- z Tomaszem Romaniukiem, współpracownikiem WSI

- z Jackiem Wojnarowskim, współpracownikiem WSI

http://niezalezna.pl/45000-operacja-str ... o-nie-bylo

____________________________________
Ojczyznę wolną pobłogosław Panie.


20 sie 2013, 22:32
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA10 lis 2006, 07:34

 POSTY        3465
Post Re: Władcy Marionetek...
List otwarty do min. Bartłomieja Sienkiewicza

Mówiąc szczerze, niedobrze mi się robi, gdy słyszę Pana kolejne deklaracje, po kogo to Pan idzie, kto ma się bać, kogo Pan będzie siłą socjalizował i kto dostanie policyjną pałą przez grzbiet. Jeśli Pan jest szeryfem, to wyłącznie odpustowym
Łukasz Warzecha

Szanowny Panie Ministrze Sienkiewicz.
Mam dla Pana pewną radę. Żeby odgrywać twardego szeryfa, który chce chronić zwykłych ludzi, trzeba mieć do tego warunki. Pan ich nie ma - pisze Łukasz Warzecha w najnowszym felietonie dla WP.PL.

Po pierwsze - nie ma ich Pan osobiście. Nie jest Pan Rudolphem Giulianim ani Williamem Brattonem, który na początku lat 90. postawił na nogi zdegenerowaną nowojorską policję. Pan jest kawiarnianym dandysem, który dzięki bliskości do obozu władzy został ministrem spraw wewnętrznych. Jest Pan człowiekiem wybitnie inteligentnym i błyskotliwym, zna się Pan na służbach specjalnych i polityce międzynarodowej, ale te cechy absolutnie nie wystarczą, żeby robić z siebie szeryfa. Przeciwnie nawet - w niektórych sytuacjach mogą sprawiać, że się w takiej roli wygląda śmiesznie. I Pan niestety w tę właśnie stronę zmierza z ogromną konsekwencją.

Po drugie - nie ma Pan warunków w sensie środków do osiągnięcia celów. Bo z kim Pan chce szeryfa odgrywać? Z polską, pożal się Boże, policją? No, owszem, może starczy jej sił, żeby zrealizować kilka Pańskich zleceń, motywowanych głównie piarowym zapotrzebowaniem tonącej w zastraszającym tempie władzy. Może zrobi Pan jakąś akcję przeciwko kibicom, wsadzi Pan tego czy owego, którego w końcu trzeba będzie i tak z aresztu wypuścić, bo prokuratura nie będzie w stanie uściubić dowodów na skonstruowanie aktu oskarżenia, który by się trzymał kupy. Może zamknie Pan jakiegoś kolejnego wyhodowanego pracowicie przez ABW internetowego ekstremistę, na którego trzeba chuchać i dmuchać przez pół roku, zanim napisze na Facebooku, że chciałby zabić prezydenta. Ale od tego, Panie ministrze, do bycia twardym szeryfem, jeszcze tyyyyyle albo i więcej.

Jest Pan erudytą, więc pewnie zna Pan historię dwóch wspomnianych przeze mnie wcześniej osób. Z nich dwóch Giuliani był politykiem, Bratton policjantem i to ten ostatni tak naprawdę przywrócił Nowy Jork ludziom. Ten pierwszy chciał przypisać sobie większość zasług i panowie się rozstali. Tyle że Pan nie jest ani jednym, ani drugim. Nie jest Pan ani policjantem, rozumiejącym, czego potrzeba ludziom, aby czuli się bezpieczniej, ani nie jest Pan Giulianim, choćby dlatego, że nie ma Pan swojego Brattona i mieć go Pan nie będzie. Polska policja to struktura do tego stopnia zdegenerowana, że próżno wśród najwyższych szarż szukać choćby kandydata na pół Brattona. A gdyby nawet taki był, nigdy nie zostałby komendantem głównym. A gdyby nawet został, to po kilku miesiącach stare wilki by go zjadły. Albo popełniłby seryjne samobójstwo. Ale polskiego Brattona nie będzie, bo policja w takim kształcie, w jakim istnieje od 1990 r., nie jest już w stanie stać się służbą naprawdę chroniącą obywateli. To wymagałoby w zasadzie zbudowania jej niemal od zera na nowo.

Mimo to przypomnę Panu, za co nowojorczycy pokochali Williama Brattona, przybysza spoza ich miasta, potem szefa policji metra w NYC, a na koniec szefa całego NYPD. Nie za to, że walczył z jakąś grupą ekstremistów (choć ich nie brakowało). Nie za to, że na konferencji prasowej z marsową miną numer 12 zwracał się do jakichś marginalnych pseudonazistów "Idziemy po was!" Gdyby Bratton działał tak, jak Pan działa, Giuliani wykopałby go ze stołka po dwóch tygodniach, a ludzie zabiliby go śmiechem.

Bratton został ukochanym szeryfem nowojorczyków, bo zajął się tym, co ich najbardziej męczyło: obdartusami, którzy wymuszali kasę na skrzyżowaniach, myjąc szyby brudnymi ścierami, menelami, którzy zaanektowali miejskie parki, ulicznymi handlarzami narkotyków, terroryzującymi sąsiedztwo. Wprowadził słynną zasadę "zero tolerancji" z tym, że jej znaczenie jest u nas niemal zawsze fałszywie rozumiane. Oznaczało to bowiem nie tylko wyciągnięcie wniosków z zasady wybitej szyby. Przypomnijmy - mówi ona, że jeżeli gdzieś pojawi się jedna zbita szyba i nie będzie reakcji, wkrótce cała okolica zostanie zdemolowana. Wniosek z tego, że policja ma reagować na drobiazgi, co przełoży się na spadek także poważniejszej przestępczości. Nowy Jork jest dowodem, że ta zasada się sprawdza. Polska także jest na to dowodem, tyle że odwrotnym.

Zasada "zero tolerancji" działała także w drugą stronę i oznaczała: zero tolerancji dla policjantów łamiących prawo i niewypełniających swoich zadań. Bratton doskonale rozumiał, że tylko w ten sposób zbuduje się zaufanie obywateli do policji wśród obywateli, bez którego nie ma dobrej współpracy, a bez współpracy nie ma skutecznej prewencji. Pan tego, zdaje się, kompletnie nie rozumie. Nie interesuje Pana zagadnienie zaufanie ludzi do policji. W 2012 r. policji ufało w sumie 65 proc. Polaków. Moim zdaniem to porażka tej instytucji, jeśli wziąć pod uwagę, że to podstawowa służba, mająca zapewniać obywatelom poczucie bezpieczeństwa. Wiele amerykańskich służb policyjnych umieszcza na swoich samochodach motto protect and serve, czyli "chronić i służyć". Jadąc ostatnio przez Czechy z zaskoczeniem dostrzegłem, że to samo hasło widnieje na samochodach tamtejszej policji (oczywiście w czeskiej wersji: Pomáhat a chránit), a posługuje się nim zapewne wiele innych służb policyjnych w Europie.

Powie Pan, że na policyjnym aucie można umieścić dowolny napis i nic to nie znaczy. Dla mnie to jednak charakterystyczne, że w Polsce po 1989 r. to światowe policyjne motto nie pojawiło się w żadnej formie. I to wiele mówi, bo polska policja nie rozumiała i nie rozumie nadal, że ma służyć obywatelom, a Pan swoimi infantylnymi pokrzykiwaniami na konferencjach prasowych utwierdza policyjne przekonanie o tym, że celem nie jest pomaganie ludziom, ale tępe i bezmyślne egzekwowanie przepisów. Polski policjant nie jest przyjacielem, ale potencjalnym wrogiem, często aroganckim, chamskim i wulgarnym. Teraz wie od Pana, że ma gonić kiboli i „faszystów”. Inne sprawy może mieć w zasadzie gdzieś, byle statystyk nie zawalał, bo potem może się nimi pochwalić niedorzecznik Sokołowski. A najlepszym sposobem na niezawalanie statystyk jest nieprzyjmowanie zgłoszeń od ludzi i spławianie ich jak się da. Mechanizm prosty i sprawdzony. Aby się dowiedzieć, jaka jest różnica między policyjnymi statystykami a faktycznym poziomem przestępczości, wystarczy sięgnąć po badania wiktymizacyjne, prowadzone od lat m.in. przez prof. Siemaszkę.

Mówiąc szczerze, niedobrze mi się robi, gdy słyszę Pana kolejne deklaracje, po kogo to Pan idzie, kto ma się bać, kogo Pan będzie siłą socjalizował i kto dostanie policyjną pałą przez grzbiet. Jeśli Pan jest szeryfem, to wyłącznie odpustowym. Od Brattona i Giulianiego dzielą Pana lata świetlne, a o tym, czego boją się Polacy, ma Pan takie pojęcie jak nuworysz, siedzący w chronionej przez prywatną firmę willi za trzymetrowym płotem. No, ale w końcu czego można oczekiwać po ministrze sypiącego się rządu, który klajstruje rzeczywistość taśmą klejącą?

Łukasz Warzecha

http://wiadomosci.wp.pl/kat,1027139,tit ... &_ticrsn=3

____________________________________
"Demokracja to cztery wilki i owca głosujące o obiedzie" R.A.Heinlein


23 sie 2013, 08:53
Zobacz profil
Fachowiec
Własny awatar

 REJESTRACJA14 wrz 2011, 21:56

 POSTY        1263
Post Re: Władcy Marionetek...
"Czuję wielką odrazę do TVN-u.
Polityczno-dziennikarska hałastro, gardzę wami."
Emocjonalny tekst dziennikarza sportowego o rządzącym establishmencie


Polityczno-dziennikarska hałastro, gardzę wami!
- pisze w bardzo emocjonalnym tonie Krzysztof Stanowski, dziennikarz piłkarskiego portalu Weszło.


Tekst poświęcony jest temu, jak wyglądają dziś największe media i jak - do współpracy z rządzącymi - manipulują rzeczywistością. Choć Stanowskiemu daleko do prawicy, PiS-u i konserwatyzmu, to jego ocena jest jednoznaczna:

Politycy i niektóre media to dziś jedna banda, walcząca o wpływy w białych rękawiczkach, stosując metodę kłamstw i niedopowiedzeń. Banda, która zapomniała, do czego została powołana. Przeobraziła się w organizację mającą na celu zagarnięciu jak największych pieniędzy, metodą otumaniania ludzi. Media zamiast podawać informacje, żonglują nimi, a politycy podczepiają się pod głośne i wygodne dla siebie tematy, bardziej niż interesem społecznym i przyzwoitością, kierując się sondażami. Sondaże mówią: więcej ludzi nie lubi kibiców niż lubi, więc do wyborów można tym grać
- irytuje się Stanowski.

I dla przykładu podaje wydanie "Faktów", w którym nie było ani jednej sensownej informacji. W zamian pokazano, jak służby naszego państwa dzielnie walczą z kibicami:

Czuję wielką odrazę do TVN-u. Czułem ją dzisiaj, gdy pokazywano w "Faktach", jak jakaś kobiecina odpowiedzialna podobna za transparent o litewskim chamie jest prowadzona przez funkcjonariusza w kominiarce, wyciągnięta z domu z samego rana, a dziennikarz nie zadaje jakże oczywistego pytania: czy to aby nie przesada? Czuję odrazę, gdy słyszę ministra, który mówi, iż "państwo ma monopol na przemoc fizyczną", a nikt go nie pyta, czy aby nie zgłupiał
- złości się Stanowski.

Dziennikarz tłumaczy, jak przeszkadza mu zajmowanie się przez TVN polską rzeczywistością:

Apelowałbym, by wprowadzić karę pozbawienia wolności dla polityków, którzy zdobywają władzę obietnicami, których nie mają zamiaru realizować. Poszedłby siedzieć nawet premier, który najpierw chciał abonament telewizyjny kasować, a wyszło na to, że skupił się na podniesieniu skuteczności jego ściągalności. Szczegół? Owszem. Ale znamienny - że słowa nic nie znaczą, a ludzie każde przedwyborcze kłamstewko wybaczą. Ale przecież TVN się tym nie zajmie. Bójka w Gdyni, Hanka w metrze, pies w Białym Domu. By żyło się lepiej. Tuskom i Kuźniarom.
Nienawidzę was
- puentuje.

Całość tekstu na portalu weszlo.com.

http://wpolityce.pl/artykuly/60932-czuj ... lishmencie

____________________________________
Ojczyznę wolną pobłogosław Panie.


Ostatnio edytowano 25 sie 2013, 14:02 przez Nadir, łącznie edytowano 1 raz

Drobne korekty redaktorskie



25 sie 2013, 13:58
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA21 paź 2006, 19:09

 POSTY        7731

 LOKALIZACJATriCity
Post Re: Władcy Marionetek...
Erotyczne pobicie i nieumyślne uduszenie
W Polsce żaden układ nie istnieje - Kaczyński jest w błędzie.       


1. Drugiego stycznia 2010 roku w Białymstoku, we własnym mieszkaniu, została zamordowana Marta K., aplikantka adwokacka. Młoda kobieta została pobita, a następnie uduszona. Sprawcą zabójstwa okazał się znajomy ofiary, białostocki adwokat Maciej T. którego sąd, na wniosek prokuratora, osadził w areszcie. Wkrótce sprawa trafiła do białostockiego sądu.
Tu powstał pewien problem, bowiem oskarżony o zabójstwo mecenas T. ma bliskie związki rodzinne z białostockim sądem rodzinnym… przepraszam, z białostockim sądem apelacyjnym. Jest bowiem bratankiem jednego z wysokich rangą białostockich sędziów, jest też rodzinnie powiązany z innym sędzią, byłym prezesem białostockiego sądu.
W tej sytuacji wszyscy sędziowie białostoccy wyłączyli się od rozpatrywania sprawy i pr5oces został przeniesiony do sądu w Lublinie, który błyskawicznie zabrał się do osądzenia sprawy oskarżonego bratanka.

2. W toku procesu pojawiła sie wersja, (opieram sie na publicznie dostępnej wiedzy, pochodzącej z oficjalnego stanowiska Prokuratora Generalnego, o czym dalej), że bratanek owszem zabił, ale nieumyślnie. Stało się to w miłosnym uniesieniu, bicie i duszenie miało zwiększyć siłę doznań seksualnych, może trochę we wzmocnieniu wrażeń przesadził, ale przecież nie chciał zabić dziewczyny. Najlepszy dowód, że do denatki wezwał pogotowie ratunkowe oraz wyraził żal z powodu jej nieoczekiwanej śmierci.
Sąd lubelski wzruszył się tym wyjaśnieniem do tego stopnia, że w marcu 2011 roku uchylił tymczasowe aresztowanie bratanka. Skoro pobicie i uduszenie było nieumyślne, to przetrzymywanie w areszcie byłoby aktem niesprawiedliwości i krzywdy. Sądowi nie przeszkodziło w jego wzruszeniu, że twarz zabitej dziewczyny była jedną krwawą miazgą, połamane kości…
Bratanek sędziego jest dziś bodaj jedynym w Polsce oskarżonym o zabójstwo, odpowiadającym z wolnej stopy. Proces trwa już trzeci rok, sąd rozpatruje sprawę z wielką wnikliwością, proces musi w związku z tym trwać długo. Starannie roztrząsane są kwestie związane z seksualnością zabitej dziewczyny…

3. Rodzice ofiary zwrócili się do mnie, a ponieważ jako eurodeputowany jestem w Polsce zwykłym obywatelem, czyli nikim – zwróciłem się o interwencję do senatorów Prawa i Sprawiedliwości, a ci napisali oświadczenie do Prokuratora Generalnego Andrzeja Seremeta i zapytali wprost – czy uwolnienie mecenasa nie wynika przypadkiem z koleżeńskiej przysługi sądu lubelskiego, z uwagi na białostockie koneksje oskarżonego. I dlaczego prokuratura widzi to wszystko i nie grzmi.
Prokurator Seremet solennie zapewnił senatorów, że ich podejrzenia i obawy są całkowicie bezpodstawne. Proces mecenasa-bratanka toczy się co prawda długo, ale zgodnie z wszelkimi regułami, a rodzinne związki oskarżonego z wymiarem sprawiedliwości nie maja dla biegu sprawy żadnego znaczenia.

4. Rodzice zabitej dziewczyny trochę się denerwują, gdy w drodze na cmentarz, na grób córki, spotykają czasem spacerującego beztrosko po Białymstoku mecenasa-bratanka. Widzą w tym akt niesprawiedliwości, ale będę musiał im wytłumaczyć, że ich zdenerwowanie jest zupełnie niepotrzebne. Mamy przecież w Polsce niezawisły wymiar sprawiedliwości, mamy niezależną prokuraturę, do których nikt nie ma prawa się wtrącać i które nie kierują się żadnymi rodzinnymi czy koleżeńskimi układami. Wymiar sprawiedliwości osądzi sprawę zabójstwa ich córki bezstronnie i sprawiedliwie. Niech spokojnie sobie chodzą na ten cmentarz, pala znicze, podlewają kwiatki, a sąd na pewno wyda sprawiedliwy wyrok.
Prawdopodobnie uzna, że pobicie i uduszenie dziewczyny było nieumyślne, wtedy pewnie orzeknie karę w zawieszeniu i sprawiedliwości stanie się zadość.

5. Aż mi wstyd i głupio, że i ja przez chwilę podejrzewałem sąd lubelski o stronniczość. Pobicie może być przecież nieumyślne, a uduszenie tym bardziej.
Naprawdę, czepiam się tych sądów bez opamiętania…

6. Prokurator Seremet w odpowiedzi senatorom dodał również tradycyjną formułkę, że jako prokurator generalny generalnie nic nie może zrobić w tej sprawie, ani w żadnej innej, bo podlegli mu prokuratorzy są od niego całkowicie niezależni. Zasadę tę wprowadziła w 2009 roku koalicja PO-PSL-SLD w ramach powszechnej dekaczyzacji kraju.
Prokurator Generalny w ostatnich słowach swego listu zaznaczył też, że sprawą będzie się jednak interesował. Nie wiadomo jak, ale będzie. Pewnie gazety o tym procesie sobie poczyta, bo akt czytać mu nie wolno, byłoby to naruszanie niezależności prokuratorów.

7. Przed zaśnięciem powtórzę sobie ze dwadzieścia razy – Rzeczpospolita Polska jest demokratycznym państwem prawnym, urzeczywistniającym zasady sprawiedliwości społecznej, Rzeczpospolita Polska jest demokratycznym państwem prawnym, urzeczywistniającym zasady sprawiedliwości społecznej, Rzeczpospolita Polska jest demo….

PS.
Zapomniałem jeszcze ważną rzecz dodać – Jarosław Kaczyński jest w błędzie, w Polsce żaden układ nie istnieje…


Autor: Janusz Wojciechowski
Janusz Czesław Wojciechowski – polski polityk i prawnik, sędzia, były prezes Najwyższej Izby Kontroli, poseł na Sejm II kadencji, wicemarszałek IV kadencji Sejmu, od 2004 deputowany do Parlamentu Europejskiego
Źródło: Oficjalny blog polityczny.
http://januszwojciechowski.blog.onet.pl ... uduszenie/

____________________________________
Nie jesteś tym, kim myślisz, że jesteś - lecz tym, kim się stajesz, gdy myślisz kim jesteś.


08 wrz 2013, 11:05
Zobacz profil
Fachowiec
Własny awatar

 REJESTRACJA14 wrz 2011, 21:56

 POSTY        1263
Post Re: Władcy Marionetek...
Ostre starcia w wewnętrznej kampanii Platformy. Ludzie Donalda Tuska wpływają na CBOS, by poprawić samopoczucie premiera

Centrum Badania Opinii Społecznej to specyficzny ośrodek badawczy. Gdy wszystkie inne instytuty i sondażownie wskazują na 10-12 punktów procentowych straty Platformy do PiS, CBOS potrafi wesprzeć premiera badaniem, z którego wynika, że to PO jest prowadzeniu.
Tak było jeszcze kilka tygodni temu.

Wyniki tego sondażu posłużyły zresztą politykom Platformy do udowodnienia, że ich partia wychodzi z kryzysu. I choć kolejne badania tego nie potwierdzały, to CBOS pozwolił parlamentarzystom PO złapać choć mały oddech. O kulisach nacisków KPRM na CBOS pisze dziś "Rzeczpospolita". W artykule poświęconym wewnętrznym przepychankom w Platformie, znajdujemy ciekawy fragment.

W tej wojnie było sporo elementów komicznych – jak wówczas, gdy przedstawiciele Kancelarii Premiera doprowadzili do usunięcia Schetyny z badań popularności polityków przeprowadzanych przez CBOS, bo zaczął się zbliżać do Tuska.

W tekście podobnych kwiatków jest więcej. Kampania wyborcza PO w regionach rozkręca się na dobre, a o wojnie między Tuskiem a próbującym zachować wpływy Schetyną mówi się niemal jawnie. Zwolennicy obecnego przewodniczącego PO próbują podkopać pozycję byłego marszałka Sejmu nawet na Dolnym Śląsku, który był do tej pory swoistą twierdzą Schetyny. Przeciwko niemu w wyborach ma wystartować Jacek Protasiewicz. Podobnie jest w innych regionach.

Zwracamy uwagę na fragment poświęcony CBOS, ponieważ skoro premier posuwa się do takich ruchów nawet w wewnętrznych starciach w PO, to jak bardzo zdeterminowany jest, by ten instytut publikował odpowiednie wyniki sondaży?

http://wpolityce.pl/wydarzenia/61999-os ... e-premiera

____________________________________
Ojczyznę wolną pobłogosław Panie.


08 wrz 2013, 18:38
Zobacz profil
Fachowiec
Własny awatar

 REJESTRACJA14 wrz 2011, 21:56

 POSTY        1263
Post Re: Władcy Marionetek...
CBOS znów z odsieczą dla Tuska. Według rządowego ośrodka PO... prowadzi w sondażach

Budżet się zawalił, pod ministerstwami i Sejmem demonstrują tysiące związkowców, co chwila wybuchają kolejne afery, a PiS zwyciężył na Podkarpaciu... W tym momencie sondaż CBOS - ośrodka finansowanego ze środków Kancelarii Premiera - spada Tuskowi jak z nieba. Według badania Polacy chcą głosować na PO, a poparcie dla partii Tuska rośnie.


Gdyby wybory parlamentarne odbyły się w pierwszej połowie września, 25 proc. poparcia otrzymałaby PO, a 23 proc. PiS - wynika z najnowszego sondażu CBOS. Do Sejmu weszłyby jeszcze: SLD z 10-procentowym poparciem, PSL - 6 proc. i Ruch Palikota - 5 proc.

Poparcie dla Platformy Obywatelskiej nie zmieniło się w stosunku do sierpniowego badania CBOS (równie kuriozalnego), a dla PiS... spadło o 1 punkt procentowy.

We wszystkich innych sondażach to PiS zdecydowanie prowadzi nad Platformą. Dlaczego badanie CBOS tak się od nich różni?


Może dlatego, że CBOS jest fundacją, nad którą nadzór sprawuje premier, a jej działalność jest współfinansowana z budżetu państwa w ramach środków przeznaczonych na Kancelarię Prezesa Rady Ministrów. W ustawie budżetowej na 2013 r. zapisano na ten cel kwotę 3,2 mln zł. Nawiasem mówiąc, CBOS został powołany w 1982 r. przez płk. Stanisława Kwiatkowskiego, doradcę gen. Wojciecha Jaruzelskiego. Tradycja zobowiązuje...

http://niezalezna.pl/45979-cbos-znow-z- ... -sondazach

* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *

Na skrzyżowaniu Wiertniczej i Czerskiej bez zmian. Kolenda-Zaleska o wszystko obwinia Kaczyńskiego: "Widziałam na deptaku w Krynicy zawiedzione twarze..."

Widziałam na deptaku w Krynicy zawiedzione twarze. (...) Było tak, jakby kibic Wisły na stadionie Legii wznosił okrzyk "Wisła pany!" albo gdyby na uroczystym przyjęciu gość krytykował starania kulinarne gospodarzy

- pisze ze smutkiem Kolenda-Zaleska na łamach "Wyborczej".


Chciałoby się rzec - na skrzyżowaniu Wiertniczej i Czerskiej bez zmian. Tak kończy się niemal każdy flirt, czyli oddanie łamów "michnikowego szmatławca" dziennikarzom z TVN. Owoce takich związków są zawsze takie same - wszystkiemu winien jeden człowiek; nie premier, nie minister finansów, a prezes PiS.

Katarzyna Kolenda-Zaleska nie może się zdecydować, czy cieszyć się z tego, że - jej zdaniem - Jarosław Kaczyński zawiódł nadzieje przedsiębiorców w Krynicy, czy może jednak oburzyć się, że szef największej partii opozycyjnej udziela tak skandalicznych wypowiedzi jak ta o części biznesu zakotwiczonej w PRL-u.

Pojechał tam chyba wyłącznie po to, by ich obrazić. (...) Kaczyński we właściwym sobie stylu powiedział, że biznes to często przystań dla ludzi PRL, którzy ulokowali się nie tylko w wielkim biznesie, ale również w małych i średnich firmach, jakich w Polsce są tysiące

- ubolewa dziennikarka "Faktów TVN".

Wszystko, co tylko powie, zaproponuje i stwierdzi prezes PiS jest złe. I z założenia gorsze od tego, co mówi szef rządu:

Donald Tusk nie mógł sobie wymarzyć lepszego momentu na prezentację gospodarczego programu konkurencji. Niezastąpiony Kaczyński zrobił wszystko, by rząd wyszedł na swoje. Zerwanie przez rząd więzi zaufania między państwem a obywatelami w sprawie OFE jest niczym w porównaniu z planami PiS

- pisze Kolenda-Zaleska.

Po takim wyznaniu nie mamy już wątpliwości, że również tąpnięcie na giełdzie było - co całkiem poważnie uzasadniali niektórzy publicyści i ekonomiści - spowodowane wypowiedziami Kaczyńskiego.

Zmartwienia przedsiębiorców, stracone złudzenia ekonomistów i negatywne opinie publicystów są jednak niczym przy tym, co stało się za sprawą prezesa Prawa i Sprawiedliwości:

Perspektywa wygrania przez PiS wyborów jest, a raczej była, całkiem realna. Propozycje prezesa są szkodliwe i budzą strach

- raduje się dziennikarka.

http://wpolityce.pl/artykuly/62219-na-s ... one-twarze


* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *

Max Kolonko w punkt: "Nie ma w polskim dziennikarstwie większego hipokryty niż Tomasz Lis"


Mariusz Max Kolonko w swoim cyklicznym komentarzu na YouTube tym razem wziął pod lupę polski establishment medialny. Zaczął od Tomasza Lisa. Pokazał dwie okładki „Syfilisweeka” z Jerzym i Maciejem Stuhrem narzekającymi na złe traktowanie ich przez tabloidy i zacytował komentarz naczelnego tego tygodnika:


Właściwie co to za różnica czy nieszczęsny troglodyta policzkuje Grzegorza Miecugowa, czy żałosny półanalfabeta tratuje swoim tekścikiem Macieja Stuhra? W obu przypadkach idzie przecież o to samo – odreagowanie własnych kompleksów i zafundowanie gawiedzi widowiska.

Kolonko informuje, że komentarz Lisa zatytułowany był „Źródła medialnej hipokryzji” i stwierdza:

Proszę państwa nie ma w polskim dziennikarstwie większego hipokryty niż Tomasz Lis. Nie ma. Oto, jakie widowisko funduje naczelny polskiego wydania „Syfilisweeka”.

Przypomina widzom okładkę z Antonim Macierewiczem stylizowanym na taliba i komentuje:

W Stanach byłby proces z tego i bankrutujące pismo. Za to…

- mówi pokazując okładkę z Jarosławem Kaczyńskim i podpisem „Dzień świra”

…byłby pozew. Za to…

- dodaje wyświetlając okładkę z całującymi się księżmi -

...kary finansowe. Jak działa prawo w Polsce, to ja nie wiem. Pismo stacza się na poziom dokładnie tego samego tabloidu, o którym mówił ten redaktor.

Tomasz Lis zamienił ten niegdyś szanowany międzynarodowy tytuł na prywatny billboard do zwalczania swoich przeciwników i nagradzania kumpli, który pozwala mu na istnienie w przestrzeni medialnej. Temu samemu ma służyć program „Tomasz Lis na żywo” w telewizji publicznej TVP. Tam z kolei zapraszamy tych, którzy mogą nam pomóc istnieć w przestrzeni medialnej, tych polityków także, którzy maja swoje kontakty i wtyki na IX piętrze na Woronicza. „Tomasz Lis na żywo” pracuje dla establishmentu medialnego, on nie pracuje dla państwa. Tomasz Lis uosabia establishment medialny – jego arogancję, zadufanie w sobie i totalny brak szacunku dla państwa, który redaktor naczelny Syfilisweeka nazywa w swoim najnowszym komentarzu „gawiedzią”.


Następnie przypomina nagranie z debaty z Lisem na Uniwersytecie Warszawskim, gdzie ten m.in. nazywa widzów „baranami” albo rzuca bon mot: „Ludzie nie są tacy głupi, jak nam się wydaje - są dużo głupsi”.

By wreszcie szerzej omówić zjawisko polskiego „establishmentu medialnego”. Definiuje je tak:

Grupa ludzi, którzy są powiązani ze sobą systemem koligacji, rodzinnych, towarzyskich, prawnych, zawodowych. U nich się także kotłuje. Niektórzy są wykluczani z tego towarzystwa, inni sa pasowani na nowych milusińskich. Zobaczmy zatem, kim są ci ludzie.

I omawia rodzinno-towarzyskie zależności, na przykładzie m.in. Piotra Kraśki, Tomasza i Hanny Lisów czy Małgorzaty Wyszyńskiej.

http://wpolityce.pl/artykuly/62105-max- ... tomasz-lis

____________________________________
Ojczyznę wolną pobłogosław Panie.


14 wrz 2013, 12:25
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA10 lis 2006, 07:34

 POSTY        3465
Post Re: Władcy Marionetek...
Pięć lat temu na dobre rozpoczął się kryzys

15 września 2008 roku na dobre rozpętał się kryzys finansowy. Tego dnia upadłość ogłosił bank Lehman Brothers. Wiele gospodarek nie może się pozbierać do tej pory. Bank Lehman Brothers był jednym z największych w Stanach Zjednoczonych. Oferował głównie usługi finansowe dla firm. W latach przed kryzysem rozwijał się prężnie, jak mało kto. W 2005 roku wartość aktywów, którymi zarządzała instytucja finansowa wynosiła 175 mld dolarów. Lehman Brothers został ogłoszony przez czasopismo Euromoney "najlepszym bankiem inwestycyjnym”.

Lata 2006 i 2007 to kolejne rekordowe poziomy przychodu netto, dochodu netto i zysku na akcje. Firma zajmuje pierwsze miejsce w corocznych badaniach przeprowadzanych przez Barron’s, a dotyczących wyników finansowych największych spółek USA i Kanady, a także zostaje liderem wśród dealerów londyńskiej giełdy pod względem wielkości obrotu. Wtedy jednak na obliczu banku pojawiają się pierwsze rysy. Rynkiem wstrząsają informacje o kryzysie na rynku kredytów subprime, w które Lehman Brothers był mocno zaangażowany. Na tym rynku zainwestował 50-60 mld dolarów. Efektem była strata w wysokości 2,8 mld dolarów w I kwartale 2008 roku.  Kolejne działania ratownicze nie pomogły. Nawet dokapitalizowanie spółki kilkoma miliardami dolarów. W rezultacie wartość akcji LB zniżkowała w ciągu roku z poziomu 67 do 14 dolarów. 12 września akcje Lehman Brothers notowane na Wall Street zostały przecenione o 41,79 proc. i osiągnęły wartość 4,22 dolarów. Kolejnego dnia spada o następne 10 proc. do 3,79 dolarów. Wartość całego Lehman Brothers wynosiła wówczas około 2,5 mld dolarów (wartość PKO BP w 2008 roku wynosiła 17 mld dolarów). Negocjacje z potencjalnymi inwestorami zakończyły się fiaskiem i w efekcie 15 września prezes Richard Fuld ogłosił bankructwo banku i oddał się pod ochronę sądu, zgodnie z 11 artykułem amerykańskiego prawa upadłościowego.

Dźwignia i kreatywna księgowość
> Dlaczego bank, który tak świetnie radził sobie na rynku musiał upaść? Główne przyczyny problemów Lehman Brothers, to błędna ocena perspektyw rynku amerykańskich obligacji hipotecznych oraz stosowanie wysokiej dźwigni finansowej.       Lehman Brothers jako bank inwestycyjny mógł stosować 30-krotny poziom dźwigni finansowej. Co to oznacza?
    A to, że miał możliwość inwestowania na rynku pożyczonego kapitału przewyższającego 30 razy poziom kapitału własnego. W okresie dobrej koniunktury taki system sprawdzał się rewelacyjnie i przynosił olbrzymie zyski. 5 proc. wzrost wartości portfela generował 150 proc. zysku. Kij ma jednak dwa końce. Spadek wartości portfela o kilka proc. okazał się zabójczy dla inwestora. Upadek tak wielkiej instytucji, jak bank Lehman Brothers okazał się brzemienny w skutki dla całego wielkiego rynku finansowego. Skoro nawet taki bank może upaść i nie może liczyć na wsparcie, to nikt nie jest bezpieczny. Wybuchł wielki kryzys utraconego zaufania. Na całym świecie, również i w Polsce, zamarł rynek międzybankowy, na którym banki pożyczają sobie nawzajem środki bez zabezpieczeń. Wartość firm notowanych na nowojorskiej giełdzie spadła o 400 mld dolarów.
        Taka sytuacja wymusiła na rządach i bankach centralnych największych gospodarek świata bezprecedensową akcję ratunkową. Do lutego 2009 rządy państw grupy G8 uruchomiły pakiety ratunkowe opiewające łącznie na ponad 3 biliony dolarów. Konsekwencją pompowania pieniędzy był wzrost cen na rynku surowców. Dodruk dolarów przez Fed spowodował nadpłynność na światowych rynkach finansowych, zarówno akcji, jak i surowców, a świeży kapitał był używany do spekulacji na ogromną skalę, co spowodowało wywindowanie cen surowców. W styczniu 2010 roku ceny surowców wzrosły: tony miedzi do prawie 10 000 dol., baryłki ropy do blisko 100 dol., a uncji złota do ponad 1400 dol.
    W międzyczasie zaczęto poszukiwać winnych. W raporcie Anthona Valukasa, byłego prokuratora federalnego, szefa chicagowskiej firmy Jenner & Block, który stanął na czele zespołu, który miał wyjaśnić przyczyny największego bankructwa ostatniej dekady, czytamy, że najbardziej winni upadkowi są Richard Fuld, wieloletni szef oraz zarządzający finansami: Chris O'Meara, Erin Callan i Ian Lowitt. Zarzuty dotyczą poważnych, lecz nieumyślnych błędów oraz kryminalnych manipulacji danymi bilansu firmy. Raport został opublikowany 11 marca 2010 roku.
W raporcie czytamy m.in., że gdyby w USA obowiązywały konserwatywne standardy, narzucane przez nadzór bankowy, do takiej sytuacji by nie doszło.
 Ale finansiści Lehmana do perfekcji opanowali metody księgowości kreatywnej.

Efekty upadku Lehman Brothers
     Upadek tak wielkiej instytucji przyniósł wiele pozytywnych zmian w postrzeganiu rynków finansowych i myśleniu kadr zarządzających, a także ustawodawców. W kwietniu 2009 podczas szczytu G20 uzgodniono, że rynki finansowe nie mogą istnieć bez odpowiednich regulacji i nadzoru. Wezwano do bardziej rygorystycznych regulacji działalności funduszy hedge. W końcowym komunikacie po szczycie G20 jest mowa o zwiększeniu środków Międzynarodowego Funduszu Walutowego o 500 do 750 miliardów dolarów. Zaplanowano także likwidację tzw. „rajów podatkowych”, postanowiono utworzyć fundusz wspierania handlu międzynarodowego.
      Świat finansowy po upadku Lehman Brothers nie pozbierał się do dzisiaj. Gospodarki całego świata wciąż nie wyszły z kryzysu. W latach przed kryzysem wydatki rządu poszły mocno w górę dzięki sztucznemu boomowi. Boom ten napędzany kredytem, doprowadził wtedy do zysków z bańki w niektórych sektorach, takich jak rynek nieruchomości albo giełda. Rosły wpływy podatkowe, ale pieniądze te były szybko wydawane przez rządy, które wprowadzały nowe wydatki. W czasach kryzysu te wpływy, jak również dochody rządu z tytułu różnych podatków i ubezpieczeń społecznych, poszły w dół. Kraje walczyły z kryzysem kosztem ogromnych wydatków publicznych. Nic dziwnego więc, że długi publiczne i deficyty wystrzeliły w górę. I właśnie z tym deficytem walczą teraz państwa na całym świecie, w tym Polska.
      Dobre dane makroekonomiczne pozwalają jednak myśleć, że najgorsze już za nami. Wprawdzie podczas otwarcia 23 Forum Ekonomicznego w Krynicy premier Donald Tusk podkreślił, że Polska odparła kryzys, a teraz nasz kraj wchodzi na ścieżkę wzrostu gospodarczego, jednak dużo bardziej prawdopodobne jest, że sytuacja poprawi się na dobre w kolejnych dwóch latach. Takiego zdania są m.in. prezesi firm w Polsce, ankietowani przez PwC.

Komentarze:


Lehman to zydzi. Pazerni, nieliczacy sie z niczym i z nikim, doprowadzili do ogolnoswiatowego kryzysu w imie swoich interesow. Mieszkam niedalego zydowskiej dzielnicy i widze na co dzien co to za ludzie. Musicie wiedziec jedno - oni sie nie asymiluja, nie traktuja nas jako rownych sobie ludzi. Jestesmy my i oni.
~tom

~Krzysztof
Polska obroniła się przed kryzysem, haha dobre. Prawda jest taka ze nie obroniła, kryzys został tylko stłumiony przez potężne pożyczki które rostwski zaciągał. Oficjalnie się mówi ze polska ma 800mld długu ale rostwoski jest mistrzem kreatywnej księgowości a tak naprawdę dług polski oscyluje już w granicach 3 BLN złotych. Polska za kilka lat skończy tak samo jak ten bank, zbankrutuje jak Grecja.
http://finanse.wp.pl/kat,1033699,

3 0 ~xc
może i za dwa lata wyjdziemy z kryzysu- w co szczerze wątpie- ale jeden warunek nowy premier i minister finansów który zna się praktycznie na tej dziedzinie a nie jedynie teoretycznie i do tego teoretycznie bo łamie wszelkie zasady związane z zarządzaniem

~Zubi  @xc ^ Polska gospodarka na dobrym poziomie stoi dlatego wyplata to 280 euro, dno i 4 metry mułu. Nic nie pomoże nie da się dzwignąc płac do 5k a w dpie mam podwyzki o 50zł. Kto może niech sp...la za granice.


http://finanse.wp.pl/kat,1033699,title, ... &_ticrsn=3

"Zarzuty dotyczą poważnych, lecz nieumyślnych błędów oraz kryminalnych manipulacji danymi bilansu firmy.
Ale finansiści Lehmana do perfekcji opanowali metody księgowości kreatywnej."


Kiedy podobne zarzuty postawią naszemu sztukmistrzowi finansów publicznych z Londynu?
Podobne, bo on działa umyślnie. A metody księgowości kreatywnej opanował do perfekcji .

____________________________________
"Demokracja to cztery wilki i owca głosujące o obiedzie" R.A.Heinlein


Ostatnio edytowano 16 wrz 2013, 18:39 przez kominiarz, łącznie edytowano 1 raz



16 wrz 2013, 18:25
Zobacz profil
Fachowiec
Własny awatar

 REJESTRACJA14 wrz 2011, 21:56

 POSTY        1263
Post Re: Władcy Marionetek...
Związkowcy, obywatele i demokracja.
Ranking rzetelności mediów


Dzięki związkom zawodowym i aktywności prawie 200 tysięcy uczestników manifestacji przenieśliśmy na cztery dni Polskę i Warszawę do normalnej, demokratycznej Europy.


Ważny czterodniowy protest, organizowany przez Międzyzwiązkowy Komitet Protestacyjny, zakończył się wielką, prawie 200-tysięczną manifestacją w Warszawie oraz 31. Pielgrzymką Ludzi Pracy na Jasną Górę, którą pierwszy raz zorganizował w dramatycznym, 1982 r. bł. ks. Jerzy Popiełuszko. Wspominam o Pielgrzymce Ludzi Pracy i bł. ks. Jerzym, by jasne było, że wrześniowe manifestacje związków zawodowych nie były socjalistycznym protestem roszczeniowej, lewicowej „klasy pracującej” wymierzonym w „posiadaczy”
To był profesjonalny i merytoryczny przejaw aktywności związkowców – obywateli, którzy przyczyny fatalnej sytuacji polskiej gospodarki i polskiej demokracji widzą inaczej niż rząd i domagają się poważnego potraktowania swoich opinii i postulatów. NSZZ „Solidarność” powrócił do swoich obywatelskich obowiązków i przypomniał, że związki zawodowe i prawa pracownicze to ważny segment obywatelskiego społeczeństwa i obywatelskich praw. I odniósł wielki sukces, niezależnie od tego, jak ocenił te protesty rząd, politycy PO, eksperci biznesowi i medialni komentatorzy.

Zamiast potulnie przyjmować pozory

Sukces nie oznacza oczywiście natychmiastowych ustępstw rządu i pracodawców, czyli połączonej interesami i ideologią jednej ze stron sporu. Wezwanie skierowane przez ministra pracy i polityki społecznej Władysława Kosiniaka-Kamysza do związkowców o podjęcie tzw. dialogu w Komisji Trój(Dwu?)stronnej pokazało, że rząd zamierza udawać, iż nie wie, o co chodzi. Przypomnijmy dla porządku: chodzi o nagminne lekceważenie setek tysięcy podpisów pod wnioskami o referenda w ważnych kwestiach społecznych. Chodzi także o realne negocjacje ze związkami w kwestii elastycznego czasu pracy, masowego stosowania tzw. umów śmieciowych, likwidacji szkół oraz wysokości płacy minimalnej. Negocjacje, a nie ich pozorowanie i aroganckie wymuszanie na opinii publicznej potulnego przyjmowania tej pozoracji za rzeczywistość.

Tak więc na pełny sukces trzeba będzie jeszcze poczekać. Ale już dzisiaj można powiedzieć, że skala manifestacji i medialne relacje z ich przebiegu są sukcesem. Pikiety, marsze, postulaty, wystąpienia przywódców i komentarze zwykłych ludzi były obecne nie tylko w telewizji Trwam i telewizji Republika, lecz także w Polsat News. To pierwsze owoce powstania konkurencyjnych, niezależnych mediów.
Dzięki związkom zawodowym i aktywności prawie 200 tys. uczestników manifestacji przenieśliśmy na cztery dni Polskę i Warszawę do normalnej, demokratycznej Europy. Nie zabrali się co prawda z nami przedstawiciele rządu, bo nikt z nich ani razu nie wyszedł do protestujących, nie zaprosił ich przedstawicieli nawet na krótką, wstępną rozmowę do gabinetów i nie sformułował merytorycznej, wolnej od obraźliwej arogancji odpowiedzi na związkowe postulaty.

Co gorsza, do normalnej, demokratycznej Europy wraz z tysiącami obywateli nie „zabrało się” także wielu dziennikarzy. Stronnicze komentarze, tendencyjne pytania, postkomunistyczne slogany… Pozostawię na uboczu rolę telewizji publicznej, bo szkoda słów. Ale warto poddać analizie treść czterech tytułowych stron dzienników z czwartku 12 września, pretendujących do roli prasy opiniotwórczej.

„Rzeczpospolita” umiejętnie stronnicza

Palma zwycięzcy w konkurencji „umiejętnie stronniczy” należy się „Rzeczpospolitej”, która już w czwartek wiedziała, że spełnienie postulatów protestujących oznacza obciążenie budżetu państwa kosztem 150 mld zł, utratę pracy przez kilkaset tysięcy osób, ruinę Polski, niepoliczalne koszty psychiczne związane z utratą pracy oraz kolejną falę emigracji. Wszystko w czterech pierwszych zdaniach artykułu pod znamiennym tytułem: „Związkowcy kontra PKB”. Wśród „ekspertów” potwierdzających trafność tych prognoz jest „główny ekonomista” jednego banku i dwu działaczy z Konfederacji Lewiatan i Związku Przedsiębiorców i Pracodawców. Opinii naukowców czy liderów związkowych – brak. Gratulacje dla „Rzepy”, trudno o bardziej jednostronny, probiznesowy materiał.
Chociaż trzeba przyznać, że redakcja „michnikowego szmatławca” próbowała sprostać konkurencji „Rz”. Tytuł na pierwszej stronie „Cztery dni gniewu” tworzył nastrój grozy. Dalej były „zajęte chodniki, nieprzejezdne ulice, blokowane torowiska, huk petard, ryk wuwuzeli i hałaśliwe bębny”. Tak, zdaniem „GW”, zaczęły się czterodniowe manifestacje. W rzeczywistości było inaczej, ale przegrana z „Rzeczpospolitą” nie hańbi. Autorka komentarza w „GW” A. Kordzińska przytoczyła część postulatów i prawie rzetelnie opisała przebieg zerwania prac Komisji Trójstronnej. Stąd miejsce drugie dla „GW”.

Ostatnie miejsce (a pierwsze w rankingu rzetelności) przyznałam „Gazecie Polskiej Codziennie” i „Naszemu Dziennikowi”. Trzeba jednak zauważyć, że tytuł w „GPC”: „Pierwszy dzień wielkiego protestu społecznego. Polacy mówią rządowi »dość«” pomniejszał związkowy charakter manifestacji, tym bardziej że informacja o postulatach była skąpa. A rola P. Dudy, szefa Solidarności, wyraźnie „odzwiązkowiona”. W „Naszym Dzienniku” proporcje związkowe i „ogólnopolskie” były bardziej zrównoważone.

Jak widać, można inaczej niż „michnikowy szmatławiec” i „Rzeczpospolita”. Można, ale tylko wtedy, gdy dziennikarze, nawet jeśli mają poglądy – informują. Jeżeli narzucają „jedynie słuszne” opinie, to efekt jest taki jak w czwartek 12 września. Jeden dziennik poparł rząd Tuska i straszył związkowymi wuwuzelami i związkowym gniewem. Drugi bronił interesów wielkiego biznesu i „naukowo” prognozował ruinę budżetu, gospodarki, bezrobocie, migracje i straszliwe koszty psychiczne.
Cztery dni września pokazały, jak ważne są zarówno związki zawodowe, jak i niezależne od rządu i oligarchicznego biznesu media elektroniczne, niezależna prasa oraz wiarygodna opozycja polityczna. Bez nich żaden związkowy protest nie miałby szans na sukces.  

http://niezalezna.pl/46292-zwiazkowcy-o ... sci-mediow

____________________________________
Ojczyznę wolną pobłogosław Panie.


22 wrz 2013, 20:41
Zobacz profil
Fachowiec
Własny awatar

 REJESTRACJA14 wrz 2011, 21:56

 POSTY        1263
Post Re: Władcy Marionetek...
Cenzor zaspał? W TVN chwalą eksperta z AGH, promują alternatywną wizję śledztwa i wskazują: "każdy szczegół ważny". A w sprawie Smoleńska bez zmian...

Wieczór jak co dzień. W TVN24 przelatują kolejne programy, skupiające się na przypominaniu widzom, że tragedia smoleńska to zwykły wypadek, dawno już wyjaśniony, że politycy PiS jątrzą i dzielą Polaków, a eksperci smoleńskiego zespołu kompromitują się za każdym razem. I tak w kółko. Kolejni goście, te same pytania i te same odpowiedzi. Po krótkich reklamach rządowego programu refundacji in vitro zmieniają się scenografie, zmieniają się pytające zacietrzewione głowy, zmieniają się odpowiadające głowy, ale narracja ta sama.

A jednak w pewnym momencie niespodzianka. Zdaje się, że TVNowski cenzor zaspał, albo nie zrozumiał, co też stacja z Wiertniczej chce nadać. Puszczono materiał dotyczący newsa portalu TVN24.pl, którym stacja epatowała cały dzień. A chodzi o nagranie video spod domu Marka Papały, którego dokonano zaraz po zbrodni.

Na nagraniu uwidoczniono - co ogłasza TVN24 z dumą - nieznane wcześniej ślady - odcisk dłoni na dachu samochodu oraz lśniący przedmiot. Sprawa nabiera coraz ciekawszego obrotu. Bowiem TVN nagłaśnia dowody, które mają stać w sprzeczności z oficjalną dotychczas znaną wersją wydarzeń. Ten lśniący przedmiot może być bowiem łuską z pistoletu TT, którego miał użyć złodziej samochodów "Patyk", który zgodnie z nową wersją prokuratury ma stać za zabójstwem Papały. TVN staje więc po stronie alternatywnej wersji zdarzeń, która przewraca w zupełności lata dochodzenia ws. Papały.

Oficjalna, dotychczasowa wersja jest więc poddawana przez TVN ostrej próbie. I to pomimo, iż w materiale emitowanym na antenie TVN24 pada takie oto stwierdzenie:

Na razie nie wiadomo, czy to łuska, czy liść.

Tak rewelacje swoich kolegów z portalu podsumował autor materiału. W ten sposób odniósł się do głównego newsa stacji, która twierdzi, że na materiale widać łuskę, która potem zniknęła. Być może jednak to nie żaden hit, ale kit. Stacja ustami dziennikarza twierdzi więc, że być może wszystko to hucpa. Ale stacja "grzeje" i epatuje tematem.

Dziennikarz telewizyjny również nie widzi kompromitacji, jaka była właśnie jego udziałem. Po wskazaniu, że być może na dachu samochodu leży liść, zaznacza:

Jedno jest pewne: faktem jest, że to przedmiot z miejsca zbrodni, a tu każdy szczegół jest ważny.

Tonem nie znoszącym sprzeciwu wskazuje się, że czy liść, czy łuska nie ważne - precyzja i skrupulatność jest najważniejsza.

W dalszej części materiału dowiadujemy się, że wątpliwości śledczych i dziennikarzy rozwikłać ma biegły z... Akademii Górniczo-Hutniczej. Nie wiadomo jednak, z jakiej dziedziny będzie to ekspert (w AGH nie ma wydziału kryminalistyki, ani wydziału badającego różnice między łuskami i liśćmi, ani wydziału filmowego). O szczegółach przygotowania biegłego do ekspertyzy nic nie wiadomo. Ale to nie przeszkadza TVNowi wierzyć, że opinia specjalisty AGH w tej sprawie jest kluczowa. Dziennikarze TVN stwierdzają jasno, że po opinii śledczy podejmą decyzję co dalej ws. filmu i śledztwie dot. Papały.

Zdaje się, że w TVN cenzor zaspał, lub nie był dziś w formie. Przecież niemal równocześnie z materiałem o Papale szedł inny przekaz, dokładnie odwrotny. Według niego sprawa smoleńska nie wymaga szczególnej precyzji, staranność nie była tu ważna, dotychczasowych oficjalnych ustaleń nikt nie powinien podważać, a profesorowie z AGH czy PW są nie warci słuchania, jeśli nie pracują na wydziale katastrof lotniczych, albo nie są Maciejem Laskiem.

Błąd zaliczyła dziś stacja na Wiertniczej. Ryzyko było duże, ktoś mógł skojarzyć fakty, ktoś mógł skojarzyć opinie. I zacząć myśleć, z czego bierze się taki dysonans w tych dwóch sprawach.

TVNowski cenzor ma spory dług u Miecugowa. Na szczęście - dla cenzora - w TVN przyszedł czas na "Szkło".

Myślenie wyłączono...

http://wpolityce.pl/dzienniki/blog-stan ... -bez-zmian

____________________________________
Ojczyznę wolną pobłogosław Panie.


25 wrz 2013, 19:57
Zobacz profil
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Odpowiedz w wątku   [ Posty: 809 ]  idź do strony:  Poprzednia strona  1 ... 24, 25, 26, 27, 28, 29, 30 ... 58  Następna strona

 Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
 Nie możesz odpowiadać w wątkach
 Nie możesz edytować swoich postów
 Nie możesz usuwać swoich postów
 Nie możesz dodawać załączników

Skocz do: