Teraz jest 05 wrz 2025, 21:54



Odpowiedz w wątku  [ Posty: 2082 ]  idź do strony:  Poprzednia strona  1, 2, 3, 4, 5, 6 ... 149  Następna strona
Katastrofa smoleńska 
Autor Treść postu
Fachowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA07 gru 2007, 12:19

 POSTY        1667
Post Katastrofa smoleńska
....

Ciekawy komentarz Jana Pietrzaka

http://www.youtube.com/watch?v=8WgZ4RDa ... r_embedded

____________________________________
Polak ,katolik,hetero,szczęśliwy.Wszystkie błędy stylistyczne i ortograficzne są zamierzone jakiekolwiek powielanie ich i rozpowszechnianie bez zgody jest zabronione!
טדאוש


17 kwi 2010, 20:49
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA21 paź 2006, 19:09

 POSTY        7731

 LOKALIZACJATriCity
Post Kącik Kulturalno-Patriotyczno-Etyczny
Pinero                    



http://www.youtube.com/watch?v=43-RdfrMWoM

Dziękuję Ci bardzo Pinero za ten link.
Oto tekst tej pięknej pieśni.
W wolnej chwili postaram się przetłumaczyć na język polski.

    Здравствуй, Польша!

    1.
    Здравствуй, Польша! Сколько лет я мечтал об этой встрече...
    И небес неяркий свет, и костелов старых свечи
    будят память крови древней, и всплывают лица,
    речи, жесты, платья, кружева манишек...
    Вишневецкий-князь в седло татарское садится
    и, усы расправив, в юный лоб целует Мнишка.
    Впереди поход, и ссоры и раздоры позабыты,
    панночкины слезы рыцаря не остановят...
    И лежат на снежном поле после битвы
    вперемешку и монголы, и холопы, и панове.

    2.
    Здравствуй, Польша. Сколько лет
    мне звучали вдохновенно
    и Мицкевича сонет, и гармонии Шопена.
    Помнишь тот "Аи" пьянящий, цвета лодзинских закатов,
    что налил в бокал богемский Александр рукою узкой?
    И слова одни и те же повторяли брат за братом,
    Александр сказал на польском, а Адам молчал по-русски.
    (Я и сам не знаю, чей я - люблинский ли, курский...
    Раб царя я или рыцарь Речи Посполитой) -
    пишет между строк и слез Ивану смелый Курбский.
    Этими ли плачами все земли польские политы?

    3.
    Здравствуй, Польша! Сколько лет
    мы идем с тобой друг к другу
    сколько крови и побед повторяется по кругу!
    Фердинанд Соре, гитару вы оставили в Мадриде,
    и в Париже, и в Смоленске музыка мешала.
    Вы поход в Россию еще раз успешней повторите.
    И Стендаль пришел в Москву через Варшаву.
    Я к земле и горькой и прекрасной припадаю,
    и целую кровь парней и краковских, и вятских,
    и молю судьбу - быть может, нам подарит -
    не копать земли, не прятать в ней сердец солдатских.


 Nie masz wystarczających uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego postu.

____________________________________
Nie jesteś tym, kim myślisz, że jesteś - lecz tym, kim się stajesz, gdy myślisz kim jesteś.


17 kwi 2010, 20:57
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA23 sie 2009, 07:34

 POSTY        3657
Post Katastrofa smoleńska
Ostatnia rozmowa z Panem Prezydentem
"Czasem się tłukliśmy, ale byliśmy zawsze we dwóch"

"Ja sobie nie potrafię wyobrazić innego, oddzielnego życia. Dla nas nie istniał nigdy problem samotności, częsty wśród dzieci i wczesnej młodzieży".

Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej, w latach 2002-2005 prezydent Warszawy, były minister sprawiedliwości, były prezes Najwyższej Izby Kontroli. Współzałożyciel Prawa i Sprawiedliwości. W latach 80. działacz opozycji. Profesor prawa.  
 
To musiało wrócić do mojej głowy. Obrazki z czasów, kiedy razem z Michałem Karnowskim prowadziliśmy wielogodzinne rozmowy z bohaterami książki ''O dwóch takich... Alfabet braci Kaczyńskich''.

Jedyne spotkanie z obydwoma politykami równocześnie, w ośrodku wypoczynkowym pod Warszawą. Panowie Kaczyńscy częstują nas wodą mineralną gazowaną z bardzo słodkim sokiem. A przy okazji, pijąc ze smakiem, wspominają saturatory, które w latach 70. raczyły przechodniów na warszawskich ulicach takim ulepkiem. Opowieści rozrastają się. Dostajemy nagle kompetentny i zabawny wykład kawałka historii społecznej PRL.
    - Jeśli kiedyś wyobrażałem sobie raj, to właśnie taki: siedzimy sobie z Jarkiem i mamy dużo takiej wody z sokiem - powiedział prezydent Warszawy, a niedługo już całej Polski.

Książka ''O dwóch takich...'' pojawiła się w roku 2006.
Jest kroniką życia Lecha i Jarosława Kaczyńskich. Już nigdy potem ci politycy nie zdobyli się na taką szczerość jak w rozmowach z nami. Gdy sam przerzucam jej karty, widzę nie tylko same historie, opowiedziane plastycznie i barwnie, ale także Lecha Kaczyńskiego, jak je nam podrzuca, często z charakterystycznym autoironicznym uśmieszkiem, którego wystrzegał się tak bardzo w publicznych wystąpieniach. Urwaliśmy rozmowę w 2005 r., zaraz po prezydenckich wyborach, a przecież wiele tamtych opowieści miało swoje dalsze ciągi. Inne aż się proszą o dodatkowy komentarz.

Karnowski, Zaremba: Jak Pan wspomina czasy dzieciństwa, to widzi Pan siebie, czy siebie i brata?

Lech Kaczyński: Zawsze nas dwóch. Oddzielnie dopiero od czasów liceum, kiedy od pewnego momentu zaczęliśmy chodzić do dwóch równoległych klas. Czasem się tłukliśmy, ale byliśmy zawsze we dwóch. Ja sobie nie potrafię wyobrazić innego, oddzielnego życia. Dla nas nie istniał nigdy problem samotności, częsty wśród dzieci i wczesnej młodzieży. Co nie znaczy, że nie mieliśmy kolegów. Kaczorami albo Kaczkami zostaliśmy dopiero w szkole.

Komentarz: Dalej następuje opis wojny na kamienie, jaką bracia Kaczyńscy i ich równie małoletni koledzy prowadzili około roku 1957 na żoliborskich podwórkach. A mnie przypomina się scena z 2004 r. Na balu dziennikarzy prezydent Warszawy Lech Kaczyński, choć ściągnięty na imprezę przez żonę, dobrze się bawi. A jednak wymyka się przed północą. Ktoś go zatrzymuje, pyta dlaczego.
- Jarek występuje jutro rano w radiu, muszę z nim o tym porozmawiać, a tu za wielki hałas - wyjaśnia.
W dobie komórek dzwonili do siebie nieustannie. Czasem zamieniali tylko jedno, dwa zdania: ''Śpisz? Nie śpię''.


Karnowski, Zaremba: Jaki klimat polityczny panował na Pana uczelni?

Lech Kaczyński: Tam było dużo partyjnych. Nie tworzyło to silnych podziałów - nawet po roku 1980. Chociaż o polityce się rozmawiało. Moje przekonanie, że komunizm może trafić szlag, było uznane za przejaw niepoprawnego romantyzmu. Pamiętam moją debatę z Wołowskim, pierwszym sekretarzem partii na wydziale, o tym, jaki system pasuje do Polski.     Zarzucał mi bujanie w obłokach. (...)
(.....)
   W latach 70. to partyjni koledzy z uczelni będą go przestrzegać przed kłopotami, kiedy zagłębi się w opozycję. Z drugiej strony Lech Kaczyński nigdy nie ukrywał na przykład swojej sympatii do studentki Joli Konty, która chodziła do niego na zajęcia. A ta Jola Konty to późniejsza Jolanta Kwaśniewska, narzeczona Aleksandra, już wtedy znaczącego działacza SZSP. Byłem na przyjęciu z okazji 20-lecia Ruchu Młodej Polski, które odbywało się w 1999 r. w Gdańsku. O kim zaproszony tam Lech Kaczyński żywo dyskutował przy piwie ze swymi dawnymi studentami związanymi wtedy z antypeerelowską opozycją: Jerzym Hallem (bratem Aleksandra) i Sławomirem Czarlewskim? Właśnie o Joli Konty. Z żywych emocji całej trójki odnosiłem wrażenie, że bardzo ją lubili. [/i]

Karnowski, Zaremba: Jak Pan dotarł do opozycji?
(...)
Latem 1976 r. biegałem z Jarkiem na procesy sądzonych w sprawach ursuskich. A zaraz potem na jesieni powstał KOR. Mama powiedziała, że jest możliwość zbierania pieniędzy na aresztowanych i przekazywania ich za pośrednictwem Jana Józefa Lipskiego. Chodziłem po znajomych. Prawie nigdzie mi nie odmawiano. Mówiłem sobie, że przecież coś robię. Równocześnie bardzo chciałem obronić doktorat. Nawet małżeństwo z Marylką, z którą byłem już wtedy związany, odkładałem z tego jednego powodu. W końcu jednak się ożeniłem, nie będąc doktorem.

Karnowski, Zaremba: Zbiera Pan pieniądze na aresztowanych czy coś jeszcze?
Lech Kaczyński: I ochrzaniam Jarka, że się nie angażuje w opozycję. To było zabawne, bo on był już zaangażowany. Prowadzę zajęcia i życie towarzyskie.

Karnowski, Zaremba: Prowadzi Pan życie towarzyskie, czyli?
Lech Kaczyński: Chodzę po kominach, czyli po znajomych - razem z Marylką, dzięki której poznałem mnóstwo nowych ludzi. Pijemy wino, gadamy, bywamy nawet na przyjęciach na statku, gdzie zastępcą dowódcy do spraw politycznych jest mąż jednej z przyjaciółek Maryli. Ale cały czas mam poczucie niedosytu.
Jest opozycja, a mnie w niej nie ma. Kiedyś w naszym rodzinnym mieszkaniu w Warszawie znalazłem w szafie kilka tysięcy złotych. Nie podejrzewałem brata o takie pieniądze. Wtedy Jarek przyznał się, że działa w Biurze Interwencji KOR. Więc zacząłem od ochraniania wyprawy Jarka do Torunia.

Karnowski, Zaremba: Brat był jedynym kontaktem?
Lech Kaczyński: Nie, poznaliśmy gdańskie małżeństwo Brzozowskich. Ona zasłabła kiedyś na stacji kolejki, myśmy - ja i Marylka - jej pomogli. Okazało się, że są zaprzyjaźnieni z Joanną i Andrzejem Gwiazdami. Przez nich poznałem, chyba we wrześniu 1977 r., Bogdana Borusewicza. To było w Górnym Sopocie.

Karnowski, Zaremba: Wiedział Pan, kim jest Borusewicz?
Lech Kaczyński: Oczywiście, przecież znałem listę członków KOR. Pamiętam pierwsze spotkanie. Wchodzi człowiek jeszcze niższy ode mnie. Od razu przeszliśmy na ty. Obaj mieliśmy po 28 lat. Twierdził, że słyszał coś o Leszku z prawa pracy, który stawia się władzy.

Komentarz: To cały Lech Kaczyński. Ma poczucie, że opozycja to jedyna droga, ale i trochę szkoda mu doktoratu.
(.....)


Lech Kaczyński: Dochodzi do dramatycznego spotkania w nocy z 31 sierpnia na 1 września 1988 r. w zakładowej stołówce z kierownictwem strajku. Wygłaszam wtedy może najważniejsze przemówienie w moim życiu - popierające Wałęsę. On sądził potem, że to było przemówienie Jarka. Brat początkowo drzemał, ale potem ruszył przekonywać młodych robotników rozwścieczonych na Wałęsę, oskarżających go o zdradę. To był akt nieomal fizycznej odwagi.

Karnowski, Zaremba: Co Pan wtedy powiedział?
Lech Kaczyński: Tłumaczyłem sytuację i obiecałem im Solidarność w przeciągu pół roku. Wałęsa powiedział mi wtedy: "będziesz moim zastępcą w związku". Wyciągnąłem go z trudnej sytuacji.

Karnowski, Zaremba: Mieliście rację?
Lech Kaczyński: Tak, pomyliłem się w tej obietnicy tylko o półtora miesiąca.
(.....)
Karnowski, Zaremba: Antoni Macierewicz uważa, że do Okrągłego Stołu nie należało w ogóle siadać, ale czekać na dalszy rozwój wypadków.
Lech Kaczyński: Nie należało czekać! Ten system miał jeszcze sporo siły, a sytuacja w Rosji była niejasna. Nikt nie miał pewności, co będzie dalej. Należało korzystać z okazji. Nawet jeśli w przemianach 1988-1989 był element reżyserii przez rosyjskie i, szerzej, komunistyczne służby. Nie bylibyśmy pierwsi w rozmontowywaniu komunizmu, ale ostatni. I tak nasza rola w tym rozmontowaniu jest niedoceniana. Co by się stało, gdybyśmy się znaleźli w ogonie przemian?
(.....)

Komentarz: Kluczowy moment historii Polski. Strajk w stoczni w sierpniu 1988 r. Bracia Kaczyńscy biorą w nich udział. Pytany po latach, czy Lech Wałęsa mógł przeskoczyć w 1980 r. przez stoczniowy płot, Lech Kaczyński żartuje: panowie, w roku 1988 nawet nam z Jarkiem się to udało.
W tym ważnym momencie Kaczyński wspiera Wałęsę w decyzji o cofnięciu się. A w szerszym planie odrzuca pogląd radykałów, jest za Okrągłym Stołem. Przeciw jest nie tylko Macierewicz, ale Bogdan Borusewicz czy Bronisław Komorowski, którzy w późniejszych latach wiele razy krytykowali Kaczyńskiego z ''umiarkowanych'' pozycji.
Uderzające było jednak to, że człowiek pomawiany o chorobliwą nieufność był raczej nazbyt ufny i otwarty. Pozostawił po sobie masę ludzi, którzy, jak deklaruje twórca Muzeum Powstania Warszawskiego Jan Ołdakowski, gotowi byli za nim skoczyć w ogień. Ilu przywódców może to o sobie we współczesnej Polsce powiedzieć?
Zwróćmy uwagę: Kaczyński zawsze myślał politycznie. Próbowano go potem uczynić symbolem wrzeszczącej pod Świętą Brygidą w Gdańsku gromady skrajnych radykałów, a on zalecał umiar w roku 1988, ale szybsze odstąpienie od ustaleń i ducha Okrągłego Stołu w latach 1989-1990. Ta polityczność połączona z nieubłaganą logiką argumentacji kogoś, kto nie chciał respektować wyznaczonego mu dalszego miejsca w szeregu opozycyjnych sław, wielu wkurzała i zwracała przeciw niemu. Dla jednych jego racje były zbyt skomplikowane, dla innych niewygodne. I tak, po trosze pomijając następstwa różnych bijatyk personalnych, zostało do dziś w wielu sprawach.


Karnowski, Zaremba: Przyjaźnił się Pan z liberałami?
Lech Kaczyński: Pijałem z nimi wino. Z Tuskiem byłem dość blisko, ale oni zerwali te spotkania na przełomie 1987 i 1988 r., czego żałowałem, bo mnie intelektualnie wzbogacały.

Karnowski, Zaremba: Pańskie wspomnienie o Donaldzie Tusku?
Lech Kaczyński: Pamiętam go jako mocno owłosionego współpracownika Lecha Bądkowskiego, literata, który w 1981 r. wydawał pismo "Samorządność". Ale poznałem go tak naprawdę przez Andrzeja Zarębskiego, z którym siedziałem w internacie. To on mi opowiedział, że to środowisko wydaje "Przegląd Polityczny". Sympatyczny, uśmiechnięty facet, ale chodzący innymi drogami niż ja. Człowiek z innej bajki, ale nie do końca. On jest przekonanym liberałem. Ja odrzucam wszelką ortodoksję. Kiedyś drażnił mnie ich agresywny laicyzm. Nie lubię zachowań typu ostentacyjne jedzenie schabowego w Wielki Piątek.

Karnowski, Zaremba: Ale współczesny Tusk, lider PO, mocno spoważniał, zrewidował część poglądów.
Lech Kaczyński: To poważny polityk, inteligentny, prowadzący zresztą różne gry. A równocześnie bardzo długo przypominał trochę lekkomyślnego chłopca. Miał trudności z utrzymaniem ciężaru własnego sukcesu. Ale ostatecznie nie popłynął.

Komentarz: Nawet jeśli zażyłość Kaczyńskiego z Tuskiem była trochę mitem, znali się i lubili od lat.
(.....)
Czy coś z tego zostało? Spotkania premier Tusk - prezydent Kaczyński kończyły się często niemiłymi niedyskrecjami zza kulis. Ale z otoczenia Kaczyńskiego dochodziły sygnały: owszem, prezydent wścieka się na lidera PO, zwłaszcza gdy ten ściera się z jego bratem, ale łatwo mu wybacza. Do historii przeszło spotkanie w Juracie na temat traktatu lizbońskiego, po którym liczono wypite butelki czerwonego wina. Orszaki obu polityków nie posiadały się ze zdumienia, widząc nagle, jak panowie rzucają się i robią niedźwiedzia. Czy to było pojednanie? Jedno z wielu, niedotrzymanych potem, zerwanych. Jak to w polityce.
(.....)
Nie przeszkadzały mu w tym nawet złośliwości Schetyny.
- Podobno, Lechu, dopiero w ostatnich 5 minutach zorientowałeś się, która drużyna jest która - zagadnął platformerski wicepremier prezydenta po jednym z meczów na ostatnich mistrzostwach Europy.
Choć potrafił się na kogoś obrazić śmiertelnie, ciągnął za sobą gigantyczny bagaż tych wszystkich kolejnych koleżeństw: z uczelni, przez żonę, z Solidarności i z podziemia, z instytucji, w których pracował w latach 80., z wielu różnych miejsc. Przyjaciół z polityki, bardzo często młodszych, nie tylko hołubił, ale otaczał ojcowską opieką: wiedzą to choćby tak zwani muzealnicy zapraszani na kolejne kolacje, na których prezydent namawiał ich zawsze na mocniejsze zaangażowanie się przy jego boku. Sprawa miała też inny wymiar: prezydent łatwo się uzależniał, czasem i od dość przypadkowych znajomości. Kryteria awansu, jak również niełaski, nie zawsze były czytelne. Uderzające było jednak to, że człowiek pomawiany o chorobliwą nieufność był raczej zbyt ufny i otwarty. Pozostawił po sobie masę ludzi, którzy, jak deklaruje twórca Muzeum Powstania Warszawskiego Jan Ołdakowski, gotowi byli za nim skoczyć w ogień. Ilu przywódców może to o sobie we współczesnej Polsce powiedzieć?


Karnowski, Zaremba: Jak Pana żona reagowała na zaangażowanie w opozycję?
(.....)
Wielu ludzi doradzało wtedy Marii: "niech się Leszek lepiej nie miesza". Moja żona była osobą aktywną, uczyła prywatnie języka angielskiego, jeździła za granicę. Jak większość znajomych była nastawiona antykomunistycznie, przez myśl jej nie przeszło, żeby wstępować do partii. Ale nie była typem polityka.

Karnowski, Zaremba: Jak Pan ją poznał?
(.....)
Komentarz: Tylko tyle i aż tyle. W rozmowach do książki Lech Kaczyński mówił o żonie powściągliwie. Ale przecież pojawia się ona nieustannie: i gdy przyszły prezydent zastanawia się wraz z nią nad dalszą drogą życiową, i wtedy, gdy też razem z nią ucieka do znajomych, aby ukryć się przed natręctwem SB. Taktowna, dyskretna. Żywiołowa i radosna, gdy Kaczyńscy bawili się w gronie prywatnych znajomych. Ale - jak opowiada Władysław Frasyniuk, kolega z solidarnościowego podziemia - podająca ciasto i szybko znikająca, gdy w ich mieszkaniu robiono politykę.
Co można powiedzieć więcej?
Uciec w anegdotę, opowiadać, jak Maria Kaczyńska podobnie jak mąż lubiła podchodzić i ''wkręcać'' znajomych rozmaitymi figlami. Przypominać o jej roli w przedsięwzięciach charytatywnych i kulturalnych? A może przywołać wrażenie jednego z kolegów dziennikarzy.
- Przyszedłem na wywiad z nią. Siedziała przy stoliku. Była niezwykła, dziewczęca, przychodziło na myśl określenie: porcelanowa.


Lech Kaczyński powiedział nam kiedyś: ''Maryla stara się mnie pilnować''.
Tym razem było to niemożliwe.

http://wiadomosci.onet.pl/1608321,2677,1,kioskart.html

____________________________________
Videtur et hoc mihi Platforninem non debere esse
Poza tym uważam że Platformę należy zniszczyć
/Katon starszy/


Ostatnio edytowano 03 lut 2012, 22:50 przez Nadir, łącznie edytowano 2 razy

skróciłem posta



18 kwi 2010, 11:55
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA21 paź 2006, 19:09

 POSTY        7731

 LOKALIZACJATriCity
Post Katastrofa smoleńska
Obrońcy polskich królów

Po decyzji kardynała Dziwisza o pochowaniu prezydenta Lecha Kaczyńskiego z żoną w katedrze Wawelskiej na łamach ?michnikowego szmatławca? podniósł się lament w obronie polskich królów.

Jak donoszą ?gazeciarze? z kół dobrze poinformowanych, królowie nie życzą sobie sąsiedztwa prezydenta.
Krakowski aktyw rządzącej partii z tzw. młodzieżówką wyszedł na ulicę, pod legendarne ?papieskie okno?, by dać wyraz swemu oburzeniu. TVN z upodobaniem pokazywała transparent o bezczeszczeniu Wawelu, a także portret prezydenta Kaczyńskiego z domalowaną dla hecy koroną. Pewnym mankamentem demonstracji był brak posłów Palikota i Niesiołowskiego, którzy chcieli dolecieć, ale są ostatnio w areszcie domowym.

Poległy w Rosji polski prezydent miał, jak każdy polityk, swoich oponentów. Miał też zapewne różne wady.
Główne z nich to głęboki patriotyzm i krystaliczna uczciwość. Od początku kadencji polityczni krętacze, bezideowi obłudnicy, a także pospolici przestępcy prowadzili przeciwko niemu kampanię pomówień i złośliwości. Mądry, przyzwoity człowiek, wrażliwy na polskość, drażnił ich każdym swym działaniem, każdą decyzją i przemówieniem.

Kiedy po tragicznej śmierci kilkudziesięciu ważnych w państwie osób na smoleńskiej ziemi, cała Polska wstrzymała z rozpaczy oddech, wrogowie prezydenta przez cztery dni nie odważyli się na popisy nikczemności. Narodowe skupienie, powszechna modlitwa, pojednanie w bólu i żalu zbyt mocno połączyły Polaków, by wszczynać awanturę. Nie mogło to jednak zbyt długo trwać. Czekano na sygnał do rozróby. Pretekstem stało się miejsce pochówku prezydenckiej pary. Awantura się powiodła, o czym świadczą reakcje europejskiej prasy?

?Frankfurter Allgemeine Zeitung? pisze, że decyzja o pochówku pary prezydenckiej na Wawelu zniszczyła nastrój wspólnej, cichej żałoby i pozytywne poczucie narodowej wspólnoty. ?Tragedia w krótkim czasie zamieniła się w dobrze znaną farsę publicznych kłótni i wzajemnych oskarżeń?.
?Debata jest gwałtowna, niewygodna i bezlitosna? ? rzymski dziennik ?La Reppublica?.
?Dzieli ona Polaków w momencie, gdy ich kraj szykuje się na przyjęcie wielkich tego świata, którzy przybędą na pogrzeb ofiar katastrofy lotniczej pod Smoleńskiem?.

?Guardian? pisze z kolei, że ?protesty są pierwszą rysą na obliczu narodowej jedności po katastrofie?.
Duński dziennik ?Politiken? w swym komentarzu stwierdza, że ?wielka narodowa jedność po katastrofie załamała się po ogłoszeniu, że Lech Kaczyński i jego żona Maria spoczną na Wawelu".

Ta jedność nie załamała się sama.
Ktoś nad tym popracował.
Prezydent Obama powiedział po katastrofie, że w tym momencie wszyscy czujemy się Polakami.
Szkoda, że w Polsce nie wszyscy czują się Polakami?

Jan Pietrzak

Tutaj: http://www.youtube.com/watch?v=8WgZ4RDa ... r_embedded

____________________________________
Nie jesteś tym, kim myślisz, że jesteś - lecz tym, kim się stajesz, gdy myślisz kim jesteś.


24 kwi 2010, 13:59
Zobacz profil
Fachowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA07 gru 2007, 12:19

 POSTY        1667
Post Katastrofa smoleńska
"Solidarni 2010". Zapis narodowej żałoby w TVP1

Autorzy rozmawiali z Polakami czuwającymi pod Pałacem Prezydenckim po tragedii w Smoleńsku, a także uczestniczącymi w pogrzebie Lecha i Marii Kaczyńskich w Krakowie. W poniedziałek 26 kwietnia TVP1 pokaże film Ewy Stankiewicz i Jana Pospieszalskiego ?Solidarni 2010?.

- Spróbowaliśmy opisać ten czas narodowej żałoby. Film ?Solidarni 2010? pokazuje nasze przeżycia: żal, smutek, rozpacz, ale i nadzieję. Reżyserka filmu, Ewa Stankiewicz, genialną intuicją dokumentalistki od pierwszego dnia po tragedii postanowiła rejestrować to, co się dzieje w Warszawie a potem w Krakowie - mówi portalowi Fronda.pl Jan Pospieszalski.

Będziemy mogli zobaczyć, o czym dyskutowali Polacy godzinami czekający na możliwość pożegnania pary prezydenckiej, czy zostawiając tysiące zniczy na Krakowskim Przedmieściu.

- Byliśmy zafascynowani tym co widzieliśmy. Ludźmi, którzy nieprzerwanie stali pod Pałacem Prezydenckim. Zarejestrowaliśmy dziesiątki taśm, setki rozmów - dodaje dziennikarz. Pospieszalski  tłumaczy, że film nie mógł zostać pokazany, jak pierwotnie planowano, tydzień temu, ponieważ materiału było za dużo, by zdążyć z jego zmontowaniem.
- Ponadto nie mielibyśmy rozmów z Krakowa, z pogrzebu pary prezydenckiej, a także z pociągów - mówi.

Trwających 90 minut ?Solidarnych 2010? pokaże TVP1 w poniedziałek 26 kwietnia, o godz. 20.25. Serdecznie zapraszamy.

http://www.fronda.pl/news/czytaj/solidarni_2010

____________________________________
Polak ,katolik,hetero,szczęśliwy.Wszystkie błędy stylistyczne i ortograficzne są zamierzone jakiekolwiek powielanie ich i rozpowszechnianie bez zgody jest zabronione!
טדאוש


24 kwi 2010, 19:21
Zobacz profil
Fachowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA07 gru 2007, 12:19

 POSTY        1667
Post Katastrofa smoleńska
"Krzyczeli z ambon, kto powinien zginąć"



Jak szef sztabu kandydata PO tłumaczy liczbę podpisów popierających szefa PiS? "Katastrofa zmobilizowała elektorat Jarosława Kaczyńskiego, Radia Maryja, Tadeusza Rydzyka, wielu proboszczów, którzy w ambonach krzyczeli o tym, kto powinien zginąć, a kto nie" - mówi Sławomir Nowak.

http://www.dziennik.pl/polityka/wybory- ... ginac.html

:zly1:

____________________________________
Polak ,katolik,hetero,szczęśliwy.Wszystkie błędy stylistyczne i ortograficzne są zamierzone jakiekolwiek powielanie ich i rozpowszechnianie bez zgody jest zabronione!
טדאוש


07 maja 2010, 16:47
Zobacz profil
Amator
Własny awatar

 REJESTRACJA12 lip 2009, 18:38

 POSTY        19
Post Katastrofa smoleńska
Szkoda,że nie wypowiedział się na ten temat:
http://niezalezna.pl/article/show/id/33877
Pozdrawiam


07 maja 2010, 17:16
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA22 paź 2006, 15:04

 POSTY        3146

 LOKALIZACJAsamo centrum (no prawie)
Post Wybory prezydenta RP 2010
Tadeo74                    



"Krzyczeli z ambon, kto powinien zginąć"



Jak szef sztabu kandydata PO tłumaczy liczbę podpisów popierających szefa PiS? "Katastrofa zmobilizowała elektorat Jarosława Kaczyńskiego, Radia Maryja, Tadeusza Rydzyka, wielu proboszczów, którzy w ambonach krzyczeli o tym, kto powinien zginąć, a kto nie" - mówi Sławomir Nowak.

http://www.dziennik.pl/polityka/wybory- ... ginac.html

:zly1:

Mój proboszcz nie krzyczał nic na ten temat. Nawet słowem się nie odezwał (sam się dziwię)  :blink:

____________________________________
Kardynała Richelieu sekret wam dziś zdradzę. Od przyjaciół Boże strzeż z wrogami sobie poradzę.  C.T.


07 maja 2010, 19:40
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA23 sie 2009, 07:34

 POSTY        3657
Post Katastrofa smoleńska
Ronin123                    



Jeśli ktoś uważa, że wszelkiej maści wypociny i pierdy (bez znaczenia jest opcja) mogą wpłynąć na wynik wyborów - to winien głęboko się zastanowić nad sobą  :P

Dla marszałka Sejmu RP, po prezydenta RP, kandydata na prezydenta PO (tak, tak) i członka Platformy (żartobliwie zwanej Obywatelską)  w jednej osobie walające się po smoleńskim lesie szczątki po ofiarach tragedii to też pierdy.
Cytat: apeluję o zachowanie umiaru w tworzeniu atmosfery, że "oto gdzieś znaleziono kawałek ubrania".  To nie jest wielki problem.
Koniec cytatu

Współczuję temu krajowi którego zostałby prezydentem  <_<

Szczątki ofiar nadal leżą w błocie!

Głębokie bruzdy błota, kałuże mętnej wody, duszący zapach rozlanego paliwa... Zaorane pole w miejscu katastrofy prezydenckiego tupolewa robi przygnębiające wrażenie.
Ale to, co odkryła tam grupa Polaków, którzy pojechali pomodlić się za zmarłych, jest tak przerażające, że aż nieprawdopodobne.

Niemal miesiąc po tragedii w smoleńskiej ziemi znaleźli ludzkie szczątki, fragmenty rozbitego samolotu, zdjęcia a nawet polski paszport! Oto wstrząsająca relacja Rafała Dzięciołowskiego, który to wszystko widział na własne oczy.

Jedziemy do Smoleńska na długi weekend, żeby oddać hołd tym, którzy tam zginęli i pomodlić się za ich dusze. To ma być jak pielgrzymka ? w skupieniu, zadumie i refleksji.
Na miejscu przeżywamy jednak wstrząs, z którego trudno nam się będzie otrząsnąć.

Docieramy do Smoleńska 2 maja, po prawie 12 godzinach oczekiwania na rosyjsko-łotewskiej granicy ? pogranicznicy w Rosji zrobili sobie samozwańczo pierwszomajowe święto. Jest już ranek. Jak tylko nas puszczają, ruszamy w okolice lotniska, by na własne oczy zobaczyć miejsce rozbicia prezydenckiego tupolewa. Jest wśród nas ksiądz, ojciec Bruno. Chce na miejscu odprawić mszę za zmarłych. My mamy znicze i kwiaty. Przewodnikiem jest miejscowa Polka, pani Wiesława.

Zbliżamy się do miejsca katastrofy. Już z daleka widać zaparkowane przy drodze samochody ? polskie tiry, autokar i parę samochodów na rosyjskich numerach. Leżą wiązanki, palą się światła.
? Tu porozrzucane są części spadającego samolotu ? objaśnia nam nasza przewodniczka i wskazuje na drzewa po przeciwnej stronie szosy. Są ścięte na wysokości czterech, może pięciu metrów. Grube olchy i świerki, a dalej jeszcze zerwana linia wysokiego napięcia.
? To stamtąd nadleciał samolot. Był już bardzo nisko, ale piloci próbowali poderwać maszynę. Niestety, nadaremnie... ? kończy pani Wiesława.

Idziemy dalej, błotnista ścieżka prowadzi wśród zarośli na miejsce upadku samolotu. Teraz to otwarte pole, które ciągnie się ze 200 metrów. Nie ma już żadnych drzew, krzaków, ani nawet trawy. Tylko gliniasta, lepka ziemia. I tylko w powietrzu unosi się dziwny, duszący zapach...

To paliwo lotnicze. Jest wszędzie. Oleiste kałuże wypełniają dosłownie każde zagłębienie, a stopy w trakcie marszu zapadają się w opalizujące błoto. Idziemy swobodnie. Teren nie jest ogrodzony, nie ma żadnych taśm, ani nawet przechadzającej się raz na jakiś czas straży.
? Zabrali te największe części samolotu i już nie pilnują tu niczego ? mówi pani Wiesława.

Nagle słyszę krzyk.
? Zobaczcie, tu coś jest!
? koleżanka z grupy trzyma zabłocony skrawek materiału z jakimś napisem. Otrzepuje z ziemi, obmywa w kałuży. I wtedy naszym oczom ukazuje się emblemat 36. Specjalnego Pułku Lotnictwa Transportowego ? samolot na tle kuli ziemskiej i wyszywany napis. Łzy same napływają nam do oczu, a gardła ściska wielkie wzruszenie. Dziennikarz, który jest z nami, a wcześniej latał rządowymi samolotami, wyjaśnia, że takie emblematy ozdabiały zagłówki foteli lotniczych.

Dalej spod warstwy błota prześwituje coś metalowego ? okazuje się, że natrafiliśmy na fragment samolotu ? zwinięta aluminiowa taśma, na jej odwrocie odczytujemy szeregi liczb zapisanych flamastrem. A obok półmetrowy fragment opancerzonego przewodu, zakończony trzema nakrętkami, z których każda jest zaplombowana. Po chwili podchodzi do nas kierowca polskiego tira, pokazuje fragmenty poszycia kadłuba pokryte biało-czerwoną farbą ? blacha jest porwana, pogięta, ale wyraźnie widać ściegi nitów i wewnętrzną konstrukcję przypominającą plaster miodu.

? Takich rzeczy jest tu dużo, szczególnie w środkowej części rumowiska ? zapewnia nas.
? Przed godziną harcerze znaleźli fragment ludzkiej czaszki ? mówi kierowca, ma zduszony z wrażenia głos.
? O, tam ? pokazuje nam ? teraz jest tam krzyż z gałęzi i pali się lampka ? mówi. I zaraz dodaje, że zabrali te szczątki do Polski, żeby przekazać prokuraturze, może da się zidentyfikować, czyje to były kości. Na drzewach kłębią się pozwijane taśmy filmowe ? rozpoznajemy poszczególne klatki ? ?Dom zły?, ?Katyń?.

Filmy miały trafić w połowie kwietnia na festiwal do Moskwy, ale zostaną w smoleńskim błocie na zawsze. Podobnie jak zostałyby w nim zdjęcia jednej z tragicznie zmarłych stewardess ? pani Barbary Maciejczyk. W smoleńskim błocie zatopiona była koperta z fotografiami. Jest ich kilka, w formacie paszportowym, są dobrze zachowane. Ci, którzy je znaleźli, obiecują, że przekażą je rodzinie zmarłej zaraz po powrocie do Polski.

Kolejny krzyk! Nasza koleżanka podnosi z ziemi polski paszport!
Przecieramy z błota kartki i odczytujemy nazwisko ? Gabriela Zych.
Potem dowiemy się, że to przewodnicząca stowarzyszenia Rodzina Katyńska z Kalisza. Paszport, choć ubłocony, jest w idealnym stanie, leżał tuż pod wierzchnią warstwą błota.

W końcu widzimy najgorsze ? spod ziemi wydobywa się ciemnoczerwona smuga. Krew? Tak! I bezkształtny fragment ciała, nieco większy od dłoni, cały w błocie.

Potworny, charakterystyczny fetor rozwiewa wszelkie wątpliwości... To fragment ciała.
Może ministra, może posłanki, albo senatora.
Przenosimy to w suche miejsce i zakopujemy.
Nie dalibyśmy rady bez księdza. To on zaczyna modlitwę...

Gdy jesteśmy już przy naszym samochodzie, zaczepia nas Rosjanin i proponuje, że sprzeda nam duże fragmenty poszycia kadłuba, który podobno wyrwał z pnia drzewa rosnącego na linii upadku samolotu. Chce 100 euro. Płacimy bez dyskusji.
I nie tylko my ? obok nas kierowcy tirów także zabierają torby z fragmentami prezydenckiej maszyny.

Dlaczego polscy śledczy nie przeszukali miejsca katastrofy centymetr po centymetrze, skoro z pewnością nie zrobili tego Rosjanie?

Jakie mamy gwarancje rzetelnego ustalenia stanu technicznego samolotu, skoro jego części walają się tam do dzisiaj?
Jak Polska dba o rzeczy osobiste ofiar i dokumenty oficjalne, skoro znaleźliśmy tam paszport?

I rzecz najtragiczniejsza - jak zadbano o godny pochówek szczątków ludzkich, skoro do dzisiaj są odnajdywane na tym straszliwym polu.
To co zobaczyliśmy, przeraża i nakazuje stawiać takie pytania naszym władzom, które muszą na to odpowiedzieć.

Wszystkie prywatne rzeczy, jakie zabraliśmy z miejsca katastrofy, zwrócimy rodzinom ofiar. Fragmenty tupolewa przekażemy państwowym urzędnikom.

Jedno z wielu źrodeł:
http://media.wp.pl/kat,1022943,wid,1223 ... &_ticrsn=3


 Nie masz wystarczających uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego postu.

____________________________________
Videtur et hoc mihi Platforninem non debere esse
Poza tym uważam że Platformę należy zniszczyć
/Katon starszy/


07 maja 2010, 19:50
Zobacz profil
Specjalista
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA23 gru 2009, 22:16

 POSTY        317
Post Polityka i politycy
Dwa, moim zdaniem ciekawe artykuły. Teorie?
Na pewno nie spiskowe, ale raczej analityczne podejście do tematu.

Reject! Reject!

?Kłamstwo nie staje się prawdą
tylko dlatego,
że wierzy w nie więcej osób?
/Oskar Wilde/

?Ufność niewinnych jest największym darem dla kłamcy?
/Stephen King/

  ?Tempus fugit?. Gdy byłem dzieckiem ojciec mówił tak do mnie za każdym razem, kiedy wchodził późnym wieczorem do pokoju, by zgasić światło. To prawda, czas ucieka, mijają kolejne tygodnie a my wciąż nic nie wiemy. Oczywiście mam na myśli temat numer jeden w Polsce, czyli wydarzenia z 10 kwietnia. Nie jesteśmy ani trochę bliżej poznania przyczyn rozbicia się rządowego Tu-154. Jednak nie powinniśmy się zasmucać, gdyż rząd dokłada wszelkich starań, żeby prawda wyszła na jaw. Dlatego też rządząca Polską ekipa darzy bezgranicznym zaufaniem przyjaciół Rosjan. Do tego stopnia, że uznano, iż nie ma sensu przejmować śledztwa, gdyż byłoby to równoznaczne z napluciem im w twarz (sic!).

Pewnie, skoro mamy ?konwencję chicagowską?, na którą powołuje się Tusk, to wszystko jest jasne. Co prawda rzeczona konwencja jest bardzo ogólna i dotyczy katastrof cywilnych samolotów, ale wywlekanie takich detali na światło dzienne jest przecież głoszeniem ?spiskowych teorii?, podburzaniem ciemnego ludu i w ogóle wpisuje się z nastroje zimnowojenne!
Mało tego, różni niedoedukowani malkontenci przypominają, o czym nasi troskliwi włodarze zapomnieli, że w 1993 roku Polska podpisała umowę z Rosją, która dotyczy wypadków wojskowych (!) statków powietrznych i na jej mocy można śmiało wystąpić do strony rosyjskiej o przejęcie śledztwa.
Ale prezes-cudotwórca rady ministrów wie lepiej!
Geniusz Kaszub ma jednak pecha, bo Edmund Klich na konferencji prasowej z 7 maja br. ?puścił farbę?!
Stwierdził mianowicie, że Rosjanie zaproponowali zastosowanie przepisów ?konwencji chicagowskiej?, a nie jak sugeruje premier postawili nas przed faktem dokonanym, tak że nic w tej sprawie nie można było zrobić! Polska strona najzwyczajniej w świecie na to przystała, choć nie musiała?
Kłamstwo :excl:

  No dobrze, Rosjanie prowadzą śledztwo, my cierpliwie-biernie czekamy. A jak wygląda to śledztwo?
Minister Ewa Kopacz, broniąc profesjonalizmu braci Moskali, pieniła się z sejmowej mównicy o tym, że wszystkie szczątki zostały zebrane, teren zabezpieczony.
?Przekopywano z całą starannością ziemię na miejscu wypadku na głębokości ponad jednego metra i przesiewano ją w sposób szczególnie staranny!?
Słyszeliście?
Nawet ziemia została przekopana na głębokość jednego metra!!!

Pani minister jest członkiem rządu cudotwórców, dlatego mimo jej słów nastąpił właśnie cud: w cztery tygodnie po 10 kwietnia na miejscu katastrofy w dalszym ciągu znajdowano szczątki samolotu, części garderoby, a nawet, o zgrozo, kawałki ludzkich członków!
Cóż, no ale przecież ?to nie jest wielki problem? - tak powiedział namiestnik Komorowski Bronisław. Basuje mu Klich Edmund, stwierdzając, że z punktu widzenia śledztwa te odnalezione przez przypadkowych ludzi elementy samolotu nie mają żadnego znaczenia co do ustalenia przyczyny i okoliczności wypadku!!!

Przypominam, że dziennikarze są w posiadaniu urządzenia, które w Tupolewie było odpowiedzialne za wypuszczanie podwozia samolotu!!!
Urządzenie, które piloci dotykali na krótko przed katastrofą!!!
Inni dziennikarze odnaleźli? radiokompas!
Jednak mimo słów Klicha, który sądzi, że te znaleziska są bezwartościowe w procesie badania przyczyn katastrofy, premier-dowcipniś zdecydował o wysłaniu do Smoleńska grupy? archeologów!
Przepraszam bardzo, ale to już kurwa nie jest śmieszne!
Jacy archeolodzy?
I jak w ogóle bez tych części można prowadzić śledztwo???
Jest to pytanie retoryczne. Moją odpowiedź znacie i teraz możecie ją skonfrontować z oficjalnymi wypowiedziami przedstawicieli polskich władz.
Jeszcze raz Klich: ?Co miałem zrobić tyralierę i każdy by miał przekopywać??
Kiedy usłyszałem te słowa krzyknąłem na całe gardło: ?Tak baranie, tak właśnie powinieneś był zrobić!?  :zly1:
Bo tak się w takich przypadkach robi, inaczej nie można!!!

Przypominam fragment tekstu Starego Wiarusa:
?W dochodzeniu w sprawie przyczyn katastrofy lotu PanAm 103, który rozbił się w szkockim miasteczku Lockerbie 21 grudnia 1988 r. w wyniku eksplozji bomby w ładowni bagażowej, koronnym dowodem rzeczowym stał się strzęp płytki obwodu drukowanego o wymiarach 0,8 x 1,25 cm, który był częścią elektronicznego zapalnika czasowego bomby i został wyjęty przez policyjnych techników pincetą ze znalezionego w lesie pod Lockerbie nadpalonego kawałka koszuli. Śledztwo trwało prawie trzy lata. Faza zbierania szczątków w Lockerbie trwała pięć miesięcy. Znaleziono około 1200 fragmentów wraku. Ponad 1000 policjantów i żołnierzy ręcznie wyzbierało z powierzchni kilkunastu kilometrów kwadratowych ponad 10 tysięcy innych przedmiotów. Każdy znaleziony przedmiot opatrzono etykietką z miejscem i datą znalezienia, umieszczono w plastikowej torebce, a następnie po przewiezieniu do centralnego magazynu prześwietlono przy pomocy przemysłowej aparatury rentgenowskiej, oraz sprawdzono chromatografem gazowym na obecność śladów materiałów wybuchowych.
http://dnausers.d-n-a.net/dnetGOjg/Lockerbie.htm?

  W związku z powyższym jak można twierdzić, że przyczyny katastrofy Tupolewa kiedykolwiek zostaną wyjaśnione? Raport z prac komisji badającej ten wypadek, jakikolwiek by on nie był, może co najwyżej posłużyć do wytarcia tyłka. Jego wartość będzie zerowa. Osobiście nie jestem zdziwiony ani trochę: ?Nie będzie dowodów, bo polityka to żywioł, a nie równanie matematyczne. Tu dwa plus dwa nigdy nie równa się cztery!? ? napisałem w jednym z moich tekstów. Taki był plan i wykonano go w stu procentach. Mój przyjaciel stwierdził, że cała ta sprawa została doszczętnie zamulona.

I tu dochodzimy to tylułu mojego wpisu: ?Reject! Reject!?
Otóż pomimo braku dowodów, patrząc na sposób prowadzenia ?śledztwa?, nie sposób odrzucić jakiejkolwiek hipotezy. Jednak wszelkie tzw. ?teorie spiskowe?, czytaj ? niewygodne pytania, odrzucane są a priori! Pytam więc kolejny już raz: czemu teza o zamachu nie jest w ogóle brana pod uwagę, choć powinna, bo to jest standardowa procedura? Dlaczego z góry zakłada się, że najbardziej prawdopodobną przyczyną rozbicia się był błąd pilota, a wszystkie inne, choćby najbardziej fantastyczne, hipotezy są wyśmiewane, bagatelizowane lub podawane opinii publicznej w formie tanich sensacji, które nadają się do publikacji w tabloidach?
To jest kłamstwo!
W tym momencie każda hipoteza powinna być sprawdzana!

  No właśnie, powiedzcie mi proszę: co jest powodem, dla którego odrzuca się tezę o zamachu a co powoduje, że błąd pilota jest najbardziej prawdopodobną przyczyną katastrofy?
Póki co nie ma dowodów na to, że to był tylko i wyłącznie ?nieszczęśliwy wypadek?, ?śledztwo? w toku, nie znamy przyczyny, więc w jaki sposób można jednoznacznie odrzucić tezę o udziale osób trzecich? Błąd pilota? Proste i logiczne, prawda? Tak samo proste jak, na przykład, podanie pilotowi błędnych pomiarów, co mogło skutkować rozbiciem się rządowego Tu-154. No ale to drugie jest przecież niemożliwe.
Nie-mo-żli-we!!!
Ale niby dlaczego? Jest to dokładnie tak samo możliwe jak wiele innych hipotez! To co powoduje, że dla wielu błąd pilota jest bardziej prawdopodobny od podania załodze Tupolewa nieprawidłowych pomiarów wysokości? Odpowiedź jest prosta: Polska nie jest suwerennym krajem! Tak, tak śmiejcie się?
Ale zanim znów wykrzyczycie słowo ?niemożliwe?, rozważmy hipotetyczną sytuację. Na pokładzie jakiegoś samolotu znajdują się wszyscy, którzy przez Kreml uznawani są za wrogów. Powiedzmy takie osoby jak Wiktor Suworow czy Waleria Nowodworska. I samolot ten rozbija się w tajemniczych okolicznościach gdzieś w Rosji. Przy założeniu, że Federacja Rosyjska Putina jest krajem, który jest odpowiedzialny za mordowanie przeciwników politycznych (taki czekistowski folklor!), proszę sobie odpowiedzieć na następujące pytanie: czy teza o zamachu dokonanym rękami KGB byłaby brana za prawdopodobną czy nie? Oczywiście, że tak!

A dlaczego nasza władzuchna nie bierze takiej ewentualności pod uwagę w odniesieniu do tragedii smoleńskiej? Ktoś w tym miejscu może zauważyć, że być może taka hipoteza jest rozważana, tylko gdzieś w zaciszu rządowych gabinetów. Myślę, że dwa pierwsze akapity tego tekstu przekreślają takie zdanie? Zachowanie naszych przedstawicieli ujawniło istnienie smyczy, na której Moskwa znów uczepiła Warszawę. Tak więc ględzenie o Polsce suwerennej jest kłamstwem! Suwerenny kraj broniłby dobrego imienia pilota Arkadiusza Protasiuka, który został przez wielu uznany winnym katastrofy, choć nie ma na to żadnych dowodów! Tak samo oczywiście jak nie ma dowodów na to, iż był to zamach (choć mi osobiście nie są one do niczego potrzebne ? sprawa jest oczywista od feralnego poranka 10 kwietnia).
To dlaczego rząd polski nie reaguje na bezpodstawne zarzuty pod adresem pilota?
Dlaczego łatwiej jest założyć, że to on zawinił niż ktokolwiek inny?
Bo tym kimś innym mógłby się okazać Wielki Brat! A przecież mamy pojednanie, swoistą reaktywację TPPR i nikt, poza ziejącymi nienawiścią oszołomami,  nie przypomni słów wspomnianego wyżej Suworowa: ?Chcę tylko powiedzieć, że Putin jest zdolny do wszystkiego.?
Dla Tuska Putin i Rosja są ważniejsze niż jakiś pilot, na którego pogrzebie nie było żadnego przedstawiciela rządu?
Taaak?
Parafrazując słowa Marka Twaina są trzy rodzaje kłamstw: kłamstwa, bezczelne kłamstwa i propaganda rządu PO!

  W celu odrzucenia (?Reject! Reject!?), wyśmiania i tym samym zminimalizowania siły oddziaływania wszelakich hipotez mówiących o zamachu do akcji wchodzą różnej maści ?pożyteczni idioci?, ?autorytety moralne?, zasłużeni TW, i wszyscy inni, którzy mienią się ?rozsądnymi?. Razem są oni kapitalnie rozgrywani przez służby. Świadomie lub nie, bez znaczenia. I choć krzyczą ?Eject! Eject!?, bo nie chcą brać udziału w tych ?seansach nienawiści?, tym judzeniu, jątrzeniu, szukaniu winnych, tak naprawdę krzyczą ?Reject! Reject!? Odrzucają, choć nie mają do tego prawa, kręte drogi dojścia do prawdy! Znaleźli się tacy, którzy krzyczą, iż stawianie hipotez o zamachu przed zakończeniem śledztwa jest ?nierozsądne?. Że tak nie należy, nieładnie i w ogóle to brzydko pachnie, bo głupie, itede, itepe. Są to fałszywi doktorzy, którzy zamiast lekarstwa sączą nam truciznę. Chcą nam zamknąć usta, powołując się na zdrowy rozsądek.
I to jest kolejne kłamstwo!

  ?Stosunek do smoleńskiej katastrofy będzie źródłem olbrzymiego podziału polskiego społeczeństwa. Wiem, że sam przyczyniłem się do tego pisząc ostre słowa i stawiając tezę o morderstwie. I dobrze. Jestem zwolennikiem czystych sytuacji, bez niedomówień. Nastał czas na zajęcie miejsca po którejś ze stron barykady.? Jednak moje teksty, czy też teksty innych, nie są głównym powodem tego podziału. Bo ten jest efektem celowych działań, które obserwujemy od dnia tragedii. W pierwszym tekście o smoleńskim dramacie napisałem kontrowersyjne słowa, w których określiłem wszystkich odrzucających tezę o zamachu jako ?skończonych idiotów? lub ?zwykłe ludzkie szmaty?.
Wyjaśniałem tę kwestię wiele razy, urażonych przeprosiłem, więc nie będę się powtarzał. W tym miejscu chcę jednak zaznaczyć, iż wyjąwszy zmanipulowanych, którzy nic nie rozumieją z otaczającej ich rzeczywistości, ci wszyscy, którzy w świetle wydarzeń po 10 kwietnia, biorąc pod uwagę farsę rosyjskiego ?śledztwa? i kłamliwą propagandę polskiego (chyba tylko z nazwy!) rządu, odrzucają bezkrytycznie, bezprzymiotnikowo tezę o zamachu, moje słowa są całkowicie adekwatne!
Jeśli ktoś dziś twierdzi, że wszystko jest w porządku, nie ma żadnych wątpliwości, nie ma mowy, nawet potencjalnie, o zamachu, to ten ktoś jest albo skończonym idiotą albo zwykłą ludzką szmatą!
Tu naprawdę nie ma innej możliwości.
Biorę całkowitą odpowiedzialność za te słowa.
Jakby ktoś do tej pory nie zauważył, nie zależy mi na poprawnych stosunkach z otoczeniem. Nie piszę, by się komuś podobać, zbierać oklaski. James Hetfield, frontman mojej ulubionej kapeli (Metallica) stwierdził kiedyś, że jego grupa tworzy muzykę dla siebie, a potem to wielu ludziom sie podoba. Piszę co mi w duszy gra i wyznaję credo: ?Lepiej być samotnym niż mieć złe towarzystwo?. Odrzucam kłamstwo, politykę fałszywej miłości i wątpliwego pojednania. ?Prawda przeciw światu!?

Samotny wilk w biegu

Zamach ?nieumyślny??

Gadający Grzyb, 19 maj, 2010 - 23:11
  
Dla partyjno - pijarowskich gierek gabinet Tuska poświęcił powagę Państwa Polskiego i bezpieczeństwo Prezydenta.

I. ?Siódmy wariant?.
Jak wiadomo, po katastrofie smoleńskiej nastąpił wysyp hipotez od całkiem sensownych (np. celowe wprowadzenie w błąd pilotów przez obsługę wieży kontrolnej lotniska Siewiernoje) po zupełnie ?odjechane? (dwa Tupolewy) wskazujących, że jej przyczyną mógł być zamach. Należy zwrócić przy tym uwagę, iż owe ?odjechane? teorie sprawiają wrażenie celowych wrzutek dezinformacyjnych, mających na celu skompromitowanie wersji ?zamachowej? jako takiej i dyskredytację jej zwolenników jako spiskomaniaków od UFO i ?wiecznie żywego? Elvisa.

Nie odrzucając a priori wersji o celowym zamachu, chciałbym jednak przypomnieć artykuł ?Siódmy wariant? Rafała Ziemkiewicza w ?Rzeczpospolitej? sprzed nieco ponad dwóch tygodni. W skrócie: katastrofa była efektem zbrodniczo małostkowego zachowania gabinetu Tuska, który doprowadził do obniżenia rangi wizyty z oficjalnej na prywatną (tak ją traktowali Rosjanie), co poskutkowało usunięciem ze smoleńskiego lotniska dodatkowych zabezpieczeń, które były zainstalowane na okoliczność przybycia Tuska i Putina trzy dni wcześniej. W efekcie, coś co miało być kolejnym afrontem wobec Lecha Kaczyńskiego, okazało się tragiczne w skutkach. Jeżeli istnieje coś takiego jak ?zamach nieumyślny" to w przypadku ?siódmego wariantu" właśnie z czymś takim mamy do czynienia. Na to nałożył się jeszcze tradycyjny ruski bardak na lotnisku , być może błędne koordynaty z wieży kontroli (warto przeczytać co mówi na ten temat W. Bukowski) ? i przepis na katastrofę gotowy.

II. Wina umyślna i nieumyślna.
Jaka różnica, zapyta ktoś ? czy to był świadomy zamach, czy wynikająca z zarysowanych powyżej przyczyn tragiczna koincydencja? Ano, różnica jest taka jak między przestępstwami z winy umyślnej i nieumyślnej.

Posłużę się tu konstrukcją znaną z prawa karnego. Owszem, mam świadomość, że w prawie karnym nie stosuje się analogii, ale ponieważ nie jest to rozprawa prawnicza, tylko notka ? rodzaj blogerskiego felietonu, zatem pozwolę sobie posłużyć się karnistyczną analogią dla czytelności wywodu.

Prawo karne definiuje winę umyślną jako zamiar bezpośredni (sprawca chce popełnić czyn zabroniony) lub zamiar ewentualny (sprawca przewiduje możliwość popełnienia przestępstwa i godzi się na to).

Wina nieumyślna natomiast może mieć postać lekkomyślności (sprawca przewiduje możliwość popełnienia przestępstwa, lecz bezpodstawnie przypuszcza, że zdoła go uniknąć) lub niedbalstwa (sprawca nie przewiduje możliwości popełnienia czynu zabronionego, choć powinien i mógł taką możliwość przewidzieć).

Nie wikłając się w rozważania, czy w przypadku smoleńskiej tragedii mamy do czynienia z lekkomyślnością, czy niedbalstwem, biorąc pod uwagę okoliczności sprowadzające się do zamiaru wizerunkowej deprecjacji Głowy Państwa, jaką było obniżenie rangi wizyty w Katyniu, wychodzi na to, że najbardziej prawdopodobne jest przestępstwo popełnione z winy nieumyślnej.

III. Bardak i zła wola.
Powtarzam - opcji celowego zamachu absolutnie nie wykluczam, co więcej, trafia mnie cholera, gdy słyszę próby zakrzyczenia i zdezawuowania ?nazbyt dociekliwych" połączone z nachalnym kierowaniem publicznej uwagi w stronę wersji o winie Lecha Kaczyńskiego, czy błędzie pilotów. Po prostu wersja ?siódmego wariantu" jakoś bardziej układa mi się w zwojach, zwłaszcza gdy weźmiemy pod uwagę determinację w ?umilaniu" prezydenckich podróży przejawianą przez rząd ku uciesze gawiedzi. Strona rosyjska zaś postanowiła ?prywatną wizytę" Lecha Kaczyńskiego demonstracyjnie olać, dając na wszelkie możliwe sposoby do zrozumienia, że jest on osobą na terenie Rosji, delikatnie mówiąc, niemile widzianą. Stan lotniska Siewiernoje kompletnie nieprzygotowanego do odbioru wizyty tej rangi, jest wymownym przykładem tego nastawienia. W efekcie, wyszło, co wyszło.

IV. Dlaczego nie wina umyślna?
Hipotezy możemy wysnuwać jedynie z dowodów pośrednich, poszlak ? zachowania strony rosyjskiej, histerycznego jazgotu proreżimowych mediów i równie proreżimowych ?autorytetów?, bierności Polski w śledztwie, ekspresowego tempa zawłaszczania kolejnych niezależnych od PO instytucji, wreszcie ? rozpychania się Rosji w regionie. Wszystko to miałoby świadczyć o zamachu z premedytacją. Według mnie ? niekoniecznie.

Kwestie rosyjskich matactw i polskiej bierności omawiam osobno, zaś co do pozostałych punktów, to ujadanie i dezinformacja medialnej psiarni wpisuje się w dotychczasowy ton popierania Tuska i Platformy bez względu na wszystko, bo inaczej wróci Kaczyński i IV RP. A że katastrofa i zaniedbania były wielkie, to i jazgot stał się odpowiednio głośniejszy.

Z kolei przejmowanie państwa przez PO odbywało się konsekwentnie od początku kadencji, zaś prezydent ze słabymi w sumie uprawnieniami nie mógłby się temu skutecznie przeciwstawić, co najwyżej nieco opóźnić. Zresztą, wszystko wskazywało na przegraną Lecha Kaczyńskiego w wyborach. Pamiętajmy, że trzeba było jego śmierci, by ludzie zaczęli go postrzegać takim, jakim był, a nie jakim malowały go mediodajnie. Śmierć Prezydenta zwolniła po prostu ostatnie hamulce.

Co do wzmożenia neomocarstwowej polityki Rosji w regionie, ta również trwała od jakiegoś czasu i była efektem demonstracyjnego wręcz desinteressement okazywanego naszemu regionowi przez USA pod rządami Obamy i wycofaniem się z integracyjnych zapędów struktur euro ? atlantyckich. Na to nałożyła się ogłoszona przez Radosława Sikorskiego rezygnacja z ?polityki Jagiellońskiej?. Można powiedzieć, że wspólnie z Zachodem sami oddaliśmy postsowiecką strefę wpływów w rosyjskie łapy. Przypomnę, że ?pomarańczowi? przegrali na Ukrainie przed 10.04. Nie trzeba było do tego śmierci prezydenta Polski. Budowa Nord Streamu ruszyła pełną parą również przed katastrofą.

Poza tym ? po co rosyjskim władzom był kłopot ze śmiercią głowy obcego państwa na ich własnym terytorium? Zamachu mogli dokonać chociażby podczas wizyty Lecha Kaczyńskiego na Litwie. Towarzysze czekiści nie takich sztuk dokonywali. Nie mam wątpliwości, że Putin to drapieżna ryba ? zimnokrwisty zabójca, ale nie podejrzewam go o brak inteligencji. Obecnej Rosji z różnych względów zależy na poprawnych stosunkach ze światem. Trup Kaczyńskiego, zwłaszcza, jak powszechnie sądzono, u kresu prezydentury, nie był mu do niczego potrzebny. Mówi się o motywie zemsty za Gruzję. Cóż, Putin jest na tyle wyrachowany, że potrafi schować urazy do kieszeni. Taki Kwaśniewski swojego czasu też narobił mu smrodu podczas ?pomarańczowej rewolucji?, a Putin poprzestał jedynie na upokorzeniu go podczas obchodów 9 maja.

Jeżeli już rozpatrywać winę umyślną, to moim zdaniem raczej jej wersję spod znaku zamiaru ewentualnego (dążąc do celu ? czyli kolejnej pijarowskiej dyskredytacji Prezydenta, rządząca Polską politykierska klika do spółki z Rosjanami godziła się z tym, że może dojść do katastrofy). Mimo to, jak wspomniałem wyżej, koncepcja winy nieumyślnej układa mi się w zwojach w bardziej spójną logicznie całość.

V. Matactwa.
Wiele wątpliwości budzi postępowanie władz polskich i rosyjskich sprawiające wrażenie celowego mataczenia, dezinformacji i zacierania śladów, słowem ? sabotowania śledztwa. Moja robocza hipoteza jest następująca: Tuskowi i jego kamaryli ścierpły cztery litery. Boją się, że do wszystkich dotrze co narobili (obniżenie rangi wizyty i śmiertelne konsekwencje tegoż obniżenia). Dlatego czym prędzej zgodzili się na wszystkie warunki Rosjan co do śledztwa. Rosjanie mają za uszami co najmniej skandaliczny stan techniczny lotniska, i zapewne niekompetencję obsługi naziemnej. Obu stronom zależy na pokierowaniu śledztwem w kierunku złych warunków atmosferycznych i błędu pilota. Ręka rękę myje. Ot, takie zafajdane bandyckie układziki.

Dlatego śledztwo koncentruje się na zacieraniu śladów, z tym zastrzeżeniem, że jest to wg mnie zacieranie śladów złej woli i ?programowego? burdelu, które towarzyszyły tej wizycie zarówno ze strony polskiego jak i rosyjskiego rządu.

Kolejnym aspektem jest, że naszym władzuchnom byłoby baaardzo nie na rękę, gdyby okazało się, że Ruscy mają cokolwiek (choćby w formie zaniedbań) wspólnego z katastrofą - bo wtedy należałoby podjąć jakieś działania - np. zerwać stosunki dyplomatyczne. A na samą myśl o takim posunięciu premier Donek leje rzadkim łajnem po nogawkach.

VI. Podsumowanie.
Jedno w całej sprawie wydaje się nie ulegać wątpliwości. Mamy wiele nader niepokojących faktów, poszlak, które można dwojako interpretować - ale przy każdej interpretacji wychodzi wina (umyślna bądź nieumyślna) zacietrzewionej ekipy Tuska grającej na kompromitację Prezydenta i współdziałającej w tej grze z zagranicznym reżimem Putina.

Można ponadto podejrzewać, że Tuskiem i jego gromadką prócz chęci upokorzenia ?byłego prezydenta Lecha Kaczyńskiego" (Sikorski) kierowała dodatkowo chęć podlizania się rosyjskim władzom (w ramach ?ocieplania stosunków"). W takiej sytuacji do listy zbrodniczych w konsekwencji posunięć, należałoby dopisać zdradę stanu.
Podsumowując, dla partyjno - pijarowskich gierek gabinet Tuska poświęcił powagę Państwa Polskiego i bezpieczeństwo Prezydenta. Efektem była smoleńska hekatomba. Nawet jeśli nie był to zamach sensu stricto, z całą pewnością była to zbrodnia, za którą Tusk et consortes powinni stanąć przed Trybunałem Stanu.

Na zakończenie jeszcze jedna kwestia ? przyjęcie winy nieumyślnej skutkuje łagodniejszym wymiarem kary. Powiedzmy zatem, że rządząca nami klika zamiast wisieć, powinna gremialnie zainkasować dożywocie, bez możliwości zwolnienia warunkowego.
W więzieniach głosowano masowo na Platformę, więc zapewne będą czuć się jak między swojakami.
Do końca swych zasranych dni.

Gadający Grzyb


20 maja 2010, 15:26
Zobacz profil
Specjalista
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA23 gru 2009, 22:16

 POSTY        317
Post Katastrofa smoleńska
W związku z tym, iż dzisiaj piątek i muszę odreagować, tylko taka mała wrzutka. Kto chce niech wierzy, kto nie to nie.
Na resztę postów, tudzież polemik leszczy odpowiem, jak będę (dobry tekst zapodała mi koleżanka jak w dobie e-podatki mówi się w temacie penis erectus - "penis on- line") on-line.
Życzę wszystkim miłego weekendu.
Życzenia  nie dotyczą oczywiście bertapita, czy jak mu tam, bo musi kolo się kształcić -  "weekend" może być za trudnym słowem, a ja jakoś tyranki nad książkami za miłe nie uważam.
3m się Tadeo, malwina, nadir, quasi i inni normalni, innych to ja .... w czapkę. No i  oczywiście inspektora - nie daj się patafianom, tyś nasz, a my twoi.  :piwo:
Może kiedyś byśmy się spotkali w realu?  Takie tam małe portal party?

Eksperci od nawigacji satelitarnej:
To był zamach
Marek Strassenburg Kleciak, Hans Dodel  

Że Tu-154 podchodził do lądowania prawie do końca na autopilocie, w 100 proc. potwierdza tezę, że załogę wprowadzono w błąd przy użyciu tzw. meaconingu - twierdzą Marek Strassenburg Kleciak, specjalista ds. systemów trójwymiarowej nawigacji, i Hans Dodel, ekspert od systemów nawigacji i wojny elektronicznej, autor książki ?Satellitennavigation?.

Z raportu rosyjskiego Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego wynika (zauważyła to telewizja TVN24), że samolot prezydencki podchodził do lądowania na autopilocie, który sterował zarówno wysokością, ciągiem, jak i kursem rządowej maszyny. Wyłączenie autopilota nastąpiło 5,4 sekundy przed uderzeniem w pierwszą przeszkodę.

To bardzo ważna informacja. Autopilot jest urządzeniem do automatycznego sterowania samolotem, pobierającym do tego celu dane z GPS i innych wskazań przyrządów pokładowych. Dodajmy, że wyłącza się go jednym ruchem ręki, a więc w ciągu sekundy można ? jeśli jest taka potrzeba ? przejść na sterowanie ?ręczne?.

Ostatni etap przed lądowaniem na autopilocie to przelot przez kolejne, blisko obok siebie leżące tzw. waypoints: 10 km przed pasem / wysokość 500 m, 8 km / 400 m, 6 km / 300 m, 4 km / 200 m, 2 km / 100 m - ten ostatni punkt to tzw punkt decyzji i wysokość decyzyjna: jesli pilot nie widzi tutaj pasu startowego, to MUSI zrezygnować z lądowania i polecieć na inne lotnisko. Tymczasem załoga polskiego samolotu (w tak trudnych warunkach pogodowych) wyłączyła pilota dopiero 5 sekund przed katastrofą, mimo że - jak już zaznaczyliśmy - można to zrobić w sekundę.

Dziennik "Fakt", powołując się na rosyjskiego prokuratora, który słyszał rozmowy w kokpicie, napisał kilka dni temu, że parę sekund przed tragedią piloci - dotąd spokojni - zaczęli wołać: "Daj drugi... W drugą!" Musiał być to po prostu pierwszy moment, w którym załoga zorientowała się, że jest w złym miejscu i na złej wysokości - prawdopodobnie minęli wtedy znajdującą się tam antenę NDB.

Dlaczego piloci schodzili spokojnie do lądowania na autopilocie i dopiero kilka metrów nad ziemią zorientowali się, że samolot jest tak nisko?
Wytłumaczenie jest tylko jedno: autopilot opierał się na błędnych danych satelitarnych.


To, że 10 kwietnia pod Smoleńskiem odbiór GPS w Tu-154 był zakłócony ? co doprowadziło do błędu pozycji samolotu w pozycji horyzontalnej ? jest oczywiste.
Najprostszą metodą takiej agresji jest meaconing, polegający na nagraniu sygnału satelity i ponownym nadaniu go (z niewielkim przesunięciem w czasie i z większą mocą) na tej samej częstotliwości w celu zmylenia załogi samolotu. W przypadku Tu-154, podchodzącego właśnie do lądowania, wystarczyłoby niewielkie przekłamanie sygnału, by doprowadzić do tragedii. Meaconing można "ustawić" z precyzją do 0,3 metra, a do zaburzenia prawidłowego działania może dojść ze źródła oddalonego nawet kilkadziesiąt kilometrów od samolotu.
W podobny sposób można też zmylić wysokościomierz radiowy.
Gdyby dodać do tego przekazanie nieprawdziwej wartości ciśnienia barometrycznego (Rosjanie nie poinformowali dotąd, jakie ciśnienie podali dowódcy Tupolewa), załoga samolotu była - nawet przy dużo lepszej widoczności niż ta, która panowała w Smoleńsku - bez szans. Charakterystyczne ukształtowanie terenu przed lotniskiem Smoleńsk-Siewiernyj ? rozległa niecka ? stanowiło dodatkową gwarancję powodzenia ataku.

Wskazania wysokości przez GPS nie były prawidłowe, ale mimo wszystko wystarczające, by uruchomić EGPWS (system ostrzegający pilotów o odległości samolotu od gruntu). Jego sygnał ostrzegawczy włącza się, gdy samolot schodzi poniżej 666 metrów nad ziemią. Piloci słusznie zignorowali ostrzeżenie EGPWS (jako że jego zadaniem jest ostrzegać przed zbliżającą się ziemią i robi on to za każdym razem, kiedy się ląduje) i lecieli dalej, oczekując, że za jakiś czas zobaczą pas startowy. Problem w tym, że EGWPS także opiera się na pomiarach położenia uzyskanego z odbiornika GPS i wysokości z wysokościomierza radiowego: Tu-154 wkrótce znalazł się więc 5 metrów nad ziemią. Piloci nie zdążyli nawet poszukać wzrokiem pasa startowego...
Jeszcze raz powtórzmy: skoro samolot leciał na włączonym autopilocie, to piloci wierzyli, że są znacznie wyżej i w innej pozycji.

Dla laików wątpiących w techniki rodem z Jamesa Bonda: od czasu lotniczych zamachów terrorystycznych w Nowym Jorku na World Trade Center w prawie wszystkich krajach świata używa się meaconingu do ochrony obiektów specjalnego znaczenia, takich jak np. elektrownie atomowe.

Atak na przyrządy nawigacyjne można stwierdzić po analizie czarnych skrzynek. Niestety, rejestratory lotu to nośniki magnetyczne i usunięcie śladów meaconingu ? zwłaszcza dla służb znających od podszewkę budowę Tu-154 i jego przyrządów - nie jest trudnym zadaniem.
Wystarczy, żeby nikt im w tym nie przeszkadzał.


Marek Strassenburg Kleciak
specjalista ds. systemów trójwymiarowej nawigacji
Hans Dodel
ekspert od systemów nawigacji i wojny elektronicznej, autor książki ?Satellitennavigation?


21 maja 2010, 19:52
Zobacz profil
Fachowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA07 gru 2007, 12:19

 POSTY        1667
Post Katastrofa smoleńska
A piloci szukali ziemi przez okna. Może otwarte drzwi do kabiny spowodowały przeciąg i zachwiały samolotem? Jeszcze trochę analiz skrzynek przez "niezależnych" ekspertów i okaże się, że w kabinie byli wszyscy pasażerowie i przeciążony samolot spadł, albo, że za sterami siedział zwierzchnik sił zbrojnych. Wersje wypadku zmieniane są codziennie, a my je "łykamy" jak krowa siano. A wystarczy niewiele- zacząć samodzielnie myśleć. To nie boli  :D

____________________________________
Polak ,katolik,hetero,szczęśliwy.Wszystkie błędy stylistyczne i ortograficzne są zamierzone jakiekolwiek powielanie ich i rozpowszechnianie bez zgody jest zabronione!
טדאוש


22 maja 2010, 06:54
Zobacz profil
Zaawansowany
Własny awatar

 REJESTRACJA18 maja 2009, 15:18

 POSTY        46
Post Katastrofa smoleńska
kodn                    



(....) Nadir, to że ludzie chcą odreagować to normalne. Minął jednak ponad miesiąc a pojawiające się teraz teorie to nie wyraz odreagowania tylko chęć zaistnienia lub siania zamętu. Do poszukiwania prawdy służy gromadzenie faktów a to co obserwujemy w związku z domorosłymi teoriami, głównie nasyconymi nienawiścią do naszych wschodnich sąsiadów (....)
Mnie interesuje przebieg katastrofy bo <tu się zdziwisz> był to prezydent na którego i ja również głosowałem. Zastanów się czy nie jest niesmaczne umieszczanie takich opinii bo być może cudem, przypadkiem lub zrządzeniem losu osrywa się kogoś niewinnego. Solidarność i Radio Maryja nie ma monopolu na prawdę choć tak im się zdaje. Jak ktoś chce to proponuję się samodzielnie z szabelką na ruskich wyprawić i oddać sobie przysługę.

kodn - ludzie pytają i naciskają, bo widzą, że władza sama z siebie nie za bardzo jest zainteresowana wyjaśnianiem czegokolwiek. Ponoć nie ma głupich pytań, są tylko głupie odpowiedzi. W tej sprawie ze strony władzy są wyłącznie uniki. To mają opanowane do perfekcji, co widać zresztą najlepiej po chęci wyjaśniania afer - przeczekać, rozmyć i wyciszyć.
W sprawie katastrofy władzę złapano też na kłamstwie, np. p. Kopacz, więc chyba mamy prawo zapytać, co jest grane? Rząd zastrzegł od początku - nie pytamy Rosjan, bo się obrażą. Super. To jeżeli nasz rząd, władza, a więc i państwo w ten sposób podchodzi do sprawy tak ogromnej tragedii, to co będzie jeżeli jakieś nieszczęście spotka zwykłego obywatela. Na co będziemy mogli liczyć my, czy nasi bliscy?
Ja nie jestem ani z Solidarności (szacunek), ani z Radia Maryja (pozdrowienia), ale jeżeli oni nie będą pytać i naciskać, to kto? michnikowy szmatławiec, TVN?
Widzisz kodn, my skarbowcy trochę znamy się na podatkach i za bardzo w takich sprawach nikt nam kitu nie wciśnie. Raczej nie znamy się na katastrofach lotniczych. Ale nie wątpię, że w Polsce jest parę osób, które orientują się w sprawach lotnictwa i poddają te oficjalne komunikaty analizie. Z wielu powodów, np. w trosce o prawdę, dobre imię swojej firmy, zawodu czy swoich kolegów. Dlatego ja, w odróżnieniu od ciebie, nie dyskwalifikuję żadnych pytań, nawet zadanych w Radiu Maryja, tylko oczekuję na nie odpowiedzi, nie od władz Rosji, ale naszych. A jeżeli tych odpowiedzi nie uzyskam, to po prostu uznam, że ta władza nie gra w drużynie mojego kraju. I będę miała prawo do takiej opinii czy nie?
Trochę się rozgadałam. Sorry :)  A te bzdury z szabelką - kodn wybacz - są poniżej twojego poziomu.


Ostatnio edytowano 22 maja 2010, 10:29 przez Nadir, łącznie edytowano 2 razy

dodałem cytat



22 maja 2010, 09:11
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA21 paź 2006, 19:09

 POSTY        7731

 LOKALIZACJATriCity
Post Katastrofa smoleńska
Utworzyłem nowy topik, bo za dużo wymieszało się tematyki związanej z Katastrofą smoleńską z różnymi topikami.

____________________________________
Nie jesteś tym, kim myślisz, że jesteś - lecz tym, kim się stajesz, gdy myślisz kim jesteś.


22 maja 2010, 10:21
Zobacz profil
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Odpowiedz w wątku   [ Posty: 2082 ]  idź do strony:  Poprzednia strona  1, 2, 3, 4, 5, 6 ... 149  Następna strona

 Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
 Nie możesz odpowiadać w wątkach
 Nie możesz edytować swoich postów
 Nie możesz usuwać swoich postów
 Nie możesz dodawać załączników

Skocz do: