Wirus w samolocie: Dlatego spadł polski tupolew? ... Wczoraj zaś, w drugą rocznicę tragedii, hiszpańska komisja badająca katastrofę ujawniła, że do komputera odpowiedzialnego za kontrolowanie stanu technicznego samolotu wdarł się trojan. W efekcie nie zadziałały alarmy. ... Skoro trojan mógł zakłócić pracę urządzeń hiszpańskiego samolotu dostając się do systemu przypadkowo, to tym łatwiej wyobrazić sobie, iż ktoś zawirusowałby celowo system tupolewa. A warto zauważyć, że rządowy polski samolot był stary, ale urządzenia pokładowe miał nowe i całkowicie skomputeryzowane.
genialne - urządzenia pokładowe miał nowe i całkowicie skomputeryzowane - tylko, że: skomputeryzowane były systemy nawigacyjne GPS itd. - TAWS wył cały czas PULL UP, PULL UP i TERRAIN AHEAD - więc raczej działał. autopilot był radziecki - jedyny trojan jaki mógł mu zaszkodzić musiałby by wyposażony w pokaźnej wielkości młotek, taki z 5 kg co najmniej. nie porównujmy kapitalistycznych samolotów, praktycznie obywając się bez pilotów, gdzie komputery odpowiadają za wszystko, łącznie z ciągiem silników i wychyleniem sterów z samolotami radzieckimi, gdzie wszystko jest oparte na starej dobrej mechanice.
dlatego też w razie wojny atomowej radzieckie lotnictwo zachowałoby zdolności operacyjne - krytyczne błędy windows to problem lotnictwa amerykańskiego
22 sie 2010, 11:55
Katastrofa smoleńska
Bonifacy
silniczek
Wirus w samolocie: Dlatego spadł polski tupolew? ... Wczoraj zaś, w drugą rocznicę tragedii, hiszpańska komisja badająca katastrofę ujawniła, że do komputera odpowiedzialnego za kontrolowanie stanu technicznego samolotu wdarł się trojan. W efekcie nie zadziałały alarmy. ... Skoro trojan mógł zakłócić pracę urządzeń hiszpańskiego samolotu dostając się do systemu przypadkowo, to tym łatwiej wyobrazić sobie, iż ktoś zawirusowałby celowo system tupolewa. A warto zauważyć, że rządowy polski samolot był stary, ale urządzenia pokładowe miał nowe i całkowicie skomputeryzowane.
genialne - urządzenia pokładowe miał nowe i całkowicie skomputeryzowane - tylko, że: skomputeryzowane były systemy nawigacyjne GPS itd. - TAWS wył cały czas PULL UP, PULL UP i TERRAIN AHEAD - więc raczej działał. autopilot był radziecki - jedyny trojan jaki mógł mu zaszkodzić musiałby by wyposażony w pokaźnej wielkości młotek, taki z 5 kg co najmniej. nie porównujmy kapitalistycznych samolotów, praktycznie obywając się bez pilotów, gdzie komputery odpowiadają za wszystko, łącznie z ciągiem silników i wychyleniem sterów z samolotami radzieckimi, gdzie wszystko jest oparte na starej dobrej mechanice.
dlatego też w razie wojny atomowej radzieckie lotnictwo zachowałoby zdolności operacyjne - krytyczne błędy windows to problem lotnictwa amerykańskiego
Witam w klubie osób, które nie doceniają Rosjan. Klub elitarny, bo jest i Napoleon i Adolf
____________________________________ Polak ,katolik,hetero,szczęśliwy.Wszystkie błędy stylistyczne i ortograficzne są zamierzone jakiekolwiek powielanie ich i rozpowszechnianie bez zgody jest zabronione! טדאוש
22 sie 2010, 18:58
Katastrofa smoleńska
Bonifacy
silniczek
Wirus w samolocie: Dlatego spadł polski tupolew? ... Wczoraj zaś, w drugą rocznicę tragedii, hiszpańska komisja badająca katastrofę ujawniła, że do komputera odpowiedzialnego za kontrolowanie stanu technicznego samolotu wdarł się trojan. W efekcie nie zadziałały alarmy. ... Skoro trojan mógł zakłócić pracę urządzeń hiszpańskiego samolotu dostając się do systemu przypadkowo, to tym łatwiej wyobrazić sobie, iż ktoś zawirusowałby celowo system tupolewa. A warto zauważyć, że rządowy polski samolot był stary, ale urządzenia pokładowe miał nowe i całkowicie skomputeryzowane.
genialne - urządzenia pokładowe miał nowe i całkowicie skomputeryzowane - tylko, że: skomputeryzowane były systemy nawigacyjne GPS itd. - TAWS wył cały czas PULL UP, PULL UP i TERRAIN AHEAD - więc raczej działał. autopilot był radziecki - jedyny trojan jaki mógł mu zaszkodzić musiałby by wyposażony w pokaźnej wielkości młotek, taki z 5 kg co najmniej. nie porównujmy kapitalistycznych samolotów, praktycznie obywając się bez pilotów, gdzie komputery odpowiadają za wszystko, łącznie z ciągiem silników i wychyleniem sterów z samolotami radzieckimi, gdzie wszystko jest oparte na starej dobrej mechanice.
dlatego też w razie wojny atomowej radzieckie lotnictwo zachowałoby zdolności operacyjne - krytyczne błędy windows to problem lotnictwa amerykańskiego
I właśnie dlatego ruscy będą mieli V generacje myśliwców dopiero w 2035 jak Microsoft wyda Windows 2030 z siedmioma SP. Wtedy uwierzą , że komputer potrafi sterować awioniką.
22 sie 2010, 20:51
Katastrofa smoleńska
silniczek
[...] A na razie niech Polska gnije. W opisanym tu sposobie rozumowania ? musi przegnić do cna, żeby się odrodzić. A co będzie, jak przegniwszy do cna, bynajmniej nie dostanie szansy odrodzenia się pod rządami Kaczyńskiego, tylko znowu zniknie z mapy? Na nie wiadomo jak długo?
O wiele bardziej interesująca byłaby odpowiedź na pytanie czy zastanawia się nad tym Premier, Prezydent, a także posłowie tworzący parlamentarną większość.
Nie bardzo rozumiem dlaczego cały ciężar odpowiedzialności za stan państwa miałby spoczywać na opozycji, a nie na rządzącej (od trzech lat!) partii.
22 sie 2010, 21:55
Katastrofa smoleńska
Katastrofa Tu-154: adwokat chce śledztwa wobec Tuska
Prokuratura bada, czy wszcząć śledztwo wobec premiera Donalda Tuska i prezydenta Bronisława Komorowskiego. Domaga się tego berliński adwokat Stefan Hambura. Jego zdaniem działali oni na szkodę Polski w sprawie katastrofy smoleńskiej. Hambura, pełnomocnik m.in. syna Anny Walentynowicz, złożył w lipcu doniesienie do prokuratora generalnego, twierdząc, że Tusk i Komorowski odpowiadają za rezygnację ze wspólnego polsko-rosyjskiego śledztwa w sprawie katastrofy prezydenckiego samolotu 10 kwietnia w Smoleńsku.
Adwokat powołuje się na art. 129 Kodeksu karnego, który stanowi: "Kto, będąc upoważniony do występowania w imieniu Rzeczypospolitej Polskiej w stosunkach z rządem obcego państwa lub zagraniczną organizacją, działa na szkodę Rzeczypospolitej Polskiej, podlega karze pozbawienia wolności od roku do lat 10".
Prawnik przytacza informacje ze strony internetowej premiera z 10 kwietnia 2010 r., z której wynika, że podczas rozmowy telefonicznej z Tuskiem prezydent Rosji Dmitrij Miedwiediew miał zapewnić, że śledztwo będą prowadzili wspólnie prokuratorzy polscy i rosyjscy.
Jak ustaliła PAP, doniesienie to prokurator generalny odesłał do prowadzącej polskie śledztwo ws. katastrofy Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie. Ta uznała się jednak za niewłaściwą w sprawie, gdyż zajmuje się tylko ewentualnymi przestępstwami żołnierzy zawodowych.
Ostatecznie zawiadomienie trafiło do Prokuratury Okręgowej w Warszawie, która wszczęła postępowanie sprawdzające - poprzedza ono decyzję, czy wszcząć formalne śledztwo, czy też odmówić tego. - Decyzja ma zapaść w 30 dni - powiedział prok. Dariusz Ślepokura z prokuratury okręgowej.
Strona polska wiele razy podkreślała, że nie ma podstaw prawnych do prowadzenia wspólnego śledztwa, bo takiej możliwości nie przewiduje żadna umowa - ani międzynarodowa, ani dwustronna. Z kolei rosyjscy prokuratorzy podkreślali, że udział polskich prokuratorów w niektórych czynnościach rosyjskiego śledztwa odbywa się tylko na zasadzie "dobrej woli".
W lipcu Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie oddaliła wnioski o przesłuchanie ws. katastrofy prezydenta elekta Bronisława Komorowskiego i premiera Tuska. Jak pisał mec. Hambura w uzasadnieniu tych wniosków, przesłuchania miały służyć m.in. wyjaśnieniu, jak wyglądały polsko-rosyjskie ustalenia co do sposobu prowadzenia śledztwa ws. katastrofy. Podstawą decyzji prokuratury był artykuł Kodeksu postępowania karnego, który stanowi, że "oddala się wniosek dowodowy, jeżeli okoliczność, która ma być udowodniona, nie ma znaczenia dla rozstrzygnięcia sprawy albo jest już udowodniona zgodnie z twierdzeniem wnioskodawcy".
Rosjanie nakręcili film, który w ogóle nie powinien istnieć. Nie dlatego, że ujawnia szczegóły wyposażenia prezydenckiego tupolewa. Chodzi o kulisy remontu maszyny...
Okazuje się, że gdy samolot polskiego prezydenta przechodził remont w rosyjskiej Samarze, maszyna w ogóle nie została zabezpieczona wywiadowczo. Każdy, kto miał zgodę kierownictwa zakładu remontowego mógł wejść na pokład Tu-154M, by na taśmie dokumentować jego wnętrze.
Dowód? Byli tam też dziennikarze telewizji Rossija 1, którzy zrobili film o remoncie tupolewa. Zszokowani tym faktem są specjaliści ds. zagadnień wywiadowczych.
"Nasz Dziennik" zapytał o to m.in. byłego szefa MON Janusza Zemke z SLD, byłego dowódcę GROM gen. Romana Polko oraz byłego szefa ABW Bogdana Święczkowskiego.
Zemke powiedział, że to niedopuszczalne, by ekipy dziennikarskie wchodziły na pokład samolotu podczas wykonywania na nim prac remontowych. Z kolei gen. Polko, twierdzi, że film pokazuje wyraźnie, iż samolot nie był chroniony w sposób dostateczny. Podkreśla, że z reguły służby specjalne sprawdzają samolot rządowy już po jego przybyciu do kraju.
Najostrzej wypowiedział się o filmie Bogdan Święczkowski. - Pierwszy raz spotykam się z czymś takim. Zakłady objęte produkcją wojskową podlegają przecież procedurom bezpieczeństwa ze strony służb specjalnych. Na miejscu powinni znajdować się oficerowie tych służb. Jeżeli zagraniczna ekipa telewizyjna była na pokładzie naszego rządowego samolotu, to powinna na to dostać pozwolenie od polskich służb - powiedział Święczkowski "Naszemu Dziennikowi".
Zakłady w Samarze należą do oligarchy Olega Dieripaski, który jest przyjacielem Władimira Putina - zauważa "Nasz Dziennik"
Sonda Faktu Czy Rosjanom zależy na wyjaśnieniu przyczyn katastrofy? TAK - 20% NIE - 80% Liczba ankietowanych: 729
Prawda o katastrofie smoleńskiej może być gorzka dla Polski - informuje dziennik "Wriemia Nowostiej", zaznaczając, że zasugerował to szef MSWiA Jerzy Miller. Rosyjska gazeta powołuje się na wypowiedź Millera przytoczoną przez "Syfilisweek Polska". "Powiem całą prawdę, do dna" - cytuje "Wriemia Nowostiej" słowa szefa MSWiA.
Dziennik wyjaśnia, że w Polsce dochodzenie w sprawie katastrofy, oprócz prokuratury wojskowej, prowadzi komisja rządowa, którą kieruje Miller. "O ile członkowie komisji rządowej starają się ustalić przyczyny katastrofy, o tyle Prokuratorzy wojskowi są nastawieni na wskazanie winnych tragedii
"Polska prasa zwraca uwagę, że między śledczymi różnych komisji istnieje niezdrowa konkurencja, której rezultatem jest wzajemna nieufność" - dodaje gazeta.
"Wriemia Nowostiej" odnotowuje, że "oprócz tego 'niezawisłe śledztwo' wszczęli posłowie opozycyjnej partii Prawo i Sprawiedliwość". "Utworzyli już swoją komisję pod przewodnictwem Antoniego Macierewicza, który kilka lat temu oszołomił opinię publiczną oświadczeniem, iż większość ministrów spraw zagranicznych postkomunistycznej Polski, to 'moskiewscy agenci'" - przekazuje dziennik.
"Wriemia Nowostiej" podaje, że "teraz członkowie 'komisji Macierewicza' uważają oficjalne śledztwo za mistyfikację". "Sam przewodniczący uznał przekazane przez stronę rosyjską (w zeszłym tygodniu) dokumenty za 'kpinę z państwa polskiego i pana premiera (Donalda) Tuska'" - pisze gazeta.
Pełnomocnicy rodzin ofiar katastrofy lotniczej pod Smoleńskiem zapowiadają wnioski dowodowe o dodatkowe przesłuchania świadków - pisze "Nasz Dziennik". Chodzi przede wszystkim o przesłuchania polskich świadków z resortu spraw zagranicznych, kancelarii premiera i prezydenta. Dotyczą one głównie wątku organizacji wizyty w Katyniu.
Według informacji portalu wPolityce.pl, protokół z przesłuchania jednego z pracowników kancelarii prezydenta zajmuje zaledwie 1,5 strony maszynopisu. Protokoły innych świadków, jak zastępcy Mariusza Kazany czy zastępcy dyrektora departamentu spraw zagranicznych w kancelarii premiera, są niewiele dłuższe i liczą po dwie strony.
Mecenas Bartosz Kownacki, jeden z pełnomocników rodzin ofiar katastrofy pod Smoleńskiem mówi, że nie ma zastrzeżeń co do większości protokołów zeznań świadków. Przyznaje jednak, że w kilku przypadkach dostrzega konieczność zadania dodatkowych pytań. Adwokat nie wyklucza wniosków o dodatkowe przesłuchania.
Wojskowa prokuratura odpiera zarzuty, jakoby śledczy byli mało dociekliwi. Pułkownik Jerzy Artymiak z Naczelnej Prokuratury Wojskowej podkreśla w rozmowie z "Naszym Dziennikiem", że technika przesłuchania zależy od tego, co ma świadek do powiedzenia. Pułkownik nie zamierza dalej komentować zarzutów o mało wnikliwe przesłuchania świadków w śledztwie smoleńskim.
"Powiem całą prawdę, do dna" - cytuje "Wriemia Nowostiej" słowa szefa MSWiA.
Po takich wypowiedziach nos może się bardzo wydłużyć
____________________________________ Polak ,katolik,hetero,szczęśliwy.Wszystkie błędy stylistyczne i ortograficzne są zamierzone jakiekolwiek powielanie ich i rozpowszechnianie bez zgody jest zabronione! טדאוש
24 sie 2010, 15:26
Katastrofa smoleńska
1/ Co kryją czarne skrzynki Tu-154?
?Na pasażerów oddziaływało przeciążenie wielkości ok. 100 g. Przeżycie było w takich okolicznościach niemożliwe? ? głosi rosyjski raport na temat katastrofy Tu-154. Według eksperta, z którym rozmawiała ?Gazeta Polska?, podana przez Rosjan wartość przeciążenia została zawyżona. Czy po to, by wytłumaczyć śmierć wszystkich pasażerów i uszkodzenie rejestratorów lotu? Wyjaśnić mogłaby to analiza oryginału czarnej skrzynki, rejestrującej parametry lotu, ale Rosjanie nie chcą jej udostępnić.
Według tych wyliczeń, potwierdzonych m.in. przez Marka Strassenburga Kleciaka, specjalistę odpowiedzialnego za rozwój systemów trójwymiarowej nawigacji w koncernie Harman Becker w Niemczech, nawet gdyby Tu-154 leciał ku ziemi z prędkością 300 km/h, a jego droga hamowania wyniosłaby tylko 10 m (a była, jak wiemy, znacznie większa, bo według stenogramów samolot uderzył w drzewa i zaczął tracić prędkość kilka sekund przed upadkiem), to wartość przeciążenia nie przekroczyłaby 40 g (wartości wyrażanej w jednostce ?g? nie należy mylić z gramami ? chodzi o wielokrotność przyspieszenia ziemskiego równego 1 g; (w stanie nieważkości przeciążenie wynosi 0).
Aby przeciążenie było tak duże, jak podali Rosjanie, samolot przy prędkości 300 km/h musiałby się zatrzymać na dystansie długości mniej więcej 3,5 do 4 m, a więc uderzyć niemalże prostopadle w betonową ścianę.
Ustalenia MAK są niewiarygodne
? Obliczenia współczynnika obciążenia są bez zarzutu ? twierdzi prof. Zdobysław Goraj z Wydziału Mechanicznego Energetyki i Lotnictwa Politechniki Warszawskiej. ? Problem polega na tym, że oparto się na prostym modelu kinematycznym, który ma zastosowanie do punktu materialnego lub bryły sztywnej i nie dotyczy konstrukcji lotniczej. A uwaga dotycząca wyhamowywania po ścinaniu drzew jest bezzasadna ? samolot ważył około 100 t i ścinanie drzew nie miało praktycznie znaczenia dla zmniejszania prędkości w chwili zderzenia z ziemią. Uderzenie w ziemię nastąpiło przy prędkości około 280 km/h ? dodaje profesor Goraj.
? Jeśli zderzenie, jak to z feralnym drzewem o średnicy pnia rzędu 40 cm (które według Rosjan miało doprowadzić do zmiany trajektorii lotu) nie ma jednak żadnego wpływu na lot samolotu, nie powinno być brane pod uwagę przez Rosjan w obliczeniach. A było ? mówi Marek Strassenburg Kleciak.
Co więcej, zderzenie z drzewem według Rosjan urwało skrzydło Tu-154 i miało spowodować obrót maszyny o 180 stopni, co siłą rzeczy musiało wpłynąć na prędkość samolotu. Z wypowiedzi eksperta wynika więc, że ustalenia MAK są mało wiarygodne, co rzuca nowe światło na tę katastrofę. ? Aby dociec prawdy, należy przeprowadzić obliczenia na podstawie symulacji komputerowej. Oczywiście bez żadnych danych dotyczących parametrów lotu taka symulacja nie jest możliwa ? uważa Strassenburg Kleciak.
Zgadza się z tym prof. Zdobysław Goraj. ? Pomysł z symulacją zniszczenia struktury [samolotu ? red.] jest dobry, są na świecie specjalne programy komputerowe do takich analiz. Ale wymagają one ogromnej pracy przy odwzorowaniu struktury samolotu ? mówi.
Także prof. Jerzy Maryniak, emerytowany prof. Wydziału Mechanicznego Energetyki i Lotnictwa Politechniki Warszawskiej (według specjalistów najwybitniejszy znawca problemów wypadków lotniczych w Polsce) uważa, podobnie jak Strassenburg Kleciak, że bez znajomości parametrów lotu, zawartych w drugiej czarnej skrzynce oraz w polskim rejestratorze, nie da się posunąć śledztwa do przodu. ? Do miarodajnej analizy konieczne jest poznanie z rejestratorów lotu całej dynamiki lotu, prędkości i przyspieszenia. Nie da się, nie znając parametrów lotu, określić trajektorii. W przypadku katastrofy smoleńskiej nieznane są parametry lotu, pracy silnika, sterowania, temperatur, ciśnień. W sumie są to 64 parametry. Powinny być one ujawnione zaraz po katastrofie ? mówi ?GP? prof. Maryniak.
Moskwa trzyma łapę na rejestratorach
? Czarne skrzynki są oddane do analizy MAK. Są to prace rozciągnięte w czasie ? odpowiedział na konferencji 20 sierpnia gen. Krzysztof Parulski na pytanie ?GP?, dlaczego dotychczas nie poznaliśmy zapisów czarnej skrzynki, która rejestrowała parametry lotu, bez czego śledztwo nie może posunąć się do przodu.
Generał zapewnił, że oryginały skrzynek są zamknięte w sejfie w Moskwie i że właśnie on ma nad nimi pieczę. ? Z tych oryginałów dane zostały zgrane na nośniki i biegli eksperci pracują właśnie na tych nośnikach ? powiedział nam Parulski. Wokół rejestratorów lotu Tu-154, który rozbił się pod Smoleńskiem, panuje atmosfera niejasności. Przypomnijmy, że szefowa MAK Tatiana Anodina oświadczyła na posiedzeniu rosyjskiej komisji rządowej z udziałem polskich ekspertów, że odnaleziona trzecia czarna skrzynka zostanie odczytana w Polsce. Potwierdził to naczelny prokurator wojskowy Krzysztof Parulski, który powiedział w kwietniu, że tzw. trzecia czarna skrzynka ?ma być odczytana w ciągu najbliższych dni w Polsce ze względu na fakt, iż urządzenie to zostało skonstruowane przez Polaków, jest to patent polski i może być odczytana tylko w Polsce?. Także z naszych informacji wynikało, iż trzeci rejestrator znajduje się w sejfie w Polsce. Okazało się, że jest to kopia, a oryginał umieszczono w sejfie, tyle że rosyjskim.
20 sierpnia potwierdził to publicznie prokurator Ireneusz Szeląg, szef Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie. Odpowiadając na pytanie ?GP? zadane na konferencji prasowej, ujawnił, że oryginał trzeciej skrzynki znajduje się w Moskwie. ? Polska skrzynka została nam przekazana, tu nastąpił zrzut danych na nośniki i urządzenie to zostało odesłane do Moskwy ? twierdzi prokurator Szeląg. Rosja posiada więc wszystkie trzy oryginały skrzynek (jak wiadomo, kopie nie są dowodem w ewentualnym dochodzeniu komisji międzynarodowej) i może dowolnie ?synchronizować? zapisy wszystkich trzech rejestratorów, by w razie potrzeby podeprzeć wymyśloną przez siebie wersję zdarzeń.
Skoro biegłym, według słów gen. Parulskiego, wystarczą do badań kopie, z jakich powodów oddaliśmy Rosjanom oryginał naszej polskiej czarnej skrzynki, która jest, według informacji ?GP?, własnością kontrwywiadu? Kto podjął personalnie taką decyzję?
Nie musieli zginąć
Przy bardzo silnym hamowaniu na kierowcę Formuły 1 oddziaływać może przeciążenie 3?5 g. Piloci, zwłaszcza samolotów wykonujących loty akrobatyczne, muszą być przygotowani na wytrzymanie 6?12 g. Oczywiście przy działaniu tej siły należy brać pod uwagę takie czynniki, jak struktura ciała poddawanego przeciążeniu czy czas trwania przeciążenia. Gdy w 2007 r. znany polski sportowiec Robert Kubica uderzył swoim bolidem o mur okalający tor z prędkością 232 km/h, przeciążenie wyniosło aż 75 g. Polak, ku zdziwieniu lekarzy, nie odniósł poważniejszych obrażeń, choć teoretycznie powinien po tym wypadku walczyć o życie.
Znane są zresztą przypadki, zadające kłam twierdzeniu rosyjskich ekspertów z MAK, że przy przeciążeniu równym 100 g pasażerowie Tu-154 nie mieli szans, by przeżyć katastrofę (jeśli oczywiście wartość podawana przez Rosjan jest prawdziwa, co ? jak wspominaliśmy ? jest nader wątpliwe). W pracy ?Human Tolerance and Crash Survavibility? amerykańskiego specjalisty Dennisa F. Shanahana czytamy, że kilku kierowców Indy Racing League (wyścigi samochodów o otwartym nadwoziu organizowane w USA) przeżyło podczas kolizji przeciążenia sięgające 100 g. Rekordzistą jest kierowca Formuły 1 David Purley, który w 1977 r. został poddany przeciążeniu 179 g (na odcinku 66 cm wyhamował ze 173 do 0 km/h!).
Okazuje się więc, że nawet wartość, która została prawdopodobnie zawyżona przez Rosjan badających katastrofę smoleńską, nie musiała doprowadzić do śmierci wszystkich pasażerów. Z kolei wartość mniejsza, jak np. 30?40 g ? dużo bardziej prawdopodobna niż podawane przez MAK 100 g ? nie mogłaby skutkować tak przerażającymi zniszczeniami samolotu: rozerwaniem kadłuba na drobne strzępy, ogromnym rozrzutem części maszyny i całkowitym rozkawałkowaniem struktur podłużnych Tu-154. Czyżby stan samolotu był zatem wynikiem działania jakiejś innej ?siły?, nieuwzględnionej w raporcie komisji gen. Tatiany Anodiny?
Tu-204: cudowne ocalenie?
Kilkanaście dni przed katastrofą smoleńską miało miejsce podobne zdarzenie. 22 marca 2010 r. pod Moskwą rozbił się Tu-204 (model tupolewa podobny do Tu-154). Maszyna uderzyła o ziemię i przełamała się w kilku miejscach (co widać na zdjęciu). Na pokładzie znajdowało się osiem osób: załoga i obsługa samolotu. Cztery z nich odniosły ciężkie obrażenia, ale wszyscy przeżyli. Tak jak w przypadku Smoleńska ? wykluczono eksplozję lub pożar na pokładzie; pewne jest też, że silniki maszyny pracowały do końca. Do informacji publicznej podano, że po zejściu poniżej wysokości 4 km w samolocie przestał działać autopilot i załoga musiała wykonywać lądowanie ?ręczne?. Za przyczynę katastrofy uznano wstępnie ?błąd ludzki?.
Przed katastrofą Tu-204 zachowywał się podobnie do polskiego tupolewa. Tracąc wysokość, ścinał drzewa, a w końcu ? po uderzeniu w grubą sosnę ? stracił duży fragment skrzydła. Między przebiegiem tego wypadku a katastrofą w Smoleńsku, a raczej jej oficjalną wersją, jest tylko jedna różnica: prezydencki Tu-154 po utracie części lewego skrzydła miał stracić siłę nośną, obrócić się do góry kołami i upaść na grzbiet, potem zaś, szorując słabszą od dolnej górną częścią konstrukcji, rozlecieć się na drobne kawałki. Wersji tej (od początku forsowanej przez Rosjan) przeczy jednak opublikowane w nr 19 ?GP? z 12 maja 2010 r. mało znane zdjęcie agencji Reutersa, na którym widać wyraźnie podwozie prezydenckiego tupolewa. Fragment maszyny leży co prawda kołami do góry, ale są one wraz z konstrukcją mocującą je do kadłuba całe w błocie z gliny, jaka znajduje się w miejscu katastrofy. Jasne jest więc, że samolot nie mógł spaść kołami do góry, skoro były one w glinie. Nie wspominając już o tym, że według raportu MAK ważąca ponad 50 t (według pilota 36. specpułku wersja Tu-154, który rozbił się w Smoleńsku waży około 90 ton) i mająca rozpiętość skrzydeł ponad 30 m maszyna musiałaby w ciągu 4?5 sekund (czas między pierwszym uderzeniem w drzewa a zniszczeniem Tu-154) obrócić się o 180 stopni. Dlaczego zatem przeciążenie w Smoleńsku zabiło wszystkich pasażerów, a pod Moskwą ? gdy wartość g musiała być zbliżona ? samolot pękł zaledwie na kilka części, a wszyscy znajdujący się na pokładzie przeżyli?
Dziwna słabość czarnych skrzynek
? Eksperci ustalili, że taśma z zapisem parametrów lotów z powodu wstrząsu przemieściła się wewnątrz czarnej skrzynki ? donosiły następnego dnia po katastrofie smoleńskiej polskie i rosyjskie media. Jak już wspomnieliśmy, wstrząs ten komisja MAK powiązała z przeciążeniami równymi 100 g. Problem w tym, że rejestratory lotu od dawna projektowane są tak, by przetrzymać trzydziestokrotność tej wartości. Międzynarodowym standardem jest... 3400 g.
Jak stwierdził w rozmowie z portalem examiner.com Duncan Schofield, ekspert produkującej rejestratory lotu firmy Honeywell Aerospace, przeciętna skrzynka jest np. w stanie wytrzymać 10 godzin, leżąc na dnie oceanu na głębokości 6 km. Gdy w styczniu 2010 r. do Morza Śródziemnego u wybrzeży Libanu spadł etiopski Boeing 737, rejestratory ? leżące 100 m pod wodą ? wydobyto dopiero po dwóch tygodniach. Nie były uszkodzone.
Skąd więc wzięły się ?przesunięcia taśm?, zauważone wewnątrz czarnych skrzynek przez rosyjskich i polskich ekspertów po katastrofie polskiego Tu-154? Czy rejestratory zostały uszkodzone pod wpływem tej samej siły, która rozerwała samolot na drobne kawałeczki? Przypomnijmy, że ostatni przypadek, kiedy skrzynki tupolewa zostały nadwerężone, to katastrofa irańskiego Tu-154 w lipcu 2009 r. Wówczas jednak samolot wybuchł po uderzeniu w ziemię, żłobiąc w niej 10-m. krater. W przypadku katastrofy pod Smoleńskiem krateru, który byłby dowodem zderzenia z ziemią z dużą prędkością i pod dużym katem, nie ma.
Wyjaśnić te wszystkie wątpliwości mogłaby dokładna analiza samych czarnych skrzynek polskiego Tu-154 ? zarówno FDR (rejestratora parametrów lotu), CVR (rejestratora rozmów), jak i trzeciego urządzenia zainstalowanego przez kontrwywiad RP.
Niestety, Rosjanie mają od początku oba rejestratory pokładowe oraz trzecią skrzynkę ? cyfrowy rejestrator szybkiego dostępu produkcji warszawskiej firmy ATM PP, typu ATM-QAR/R128ENC. To właśnie dlatego prokurator Krzysztof Parulski z Naczelnej Prokuratury Wojskowej udał się niedawno do Moskwy, by po raz kolejny ?uzupełnić? kopie nagrań z rejestratorów lotu. Na pytania, jak długie są nowe fragmenty (kilka miesięcy temu brakowało 16 sekund) i którego etapu lotu dotyczą oraz dlaczego całość nie została skopiowana wcześniej, polscy odesłali nas do komisji wicepremiera Jerzego Millera.
Polska może mieć za mało czasu na ustosunkowanie się do raportu rosyjskiej komisji badań wypadków lotniczych MAK- ustalili reporterzy śledczy RMF FM.
Wkrótce projekt raportu ma do nas trafić. Od momentu otrzymania go, według konwencji chicagowskiej, mamy 60 dni na ustosunkowanie się do niego i naniesienie swoich poprawek. 60 dni to za mało, bo raport będzie napisany w języku rosyjskim. Dokument, jak sprawdzili reporterzy RMF FM, może mieć kilkaset stron plus załączniki z dokumentacją dowodową. Może to być zatem ponad tysiąc stron raportu, który trzeba przetłumaczyć.
Sześciu biegłych zatrudnionych przez prokuraturę ponad dwa miesiące tłumaczyło 1100 stron dokumentów ze śledztwa otrzymanych od Rosjan. Należy więc przypuszczać, że także w tym przypadku czas potrzebny na tłumaczenie byłby podobny. Co więcej nasze poprawki także trzeba będzie przetłumaczyć na rosyjski zanim odeślemy je do MAK-u.
Problem zauważa polski akredytowany przy komisji rosyjskiej Edmund Klich. Zapowiada, że będzie interweniował u ministra spraw wewnętrznych i administracji. Już przygotowuję pismo do pana ministra Millera, żeby jednak rząd wystąpił o przedłużenie tego okresu. - Oczywiście obydwie strony muszą się zgodzić. Proponuję, żeby to przedłużyć do 120 dni - mówi Klich.
____________________________________ Polak ,katolik,hetero,szczęśliwy.Wszystkie błędy stylistyczne i ortograficzne są zamierzone jakiekolwiek powielanie ich i rozpowszechnianie bez zgody jest zabronione! טדאוש
24 sie 2010, 19:25
Katastrofa smoleńska
polecam filmik na you tube, ciekawy! Swoją drogą, należy zwrócić uwagę, że sam Palikot przestał już chyba wierzyć, że L. Kaczyński spowodował katastrofę. Zmienił formę autopromocji, zszedł z Kaczyńskich, a wszedł na PO. Czyżby wiedział o czymś, czego my jeszcze nie wiemy?!
24 sie 2010, 20:16
Katastrofa smoleńska
silniczek
polecam filmik na you tube, ciekawy! Swoją drogą, należy zwrócić uwagę, że sam Palikot przestał już chyba wierzyć, że L. Kaczyński spowodował katastrofę. Zmienił formę autopromocji, zszedł z Kaczyńskich, a wszedł na PO. Czyżby wiedział o czymś, czego my jeszcze nie wiemy?!
Może dostał nowe instrukcje z Komisji Trilateralnej
____________________________________ Polak ,katolik,hetero,szczęśliwy.Wszystkie błędy stylistyczne i ortograficzne są zamierzone jakiekolwiek powielanie ich i rozpowszechnianie bez zgody jest zabronione! טדאוש
24 sie 2010, 20:18
Katastrofa smoleńska
Przepraszam za słowo, którego użyję: Pier....ne kacapy i ***....a nasza władza jak tak cały czas podchodzą do śledztwa. Olewnik do potęgi piątej. Dno jest już chyba powyżej naszych głów.
24 sie 2010, 23:08
Katastrofa smoleńska
Macierewicz szuka pomocy w USA. PiS rozpoczyna ofensywę smoleńską
Szef zespołu PiS ds. katastrofy w Smoleńsku Antoni Macierewicz szuka pomocy w USA. We wrześniu spotka się z amerykańskim kongresmenem Peterem Kingiem, który wzywał do przeprowadzenia międzynarodowego śledztwa w sprawie tragedii z 10 kwietnia. Politycy PiS ruszają do ataku przed wyborami, chcą składać wizyty ministrom.
Antoni Macierewicz, szef parlamentarnego zespołu PiS badającego przyczyny i okoliczności katastrofy smoleńskiej, pojedzie do Stanów Zjednoczonych na spotkanie z kongresmenem Peterem Kingiem, który wezwał do przeprowadzenia międzynarodowego śledztwa w sprawie tragedii z 10 kwietnia, ustaliła "Polska". - Trwają przygotowania do wizyty, a Antoni Macierewicz spotka się nie tylko z Kingiem, ale także z innymi kongresmenami i senatorami popierającymi jego inicjatywę - przyznaje jeden z posłów PiS. Wizyta byłego szefa SKW jest ściśle związana z nową polityką szefów PiS, którzy po przegranych wyborach prezydenckich zdecydowali się największy nacisk położyć na śledztwo smoleńskie. Nie inaczej będzie jesienią, gdyż członkowie zespołu już przygotowują się do nowego sezonu politycznego w Sejmie, który będzie jednocześnie początkiem kampanii do wyborów samorządowych.
Co ciekawe, wizyta Antoniego Macierewicza nie wyklucza przyjazdu republikańskiego kongresmena z Nowego Jorku do Polski. Do obu spotkań miałoby dojść we wrześniu, jednak pierwsze ma odbyć się w Stanach Zjednoczonych. - To dla nas bardzo ważne wydarzenie. Dużo sobie po nim obiecujemy. Liczymy na zainteresowanie opinii światowej tym, co się dzieje ze śledztwem - mówi "Polsce" Marzena Wróbel, członkini prezydium zespołu PiS.
Jesienią zespół będzie pracował jeszcze intensywniej niż do tej pory. Oprócz spotkań z przedstawicielami Prokuratury Generalnej i Naczelnej Prokuratury Wojskowej, a także rodzinami ofiar politycy PiS będą chcieli, aby na jedno z posiedzeń zespołu przyszli m.in. premier Donald Tusk, szef MON Bogdan Klich, minister zdrowia Ewa Kopacz oraz przewodniczący Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych Edmund Klich, który dziś po południu otrzyma z MAK kolejny zestaw dokumentów. Zostaną one najpierw zaprezentowane w Moskwie dziennikarzom, potem przekazane w ręce Klicha. Zespół już kilka tygodni temu zapowiedział, że będzie chciał przesłuchać członków i szefa rządu, ale posłowie PiS nie mają wątpliwości, że politycy PO nie przyjdą. - Niech tylko nie myślą, że w ten sposób uda im się uniknąć spotkania z nami - mówi poseł PiS.
W jaki sposób zespół chce uzyskać informacje o śledztwie od np. premiera? - Zgodnie z zapisami ustawy o wykonywaniu mandatu posła lub senatora wszyscy parlamentarzyści mają prawo do uzyskiwania informacji oraz wglądu w działalność organów administracji rządowej. To dotyczy oczywiście informacji jawnych. Jeżeli zaproszone przez nas osoby nie pojawią się na posiedzeniu, wykorzystamy te zapisy - mówi "Polsce" Jarosław Zieliński, wiceszef zespołu PiS. Posłowie nie zamierzają ograniczać się wyłącznie do interpelacji. Mają zamiar przychodzić do ministerstw w godzinach urzędowania szefów resortów (w tym do kancelarii premiera) i osobiście domagać się odpowiedzi na pytania związane z okolicznościami katastrofy.
Komentatorzy z dystansem odnoszą się do planów polityków PiS. - To może wyglądać na przekonywanie przekonanych. PiS będzie kojarzył się z partią jednej sprawy - ocenia w rozmowie z "Polską" dr Norbert Maliszewski, psycholog społeczny i wykładowca UW. - Spotkanie z Kingiem, w kontekście przyjętej strategii tzw. konserwatywnego skrzydła PiS, jest logicznym posunięciem. Kojarzy się to z amerykańską komisją, która w latach 50. badała mord polskich oficerów w Katyniu. Ale nie sądzę, aby była to trafiona strategia PiS na wybory samorządowe - uważa dr Sławomir Sowiński, politolog UKSW.
Po wakacjach zakończy się najprawdopodobniej także zbiórka podpisów pod apelem o powołanie międzynarodowej komisji, która miałaby wyjaśnić przyczyny katastrofy smoleńskiej. Apel przygotowany przez rodziny ofiar tragedii zrzeszone w stowarzyszeniu Katyń 2010 wzywa także do powołania sejmowej komisji śledczej i przesłuchania członków rządu oraz Bronisława Komorowskiego. Z nieoficjalnych informacji wynika, że organizatorom udało się już zebrać ponad 140 tys. podpisów.
Beata Gosiewska, wdowa po Przemysławie Gosiewskim, mówi "Polsce", że premier, prezydent, a także kilku ministrów powinni zostać przesłuchani, szczególnie na okoliczność przygotowania wizyty Lecha Kaczyńskiego i oddania śledztwa w sprawie katastrofy w ręce Rosjan. - To mogą być bardzo ważne zeznania dla śledztwa. Dziwne, że prokuratura nie przychyliła się do wniosku mecenasa Stefana Hambury (pełnomocnik m.in. syna Anny Walentynowicz) - mówi Beata Gosiewska.
Wiadomo też, że stowarzyszenia Katyń 2o10 zamierza protestować przeciwko budowie pomnika upamiętniającego ofiary tragedii z 10 kwietnia, który ma stanąć na warszawskich Powązkach. Zdaniem rodzin ofiar nikt z nimi nie konsultował projektu monumentu. Uważają również, że projekt jest zbyt drogi. Natomiast z ustaleń "Polski" wynika, że swój pomnik ofiarom katastrofy chce postawić w Chicago lokalna Polonia. (...)
Tymczasem Jerzy Miller, szef MSWiA oraz przewodniczący polskiej komisji badającej przyczyny katastrofy smoleńskiej, powiedział w wywiadzie dla tygodnika "Syfilisweek": - Powiem całą prawdę o katastrofie w Smoleńsku. Do cna. Minister spraw wewnętrznych zasugerował także, że będzie to "prawda gorzka dla Polski."
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników