Morzem euro i dolarów można tylko odłożyć katastrofę na później
- Jeśli nie mamy wewnętrznego życia, będziemy mylić ?mieć? z ?być?. Widać to i na Zachodzie, i w krajach postkomunistycznych - mówi ks. Robert Sirico w rozmowie z portalem Fronda.pl.
Fronda.pl.: Czy próbował Ksiądz porównywać Polskę obecnie z tym co zobaczył w trakcie pierwszej wizyty w 1991 roku?
Ks. Robert Sirico*: 19 lat temu, w czasie mojej pierwszej wizyty, widziałem w Polsce niewiele sklepów, gdzie można było kupić dobrej jakości produkty. Ponadto płaciło się w nich tylko w dolarach. Poza tym wszystko było bardzo szare, nudne ? no, może poza rękodziełami ? one zawsze były przepiękne. Dzisiaj widzę tutaj pełno sklepów z dobrymi jakościowo produktami. Tego porównania używam oczywiście jako symbolu transformacji. Miasta są czystsze, jaśniejsze, mniej depresyjne. Mówię o tym, ponieważ gdy pierwszy raz przyjechałem do Polski byłem przygnębiony, zmęczony tym co zobaczyłem. Dziś czuję się pełen energii.
Uczestniczył Ksiądz w konferencji, organizowanej przez Instytut Actona razem z Fundacją PAFERE, ?Ku społeczeństwu komercyjnemu. Kultura a droga do zamożności".
Obecnie wielu ludzi na świecie znajduje się w sytuacji transformacji. Jeśli nie odpowiemy dobrze na rodzące się w takich warunkach pytania, będziemy świadkami powtórki epizodu, który mieliście tutaj w Polsce ? kiedy ludzie zwrócili się ku ideom socjalistycznym i komunistycznym. Myślę, że to bardzo ważne, aby ludzie zrozumieli czym jest kultura i jak bardzo jest dynamiczna. Dzięki odpowiednim fundamentom moralnym łatwiej wybrać ścieżkę rozwoju. Ponieważ nie chodzi nam o jakikolwiek rozwój. Rozwój, którego chcemy szanuje godność ludzkiej osoby.
W Polsce możemy zauważyć rozbieżność między poglądami osób młodszych i starszych na transformację, która nastąpiła. Chodzi mi o to, że często wśród starszego pokolenia słychać głosy o zaletach systemu, który minął. Czym możemy tłumaczyć takie zachowania?
To dosyć zabawne, ponieważ niecałe 20 lat temu, kiedy tutaj przyjechałem, udzielałem wywiadu "Tygodnikowi Powszechnemu". Zostałem zapytany o to, co moim zdaniem nastąpi w najbliższych latach. Nie pamiętam dokładnie wypowiedzianych słów ale odpowiedziałem mniej więcej tak: kiedy Izraelici opuszczali Egipt, dojście do Ziemi Obiecanej zajęło im 40 lat ? głównie dlatego, ponieważ Egipt był ciągle w ich sercach. W Piśmie Świętym Izraelici ciągle pytali ?gdzie ta kraina mlekiem i miodem płynąca? Kiedy byliśmy w Egipcie mieliśmy przynajmniej daktyle i inne pożywienie?. Musiało minąć całe pokolenie, żeby zaakceptowali zmiany, które nastąpiły.
Sądzi Ksiądz, że podobnie w Polsce pokolenie pamiętające stare czasy musi odejść?
Nie twierdzę, że tak musi być. Myślę jednak, że to wyjaśnia powyższą kwestię. Ludzie przywykli do bezpieczeństwa w pewnych obszarach. Podobny proces ma obecnie miejsce w kulturze Zachodu.
A co z bezrobociem? Kilka dekad temu w naszym kraju wszyscy mieli pracę. Obecnie bezrobocie przekracza 10 proc., parę lat temu było nawet 20 proc.
Cóż, myślę że kiedyś to raczej każdemu wydawało się, że ma pracę. Autentyczna praca, która jest właściwa każdemu człowiekowi ma swój cel, jest pracą wolną oraz jest produktywna. Wiele osób w Polsce miało pracę, która nie była wolna, nie miała celu oraz była bezproduktywna. No i w końcu nędza. To nie bogactwo zostało uspołecznione ? uspołeczniona została nędza. Gdybyśmy mogli zmierzyć poziom zadowolenia i szczęścia wtedy i dziś w Polsce, stwierdzilibyśmy iż obecnie jest on znacznie większy. Niektórzy ludzie znaleźli się w ciężkiej sytuacji w trakcie transformacji ? będziemy o tym dyskutować w czasie tej konferencji.
Rozumiem więc, że wybór Polski na miejsce tej konferencji był celowy?
Tak, bardzo.
Na stronie Instytutu Actona można przeczytać w informacji nt konferencji, że ?dla byłych komunistycznych krajów transformacja z systemu kolektywistycznego na rynkowy nie była łatwa. Życie zostało odwrócone do góry nogami, a oczywistości wymienione. Ekonomia, jak wiemy, ma swoje kulturalne konsekwencje, tak samo jak kultura ma implikacje ekonomiczne?. Jak Ksiądz ocenia zmiany ekonomiczne i kulturowe w Polsce?
Muszę powiedzieć, że ze wszystkich krajów dotkniętych komunizmem w Polsce oraz w Czechach miała miejsce najbardziej udana transformacja. W Polsce w dużym stopniu dzięki Kościołowi, to dzięki niemu tutejsza kultura pozostała nienaruszona. Pytania dotyczące transformacji ciągle się pojawiają ? to dramatyczne, ponieważ to, z czego wyszliście było jednym z najbardziej straszliwych, zdeprawowanych systemów w ludzkiej historii. W pewnym sensie był to rodzaj transformacji, dzięki której następuje postęp w każdej kulturze i społeczeństwie. Na przykład na początku XX wieku w USA było wiele koni. Po wynalezieniu samochodu ludzie w tamtych czasach nie potrafili poradzić sobie z ich liczbą. Wiele osób, zatrudnionych jako kowale lub przy hodowli koni straciło pracę. Stanęli przed potrzebą dokonania transformacji. Szczególnie w sferze kultury zmiany były ciężkie. Wielkie, metalowe skrzynki pojawiły się na drogach, wydając okropny hałas. Nastąpiła więc transformacja, którą musieliśmy przejść i którą będziemy ciągle przechodzić. Musimy tylko zrozumieć, że niesie to ze sobą rozmaite koszty.
Wspomniał Ksiądz, że to Polska i Czechy dokonały najbardziej udanej transformacji. Jak możemy więc ocenić zmiany w krajach takich Litwa, Estonia?
No tak, Estonia. Nigdy tam nie byłem, ale wiem, że zmiany, które zaszły w Estonii były przeogromne. Dzieje się tak, kiedy znajdzie się silny lider z bardzo jasną wizją tego, co musi zostać zrobione. I premier Mart Laar dokonał tego, co nie mogło być zrobione ? po prostu to zrobił.
Mówi się, że Estonia to jedno z najbardziej wolnorynkowych państw byłego bloku wschodniego. Czy był to odpowiedni wybór? Niektórzy mówią, że kryzys obecnie dotykający Estonię stawia go pod znakiem zapytania.
Tak, to był dobry wybór ? pozwól, że wyjaśnię dlaczego. Wiemy, dzięki historii, że żeby osiągnąć warunki gospodarczego prosperity niezbędna jest możliwość wolnego handlu. Ale dla tej wartości trzeba ponieść niestety pewne koszty. Z drugiej jednak strony nie chciałbym być źle zrozumianym. Nie twierdzę, że wszystkiego czego potrzebujemy to wolność gospodarcza. Wolny rynek jest potrzebny, ale nie wystarczający. Życie ludzkie to więcej niż ekonomia. Jednocześnie jednak rząd nie powinien nakładać żadnych regulacji.
Rząd nie powinien nakładać na gospodarkę żadnych regulacji? Nawet w okresach transformacji?
Chodzi mi raczej o rodzinę, miłość ? które są rdzeniem ludzkiego życia. Żaden urzędnik państwowy nie potrafi ich regulować. Mogą oczywiście próbować. Mogą próbować regulować wielkość rodziny, warunki w jakich ludzie dążą do osiągnięcia szczęścia. Tak więc nie tylko rynki nie powinny być regulowane. Zresztą, nie ma czegoś takiego jak jeden rynek. Nie ma jednej kultury rynku ? jest ich wiele. Ponieważ czym jest rynek? Rynek to wolność działania ludzi, którzy oferują swoje dobra i usługi. Rynek to pokojowe interakcje międzyludzkie.
Obecnie Polska jest coraz bliżej kultury Zachodu. Czy nie uważa Ksiądz, że nowoczesna, europejska kultura niszczy proporcje pomiędzy ?być? i ?mieć??
Tak. Ludziom się wydaje, że stają się czymś więcej, kiedy mają więcej. To forma materializmu, która jest psychologicznie śmiercionośna. Kiedy np. nabywasz jakieś cenne dobro, myślisz: jestem kimś. Ale w końcu przyzwyczajasz się tego i szczególnie kiedy wszyscy inni także zaczynają posiadać to dobro, pożądasz kolejnego. Podstawą psychologicznej, moralnej i duchowej wartości jest rozwinięcie odpowiedniej wewnętrznej hierarchii. Mam tutaj na myśli nasze wewnętrzne życie, które nie jest zależne od świata zewnętrznego. Świat zewnętrzny oddziałuje na nas, ponieważ jesteśmy istotami fizycznymi ale to, o czym mówimy, jest ponad to. Jeśli uświadomimy sobie tą prawdę, to w każdej sytuacji odnajdziemy spokój i radość w naszym wewnętrznym życiu. Dalej, dzięki temu będziemy w stanie dokonywać lepszych wyborów na rynku. Będziemy w stanie stwierdzić, że ?i-phone to świetny technologiczny gadżet ale przecież go nie potrzebuję?. Z drugiej strony, jeśli nie posiadamy wewnętrznego życia, możemy stać się podatni na pomylenie ?mieć? z ?być?. Myślę, że często możemy zobaczyć coś takiego zarówno na Zachodzie jak i w byłych krajach postkomunistycznych. Właśnie, wiesz, gdzie można jeszcze zobaczyć takie sytuacje?
Gdzie?
W wielu amerykańskich miastach. Możesz spotkać tam na przykład osobę, która nie posiada zbyt wielu dóbr, zasobów, a mimo to nosi okropnie drogie buty do biegania lub bardzo kosztowne futro albo jeździ wspaniałym samochodem. A przy tym nie stać jej na jedzenie dla własnych dzieci. Wtedy występuje to pomieszanie z ?być i ?mieć?. To nie jest stricte wbudowane w system ekonomiczny, to raczej duchowa lub moralna mentalność.
Porozmawiajmy może teraz o kryzysie. Mamy za sobą już jego pierwszą fazę ? kryzys instytucji finansowych. Jesteśmy coraz bliżej kryzysu długu publicznego. Czy jest szansa, że wpłynie to jakoś na nasze zachowanie, zmieni od strony etycznej nasze spojrzenie na gospodarkę?
Myślę, że coś takiego może nastąpić. Niekoniecznie nastąpi ale jest taka szansa. Ludzie reagują w dwojaki sposób na tę sytuację. Pierwszy ? jest to dla nich lekcja? cóż, niespecjalnie widzę, żeby ludzie się czegoś uczyli, szczególnie politycy. Nauka z lekcji niedostatku to oszczędzanie. A to, co nasze społeczeństwo robi stojąc przed groźbą niedostatku to nie oszczędzanie, tylko powiększanie długu. Ten dług będzie musiał zostać spłacony przez następne pokolenie lub może nawet kolejne. Jeśli ciągle będziemy pożyczać pieniądze, to możemy udawać przez długi czas, że wszystko jest w porządku. Zapominamy wtedy o związku pomiędzy kryzysem a długiem. Wiele gospodarek żyje tylko w iluzji. Pytałeś wcześniej o ludzi bezrobotnych. Tak jak w czasach komunizmu, pełne zatrudnienie było tylko iluzją, tak obecna sytuacja to także iluzja. Co ludzie zrobią od strony etycznej będzie zależało więc od tego, czy zrozumieją, że w sytuacji niedostatku odpowiednim zachowaniem jest oszczędzanie, a nie pożyczanie coraz więcej pieniędzy. Problemu długu nie rozwiąże jego zwiększanie.
Jaka jest szansa na to, że ludzie poprawnie zrozumieją te związki?
Hm, więc?
Jest Ksiądz raczej optymistą, czy pesymistą?
Realistą (śmiech). W USA jest nieco dobrych oznak zrozumienia tych związków. Mam tu na myśli ruch Tea Party, choć jest na razie dosyć niejednoznaczny filozoficznie. Podobnie jak w USA jest pewnie także w Europie. Wszyscy domagają się niższych podatków, ale jednocześnie także coraz więcej dóbr i korzyści od rządu. To schizofrenia ? ludzie żyją w dwóch światach. Nie można mieć obu tych rzeczy na raz. Dopóki ludzie nie zrozumieją, że najbezpieczniej jest żyć tak, aby mieć dostęp do swoich własnych dóbr i zasobów, dopóty ci ludzie będą biedni. Takim ludziom musimy pomóc. Jednak nie możemy im pomagać tak, jak pomaga się np. niepełnosprawnym. Musimy pomóc ludziom pełnosprawnym stać się produktywnymi, a jeśli niektórzy ludzie nigdy nie będą w stanie być produktywni, wtedy ich los jest zależny od naszej hojności.
Barack Obama kieruje swoją politykę często właśnie do tych bezradnych...
Ta polityka ma bardzo dobre intencje i będzie miała bardzo złe konsekwencje. Skupmy się na jej moralności. Nie uczynimy ludzi bardziej moralnymi zabierając im siłą pieniądze. Nawet, jeśli ich pieniądze przeznaczymy na szczytne cele. Osoba, która te środki otrzyma, także nie będzie bardziej moralna ? w końcu otrzyma pieniądze, których nie zarobiła. Tak więc z moralnego punktu widzenia jest to sprawa wysoce problematyczna. Co powinniśmy zrobić? Przede wszystkim tworzyć projekty polityczne, które nie będą skutkowały coraz większą ilością biednych ludzi. To, że intencje danej polityki są dobre nie oznacza, że będzie ona efektywna. Pomysły, które zakładają redystrybucję bogactwa są wielkim błędem. Założenie, by to rząd dysponował naszymi zasobami jest niemoralne, nieefektywne i niebezpieczne. Myślę, że Barack Obama właśnie wdraża taką politykę.
Czy Kościół ma do odegrania swoją rolę w tym kryzysie?
Tak, Kościół ma tutaj do odegrania kilka ról. Pierwszą jest to, aby Kościół był tym czym jest, czyli narzędziem Chrystusowej miłości i zbawienia. Kościół może uczyć ludzi, ponieważ posiada dar edukowania i formowania. Jest w stanie ich nauczyć odpowiedzialności za siebie samych oraz swoich bliskich. Może podam teraz mały kontr-przykład. Byłem bardzo zawiedziony, kiedy po rozpoczęciu kryzysu otrzymałem list od pewnego amerykańskiego duchownego. Opisywał w nim jak jego zdaniem Kościół powinien odpowiedzieć na kryzys. Pomyślałem sobie ?o, to będzie dobre?. Przeczytałem więc ten, około 10-stronicowy list. Był pełen pomysłów dotyczących tego jak redystrybuować dobra, jak się modlić (co oczywiście jest moim zdaniem bardzo dobrym pomysłem), jak przyjmować biednych, jak zużywać mniej zasobów. Wszystkie te rzeczy (nie licząc kwestii duchowych), jeśli by wsadzić do modelu ekonomicznego dałyby nam grę o sumie zerowej. Nie było tam ani jednej konkretnej sugestii, ani jednej, dotyczącej tego w jaki sposób pomóc lokalnej społeczności tworząc np. banki pracy, organizować szkolenia, jak patrzeć w przyszłość. Żadne kreatywne, aktywizujące przedsięwzięcia i pomysły, które Kościół mógłby podjąć, nie zostały tam zawarte. A myślę, że właśnie taką rolę mógłby odegrać w tym kryzysie.
W zeszłym roku została wydana encyklika autorstwa Benedykta XVI ? Caritas in veritate. Może to jest właśnie ta odpowiedź na kryzys, której ksiądz oczekiwał?
Kiedy encyklika została opublikowana w USA było trochę debat na jej temat. Sam byłem w to zaangażowany ? moje teksty ukazały się m.in. w "The Wall Street Journal". Niektórzy mówili, że będzie ona gwoździem do trumny socjalizmu, moim zdaniem tak nie było. Benedykt XVI nie wyparł się encykliki Jana Pawła II Centesimus annus. Co więcej, Caritas in veritate nie była analizą kryzysu. Wszyscy mówili, że będzie to jej przewodnim tematem, podczas gdy o kryzysie jest tam mowa tylko 2-3 razy. To szeroki, społeczny rachunek na temat odpowiedzialności moralnej i papież bardzo jasno wyraził się w sprawie omawianych w niej kwestii. Stwierdził, że rynek to nie jest coś, czego społeczeństwo powinno się bać. Rynek to nie jest coś, przed czym społeczeństwo potrzebuje ochrony. Rynek, stwierdził papież, może zawieźć, ponieważ ludzie mogą zawieźć. Może także wystąpić jego wypaczenie, z powodu niektórych ideologii. Myślę, że skupienie się na całej tej kwestii bardziej holistycznie będzie bardzo pomocne, aby odpowiedzieć sobie na pytanie jak Benedykt XVI patrzy na ekonomię oraz powiązania między ekonomiczną efektywnością a odpowiedzialnością moralną.
Może jeszcze o Unii Europejskiej. Zapewne Ksiądz słyszał o pomocy finansowej, którą europejskie kraje chcą ratować z tarapatów Grecję. Czy te działania są moralnie słuszne? A może ta pomoc powinna być większa?
Hmm? czemu nie (śmiech)? Myślę, że powinniśmy zadać sobie pytanie, czy pomaganie nieproduktywnej gospodarce jest dobre dla ludzi, do czego ono ich zachęci? Dopóki Grecy nie zrozumieją, że rząd nie jest źródłem tworzenia bogactwa. A patrząc na ich protesty w telewizji, myślę, że tego kompletnie nie rozumieją. Dlatego ratowanie ich finansowo będzie bardzo złym pomysłem. To samo myślę nt. pomocy finansowej w USA. Takim działaniem jedynie oddalamy nadejście katastrofy i brniemy w nią coraz głębiej.
Jakiej katastrofy należy się spodziewać?
Cóż, dopóki możemy to kamuflować sytuacja wydaje się stabilna. Jednak kiedy katastrofa nastąpi należy spodziewać się upadku euro oraz dużej inflacji. Wkładamy setki miliardów w pomoc Grecji licząc, że to coś poprawi ? jednak efektem tych działań będzie raczej destabilizacja euro lub inflacja.
Co w takim razie powinien zrobić grecki rząd?
Podać się do dymisji. Potrzeba zupełnie nowej debaty społecznej na temat obecnej sytuacji. Grecja to klasyczny przykład społeczeństwa, które czeka aż rząd rozwiąże jego problemy. A problemem jest to, że rząd zrobił już zbyt wiele. To rząd stworzył kulturę uzależnienia od pomocy państwa. Ludzie muszą przestać myśleć w taki sposób. Za całą sytuację nie powinien być winiony wolny rynek, tylko socjalna polityka państwa. Tak sobie myślę o Grecji: czy znam cokolwiek oprócz oliwy i oliwek z tego kraju? Nic stamtąd nie kupuję. Mam pełno rzeczy z Chin, Japonii, Polski, Włoch a nawet Francji. Niedawno nie miałem także pojęcia, że skype został wynaleziony w Estonii. A co mamy z Grecji? To nie jest kraj producentów, Grecja zjada samą siebie i trzeba powstrzymać ten proces.
Dziękuję bardzo za wywiad. Czy jest jeszcze coś, co Ksiądz chciałby powiedzieć czytelnikom Frondy?
Chciałbym wrócić do tego wątku na temat pokoleń. Wasze pokolenie jest tym, które zobaczy ziemię obiecaną. Nie dawajcie wiary ludziom, którzy mówią ?to nigdy się nie uda?. Na waszych barkach nie ma spuścizny poprzedniego systemu, która ciąży na starszym pokoleniu. Macie okazję zbudowania całkiem nowego społeczeństwa i myślę, że zasady społecznej nauki Kościoła będą w tym bardzo efektywne i pokażą Wam w jaki sposób to zrobić. Jeśli macie powołanie do biznesu i przedsiębiorczości to pochodzi ono od Boga ? tak samo jak powołanie do małżeństwa lub kapłaństwa.
Rozmawiał Dominik Jaskulski. *Ks. Robert Sirico jest amerykańskim kapłanem katolickim, założycielem Instytutu Actona, badającego związki miedzy wolnością i religią. 19 maja brał w Krakowie udział w konferencji "Ku społeczeństwu komercyjnemu. Kultura a droga do zamożności", organizowanej przez jego instytut, Forum Obywatelskiego Rozwoju i Polsko-Amerykańską Fundację Edukacji i Rozwoju Ekonomicznego.
Ostatnio edytowano 20 maja 2010, 21:37 przez Nadir, łącznie edytowano 2 razy
usunąłem drugiego posta (oba złączyły się w jeden) dodaj go po poście innego usera. PO "Wyślij" SPRAWDŹ WYGLĄD POSTA I UŻYJ FUNKCJI "EDYTUJ" by go poprawić !!!
20 maja 2010, 21:23
Polityka i politycy
"Zachowania Jarosława Kaczyńskiego przed 10 kwietnia na pewno były dziełem szatana. Zniszczył w Polsce zaufanie ludzi do siebie, spowodował takie urazy, które każą dziś wierzyć, że zestrzelono samolot prezydenta, czy że strzelano do zwłok - mówi w wywiadzie dla dziennika "Polska The Times" Janusz Palikot. - Nie widzę też ze strony Jarosława Kaczyńskiego prawdziwej pokuty - dodaje polityk Platformy Obywatelskiej"
Hurra, archidiecezja lubelska ma nowego egzorcystę!!!
____________________________________ Polak ,katolik,hetero,szczęśliwy.Wszystkie błędy stylistyczne i ortograficzne są zamierzone jakiekolwiek powielanie ich i rozpowszechnianie bez zgody jest zabronione! טדאוש
21 maja 2010, 11:33
Polityka i politycy
Żywa Cerkiew coraz bliżej? Komentarz ? ?Dziennik Polski? (Kraków) ? 21 maja 2010
Wydarzenia nabierają coraz większego tempa. Jeszcze nie oswoiliśmy się do końca z myślą o nieubłaganej konieczności pojednania nie tylko z zimnym rosyjskim czekistą Putinem, co to trzyma w łagrze najniewinniejszego z ludzi, Michała Chodorkowskiego, ale również z Genadym Ziuganowem, a nawet ? ze sławnym politykiem rosyjskim narodowości prawniczej (?matka Rosjanka, ojciec prawnik?) Włodzimierzem Żyrynowskim, jeszcze nie zdążyliśmy uwierzyć w podany nam do wierzenia komunikat rosyjskiej komisji o przyczynach katastrofy prezydenckiego samolotu na lotnisku Severnyj pod Smoleńskiem (komisja potwierdziła zakładaną od początku, a być może nawet jeszcze przed katastrofą, hipotezę o błędzie pilota) ? a już stanęliśmy przed kolejnym wyzwaniem. Oto Rada Episkopatu Polski do spraw rodziny przedstawiła pogląd, że osoby popierające zapładnianie kobiet w szklance, czyli ? jak to się elegancko mówi ? in vitro, nie mogą przystępować do komunii świętej. I kiedy wszyscy zastanawiali się, co w tej sytuacji przystoi czynić panu marszałku Bronisławu Komorowskiemu, okazało się, że żadnego problemu nie ma. Pan redaktor Grzegorz Sroczyński w ?michnikowemu szmatławcowi? wyjaśnia i uspokaja, że jeśli tylko ktoś wierzy ?w in vitro?, to może przyjmować tyle komunii, ile dusza zapragnie. ?Wierzcie w in vitro, przyjmujcie komunię!? ? zachęca, zapewne nie bez upoważnienia samego Redaktora Naczelnego.
W ten oto sposób, na naszych oczach, powstaje dogmatyczny fundament nowej, ekumenicznej religii, której podstawą jest wiara w ?In Vitro?. To zapewne imię trzeciego bóstwa, które ? obok Świętego Spokoju oraz Złotego Cielca stanowić będą nową Trójcę ekumenicznej wiary, której wyznawanie będzie chlubą Żywej Cerkwi, jaka - tylko patrzeć - zostanie utworzona na fali polsko-rosyjskiego pojednania. Nowa religia bowiem nie koliduje ani z marksizmem-leninizmem, ani z judaizmem, a jeśli nawet wywołuje wrażenie pewnej sprzeczności z katolicyzmem, to tylko z jego zacofaną wersją, którą Żywa Cerkiew ma właśnie przezwyciężyć. Takiego obrotu sprawy można było się spodziewać jeszcze w początkach lat 90-tych, kiedy to pan red. Jan Turnau na łamach ?GW? skrytykował wybór Józefa kardynała Glempa na przewodniczącego Konferencji Episkopatu Polski. Już wtedy widać było, że najlepiej, gdyby przewodniczącym Episkopatu, z tytułem Odkupiciela Tubylczego Narodu Polskiego został pan red. Adam Michnik, zaś okoliczność, że nie ma on ani święceń, ani sakry nie tylko nie stanowi żadnej przeszkody, ale przeciwnie ? świadczy o zwycięstwie Światła nad przesądami. Pouczenia, jakie pan red. Grzegorz Sroczyński kieruje pod adresem katolików pokazują, że ten moment nieubłaganie się zbliża.
Stanisław Michalkiewicz
21 maja 2010, 12:39
zgoda buduje (niezgoda rujnuje)
Nienawiść Tuska do PIS jest szczera
Informacje na temat możliwości powrotu koncepcji koalicji PO-PiS komentuje dla Czytelników "Super Expressu" prof. Paweł Śpiewak.
"Super Express": - W weekend pojawiły się rozważania polityków i mediów na temat możliwości reaktywacji rozmów na temat PO-PiS i propozycji, którą miałby złożyć Jarosław Kaczyński. Wierzy pan w powstanie takiej koalicji czy to raczej zagrywka wyborcza?
Prof. Paweł Śpiewak: - Nie wydaje mi się, żeby takie pogłoski, a nawet propozycja cokolwiek znaczyły. Koalicja jest możliwa tylko wtedy, gdy obie strony mają silną pozycję we władzy państwa i ta władza w jakimś sensie obustronnie się równoważy. Oparcie się wyłącznie na woli tych czy innych osób, bez realnego ugruntowania w strukturach władzy, czyni te zapowiedzi mało realnymi. Dziś w Polsce mamy układ, w którym PiS jest ciągle formacją słabą. Propozycja koalicji PO-PiS jest więc czysto retoryczna. Nie widzę dla niej żadnej racji istnienia, a tym bardziej trwałości.
SE: - Mówi pan, że sama wola polityków nie wystarczy. Pytanie, czy ta wola naprawdę istnieje? Zarówno PO, jak i PiS znalazły się w wygodnej taktycznie sytuacji, w której zagarniają całą przestrzeń polityczną dla siebie. Koalicja PO-PiS podnosiłaby znaczenie trzeciego ugrupowania
PŚ: - To prawda. Problem w tym, że - powiem patetycznie - na tym cierpi Polska. Sprowadzanie polityki wyłącznie do gry jest czymś strasznym. Tak się o niej u nas myśli i tak się ją uprawia. Istnieją całe obszary życia, które Platforma mogłaby uporządkować sama, ale jest w nich zakładnikiem różnego rodzaju gier. Mam poczucie, że w ostatnich latach nie dokonano w Polsce żadnej poważnej reformy ustrojowej czy istotnej zmiany w dziedzinach takich jak służba zdrowia, drogi czy kolej. Zwróćmy uwagę, że nawet żadna z wytycznych raportu "Polska 2030", prezentowanego przez ministra Michała Boniego, nie została uwzględniona w planach rządu! Oczywiście można machnąć ręką i powiedzieć: niech się żrą, niech się biją! Tylko mnie, jako obywatela, nie obchodzi kto rządzi, tylko to, żeby droga międzynarodowa nie przypominała w naszym kraju wiejskiego duktu. Żeby ludzi nauki bądź kultury traktowano z powagą, a nie jako zło konieczne, któremu trzeba rzucić jakiś ochłap. Powinniśmy widzieć pewne priorytety państwowe, które załamały się właśnie na skutek takiego układu i sposobu rządzenia.
SE: - Kiedy patrzy pan z perspektywy na plany koalicji PO-PiS, to wierzy pan, że główni aktorzy mieli autentyczną chęć ją zawrzeć? Może poza postaciami takimi jak Jan Rokita
PŚ: - Na początku taka wola na pewno była. Pomysł upadł wtedy, gdy Donald Tusk przegrał wybory prezydenckie. Obie strony bardzo głęboko sobie nie ufały i w tej kwestii raczej nic się na lepsze nie zmieniło. Premier Tusk pokazuje, że jego nienawiść do PiS jest szczera i niczym nieskrępowana.
SE: - To może zmieniła się druga strona?
PŚ: - Nie, te urazy są zbyt duże. Najgorszym problemem są jednak nie urazy, ale to, że nie wiadomo o co oni tak naprawdę się biją! Owszem, mają nieco inne wizje klimatu politycznego bądź stosunek do historii. O co toczy się jednak spór realnie? W kwestii konkretów? Nie jestem w stanie powiedzieć, czym PO różni się od PiS w dziedzinie budowy dróg czy reformy służby zdrowia. I obawiam się, że nikt tego nie wie.
I to jest, niestety, tragedia tego Narodu i tego Kraju. "Na początku taka wola na pewno była. Pomysł upadł wtedy, gdy Donald Tusk przegrał wybory prezydenckie. Obie strony bardzo głęboko sobie nie ufały i w tej kwestii raczej nic się na lepsze nie zmieniło. Premier Tusk pokazuje, że jego nienawiść do PiS jest szczera i niczym nieskrępowana."
Dwie postsolidarnościowe partie nie potrafiły (mniej istotne w ilu procentach która strona) przezwyciężyć swoich ambicji. Nie potrafiły wznieść się ponad podziały dla dobra publicznego. Nawet biskup (Gocłowski) był bezsilny wobec ten nienawiści. To mnie zawsze bolało. I nadal boli! Tak - nienawiści. Bo gdyby to była tylko niechęć, to dałoby się ich pogodzić. (Skoro L. Wałęsa z A. Kwaśniewskim potrafili, to znaczy, że wszystko jest możliwe.)
Pan Komorowski ma świętą rację, że "zgoda buduje". Szkoda jedynie, że to są tylko - jak to w polityce - słowa. Czyny pokazują co innego.
____________________________________ Nie jesteś tym, kim myślisz, że jesteś - lecz tym, kim się stajesz, gdy myślisz kim jesteś.
21 maja 2010, 20:46
Polityka i politycy
Historia Zchamienia
Na początku chciałbym ostrzec, że poniższy tekst może obrazić uczucia religijne niektórych czytelników, ale, uwierzcie mi, naprawdę, nie mogłem się powstrzymać. W końcu na świecie (i to w Polsce!) pojawił się nowy Mesjasz!!!
Było to w dwudziestym pierwszym roku istnienia III RP, kiedy premierem Rosji był Władimir, kanclerzem Niemiec Angela, a namiestnikiem Polski Bronisław. W tym czasie udał się Janusz z Biłgoraja razem ze swymi uczniami z Lublina do Warszawy. A był to czas przygotowania wyborów prezydenckich.
Kiedy zbliżali się do pewnej wioski wyszedł im naprzeciw pewien człowiek i upadłszy Januszowi do nóg, prosił go tymi słowami: - ?Panie! Mój syn jest w niewoli ducha nieczystego. Powiedział, że w najbliższych wyborach będzie głosował na Jarosława Kaczyńskiego. Próbowaliśmy wszystkiego, aby mu pomóc: czytaliśmy mu na głos michnikowego szmatławca, nie wyłączaliśmy radia tok.fm nawet w nocy, a tvn24 to jedyna stacja w naszym telewizorze. Wszystko na nic. Jeśli masz litość nad twym sługą, przyjdź i zaradź memu nieszczęściu.?
A ci, którzy przyszli razem z nim, zapewniali Janusza: - ?Jest godzien, abyś mu to uczynił. Mimo, iż pochodzi z Torunia, zrobił wiele dobrego dla naszego narodu. Wybudował nam nawet masarnię, gdzie robi najdłuższe kiełbasy w okolicy.?
Poszedł zatem Janusz, a z nim jego uczniowie. A gdy byli jeszcze daleko, wyszli im naprzeciw słudzy owego człowieka i mówili do niego: - ?Nie trudź już nauczyciela. Twój syn podpisał listę poparcia Kaczyńskiego. Nawet nauczyciel nic tu nie pomoże.? Jednak Janusz spojrzał na ów człowieka i rzekł: - ?Ufaj synu. Twój syn nie zwariował.?
Kiedy przyszli na miejsce wziął ze sobą Zbycha, Mira i Grzesia oraz rodziców opętanego i poszedł z nimi na górę do sali, gdzie przebywał chłopiec. Gdy Janusz zbliżył się do niego, duch nieczysty począł nim targać i zaczął krzyczeć: - ?Januszu z Biłgoraja! Przyszedłeś mnie dręczyć? Wiem kto jesteś!? Janusz rzekł do niego: - ?Jak Ci na imię?? Duch nieczysty odrzekł: - ?Na imię mi Pisior. Nie dręcz mnie Januszu!? Lecz Janusz zawołał donośnym głosem: - ?Pisiorze! Rozkazuję ci: wyjdź z tego człowieka!? I natychmiast, wśród krzyków, duch nieczysty wyszedł z niego, a chłopiec leżał bez ruchu, tak, że wszyscy myśleli, że umarł. Ale Janusz ujął go za rękę, a chłopiec natychmiast wstał. I rzekł Janusz do jego rodziców: - ?Dajcie mu Wyborczą.? A oni dali mu Wyborczą, a on wziął i czytał.
A wszyscy byli zdumieni jego czynami i owego dnia uwierzyło w niego wielu mieszkańców owej krainy. Przybiegł do niego także pewien człowiek i zapytał go: - ?Nauczycielu, co mam czynić, aby nie być kołtunem?? Odrzekł mu Janusz: - ?Znasz przykazania proroka Adama: kłam, manipuluj, miej w pogardzie Ojczyznę i prawdę. Jeśli to będziesz czynił przestaniesz być kołtunem.? Lecz ten odrzekł: - ?Wszystko to czynię od mojej młodości.? Wtedy Janusz spojrzał na niego przez okulary ?zerówki? i rzekł: - ?Jeśli chcesz stać się europejczykiem pełną gębą, idź, sprzedaj to, co masz, a pieniądze przekaż na kampanię wyborczą Bronisława.? I odszedł ów człowiek ze smutkiem, bo był zwykłym kołtunem i nie miał nic do sprzedania. A Janusz spojrzał na swoich uczniów i rzekł: - ?Jakże trudno jest zmienić się z kołtuna w europejczyka.? Po czym powtórzył ponownie: - ?Zaprawdę powiadam wam: łatwiej jest zrobić w Polsce uczciwy sondaż wyborczy niż z kołtuna stać się europejczykiem.? Pytali więc zdziwieni jego uczniowie: - ?Któż zatem może stać się europejczykiem?? Odrzekł im Janusz: - ?W ciemnogrodzie to niemożliwe, ale w Platformie wszystko jest możliwe.?
Kiedy ponownie byli w drodze uczniowie jego posprzeczali się między sobą, kto z nich jest największy. Gdy przyszli na miejsce spoczynku, zapytał ich Janusz: - ?O czym to rozprawialiście w drodze?? Ale oni milczeli. Wtedy rzekł do nich Janusz: - ?Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam. Kto chce być największy pośród was, ten niech kręci lody, gdzie się da. Po tym świat pozna żeście uczniami moimi. Teraz już was nie nazywam sługami, ale kolesiami moimi, bo przekazałem wam wszystko na temat kręcenia lodów.?
Gdy zapadł zmierzch, a uczniowie jego posnęli, poszedł sam jeden na cmentarz, aby wypić kilka ?małpek?. A gdy tam przebywał przyszedł do niego pewien człowiek o imieniu Rychu. Przyszedł on do Janusza nocą z obawy przed prokuratorami, itd., itp.
Można dyskutować o tym, czy to już Profanum - analiza sytuacji bardzo trafna
____________________________________ Polak ,katolik,hetero,szczęśliwy.Wszystkie błędy stylistyczne i ortograficzne są zamierzone jakiekolwiek powielanie ich i rozpowszechnianie bez zgody jest zabronione! טדאוש
Ostatnio edytowano 23 maja 2010, 17:26 przez Nadir, łącznie edytowano 2 razy
"wizualizacja" posta
22 maja 2010, 21:06
Polityka i politycy
Wywiad z Palikotem
O tym, kto jest szatanem i kto kusi w Platformie, czy powódź to jakiś znak, o powyborczych porachunkach z Grzegorzem Schetyną, wierności Komorowskiemu do krwi ostatniej i zemście, z Januszem Palikotem rozmawiają Anita Werner (TVN 24) i Paweł Siennicki.
Już po katastrofie smoleńskiej wysyłał Pan SMS-y obrażające pamięć Lecha Kaczyńskiego: "Dlaczego do Smoleńska wyjechał kartofel, kurdupel, alkoholik, a wrócił mąż stanu? Bo Rosjanie podmienili ciało". Pan jest autorem tej wiadomości. To był SMS, który krążył między wieloma ludźmi. Wysłałem, bo pokazuje, jaką przemianę przeszedł Lech Kaczyński.
To jest podły SMS. Ale też pokazuje, że Pan nie przeszedł żadnej przemiany. Kaczyński był złym prezydentem i nie powinien być pochowany na Wawelu. Przez tragedię jego śmierć nabrała symbolicznego wymiaru. To zimna kalkulacja niektórych ludzi i błędy innych spowodowały, że powstało wrażenie, że mieliśmy innego prezydenta.
(...) Pan napisał w książce "Płoną koty w Biłgoraju", że został Pan opętany przez szatana. Może w Panu jest zło? Dzisiaj jestem już po drugiej stronie. Teraz jest we mnie więcej dobra. Biorę odpowiedzialność za to, jaki byłem. Nie ma prawdziwej przemiany bez pokuty.
Jaka jest Pana pokuta? To jest ten codzienny wysiłek, żeby być innym. Mam pewien nawyk interpretacji, ironii, kpiny, więc muszę z tym nawykiem walczyć.
Musi się Pan strasznie męczyć. Co pewien czas odzywa się we mnie ta stara nuta. Przecież ona jest częścią mojej tożsamości.
I co Panu podpowiada diabeł? Żeby pójść na łatwiznę. Rozmawiałem przed chwilą ze Stefanem Niesiołowskim i Kazimierzem Kutzem w Sejmie. Oni też próbują wywołać w czasie rozmowy ze mną tego starego Palikota. Kusili mnie strasznie.
Czyli Niesiołowski i Kutz mają coś z diabła? Czyli diabły są wszędzie (śmiech).
A szatan wdarł się do kampanii Bronisława Komorowskiego? Nie.
(...)-Pamiętam dobrze ten telefon, zadzwonił (Kurski ? przyp. red.) i mówi ?za chwilę zadzwoni do ciebie pan z TVN, masz opowiedzieć wszystko na żywo, popłacz się tam, wzrusz się troszeczkę?. Chcąc wykonać rolę zrobiłam to możliwie najbardziej wiarygodnie, wiedziałam cały czas, że jestem przecież związana kontraktem. To powodowało, że czułam się swoistą niewolnicą PiS?u, zakładniczką Kurskiego, Kaczyńskiego i całej tej grupy(...)
(...) - Pamiętam, że mówiłam panu Kurskiemu, że zaprasza mnie Superstacja. Na co on odpowiadał: nie, do Superstacji to nie idziesz, idziesz do Rymanowskiego. Wszystko było wyreżyserowane. Począwszy od tego jak mam się ubrać, by wyglądać jak taki przeciętny wyborca PiS, czyli żebym miała na sobie stonowane dość toporne, kolorystycznie ciuszki, nie za bardzo sexi (?)Bo tak jak przebieram się w kostium wychodząc na scenę, tak w tym momencie musiałam wyglądać i grać panią Anię, osobę prywatną stojącą po stronie PiS?u, o czym wiedziałam tylko ja i politycy PiS ? żaliła się aktorka.(...)
(...) Jako głównych reżyserów swojej kreacji Cugier-Kotka wymieniła dr. Marka Kochana, specjalistę od marketingu politycznego, Jacka Kurskiego, Tomasza Dudzińskiego i samego prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego (...)
24 maja 2010, 18:01
Polityka i politycy
care31
Próbowałem ten tekst zamieścić w przeglądzie prasy, ale chyba nie jest po linii...
(...)-Pamiętam dobrze ten telefon, zadzwonił (Kurski ? przyp. red.) i mówi ?za chwilę zadzwoni do ciebie pan z TVN, masz opowiedzieć wszystko na żywo, popłacz się tam, wzrusz się troszeczkę?. Chcąc wykonać rolę zrobiłam to możliwie najbardziej wiarygodnie, wiedziałam cały czas, że jestem przecież związana kontraktem. To powodowało, że czułam się swoistą niewolnicą PiS?u, zakładniczką Kurskiego, Kaczyńskiego i całej tej grupy(...)
(...) - Pamiętam, że mówiłam panu Kurskiemu, że zaprasza mnie Superstacja. Na co on odpowiadał: nie, do Superstacji to nie idziesz, idziesz do Rymanowskiego. Wszystko było wyreżyserowane. Począwszy od tego jak mam się ubrać, by wyglądać jak taki przeciętny wyborca PiS, czyli żebym miała na sobie stonowane dość toporne, kolorystycznie ciuszki, nie za bardzo sexi (?)Bo tak jak przebieram się w kostium wychodząc na scenę, tak w tym momencie musiałam wyglądać i grać panią Anię, osobę prywatną stojącą po stronie PiS?u, o czym wiedziałam tylko ja i politycy PiS ? żaliła się aktorka.(...)
(...) Jako głównych reżyserów swojej kreacji Cugier-Kotka wymieniła dr. Marka Kochana, specjalistę od marketingu politycznego, Jacka Kurskiego, Tomasza Dudzińskiego i samego prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego (...)
Ile "luf" wypiła, że ma taką nawijkę?
____________________________________ Polak ,katolik,hetero,szczęśliwy.Wszystkie błędy stylistyczne i ortograficzne są zamierzone jakiekolwiek powielanie ich i rozpowszechnianie bez zgody jest zabronione! טדאוש
24 maja 2010, 19:26
Polityka i politycy
"Nie widzę agresji" Wczoraj o 11:05 Robert Mazurek w rozmowie z Małgorzatą Kidawą-Błońską, posłanką PO, rzeczniczką sztabu wyborczego Bronisława Komorowskiego
Rz: Coś się zmieniło po katastrofie smoleńskiej? Jest taki moment złapania oddechu, zatrzymania się, odeszło od nas wielu wspaniałych ludzi, ale czy zmieniła się polityka? Nie wiem.
A chciałaby pani? Pewnie, że chciałabym, by polityka złagodniała. Nie wierzę, że ludzie przestaną się kłócić i obrażać, że staną się aniołami, ale chciałabym, byśmy potrafili uznać swoje racje, ustąpić tam, gdzie to możliwe. Choć u nas i tak nie jest najgorzej, bo widzimy w partnerach politycznych ludzi, nie próbujemy ich zniszczyć... To odważna teza. W każdym razie w tej kadencji jest znacznie lepiej niż w poprzedniej. To, co wyprawiali posłowie Samoobrony czy LPR... ... Było niczym w porównaniu z zachowaniami posła Palikota czy Niesiołowskiego. W Sejmie, na mównicy, Janusz Palikot zawsze zachowywał się przyzwoicie.
Pani poseł... No dobrze, to, co robił poza parlamentem, co pisał na blogu, mówił mediom to oddzielna sprawa. I tu rzeczywiście przekraczał granice dobrego smaku i dobrego wychowania.
Delikatna pani dla kolegi. Natomiast Stefan Niesiołowski bardzo ostro stawia pewne sprawy, bo ma taki temperament, ale z to człowiek największej dobroci, nikogo by nie skrzywdził, a jakby było trzeba, to swojego przeciwnika wręcz ratowałby, pomagałby mu i zrobiłby dla niego wszystko. Zapewne dlatego mówił, że ?naszym celem jest zniszczenie PiS, zniszczenie braci Kaczyńskich?? Nie podobał mu się ich styl uprawiania polityki.
I dlatego mówił o ?wyeliminowaniu z życia publicznego?? Rozumiem, że jednym się taki język podoba, a innym nie, ale w polityce nie język jest najistotniejszy. Najważniejsza jest skuteczność.
To manifest cynizmu. Naiwnie myślałem, że pani powie, iż najważniejsza jest idea, a skuteczność jest jej służebna. To prawda, ma pan rację, ale przecież nie może pan sobie ot tak, siedzieć i powtarzać: ?Oj, chcę zmienić świat?, tylko musi pan do tej polityki wejść.
I zaakceptować taką, jaka jest. Nie muszę ze wszystkim się zgadzać, ale by działać skutecznie w polityce, muszę zaakceptować jej reguły.
I nazywać przeciwnika politycznego psychopatą? Te słowa nie padły pod adresem konkretnej osoby... Nie mówię o kabotynie na koturnach z waszego komitetu. Pytam ogólnie, czy pani się podoba taki język? Nazywanie kogoś psychopatą mi się nie podoba. Nie lubię tak dosadnych określeń, choć w debacie politycznej trzeba pewne rzeczy nazywać po imieniu. Powiedzenie, że Kaczyński nie ma kwalifikacji, bo nie jest niczyim ojcem, ale hodowcą zwierząt futerkowych, to tylko nazwanie rzeczy po imieniu, nie obrażanie? Profesor Bartoszewski, odkąd słucham jego wystąpień, mówi bardzo barwnym językiem, używa zaskakujących, oryginalnych porównań...
Pani docenia bogactwo języka, a ja uważam, że naigrawanie się z Jarosława Kaczyńskiego, że nie ma rodziny, zwłaszcza w kontekście 10 kwietnia, jest czymś osłupiającym. Zgadzam się z profesorem Bartoszewskim, że poświęcenie i trud wychowania wielu dzieci jest dobrym sprawdzianem charakteru człowieka.
Ile ma pani dzieci? Jedno. Ja troje, więc byłbym trzy razy lepszym kandydatem na prezydenta niż pani? Proszę pana, mam syna, skądinąd z mocnym charakterem, więc doskonale wiem, że w rodzinie uczymy się zorganizowania, tolerancji, umiejętności życia w grupie, i to dla każdego człowieka, a tym bardziej kandydata na przywódcę narodu, jest ważne.
Wróćmy do pytania, czy hodowca zwierząt futerkowych, który... Proszę pana, chowanie zwierząt to też pewna umiejętność! Sama mam kota i psa, wiem, o czym mówię.
Bronisław Komorowski też ma zwierzęta. Głównie wypchane. Nie ma wypchanych zwierząt.
Wiem, ma psa. Jest myśliwym. Proszę pana, myślistwo jest z człowiekiem związane od początków naszej historii! Ludzie tak zdobywali pożywienie.
Chce pani powiedzieć, że marszałek poluje z głodu? Prof. Środa mówi po prostu, że Kaczyński zwierzęta kocha, a Komorowski kocha je zabijać. To prastara polska tradycja, której hołdowali królowie spoczywający dziś na Wawelu czy przedwojenni prezydenci. Myśliwi wykonują mnóstwo potrzebnej roboty, chroniąc gatunki zagrożone przed drapieżnikami. Skoro to takie pożyteczne, to czemu Grzegorz Schetyna naciskał na Komorowskiego, by przestał polować? Widocznie tak samo jak pan nie lubi polowań. Ale panie redaktorze, wyszliśmy od sformułowania ministra Bartoszewskiego. Możemy już zamknąć ten temat? Chciałbym tylko, by pani powiedziała, czy jego wypowiedź się pani podobała? No dobrze, w tym wypadku było to trochę za ostre. Wierzy pani w sondaże wyborcze? Widać z nich, że jest dwóch bardzo silnych kandydatów i cała reszta o bardzo wyrównanym, dużo niższym poparciu. I mamy coraz mniej niezdecydowanych. I to wszystko, co wiemy o sondażach.
Jeszcze to, że dają gigantyczną przewagę Komorowskiemu. Powiedzmy: bezpieczną przewagę. A wy zachowujecie się, jakbyście w te sondaże nie wierzyli. To znaczy jak?
Atakujecie, jakbyście musieli rozpaczliwie ratować marszałka. My?! O czym pan mówi?
O ?kandydacie specjalnej troski? Sławomira Nowaka. o szybka, niepotrzebna wypowiedź.
A ogłaszanie wojny domowej? Będziecie się okopywać? Pan Andrzej Wajda jest bardzo wrażliwą osobą i został osobiście dotknięty pewnymi ekstremalnymi wypowiedziami i zachowaniami rodaków, mógł więc się poczuć jak na wojnie domowej. Pani uważa, że wybór między Komorowskim a Kaczyńskim to ?wybór między dobrem a złem?? Nie potrafię powiedzieć, że ktoś jest z gruntu zły, a ktoś dobry. Dla mnie Komorowski ma więcej zalet, do niego mam zaufanie. Ale ja nie jestem od tego, by cenzurować 160 bardzo wybitnych osób, które zasiadają w komitecie honorowym.
Pani też dostrzega przejawy nekrofilii politycznej? Składanie wieńców w miesiąc po katastrofie przed budynkiem było dla mnie czymś ciężkim do zniesienia.
Warszawiacy do dziś chodzą pod Pałac Prezydencki i palą świeczki. Chce im pani tego zakazać i postawić straż miejską? Nie, ja sama chodziłam na msze, pogrzeby, rozumiem żałobę, ale składanie tam wieńców było czymś dziwnym
Pani mama nie żyje. Nosiła pani żałobę? Noszę ją w sercu do dziś, ale na czarno ubierałam się nie dłużej niż przez tydzień.
Dobrze, że nie widział pani wtedy Kazimierz Kutz. Nazwałby panią Mao Zedongiem. Nie powiedziałby mi tego. Elżbiecie Jakubiak powiedział. Chce pan, bym była recenzentką wszystkich wypowiedzi polityków Platformy Obywatelskiej? Rozmowa telewizyjna z panią Jakubiak była emocjonalna po obu stronach.
Czym innym są emocje, czym innym obrażanie. Gdybym wykpiwał pani czarny strój żałobny, dowodziłoby to mojej dzikości. Kazimierz Kutz nie mówił tego w odniesieniu do konkretnych osób.
Do jak najbardziej konkretnych: Kaczyńskiego i Jakubiak. Nie wiedziałam, że będziemy rozmawiali głównie o wypowiedziach Palikota czy Kutza.
Cytatów z Palikota pani oszczędziłem. Dobre i to. Doceniam pańskie miłosierdzie. Nasza kampania jest bardzo spokojna, toczy się zgodnie z planem, nawet nie przejmujemy się tym, że naszego głównego kontrkandydata nie ma.
Nie ma? Spotkał się z pani kandydatem na Radzie Bezpieczeństwa Narodowego. Nie ma go w tym sensie, że nie prowadzi normalnej kampanii.
Macie z tym jakiś problem? My prowadzimy swoją kampanię. Marszałek spotyka się z wyborcami, powstają filmy promocyjne, są czaty internetowe, jest plakat - wszystko to, co powinno być w kampanii.
I hasło ?Zgoda buduje?. Najprostsze, jakie można było wymyślić.
Jak pisze jeden ze znanych blogerów: ?promowane na Muppet Show w Łazienkach?. To jest oburzające! Wyszło szydło z worka! Strasznie pan obraża tych ludzi! Zarzuca pan różne rzeczy Niesiołowskiemu, Kutzowi, a sam cytuje jakiegoś blogera.
Zaraz, porównanie do miłych w sumie pluszowych postaci jest oburzające i to straszna obraza, tak? Oczywiście, że tak!
A psychopaci, dewianci psychiczni, nekrofile, karły moralne, alkoholicy, półżywi prezydenci, bydło, dyplomatołki to pieszczoty? Chce mnie pan sprowokować? Przytoczył pan wypowiedzi kilku osób, a próbuje obrazić wszystkie 160. Nazywanie tych bardzo szacownych ludzi muppetami jest przekroczeniem granic przyzwoitości i kultury. Byłaby pani w batalii o standardy bardziej wiarygodna, gdyby reagowała nie tylko na blogerów, ale też na obelgi autorstwa kolegów partyjnych. Ale czemu pan to cytuje? Czyta pan te wszystkie blogi, wpisy z Twittera? Po co?
A blogerowi wolno mniej niż Majewskiemu czy Bartoszewskiemu? Tu o 160 osobach ktoś mówi muppety! I pan to powtarza. Ja bym nie miała takiej czelności, by tak bez szacunku wypowiadać się o tych wspaniałych ludziach.
Którzy innym zarzucają nekrofilię. Sławomir Nowak człowieka, który stracił jedynego brata i bratową, a którego matka jest ciężko chora, nazywa ?kandydatem specjalnej troski?. To nie jest bezczelne, prawda? Nie, to nie jest bezczelne, to jest nieprzemyślane. Już o tym mówiłam.
?Biologia jest po naszej stronie, wygramy z geriatrią? - mógłbym tak mówić o ludziach z waszego komitetu? Przecież już mówiono w podobny sposób i mnie się to absolutnie nie podoba. Byłabym oburzona.
A wie pani, kto jest autorem tych słów? Nie. Sławomir Nowak. Pan spisuje wszystkie wypowiedzi moich kolegów?
Tylko tych wybitniejszych. Ja jednak bardziej przyjaźnie podchodzę do ludzi, z większą tolerancją. Pan jest szalenie nietolerancyjny, a brak tolerancji to jedna z najgorszych wad. Wie pan, nikt nie jest doskonały, ale takiej nietolerancji i braku szacunku do innych ludzi jak w tych wypowiedziach nigdy nie słyszałam. Po co pan w ogóle czyta takie rzeczy w Internecie, te blogi, Twittera?
Choćby dla pani Pomaski i pana Nowaka. Nie lepiej przeczytać dobrą książkę?
Dziękuję za tę cenną uwagę. Jak tylko napiszą książkę, wezmę się do lektury. Niedobrze, że ludzie zamiast czytać dobrą literaturę, siedzą teraz w Internecie i czytają wyłącznie blogi, twittery i czaty. Może powinni wrócić do książek?
Pani poseł, mam już 39 lat. Nigdy nie przeczytam tyle co pani czy Sławomir Nowak. Kształcimy się przez całe życie.
Braków w tolerancji też już nie nadrobię. A teraz mnie pan czaruje.
To nie kokieteria, to sarkazm. Pan nie lubi ludzi, prawda?
Panią lubię, naprawdę. Ale pan ocenia ludzi biało-czarno, a wie pan, że nie ma ludzi tylko złych lub tylko dobrych.
Ciemnych albo jasnych. Właśnie.
A Sławomir Nowak mówił, że są. I ta jasna strona gromadzi się wokół PO. Bardzo zabawna jest ta rozmowa z panem, po prostu odbijam się od pana jak od skały. Obawiałam się, że ten wywiad może być nieprzyjemny, ale nie, bo pan ma poczucie humoru. Po prostu nie nadajemy na tych samych falach. To może wróćmy do rozmowy. Spytałem, czemu sztab kandydata gromiącego innych w sondażach ucieka się do agresji? Tylko że ja żadnej agresji z naszej strony nie widzę, a pan nie może mi jej wykazać.
Kandydat specjalnej troski, nekrofil, psychopata... Mam to powtarzać? Nie ma potrzeby. Ja w tym nie widzę żadnej agresji.
A chciałaby pani, by tak mówiono o Bronisławie Komorowskim? Przecież nie pochwalałam takich wypowiedzi, ale nie dostrzegam w nich agresji. Agresją jest za to sposób, w jaki pan prowadzi ze mną ten wywiad. Żebym dobrze zrozumiał: jak oni to mówili, to nie byli agresywni, a jak ja powtarzam, to jestem? Dobrze pan to zrozumiał. Nikt dotychczas lepiej nie wyłożył mi zasady podwójnych standardów. Wie pan, sposób prowadzenia tej rozmowy w dalszym ciągu jest agresywny.
Dziękuję za to pouczenie, nie pierwsze dzisiaj. Ja pana nie pouczam, ale wrzuca pan do jednego worka spotkanie komitetu w Łazienkach z niektórymi niezbyt szczęśliwymi wypowiedziami moich kolegów.
To ludzie waszej kampanii: politycy PO i członkowie komitetu honorowego. Nie pytam o życzliwych wam dziennikarzy czy komentatorów. Nie zamierzam się tłumaczyć z niczyich słów, wywiadów, wystąpień. Ja mogę komentować wypowiedzi mojego kandydata, mojego sztabu, a nie całej Platformy.
A wypowiedź marszałka Komorowskiego z Moskwy, że polscy żołnierze ostatni raz byli na Kremlu w XVII wieku. Była niezręczna, ale prawdziwa. Gdyby kanclerz Merkel na Westerplatte powiedziała, że nasi żołnierze byli tu 70 lat temu, to też byłaby prawda. Wtedy powiedziałabym to samo, że to bardzo nietaktowne i niezręczne. Takie słowa nigdy nie powinny paść.
Platforma nie wierzy w szczerość Jarosława Kaczyńskiego. Daję każdemu człowiekowi prawo do zmiany na lepsze lub na gorsze, ale nie wiem, czy ta zmiana nastąpiła. Byłabym naiwna, przesądzając to po tygodniu czy dwóch. I to samo dotyczy mojego kolegi partyjnego Janusza Palikota.
O którym nie rozmawiamy. Ja w każdym razie do tych zmian Jarosława Kaczyńskiego podchodzę bardzo nieufnie. Nie mam 15 lat, by w nie tak łatwo uwierzyć.
A nie ma pani wrażenia, że to wy robicie z Komorowskiego postać nieautentyczną? Nawet ?Wyborcza? uważa, że wizyta w Muzeum Powstania Warszawskiego była częścią kampanii. To bardzo warszawskie muzeum, każdy je może odwiedzać. Marszałek był tam z kombatantami, powstańcami, z rodziną. Składał kwiaty pod tablicą ?Bora? Komorowskiego. Tyle że wcześniej próbował odwołać Jana Ołdakowskiego, twórcę tego muzeum. Muzeum to muzeum, a dyrektor to dyrektor, nawet jeśli, jak Jan Ołdakowski, jest to bardzo dobry dyrektor. Komorowski z jednego muzeum pojechał do drugiego. Pozuje na patriotycznego pater familias? Naprawdę nie pozuje, zawsze taki był, nie zmienił się ani o milimetr. I powtarzam, że do muzeum powstania może przyjść każdy. Bronisław Komorowski znalazł czas po sześciu latach, akurat podczas kampanii. Chyba nic w tym złego, że poszedł, prawda? Każdy ma do niego prawo. Ja panu mówię, że on się nie zmienia, jest dokładnie takim samym człowiekiem, jakim był. Nie zmieniają się jego poglądy, jego stosunek do ludzi, jego zachowania.
Poglądy? Pamiętam go jako zdecydowanego konserwatystę. I nadal taki jest.
Wspierając in vitro ramię w ramię z Januszem Palikotem? Marszałek dopuszcza metodę in vitro, bo ona wielu parom daje szansę na posiadanie dzieci.
Ma w tej sprawie zdanie inne niż Kościół, niż biskupi? Tak, wielokrotnie o tym mówił. Pani głosowała nad rozwiązaniem WSI. Głosowałam za, tak jak cały klub. Poza Bronisławem Komorowskim. To prawda, ale nawet go o to nie pytałam. Dla mnie to nieistotne.
Marszałek podpisze tegoroczne sprawozdanie Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji? Ta rada działa bardzo źle i jestem przekonana, że Bronisław Komorowski zgodzi się ze stanowiskiem Sejmu oraz Senatu i odrzuci jej sprawozdanie. Wtedy rada przestaje istnieć w swoim obecnym składzie. A PO zyskuje do kompletu media publiczne. Platforma nie chce przejmować kontroli nad mediami publicznymi. Chcemy dobrych mediów publicznych i chcemy je odebrać politykom. Dlatego, choć projekt twórców wzbudza moje poważne zastrzeżenia, uważam, iż warto nad nim pracować.
Macie ?przyjaciół w TVN i w drugiej stacji prywatnej?? Mam wrażenie, że nigdzie tam nie mamy przyjaciół.
Andrzej Wajda uważa inaczej. Ale pan Andrzej Wajda nie jest członkiem Platformy Obywatelskiej.
Tylko komitetu Bronisława Komorowskiego. A Paweł Śpiewak, będąc posłem PO, mówił: ?Mamy TVN i Polsat?. Bardzo bym chciała, żebyśmy mieli media, które nas wspierają, ale tak nie jest.
Pani to mówi serio? Jak najbardziej. Adam Michnik nie ma na nic wpływu, prawda? Ma swoją gazetę.
I kiedy ogłasza, że będzie głosował na Komorowskiego... ...To wypowiada po prostu swoje zdanie. Przecież to nie znaczy, że ?michnikowy szmatławiec? wspiera Platformę Obywatelską.
Nie? Dla pana mówienie, że będę na kogoś głosować, to wsparcie?
A jak to nazwać? Tak samo jak wsparcie daje wam ?Polityka? ze swoim ?Tusku, musisz?, czy ?Bronku, do broni?. Mamy w Polsce niezależne, wolne media i mogą one mieć swoje linie programowe, poglądy, wspierać dowolnych kandydatów.
Całkowita zgoda. ?Polityka? czy ?Wyborcza? to prywatne gazety, mogą sobie popierać, kogo chcą. Jak każde inne. I chyba o to chodzi w demokracji.
Nie dziwią mnie więc medialne organy Platformy, tylko to, że pani się do nich nie przyznaje. Proszę pana, czasem za coś nas media skrytykują, czasem za coś pochwalą, to normalne.
Nie czuje się pani paprotką? Zdecydowanie nie. Paprotki tak ciężko nie pracują. Wiem, że Magdalena Środa każdą kobietę, która jest w polityce, a ma odmienne poglądy od niej, nazywa paprotką. No cóż, to świadczy tylko o niej.
Feministki nie przepadają za Komorowskim. Przypominają jego wypowiedź sprzed roku, kiedy nazwał Dunki służące w wojsku ?kaszalotami?. Nie znam tej wypowiedzi, ale wiem, że kobiety Platformy Obywatelskiej, które znają Bronisława Komorowskiego, najlepiej poparły w prawyborach właśnie jego. Po raz pierwszy weszła pani do Sejmu w 2005 roku. Wszyscy spodziewali się PO-PiS-u. Ja nie, bo byłam radną warszawską, a tam koalicja Platformy i PiS wytrzymała rok. Dlatego, choć wszyscy mnie przekonywali, że dojdzie do takiej koalicji, byłam sceptyczna.
A teraz? Myśli pani, że taka współpraca jest trwale wykluczona? W polityce nic nie jest na zawsze i nic nie jest trwale wykluczone, ale dziś nie ma żadnych warunków i żadnego powodu do zawierania takiej koalicji. I trudno mi sobie wyobrazić, by takie warunki powstały.
Jeśli Komorowski wygra, to pani... Zostanę w Sejmie, na pewno.
Ta kampania będzie równie brutalna co dotychczasowe? Sądzę, że nie, i to będzie pierwsza w miarę spokojna kampania, bez takiej agresji i ataków. Bardzo bym tego chciała.
źródło: Rzeczpospolita
____________________________________ Mów otwarcie i otwarcie działaj, gdy w kraju dobre panują rządy.Otwarcie działaj, lecz mów ostrożnie, gdy rządy są złe...
24 maja 2010, 20:04
Polityka i politycy
care31
Próbowałem ten tekst zamieścić w przeglądzie prasy, ale chyba nie jest po linii...
(...)-Pamiętam dobrze ten telefon, zadzwonił (Kurski ? przyp. red.) i mówi ?za chwilę zadzwoni do ciebie pan z TVN, masz opowiedzieć wszystko na żywo, popłacz się tam, wzrusz się troszeczkę?. Chcąc wykonać rolę zrobiłam to możliwie najbardziej wiarygodnie, wiedziałam cały czas, że jestem przecież związana kontraktem. To powodowało, że czułam się swoistą niewolnicą PiS?u, zakładniczką Kurskiego, Kaczyńskiego i całej tej grupy(...)
(...) - Pamiętam, że mówiłam panu Kurskiemu, że zaprasza mnie Superstacja. Na co on odpowiadał: nie, do Superstacji to nie idziesz, idziesz do Rymanowskiego. Wszystko było wyreżyserowane. Począwszy od tego jak mam się ubrać, by wyglądać jak taki przeciętny wyborca PiS, czyli żebym miała na sobie stonowane dość toporne, kolorystycznie ciuszki, nie za bardzo sexi (?)Bo tak jak przebieram się w kostium wychodząc na scenę, tak w tym momencie musiałam wyglądać i grać panią Anię, osobę prywatną stojącą po stronie PiS?u, o czym wiedziałam tylko ja i politycy PiS ? żaliła się aktorka.(...)
(...) Jako głównych reżyserów swojej kreacji Cugier-Kotka wymieniła dr. Marka Kochana, specjalistę od marketingu politycznego, Jacka Kurskiego, Tomasza Dudzińskiego i samego prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego (...)
Robi szum, chce istnieć w mediach, jeśli czuje się skrzywdzona, od tego są sądy - Stefan Niesiołowski (PO) komentuje żądania zapłaty zaległych honorariów przez Annę Cugier-Kotkę. Czy Platforma teraz żałuje, że współpracowała z aktorką? - Nie wiem skąd Platforma w ogóle ją wzięła, ale nikt wtedy nie przypuszczał, co to za osoba - mówi wicemarszałek.
____________________________________ Polak ,katolik,hetero,szczęśliwy.Wszystkie błędy stylistyczne i ortograficzne są zamierzone jakiekolwiek powielanie ich i rozpowszechnianie bez zgody jest zabronione! טדאוש
24 maja 2010, 21:54
Polityka i politycy
wtorek, 18 maja 2010
Jarucka bis?
Sylwester Latkowski na twitterze: Dzisiaj w redakcji spotkałem się z ludźmi, którzy chcieli by tygodnik Wprost uczestniczył w brudnej prowokacji wyborczej. Odmówiłem. W tle jest stacja TV i program, Wprost miał uwiarygodnić. Mogą mnie wywalić z Wprost, ale nie będę glejtował brudnych ataków wyborczych. Oni przyszli z reklamówką internetową, w której była zapowiedź, że więcej będzie w poniedziałkowym Wprost!!! Ciekawe.
Piotr Tymochowicz na blogu: Zapowiadam swój wywiad z aktorką Anną Kotką, jako bardzo niezwykłe, bo bez jakiejkolwiek hipokryzji ? wyznanie. Wywiad ukaże się w środę w godzinach przed-południowych. Anna Kotka była zaangażowana w czasie wyborów w 2007 roku, przez Platformę Obywatelską, potem w 2009 roku przez polityków PiS, gdzie występowała obok Jarosława Kaczyńskiego na wiecach partii. Wokół jej angażu ? powstała atmosfera medialnego skandalu i oburzenia. Bardzo ciekawa była przy tym rola Jacka Kurskiego, Michała Kamińskiego, Adama Bielana i sposób jej agitowania do podwójnej roli narzuconej przez Jarosława Kaczyńskiego. Dziennikarz ?Wprost?u? nalegał na chociaż krótki z nią wywiad. Wywiad ten został przeprowadzony. Nowy szef działu związanego z dziennikarstwem śledczym ? Sylwester Latkowski, w obawie przed utratą pracy ? zrezygnował dziś z publikacji.
Oto komentarz Anny Kotki: ?Żyję w rzekomo wolnym, demokratycznym kraju. Opinia publiczna i politycy domagają się prawdy, prawdy o ludziach, którzy kandydują na urząd Prezydenta. Postanowiłam w końcu wyjawić tę prawdę. Oburzył mnie fakt, że dla tygodnika Wprost, gazety, która chce uchodzić za niezależną, prawda ?owszem, liczy się,? ale tylko wówczas, gdy jest wygodna! Zwracając się do mnie z prośbą o udzielenie wywiadu chcieli tę prawdę ujawnić, ale?po wyborach! Czegoś tu nie rozumiem. Ja chcę i powiem wszystko teraz, poinformuję opinię publiczną o kulisach i charakterze mojej współpracy z PiS podczas kampanii w 2009 roku.?
Spodziewałam się akcji "Jarucka bis", ale nie sądziłam, że zostanie przeprowadzona na tak wczesnym etapie, i z tak zużytą bohaterką. Cugier-Kotka, poprzedzona publiczną zapowiedzią Latkowskiego, że szykowana jest brudna prowokacja, w której on odmówił udziału, to kolejny strzał, który rykoszetem trafi w Komorowskiego. Takie akcje udają się tylko raz, po Jaruckiej nikt już nie kupi Cugier-Kotki, ale podejrzenie, że stoją za nią ci sami scenarzyści zostanie.
Czekanie na jutrzejszy "sensacyjny" wywiad możemy sobie umilić obstawianiem, którzy dziennikarze okażą się mniej wybredni niż Latkowski i się do Tymochowicza przyłączą.
Polszczyzna się zmienia. Kiedyś na wyjątkowo tapeciarskie zachowanie mówiło się ?robić coś na wydrę? (wariant: ?na wyrwę?) ? było to nawiązanie do najbezczelniejszego rodzaju złodziejaszków, wyrywających kobietom na ulicy torebki. Od niedawna na bezczelne wmawianie w oczy nieprawdy mówi się ?na Wajdę?. Takim przykładem kłamstwa ?na Wajdę? są słowa pani Paradowskiej w najnowszym numerze ?Polityki?. Przekonując, że ?to, co przestawiono w Moskwie [chodzi o raport Anodiny] ma wszelkie znamiona rzetelności, przynajmniej jeśli chodzi o dotychczasowe ustalenia? (nie, nie, to jeszcze nie jest ?na Wajdę?, za chwilę; na razie mamy wręcz cudowny wzór pokrętności stylu, pozwalającej samej autorce zdystansować się dyskretnie od tego, w co każe wierzyć czytelnikom) oznajmia ona w końcu: ?Jeżeli specjaliści twierdzą, że nie ma zazwyczaj jednej przyczyny katastrofy, to w tym przypadku te przyczyny kumulowały się właściwie od dnia, gdy po zaproszeniu premiera Polski przez premiera Rosji prezydent powiedział, że on też poleci do Katynia?.
Ta sprawa była wyjaśniana wielokrotnie, przedstawione zostały dokumenty, które nie pozostawiają żadnej wątpliwości: uroczystości katyńskie i udział w nich oficjalnej delegacji pod przewodnictwem prezydenta postanowione były już w styczniu, poinformowany był o tym oficjalnie i rząd polski, i strona rosyjska. To premier Tusk wtarł się jak przysłowiowy Piłat w credo, skuszony przez Rosjan możliwością wystąpienia przed Polską i Europą na katyńskich grobach jak współarchitekt ?historycznego pojednania z Rosją?. Od tego momentu jego chłopcy zaczęli przećwiczoną już grę o obniżanie rangi wizyty prezydenckiej i jej pijarowskie ?przykrycie?. Grę, w ramach której w ostatniej chwili wizycie prezydenta i licznych ważnych w państwie osób odebrano status wizyty oficjalnej, co m.in. zwolniło i nasz MSZ, i gospodarzy z dochowania pewnych procedur bezpieczeństwa i sprawiło, że na lotnisku nie było systemu bezpiecznego lądowania w warunkach ograniczonej widoczności. (W tym sensie faktycznie można rzec, iż Tusk ?ma krew na rękach? i nie ma co robić z tych słów przypadkowych przechodniów jakiegoś horrendum).
Pani Paradowska dobrze to wie, ale upowszechnia kłamliwą wersję o uporze Kaczyńskiego, który w ogóle nie wiadomo po co się do tego Katynia pchał. Oczywiście, jest wielu ludzi, którzy w to święcie wierzą, nie dlatego, że to prawda, ale dlatego, że oni chcą w to wierzyć. Z ludźmi przekonanymi, że gorliwa miłość do Tuska i nienawiść do Kaczyńskiego czyni z nich członków inteligenckiej elity jest podobnie, jak z wyznawcami legendy o czterech tysiącach Żydów, którzy nie przyszli w dniu zamachu do WTC. Nie ma na nich siły, odpada nawet recepta Mackiewicza ?strzelać?, bo i kula, co dopiero argument, odbije się od zakutego łba jak piłeczka. ?Przecież? wiadomo ? Żydzi uprzedzili swoich o zamachu, Kaczyński pchał się do Katynia, odkąd usłyszał, że ma tam być Tusk, a jeden biskup mówił, że żałuje, że jak już Pan Bóg musiał strącić ten samolot, to szkoda, że tego nie zrobił w środę.
Albo Lech Wałęsa. ?Dziennik Bałtycki? bez słowa komentarza przytacza jego słowa o Sławomirze Cenckiewiczu ?cieszę się, że wnuka byłego ubeka nie dopuszczono do kierowania Instytutem Pamięci Narodowej?. Sprawa jest dobrze znana, wiadomo, że mały Cenckiewicz wychowywany był przez matkę, że z ojcem, a tym bardziej z dziadkiem, nie miał żadnego kontaktu, a zresztą gdyby nawet miał, to nadawanie temu jakiegoś znaczenia jest po prostu nikczemne, podłe i żałosne, a jeśli się rękami i nogami wspiera wnuka żołnierza Wehrmachtu, to jeszcze i głupie. Wiadomo, że upadek byłego Wałęsy nie zna miary i szkoda by w ogóle o tym pisać, gdyby nie gazeta, która takiego ?autoryteta? w ogóle prosi o wypowiedź, i zamieszcza jego haniebne słowa bez jakiegokolwiek komentarza, bez choćby zaznaczenia swego dystansu do nich.
Osobiście zresztą mniej się przejmuję kłamstwami ?na Wajdę?, bo one służą tylko ugruntowaniu wiary już wiernych, ważniejsze jest zwrócenie uwagi na sposób manipulacji znacznie skuteczniejszy. Miałem kiedyś przyjemność rozmawiać z szefem republikańskiego ?watch-doga?, prywatnego instytutu monitorującego manipulacje liberalnych mediów, Leo Brentem Bozzelem III (skontaktował nas zresztą obecny Minister Spraw Zagranicznych), który uczył, że dobrze robioną propagandę można pokazać tylko statystyką. Klasyczny przykład: w mniej więcej tym samym czasie w dwóch małych miasteczkach w USA doszło do dwóch zbrodni. W jednym dwóch zwyrodniałych homoseksualistów wielokrotnie okrutnie zgwałciło i na koniec zamordowało kilkuletniego chłopca. W drugim kilku podpitych osiłków skopało na ulicy na śmierć ?geja?. O pierwszej sprawie amerykańskie gazety, wyłącznie lokalne, napisały łącznie 47 razy, wliczając w to wzmianki o kolejnych rozprawach sądowych. Drugie wydarzenie, pomijając w ogóle media lokalne, w ogólnokrajowych opisano prawie 2000 razy, w czym mieści się kilkadziesiąt materiałów okładkowych w największych dziennikach i tygodnikach.
Czy dziennikarze tyle uwago poświęcający tej sprawie kłamali? Trudno tak to nazwać. Ale propagandowa manipulacja jest oczywista. Przytaczam ten przykład obszernie, bo jest nim odpowiedź na oburzenie, które ogarnęło część dziennikarzy po wierszu Marcina Wolskiego. Nas nazywać ?łajdakami?, kazać ?sypać popiół na głowy?? A gdzie ja niby skłamałem, proszę mi pokazać, ja przecież tylko wyrażałem swoje opinie, mam prawo!
Przeczesując media metodą Leo Brenta Bozzela radzę zacząć liczyć, ile razy w ostatnich dniach padają mimochodem uwagi ?najważniejsza jest dobra współpraca prezydenta z rządem?. Szczególne jest ich natężenie w wypowiedziach różnymi profesorów, w wywiadach zwykle zupełnie o czym innym, niejako mimochodem, na marginesie, jako o rzeczy oczywistej: najważniejsze dla państwa jest to, żeby prezydent dobrze współpracował z rządem. Tego trzeba oczekiwać od prezydenta, żeby dobrze współpracował z rządem. Nie wskazuję na kogo konkretnie głosować, mówi profesor (to akurat Leszek Balcerowicz w ?Fakcie?) ale trzeba pamiętać, że najważniejsze dla naszej przyszłości jest wybrać takiego prezydenta, który będzie dobrze współpracował z rządem. Do wygłoszenia tej uwagi, po co jest prezydent, ściągnięto nawet zza oceanu profesora Brzezińskiego. Którego wszyscy, oczywiście, bardzo szanujemy, niekoniecznie jako ?człowieka roku 2005? ?michnikowego szmatławca?, ale, przyznam, odkąd przekartkowałem Jego archiwalne dzieło z roku 1988, w którym profesor perswadował, że Zachód musi iść na zasadnicze ustępstwa wobec ZSSR dla nawiązania z nim strategicznej współpracy na następnych 20 lat, bo światowe mocarstwo w przewidywalnej przyszłości przecież nie zniknie ani nie straci sił ? to mój szacunek dla profesora jest zdecydowanie większy, niż gotowość uznawania jego teorii za prawdy objawione.
Po katastrofalnym występie Komorowskiego jako kandydata Unii Demokratycznej w warszawskim pałacu za jego kampanię wziął się ktoś sprawniejszy, sformułował główną tezę ?Komorowski jako prezydent będzie dobrze współpracował z rządem? i zatrudnił pozyskane do kampanii autorytety tak, jak ich mądre podręczniki każą używać ? nie do rzucania histerycznych bluzgów na konkurenta, bo to przeciwskuteczne, tylko do niedostrzeżonego sączenia ludziom w uszy stereotypu wzmacniającego przekaz kampanii (mówiąc fachowo: do upowszechniania memu).
A może to nieprawda, co tutaj, powołując się na republikańskiego ekscentryka, wypisuję? Może Brzeziński, Balcerowicz i pomniejsi tak po prostu dzielą się przekonaniami, które zawsze wyznawali? Może. Tylko jeśli tak, to powinni mówić to samo już parę lat temu. Czy któryś z nich komentował tak fakt obsadzenia obu najwyższych urzędów w państwie przez braci Kaczyńskich? Czy któryś powiedział wtedy ?może się to wydawać dziwne, niektórym nawet niebezpieczne, ale najważniejsza jest dobra współpraca między rządem a prezydentem?? Znają Państwo jakąś taką wypowiedź? Bo ja guglam, guglam, i niczego wyguglać nie mogę.
____________________________________ Polak ,katolik,hetero,szczęśliwy.Wszystkie błędy stylistyczne i ortograficzne są zamierzone jakiekolwiek powielanie ich i rozpowszechnianie bez zgody jest zabronione! טדאוש
27 maja 2010, 13:10
Polityka i politycy
WikiBronek znowu w akcji:Czego nie wiedział tym razem?
Marek Belka na prezesa NBP. Taki pomysł rzucił dziś pełniący obowiązki prezydenta Bronisław Komorowski. Według niego Belka to świetny fachowiec. Który zajmuje się dziś... eee, czy on właściwie się zajmuje? Wypowiedź Komorowskiego za Onetem:
Przypomnę, że to były premier, a obecnie zastępca sekretarza generalnego ONZ ds. gospodarczych Europy.
Zajrzyjmy do Wikipedii:
27 grudnia 2005 [Marek Belka - MW] został mianowany na stanowisko sekretarza wykonawczego Komisji Gospodarczej ONZ ds. Europy (UNECE), obowiązki na tym stanowisku objął z początkiem 2006. W styczniu 2009 został dyrektorem Departamentu Europejskiego Międzynarodowego Funduszu Walutowego.
Prawdę piszą? Owszem, prawdę. Nie zauważają tylko jednej rzeczy: Marek Belka już nie jest sekretarzem wykonawczym UNECE i zastępcą sekretarza generalnego ONZ. Od grudnia 2008 miejsce Polaka w komisji zajął Słowak Jan Kubis, a nasz były premier przeniósł się do MFW.
Wikipedia o tym jednak nie pisze. Bronkowi też ta zmiana umknęła. Przypadek?
Komentarz ? tygodnik ?Goniec? (Toronto) ? 30 maja 2010
Ponieważ wody potopu, jaki nawiedził Polskę za sprawą zderzenia się mas ciepłego powietrza, napływającego nad Polskę znad francuskiego kieszonkowego imperium, czyli Unii Śródziemnomorskiej z chłodnym powietrzem napływającym znad Imperium Rosyjskiego, właśnie zaczęły powoli opadać, niezależne media powracają do wyjaśniania przyczyn katastrofy prezydenckiego samolotu pod Smoleńskiem. Tak się bowiem szczęśliwie złożyło, że Rosjanie podali polskim niezależnym prokuratorom do wierzenia wersję znaną od samego początku, a może nawet jeszcze przed katastrofą, że jej przyczyną powinien być błąd pilota, albo nie tylko pilota, ale również osób, których głosy Rosjanie usłyszeli podczas szczegółowego odsłuchiwania zapisów w czarnych skrzynkach. Okazało się mianowicie, że w kabinie pilotów musiał panować straszny tłok, a kto wie, czy samolotu własnoręcznie nie prowadził nawet sam generał Błasik. Na razie głosy nie wskazują na obecność w kokpicie prezydenta Kaczyńskiego, chociaż wszystko jeszcze przed nami i kto wie, co jeszcze uda się usłyszeć z czarnych skrzynek.
Ciekawe, czy można na przykład wgrać na nie dodatkowe nagrania, które przecież mogłyby pierwotną wersję przyczyn katastrofy znakomicie uwiarygodnić. Jeśli można, to nie należy takiej możliwości zaniedbywać, bo im lepiej oficjalna wersja zostanie udokumentowana, tym lepsze podstawy będzie miał premier Tusk do obdarzania strony rosyjskiej pełnym zaufaniem, no a my wszyscy ? zgodnie z oczekiwaniami Stronnictwa Ruskiego, które właśnie wypączkowało ze Stronnictwa Pruskiego ? powody do wdzięczności. I kiedy tak niezależne media posłusznie zachodzą w głowę, któż jeszcze mógł wtargnąć do kabiny pilotów, mało kto ma już głowę do zastanawiania się nad przyczyną, dla której wszyscy obecni w kokpicie sprawiali wrażenie, jakby myśleli, że lotnisko jest gdzie indziej i bliżej. Tego pewnie już nigdy się nie dowiemy, bo pracownik wieży kontrolnej, który z prezydenckim samolotem się kontaktował, natychmiast po katastrofie przeszedł na zasłużoną emeryturę i podobnież nie ma z nim kontaktu. Nie ma kontaktu! Esperons, że nie dostał ?ćwiary bez prawa korespondencji?, co za czasów Ojca Narodów oznaczało w Rosji transfer do lepszego świata ? no ale ten brak kontaktu w kraju, gdzie nawet włosy na głowie każdego obywatela są policzone również i dzisiaj skłania do głębokiej zadumy.
W tej sytuacji, jeśli takie będzie społeczne zamówienie, nie można wykluczyć, iż końcowy komunikat obwieści nam, że obawiając się sądu zagniewanego ludu prezydent Lech Kaczyński popełnił samobójstwo, celowo kamuflując je pod postacią lotniczej katastrofy, by dodatkowo rzucić cień na prastarą ziemię smoleńską. Zresztą nie czekając na końcowe orzeczenie komisji, prawdę tę spenetrował od razu przywódca Partii Nacjonal-Bolszewickiej, pan Aleksander Dugin, który bez zdziwienia skwitował fakt, że na widok takiej zuchwałości prastara ziemia smoleńska uniosła się gniewem tak bardzo, że aż wyszła naprzeciw prezydenckiemu samolotowi, no i stało się, co się w tych okolicznościach stać musiało.
Żeby jednak wszystkie wersje, stopniowo uzupełnianie i poprawiane zostały przyjęte powszechnie i bez zastrzeżeń, starsi i mądrzejsi przypomnieli sobie wskazówkę Ojca Narodów, że ?kadry decydują o wszystkim?, w związku z czym zaktywizował się aktyw oraz związki zawodowe w państwowej telewizji. Prywatne, te założone przez razwiedkę, już od dawna ustawione są kadrowo w jak najlepszym porządku i jeśli przychodzi tam do przesłuchania jakiegoś delikwenta z opozycji, to nawet bez stosowania niedozwolonych metod śledczych, każdy śpiewa z właściwego klucza. Gorzej w mediach państwowych, to znaczy ? w radiu i telewizji, które jeszcze trwają w sprośnych błędach Niebu obrzydłych i nie tylko jątrzą i dzielą, ale w dodatku zasiewają różne wątpliwości, podkopujące jedność moralno-polityczną narodu. Na szczęście są jeszcze zdrowe siły zdolne położyć temu kres, bo kadry poszły w ruch. Kierownictwo tygodnika ?Wprost? objął redaktor Lis, a z radiowej trójki właśnie wyleciał ze stanowiska dyrektora pan Jacek Sobala, który objął je po pani Magdalenie Jethon, będącej prawdziwą duszeńką niezależnych mediów. Podobno wziął udział w imprezie, którą autorytety moralne uznały za wiec wyborczy Jarosława Kaczyńskiego, no a za takową psotę ? wiadomo: tylko dymisja. Gdyby tak dla symetrii wziął udział w wiecu ku czci ?drogiego Bronisława?, czyli pana marszałka Komorowskiego, może by jeszcze się uratował, a tak, to ?trup baronowo, grób baronowo, plajta klapa, kryzys, krach!?
Ale jedna jaskółka nie czyni wiosny ludów, toteż w telewizji zmobilizowane zostały związku zawodowe, które postawiły sprawę na gruncie godnościowym. Trzeba powiedzieć, że tym razem koordynacja była dobra, bo jednocześnie w Senacie znany z karności marszałek Borusewicz zarządził głosowanie nad sprawozdaniem Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji. Gdyby Senat sprawozdanie to odrzucił, podobnie, jak odrzuciłby je Sejm, to nikt nie ma najmniejszych wątpliwości, że odrzuciłby je również pełniący obowiązki prezydenta pan marszałek Bronisław Komorowski i w ten sposób Krajowa Rada przestałaby istnieć, dzięki czemu państwowa telewizja ległaby przed razwiedką z rozłożonymi nogami. Oczywiście przed rozpoczęciem kohabitacji przeszłaby intensywną kurację przeczyszczającą ją z różnych redaktorów Janów Pospieszalskich, czy Ew Stankiewicz, którzy ośmielili się nakręcić film ?Solidarni 2010?, przedstawiającą żałobę po ofiarach katastrofy pod Smoleńskiem w sposób całkowicie odmienny od zatwierdzonego, ?jątrząc? i ?dzieląc? ?Polaków? w momencie, kiedy ci nade wszystko pragnęli ?być razem? ? jak kazała pani red. Justyna Pochanke z TVN i znany na całym świecie z żarliwego obiektywizmu red. Tomasz Lis. Wprawdzie na skutek perfidnej obstrukcji senatorów PiS, którzy kilkakrotnie zrywali marszałkowi Borusewiczowi quorum (?całe się zbiegło quorum; doctorum, redactorum...?) Senat nie przegłosował nawet porządku dziennego, ale po innej linii rozkazy dotarły już gdzie trzeba i pan Roman Gutek, zajmujący się dystrybucją ?kina niezależnego? wycofał się z dystrybucji filmu ?Solidarni 2010?. Najwyraźniej mobilizacja dla potrzeb kampanii prezydenckiej nie uznaje żadnych wyjątków.
A przecież na mediach ? chociaż to w nich wytwarza się opium dla ludu ? świat się nie kończy, toteż pełniący obowiązki prezydenta marszałek Bronisław Komorowski właśnie wysunął kandydaturę prof. Marka Belki na prezesa Narodowego Banku Polskiego. Premier Tusk nie może się go za to nachwalić, podobnie jak prof. Grzegorz Kołodko. Jużci ? prof. Marek Belka składa się z niezliczonej ilości zalet, a wśród jego niebagatelnych dokonań było również piastowanie stanowiska premiera rządu, do którego nie przyznawało się żadne ugrupowanie parlamentarne, a który aż do końca kadencji rządził sobie jak gdyby nigdy nic. Rzuca to snop światła na prawdziwe umocowanie rządów w Polsce, zwłaszcza, że prof. Marek Belka został zarejestrowany ? oczywiście ?bez swojej wiedzy i zgody? w charakterze zaufanego razwiedki aż pod dwoma pseudonimami: ?Nawal? i ?Belch?. Na poprzednim etapie nawet sam Donald Tusk w 2005 roku zwracał w związku z tym uwagę na ?niejasną postawę? prof. Belki w wyjaśnianiu swojej przeszłości ? ale teraz etap się zmienił, wszystko jest jasne i prof. Marek Belka jest naszą najukochańszą duszeńką.
Najwyraźniej razwiedka porzuciła już pozory i pełniącym obowiązki prezydenta panem marszałkiem Komorowskim steruje już ręcznie, co budzi sprzeciw nawet w rozumiejącym wszystko wicepremierze Waldemarze Pawlaku. Czyż można w związku z tym dziwić się opinii przedstawionej niedawno przez panią minister Ewę Kopacz, że premier Tusk nigdy nie podnosi głosu, bo wystarczy samo spojrzenie. Rzeczywiście ? ostatnio pan premier Tusk spogląda na świat coraz straszniejszym, można powiedzieć ? bazyliszkowym wzrokiem. Powiadają nawet, że siłą tego spojrzenia powstrzymał wody potopu, pewnie na tej samej zasadzie, na jakiej wzrok Meduzy zamieniał człowieka w kamień. Ciekawe, od czego mu się to zrobiło, bo wiele wskazuje na to, że te objawy wystąpiły u niego od momentu, gdy pod Smoleńskiem premier Włodzimierz Putin schwycił go w swoje objęcia. Ciekawe, że przewidział to Janusz Szpotański, pisząc jak to ?de Gaulle, sklerotik i starik? po pocałunkach carycy Leonidy ?formalno popał w trans, on przestał bredzić o belle France i tolko skuczał u mych stóp: Ach Leonide, ty mienia lub, dla ciebie cały Zapad broszę, tylko mnie jeszcze całuj, proszę!? Najwyraźniej caryca Władimira całuje jeszcze lepiej niż Almanzor.
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników