Teraz jest 06 wrz 2025, 18:35



Odpowiedz w wątku  [ Posty: 591 ]  idź do strony:  Poprzednia strona  1 ... 21, 22, 23, 24, 25, 26, 27 ... 43  Następna strona
Historia 
Autor Treść postu
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA19 lut 2008, 14:23

 POSTY        429
Post Re: Historia
Warto przeczytać o tym, czego bronią polskojęzyczni mentalni bolszewicy. Powinni mieć wypalone gwiazdy z sierpem na swym głupim czole.

Oryginał http://niezalezna.pl/43554-johann-decyzja-warszawskiego-sadu-o-historycznym-znaczeniu

Johann: decyzja warszawskiego sądu o historycznym znaczeniu!


Dodano: 12.07.2013 [20:55]
​Johann: decyzja warszawskiego sądu o historycznym znaczeniu! - niezalezna.pl

Decyzja sądu ma ogromne znaczenie. Mimo istnienia w Konstytucji zapisów o zakazie propagowania symboli komunistycznych w Polsce, w naszym kraju jest ich jeszcze wiele. Teraz nareszcie, powołując się na wyrok sądu, będziemy mieli mocny argument na rzecz ich likwidacji – mówi w rozmowie z portalem niezalezna.pl Olga Johann, wiceprzewodnicząca Rady Warszawy, przedstawicielka Fundacji „Pamiętamy”.

Pomnik „Wdzięczności Armii Radzieckiej” (tzw. „Czterech Śpiących”), pomnik Zygmunta Berlinka oraz pomnik „Braterstwa Broni” w Parku Skaryszewskim (wszystkie znajdują się na warszawskiej Pradze) to jedne z głównych symboli komunistycznych, które zachowały się w polskiej stolicy.

Dziś portal tvp.info poinformował o postanowieniu, wydanym 2 lipca br. przez sędzię Ewę Grabowską z Sądu Rejonowego dla Warszawy Pragi Północ, ws. dwóch mężczyzn oskarżonych o zdewastowanie 17 września 2011 r. pomników „Wdzięczności Armii Radzieckiej” i „Braterstwa Broni”.

Sędzia Grabowska postępowanie wobec mężczyzn umorzyła, ale musiała również zweryfikować, czy dopuścili się oni „znieważania pomników”. „Obiekty „Wdzięczności Armii Radzieckiej” oraz „Braterstwa Broni” nie spełniają definicji pomnika (…) Te wymuszone pomniki, (…) są jedynie symbolem komunizmu, zakłamanej historii z dziejów Polski oraz namacalnym symbolem sowieckiej okupacji. Powinny też zostać rozebrane” – takie sformułowania według ustaleń portalu tvp.info, znalazły się w postanowieniu sądu.

W opinii radnej Johann, od lat walczącej o usunięcie symboli komunistycznych z warszawskich ulic, decyzja sędzi Grabowskiej ma ogromne znaczenie i stwarza korzystny precedens prawny. Daje kolejny silny argument na rzecz likwidacji komunistycznego „dziedzictwa” w Polsce.

– Na przykład, od dłuższego czasu posiadamy pozytywną opinię prof. Andrzeja Kunerta, sekretarza Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa. Stwierdził on w dokumencie, że pomnik „Czterech Śpiących” należy przenieść na warszawski cmentarz żołnierzy sowieckich. Jednak pani prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz, z niewiadomych przyczyn, zwleka z decyzją w tej sprawie – mówi Olga Johann portalowi niezalezna.pl. Radna uważa, że decyzja sędzi Grabowskiej przyspieszy proces dekomunizacji warszawskiej stolicy. – Aby tylko jak najwięcej osób dowiedziało się o tej decyzji sądu – dodaje radna PiS.


13 lip 2013, 11:50
Zobacz profil
Znawca
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA27 lis 2006, 18:05

 POSTY        128
Post Re: Historia
Dziwi mnie jednak to, że Gazeta Niezależna nie potrafi prawidłowo napisać nazwiska generała " Zygmunta Berlinka" właściwie  Zygmunta Berlinga. Osoba ta jest przykładem przemiany z patrioty w zdrajcę więcej http://pl.wikipedia.org/wiki/Zygmunt_Berling.

Odnosząc się do tragedii wołyńskiej, nie należy zapominać o złotoustym Bronisławie będącym  magistrem historii i byłym prezesem koła historycznego UW, który stwierdził, że

" Mówią o tym te tablice, zawierające nazwy ponad dwóch tysięcy wsi, miejscowości na dawnych kresach Drugiej Rzeczypospolitej, gdzie zginęło co najmniej pięciu Polaków."  (http://pl.wikipedia.org/wiki/70._rocznica_Rzezi_Wołyńskiej")

Tuningowana wersja tego przemówienia na stronie Prezydenta RP wygląda tak:

"Mówią o tym te tablice, zawierające nazwy ponad dwóch tysięcy wsi, miejscowości na dawnych kresach Drugiej Rzeczpospolitej, gdzie (w każdej z nich) zginęło co najmniej pięciu Polaków."
(http://www.prezydent.pl/aktualnosci/wyp ... skiej.html"

Zaś na Youtubie można wysłuchać wypowiedzi dotyczącej pogromu "co najmniej pięciu Polaków" http://www.youtube.com/watch?feature=pl ... vATOzvs1Zw


13 lip 2013, 13:06
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA10 lis 2006, 07:34

 POSTY        3465
Post Re: Historia
Rzeź wołyńska to „czystka etniczna"
czyli
Świat według PO.


W piątek sejm przyjął uchwałę w sprawie zbrodni wołyńskiej, w której oddał hołd dziesiątkom tysięcy Polaków bestialsko pomordowanych przez ukraińskich nacjonalistów. Zbrodnię określił jako „czystkę etniczną o znamionach ludobójstwa”

Obrazek

"W lipcu 2013 r. przypada 70. rocznica apogeum fali zbrodni, których na Kresach Wschodnich II Rzeczypospolitej dopuściła się Organizacja Ukraińskich Nacjonalistów i oddziały Ukraińskiej Powstańczej Armii. Zorganizowany i masowy wymiar zbrodni wołyńskiej nadał jej charakter czystki etnicznej o znamionach ludobójstwa. W latach 1942-1945 na terenie Wołynia i Galicji Wschodniej ofiarą zbrodni padło ok. 100 tys. obywateli polskich. To tragiczne doświadczenie powinno być przywrócone pamięci historycznej współczesnych pokoleń" - brzmi uchwała Sejmu RP.
(Zgodnie z konwencją ONZ z 1948 r. "ludobójstwem jest którykolwiek z (...) czynów dokonanych w zamiarze zniszczenia w całości lub w części grup narodowych, etnicznych rasowych lub religijnych".)

11 lipca nie będzie dniem upamiętniającym zbrodnię wołyńską
Sejm nie zgodził się na ustanowienie 11 lipca Dniem Pamięci Ofiar Zbrodni Wołyńskiej - Męczeństwa Kresowian. Posłowie nie przyjęli w tej sprawie wniosku mniejszości zgłoszonego przez PiS ani poprawki SP do projektu uchwały ws. 70. rocznicy rzezi wołyńskiej. Za przyjęciem wniosku mniejszości głosowało w piątek 178 posłów, 259 było przeciw, 1 wstrzymał się od głosu. W sprawie poprawki SP głosy rozłożyły się następująco:  208 za, 230 przeciw, 2 wstrzymujące się.

Wybrane komentarze:



11 lipca Dniem Pamięci Ofiar Zbrodni Wołyńskiej!!!! Chcecie czy nie!!!! Są granice wasalizmu i poddaństwa! Służycie Polsce czy Banderowcom??? To jest najzwyklejsze łajdactwo względem 150 000 zamordowanych podczas tej rzezi Polaków!
~Wołyniak

panie Sikorski czyli holocaust to też czystki etniczne o znamionach ludobójstwa , kiedy pańska partia podejmie stosowna uchwałę?
~3434

HOLOKAUST-----czystka etniczna o znamionach ludobójstwa ?  
Czy Sikorski jest ministrem rządu Polski czy jakiego kraju ?
ala

Zgadzam się w pełni z opinią "Czytelnika". Taką uchwałę mogli przegłosować tylko zdrajcy narodu! Sikorski chciał zastosować ukraińskie metody ludobójstwa wobec PIS-u mówiąc "wyrżnąć watahę". W tym kontekście dla tej postkomunistycznej swołoczy życie polskich obywateli nic nie znaczy. Tą najpotworniejszą w dziejach Polski rzezią Polaków wykorzystują do partykularnych celów politycznych. Bulwersujące są dzisiejsze komentarze misteriowych mediów, które oczywiście atakują przeciwników tej uchwały a szczególnie posła Solidarnej Polski który ujawnił ,że w PO jest poseł Sycz którego ojciec brał udział w mordowaniu innych Polaków!!!!. Taki wściekły atak pokazała Trójce niejaka Michniewicz, postkomunistyczna aktywistka. W mojej ocenie to medium i ta osobniczka wykazuje wyjątkowe chamstwo i arogancję, zachowuje się prymitywny sekretarz dawnej PZPR. To są degeneraci i zwyrodnialcy, którzy hańbią Polaków i Polskę.
~doniek

Krew pomordowanych od tej pory także będzie na ich rękach. Decyzja PO żeby tak głosować jest wyrachowana politycznie i wg wskazówek które Tusk przywiózł z Brukseli. Dla nich to kolejny rynek taniej siły roboczej, do której tylko trzeba znieść granicę. Dlatego PO-lacy swoją uchwałą PO-stanowili wylizać d... ukraińskim bandziorom. Czystka etniczna - jak to pięknie brzmi ? Niestety dla Polski to niezbyt szczęśliwe rozwiązanie bo jak Ukraina wejdzie do Unii czyli także do strefy Schengen, to będzie strach wyjść na ulice które opanują ukraińscy bandyci handlarze i żebracy. Oni już zacierają ręce na myśl że ten "raj" jaki mamy w Polsce a nawet ten na Zachodzie będzie już niedługo w ich zasięgu. Wiadomo większość zatrzyma sie dopiero u Niemców ale ci co zostaną u nas będą najgorsi. Być mozę im sie znów zamarzy nadziewać na sztachety polskie dzieci, obcinać głowy siekierami, wydłubywać oczy. Obym się mylił, ale nie ma narodu bardziej fałszywego w naszym sąsiedztwie niż Ukraińcy. Od dawna sie mówiło że na Bugu kończy sie cywilizacja. Nie są winni prości ludzie tylko politycy którym zamarzyło sie rządzić wielkim krajem w którym nadal chodzi sie do wychodka za stodołą a wódka jest tańsza od Coca coli.... Politycy dla których Bandera to bohater narodowy a OUN czy UPA to organizacje wyzwoleńcze. Tfu, na pohybel nam taka przyjaźń i sąsiedzi. Myślę że oni najpierw powinni przeprosić a nie stawiać pomniki bandytom i mordercom kolaborującym z hitlerowcami, którego to wątku jakoś nikt nie porusza chyba ze względu na PO-kręconą PO-prawnośc polityczną. Patrząc z perspektywy czasu to właśnie Niemcy wyręczyli się ukraińskimi bandytami żeby oczyścić rozległe ziemie na wschodzie tylko brakło im czasu żeby je zagospodarować po swojemu.
ciemnogrodzian


http://wiadomosci.wp.pl/kat,1342,title, ... omosc.html

____________________________________
"Demokracja to cztery wilki i owca głosujące o obiedzie" R.A.Heinlein


Ostatnio edytowano 13 lip 2013, 18:36 przez kominiarz, łącznie edytowano 1 raz



13 lip 2013, 18:35
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA23 sie 2009, 07:34

 POSTY        3657
Post Re: Historia
Ludobójstwo na Wołyniu

Strona nie ma charakteru politycznego i nie jest wymierzona w obywateli Ukrainy
(Головним є не політичний характер і не орієнтовані на громадян України)

(uwaga drastyczne zdjęcia-jeśli nie jesteś odporny, to opuść tę stronę)
      
Ludobójstwo na Wołyniu - określenie szeregu akcji nacjonalistów ukraińskich skierowanych przeciwko ludności polskiej i czeskiej zamieszkującej na Wołyniu. Podczas ciągnących się od 1942 do 1944 roku napadów, nasilonych w lecie 1943 roku, wymordowano około 100 tysięcy Polaków oraz kilka tysięcy Ukraińców.

Ofiary Wołynia

Załącznik:
ofiary Wołynia.JPG



Akcja zainicjowana była przez działaczy OUN-B (banderowcy) i wykonywana przede wszystkim przez formacje UPA wspomagane przez chłopów. Dużą role w podżeganiu do zbrodni odegrał kler grekokatolicki. Księża grekokatolicy, którzy odmawiali nawoływania do zbrodni byli także mordowani. Metropolita grekokatolicki Andrzej Szeptycki wydał co prawda 21 listopada 1942 list pasterski Nie zabijaj, jednak nie spowodował on prawie żadnej reakcji ze strony nacjonalistów.
Najwięcej mordów, dokonanych w lecie 1943 roku, odbywało się w niedziele. Ukraińcy wykorzystywali fakt, że ludność polska gromadziła się podczas mszy w kościołach, więc często kościoły były otaczane, a wierni przed śmiercią częstokroć byli torturowani w okrutny sposób (np. przecinanie ludzi na pół piłą do drewna, wyłupuwanie oczu, palenie żywcem). 11 lipca 1943 miał miejsce skoordynowany atak na dziesiątki polskich miejscowości, w całym zaś lipcu na co najmniej 530 polskich wsi i osad. Pod hasłem Śmierć Lachom zginęło wówczas kilkanaście tysięcy Polaków. Bardzo trudno dziś określić dokładnie liczbę pomordowanych Polaków. Jest to często wynikiem faktu, że niektóre miejscowości zostały zrównane z ziemią, a ich mieszkańcy wymordowani do ostatniego człowieka. Ostrożne szacunki poparte materiałem dowodowym, w postaci relacji tych , którzy przeżyli, pozwalają określić straty polskie na Wołyniu na ok. 60 tys. pomordowanych.

Kaci Wołynia
Załącznik:
Kaci Wołynia.JPG


Pomniki katów Wołynia[/size]

Załącznik:
Pomniki katów Wołynia.JPG


W 1944 bandy UPA przeniosły ciężar swych działań na Ziemię Lwowską i Podole, liczniej niż Wołyń zamieszkałe przez Polaków.
Straty w Małopolsce Wschodniej (województwa : lwowskie, tarnopolskie i stanisławowskie) są trudne do oszacowania ze względu na brak (wówczas i obecnie) możliwości zinwentaryzowania tych zbrodni. Są to liczby wielokrotnie wyższe, co pozwala określić ogólną liczbę polskich ofiar nacjonalistów ukraińskich na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej na ok. 200 tys. osób.
Polacy bronili się, ale, będąc mniejszością (zwłaszcza na Wołyniu), nie mieli większych szans. Do obrony stanęły oddziały Armii Krajowej oraz innych organizacji podziemnych, ale największą rolę odegrały polskie oddziały samoobrony. Do historii przeszła samoobrona w Przebrażu, w którym schroniło się ok. 20 tysięcy Polaków.
W 1944 walki z nacjonalistami ukraińskimi prowadziła także 27 Wołyńska Dywizja Armii Krajowej. Po zajęciu tych terenów przez zwycięskie wojska sowieckie Polacy zaczęli wstępować, za zgodą miejscowych komend AK, do tworzonych przez władze sowieckie Istriebitielnych Batalionów, które w dużym stopniu przyczyniły się do uratowania życia i mienia tysięcy ocalałych z pogromu Polaków.
Nacjonaliści ukraińscy mordowali także Ukraińców i Czechów nieprzychylnych UPA, pomagającym Polakom bądź współpracujących z ZSRR w roku 1941. Są oni obecnie często traktowani przez propagandę jako ofiary polskiej akcji odwetowej. Dużo ofiar było też wśród osób z małżeństw mieszanych. Mordowano przede wszystkim dzieci i jednego z małżonków. Często zmuszano np. męża Ukraińca do zabicia własnych dzieci i żony, odmowa karana była śmiercią.
Polacy przeprowadzali akcje odwetowe lecz ich zasięg i skala były nieporównywalne. Większość Polaków z Wołynia walczyła bowiem na różnych frontach i na miejscu pozostali głównie starcy, kobiety i dzieci.

Pomnik ofiar Wołynia

Obrazek

Obrazek


Całość: http://www.prawica.net


 Nie masz wystarczających uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego postu.

____________________________________
Videtur et hoc mihi Platforninem non debere esse
Poza tym uważam że Platformę należy zniszczyć
/Katon starszy/


17 lip 2013, 17:48
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA10 lis 2006, 07:34

 POSTY        3465
Post Re: Historia
Taka okrutna zbrodnia, a w zasadzie LUDOBÓJSTWO - w dodatku przemilczane przez 65 lat (chyba dopiero 5 lat temu w 65 rocznicę zbrodni zaczęto mówić głośno o Wołyniu) a tutaj też milczenie: nikt nie napisze dwóch-trzech zdań komentarza, nie skomentuje jednym słowem. Braci skarbowej takie tematy nie ruszają? Nie interesują? Ja już trzeci rok nie jestem "bracią skarbową", ale zawsze mnie to ruszało interesowało. Kilka osób i raczej zawsze tych samych (Badman, Quasimodo, Wbuluinadziei, Tadeo74, Silniczek - gdzie się podział Silniczek?!, kiedyś Kasik, Bradley) czasami jeszcze coś napiszą, a pozostali? Czyżby zniechęceni tą "Zieloną wyspą"??  :wacko:
I "zrównoważonym" budżetem "Nikodema Dyzmy polskich finansów publicznych XXI wieku" jak powiedział poseł Girzyński?

____________________________________
"Demokracja to cztery wilki i owca głosujące o obiedzie" R.A.Heinlein


24 lip 2013, 11:29
Zobacz profil
Fachowiec
Własny awatar

 REJESTRACJA14 wrz 2011, 21:56

 POSTY        1263
Post Re: Historia
Paszkwil antypowstańczy w serwisie Lisa. Komu przeszkadza Powstanie Warszawskie?

Na łamach serwisu Tomasza Lisa natemat.pl, gdzie swoje blogi prowadzi wielu ministrów rządu Donalda Tuska, na stronie głównej pojawił się artykuł ostro atakujący ideę obchodów rocznicy Powstania Warszawskiego. Autor tekstu sugeruje nawet, że „cała Polska nie musi przeżywać rocznicy tak, jak Warszawa”.


Już w tytule tekstu, jego autor Jakub Noch pyta: „Też masz dość Powstania Warszawskiego?”.
W dalszej części tekstu robi wszystko, aby wmówić czytelnikom, że organizacja uroczystości upamiętniających Powstanie Warszawskie nie ma sensu.
 
- Modę na Powstanie Warszawskie najpierw wykreowały pokątnie przekazywane relacje, potem odpowiedzieli na nią nawet zwalczający mit AK komuniści. Oni wmówili warszawiakom, że z karabinami w ręku biegały nawet przedszkolaki. Lech Kaczyński tę legendę oprawił w multimedialną formę i dziś mamy prawdziwy warszawski hit. Tylko czy naprawdę Warszawa co roku musi męczyć nim całą Polskę? - czytamy na łamach serwisu natemat.pl

Autor skandalicznego tekstu przekonuje nawet, że „tu w Gdańsku, Katowicach, Lublinie, Krakowie i setkach innych polskich miast na Powstanie Warszawskie nikt nie patrzy tak, jak Wy” i zapewnia, że nie ma ochoty przez dwa tygodnie na przełomie wakacji czytać informacji na temat Powstania Warszawskiego.

Argumentacja autora tekstu z serwisu Tomasza Lisa najwyraźniej nie przypadła do gustu czytelników, ponieważ pod tekstem pojawiło się wiele komentarzy przywołujących autora tekstu do pionu.
 
- Drogi panie "redaktorze" nam na prowincji np. we Wrocławiu wcale nie przeszkadza to powstańcze świętowanie ! prosze więc wypowiada się we własnym imieniu. !!! - napisała jedna z czytelniczek.
 
- Łooo, jaki dzielny! Napisz, buchaterze, taki tekst na 19 kwietnia, to wtedy będę mógł uznać, że masz intencje czyste – czytamy w innym wpisie.
 
- A kto Cię ustanowił moim przedstawicielem?  Mieszkam w Krakowie,, a historia powstania była w mojej rodzinie od pokoleń jako przykład nadzwyczajnego męstwa i hartu ducha, gdzie celem było zachowanie godności i walka mimo wszystko.  Dlaczego potrafimy zachwycać się Spartanami, a nie doceniamy Polaków?  Druga sprawa - gdyby Rosjanie nie stali za Wisłą, tylko (skoro byli ponoć oswobodzicielami) ruszyliby do pomocy, to Warszawa nie musiałaby tyle wycierpieć – napisał kolejny czytelnik.
 
- Tekst wyjątkowo podły i nastawiony na jeden cel. Aby wywołać kontrowersje. To tak jakby w świecie realnym ktoś wyszedł na środek pokoju i pokazał goła dupę. Tak własnie się zachował autor. Zasługuje jedynie na pogardę i olanie – skwitował inny komentator.

http://niezalezna.pl/44260-paszkwil-ant ... arszawskie

____________________________________
Ojczyznę wolną pobłogosław Panie.


30 lip 2013, 18:51
Zobacz profil
Specjalista
Własny awatar

 REJESTRACJA14 mar 2010, 18:03

 POSTY        333
Post Re: Historia

Jesteście jak doktor Mengele, tyle że dzisiaj w eleganckim garniturze.
Nie przykryjecie przeszłości żadną "europejskością" i żadnym salonem odnowy


Śmierć pojedynczego człowieka jest tragedią. Śmierć milionów tylko statystyką
- wasz wspólnik w zbrodniach, Józef Wissarionowicz Stalin

W sześćdziesiątą dziewiątą rocznicę Powstania Warszawskiego, w którym byli oboje moi Rodzice.

/recenzja z filmu made in Germany/

Mordowaliście. Wieszaliście. Z okien domów wyrzucaliście niemowlaki i inwalidów. Wyłapywaliście na ulicach ludzi i rozstrzeliwaliście ich pod ścianą. Staliście się wtedy hańbą Europy. Także świata, choć komunistycznych Chin nie udało się Wam w zbrodniach przegonić. Kim był brat dziadka niemieckiego ambasadora w Polsce, mordując na przedpolach Warszawy w 1939 roku? Nazista? Czy może Niemcem, którego przodkowie uczestniczyli w spaleniu Kalisza? Tyle, że wcześniej. W czasie pierwszej wojny światowej. Nazistów wtedy nie było. A może po prostu nie wiecie, gdzie jest ta Calisia? Nie wiecie też pewnie, co działo się tam w upalne sierpniowe dni 1914 roku? Zamierzacie obchodzić w zbliżającym się roku rocznice w związku z waszymi pradziadami? Może tez film byłby dobrym pomysłem? Tadzio miał sześć lat, kiedy go wtedy mordowaliście. Nie. Nie w czasie Drugiej Wojny Światowej. Wcześniej o jedną wojnę.

Kim była rodzina kanclerza Schroedera i Eriki Steinbach, która dzisiaj obściskuje aktywistka DDR-Jugendverbandes - dla niewtajemniczonych: organizacja będąca w komunistycznych Niemczech odpowiednikiem Hitlerjugend - Angela Merkel? Czy byli to naziści? Czy byli to Niemcy? Schludni. Lejący łży przy skaleczonym piesku i zasłuchani w muzykę jednego z klasyków. Jak czynił to komendant obozu w Auschwitz Rudolf Hoess. Kim są dogorywający dziś Niemcy, którzy brali udział w wymordowaniu milionów ludzi różnych ras i różnych narodowości? Rozpłynęli się? Czy może jak zastępcy Hitlera admirałowi Doenitzowi odpowiedzialnemu za strzelanie do marynarzy statków zatapianych przez niemieckie - bo przecież trudno o łodziach podwodnych powiedzieć "nazistowskie" - u-booty, dajecie im rentę zapraszając, podobnie jak i kiedyś jego, na... wykłady!

Mieszkałem w Niemczech w Monachium - jako uchodźca z Polski, ale już obywatel USA - blisko dziesięć lat. Mówię waszym językiem i rozumiem wiele z waszej kultury. Kultury Goethego i Beethovena. Kultury światłych umysłów i niepojętego zdziczenia waszych ojców i dziadów. Mieszkając w Niemczech, jako pisarz i syn profesora literatury (jego brata Henryka - i brata także wcześniej zamordowanego Tadka - torturowaliście na Pawiaku, a potem zamordowaliście w Mauthausen. NIGDY, odwiedzając księgarnie, nie zobaczyłem ANI JEDNEJ KSIĄŻKI na temat waszych obozów zagłady. A szukałem ich. Uważałem za oczywiste, że gdzieś można je dostać. Owszem. Znalazłem publikację dotyczącą wojny, ale przedstawiającą zdjęcia niemieckich ofiar w Bydgoszczy w roku 1939, jak informował podpis, ofiar polskich fanatyków. Tak oto wygląda stan rzeczy. Krajobraz wymieciony, jak wymiecione zostały archiwa dotyczące takich, jak zbrodniarz wojenny Weizsaecker. Nie, nie mam na myśli byłego prezydenta. Chodzi o prezydenckiego tatusia - tak, tak, zbrodniarza wojennego - i jego akta wykradzione z tych archiwów. Takich akt wykradziono zresztą dziesiątki tysięcy! Pisała o tym amerykańska prasa.

Oburzacie się, że was podsłuchujemy? Że nie zasługujecie na to? Więc powiem wam coś z mej amerykańskiej perspektywy. Ameryka nie ma do was zaufania. A nie ma dlatego, że próbujecie wtłaczać setki kłamstw w ładnie wyglądającym opakowaniu. Są one niczym zatrute cukierki, jakie zrzucali dzieciom piloci Luftwaffe w czasie nalotów na Polskę we wrześniu 1939 roku. Ameryka nie ma i nie będzie miała do was zaufania, dopóki wszem i wobec nie powiecie, że wasi ojcowie i dziadkowie (nazizmu wtedy nie było) byli mordercami. Że pławili się we krwi tysięcy ofiar. Milionów ofiar. Że Kalisz, Ravensbruck i Auschwitz to wasze dzieło!

Okazuje się, że wy nie chcecie wiedzieć, co wasi ojcowie wyprawiali. Nie chcecie wiedzieć, jak wasze matki witały niemieckich żołnierzy w czeskich Sudetach. Nie chcecie wiedzieć, że wasi ojcowie i dziadkowie wyprawiali na tamten świat setki tysięcy ludzi, bynajmniej nie tylko Żydów. Dlatego wasza współczesna mowa jest mową kłamstwa. Jest taką samą mową - mówię to w odniesieniu do filmu, który propagujecie - jaką posługiwaliście się, kiedy mieliście w dłoni bat i drug kolczasty.

To u was żyli i żyją zbrodniarze z Wehrmachtu - udowodnił to Jochen Boehler - którzy uczestniczyli w masakrze jeńców wojennych w Ciepielowie czy masakrze ludności cywilnej, jak miało to miejsce w Złoczewie we wrześniu 1939 roku. To u was pobierają rentę dogorywające resztki komanda, które wymordowało w ciągu paru dni kilkadziesiąt tysięcy mieszkańców warszawskiej Woli! Czy zdajecie sobie sprawę, ile osób trzeba zatrudnić, żeby w kilka dni zabić kilkadziesiąt tysięcy ludzi? Zabiliście ich w czasie powstania warszawskiego w 1944 roku. Córka hitlerowskiego oficera (czyli z definicji bandyty) tamtych lat pogardy, Erika Steinbach o tym powstaniu dopiero się niedawno dowiedziała. A czy wielu z was w ogóle wie, co zrobiliście w 1939 roku z profesorami Uniwersytetu Jagiellońskiego, tego samego, w którego murach studiował Mikołaj Kopernik?

To u was zakwitł intelektualny muchomor w rodzaju Gunthera Grassa. Członka Waffen SS, który przez lata okłamywał świat wspierany przez wasze media. Wspierany także przez tych, którzy obudzili się dopiero, kiedy Grass postanowił wypowiedzieć się, co myślą jego rodacy na temat Izraela i Żydów. Gdyby powiedział to w odniesieniu do Polaków czy Czechów, to śmielibyście się w głos, jak zaśmiewał się przez lata przy piwie Horst Ruppert, morderca francuskiego pisarza o dziwacznym nazwisku Saint-Exuperry.

Jako pisarz i obywatel Stanów Zjednoczonych wzywam was do przyjęcia pokornej postawy wobec morza zbrodni, których dokonaliście. Na Polakach, Żydach, Cyganach, Karaimach, Czechach, i Słowakach, Tatarach, Anglikach, czy tylu innych narodowościach. Wasze były komory gazowe. Wasze było Gestapo. Wasze były obozy zagłady. Wasz był Wehrmacht i wasze było SS.

Symbolem waszego "wygnania" pozostanie na wsze czasy Józef Cyppek. Wasz produkt. Wasze dzieło w poniemieckim Szczecinie 1952 roku, w którym tylu z was musiało napędzać koniunkturę dla współczesnego muzeum "wypędzonych". Sprawdźcie sobie, kim był ten pobratymiec tatusia Eriki Steinbach! Kim był ten z natury schludny Niemiec? Wśród was takich Cyppków były setki tysięcy. My w Ameryce wiemy o tym. Kłamać możecie tym, którzy od was zależą. Ale tutaj nie jesteście proszonymi gośćmi. Ameryka dwukrotnie w XX wieku musiała przywoływać was do porządku. Chcecie teraz wmówić nam, Amerykanom, ze Dachau i Mauthausen, to złudzenie? Przeszłość? Polskie obozy śmierci?

Ale nie wyjaśniłem, dlaczego stajecie się hańbą świata dzisiaj, współcześnie. Otóż pod przykrywką tego co "europejskie", chwytacie za gardło wasze wczorajsze ofiary. Przykładem Grecja. Robicie to w białych rękawiczkach. Nie zdając sobie sprawy, że są one utytłane we krwi. Krwi waszych ofiar. Nie ofiar nazizmu, ale ofiar Niemiec, które dzięki tym ofiarom mogą uniknąć recesji w ten sam sposób, jak w gospodarce dzięki podbojom uniknął ich wasz poprzednik, wasz Fuehrer, który także chciał odmienić świat. Jego imię znacie dobrze. Znacie lepiej niż miliony tumanione propagandą w rodzaju filmu "Nasze matki, nasi ojcowie". Nie, nie. Nie myślę o Bismarcku. Jego zresztą też należałoby przedstawić.

Zacytuje wam fragment swej książki, która nigdy nie ujrzy światła dziennego w waszym kraju. A nie ujrzy właśnie ze względu na to, co piszę:

Stanley Moss, który był jednym z organizatorów ruchu oporu na Krecie i współautorem słynnego porwania głównodowodzącego sił niemieckich generała Kreipego, mówiąc o okrucieństwach popełnianych na ludności cywilnej, wspomina taki przypadek: "Oto historyjka oddająca mentalność typowego Huna. Przez drogę, którą jechał z dużą prędkością samochód z niemieckimi oficerami, wypadając z niej na zakręcie, przechodził mały chłopiec. Kierowca i jednocześnie oficer nie był w stanie temu zapobiec i choć bez większych szkód, wszyscy jadący wylądowali w rowie. Przeprowadzając szybką inspekcję samochodu, kierowca zauważył, że jeden z błotników jest mocno zadrapany. Gestem przywołał chłopca do siebie i kiedy ten z nieśmiałym uśmiechem na ustach przybliżył się, porwał go i gwałtownym ruchem, na kolanie, przełamał mu w pół rękę.

Mieszkając w Niemczech tyle razy słyszałem: Idiota. Nie rozumiał... Może i chciał dobrze... I zdałem sobie wtedy sprawę, że Adolf Hitler jest dla was głupkiem, nieudacznikiem, umysłowo ograniczonym, bo... przegrał wojnę! Co by było jednak, gdyby ją wygrał? Dlatego inny morderca, ludzkie ścierwo w białych kalesonach, Bismarck, jest mężem stanu. Hitler zaś nigdy nim dla was nie będzie! Mimo tego nawet, że był wegetarianinem.

Dzisiaj wszak nie on, ale wy chcecie tę wojnę wygrać. Wygrać medialnie. Tyle, że kręcąc takie filmy jak "Nasze matki, nasi ojcowie" nie przykryjecie przeszłości żadną "europejskością" i żadnym salonem odnowy. Jesteście dla świata jak doktor Mengele. Doktor też był przekonany o swych racjach i wiedział doskonale, jak uleczyć pacjenta. Jak spojrzycie w lustro, ujrzycie jego zatroskane losami świata oblicze. Stoi tam w eleganckim garniturze, jak teraz tysiące z was w Bonn, Bremie, czy Hamburgu. W takim samym garniturze, jak wasz ambasador przechadzający się dzisiaj ulicami Warszawy.

Jemu to na zakończenie dedykuję inny fragment książki, gdzie przywołuję Tadeusza Wittlina, polskiego pisarza o żydowskich korzeniach, który wyrwał się z waszych łap i także przeżył szczęśliwie wiele lat w Ameryce. Fragment ten dotyczy września 1939 roku, kiedy to waszym zdaniem było to jeszcze dwa lata do wybuchu wojny:

Na rogu Żurawiej, przed sklepem spożywczym o zabitych deskami wystawach - olbrzymia kolejka ludzi. Wyłącznie kobiety, niektóre z dziećmi. Nagle spod białych obłoków słonecznego nieba zsunął się srebrny samolot z czarnymi krzyżami na skrzydłach i nim ktokolwiek zdążył zawołać słowo ostrzeżenia, począł prażyć ogniem karabinów maszynowych w skupione przed sklepem kobiety. Wisiał w powietrzu tak nisko, że doskonale było widać lotnika w brązowej kominiarce. Należało się skryć. Wraz z gromadą przechodniów znaleźliśmy się w bramie, którą dozorca natychmiast zamknął na klucz. Pokrótce strzelanina cichnie. Widocznie samolot odleciał. Wychodzimy na ulice. Przed zasuniętą naprędce karbowaną żaluzją spożywczego sklepu leżą w kałuży krwi zabite i poranione kobiety. Ofiary niespodziewanego nalotu zanosimy do pobliskiej bramy i układamy na ziemi. Pokotem jedna przy drugiej. Jest ich dwadzieścia dziewięć. Kilkanaście z nich żyje. Jedna z kobiet kurczowo przyciska do piersi niemowlę, które trzymała na reku. Dostała postrzał w nogi. Lecz nie jęczy, nie płacze, tylko powtarza.
- Moje dziecko... moje dziecko...
- Przecież ma je paniusia przy sobie - uspokaja ja któryś z żołnierzy.
- Nie - zaprzecza kobieta. - Mój Jurek. Gdzie on? Był przy mnie. Trzymałam go za rękę...
Rozwiera zaciśniętą dłoń i pokazuje strzep skrwawionej, maleńkiej piąstki kilkuletniego dziecka.

 
Henryk Skwarczyński

Henryk Skwarczyński, pseudonim Henryk Skwar (ur. 1952 w Felicjanowie koło Koluszek) – polski pisarz, podróżnik. Po ukończeniu polonistyki na Uniwersytecie Warszawskim był doktorantem w Instytucie Filozofii i Socjologii PAN; od lutego 1980 roku – uchodźcą politycznym we Francji; kilka miesięcy później wyjechał do USA, gdzie w 1986 uzyskał obywatelstwo.

Źródło: http://wpolityce.pl/artykuly/59362-jest ... nem-odnowy


02 sie 2013, 10:14
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA10 lis 2006, 07:34

 POSTY        3465
Post Re: Historia
Wiktor Suworow: Rosja niedługo zniknie z mapy.

 Polska nie ma powodu, żeby bać się Rosji. Ten kraj nie jest w stanie pokonać przeciwnika silniejszego od Gruzji – ocenia Wiktor Suworow. Z rosyjskim pisarzem i byłym oficerem GRU w najnowszym wydaniu tygodnika "Do Rzeczy" rozmawia Piotr Zychowicz.
- Gdyby Putin rozkazał wojsku rozpocząć wojnę z Polską, to wojsko by tego rozkazu nie było w stanie wykonać. Od razu pojawiłby się problem logistyczny: należałoby przejść przez całą Białoruś, a już to mogłoby przekroczyć możliwości rosyjskiej armii - mówi Suworow.
Niedawno mogliśmy zobaczyć siłę Rosji. Kraj ten przeprowadził wielkie manewry wojskowe. Jest się czego bać? – pyta swojego rozmówcę Piotr Zychowicz. Zdaniem Wiktora Suworowa – nie ma. Te manewry nie są wcale dowodem siły Rosji, są dowodem jej słabości. Gdy już nie ma się ludziom niczego do pokazania, wyprowadza się wojska w pole, żeby zademonstrować, że nadal ma się mocną pozycję.
Nikt się na to jednak w Rosji nie nabierze – mówi Suworow. I wyjaśnia, że Rosjanie widzą, dokąd zaprowadziły ich rządy obecnego reżimu. Władimir Putin jest u władzy od roku 2000, czyli 13 lat, a Rosja się wali. W opinii Suworowa, reżim Putina popełnia podstawowy błąd – przecenia własne możliwości i nie dostrzega potwornego kryzysu, który trawi społeczeństwo. Nie liczy się z własnym narodem.
Ta władza zatraciła instynkt samozachowawczy. Gardzi swoim narodem do tego stopnia, że nawet nie ukrywa własnych grabieży. A jej pazerność jest niebywała – mówi w rozmowie z „Do Rzeczy” Suworow.
Dalej opowiada, że z jego informacji wynika, że w szeregach armii nastąpiła całkowita i ostateczna demoralizacja. Oficerowie niskiego i średniego szczebla są nastawieni antyreżimowo, a jeszcze bardziej nienawidzą Putina szeregowcy.
Suworow twierdzi też, że rozpad Rosji jest nieunikniony. - Od 20 lat to, co pozostało po Związku Sowieckim trzeszczy w szwach, i w końcu te szwy puszczą. Nie ma wątpliwości, że Władimir Putin jest ostatnim prezydentem Rosji. Dodaje jednak, że biorąc pod uwagę skalę napięcia, jakie obecnie występuje na terenie Federacji Rosyjskiej, rozpadowi tego tworu może towarzyszyć fala brutalnej, gwałtownej przemocy.
Jeżeli chodzi o to, co grozi Polsce w związku z przewidywanymi procesami, odpowiada, że dla nas błogosławieństwem jest nasze sąsiedztwo z Białorusią i Ukrainą, które leżą między Rosją i Polską. - Gdy w Rosji dojdzie do przewidywanego przeze mnie trzęsienia ziemi, do was dojdą tylko niewielkie drgania - mówi Suworow.
- Największe zagrożenie związane jest z tym, że na terenie Rosji znajduje się olbrzymia ilość broni nuklearnej. Gdy państwo to zacznie się załamywać i pogrąży się w wojnie domowej, głowice mogą wpaść w nieodpowiednie ręce - mów Suworow. Dodaje też, że cała Rosja jest tykającą bombą.





Jakby Rosja napadla na Polske to
- Tusk ucieknie do Niemiec
- NATO  będzie sie naradzac co robic
- Polacy z armia 5 czolgow 4 samolotow i 2 statkow będzie sie bronic
a wina spadnie na Kaczynskiego ze niewygral wojny z Rosja.
~olek

a po co Putin miałby atakować Polskę? przecież ten rząd robi wszystko co on chce
~jajo

O czym mowa!! Gdyby Putin rozpętał wojne, to nasz jeśnie panójący Donald tusk pierwszy zaczoł by latać po  poligonach i rozbrajać naszych żołnierzy. Nadany nam lokaj poddał by Polske bez jednego wystrzału  a Putinowi wychorcował by tyłek. Lemingozy i inne przypadki na powitanieArmi czerwonej pierwsi by uklękli przed swojmi wybawcali i za swym tuskiem złożyliby się do loda.
~dex  


"Ta władza zatraciła instynkt samozachowawczy. Gardzi swoim narodem do tego stopnia że nawet nie ukrywa swoich grabieży. A jej pazerność jest niebywała" -koniec cytatu.
LUDZIE!!!TEŻ MACIE WRAŻENIE ŻE COŚ WAM TO PRZYPOMINA?2
~hehe


http://wiadomosci.wp.pl/kat,1342,title, ... &_ticrsn=3

Artykuł jak artykuł, ale te komentarze....   :rotfl:

____________________________________
"Demokracja to cztery wilki i owca głosujące o obiedzie" R.A.Heinlein


12 sie 2013, 18:17
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA23 sie 2009, 07:34

 POSTY        3657
Post Re: Historia
To Polska sprowokowała Adolfa Hitlera  :excl:

Hugh Williams, zastępca skarbnika Partii Niepodległości Zjednoczonego Królestwa, napisał książkę na temat historii, w której znalazły się szokujące twierdzenia dotyczące m.in. historii Polski i Kościoła katolickiego. Hugh Williams zasugerował w książce "Wszystko, co powinniście wiedzieć o historii", m.in., że to polityka II Rzeczpospolitej przyczyniła się do wybuchu II wojny światowej. Polityk twierdzi, że doprowadziło do tego "prowokowanie" Adolfa Hitlera przez Polaków, który, w rezultacie podjął decyzję o rozpoczęciu działań zbrojnych.
Williams zawarł w książce swojego autorstwa także niepochlebne opinie na temat Winstona Churchilla. W jego opinii, brytyjski premier "podziwiał" zarówno Hitlera, jak i przywódcę Związku Radzieckiego Józefa Stalina. Z kolei, odnosząc się do Kościoła katolickiego, Williams ocenił, że kwestia przypadków nadużyć duchownych wobec dzieci jest "statystycznie nieistotna". Jak na razie nie wiadomo, na jakich źródłach opierał się brytyjski polityk pisząc swoją książkę.
Williams, który "szczyci się tym, że jest politycznie niepoprawny", stał się kolejnym zmartwieniem dla Partii Niepodległości Zjednoczonego Królestwa (UKIP) w ostatnich tygodniach. Jej przewodniczący Nigel Farage zadeklarował dzisiaj, że zamierza zabrać się za partię i poświęcić więcej czasu na wypracowanie skutecznych metod zarządzania nią oraz kontroli poczynań jej członków. - Będę uprawiał mniej polityki i udzielał mniejszej ilości wywiadów, a zamiast tego więcej czasu poświęcę kwestiom partyjnego nadzoru – podkreślił.

Politycy eurosceptycznej Partii Niepodległości Zjednoczonego Królestwa wzbudzają kontrowersje już od dawna, ale ostatnie tygodnie przyniosły partii kilka dotkliwych medialnie porażek. Dwa tygodnie temu Godfrey Bloom skrytykował władze Wielkiej Brytanii za udzielanie pomocy finansowej państwom afrykańskim. Polityk doprowadził do skandalu, bo użył przy tym rasistowskiego określenia, co wywołało burzę w mediach. Eurodeputowany w jednym z wywiadów Afrykę określił mianem "kraju Bongo Bongo", co zostało ostro skrytykowane przez większość brytyjskich polityków, w tym także premiera Davida Camerona.

W maju wybuchł skandal po wypowiedział jednego z członków UKIP na temat osób homoseksualnych. Dyskusję zapoczątkował kandydat partii w lokalnych wyborach, który miał napisać na oficjalnej partyjnej stronie, że homoseksualny seks jest "obrzydliwy", a osoby homoseksualne "nie są normalne". Gdy sprawę opisały brytyjskie dzienniki, głos zabrał Nigel Farage, ale oświadczył, że nie wyrzuci ze swojej partii osób wypowiadających się nieprzychylnie na temat homoseksualizmu. Jak podkreślił wtedy, ludzie mają prawo do "staromodnych" poglądów, które są, w jego opinii, niezbędnym elementem debaty publicznej.
Sam Farage w lutym tego roku, gdy toczyła się debata nad budżetem Unii Europejskiej na lata 2014-2019, skrytykował całą Wspólnotę, ale wygłosił niepochlebny komentarz na temat Polski. Szef UKIP powiedział wtedy, że nie chce być w Unii z Polską, po czym retorycznie zapytał: "Dlaczego miałbym dać wam pieniądze na nową linię metra w Warszawie?".

http://wiadomosci.onet.pl/tylko-w-oneci ... lera/vz1j4

Może jakieś komentarze?  :unsure:

____________________________________
Videtur et hoc mihi Platforninem non debere esse
Poza tym uważam że Platformę należy zniszczyć
/Katon starszy/


25 sie 2013, 11:41
Zobacz profil
Fachowiec
Własny awatar

 REJESTRACJA14 wrz 2011, 21:56

 POSTY        1263
Post Re: Historia
Nowe fakty ws. Wałęsy. Cenckiewicz ujawnia dokument z czechosłowackiego MSW

Już pod koniec września ukaże się najnowsza książka Sławomira Cenckiewicza, w której historyk ujawnia nowe i często długo skrywane fakty dotyczące przeszłości Lecha Wałęsy i rozprawia się z jego mitem.


Na wieść o nowej książce Sławomira Cenckiewicza, Lech Wałęsa wielokrotnie atakował historyka na swoim blogu.

„Takie zniewagi nie mogą być darowane. Za krzywdy jakie mi wyrządziłeś zapłacisz Cenckiewicz” - napisał Wałęsa 24 lutego 2012 r.
 
Z autorem książki „Wałęsa – człowiek z teczki” rozmawiał Rafał Dudkiewicz, całą rozmowę można obejrzeć na vod.gazetapolska.pl. Sławomir Cenckiewicz ujawnia kulisy dotarcia do dokumentu z czechosłowackiego MSW o „agenturalnej przeszłości Wałęsy”, który stał się podstawą wszczęcia nowego postępowania dowodowego w sądzie.

Pytany o to, dlaczego napisał kolejną książkę o Lechu Wałęsie historyk odpowiada:

- Jeśli nie ja to kto? Kto napisze książkę w oparciu o materiały, informacje, świadków. Innymi słowy w oparciu o nowe fakty, które pojawiły się po 2008 roju. Gdyby tak było że jest jakaś kolejka badaczy lub historyków, którzy zajmują się Lechem Wałęsą, to ja bym nie musiał tego robić. Gdyby tak było, to ci badacze ustawiliby się w kolejce i chcieliby pomóc Krzysztofowi Wyszkowskiemu, który niesłusznie jest skazywany przez sądy III RP za to że twierdzi, że Lech Wałęsa był agentem SB. (...) Moja książka jest w dużej mierze efektem tej pracy, która jest spowodowana krzywdą Wyszkowskiego. Człowiek, który jest skazywany za stwierdzenie tylko tego, co ja wielokrotnie napisałem, chociażby z Piotrem Gontarczykiem w książce „SB a Lech Wałęsa” musi znaleźć obronę wśród historyków. Krzysztof Wyszkowski jej nie znalazł i jestem jedynym człowiekiem który mu w tym pomaga – tłumaczy Sławomir Cenckiewicz.
 
Najnowsza książka Sławomira Cenckiewicza o Lechu Wałęsie ukaże się już pod koniec września.

Jak wynika z zapewnień wydawcy „tak demaskatorskiej książki o Lechu Wałęsie jeszcze nie było! Ostry, odkrywczy i nowatorski publicystyczno-historyczny pamflet będący odpowiedzią na zalew kłamstwa o „naszej ikonie”. Kontrapunkt do filmu Andrzeja Wajdy! ”.

http://niezalezna.pl/46572-nowe-fakty-w ... ckiego-msw

* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *

Krzysztof Wyszkowski specjalnie dla wPolityce.pl:
„Kapitan Graczyk, ten, który mnie zwerbował” czyli szokujący gość i słowa Wałęsy


Wielkie święto państwowe, którym rząd, ustami rzecznika Grasia, ogłosił 70. urodziny Lecha Wałęsy, przebiegło zgodnie z planem. Z całego kraju, a nawet z zagranicy, napłynęła do Jubilata wielka liczba najlepszych życzeń i prezentów.


Punktem szczytowym obchodów jubileuszu „naszego dobra narodowego” był półtysięczny spęd creme de la creme elit III RP z Tuskiem i Wachowskim na czele. Jubilat nie byłby sobą, gdyby nie zaskoczył wszystkich i sam nie przygotował żadnego prezentów dla swoich gości, o których (z nielicznymi wyjątkami) można powiedzieć, że z niejednego pieca trudny chleb (czasem nawet gorzki)  służby w służbach spożywali.

Pierwszym prezentem miała być obecność Mariana Zacharskiego, o którym Wałęsa mówił per „ten agent” i którego nazwiska przez chwilę nie mógł sobie przypomnieć, który jednak wymówił się pilną koniecznością „jakichś badań”.

Ale głównym prezentem, który został „przedstawiony” znamienitym gościom był – jak to z właściwą sobie bezpośredniością ujął Jubilat - „kapitan Graczyk, ten który mnie zwerbował”.

Media nie podały z jakim przyjęciem spotkał się emerytowany funkcjonariusz, którego w przeszłości „uśmiercono”, aby swoimi zeznaniami nie sprawił kłopotu w procesie lustracyjnym Wałęsy kandydującego w wyborach prezydenckich w 2000 r. Możemy jednak domyślać się, że w Pałacu Opatów długo nie milkły owacyjne i oddawane na stojąco „burnyje apładismienty”. Przecież wszyscy wiedzą, że bez Graczyka nie byłoby t.w. Bolka, a bez Bolka nie byłoby Wałęsy jako lidera Solidarności, a bez Solidarności nie byłoby nagrody Nobla i prezydentury, a bez prezydentury nie byłoby obalenia muru berlińskiego i upadku Związku Sowieckiego itd., itp. Słusznie więc Graczyk dostąpił uczczenia jako Ten Który Zrodził Naszą Ikonę i Dobro Narodowe.

Dopełnieniem gali na Graczyka i Wałęsy cześć stanie się zapewne uczczenie kapitana przez prezydenta Komorowskiego awansowaniem go na generała i odznaczenie Orderem Orła Białego, na co cały lud okrągłostołowy czeka z niecierpliwością wołając: „Santo subito!”.

W całej sprawie dziwi właściwie tylko jedno – dlaczego telewizje (TVP, TVN, Polsat) po przekazaniu „na żywo” wypowiedzi Wałęsy o „przedstawieniu” gościom kapitana Graczyka, który go zwerbował, już w żadnym następnej relacji nie powtórzyły tego super newsa. Ale widać, że po filmie Wajdy nic w sprawie agenturalności Wałęsy nie pozostaje już do wyjaśnienia i dlatego odpowiedzialni redaktorzy-cenzorzy zadbali o precyzyjnym wycięciu tej wypowiedzi. Cenzurowanie „Naszego Dobra Narodowego”? Dla jego i naszego dobra – odpowiedzą.

Osobiście mogę dodać tylko jedno wrażenie – oto zbliża się wznowienie procesu wytoczonego mi przez Wałęsę nie przyznającego się do werbunku przez Graczyka. I Wałęsa otworzył Graczykiem rozprawę przed sądem opinii publicznej, żeby udowodnić, że nie ma nic do ukrycia. I po był ten cały cyrk, po to pół tysiąca zaproszonych gości, po to państwowa feta i sprawozdania „na żywo” przez wszystkie zaprzyjaźnione z rządem media, żeby wspólnym wysiłkiem przytrzymać drzwi szafy, w której leży ten wyjątkowy trup, co nadal jest całkiem żywy – BOLEK!

http://wpolityce.pl/artykuly/63617-krzy ... owa-walesy

____________________________________
Ojczyznę wolną pobłogosław Panie.


06 paź 2013, 08:06
Zobacz profil
Fachowiec
Własny awatar

 REJESTRACJA14 wrz 2011, 21:56

 POSTY        1263
Post Re: Historia
35 lat temu kardynał Karol Wojtyła został papieżem. "Całe jego życie było przygotowaniem do tej niezwykle trudnej misji"

Obrazek

W środę przypada 35.rocznica wyboru kardynała Karola Wojtyły na papieża. Jan Paweł II był pierwszym od 455 lat papieżem spoza Włoch.

To było psychologiczne trzęsienie ziemi dla całego wschodu Europy


- powiedział wtedy austriacki kardynał Franz Koenig.

W rozpoczętym 14 października 1978 roku konklawe udział wzięło 111 kardynałów elektorów. Było to drugie w ciągu kilku tygodni konklawe po śmierci Pawła VI i trwającym miesiąc pontyfikacie Jana Pawła I.

Kiedy kardynał Wojtyła przyjechał na konklawe, włoski fotograf zrobił mu całą serię zdjęć. Zdumiony tym metropolita krakowski zapytał go: "Po co mi pan robi tyle zdjęć? Nie sądzi pan chyba, że to ja mógłbym zostać nowym papieżem?".

Konklawe rozpoczęło się w atmosferze konfrontacji między frakcjami zwolenników dwóch włoskich kandydatów: kardynała Giuseppe Siriego i kardynała Giovanniego Benellego. Sytuację tę purpurat z Hiszpanii Vincente Trancon skomentował następująco:

Bóg poróżnił Włochów i wykorzystał ludzką złość, żeby utrudnić wybór papieża.

W obliczu coraz większych napięć 16 października arcybiskup Wiednia kardynał Franz Koenig przedstawił kandydaturę metropolity krakowskiego kardynała Karola Wojtyły argumentując:

Ma dopiero 58 lat, ale to nie powinno być przeszkodą; przeciwnie - wiele zyskałby na tym Kościół.

Kardynał Wojtyła został wybrany w ósmym głosowaniu. Nieoficjalnie wiadomo, że otrzymał 99 na 111 głosów.

Po godzinie 19. nowy papież wyszedł na balkon bazyliki Świętego Piotra i wygłosił przemówienie do wiwatujących tłumów, którym był niemal całkowicie nieznany. Wówczas Jan Paweł II wygłosił słowa, które powtarzano potem wielokrotnie jako najbardziej symboliczne:

Najdostojniejsi kardynałowie powołali nowego biskupa Rzymu. Powołali go z dalekiego kraju, z dalekiego, lecz zawsze tak bliskiego przez łączność w wierze i tradycji chrześcijańskiej.

Dziennik "Corriere della Sera" tak opisywał wtedy nastrój panujący wśród całkowicie zaskoczonych wiernych na placu:

Wydaje się, że Rzym chce zgotować nowemu papieżowi specjalne przyjęcie, aby mógł się poczuć jak u siebie, żeby wiedział, że znalazł się w mieście, które mu dobrze życzy i nie da mu odczuć oddalenia od jego ojczyzny, jego ludu, jego wiernych.

Po wyborze papieża pochodzącego zza żelaznej kurtyny nie brakowało obaw o przyszłość i słów krytyki, wyrażanych zarówno w krajach bloku wschodniego, jak i w samych kręgach watykańskich.

całe życie osobiste i kapłańskie Karola Wojtyły było jakby przygotowaniem do tej jedynej i niezwykle trudnej misji.


- oceniał kard. Dziwisz.

Hierarchowie, przede wszystkim Włosi, nie kryli swych wątpliwości czy nawet uprzedzeń wobec nowego papieża, który przybył z innej części świata, z innymi doświadczeniami i miał - jak zauważali z niepokojem - inną wizję życia Kościoła oraz jego zarządzania.

Watykaniści odnotowali wówczas, że nieufność wobec papieża Polaka odczuwało wielu bardziej postępowych katolików, gdyż postrzegali go jako konserwatystę i tradycjonalistę.

Zaskoczona rezultatem konklawe była hierarchia kościelna, zdumione były włoskie media.

Prasa przypominała, że tylko nieliczni watykaniści w ogóle odnotowali, że Karol Wojtyła był wymieniany wśród "papabili". Gazety pisały, że "szukając swej nowej tożsamości Kościół dokonał zerwania z przeszłością".

Już pierwsze dni stanowiły wyraźną zapowiedź tego, co wkrótce nazwano "polską rewolucją w Watykanie". Niespełna dobę po konklawe papież pojechał odwiedzić w rzymskim szpitalu swego ciężko chorego przyjaciela biskupa Andrzeja Deskura.

Ale jeszcze większe zdumienie - biorąc pod uwagę ówczesne sztywne zasady protokołu w Watykanie - wywołało to, że Jan Paweł II spotkał się z dziennikarzami, którzy mogli do niego swobodnie podchodzić i z nim rozmawiać. Tego jeszcze za Spiżową Bramą nie widziano - podkreślano.

Oficjalna inauguracja pontyfikatu odbyła się 22 października. To obecnie dzień wspomnienia liturgicznego błogosławionego Jana Pawła II, już wkrótce świętego.

Podczas uroczystego homagium kardynałów doszło wtedy do najbardziej symbolicznego wydarzenia: polski papież złożył hołd prymasowi Stefanowi Wyszyńskiemu.

W homilii Jan Paweł II mówił:

Nie lękajcie się! Otwórzcie, otwórzcie na oścież drzwi Chrystusowi! Otwórzcie drzwi jego zbawczej władzy, otwórzcie jej granice państw, systemy ekonomiczne i polityczne, szerokie obszary kultury, cywilizacji i rozwoje. Nie lękajcie się!.

Te słowa uznano za programową wypowiedź trwającego prawie 27 lat pontyfikatu.

W jego trakcie papież Polak odbył 104 zagraniczne podróże do 132 krajów. Pokonał 1,7 miliona kilometrów, co odpowiada 30-krotnemu okrążeniu Ziemi wokół równika i trzykrotnej odległości między Ziemią a Księżycem.

Jako pierwszy papież w dziejach Jan Paweł II odwiedził kościół luterański, synagogę i meczet. W 1986 roku, mimo sprzeciwu i zastrzeżeń niektórych kościelnych dostojników, zaprosił przedstawicieli wszystkich wyznań i religii do Asyżu na wspólną modlitwę o pokój. Za nieocenione uważa się jego zasługi dla dialogu katolicko-żydowskiego.

Po niespełna trzech pierwszych, niezwykle intensywnych latach pontyfikatu 13 maja 1981 roku papież został ciężko ranny w zamachu na placu Świętego Piotra, gdzie strzały do niego oddał turecki zamachowiec Mehmet Ali Agca. W grudniu 1983 roku papież odwiedził Agcę w więzieniu w Rzymie i długo z nim rozmawiał.

Był pierwszym papieżem, który jadł z robotnikami obiad w stołówce, zasiadł przy stole z bezdomnymi, odwiedzał ośrodki pomocy dla najuboższych. Niemal każdy z tych gestów powtarzał potem Benedykt XVI, a teraz we właściwym sobie stylu kontynuuje Franciszek.

Jan Paweł II zmarł 2 kwietnia 2005 roku. Niecałe trzy miesiące później rozpoczął się jego proces beatyfikacyjny. Dziewięć lat po śmierci, 27 kwietnia przyszłego roku, w rekordowo krótkim czasie odbędzie kanonizacja polskiego papieża.

http://wpolityce.pl/artykuly/64843-35-l ... dnej-misji

* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *

16 października 1978 roku rozpoczyna się niezwykły pontyfikat. Niezwykły niezwykłością Człowieka, który do Watykanu przybył z polskich gór, z dalekiego Kraju….

Obrazek

Jeśli chcesz znaleźć źródło,
musisz iść do góry, pod prąd.
Przedzieraj się, szukaj, nie ustępuj


„Tryptyk rzymski”– Jan Paweł II

16 października 1978 roku rozpoczyna się niezwykły pontyfikat. Niezwykły niezwykłością Człowieka, który do Watykanu przybył z polskich gór, z dalekiego Kraju….
Jak zapamiętaliśmy tego Człowieka?


Jako wychodzącego 16 października 1978 roku, kwadrans przed dziewiętnastą, do centralnej loggi bazyliki Świętego Piotra kiedy głośniki przekazały Miastu i Światu słowa kardynała Pericle Felici:

Zwiastuję wam radość wielką: mamy Papieża – Habemus Papam?

Czy może jako brata, chłopaka z wadowickiego podwórka, „Wujka” jak o nim mówią studenci, przyjaciele ze wspólnych wędrówek po Bieszczadach, Mazurach, Borach Tucholskich?

16 października 1978 na drugim konklawe w ósmym głosowaniu kardynał krakowski Karol Wojtyła został papieżem, biskupem Rzymu i przybrał imię Jana Pawła II. Wynik ogłoszono o godzinie 18.44. Jan Paweł II był pierwszym po 455 latach, od czasu pontyfikatu Hadriana VI, niderlandzkiego filozofia i teologia z Uniwersytetu w Lovanium, biskupem Rzymu, nie będącym Włochem. Spełnione zostało proroctwo Juliusza Słowackiego z 1848 roku:

Pośród niesnasek Pan Bóg uderza
W ogromny dzwon,
Dla słowiańskiego oto papieża
Otworzył tron.
Ten przed mieczami tak nie uciecze
Jako ten Włoch,
On śmiało, jak Bóg, pójdzie na miecze;
Świat mu to proch!
Twarz jego, słowem rozpromieniona,
Lampa dla sług,
Za nim rosnące pójdą plemiona
W światło, gdzie Bóg.
(…)
A trzeba mocy, byśmy ten pański
Dźwignęli świat:
Więc oto idzie papież słowiański,
Ludowy brat (…)



Co w nas zostało z nauczania Jana Pawła II? Czy znamy jego naukę? Czy tylko tyle: kremówki – Tak, encykliki – Nie?

1978 rok – spełniły się słowa poety w czasach PRL i dominacji ZSRR nad Europą Środkową po Łabę. My, rodacy Karola Wojtyły dowiedzieliśmy się o wyborze kardynałów i powołaniu namiestnika św. Piotra przez konklawe od księży, z Radia Watykan, z Radia Wolna Europa, z „szeptanki” i z oficjalnej PRL-owskiej, lakonicznej, jakby skrywanej depeszy:

Polski kardynał Karol Wojtyła został obrany papieżem i przyjął imię Jana Pawła II.

Jedna z osób wspominała nam poranek 17 października 1978 roku: „Wsiadam do niebiesko-szarego autobusu „ogórka”, pełnego zmęczonych szarym świtem ludzi. Jest kwadrans po szóstej. Nie kupuję biletu. Przez nieuwagę. Za mną kierowca woła:

A bilet! Papież za panią zapłaci? Więc wiedzą, jednak wiedzą!

Jak daleką przeszliśmy drogę od słów „Nie lękajcie się!”, wypowiedzianych tydzień po ogłoszeniu decyzji konklawe na  Placu Świętego Piotra do zapowiedzi kanonizacji Ojca Świętego w przyszłoroczną Niedzielę Miłosierdzia Bożego? Ten czas to dla wielu z nas całe życie, dla innych – całe dorosłe życie.

Przypomnijmy ten 1978 rok. Rok podzielonego świata. W Polsce - szarość, kłamstwo propagandy, koniec boomu dekady Gierka, ale i rodzący się opór wobec systemu. W Moskwie rządzi Leonid Iljicz Breżniew i klika starców. Michaił Susłow jest strażnikiem bolszewickiej pieczęci. Europę dzieli mur, zdawałoby się nie do obalenia….

Mieliśmy jednak jakieś przeczucie i wewnętrzny głos mówił – ksiądz Karol Wojtyła, kardynał z Krakowa, biskup Rzymu, jest jednym z nas i jest z nami. Myśleliśmy, że będzie z nami zawsze. I był!

Pielgrzymowaliśmy do niego w zorganizowanych grupach i prywatnie.  Byliśmy też przy nim, gdy odchodził do domu Ojca wśród rzesz przybyłych do Rzymu, łącząc się w smutku z całym nieomal światem. Staraliśmy się być z nim w jego ostatniej ziemskiej drodze. Tak, jak on był z nami w chwilach radości i w smutku. Pamiętamy tamten rzymski, kwietniowy świt, gdy niezliczone rzesze ludzi szły pod swymi sztandarami by oddać cześć temu, który przez słowo i gest odmienił świat i nas samych. Na jak długo?

Później była skromna trumna, drewniana, niczym z ludowego pogrzebu praojców. Bez katafalku.  
Może po latach zapamiętamy go takim, jakim był w słoneczne popołudnie  podczas audiencji generalnej 13 maja 1981 roku? Zdawał się powalony, ale zwycięski. Ranny osunął się w ramiona stojącego za nim sekretarza, dziś kardynała, księdza Dziwisza. Imperium Zła wówczas triumfowało, ale i z tamtych kul, wystrzelonych ręką zamachowca, potrafił Papież zbudować zwycięstwo. Przestrzelony biały pas spoczął na Jasnej Górze, u stóp Królowej Polski.  Mocodawcy, którzy wydali rozkaz zamachu, pozostali jak dotąd bezkarni.

Ile papież ma dywizji?

– pytał ironicznie Iosif Wissarionowicz Dżugaszwili „Stalin”, nota bene niedoszły kapłan.

Karol Wojtyła, skromny chłopak z Wadowic, którego dobytek u kresu drogi mieścił się w małym kuferku, przewrócił system zniewolenia – poprzez Słowo.

Zwycięstwo, kiedy przyjdzie, będzie to zwycięstwo przez Maryję.


- zwykł powtarzać ksiądz kardynał Stefan Wyszyński, Prymas.

Też skromny chłopak – syn organisty z Zuzeli na Podlasiu, podczas uroczystej mszy inauguracyjnej chciał jak inni oddać hołd biskupowi Rzymu. Wojtyła, już jako Jan Paweł II, nie pozwolił księdzu Wyszyńskiemu klęknąć przed sobą podczas rytu homagium. Jan Paweł II wspominał ks. Wyszyńskiego w testamencie:

Kiedy w dniu 16 października 1978 konklawe kardynałów wybrało Jana Pawła II, Prymas Polski kard. Stefan Wyszyński powiedział do mnie „Zadaniem nowego papieża będzie wprowadzić Kościół w Trzecie Tysiąclecie" .Nie wiem, czy przytaczam to zdanie dosłownie, ale taki z pewnością był sens tego, co wówczas usłyszałem. Wypowiedział je zaś Człowiek, który przeszedł do historii jako Prymas Tysiąclecia. Wielki Prymas. Byłem świadkiem Jego posłannictwa, Jego heroicznego zawierzenia. Jego zmagań i Jego zwycięstwa.

Wyszyński i Wojtyła byli skromnymi, pokornymi sługami…

Tuż przed kanonizacją Jana Pawła II zastanówmy się przez chwilę nad życiem tego niezwykłego Człowieka. Przenieśmy się myślą pod okno nad bramą w Krakowie, pod dobrze znanym adresem - Franciszkańska 3. Popatrzymy na wierny lud z polskich gór, zgromadzony na halach u podnóża Tatr w kolejnych pielgrzymkach, jak np. w 1997 roku, na Kaszubów płynących do niego w 1999 roku z modlitewnikiem zapewniającym, że lud pomorski trzyma z Bogiem, wsłuchajmy się w słowa wypowiedziane w 1979 roku na ówczesnym Placu Zwycięstwa – „Niech zstąpi duch Twój i odnowi oblicze Ziemi, tej Ziemi”. Pójdziemy z Karolem Wojtyłą na spacer przez kraj lat dziecinnych do Wadowic.

Przypomnimy sobie słowa, które wypowiadał do nas – na Podhalu, w Krakowie, na Podkarpaciu, Śląsku, Podlasiu, na Ziemi lubelskiej, w Wielkopolsce, na Pomorzu. Słowa które nieraz mówił „o nas i za nas” - Nie lękajcie się!

Ojciec Święty odszedł do Domu Ojca po zakończeniu Apelu Jasnogórskiego, w  wigilię  Święta Miłosierdzia Bożego.  W Kaplicy Świętego Sebastiana w Bazylice Świętego Piotra  jest grobowiec z marmurową płytą i napisem "Ioannes Paulus II 1920-2005”.

W miarę, jak zbliża się kres mego ziemskiego życia, wracam pamięcią do jego początku, do moich Rodziców, Brata i Siostry (której nie znałem, bo zmarła przed moim narodzeniem), do wadowickiej parafii, gdzie zostałem ochrzczony, do tego miasta mojej młodości, do rówieśników, koleżanek i kolegów ze szkoły podstawowej, z gimnazjum, z uniwersytetu, do czasów okupacji, gdy pracowałem jako robotnik, a potem do parafii w Niegowici, i krakowskiej św. Floriana, do duszpasterstwa akademickiego, do środowiska ... do wielu środowisk ... w Krakowie, w Rzymie ... do osób, które Pan mi szczególnie powierzył - wszystkim pragnę powiedzieć jedno: «Bóg Wam zapłać»!

– napisał Jan Paweł II 17 marca 2000 roku.

Z dumą, nadzieja i wdzięcznością, że przyszło nam żyć w czasach tak niezwykłego pontyfikatu zastanówmy się czy zostały z nami Jego słowa, Jego nauczanie? Słowa Ojca, który umacniał w wierze, nauczał miłosierdzia Bożego, głosił cywilizację Miłości, bronił prawa do życia od poczęcia człowieka do jego naturalnej śmierci, Ojca zabiegającego o godność i prawdę, otaczającego troską rodziny, będącego głosem chorych, poniżonych, bezbronnych.

W pamięci pozostanie przez wiatr zamykana, ułożona na skromnej trumnie, księga Pisma Świętego. Zastanówmy się, choćby przez moment, w ciszy - kim był dla nas ten Człowiek, co dla nas uczynił, z czego uzdrowił, z czego wyzwolił….

Każdy z was znajduje  w życiu jakieś własne Westerplatte, jakiś wymiar zdań, które trzeba podjąć i wypełnić, jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić. Obronić dla siebie i dla innych.

– powiedział nam w 1987 roku, odgrodzony od ludu kordonem milicjantów i tajniaków.

http://wpolityce.pl/artykuly/64784-16-p ... iego-kraju

* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *

Twardy i odważny pasterz. "W 35. rocznicę jego wyboru na Stolicę Piotrową warto o tym pamiętać"

Jan Paweł II, nawet gdy był schorowany, niedomagający fizycznie, potrafił stanowczo wskazać błędy i zaniedbania wśród uczniów Chrystusa. A czynił to z miłości do powierzonej mu owczarni.


Po raz ostatni z Janem Pawłem II spotkałem się w 2002 r. podczas kolejnego pobytu w Papieskim Kolegium Ormiańskim. 23 kwietnia, w święto św. Wojciecha, patrona Polski, papież odprawiał mszę po polsku w swojej prywatnej kaplicy. Miałem na nią zaproszenie od ks. Stanisława Dziwisza. Do kaplicy wprowadzili nas gwardziści. Wraz ze mną obecnych było ok. 50 księży. Panowała absolutna cisza. Szukałem wzrokiem Jana Pawła, ale nigdzie nie mogłem go dostrzec. Dopiero po dłuższej chwili zorientowałem się, że siedzi w głębokim fotelu ustawionym przed ołtarzem. Jego schorowane ciało było skulone niemal do postaci embrionalnej, tak że od tyłu był zupełnie niewidoczny. Siedział nieruchomo, zatopiony w modlitwie.

Po półgodzinie wyszli dwaj kapelani papiescy, ks. Stanisław Dziwisz i Mieczysław Mokrzycki, oraz asysta. Pomagano papieżowi założyć szaty liturgiczne, a właściwie ubrano go, gdyż sam był tak słaby, że nie mógł wstać o własnych siłach. Także w trakcie nabożeństwa nieustannie byli przy nim kapelani, podtrzymując go, sadzając lub wręcz przemieszczając na fotelu podczas czytań. Stan Jana Pawła zrobił na mnie porażające wrażenie – widziałem człowieka złamanego chorobą, zniedołężniałego, całkowicie uzależnionego od pomocy innych. Kiedy w Polsce świadomość choroby papieża nie była jeszcze tak powszechna, ja – patrząc na tego staruszka – byłem przekonany, że umiera.

Jednak gdy po mszy każdy z zaproszonych księży miał okazję porozmawiać z nim, przekonałem się, że choć jego ciało niedomagało, umysł nadal był w świetnej formie. Zresztą właśnie tego dnia spotkał się z kardynałami amerykańskimi, których publicznie, w obecności dziesiątków telewizyjnych wozów transmisyjnych, wezwał do zajęcia się problemem pedofilii w Kościele amerykańskim. Jest to dowód, że Jan Paweł II zajął jednoznaczne stanowisko w tej sprawie. Powinni to zauważyć ci, którzy zarzucają mu, iż lekceważył ten problem. Dla wielu ludzi taka postawa papieża była wzorem i umocnieniem. On – schorowany, niedomagający fizycznie – potrafił stanowczo wskazać błędy i zaniedbania wśród uczniów Chrystusa. Miał wtedy osiemdziesiąt dwa lata, lecz duchowo i moralnie był nadal bardzo twardy i odważny. A czynił to wszystko z miłości do powierzonej mu owczarni.

W 35. rocznicę jego wyboru na Stolicę Piotrową warto o tym pamiętać.

http://wpolityce.pl/dzienniki/dziennik- ... m-pamietac

* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *

Jan Paweł II jako polityk, mąż stanu i myśliciel - ważny wykład prof. Zdzisława Krasnodębskiego

[b]Jego filozofia polityczna jest aktualniejsza niż była parę lat temu, gdy myśleliśmy, że sprawy naszej Ojczyzny podążają ku chociaż częściowemu polepszeniu sytuacji


– mówił prof. Zdzisław Krasnodębski w czasie wykładu z cyklu "Sylwetki niezwykłe" poświęconego papieżowi Janowi Pawłowi II.

“Sylwetki niezwykłe” to cykl edukacji historycznej przygotowany przez Stowarzyszenie Polska Jest Najważniejsza, skierowany do młodzieży szkolnej, studentów oraz wszystkich zainteresowanych dziejami Polski. Łącznie to 17 wykładów historyków polskich uczelni. Bohaterami prelekcji, które były wygłaszane w sali teatralnej kościoła pw. Wszystkich Świętych na ul. Grzybowskiej w Warszawie byli m.in.: Bolesław Chrobry, Władysław Łokietek, Zygmunt August, ks. Piotr Skarga, ks. Stanisław Konarski, Stanisław Patek, Józef Piłsudski, ks. płk Witold Kiedrowski, gen. Władysław Sikorski i prezydent Lech Kaczyński.

Wykład poświęcony osobie papieża Jana Pawła II wygłoszony przez prof. Zdzisława Krasnodębskiego z Uniwersytetu w Bremie oraz z Akademii Ignatianum w Krakowie – socjologa i filozofa społecznego, zakończył ten cykl prelekcji. Słuchaczy, którzy wypełnili salę wykładową, przywitał jak zawsze Andrzej Wroński ze Stowarzyszenia Polska Jest Najważniejsza, a także proboszcz parafii Wszystkich Świętych ks. dr Piotr Waleńdzik.

Prof. Zdzisław Krasnodębski w czasie swojego wykładu opowiadał z punktu widzenia politologiczno-socjologicznego o “wielkim człowieku, wielkim Polaku i wielkim duchownym” – Janie Pawle II i jego przesłaniu wynikającym z encyklik oraz nauczania w czasie licznych pielgrzymek. “Chciałbym porozmawiać z Państwem o Nim jako o polityku, mężu stanu, myślicielu” – powiedział na wstępie socjolog.

Przywołał książkę “Jan Paweł II. Papież stulecia” Jana Rossa - protestanta, dziennikarza tygodnika „Die Zeit”, który w niej analizował fenomen wielkości polskiego papieża i mówił, że był on “największym z największych”.

To był człowiek walczący

– stwierdził prelegent, przypominając walkę papieża z komunizmem. Socjolog starał się odpowiedzieć na pytanie czy Jan Paweł II jest ojcem polskiej demokracji, czy przyczynił się do tego co się wydarzyło w roku 1989. Dla Ojca Świętego to był rok pozytywnego przełomu, przyjmował zmiany polityczne z nadzieją – podkreślił socjolog.

Dla Niego sens 1989 roku jest taki, że wygrywają ci, którzy odwołują się do zasad, do prawdy, do przyzwoitości w zmaganiach w przeciwnikiem, który nie czuje się związany zasadami moralnymi.

Jan Paweł II był "filozofem i politykiem Solidarności" wielką rolę w Jego nauczaniu odgrywało pojęcie pracy i ludzi pracy”, uważał, że do upadku komunizmu przyczyniło się pogwałcenie praw ludzi pracy. Na ile III RP jest ucieleśnieniem tych nadziei z początku 1989 roku?


– pytał profesor.

Dziś prawa pracy są gwałcone, w inny sposób niż za komunizmu, ale to nie jest tak, że te nadzieje zostały spełnione.

Z kolei niesprawność systemu gospodarczego według papieża była skutkiem pogwałcenia praw człowieka do inicjatywy, do własności i wolności w dziedzinie ekonomicznej. Nastąpiła zmiana systemu.

Mamy prawo do własności, ale nie do pieniędzy odłożonych w OFE

– mówił socjolog – “Na ile jest wolność ekonomiczna?”.

Charakterystyczna dla okresu komunizmu była także “pustka duchowa wytworzona przez ateizm, który pozostawił młode pokolenie bez drogowskazów”. W latach 70. ludzie, którzy wychodzili z marksizmu odkrywali chrześcijaństwo jako religię, ale także jako tradycję intelektualną, odkrywali także chrześcijańską naukę społeczną. Pierwsza Solidarność to był wielki powrót historii, tradycji, ale także wielkie ożywienie religijne. Dziś “Instytut Socjologii na Karowej jest kuźnią kadr dla Krytyki Politycznej” – stwierdził prof. Krasnodębski. W czasie wykładu przypomniał także czasy wstąpienia Polski do Unii Europejskiej i zapowiedzi, że Polska będzie rechrystianizować Europę. Niestety obecnie zachodzi proces odwrotny.

Najbardziej dramatyczna była pielgrzymka papieża Jana Pawła II do Ojczyzny w roku 1991

– przypomniał prelegent. Ojciec Święty w Warszawie mówił:  

"Kocham mój naród, nie były mi obojętne jego cierpienia, ograniczenia suwerenności, ucisk, a teraz nie jest mi obojętna ta nowa zamiennik wolności, przed którą wszyscy stoimy”. “Wolności nie da się tylko posiadać, trzeba ją stale zdobywać”.

Profesor nawiązał do jednego z numerów krakowskiego czasopisma młodych intelektualistów “Pressje” z 2011 roku pt. “Zabiliśmy proroka” poświęcony dziedzictwu Jana Pawła II. Kwestią poruszaną w tej publikacji była refleksja, że duchowe i intelektualne przesłanie papieża zostało w Polsce niezrozumiane, zignorowane lub odrzucone.

Największe autorytety intelektualne III RP – Leszek Kołakowski i Czesław Miłosz nie pozostawiali wątpliwości, że wizja Jana Pawła II nie jest ich wizją.

Miłosz pisał wówczas o państwie wyznaniowym, a Kołakowski o niebezpieczeństwie teokracji. Warto przypomnieć, że część intelektualistów, którzy wypowiadali się wówczas w tym duchu spotykała się z Janem Pawłem II w latach 80. w Castel Gandolfo.

“Lata 90. to był powrót do podziałów. Okazuje się wówczas, że to co ma do powiedzenia Jan Paweł II nie jest już wysłuchiwane”. A papież – przypomniał prof. Krasnodębski – mówił o tym, że Polska powinna się oprzeć na chrześcijaństwie, przesłaniem zawartym w jego nauczaniu była idea solidarności: “Solidarność - to znaczy: jeden i drugi, a skoro brzemię, to brzemię niesione razem, we wspólnocie. A więc nigdy: jeden przeciw drugiemu” (Gdańsk 1987).

Jan Paweł II był także człowiekiem praw człowieka – zaznaczył profesor. – mówił również o prawach robotników, o degradacji pracy, roli związków zawodowych. “W III RP zapominamy, że źródłem bogactwa jest praca” – podkreślił socjolog. –“Stworzyliśmy po 1989 roku ideologię przedsiębiorczości, biznesu. Praca jest nam dawana”.

Był papieżem, który doceniał wolny rynek i demokrację, ale z jednej strony krytykował komunizm, a z drugiej kapitalizm. Uważał, że są inne możliwości niż te dwa modele gospodarcze. Doceniał pozytywną rolę zysku, ale twierdził, że nie może to być jedyny wskaźnik dobrego funkcjonowania przedsiębiorstwa, zwłaszcza kosztem pracowników. Słowa papieża wówczas mogły się wydawać oderwanym od życia moralizatorstwem, ale dziś wygląda to inaczej. Według profesora gospodarka, która się w Polsce ukształtowała jest rynkową gospodarką zależną, to tzw. kapitalizm peryferyjny.

Jan Paweł II zwracał uwagę na rolę państwa, krytykował liberalizm i liberalną demokrację ze względu na tendencję do relatywizacji wartości.

Polacy zapatrzeni są w Zachód i to w najgorsze cechy tego Zachodu, takie, które najłatwiej jest imitować, np. dobra konsumpcyjne czy zachowania

– zaznaczył profesor. Europie staje się powoli Europą pochrześcijańską, widoczne jest dążenie do muzealizacji chrześcijaństwa.

W mieście, w którym mieszkam, w Bremie, są uroczystości burzenia kolejnego kościoła


– mówił profesor.

Dziwny zbieg okoliczności, że są to najczęściej te kościoły, w których Msze polskie się odprawiają. (..) Kościoły zamienia się na domy opieki, domy starców, żłobki.

Jak podkreślił profesor:

Ogromną rolę w myśli politycznej i społecznej Jana Pawła II i w jego nauczaniu odgrywało pojęcie narodu. Papież mówił o pojęciu Ojczyzny. Polskość rozumiał niezwykle tradycyjnie. Wierząc, że Polska ma w Europie do odegrania jakąś szczególną rolę zdawał sobie sprawę, że były w polskiej historii też inne rzeczy – małość, samolubstwo, sprzeniewierzenie się dobru wspólnemu, i że świat po 1989 roku nie jest idyllą, że Europa nie jest spełnieniem wszystkich marzeń, nie ma prostych rozwiązań, nie ma tak, że komunizm zastąpimy liberalizmem, i że walka o wolność trwa. Mówił: “Wolność nie jest dana raz na zawsze”.

Jego filozofia polityczna jest aktualniejsza niż była parę lat temu, gdy myśleliśmy, że sprawy naszej Ojczyzny podążają ku chociaż częściowemu polepszeniu sytuacji”


– zakończył prof. Krasnodębski.

W odpowiedzi na pytania słuchaczy socjolog powiedział m.in.:

Rzeczą uderzającą jest to, że bardzo często na spotkania przychodzą ludzie pierwszej Solidarności. W jakimś sensie jest to pokolenie tragiczne. Ono za mało przekazało następnemu pokoleniu. Ten etos działania na rzecz społeczności – to nie zostało przekazane. To nowe pokolenie zajmuje się czymś zupełnie innym, ogląda inne filmy, posługuje się innymi środkami komunikacji. I to jest jakaś tragedia nieciągłości między pokoleniami. Być może to się zmieni. Być może łatwiej jest rozmawiać z wnukami niż z dziećmi. Odwołuję się stale do idei Solidarności, ale pytanie, na ile ona jest żywa, a na ile jest unieszkodliwiana”.

“Jeżeli nie będziemy się buntowali, to będziemy mieli taką telewizję, jaką mamy, takie radio jakie jest, będziemy mieli takiego prezydenta Warszawy, jakiego nam narzucą”


– mówił profesor.

http://wpolityce.pl/artykuly/64698-jan- ... odebskiego

____________________________________
Ojczyznę wolną pobłogosław Panie.


16 paź 2013, 21:31
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA10 lis 2006, 07:34

 POSTY        3465
Post Re: Historia
oooooooo

Nemmersdorf - kobieca gehenna.

Czerwonoarmiści siali strach. Kobiety bały się gwałtów. Strach przed gwałtem ze strony radzieckich żołnierzy to jedna z najsilniejszych emocji lękowych wojny i powojnia.
Kontrowersyjna rzeźba Jerzego Bohdana Szumczyka, która na kilka godzin stanęła w weekend w Gdańsku, przypomniała o tym zbrodniczym procederze.

[Artykuł opublikowany na łamach POLITYKI w listopadzie 2009 roku]

Gwałcący bolszewik to jedna z ikon hitlerowskiej propagandy, która nie pozwalała zapomnieć nazwy Nemmersdorf.
Była to pierwsza wieś w Prusach Wschodnich zajęta przez radzieckich żołnierzy w październiku 1944 r., następnie odbita na jakiś czas przez Wehrmacht. Wtedy okazało się, że 62 kobiety i młode dziewczęta zostały zgwałcone, prawdopodobnie wielokrotnie, a następnie zamordowane.

W czasie II wojny światowej wypadki gwałtów zdarzały się we wszystkich armiach, także tych najbardziej cywilizowanych jak angielska i amerykańska. Jednak z chwilą przekroczenia granic III Rzeszy żołnierze radzieccy przekroczyli nie tylko tę granicę. W przeciwieństwie do Niemców i Anglosasów nie dostawali urlopów, więc najczęściej kilka lat nie widywali żon. Ponadto przez kobiety krajów wyzwalanych byli postrzegani inaczej niż Anglicy, Amerykanie czy Polacy; mówiąc oględnie, jako mało atrakcyjni, a mówiąc wprost, jako prymitywni. We Włoszech i Francji żołnierze alianccy nie musieli posuwać się do gwałtu, by uzyskać zbliżenie seksualne.

Pamiętać też trzeba o demoralizacji i zdziczeniu.
Gwałt jest niejako wpisany w zachowanie zwycięzców wobec zwyciężonych. Był i jest uznawany za rodzaj broni wojennej, o czym w 1975 r. pisała Susan Brownmiller. Jako narzędzie terroryzowania ludności cywilnej ociera się bardzo często o narodową mitologię, która ciało kobiety łączy z pojęciem matki ziemi – ojczyzny. Współczesne konflikty zbrojne są również naznaczone piętnem przemocy seksualnej wobec kobiet wroga, wystarczy wspomnieć wojnę w byłej Jugosławii i pierwszy w historii wyrok skazujący za gwałt jako zbrodnię wojenną.

Fala przeszła na Polki.
Niewykluczone, że gwałty i poniżanie kobiet wynikały z potrzeby dominacji ludzi, którzy sami na co dzień – nie tylko w armii – byli poniżani. Ponadto, i to jest chyba najważniejsze, na takie, a nie inne zachowanie radzieckich żołnierzy istniało przyzwolenie dowódców wszystkich szczebli, z najwyższym włącznie. Zemsta na wrogu była z pewnością jednym z motywów gwałtów. Nie tłumaczy to jednak gwałtów na więźniarkach obozów koncentracyjnych czy robotnicach przymusowych, z których wiele było przecież Rosjankami.

Na masową skalę gwałty na Polkach zaczęły się po rozpoczęciu ofensywy zimowej. Zdarzały się już w Krakowie w styczniu 1945 r. i podczas zdobywania twierdzy Poznań. W tym ostatnim mieście były wypadki, że żołnierze radzieccy prosili młode kobiety o rzekomą pomoc przy opatrywaniu rannych, w rzeczywistości gwałcili je. Jednak fala gwałtów, jaka przeszła wiosną i latem, była przede wszystkim falą odbitą, przeniesieniem brutalnego zachowania wobec niemieckich kobiet na Polki. Przyszła od morza, z Prus Wschodnich oraz ze Śląska. W liście wysłanym 17 kwietnia 1945 r. z Gdańska, Polka, prawdopodobnie ubiegająca się o pracę w otoczeniu radzieckiego garnizonu, skarżyła się, że została zgwałcona siedem razy:
„Chciano nas chętnie, bo my mówiliśmy po polsku. Gdy jednak już słyszałam, że wszystkie te kobiety po 15 razy gwałcono, przestraszyłam się bardzo i poszłam z powrotem. (...) Raz tej nocy zostałam zgwałcona, ta hańba odbyła się na oczach ojca. (...) Mnie zgwałcono 7 razy, to było straszne”.

O strachu Polek i Niemek w Gdańsku mówią też inne listy przechwycone przez cenzurę wojenną.
„(...) Mam strach, bo tu dużo Rusków jest i tak ciągle jeszcze łapią, że coś okropnego; ja bardzo mało na dwór wychodzę, ciągle w piwnicy siedzimy” (Gdańsk, 22 kwietnia). „Co przeżywali w tej wojnie z temi Sowietami kobiety. Gwałcili, bardzo dużo zostało zamęczonych przez nich” (Gdynia, 24 kwietnia).

Podobną gehennę przeżyły kobiety na Warmii i Mazurach. Nawet po odsunięciu się frontu Niemki i Polki były tam regularnie gwałcone. Jak donoszono z Olsztyna w marcu 1945 r.: „nie uchowała się prawie żadna kobieta” i – jak podkreślano – bez względu na wiek. „A najważniejsze – zauważył ktoś w prywatnym liście – że kobiety są kobietami podobno od 9 lat do 80, a nawet był wypadek 82”. Zdarzało się, że ofiarą gwałtu padały równocześnie babka, matka i wnuczka. Bardzo często dochodziło do gwałtów zbiorowych, których sprawcami było kilkunastu, a nawet kilkudziesięciu żołnierzy.

Masowo gwałcone były Polki wywiezione do Niemiec na roboty. Na konferencji delegatów urzędów repatriacyjnych, która odbyła się w maju 1945 r., stwierdzono: „Szlakiem przez Stargard na wschód w kierunku od Szczecina przepływają masy powracających z Niemiec, którzy są przedmiotem ustawicznych napaści ze strony pojedynczych i zorganizowanych grup żołnierzy sowieckich. Ludzie ci na przestrzeni całej niemal drogi są ustawicznie napadani, rabowani, a kobiety gwałcone. Na pytanie postawione delegacji, czy gwałty na kobietach należy uważać za oderwane wypadki, kierownictwo miejscowego etapu na podstawie stałej styczności z powracającymi z Niemiec oświadczyło, że raczej zachodzą nieliczne wyjątki, kiedy kobiety unikają napaści gwałtownych”.

Liczne przypadki śmierci
Samotne spacery kobietom odradzał szef komendy MO w Trzebiatowie, w Zachodniopomorskiem. Bezpieczeństwa nie zapewniało zresztą im ani towarzystwo mężczyzny, ani nawet uzbrojonego milicjanta. Nagminnie dochodziło tam bowiem do rozbrajania milicjantów przez żołnierzy radzieckich. Bywało, że mężczyźni usiłujący stanąć w obronie napastowanych kobiet ginęli zastrzeleni przez napastników. Krytyczną sytuację na Pomorzu potwierdzają także raporty działającej w podziemiu Delegatury Rządu. „Zanotowano liczne wypadki śmierci na skutek masowych gwałtów. Pod tym względem szczególnie ciężkie chwile przeżyły północne powiaty Pomorza, gdzie bolszewicy urządzili formalne orgie”.

Na dworcu w Bydgoszczy żołnierz usiłował zgwałcić 20-letnią dziewczynę, gdy ta się broniła, zasztyletował ją bagnetem na oczach matki. W Bydgoszczy „według niepotwierdzonych danych, mają niektóre z nich przebywać na komendanturach jako nałożnice”.


Sytuację na Śląsku, podobnie jak na Pomorzu, można opisać – ze względu na liczbę gwałtów – jako stan klęski żywiołowej. Tylko do końca czerwca 1945 r. w samej Dębskiej Kuźni w powiecie opolskim zanotowano 268 gwałtów. Tam także żołnierze organizowali obławy na kobiety. W marcu 1945 r. do przędzalni lnu położonej w jednej z miejscowości pod Raciborzem wtargnęło kilkunastu pijanych Rosjan. Napastnicy uprowadzili stamtąd około trzydziestu pracownic i zabrali je do pobliskiej wsi Makowo. Jak zeznała jedna z kobiet, „tam żołnierze zamknęli nas do jednego domu i pod groźbą zastrzelenia dopuścili się na nas gwałtu. Ja zgwałcona zostałam przez czterech żołnierzy”.

Mieszkanka Katowic powracająca do domu w czerwcu 1945 r. zeznała, że kiedy pociąg zatrzymał się na jakiejś stacji i zapadała noc, „żołnierze rosyjscy zaczęli uganiać się za kobietami. Zostałam pochwycona przez trzech żołnierzy, którzy wszyscy dopuścili się na mnie gwałtu”. Na Śląsku mieszkające tam kobiety praktycznie nigdzie i o żadnej porze nie mogły czuć się bezpiecznie. Radzieccy żołnierze gwałcili w przydrożnych rowach, na polach i w lasach, okradając i bijąc, a czasem mordując. Porywali także kobiety w biały dzień z ulic Katowic, Zabrza czy Chorzowa. „16 czerwca [19]45 r. wracałam w towarzystwie koleżanki tramwajem z Bytomia do Katowic. Za Chorzowem tramwaj popsuł się i wraz z koleżanką udałam się w dalszą drogę pieszo w kierunku Katowic. Koło stadionu chorzowskiego zatrzymało nas czterech żołnierzy radzieckich będących w stanie pijanym. Żołnierze ci zmusili nas do udania się z nimi na pobliskie pola. Gdy się broniłam, zostałam uderzona jakimś twardym narzędziem w szczękę. Żołnierze powalili mnie na ziemię i dopuścili się na mnie gwałtu”.

Miejscami szczególnie niebezpiecznymi dla kobiet ze względu na ryzyko gwałtu były dworce kolejowe i pociągi. Zdarzało się, że po zatrzymaniu transportu kilku, kilkunastu żołnierzy rozbiegało się „jak za potrzebą” w poszukiwaniu kobiet. Podanie o urlop nauczycielki ze Szprotawy: „W dniu 8 stycznia [1946 r.] o godz. 1-ej w czasie powrotu mego z ferii świątecznych z Radomia do Szprotawy, między Legnicą a Szprotawą do wagonu, w którym jechałam, jak również do innych wagonów wkroczyły masy bolszewików, zaczęli torturować i bić mężczyzn, rabować walizki i gwałcić kobiety, z których ani jedna nie uszła tej hańby i gwałtu. Bestialstwo ich i rozbestwienie dochodziło do niebywałych granic także po kilku, a nawet kilkunastu rzucało się jak dzikie bestie na swe ofiary-kobiety. W pewnym momencie wśród zamieszania i tumultu, wprawdzie po nasyceniu się bestii udało mi się wyrwać i wyskoczyć oknem z pociągu. Bolszewicy w tej chwili zatrzymali pociąg i urządzili na nas obławę. Tak pokaleczona, ranna, zbita, po odjeździe tego pociągu dowlokłam się do najbliższej stacji i dopiero następnego dnia przyjechałam do Szprotawy”.

Zamordowali męża, zgwałcili żonę
Gwałty popełniali wracający z Niemiec weterani frontowi. Najgorszy był czerwiec 1945 r. W jednym powiecie ostrowskim (woj. poznańskie) miały zostać odnotowane 33 przypadki gwałtów. 12 gwałtów, ale tylko w ciągu dwóch dni, zgłoszono na milicję w Olkuszu. A przecież tylko część kobiet informowała władze, że została napadnięta. Wyobrażenie, jak wyglądały tego typu napaści, daje skarga z Pińczowa:
„Donoszę, że w nocy z dnia 26 na 27 bm. [19]45 r. wtargnęło dwóch żołnierzy rosyjskich do mego domu przy ulicy Bednarskiej Nr 47. Po wtargnięciu żołnierze ci sterroryzowali mnie, przykładając mi broń do głowy i grożąc wywozem do Rosji, zarzucając mi nieprzychylne ustosunkowanie się do nich, dlatego, że gdy oni żądali mych córek, ja się sprzeciwiłem. Żołnierze ci twierdzili, że walczą trzeci rok o Polskę, więc mają prawo do wszystkich Polek i że przyszli tu z polecenia komendanta. Córkę zaś młodszą, która na widok terroryzowania mnie poczęła płakać, uderzyli pasem, dlatego, że się ich bała. Natomiast starszą chcieli zmusić, by im się oddała, lecz w obronie jej stanął syn sześcioletni, który krzyczał i płakał oraz żona. Wówczas poczęli terroryzować żonę, przykładając jej rewolwer do ust, kopiąc, ciągnąc za włosy i żądając przy tym kategorycznie oddania córek. Kiedy żona oświadczyła, że absolutnie nie odda córek, wtedy ciągnąc ją za włosy, wyciągnęli na podwórko z mieszkania, gdzie w bestialski sposób, rzucając ją o ziemię, zgwałcili. Przy czym nadmieniam, że żona w owym czasie była chora, gdyż przechodziła grypę, liczy 52 lata mimo tego tak postąpili”.


Raporty milicyjne odnotowują też liczne porwania i gwałty na dziewczynkach, a także morderstwa o charakterze seksualnym. Kilka suchych doniesień tylko z czerwca 1945 r.: „Dnia 25 VI br. o godz. 2-ej dwaj nieznani osobnicy w mundurach wojsk radzieckich uzbrojeni w broń automatyczną zamordowali przez zastrzelenie B. Ludwika, córkę Helenę lat 3 oraz zgwałcili jego żonę B. Agnieszkę, poczem pobili ją, wybijając jej oczy. Osobnicy poza tym zrabowali garderobę i zbiegli” (woj. krakowskie).

„W nocy 25 VI br. o godz. 2-ej do mieszkania K. Wincentego w pow. krakowskim wtargnęło dwóch żołnierzy sowieckich, którzy dopuścili się gwałtu na 4-letniej dziewczynce, a potem zrabowali garderobę”.

„Dnia 3 VI [19]45 r. na powracających z Niemiec do wsi Wersale ob. Jakubowskiego wraz z żoną i sąsiadami napadło 4-ch jadących żołnierzy sowieckich, w tym Komendant Wojenny w Żydkowie. Ob. Jakubowskiego zamordowali w bestialski sposób (wykłuli oczy), ob. Raczydło pokroili nożem policzki, postrzelili i następnie powiesili. Po dokonanym morderstwie żołnierze zrabowali 3 konie, 3 wozy i odjechali w kierunku Gołdapi” (woj. białostockie).
Najwięcej porwań oraz gwałtów na dziewczynkach miało miejsce wiosną i latem 1945 r. Zdarzały się jednak również w 1946, a nawet 1947 r.

Symbol zwycięstwa
To nie wszystkie konsekwencje fali gwałtów, która przelała się wówczas przez Polskę. Nastąpiła pandemia chorób wenerycznych, którą przypisywać trzeba zresztą nie tylko nadaktywności seksualnej radzieckich mężczyzn. Na Pomorzu i Śląsku miały być powiaty, w których większość kobiet została zakażona wenerycznie. Cytowana wcześniej nauczycielka ubiegała się o urlop właśnie z powodu zakażenia. Tylko na terenie powiatu tucholskiego na Pomorzu rzekomo w podobnym stanie miało się znajdować 1700 kobiet. Na Mazurach liczba kobiet zarażonych miała sięgać 50 proc. Wedle milicji w Gnieźnie, w którym w 1945 r. stacjonowało wiele jednostek wojskowych, zarówno polskich, jak i radzieckich, procent kobiet zarażonych wenerycznie zbliżał się do 40. Zastępca komendanta MO wydał nawet polecenie, aby wszystkie spotkane po godz. 22 kobiety podlegały kontroli lekarskiej. Wydaje się jednak, że powyższe szacunki były zawyżone. Według Ministerstwa Zdrowia, zaraz po wojnie ok. 10 proc. całej ludności kraju miało być zarażone kiłą.

W oparciu o powyższe szacunki trudno sugerować liczbę zgwałconych kobiet w latach 1944–1947. Największy problem stanowi zresztą kwestia ich narodowości, nie zawsze uwzględniana w sprawozdaniach. Nie budzi wątpliwości fakt, że najliczniejszą grupę stanowiły Niemki, które nie zdążyły uciec przed nadciągającym frontem. Gwałt na Niemce był dla żołnierza radzieckiego symbolem zwycięstwa. Społeczeństwo niemieckie po dziś dzień nie może się uwolnić od traumy seksualnej przemocy wojennej wobec kobiet. (W październiku 2008 r. odbyła się premiera filmu Maxa Färberböcka „Anonima – Eine Frau in Berlin”, którego scenariusz dotyczy bezpośrednio fali radzieckich gwałtów w Berlinie w 1945 r.).

Nawet 2 mln niemieckich kobiet – zdaniem Antony’ego Beevora – mogło paść ofiarą żołnierzy radzieckich. Na Węgrzech – jak szacuje James Mark – podczas zdobywania Budapesztu zgwałcono ok. 50 tys. węgierskich kobiet. (Inne szacunki mówią o 75 do 120 tys.). Zachowanie radzieckich żołnierzy wobec Słowianek było – patrząc na to globalnie – lepsze. Jednak również w Czechosłowacji dopuścili się oni gwałtów. Liczba zgwałconych tam kobiet szacowana jest na 10–20 tys. Wydaje się, że liczba polskich kobiet, które padły ofiarą gwałtu, musiała być większa, choćby z racji nieporównanie większych sił zaangażowanych na kierunku berlińskim. Jednak odpowiedź na pytanie, czy zbliżyła się, a nawet przekroczyła 100 tys., należy pozostawić w sferze domysłów.

Efekt gwałtów to także strach, nienawiść, czasami wieloletnia, niewypowiedziana trauma, która jest efektem negatywnego stosunku opinii publicznej do ofiar przemocy seksualnej. Nie wszystkie kobiety tak myślały, część jednak odnosiła wrażenie, że jest świadkiem nowej inwazji barbarzyńców.

***

Temat kobiet gwałconych przez żołnierzy Armii Czerwonej w 1945 roku wrócił za sprawą rzeźby "Komm Frau", autorstwa studenta gdańskiej ASP Jerzego Bohdana Szumczyka. Przedstawia ona mężczyznę w mundurze sowieckim, który leżącej pod nim kobiecie przystawia prawą ręką pistolet do twarzy. Lewą zaś chwyta za włosy. Rzeźba stanęła przy al. Zwycięstwa w Gdańsku w pobliżu czołgu upamiętniającym zdobycie Trójmiasta przez wojska radzieckie i polskie wiosną 1945 roku. "Pomnik przedstawia ostry gwałt, bez przemilczeń, bez uników. Przedstawia tragedię kobiet, która nie jest poruszana. Dużo płakałem z powodu tej rzeźby. Chciałem to z siebie wyrzucić. Też się boję tej rzeźby, nie jest tak, że się z niej cieszę" - mówił w mediach młody artysta.

Dzieło Szumczyka zostało usunięte przez służby miejskie po kilkunastu godzinach, a sprawą zainteresowała się prokuratura, która badała, czy nie doszło do nawoływania do nienawiści na tle narodowościowym.Szybko jednak zdecydowała, że śledztwa nie będzie wszczynać. "Artysta nie nawoływał, poprzez prezentowanie rzeźby, do nienawiści na tle różnic narodowościowych" - stwierdzili śledczy.

Ostro zabrzmiał protest ambasadora Federacji Rosyjskiej w Polsce Aleksandra Aleksiejewa, który w specjalnym komunikacie nazwał rzeźbę "wulgarną" oraz "pseudosztuką". Według Aleksiejewa był to "wybryk", który "znieważył pamięć ponad 600 tys. żołnierzy radzieckich, poległych w walce o wolność i niepodległość Polski".

Więcej pod adresem http://www.polityka.pl/historia/284023, ... z2i6hrfC73

Ma ktoś ochotę skomentować powyższe?

____________________________________
"Demokracja to cztery wilki i owca głosujące o obiedzie" R.A.Heinlein


20 paź 2013, 09:39
Zobacz profil
Zaawansowany
Własny awatar

 REJESTRACJA18 maja 2009, 20:16

 POSTY        36
Post Re: Historia
Dobrze, że przynajmniej prokuratura stanęła na wysokości zadania nie wszczynając śledztwa.
Rozmawiałem kiedyś z naocznym świadkiem tamtych wydarzeń, który opowiadał jak ruscy nie przepuścili nikomu - od kilkunastoletnich dziewczynek do siedemdziesięcioletnich babć. Takie są fakty i tyle. Wkurza mnie to pisanie historii na nowo  :zygi:


20 paź 2013, 10:29
Zobacz profil
Fachowiec
Własny awatar

 REJESTRACJA14 wrz 2011, 21:56

 POSTY        1263
Post Re: Historia
Legenda zbudowana na teczce
– wstrząsające ustalenia Sławomira Cenckiewicza


Opisuję wstrząsające historie, gdy Lech Wałęsa boi się, że komuniści wyciągną mu jego agenturalną przeszłość. Nie jest w stanie sobie z tą przeszłością poradzić, trawią go wyrzuty sumienia i w konsekwencji wybiera sojusz z komunistami. Jest człowiekiem głęboko niesuwerennym i ostatecznie jako prezydent staje się głównym konserwatorem postkomunizmu w Polsce. - Ze Sławomirem Cenckiewiczem, historykiem i publicystą, rozmawia Jan Pospieszalski

Na wczorajszym spotkaniu promującym Pana najnowszą książkę „Wałęsa. Człowiek z teczki” zaprosił Pan szczególnych gości. Dlaczego?

Podstawowy problem w dyskusji o Lechu Wałęsie polega na tym, że ci którzy mienią się jego obrońcami mówią: nawet jeśli coś tam podpisał, to nikomu nie szkodził; pokażcie ofiary donosów. A właśnie ofiary agenturalnej działalności Lecha Wałęsy żyją, są jako świadkowie dostępne. Zderzając materiały agenturalne TW „Bolka” z doświadczeniem świadków, możemy się dowiedzieć jak wyglądała rola Lecha Wałęsy w ich inwigilacji i rozpracowaniu. To są Józef Szyller, Henryk Lenarciak i Jan Jasiński. W spotkaniu promocyjnym uczestniczył Józef Szyller, który zgodził się po raz kolejny zaświadczyć o autentyczności tych materiałów, które sam otrzymał z IPN‑u. Był też Henryk Jagielski, były stoczniowiec – także ważny świadek.

Czy to od nich pochodzą informacje o Wałęsie, który w grudniu 1970 r. z okien komendy milicji wzywał stoczniowców do rozejścia się?
Tak. Obaj są uczestnikami rewolty Grudnia ’70 – znaleźli się wśród tych najważniejszych (jak mówili komuniści) „prowodyrów zajść grudniowych”. Jedni z nich byli rozpoznani na podstawie identyfikacji zdjęć operacyjnych i poddani inwigilacji, natomiast Szyller do pewnego momentu nie był zidentyfikowany przez SB i wystawił go TW „Bolek”.

Skąd o tym wiadomo?
Właśnie z dokumentów IPN‑u, które otrzymali jako pokrzywdzeni Szyller i Jagielski. Obaj są na liście osób do zwolnienia ze stoczni, a Szyller nawet figuruje w dokumentach SB jako osoba niepożądana w województwie gdańskim. Wkrótce zostaje on zmuszony do wyjazdu i przeprowadza się do Przeworska. Dokumenty jego rozpracowania idą za nim. TW „Bolek” zeznał, że po Grudniu ’70 on ma już tak dość PRL‑u, że chce uciec do RFN‑u. W związku z tym referat SB w Przeworsku ma go od tej chwili na oku. To jest właśnie przykład, jak rzekomo nic nieznaczące donosy stają się wilczym biletem, który idzie za człowiekiem i go osacza.

Mówi Pan, że nie jest to tylko kolejna książka o agenturalnej roli Lecha Wałęsy, a raczej o konsekwencjach działalności TW „Bolka”.
Książka pokazuje Lecha Wałęsę od lat 70. do teraz. Pokazuje jego aktywność i pewien sposób myślenia. Ale wracam też do lat bardzo wczesnej młodości. To, co najważniejsze, to ukazanie konsekwencji współpracy ze Służbą Bezpieczeństwa, stąd tytuł – „Człowiek z teczki”. Bo źródła legendy Wałęsy tkwią w tej teczce, w akcie werbunku. Gdyby nie to, nigdy by nie był osobą, którą wszyscy znamy. Opisuję wstrząsające historie, gdy Lech Wałęsa boi się, że komuniści wyciągną mu jego agenturalną przeszłość. Nie jest w stanie sobie z tą przeszłością poradzić, trawią go wyrzuty sumienia i w konsekwencji wybiera sojusz z komunistami. Jest człowiekiem głęboko niesuwerennym i ostatecznie jako prezydent staje się głównym konserwatorem postkomunizmu w Polsce. Nie można zrozumieć wielu jego ważnych decyzji, ale też pozornie zwykłych zachowań – to, że odwiedza Wojciecha Jaruzelskiego w szpitalu, to, że jedzie do Basi Jaruzelskiej do domu na nalewkę, gdy oświadcza, że sądzeniem Jaruzelskiego nie powinny się zajmować ani IPN, ani państwo polskie, tylko Pan Bóg – to są konsekwencje tej postawy, która narodziła się w sierpniu 1980 r.

A co Pana jako biografa intrygowało najbardziej?
To, że Wałęsa nie starał się odzyskać tej postawy suwerenności nawet w momencie, gdy dostał Nobla. Dzięki tej nagrodzie uzyskał status, o jakim żaden Polak mieszkający w PRL‑u nie mógł marzyć – uzyskał status nietykalności. I jaka jest jego reakcja? „Proszę pana generała o dialog”. On nawet w takiej sytuacji nie staje się w najmniejszym stopniu wojownikiem. Podobnie jest po zamordowaniu ks. Jerzego Popiełuszki. Jak brzmi oświadczenie Wałęsy? „Proszę o dialog”. To nie jest kwestia strategii, polityki małych kroków. To przejaw niesuwerenności.

Dziś do tej książki można dopisać suplement – myślę o tym, co działo się na jego 70. urodzinach…
Wypowiedź Lecha Wałęsy o tym, że na swój jubileusz zaprosił byłego funkcjonariusza SB Edwarda Graczyka, który go zwerbował, a także treść życzeń od Jaruzelskiego potwierdzają wszystkie moje ustalenia zawarte w tej książce.

http://niezalezna.pl/47241-legenda-zbud ... nckiewicza

____________________________________
Ojczyznę wolną pobłogosław Panie.


20 paź 2013, 15:40
Zobacz profil
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Odpowiedz w wątku   [ Posty: 591 ]  idź do strony:  Poprzednia strona  1 ... 21, 22, 23, 24, 25, 26, 27 ... 43  Następna strona

 Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
 Nie możesz odpowiadać w wątkach
 Nie możesz edytować swoich postów
 Nie możesz usuwać swoich postów
 Nie możesz dodawać załączników

Skocz do: