1/ Szef niemieckiego MSZ odrzuca plan Tuska: Żadnych wspólnych zakupów gazu
Jeden z najważniejszych polityków Europy jasno mówi, co myśli o pomyśle unii energetycznej Donalda Tuska. Szef niemieckiego MSZ stwierdza, że nie ma mowy o wspólnych zakupach gazu dla całej Europy.
Minister spraw zagranicznych Niemiec Frank-Walter Steinmeier odrzuca pomysł wspólnych zakupów gazu dla Europy. Szef niemieckiej dyplomacji powiedział w Berlinie, że zamiast tego trzeba udoskonalać energetyczny rynek wewnętrzny wspólnoty. Kiedy mówię o unii energetycznej, to nie mam na myśli powrotu do gospodarki państwowej, ani tworzenia zakupowych karteli, jak niektórzy to sobie wyobrażają - powiedział niemiecki minister.
Jak dodał, zamiast tego potrzebna jest rozbudowa europejskiej sieci gazociągów, aby dokończyć budowę energetycznego rynku wewnętrznego. Pomysł wspólnych zakupów gazu dla Europy jest jednym z elementów projektu unii energetycznej forsowanej w krajach zachodnich przez premiera Donalda Tuska.
2/ Czesi zablokują plan Tuska? Praga odrzuca unię energetyczną
Czesi mówią zdecydowane "nie" planowi Unii Energetycznej. Ich zdaniem, pomysł Donalda Tuska ma służyć tylko Polsce. Do tego Praga nie wierzy, że wspólne zakupy obniżą ceny gazu.
Czesi nie będą popierać polskiej propozycji utworzenia Europejskiej Unii Gazowej. Informację tę podało Czeskie Radio powołując się na źródła w Brukseli. Propozycję zgłosił premier Donald Tusk. Polega ona na tym, że kraje europejskie wspólnie kupowałyby gaz ziemny od Rosji. Według informacji podanych przez Czeskie Radio rząd w Pradze opowiada się za ścisłą współpracą w tej dziedzinie jednak ma kilka zastrzeżeń.
Twierdzi na przykład, że w Czechach handlem i dystrybucją gazu zajmują się spółki prywatne. Czescy politycy wskazują też na to, że wspólne zakupy nie zagwarantują niższych cen. Nie zgadzają się też z propozycją wspólnego inwestowania w duże podziemne zbiorniki tego surowca. Czesi zarzucają również polskiej stronie, że przedkładając projekt jednocześnie chce bronić wydobycia węgla. Dlatego - jak podało Czeskie Radio - Czechy nie zgadzają się z polską tezą, że węgiel jest czystym źródłem energii.
Co ukrywa Rafał Dutkiewicz? Coraz więcej pytań wokół wypadku spowodowanego przez prezydenta Wrocławia
Fot. YouTube
Prezydent Wrocławia Rafał Dutkiewicz ponad miesiąc temu (15 kwietnia) zderzył się z tramwajem. Policja uznała zdarzenie za kolizję, a media powtarzały informację, że nikt nie ucierpiał. Mimo to, motorniczy, u którego stwierdzono skręcenie kręgosłupa szyjnego, do dziś przebywa na zwolnieniu lekarskim. Do tego samego szpitala trafił także prezydent Dutkiewicz, który przeszedł poważną operację ortopedyczną i jest rehabilitowany. On także przebywa na zwolnieniu. Skąd więc informacja, tak uparcie podtrzymywana przez ratusz, że w zdarzeniu „nikt nie ucierpiał”? Co chce zatuszować prezydent Wrocławia?
Sprawą zajęli się dziennikarze „Gazety Wrocławskiej”. Według nich sprawa jest znacznie bardziej tajemnicza, a magistrat w dziwny sposób próbuje uznać sprawę za niebyłą. Urzędnicy kryją Rafała Dutkiewicza. Trudno się dziwić, jeśli przywoła się w pamięci jego wystąpienie podczas niechlubnego wykładu Zygmunta Baumana, gdzie Dutkiewicz zamanifestował swoją władzę.
W sprawie wypadku z 15 kwietnia aż roi się od wątpliwości. O świcie, kilka minut po 6. rano, czarny służbowy nissan pathfinder Dutkiewicza złamał przepisy ruchu drogowego i wjechał prosto pod tramwaj linii „17”. Motorniczy nie miał żadnych szans na reakcję. Do dziś nie może dojść do siebie. Policja zbanalizowała sprawę i nie powołała nawet biegłego. Urzędnicy odsyłają dziennikarzy z kwitkiem. Ci jednak formułują coraz bardziej niepokojące pytania.
Dlaczego prezydent jechał sam służbowym samochodem? Dlaczego nie było auta z kierowcą? Jak często korzystał z czarnego pathfindera? Dokąd i po co nim jeździł? Jak rozliczał wyjazdy? Czy to prawda, że auto było na wyposażeniu Centrum Zarządzania Kryzysowego?
— pytali dziennikarze „Gazety Wrocławskiej” w magistracie. Odpowiedzi nie otrzymali. Chcieli poznać szczegóły przetargu na samochód z grudnia 2011 roku, ale dostali jedynie zapewnienie, że wszystko przebiegło zgodnie z procedurami a urząd jest w posiadaniu pełni dokumentacji, której nie udostępni. Rzecznik Arkadiusz Filipowski stwierdził jednocześnie, że:
Zasady użytkowania samochodu służbowego przez prezydenta miasta są adekwatne do tych, które regulują korzystanie z samochodów służbowych w innych organach administracji publicznej, np. przez wojewodę dolnośląskiego.
Z nieoficjalnych informacji uzyskanych od pracowników ratusza wiadomo, że Dutkiewicz często korzystał z nissana i nie jest zbyt dobrym kierowcą. Co jednak robił o 6 rano w miejscu, w którym doszło do zdarzenia? Podobno jechał przez Ostrów Tumski. Czy był w samochodzie sam? Magistrat twierdzi, że tak, ale nie chce udostępnić zdjęć z monitoringu. Co robił Dutkiewicz na Ostrowie Tumskim o 6 rano? Rzekomo „chciał odwiedzić kardynała Henryka Gulbinowicza z wielkanocnymi życzeniami. To miała być niespodzianka. W ostatniej chwili zorientował się, że 6 rano to za wcześnie na odwiedziny” – pisze „GW”. Dziennikarze nie odpuszczają. Skierowali do ratusza kolejne pytania, które zakończyli jednym: „Macie w tej sprawie coś do ukrycia?”. Nadal czekają na odpowiedź.
Wiceprezes Gazpromu o Tusku: Mówi, jakby się z choinki urwał
Tak dużo zrobił dla naszej współpracy, a teraz ni z tego, ni z owego, jakby z choinki się urwał - tak Aleksander Miedwiediew, wiceprezes Gazpromu, skomentował starania Donalda Tuska o zawiązanie unii energetycznej i wspólnym kupowaniu gazu przez kraje europejskiej. (...) http://wiadomosci.dziennik.pl/swiat/art ... cznej.html
Czyżby Bartoszewski pracował wtedy jako konfident? agent? kolaborant? podejrzane fakty, przemilczane sprawy, relacje świadków, historie jego znajomych i ich rodzin...
Ogólnie dostępne materiały na temat Pana Bartoszewskiego to w ogromnej większości wywiady z nim samym bądź wspomnienia własne. Testis unus, testis nullus – jeden świadek, żaden świadek – jak głosi maksyma rzymskiego prawa. Na tej stronie znajdziesz inne relacje.
Pojawia się sporo gróźb pod adresem tej strony, dlatego warto zrobić mirror, prawdopodobnie strona ta wkrótce zniknie. Poniższy tekst jest kompilacją rozmaitych informacji. Wszystkie informacje jakie tutaj znajdziesz pochodzą z innych stron, głównie blogów i komentarzy. Przedstawiane informacje wydają się nieprawdopodobne dlatego polecam samodzielne googlowanie i weryfikowanie według własnego uznania. Fakt, że informacje gdzieś się pojawiają nie znaczy, że są prawdziwe. Jeśli potrafisz przytoczyć informacje jakich tutaj nie ma lub widzisz ewidentne nieprawdziwe informacje - zostaw komentarz, podaj argumenty. Pamiętaj! Ten tekst to tylko kompilacja różnych informacji, z pewnością znajdą się więc tutaj jakieś błędy.
Proszę o niewykorzystywanie strony jako źródła. Źródła informacji jakie tutaj się pojawiają znajdziesz bez problemu gdzie indziej, zacznij od linków na tej stronie.
Według encyklopedycznej wiedzy to autorytet. Urodzony 19 lutego 1922 w Warszawie jest znanym polskim politykiem, dziennikarzem, pisarzem, działaczem społeczny i historykiem. Kawaler Orderu Orła Białego, honorowy obywatel państwa Izrael.
Więzień Auschwitz, żołnierz Armii Krajowej, działacz Polskiego Państwa Podziemnego, uczestnik powstania warszawskiego. Dwukrotnie minister spraw zagranicznych, senator IV kadencji, sekretarz stanu w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów w rządzie Donalda Tuska.
Więzień Auschwitz Gdy wybuchła wojna Władysław Bartoszewski miał 17 lat. 19 września 1940 został zatrzymany na Żoliborzu w masowej obławie zorganizowanej przez hitlerowców. Przypadkowo dostał się do Oświęcimia, był w tym samym transporcie co Witold Pilecki.
Od nocy 21/22 września 1940 roku obaj stali się więźniami niemieckiego obozu koncentracyjnego Auschwitz-Birkenau (Konzentrazionlager Auschwitz I, numer obozowy 4427, natomiast Witold Pilecki, który do obozy poszedł z własnej woli miał nr 4859) Bartoszewskiego zwolniono z Oświęcimia po kilku miesiącach - 8 kwietnia 1941, co było wydarzeniem niespotykanym. Natomiast Pilecki dopiero po ponad 2 latach... 27 kwietnia 1943 zdecydował się na ucieczkę z obozu.... Dlaczego wspominanie o Witoldzie Pileckim w tej części historii jest istotnie? - o tym kilka akapitów dalej.
Według Bartoszewskiego zwolnienie zawdzięcza przyjaciołom z Polskiego Czerwonego Krzyża oficjalnym powodem był zły stan zdrowia. Nieoficjalnie zwolnienie przypisywano stawiennictwu siostry Bartoszewskiego, która kolaborowała z Niemcami, nawet wyszła za mąż za SSmana. Jednak według relacji prof. Miry Modelskiej-Creech z Georgetown University w Waszyngtonie, pracownika administracji białego domu, istnieje świadek, który przeżył Oświęcim i twierdzi, że Bartoszewski był kolaborantem. Świadek opowiadał, że spotkał się z Bartoszewskim w Oświęcimu, znał m.in., szczegóły na temat wykształcenia Bartoszewskiego. Twierdził, że za sprawą Bartoszewskiego i 14 innych donosicieli, którzy opuścili Oświęcim (notabene pociągiem pierwszej klasy) zlikwidowano 21 wysokich rangą Akowców. Ów świadek jest przekonany, że Bartoszewski był konfidentem. http://www.youtube.com/watch?v=w91VGIYqmbI
Nikogo nie zwalniano z Auschwitz, przynajmniej nie uczciwych ludzi, co innego kolaboranci... Tłumaczenie, że go zwolnili ze względów zdrowotnych wydaje się co najmniej podejrzane. Mimo tego obdarzono go zaufaniem w organizacji katolickiej FOP - Front Odrodzenia Polski, związanym ze Stronnictwem Pracy, a kierowanym przez pisarkę Zofię Kossak Szczucką. Bartoszewski niemal natychmiastowo po wyjściu z Oświęcimia został wzięty do struktur konspiracyjnych. Jest to sytuacja nie do pomyślenia, taki człowiek był zbyt podejrzany, tacy ludzi mogli być pod obserwacja, dla konspiracji to zbyt duże ryzyko... Bartoszewski prawdopodobnie albo zataił ten niewygodny fakt, albo został wciągnięty do konspiracji z pomocą niemieckiej agentury. http://www.auschwitz.webd.pl/forum/viewtopic.php?t=249 http://041940.pl/archives/category/uncategorized
Wystarczy poczytać raporty Pileckiego, żeby wiedzieć, że zwolnienia polskich więźniów się zdarzały i niekoniecznie musieli to być kolaboranci, bo np. za pośrednictwem jednego z takich zwolnionych rotmistrz przekazywał informację do Warszawy. Nie jest tajemnicą, że władze okupacyjne były podatne na gigantyczną korupcję i dobrą łapówką można było ocalić życie.
Według wersji przytaczanej przez przewodników w obozie Auschwitz, Bartoszewski miał kartę pracy PCK, jego matka pracowała w PCK i zrobiła z niego pracownika czerwonego krzyża. Rodzicie prawdopodobnie wręczyli łapówki Niemcom dzięki którym został wezwany przed komisję lekarską. Przed komisją za namową polskiego lekarza, zamaskował swoje rany i udawał, że jest zdrowy (inaczej nie wypuściliby go, jako żyjącego "dowodu" na mordercze warunki w obozie). Podpisał oświadczenie, że nie ma zastrzeżeń do pobytu w KL Auschwitz i po prostu wyszedł... http://www.polandpolska.org/dokumenty/w ... itolda.htm
Bartoszewski na tle obozu koncentracyjnego (prawdopodobnie Auschwitz) oraz na Pawiaku
W tamtym czasie niemiecka agentura była niezwykle rozwiniętą. Dzisiaj milczy się o tej niechlubnej przeszłości hasło "banda Ganzweicha", "Grupa 13" - "trzynastka", „Pierwsza pomoc”, "Żydowskie Pogotowie Ratunkowe" nikomu nic nie mówi podobnie jak ŻGW! dla której pracowały tysiące żydowskich agentów. Żagiew czyli Żydowska Gwardia Wolności działała nie tylko w getcie warszawskim, a w całej Warszawie. Służyła do infiltrowania żydowskich i polskich organizacji podziemnych, w tym niosących pomoc Żydom. Niemcy wyposażali swoich żydowskich agentów także w broń! Agenci mieli za zadanie udawać, że szukają pomocy, a gdy znaleźli Polaków którzy im ją zaoferowali po prostu donosili na nich skazując ich i tym samym często ich rodziny na śmierć. Trudniących się tym zajęciem Żydów polskie państwo podziemne starało się zabijać i bynajmniej nie był to wyraz antysemityzmu. ŻGW zajmowało się również przemytem żywności do getta starając się przejąć całkowitą kontrolę nad kanałami przerzutowymi, co czyni tą organizację pośrednio odpowiedzialną za śmierć głodową swoich rodaków. ŻGW zajmowała się także szmalcownictwem tropiąc i wydając Niemcom Żydów ukrywających się w tzw. aryjskiej części Warszawy. Skala zjawiska była porażająca, podobnych organizacji działało wiele, równolegle, w niemal każdym większym mieście. Nawet w Berlinie - słynna grupa informatorów Stelli Kuebler-Goldschlag (której notabene opłacała się kolaboracja - żyje do dziś). Jednak największe znaczenie miały Judenraty, bez nich holocaust po prostu nie udałby się, Judenraty wyjątkowo gorliwie pomagały Niemcom mordować własny naród (http://chodakiewicz.salon24.pl/81001,lo ... ow-gestapohttp://pokazywarka.pl/judenraty/ ) W ostatecznym rozrachunku to właśnie Żydzi byli największymi pomocnikami Hitlera i w największym stopniu przyczynili się do swojej zagłady. Fakty są niewygodne dlatego wciąż pompuje się "Polaka antysemitę" zasłonę dymną dla żydowskich zbrodni. Należy mówić nawet o niewygodnych kwestiach, tak samo jak należy mówić o przypadkach Polaków - agentów, których w wielomilionowym narodzie trochę się znalazło. Jednak Polskie władze nigdy nie współpracowały z Niemcami, a Polaków- szmalcowników skazywano w imieniu RP na śmierć. To wielka i zasadnicza różnica między postawą Polaków, a postawą innych narodów, których władze oficjalnie współpracowały z okupantem i wydawały im swoich obywateli. O roli, znaczeniu i skali niemieckiej żydowskiej agentury dzisiaj nie pamięta się. Ciekawym skali zjawiska polecam pogooglać nazwiska szefów bardziej znanych siatek żydowskich kolaborantów - m.in. Maurycy Diamant, Julian Appel, Aleksander Förster, Grysza Zełkowicz, Szamaj Grajer, Leon (Lejb) Skosowski („Lonek”), Abraham Gancwajch, Dawid Sternfeld, Kenigl, „kapitan” Lontski, Ganzweich, Kuebler-Goldschlag, Paweł Włodawski, Hermanowski i żona jego Wanda Mostowicz, Lola Kochman, Zuzanna Gińczank, Wilson ps. Stekier, Stanisława Lepianka, Fijałkowski Władysław, Rajchman ("Romanowski") itd.
Nie tylko tysiące Żydów - niemieckich agentów skutecznie niszczyło wizerunek Polaków podczas II wś. Niemal każdy Żyd, który bogacił się kosztem swoim braci robił poprzez podsycanie strachu przed Polakami-antysemitami. Co ciekawe, wbrew pozorom można odnaleźć tysiące przypadków, znanych, czynnych przedwojennych Polaków- antysemitów, którzy w czasie wojny ratowali życie Żydów ryzykując własne. Czy jakiś Żyd zdobył się na coś takiego? To nie jest pytanie retoryczne, niestety trudno tutaj o jakąkolwiek konkretną odpowiedź. Polak antysemita nie kupował u Żyda, pisał antysemickie teksty, nawoływał innych do bojkotu tego co żydowskie jednak nigdy nie był mordercą na jakiego się go GENERALNIE kreuje. To jest zasadnicza różnica. Można było być dobrym Polakiem katolikiem i antysemitą jednocześnie. Polakom mogła nie podobać się niesamowita nad reprezentacja Żydów w wielu zawodach, a szczególnie na studiach... I próbowali działać gdyż nie chcieli aby 90% elity tego kraju było Żydami. Ich działa m.in. getto ławkowe w konsekwencji uratowało życie tysiącom Żydów, gdyż wielu nie mogąc studiować w Polsce wojnę spędzili studiując za granicą... Wracając do strachu przed Polakami - co sprytniejsi Żydzi bardzo często napadali innych Żydów "na Polaka" - często sami udawali Polaków lub udawali bandy współpracujące z Polakami, chociaż niewykluczone, że czasami współpracowali z Polakami - szmalcownikami. Żydowskość w tym czasie nie zawsze była kwestią jednoznaczną, przechrzty, małżeństwa mieszane, wielu Żydów miało blond włosy, niebieskie czy zielone oczy. Granica się zacierała. Jest wiele historii gdy Polacy, mieszkańcy małych miasteczek zbiorowo ratowali Żydów zintegrowanych z polakami z rąk innych Żydów katów, żydowskiej policji czy Niemców... - ratowali tych, którzy opowiedzieli się za polskością - zostali katolikami i zintegrowali się z polską kulturą. Zrobili to co każdy mieszkaniec każdego kraju robić powinien aby dany kraj mógł nadal trwać - obywatele nie mogą się całkowicie izolować w swoich grupach. Żydzi często popadali w paranoję strachu, a wielu tą paranoję podsycało. Wokół polaków narosło przez to wiele negatywnych mitów i stereotypów, które naprawdę nigdy nie były rozsądnie uzasadnione. Na podstawie nielicznych wyjątków zbudowano negatywny obraz polaka-antysemity, który w czasie wojny donosił i mordował Żydów.
Wciąż powstają nieuprawnione legendy, książki, ostatnio nawet filmy o Żydach bohatersko walczących z Niemcami. Jednak historia nie zna takich przypadków, z polskich bandytów żydowskiego pochodzenia robi się bohaterów (Film "Opór" z Craigiem o braciach Bielskich - bandytach, którzy rabując i gwałcąc zamordowali ponad setkę polaków w tym kobiety i dzieci), albo po prostu ich się wymyśla (Film "Bękarty wojny", "Inglourious Basterds" w którym bohaterscy Żydzi z pasją zabijają Niemców w tym samego Hitlera). Powstanie w Warszawskim Getcie jest słynniejsze, lepiej upamiętnione od powstania Warszawskiego.W getcie Żydzi wskutek długich walk zabili dosłownie kilkunastu Niemców (głównie przypadkowo), a ich walka nie miała już żadnego znaczenia, Polacy zabili TYSIĄC razy więcej Niemców, a dokładnie kilkanaście tysięcy świetnie uzbrojonych hitlerowskich żołnierzy i to z nadzieją wyzwolenia Warszawy i zakończenie wojny, niezależnie od porażki, błędów tego okresu, powstanie to zasługuje na pamięć co najmniej taką jaką obdarza się beznadziejne powstanie w Getcie. Bartoszewski zawodowo zajmuję się wypatrzeniem historii i mieszaniem ludziom w głowach, znane są jego słynne słowa o tym, że podczas II wojny światowej bardziej bał się Polaków niż Niemców. Słowa te potwierdzał wielokrotnie. Władysław Bartoszewski nie neguje kłamliwych i szkodliwych dla Polski i Polaków tez Książki Jana T. Grossa "Złote żniwa". Lub neguje je na swój sposób np. stwierdzając, że "to bezwstydne bogacenie się Polaków nie miało rasistowskiego tła". Dając do zrozumienia, że rzeczywiście generalnie Polacy masowo mordowali, donosili na żydów, usługiwali Niemcom aby zagarnąć żydowskie majątki jednak wcale nie tylko z powodu antysemityzmu lecz zwykłej chciwości. Jaka to piękna obrona... Niszczy się więc pamięć o dobrych faktach chociażby o fakcie, że setki tysięcy polaków uratowało niemal pół miliona Żydów wspomina się jak najmniej, tak samo jak nie wspomina się o ofiarach żydowskiej agentury, polakach, którzy oddali życie za Żydów, nierzadko całych rodzinach (np. dobrze udokumentowany przypadek rodziny Ulmów) Nie udało się też do dziś udokumentować ani jednej historii odwrotnej tzn. gdy Żydzi ryzykując własnym życiem ratowali polaków.
W tym niszczeniu pamięci niestety pomagał i pomaga Władysław Bartoszewski, który konsekwentnie milczy na pewne tematy, mówiąc na inne, kreując historię pełną zniekształceń, czasem wprost fałszywą. Z jakich powodów?
Powszechnie forsowana jest kuriozalną teza jakoby Polacy byli w jakiejś mierze współodpowiedzialni za Holocaust. Artykuły na ten temat pisał "Die Welt", a Bartoszewski, kombatant Polski Podziemnej, człowiek wielce zasłużony w ratowaniu Żydów (aktywna działalność w "Żegocie"), honorowy obywatel Izraela, poważany również przez Niemców, z własnej inicjatywy i woli przyznaje, że powyższa teza znajduje uzasadnienie w jego poglądach.
Żołnierz Armii Krajowej, działacz Polskiego Państwa Podziemnego, uczestnik powstania warszawskiego W Powstaniu Warszawskim właściwie statystował. Był noszowym, a w 1944 tylko adiutantem. Był uczestnikiem, ale że "bronił stolicy" to za dużo powiedziane. Takich jak on pomocników AK walczącej było dziesiątki tysięcy. W boju się nie wykazał. Wiele opowieści z tego okresu jego życia okazało się kłamliwych. Na jednym ze spotkań pytano go gdzie dokładnie brał udział w Powstaniu i czy mógłby podać jakiś oddział, nazwiska, wydarzenia itd. Niestety tylko zakłopotanie i mętne wyjaśnienia. W żadnej dokumentacji nie ma jego nazwiska czy pseudonimu. Wygląda na to, że jego przyszłość jest jednym z mitów III RP, który trzeba odkłamać.
Po wojnie pracował jako dziennikarz. Siedział kilka lat za AK, choć działał w Delegaturze Rządu - a nie AK, która była jednakowo źle widziana przez żydowskie UB. Później dużo pisał w masońsko-prosyjonistycznym krakowskim Tygodniku Powszechnym (dlatego też tygodnik ten dezawuował J. Em. Ks. Prymas Wyszyński).
Milczał o Zofi Kossak Szczuckiej i Irenie Sendlerowej Zofia Kossak była założycielką "Żegoty" organizacji pomagającej i ratującej Żydów. Stała na czele Frontu Odrodzenia Polski, tajnej organizacji katolickiej, będącej kontynuacją przedwojennej Akcji Katolickiej. Współpracowała też z polityczno-wojskową katolicką organizacją podziemną Unia. Bartoszewski – wówczas osiemnastoletni – był tylko małym trybikiem w tej organizacji. Ze swymi rewelacjami czekał długo – do śmierci Kossak Szczuckiej i do śmierci jej córki mieszkającej w Szwajcarii (wydala 2 świetne książki o Matce). Dopiero po jej śmierci zaczął przypisywać sobie GŁÓWNĄ ROLĘ!
"Poznałem Zofię Kossak Szczucką, oraz towarzyszącego jej Ojca superiora Kosibowiecza - TJ, w połowie lat 30-tych gdy odwiedzała naszą podchorążówkę (organizacja Żółty Krzyż)". Ona to doceniając w Bartoszewskim zamiłowania dziennikarskie, zaprotegowała go do Władysława Bieńkowskiego, ps. " Wencki" - kierownika Wydziału Społ. w Delegaturze Rządu. Ten z biegiem czasu wciągnął go, zawsze wścibskiego i energicznego, do akcji pomocy Żydom, a wreszcie w 1942/43 do organizacji "Żegota", mając nadzieję, że się dobrze wywiąże z zadań jako pobratymiec krwi. Bartoszewski opiekował się zleconymi mu rodzinami żydowskimi, nosił im pieniądze, zaopatrzenie, lekarstwa, sprowadzał lekarzy do chorujących, zabezpieczał im zmianę mieszkania po dekonspiracji. był małym kółkiem związanym z życiem kilkudziesięciu rodzin, w ramach dużej machiny troszczącej się o życie dziesiątków tysięcy. Miał skromną rolę związaną z wiekiem. Dopiero po wojnie działalność Bartoszewskiego nabrała dużego rozpędu, zakresu, zaczął sobie przypisywać prawie główną rolę w tym Wydziale, kierowanym przez Bieńkowskiego -" Wenckiego". To mu udało się przeprowadzić, gdyż Bieńkowski musiał zniknąć, ukrywał się, a Bartoszewski "roztropnie" o nim nie wspominał, choć miał takie okazje gdy pracował w tyg. "Stolica", bo on tam sobie wyrabiał markę, więc przemilczał Bieńkowski a wpisywał siebie. I tak powstał bohater.
Działacze Żegoty w kwietniu 1946.
Gdyby Bartoszewski był osobą przyzwoitą, to świat od niego, a nie od amerykańskich dziewcząt dowiedziałby się o Irenie Sendlerowej. Postać Zofii Kossak-Szczuckiej też nie znalazła swojego popularyzatora. Dziś to nazwisko nic nie mówi młodemu pokoleniu,? a o Bartoszewskim, choć był tylko pomocnikiem obu Pań, słyszeli wszyscy.
W 1955 zwolniony z więzienia z powodu złego stanu zdrowia (!!!), zaraz po zwolnieniu sąd Wojskowy umorzył postępowanie wobec niego ponieważ z działalności w AK ujawnił się w 1945 r. 10.01... W związku z tym w 1959 komunistyczny stalinowski sąd wojskowy przyznaje Bartoszewskiemu odszkodowanie za straty moralne... Dzisiaj wiezionym uczestnikom niepodległościowego podziemia trudno dostać odszkodowanie za utratę zdrowia, a co dopiero za "straty moralne"! Co innego za Stalina... http://katalog.bip.ipn.gov.pl/showDetai ... aId=6017&;
W latach 1972-73 toczyło się śledztwo Wydziału Śledczego KSMO po doniesieniu W. Bartoszewskiego do Prokuratury Generalnej – sprawa nr repertorium D-59/72 – w związku ze sfałszowaniem jego podpisu. Fałszerstwo było elementem kombinacji operacyjnej SB mającej na celu, za pomocą spreparowanych materiałów, skompromitowanie W. Bartoszewskiego w środowisku dziennikarskim i inteligenckim jako agenta SB i przedstawienie go jako informatora „Radio Wolna Europa”
Figuruje imiennie w sprawie obiektowej krypt. „Misiek” („Alfa”) (nr 3443) zarejestrowanej 28.11.1962 r. przez Wydz. V Dep. II MSW dot. działalności wywiadowczej pracowników ambasady Izraela w Wiedniu na Polskę oraz osób ułatwiających wyjazd repatriantom z ZSRR do Izraela
Wymieniony w sprawie obiektowej Wydz. IV Dep. II MSW z uwagi na stałe kontakty z ambasadą Izraela w okresie konfliktu izraelsko-arabskiego. Materiały zarchiwizowano pod sygn. 1158/IV-35 w Biurze "C" MSW.
Bartoszewski nie jest i nigdy nie był profesorem Gdy jeden z internatów zapytał o ten tytuł Niemieckie MSZ, które prezentowało go na ich stronach, natychmiast poprawiono błąd. Niemieckie ministerstwo spraw zagranicznych usunęło tytuł profesora dla Władysława Bartoszewskiego ponieważ go nie posiada. Bartoszewski ma wykształcenie średnie, gdyż skreślono go z listy studentów w 1962 r. ? na UW. Biografię ma bogatą (podane przez niego fakty nie do sprawdzenia) ale wykształcenie średnie. Jednym słowem przez wiele lat wprowadzano ludzi w błąd uznając tytuł profesora Bartoszewskiemu
Najpierw była wojna (Bartoszewski zrobił maturę w 1939 r., potem studiował polonistykę na tajnym Wydziale Filologicznym UW - po wojnie reżim PRL robił, co mógł by uniemożliwić mu dokończenie tych studiów ("Złożył na ręce profesora Juliana Krzyżanowskiego pracę magisterską, jednak decyzją rektora UW Stanisława Turskiego został w październiku 1962 skreślony z listy studentów." pl.wikipedia.org/wiki/W%C5%82adys%C5%82aw_Bartoszewski )
Bartoszewski formalnie nie ma nawet tytułu magistra!.
Regionalny rząd bawarski nadał mu stopień "profesora wizytującego", ale na jakiej podstawie?
"Profesor wizytujący (z ang. visiting professor lub sessional instructor) – stanowisko na uczelni przewidziane dla pracownika naukowego lub naukowo-dydaktycznego, który posiada stopień naukowy doktora habilitowanego lub tytuł naukowy profesora i jest na stałe pracownikiem innej uczelni. Ustawodawca polski dopuszcza zatrudnienie na stanowisku profesora wizytującego osoby, która posiada tylko stopień naukowy doktora oraz znaczne i twórcze osiągnięcia w pracy naukowej, jednak tylko na podstawie umowy o pracę. Powyższe obostrzenia nie dotyczą obcokrajowców, którzy mogą być zatrudniani na stanowisku profesora wizytującego, gdy posiadają doktorat.
W Krakowie był uznawany za wielkiego żydowskiego bohatera, ułatwiono mu wykłady na KUL, choć przy wątpliwej maturze okupacyjnej (czy małej maturze) i 3 dr. h.c. nie mając wyższych studiów, kreowano go na "profesora", ale nie ma tego tytułu, http://www.youtube.com/watch?gl=DE&hl=de&v=SSd2J697Xxo
Notabene: Bartoszewski zna tylko język niemiecki i musiał korzystać z pomocy tłumaczy języka angielskiego jako minister spraw zagranicznych! Dla porównania Fotyga (z której robiono w mediach "słusznych" kompletną idiotkę) biegle włada angielskim - a także rosyjskim i w stanie wojennym utrzymywała się ucząc tych dwóch języków (i jest magistrem ekonomii - specjalność: handel zagraniczny na Uniw. Gdańskim - ukończyła też Duńską Szkołę Administracji Publicznej, dochodzą liczne staże i szkolenia m.in. w USA oraz Europejskim Banku Odbudowy i Rozwoju...).
Witold Pilecki był żołnierzem AK i współzałożycielem Tajnej Armii Polskiej, był dobrowolnym więźniem Auschwitz-Birkenau, organizatorem potężnego ruchu oporu w obozie i autorem pierwszych na świecie raportów o Holokauście, tzw. Raportów Pileckiego, które spisał po ucieczce z Auschwitz.
Pilecki do Auschwitz pojechał w tym samym transporcie co Bartoszewski. W tym samym czasie w Auschwitz był też Cyrankiewicz. Pilecki został zamordowany i skazany na zapomnienie przez komunistów (Cyrankiewicz z racji wysokiej pozycji mógł mu wtedy pomóc ale nie zrobił tego, Bartoszewski zresztą również nie próbował pomagać Pileckiemu, a po jego śmierci przyczynił się do niszczenia pamięć o nim),
Zarówno Cyrankiewicz jak i Pilecki znali się z Auschwitz. Pilecki organizował ruch oporu, to samo podobno robił Cyrankiewicz (lub ukradł Pileckiemu zasługi! wg rodziny Pileckiego Cyrankiewicz miał być konfidentem SS).
Nie są znane dokładne dzieje Bartoszewskiego w Oświęcimiu, nie wiadomo jakie były ich relacje, ale faktem jest, że Bartoszewski został legalnie zwolniony z Auschwitz, tłumaczył się, że dzięki wstawiennictwem przyjaciół z PCK.
Rodzi się pytanie: co zdecydowało aby nie pomóc Pileckiemu uniknąć śmierci (czy nawet pomóc w mordzie sądowym!) a potem dopilnować aby zapomniano o nim na wiele lat?
Bratanek Pileckiego twierdzi, że Cyrankiewicz był konfidentem SS, donoszącym także na członków organizacji wewnątrz Auschwitz podczas rozprawy odczytano list Józefa Cyrankiewicza, w którym ówczesny premier napisał: "Gdyby oskarżony zechciał powoływać się na mnie, na moją znajomość z Oświęcimia, nie może to absolutnie w żadnym wypadku zmniejszyć jego winy i nie może spowodować złagodzenia wyroku. Oskarżony Witold Pilecki jest wrogiem Polski Ludowej, jest bardzo szkodliwą jednostką, dlatego powinien ponieść najwyższy wymiar kary." Andrzej Pilecki: "Były dwie akcje Oświęcimiaków o pomoc do Cyrankiewicza. U Bieruta interweniowali też państwo Newerly, uratowani przez ojca w czasie wojny z getta".
Wszystko bez skutku. Według obowiązującej wersji to nie Pilecki, ale Józef Cyrankiewicz - też więzień KL Auschwitz - był organizatorem obozowego podziemia. Jeszcze w latach 90. jako taki, były PRL-owski premier wyzierał z muzealnej gabloty. O Pileckim nie było ani słowa. Spór - czy Cyrankiewicz przyłożył rękę do śmierci Pileckiego, trwa do dziś. Jedno można powiedzieć na pewno - towarzyszowi obozowej niedoli nie pomógł. Bohater walki o wolną Polskę przez komunistów został uznany za zdrajcę. Jego dobrowolnie pójście do Auschwitz okazało się argumentem przeciw oskarżonemu. Witold Pilecki został stracony 25 maja 1948 r.
Zdjęcie z więzienia - katowni w nowej Polsce...
Po śmierci Pileckiego Bartoszewski znając jego historie nigdy nie pomógł w przywróceniu pamięci o nim, a nawet był przeciwny nadawaniu Orderu Orła Białego. Przyciśnięty do muru tłumaczył się, że pośmiertnie nadawanie takich odznaczeń będzie precedensem do kolejnych kandydatur, chociaż wcześniej pośmiertnie nadawano odznaczenie już wiele razy. Pilecki został jednak odznaczony przez Kaczyńskiego, po czym Bartoszewski odszedł z kapituły. Od tego momentu zaczęły się ataki Bartoszewskiego na PiS, który wcześniej przecież chętnie przyjął funkcję zasiadania w kapitule od Kaczyńskiego.
Dla wielu ludzi to co zrobił Bartoszewski absolutnie zdyskredytowało go, gdyż nie ma takich powodów dla których warto było kontynuować politykę zbrodniarzy komunistycznych dot. rotmistrza Witolda Pileckiego. Być może nie potrafił sie wznieść ponad osobistą niechęć do człowieka, który był o wiele większym bohaterem od niego, i który z jakiś powodów, po spotkaniu go w Auschwitz nim pogardzał.
Wyżej opisaną sprawę zrelacjonowała bratanica generała Maria Fieldorf i Leszek Zachuta w książce pt. "Generał Fieldorf 'Nil'. Fakty, dokumenty, relacje", Warszawa 2007, t. I, s. 850.
"Zgodnie z procedurą wniosek prezydenta powinna zaopiniować kapituła Orderu Orła Białego, w której skład wchodzą prof. Władysław Bartoszewski, prof. Bronisław Geremek, były premier Tadeusz Mazowiecki oraz prof. Krzysztof Skubiszewski. Tym razem jednak kapituły nie zapytano o zdanie. - Prezydent może przyznać order bez tych opinii - wyjaśnia Dąbkowska-Cichocka. - Poza tym nie było czasu. Udało mi się porozmawiać tylko z sekretarzem kapituły prof. Bartoszewskim, który nie odmawiał zasług obu bohaterom, ale był sceptyczny co do przyznania orderu.
Dlaczego? Minister Dąbkowska-Cichocka powiedziała nam, że prof. Bartoszewski obawia się, iż precedensowa decyzja o pośmiertnym odznaczeniu obu bohaterów otworzy możliwość wywierania nacisków w sprawie kolejnych kandydatur" Rzeczpospolita
Prezydent Lech Kaczyński odrzucił te zastrzeżenia. Przy okazji nasuwa się myśl o małości Bartoszewskiego, który sam otrzymawszy taki order, próbował negować jego przyznanie dla osób bardziej od niego zasłużonych dla Polski. Czymże były wojenne zasługi Bartoszewskiego wobec zasług gen. Fieldorfa i rotmistrza Pileckiego?
Sprzeciw Bartoszewskiego wobec orderu dla Pileckiego potwierdza także córka Rotmistrza. "Podczas tego programu córka rotmistrza Pileckiego mówi coś wręcz niewiarygodnego. Otóż, że w dzisiejszej Polsce są osoby – właściwie cała kapituła Orła Białego – które śmiały stwierdzić, że rotmistrz Pilecki jest niegodny uhonorowania najwyższym polskim odznaczeniem państwowym. Jeśli Pilecki nie jest, to któż jest? Poza tym, cóż im ten Pilecki zawinił? Już dawno nie żyje, a więc zaszkodzić im w karierze chyba nie może?"
I to jest dobre pytanie… Zresztą przed emisją tego odcinka „Pod prąd” kilku redaktorów telewizji Puls również nie mogło w to uwierzyć. Prawdopodobnie nie odbyło się to tak, że kapituła się zebrała i wydała taką opinię. Możliwe, że odbyło się to telefonicznie. Ale Pani zapytała dlaczego?
W wywiadzie dla radia Plus m.in. poinformowała, że Witold Pilecki został odznaczony pośmiertnie Orderem Orła Białego. Ale nie obyło się bez komplikacji bowiem trzech z pośród 4 członków kapituły było przeciw, czyli poparli linię Józefa Cyrankiewicza w sprawie rotmistrza Pileckiego a w kapitule wówczas zasiadali: Władysław Bartoszewski, Bronisław Geremek, Tadeusz Mazowiecki i jako przewodniczący Prezydent Lech Kaczyński...
Według relacji bezpośrednio uczestniczącej w tej sprawi córki Pileckiego odbyło się głosowanie, w którym wszyscy członkowie kapituły byli przeciwni (Mazowiecki, Geremek, Bartoszewski!)
Dzieci rotmistrza Pileckiego były i wciąż są prześladowane ze względu na ojca. Zofia Optułowicz: "Po zamordowaniu ojca, mama, jako nauczycielka nie mogła znaleźć pracy w zawodzie. Mnie, jako córkę zdrajcy Polski Ludowej, nie chcieli przyjąć na studia na politechnice. W końcu udało się, ale robili mi tyle utrudnień, że musiałam z nich zrezygnować". Andrzej Pilecki też miał problemy z dostaniem się na studia: "Zaczęło się od tego, że chciałem zrobić kurs szybownictwa w ramach stowarzyszenia »Służba Polsce«. Wszystko szło dobrze, dopóki nie dowiedzieli się, że jestem synem Witolda Pileckiego".
Przez blisko 20 lat w wolnej Polsce rodzina Pileckiego domagała się skazania winnych, protestowała przeciwko utrudnieniom ze strony sądów, nie skazano ludzi odpowiedzialnych za śmierć Pileckiego, a zrehabilitowano go z niemałym trudem..
Obecnie dzieci Pileckiego, a także córka Fieldorfa są nadal prześladowane, w mediach przedstawia się ich przez środowisko salonu (w którym autorytetem jest Bartoszewski) jako oszołomy, antysemitów, ludzi chorych z nienawiści. Przez lata właśnie to środowisko szkodziło tym ludziom, uniemożliwiało przywrócenie pamięci o ich bliskich... Bartoszewski nigdy nie stanął w obronie tych ludzi, wciąż realizuje linię porozumienie, którą wyznacza w Polsce Agora i ITI (czyli także podmioty do niej należące jak michnikowy szmatławiec, Onet, TVN, TVN24 i mnóstwo innych popularnych podmiotów medialnych, którym dają zarabiać wszyscy Polacy, multikina, telewizja cyfrowa czy telewizja na kartę to jak i wiele innych należy do ITI).
Polskie elity, autorytety jak Bartoszewski, Mazowiecki, Geremek, Kwaśniewski przez wiele lat nie tylko konsekwentnie o nim milczeli, ale przejawiali działania przeciwko upamiętnieniu Pileckiego.
Zarówno Bartoszewski, Mazowiecki, jak i Geremek nie mają jakichś szczególnie pięknych życiorysów. Właściwie są one nijakie, a jak się pogrzebie głębiej, to wypada to coraz gorzej. A Pilecki to jeden z polskich bohaterów, którego wielkość jest uznawana wszędzie na świecie. Tak więc ich nowy kolega w kapitule Orła Białego stanowiłby pewien dysonans, nazwijmy go „towarzyskim”.
Podczas uroczystości 60. rocznicy wyzwolenia obozu KL Auschwitz, Aleksander Kwaśniewski wymienił zasłużonych więźniów obozu, do których zaliczył takie nazwiska, jak m.in. Józef Cyrankiewicz, Tadeusz Borowski, Seweryna Szmaglewska, Bronisław Czech, Xawery Dunikowski. Władysław Bartoszewski i innych. Pominął m.in. Witolda Pileckiego i św. Maksymiliana Kolbego.
Tylko dzięki zdecydowanej postawie prezydenta L. Kaczyńskiego uhonorowano pośmiertnie generała Augusta Emila Fieldorfa "Nila" i rotmistrza Witolda Pileckiego. Prawicowe rządy przywróciły tą legendę II wś, zrehabilitowali go, nadali pośmiertne ordery, przez wielu Pilecki uważany jest za największego bohatera II wojny światowej.
Polski polityk, dziennikarz, pisarz, działacz społeczny i historyk. Kawaler Orderu Orła Białego, honorowy obywatel państwa Izrael Milczał w wielu bardzo ważnych dla Polski sprawach, szerzył antypolonizm. Napisał kilka wspomnieniowych książek na tematy okupacyjne, nie zapomniał oczywiście wspominać szerzej o polskim antysemityzmie, szmalcownictwie. Miał posadę ambasadora w Wiedniu, mimo że jest bez kwalifikacji. W Wiedniu znalazł się jako, swój zaufany człowiek, współpracował blisko z wrogiem Polski, opluwaczem, Szymonem Wiesenthalem, dyr. Izraelskiego Ośrodka Dokumentacji (o hańbo - załatwił mu nawet odznaczenie komandorią orderu Odrodzenia Polski -więc order ten zbrukał). Miał odczyty o stosunkach okupacyjnych, tak w Austrii, jak i w Niemczech, wplatał stale nasz antysemityzm, szmalcownictwo, co tam się ogromnie podobało, bo jakoś odciążało Niemców, więc miał dobre publiciti -"profesorskie". Będąc żydowskiego pochodzenia, miał żony Żydówki, syn mieszka w Izraelu. Nic dziwnego, że zażydzona Unia " Wolności", pchała go jako "wielkiego katolika" na ministra spraw zagranicznych u katolika Wałęsy. A nawet mieli bezczelność proponować go jako kandydata na premiera.
Kiedy my otrzeźwiejemy? 10 profesorów KUL zdezawuowało go jako rzekomego naukowca, podkreślili amoralność jego jako katolika, kilka żon, w liście do Biskupa w Essen w XI 1996 r.. List ten był upubliczniony w prasie krajowej, co nie przeszkadza TV tytułować go do teraz profesorem. Jako pupil żydokomuny, dostał od prez. Kwaśniewskiego Order Orła Białego ! Jaka to hańba dla tego Orła. Bartoszewski ma też honorowe obywatelstwo Izraela ." Tadeusz Bednarczyk, Żydzi polscy dzisiaj - książka Tadeusza Bednarczyka, 2001-04-28 Jak wytłumaczyć fakt, że Bartoszewski w swej wciąż nienasyconej pogoni za dowodami uznania z zagranicy (ordery, nagrody etc.) posunął się nawet do przyjęcia medalu upamiętniającego zasługi najgorszego niemieckiego polakożercy lat 20. XX wieku, ministra spraw zagranicznych Niemiec w latach 1923-1929 Gustawa Stresemanna. Przypomnijmy tu, co pisał o Stresemannie były minister spraw zagranicznych Niemiec Joschka Fisher na łamach "michnikowego szmatławca" z 6-7maja 2000 r.: "Celem Stresemanna była bowiem głównie rewizja granic na niekorzyść Polski, której istnienia w formie z 1928 r. nie akceptował ( ) wszelkie starania Francji o 'wschodnie Locarno' udało się Stresemannowi zniweczyć. Polska straciła również najwięcej i to właśnie było celem stresemannowskiej polityki". Fischer pisał również o na wskroś rewizjonistycznym programie Stresemanna, który dążył do zmiany granic wschodnich Niemiec na szkodę Polski. Jego celem było m.in. odzyskanie Gdańska dla Niemiec, przejęcie przez Niemcy "polskiego korytarza" i przesunięcie na korzyść Niemiec granicy z Polską na Górnym Śląsku. Jak z tego wynika, nawet Hitler w 1939 r. miał "skromniejsze" od Stresemanna żądania pod adresem Polski. Nie domagał się zmiany na naszą niekorzyść granicy na Śląsku. http://ludzie.wprost.pl/sylwetka/Wladys ... toszewski/
Jak widać, to wszystko nie przeszkodziło Bartoszewskiemu w przyjęciu w grudniu 1996 r. złotego medalu ku czci zajadłego antypolskiego rewizjonisty. Wręczył mu go uroczyście w Moguncji sam minister spraw zagranicznych RFN Klaus Kinkiel (Por. "Wolny czyni dobro. Laudacja wygłoszona przez ministra spraw zagranicznych RFN Klausa Kinkla 15 listopada 1996 r. w Moguncji z okazji wręczenia profesorowi Władysławowi Bartoszewskiemu złotego medalu Towarzystwa im. Gustawa Stresemanna", "michnikowy szmatławiec" z 5 grudnia 1996 r.). Taki splendor! Czy o przyjęciu medalu ku czci takiego polakożercy zdecydowała nieznająca granic pogoń Bartoszewskiego za zaszczytami, czy też typowa w jego przypadku ignorancja polityka bez wyższych studiów, choć nader chętnie tytułującego się jako profesor! Być może Bartoszewski, zajmujący się przedtem w swych pracach głównie historią po 1939 r., rzeczywiście "nie doczytał", nie poznał faktów o polakożerczych działaniach polityka, którego medalem został uhonorowany. Czy można sobie wyobrazić jednak, że ktoś przyjmujący odznaczenie ku czci jakiejś osoby zaniedbuje poznania podstawowych faktów z jego życia? A w przypadku Stresemanna jego polakożerstwo było cechą podstawową i wręcz przysłowiową. Skrajny filosemityzm Bartoszewskiego negatywnie odbijał się - kosztem Polaków - na jego zachowaniu w roli przewodniczącego Prezydium Międzynarodowej Rady Państwowego Muzeum w Oświęcimiu. To prezydium "wsławiło się" m.in. podjęciem decyzji o usunięciu krzyży w grudniu 1997 r. z terenu byłego KL Auschwitz-Birkenau. Decyzję podejmowano bez wiedzy członków Rady. Potrzebujemy więcej takich patriotów. http://www.obnie.info/Joomla/index.php? ... &Itemid=27
Minister spraw zagranicznych Bartoszewski bez matury i znajomości angielskiego to autorytet, Fotyga świetnie znająca języki ze specjalistycznym wyższym wykształceniem to była idiotka.
Wybory 2010. Bartoszewski: Jeden z kandydatów na prezydenta jest niebezpieczny dla Polski - Jeden z kandydatów na prezydenta jest niebezpieczny dla Polski - mówi reporterowi rynszTOK FM profesor Władysław Bartoszewski. Były minister spraw zagranicznych, który podczas prezentacji honorowego komitetu poparcia marszałka Komorowskiego, mówił, że prezydentem nie może być człowiek, który "ma doświadczenie w hodowli zwierząt futerkowych, a nie ma doświadczeń http://forum.gwno.pl/forum/w,902,1116 ... Jeden_z_ka ndydatow_n_.html?v=2
Pytania do Władysława Bartoszewskiego Władysław Bartoszewski niedawno został określony przez przywódcę Platformy Obywatelskiej Donalda Tuska jako "najlepszy polski życiorys" i jako "najlepsza polska biografia". Tenże pan Tusk już jako premier RP powołał Bartoszewskiego na sekretarza stanu do spraw zagranicznych w kancelarii premiera. W ostatnim czasie nadeszła również wiadomość, że Senat KUL postanowił akurat teraz uhonorować Władysława Bartoszewskiego doktoratem honoris causa, nie bacząc na bezprzykładną serię wyzwisk i obelg, jakimi popisał się pan Bartoszewski w ostatniej kampanii wyborczej. W związku z tymi wszystkimi przedziwnymi uhonorowaniami człowieka, który dawno przestał spełniać wymogi stawiane przed ludźmi o prawdziwym autorytecie, pozwolę sobie wystosować do niego następujących 30 pytań:
- Dlaczego zgodził się Pan na uroczyste wręczenie Panu medalu ku czci największego niemieckiego polakożercy lat dwudziestych Gustawa Stresemanna?
- Dlaczego w 2006 r. jako sekretarz kapituły Orderu Orła Białego sprzeciwił się Pan przyznaniu Orderu Orła Białego (pośmiertnie) generałowi Augustowi E. Fieldorfowi i rotmistrzowi Witoldowi Pileckiemu? Czy można w ogóle porównać Pana zasługi jako kawalera Orła Białego z zasługami dwóch wspomnianych bohaterów?
- Dlaczego, będąc oficjalnym gościem Izraela jako polski minister spraw zagranicznych, milczał Pan jak grób w parlamencie izraelskim w czasie, gdy obrażano Pana kraj, gdy Polaków publicznie nazywano współwinnymi wraz z Niemcami zagłady Żydów (robił to m.in. wiceprzewodniczący parlamentu R. Rivlin)?
- Jeśli nie miał Pan odwagi na publiczną polemikę z antypolskimi oszczerstwami, dlaczego nie wyszedł Pan z sali, jak doradzała Panu większość polskiej delegacji?
- Dlaczego kłamał Pan (w 2000 r.), że Polaków zaatakował w Knesecie tylko "głupi ekstremista"?
- Dlaczego używa Pan bezprawnie tytułu profesora w sytuacji, gdy jest Pan tylko maturzystą, absolwentem gimnazjum? Jak wiadomo, obowiązują twarde reguły: aby zostać profesorem, trzeba mieć magisterium, doktorat i habilitację, a żadnej z tego typu prac Pan nie obronił, nie mówiąc o skończeniu studiów.
- Dlaczego nie zdobył się Pan na publiczne wystąpienie w obronie pamięci słynnej pisarki Zofii Kossak, której Pan tyle zawdzięcza, jak Pan sam wielokrotnie przyznawał?
- Dlaczego zgodził się Pan na zamieszczenie w książce - wywiadzie z Panem - cytatu z kłamliwym twierdzeniem Stefana Niesiołowskiego, że jakoby: "Zapisał (Pan) piękną kartę walki o Polskę z bronią w ręku". W jakim to było oddziale? Przy jakiej ulicy? Jakich ma Pan świadków tej rzekomej walki?
- Dlaczego tak mocno, a kłamliwie, przesadza Pan z eksponowaniem swej roli jako rzekomo jednej z głównych postaci organizujących pomoc dla Żydów w ramach Żegoty w 1942 roku? Miał Pan wtedy tylko 20 lat i był podwładnym faktycznej wielkiej organizatorki pomocy Żydom Zofii Kossak.
- Dlaczego nie zareagował Pan na poturbowanie polskich, katolickich wiernych przez moskiewską milicję?
- Dlaczego nie zrobił Pan nic, aby zaprotestować przeciwko brutalnej obławie policyjnej na 300 Polaków we Frankfurcie nad Odrą, potępionej nawet przez 7 niemieckich posłów?
- Kto upoważnił Pana jako ministra do przepraszania Niemców cytatem z Jana Józefa Lipskiego za przesiedlenie?
- Na jakiej podstawie zaniżył Pan o milion osób - wbrew sprawdzonym naukowo statystykom - liczbę Polaków, ofiar wojny, w swym wystąpieniu w Bundestagu?
- Dlaczego Pan, w latach 60. tak zdecydowanie reagujący na początki fali antypolonizmu, milczy w tej sprawie, gdy fala antypolonizmu jest wielokrotnie większa?
- Dlaczego piętnował Pan w Izraelu antyżydowskich "polskich ciemniaków", a nie wypowiada się Pan na temat skrajnych przejawów żydowskiego antypolonizmu? Dlaczego nie reaguje Pan na coraz silniejszą falę antypolonizmu w niemieckich mediach?
- Dlaczego Pan, były żołnierz AK i Powstania Warszawskiego, nie zareagował na potworne oszczerstwa rzucane na powstanie w artykule Cichego i na AK w tekście Yaffy Eliach?
- Dlaczego nic Pan nie zrobił w celu wystąpienia na arenie międzynarodowej przeciw używaniu oszczerczego nazewnictwa: "polskie obozy zagłady" i "polskie obozy koncentracyjne"? (Zrobił to dopiero kilka lat po Panu minister Adam Daniel Rotfeld).
- Co skusiło Pana, jako 83-letniego staruszka niemającego zielonego pojęcia o lotnictwie, do przyjęcia swoistej synekury, posady prezesa Rady Nadzorczej LOT, znajdującego się skądinąd w bardzo trudnej sytuacji finansowej? Czy w czasie Pana zarządu LOT-em może się Pan pochwalić choć jednym, jedynym posunięciem, które przyczyniło się do poprawy sytuacji finansowej firmy?
- Czy w czasie Pana pierwszego szefowania resortem spraw zagranicznych zrobił Pan w ogóle choć jedną konkretną rzecz dla obrony polskich interesów narodowych w polityce zagranicznej, czy wystarczyło Panu bierne reagowanie na wszelkie przypadki brutalnego dyskryminowania Polaków?
- Dlaczego Pan po tylekroć kłamliwie wychwalał kanclerza Helmuda Kohla znanego z niechęci do Polaków i do uznania granicy na Odrze i Nysie?
- Dlaczego Pan - antykomunista - zgodził się być ministrem w postkomunistycznym rządzie Józefa Oleksego?
- Dlaczego nie zdobył się Pan na publiczne wystąpienie w obronie pamięci słynnej pisarki Zofii Kossak, swojej byłej przełożonej?
- Dlaczego nie zdobył się Pan - "autorytet" w Niemczech i Izraelu - na publiczne potępienie antypolskich oszczerstw najgorszego polakożercy i katolikożercy Jana Tomasza Grossa?
- Czy nie wstydzi się Pan swej decyzji odwołania z funkcji polskiego konsula honorowego wielkiego Polaka Jana Kobylańskiego, tylko dlatego że zaangażował się on w obronę prezesa Kongresu Polonii Amerykańskiej Edwarda Moskala?
- Czy nie wstydzi się Pan, że na stare lata dał się Pan wciągnąć w niegodną Pana siwych włosów kampanię obelg w stylu "dewianci" i "bydło"?
- Czy popierał Pan awansowanie swego syna na pełnomocnika rządu ds. bezpieczeństwa energetycznego w randze ministra w rządzie Marcinkiewicza? Kto pierwszy zachęcił premiera Marcinkiewicza do rozważenia kandydatury Pana syna - pracującego przez wiele lat jako historyk w żydowskim instytucie w Oxfordzie - na to stanowisko, twierdząc, że Pana syn jakoby "od wielu, wielu lat zajmuje się energetyką"?
- Dlaczego dziwnie nie mówi Pan w swoich wywiadach o tym, że Pana syn pracował przez wiele lat w żydowskim instytucie w Oxfordzie i w polsko-żydowskim roczniku "Polin"? Przecież chyba nie było nic wstydliwego w jego pracy?
- Dlaczego Pan nie wpłynął na swego syna, by w 1989 r. nie wydawał jako "Editor" polakożerczej książki Samuela Willenberga "Surviving Treblinka", w której znalazły się m.in. oszczercze twierdzenia, że AK-owcy, uczestnicy Powstania Warszawskiego, mordowali Żydów i gwałcili Żydówki?
- Dlaczego w ostatnich kilkunastu latach milczał Pan, nie protestując publicznie w sprawie oskarżeń przeciw Polakom (m.in. w tak bliskim Panu "Tygodniku Powszechnym"), że radośnie bawili się na karuzeli w pobliżu ruin płonącego warszawskiego getta? Przecież jeszcze w 1985 r. prostował Pan to kłamstwo na łamach paryskich "Zeszytów Historycznych"?
- Dlaczego kłamie Pan w wywiadzie-rzece udzielonym Michałowi Komarowi, jakoby złożył Pan rezygnację po objęciu na KUL funkcji dziekana przez prof. Ryszarda Bendera? W rzeczywistości był Pan podwładnym w jego katedrze aż 11 lat, w tym kilka lat w czasie, gdy był on dziekanem.
Syn Bartoszewskiego dostał pracę w państwowej spółce! Jest WICEPREZESEM. Władysław Teofil Bartoszewski - bo tak nazywa się syn Władysława Bartoszewskiego - został wiceprezesem zarządu. Bartoszewski junior jest z wykształcenia historykiem, był wykładowcą na Oxfordzie, wcześniej pracował m.in. w Credit Suisse i w PGE Domu Maklerskim. Na nowym stanowisku zarobi ok. 25-30 tys. złotych miesięcznie. http://www.se.pl/wydarzenia/kraj/syn-ba ... 99030.html
Przepiękny życiorys i nieprawdopodobna kariera naukowa – narodziny i trwanie autorytetu
Bardzo proszę o uważną lekturę, cztery strony to sporo jak na realia, w których rzecz publikuję, ale obiecuję, że warto, obojętnie z jakim poglądem Czytelnik zabierze się do lektury obiecuję, że warto. W ostatnim tekście dość bezczelnie przyznałem się do traktowania pewnych spraw po łepkach, tym razem przykładam się do zajęcia. Trwa dość ożywiona polemika na temat wywiadu Bartoszewskiego udzielonego „Die Welt”, ostatnio było nudno i jakby coś przyśpiesza. Ukrywać nie będę, że mnie kusi zajęcie politycznego stanowiska, ale musiałbym znów dyskutować z takimi propagandowymi najemnikami jak Nałęcz albo tłumaczyć się ze wspierania, tym razem młodszego pokolenia Kaczyńskich, które to pokolenie w moim najgłębszym przekonaniu napisało rzecz tak oczywistą, że nie miało szans „uskrzydlić się ignorancją”. Odpuszczam sobie polityczne stanowiska i przechodzę do czegoś co mnie fascynuje znacznie bardziej i czym od dłuższego czasu zajmuję się na poważnie. Przechodzę do literatury, ponieważ jestem piszący, zajmuje mnie niezwykle portret psychologiczny bohatera i to najczęściej jest moim pierwszym krokiem przy zasiadaniu do klawiatury, a następnie interesuje mnie niebanalna historia bohatera. Gdy popatrzeć na Bartoszewskiego okiem pisarza jego portret psychologiczny i niebanalna historia życia wręcz poraża nagromadzeniem niezwykłych epizodów, z których dotąd nie zdawałem sobie sprawy. Jak każdy uczeń byłem katowany setkami, tysiącami, setkami tysięcy trupów bezładnie spychanych do dołów z wapnem albo wkładanych na ruszt. Ten obraz śni mi się po nocach z czasów szkolnych i obraz drugi, co tu dużo mówić równie schematyczny, a mianowicie sadystyczna twarz Niemca w mundurze, najgorszy był ten z trupią czaszką. Niemiecki żołnierz i owczarek niemiecki przy niemieckim żołnierzu. Istnieje wiele opracowań, wiele osobistych zapisów i wiele literatury gdzie pojawia się powtarzalny schemat zachowań byłych więźniów Auschwitz. Trauma wywołana u tych ludzi doprowadzała do machinalnych reakcji na widok niemieckiego munduru, dymiącego komina, owczarka niemieckiego, a nawet towarowych wagonów. Ze wszystkich traumatycznych skojarzeń oczywiście na pierwszym miejscu był niemiecki mundur. Nie twierdzę, że nie ma takiego przypadku, ale choćbym nie wiem jak prężył łeb, nie przypomnę sobie takiego opisu, w którym były więzień Auschwitz bez strachu przyglądał się niemieckim mundurom i mam na myśli czasy po wojnie, kiedy te mundury były pokazywane na filmach, zdjęciach albo kojarzyły się ze współczesnymi mundurami niemieckich służb.
Bartoszewski pod tym względem jest więcej niż fenomenem. Po tym jak widział te wszystkie mrożące krew w żyłach sceny, po tym jak słyszał szczekanie psów, skwierczenie ciał, jęk umierających z głodu, orkiestrę przygrywającą masowej zbrodni i ten charakterystyczny metaliczno-chropowaty język niemiecki, w dodatku dozbrojony w żołnierski krzyk, z niesamowitym spokojem i pewnością tego co mówi, stwierdza, że nie bał się Niemców. Bartoszewski jest jedynym znanym mi byłym więźniem Auschwitz, który w ten sposób reagował na Niemców i to w parę chwil od zwolnienia z piekła zarządzanego przez Niemców i działo się to w czasie wojny, a więc ciągłego, realnego zagrożenia. Niesamowita postać gdy ją mierzyć kategoriami literackimi, niesamowity portret psychologiczny człowieka, sądzę, że dla niejednego psychologa byłby prawdziwym fenomenem, człowiek o tak silnym mechanizmie obronnym to zjawiskowy człowiek. Istnieje wprawdzie coś takiego jak syndrom sztokholmski, ale ten się objawia raczej po tym jak mija zagrożenie, nie w warunkach realnego powrotu do piekła. Niewiarygodne, niemniej jeśli tak twierdzi Bartoszewski, szanując jego ciężkie doświadczenia nie mam powodu mu nie wierzyć. Przyjmuję do wiadomości, że tak właśnie czuł, nie bał się Niemców w mundurach, tylko Polaków w cywilu, bo już z Polakami w mundurach współpracował. Tyle, że to nie koniec. Dalej Bartoszewski mówi, że jednak się boi, ale boi się Polaków tych co spotyka w sklepie i na ulicy, a tacy jeśli byli w Auschwitz, byli więźniami z łapanek. Tutaj zaczyna się prawdziwa gratka dla człowieka, który stara się przelać myśli na słowa.
Bartoszewski nie boi się oprawców, natomiast boi się potencjalnych ofiar. Dlaczego? W banalnym wytłumaczeniu i do tego podłym, należałoby stwierdzić, że to jest klasyczne zachowanie człowieka, który zdradził. Tak się zachowują ludzie, którzy zdradzają albo czują, że ktoś ich może podejrzewać o zdradę. Czy Bartoszewski zdradził i kogo zdradził, nie wiem, natomiast mogę na moment wejść w jego skórę i wówczas doskonale rozumiem ukierunkowane lęki. Człowiek, którego Niemcy po kilku miesiącach zwalniają z Auschwitz (22 września 1940 do 8 kwietnia 1941), musiał budzić w ogarniętej wojną Warszawie powszechne zdziwienie, z tym, że wówczas nie było czasu na zdziwienie, wtedy takich ludzi się po prostu bano i podejrzewano o najgorsze. W Polsce często się mówi, że ktoś przeżył Auschwitz, w przypadku Bartoszewskiego jest to taka sama prawda jak jego tytuł naukowy. Bartoszewski nie przeżył Auschwitz, Bartoszewski został z Auschwitz zwolniony, co jest rzeczą niebywałą tu i teraz, wtedy i tam była rzeczą znacznie więcej niż niebywałą. Rotmistrz Pilecki w swoim raporcie pisze, że przypadków zwolnienia z Auschwitz było około 300, większość z nich to wynik łapówek wręczanych Niemcom, co w tych okolicznościach nie było żadnym przestępstwem, wręcz moralnym obowiązkiem bliskich. Zatem samo zwolnienie z Auschwitz, mimo że niemal nieprawdopodobne, było możliwe i tutaj nie ma aż tak wielkiej dramaturgii, można napisać około 300 powieści osnutych na indywidualnych przypadkach. Nie wiem kto mógłby uznać taki przypadek wykupienia więźnia z Auschwitz za niemoralny, czy jeszcze podlej postąpić i doszukiwać się w tym kolaboracji. Nie ma się czego wstydzić, nie wstydził się niemniej znany Leon Schiller i jego rodzina. Ze szczegółami opisali historię zwolnienia z Auschwitz.
Leon Schiller został wykupiony z Auschwitz przez siostrę, Annę Jackowską, za 12 tysięcy złotych uzyskane ze sprzedaży klejnotów rodowych. Na temat szczegółów zwolnienia Bartoszewskiego nic niewiadomo, Bartoszewski ani nie jest pytany o tę niesamowitą historię, ani sam nie opowiada, chociaż z gadulstwa jest znany, co więcej nie ma programu i prelekcji, żeby nie został fałszywie przestawiony jako profesor, po czym następuje seria pięknych kart z życiorysu, w tym krótka wzmianka: „były więzień Auschwitz”. Ta ostatnia informacja najczęściej występuje dokładnie w takiej postaci, gdy się ktoś bardzo czepia istnieje inna krótka wzmianka: „zwolniony z Auschwitz po interwencji PCK”. Na czym polegała ta interwencja, jakich środków użyto, aby przekonać Niemców próżno szukać gdziekolwiek i w książkach Bartoszewskiego również. Niesamowita historia, niesamowite reakcje psychologiczne i zaledwie krótka wzmianka, niebywałe. Wszyscy się przyzwyczaili do profesora i nikt nigdy, przynajmniej ja nie pamiętam, ze znanych redaktorów nie pytał o wykształcenie. Jak jeden tytułuje Bartoszewskiego profesorem i jak jeden powtarza nieprawdziwą informację o tym, że Bartoszewski przeżył Auschwitz, nieliczni przypominają tę wyżej przytoczoną wzmiankę. Właściwie mógłbym się rzucić na historię Schillera, która jest udokumentowana, ale z całym szacunkiem dla Schillera, Bartoszewski jest znacznie ciekawszy, ponieważ to nie jest jedyne niesamowite wydarzenie i jedne zwolnienie Bartoszewskiego po interwencji i wszystkimi tymi pięknymi kartami Bartoszewskiego zamyka się buzię nie tylko Kaczyńskiej, ale każdemu kto rękę podniesie na świętego męża, tę łapę się odrąbuje. Poniżej przedstawiam, już w punktach, bo tego jest sporo, splot niesamowitych zdarzeń w życiu Bartoszewskiego, poznajmy cały piękny życiorys:
1) 15 listopada 1946 uwięziony w siedzibie Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego, w grudniu przeniesiony na Mokotów, ZWOLNIONY 10 kwietnia 1948, dzięki pomocy pracującej w stalinowskim Ministerstwie Sprawiedliwości Zofii Rudnickiej, byłej kierowniczki biura "Żegoty". Proszę zwrócić uwagę, że ta szlachetna organizacja Żegota, która ratowała życie Żydom, w swoich szeregach miała takie osoby jak Zofia Rudnicka, dokładniej Paulina Hausman, która po wojnie brała udział w mordowaniu Polaków i uwalnianiu co poniektórych więźniów, którzy zwolnieniami z więzień mogliby obdzielić pułk. 2) 14 grudnia 1949 więziony w budynku MBP oraz w więzieniu przy Rakowieckiej. 29 maja 1952 skazany przez Wojskowy Sąd Rejonowy w Warszawie na karę 8 lat pozbawienia wolności za szpiegostwo. Akt oskarżenia podpisała ppłk Helena Wolińska, dokładnie Fajga Mindla Danielak. W kwietniu 1954 przeniesiony do Rawicza, w czerwcu do Raciborza. W sierpniu 1954 ZWOLNIONY na roczną przerwę w odbywaniu kary. 2 marca 1955 orzeczeniem Najwyższego Sądu Wojskowego uznany za niesłusznie skazanego. 3) Od sierpnia 1955 kieruje redakcją wydawnictw fachowych Stowarzyszenia Bibliotekarzy Polskich. Od lipca 1956 publikuje teksty w tygodniku "Stolica", od stycznia 1957 członek redakcji, od lata 1958 do grudnia 1960 sekretarz redakcji. Od lipca do września 1956 publikował serię artykułów na temat powstania warszawskiego w tygodniku "Świat". W sierpniu 1957 podjął współpracę z "Tygodnikiem Powszechnym". Dzieje się to wszystko na przełomie okresu stalinowskiego i gomułkowskiego, w tym czasie kariera w różnego rodzaju wydawnictwach, a już w opisanym dość powszechnie esbeckim "Tygodniku Powszechnym" w wykonaniu zatwardziałego opozycjonisty jest cudem porównywalnym ze zwolnieniem z Auschwitz. 4) 18 kwietnia 1963 odznaczony Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski za pomoc udzielaną Żydom w trakcie wojny (na wniosek Żydowskiego Instytutu Historycznego). Order przyjął z rąk ówczesnej władzy, tej samej co go wsadzała i zwalniała, ówcześnie pod światłym kierownictwem towarzysza „Wiesława”. 5) Od września do listopada 1963 przebywał w Izraelu na zaproszenie Instytutu Yad Vashem, gdzie w imieniu Rady Pomocy Żydom "Żegota" odbiera dyplom Sprawiedliwy wśród Narodów Świata, nie kręcąc nosem z powodu wcześniejszego wyroku wydanego przez Fajgę Mindla Danielak i słowem nie wspomina o Paulinie Hausman, która ratowała Żydów z pomocą Polaków, a po wojnie skazywała Polaków z pomocą Polaków. Nie wiem czy wspomniał, że Polacy z AK, tuż po wojnie nie bali się nazistów i nawet sowietów, tylko Żydów. Wyjazd zagraniczny w latach 60 wiązał się z określonymi zachowaniami. Nawet niejakiemu Markowi Hłasko, tajnemu współpracownikowi UB, o czym sam pisze w książce „Piękni dwudziestoletni”, władza ludowa odmawia powrotu do Polski. Bartoszewski wraca bez problemu. 6) Od listopada do grudnia 1963 przebywał w Austrii, gdzie nawiązał liczne kontakty z austriackimi środowiskami intelektualnymi i politycznymi. W listopadzie 1963 rozpoczął współpracę z Radiem Wolna Europa. W kolejnych latach podróżował także do RFN, Wielkiej Brytanii, Włoch, Izraela, a także do USA, gdzie kontaktował się zwłaszcza z przedstawicielami polskiej emigracji (m.in. z Janem Nowakiem-Jeziorańskim, Adamem i Lidią Ciołkoszami, Janem Karskim, Czesławem Miłoszem czy Gustawem Herlingiem-Grudzińskim). Za takie wyczyny władza ludowa wsadza, tymczasem Bartoszewski znów sobie spokojnie wraca i nie tylko fruwa na wolności, ale… 7) Od 1969 do 1973 prezes Oddziału Warszawskiego Towarzystwa Przyjaciół Książki, w grudniu 1969 wybrany do Zarządu Polskiego PEN Clubu. Między 1972 a 1983 pełni funkcję sekretarza generalnego polskiego PEN Clubu. Wszystkie te zaszczyty po zagranicznych wojażach, po współpracy z wrogimi rozgłośniami i bez tytułu magistra, co zwłaszcza w przypadku sekretarza generalnego PEN Club jest kolejną i niepoliczalną już niesamowitością. 8) 13 grudnia 1981 został internowany w Białołęce, następnie w Jaworzu na poligonie drawskim. Z internowania ZWOLNIONY 28 kwietnia 1982 dzięki wsparciu krajowego i zagraniczne środowiska intelektualistów.
Piękny życiorys, niebywale piękny, niejedną buzię można zamknąć. Ten człowiek wciągu swojego życia, po rozmaitych interwencjach bardzo różnych ludzi, związanych z różnymi ideologiami i organizacjami, był czterokrotnie ZWOLNIONY z aresztów. Był wsadzany przez Niemców i zwalniany przez Niemców. Był wsadzany przez żydowską sędzinę i uwalniany przez żydowską pracownicę stalinowskiego ministerstwa sprawiedliwości i kierowniczkę Żegoty. Po tym wszystkim co przeszedł nie boi się Niemców, nie boi się Żydów, boi się polskich sąsiadów, gdy kupuje chleb, chociaż nigdy z powodu denuncjacji sąsiada nie został uwieziony. Tak już na koniec sobie pomyślałem, że moje podniecenie tematem literackim jest chyba chybione. Gdybym usiadł i wymyślił podobny życiorys, w skromnym stopniu podobny do historii ukazanej przez Agnieszkę Holland w filmie „Europa Europa”, krytycy nie zostawiliby na mnie suchej nitki za przekombinowaną fabułę. Obojętnie jak to było z życiorysem Bartoszewskiego, w literackim ujęciu życiorys jest niemal misterium, które bezwątpienia naraziłoby się na zarzut przerysowania. Niestety, żeby napisać książkę potrzeba czegoś więcej niż: „zwolniony z Auschwitz”, potrzeba wielu szczegółów jak zwolniony i nie tylko z Auschwitz, z Mokotowa, z internowania. Jakim cudem niemal tyle samo zwolnień co aresztowań. Jakim cudem bez tytułu naukowego gwiazda i autorytet naukowy lśni nieskazitelnie, a do tego jest niepodważalny. Nie wiem dlaczego życiorys Bartoszewskiego okalecza się takim trywialnym słowem jak „piękny”, zmagam się ze słowem z największą pasją na jaką mnie stać i sam użyłbym słowa zupełnie innego, może pogmatwany, może filmowy, może dramatyczny, może nieprawdopodobny, ale na pewno nie piękny. No i ta psychologia, ta pewność siebie w towarzystwie hitlerowskich i żydowskich oprawców i lęk przed zwykłym polskim zjadaczem chleba.
Władysław Bartoszewski przyznał, że „w czasie wojny bałem się bardziej Polaków niż Niemców” - cytat wyrwany z kontekstu ale…czyżby Bartoszewski pracował wtedy jako konfident? Agent? Kolaborant? Podejrzane fakty, przemilczane sprawy, relacje świadków, historie jego znajomych i ich rodzin…
Ogólnie dostępne materiały na temat Władysława Bartoszewskiego to w ogromnej większości wywiady z nim samym bądź wspomnienia własne. Testis unus, testis nullus – (jeden świadek, żaden świadek) – tak głosi maksyma rzymskiego prawa.
Według wiedzy encyklopedycznej Bartoszewski to autorytet. Urodzony 19 lutego 1922 roku w Warszawie jest znanym polskim politykiem, dziennikarzem, pisarzem, działaczem społecznym i historykiem. Kawaler Orderu Orła Białego, członek Kapituły tego odznaczenia, honorowy obywatel Izraela..
Podaje się za profesora zwyczajnego, co jest niezgodne z obiektywną prawdą, ponieważ posiada jedynie niepełne wykształcenie średnie. jako absolwent Gimnazjum im. św. Stanisława Kostki w Warszawie (1937 r.) oraz Liceum Humanistycznego Towarzystwa Wychowawczo-Oświatowego „Przyszłość” w Warszawie .Był uczniem, nie dopuszczonym do matury.
Więzień Auschwitz, żołnierz Armii Krajowej, działacz Polskiego Państwa Podziemnego, uczestnik powstania warszawskiego. Dwukrotnie minister spraw zagranicznych, senator IV kadencji, sekretarz stanu w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów w rządzie Donalda Tuska.
Gdy wybuchła II wojna światowa Władysław Bartoszewski miał 17 lat. 19 września 1940 r. został zatrzymany na Żoliborzu w masowej obławie zorganizowanej przez Niemców. Przypadkowo dostał się do Oświęcimia, był w tym samym transporcie co Witold Pilecki.
Od nocy 21/22 września 1940 roku obaj stali się więźniami niemieckiego obozu koncentracyjnego Auschwitz-Birkenau (Konzentrazionlager Auschwitz I, numer obozowy 4427, natomiast Witold Pilecki, który do obozy poszedł z własnej woli miał nr 4859).
Bartoszewskiego zwolniono z Oświęcimia po kilku miesiącach – 8 kwietnia 1941 roku, co było wydarzeniem niespotykanym.
Natomiast Pilecki dopiero po ponad 2 latach… 27 kwietnia 1943 zdecydował się na ucieczkę z obozu…. Dlaczego wspominanie o Witoldzie Pileckim w tej części historii jest istotnie? – o tym kilka akapitów dalej.
Według Bartoszewskiego zwolnienie zawdzięcza przyjaciołom z Polskiego Czerwonego Krzyża. Oficjalnym powodem był zły stan zdrowia. Nieoficjalnie zwolnienie przypisywano stawiennictwu siostry Bartoszewskiego, która kolaborowała z Niemcami, nawet wyszła za mąż za SSmana. Jednak według relacji prof. Miry Modelskiej - Creech z Georgetown University w Waszyngtonie, pracownika administracji Białego Domu, istnieje świadek, który przeżył Oświęcim i twierdzi, że Bartoszewski był niemieckim kolaborantem.
Świadek opowiadała, iż spotkała się z Władysławem Bartoszewskim w Oświęcimiu, znała m.in., szczegóły na temat wykształcenia Bartoszewskiego. Twierdziła, że za sprawą Bartoszewskiego i 14 innych donosicieli, którzy opuścili Oświęcim (nota bene pociągiem pierwszej klasy) zlikwidowano 21 wysokich rangą akowców. Ów świadek jest przekonana, że Bartoszewski był konfidentem gestapo.
Potwierdził te fakty w rozmowie ze mną, Józef Rosołowski prezes Polskiego Związku Byłych Więźniów Politycznych Hitlerowskich Więzień i Obozów Koncentracyjnych, były wieloletni więzień niemieckich obozów zagłady.
„Nikogo nie zwalniano z Auschwitz, przynajmniej nie uczciwych ludzi, co innego kolaboranci” - odpowiedział Józef Rosołowski, na moje zapytanie dotyczące zwolnienia Władysława Bartoszewskiego z Auschwitz , złożone przeze mnie w czasie swojego spotkania edukacyjnego ze światową młodzieżą żydowską w Muzeum „Galicja” w Krakowie w marcu 2012 roku.
Żydowskie Muzeum Galicja – muzeum założone w Krakowie przy ulicy Dajwór przez brytyjskiego fotografa Chrisa Schwarza. Oficjalnie otwarte zostało 27 czerwca 2004. Muzeum mieści się w odrestaurowanym budynku byłej żydowskiej fabryki mebli w Krakowie przy ul. Dajwór 18 (31-052 Kraków) i prowadzi m.in. stałe spotkania edukacyjne ze światową młodzieżą, nie tylko żydowską, również i z rodzinami ogólnopolskiego, wielce historycznie zasłużonego ” Stowarzyszenia Dzieci Holocaustu”. Józef Rosołowski jest stałym prelegentem owych spotkań.
Józef Rosołowski twierdzi, iż tłumaczenie, że Bartoszewskiego zwolnili ze względów zdrowotnych wydaje się co najmniej podejrzane, mając na uwadze zarówno funkcje społeczno-polityczne spełniane przez Bartoszewskiego jak i jego międzynarodowe stosunki polityczne . Pomimo tego, obdarzono go zaufaniem w organizacji katolickiej FOP – Front Odrodzenia Polski, związanym ze Stronnictwem Pracy, a kierowanym przez pisarkę Zofię Kossak Szczucką, której pamięć sponiewierała dr Alina Cała, doktorantka, pracująca obecnie jako pracownik naukowy w Żydowskim Instytucie Historycznym w Warszawie, prowadzonym przez dyrektora, prof. zwyczajnego Pawła Śpiewaka profesora socjologii i historyka idei, profesora Uniwersytetu Warszawskiego, publicysty, posła na Sejm V kadencji.http://lubczasopismo.salon24.pl/Mistrzo ... k-szczucka
Alina Cała w wywiadzie udzielonym „Rzeczpospolitej” twierdziła, iż Polacy winni są Holocaustu, jak również zamordowania 3 milionów polskich Żydów. http://www.rp.pl/artykul/310528.html Natomiast prof. Paweł Śpiewak stwierdził, iż Polacy wymordowali 124 tysiące Żydów w Zagładzie (por. http://nczas.com/publicystyka/fikcyjne- ... li-polacy/). Bartoszewski niemal natychmiast po wyjściu z Oświęcimia został wzięty do struktur konspiracyjnych. Jest to sytuacja nie do pomyślenia, taki człowiek był zbyt podejrzany, tacy ludzi mogli być pod obserwacja, dla konspiracji to zbyt duże ryzyko…
Bartoszewski prawdopodobnie albo zataił ten niewygodny fakt, albo został wciągnięty do konspiracji z pomocą niemieckiej agentury Gestapo w Polsce. Wystarczy poczytać raporty Pileckiego, żeby wiedzieć, że zwolnienia polskich więźniów się zdarzały i niekoniecznie musieli to być kolaboranci, bo np. za pośrednictwem jednego z takich zwolnionych rotmistrz przekazywał informację do Warszawy. Nie jest tajemnicą, że władze okupacyjne były podatne na gigantyczną korupcję i dobrą łapówką można było ocalić życie. Według wersji przytaczanej przez przewodników w obozie Auschwitz, Bartoszewski miał kartę pracy PCK, jego matka pracowała w PCK i zrobiła z niego pracownika Międzynarodowego Czerwonego Krzyża.
Rodzicie prawdopodobnie wręczyli łapówki Niemcom dzięki którym został wezwany przed komisję lekarską. Przed komisją za namową polskiego lekarza, zamaskował swoje rany i udawał, że jest zdrowy (inaczej nie wypuściliby go, jako żyjącego „dowodu” na mordercze warunki w obozie). Podpisał oświadczenie, że nie ma zastrzeżeń do pobytu w KL Auschwitz i po prostu wyszedł… W tamtym czasie niemiecka agentura Gestapo w Polsce była niezwykle rozwiniętą., dzięki m.in. żydowskiej agenturze „Żagiew” i rozbudowanych Judenratach w niemieckich gettach w Polsce.
Dzisiaj milczy się o tej niechlubnej przeszłości. Hasło „banda Ganzweicha”, „Grupa 13″ – „trzynastka”, „Pierwsza pomoc”, „Żydowskie Pogotowie Ratunkowe” nikomu nic nie mówi. Podobnie zresztą jak wspomniana Żagiew dla której pracowały tysiące żydowskich agentów Gestapo.
Żagiew czyli Żydowska Gwardia Wolności działała nie tylko w getcie warszawskim, a w całej Warszawie. Służyła do infiltrowania żydowskich i polskich organizacji podziemnych, w tym niosących pomoc Żydom, m.in. Żegocie. Niemcy wyposażali swoich żydowskich agentów także w broń! Agenci mieli za zadanie udawać, że szukają pomocy, a gdy znaleźli Polaków którzy im ją zaoferowali po prostu donosili na nich skazując ich i tym samym często ich rodziny na śmierć. Trudniących się tym zajęciem Żydów polskie Państwo Podziemne starało się na nich wydawać wyroki śmierci i zabijać. Bynajmniej nie był to wyraz antysemityzmu. Żagiew zajmowała się również przemytem żywności do getta starając się przejąć całkowitą kontrolę nad kanałami przerzutowymi, co czyniło tę organizację pośrednio odpowiedzialną za śmierć głodową swoich rodaków.
Żagiew zajmowała się także szmalcownictwem tropiąc i wydając Niemcom Żydów ukrywających się w tzw. „aryjskiej” części Warszawy, na „aryjskich papierach”. Skala tego zjawiska była porażająca, podobnych organizacji działało wiele, równolegle, w niemal każdym większym mieście. Nawet w Berlinie – słynna grupa żydowskich informatorów Stelli Kuebler – Goldschlag, której notabene finansowo opłacała się dodatkowo kolaboracja z Gestapo. Jednak największe znaczenie miały w okupowanej Polsce Judenraty, bez nich Holocaust po prostu nie udałby się. Judenraty wyjątkowo gorliwie pomagały Niemcom mordować własny naród. W ostatecznym rozrachunku to właśnie Żydzi byli największymi pomocnikami Hitlera i w największym stopniu przyczynili się do Zagłady (Shoah, Holocaustu).
Fakty są dla światowego (głównie amerykańskiego) lobby żydowskiego i dla rządzących obecnie Polską niewygodne, dlatego wciąż uważa się Polaka za antysemitę, traktując to jako zasłonę dymną dla żydowskich zbrodni popełnionych na własnym narodzie. Dodatkowo wchodzi w te oszczerstwa jeszcze dążenie do wyłudzenia od Polski ok. 65 - 67 miliardów dolarów amerykańskich „należnych” światowym organizacjom żydowskim tytułem t.zw. „restytucji mienia pożydowskiego w Polsce”. (patrz http://wzzw.wordpress.com/2010/06/26/pi ... row-w-tle/ „Piąty rozbiór Polski z 67 miliardami dolarów w tle”).
Należy mówić nawet o niewygodnych kwestiach, tak samo jak należy mówić o przypadkach Polaków – agentów, których w wielomilionowym narodzie trochę się znalazło. Jednak władze Polski Podziemnej nigdy nie współpracowały z Niemcami, a Polaków- szmalcowników, żerujących na tragedii narodu żydowskiego, skazywano w imieniu RP na śmierć.
To wielka i zasadnicza różnica między postawą Polaków, a postawą innych narodów, których władze oficjalnie współpracowały z okupantem i wydawały im swoich obywateli. O roli, znaczeniu i skali niemieckiej żydowskiej agentury dzisiaj nie pamięta się, lub stara się nie edukować społecznie tych historycznych zjawisk.
Ciekawym skali tych zjawisk polecam wyszukać nazwiska szefów bardziej znanych siatek żydowskich kolaborantów, takich jak m.in.: Maurycy Diamant, Julian Appel, Aleksander Förster, Grysza Zełkowicz, Szamaj Grajer, Leon (Lejb) Skosowski („Lonek”), Abraham Gancwajch, Dawid Sternfeld, Kenigl, „kapitan” Lontski, Ganzweich, Kuebler-Goldschlag, Paweł Włodawski, Hermanowski i jego żona Wanda Mostowicz, Lola Kochman, Zuzanna Gińczank, Wilson ps. Stekier, Stanisława Lepianka, Fijałkowski Władysław, Rajchman („Romanowski”) etc.
Nie tylko tysiące Żydów – niemieckich agentów Gestapo skutecznie niszczyło wizerunek Polaków podczas II wojny światowej. Niemal każdy Żyd, który bogacił się kosztem swoim braci podsycał strach przed Polakami-antysemitami. Co ciekawe, wbrew pozorom można odnaleźć tysiące przypadków, znanych, czynnych przedwojennych Polaków- antysemitów, którzy w czasie wojny ratowali życie Żydów ryzykując własne. Czy jakiś Żyd zdobył się na coś takiego? To nie jest pytanie retoryczne, niestety trudno tutaj o jakąkolwiek konkretną odpowiedź. Polak antysemita nie kupował u Żyda, pisał antysemickie teksty, nawoływał innych do bojkotu tego co żydowskie, jednak nigdy nie był mordercą na jakiego się go usiłuje wykreować. To różnica zasadnicza.
Można było być dobrym Polakiem, katolikiem i antysemitą jednocześnie. Polakom mogła nie podobać się niesamowita nadreprezentacja Żydów w wielu zawodach, a szczególnie na studiach… I próbowali działać gdyż nie chcieli aby 90% elity tego kraju było Żydami. Ich działania, jak słynne m.in. „getto ławkowe” działające m.in. na lwowskim Uniwersytecie Jana Kazimierza w konsekwencji uratowało życie tysiącom Żydów, gdyż wielu nie mogąc studiować w Polsce wojnę spędzili studiując za granicą…
Wracając do strachu przed Polakami – co sprytniejsi Żydzi bardzo często napadali innych Żydów „na Polaka” – często sami udając Polaków lub udając bandy współpracujące z Polakami, chociaż niewykluczone, że czasami współpracowali z Polakami – szmalcownikami. Żydowskość w tym czasie nie zawsze była kwestią jednoznaczną. Byli przechrzczeni, były mieszane małżeństwa , wielu Żydów miało blond włosy, niebieskie czy zielone oczy. Wielu Żydów było patriotami polskimi ( słynni żydowscy bohaterowie w polskich Legionach Marszałka Józefa Piłsudskiego), czy też znanymi w świecie naukowcami jak, np. prof. Maurycy Allerhand - zamordowany w obozie janowskim we Lwowie, wydany przez kolaborantów żydowskiego Judenratu lwowskiego getta.
Granica się zacierała. Jest wiele historii gdy Polacy, mieszkańcy małych miasteczek zbiorowo ratowali Żydów zintegrowanych z Polakami, z rąk innych Żydów katów, żydowskiej gestapowskiej policji (Ordnungdienst), czy Niemców… – ratowali tych, którzy opowiedzieli się za polskością i zintegrowali się z polską kulturą. Zrobili to co każdy mieszkaniec każdego kraju robić powinien aby dany kraj mógł nadal trwać – obywatele nie mogą się całkowicie izolować w swoich grupach.
Żydzi często popadali w paranoję strachu, a wielu tę paranoję podsycało. Wokół Polaków narosło przez to wiele negatywnych mitów i stereotypów, które naprawdę nigdy nie były rozsądnie uzasadnione. Na podstawie nielicznych wyjątków zbudowano negatywny obraz Polaka-antysemity, który w czasie wojny donosił i nawet samodzielnie mordował i rabował Żydów.
Wciąż powstają nieuprawnione legendy, książki, ostatnio nawet filmy o Żydach bohatersko walczących z Niemcami. Jednak historia nie zna takich przypadków, z polskich bandytów żydowskiego pochodzenia robi się bohaterów (Film „Opór” z Craigiem o braciach Bielskich – bandytach, którzy rabując i gwałcąc zamordowali ponad setkę Polaków w tym kobiety i dzieci), albo po prostu ich się wymyśla (Film „Bękarty wojny”, „Inglourious Basterds” w którym bohaterscy Żydzi z pasją zabijają Niemców, w tym samego Hitlera).
Powstanie w Warszawskim Getcie jest tym słynniejsze, gdy podkreśla się bohaterstwo żydowskich syjonistów i komunistów działających w Żydowskiej Organizacji Bojowej. Całkowicie wymazuje si e z historycznej pamięci działania bojowe w czasie Powstania w getcie warszawskim Żydowskiego Związku Wojskowego, żydowskiej zbrojnej powstańczej organizacji, polskich patriotów, zbrojonych przez Polskie Podziemie.
Bartoszewski zawodowo zajmuję się wypaczaniem historii i mieszaniem ludziom w głowach, znane są jego słynne słowa o tym, że podczas II wojny światowej bardziej bał się Polaków niż Niemców. Słowa te potwierdzał wielokrotnie. Władysław Bartoszewski nie neguje kłamliwych i szkodliwych dla Polski i Polaków tez.
Książki Jana T. Grossa „Strach”, czy „Złote żniwa” są przez Bartoszewskiego komentowane pozytywnie, łącznie z „Malowanym ptakiem” antypolaka Jerzego Kosińskiego.
Bartoszewski stwierdza, że „to bezwstydne bogacenie się Polaków nie miało rasistowskiego tła”. Daje więc do zrozumienia, że rzeczywiście generalnie Polacy masowo mordowali, donosili na Żydów, usługiwali Niemcom aby zagarnąć żydowskie majątki, jednak wcale nie tylko z powodu antysemityzmu lecz ze zwykłej chciwości. Niszczy się więc pamięć o dobrych faktach chociażby o fakcie, że setki tysięcy Polaków uratowało niemal pół miliona Żydów. Wspomina się ich jak najmniej i jak najrzadziej, podobnie jak nie wspomina się o ofiarach żydowskiej agentury, Polakach, którzy oddali życie za Żydów, nierzadko całych rodzinach (np. dobrze udokumentowany przypadek rodziny Ulmów) .
Nie udało się też do dziś udokumentować ani jednej historii odwrotnej tzn. gdy Żydzi ryzykując własnym życiem ratowali Polaków. W tym niszczeniu pamięci bohaterskich Polaków niestety pomagał i pomaga Władysław Bartoszewski, który konsekwentnie milczy na pewne tematy, mówiąc na inne, kreując historię pełną zniekształceń, czasem wprost fałszywą. Powszechnie forsowana jest kuriozalną teza jakoby Polacy byli w jakiejś mierze współodpowiedzialni za Holocaust. Artykuły na ten temat pisał „Die Welt”, a Bartoszewski, kombatant Polski Podziemnej, człowiek wielce zasłużony w ratowaniu Żydów (aktywna działalność w „Żegocie”), honorowy obywatel Izraela, poważany również przez Niemców, z własnej inicjatywy i woli przyznaje, że powyższa teza znajduje uzasadnienie w jego poglądach.
Bartoszewski w Powstaniu Warszawskim właściwie statystował. Był noszowym, a w 1944 roku tylko adiutantem. Był uczestnikiem, ale że „bronił stolicy” to za dużo powiedziane. Takich jak on pomocników AK walczącej było dziesiątki tysięcy. W boju się nie wykazał. Wiele opowieści z tego okresu jego życia okazało się kłamliwych. Na jednym ze spotkań pytano go gdzie dokładnie brał udział w Powstaniu i czy mógłby podać jakiś oddział, nazwiska, wydarzenia etc.
Odpowiedział jedynie zakłopotaniem i mętnymi wyjaśnieniami. W żadnej dokumentacji nie ma jego nazwiska czy pseudonimu. Wygląda na to, że jego przyszłość jest jednym z mitów III RP, który trzeba natychmiast odkłamać. Po wojnie pracował jako dziennikarz. Siedział kilka lat za AK, choć działał w Delegaturze Rządu – a nie AK, która była jednakowo źle widziana przez żydowski Urząd Bezpieczeństwa. Później dużo pisał w masońsko -prosyjonistycznym krakowskim „Tygodniku Powszechnym” (dlatego też tygodnik ten dezawuował J. Em. Ksiądz Kardynał Prymas Stefan Wyszyński).
Bartoszewski jest chyba jedynym w Polsce człowiekiem, który siedział za AK, ale w AK nie był. W 69 rocznicę bohaterskiej obrony Warszawy „profesor” powiedział o Polakach: „Polacy to ochrzczony motłoch”.
„PROFESOR” WŁADYSŁAW BARTOSZEWSKI, NAZYWANY TAK PRZEZ DZIENNIKARZY,U BOKU KOMOROWSKIEGO I TUSKA WZIĄŁ UDZIAŁ 1 SIERPNIA 2013 ROKU W PAŃSTWOWYCH UROCZYSTOŚCIACH POŚWIĘCONYCH 69 ROCZNICY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO.
PRZED WARSZAWSKIMI UROCZYSTOŚCIAMI BARTOSZEWSKI UDZIELIŁ WYWIADU "PRAWICOWEJ" DZIENNIKARCE TVN KATARZYNIE KOLENDZIE-ZALESKIEJ, W KTÓRYM OSOBY BIORĄCE UDZIAŁ W ROCZNICOWYCH OBCHODACH NAZWAŁ MOTŁOCHEM.
NATOMIAST ZDANIEM "PROFESORA" OCHRZCZENI UCZESTNICY UROCZYSTOŚCI POPEŁNILI ŚWIĘTOKRADZTWO.
WŁADYSŁAW BARTOSZEWSKI, KTÓRY NAZWAŁ OŚMIOMILIONOWY ELEKTORAT PRAWA I SPRAWIEDLIWOŚCI BYDŁEM,DOTĄD NIE PRZEPROSIŁ I NIE SPROSTOWAŁ NADAWANEGO MU PRZEZ DZIENNIKARZY TYTUŁU PROFESORSKIEGO.
FRAGMENTY WYWIADU PODAŁY „FAKTY” TVN, NATOMIAST „WIADOMOŚCI TVP 1” NIE PODAŁY WYPOWIEDZI BARTOSZEWSKIEGO O „ŚWIĘTOKRADZTWIE OSÓB OCHRZCZONYCH” BIORĄCYCH UDZIAŁ W UROCZYSTOŚCI (1 SIERPNIA 2013 r.) UPAMIĘTNIAJĄCEJ BOHATERSTWO POWSTAŃCÓW WARSZAWSKICH. CZY BARTOSZEWSKI JEST OCHRZCZONY? WĄTPIĘ. ZATEM MOTŁOCH.
SKORO TAK SIĘ OBAWIA POLAKÓW, TO KIM WŁAŚCIWIE JEST WŁADYSŁAW BARTOSZEWSKI? POLAKIEM, POLSKIM ŻYDEM, NIEMCEM, VOLKSDEUTSCHEM, A MOŻE KOLABORANTEM ZWOLNIONYM Z KL. AUSCHWITZ NA INTERWENCJĘ PCK Z POWODU ZŁEGO STANU ZDROWIA? TO JEDYNY PRZYPADEK ZWOLNIENIA Z NIEMIECKIEGO OBOZU ZAGŁADY OBRZEZANEGO WIĘŹNIA NA RZEKOMĄ INTERWENCJĘ PCK. NATOMIAST BARTOSZEWSKI JEST NA PEWNO ZDRAJCĄ POLSKIM SKORO ZASIADA WE WŁADZACH NEO TARGOWICY.BARTOSZEWSKI JAKO SEKRETARZ KAPITUŁY ORDERU ORŁA BIAŁEGO SPRZECIWIŁ SIĘ PRZYZNANIU POŚMIERTNIE WYSOKICH ODZNACZEŃ DLA BOHATERÓW POLSKIEGO PAŃSTWA PODZIEMNEGO, GENERAŁA EMILA AUGUSTA FIELDORFA „NILA” I ROTMISTRZA WITOLDA PILECKIEGO.
BARTOSZEWSKI W 1996 ROKU ZOSTAŁ PRZEZ DEUTSCHER BUNDENSTAG ODZNACZONY ZŁOTYM MEDALEM POLAKOŻERCY NIEMIECKIEGO, DZIAŁACZA POLITYCZNEGO, KANCLERZA NIEMIEC, GUSTAVA STRESEMANNA. Z OWYM ORDEREM W KLAPIE 1 SIERPNIA 2013 ROKU SKŁADAŁ WIEŃCE W CZASIE UROCZYSTOŚCI 69 ROCZNICY UCZCZENIA BOHATERSTWA POWSTAŃCÓW WARSZAWSKICH.
GUSTAV STRESEMANN MINISTER SPRAW ZAGRANICZNYCH REPUBLIKI WEINMARSKIEJ, REPREZENTUJĄCY POGLĄDY MONARCHISTYCZNE I NACJONALISTYCZNE, BYŁ OBOK HITLERA NAJWIĘKSZYM POLAKOŻERCĄ OKRESU MIĘDZYWOJENNEGO.
WŁADYSŁAW BARTOSZEWSKI JEST HONOROWYM OBYWATELEM IZRAELA I …KRAKOWA (NA WNIOSEK ZDRAJCY NARODOWEGO JERZEGO MILERA – KONTYNUATORA MISJI TOW. GEN. TATIANY ANODINY).
Redaktor naczelny "Super Expressu" w rozmowie z liderem Polski Razem Jarosławem Gowinem
- Co pan dziś sądzi o wyrzuceniu Wiplera. Gdyby mógł pan cofnąć czas, zrobiłby pan to samo? - To była decyzja, która była nieuchronna. - Wipler postawił na Korwina. Pan mówi, że może pan współpracować z Korwinem. Czyli z Wiplerem też? - Co innego mieć kogoś u siebie, a co innego z nim współpracować. - A jeśli wyprostuje swoje sprawy? - On dokonał już wyboru. Jest członkiem KNP. Nie wyobrażam sobie, żeby lider innej partii mówił mi, że będzie ze mną współpracował, ale mam wyrzucić np. Pawła Kowala. Tak samo ja nie mogę Januszowi Korwin-Mikkemu mówić, z kim ma współpracować w swojej partii. - O Tusku powiedział pan: "Rządy Tuska oznaczają stagnację. Obóz zmian może powstać tylko po prawej stronie. Jeśli prawica chce odsunąć Tuska od władzy i nie dopuścić do koalicji z SLD, musi się zjednoczyć. Jestem gotów na współpracę z Jarosławem Kaczyńskim". (...) - Był pan ministrem sprawiedliwości, a jak pan przestał nim być, zaczął pan protestować przeciwko procedurom, które w wymiarze sprawiedliwości mają miejsce. Chodzi konkretnie o sprawę Krystyny Chojnackiej - przedsiębiorcy, która popełniła samobójstwo, dlatego że sąd 17 razy rozpatrywał jej sprawę dotyczącą kilku milionów złotych, które z mężem miała być winna fiskusowi. Ma pan sobie coś w tej sprawie do zarzucenia? - To, że nie zdążyłem zmienić tych procedur, chociaż w sprawach karnych weszła w życie reforma procedur, która sprawi, że tego typu sprawy będą toczyć się szybciej. - Ona pisała do Ministerstwa Sprawiedliwości, wie pan o tym? - Tak, wiem o tym, ale ani ja, ani inny z ministrów sprawiedliwości nie otrzymał jej listów, ponieważ miesięcznie do resortu trafiają ich tysiące i zatrzymują się one gdzieś na poziomie urzędników. Często niskiego szczebla. Do ministra tygodniowo trafia kilkanaście takich listów i wśród tych, które trafiły na moje biurko, nie było listu tej pani. - Nie jest pan przerażony tym, że państwo, którym pan współrządził, działa jak mafia? (...) http://www.se.pl/wydarzenia/opinie/reda ... 05283.html
06 cze 2014, 05:44
Re: Polityka i politycy
Rudzi jednak mają dusze
Nie masz wystarczających uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego postu.
____________________________________ Videtur et hoc mihi Platforninem non debere esse Poza tym uważam że Platformę należy zniszczyć /Katon starszy/
06 cze 2014, 20:41
Re: Polityka i politycy
Berlin przywitał Wałęsę maskami Bolka.
Pomimo ulewnego deszczu i przenikliwego wiatru, berlińskie kluby „Gazety Polskiej” oraz ich sympatycy urządzili Lechowi Wałęsie gorące powitanie. Nie zabrakło masek Bolka z popularnej kreskówki „Bolek i Lolek”.
Jak ustalił portal niezalezna.pl Lech Wałęsa przybył do stolicy Niemiec 27 maja na zaproszenie ambasadora RP w Berlinie dr. Jerzego Margańskiego.
Głównym punktem wizyty Wałęsy w Niemczech było spotkanie z Reinholdem Vetterem, autorem książki „ Jak Lech Wałęsa przechytrzył komunistów” oraz odbywająca się w obecności zaproszonych gości dyskusja na temat „Nasza droga do wolności”.
Przed Hotelem de Rome w Berlinie Lecha Wałęsę powitali członkowie berlińskich Klubów „Gazety Polskiej” wyposażeni w maski Bolka z kreskówki „Bolek i Lolek” oraz transparenty.
Na jednym z nich napisano, że „Lech Wałęsa nie jest bohaterem, jest kolaborantem, zdrajcą i hochsztaplerem”.
Maski Bolka pojawiały się już przed spotkaniami z Wałęsą zarówno w kraju jak i za granicą. W 2012 roku można było nawet obserwować wzmożoną aktywność grupy określającej się mianem Stowarzyszenia „Teraz Wyjście Bolka (w skrócie Stowarzyszenie „TW Bolka”). Działacze tej organizacji czekali w maskach Bolka na Lecha Wałęsę nawet przed salami sądowymi. Wielokrotnie próbowano nawet wręczać Wałęsie maskę animowanej postaci, jednak konsekwentnie odmawiał on przyjęcia tego prezentu.
Pirat drogowy od Palikota SMS-uje z komendantem wojewódzkim policji. „Tak będzie zrobione” – melduje nadinspektor. Zagadkowe relacje posła Penkalskiego…
fot. profil W. Penkalskiego na Facebooku
Czy to normalne, że poseł, który został przyłapany na szaleńczej jeździe samochodem i miał wulgarnie odgrażać się policjantom, że „załatwi im wyj…nie z roboty”, pozostaje w SMS-owym kontakcie z komendantem wojewódzkim, będącym tychże policjantów zwierzchnikiem?!
Rzecz o Wojciechu Penkalskim, pośle od Palikota (i niedoszłym europośle), który od początku kadencji Sejmu jedenaście razy został złapany przez policję na przekroczeniu przepisów drogowych, należy do rekordzistów pod względem wniosków prokuratury o uchylenie immunitetu. W przeszłości był karany za pobicie, groźby bezprawne wobec świadka i wymuszenie rozbójnicze - łącznie przez ponad dwa lata odbywał karę pozbawienia wolności.
Na jednym z niedawnych posiedzeń, sejmowa komisja etyki ukarała Penkalskiego naganą za incydent z początku roku, kiedy poseł we wsi Karbowo w (woj. warmińsko-mazurskim) przekroczył swoim samochodem dozwoloną prędkość, miał uciekać przed policjantami, a gdy go dogonili, wyciągnąć legitymację poselską i grozić: „Załatwię wam wyj…nie z roboty”.
Notatka funkcjonariusza policji z Lidzbarka Warmińskiego, szczegółowo opisująca zdarzenie, została przesłana do Sejmu. Penkalski przyznaje się, że przekroczył prędkość, ale zaprzecza ucieczce przed policjantami i temu, że im groził. Nie używałem żadnych wulgarnych słów zwracając się do osób, które mnie kontrolowały, oraz nikogo nie straszyłem zwolnieniem z pracy. Są to kalumnie i brednie tych funkcjonariuszy, które zmierzają do zdyskredytowania mnie na terenie mojego okręgu wyborczego — twierdził na posiedzeniu komisji.
W ten oto sposób, używając „środków multimedialnych”, przedstawiał przebieg wydarzeń: Czy mogę prosić o kartkę papieru? Dziękuję. Postaram się zilustrować, jak wyglądało tamto zdarzenie. Tu stoi policja. Ja wyjeżdżam zza łuku. Widzę ich. Przy wjeździe do miejscowości Karbowo jest znak. Za nim, za łukiem widziałem tych funkcjonariuszy. Oni mnie wtedy nie zatrzymywali. Mówię to z całą odpowiedzialnością za wypowiadane słowa. Mieli przy sobie radar, ale ja pojechałem dalej prosto. Dopiero, gdy zorientowałem się, że jadą za mną, przed miejscowością Lubomino zatrzymałem się. Rzeczywiście, było to przed przejazdem kolejowym. Z całą pewnością nie uciekałem przed policją. Nie miałem takiej konieczności. Nie wykluczam, że moja jazda była dla nich zbyt szybka albo nie byli przygotowani na takie zdarzenie. Widziałem ich jak stali, ale nie pokazali mi ani sygnalizacji świetlnej, ani nawet nie wykonali żadnego gestu, który miałby świadczyć o tym, że muszę się zatrzymać. Nie miałem żadnego interesu w tym, aby przed nimi uciekać. Przed miejscowością Lubomino, kiedy stałem już na pasie do jazdy prosto, policja zatrzymała się obok, równolegle do mnie i nakazała mi, abym zjechał. Zastosowałem się do tego polecenia. Tak to wyglądało.
Pomińmy ocenę wiarygodności relacji Penkalskiego, bo – oceniając zachowanie posła jako naganne – zrobiła to już komisja etyki. Zadziwia natomiast co innego. Penkalski – zapewniając o swej niewinności – sięgnął po zaskakujący „argument”. Ku konsternacji posłów, wyjął telefon komórkowy i zaczął odczytywać z niego treść swojej korespondencji SMS-owej z… komendantem wojewódzkim policji w Olsztynie, nadinspektorem Józefem Gdańskim.
Penkalski: To jest karygodne. Sam kompletnie się nie odzywałem. Dałem dokumenty i to wszystko. Bez słów wulgarnych i obraźliwych. Proszę o pomoc w celu szczegółowego zbadania sprawy. Przekroczyłem prędkość i nic więcej. To są niedopuszczalne metody, kalumnie. Pozdrawiam.
Gdański: Tak będzie zrobione.
Penkalski: Czy policjant wniósł zawiadomienie przeciwko mojej osobie w sprawie znieważenia? Media piszą, że on domaga się…
Gdański: Nie, tylko formalny meldunek do komendy głównej. Takie są policyjne przepisy dotyczące parlamentarzystów.
Z przedstawionej przez Penkalskiego korespondecji (chciał zaimponować posłom swoimi kontaktami, pokazać z kim mają do czynienia?) wynika, że komendant wojewódzki policji obiecał posłowi „pomoc w celu szczegółowego zbadania sprawy” oraz udzielił mu informacji o krokach podjętych przez funkcjonariusza, który Penkalskiego złapał na „pirackiej” jeździe samochodem.
Na zadziwiający charakter relacji posła Penkalskiego z nadinspektorem Górskim zwróciła uwagę Elżbieta Witek z PiS. Na tym tle doszło nawet do scysji między nią, a Penkalskim.
Czy ja mam rozumieć, panie pośle, że pan z panem komendantem wojewódzkim pisze sobie w tej sprawie SMS-y? Pan wybaczy, ale dla mnie jest to dosyć dziwne i zaskakujące. Budzi to moje obawy. Jak to jest możliwe, że odbywa się to w taki sposób? Pan jest przecież posłem. Chyba, że komendant wojewódzki jest jakimś serdecznym pana kolegą, z którym się esemesuje. To nie jest normalna droga. — mówiła Witek.
Pani uważa, że to nie jest normalna droga. Ja tylko przedłożyłem pani informację. Podejrzewam, że pani, jako parlamentarzystka – i w tej kwestii proszę być osobą obiektywną – na pewno ma kontakt z osobami, które piastują ważne funkcje. Uściślając, komendant wojewódzki nie jest moim znajomym — irytował się Penkalski.
Panie pośle, ja dokładnie zrozumiałam, co pan powiedział. Proszę nie podnosić na mnie głosu — odpowiadała Witek.
Choć posiedzenie zakończyło się naganą dla Penkalskiego, sprawa zagadkowych relacji Penkalskiego z komendantem wojewódzkim policji w Olsztynie nie ma ciągu dalszego. Zapewnienia posła, że nadinspektor nie jest jego znajomym nie wydają się wystarczające. Czy Penkalski SMS-uje z komendantami wojewódzkimi policji w całej Polsce? A może nadinspektor Gdański ogłosił publicznie (gdzie, bo nie widziałem) numer swojego telefonu komórkowego i każdy obywatel może do niego wysłać SMS-a?
- Tak, oskarżam generała Jaruzelskiego o to, że trzykrotnie podniósł swoją zbrodniczą rękę na Najjaśniejszą Rzeczpospolitą - mówi w rozmowie z Onetem Kornel Morawiecki. Założyciel Solidarności Walczącej przekonuje, że 4 czerwca to rocznica "zmarnowanych nadziei i zmarnowanych szans". - Kilka milionów Polaków jest na bezrobociu. Jesteśmy zadłużeni na 3 biliony! To sukces? - pyta. - Rola ludzi Solidarności nie polegała na tym, by robić sobie dobrze - dodaje.
Z Kornelem Morawieckim, działaczem opozycji demokratycznej w czasach PRL, założycielem i przewodniczącym Solidarności Walczącej, rozmawia Janusz Schwertner.
Gen. Wojciech Jaruzelski, doprowadzając do Okrągłego Stołu, chciał dobrze dla Polski – czy raczej dobrze dla siebie? Mówił Pan, że komuniści byli w 1989 roku wystraszeni, ale chcieli wyjść z tej klęski z "częścią władzy i majątku". (...) http://wiadomosci.onet.pl/tylko-w-oneci ... uwac/tzlnk
09 cze 2014, 16:49
Re: Polityka i politycy
silniczek
Kornel Morawiecki: pełzamy, zamiast fruwać
- Kilka milionów Polaków jest na bezrobociu. Jesteśmy zadłużeni na 3 biliony! To sukces? - pyta. - Rola ludzi Solidarności nie polegała na tym, by robić sobie dobrze - dodaje.
Zgodnie z hasłem przewodnim Polskiej Zjednoczonej Platformy tzw. "Obywatelskiej" Żeby żyło się lepiej. Swoim.
To też jedna z różnic między PRL a III RP. PZPR zostało zamienione przez PZP"O". A podobieństwo takie że PZPR była taka "Robotnicza" jak PZPO jest "Obywatelska."
____________________________________ Videtur et hoc mihi Platforninem non debere esse Poza tym uważam że Platformę należy zniszczyć /Katon starszy/
09 cze 2014, 17:08
Re: Polityka i politycy
1/ Mariusz Kamiński nie stracił immunitetu.
Mariusz Kamiński wchodził na tajne obrady Sejmu przekonany, że straci immunitet, a głosowanie to tylko formalność. Stało się jednak inaczej - okazało się, że posłowie odrzucili wniosek prokuratury.
Sejm nie odebrał immunitetu poselskiego byłemu szefowi CBA Mariuszowi Kamińskiemu. Na razie nie wiadomo dlaczego koalicja przegrała głosowanie. Sejm obradował w trybie tajnym.Politycy na razie nie chcą ujawniać tego, jak głosowali. Wiadomo, że wniosek o odebranie immunitetu poparło 216 posłów. Przeciw było 160. 43 osoby wstrzymały się od głosu. Do odebrania immunitetu potrzebne było 231 głosów.
Zdaniem Przemysława Wiplera, gdyby to, co Mariusz Kamiński powiedział dziś w Sejmie, zostało przedstawione obywatelom, to w Polsce wybuchłaby rewolucja. Z kolei Zbigniew Girzyński powiedział, że dzisiejsze wystąpienie byłego szefa CBA udowodniło, że wiceprezes PiS jest najbardziej uczciwym posłem. Słynny agent Tomek, czyli poseł Tomasz Kaczmarek dodał, że teraz CBA powinno ujawnić wszystko, co dotyczy sprawy przeciw Kwaśniewskim. Posłowie byli zasłupieni [oryginalna wypowiedź posła - red.] słuchając informacji o śledztwie - stwierdził.
- Myślę, że część koalicji rządzącej nie głosowała lub wstrzymała się od głosu. Podkreślę: Wypowiedź Mariusza Kamińskiego słuchana była w ciszy i przerywana oklaskami. To, co powiedział było jednoznacznie obciążające parę prezydencką Jolantę i Aleksandra Kwaśniewskich - mówił Jan Dziedziczak.
Według posła PiS Marka Opioły z komisji do spraw służb specjalnych, wynik głosowania świadczy o tym, że prawda zwycięża: Posłowie zdecydowali, że jednak nie uchylić immunitetu. W związku z tym uważamy, że sprawa jest zagrywką polityczną i chodzi o zemstę polityczną na Mariuszu Kamińskim. Według posłów PiS, lepiej byłoby gdyby posiedzenie nie było utajnione i nie było do tego podstaw. Według Marka Opioły, posiedzenie przebiegło spokojnie, po głosowaniu posłowie odśpiewali hymn Polski.
Z kolei Stefan Niesiołowski uważa, że słowa Mariusza Kamińskiego go nie przekonały, a były szef CBA to chwast polskiej polityki, który powinien być wyrwany.
Co na to sam Kamiński? Chciałem podziękować tym posłom, którzy opowiedzieli się za prawdą. Przepraszam, że nie mogliście państwo zapoznać się z moim wystąpieniem, bo materiały wciąż są tajne. Bardzo bym chciał, by były one znane opinii publicznej. Cieszę się, że prawda jednak zwyciężyła - stwierdził na konferencji prasowej.
Wiceprezes PiS przyznał, że takiego rozwiązania się nie spodziewał. Jest w PO grupa posłów, która kieruje się zasadami sprawiedliwości. Po moich wyjaśnieniach odrzucili informację prokuratury - stwierdził.
Jednocześnie wezwał prokuratora generalnego, by ten przyjrzał się zarówno śledztwu przeciw jego podwładnym, jak też decyzji o umorzeniu sprawy przeciw Kwaśniewskim. Jeśli zaś Andrzej Seremet się na to nie zgodzi, to PiS będzie domagał się komisji śledczej. Chcę, żeby obywatele czuli, że w Polsce nie ma nietykalnych ludzi. Sprawa ta powinna być pod szczególnym nadzorem Sejmu i opinii publicznej - podsumował.
Prokuratura Okręgowa Warszawa-Praga chciała postawić Kamińskiemu zarzuty przekroczenia uprawnień, gdy kierował pracami Biura. Informacje zawarte we wniosku też są objęte klauzulą tajności.
Lider Polski Razem Jarosław Gowin w rozmowie z Radiem Zet odniósł się do dzisiejszego głosowania w sprawie uchylenia immunitetu byłemu szefowi Centralnego Biura antykorupcyjnego Mariuszowi Kamińskiemu.
– Mam nadzieję, że można będzie oddychać i myśleć w sposób niezależny – zaczął Gowin, dodając, że nie ma podstaw do odebrania immunitetu Kamińskiemu. – Co więcej, byłby to bardzo niebezpieczny precedens, który mógłby doprowadzić do zastraszenia innych urzędników państwowych. Jestem członkiem komisji odpowiedzialności konstytucyjnej, więc znam wszystkie zeznania, poza tymi utajnionymi. Nie znalazłem w tych materiałach, wypowiedziach niczego, co mogłoby uzasadnić odebranie immunitetu. Sądzę, że w tym przypadku prokuratura nie potwierdziła zasadności stawianych zarzutów – kontynuował. (...) http://www.wprost.pl/ar/451811/Gowin-Od ... podstawne/
10 cze 2014, 15:16
Re: Polityka i politycy
To ci posłowie uratowali Kamińskiego (...) Mimo że za uchyleniem immunitetu Kamińskiemu głosowało 216 posłów – były szef CBA opuścił dziś Wiejską jako zwycięzca.
Wystarczyło bowiem, by 160 posłów zagłosowało przeciw, a 43 wstrzymało się od głosowania. Kamińskiego między innymi uratowali posłowie... Platformy Obywatelskiej. Aż siedmiu z nich głosowało przeciw uchyleniu immunitetu, a 16 wstrzymało się od głosu.
Przeciw zagłosowali m.in. Antoni Mężydło, Cezary Kucharski, Jerzy Kozdroń i Andrzej Smirnof. Roman Kosecki, Józef Lassota i Mirosława Nykiel – wstrzymali się od głosu.
Do triumfu Kamińskiego przyczynili się także posłowie koalicyjnego PSL. Zbigniew Sosnowski i Halina Szymiec-Raczyńska głosowali przeciw. A 18 ludowców wstrzymało się od głosu. W tym m.in. były premier Waldemar Pawlak, Franciszek Stefaniuk, Eugeniusz Kłopotek, minister gospodarki Janusz Piechociński, minister rolnictwa Marek Sawicki i były marszałek Sejmu Józef Zych.
Także sześciu posłów SLD wstrzymało się od głosowania, m.in. Cezary Olejniczak, Stanisława Prządka i Bogusław Wontor.
Wiadomo było od początku, że murem za swoim posłem stanie klub PiS. Ale także klub Solidarnej Polski w całości zagłosował przeciw uchyleniu immunitetu byłemu szefowi CBA.
Przeciwko zagłosowała także większość niezrzeszonych posłów, m.in. dwóch byłych członków PO: Jarosław Gowin i John Godson, a także Ludwik Dorn, Marzena Wróbel i były agent CBA Tomasz Kaczmarek.
Palikot "w zębach" ma dostarczyć przeprosiny do siedziby PiS. WYROK
Palikot w zębach ma dostarczyć przeprosiny do siedziby PiS. WYROK - niezalezna.pl Janusz Palikot ma przeprosić Jarosława Kaczyńskiego za chamskie wypowiedzi i oburzające porównania do Stalina oraz Hitlera. Tekst przeprosin ma być dostarczony do siedziby PiS - orzekł dzisiaj sąd. Jak portal niezalezna.pl pisał (za PAP) już pod koniec maja Sąd Okręgowy w Lublinie miał dzisiaj ogłosić wyrok w procesie o ochronę dóbr osobistych, który prezes PiS Jarosław Kaczyński wytoczył Januszowi Palikotowi. Szef Prawa i Sprawiedliwości domagał się przeprosin za różne obrażające go wypowiedzi Palikota w mediach. Chodzi m.in. o wypowiedź w satyrycznym programie Szymon Majewski Show: „zastrzelimy Jarosława Kaczyńskiego, wypatroszymy i skórę wystawimy na sprzedaż w Europie”. W wywiadzie dla „Super Expressu” Palikot miał powiedzieć o Kaczyńskim: „ten człowiek niesie za sobą śmierć”. Natomiast w wywiadzie opublikowanym na portalu Onet miał porównywać osobowość Kaczyńskiego z osobowością Hitlera i Stalina, podobnie jak na konferencji prasowej w Lublinie w kwietniu 2010 r. Dzisiaj sąd w Warszawie orzekł nie tylko, że Palikot ma przeprosić prezesa PiS, ale dokładnie określił warunki do spełnienia wyroku. W mediach ma opublikować: "Oświadczam, że moje stwierdzenie o psychopatycznych skłonnościach pana Jarosława Kaczyńskiego jest nieprawdziwe, a porównanie do Hitlera i Stalina nieuzasadnione". Oświadczenie ma być nie tylko opublikowane w mediach. Palikot ma je dostarczyć do siedziby PiS. Sąd uznał, że wystarczy listownie, ale według nas powinien przynieść je na ulicę Nowogrodzką w zębach. www.niezalezna.pl
11 cze 2014, 17:25
Re: Polityka i politycy
"Dyktatorskie rządy" i kolesiostwo. 40 proc. członków opuszcza bydgoską PO
„Express Bydgoski” poinformował, że bydgoska Platforma Obywatelska straci prawie połowę swoich członków. Ich odejście to sprzeciw wobec "dyktatorskich rządów” posła Pawła Olszewskiego. Na środowej konferencji prasowej przewodniczący czterech kół bydgoskiej Platformy Obywatelskiej ogłosili wystąpienie z partii. Wraz z nimi PO opuścić ma 130 osób, czyli ok. 40 procent członków - podaje "Express Bydgoski".
- Nie odpowiada nam dyktat w kierowaniu partią – wyjaśnił Jerzy Boniecki, były przewodniczący jednego z miejskich kół Platformy Obywatelskiej. - Zawiedliśmy się na liderach PO w mieście i regionie - dodał.
Zdaniem osób, które odchodzą z bydgoskiej PO, w regionalnej strukturze partii brakuje demokracji, brakuje wizji rozwoju miasta, panują „dyktatorskie rządu” i nepotyzm.
Sprawą nie wydaje się przejmować Paweł Olszewski, który ocenił, że „to najlepsza wiadomość w tym tygodniu”. - Panowie uprzedzili decyzję o wykluczeniu ich z partii. Taki wniosek podjęto na poniedziałkowym posiedzeniu powiatowej rady Platformy – zaznaczył.
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników